Skocz do zawartości

Śląsk Wrocław


Rekomendowane odpowiedzi

Wyleczył. Nie przepracował ponoć całego okresu przygotowawczego jednak, Mówi się też, że troszkę nabrał masy tłuszczowej i musi się pozbyć zbędnego balastu, by zacząć grać regularnie i w większym wymiarze czasowym.

 

Powiem więcej (byłem na meczu MŁodej Ekstraklasy, oraz na kilku wewnętrznych gierkach) - Cristian się po prostu spasł ;).

Odnośnik do komentarza

12 spotkań bez porażki w Ekstraklasie, serio trwaj! :D Poza ostatnimi minutami mądra gra (wyeliminowanie wszystkich atutów Lechii), konsekwencja do bólu i dwie bramki dające kolejny komplet punktów i kontakt z czołówką. No i ten Ćwielong jak nie on! Facet po przerwie zimowej gra niewiarygodnie - biega, strzela, asystuje.

Odnośnik do komentarza

12 spotkań bez porażki w Ekstraklasie, serio trwaj! :D

ZTCP to wyrównali rekord z czasów Szukiełowicza. Oby w Poznaniu go wyśrubowac.

A jak tak patrzec na terminarz Slaska, to wyglada on wielce interesujaco. Po Lechu w sumie jest on mega korzystny dla wrocławian. (Puchary? :wub:)

Odnośnik do komentarza

12 spotkań bez porażki w Ekstraklasie, serio trwaj! :D

ZTCP to wyrównali rekord z czasów Szukiełowicza. Oby w Poznaniu go wyśrubowac.

Rekord pochodzi z czasów wcześniejszych - początek lat 80. i drużyna prowadzona przez Jana Calińskiego. Caliński (wówczas 32-latek) zastąpił na stanowisku I trenera... Oresta Lenczyka i nie przegrał najpierw 17 kolejnych ligowych potyczek (od marca do sierpnia 1981 r.), a następnie jego drużyna (m.in. z młodymi Królem, Tarasiewiczem, Prusikiem w składzie) nie przegrała kolejnych 15 meczów (październik 1981 r. - kwiecień 1982 r.). Śląsk sezon 81/82 zakończył jako wicemistrz po znanej powszechnie historii z karnym w potyczce z krakowską Wisłą. Z Tadeuszem Pawłowskim w roli głównej to historia.

Odnośnik do komentarza
  • 2 tygodnie później...

Passa trwa! Kontakt z czołówką zachowany, a przed Śląskiem trzy kolejne mecze na własnym boisku - najpierw Widzew, potem Korona, a na koniec (w Wielki Czwartek) Wisła. Jeśli do "koszyczka" Śląska po tych trzech spotkaniach wpadnie powiedzmy 7 punktów, szanse na udział w pucharach wzrosną niebywale. A tego po katastrofalnym początku sezonu pod wodzą Tarasiewicza nikt się nie spodziewał...

Odnośnik do komentarza
Po 94 minutach Śląsk przegrywał z Widzewem Łódź 1:2, a czas, który arbiter doliczył właściwie już się skończył. Wtedy w akcie desperacji na akcję rozpaczy zdecydował się Łukasz Madej, który wpadł w pole karne i został sfaulowany tuż przed bramką rywala. Sędzia bez wahania wskazał na jedenasty metr, a Sebastian Mila wykorzystał rzut karny doprowadzając stadion przy ulicy Oporowskiej do euforii. Śląsk uratował punkt, choć przez całe spotkanie zawodził.

 

- Zagraliśmy źle – mówił po meczu Orest Lenczyk. Uratowała nas dobra postawa Madeja, ale nie piszcie, że to nos trenera. To błąd trenera, że Madej nie grał od początku spotkania – dodał krytycznie szkoleniowiec Śląska, który śrubuje swój imponujący rekord. Mecz z Widzewem był już czternastym z rzędu bez porażki.

 

Wrocławianie rzeczywiście zaprezentowali się słabo. Brakowało szybkości i pomysłu. Rywale przyjechali z prostym zamiarem – nie przegrać. I ten cel konsekwentnie realizowali prostymi środkami. W pierwszej połowie łodzianie nie oddali celnego strzału, ale Śląsk także nie nawet bliski strzelenia gola.

 

Od początku drugich 45 minut Widzew nieoczekiwanie przycisnął. Gospodarze mieli ogromne problemy z wydostaniem się spod własnej bramki. Pomiędzy 53. i 55. minutą przyjezdni aż trzykrotnie wykonywali rzuty wolne z okolic 20. metra, bo Śląsk co chwilę faulował po stracie piłki. Po trzecim stałym fragmencie Widzew wywalczył rzut rożny. Krótkie podanie, dośrodkowanie w pole karne, a tam najwyżej do piłki wyskoczył Sebastian Madera, który uciszył wrocławską publiczność. W polu karnym zaspali Jarosław Fojut do spółki z Przemysławem Kaźmierczakiem.

 

Śląsk zapewne chciał szybko doprowadzić do remisu, ale na chęciach się skończyło, bo mądrze broniący się rywale nie pozwolili gospodarzom przeprowadzić żadnej groźnej akcji. A sami nastawili się na grę z kontry. Nie było to trudne, bo Śląsk tracił piłki w głupi sposób. W 60. minucie Mariana Kelemena uratowała poprzeczka, bo na potężny strzał Darvydasa Sernasa nawet nie zareagował. W 73. minucie było już 2:0. Przebojowy Nika Dżalamidze minął w polu karnym dwóch obrońców i trafił do siatki.

 

Bezradność Śląska aż biła po oczach. W 84. minucie Pawelec chciał wrzucić piłkę z autu 25 metrów od bramki Widzewa, ale żaden z graczy nawet nie raczył się wyjść na czystą pozycję. W akcie desperacji obrońca Śląska zagrał do dobrze pilnowanego Kaźmierczaka, któremu udało się zgrać piłkę do Madeja. Ten przebojem wdarł się w pole karne i z ostrego konta pokonał Macieja Mielcarza.

 

Rezerwowy pomocnik Śląska został bohaterem w doliczonym czasie gry, bo to on wywalczył rzut karny, po którym padła wyrównująca bramka. Śląsk wywalczył punkt, na który pewnie nie do końca zasłużył. Co ciekawe przed spotkaniem remisu nie chciał pewnie nikt. A tak po meczu zapanowała euforia.

 

Śląsk Wrocław - Widzew Łódź 2:2 (0:0)

Madej 84, Mila 90+7-k. - Madera 55, Dżalamidze 73

 

Śląsk Wrocław: Marian Kelemen - Marek Gancarczyk, Piotr Celeban, Jarosław Fojut, Mariusz Pawelec - Waldemar Sobota (56. Łukasz Madej), Dariusz Sztylka, Przemysław Kaźmierczak, Sebastian Mila, Piotr Ćwielong (71. Tomasz Szewczuk) - Remigiusz Jezierski (46. Łukasz Gikiewicz).

 

Widzew Łódź: Maciej Mielcarz - Bruno Pinheiro (88. Jarosław Bieniuk), Łukasz Broź, Dudu, Wojciech Szymanek - Sebastian Madera, Adrian Budka, Jurijs Zigajevs (62. Przemysław Oziębała), Mindaugas Panka - Velibor Duric (46. Nika Dżalamidze), Darvydas Sernas.

 

 

Co za mecz :o Śląsk nie zasłużył chyba choćby na punkt, ale pokazał, co to znaczy gra do ostatniego gwizdka i dzięki temu passa nieprzerwanych meczów osiągnęła rozmiar czternastu spotkań :o

A Madej tym meczem to może sobie nawet zasłużył na przedłużenie pobytu we Wrocławiu o kolejny rok :-k

Odnośnik do komentarza

Śląsk doprowadził do remisu głównie dzięki głupocie Michniewicza. Kolejny raz podczas meczu wylazł poza swój rewir i sędzia go wyrzucił za płot. Na konferencji pieprzył głupoty, że sędzia bezpodstawnie przedłużył doliczony czas. Te kilkadziesiąt doliczonych z tego powodu sekund pozwoliło na przeprowadzenie akcji, w której Szymanek prawie wskoczył Madejowi na plecy i wywalczył dla nas karnego. Mogą sobie z Czesiem ręce podać.

 

Wielką sztuką jest uratować wynik po beznadziejnej grze przez prawie cały mecz, zwłaszcza gdy kilka minut przed końcem przegrywa się 0-2.

Odnośnik do komentarza

Ostatni raz taką końcówką Śląsk popisał się bodaj przed 10 laty w spotkaniu z KSZO. Do 89 minuty przegrywał 0:2, by mecz zakończyć remisem po 2 (gole Jezierskiego i Jawnego).

 

Sobotni mecz z Widzewem był... dziwny(?). Pierwsza połowa w wykonaniu obu zespołów mocno przeciętna, druga rozpoczęta przez Śląsk w katastrofalnym stylu, przy którym przeciętność Widzewa była super grą. Błędy w kryciu, katastrofa w środku pola (Sztylka z Kaźmierczakiem przespacerowali mecz, a brak reakcji obu na akcję Dudu przy bramce #2 dla gości to już w ogóle dramat), brak pomysłu z przodu. Zawiedli niemal wszyscy, a tylko ogrom szczęścia sprawił, że mecz zakończył się remisem. Owszem, plus dla graczy Lenczyka, że do końca starali się walczyć. Plus dla Madeja, że kiedy w końcu zaczął dostawać piłki, to wynikało z tego sporo dobrego - gol i wywalczona "jedenastka". Plus dla Mili, że wytrzymał psychicznie (ja, wzorem Lenczyka, wolałem na to nie patrzeć i chyba jako jedyny osobnik na trybunie byłem odwrócony tyłem do murawy). I wreszcie plus jest taki, że passa z nieprzegranymi spotkaniami trwa, a żaden z graczy nie nabawił się urazu. Teraz Korona i Wisła - jeśli Śląsk chce włączyć się do gry o puchary, musi pokusić się w tych dwóch meczach o co najmniej 4 punkty. Będzie bardzo trudno, ale nie ma rzeczy niemożliwych.

Odnośnik do komentarza

Uwaga spamuję.

 

Mamy zaszczyt zaprezentować Wam drugi numer przygotowanego przez redakcję ŚLĄSKnet.com Miesięcznika. Po premierze w marcu dostaliśmy od Was wiele ciekawych opinii, propozycji oraz krytycznych uwag – wszystkie wzięliśmy sobie do serca, a także skorzystaliśmy z własnych przemyśleń. Liczymy, że nie będziecie zawiedzeni efektami naszej pracy. Można go pobrać (16 Mb po prawej stronie obok newsów) www.slasknet.com

 

Jak komuś się nudzi zapraszam do poczytania :)

Odnośnik do komentarza

Niestety Śląsk udanie na razie oddala się od Pucharów..

 

Zniżkę formy było już widać z meczu z Widzewem- słaba gra stała się faktem z Koroną- efekt 1 pkt zamiast 6 w dwóch spotkaniach u siebie z drużynami które są za WKS w tabeli..:(

Mecz pokazał jak dużo zależy od linii pomocy w Śląsku- praktycznie każdy słabszy dzień Mili- Kaza- i skrzydeł kończy się tym ze gramy na 0 tzn aby nie przegrać - Diaz dostał szanse od Oresta jednak w większości przegrywał pojedynki z Hernanim bądź Stano- obawiam sie ze więcej szans nie dostanie..WKS musi sie przebudzić bo tak oddawać punkty u siebie to aż szkoda normalnie..

Odnośnik do komentarza

WKS zagrał wczoraj do bólu konsekwentnie. Nie było w tym wielkiego polotu, chwilami zęby mogły boleć od patrzenia na wybijanie piłki na oślep, ale okazało się, że przeszkadzanie Wiśle to doskonała metoda. Zwłaszcza Wiśle, która grała bez napastnika. Do tego z wyłączonym niemal zupełnie z gry Meliksonem. To był chyba wczoraj największy sukces Śląska i Lenczyka.

 

Bardzo solidnie zagrała defensywa Śląska (pojedyncze błędy można byłoby policzyć na palcach), nie mylił się niemal w ogóle Kelemen (raz może zbyt blisko piąstkował piłkę i Fojut musiał go asekurować na linii bramkowej, ale za to przy strzale Jirsaka pokazał wielką klasę). Gikiewicz pokazał natomiast, jak powalczyć z Chavezem i Jaliensem. Twardo, nieustępliwie, na granicy faulu. Szkoda, że meczu nie dokończył i zapewne do końca sezonu nie zobaczymy go już na boisku.

 

Przez kilkadziesiąt godzin Śląsk posiedzi sobie na trzecim miejscu w tabeli. Przyjemnie jest na to patrzeć, zwłaszcza mając ciągle przed oczami sytuację sprzed lat raptem kilku - biedy, braku perspektyw i trzecioligowego kopania się po czołach.

Odnośnik do komentarza

Ja to wszystko rozumiem, Guli. Dawno wyleczyłem się z pięknych porażek - mogą się kopać po czołach, byleby zdobywali 3 punkty :) Co nie zmienia faktu, że chwilami ciężko było spoglądać na sposób pozbywania się piłki przez Śląsk po 5-6 sekundach jej posiadania.

 

A tak cieszył się po meczu trener Orest Lenczyk -> http://ekstraklasa.tv/ekstraklasa/10,91668,9485806,Niesamowita_radosc_trenera_Oresta_Lenczyka.html :D

Odnośnik do komentarza

pragnę zauważyć, że niemniej punktów na wiosnę zdobyły Wisła i Lech (a mają jeszcze mecz w tej kolejce), ponadto jeszcze kilka innych klubów może po zakończeniu kolejki wyprzedzić Śląsk w tabeli wiosennej

wniosek: Śląsk wcale nie jest tak oszołamiający :>

Odnośnik do komentarza

Nikt w tej lidze nie jest, tak samo jak nie napisałem że gra Śląska jakoś mnie oszałamia, czy też że Lech albo Wisła na puchary nie zasługuje. Po prostu podoba mi się fakt że Śląsk dosyć regularnie punktuje i poza wpadką z Koroną, raczej nie zawodzi.

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

Ładowanie
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...