Skocz do zawartości

Wieś tańczy i śpiewa


rav.

Rekomendowane odpowiedzi

CM 01/02, 6.968 no data

db: max

ligi: Polska (1-2)

 

 

Murawa przy Piłsudskiego wyglądem przypominała legowisko dzika. Sam stadion natomiast przywodził na myśl kluby z okręgówki. Charakterystyczne, betonowe trybuny pomieścić mogły 1100 ludzi, jednak zazwyczaj zainteresowanych kopaniem się w czoło była 1/3 tej liczby. W obskurnych szatniach, wyposażonych w jeden prysznic i tablicę przeznaczoną do taktyki, na ścianach rozrastał się grzyb. O boisku treningowym nie było nawet mowy.

- Dzisiaj biegamy trzy razy po dwadzieścia minut. Trzeba rzeźbić kondycję przed ligą – oświadczyłem chłopakom przed rozpoczęciem treningu.

- Ale jak kto? W piątki mamy strzelecki...

- Pacuła, jeszcze zdążysz postrzelać. W lidze będziesz mógł się wykazać.

- Ale trenerze... – błagalnym głosem przebąkiwało pół drużyny.

- No dobrze, podpompujcie piłki i zamontujcie siatki w bramkach. Trochę pobiegamy, a później zrobimy gierkę.

Chłopaki zarzucili niezłe tempo, tymczasem ja uciąłem sobie pogawędkę z prezesem. Jan Stala, bo tak się nazywał, był wpływowym człowiekiem w mieście. Jego farma nabrała obrotu, toteż na klubowe obiekty zawsze wjeżdżał swoją elegancką Audicą. Szkoda, że szczędził pieniędzy na klub, traktując go jako następną formę zarobku.

- Słuchaj, poprzedni sezon jest już historią – rzekłem na starcie. - Odeszło kilku czołowych graczy, na których nieźle zarobiliśmy, a kasy na wzmocnienia nie widać. Trener też się wykruszył, a ja dopiero poznaję smak trenerki. Innego kandydata na to stanowisko gmina nie miała. Chłopaki są ambitni, ale bez solidnych wzmocnień nie damy rady utrzymać się w lidze. Może sypnąłbyś groszem na transfery?

- Nie ma pieniędzy, co ty sobie myślisz? Na minusie jesteśmy, nie stać nas na nic. Widzisz tego żula z jabolem w ręku? – wskazał za teren obiektu, gdzie akurat przechodził jeden z okolicznych meneli. Za pazuchą ściskał tanie wino. - To jesteśmy my.

Pierdolony hipokryta. Księgowy dwa dni wcześniej trajkotał, że jesteśmy 700 tysięcy na plusie. Zresztą, klub wcale nie był taki biedny. Milion rocznie od sponsora, jakim był miejscowy zakład zajmujący się wyrobem tłoków, pozwalało spokojnie spać ludziom związanym z zespołem. Ponadto połowę tej sumy przelewała na klubowe konto gmina. Teoretycznie bankructwo nam nie groziło.

- To chyba musisz zainwestować w przychylnych sędziów...

 

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

 

Po zakończonym treningu udałem się do jedynego pubu w mieście. „Czar PRL-u” przywitał mnie swoim odpychającym designem. Tynk odpadający ze ścian, drewniane stoliki z ułamanymi nogami... Miejsce przyciągające miejscowych meneli. Przynajmniej co po niektórzy nie muszą od samego rana siedzieć pod sklepem na powietrzu, gdy jest zimno. Za ladą stała cycata blondynka z ujmującym dekoltem. Zamówiłem „kuflowe mocne”, dziecko niedalekich browarów, po czym odpaliłem mentolowego Chesterfielda. Następnie chwyciłem za gazetę i niewygodnie usadowiłem się na spróchniałym krześle. „Polityczne dylematy” chwilowo zawładnęły moim umysłem. Lekturę przerwał mi owy cud natury, który omal nie trącił mnie swoim „akimbo”, stawiając piwo na stoliku. Grzecznie podziękowałem, wracając do studiowania tekstu.

- Czy to ty, młody człowieku, jesteś nowym trenerem Tłoków? – zagadnął mnie siwy mężczyzna, na oko po czterdziestce.

- Tak, to ja. Witam – wyciągnąłem prawicę, chcąc zagrać elokwentnego.

- Jak to się stało, że zostałeś trenerem naszej drużyny? Przecież człowiek bez żadnego doświadczenia nie powinien prowadzić drugoligowego zespołu. Wy macie w ogóle jakiś papierek?

- Przez wiele lat grałem w Football Managera. I to z sukcesami! Wprawdzie Durango nie udało mi się utrzymać, ale w końcu nie zostałem coachem Arsenalu...

- ? – spojrzał pytająco.

- A tak na poważnie... Może i nie jestem doświadczony i dopiero wchodzę w trenerkę, ale ambicją i ciężką pracą mogę wiele zdziałać - zarzuciłem tanim banałem.

(...)

W wysłużonym telewizorze taniej marki, znajdującym się na końcu lokalu, przez śnieżący obraz wyłaniał się „Świat Według Kiepskich”.

- Muszę iść – wstałem, kładąc na stole należną opłatę za piwo oraz spory napiwek dla cycatej osobliwości.

Odnośnik do komentarza
Do pomocy w prowadzeniu drużyny miałem czterech współpracowników. Pomimo tego w klubie zazwyczaj czułem się jak podczas porannego golenia, kiedy spoglądam w lustro. Prezentację wspólników rozpocznę od fizjoterapeuty, którym był paragwajski wynalazek o burzliwym nazwisku Rafael Alvares Gala. Łukasz Krawczyk utwierdzał mnie w przekonaniu, że wzmocnień będę musiał szukać na własną rękę. Natomiast Jacek Zając był człowiekiem odpowiedzialnym za trening generalny. Wolałbym jednak, żeby zajął się czymś innym. Listę moich kompanów zamykał Janusz Gierach – moja prawa ręka, a zarazem jedyny człowiek w klubie, na którym mogłem polegać. Po objęciu przez moją osobę sterów w klubie natychmiast podsunął mi raport o zespole...



Bramkarze:

Krzysztof Petrykowski (GK, 24, POL) – w sztuce byłby utworem tragicznym.

Kamil Beszczyński (GK, 15, POL) – powinien zająć się nauką do testów gimnazjalnych.

Robert Bliski (GK, 28, POL) – mogę to powiedzieć: mamy bramkarza!



Obrońcy:

Jacek Madej (S/DRC, 27, POL) – ujdzie.

Tomasz Głuch (D/FR, 17, POL) – dziecko naszej kuźni talentów. Chyba go tam nie dorobili.

Marcin Murdza (D/DMRC, 24, POL) – ten nie jest jeszcze taki zły.

Tomasz Rychel (DRL, 18, POL) – kolejny nieszczęśliwy przypadek naszej szkółki.

Marcin Dziewulski (D/AM/FL, 25, POL) – uniwersalna katastrofa.

Zbigniew Syguła (DLC, 23, POL) – ogarnia.

Tomasz Wojciechowski (DC, 28, POL) – jedyny stoper w kadrze. Na szczęście coś potrafi.



Pomocnicy:

Paweł Pieniążek (DMLC, 31, POL) – chyba najgorszy gracz w kadrze.

Bogusław Pacanowski (DMRC, 30, POL) – nazwisko adekwatne do jego inteligencji. Niemniej kopie poprawnie.

Wiktor Gajda (DMC, 18, POL) – cieszę się, że stawiamy na młodzież. Szkoda, że w tak fatalnej formie.

Daniel Konopelski (MC, 25, POL) – niezły drybler. Nic więcej.

Krzysztof Obiedziński (MC, 26, POL) – dramat.

Marek Kusiak (AM/FLC, 27, POL) – co to za skrzydłowy, który ma fatalną szybkość, drybling i dośrodkowania?

Piotr Plewnia (AMLC, 24, POL) – patrz wyżej.

Przemysław Pałkus (AM/FC, 20, POL) – co tu dużo pisać... Słaby.

Paweł Szafran (AMC, 29, POL) – wyróżniający się zawodnik.

Tomasz Tułacz (AMC, 31, POL) – także wybija się ponad innymi.



Napastnicy:

Łukasz Laskowski (FL, 19, POL) – jedyny wychowanek, który coś potrafi. Zdeterminowany, szybki, nieźle drybluje... Poza tym nic specjalnego.

Marcin Szmuc (FC, 19, POL) – najdrożej wyceniany i chyba najlepszy zawodnik w kadrze.

Marcin Pacuła (SC, 23, POL) – o takich napastnikach komentatorzy mówią: „zamiar dobry, wykonanie beznadziejne”.



Mój asystent jakoś specjalnie się nie narobił, ale takie krótkie przedstawienie każdego z osobna mi wystarczyło. Prócz tego treningi wyłoniły mi kandydatów do wystawienia na listę transferową. Nie liczyłem na ogromny zarobek. Chciałem oddzielić ziarna od plew.

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...