Tu muszę potwierdzić, przy twojej recenzji pierwszej części specjalnie się nie odzywałem, bo również uwielbiam, ale też zdaję sobie sprawę, że jesteśmy nieco uprzedzeni z powodu nostalgii
Natomiast i historia, i kreska była mocno nierówna, w szczególności w twarzach: dalszego planu, ale też chyba Rosiński nie bardzo miał pomysł na delikatne twarze kobiece, przez co i Aariccia, i Slive często na kartkach wydawały się płaskie, jak nienarysowane przez niego (męskie mocno kreskował, przez co Thorgal, wikingowie, bandyci czy Gandalf są zazwyczaj przestrzenni i wyraziści). No i w tej części widać też, że - nie wiem czy z pośpiechu, czy to była słaba strona jego wtedy - nie wychodziły mu twarze z profilu:
np ten kadr zawsze rzucał mi się w oczy, szczególnie że ja nie czytałem Zdradzonej czarodziejki jako pierwszego albumu (najpierw chyba Gwiezdne Dziecko i później wstecz), a to tylko jeden z wielu przykładów.
W Wyspie Lodowych Mórz w analogicznych sytuacjach wychodziło to już o niebo lepiej:
Aż ciężko uwierzyć, że te dwa kadry narysowała ta sama osoba w przeciągu właściwie roku. Choć prawdopodobnie wiele rzeczy miało na to wpływ, choćby to, że po sukcesie pierwszej części dostali wiatru w żagle, doszło więcej staranności, czasu, rysunek na większym formacie itp