Skocz do zawartości

Kącik złamanych serc


T-m

Rekomendowane odpowiedzi

Panowie strzeżcie się kobiet z DDA. Jeżeli już taką poznacie szykujcie się na ostrą jazdę bez trzymanki. Jeżeli się nie leczy od razu wyślijcie ją do poradni. Inaczej nic nie będzie z waszego związku.

 

Wybacz Wujek, ale rozumiem, że stwierdzasz to po związku z jedną (1!) taką osobą? Akurat z Alą jest wszystko okej, ale np. mój ojciec pił tyle, że połowa forum razem tego nie wypije - a wydaje mi się, że jestem całkiem normalny. Czy to się tyczy tylko kobiet? :>

Odnośnik do komentarza

Panowie strzeżcie się kobiet z DDA. Jeżeli już taką poznacie szykujcie się na ostrą jazdę bez trzymanki. Jeżeli się nie leczy od razu wyślijcie ją do poradni. Inaczej nic nie będzie z waszego związku.

 

Wybacz Wujek, ale rozumiem, że stwierdzasz to po związku z jedną (1!) taką osobą? Akurat z Alą jest wszystko okej, ale np. mój ojciec pił tyle, że połowa forum razem tego nie wypije - a wydaje mi się, że jestem całkiem normalny. Czy to się tyczy tylko kobiet? :>

 

Ja jestem DDA, mój brat jest, jego dziewczyna jest. Mojego brata dotknęło to mniej. Ja rozpoczynam terapię. Może zmienię trochę swoje życie.

Żyłek z tego co wiem z DDA jest różnie. Jedni sami z tego wychodzą, inni potrzebują pomocy.

Ja byłem z osobą, która miała DDA w skrajnej formie. Jeżeli ktoś leżąc z tobą w łóżku mówi Ci, że chce popełnić samobójstwo, bo nie pasuje do tego świata to nie może być dobrze. To tylko jeden z przykładów.

O tym, że potrafiła mnie wyzywać, obrażać nie wspomnę.

Robiłem wszystko, żeby było dobrze. Nikomu nie dałem tyle miłości co jej. Nie udało się, bo nie mogło.

Odnośnik do komentarza

Eh ja mam nadzieję opuściłem KZS na zawsze. Od 2,5 miesiąca jestem z najcudowniejszą osobą na świecie - zupełnie inną niż poprzednie. Przede wszystkim - dojrzałą emocjonalnie i WYROZUMIAŁĄ :) Rozumie to, że są MŚ, po różnicy zdań jest zupełnie OK, a nie fochy przez sto lat, czuję, że jej zależy, a nie że tylko tak mówi. Tak - jestem nadal mizantropem, który uważa, że ludzie to najgorszy gatunek gówna - ale poznałem diament w stercie fekaliów. W przerwie meczu tak mnie naszło na chwalenie się ;)

Odnośnik do komentarza

Dziękuje za wyjaśnienie i teraz będzie trochę miziania, ale wierzę, że Ci się jeszcze uda i trzymam za to kciuki :)

 

Spoko, też jestem dobrej myśli :) . Ten układ wiele mnie nauczył. Poza tym nabrałem pewności siebie :) .

Potwierdzam, ze osoby z DDA potrafia niestety zniszczyc i siebie, i ludzi dookola - choc to na pewno kwestia indywidualna, ale na pewno moze byc bardzo, bardzo ciezko. I czasem zachowania takich osob nie ma nic wspolnego z logika i zdrowym rozsadkiem.

 

[...] ale poznałem diament w stercie fekaliów.

Tylko blagam - nie praw jej prosto w oczy takich komplementow :keke:

Odnośnik do komentarza

Potwierdzam, ze osoby z DDA potrafia niestety zniszczyc i siebie, i ludzi dookola - choc to na pewno kwestia indywidualna, ale na pewno moze byc bardzo, bardzo ciezko. I czasem zachowania takich osob nie ma nic wspolnego z logika i zdrowym rozsadkiem.

 

 

Tym bardziej, że próba rozmowy o problemach może się skończyć różnie- od przystania na to do mega spięcia, które może mieć wiele zakończeń. Sam zaliczam się do tej grupy i wiem doskonale, że dla innych, błaha sytuacja, błahy powód może mieć bardzo "wybuchowe" zakończenie z mojej strony. Dopiero teraz, jak mieszkam praktycznie sam, uświadamiam sobie jak wiele spraw z dzieciństwa, tych złych, ma wpływ obecnie na mnie, nawet sprowadzając się do niby takich prozaicznych czynności, jak jedzenie wspólnie obiadu/śniadania/kolacji. Osobie, która jest DDA, jest naprawdę ciężko żyć samej ze sobą, a co dopiero współtworzyć jakiekolwiek głębsze relacje typu związki, małżeństwa itp. Chociaż, oczywiście, zdarzają się przypadki, gdy nie ma z tym problemu, ale to jest rzadko spotykane- przynajmniej wśród ludzi, o których wiem, że są DDA.

Odnośnik do komentarza

Małe ostrzeżenie. Trafiłem na "wyjątkowy" egzemplarz, który teraz próbuje mnie zastraszyć. Dostałem wczoraj sms wysłany przez niby jej znajomego. Gość napisał w nim, że mi jaja urwie.

Myślałem, że 35-letnia kobieta będzie dojrzała i spokojnie się rozstaniemy. Jak widać jazda trwa dalej.

Odnośnik do komentarza

Mnie ta dziewczyna coraz bardziej przeraża. Jak sobie wyobrażę, że miałbym z nią żyć po jednym dachem to mnie ciarki przechodzą. Jakie życie by nas czekało? Żadne.

Dziecko by się urodziło i co? W każdej chwili mogłaby mnie oskarżyć o jego molestowanie na przykład.

O nie, teraz szukam normalnej dziewczyny. Ok schizy mogą być, ale nie w takim natężeniu.

 

Jak będzie robił problemy to bierz Pereza i spółkę i mu zróbcie wjazd na chatę :keke:

- nas jest dwóch!

- a nas czterdziestu!

 

;)

 

 

A tak poważnie to niby za co miałby Ci te jaja urwać? Za to, że rozstałeś się z jego niby koleżanką? :lol:

 

Tak mi się wydaje :D .

Prawda jest taka, że to ona prawdopodobnie napisała tego smsa, żeby mnie przestraszyć. Można być pewnym takiej kobiety?

W niezłe g wdepnąłem, ale mam sporo nauki na przyszłość.

Odnośnik do komentarza

Troch emo biadolenia, nie wiem czy komuś się będzie chciało to czytać...Mi by się nie chciało.

 

Heh już wielokrotnie zbierałem się żeby tu napisać, bo generalnie to chyba mam przeokropnego pecha do kobiet, ciągle przyciągam jakieś wariatki, a to anorektyczka, a to panna z myślami samobójczymi, a to jakieś sucze panny, ciągle coś innego i nigdy to czego tak naprawdę pragnę, czyli normalnej czułej wrażliwej, kochającej kobiety(oczywiście tutaj cech wymienić mógłbym dużo więcej...). O poprzednich związkach nie ma sensu opowiadać, skupić się chcę na obecnej mojej znajomości z pewną osobą. Spróbuje zacząć od początku, ów pani ma na imię Natalia, poznaliśmy się przez wspólnych znajomych jakoś 3-4 lata temu. Choć ja o jej istnieniu wiedziałem dużo wcześniej przez portal społecznościowy vampirefreaks.com, robiłem tam jakieś podchody ale wtedy mnie przegoniła . Jak już jakoś tam załapaliśmy kontakt to nagle się okazało że wiele nas łączy, głównie odraza do aktualnego "kształtu" świata i takie tam. Rozmawialiśmy naprawdę dużo, tym samym poznawaliśmy się na wielu płaszczyznach, dzięki czemu naprawdę dogadywaliśmy się niesamowicie. W pewnym momencie zaczęliśmy sobie otwarcie mówić do siebie o niezwykłości tej znajomości, wszystko jednak było nadal na płaszczyźnie czysto przyjacielskiej, albo może nawet coś więcej, nie wiem jak to określić, może już wtedy się "kochaliśmy" choć brakowało oczywiście kontaktu fizycznego itp itd. Ona była w jakiś krótkotrwałych związkach, ja też(w tym jednym ciut poważniejszym...). I tak to sobie trwało, któregoś tam razu wyznała że czuje coś do mnie więcej niż tylko tą przyjaźń jak do istnienia(nie faceta czy kobiety), że podobam się jej bardzo jako facet. Po czym uciekła z klubu i przez jakiś czas nie odzywała się do mnie. I znów jakieś pół roku później, wszystko wróciło do normy i trwało to tak aż do marca 26 tego roku. Spotkaliśmy się wtedy na koncercie Kata, i w zasadzie ciężko powiedzieć co się wtedy stało, grunt że przy akompaniamencie "Łez dla cieniów minionych" przytuliła się do mnie, później pocałowała. Spędziliśmy tą noc razem, wyjaśniając sobie wszystko, tzn to jak skrywaliśmy oboje te uczucie od tak dawna, o tym że marzyliśmy aby w końcu "coś" się stało. Szczerze mówiąc z początku myślałem że to taki jednorazowy wyskok, że to przez alkohol pozwoliła sobie na tak wiele. Następnego dnia jednak odezwała się do mnie, spotkaliśmy się, w końcu na trzeźwo i ustaliliśmy że tym razem już nie musimy chować w sobie tego uczucia i że powinniśmy ze sobą spróbować. Z początku wszystko zdawało się być idealnie, nie ma sensu żeby opowiadał wszystkich spotkań i określał co wtedy czułem, a były to naprawdę wyjątkowe chwile uniesienia. Po jakimś czasie, tzn. Po okresie 2 tygodni kiedy to się nie widzieliśmy, kiedy ona była na jakiś imprezach, wyjazdach itp itd. Zacząłem w końcu jakoś racjonalnie myśleć, tzn zastanawiać się czy to się uda. Czy ktoś tak aspołeczny jak ja, może być z kimś takim jak ona, czyli osobą która ma tysiąc znajomych i ciągle jest gdzieś na imprezach. Pierwsze myśli były raczej fatalne, znam już dobrze siebie, wiedziałem że potrzebuje jej na co dzień, a sytuacja wyglądała tak że widywaliśmy się od święta, głównie na imprezach. Choć to też raczej trzeba powiedzieć że na siebie po prostu wpadaliśmy, bo nigdy nie byliśmy umówieni. Na wszelakie moje próby zorganizowania nam jakiegoś wyjazdu czy w ogóle sposobu na spędzenie czasu razem, odmawiała. A bo już była umówiona, a to akurat jedzie do siebie na wioskę itp itd. Rozumiałem to, bo tak jak już pisałem wcześniej znam ją 3 lata, i wiem że ona już taka po prostu jest. A jako że bezgranicznie jej ufam, to nie czułem niepokoju że robi coś złego, ot najzwyczajniej w świecie, przeokropnie tęskniłem. W końcu oznajmiła że wyjeżdża do Poznania, zaszokowała mnie ta informacja, bo choć było mi źle przez to że widywałem ją rzadko, to jednak te nieliczne spotkanie były tak niesamowite że rekompensowały te dni tęsknoty. Jednak wyjazd do Poznania to całkowicie coś innego. Pierw uspokajała mnie że wyjedziemy razem, że znajdę sobie tam jakąś pracę, wierzyłem w to, choć nawet tu w Szczecinie aktualnie mam spore problemy, głównie przez pracę, a raczej jej brak. Ustaliliśmy więc że ja najwyżej dojadę tam we wrześniu jak odłożę ciut kasy. W zasadzie zawsze marzyłem żeby zamieszkać w tym mieście, a jeszcze opcja zamieszkania z osobą którą kocham była wręcz aż za piękna. Tym bardziej że mam już swoje lata(choć nadal jestem stosunkowo młody, 23 lata), i że już od jakiegoś czasu chcę stabilizacji, stałego związku z opcją właśnie zamieszkania z tą osobą. No i teraz w końcu pojawia się taka możliwość, nadal miałem obawy przez to że ja jestem typową "kotwicą" czyli typem domownika, a ona "matką teresą" że bardzo ważni są dla niej jej znajomi i poznawanie kolejnych. Mimo to uważałem że jak już zamieszkamy razem to będziemy mieli czas do pewnych rzeczy się przyzwyczaić, byłem gotów zaryzykować. Jednak po kilku tygodniach zakomunikowała mi że jednak mieszkanie wynajmuje ze znajomymi że w zasadzie to już ma załatwione lokum i że wyjeżdża w sierpniu, a mieszkanie zaczyna wynajmować od czerwca. Zwaliło mnie to z nóg, nie wyobrażałem sobie związku na odległość a teraz...Wygląda na to że właśnie to mnie czeka. Spotkaliśmy się, powiedziałem jej o swoich obawach, o tym że pewnie tu zwariuje z tęsknoty, bo taki już jestem, jak już kocham to na całego. Ona zapewniała mnie że też mnie kocha i że jakoś sobie to poukładamy, że to tylko rok, że będzie przyjeżdzać, że ja będę do niej wpadał takie tam. Uwierzyłem w to, ale w zasadzie już kilka dni po spotkaniu wątpliwości wróciły, myślę o tym na okrągło co teraz począć. Z jednej strony kocham ją, i nie marze o niczym innym jak z nią być, z drugiej związek na odległość, to się nie może udać, prędzej umrę z tęsknoty. No i teraz jestem w kropce, całymi dniami myślę czy napisać jej że musimy się rozstać, czy może walczyć z tym, i trwać. Nie mam zielonego pojęcia co robić, swoje już zdążyłem wycierpieć, teraz chciałbym móc być w końcu szczęśliwy, a tak na odległość, wiem że nie będę. Z drugiej strony nie wyobrażam sobie żebym mógł ją stracić...

Odnośnik do komentarza

Hm, skad ja znam takie historie :-k Ogolnie mam wrazenie, ze kobiety (moze akurat te, z ktorymi mialem przyjemnosc :P) jakos mniej uczuciowo (trzezwiej?) podchodza do takich spraw i zwykle mowia, ze bedzie dobrze, damy rade itd. Wspolczuje, a nawet lacze sie w bolu. Jednak zapewniam Cie, ze naprawde bedzie dobrze. Bo jak juz bedziecie sie widywac, to na dluzej, moze 2-3 dni, caly weekend, hm :> Najtrudniej sie przyzwyczaic, pozniej juz jakos leci...

 

czy napisać jej że musimy się rozstać

Trzezwy jestes :> Chcesz sie poddac tak latwo? ;)

Odnośnik do komentarza

No niestety, jestem już tak skonstruowany. Tak jak pisałem, potrzebuje wielu rzeczy na co dzień, do tego tęsknota jednak człowieka zżera od środka, nie wyobrażam sobie żebym mógł się do tego przyzwyczaić. Zresztą ciężko być optymistą w mojej sytuacji, skoro mieszkamy od siebie dosłownie kilka km a i tak widujemy się raz na 2 tyg, to jak wyjedzie, to już w ogóle nie wiem, raz na miesiąc? dwa? Do tego też nie wyobrażam sobie się przyzwyczaić.

Odnośnik do komentarza

Wujek Przecinak, pozwole sobie na ogolniejsza konstatacje co do wolnych 30-tek+, w zadnym razie zarzut.

Zasadniczo to jest ich 3 kategorie. Jedna, jedyna jest interesujaca, ale tez i znikomo mala. Sa to kobiety, ktore dotychczas zyly jako single, nie mialy rodziny i dzieci i sa przyzwyczajone do zycia dla samych siebie i przez same siebie. Maja one zwykle wysokostatusowa prace, dynamiczna kariere i sa w doskonalej formie. Sa czesto bardzo fizyczne, silne zdrowe jak ryby i "wiedza czego chca". To dlatego ze nigdy nie zajmowaly sie nikim innym tylko soba i nie znaja pojecia "kompromis". Jedyna wada jest, ze ich wiek robi wczesniej czy pozniej, ze zaczynaja szukac innych jakosci w zyciu co oznacza - dzieci + rodzina;). Druga kategoria to takie, ktore w wieku lat 20 i kilku rabnely sobie dwa bachorki i nie bylo czasu ani na prace, ani na porzadne wyksztalcenie, ani na zajmowanie sie soba. Przy 30 ich facet je olal a one zostaly same z dwojgiem dzieci i nedzna praca jako kasjerki w supermarkecie. Pracowaly wiec podwojnie, w pracy i w domu. Ekonomicznie maja nos tylko ciut ciut nad powierzchnia wody i to je stresuje i wypala. Logistyka i szarpanina i zadnych prospektow na przyszlosc. Masakracja. Trzecia kategoria sa kobiety, ktore leza gdzies posrodku, ale i te pracuja zwykle na dwa fronty. Wiec w pracy i w domu. To widac po nich. Zreszta obydwie te katgorie nie sa interesujace, bo jaki facet chce czyjs inny bagaz wlec, albo dostosowywac sie do ich harmonogramu?

Odnośnik do komentarza

Fubert, dziewczyna ma 35 lat, nei lubi swojej pracy, nic nie ma, mieszka z matką. Nie ma dzieci, nie jest rozwódką. Ona chyba sama nie wie czego chce.

 

Swoją drogą jazdy trwają. Zaczynam się bać czy nie oskarży mnie o gwałt, pobicie czy coś innego, żeby się zemścić. Wysyła smsy raz od siebie, że kocha i tęskni, raz o niby kolegi.

Zastanawiam się czy tego na policję nie zgłosić.

Odnośnik do komentarza

Heh już wielokrotnie zbierałem się żeby tu napisać, bo generalnie to chyba mam przeokropnego pecha do kobiet, ciągle przyciągam jakieś wariatki, a to anorektyczka, a to panna z myślami samobójczymi, a to jakieś sucze panny, ciągle coś innego i nigdy to czego tak naprawdę pragnę, czyli normalnej czułej wrażliwej, kochającej kobiety(oczywiście tutaj cech wymienić mógłbym dużo więcej...).

 

Nie, nie przyciągasz. Po prostu szukanie takich lasek masz zakodowane w podświadomości i choćbyś nie wiem co robił i tak będziesz wybierał "wariatki".

 

Po jakimś czasie, tzn. Po okresie 2 tygodni kiedy to się nie widzieliśmy, kiedy ona była na jakiś imprezach, wyjazdach itp itd. Zacząłem w końcu jakoś racjonalnie myśleć, tzn zastanawiać się czy to się uda. Czy ktoś tak aspołeczny jak ja, może być z kimś takim jak ona, czyli osobą która ma tysiąc znajomych i ciągle jest gdzieś na imprezach.

 

Tu stop. Jeśli jesteś nieimprezowym facetem, a ona jest imprezową laską, ale w związku potraficie znaleźć porozumienie (rezygnacja jednej strony i drugiej z części swojego trybu życia, czyli tak zwany kompromis :keke:) to jest duże prawdopodobieństwo, że będzie good. Jeśli nie, to IMO to stanie się szybko kością niezgody.

 

 

Pierwsze myśli były raczej fatalne, znam już dobrze siebie, wiedziałem że potrzebuje jej na co dzień, a sytuacja wyglądała tak że widywaliśmy się od święta, głównie na imprezach. Choć to też raczej trzeba powiedzieć że na siebie po prostu wpadaliśmy, bo nigdy nie byliśmy umówieni. Na wszelakie moje próby zorganizowania nam jakiegoś wyjazdu czy w ogóle sposobu na spędzenie czasu razem, odmawiała. A bo już była umówiona, a to akurat jedzie do siebie na wioskę itp itd.

 

I nie widzisz w tym na prawdę niczego niezwykłego :lol: Ej jesteś razem z laską, ale nie możesz się z nią normalnie umówić, bo ona dla Ciebie nie ma czasu. Czyli de facto z nią nie jesteś, tylko jesteś jej przydupasem, z którym sobie bajeruje :-) i to od czasu do czasu.

 

W zasadzie zawsze marzyłem żeby zamieszkać w tym mieście, a jeszcze opcja zamieszkania z osobą którą kocham była wręcz aż za piękna. Tym bardziej że mam już swoje lata(choć nadal jestem stosunkowo młody, 23 lata), i że już od jakiegoś czasu chcę stabilizacji, stałego związku z opcją właśnie zamieszkania z tą osobą.

 

23 lata mój młody kolego, to żaden wiek. Ja rozumiem, że każdy dorasta w różnym wieku, ale wg mnie, Ty jeszcze nie dorosłeś, tylko jesteś domatorem (Twoje słowa) przez duże D i szukasz laski, która by Ci towarzyszyła. I na prawdę 23 lata, to nie jest wiek, który Cię obliguje do ślubu czy stabilizacji. Nie jesteś zdesperowaną 30stolatką, która szuka bolca na siłę, tylko młodzikiem, który może se dać na luz :-)

 

Uwierzyłem w to, ale w zasadzie już kilka dni po spotkaniu wątpliwości wróciły, myślę o tym na okrągło co teraz począć. Z jednej strony kocham ją, i nie marze o niczym innym jak z nią być, z drugiej związek na odległość, to się nie może udać, prędzej umrę z tęsknoty. No i teraz jestem w kropce, całymi dniami myślę czy napisać jej że musimy się rozstać, czy może walczyć z tym, i trwać. Nie mam zielonego pojęcia co robić, swoje już zdążyłem wycierpieć, teraz chciałbym móc być w końcu szczęśliwy, a tak na odległość, wiem że nie będę. Z drugiej strony nie wyobrażam sobie żebym mógł ją stracić...

 

Więc po mojemu to tak - Ty jesteś w niej zakochany po uszy, ona w Tobie już mniej. Ty dla niej góry przeniesiesz, a ona żyje swoim życiem do którego Ty jesteś tylko i wyłącznie dodatkiem. Na dodatek dajesz się z jednej strony porwać pragmatyzmowi i zimnej kalkulacji, z drugiej istnemu romantyzmowi ("rzucę się z mostu, jeśli ona odejdzie - nie wyobrażam sobie, że moglibyśmy się rozejść" - tak to brzmi). Otóż, na podstawie tego, co przeczytałem, wychodzi, że Ty sobie jedź do Poznania i układaj swoje sprawy i życie, a życie z nią traktuj, jak dodatek do codzienności. Jeśli uda Wam się wypracować (nie ustalić oralnie, tfu - ustnie) kompromis i odnaleźć czas tylko dla siebie (zwłaszcza na początku to jest bardzo ważne), to będzie dobrze. Jeśli nie, to (banalne) tego kwiata jest...

 

(wszystko co napisałem jest moją subiektywną oceną przedstawioną na podstawie tego, co sam napisałeś)

 

 

 

Swoją drogą jazdy trwają. Zaczynam się bać czy nie oskarży mnie o gwałt, pobicie czy coś innego, żeby się zemścić. Wysyła smsy raz od siebie, że kocha i tęskni, raz o niby kolegi.

Zastanawiam się czy tego na policję nie zgłosić.

 

Ej, zniż się do jej poziomu. Niech któryś z Twoich kumpli zadzwoni z jakiegoś pre-paida na numer typa, który do Ciebie wydzwania i powie mu, że mu sto chuji w dupę wsadzi, jak nie odpierdoli się od nieswoich spraw. O ile odbierze facet...

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

Ładowanie
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...