Skocz do zawartości

Los Leones


Marlen

Rekomendowane odpowiedzi

Bromon, Buzkaful - Dzięki panowie, to bardzo motywuję :)

ajerkoniak - Dzięki. Nie spodziewałem się takiej postawy, przed sezonem podjąłem deklarację, że chcemy awansować do Ligi Mistrzów, ale nie sądziłem, że możemy zdobyć przy tym mistrzostwo. Jeśli dobrze pamiętam w Twojej "Baskonii" ostatecznie nie zdobyliście mistrzostwa?

------------------------------------------------------------------

Każdy najbliższy mecz będzie miał dla nas olbrzymie znaczenie. Do zakończenia sezonu zostało zaledwie pięć kolejek, a losy mistrzostwa Hiszpanii są tylko i wyłącznie w naszych rękach. Pierwszą przeszkodą w drodze po złote medale jest Deportivo La Coruna. Los Blanquiazules są już pewni utrzymania i ostatnie mecze sezonu będą grali o przysłowiową pietruszkę.


Nowa formacja, nowe zadania, lecz jeden niezmieniony cel - zwycięstwo. Bez przesadnej skromności mogę powiedzieć, że nasza gra wyglądała obiecująco. Na pierwszą bramką w tym spotkaniu musieliśmy czekać do 21. minuty. Właśnie wtedy strzał życia oddał Benat, który z ponad trzydziestu metrów atomowym uderzeniem omal nie urwał poprzeczki! Nie da się ukryć, że spotkanie układało się dla nas bardzo dobrze. Nasi rywale byli bezproduktywni, a zarazem bezradni, co pokazują statystyki. Deportivo w pierwszej odsłonie meczu nie oddało żadnego strzału na naszą bramkę! To dobitnie pokazało jak wielka przepaść dzieliła oba kluby. Po zmianie stron obraz gry nie zmienił się. Nadal wściekle atakowaliśmy, lecz brak zimnej krwi u moich zawodników spowodowało, że nie mogliśmy pokusić się o zdobycie większej ilości bramek. Goście swój pierwszy strzał w meczu oddali tuż w końcówce spotkania. Na nasze szczęście bezrobotny jak dotąd Iraizoz skutecznie zainterweniował i kolejne trzy punkty trafiły na nasze konto. Fenomenalna gra i ogromna przewaga dała nam zwycięstwo, które jednak powinno być zdecydowanie wyższe.


Liga BBVA [34/38]

15.04.2012 - San Mames

[1] Athletic Bilbao 1:0 Deportivo La Coruna [14] (1:0)

21' - Benat 1:0


Widownia - 39495

MoM - Benat [8.0]


Notes:

Na plus: Niebywała przewaga w każdym elemencie gry.

Na minus: Skuteczność. To spotkanie powinno było zakończyć się już po pierwszej połowie.

Odnośnik do komentarza
ajerkoniak - Byłem częstym gościem "Baskonii". W dość oryginalny sposób opisywałeś mecze, aczkolwiek bardzo przyjemnie się to czytało :)

----------------------------------------------------------------------------

Nie każda drużyna występująca w Lidze Europejskiej traktuje te rozgrywki poważnie. Na nasze nieszczęście nasz półfinałowy rywal Tottenham Londyn jak dotąd z dużym spokojem awansował do kolejnych rund. Na własnym stadionie byliśmy niepokonani, ale zdawałem sobie sprawę z tego, że każda seria kiedyś musi się skończyć. Zwycięstwo w Lidze Europejskiej mogło być wisienką na torcie w tym sezonie, ale żeby dostać się do finału najpierw trzeba pokonać Londyńskie Koguty, a tu sprawa może się skomplikować.


Najbardziej w ekipie gości obawiałem się Garetha Bale'a. Walijczyk jest największą gwiazdą swojego zespołu i często swoją postawą decyduję o losach meczu. Nasza nieszczelna obrona musiała bardzo uważać na skrzydłowego Tottenhamu. W 12. minucie padła pierwsza bramka w tym spotkania. Monotonna i ospała akcja gości przyniosła im pożądany efekt. Trzeba szczerze przyznać, że pomógł im w tym Gorka Iraizoz, który źle obliczył tor lotu piłki i minął się z nią. We właściwym miejscu znalazł się Emmanuel Adebayor i strzałem do pustej bramki wyprowadził swój zespół na prowadzenie. Stracona bramka miała być zimnem prysznicem dla moich podopiecznych i tak rzeczywiście było. Goście głęboko się cofnęli, a my mogliśmy spokojnie konstruować swoje akcje. Obrona rywali długo była dla nas barierą nie do przejścia. Przełamaliśmy ją dopiero w 44. minucie, kiedy to Oscar De Marcos sprytnym strzałem tuż zza pola karnego umieścił piłkę w siatce. Drugą połowę zaczęliśmy bardzo dobrze. Znów przewaga była po naszej stronie i wkrótce udało nam się to udokumentować. W 66. minucie swoją szansę wykorzystał Ander Herrera. Nasz rozgrywający stanął oko w oko z Llorisem i strzałem tuż przy lewym słupku wprawił w ekstazę kibiców zgromadzonych na San Mames. Trzeci cios udało nam się zadać już kilka minut później. Tym razem Ander Iturraspe ośmieszył dwóch obrońców na skrzydle i fantastycznym dośrodkowaniem obsłużył Toquero, któremu pozostawało jedynie dołożyć nogę. Na taki obrót spraw nie mogli pozwolić goście. W 79. minucie swoją szybkość wykorzystał Aaron Lennon, który ograł młodziutkiego Roya i strzałem z ostrego kąta zdobył bramkę kontaktową. Na wyrównanie nie starczyło już czasu i po pierwszym meczu jesteśmy nieco bliżsi finału.


Liga Europejska - Półfinał, Pierwszy mecz [1/2]

15.04.2012 - San Mames

Athletic Bilbao 3:2 Tottenham Londyn (1:1)

12' - E. Adebayor 0:1

44' - O. De Marcos 1:1

66' - A. Herrera 2:1

71' - G. Toquero 3:1

79' - A. Lennon 3:2


Widownia - 40000

MoM - O. De Marcos [8.2]


Notes:

Na plus: Kolektywna i mądra gra.

Na minus: Kompletnie zagubiony Iker Muniain. Jak widać stawka meczu musiała go przerosnąć.

Odnośnik do komentarza

Oryginalny mówisz ;) ?

Obecnie znowu grywam Baskami. W trzecim sezonie o dziwo sięgnąłem po LM, minimalnie ogrywając Real i zajmując 5 miejsce w lidze, więc fart i awans do LM :D Puchar i mistrzostwo udało się zgarnąć dopiero w czwartym sezonie, ale o tyle miło, że jednocześnie :)

 

Nie wiem czy nie ryzykujesz nie odpuszczając LE, skoro mistrzostwo jest możliwe...

Odnośnik do komentarza
ajerkoniak - Hmm. Specyficzny, a zarazem ciekawy. Postaramy się poprawić Twoje osiągnięcia, choć w następnym sezonie będzie pewnie jeszcze ciężej. Poniższy mecz potwierdził Twoje obawy, faktycznie może się to na nas okrutnie zemścić.

-----------------------------------------------------------

Bez wątpienia największa rewelacją tego sezonu jest ekipa Granady, która na kilka kolejek przed końcem zajmuję czwarte miejsce. Nasz bilans z tą drużyną jest bardzo mizerny. Jak dotychczas rozegraliśmy trzy mecze, w których dwa razy udało nam się zremisować i raz przegrać. Pałałem rządzą srogiego rewanżu, zwłaszcza że to właśnie Granada wyeliminowała nas z Pucharu Hiszpanii.


Gospodarze tego spotkania od pierwszych minut udowodnili, że wysoka pozycja w lidze nie jest przypadkowa. Intensywny pressing połączony ze szczelną defensywą sprawiały nam wiele kłopotów. Nasza gra nie wyglądała zbyt dobrze, co natychmiast została wykorzystane przez naszych rywali. W 11. minucie meczu piłkę do siatki wpakował Youssef El Arabi, który po przebiegnięciu kilkudziesięciu metrów fantastycznym strzałem w okienko bramki Iraizoza wprowadził w zachwyt miejscową publiczność. Co prawda potem na chwilę udało nam się zdominować rywala, ale to w żaden sposób nie przełożyło się na wynik. Na przerwę schodziliśmy ze spuszczonymi głowami, ale z nadzieją, że tego spotkania wcale nie musimy przegrać. Choć w szatni moi podopieczni wydawali się być zmotywowani i zdeterminowani to na boisku zupełnie nie było tego widać. W naszej grze panował chaos i niedokładność, a na domiar złego groźnej kontuzji nabawił się Carlos Gurpegi i nasze szanse na odniesienie sukcesy w tym spotkaniu znacznie zmalały. W ostatnim kwadransie zdecydowałem się postawić wszystko na jedną kartę, ale nawet to nie pomogło nam w zdobyciu wyrównującej bramki. Granada świetnie nas kontrowała i gdyby nie fenomenalna postawa naszego golkipera to spotkanie mogłoby się zakończyć wyższym zwycięstwem rywali. Po żenującej grze zostajemy boleśnie skarceni, a nasze przewaga nad drugą Barceloną stopniała do dwóch punktów.


Liga BBVA [35/38]

22.04.2012 - Nuevo Los Carmenes

[4] Granada 1:0 Athletic Bilbao [1] (1:0)

11' - Y. El Arabi 1:0


Widownia - 23000

MoM - G. Iraizoz [8.1]


Notes:

Na plus: Jedyny plus należy się naszemu bramkarzowi.

Na minus: Zawiódł cały zespół. Dno i wodorosty. Taka postawa może sprawić, że marzenia o zdobyciu mistrzostwa włożymy między bajki.

Odnośnik do komentarza
Na rewanżowe starcie z Tottenhamem jechaliśmy pełni obaw. Po ligowym występie z Granadą, bałem się, że mecz z "Kogutami" może okazać się kompromitacją. Morale w zespole strasznie zmalały, ale musieliśmy zacisnąć zęby i podjąć walkę z faworyzowanym przeciwnikiem.


W mecz weszliśmy dość dobrze, przejmując kontrolę nad środkową strefą boiska i kilkukrotnie stwarzając zagrożenie pod bramką Llorisa. Jednak wszystkie nasze strzały mijały bramkę, albo padały łupem świetnie dysponowanego bramkarza gospodarzy. Wszystko zmieniło się w 37. minucie meczu, kiedy to Benat popisał się fantastycznym zagraniem z piętki do Llorente, a ten w sytuacji sam na sam posłał piłkę do siatki. Niestety, z prowadzenia nie cieszyliśmy się zbyt długo. Już cztery minuty później jedna z nielicznych akcji Tottenhamu zakończyła się bramką. Gareth Bale posłał prostopadłą piłkę w kierunku Tiote, a ten atomowym strzałem pod poprzeczkę wyrównał stan rywalizacji. Po zmianie stron zarysowała się lekka przewaga gospodarzy, którzy zdawali sobie sprawę, że od awansu do finału dzieli ich tylko jedna bramka. Bardzo dobrze spisywała się druga linia rywali, która pomagała obrońcom w zadaniach defensywnych, a także świetnie pracowała w ofensywie. Stadionowy zegar odliczał czas do zakończenia spotkania, a Tottenham cały czas wściekle atakował. Ostatnie minuty były dla nas istną "Obroną Częstochowy". Choć to nasi rywale w drugiej połowie byli drużyną lepszą, to nie udało im się zdobyć decydującej bramki i na White Hart Lane padł remis, który sprawił, że w wielkim finale zagra nasz zespół.


Liga Europejska - Półfinał, Rewanż [2/2]

26.04.2012 - White Hart Lane

Tottenham Londyn 1:1 Athletic Bilbao (1:1)

37' - F. Llorente 0:1

41' - C. Tiote 1:1


Widownia - 36310

MoM - C. Tiote [7.5]


Notes:

Na plus: Gdyby nie głupio stracona bramka, pierwsza połowa byłaby bardzo dobra.

Na minus: Paraliż w drugiej odsłonie meczu. Były momenty gdzie broniliśmy się całym zespołem, a mimo to Tottenham stwarzał sobie groźne sytuację. Musimy nad tym popracować.


W wielkim finale zmierzymy się z Bayerem Leverkusen. "Aptekarze" w półfinale dość gładko poradzili sobie z Liverpoolem wygrywając w dwumeczu 3:0.

Odnośnik do komentarza
Maniek_ZKS - Miejmy nadzieję, że wyjdziemy z niej obronną ręką. Czekam niecierpliwie na powrót :)

---------------------------------------------------------------

Po awansie do finału Ligi Europejskiej powróciliśmy do ligowej rzeczywistości i walki o krajowy prym. Tym razem na naszej drodze po tytuł staję drużyna Celty Vigo. Trzech punktów potrzebowaliśmy jak tlenu, zwłaszcza, że goniąca nas dwójka ani myślała zrezygnować z walki o mistrzostwo.


Spotkanie zaczęliśmy od wysokiego "C". Goście nie mieli czego szukać na San Mames, gdyż po dziesięciu minutach prowadziliśmy już 2:0. Pierwsza bramka była autorstwa Gaizki Toquero, natomiast drugi gol padł po fantastycznym strzale Markela Susaety. Tuż przed przerwą zadaliśmy trzeci cios w tym spotkaniu. Fernando Llorente wykorzystał klasyczną kontrę po nieudanym rzucie wolnym gości i ze stoickim spokojem umieścił piłkę w siatce. Doskonała postawa w pierwszej połowie po której byliśmy już pewni zdobycia kompletu punktów. Druga część meczu zaczęła się w bardzo podobnym stylu jak pierwsza. Szybko zdobyta bramka całkowicie odebrała resztki nadziei rywalom. Autorem gola był nie kto inny jak Gaizka Toquero, który w tym spotkaniu grał po prostu fenomenalnie. Gwóźdź do trumny Celty wbił Iker Muniain. W 74. minucie Ander Herrera dośrodkował na długi słupek, strzał Ekizy ugrzęzł w gąszczu nóg, ale dobitka Muniaina znalazła drogę do siatki. Więcej bramek już nie padło, a my z czystym sumieniem mogliśmy świętować pewne zwycięstwo. Od zdobycia mistrzostwa dzielą już nas jedynie dwa, małe kroczki.


Liga BBVA [36/38]

29.04.2012 - San Mames

[1] Athletic Bilbao 5:0 Celta Vigo [11] (3:0)

7' - G. Toquero 1:0

10' - M. Susaeta 2:0

39' - F. Llorente 3:0

52' - G. Toquero 4:0

74' - I. Muniain 5:0


Widownia - 38599

MoM - G. Toquero [9.5]


Notes:

Na plus: Co tu dużo mówić, po prostu perfekcyjna gra.

Na minus: ---

Odnośnik do komentarza
Już na początku maja czekają nas dwa arcyważne mecze. Najpierw w lidze z Levante, gdzie możemy zapewnić sobie mistrzostwo, a potem z Bayerem Leverkusen w finale Ligi Europejskiej. Przyszedł wreszcie ten moment, który mógł określić czy naszą drużynę można już nazwać topową. Nie było mowy o kalkulacjach i wyliczeniach, jesteśmy głodni sukcesów i stawiamy sprawę jasno - Idziemy po podwójną koronę!


Spotkanie od samego początku było toczone raczej w ospałym tempie. Obie drużyny nastawiły się na obronę, przez co na boisku niewiele się działo. Fernando Llorente był kompletnie wyłączony z gry, co znacznie utrudniło nam poczynania ofensywne. W 37. minucie w ogromnym zamieszaniu w polu karnym piłka znalazła się pod nogami Tiago Gomesa, który bez zastanowienia kropnął na bramkę Iraizoza, a ten nie miał nic do powiedzenia i musiał wyciągnąć piłkę z siatki. Po straceniu bramki nasza gra stanęła w miejscu, z wyczekiwaniem czekałem na przerwę, by móc przemówić do swoich podopiecznych. Rozmowa w szatni poskutkowała, bowiem drugą część spotkania rozpoczęliśmy fantastycznie. Już trzy minuty po wznowieniu do remisu doprowadził Toquero, a w 51. minucie na indywidualną akcję zdecydował się Iker Muniain, który po minięciu kilku obrońców oddał precyzyjny strzał na bramkę Levante. Niestety, nasz limit szczęścia w tym dniu został wyczerpany. W 55. minucie za bezmyślny faul z boiska wyleciał Jon Aurtenetxe, a karnego na bramkę zamienił Tiago Gomes. Remis w tym przypadku nie byłby taki zły, bowiem w równoległym czasie odbywały się Gran Derbi, w których Real prowadził z Barceloną aż 4:1. Przez długi okres czasu utrzymywaliśmy korzystny remis i kiedy wydawało się, że mecz zakończy się sprawiedliwym podziałem punktów, zaskoczył nas Hector Rodas, który mocnym strzałem głową zdobył zwycięskiego gola. Już w tym spotkaniu mogliśmy zapewnić sobie mistrzostwo, jednak zostaliśmy boleśnie skarceni i o wszystkim zadecyduję ostatnia seria spotkań.


Liga BBVA [37/38]

2.05.2012 - Estadio Balaidos

[13] Levante 3:2 Athletic Bilbao [1] (1:0)

37' - T. Gomes 1:0

48' - G. Toquero 1:1

51' - I. Munian 1:2

56' - T. Gomes 2:2

90' - H. Rodas 3:2


Widownia - 17062

MoM - T. Gomes [8.8]


Notes:

Na plus: Środek pola.

Na minus: Głupota Aurtenetxe + urok FM'a.

Odnośnik do komentarza
Dotarcie do finału Ligi Europejskiej było dla nas olbrzymim zaszczytem i wyróżnieniem. W drodze do decydującego meczu wyeliminowaliśmy wiele klasowych zespołów, które również miały chrapkę na zgarnięcie tego trofeum, ale to nasz zespół oczarował wszystkich swoją grą i postawą. Przez całą tegoroczną edycję rozegraliśmy wiele fantastycznych i emocjonujących meczy, jednak o tym za kilka tygodni mało kto będzie pamiętał. Historia zapamięta zwycięzców, którymi tak bardzo chcieliśmy zostać.


Spotkanie zaczeliśmy niezwykle uważnie, wiedzieliśmy, że Bayer dysponuję ogromną siłą rażenia. Do tego samego wniosku doszli nasi rywale, którzy w obronie grali pewnie i skutecznie. Wszystko zmieniło się w 22. minucie, kiedy to po błędzie jednego z defensorów "Aptekarzy" piłkę przejął Toquero. Nasz napastnik przebiegł z piłką dobre trzydzieści metrów i płaskim, plasowanym uderzeniem wyprowadził nasz zespół na prowadzenie. Trzy minuty później prowadziliśmy już różnicą dwóch bramek! Tym razem na listę strzelców wpisał się Iker Muniain, który przedryblował dwóch rywali i zdecydował się na zaskakujący strzał zza pola karnego. Piłka odbiła się jeszcze od słupka i wpadła tuż za plecy Michaela Rensinga. Druga bramka zdawała się ostatecznie dobić naszych przeciwników. Niestety, w 38 minucie Stefan Kiessling wykorzystał celne dośrodkowanie Schurrle i wpakował futbolówkę do siatki, tuż obok rozpaczliwie interweniującego Iraizoza. Kiedy wydawało się, że takim wynikiem zakończy się pierwsza część spotkania gracze Bayeru nadziali się na naszą kontrę. Markel Susaeta przejął piłkę na środku boiska, popędził prawym skrzydłem i zagrał fenomenalną piłkę do niepilnowanego Muniaina, który musiał już tylko dołożyć nogę. Po zmianie stron zdecydowanie odważniej zaatakowali rywale, którzy z każdą minutą otwierali się coraz bardziej. W 62. minucie piłka po rykoszecie trafiła pod nogi Simona Rolfesa, który z odległości 16 metrów oddał celny strzał i zmniejszył stratę w tym spotkaniu. Na odpowiedź z naszej strony nie musieliśmy długo czekać. Już siedem minut później po dośrodkowaniu Herrery z rzutu rożnego piłkę do bramki wbił Borja Ekiza i losy tego finału zdawały się być rozstrzygnięte. Niemiecką drużynę nie była już stać na jakikolwiek zryw, dlatego tuż po końcowym gwizdku całe piłkarskie Bilbao świętowało aż do rana. Warto również odnotować, że królem strzelców tych rozgrywek z dziesięcioma trafieniami na koncie, został nasz środkowy obrońca Mikel San Jose!


Liga Europejska - Finał

9.05.2012 - National Arena, Bukareszt

Athletic Bilbao 4:2 Bayer Leverkusen (3:1)

22' - G. Toquero 1:0

25' - I. Muniain 2:0

38' - S. Kiessling 2:1

45' - I. Muniain 3:1

62' - A. Schurrle 3:2

69' - B. Ekiza 4:2


Widownia - 55200

MoM - I. Muniain [8.8]


Notes:

Na plus: Fantastyczna współpraca na linii Muniain - Susaeta.

Na minus: Alejandro Roy. Widać, że ten młody chłopak nie jest jeszcze gotowy na grę o taką stawkę.

Odnośnik do komentarza
Dzięki panowie.

-----------------------------------------------------

Plan minimum na ten sezon został już wykonany - zdobyliśmy Ligę Europejską. Jednak staliśmy przed ogromną szansą by utrzeć nosa faworyzowanej dwójce potentatów i zgarnąć im mistrzostwo sprzed nosa. Warunek był tylko jeden - zwycięstwo z Malagą, która miała jeszcze teoretyczne szanse na czwarte miejsce i zakwalifikowanie się do Ligi Mistrzów.


Spotkanie od samego początku stało na bardzo wysokim, lecz wyrównanym poziomie. Obie drużyny miały po kilka dobrych sytuacji, a jedną z nich udało nam się wykorzystać. W 15. minucie Markel Susaeta zdecydował się na odważny strzał z dystansu, czym kompletnie zaskoczył zdezorientowanego Carlosa Kameniego, który niepotrzebnie wyszedł kilka metrów przed linię bramkową. Szybko stracona bramka nie podłamała gospodarzy, dobrze wiedzieli jak ważny jest to dla nich mecz. W końcowej fazie pierwszej połowy zarysowała się lekka przewaga Malagi, lecz na nasze szczęście Javier Saviola nie miał szczęścia pod bramką Iraizoza i na przerwę schodziliśmy z jednobramkowym prowadzeniem. Od wywalczenia mistrzostwa dzieliło nas jedynie 45. minut, lecz musieliśmy się pilnować, żeby wszystko ułożyło się po naszej myśli. Początek drugiej części spotkania był w naszym wykonaniu iście perfekcyjny. W 57. minucie meczu swoją drugą bramkę w tym meczu zdobył Markel Susaeta, a kilka minut później nasz skrzydłowy wykorzystał świetne podanie od Andera Herrery i skompletował hat-tricka! W 64. minucie dzieła zniszczenia dokonał Fernando Llorente i było już pewne, że w tym sezonie mistrzostwo powędruję do Bilbao. Naszych rywali stać było jedynie na jedną bramkę, która okazała się być jedynie honorowa. W 69. minucie szybką akcję Isco bezbłędnie wykorzystał Julio Baptista i Gorka Iraizoz musiał wyciągać piłkę z siatki. Świetna postawa w drugiej odsłonie meczu dała nam zwycięstwo i jakże upragnione mistrzostwo Hiszpanii!


Liga BBVA [38/38]

13.05.2012 - La Rosaleda

[6] Malaga 1:4 Athletic Bilbao [1] (0:1)

15' - M. Susaeta 0:1

57' - M. Susaeta 0:2

61' - M. Susaeta 0:3

64' - F. Llorente 0:4

69' - J. Baptista 1:4


Widownia - 28693

MoM - M. Susaeta [9.6]


Notes:

Na plus: Gwiazdą tego spotkania był niewątpliwie Markel Susaeta, ale pochwalić należy cały zespół, który spisał się w tym dniu po prostu fenomenalnie.

Na minus: ---



Odnośnik do komentarza
Fenomen - Polecenia dla Susaety. Ogólnie Muniain ma prawie takie same polecenia, wyjątkiem jest Gomez i De Marcos, obaj Ci zawodnicy mają u mnie inne zadania.

rav. - Dzięki wielkie za miłe słowo :)

-------------------------------------------------------------------------------

Podsumowanie sezonu 2011/2012 w Europie:


Liga Mistrzów: Real Madryt (3:1 z Barceloną)

Liga Europy: Athletic Bilbao (4:2 z Bayerem Leverkusen)

Superpuchar Europy: Barcelona (3:2 z Porto)

Złoty But - Leo Messi (Barcelona) - 36

Król Strzelców Ligi Europy: Mikel San Jose (Athletic Bilbao) - 10




Puchar Anglii: Manchester City (2:1 z Southampton)

Puchar Ligi Angielskiej: Stoke (3:2 z Chelsea)

Tarcza Wspólnoty: Manchester City (3:2 z Chelsea)

Król Strzelców: Peter Crouch (Stoke) - 25




Puchar Francji: PSG (1:0 z Chamois Niortais)

Puchar Ligi Francuskiej: Lion (3:2 z Bordeaux)

Superpuchar Francji: Lion (1:0 z Montpellier)

Król Strzelców: Loic Remy (Marsylia) - 24




Puchar Hiszpanii: Barcelona (1:0 z Granadą)

Superpuchar Hiszpanii: Barcelona (5:2 z Realem Madryt)

Król Strzelców: Leo Messi (Barcelona) - 36




Puchar Holandii: Ajax (1:0 z NAC Breda)

Superpuchar Holandii: Ajax (3:2 z PSV)

Król Strzelców: Wilfred Bony (Vitesse) - 24




Puchar Niemiec: Wolfsburg (3:2 z Borussią Dortmund)

Superpuchar Niemiec: Borussia Dortmund (3:2 z Bayernem Monachium)

Król Strzelców: Ivica Olic (Wolfsburg) - 20




Puchar Polski: Ruch Chorzów (1:0 z Górnikiem Zabrze)

Superpuchar Polski: Legia Warszawa (2:1 ze Śląskiem Wrocław)

Król Strzelców: Vladimir Dvalishvili (Polonia Warszawa) - 13




Puchar Włoch: Inter Mediolan (2:0 z Juventusem)

Superpuchar Włoch: Napoli (3:1 z Juventusem)

Król Strzelców: Sebastian Ribas (Genoa) - 18

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...