Skocz do zawartości

Duma & Tradycja


Jamal

Rekomendowane odpowiedzi

Bayer-Dinamo 2:0

 

1. Bayer - 10 pkt (A)

2. Aston Villa - 8 pkt

3. Lech Poznań - 6 pkt.

4. Dinamo Buk. - 3 pkt.

 

Odcinek 674

 

Na początku grudnia rozpoczął się sprint z ostatnimi spotkaniami w tym roku. Ponownie przyjdzie nam grać pod koniec miesiąca, podczas gdy większość będzie się cieszyła z urlopów. Meczem z Wisłą Kraków kończyliśmy fazę grupową w Pucharze Ekstraklasy. Awans zapewniony, ale mimo to wystawiłem pierwszą jedenastkę, żeby się ograła przed LM. I przypadkiem stało się tak, że ci najlepsi stracili gola już w 5. minucie. Garuch ładnie dośrodkował w pole karne, a Witkowski dostawił nogę. Piłka odbiła się rykoszetem od obrońcy i wpadła do siatki. Przynajmniej 3 minuty później Malović zagrał z rzutu rożnego prosto na nogę Rodriguez’a Gonzalez’a, który wyrównał wynik spotkania. Jednak znowu popełniliśmy błąd, który sporo nas kosztował. W 11. minucie nie udała się pułapka ofsajdowa i rywale mieli aż trzech swoich piłkarzy na jednego mojego bramkarza. Najpierw uderzył Wasiluk, ale Langer sparował strzał. Dobijał Brożek, ale wprost w golkipera! Szczęścia spróbował Garuch, ale za pierwszym razem trafił w Austriaka. Lecz za drugim razem piłka zatrzepotała w siatce… Wyrównaliśmy dopiero w 55. minucie po strzale Le Tallec’a. Nam różnicy to nie robiło, mogliśmy nawet przegrać. Szczerze, wolałbym już porażkę niż remis, który prześladuje mnie od dłuższego czasu.

 

Data: 3.12.2014

Stadion: ul. Bułgarska, Poznań

Widzów: 16 439

Sędzia: Mirosław Górecki

MoM: Marcin Garuch (8) [Wisła]

 

Langer – Fernandinho, Malović, Gavish, Masuero – Rodriguez Gonzalez, Gobbi (Al-Dossary 45’), Wilk (Güzelses 69’), Graham – Pesonen (Leszczak 69’), Le Tallec

 

(1) Lech Poznań – (2) Wisła Kraków 2:2 (1:2) [Rodriguez Gonzalez 8’, Le Tallec 55’ – Witkowski 5’, Garuch 11’]

-Puchar Ekstraklasy, faza grupowa [6/6]

Odnośnik do komentarza

Reputację mam kontynentalną, nie wiem dlaczego. Moi trenerzy mają światową, mimo że zaczynali od krajowej. Punkty.. chyba ponad dwieście coś tam.

 

Odcinek 675

 

Zabraliśmy się z Wisłą do Krakowa na 14. kolejkę. Wygrana byłaby idealnym prezentem na tzn. Mikołajki, które świętowało większość dzieci. Ale rozdawanie upominków musiało poczekać, bo pierwsza połowa okazała się kompletnym niewypałem. Oddaliśmy zaledwie dwa celne strzały, które niczego nie zmieniły i do szatni zeszliśmy bezbramkowo remisując. Przynajmniej w drugiej odsłonie meczu ruszyliśmy raźniej do przodu, czego efektem był gol zdobyty w 71. minucie. Siwik zacentrował w pole karne, wprost do wolnego Høiland’a, który spokojnie przymierzył i pokonał bramkarza. To była bramka na poprawę humoru, bo całe spotkanie rozczarowało. Na osłodę zwiększyliśmy wynik w 94. minucie po strzale Pesonen’a. Niestety, musiałem zrobić to, czego wcale nie chciałem. Zwołałem konferencję po meczu, na której powiedziałem jasno: jeśli nie wyjdziemy z grupy w Lidze Mistrzów, to odchodzę z klubu. Może te słowa poprawią jakość gry mojego zespołu, a jeżeli nie, to chętnie poszukam nowego pracodawcy i nowych wyzwań. Mamy teraz miesiąc prawdy…

 

Data: 6.12.2014

Stadion: ul. Reymonta, Kraków

Widzów: 17 777

Sędzia: Zdzisław Bakaluk

MoM: Tommy Høiland (8) [Lech]

 

Pinsoglio – San Roman, Kryvosheev, Cura, Dunlop – Danch, Kavlak (Al-Dossary 45’), Siwik, Güzelses (Wilk 72’) – Høiland, Jin-Won (Pesonen 45’)

 

(6) Wisła Kraków – (3) Lech Poznań 0:2 (0:0) [Høiland 71’, Pesonen 90’+4’]

-Orange Ekstraklasa [14/30]

Odnośnik do komentarza

Odcinek 676

 

Moje ostatnie słowa na konferencji po meczu w Krakowie zmotywowały moich piłkarzy, którzy dawali z siebie wszystko na treningach przed spotkaniem w Bukareszcie z Dinamo. Od nich zależało, czy pozostanę w Lechu na dłużej. Również od pojedynku Aston Villi z Bayer’em, w którym musi zatriumfować niemiecka drużyna. Ale nie wystarczy chcieć. Nic nie powstrzymało Rumunów, by w 8. minucie wyszli na prowadzenie dzięki bramce Oprity, który niespodziewanie stanął przed pustą siatką. Na szczęście 4 minuty później Gobbi doskonale obsłużył Le Tallec’a dokładnym podaniem, a Francuz wykończył akcję perfekcyjnie. Jednak w tym przypadku mieliśmy tylko jeden punkt do przodu, a Anglicy właśnie wyszli na prowadzenie i nie oddali go do końca pierwszej połowy. W drugiej odsłonie mogłem narzekać na nieskuteczność moich piłkarzy, którzy w końcu trafili do bramki w 65. minucie. Høiland uderzył z dystansu, ale trafił w bramkarza. Piłka spadła na ziemię i szybko przejął ją Graham, który wpakował futbolówkę do siatki. Co z tego, skoro wynik w Birmingham nie zmienił się i nadal było 1:0 dla gospodarzy. Już nawet remis w tamtym meczu dawałby nam awans. Ale piłkarze z Leverkusen mieli już zapewniony występ w 1/8 finału i nie bardzo pchali się do atakowania przeciwnika. Skończyło się na tym, że zyskaliśmy nikomu niepotrzebne 3 punkty, które dawały nam jedynie start w Pucharze UEFA, gdzie jesteśmy obrońcami tytułu. Moje słowa na konferencji miały zmotywować piłkarzy, ale teraz muszę się poważnie zastanowić, czy się do nich zastosować. W końcu awansu nie ma i nici z wygrania Ligi Mistrzów, na którą tak bardzo czekają w Poznaniu. Jeśli nie ja, to może ktoś inny poprowadzi Kolejorza do ostatecznego triumfu.

 

Data: 9.12.2014

Stadion: Lia Manoliu, Bukareszt

Widzów: 9 004

Sędzia: Andre Marriner (ENG)

MoM: Joe Graham (8) [Lech]

 

Yelco – Fernandinho, Malović, Gavish, Masuero – Rodriguez Gonzalez, Gobbi (Al-Dossary 77’), Wilk (Kryvosheev 90’), Graham – Le Tallec, Pesonen (Høiland 45’)

 

(4) Dinamo Bukareszt – (3) Lech Poznań 1:2 (1:1) [Oprita 8’ – Le Tallec 12’, Graham 65’]

-Liga Mistrzów, faza grupowa [6/6]

 

Grupa B

 

1. Aston Villa / 3-2-1 / 8:4 / 11 pkt (A)

2. Bayer Leverkusen / 3-1-2 / 6:5 / 10 pkt (A)

3. Lech Poznań / 2-3-1 / 7:6 / 9 pkt (UEFA)

4. Dinamo Bukareszt / 1-0-5 / 5:11 / 3 pkt

Odnośnik do komentarza

Odcinek 677

 

Wróciłem do Polski. Całą drogę myślałem o mojej przyszłości w poznańskim klubie. Zrobiłem sobie swój własny bilans zysków i strat. Nic dziwnego, że wyszło mi więcej tego pierwszego niż drugiego, więc choć na chwilę pojawił się uśmiech na mojej twarzy. Swoją przygodę z profesjonalną piłką zacząłem w stolicy Wielkopolski. Działacze pierwszoligowego klubu zaufali mi powołując się na słowa swoich pracowników. Powierzyli los swojej ukochanej drużyny w ręce kompletnego żółtodzioba, który ledwo wiązał koniec z końcem na obczyźnie. Otrzymałem szansę od życia, którą w pełni wykorzystałem. Siedem lat później mogę szczerze powiedzieć, że czuję się spełniony, że osiągnąłem rzeczy niemożliwe, pokonałem wysoko postawioną poprzeczkę. Jednak siedem lat w jednym miejscu potrafi człowieka znudzić. Starałem się, jak tylko mogłem, nigdy nie przegrałem wyścigu po mistrzostwo Orange Ekstraklasy, wygrywałem krajowe puchary, zbudowałem w Poznaniu na tyle silny zespół, że razem o wspólnych siłach wygraliśmy Puchar UEFA i Superpuchar Europy. W mojej karierze było też miejsce dla kilku reprezentacji. Z sukcesem zakończyłem Puchar Narodów Afryki, gdzie siedząc na ławce Ghany zatriumfowaliśmy w 2012 roku. Zostałem najlepszym trenerem wszechczasów w Polsce, jednym z najpopularniejszych szkoleniowców młodego pokolenia w Europie. Biły się o mnie najlepsze kluby na świecie, a ja zawsze odmawiałem podkreślając, że darzę Kolejorza ogromną miłością. Dzisiaj, gdy ważą się moje losy, wcale nie twierdzę inaczej – nadal kocham ten klub, z którym byłem na dobre i na złe od 2007 roku, który wyniosłem na wyżyny, że na dzień dzisiejszy jest piętnastym najlepszym zespołem na Starym Kontynencie. Kocham go i ludzi, którzy w nim pracują, ale nic nie trwa wiecznie. Już w samolocie lecącym z Bukaresztu do Poznania wiedziałem, że nasze drogi muszą się rozejść. Nie tylko poznaniacy, ale także Polacy sporo mi zawdzięczają. Podobnie jest w drugą stronę. Gdyby nie to, że obdarzono mnie zaufaniem, to pewnie siedziałbym teraz na zmywaku w Irlandii licząc minuty do zamknięcia lokalu. Coś się kończy, by coś mogło się zacząć.

 

Przespałem się z moją decyzją, ale gdy wstałem rano, to moje zdanie było niezmienione. Ubrałem się w garnitur, wylałem na siebie pół flakonu drogich perfum, zawiązałem krawat i wyszedłem z domu. Tak, tak, w ciągu siedmiu lat zarobiłem niemal 800 tysięcy euro, które zainwestowałem w swoją przyszłość. Zbudowałem dom pod Poznaniem, kupiłem drogi, solidny samochód. Jak na polskie warunki, to spora suma, choć mogłoby być więcej. Wsiadłem do auta i pojechałem prosto na Bułgarską. Tego dnia na parkingu świeciło pustkami. Od czasu do czasu przewinął się jakiś turysta obserwujący stadion z zewnątrz. Unikałem jakiegokolwiek kontaktu z przypadkowymi osobami, musiałem jak najszybciej dostać się do pokoju prezesa. Andrzej Kadziński dorobił się złotej tabliczki na swoich drzwiach z iście angielskim słowem ,,chairman’’. Grzecznie zapukałem i wszedłem do środka nie czekając na odpowiedź. Prezes obrócił się na krześle i przypatrywał się w milczeniu. Zapalił cygaro, czułem, jak przewierca mnie wzrokiem na wylot.

 

-Te twoje słowa na ostatniej konferencji, to prawda? – zapytał, gdy tylko usiadłem na wolnym miejscu.

-Długo się nad zastanawiałem, ale… tak, to prawda. – nie miałem zamiaru owijać niepotrzebnie w bawełnę.

-Dlaczego? – mina prezesa nieco zrzedła, a jego oczy zrobiły się lekko szklane.

-Dobrze to sobie przemyślałem, zwlekałem z decyzją dość długo, miałem sporo kuszących ofert, ale zawsze pokazywałem lojalność wobec pana, wobec klubu i kibiców. Siedem lat, to szmat czasu. W tym okresie zakochałem się w Lechu, ale dla dobra wszystkich nie mogę tu już pracować. Wolę odejść w chwale niż dalej to ciągnąć. Chyba prezes mnie rozumie?

-Wiesz co ci powiem? – przedłużył chwilę milczenia patrząc na mnie pytająco. – Ja się nawet cieszę, że dopiero teraz odchodzisz. Przyznam, że trząsłem gaciami, gdy taka Barcelona, czy Chelsea wysyłała swoich zwierzchników, żeby złożyli ci ofertę, myślałem, że się zgodzisz i nici z marzeń o europejskich pucharach. Nikt tak jak ty nie potrafił wynieść Kolejorza na wyżyny, nikt nie zrobił z niego światowej drużyny, przed którą drżą nawet najlepsi. Odchodzisz, rozumiem to, nie będę cię zatrzymywać, bo wiem, że doskonale to sobie przemyślałeś i wiem też, że podejmujesz na pewno dobrą dla siebie decyzję. Cóż, pozostaje mi życzyć ci wszystkiego dobrego i żebyś szybko znalazł nowego pracodawcę. Osiągnij z nowym klubem tyle samo co z nami, naprawdę szczerze ci tego życzę, bo jesteś dobrym chłopakiem, wiesz co w życiu dobre i trzymaj się tego. Muszę ci podziękować za te wspaniałe, tłuste siedem lat, więc bez lampki szampana cię nie wypuszczę.

 

Poszło lepiej niż myślałem. Bałem się tej rozmowy, bo oto stałem przed swoim zbawicielem, który pomógł mi wyjść na prostą, a w zamian ja wyprowadziłem jego klub na sam szczyt piłkarskiej hierarchii. Dostałem jego błogosławieństwo, które miało mi pomóc w przyszłych etapach mojej kariery. Kończy się właśnie epizod w Polsce, czas wyemigrować za granicę, czas potwierdzić swoją wysoką klasę, zostać ponownie docenionym przez obcokrajowców.

Odnośnik do komentarza

Odcinek 678

 

Mogłem dać sobie spokój z prowadzeniem jakiegokolwiek klubu przez najbliższe pół roku, ale bardzo lubiłem tą pracę i zamierzałem szybko wrócić do wykonywania zawodu. Co prawda byłem trenerem Rosji, ale mecze co kilka miesięcy mnie nie zadowalały. Nie musiałem wysyłać swojego CV. To kluby co chwilę odwiedzały mój dom pod Poznaniem ze swoimi ofertami. Wcale nie było tak dużego wyboru, bo rozgrywki ligowe wciąż trwają i większość trenerów ma jeszcze szansę ocalić swoje posady. Najciekawszą ofertę dostałem z Newcastle, gdzie tamtejszy klub gra tak słabo, że z 14 punktami po 18 meczach zajmuje ostatnie miejsce w Premiership. Jeszcze niedawno Anglikom groził spadek o klasę niżej i bankructwo, ale kolejna pożyczka z banku załatwiła sprawę. Nie chciałem się jednak pakować w tak zawiłe sytuację wewnątrz klubu, więc grzecznie odmówiłem. Cieszyłem się sporym zainteresowaniem na rosyjskim rynku, gdzie rozgrywki ligowe właśnie się skończyły. Mistrzem zostało CSKA Moskwa, a tuż za jej plecami usadowił się moskiewski Spartak. Przyznam, że zawsze interesowała mnie praca w tej lidze, która wydawała się bardzo ciekawa, szybka, finezyjna i bogata. Polska Orange Ekstraklasa jest w rankingu o jedno oczko wyżej od rosyjskiej Premier Ligi, ale piłkarze z zachodu chętniej godzą się na granie w Rosji. Do mojego domu zawitali przedstawiciele dwóch pierwszoligowych klubów. Najpierw swoją ofertę przedstawili ludzie z Sankt Petersburga, a następnie z Moskwy, którzy byli ze Spartaka. W samą porę dowiedziałem się o długach Zenitu, który powoli stacza się w dół i ma bardzo dużo skłóconych ze sobą piłkarzy, więc bez wahania zacząłem negocjacje z działaczami ze stolicy. Trochę musiałem się targować o miesięczną pensję, ale ostatecznie przystałem na 20 tysięcy euro. To i tak o wiele więcej w porównaniu z pracą w Poznaniu. Kontrakt był oczywiście ważny przez najbliższe dwa lata, w ciągu których miałem wygrać ligę. W przyszłym sezonie Spartak wystąpi w Lidze Mistrzów, więc potrzebne będą wzmocnienia. Na ich dokonanie dostałem 8 milionów euro. Powiedziano mi, że na miejscu będę mógł liczyć na pomoc rodaka. Bowiem jednym z trenerów jest Tomasz Hajto, który pracuje tam od marca tego roku. To dodatkowo przyczyniło się do tego, że chętnie złożyłem podpis na umowie. Rosyjska liga jest niezwykle wyrównana, więc nie uważam, że będzie łatwo, bo objąłem dość znany Spartak. Czas pokaże, na co mnie stać na obczyźnie.

Odnośnik do komentarza

Fenomen: Długo się nad tym zastanawiałem, w lidze rządzi CSKA od kilku lat, ale to nie jest ważne, bo prędzej, czy później znowu zacząłbym wygrywać ligę co roku, jak to miało miejsce w Polsce. Przecież chodzi o dobrą zabawę i europejskie puchary :P

 

Odcinek 679

 

Spakowałem swoje najpotrzebniejsze rzeczy i ruszyłem na lotnisko unikając przy tym nachalnych dziennikarzy, którzy wygrzebywali nawet odpadki z mojego śmietnika. Ludzie z Rosji pilnowali mnie cały czas, żebym im czasem nigdzie nie zwiał. Eskortowali mnie na lotnisko, a następnie towarzyszyli na pokładzie samolotu. Kilka godzin później byłem już w Moskwie, ogromnym i pięknym mieście, które już niejednokrotnie odwiedziłem służbowo, jak i prywatnie. Wchodząc do budynku moskiewskiego lotniska (bardzo zadbanego w tych czasach i bogato wyglądającego), natknąłem się na Tomasza Hajtę, który chował się za plecami postawnego, lekko siwego człowieka. Starszy pan przedstawił się jako Leonid Fedun, prezes Spartaka. Najpierw mnie wyściskał, następnie wycałował, a na końcu nieustannie opowiadała jakie to szczęście, że zgodziłem się prowadzić jego ukochany klub. Tomek miał służyć jako tłumacz, ale mój rosyjski w zupełności wystarczał, by porozumieć się z nowym pracodawcą. Wsiedliśmy do czarnego mercedesa, który zawiózł nas do siedziby klubu. Po drodze mijaliśmy kilka stadionów tutejszych drużyn, aż w końcu natrafiliśmy na obiekt o nazwie Spartak, identycznie jak zespół, który tutaj rozgrywał swoje mecze. Z zewnątrz wyglądał bardzo ładnie i tajemniczo, a w środku urzekł mnie swoim urokiem, choć nie ukrywam, że był dość mały. Było tylko 35 tysięcy miejsc siedzących, niewiele więcej jest na Bułgarskiej, więc zdążyłem się przyzwyczaić do ryku tylu tysięcy gardeł na raz. Prezes zaplanował również wycieczkę po pomieszczeniach wewnątrz siedziby klubu, odwiedziliśmy gablotę z pucharami, których było trochę mało. Spartak tylko dziewięć razy triumfował w Premier Lidze, ale jak się później okazało – najwięcej w historii nowej Rosji. Kompletnie zapomniałem, że wcześniej istniało coś takiego jak ZSRR. Pięć razy wygrywali Puchar Rosji, raz Superpuchar. Dotarliśmy do boisk treningowych, które były w lepszym stanie niż w Poznaniu. Zaimponowali mi pełnym profesjonalizmem. O zawodnikach dowiedziałem się niewiele. Wiem na jakich pozycjach grają, ile mają lat, znam ich narodowości, ale dopiero w pierwszym meczu zobaczę na co ich stać.

 

Bramkarze:

 

Alexey Botvinjev – Rosjanin; 33 lata; w ostatnim sezonie: 9 m/4 w.g.; śr. 7,56; poprzedni klub: Zenit St. Petersburg

Dmitry Khomich – Rosjanin; 30 lat; 29 m/33 w.g.; śr. 6,86; Ałania

 

Obrońcy:

 

Sergey Yefimov – Rosjanin [1A/0]; 27 lat; 32 m/0 goli; śr. 6,72; Rubin Kazań

Renat Sabitov – Rosjanin [7A/1]; 29 lat; 25 m/3 gole; śr. 6,64; Saturn

Maxim Tereschenko – Rosjanin; 22 lata; 13 m/0 goli; śr. 6,62; Rubin Kazań

Alexandr Yefimov – Rosjanin; 20 lat; 30 m/1 gol; śr. 6,63; wychowanek

Alexandr Dimidko – Rosjanin; 28 lat; 18 m/0 goli; śr. 7,11; Dynamo Moskwa

Fernando Acosta – Argentyńczyk; 27 lat; 37 m/1 gol; śr. 6,89; Malmo

Fedor Kudryashov – Rosjanin; 27 lat; 19 m/0 goli; śr. 6,63; Sibiriak

 

Pomocnicy:

 

Marat Izmailov – Rosjanin [44A/3]; 32 lata; 11 m/1 gol; śr. 6,09; Kayserispor

Sergey Kovalchuk – Mołdawianin [65A/2]; 32 lata; 0 m/0 goli; śr. ---; Karpaty Lwów

Ivan Temnikov – Rosjanin; 25 lat; 6 m/0 goli; śr. 6,00; Dynamo Moskwa

Eugeny Savin – Rosjanin; 30 lat; 10 m/3 gole; śr. 7,20; Amkar

Artem Fomin – Rosjanin; 26 lat; 24 m/10 goli; śr. 7,25; wychowanek

Alexandr Pavlenko – Rosjanin; 29 lat; 13 m/3 gole; śr. 6,46; wychowanek

Dmitry Torbinskiy – Rosjanin [39A/3]; 30 lat; 21 m/4 gole; śr. 6,57; wychowanek

Vladislav Ryzhkov – Rosjanin; 24 lata; 31 m/3 gole; śr. 6,90; FK Moskwa (wychowanek)

Dmitry Tarasov – Rosjanin; 27 lat; 33 m/2 gole; śr. 7,00; Tom Tomsk (wychowanek)

 

Napastnicy:

 

Alexandr Fomin – Rosjanin; 21 lat; 18 m/9 goli; śr. 7,22; Homel

Nikita Andrejev – Rosjanin [2A/0]; 26 lat; 12 m/5 goli; śr. 7,17; Rubin Kazań

Roman Pavlyuchenko – Rosjanin [10A/1]; 33 lata; 28 m/13 goli; śr. 7,11; Rotor

Marko Simić – Chorwat; 26 lat; 2 m/1 gol; śr. 7,00; Dynamo Moskwa

Odnośnik do komentarza

Odcinek 680

 

Wystarczyły tylko cztery dni moich rządów w moskiewskim klubie, by pracę straciło kilkunastu zawodników. Do tego grona należeli głównie bezwartościowi juniorzy, przed którymi nie rysuje się świetlana przyszłość. Wystawiłem na listę transferową wszystkich, którzy twierdzili, że muszą odejść do większego klubu, by nie złamać sobie kariery. Nie miałem zamiaru z nimi negocjować i przekonywać, żeby pozostali, bo to jeszcze pogorszyłoby sytuację. Po czystkach, które zajęły mi tylko cztery dni, przyszedł czas na wzmocnienia. Najpierw podpisałem kilka kontraktów z trenerami, a także wymieniłem asystenta. Od teraz będę mógł polegać na Majdanie, który towarzyszył mi w Poznaniu. Gorzej sprawy miały się z zawodnikami. Miałem tylko 8 milionów euro na transfery, a musiałem kupić dwóch bramkarzy, dwóch środkowych obrońców, dwóch lewych defensorów, dwóch defensywnych pomocników, po jednym na oba skrzydła drugiej linii i jednego napastnika. Wydawało mi się, że liga rosyjska jest powszechnie lubiana i chętnie przychodzą tu piłkarze z zachodu, ale przejechałem się na tej tezie. Nawet najlepsi piłkarze z Lecha nie mieli zamiaru negocjować ze mną umów. Nie wiem, czy to była forma jakiegoś protestu, czy po prostu uważają Orange Ekstraklasę za mocniejszą ligę (Polska jest w rankingu o jedną pozycję wyżej od Rosji, ma dwóch przedstawicieli w LM, czterech w UEFA i jednego w Inter-toto, podczas gdy Rosja ma podobny układ, tylko że jedynie dwa kluby w UEFA). Pierwszym zakupem okazał się chiński bramkarz z Shenhua. Wang Dalei to reprezentacyjny golkiper, za którego zapłaciłem 800 tysięcy euro. Tego samego dnia do klubu dołączył utalentowany Polak z Wisły Kraków – Kamil Późniak, który dostał zielone światło na transfer po tym, jak wyłożyłem na stół półtora miliona euro. Przynajmniej udało mi się sprzedać chorwackiego napastnika Marko Simić’a, który nie miałby szans na grę podczas moich rządów. Za 425 tysięcy euro przeszedł do Rubinu Kazań.

 

Następnego dnia pozbyłem się kolejnego zawodnika. Alexey Botvinjev również wybrał Rubin Kazań, które wydało na niego skromne 120 tysięcy euro. Przynajmniej sprowadziłem drugiego bramkarza do klubu, a pierwszego zawodnika z Lecha. Josh Lambo kosztował mnie tyle co nic, bo 12 tysięcy.

 

Postanowiłem kontynuować wysyłanie ofert do piłkarzy poznańskiego klubu. Tym sposobem w Moskwie pojawili się dwaj Afrykańczycy – Martial Yao za 500 tysięcy euro i bramkarz Yew Yeboah za 95 tysięcy. Udało mi się zwrócić nieco pieniędzy do klubowej kasy po tym, jak sprzedałem Alexandr’a Dimidko do CSKA za 2,2 miliona euro.

 

W ostatni dzień grudnia do zespołu doszło dwóch piłkarzy. Adam Danch będzie występował na pozycji defensywnego pomocnika i ma się dobrze wywiązywać z tej roli, bo wydałem na niego 825 tysięcy euro. Ostatnim transferem był Rosjanin Ivan Tcherenchikov z Dynama Moskwa, który jest środkowym obrońcą.

 

Ciekawostką jest to, że nowym trenerem Lecha został Jerzy Kowalik, który od 2007 roku nieprzerwanie prowadził Zagłębie Sosnowiec. W swoim debiucie wygrał 5:0 z Polonią Warszawa, a rundę jesienną zakończył takim samym wynikiem z Górnikiem Zabrze.

Odnośnik do komentarza

Odcinek 681

 

Podsumowanie (grudzień):

 

Ranking: 1. Argentyna (2243); 2. Hiszpania (1955); 3. Niemcy (1931); 21. Rosja (1044); 43. Polska (697)

 

Bilans spotkań (klub): -

Bilans spotkań (reprezentacja): -

Najlepszy strzelec (klub): -

Najlepszy strzelec (reprezentacja): -

Premier Liga: -

Kubok Rossii: -

Liga Mistrzów: -

Finanse: € 15,5 mln (+ 3,48 mln)

 

Transfery (Świat):

 

1. Alejandro Martinuccio (Velez) -> America (MEX) za € 6,25 mln

2. Andre Lima (Parana) -> Atlas za € 3,7 mln

3. Alexandr Bukharov (Dynamo Moskwa) -> Zenit St. Petersburg za € 3,1 mln

 

Transfery (Rosja):

 

1. Alexandr Bukharov (Dynamo Moskwa) -> Zenit St. Petersburg za € 3,1 mln

2. Alexandr Dimidko (Spartak Moskwa) -> CSKA Moskwa za € 2,2 mln

3. Marcelo Gomes (Lech Poznań) -> Rubin Kazań za € 1,5 mln

 

Ligi zagraniczne:

 

Anglia: Arsenal (+4)

Francja: Lyon (+6)

Niemcy: Schalke (+2)

Grecja: Olympiakos (+2)

Włochy: Inter (+2)

Holandia: Sparta (+0)

Portugalia: Beira-Mar (+0)

Irlandia: -

Szkocja: Hearts (+4)

Hiszpania: Barcelona (+9)

Szwecja: -

Serbia: Crvena Zvezda (+2)

Polska: Lech Poznań (+7)

Rosja: -

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...