Skocz do zawartości

Vami

Przyjaciel Forum
  • Liczba zawartości

    18 162
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    100

Zawartość dodana przez Vami

  1. Niestety na lewicy często dokładnie takie rozumowanie spotykam.
  2. Jako że siedzę na wszelkich internetowych kucowiskach, to obecnie trendy są następujące: 50% nie idę / nieważny głos 30% Trzaskowski 20% Duda Natomiast istnieje narracja która ma w sobie dużo racji: obaj to socjaliści którzy rozdają nasze pieniądze (Trzaskowski obiecał że nic co PiS dał nie zabierze, a ma też w programie dodatkowe socjale + etaty urzędnicze), a łatwiej odbudować gospodarkę niż ducha. Oddanie władzy Trzaskowskiemu to wzmacnianie sił SJW, narracji "mowy nienawiści", generalnie wymysłów "nowej lewicy" z amerykańskich uniwersytetów, czyli największego obecnie zagrożenia na świecie. Osobiście i tak zagłosuję na Trzaskowskiego, bo uważam że prezydent hamujący choć niektóre zapędy PiSu to dobrze. Natomiast niestety będę musiał poważnie rozważyć głosowanie na PiS lub Konfederację w wyborach parlamentarnych, aby z kolei była przeciwwaga do narracji o której wspomniałem i aby PO wspólnie z Lewicą, mając swojego prezydenta, nie wprowadzało legislacji godzących w wolność słowa i wynikających z intersekcjonalnego bullshitu, teorii krytycznej czy teorii przywileju.
  3. Dawno mnie tu nie było, a minęło sześć ciężkich lat. Lat, które wyznaczało jedno słowo: KLĄTWA. Tak, nie pech, a klątwa. Jestem menedżerem przeklętym. Tyle razy ile odpadłem: po karnych, w dogrywce, golami strzelonymi na wyjeździe, golami strzelonymi w doliczonym czasie gry - zawsze mimo ogromnej przewagi na boisku - nie zliczę. Powinienem być już pierwszy w światowym Hall of Fame, jednak od zdobycia Campeones Cup w 2046 roku z Pumas nie wygrałem nic. Przeklęty trener z Polski. To musiały być albo te Cyganki z Sighisoary, albo szeptucha z Orli... Ktoś mnie przeklął. 2045/46 - Ostatni sezon w Boca Po porażce w finale Libertadores z Internacionalem powiedziałem sobie, niczym Elvis, "It's Now Or Never". I co? Tym razem odpadłem nawet bez pecha - a tak po prostu. W ćwierćfinale z Vasco. Została liga. Tu nie było mocnych na nasze szaleństwo. Zdobyliśmy aż 105 goli, co i tak nie miało startu do zeszłorocznego genialnego rekordowego sezonu ze 119 trafieniami i po raz kolejny koronowano nas na Mistrzów Argentyny. Formuła jednak się wyczerpała. Legendarny Juan Garcia skończył karierę, a ja - zawiedziony brakiem kontynentalnych tryumfów - postanowiłem odejść. Moje mistrzowskie ustawienie wyglądały tak: Symptomatyczne jest to, że mój następca sprzedał praktycznie... wszystkich piłkarzy z mojej ekipy... Po moim odejściu tylko raz Boca jeszcze zdobyła mistrzostwo. 2046 - Mistrzostwa Świata Brazylia pod moim dowództwem przystępowała do ostatniej szansy dla tego pokolenia, którego symbolem był oczywiście Ronaldo Sodre, mój gwiazdor Espanyolu, a obecnie legenda Manchesteru United. Z grupy wyszliśmy łatwo, po czym rozgromiliśmy Argentynę i łatwo pokonaliśmy Portugalię, Meksyk i Anglię, której zaaplikowaliśmy cztery gole w rewanżu za finał sprzed czterech lat. Co było dalej? Finał. Z... Rumunią! Sensacja turnieju - ale przecież nas nie pokonają... Prawda? Po morderczym meczu pełnym rzutów karnych, zremisowaliśmy 2:2. W dogrywce każda z drużyn dołożyła jeszcze po jednej bramce. Doszło do serii jedenastek. Niestety, w rolę Roberto Baggio z 1994 roku wcielił się Misio - mój pomocnik z Espanyolu. Rumunia zdobyła Mistrzostwo Świata... 2046/47 - Początki w Pumas Liga MX to jedna z najbardziej zagmatwanych lig na świecie. gdzie mamy nie tylko Aperturę i Clausurę, ale do tego co pół roku playoffy oraz tabelę ze średnią z minionych trzech lat, decydującą o spadku z ligi. Do tego mnóstwo pucharów i pucharków, z których jeden udało się nam nawet wygrać. To Campeones Cup, czyli jedne z kilku rozgrywek pomiędzy drużynami z USA i Meksyku. Na początku graliśmy tak, jak w Boca. Po co zmieniać sprawdzony system? Niestety, tu niekoniecznie dawał radę, a najbardziej cierpieliśmy przez nieszczelność w obronie oraz brak tak znakomitych obrońco-skrzydłowych, jak Donadell i Garcia. Awansowaliśmy jednak do playoffów, gdzie odpadliśmy w ćwierćfinale. W Clausurze było podobnie. Znów awans do playoffów, znów odpadnięcie w ćwierćfinale, i do tego jeszcze porażka z Pueblą w Lidze Mistrzów CONCACAF... 2047/48 - Orki ciąg dalszy, pech potrójny Zmieniamy taktykę i gramy szerzej. Trio ofensywnych pomocników zastępują AMR AMC i AML. Scenariusz znany. Gramy nieźle, wchodzimy do playoffów, a tam przegrywamy bramkami strzelonymi na wyjeździe z Monterrey, mając prawie 70% posiadania piłki. W Clausurze podobnie. Tym razem odpadamy 1:1 0:0 z Queretaro. Do tego jeszcze w dwumeczu finału Pucharu Meksyku toczymy zacięty bój z Cruz Azul, który kończy się wynikami 2:2 i 3:4. 2048 - Copa America Moje pożegnanie z reprezentacją Brazylii. Skoro nie mogłem wygrać Mundialu, to chociaż chciałem obronić Copę. Niestety, w półfinale przegrywamy 2:3 z Argentyną, dostając gola do szatni. Co prawda zdobywamy brąz, ale żegnam się z Canarinhos. 2048/49 - Pumas czyli same old shit Niesamowite wyniki sparingów sprawiały, że miałem ogromne oczekiwania wobec tego sezonu. Niestety, już w pierwszej kolejce dostaliśmy lepę na ryj i przegraliśmy z Pachuką. Dotarliśmy aż do finału Leagues Cup, jednak tam ulegliśmy Tigres 0:2. Z tym samym Tigres odpadliśmy też w półfinale playoffów. Na wiosnę scenariusz tradycyjny. Nieźle, nieźle i buba w playoffach. Tym razem zatrzymaliśmy się na Toluce. 2049 - Meksyk Gold Cup jako Meksyk to chyba dość łatwo wygrać, nie? No chyba że USA będzie miało dzień konia. Nie, nie byczq. Tym razem w półfinale trafiliśmy na Jamajkę, z którą przegraliśmy 0:1 pomimo oddania dwukrotnie większej liczby strzałów na bramkę. 2049/50 - Ostatnie tchnienie Pum Doszliśmy znów do półfinału playoffów, a tam co? Tak, tak. Odpadliśmy bramkami strzelonymi na wyjeździe. Podobnie w Pucharze Meksyku. DOŚĆ! 2050 - Czeska przygoda Aby wziąć udział w Mundialu piąty raz z rzędu, mogłem jedynie objąć Czechy. Z grupy wyszliśmy, po czym odpadliśmy 0:3 z Niemcami. 2050/51 - Niespodziewany powrót Zrezygnowany i zniszczony psychicznie po latach porażek powróciłem do Polski, gdzie w sumie nigdy nie pracowałem. Objąłem... warszawską Legię, która znajdowała się na... czternastym miejscu. Dzięki świetnej grze ukończyliśmy sezon na podium, ostatnim meczem powodując, że... moja Jagiellonia nie zagrała w pucharach! Pech jednak nie minął. Odpadliśmy w półfinale Pucharu Polski z Lechią - po karnych. W Polsce od pięciu lat rządzi Pogoń Szczecin, napędzana amerykańskimi milionami dolarów. Mamy sześciokrotnie niższy budżet... 2051 - Nigeryjskie asy Po Czechach objąłem Nigerię i - mając w składzie Michaela Nnamaniego, który strzelił dla kadry 80 goli w mniejszej liczbie meczów - mogłem spokojnie liczyć na zdobycie Pucharu Narodów Afryki. No ale zaraz - przecież pech to moje drugie imię! Mimo świetnej gry, w półfinale przegraliśmy - a jakże - po karnych - z Marokiem. Zdobyliśmy potem brązowy medal, a Nnamani zakończył karierę reprezentacyjną. Ja zaś przeszedłem do RPA... Bleh.
  4. Vami

    Project Roma

    Ostatni punkt :( WRÓCIŁEM i przywiozłem pecha :D
  5. Dziękuję, ale nie przyjmuję. Proszę o niebranie mnie pod uwagę w wyborach.
  6. Boca Juniors 2044/45 Nie braliśmy jeńców. Po złamaniu dominacji River postanowiliśmy przypieczętować to, co wywalczyliśmy rok wcześniej, a do tego dołożyć Copa Libertadores. Szliśmy jak burza, aż w finale spotkaliśmy Internacional Porto Alegre. Przed meczem wypadł nam bramkarz, a spotkanie zaczęło się od rzutu karnego dla rywali. Wszystko było przeciwko nam. Przegraliśmy - kolejny raz w decydującym momencie prześladował nas pech. Jestem najbardziej pechowym menedżerem świata. Porażka ta jednak tak nas zmotywowała, że od tego meczu... nie przegraliśmy żadnego! Jesteśmy obecnie w passie 30 meczów bez porażki z rzędu, pobiliśmy rekord punktów, bramek i zwycięstw w lidze, rozgromiliśmy River Plate 3:1 na wyjeździe, a do tego wygraliśmy puchar i superpuchar Argentyny. Takich liczb nie notowali moi zawodnicy bardzo, bardzo dawno: Prawdziwe monstra: Dolce trzeci raz z rzędu królem strzelców, mimo że ten 31-letni napastnik gra w średnim Independiente. Araujo w ostatniej kolejce miał 8 niecelnych strzałów - tak się starał. Na szczęście Donadell (lewy obrońca!) pobił rekord asyst. Rekord bramek, zwycięstw i punktów. W rundzie wiosennej mieliśmy bilans 18-1-0, z jedynym remisem w meczu z Racingiem. Jakby tego było mało, zapewniliśmy sobie mistrzostwo podczas wyjazdowego meczu z odwiecznym rywalem: Jedyne, czego mi brakuje, to tryumf w Libertadores! Tym razem w 1/8 finału spotykamy się z Gremio, z którym ostatnio pojedynkowaliśmy się w półfinale. A tak oto graliśmy w tym sezonie:
  7. Vami

    Kącik prawny

    Jedynym "problemem" jest władza narzucająca ludziom jak żyć i zakazująca wolnego obrotu towarem dorosłym osobom.
  8. Vami

    Kącik prawny

    https://kongres.biz/petycja/prohibicja/?fbclid=IwAR3YvlcFlweCCfeE_oz0Ei32dp1Qy1hJX1IVyWL4cJUcO0UtiVGiZIGcZdA Jeśli myślicie, że ***owski nierząd zrobi cokolwiek, aby ułatwić nam zakup alkoholu przez internet i sprawi, że Polska nie będzie tkwiła w średniowiecznym legislacyjnym chlewie - próżne wasze nadzieje. Oto i odpowiedź Ministerstwa Zdrowia na petycję Kongres Polskiego Biznesu dotyczącą możliwości zdalnej sprzedaży alkoholu. Co więcej, *** jest bliższy wprowadzania prohibicji niż jakimkolwiek wolnościowym reformom. Tak właśnie wygląda zamordyzm ***u w praktyce. Niech zdychają w piekle.
  9. Copa America 2044 Do Copa przystąpiliśmy z jednym zadaniem: wygrać. Pomścić finał MŚ sprzed dwóch lat i dać temu pokoleniu to, co się mu należy - złoto. W grupie trafiliśmy na Ekwador, Wenezuelę, Peru, Meksyk oraz Kolumbię. Z pierwszymi czterema wygraliśmy dość gładko, jednak Kolumbia sprawiła nam nieco kłopotów. Szybka bramka Enrique Ramosa, z mojego Espanyolu, ustawiła mecz i ostatecznie po ciężkiej walce przegraliśmy 2:3. Na szczęście nie miało to wpływu na kształt grupy ani awans. Wyszliśmy z pierwszego miejsca i trafiliśmy na Chile. Mecz rozgrywany na stadionie im. Jose Luisa Chilaverta w Luque nie pozostawił żadnych złudzeń. Rozbiliśmy Chile w pył 4:0 i oczekiwaliśmy na losowanie półfinałów. Tam - niestety - znów trafiliśmy na Kolumbię. Mecz z drużyną ojczyzny Rene Higuity i Carlosa Valderramy miał bardzo podobny przebieg do tego z fazy grupowej, tyle że... na odwrót! Nasz Misio wyprowadził nas na prowadzenie, rywal natychmiast wyrównali i bój toczył się dalej. Mimo drugiego gola dla Brazylii, Kolumbijczycy wyrównali z rzutu karnego po faulu Ovidio - z, a jakże, Espanyolu. Dopiero strzelona w końcówce bramka przez Naldo uratowała nas przed gehenną dogrywki. W drugim półfinale zmierzyła się Argentyna z obrońcami tytułu - Urugwajem - i gładko zwyciężyła 3:1 oszczędzając swych najlepszych graczy. Finał miał więc być typowym południowoamerykańskim Superclasico pomiędzy odwiecznymi rywalami: Argentyną i Brazylią. Stadion Defensores del Chaco w Asuncion, wypełniony kibicami obu zwaśnionych drużyn, nie mógł być świadkiem lepszego finału w naszym wykonaniu. Niestety, nie mógł w nim wystąpić Fabio Guilherme - uznany później najlepszym graczem turnieju. Nasz środkowy pomocnik przekwalifikowany z prawoskrzydłowego doznał kontuzji w półfinale. Festiwal joga bonito zaczął legendarny Ronaldo Sodre - ikona mojego Espanyolu i wielokrotny nominat do Złotej Piłki, obecnie piłkarz Manchesteru United. Ten sam, który dwa lata wcześniej wyprowadził nas na prowadzenie w finałowym meczu Mistrzostw Świata z Anglią. Roni uderzył perfekcyjnie z rzutu wolnego i nie dał szans bramkarzowi rywali. Gol ten został następnie wybrany drugim najładniejszym trafieniem turnieju. Dalej było już tylko lepiej. Tuż przed przerwą na 2:0 wyprowadził nas Adriano Jorge, idealny ofensywny pomocnik, który spełnia wszystkie moje kryteria: błyskotliwy, finezyjny drybler z tendencją do pięknej gry i nieziemskich podań. Chciało by się rzec, że już takich nie "robią". Dzięki temu został współkrólem strzelców z sześcioma trafieniami. Dodam, że była to de facto trzecia bramka w tym meczu, gdyż sędzia odgwizdał spalonego przy trafieniu głową Jose Wellingtona po rzucie wolnym Misio. Po przerwie dalej cisnęliśmy albiceleste i wkrótce Naldo podwyższył na 3:0. W końcówce meczu zdjąłem bohaterskiego Sodre, aby mógł otrzymać standing ovation. Wszedł za niego Netinho i w doliczonym czasie gry ustalił wynik meczu. 4:0 w finale to pogrom i solidna złota pieczęć w wykonaniu mojego dream teamu. Otavio Augusto - z mojej Boki - wybrany został bramkarzem turnieju, Fabio Guilherme - MVP, Adriano Jorge - ex aequo królem strzelców, jednak to cała drużyna zasłużyła na brawa. W Copa America wystąpiła cała 23-osobowa ekipa powołana na te rozgrywki. To co? Za 2 lata musi być złoto na Mundialu! Garść screenów poniżej: I na koniec, sam mistrz - Ronaldo Sodre: Dodam jeszcze, że swój wkład w tryumf mieli byli i obecni zawodnicy mojego Espanyolu, a także Boca Juniors: Espanyol: Fafa, Julinho, Misio, Jorge Luiz Steffens, Ronaldo Sodre, Ovidio Boca Juniors: Otavio Augusto
  10. Cóż, dawno tu nie pisałem. Wbrew oczekiwaniom po pierwszej udanej rundzie, mistrzostwo przegraliśmy na finiszu, tracąc cztery punkty do River. Kariera ta jest przeplatana pechem tak okrutnym, jak cale moje FMowe i nie tylko życie. We wspomnianym sezonie grałem moją taktyką SO YOU WANT MOAR GOALZ?! czyli ultraofensywnym 4-2-4 z zygzakiem Vamiego. W ataku zdecydowałem się jednak na zmianę ról: Duarte zagrał jako Pressing Forward, a Nahuel Garcia jako Trequartista. To unikatowe połączenie dało im razem 58 (!) bramek, a kolejne 23 dorzucil schodzący z lewej strony napastnik Celiz. Niestety, pech sprawił, ze spadliśmy w końcówce na drugie miejsce. Był to też pierwszy i ostatni taki sezon tej trójki. Celiz odszedł od razu do Palmeiras, Duarte po kolejnym - dużo słabszym sezonie - za miliony do Brighton, a N. Garcia przez parę lat próbował dobić do tego osiągnięcia, jednak nie było mu to dane i ostatecznie został sprzedany do Argentinos Juniors. 2040/41 W kolejnym sezonie bardzo zainspirowałem się filozofią przestrzeni Johana Cruyffa, opisaną w discordowym hicie, czyli "Gegenpressing i Tiki-taka - jak rodził się nowoczesny europejski futbol". W związku z tym porzuciłem swoją klasyczną metodę gry slow & low, short & narrow, którą kultywowałem od kilkunastu lat. Ustawiłem drużynę w holenderską "choinkę" i postanowiłem wprowadzić nieco barcelońskiej krwi. Był to dopiero początek moich taktycznych kombinacji, te jednak opiszę w innym miejscu. Niestety, na nowe ustawienie przeszedłem dopiero od końca lutego, a wynikło to z fatalnego początku sezonu, odpadnięcia z Copa Libertadores z Universidad Catolica, a takze z Pucharu Argentyny z Velez Sarsfield. Potrzebowałem nowego pomysłu. Próbowałem przez pewien czas stosować wariant bez napastnika oraz płaskie 4-3-3, jednak dopiero zmiana na Angry Butterfly, inspirowane Cruyffem, przyniosła pożądany efekt. Bilans w lidze od zmiany taktyki to 9-0-4, z czego wszystkie porażki to mecze wyjazdowe. Widać było wyraźną dominację u siebie i niemoc poza domem. Trzeba było to zmienić. Objawiła się też nowa gwiazda - kolejny wychowanek - Gustavo Gonzalez - jednak i on zaliczył tylko jeden wybitny sezon. Ligę zakończyliśmy na trzecim miejscu. Oprócz tego, podczas Copa America 2040 odpadliśmy (jako Argentyna) w kuriozalny sposób po karnych z Peru i straciłem tę pracę. Na szczęście upomniał się o mnie lokalny rywal - Brazylia. Od momentu objęcia drużyny po Copie, wygraliśmy wszystkie mecze, aż do Mistrzostw Świata 2042. Dało nam to oszałamiającą serię 24 zwycięstw z rzędu. Byliśmy, obok Niemców, głównym faworytem do złota. 2041/42 Postanowiłem połączyć to co najlepsze w dwóch taktykach. Instrukcje drużynowe z Angry Butterfly połączyłem z ustawieniem SO YOU WANT MOAR GOALZ?!. Co prawda na dzień dobry pokonaliśmy Defensę y Justicię 5:0 w krajowym pucharze, to dalej nie było tak różowo. W momencie, gdy przegraliśmy 0:4 (!) z Talleres de Cordoba (!), wiedziałem, że czas co nieco pozmieniać... Kombinowałem z 4-4-1-1, rotowałem z "Motylkiem" i "SYWMG", ale wciąż wyniki nie przemawiały na naszą korzyść. Co prawda doskonale rozgrywał od tyłu Kaymarlison, który stał się pupilkiem @ajerkoniak z moich relacji, jednak to nadal było za mało. Graliśmy w Copa Sudamericana i nawet pokonaliśmy faworyzowane Corinthians. W końcu ściągnęliśmy wonderkida z Flamengo - Fernandao - dzięki czemu wycofałem jednego z napastników na pozycję AM i uczyniłem go głównym kreatorem. Niestety, prześladował nas pech i zakończyliśmy rozgrywki na dalekiej piątej pozycji. Co innego reprezentacja... Tak jak pisałem, Brazylia gromiła wszystkich! Na turniej do Niemiec jechaliśmy jako główni faworyci obok gospodarzy. Ci zresztą sensacyjnie odpadli z Hiszpanią, tracąc dwa gole w doliczonym czasie gry, a następnie przegrywając w dogrywce (!). Po wyjściu z łatwej grupy trafiliśmy na Australię, a następnie na... Polskę, która wyeliminowała faworyzowaną Holandię. Nie mieli z nami szans i dostali "czwórkę". Dalej była Francja i łatwe 2:0. Półfinał graliśmy z Hiszpanią, która świeżo co pokonała we wspomnianym dramatycznym meczu Niemców. Tu również doszło do dogrywki i nawet rzutów karnych, w których okazaliśmy się lepsi. Przełamaliśmy tym samym klątwę, gdyż zawsze dotychczas odpadaliśmy z wielkich turniejów albo po serii jedenastek, albo po dogrywce. Został nam jedynie finał, w którym zmierzyliśmy się z Anglią - obrońcami tytułu. Niestety - nie daliśmy rady. Po bohaterskim pojedynku, w którym prowadziliśmy 1:0, przegraliśmy 1:3, a złote medale otrzymali podopieczni... Clarence'a Seedorfa. Nam na osłodę zostało srebro. Nie pożegnałem się z kadrą i mam zamiar z nią wygrać Copa America 2044 oraz MŚ 2046. Stać nas na to! 2042/43 Kolejny sezon i kolejne eksperymenty taktyczne. Tym razem zaczęliśmy grać trójką obrońców. Raz wystawiałem płaskie 3-4-3, a raz 3-4-1-2. Oba te ustawienia spisywały się bardzo dobrze. Doszliśmy do półfinału Copa Sudamericana, gdzie mierzyliśmy się z Nueva Chicago - drużyną z naszej ligi, która do czołówki nie należy, ale potrafi napsuć krwi. Mimo zwycięstwa w pierwszym meczu 3:1, przegraliśmy rewanż aż 1:5! Moim szczytem eksperymentów był jednak mecz z San Lorenzo, który przegraliśmy... 1:7 (!), a postanowiłem w nim wystawić... trzech prawoskrzydłowych (!). Aż sześć goli strzelił nam Nicolas Granados, którego natychmiast podkupiłem i uczyniłem zawodnikiem Boki (podobnie jak Carlosa Donadella z Velez, który zaliczył z nami mecz życia rok wcześniej). To oczywiście nie był koniec eksperymentów taktycznych. Wkrótce wróciliśmy do 3-4-1-2, pokonaliśmy wielkie River Plate, jednak nadal nie potrafiliśmy utrzymać formy. Wiosnę graliśmy już ustawieniem z trzema środkowymi obrońcami, ale boczni pomocnicy zostali wycofani na pozycje wahadłowych, zaś trójka środkowych napastników została ustawiona szerzej. Przyniosło to zmianę na plus, zwłaszcza w Copa Libertadores, gdzie pognębiliśmy dwukrotnie Palmeiras. Wciąż jednak nie mogłem znaleźć miejsca w składzie dla wszystkich swoich znakomitych zawodników i wykrzesać z nich tego, co najlepsze. Wówczas wybuchła na Discordzie słynna dyskusja o kolorach i kwadratach, gdzie sprzeczałem się z @verlee i @ladem na temat wystawiania zawodników na nieswoich pozycjach. W końcu stwierdziłem, że czemu by nie? Nie miałem genialnych bocznych obrońców, za to mógłbym wystawić na tych pozycjach moich skrzydłowych z ofensywną rolą. Tak też się stało. Jeszcze zanim jednak do tego doszło, zmieniłem po raz kolejny ustawienie. Tym razem na 4-2-3-1 z pięcioma środkowymi pomocnikami (MC MC AMC AMC AMC) i ofensywnymi bocznymi obrońcami - wciąż bez Donadella i Garcii na tych rolach. Dzięki temu na wiosnę przegraliśmy tylko jeden mecz - z Velez - i to dlatego, że spróbowałem dwóch skrajnych AMC zagrać na pozycjach AML i AMR - właśnie po to, by zmieścić moich dwóch genialnych skrzydłowych. Sezon skończyliśmy na drugim miejscu, siedem punktów za River. Był to znaczący progres. 2043/44 Sezon, który zaczęliśmy od wspomnianej zmiany i wystawianiu Donadella i Garcii po bokach obrony. Ostra kampania w Copa Libertadores trwała aż do półfinału, gdzie mierzyliśmy się z obrońcami tytułu - Flamengo. Mimo remisu na wyjeździe, przegraliśmy jednak u siebie 0:1, a w finale Brazylijczyków pokonało - a jakże - River Plate. Dominacja tej drużyny przeniosła się z kraju także na kontynent. Wciąż szukałem idealnej roli dla mojego napastnika i starałem się wzmocnić skład. Przez cały sezon konsekwentnie stawiałem na 4-2-3-1, jednak w odmienionej wersji graliśmy jeszcze szerzej, jeszcze szybciej, bardziej bezpośrednio i pressingiem na całym polu gry, za to wąsko w obronie. Było więc to połączenie ofensywnych bocznych obrońców, mobilnych pomocników, zabójczego ofensywnego kwartetu oraz "cruyffistycznej" filozofii przestrzeni. Jedyne, co mam za złe sobie, to że chciałem w pierwszych meczach po przerwie zimowej jeszcze bardziej uofensywnić grę moich DR i DL, zmieniając im rolę. Niestety, przez to straciliśmy ośmiopunktową przewagę nad River i znaleźliśmy się na drugim miejscu. To było żółte światło ostrzegawcze. Powróciłem do tego, co przynosiło sukcesy i... w końcu się udało. Po 14 latach nieprzerwanej dominacji River, BOCA JUNIORS została mistrzem Argentyny! Kibice ze stadionu imienia Juana Romana Riquelme (tak, tak! nowa "Bombonera" dostała jego patronat!) czekali na ten tryumf dziewiętnaście lat! Całe pokolenie żyło w cieniu wielkiego rywala zza miedzy. Dzięki mnie mogą znów świętować! W Copa Libertadores póki co wyszliśmy z grupy i zobaczymy co jesień przyniesie. Podobnie jeśli chodzi o Copa America, które rozegramy po zakończeniu rozgrywek ligowych. Donadell i Garcia - nominalni skrzydłowi - przez ten rok wytrenowali sobie pozycję "D" i zaliczyli najlepszy sezon w karierze! Juan Garcia to zresztą największa legenda tego klubu. W tym sezonie pobił on rekord liczby meczów dla Boca Juniors. Oto i jego kariera: A, nota bene wygraliśmy też Puchar Argentyny
  11. Końcowy Espanyol polegał natomiast na "niesymetrycznej symetrii", czyli zygzaku Vamiego z lewej strony i klasycznym ataku oskrzydlającym z prawej: Bramkarz-libero i rozgrywający obrońcy wyprowadzający piłkę od tyłu i teraz dwie opcje: z lewej: zygzak - bardziej ambitnie, a do tego fałszywy napastnik z prawej: obiegający ofensywny obrońca i klasyczny skrzydłowy plus wysunięty snajper Klasyczna "ósemka" biegała od pola do pola karnego.
  12. Super post Ad zielonum, to przekonaliście mnie z @ladem, że warto czasem grać out of position, dzięki czemu z moich dwóch skrzydłowych zrobiłem bocznych obrońców, ustawiłem im pressing pod bramką rywala i dzięki temu mogłem przejść na ustawienie z pięcioma środkowymi pomocnikami, co w ataku skutkuje w takiej formacji: Dzięki temu przełamałem impas w Boca Juniors i prowadzę z ośmiopunktową przewagą nad River, które zanotowało 14 mistrzostw z rzędu. Natomiast krótka errata na temat zygzaka Vamiego: Polega on na ustawieniu IWB (a nie WB), MEZ i IF, dzięki czemu mamy typowy Cruyffizm z Barcelony, gdy Sergi Barjuan schodził z DL na MC (IWB), a dalej MEZ wchodzący z pozycji MC na AML, a IF z AML na FLC. Zygzak wygląda więc tak: Grałem tak m.in. w późnym Espanyolu, choć jeszcze w późniejszym wyrzuciłem DLP i wstawiłem go na SC, grając de facto 4-2-4 z zygzakiem Vamiego. Takim ustawieniem wygrałem Ligę Mistrzów.
  13. No i co z tym zlotem? Robimy czy odwołujemy przez koronkę?
  14. Boca Juniors przed objęciem tego klubu przeze mnie zajęło haniebne piętnaste miejsce, a ostatni tytuł - jak pisałem - wygrali kilkanaście lat wcześniej. River od dekady natomiast jest w lidze nie do wygryzienia z pozycji mistrza. Jak się okazało, póki co to jednak nie "milionerzy", ale Independiente sprawia mi najwięcej kłopotu. Mają niebywałą skuteczność strzelecką i pokonali nas aż 6:2! Grają płaskim 4-3-3, którym świetnie radziła sobie w Hiszpanii m.in. Malaga. Sam tym ustawieniem grałem przez rok w Espanyolu i reprezentacji Argentyny. Od mniej więcej 1,5 roku gram 4-2-4, jednak w Boca troszkę uelastyczniłem role moich graczy, gdyż nie mam tu za dużo ekspertów na pozycję kompletnego napastnika czy odwróconych bocznych obrońców. Pierwszą połowę sezonu udało się zakończyć na sensacyjnej pozycji lidera i wygrać wielkie derby z River 3:2 W wielu meczach były to zwycięstwa szczęśliwe, a obrona i bramkarz pozostawiają wiele do życzenia. Wciąż myślę nad pomysłem na ten zespół i naturalnym wydaje się oparcie na wychowankach. Dlatego też przez większość sezonu bronił mój osiemnastoletni junior. Także narybek przyszedł w tym sezonie naprawdę solidny, w przeciwieństwie do tego, co widywałem w Espanyolu. Najlepszym strzelcem póki co jest dziewiętnastoletni wychowanek - skrzydłowy. Inny junior zaś w 10 meczach zdobył 8 bramek, mimo bycia kompletnym drewnem. Jednak w tej lidze szybkość to podstawa. Najlepszy strzelec: Szybkie drewno:
  15. Cóż, walić Superpuchar Europy. 2.07.2039 zostałem nowym trenerem Boca Juniors. Boca od 14 lat nie wygrała tytułu, a ostatni sezon zakończyli na piętnastym miejscu (!). Będę zarabiał zaledwie 400 tys. euro rocznie (w porównaniu do 7,5 mln w Espanyolu), co i tak czyni mnie najlepiej opłacanym trenerem w Argentynie. Co ciekawe - mój DoF - Nicolas Burdisso - zarabia 1,1 mln i mam zapisane w kontrakcie, że nie mogę go zwolnić. Dziesięć razy z rzędu River zdobyło mistrzostwo. Czas to skończyć.
  16. Espanyol pod moim dowództwem wygrywa w dramatycznych okolicznościach Ligę Mistrzów 2038/39! Zostaje tylko w sierpniu wygrać Superpuchar Europy i uciekam za ocean! Kierunek: Meksyk, Brazylia albo Argentyna.
  17. https://www.football-italia.net/152015/zemans-bohemian-rhapsody Polecam. Filozofia Zemana i jej szczyt, czyli 2:8 z Milanem mimo prowadzenia 2:1. Zdenek to jest 100% ja w podejściu do życia.
  18. Rodzynki hetmańskie - Geometry Figi - 4411 Attacking Gegenpress Mazurek kajmakowy i moje dwie taktyki z FM 20
  19. Vami

    Kącik kulinarny

    Wielki Piątek, więc oczywiście bez mięsa Placuszki szpinakowe z masłem limonkowym Tak jak poprzednio - za Ottolenghim, z autorskimi modyfikacjami Na 7 placuszków (2 żarłoki albo 3 niejadki): ? 250 g listków szpinaku ? 110 g mąki pszennej ? 1 łyżka proszku do pieczenia ? 1 jajko całe + 1 żółtko z jajka poniżej ? 1 ubite na pianę białko jajka ? łyżeczka kminku ? 1/2 łyżeczki soli ? 50 g roztopionego masła ?150 ml mleka ? 6 dymek pokrojonych w cienkie plastry lub drobną kostkę (bez szczypiorku) ? łyżka pasty chili ? olej do smażenia Na masełko limonkowe: ? 100 g masła ? skórka z 1 limonki ? sok z 1 limonki ? szczypta soli ? większa szczypta pieprzu ? łyżka rozmarynu ? ząbek czosnku ? 1/2 łyżeczki chili w proszku ? Masło limonkowe (najpierw): Pognieć lub utrzyj masło w misce. Dorzuć pozostałe składniki. Dobrze wymieszaj masę. Zawiń w folię spożywczą i ukształtuj "kiełbaskę" z masła. Odłóż do lodówki aż stwardnieje. ? Placuszki: Na patelni zblanszuj szpinak z odrobiną wody, aż się cały skurczy. Odsącz, odciśnij jak najwięcej wody, poszatkuj i odłóż na bok. W misce zmieszaj mąkę, proszek do pieczenia, roztopione masło, mleko, całe jajko i kminek na gładkie ciasto a'la naleśnikowe. Dodaj dymki, pastę chili i szpinak i dobrze wymieszaj. Dorzuć ubitą pianę z białka i delikatnie wymieszaj. ? Smażenie: Rozgrzej olej na patelni z grubym dnem na średniej mocy. Kładź dwie łyżki stołowe ciasta na jeden placek, a następnie go delikatnie spłaszcz. Smaż mniej więcej 2,5 minuty z każdej strony, aż będzie rumiany. Nie spal, ale też nie jedz surowej mąki. Zdejmij placki z patelni, połóż na ręcznik papierowy i delikatnie osusz. Włóż kolejną porcję Na placki połóż po plastrze masła limonkowego, które się niedługo roztopi Smacznego
  20. Nie wiem. Natomiast wiem, że nikt by nie mówił ci, jak żyć, a to już wartość wyższa niż to, że mogłoby umrzeć trochę więcej osób. Tu chodzi o fundamenty - czy ważne jest samo przeżycie (wegetacja), czy jednak jakość życia (a więc jakieś wartości takie jak wolność, prawo do prywatności, itd.). Jeśli to pierwsze - to znaczy, że wszystko to, co osiągnęliśmy po II WŚ było psu na budę i równie dobrze można się zabić, bo w świecie totalitarnym nie ma sensu życie. Dla mnie życie nie jest wartością samą w sobie - jakość życia nią jest. I tak - wiem - "nie masz dzieci bla bla bla". No nie mam i się cieszę i taki mam pogląd.
  21. 1. Taxation is theft. 2. It's just a plant. 3. Don't talk to cops. 4. Invest in crypto.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...