Skocz do zawartości

Amnezja


Rekomendowane odpowiedzi

Jako, że niedawno minął rok od momentu mojej rejestracji na forum postanowiłem zacząć nowego opka. Miłego czytania! :D

 

 

-To co zwykle?

-Nie, dziś proszę kebaba XXL z kurczakiem i puszkę Mountain Dew.

-Czyli to co zwykle.-powiedział z uśmiechem niski łysy Turek ubrany w ciemny fartuch ubrudzony białym i czerwonym sosem.

-No wie pan…

-Sanli! Mówiłem Ci chyba 1000 razy, żebyś mówił do mnie po imieniu.-wtrącił mężczyzna za ladą.

-Wiesz, że nic nie pamiętam, a moja pamięć szwankuje.-mówiąc to zacząłem sobie przypominać kim był mój korespondent. Po jego imieniu łatwo się zorientować, że jego pseudonim to Tuncay po słynnym piłkarzu. Jest to właściciel pubu, w którym się właśnie znajdowałem.-No dobra… Tuncay?

-Brawo! Widzę, że wracasz do formy. Usiądź, zaraz podam Ci zamówienie i coś ekstra.

 

Usiadłem pod oknem, gdzie miałem podziwiać widoki deszczowej Warszawy. W telewizji zaczął się jednak mecz Orange Ekstraklasy i to było ciekawsze. Legia podejmowała Ruch Chorzów w ostatniej kolejce rundy jesiennej. Gospodarze wyszli na boisko w koszulkach z napisem „Legendo, jesteśmy z Tobą!”. Po chwili realizator pokazał kibiców, którzy rozprowadzili po Żylecie flagę z twarzą, która była mi dziwnie znajoma.

 

-Pamiętasz tego kolesia? - spytał Sanli przynosząc mi kebaba z napojem.

-No właśnie jakiś znajomy, kto to jest?

-Ty. Jakieś 10 lat temu.

-Ja?! To kim ja do cholery jasnej jestem?

-Teraz to 40-letnim emerytem. Ale kiedyś… kiedyś byłeś najlepszy.

-Cz y ja byłem piłkarzem?

-Masz, przeczytaj to.

 

 

Najlepszy Polski piłkarz lat na przełomie wieków miał wypadek!

Na pewno wszyscy go jeszcze pamiętamy. Strzelał dla nas bramki w eliminacjach do Euro 2000, na mundialu w Korei i Japonii i w eliminacjach do Euro 2004. Przed mundialem w Niemczech też strzelił jedną bramkę przeciwko Anglii, jednak przed Mistrzostwami zerwał więzadła i nie wystąpił w Niemczech. Ogólnie ten super snajper strzelił w kadrze 85 bramek, a w 1999 został uznany najlepszym piłkarzem na świecie. Kilka dni temu miał poważny wypadek samochodowy. Jego czerwone Porsche 911 Carrera S wpadło pod pociąg. Na szczęście pociąg już hamował, co w dużej mierze przyczyniło się do tego, że Paweł Wikieł(40l.) przeżył. Jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo, w najbliższych dniach powinien opuścić szpital. W imieniu całej redakcji życzymy zdrowia!

 

 

-To wszystko o mnie? Dobrze wiedzieć, że było się kimś kogo znał cały świat…

-Ten świat zna Cię cały czas. Masz jakieś plany co będziesz teraz robić?

-Mam rodzinę?

-Masz dziewczynę, mieszka 2 ulice dalej.

-Super, przejdziemy się tam.

 

 

Legia właśnie strzela bramkę na 1:0…

Odnośnik do komentarza

-No dobra, to tutaj już sobie chyba poradzisz.

-Co?! Przecież ja nawet nie wiem jak ona wygląda, a jak to nie będzie ona?

-No dobra, poznam Was i się zmywam. Podejrzewam, że dalej będę już zbędny-mówił z charakterystycznym dla siebie uśmiechem Sanli.

 

 

Zadzwonił dzwonek, a zza drzwi wyjrzała piękna kobieta, na oko 30 lat. Szczupła, dość wysoka, a w jej oczach można utonąć. Gdy tylko nas zobaczyła rozpłakała się.

 

 

-Paweł, to jest Monika. Dalej jestem niepotrzebny, to ja już lecę. Wpadnij później do pubu.

-Yyy… cześć-nie wiedziałem co powiedzieć więcej, ale w takiej sytuacji to chyba normalne.

 

 

Monika rozpłakała się jeszcze rzewniej. Po chwili milczenia zaprosiła mnie do środka. Po dłuższej rozmowie już wiedziałem o sobie trochę więcej. O sobie i o nas. Znamy się od ponad 5 lat, a mieszkamy razem od 2 lat, wprowadziłem się tutaj, gdy zakończyłem karierę. Do wypadku doszło w drodze do rodziców, gdzie miałem powiadomić ich, że bierzemy ślub.

 

 

-Muszę sobie to wszystko poukładać, niedługo się odezwę-powiedziałem wstając i udając się w kierunku drzwi.

Odnośnik do komentarza

Przez następne kilka dni cały czas myślałem o wszystkich "nowościach” w moim życiu. Trzeba nauczyć się żyć od nowa. Tak więc zna mnie cała Polska i od kilku lat mam dziewczynę, z którą chcę wziąć ślub. Mam nadzieję, że nie dowiem się kolejnych szokujących wieści o sobie.

 

Wyszedłem z mieszkania i jak co dzień-przynajmniej od momentu wyjścia ze szpitala-zaszedłem do kiosku po Gazetę Wyborczą. Przeżyłem kolejny szok. Na pierwszej stronie znów znalazłem swoje zdjęcie.

 

Zamieszany w mafijne porachunki?

Jak dowiedział się nasz redaktor, wypadek najlepszego piłkarza ostatniej dekady wcale nie był przypadkowy. Okazało się, że może być on zamieszany w porachunki członków pruszkowskiej mafii. Jak się okazało miał on złożyć obciążające zeznania na jednego z bossów tejże grupy przestępczej. O wszystkich nowych wiadomościach w tej sprawie będziemy informować państwa na bieżąco.

 

Ciekawe czego jeszcze dowiem się o sobie? - pomyślałem, gdy zadzwonił mój telefon. Numer zastrzeżony

 

 

-Pan Wikieł?

-Tak, a kto mówi?

-Niech pan przyjedzie jak najszybciej na pobliską komendę Policji. Chodzi o pańskie życie.

Odnośnik do komentarza

dzięki ;)

 

 

 

Chcąc nie chcąc musiałem tam pojechać. Już pod komendą czekał na mnie wysoki i umięśniony mężczyzna. Widać było po nim, że ten telefon to nie był żart. Jego mina mówiła wszystko.

 

 

-Dlaczego nie powiedział nam pan o wszystkim?!

-Ale… my się znamy? No wie pan, ja nic nie pamiętam z przed wypadku.

-Ale dosłownie nic?

-No nie. Nie pamiętałem własnej narzeczonej, nie pamiętam nawet kim byłem wcześniej.

-No dobra. Mimo wszystko trzeba panu załatwić jakąś ochronę. A może da rade załatwić świadka koronnego po tym co pan już powiedział.

-I miałbym wszystko zostawić?!-chociaż to pytanie było akurat głupie, bo w tej chwili nie miałem nic poza kasą.

-Jak się uda to narzeczoną będzie mógł pan zabrać ze sobą. Na razie lepiej, żeby nie rzucał się pan w oczy.

-Ale ja w ogóle nie rozumiem o co chodzi!

-Niedługo wszystkiego się pan dowie, teraz jeszcze na to za wcześnie. To lepiej niech pan już jedzie.

 

 

 

Nie chciałem siedzieć sam w domu, wolałem pojechać na kebaba do mojego znajomego. Może on poprawi mi trochę humor, bo ostatnio większość kiepskich wiadomości.

Odnośnik do komentarza

Każdy ma swoje sposoby na odstresowanie się :keke:

 

 

 

 

-Ty, co te pismaki piszą o Tobie?

-Nie mam pojęcia, ale zanosi się na to, że to prawda. Mogą mnie śledzić nawet teraz…

-I ty tak spokojnie przychodzisz do mojego lokalu? Nie chcę mieć tu żadnych problemów z mafią.

 

 

Sanli ledwo zdążył skończyć zdanie, a po Sali rozległ się głośny huk wyważonych drzwi. Odwróciłem się, w miejscu gdzie do tej pory stały drewniane drzwi z herbem Legii i napisem ‘’Otwarte” stało dwóch facetów z karabinami. Szybko wskoczyłem za ladę i schowaliśmy się pod nią razem z moim przyjacielem.

 

-Wiejemy przez tyły!

-Pewnie już obstawili, to nie wypali.

-Cholera jasna… Wiem! W kuchni jest podziemne przejście na drugą stronę ulicy, wyjdziemy w kuchni mojego domu.

-Po cholerę ci takie przejście?!

-To chyba nie najlepszy moment na takie pytania…

 

 

Szybko przeczołgaliśmy się do kuchni, Sanli poderwał wełniany dywan z ziemi i ujrzałem metalową klapę na drewnianej podłodze.

 

 

-Wskakuj!

 

 

Minęło kilkanaście sekund i byliśmy w domu Sanliego. Ale pewnie szybko znajdą tę kryjówkę, trzeba dalej uciekać.

 

 

-Stary, wiesz że to mieszkanie jest spalone dla nas obu?

-Jak to?

-No przecież oni zaraz wejdą do kuchni, a klapa będzie otwarta.

-Przygotowałem się. Gdy ty już wchodziłeś po schodach ja spuściłem kraty w połowie korytarza. Trochę czasu im zajmie, aż tu trafią. Ale masz racje, biorę najpotrzebniejsze rzeczy, trochę kasy i zmywamy się.

 

 

Pół godziny później byliśmy już na komendzie Policji. Gdy na korytarzu spotkaliśmy mężczyznę, z którym ostatnio rozmawiałem widać było na jego twarzy ulgę.

 

 

-Czyli pan już wie o wszystkim?

-Tak, musi się pan jak najszybciej wynosić z Polski. Już wszystko załatwiłem. Może pan zabrać swoją narzeczoną.

-Ale gdzie ja mam jechać?!

-Może do Niemiec?- wtrącił Sanli. Mam tam rodzinę, na pewno przyjmą nas z wielką chęcią. Goszczenie takiej gwiazdy to dla nich zaszczyt.

-Świetnie, sprawa załatwiona. Dzisiaj prześpicie się na dołku, a ja zajmę się szukaniem lotu na jutro.

-Sanli, gdzie ta twoja rodzina mieszka?

-W Monachium, a co?

-Skoro już wyjeżdżamy to może potrenowałbym jakiś klub… Skoro faktycznie byłem taki znany to wezmą mnie z otwartymi ramionami.

-Co, może od razu Bayern?- wieczny uśmiech nie zniknął z twarzy mojego kompana nawet w tak trudnej sytuacji.

Odnośnik do komentarza

klub już wybrałem, jak na razie nikt nie trafił :P

 

 

-No panowie, możecie wychodzić.-powiedział uśmiechnięty od ucha do ucha pilnujący nas policjant.

 

Jednak nigdy nie zrozumiem tego ich policyjnego humoru. Jednak szczerze mówiąc miałem to gdzieś. Najważniejsza była ucieczka do Niemiec. Może tam już będziemy bezpieczni. Trzeba jeszcze pogadać z tym policjantem, który zajmuje się moją sprawą, żeby załatwił mi inne dokumenty i może jakąś drobną operację plastyczną. Mimo wszystko nie chciałbym rozstawać się ze swoją twarzą.

 

Udało się! Będzie nowe nazwisko, a przy okazji może uda załatwić się papierek, że jesteśmy już z Moniką po ślubie. W naszej sytuacji na pewno huczne uroczystości nie są wskazane. Ale najważniejsze-od teraz nazywam się John Stuart i jestem Anglikiem, jednak jako drugie obywatelstwo posiadam polskie. Tak naprawdę nie czuję dużej różnicy, bo jeszcze kilka dni temu też nie wiedziałem kim jestem. Ale mam całą podróż na wymyślenie historii swojego życia.

 

 

John Stuart(40l.)-Amerykański lekkoatleta specjalizujący się w biegach na 1 000 metrów i 30 000 metrów. Jego największym sukcesem było 4.miejsce na mistrzostwach Ameryki Północnej w 1988r. i udział w IO w Sydney.

 

 

 

Zaczynamy nowe życie, znowu…

Odnośnik do komentarza

Rodzina Sanliego okazała się bardzo miła. Jego ojciec, Gakhan był wręcz dumny, że będę nocował w jego domu.

 

 

 

Ja jednak od razu chciałem zacząć jakąś pracę w trenerce. Wysłałem swoje CV do 5 klubów: 1860 Monachium, St. Pauli, FC Basel, Hoffenheim i Vfl Bochum. Otrzymałem odpowiedzi ze wszystkich klubów niemieckich, do Bazylei na razie nie wyjadę, ale może kiedyś…

 

 

 

Ciężko mi było wybrać klub, postanowiłem… wylosować. Po prostu każdy klub to fajna propozycja, lubię niemieckie ligi. Zamknąłem oczy, przyłożyłem palec do ekranu i zacząłem jeździć po nim w różne strony. W końcu zatrzymałem wskazujący palec i zdjąłem chustkę z oczu.

 

 

 

-Kochanie, wyjeżdżamy!

-Gdzie znowu?

-Hoffenheim, co ty na to?

Odnośnik do komentarza

Czepiam się, ale to nie trzyma się kupy :D Byłeś piłkarzem, światowego formatu - ok, z takim powiedzmy CV przyjąłby Cię każdy zespół, ale... no właśnie, zostałeś tym świadkiem koronnym, zmieniłeś nazwisko, nikt o Tobie nic nie wie, łącznie z prezesami klubów :D Więc też nie mają zbytnio podstaw aby cię zatrudnić od razu do 2 bundesligi, czy nawet pierwszej :P

Odnośnik do komentarza

@tomba, powiedzmy że miałem przekonywujące CV :D +w tym odcinku prezesinho się wypowie ;)

 

 

 

2 dni później zjawiłem się w siedzibie klubu ‘’Wieśniaków”. Od razu zrozumiałem skąd ten pseudonim. Całe ‘’miasto” nie tętniło życiem tak, jak byłem do tego przyzwyczajony. Ale może ten spokój dobrze mi zrobi? W siedzibie też niezbyt nowocześnie. Od pokoju prezesa oddzielały mnie tylko wielkie dębowe drzwi ze złotą tabliczką prezes.

 

 

-O, w końcu pan jest! Czekałem na pana

-Ale byliśmy umówieni na 10, a jest 9:58.

-Chodziło mi o to, że takiego trenera jak pan szukałem od dłuższego czasu.

-A co ja takiego w sobie mam?

-Jest pan świeży, młody, pełny energii. To co, możemy przejść do szczegółów umowy?

-Bardzo chętnie. Po to tu jestem.

-Co pan powie na 3 lata, 1.600 € tygodniowo?

-Hmm, to nie za długo? I jakie byłyby pana oczekiwania na te 3 lata?

-Miałby pan zagrać w ciągu 2 lat w 1.Bundeslidze i w pierwszym sezonie utrzymać się w niej.

-To może zróbmy tak, kontrakt na 2 lata, a jeśli awansuje to przedłużymy kontrakt, chyba że dostanę inną ofertę. Wtedy będę mógł odejść za darmo.

-Ok, widzę że zna się pan na tym. Na pewno nie był pan wcześniej związany z piłką?

-Yyy… byłem wiernym kibicem przez lata.

-No dobra, proszę podpisać się tutaj i tutaj, a tutaj wpisać dzisiejszą datę(30 czerwca 2007). Gratuluję, został pan nowym trenerem! Do zobaczenia na jutrzejszym treningu.

-A jakaś konferencja?

-Też jutro, po porannym treningu.

-A o której ten trening?

-O 10, ale niech pan będzie najpóźniej 9:30. Poznam pana z asystentem.

-Moglibyśmy skończyć z tym pan? Pa… yyy John jestem.

-No dobra, pasuje mi to. Peter jestem.

 

Po powrocie do domu obejrzałem jeszcze kilka spotkań z poprzedniego sezonu mojej nowej drużyny. Zauważyłem sporo niedokładności i wahania formy, nad tym trzeba będzie popracować. Bez wzmocnień też się nie obejdzie.

Odnośnik do komentarza

Na pierwszy trening zaprosiłem również drużynę rezerw. Chciałem zobaczyć, czy jest tam jakiś piłkarz, który nadaje się już do pierwszego zespołu i odwrotnie. Na razie jednak nie wykonałem takich ruchów. Trening przebiegł dosyć spokojnie. Po nerwach związanych z tym jak zostanę przyjęty przez drużynę zacząłem myśleć nad tym co powiedzieć na konferencji prasowej. Jeszcze przed nią postanowiłem zadzwonić do mojego znajomego z ciekawą ofertą...

 

Costacurta, słucham?

-Billy, cześć! Słyszałem, że zakończyłeś karierę?

-A no w końcu trzeba. A co tam u ciebie?

-No długo by gadać. Mam dla ciebie propozycję.

-Jak od ciebie to już się boje.

-Mój kumpel obejmuje dziś klub w 2.Bundeslidze i potrzebuje asystenta, co ty na to?

-No musiałbym się zastanowić. A co tam u ciebie?

-Jak przyjedziesz do Niemiec to zobaczysz.

-To ty też tu mieszkasz?

-Dłuższa historia…

-No jak będziemy się często widywać to wchodzę w to. A co to za klub?

-Hoffenheim. Kiedy możesz przyjechać?

-Choćby jutro.

-Ale to pewne?

-No jasne, znasz mnie. Nie lamie danego słowa.

-Strasznie się cieszę. A właśnie. Nikt nie może dowiedzieć się, że rozmawialiśmy i że mieszkam w Niemczech, ok.?

-Stary , w co ty się wpakowałeś?

-Już mówiłem, pogadamy jak przylecisz. Już nie mogę gadać, do zobaczenia

 

No to asystenta już mam i to nie byle jakiego. Będę musiał rozejrzeć się jeszcze za trenerem bramkarzy i scoutem. A teraz czas na pierwsze spotkanie z niemieckimi hienami z Bilda i kilku innych gazet.

 

 

 


Prezes: Witam serdecznie wszystkich na konferencji prasowej. Poznamy dziś nowego trenera naszej drużyny. Powitajcie serdecznie ze mną, oto John Stuart!

 

Ja: Dzień dobry wszystkim, proszę o pytania.

 

Bild: Skąd pan się tutaj wziął? Z tego co wiem to nigdy nie pracował pan w futbolu.

 

Ja: Widzę, że Bild jak zwykle dobrze poinformowany. (śmiech) Do tej pory nie byłem związany z futbolem zawodowo, jednak widziałem wiele spotkań i zdobyłem odpowiednie dokumenty, by prowadzić ten klub. Hoffenheim nie miało trenera, przysłałem swoją ofertę i dostałem tę pracę.

 

Die Welt: Jakie są cele na najbliższy sezon?

 

Ja: Z prezesem myślimy bardziej długofalowo. Mam 2 lata na awans do Bundesligi.

 

FAZ: A jeśli to się nie uda?

 

Ja: To najprawdopodobniej odejdę z klubu. Miejmy jednak nadzieję, że uda się i to jak najszybciej.

 

Neue Presse: Jest pan już po pierwszym spotkaniu z drużyną. Wie pan już jakie pozycje trzeba wzmocnić?

 

Ja: Chciałbym zobaczyć jeszcze 2-3 treningi zanim podejmę decyzje. Pomoże mi w tym nowy asystent, którego poznacie jutro i jeszcze kilku współpracowników.

 

Sueddeutsche Zeitung: Kim będzie ten asystent?

Ja: Niespodzianka. Jednak na pewno państwo go znają. To już było ostatnie pytanie. Niedługo spotkamy się po raz kolejny.

 

Odnośnik do komentarza

Sztab szkoleniowy wzmocnił nie tylko Alessandro Costacurta. Jak już mówiłem potrzebowaliśmy też trenera, który będzie pracował z naszymi golkiperami. Zajmie się tym Phillip Laux. 34-letni Niemiec w profesjonalną piłkę grał przez 9 lat. Przez 6 lat wyrobił sobie markę gwiazdy w drużynie Ulm, później spróbował swoich sił w Borussii Dortmund, jednak nie zrobił tam kariery i po 2 latach odszedł do Eintrachtu Braunschweig, gdzie po roku gry zakończył karierę. Hoffenheim to jego pierwszy klub jako trener. Miejmy nadzieję, że się sprawdzi i wychowa nam kilku wspaniałych bramkarzy.

 

Zatrudniliśmy też drugiego scouta. 52-letni Francuz, Frederic Dobraje zgodził się szukać młodych, zdolnych zawodników po całej Europie. Dla fanów futbolu, nie tylko tych niedzielnych jest on postacią anonimową. Nie grał w żadnym klubie, ani nigdzie nie pracował jako trener, scout, czy dyrektor. Ma już 52 lata, ale da radę. Podobno przyszedł tu tylko dlatego, że jego żona zna się z prezesem Hoffenheim.

 

Ostatnim nowym członkiem sztabu szkoleniowego i transferowego, do którego będą należeć: prezes, menadżer, asystent, trener I zespołu(Peter Zeidler), jeden ze scoutów(Dobraje) i dyrektor sportowy, jest Giorgos Semertzidis. Ma on 50 lat i jest Grekiem. Ma najbogatsze CV w klubie. Karierę piłkarską zaczął w Arisie Saloniki, gdzie grał przez 8 lat. Po tych 8 latach odszedł do Olympiakosu Pireus, jednak wytrzymał tam tylko rok. Po prawie 10 latach w najwyższej klasie rozrywkowej odszedł do Apollonu Kalamarias, który grał wtedy w 3 lidze greckiej. Występował tam przez 7 lat i raz był blisko awansu do ekstraklasy, jednak największy sukces to 4 miejsce w drugiej lidze i ćwierćfinał Pucharu Grecji. Po zawieszeniu butów na kołku przez 3 lata trenował juniorów Arisu. Po tych 3 latach doczekał się, aby sam poprowadzić swój ukochany klub. Na tym stanowisku wytrzymał jednak... 11 dni. Po tym czasie wrócił na poprzednie stanowisko, gdzie pracował przez kolejne 3 lata. Później znów prowadził Aris Saloniki jako menadżer, tym razem aż...3 miesiące. Później przez aż 4 lata był scoutem. W 2004 roku dostał propozycję z reprezentacją Grecji U-19. Po 3 latach prezes zaproponował mu posadę dyrektora sportowego, mam nadzieję że się sprawdzi.

Odnośnik do komentarza

Wchodząc do sali widziałem wielu uśmiechniętych ludzi i oślepiając flesze reflektorów.

 

 

Ja: Witam was wszystkich na konferencji, na której podsumujemy sezon 2007/2008. To może od razu pytania?

 

Bild: Czy gdy niespełna rok temu podpisywał pan kontrakt wierzył pan, że uda się awansować? Przecież do momentu gdy awans stał się matematycznie pewny wielu uparcie uważało Hoffenheim za przede wszystkim beniaminka.

 

Ja: Przychodziłem tu, by w 2 lata zrobić drużynę, która awansuje do Bundesligi. Udało mi się to w rok, więc jestem bardzo szczęśliwy.

 

Neue Presse: W umowie miał pan zapis, że jeśli w 2 lata zagra pan w najwyższej lidze to kontrakt zostanie przedłużony. Prezes dotrzymał słowa?

 

Ja: Prezes to bardzo słowny człowiek. Od wczoraj mój kontrakt jest ważny do 30 czerwca 2010 roku. Także piłkarze będą się ze mną męczyć przez kolejne 2 lata.(śmiech)

 

Fakt: Czy dostał pan również podwyżkę?

 

Ja: "Tylko Fakt mógł zadać takie pytanie"-pomyślałem, ale nie powiedziałem głośno. - to jest już chyba moja prywatna sprawa. Jeśli prezes uznał, że moja pierwsza pensja była za mała to teraz mi ją podniósł.

 

Die Welt: Czy uda się zatrzymać Edu w zespole?

 

Ja: Mam taką nadzieję. Jeśli jednak nie, wierzymy że jeden z naszych zawodników przejdzie taką drogę jak Edu w trakcie sezonu.

 

Die Welt: Chodzi o kontuzje Ibisevicia?

 

Ja: Tak, na początku to on miał być podstawowym napastnikiem. Niestety jeszcze w lipcu doznał poważnej kontuzji i pauzował 4 miesiące. 2 tygodnie dochodził do formy z juniorami, zagrał jeden mecz i kilka dni później na treningu doznał bardzo podobnej kontuzji. Tym razem jednak "zaledwie" 2 miesiące. Edu spisywał się dobrze, więc Vedad musiał pogodzić się z tym, że jest tym drugim.

 

Przegląd Sportowy: Gdy kontuzjowany był Carlos Eduardo to na lewym skrzydle wystawiał pan Dembę Ba. Jeśli Brazylijczyk odejdzie to ten napastnik zostanie na stałe przekwalifikowany?

 

Ja: Po pierwsze chciałbym, żeby Carlos z nami został i już z nim o tym rozmawiałem. Jeśli nie zechce go zespół z czołówki to zostanie, jeśli taki się zgłosi to nie będziemy robić przeszkód. A Demba Ba jest napastnikiem i tam czuje się najlepiej, jednak w trudnych sytuacjach piłkarze stawiani są nie zawsze na swoich pozycjach.

 

BRAVO Sport: Czy planuje pan przebudowę zespołu na Bundesligę? Niewielu uważało, że ten zespół da sobie radę w 2. Bundeslidze...

 

Ja: A jednak wyśmienicie dali sobie radę! 2 miejsce jak na beniaminka to przecież wyczyn genialny. Chłopaki zasługują na szansę. Ale na pewno wzmocnienia będą.

 

FAZ: Obserwuje pan już jakiś piłkarzy?

 

Ja: Za transfery nie odpowiadam tylko ja. Mamy sztab transferowy i razem szukamy piłkarzy. Jest kilku zawodników, z którymi już mamy podpisane wstępne umowy. Powoli będziemy informować, o kim mówię.

 

The Sun: Przez ostatni rok dzięki wspaniałym wynikom stał się pan nie tylko trenerem, ale i miejscowym celebrytą. Nie przeszkadza to panu?

 

Ja: Skoro na moje konferencje przyjeżdżają gazety nie tylko z Niemiec, ale również z Anglii i Niemiec to coś w tym jest.(uśmiech) Nie przejmuję się tym, myślę tylko o piłce. Teraz chciałbym zaprosić wszystkich piłkarzy!

 

Na salę weszli wszyscy piłkarze naszego zespołu i reporterzy momentalnie rzucili się do zadawania pytań, jednak szybko ich uciszyłem.

 

Ja: Proszę jeszcze o chwilę spokoju. Zostawiam was samych, kapitan zadecyduje kiedy zakończyć konferencję. Dziękuje i zapraszam na konferencje, na których będziemy przedstawiać piłkarzy.

 

 

Dopiero, gdy wyszedłem z sali zobaczyłem, że dostałem SMSa. "Wiemy, gdzie jesteś"...

 

 

_______________

 

Od początku miałem opisywać od drugiego sezonu, a wywiad po to by jakoś opisać ten pierwszy sezon, a nie tylko "udało nam się awansować" :P

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...