wenger Napisano 13 Listopada 2007 Autor Udostępnij Napisano 13 Listopada 2007 Aaa, byłbym zapomniał… Wrzuciłem sobie łatkę 6.0.3., bo wcześniej z lenistwa grałem na 6.0.1. Szybko się przekonałem, że chyba nie był to dobry pomysł. Zaczęło się generalne marudzenie w kadrze, czego wcześniej praktycznie nie doświadczałem. Z drugiej strony, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, niektórych moich zawodników zaczęli obserwować wysłannicy z wielkich klubów. ------------------------------------------------------------------------ Moja kadra wygląda mniej więcej tak: (Almeida) (Holosko) Ekin John (Lemaitre) (Grand) (Scott) (Tokpa) Falardo Jouffre Hautocoeur Verhoek (Boche) (Rozenhal) (Outrebon) Moreira Mantigou K’Bidi Loties Lloris (Van Hammel) Strasbourg, mający zaległy mecz, przeskoczył nas w tabeli. Może to i dobrze, lepiej atakować rywali z niższej pozycji, niż się bronić. Wyjechaliśmy do Bordeaux, gdzie czekała nas ciężka przeprawa z „Żyrondystami”. Mecz był bardzo zacięty i na brak emocji kibice nie mogli narzekać. 14.10.2009. Środa Mecz mistrzowski: Bordeaux – Toulon Emocjami z tego meczu można było obdzielić kilka innych spotkań. Już w 4 min. Ferrario zdobył gola dla miejscowych, ale sędzia liniowy dopatrzył się spalonego. W odpowiedzi John trafił w słupek i od tego momentu zaczęła się wymiana ciosów. John i Ferrairo na przemian marnowali sytuacje sam na sam, a jak już zdołali oszukać bramkarza, to piłkę z linii bramkowej wybijali obrońcy. W 27 min. przeprowadziliśmy składną akcję. John jak zwykle sam na sam, tym razem nie strzelał, a podał do lepiej ustawionego Ekina, którego kąśliwe uderzenie zablokowali obrońcy. Do bezpańskiej piłki dopadł Falardo, strzelił jednak nieczysto i piłka długo toczyła się wzdłuż bramki, aż w końcu jeden z obrońców wyekspediował ją na rzut rożny. Tylko rzut rożny? Verhoek pieczołowicie ustawił piłkę i dokładnie zacentrował do Mantigou, który strzałem głową dał nam prowadzenie. 0:1! Jeszcze przed przerwą Falardo trafił w poprzeczkę, a Verhoek przegrał pojedynek z Rame. Wydawało się, że mieliśmy wszystkie atuty w ręce… Dramat zaczął się tuż po przerwie, kiedy najpierw kontuzjowany obrońca K’Bidi opuścił boisko, a później za drugą żółtą kartkę do szatni powędrował kolejny defensor Mantigou. Zanim zdążyłem przeprowadzić zmiany taktyczne było już 1:1, bo Ferrario w końcu dopiął swego. Gospodarze poszli za ciosem i po rzucie rożnym Henrique podwyższył wynik na 2:1. Cóż było robić? Trzeba było zaryzykować. Wprawdzie rywale również atakowali, ale czujny Lloris nie dawał się zaskoczyć. Po drugiej stronie boiska natomiast Ekin wykorzystał moment nieuwagi obrońców, dorwał futbolówkę i wygrywając w końcu pojedynek z golkiperem miejscowych wyrównał stan meczu 2:2. Rywale jakby zaskoczeni oddali nam inicjatywę i wprowadzony po przerwie Tokpa mógł zostać bohaterem, ale jego uderzenie znowu wylądowało na słupku. Gdy wydawało się, że padnie sprawiedliwy remis sędzia dopatrzył się przewinienia w polu karnym i podarował gospodarzom karnego. Wściekły chciałem wbiec na boisko i rozszarpać sędziego, ale mój asystent skutecznie, zapaśniczym chwytem, ostudził moje zapały. Jeszcze zdążyłem zobaczyć jak Henrique spokojnie zaliczył drugie trafienie w meczu i mogłem dać upust swojej wściekłości, rzucając w stronę arbitra stek obraźliwych wyzwisk, których i tak na szczęście nie rozumiał. I liga – 12 kolejka Bordeaux[14] – Toulon[4] 3:2 (2:2) 28’-Mantigou 0:1 54’-Ferrario 1:1 59’-Henrique 2:1 74’-Ekin 2:2 86’-Henrique 3:2 rz.k. Widzów: cholera, zapomniałem zerknąć... Gracz meczu: Henrique 9 Notes: Jeden obrońca kontuzja, drugi obrońca czerwień, trzy słupki, jedna poprzeczka i na dodatek karny dla przeciwników w końcówce – i jak tu wygrać? Nieźle mnie przywitał ten Fm-ek… Odnośnik do komentarza
wenger Napisano 14 Listopada 2007 Autor Udostępnij Napisano 14 Listopada 2007 Już za trzy dni czekał nas kolejny, wyjazdowy pojedynek. Wielu moich graczy narzekało na zmęczenie, ale postanowiłem jednak nie zmieniać drastycznie wyjściowego składu. Nieodzowne roszady musiałem zrobić w tyłach, przekwalifikując powracającego po kontuzji defensywnego pomocnika Granda na prawego obrońcę. 17.10.2009.Sobota Mecz mistrzowski: Nantes – Toulon Mecz potwierdził słuszność moich decyzji. Przemeblowana obrona spisywała się bez zarzutu, a przednie formacje potwierdziły formę z ostatniego, pechowo przegranego meczu. Byliśmy bardziej zgranym zespołem, piłka chodziła od nogi do nogi i raz po raz lądowała na przedpolu bramki Landreau. Szybko wyszliśmy na prowadzenie, kiedy znowu milimetrowym podaniem z rzutu rożnego popisał się Verhoek, a stojący przy długim słupku Rozenhal tylko dopełnił formalności 0:1. Goście postraszyli nas tylko raz, gdy po rzucie rożnym Cetto strzałem głową ostemplował poprzeczkę bramki Llorisa. Kiedy w II odsłonie dwójkowa, koronkowa akcja Ekin - John zakończyła się trafieniem tego ostatniego, było pewne, że tego dnia nikt już nie odbierze nam zwycięstwa. I liga – 13 kolejka Nantes[8] – Toulon[4] 0:2 (0:1) 9’-Rozenhal 50’-John Widzów: 24148 Gracz meczu: Moreira 9 Notes: Wróciliśmy na „pudło”… Sytuacja wygląda tak: 1.P.S.G 13 32 2.Monaco 13 29 3.Toulon 13 24 4.Strasbourg 14 22 5.Marseille 13 21 6.Le Havre 13 21 Odnośnik do komentarza
wenger Napisano 15 Listopada 2007 Autor Udostępnij Napisano 15 Listopada 2007 W tygodniu czekał nas mecz w ramach Pucharu Ligi, w którym mieliśmy się spotkać z II-ligowym Wasqual. Była to okazja do zaprezentowania się moim rezerwowym, gdyż w całości wymieniłem pierwszą jedenastkę. Za tydzień czekał nas megaszlagier z P.S.G i wolałem mieć wszystkich piłkarzy wypoczętych. 20.10.2009.Wtorek Puchar Ligi: Wasqual – Toulon Wyszliśmy pewni siebie i już na początku meczu, mocno zmotywowani miejscowi skarcili nas bramką z rzutu karnego. Almeida zupełnie niepotrzebnie przytrzymywał za koszulkę rywala w polu karnym i sędzia nie miał żadnych wątpliwości przed podjęciem decyzji. Próbowaliśmy wprawdzie atakować, ale długi rozbrat z zieloną murawą większości zawodników powodował, że akcje były chaotyczne i niedokładne. Kiedy w 63 min., po koszmarnym błędzie mojego bramkarza Van Hammela, który minął się z piłką, Jadeyaoui podwoił swoje konto bramkowe, stało się jasne, że odrobić straty będzie nam bardzo ciężko. Na 10 min. przed końcem Almeida wyszedł na czystą pozycję i zdobył kontaktowego, dając sygnał do zmasowanych ataków na bramkę przeciwnika. Cisnęliśmy niemiłosiernie, jeszcze w doliczonym czasie mógł wyrównać Druet, ale bramka niestety nie padła… Puchar Ligi – I runda Wasqual[2L] – Toulon[1L] 2:1 (1:0) 5’-Jadeyaoui 1:0 rz.k. 63’-Jadeyaoui 2:0 80’-Almeida 2:1 Widzów: 430 Gracz meczu: Droiun 8 Notes: Nie żebym przegrał specjalnie... ale ten puchar nie był mi na rękę. Niedługo zaczną się przecież rozgrywki grupowe w PUEFA, a poza tym… w STS-sie jedynkę postawiłem Odnośnik do komentarza
wenger Napisano 16 Listopada 2007 Autor Udostępnij Napisano 16 Listopada 2007 Mecz na szczycie zelektryzował opinię publiczną. Prasa rozpisywała się nad imponującą serią naszych przeciwników -17 spotkań bez porażki, porównując nasz pojedynek do walki Dawida z Goliatem. - Dawida to my w drużynie mamy, Rozenhala, ale u przeciwników żadnego Goliata nie widzę – odpowiadałem spokojnie natrętnym dziennikarzom. - Mecz jak każdy inny, przygotowujemy się do niego jak zwykle, nie ma żadnych dodatkowych zgrupowań, wszystko po to, aby uniknąć wywierania złej presji na moich zawodników – tonowałem nastroje jak mogłem, ale w dzień meczu mnie też udzieliło się zdenerwowanie. - Jak jedziesz tleniona lafiryndo! Nie widzisz znaków, kto ci dał prawo jazdy… Sama sobie wsać ten palec, wiesz gdzie…- dobrze, że dojechałem w końcu na stadion, gdzie na kilka godzin przed meczem kłębiły się już tłumy kibiców. 24.10.2009.Sobota Mecz mistrzowski: Toulon – P.S.G. Goście mieli optyczną przewagę na początku meczu, a my próbowaliśmy się odgryzać szybkimi kontratakami. Po jednym, celnym strzale na bramkę oddali zgodnie Hautocoeur i Youla, ale z dalszej odległości nie mogli zaskoczyć czujnych bramkarzy. W 19 min. kibice zerwali się z miejsc, kiedy po długim, prostopadłym podaniu na środek bramki Ekin nieoczekiwanie uprzedził Itandje, ale jego główka przelobowała i bramkarza, i poprzeczkę. Przez długie minuty oglądaliśmy popis gry defensywnej obydwu formacji, czujni defensorzy nie spuszczali z oczu napastników, co oznaczało brak zagrożenia w okolicach pola bramkowego. Do czasu jednak…Pierwsze ostrzeżenie nastąpiło na kwadrans przed przerwą. Youla w końcu urwał się prawym skrzydłem, ale jego dokładnego podania na 10 metr nie wykorzystał Semler. Do dwóch razy sztuka można rzec… Kolejna akcja gości już zakończyła się golem. Znowu Youla uciekł obrońcom i wykorzystując prostopadłe podanie po ziemi Gravesena nie dał szans Llorisowi 0:1. Na przerwę schodziliśmy w minorowych nastrojach, przeciwnik nie był lepszy, ale wystarczył moment nieuwagi i straciliśmy gola. Kiedy w drugiej części rywale, jak to mają w zwyczaju, cofnęli się do obrony, a my przysłowiowo biliśmy głową w mur, stało się jasne, że muszę zrobić zmiany i przestawić taktycznie zespół na totalną ofensywę. Ostatnie 20 minut nadziei… Zmieniłem niewidocznego Johna, a na plac gry wszedł Almeida. Ustawienie 2-3-2-3 szybko zdezorientowało przeciwników i Ekin zupełnie bez opieki znalazł się oko w oko z Johnatanem ( zmienił kontuzjowanego Intandje). Zerwaliśmy się ławki, rezerwowi unieśli ręce w górę, ale za wcześnie… Ekin fatalnie przestrzelił, odbierając nam kolejną nadzieję. Ostatnie 10 minut… 2-3-1-4, teraz nie było co kalkulować. 4 minuty… Piłkę w okolicach koła środkowego otrzymał Almeida. Nie widząc innego rozwiązania skierował się w stronę bramki, ale że szybkością nie grzeszył to szybko dopadli go obrońcy. Jednak nie interweniowali, a Almeida był coraz bliżej bramki. - Strzelaj - powiedziałem pod nosem. Obrońców było trzech, ale żaden nie decydował się na niebezpieczny wślizg i Hugo był już na wysokości pola karnego. - Strzelaj w końcu! – krzyknąłem, ale kto mnie tam słyszał. Almeida przekroczył w końcu linię pola karnego i huknął bez zastanowienia w krótki róg… - GOOOL !!! – trybuny poderwały się aż pod gwieździste niebo, a ja tradycyjnie, skacząc z radości, rozbiłem głowę o zadaszenie ławki trenerskiej.- GOOOL!!! Dalej, dalej, damy radę! Jeszcze w doliczonym czasie ruszyliśmy do szturmu, zmuszając przyjezdnych do rozpaczliwej obrony. Jeszcze rzut rożny, atak po skrzydle… koniec. I liga – 14 kolejka Toulon[3] – P.S.G.[1] 1:1 (0:1) 36’-Youla 0:1 86’-Almeida 1:1 Widzów: 9937 Gracz meczu: Gravesen 8 Notes: Co za emocje! O mało nie zakrztusiłem się ciemnym piwem sączonym przed monitorem… Odnośnik do komentarza
wenger Napisano 16 Listopada 2007 Autor Udostępnij Napisano 16 Listopada 2007 Bruno Moreira, wyszperany niegdyś w rezerwach Porto, zrobił ostatnio oszałamiające postępy. Ten środkowy bądź prawy obrońca, przekwalifikowany przeze mnie na… lewego obrońcę nie miał u nas łatwego początku. Długo przesiadywał na ławce rezerwowych, nie mogąc wywalczyć sobie miejsca w wyjściowej jedenastce. Na lewej obronie też mu wybitnie nie szło, aż w końcu odblokował się i w tym sezonie prezentuje równą, wysoką formę. Nic dziwnego, że na trybunach zaczęli pojawiać się wysłannicy „możnych” piłkarskiego światka. Takie firmy jak Juventus, M.U., Roma, Milan, Liverpool robiły duże wrażenie i zacząłem się niepokoić o to, jakim to sposobem zatrzymać u siebie tego gracza. Wprawdzie kontrakt miał aż do 2012, ale przecież jeśli koniecznie będzie chciał odejść to... "Z niewolnika nie ma zawodnika". Zdziwiłem się bardzo, kiedy po ostatnim meczu w klubowych kuluarach spotkałem samego Zbigniewa Bońka pracującego dla swojego byłego klubu Juventusu. Po grzecznościowej wymianie zdań szybko przeszliśmy na ty. - Masz tu kilku bardzo dobrych graczy i ciężko ci będzie ich zatrzymać na dłużej. Widziałeś te tłumy w loży honorowej? - Taak? A kogóż to masz na myśli, jeśli wolno spytać? Wielki Juventus szuka wzmocnień w prowincjonalnym Toulonie, nie wierzę – udałem zdziwienie. - Moreira i Loties to boczni obrońcy, którzy poradziliby sobie w każdej mocnej drużynie – odpowiedział pewny siebie Zbyszek. - Moreira? Toż to pijak i hazardzista. Od początku mi się nie podobał, ten ciągle czerwony nos go zdradzał. Za dużo „Porto” pił, po nocach się włóczył, długów w kasynach narobił. Eee, mówię ci, nie warto – próbowałem zrobić mu antyreklamę. - Ale teraz gra jak z nut! – mój rozmówca nie dawał łatwo za wygraną. - Gra, bo musi. Weźmie go lepszy klub, kasę dużą zarobi, długi pooddaje, a potem znowu „hulaj dusza”! To zła inwestycja, mówię ci… - A Loties? - Jeszcze gorszy, dziwkarz - kolekcjoner, jak pojedzie do Turynu to wszystkim żony wytłucze, nawet prezesowej nie popuści. - To w takim razie jak tutaj sobie z nim radzicie? - Powiedzmy, że mamy skuteczny sposób. U nas regulamin jest jasny: "Za każde posunięcie komuś… sam będzie posuwany" – no to się wstrzymuje bidulek. - Hm… - „Zibi” zamyślił się dłuższą chwilę i zniknął w głębi korytarza. Nie wiem, czy go przekonałem, ale przynajmniej nikt mi nie powie, że nie walczę o swoich… Odnośnik do komentarza
wenger Napisano 18 Listopada 2007 Autor Udostępnij Napisano 18 Listopada 2007 Liga była dla mnie priorytetem nr 1, toteż w meczu inaugurującym rozgrywki grupowe w PUEFA desygnowałem do gry aż siedmiu nowych zawodników. 29.10.2009. Czwartek Puchar UEFA – faza grupowa : Toulon – Standard Liege Nerwy nie trwały długo, gdyż od początku byliśmy stroną przeważającą, a rywale mieli problemy z dotarciem pod nasze pole karne. Zanim, po koronkowej zespołowej akcji, padł piękny gol, obstrzeliwaliśmy bramkę przeciwnika dobre półgodziny. Potem obraz gry niewiele się zmienił – duża, momentami przygniatająca nasza przewaga i rozpaczliwe parady golkipera przyjezdnych. Na 20 minut przed końcem postawiliśmy kropkę nad „i”, kiedy John wykorzystał dokładne dośrodkowanie Bocha i odebrał rywalom ochotę do gry. PUEFA – FAZA GRUPOWA Toulon – Standard Liege 2:0 (1:0) 32’-John 71’-John Widzów: 1975(?) Gracz meczu: John 8 Notes: Spacerek... Spodziewałem się trudniejszej przeprawy. Odnośnik do komentarza
wenger Napisano 18 Listopada 2007 Autor Udostępnij Napisano 18 Listopada 2007 Wróciliśmy do ligowej młócki, gdzie czekał nas kolejny, ciężki, wyjazdowy pojedynek z Auxerre. Drużyna, której prognozowano przed sezonem walkę o mistrzostwo zawodzi, zajmując odległą 14 lokatę. Oby mecz z nami nie był dla nich początkiem marszu w górę tabeli… Tylko dlaczego u licha kazali nam grać w Dzień Zmarłych? 01.11.2009.niedziela Mecz mistrzowski: Auxerre – Toulon Trzynasta minuta okazała się pechowa dla gospodarzy, bo za faul taktyczny boisko musiał opuścić Mettomo. Wydawało się, że to my będziemy rządzić i dzielić w tym meczu. Jednak osamotniony w ataku Benjamin dawał się mocno we znaki moim obrońcom, często dochodząc do sytuacji strzeleckich. Na szczęście jego uderzenia mijały cel, albo stawały się łupem dobrze usposobionego Van Hammela (zastąpił kontuzjowanego Llorisa). W 25 min. przeprowadziliśmy składną akcję. Verhoek wypatrzył Ekina, który błyskawicznie wyszedł na czystą pozycję w polu karnym i nie dał szans bramkarzowi gospodarzy 0:1. Najcięższe było za nami, tak mi się przynajmniej wydawało, ale nie doceniliśmy rywala, który pomimo gry w osłabieniu zaczął groźnie atakować. Nie zmieniłem taktyki i był to mój duży błąd, gdyż w doliczonym czasie gry pierwszej połowy miejscowi wyrównali stan meczu za sprawą Dembelee, który, nie wiedzieć czemu, znalazł się sam przed naszą bramką 1:1. W drugiej części przeciwnicy cofnęli się głęboko do defensywy, a my znowu bezskutecznie biliśmy głową w mur. I nie pomogły ani zmiany w taktyce, ani roszady w składzie, ani wielkie ryzyko, jakie podjęliśmy w końcówce meczu. Nic nie mogliśmy wskórać i musieliśmy się zadowolić tylko połowicznym sukcesem. I liga – 15 kolejka Auxerre[14] – Toulon[4] 1:1 (1:1) 25’-Ekin 0:1 45’-Dembelee 1:1 Widzów: 7578 Gracz meczu: Rozenhal 8 Notes: Wolałbym, aby rywale grali w jedenastu, wtedy prowadziliby otwartą grę, więc i nam byłoby łatwiej coś strzelić. A tak, mam roztrzaskane czoło przez te ciągłe walenie w betonowy mur :ściana: Odnośnik do komentarza
wenger Napisano 18 Listopada 2007 Autor Udostępnij Napisano 18 Listopada 2007 I doczekałem się… Chwila to wiekopomna, aż mi się łezka w oku zakręciła. Otóż po raz pierwszy od niepamiętnych czasów Totalbet widział w nas faworyta kolejnego spotkania. Nie jestem przesądny, ale wolałem dmuchać na zimne i pieczołowicie przygotować się do meczu z Ajaccio, co by ich przewidywania jak zwykle na odwrót nie były… 04.11.2009.Środa Mecz mistrzowski: Toulon – Ajaccio Pierwsza połowa się odbyła… Warty odnotowania był tylko strzał Falardo z rzutu wolnego i piękna parada Van Hammela po potężnym uderzeniu Saganowskiego. W przerwie ostro pojechałem sobie po drużynie, mając nadzieję, że zmobilizuje to zawodników do żywszych i przemyślanych ataków. Po przerwie powtórzył się znany i nielubiany scenariusz. Jeden z przeciwników Rippier opuścił boisko za czerwoną kartkę i znowu musieliśmy grać w przewadze. Tym razem nie czekałem na końcówkę, tylko natychmiast za jednego obrońcę desygnowałem do gry trzeciego napastnika. Nic to nie dało, gdyż nasza optyczna przewaga nie przynosiła bramkowych efektów. Tymczasem Saganowski mógł zostać bohaterem spotkania, ale z 5 metrów nie trafił głową w bramkę. Rywale cofnęli się do obrony, a ja w akcie desperacji zastosowałem dziwne ustawienie 3-1-1-5, które o mało co nie przyniosłoby nam upragnionej bramki. Na dwie minuty przed końcem Almeida znalazł się w końcu na czystej pozycji, wszyscy z nadzieją zerwaliśmy się z miejsc, zahipnotyzowani obserwowaliśmy jak składa się do strzału…iiiiiiiiii… Jęk zawodu przeszył powietrze, to była ostatnia nasza szansa. Nie pomogły nawet 4 minuty doliczonego czasu, bo goście wyraźnie grali na czas ociągając się bardzo długo z wybijaniem autów. I liga – 16 kolejka Toulon[3] – Ajaccio[15] 0:0 Widzów: 9547 Gracz meczu: Falardo 8 (za co?) Notes: Dopadła nas jakaś dziwna niemoc, czyżby jesienne przesilenie? Któryś mecz z rzędu przeciwnicy grają antyfutbol, cofając się głęboko do obrony. Może znaleźli na mnie sposób? Odnośnik do komentarza
wenger Napisano 19 Listopada 2007 Autor Udostępnij Napisano 19 Listopada 2007 Do meczu zostało półtorej godziny, pozwoliłem swoim graczom na chwilę wolnego, aby zapoznali się z tym pięknym obiektem Signal Iduna Park i odprężyli się przed meczową odprawą. Sam usiadłem w malutkim barku tuż przy głównym wejściu i sącząc aromatyczną kawę spoglądałem bezwiędnie przez szybę. Euzebiusz Smolarek wszedł pewnym krokiem przez główne wejście, przywitał się z ochroniarzem i skierował w stronę szatni gospodarzy. Nie czekałem ani chwili. Wrodzony refleks nakazał mi jednocześnie dopić kawę, odstawić filiżankę i ruszyć z bloków startowy w stronę Ebiego. Sukces tylko połowiczny, ponieważ wystartowałem jak błyskawica, ale kawa wylądowała na dresie z klubowym logo, a filiżanka roztrzaskała się o podłogę. Nic to, minęło kilka sekund i byłem przy Smolarku. - Oooo, witaj geniuszu, zbawco narodu, kacie Belgów, holenderski latający Holendrze, synu ojca, wnuku babci, jakże się cieszę, że mogę uścisnąć twoją dłoń i podziękować za… - Co panu jest? Czy pan się dobrze czuje? – Ebi nie wiedział, o co mi chodzi.– Jakich Belgów, za co podziękować? - No jak to? Cała Polska pana kocha! Za czyn wielki, historyczny! Autograf dla córki mogę, proszę… - Panie… nie wiem, o co panu chodzi, ale zdaje się, że coś się szanownemu trenerowi pomieszało. Eee, tam… Fikcja miesza się z rzeczywistością. Gdzie ja jestem, ludzie, gdzie ja naprawdę jestem? 19.11.2009.Czwartek Puchar UEFA – faza grupowa: Dortmund –Toulon 70 tysięcy zagorzałych sympatyków Borussii musiało wywrzeć wrażenie na moich zawodnikach, gdyż niektórzy już w tuneli przejawiali objawy zmiękczenia dolnych kończyn, a co za tym idzie blokady ważnego, meczowego czynnika, czyli DETERMINACJI. Szybko musiałem jakoś zareagować i wypaliłem zupełnie bezsensu: - Czujcie się tak, jakby to byli nasi kibice! Popatrzyli na mnie jak na wariata, ale… pomogło! Gospodarze chyba nas zlekceważyli, gdyż grali bardzo ofensywnie, co pozwalało nam na szybkie i groźne kontrataki. Poza tym ich środek obrony był kompletnie dziurawy i niemal co kilka minut moi napastnicy wychodzili sam na sam z miejscowym golkiperem. Darłem sobie włosy aż do 25 min. kiedy John w końcu wykorzystał prostopadłe podanie i otworzył wynik meczu 0:1. Dziurawy ser szwajcarski, jakim była defensywa Dortmundu, pozwalał nam na kolejne harce i zaledwie kilka minut później John skopiował swój wyczyn, dokładając nogę po idealnym podaniu Gragnicia 0:2. Było dobrze, bardzo dobrze… Gospodarze, widząc, że to nie przelewki, wzięli się w końcu mocno do roboty. Smolarek szalał na prawym skrzydle, Dede na lewym, ale kontaktową bramkę zdobył niezawodny Bojinov, uwalniając się w końcu spod opieki obrońców 1:2. Po przerwie zespół Borussii wyszedł kompletnie odmieniony. Rosicki i Sahin szaleli w środku pola, raz po raz stwarzając sytuacje dla swoich partnerów. W 52 min. doszło do wyrównania za sprawą niesamowitego Bojinova, który mając na plecach dwóch obrońców zdecydował się strzelać ze „szpica” i piłka ku naszej rozpaczy wpadła do siatki 2:2. Zegar wskazywał 91 min., kiedy do piłki dopadł Smolarek i w swoim stylu popędził na bramkę. Gdy wpadł w pole karne, podniósł spokojnie głowę i zagrał do lepiej ustawionego Odonkora, który płaskim strzałem po ziemi odebrał nam wszelkie nadzieje 3:2. PUEFA – FAZA GRUPOWA Dortmud – Toulon 3:2 (1:2) 25’-John 0:1 29’-John 0:2 36’-Bojinov 1:2 58’-Bojinov 2:2 90+1’-Odonkor 3:2 Widzów: 70913 (!!!) Gracz meczu: Kehl 8 Notes: Aj szkoda, szkoda… Trzeba będzie wygrać z Besiktasem, aby awansować dalej. Kalkulowałem, że awansuję niskim nakładem sił (czyt. wielu rezerwowych w pierwszym składzie), obym się nie przeliczył. ------------------------------------------------------------------------- edit : napisałem "tylnych kończyn", zamiast "dolnych"... Odnośnik do komentarza
wenger Napisano 21 Listopada 2007 Autor Udostępnij Napisano 21 Listopada 2007 Czekał nas bardzo napięty terminarz. Mecze ligowe przeplatały się z pucharowymi i zacząłem zastanawiać się, czy moja kadra to wytrzyma. Najmniej problemów miałem z przodu, gdyż czterech równorzędnych napastników pozwalało mi spać spokojnie. W pomocy było znośnie, ale największe zmartwienie stanowiła formacja defensywna, gdzie nie na wszystkich pozycjach posiadałem zmienników. Powód? Przy zatwierdzaniu składu do rozgrywek PUEFA „zapomniałem” o niektórych z nich i w rezultacie mam braki w tyłach, a z przodu niepotrzebną nadwyżkę... 22.11.2009.Niedziela Mecz mistrzowski: Toulon – Le Havre Bardzo zdeterminowani ruszyliśmy na przeciwnika od pierwszych minut. Nasze akcje były składne, szybkie, ale brakowało ostatniego podania otwierającego drogę do bramki. Po 10 minutach naszego naporu obrona gości zaczęła pękać, przez co stworzyliśmy sobie pierwsze dogodne sytuacje. Najpierw Falardo efektownym szczupakiem strzelił tuż obok słupka, a po chwili Holosko uderzył z ostrego kąta wprost w bramkarza. Napór narastał z minuty na minutę, ale zaczęliśmy pudłować z coraz dogodniejszych sytuacji. Kiedy Ekin spudłował z pięciu metrów, a za chwilę z trzech, zacząłem zastanawiać się nad zmianami w ataku. W przerwie zmian nie zrobiłem i już po dwóch minutach gry Ekin odpłacił mi się za zaufanie, strzelając w końcu upragnionego gola. Tym razem nie zaprzepaścił pracy kolegów i pewnym strzałem zakończył piękną, zespołową akcję 1:0. Przeciwnik nam nie zagrażał, więc atakowaliśmy dalej, czekając na następne gole. Tymczasem bramka padła… ale po drugiej stronie boiska. Goście wyprowadzili szybki kontratak i Benzema, będąc sam przed Van Hammelem, nie spudłował doprowadzając do nieoczekiwanego remisu 1:1. Zaczęło być nerwowo, ze zdwojoną siłą ruszyliśmy do szturmu, jednak wynik długo nie ulegał zmianie. Dupę mógł nam uratować tylko superjoker Almeida, który od dłuższego czasu rozgrzewał się intensywnie za bramką. Zmiana za Holosko była przygotowana, jeszcze tylko rzut wolny… Do piłki podszedł Rozenhal i z boku boiska zacentrował w pole karne, gdzie najwyżej wyskoczył… HOLOSKO!... i pięknym uderzeniem głową umieścił piłkę w siatce 2:1. Do końca drżeliśmy o wynik, bo goście zaczęli atakować czterema, pięcioma napastnikami, a my nie potrafiliśmy ich skontrować. Na szczęście dotrwaliśmy do końca, inkasując trzy bezcenne punkty. I liga – 17 kolejka Toulon[5] – Le Havre[12] 2:1 (0:0) 47’ - Ekin 1:0 57’ - Benzema 1:1 70’ - Holosko 2:1 Widzów: 9657 Gracz meczu: Stuhr-Ellegard 8 (br.) Notes: Powinniśmy wygrać trzema, czterema golami, a tymczasem zaserwowaliśmy sobie nerwową końcówkę. Musimy poprawić skuteczność, bo z lepszymi tylu sytuacji nie będzie. Odnośnik do komentarza
wenger Napisano 22 Listopada 2007 Autor Udostępnij Napisano 22 Listopada 2007 Znowu PUEFA… Mecz z Besiktasem miał decydujące znaczenie, gdyż zwycięstwo praktycznie dawało nam awans. Nie ruszyłem tylko obrony, reszta składu została całkowicie wymieniona - przecież w niedzielę znowu czekał nas ważny, ligowy mecz… 26.11.2009. Czwartek PUEFA – faza grupowa: Toulon – Besiktas Mecz miał podobny przebieg jak ten sprzed kilku tygodni ze Standardem. Nasza przewaga była zdecydowana i szybko, bo już po 20 minutach, objęliśmy prowadzenie za sprawą Johna, który przytomnie znalazł się w polu karnym i strzelił pod brzuchem interweniującego bramkarza 1:0. Nie opadły emocje, a było już 2:0. Tym razem John skorzystał z prezentu bramkarz gości Degre, który zamiast obrońcy podał piłkę wprost pod nogi mojemu napastnikowi. Zapowiadał się łatwy mecz, tym bardziej, że cały czas mieliśmy inicjatywę. Tymczasem po przerwie śmielej zaczęli atakować przyjezdni. W 56 min. Utkun zdecydował się na strzał z 25 metrów i piłka nieoczekiwanie wylądowała w siatce, wcześniej ocierając się o poprzeczkę 1:2. Nastąpiła wymiana ciosów, akcje przenosiły się spod jednej bramki na drugą, ale goli długo nie było. W końcu to my dopięliśmy swego, po indywidualnej akcji Lemaitra, który zakręcił dwoma obrońcami, dośrodkował na 5 metr, a tam Almeida dostawił głowę i mogliśmy nieco odetchnąć. Nie na długo jednak… Goście nie odpuszczali i na 6 minut do końca Eser zdecydował się na daleki strzał i znowu, jak poprzednio, piłka wylądowała pod poprzeczką naszej bramki 3:2. Do końca było nerwowo, biegałem przy naszym boksie jak opętany, dyrygując swoją drużyną, a na dodatek sędzia przedłużył mecz o całe 5 minut. Oj, długie to były minuty… Na szczęście dotrwaliśmy, a ja ochrypły z ciągłego pokrzykiwania nie mogłem normalnie udzielić żadnego wywiadu. - Panie trenerze, jesteście chyba w następnej rundzie, to piękny sukces dla tego klubu? - Taa… - Było ciężko, przeciwnik postawił wysoko poprzeczkę. - Taa… - Czy chciałby pan kogoś wyróżnić? - Nie… - Ooo, właśnie otrzymałem wiadomość, że Standard wygrał jednak z Borussią i do awansu potrzebny będzie jeszcze jeden mały kroczek za dwa tygodnie. Dacie radę? - Taa… PUEFA - FAZA GRUPOWA Toulon – Besiktas 3:2 (2:0) 21’ – John 1:0 25’ – John 2:0 56’ - Utkun 2:1 71’ – Almeida 3:1 84’ – Eser 3:2 Widzów: 2034 (!) Gracz meczu: Almeida 8 Notes: Bardzo dobry poziom meczu, w obydwu ekipach większość „ósemek” i „siódemek”. Nie wiem, co jest z tymi drugimi połowami? Podobnie mecz przebiegał z Dortmundem, może na początku każdy nas lekceważy? Tabela: 1.Lazio 3 7 2.Dortmund 4 6 3.Toulon 3 6 4.Standard 3 3 5.Besiktas 3 1 Mecze do rozegrania : Lazio - Toulon, Besiktas - Standard Odnośnik do komentarza
lotokot Napisano 22 Listopada 2007 Udostępnij Napisano 22 Listopada 2007 Będzie awans. Musi być Odnośnik do komentarza
wenger Napisano 25 Listopada 2007 Autor Udostępnij Napisano 25 Listopada 2007 Dwa następne mecze graliśmy z ostatnią i przedostatnią drużyną w tabeli. Logika nakazywała być optymistą i liczyć na 6 punktów, co poważnie umocniłoby nas na 3 miejscu, ale mecze z drużynami mającymi nóż na gardle zawsze były ciężkie, toteż próbowałem tonować nastroje, aby z hurraoptymizmu został… umiarkowany optymizm. 29.11.2009. Niedziela Mecz mistrzowski: Toulouse – Toulon Zanim się dobrze rozgrzaliśmy było już 1:0 dla gospodarzy. Znowu strzał z daleka zaskoczył Van Hammela, a autorem uderzenia był Mansare, który regularnie, w jakim klubie by nie grał, strzela nam zawsze gola za golem. W 11 min. Holosko wyszedł na czystą pozycję i gdy składał się do strzału został powalony na ziemie przez Aubey’a. Wiedziałem, co będzie – faul i czerwień dla piłkarza gospodarzy. Każdy by się cieszył, ale pamiętając poprzedni nasze mecze byłem pewny, że będzie nam teraz jeszcze ciężej. Od tego momentu oblegaliśmy bramkę miejscowych bez przerwy. W przedziale od 45 do 51 minuty oddaliśmy dziesięć strzałów (połowa celnych) na bramkę rywali, ale piłka nie chciała wpaść do siatki. Z minuty na minutę traciłem nadzieję, nawet, gdy Almeida uwolnił się w końcu spod opieki swojego „anioła stróża” i znalazł się w dogodnej sytuacji, nie wierzyłem… trafił w słupek. Koszmar trwał jeszcze kilka minut... Może graliśmy bez wiary, determinacji, albo po prostu brakowało niektórym zawodnikom świeżości? Tak, czy siak punkty zostały w Toulousie. I liga – 18 kolejka Toulouse[19] – Toulon[3] 1:0 (1:0) 2’ – Mansard Widzów: 18711 Gracz meczu: Mansare 8 Notes: A co tu można dodać? Czyżby Fm-ek mnie rozgryzał? Od kilku spotkań przeciwnicy grają w ten sam sposób – cofnięci całą jedenastką pod własne pole karne. Będę i ja musiał coś zmodyfikować w ustawieniach taktycznych… Odnośnik do komentarza
wenger Napisano 26 Listopada 2007 Autor Udostępnij Napisano 26 Listopada 2007 Po przykrej porażce i smutnym powrocie z Toulouse nie pozostawało nam nic innego, jak powetować sobie straty z „czerwoną latarnią” ligowej tabeli – zespołem Niort. Był to zdecydowanie najsłabszy zespół w tych rozgrywkach i chyba tylko jakieś niewytłumaczalne fatum mogłoby nas pozbawić kompletu punktów. Biorąc jednak pod uwagę nasz ostatni mecz, niczego nie można było być pewnym i na wszelki wypadek przywołałem drużynę do porządku: - Spróbujcie nie wygrać! Chcecie, aby nasz prezeso zadzwonił do „wiecie do kogo”? W porcie woda głęboka, rekiny głodne, nie chciałbym patrzeć jak robale zjadają wasze resztki po ich uczcie. Zrozumiano, hę? Ruszać dupy, bo będzie z wami źle! 05.12.2009.Sobota Mecz mistrzowski: Toulon – Niort Prawie komplet widzów na trybunach, więc nie wypadało zawieść naszych wiernych kibiców. Eksplozja radości nastąpiła bardzo szybko, bo już w 4 min. John wyskoczył wysoko ponad głowy obrońców i, poprawiając sobie grzywkę w locie, spokojnie zapytał bramkarza, w który róg ma mu wpakować piłkę do siatki 1:0. Kilka chwil później w bliźniaczej sytuacji bramkarz przyjezdnych odpowiedział poprawnie i zdołał wyłapać piłkę. Goście nam nie zagrażali, ale w 25 min. powinniśmy zostać skarceni, kiedy po szybkiej kontrze Vieira znalazł się sam na sam z Van Hammelem, ale na szczęście przegrał z nim pojedynek. Była to jedyna groźna akcja przyjezdnych. W drugiej części nasze ataki nie ustawały i spokojnie dołożyliśmy jeszcze dwie bramki. Tym samym zdołaliśmy utrzymać miejsce na „pudle”, co spowodowało niepohamowaną, pomeczową radość prezesa, który szybko zadzwonił do „wiecie do kogo” i w szatni pojawiły się błyskawicznie hostessy, które miały za zadanie...„wiecie co”. I liga -19 kolejka Toulon[3] – Niort[20] 3:0 (1:0) 4’ – John 59’ – Ekin 90’ – Holosko Gracz meczu: Loties 9 Notes: Koniec rundy, pora na lekkie podsumowanie... Tabela po I rundzie sezonu: Poz| Zespół | M | Z | R | P | ZdG | StG | R.B. | Pkt | ----------------------------------------------------------------- | 1.| Paris | 19 | 13| 6 | 0 | 36 | 14 | +22 | 45 | | 2.| Monaco | 19 | 12| 5 | 2 | 32 | 19 | +13 | 41 | | 3.| Toulon | 19 | 9 | 6 | 4 | 30 | 18 | +12 | 33 | | 4.| Strasbourg | 19 | 8 | 7 | 4 | 27 | 17 | +10 | 31 | | 5.| Lens | 19 | 9 | 3 | 7 | 25 | 18 | +7 | 30 | | 6.| Lyon | 19 | 7 | 8 | 4 | 25 | 17 | +8 | 29 | | 7.| St. Etienne | 19 | 8 | 4 | 7 | 30 | 18 | +12 | 28 | | 8.| Bordeaux | 19 | 8 | 4 | 7 | 29 | 22 | +7 | 28 | | 9.| Rennes | 19 | 7 | 7 | 5 | 22 | 15 | +7 | 28 | | 10.| Marseille | 19 | 7 | 6 | 6 | 23 | 16 | +7 | 27 | | 11.| Auxerre | 19 | 6 | 8 | 5 | 33 | 33 | 0 | 26 | | 12.| Nantes | 19 | 8 | 2 | 9 | 22 | 25 | -3 | 26 | | 13.| Lille | 19 | 5 | 7 | 7 | 21 | 24 | -3 | 22 | | 14.| Montpellier | 19 | 5 | 7 | 7 | 20 | 27 | -7 | 22 | | 15.| Le Havre | 19 | 5 | 6 | 8 | 19 | 24 | -5 | 21 | | 16.| Nîmes | 19 | 5 | 5 | 9 | 25 | 39 | -14 | 20 | | 17.| Sedan | 19 | 5 | 4 | 10 | 12 | 25 | -13 | 19 | | 18.| Toulouse | 19 | 4 | 6 | 9 | 24 | 36 | -12 | 18 | | 19.| Ajaccio | 19 | 2 | 11| 6 | 17 | 26 | -9 | 17 | | 20.| Niort | 19 | 0 | 2 | 17 | 14 | 53 | -39 | 2 | Odnośnik do komentarza
Cooler Napisano 26 Listopada 2007 Udostępnij Napisano 26 Listopada 2007 Coś ta dwójka uciekła i to jeszcze taka porażka z Tuluzą. Będzie lepiej Odnośnik do komentarza
wenger Napisano 27 Listopada 2007 Autor Udostępnij Napisano 27 Listopada 2007 A niech se uciekają, mnie interesuje 3 miejsce i awans do LM... ---------------------------------------------------------------------------- W starym roku został nam już tylko jeden mecz, ale za to najważniejszy, decydujący o tym czy nasza przygoda z PUEFA będzie przedłużona. W tabeli sytuacja była jasna, remis w wyjazdowym meczu z Lazio dawał nam awans, ale gdybyśmy przegrali, musieliśmy liczyć na to, aby Standard nie wygrał w Besiktasie… 10.12.2009. Czwartek PUEFA - faza grupowa : Lazio – Toulon Jak to w meczach z włoskimi drużynami bywa, zaczęło się bardzo nudno. Uśpieni, mający złudne przekonanie, że kontrolujemy mecz, daliśmy sobie strzelić bramkę z niczego w 25 minucie, kiedy Stevanovic ubiegł Rozenhala i głową skierował piłkę do siatki 1:0. I znowu przez wiele minut wiało nudą, co mogło oznaczać tylko jedno – strzelą nam drugiego gola. Bramka padła na 7 minut przed końcem, a autorem trafienia był Oddo, który wykorzystał zamieszanie pod naszą bramką i z półobrotu nie dał szans Van Hammelowi 2:0. Było po meczu… Nagle, nie wiedzieć dlaczego, wyskoczyłem z ławki trenerskiej i wypaliłem w stronę zawodników: - Standard strzelił bramkę, prowadzi, do diabła z obroną, wszyscy do ataku!!! Do końca zostały dwie minuty… dwie minuty, które wstrząsnęły Rzymem! Błyskawicznie, jak w przyśpieszonym tempie, rozegraliśmy atak po skrzydle, gdzie Almeida idealnie obsłużył wpadającego w pole karne Johna, a ten przyłożył nogę i zdobył kontaktowego gola 2:1. - K***a, za mało!!! Dalej, dalej !!! – rezerwowi patrzyli na mnie jak na wariata, przecież w Stambule był remis. Na szczęście sędzia doliczył jeszcze trzy minuty. Ostatnia akcja… Znowu oskrzydlająca, ale tym razem po lewej stronie, Falardo przy dośrodkowaniu ułożył stopę jak trzeba, a w polu karnym niezawodny John załatwił resztę 2:2. Szał radości na boisku, a w boksie dla rezerwowych stoicki spokój - i tak byśmy awansowali. PUEFA - Faza grupowa Lazio – Toulon 2:2 (1:0) 25’- Stevanivic 1:0 83’ – Oddo 2:0 88’- John 2:1 90+3’ – John 2:2 Widzów: 32248 Gracz meczu: John 8 Notes: Dziwny mecz, wyrównany... Bramki traciliśmy z niczego, by nagle w końcówce odrobić straty. Odnośnik do komentarza
wenger Napisano 28 Listopada 2007 Autor Udostępnij Napisano 28 Listopada 2007 Do końca roku mieliśmy przerwę w rozgrywkach, ale mylą się ci, którzy myślą, że był to czas urlopowania. Na treningach zasuwaliśmy ostro, po to, aby od stycznia stanąć w pełni gotowi do decydującego boju. Liga Mistrzów stawała się moją obsesją i próbowałem zarazić ją również zawodników - tylko to się liczyło. Wszystkie nasze siły rzucone zostaną na rozgrywki ligowe, nawet PUEFA zszedł na drugi plan i gdy wylosowaliśmy Inter Mediolan w kolejnej rundzie nikt specjalnie się nie podniecał. Mieliśmy jeszcze jeden mały problem. W kolejce po mojego obrońcę Moreirę ustawiła się bardzo długa kolejka, naliczyliśmy z prezesem 21 wysłanników i trzeba było coś z nimi zrobić, aby chłopakowi w głowie nie namieszali. Na szczęście oferowali śmieszne sumy i w końcu prezes nie wytrzymał i łapiąc za grdykę wysłannika z Chelsea, wyrzucił go przez okno, dorzucając na koniec: - Szczyt bezczelności! Chcecie coś taniego, to na swoim podwórku szukajcie, jakiegoś Angola sobie weźcie, co to po kilku piwach jest gotowy nogi łamać. Następnym razem jak przyjedziecie, to dobrze się zastanówcie, czy warto... – zakończył Alain wyciągając z szafy swoją ulubioną dubeltówkę. Anglicy jednak nie dawali za wygraną i tuż przed nowym rokiem złożyli nową ofertę w wysokości 10,5 mln. euro. Podwoiłem stawkę, co za obrońcę było już sumą godną zastanowienia, i spokojnie czekałem na odpowiedź. W międzyczasie jeszcze przyplątał się jakiś Galatasaray i Charton, ale zbyłem ich podobnie jak Chelsea, windując wysoko stawkę. Tuż po nowym roku zarząd zachwycony sytuacją finansową klubu podniósł mi budżet transferowy o okrągły milion. W kasie było teraz 3,5 mln., ale raczej nie miałem zamiaru ich wydawać, kadra powinna wytrzymać ewentualną plagę kontuzji i zawieszenia za kartki. 02.01.2010. Sobota Puchar Francji: Vesoul – Toulon Malutkie miasteczko miało swoje święto i wszyscy jego mieszkańcy stawili się na stadionie, a gdy tam nie było już miejsca, wskoczyli na okoliczne drzewa i dachy domów. Wszyscy liczyli po cichu na megasensację, ale my nie mieliśmy zamiaru im niczego ułatwiać, tym bardziej, że wystawiłem najmocniejszy skład. Szybko rozwialiśmy ich płonne nadzieje, bo już w 2 min. Ekin otworzył wynik, wykańczając piękną zespołową akcję. Potem bramki sypały się jak z rogu obfitości i schodząc na przerwę z sześciobramkową zaliczką, zastanawiałem się, czy aby nie będziemy światkiem jakiegoś rekordu. Na szczęście moi gracze oszczędzili miejscowych i dorzucili w II części tylko jednego gola. Puchar Francji – 9 runda Vesoul[L] – Toulon[1L] 0:7 (0:6) 2’-Ekin 15’-John 24”-John 30’-Jouffre 41’-Falardo 45’-Ekin 65’-Almeida Widzów: 2643 Gracz meczu: Verhoek 10 Notes: Brak Odnośnik do komentarza
wenger Napisano 28 Listopada 2007 Autor Udostępnij Napisano 28 Listopada 2007 Prestiżowe derby południowej Francji zbliżały się wielkimi krokami - nie mogliśmy się już doczekać tej inauguracji. W drużynie panowała świetna atmosfera, a bojowe nastroje rosły z dnia na dzień. Nikogo nie trzeba było motywować, przecież jechaliśmy na słynny Stade Velodrome w Marsylii, gdzie czekali na nas fanatyczni kibice, którzy byli gotowi zrobić wszystko, aby nas skutecznie zastraszyć i upokorzyć. Czy był to kolejny pojedynek Dawida z Goliatem? Dziennikarze, pomni wcześniejszych moich wypowiedzi, nie zadawali kłopotliwych pytań. Znakomicie ich rozumiałem... Bo kto teraz był Dawidem, a kto Goliatem szanowni panowie! 09.01.2010. sobota Mecz mistrzowski: Marseille – Toulon Powitała nas ogłuszająca wrzawa na trybunach i przeraźliwe gwizdy przy wyjściu tunelu. Wyszliśmy na boisko, a napis za bramką Van Hammela nie pozostawiał nam złudzeń: „WITAMY W PIEKLE”... No to jesteśmy panowie! Miałem w drużynie kilku diabełków, którzy uwielbiali takie ekstremalne warunki. Z minuty na minutę, kroczek po kroczku, znaczyliśmy swoje terytorium. Wprawdzie na początku meczu groźnie strzelał Sivok, ale w odpowiedzi natychmiast czujność Isakssona przetestował John. Od tego momentu zaznaczyła się nasza przewaga. Stadion ucichł po raz pierwszy w 16 minucie. Sivok długo zwlekał z podaniem i końcu Hautocoeur wyłuskał mu piłkę i popędził na bramkę miejscowych. Kąt był ostry, ale z drugiej strony nabiegał już Ekin, który spokojnie otrzymaną piłkę umieścił w bramce Isakssona 0:1! Wyskoczyliśmy do linii bocznej boiska, ale natychmiast posypały się z trybun butelki, co skutecznie odstraszyło nas od dalszej demonstracji radości. Gospodarze próbowali atakować, ale tego dnia byliśmy bardziej waleczni, bardziej agresywni, wygrywaliśmy większość pojedynków 1x1, przez co skutecznie rozbijaliśmy większość ataków daleko od własnej bramki. Indywidualne krycie D’Alessandro, powierzone Grandowi, spełniało znakomicie swoje zadanie, ponieważ drużyna Marseille bez swego lidera była zupełnie bezradna. W drugiej części ataki miejscowych się nasiliły, ale strzały z daleko były ich jedynym atutem. Na szczęście Van Hammel był świetnie dysponowany i nie dawał się zaskoczyć. Z biegiem czasu gospodarze podejmowali coraz większe ryzyko, co pozwalało nam na wyprowadzanie szybkich kontr. W 63 minucie trybuny umilkły na dobre, a wielu kibiców zaczęło opuszczać już stadion. Ekin wykorzystał milimetrowe, prostopadłe podanie od Falardo i pewnym strzałem w krótki róg nie dał szans Isakssonowi 0:2 !!! I wszystko byłoby pięknie, bo mecz kontrolowaliśmy już do końca, gdyby nie pechowa kontuzja Van Hammela, który skręcił nogę na nierównej murawie. Po ostatnim gwizdku sędziego podbiegł do mnie mój kapitan Hautocoeur i z dumą zameldował wykonanie zadania: - Panie generale, twierdza Velodrome zdobyta! I liga – 20 kolejka Marseille[10] – Toulon[3] 0:2 (0:1) 16’ – Ekin 63’ – Ekin Widzów: 58867 Gracz meczu: Ekin 9 Notes: Modyfikacji uległy założenia taktyczne dla obrońców, którzy rzadziej włączali się do ataku i bocznych pomocników, którzy zamiast wdawać się w drybling, szybko przekazywali piłki do przodu, co spowodowało, że nasza gra była bardziej płynna. Toulon rulez! Odnośnik do komentarza
Fenomen Napisano 28 Listopada 2007 Udostępnij Napisano 28 Listopada 2007 Emrah Ekin superstar Odnośnik do komentarza
wenger Napisano 29 Listopada 2007 Autor Udostępnij Napisano 29 Listopada 2007 Wykrakałeś panie, wykrakałeś... -------------------------------------------- Zwycięstwo z trudnym rywalem dodało nam jeszcze większej pewności siebie - nie mogliśmy się doczekać następnego spotkania. I poszli impetem szalonym! 16.01.2010. Sobota Mecz mistrzowski: Toulon - Sedan Przeciwnik przeczuł, co się świeci i schował się za podwójną gardą. Na nic to się zdało, gdyż moje waleczne hordy postanowiły dzisiaj zmieść wszystko, co im stanie na drodze. Już pierwsza szarża zakończyła się powodzeniem. Przepiękne, 60-metrowe podanie Lotiesa z linii obrony do wychodzącego między dwóch obrońców Ekina umożliwiło temu ostatniemu zadać pierwszy, celny cios 1:0. Ale to było mało, gdyż nieuchwytny Ekin znowu prześliznął się przez zasieki rywali. Tym razem obrońca Badet nie pozwolił mu strzelić, powalił go na ziemię i ujrzawszy czerwony kartonik, powędrował do szatni. Piłkę na wprost bramki ustawił Falardo i wykorzystując źle ustawiony mur, mierzonym strzałem tuż przy słupku podwyższył wynik na 2:0. Przeciwnicy nic się nie nauczyli, bo harce "ekinowskie" trwały nadal i zaledwie 3 minuty później zadaliśmy cios nokautujący. Ekin po raz kolejny zgubił rywali i pięknym uderzeniem z ostrego kąta podwoił swoje konto bramkowe. 3:0 w 20 minut zapowiadało prawdziwy pogrom. Jednak w nasze szeregi wkradło się rozluźnienie, obrońcy zaczęli niepotrzebnie faulować, co z kolei umożliwiło gościom szukanie swojej szansy po stałych fragmentach gry. W końcu niejaki Song-Chong-Gong, który zapewne swoje korzenie miał gdzieś w Hongkongu, pieczołowicie ustawił piłkę 25 metrów od bramki i pięknym strzałem nad murem umieścił futbolówkę w bramce Llorisa, niwelując niekorzystny wynik na 3:1. W drugiej odsłonie dałem odpocząć napastnikom i zwolniliśmy nieco tempo gry. Zmiennicy nie chcieli być jednak gorsi i na kwadrans przed końcem Holosko w zamieszaniu podbramkowym wepchnął piłkę do siatki, ustalając tym samym końcowy wynik 4:1. I liga – 21 kolejka Toulon[3] – Sedan[17] 4:1 (3:1) 5’ – Ekin 1:0 16’ – Falardo 2:0 19’ – Ekin 3:0 25’ - Song-Chong-Gong 3:1 75’ – Holosko 4:1 Widzów: 9828 Gracz meczu: Falardo 9 ( Ekin, Ekin!) Notes: Monaco, na co liczyłem, przegrało w Bordeaux i zbliżyliśmy się do drugiego miejsca na trzy punkty. Po rozdaniu kilku tysięcy autografów i przeprowadzeniu kilkunastu wywiadów, oblepiony po całym ciele szminką z ust swoich najwierniejszych fanek Emrah Ekin zadzwonił do mnie w środku nocy, prosząc w trybie pilnym o spotkanie w cztery oczy... Wiedziałem, co się święci. Odnośnik do komentarza
Rekomendowane odpowiedzi