Skocz do zawartości

Podróż przez pięć kontynentów


Vami

Rekomendowane odpowiedzi

Tło rozgrywki

 

Po poprzedniej nieudanej przygodzie w Afryce (zwolniony po połowie sezonu z FAR Rabat), postanowiłem rozpocząć ostatnią najprawdopodobniej próbę wielosezonowej kariery wędrowniczej w FM 13. Załadowałem następujące ligi:

  • Anglia (1-6)
  • Argentyna (1-2)
  • Australia (1)
  • Brazylia (1-2)
  • Cypr (1-2)
  • Egipt (1-2)
  • Francja (1-3)
  • Hiszpania (1-3)
  • Holandia (1-2)
  • Izrael (1-2)
  • Korea Południowa (1-2)
  • Meksyk (1-2)
  • Niemcy (1-4)
  • Nowa Zelandia (1)
  • Polska (1-3)
  • Portugalia (1-3)
  • Rosja (1-2)
  • Stany Zjednoczone (1)
  • Szwecja (1-3)
  • Włochy (1-4)
  • Wybrzeże Kości Słoniowej (1)

Łącznie 65 lig (wliczając subdywizje), 117 tysięcy piłkarzy. Grę rozpocząłem zgodnie z tradycją – jako bezrobotny z najniższą reputacją. Narodowość polska, ulubiony klub – Jagiellonia. Długo na propozycje pracy nie czekałem. Po moje usługi zgłosiły się: Lubeck, Mirandela, Defensa y Justicia, Chungju Hummel, Gangneung City, Tur Turek, Waitakere United, Sabe i Stade d'Abidjan. Postanowiłem zagrać zgodnie z realizmem, to znaczy pójść tam, gdzie dadzą mi najlepsze zarobki. Na starcie odpadł klub z Nowej Zelandii, gdyż tam jest pełne amatorstwo. Zdziwiło mnie to, że najwięcej pieniędzy zaoferowały mi Defensa y Justicia oraz Stade d’Abidjan. Brutto więcej dawali Argentyńczycy, jednak po odjęciu podatku lepsza okazała się oferta Iworyjczyków. W ten oto sposób zostałem nowym szkoleniowcem ekipy z Abidżanu.

 

Profil klubu

 

Stade d’Abidjan to klub, który nie powinien w ogóle znaleźć się tu, gdzie jest w grze, gdyż dwa lata temu spadł z ekstraklasy. Na jego szczęście, w FM skład iworyjskiej Ligue 1 jest nieaktualny. Mimo ostatnich porażek, drużyna z Abidżanu nie jest anonimowa ani w kraju, ani na kontynencie. Największe sukcesy odnosiła jednak… pół wieku temu. To właśnie Stade zdominowało lata 60-te w Wybrzeżu Kości Słoniowej, wywalczając pięć tytułów oraz historyczny sukces – wygranie Ligi Mistrzów w 1966 roku. Podobnie jak w Anglii, od tego czasu trwa w Abidżanie międzynarodowa posucha. Moim zadaniem jest przywrócić blask zapomnianym mistrzom lub czmychnąć do lepszego klubu, gdy nadarzy się okazja.

 

Co zastałem w Abidżanie?

 

W skrócie: niewiele. Kilku przeciętnych graczy, o wiele więcej nieprzydatnych i paru zdolnych juniorów. Sztabu brak, poza jakimiś anonimami robiącymi za szatniarza, magazyniera i podawacza piłek jednocześnie. Trzeba było inwestycji. I tu dygresja: podpisałem ze Stade kontrakt na 99 tysięcy euro rocznie, a budżet płacowy dla piłkarzy wyniósł… nieco ponad 50 tysięcy. Jednym zdaniem – jako trener zarabiałem dwukrotnie więcej niż wszyscy moi zawodnicy razem wzięci! Po zaciętych negocjacjach udało mi się sklecić jako taki sztab szkoleniowy, który zawierał nawet trenera drużyny juniorów i szefa szkolenia młodzieży, który jednak po paru miesiącach wrócił do rodzimej Nigerii. Mimo beznadziejnych warunków szkoleniowych, do drużyny przychodzili całkiem nieźli jak na iworyjskie warunki juniorzy. Trzeba było tylko ich wkomponować w skład. Drużyna seniorów budziła raczej śmiech, niż strach, więc postanowiłem wymienić najsłabsze ogniwa. Kilkanaście najsłabszych ogniw.

 

Moneyball

 

Zapewne niektórzy z was kojarzą film z Bradem Pittem pod tytułem „Moneyball”. Główny bohater tworzy tam baseballowy dream team złożony z odrzutków z innych ekip i przechodzi do historii tego sportu. Taki też los chyba przypadł mi. Wzmocnieniem dla trzonu zastanego w Abidżanie miała być szóstka renegatów. Pierwszy – Souleymane Diarra. Osiemnastoletnie bożyszcze włoskich nastolatek, odesłane na wieczne wakacje z rezerw Empoli. W sam raz na iworyjskie klepiska. Drugi – kilka lat starszy Ibrahim Sangare. Także z Włoch. Zanim został wyrzucony na zbity pysk z trzecioligowej Andrii Bat, zdążył nawet wystąpić w jednym spotkaniu ligowym. Stephane Dimy – prawdziwa gwiazda, czterokrotny mistrz WKS w barwach ASEC Mimosas i Africa Sports. Grywał nawet w młodzieżowej reprezentacji kraju. Z miejsca mianowałem go kapitanem. Taki bramkarz to skarb. Amos Koffi – kolejny odrzut z Europy. Niechciany we francuskim Istres i portugalskim Penafiel, wylądował na krótko w amatorskim Saint-Chinian, a następnie przez kilka lat nie miał kontaktu z futbolem. Umiejętności jednak wciąż prezentował niezłe. Brahima Kone – kolejny kilkakrotny mistrz kraju, mający w swoim CV zarówno ASEC, jak i Africa Sports. Najbardziej doświadczony, 32-letni gracz. Nominalnie prawy obrońca, u mnie grać miał na… lewym skrzydle(!). Tak sobie wymyśliłem i na swoim postawiłem! No i w końcu napastnik – Jacques Koffi N’Guessan. Na tle ligowców wyróżniał się wszystkim – szybkością, techniką, wykończeniem, grą głową i grą bez piłki. Materiał na króla strzelców. Zresztą raz zdobył ten tytuł – w barwach Realu Bamako w lidze malijskiej siedem lat temu. Taki to sekstet egzotyczny miał sprawić, że moje Stade powinno powalczyć o coś więcej niż utrzymanie.

 

Taktyka

 

Na przestrzeni sezonu stosowałem różne mutacje ustawienia 3-5-2, które ostatnio daje najlepsze efekty. Mimo wszystko, wciąż dodaję i odejmuję kolejne elementy taktyczne, gdyż mam przeczucie, że mogę jeszcze ulepszyć grę mojego klubu. Na przykład w meczu z najmocniejszym rywalem na wyjeździe, zastosowałem wariant… ofensywnego 3-4-3 i wygrałem! Generalnie w każdym meczu stwarzaliśmy mnóstwo sytuacji, gorzej było z wykończeniem. Trzeba będzie nad tym popracować.

 

Liga

 

Media przewidywały miejsce dziesiąte, zarząd chciał pozycji w środku tabeli, a ja miałem ambicję na coś więcej. Może nawet afropuchary? W WKS mistrz i wicemistrz awansują do Ligi Mistrzów, a zdobywca trzeciego miejsca lub krajowego pucharu bierze udział w Pucharze Konfederacji. Podział drużyn według siły jest raczej ścisły i mamy wyraźną czołówkę i outsiderów. Ja chciałem, aby moje Stade zaliczało się na stałe do tej pierwszej kategorii, wraz z takimi tuzami jak wspominane już wcześniej ASEC Mimosas i Africa Sports, a także Stella Adjame, Sewe San Pedro i Akademia Piłkarska Amadou Diallo, zwana AFAD Djekanou. Przez cały sezon traciliśmy bardzo mało bramek, mimo gry zaledwie trójką z tyłu, i dzięki temu uzyskaliśmy kilka piorunujących rezultatów. Jedyną drużyną, której udało się dwukrotnie nas pokonać, była ekipa Sewe. W przyszłym sezonie czeka ich srogi rewanż. Moim zdaniem najlepsze wyniki uzyskaliśmy u siebie z ASEC (3:0) oraz w zamykającym sezon spotkaniu z AFAD Djekanou na wyjeździe (2:1), kiedy to zaskoczyliśmy rywala ofensywnym 3-4-3. Niestety, pogubiliśmy kilka razy głupio punkty (zwykle przy sytuacji: my 30 strzałów, rywale 2, wynik: 0-1) i nie starczyło nam tychże, by wywalczyć mistrzostwo. Piłkarze AFAD Djekanou zresztą byli bezkonkurencyjni. Do ostatniej kolejki walczyliśmy jednak o miejsce drugie i gdyby nie porażka w derbach Abidżanu z „Mimozami” w rewanżu, zgarnęlibyśmy srebrne medale. Tak się jednak nie stało i w wyniku strasznego ścisku w czubie tabeli, musieliśmy się zadowolić miejscem piątym, które i tak jak na nasze możliwości było wynikiem co najmniej niezłym.

 

Puchar

 

W krajowym pucharze los szybko wyeliminował największe tuzy, a kilka klubów z niższych lig pokusiło się o sensacyjne wyniki. Doszło do tego, że na etapie ćwierćfinału z Ligue 1 zostały zaledwie cztery drużyny, a z czołówki tabeli jedynie my i ASEC. „Mimozy” jednak uległy drużynie ASC Ouragahio i w półfinale nie doszło do kolejnych derbów Abidżanu. Pomściliśmy jednak rywala zza miedzy godnie i odprawiliśmy naszych półfinałowych przeciwników do domu z bagażem sześciu bramek. W wielkim finale, który oglądał zaledwie… niecały tysiąc widzów (dla porównania: derby Abidżanu z ASEC przyciągają na trybuny 20-30 tysięcy!), graliśmy z drugoligowym Sportingiem Gagnoa. Przeciwnik nie sprawił większych kłopotów i po zwycięstwie 3:1 mogliśmy cieszyć się ze zdobytego trofeum. W debiutanckim sezonie sięgnąłem wraz ze Stade d’Abidjan po Puchar WKS.

 

Jak się spisywali gracze?

 

Wspominany już snajper N’Guessan został królem strzelców i najlepszym piłkarzem krajowego pucharu, natomiast w lidze więcej goli od niego strzelił dla nas Narcisse Ouattara, w tym kapitalnego przeciw Sewe, kiedy to przelobował bramkarza rywali niemalże z połowy boiska. Bramkę można obejrzeć tu:

. „Narcyz” został także wicekrólem strzelców ligi. Najlepszym zawodnikiem wybrano lidera klasyfikacji asyst – Tchetche Kipre z Africa Sports, który zaliczył także więcej bramek niż występów ligowych, jednak nie rozegrał pełnego sezonu. Ex-aequo najlepszym asystentem został także nasz N’Guessan. Co ciekawe, żaden z piłkarzy Stade nie ujrzał czerwonej kartki. Nasi środkowi pomocnicy brylowali w celności podań, notując średnią 84% i więcej każdy. Najbardziej defensywnie nastawiony Georges Bile był także trzeci w lidze pod względem odbiorów na mecz. Nasz bramkarz Dimy zanotował aż 10 czystych kont (na 26 meczów), o jedno mniej niż golkiper mistrzowskiej ekipy – Clovis Tahourou. Wracając do N’Guessana, wygrał on także niechlubną klasyfikację spalonych i to, niestety, z bardzo wyraźną przewagą nad resztą ligi. Jeszcze bardziej boli fakt, iż trzeci pod tym względem był nasz drugi snajper – Ouattara. Osiemnastoletni Souleymane Diarra zanotował trzeci wynik w lidze pod względem kluczowych podań, a obrońca Amadou Sery wygrał klasyfikację na największą liczbę przechwytów. Na skrzydłach nieźle radzili sobie Amos Koffi oraz przekwalifikowany Brahima Kone, a szeregi defensywy uzupełniali jedyni dwaj aktualni reprezentanci – Daouda Kabore (Burkina Faso U-20) oraz Abdul Kader (WKS U-20). Do pełnego obrazu wyjściowej jedenastki brakuje Ibrahima Sangare, który także niczym negatywnym się nie wyróżnił, a był najcelniej podającym piłkarzem Stade.

 

Nadzieje i plany

 

Jako że moja pensja była totalnie nierealistyczna, a w międzyczasie zmienił się prezes klubu, zgodziłem się na sporą obniżkę i przedłużyłem kontrakt. Żaden z piłkarzy pierwszego składu nie odmówił odnowienia umowy, a do klubu wraca jeszcze reprezentant WKS U-20 – Vakoun Issouf Bayo, którego wypożyczyłem wcześniej do ligi egipskiej. Do drużyny juniorów dołączyła spora grupa zdolnej młodzieży, z której mam zamiar mocno korzystać. Ograniczony budżet płacowy raczej nie pozwoli mi na dokonanie jakichkolwiek wzmocnień, nawet z wolnego transferu. Stawiamy więc na konsolidację, podnoszenie umiejętności i więcej szczęścia. No i oczywiście chcemy się pokazać na kontynencie w Pucharze Konferedracji, w którym zagramy jako zdobywcy krajowego pucharu. No to do kolejnego raportu!

Odnośnik do komentarza

@Brachu: skorzystałem z tanich linii lotniczych ;)

 

Przygotowania do sezonu 2013/14

 

Plan

 

Zachęcony niespodziewanym sukcesem formacji 3-4-3 w ostatnim meczu minionego sezonu, postanowiłem poświecić kilka tygodni okresu przygotowawczego na wyuczenie moich zawodników trzech nowych ustawień. W każdym z nich bronić będziemy się trzema stoperami, jednak chciałbym wypracować warianty gry z ofensywnymi skrzydłowymi, jednym napastnikiem, a także wingbackami. Zaplanowałem cykl sparingów z najmocniejszymi ligowcami oraz kilka potyczek ze słabeuszami, by zadbać o morale. Co ciekawe, wszystkie mecze towarzyskie rozegramy na wyjazdach. Ot tak, by było trudniej.

 

Academie JMG – Stade d’Abidjan

 

Beniaminek ligi, dobre warunki treningowe, ale… same szaraki. Tak więc gramy ofensywnie: 3-3-3-1. Pierwsza połowa perfekcyjna w naszym wykonaniu. Ogromna przewaga w posiadaniu piłki, rywal bez strzału na bramkę, znakomita skuteczność podań i odbiorów. Dwie bramki. Jestem pod wrażeniem. Na drugą połowę wchodzą zmiennicy, w większości moja akademia. W wyniku kontuzji od 60. minuty gramy innym ustawieniem: 3-3-2-2, jeszcze ofensywniej! AJMG wciąż bezradna. W końcówce rywale zaatakowali, jednak nie strzelili gola. 0:2 (Bayo, N’Guessan)

 

AFAD Djekanou – Stade d’Abidjan

 

Z mistrzami kraju chciałem wypróbować ustawienie z wingbackami, toteż moi podopieczni wystąpili w formacji 3-2-2-2-1. Co ciekawe, każdy strzał oddany w pierwszej połowie skończył się bramką. Dla nas obie padły z… rzutów karnych. Posiadanie piłki na korzyść rywali. Nie podobają mi się efekty tego ustawienia. Spróbujemy inaczej w kolejnym sparingu. Na drugą połowę wchodzi młodzież i zostaje kompletnie zdominowana. Nie traci jednak gola! 1:2 (Bile 2)

 

ASEC Mimosas – Stade d’Abidjan

 

Powrót do formacji z meczu z AJMG. ASEC mocno skondensowany w środku, z trójkątem Vaughana w ataku. Nasze skrzydła powinny stworzyć im problemy. Niestety, w 16. minucie Kabore fauluje rywala w polu karnym i mamy bramkę do tyłu. Chwilę później rywalom udaje się zdobyć kolejną i nie jest już tak różowo. ASEC utrzymywał się częściej przy piłce, a my bezradnie kontrowaliśmy. Gol do szatni rozbudził w nas nadzieje, jednak trzeba było coś zmienić. Postanowiłem wycofać ofensywnego pomocnika, a na jego miejsce wstawić defensywnego. W tej chwili nasza formacja defensywna przypominała stalowy młot, który miał rozbijać ataki rywali. Niestety, wraz z asekuracją środka pola pojawił się problem z atakami skrzydłami. Ostatecznie spotkanie na duży minus. Grając płaskim 3-5-2 osiągnęlibyśmy z pewnością lepszy rezultat. 4:1 (N’Goussan)

 

Africa Sports – Stade d’Abidjan

 

W spotkaniu z kolejnymi mocarzami zdecydowałem się na płaskie 3-4-3, które tak dobrze posłużyło mi w ostatnim meczu ubiegłego sezonu. Porównanie do spotkania z ASEC będzie łatwe, gdyż Africa Sports stosuje to samo ustawienie. Pierwsza połowa nie przyniosła rozstrzygnięcia, jednak piłka częściej należała do rywali. Na drugą połowę jednego z napastników zmienił defensywny pomocnik. Efekt – niestety – był przeciwny do spodziewanego. Szybka utrata bramki i wzrost pewności siebie rywali. Dopiero w 70. minucie z rzutu karnego o wyrównanie pokusił się Coulibaly. Po zmianie ustawienia na bardziej defensywne, zyskaliśmy przewagę w środku pola i dowieźliśmy remis do końca. Trzeba też oddać, że bramka dla Africa Sports była nieco przypadkowa. Zagramy tak jeszcze raz. 1:1 (Coulibaly)

 

Stade d’Abidjan – Africa Sports

 

Odwoławszy sparing z amatorami, zdecydowałem się na szybko zaprosić ostatnich rywali na nasz piękny czterdziestotysięcznik, by upokorzyć ich solidnie. Ustawienie 3-1-4-2 w kształcie stalowego kowadła mocno masakrującego przeciwników. Niestety, zmasakrowaliśmy się sami. Goście uciekli spod naszego ciężaru i pięknie wypunktowali. Nie istnieliśmy pod żadnym względem. Zaorać nas. 0:1

 

ASC Ouragahio – Stade d’Abidjan

 

Czas na powtórkę finału Pucharu WKS. Zagramy ofensywnie – wszak jesteśmy lepsi. Udowadniać zaczęliśmy to od samego początku. Wobec kontuzji Narcisse’a Ouattary, za plecami N’Guessana zagrał Coulibaly i popisał się szybko strzeloną bramką. Rywale jednak naciskali i częściej dochodzili do dogodnych sytuacji, co nawet raz wykorzystali. My również podbiliśmy konto, za sprawą samobójczego trafienia jednego z gospodarzy. Po przerwie nieco zmodyfikowałem ustawienie i gra się polepszyła. Niestety, tylko na moment. Co prawda zdołaliśmy strzelić gola, to jednak rywale zdominowali w końcówce środek pola. Niewybaczalne. 1:3 (Coulibaly, Agbre Dasse /sam./, Konan)

 

Stade d’Abdijan – SO Armee

 

„Wojskowi” to klub z dolnych rejonów tabeli, jednak mający wyśmienitego trenera – Alaina Gouamene. Kolejny sparing i kolejny wariant ustawienia. Tym razem 3-2-3-2. Od początku meczu denerwował mnie fakt, iż za mało posiadamy piłkę. Lubię grę, gdzie futbolówka krąży miedzy naszymi piłkarzami. Jak mi na złość, posiadanie mieliśmy słabe, ale… strzeliliśmy dwa gole. I to znów Coulibaly! A przecież nominalnie to on nawet nie siedzi na ławce. W drugiej połowie zresztą Guy dopełnił hattricka. Mimo wysokiego zwycięstwa, nie jestem zadowolony ze stylu. 4:0 (Coulibaly 3, Kossi)

 

USC Bassam – Stade d’Abidjan

 

Ostatni mecz kontrolny rozegraliśmy płaskim 3-5-2, czyli tak, jak występowaliśmy przez cały ostatni sezon. Z niewielkimi zmianami rzecz jasna. Gra wyglądała składniej, strzelaliśmy bramki, jednak… nadal nie potrafiliśmy zdominować podaniami środka pola. Mimo pięciu graczy w drugiej linii! Po przerwie weszła młodzież i na „dzień dobry” dostała gola. Na jednym się nie skończyło i efekt był taki, że zanotowaliśmy najgorsze posiadanie piłki w historii klubu chyba (37%). 2:4 (N’Guessan, Koffi, Sery, Bayo)

 

Podsumowanie

 

Jestem mocno zawiedziony okresem przygotowawczym. Żadna ze skonstruowanych pieczołowicie przeze mnie formacji nie zapewniła nam dominacji w zakresie posiadania piłki. Najlepsze wyniki (zwycięstwo z AFAD Djekanou i remis z Africa Sports) uzyskaliśmy stosując 3-2-2-2-1 oraz 3-4-3. W jakim ustawieniu i z jakimi instrukcjami wyjdziemy w pierwszym meczu ligowym – nie wiem…

 

Piłkarze w sparingach

 

Najlepszymi graczami byli Guy Coulibaly (8 meczów, 5 bramek, 2 asysty) oraz Jacques Koffi N’Guessan (8/3/5). Obroną dyrygowali skutecznie Abdul Kader i Amadou Sery. W drugiej linii na wyróżnienie zasługują Bayo i Bile. Zawiódł najbardziej Kabore, reprezentant młodzieżówki Burkiny Faso, który dał się zauważyć tylko tym, że sprokurował karnego. Nie będzie to łatwy sezon, oj nie… Media typują nas na miejsce 7., bukmacherzy na 5.-6. Ja? W szóstce powinniśmy być…

Odnośnik do komentarza

Październik/listopad 2013

 

(1/26) Stade d’Abidjan – ASC Ouragahio

 

Na inaugurację powtórzyliśmy finał Pucharu. Zdecydowałem się grać 3-4-3, bo jednak wyjazdowy remis z Africa Sports i pokonanie AFAD Djekanou robi na mnie wrażenie. Nie mam aż tylu solidnych napastników, jednak postaram się sprostać temu deficytowi. W przeciwieństwie do spotkań sparingowych, od początku kontrolowaliśmy przebieg gry i dopiero w końcówce rywal rzucił się do ataku i przejął pałeczkę w środku pola. Graliśmy skutecznie, mądrze i ofensywnie. Tego oczekują kibice w Abidżanie. Na śniadanie mistrzowskie zaoranie. 4:0 (Coulibaly 2, Kone, Kouame /sam./)

 

(Superpuchar) Stade d’Abidjan – AFAD Djekanou

 

Po pierwszej kolejce przyszło nam mierzyć się z aktualnym mistrzem o tarczę Superpucharu. Ponownie wybrałem ustawienie 3-4-3 i znów szło nam nieźle. Niestety, kilka błędów indywidualnych spowodowało, że bramki nie tylko strzelaliśmy, ale i traciliśmy. Po wyjściu na 3:1 mistrzowie kraju przycisnęli i tuż przed końcem regulaminowego czasu gry zdołali wyrównać. Dogrywka nie przyniosła rezultatu. Byliśmy lepsi zarówno pod względem liczby strzałów, jak i posiadania piłki. W rzutach karnych walczyliśmy przez sześć serii, jednak w decydującym momencie spudłował 15-letni Hermann Konan. Przyszłość należy do niego, ale w meczu o wysoką stawkę nie wytrzymał presji. Szkoda, bo mogliśmy sięgnąć po drugie trofeum. 3:3 k. 4:5 (Boly, N’Guessan, Coulibaly)

 

(2/26) Stella (6.) – Stade d’Abidjan (3.)

 

Trzeba zaznaczyć, iż niektóre drużyny rozegrały już dwie kolejki, gdyż liga grała tego samego dnia, na który zaplanowano potyczkę superpucharową. Stella górowała nad nami większością statystyk i jedynie w ataku mieliśmy przewagę. Należało to oczywiście wykorzystać niecnie. Zgodnie z założeniami, utrzymywaliśmy piłkę przy nodze i nie oddawaliśmy jej rywalom. To dla mnie zawsze podstawa. Po tym oceniam, czy mecz układa się dobrze, czy nie. Najważniejsze to mieć piłkę! Druga rzecz – to coś z nią zrobić. I to właśnie uczynił N’Guessan kierując futbolówkę do siatki w pierwszej połowie. Było nieźle! Po zmianie stron zaczęła się kopanina, jednak ostatecznie świetnym dryblingiem popisał się zakurzony ostatnimi czasy Koffi, zagrał do N’Guessana i nasz supersnajper pokonał golkipera rywali po raz drugi. Na ostatni kwadrans na boisku pojawił się wracający po kontuzji Narcisse Ouattara, jednak jedyną swoją okazję bramkową zmarnował. Tuż przed końcem gospodarze strzelili honorowego gola, ale trzy punkty pojechały do Abidżanu! 1:2 (N’Guessan 2)

 

(3/26) Stade d’Abidjan (3.) – JCA (6.)

 

Niewiele było czasu na odpoczynek, gdyż już za kilka dni na naszym stadionie zameldowała się drużyna Jeunesse, lokalny rywal. „Młodzieżowcy” mogli dziękować Opatrzności, gdyż spotkanie ze Stellą kontuzją okupił nasz najlepszy pomocnik – Bile – i nie będzie mógł grać przez około dwa tygodnie. Zastąpi go Sangare. Małe derby Abidżanu to co prawda nie to samo, co święty mecz z ASEC, ale zawsze warto pokazać maluczkim, kto rządzi w mieście. Nasi rywale chyba przestraszyli się mocy wielkiego Stade, gdyż wyszli na nas defensywnym 4-5-1, a ja… zapomniałem porozmawiać z piłkarzami w szatni. A przecież mecze same się nie wygrywają… Liczyłem jednak, że mam do dyspozycji wystarczająco inteligentną gromadkę, by sobie poradzić z takim rywalem. Pierwsza szansa na objęcie prowadzenia była już w pierwszym kwadransie, jednak Coulibaly zmarnował rzut karny. Cały czas utrzymywaliśmy się przy piłce, więc nie miałem powodów do obaw. Mimo tego, wynik wciąż pozostawał bezbramkowy. Obronne zasieki JCA przerwał dopiero w drugiej połowie Bayo potężnym strzałem z dystansu, a chwilę później Coulibaly zrehabilitował się za zmarnowany rzut karny. Spokojne dwubramkowe zwycięstwo, zero strzałów rywali i komplet punktów po trzech kolejkach. Czego chcieć więcej? 2:0 (Bayo, Coulibaly)

 

(4/26) Stade d’Abidjan (2.) – USC Bassam (12.)

 

Ostatnim listopadowym meczem był kolejny pojedynek domowy, a rywalem słabeusze z Bassam. Założenia mogły być tylko jedne: atak i tylko zwycięstwo! Co ciekawe, przed tym spotkaniem odebrałem telefon z… Niecieczy. Dowiedziano się tam o odnoszącym sukcesy w Afryce Polaku i zaproponowano mi ratowanie pierwszoligowego bytu Termaliki. Na przenosiny jednak jeszcze zbyt wcześnie. Muszę chociaż powalczyć w Pucharze Konfederacji i postarać się o mistrzostwo WKS. Europa poczeka. Zwłaszcza polska wieś. Wracając do meczu z Bassam, mają oni zdecydowanie najgorsze statystyki ze wszystkich dotychczasowych rywali w tym sezonie i odstają w każdej formacji. Do tego, podobnie jak my, stosują formację 3-4-3, wiec liczyć się będą indywidualne umiejętności, które mamy lepsze. Co prawda goście postraszyli nas poprzeczką na początku spotkania, co nieco zepsuło nastroje moim obrońcom, ale wkrótce seria błędów doprowadziła do sytuacji bramkowej, którą wykorzystał N’Guessan. Piłkarze Bassam nie zamierzali się jednak poddawać i… wyrównali zaraz po wznowieniu! Wet za wet! Na szczęście N’Guessan to N’Guessan i na przerwę schodziliśmy zwycięscy. Wkrótce zresztą nasz strzelec wyborowy skompletował hattricka i nie pozostawił nikomu złudzeń, kto tu jest najlepszy. 3:1 (N’Guessan 3)

 

Podsumowanie miesiąca

 

To był bardzo udany początek sezonu. Cztery mecze i cztery zwycięstwa. Szkoda tej porażki po karnych w Superpucharze, ale cóż – wszystkiego wygrać się nie da. N’Guessan w końcu złapał formę z początku zeszłego sezonu i oby tym razem nie siadł tak, jak ostatnio. Martwi natomiast kompletny brak dyspozycji Ouattary, który po kontuzji wchodzi na zmiany i jest niewidoczny. Póki co nie popadam w hurraoptymizm, gdyż nasi rywale nie byli tymi z najwyższej półki (poza Stellą). Zobaczymy prawdziwą wartość tego zespołu w konfrontacjach z AFAD Djekanou, ASEC, Sewe i Africa Sports. A to już niedługo… 4 grudnia rozegrano wszystkie zaległe mecze i tabela po czterech kolejkach prezentuje się tak:

 

vp1KOmL.png

 

 

MAMY LIDERA!

 

Odnośnik do komentarza

@bacao: nowego Drogbę? mam beznadziejne obiekty, nawet jak ktoś ma potencjał, to nigdy tu się nie rozwinie

 

Grudzień 2013

 

(Puchar, 2. runda) Stade d’Abidjan (I) – ES Bingerville (I)

 

Zanim zagraliśmy z beniaminkiem Ligue 1 w Pucharze, sfinalizowałem kontrakty trzech zawodników: Oumar Kebe oraz Samba Diane w styczniu i Kore Maixent Zagre w lipcu. Niestety, wciąż nie wiadomo, kto zagra na lewym skrzydle, gdyż Brahima Kone jest coraz słabszy. Przyjrzałem się całej mojej kadrze, chcąc kogoś przekwalifikować, ale znów odbiłem się od ściany… Wracając do rywala, to jest to ekipa zdecydowanie gorsza, mająca jednak niezłego bramkarza i ciekawą, szybką linię obrony. Kazałem rzecz jasna atakować i przyniosło to pożądany skutek. Rywal został zepchnięty do głębokiej obrony, a my naciskaliśmy z minuty na minutę coraz bardziej. Gdyby nie wspomniany niezły golkiper i dynamiczna defensywa, wygralibyśmy ten mecz dużo wyżej, ale wynik i tak mnie w pełni satysfakcjonuje. 3:0 (N’Guessan, Konate /sam./, Boly)

 

(5/26) SO Armee (7.) – Stade d’Abidjan (1.)

 

Nasz pierwszy mecz jako obrońcy fotela lidera wypadł na wyjeździe z „Wojskowymi”, którzy raczej do najsilniejszych klubów się nie zaliczają. Niestety, tuż za rogiem czai się seria jak z horroru… Wylosowano także pary kolejnej rundy Pucharu i – niespodzianka – trafiliśmy na aktualnego mistrza kraju. Los gra sobie z nami w kulki. Gospodarze bronili się całą drużyną, a my waliliśmy głową w mur. Nawet zazwyczaj skuteczny N’Guessan miał problemy w pierwszej połowie. Potrzebny był wstrząs. Niestety, po przerwie nadal przerażała nasza nieskuteczność, aż tu nagle… rzut wolny dla Armee. Zamieszanie pod bramką kończy się golem. Do końca niewiele czasu, a my… przegrywamy! Rzucam wszystkie siły do ataku. Lepiej przegrać 0:5 niż nie spróbować przechylić szali! Najpierw Boly po zespołowej akcji wyrównuje, a później znów faul! Rzut karny, akcja na czerwoną kartkę, jednak sędzia pokazuje tylko żółtą. Do jedenastki staje Bile i trafia. Mogliśmy nieco uspokoić grę, a jeszcze przed samym końcem obudził się Ouattara, notując najpierw asystę przy bramce Boly’ego, a następnie sam ustalając wynik meczu. 1:4 (Boly 2, Bile, Ouattara)

 

(6/26) Stade d’Abidjan (1.) – ASEC Mimosas (3.)

 

Zaledwie cztery dni przerwy mieli moi chłopcy na regenerację przed najważniejszym meczem sezonu – Wielkimi Derbami Abidżanu. Na stadionie zasiadło ponad 20 tysięcy widzów, a pozostali emocjonowali się przed telewizorami. ASEC ma lepszych piłkarzy i większe tradycje, jednak my mamy wolę walki i chęć podtrzymania passy zwycięstw. W pierwszej części meczu groźnych akcji nie było, jednak to ASEC częściej utrzymywał się przy piłce. Niedobrze! To wróży źle. Jako że posiadam dar jasnowidzenia, musiało się to tak skończyć. Rzut rożny i 0:1. Stałe fragmenty to nasza zmora. Zaczęliśmy atakować odważniej i częściej. Mieliśmy więcej strzałów, jednak ASEC genialnie skontrował i byliśmy już dwie bramki do tyłu. Nakazałem nacierać całemu zespołowi, jednak udało się nadrobić tylko jedną bramkę. W ten sposób kończy się nasza passa i do tego nasi kibice muszą znosić drwiny lokalnego rywala. Wielka szkoda, bo mecz był do wygrania. Jeden rzut rożny, jedna kontra i koniec. A byliśmy optycznie lepsi! 1:2 (Konan)

 

(7/26) Stade d’Abidjan (3.) – Africa Sports (5.)

 

Porażka z „Mimozami” sprawiła, iż spadliśmy z fotela lidera, a napięty kalendarz nakazał nam grać z kolejnymi tuzami zaledwie trzy dni później. Znów u siebie! Oj runda wiosenna będzie tragiczna… W tym meczu za kartki pauzował Bile, więc szansę musiał dostać Sangare. Strzelać zaczął niewidoczny w ostatnich dniach Coulibaly, a posiadanie piłki było zdecydowanie po naszej stronie. Pamiętać jednak musieliśmy, że Africa Sports to chyba najlepsza ofensywna siła w lidze. Nie mieli zamiaru popuścić. Jeszcze przed przerwą doszło do dwóch bardzo groźnych ataków gości, jednak na szczęście udało się utrzymać prowadzenie. W 61. minucie doszło do najgorszego z możliwych scenariuszy. Kontuzji doznał bramkarz - Dimy. Czterokrotny mistrz kraju, były reprezentant młodzieżówki. Jego zmiennikiem jest Ange Doumbia, który niedawno skończył… 15 lat(!). Czyste konto zachował zaledwie cztery minuty… Dla odmiany, mecz życia rozgrywał golkiper gości i mimo ciągłych ataków nie potrafiliśmy zdobyć kolejnego gola. 1:1 (Coulibaly)

 

(8/26) Sewe (2.) – Stade d’Abidjan (3.)

 

Kolejny z serii meczów o wszystko kończył szczęśliwy dla nas rok 2013. Mecz był to szczególny, gdyż w ubiegłym sezonie tylko Sewe potrafiło pokonać nas dwukrotnie. Dobre wiadomości są natomiast takie, że uraz Dimy’ego był niegroźny i mógł spokojnie zagrać w tym spotkaniu. Dla odmiany, kazałem grać zawodnikom na luzie. Luzu tegoż natomiast zdecydowanie za dużo ostatnio ma N’Guessan, któremu zupełnie wysiadł celownik i pudłuje gorzej niż Daniel Sikorski. Na kontrę Sewe nie trzeba było długo czekać i wkrótce przegrywaliśmy. Nie mając nic do stracenia zaatakowaliśmy, jednak nic to nie dało. Ostatecznie ulegliśmy Sewe 1:2 (Boly).

 

Podsumowanie

 

Grudzień boleśnie zweryfikował nasze umiejętności, choć nie brakowało i pecha. Ostatecznie kończymy rok 2013 na czwartym miejscu, lecz z nadziejami spoglądamy w przyszłość. Już w Nowy Rok zagramy na wyjeździe z aktualnymi mistrzami kraju….

Odnośnik do komentarza

Styczeń 2014

 

(9/26) AFAD Djekanou (6.) – Stade d’Abidjan (5.)

 

Nowy rok rozpoczęliśmy od pojedynku z aktualnym mistrzem kraju. Prognozy nie były najlepsze, gdyż AFAD wygrała (ta – od akademii) ostatnie pięć spotkań. Inicjatywę od początku mieli gospodarze, jednak tworzyliśmy groźne kontry. Po jednej z nich N’Guessan dał nam prowadzenie, jednak jeszcze przed przerwą AFAD wyrównała. To jednak my zagraliśmy ostatni akord przed gwizdkiem, gdyż Coulibaly w doliczonym czasie gry ukłuł jeszcze raz. W drugiej połowie mistrzowie umieścili piłkę w siatce, jednak sędzia odgwizdał wyraźnego spalonego. Odpowiedź Stade mogła być jedna: rezurekcja Ouattary! „Narcyz” wtoczył trzecią bramkę i odprawiliśmy czempionów z kwitkiem. 1:3 (N’Guessan, Coulibaly, Ouattara)

 

(10/26) Stade d’Abidjan (4.) – Academie JMG (11.)

 

Z beniaminkami od Guillou graliśmy w sparingu, w którym nie daliśmy rywalom szans. Teraz miało być podobnie. Na naszą niekorzyść przemawiało jedynie zmęczenie po trudach bojów z AFAD. Po raz pierwszy od początku spotkania wystąpił Ouattara, który zmienił odpoczywającego Boly’ego. Drugi już mecz w obronie rozpoczął zaś nowoprzybyły Kebe, zastępując Kabore. O dziwo, mecz toczył się w sposób wyrównany, a nasi napastnicy nie mogli znaleźć drogi do bramki. Na przykład Coulibaly obijał poprzeczkę, jednak w 45. minucie udało się mu pokonać bramkarza rywali. W drugiej części meczu akcje były składniejsze, a wracający do wyjściowego składu „Narcyz” znakomicie asystował przy golu N’Guessana. Niestety, Ouattara ponownie wypadł nam ze składu na miesiąc. 2:0 (Coulibaly, N’Guessan)

 

(11/26) Issia Wazi (9.) – Stade d’Abidjan (3.)

 

Obrońca Abdoul Kader, były reprezentant iworyjskiej młodzieżówki, nie przedłużył z nami kontraktu i od nowego roku być może grać będzie w ASEC. Chciałem go sprzedać, ale za dobre pieniądze do Europy. Skończy w tej samej lidze, u największego rywala… Judasz. Na szczęście póki co zachowuje resztki honoru i odrzuca ich marne finansowo oferty. Zespół Issia Wazi to jeden z tych rywali, którzy może nie są najmocniejsi, ale zawsze ciężko przeciw nim się gra. Tym razem jednak było inaczej i już po… 10 minutach było 3:0. Rywal został zmasakrowany potęgą abidżańskiej stali tak, że raczej na długo zapamięta ten dzień. Niestety, nie ustrzegliśmy się poważnych błędów w defensywie, co spowodowało hokejowy wynik. 4:6 (Coulibaly 2, N’Guessan, Boly 2, Kone /sam./)

 

(12/36) Stade d’Abidjan (3.) – ES Bingerville (14.)

 

Beniaminek gra zgodnie z planem, to znaczy kiepsko. Inny wynik niż wysoka wygrana będzie porażką. Przed tym meczem nasz junior Ibrahima Kouassi dołączył do SO Armee na zasadzie wypożyczenia. Problemem Stade było ogromne zmęczenie, które dawało nam się we znaki w wyniku nagromadzenia meczów. Sensacyjnie już na samym początku goście oddają strzał na bramkę i obejmują prowadzenie. Ustawienie jakim grają jest bliźniacze do naszego, więc sprawa gry zależy od umiejętności indywidualnych. Na szczęście zbieramy się w sobie i zdobywamy dwa gole. 2:1 (Coulibaly, Kone)

 

(Puchar, 3. runda) Stade d’Abidjan (I) – AFAD Djekanou (I)

 

W kolejnej rundzie pucharu (znów mecz po trzech dniach…) zmierzyliśmy się z mistrzami z Akademii Diallo. W ataku zamiast zmęczonego N’Guessana wystąpił od pierwszej minuty nastolatek Konan. Ten sam, który z tym samym rywalem zmarnował karnego na wagę porażki w Superpucharze. Zaczęliśmy groźnie, mimo przewagi rywali. „Akademicy” potrafili utrzymać się przy piłce, ale już niekoniecznie coś z nią zrobić. My zaś mieliśmy niezawodnego w tym sezonie Coulibaly’ego. Swojego debiutanckiego gola zdobył także sprowadzony w styczniu Kebe, po rzucie wolnym uderzając głową. Rywale nie rezygnowali i próbowali wyrównać, co niestety udało im się w 80. minucie. Znów o naszej konfrontacji musiała decydować dogrywka i rzuty karne. Niestety, ponownie przegrane. 2:2 k.1:4 (Coulibaly, Kebe)

 

(13/26) Denguele (8.) – Stade d’Abidjan (3.)

 

Pucharową porażkę mieliśmy pomścić w ostatnim spotkaniu pierwszej rundy – z Denguele. Co z tego jednak, skoro dogrywka i trzydniowy cykl meczów tak nas wymęczył, że nie mamy siły nawet biegać? Rywale mieli więcej do powiedzenia od początku, a z każdą minutą moi chłopcy wyglądali na bardziej zmęczonych. Prawie przegraliśmy nie z rywalem, ale z kalendarzem. 2:2 (Edoua 2)

 

(14/26) ASC Ouragahio (13.) – Stade d’Abidjan (4.)

 

Kolejny wyjazd i kolejna bardzo krótka przerwa. Piłkarze już nawet nie trenują. Dałem im totalnie wolne. Mimo to, kondycja tragiczna. Znów zaczęło się źle i pojawiła się groźba większego załamania. Straciliśmy głupio gola i nawet wyrównanie przed przerwą nie zmieniło mojego samopoczucia. Takie mecze należy wygrywać i to wysoko. Dopiero w doliczonym czasie meczu Hermann Konan dał nam zwycięstwo, jednak taki przebieg gry mnie nadal nie zadowala! 1:2 (Sery, Konan)

 

(15/26) Stade d’Abidjan (3.) – Stella (5.)

 

Mecz ze Stellą to oczywiście pojedynek z innej półki. Na szczęście ostatni styczniowy. Ogółem w tym miesiącu rozegraliśmy rekordową liczbę spotkań: aż osiem! Nasi goście okazali się być totalnie bez formy, co skrzętnie wykorzystywaliśmy, nie dając im dojść pod bramkę. Niestety, wystarczył raz, by zdobyli gola. W odpowiedzi mieliśmy jednak wracającego do składu N’Guessana, który dal nam trzy punkty. Szkoda, że dopiero (ponownie!) w doliczonym czasie. 2:1 (N’Guessan 2)

 

Podsumowanie

 

To był morderczy miesiąc, który wyzuł moich chłopców z wszelkiej energii i radości, zniszczył atmosferę w szatni i formę Stade. W wyniku nagromadzenia meczów potraciliśmy głupio punkty, odpadliśmy z Pucharu, a za chwilę… losowanie Pucharu Konfederacji! No i seria trudnych spotkań w lidze…

Odnośnik do komentarza

Luty 2014

 

(16/26) JCA (11.) – Stade d’Abidjan (3.)

 

Abdoul Karim, nasz najlepszy obrońca, podpisał kontrakt z egipskim klubem Masry, na mocy którego trafi tam za darmo. Cóż, nas już na niego nie stać. Rozlosowano także pierwszą rundą Pucharu Konfederacji, w której zagramy z Saint George z Etiopii. Szesnasta kolejka zaś to pojedynek z JCA, w którym występuje bardzo groźny Armand Boly w ataku. Strzelać jednak zaczął jego partner – Moussa Sanogo, otwierając konto naszego bramkarza. Mimo utrzymywania się przy piłce, nie mogliśmy pokonać golkipera gospodarzy. Sanogo zaś miał dzień konia i jeszcze przed przerwą zdobył drugiego gola. W drugiej połowie było jeszcze gorzej. Widać skutki nagromadzenia meczów dają o sobie znać. Spotkanie z Jeunesse okazało się najgorszym, jakie dotychczas rozegraliśmy. 4:0

 

(17/26) USC Bassam (9.) – Stade d’Abidjan (3.)

 

Mimo porażki, utrzymaliśmy się na trzecim miejscu i jechaliśmy do Bassam, by zniszczyć rywali i pomścić naszą ostatnią klęskę. Nie było łatwo, gdyż to rywale zaczęli atakować. Jakiś kryzys nas dopadł. Zaledwie jedna akcja naszego zespołu i rozpaczliwa obrona w pierwszej połowie. Na szczęście N’Guessan wcisnął dobitkę. Składniej było po zmianie stron i Bayo dał nam drugiego gola, jednak piłkarze Bassam nie rezygnowali. Zrobiło się w pewnym momencie groźnie, gdy zdobyli bramkę kontaktową na kwadrans przed końcem spotkania, jednak w doliczonym czasie gry Coulibaly postawił kropkę nad „i”. 1:3 (N’Guessan, Bayo, Coulibaly)

 

(18/26) Stade d’Abidjan (3.) – Issia Wazi (12.)

 

Ostatnio z Issią oglądaliśmy prawdziwy festiwal bramek. Tym razem jednak gramy u siebie, więc należało to wykorzystać i pokazać, na co naprawdę stać Stade. Niestety, w ostatnim spotkaniu kontuzji doznali Koffi i Bile, więc nasza druga linia w tym spotkaniu musiała być mocno kulawa. Ostatecznie Koffi dał radę zagrać, jednak drugi z kontuzjowanych - mózg środka pola – odpoczywał na trybunach. Wobec kiepskich meczów naszego bramkarza, dobrze rokuje także opinia szefa wyszkolenia, iż rezerwowy Doumbia rozwija się prawidłowo. Być może dostanie wkrótce szansę. Spotkanie z Issią rozpoczęło się nieźle, choć brakowało celnych strzałów. Rywal był stłamszony, ale my zawodziliśmy pod bramką. Grający z urazem Koffi musiał wycisnąć z siebie siódme poty i dobrym podaniem otworzył drogę do zdobycia gola Coulibaly’emu. W przerwie spokojnie mógł zostać zastąpiony przez Fofanę. Amos wypełnił już swój obowiązek. Mimo gry w przewadze zawodnika i ogromnej dominacji posiadania piłki, na jednym golu się skończyło. Brakuje, oj brakuje skuteczności. 1:0 (Coulibaly)

 

(Puchar Konfederacji, Runda eliminacyjna, 1. mecz) Saint George (ETH) – Stade d’Abidjan (CIV)

Etiopczycy w swym składzie mają wielu graczy o ciekawych umiejętnościach, więc łatwo nie miało prawa być. Zaatakowaliśmy od pierwszej minuty, jednak gola strzelić się nie udało. Nasi zawodnicy wyglądali co prawda na mocno zdeterminowanych, ale – jak zwykle – brakowało skuteczności. I tu objawił się geniusz Coulibaly’ego, który dał nam prowadzenie. Potem było prościej – N’Guessan do Boly’ego i różnica bramek rosła. Na nasze szczęście, jeden z obrońców z Etiopii wykosił brutalnie N’Guessana i otrzymał czerwoną kartkę. Jacquesowi nic się nie stało, ale my zyskaliśmy przewagę. No to mecz zaczął toczyć się totalnie pod nasze dyktando. Jeszcze przed przerwą zdobyliśmy kolejne dwa gole. Niestety, kolejnego urazu doznał Koffi i musiał opuścić boisko. Na wszelki wypadek zdjąłem też N’Guessana. Na własnym terenie Etiopczycy zostali zepchnięci do totalnej defensywy, a napastnicy Stade tańczyli między rywalami niczym Alberto Tomba między slalomowymi tyczkami. W drugiej połowie gospodarze zaatakowali, jednak świetnie bronił Dimy, a różnica bramek była zbyt duża, aby mogli coś osiągnąć. Niestety, uciekali się do fauli i kolejnej kontuzji doznał obrońca Sery. 0:4 (Coulibaly, Koffi, Boly 2)

 

(19/26) Stade d’Abidjan (3.) – SO Armee (7.)

 

Ostatnim lutowym pojedynkiem był domowy mecz z „Wojskowymi”, którzy radzą sobie w tym sezonie powyżej oczekiwań. Dla nas to bardzo ważne spotkanie, gdyż w marcu czekają nas pojedynki z całą czołówką i będzie to seria decydująca o układzie pierwszej piątki w tabeli końcowej. Armee musiało paść. Na naszą korzyść przemawiał fakt, iż ekipa ta kiepsko radziła sobie na wyjazdach. Mimo posiadania piłki, nie tworzyliśmy akcji. Do tego N’Guessana znieśli na noszach, a rywale tworzyli ciekawe kontry. Nieskuteczni byli wszyscy nasi snajperzy. Do przerwy bez bramek… Skoro napastnicy nie potrafili skierować piłki do bramki, musiał uczynić to obrońca. Do tego taki, który już ma kontrakt z innym klubem. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego bramkę dla Stade zdobył Abdoul Kader. Niestety, zmęczenie sezonem daje o sobie mocno znać i drugi z napastników – Boly – opuścił boisko w karetce. Amos Koffi zaś nie dotrwał do końca po raz trzeci i chyba naprawdę potrzebuje odpoczynku. 1:0 (Kader)

 

(Puchar Konfederacji, Runda eliminacyjna, 2. mecz) Stade d’Abidjan (CIV) – Saint George (ETH)

 

Mecz ten co prawda odbył się 1 marca, ale zamyka ten etap sezonu, wiec umieściłem go w lutowym raporcie. Pierwszy mecz wygrany 4:0, więc tu można było wyluzować. Wszak przed nami morderczy ciąg spotkań o stawkę. Z powodu wstrząśnienia mózgu N’Guessana, w tym spotkaniu zastąpił go Narcise Ouattara i rozpoczął je od bramki. Drugiego gola zdobył w stylu Diego Maradony Brahima Kone, dryblując przez całe boisko lewym skrzydłem. Etiopczycy wydawali się być totalnie pogodzeni z losem. 2:0 (Ouattara, Kone)

 

Podsumowanie

 

Po druzgocącej porażce z JCA, pozbieraliśmy się dość szybko i mimo nie zawsze skutecznej gry, wygraliśmy wszystkie pozostałe spotkania w lidze oraz kwalifikacyjny dwumecz z Saint George. W pierwszej rundzie Pucharu Konfederacji czeka nas pojedynek z libijskim Al-Akhdar, który powinien sprawić nam nieco więcej kłopotów. Najważniejsza jest jednak liga, gdyż w marcu wszystko się rozstrzygnie: ASEC, Africa Sports, Sewe i AFAD Djekanou. Wszyscy najsilniejsi rywale na raz! W tabeli prowadzi Sewe, dwa punkty przed Africa Sports i trzy przed nami. ASEC traci do nas pięć oczek. Djekanou dopiero szóste, za Stellą. Dla odmiany kwiecień będzie troszkę luźniejszy, z meczami z Denguele, Akademią J.-M. Guillou oraz finiszem z Bingerville. Aby zdobyć mistrzostwo, musimy wyjść zwycięsko z marcowych konfrontacji. No to – do boju Stade!

Odnośnik do komentarza

Marzec 2014

 

(20/26) Stade d’Abidjan (3.) – Sewe (1.)

 

Mecze o życie, runda pierwsza. Pojedynek z liderem, z którym nigdy nie wygraliśmy. Zaczęło się od niezłej kontry, po której Coulibaly dał nam nadzieję na korzystny wynik. Z Sewe jednak nigdy nic nie wiadomo. Wszak to goście utrzymywali się przy piłce i ostro atakowali. My natomiast wykorzystywaliśmy ich błędy. Najlepiej wyglądał Coulibaly, który zdołał strzelić gola i zanotować dwie asysty. 3:0 (Coulibaly, N’Guessan, Boly)

 

(21/26) ASEC (4.) – Stade d’Abidjan (2.)

 

Po ograniu lidera awansowaliśmy na drugie miejsce, zaś Sewe spadło na trzecie. Nowym numerem jeden została Africa Sports. Wielkie derby Abidżanu to dla ASECu doskonała okazja dla naszych rywali, by się na nas odegrać. Dla nas – rewelacyjna szansa, by zbliżyć się do prowadzących w tabeli naszych następnych przeciwników. Pierwszy cukierek na osłodzenie trudów sezonu dał naszym kibicom weteran Kone, a chwilę później nasz gwiazdor N’Guessan podwyższył na 2:0. Nie było łatwo utrzymywać się przy piłce z takim rywalem, jednak w jakiś magiczny sposób moi chłopcy odzyskali pewność siebie i skuteczność. Amos Koffi i Boly dołożyli po bramce i po „Mimozach” nie było śladu. Po przerwie jeszcze raz ukłuł Boly, jednak sędzia bramki nie uznał, gdyż dopatrzył się spalonego. Niestety, N’Guessan doznał kontuzji, lecz przy takim rozmiarze zwycięstwa nad arcyrywalem – jakoś to przeżyję. Okazało się jednak, iż nie zagra aż przez trzy miesiące. Sezon jego skończony. 1:4 (Boly, N’Guessan, Koffi, Kone)

 

 

(22/26) Africa Sports (1.) – Stade d’Abidjan (2.)

 

Czas na wielki mecz o mistrzostwo. Poza najlepszym strzelcem N’Guessanem, za kartki pauzuje także Koffi. Gospodarze od początku mieli sporą przewagę w posiadaniu piłki, a my raziliśmy nieskutecznością. Gospodarze strzelili bramkę, a my zmarnowaliśmy w ostatniej minucie akcję na wagę mistrzostwa, trafiając w poprzeczkę. Niestety, okazaliśmy się słabsi. 1:0

 

(Puchar Konfederacji, 1. runda, 1. mecz) Al-Akhdar (LBY) – Stade d’Abidjan (CIV)

 

Libijczycy przystąpili do tego spotkania jako zdecydowani faworyci, jednak z naszej strony jak zwykle można było zobaczyć niezłe utrzymywanie się przy piłce, co teoretycznie miało zagwarantować końcowy sukces. Najlepszą okazję zmarnował Boly w 21. minucie, kiedy wychodząc w uliczkę uderzył prosto w słupek. Dopiero dziesięć minut później popisał się lepszą skutecznością i dał nam prowadzenie na gorącym północnym terenie. Po kilku rzutach rożnych, które nie przyniosły rozwiązania, celną główką Amadou Sery zakończył pierwszą połowę meczu. To doskonały wynik! W drugiej części meczu wdało się w nas ogromne zmęczenie i kazałem piłkarzom odpoczywać. Poczłapali przez 45 minut i mecz się skończył dla nas zwycięstwem. 0:2 (Boly, Sery)

 

(23/26) Stade d’Abidjan (2.) – AFAD Djekanou (4.)

 

Na mistrzostwo szans już raczej nie było, gdyż Africa Sports musiała przegrać dwa spotkania z czterech, a my wszystkie wygrać. Można było jednak powalczyć o drugą lokatę, premiowaną także startem w Lidze Mistrzów. Na przeszkodzie numer jeden stanąć miała drużyna aktualnych czempionów - Akademia Amadou Diallo, która w bieżących rozgrywkach spisuje się kiepsko. Goście do tego wszystkiego byli zmęczeni, gdyż w środku tygodnia grali zaległości z Bingerville. Mimo prób gości co do opanowania sytuacji w środku pola i dobrej gry skrzydłami, to my górowaliśmy nad rywalami. Słupek, poprzeczka, ale i bramka. Ta na wagę złota, strzelona przez „Narcyza” Ouattarę. 1:0 (Ouattara)

 

Podsumowanie

 

Ogromna szkoda tego meczu z Africa Sports, zwłaszcza, że ci przegrali ze Stellą i gdyby tamten mecz zakończył się naszym tryumfem, bylibyśmy zapewne mistrzami kraju. Do końca trzy kolejki, rozegrano wszystkie zaległości i sytuacja wygląda tak: liderem Sewe, dwa punkty przed Africa Sports i trzy przed nami. My kwiecień rozpoczniemy od pucharowego rewanżu z Libijczykami, a potem będziemy modlić się o porażki naszych rywali. Nie jesteśmy bez szans, jednak najbardziej prawdopodobne będzie dla nas miejsce trzecie. Szkoda, bo była szansa na lepszy rezultat. Wystarczyło choćby nie dać się ograć Jeunesse, czy pokonać Africa Sports.

Odnośnik do komentarza

Kwiecień/Maj 2014

 

(Puchar Konfederacji, 1. runda, 2. mecz) Stade d’Abidjan (CIV) – Al-Akhdar (LBY)

 

Rewanż w Abidżanie po dwubramkowym zwycięstwie na wyjeździe miał być jedynie formalnością i utrzymaniem dobrej formy przed ligowym finiszem. Moją nadzieją na potracenie punktów przez rywali był także fakt, iż zostały im jeszcze mecze Pucharu WKS, z którego my odpadliśmy. Libijczyków punktował najpierw Coulibaly, a potem zastępujący kontuzjowanego Boly’ego Eboua. Honorowego gola w dwumeczu zdobył Al-Ramli. W kolejnej rundzie czeka nas jednak prawdziwy sprawdzian. Rywalem Stade będzie nigeryjskie Dolphins FC, w którego składzie widnieje znajome nazwisko sprzed lat – Victor Agali! 2:1 (Coulibaly, Edoua)

 

(24/26) Stade d’Abidjan (3.) – Denguele (12.)

 

Pojedynek nas – walczących o awans do Ligi Mistrzów z Denguele – walczących o utrzymanie. Sewe i Africa Sports grały na wyjazdach. 14. minuta i gol dla Sewe. Lider ucieka. 21. minuta i dwie bramki. Gerard dla Africa Sports i Coulibaly dla nas. Nie ma niespodzianek. Do czasu. Przed przerwą wyrównuje… Denguele, mimo naszej przewagi! Coulibaly jeszcze wtacza piłkę do bramki ale spalony! Jest strasznie… Sewe i Africa Sports pewnie podwyższają prowadzenie, a my męczymy się u siebie z broniącymi się przed spadkiem amatorami! Dopiero Edoua, wprowadzony za słabo grającego Boly’ego, daje nam prowadzenie. Goście jednak nie rezygnują i napierają! Poprzeczka! Dużo nerwów kosztuje nas to spotkanie, jednak Coulibaly zdobywa trzeciego gola. Jest już spokojniej. Denguele spasowali. Jeszcze raz Guy i Sery, a na koniec honoowy gol gości. 5:2 (Coulibaly 3, Edoua, Sery)

 

(25/26) Academie JMG (10.) – Stade d’Abidjan (3.)

 

Spotkanie z Denguele było ostatnim meczem u siebie w tym sezonie ligowym. Teraz czas na dwa wyjazdy, przedzielone spotkaniem Pucharu Konfederacji. „Akademicy” grają o utrzymanie, my zaś walczymy nadal chociaż o to drugie miejsce. Africa Sports podejmuje u siebie JCA, a Sewe – Issię Wazi. Africa Sports rozpoczęła z przytupem, więc ich meczu nie było już co śledzić, natomiast Sewe wdało się w niemiłosierne męki. Do 35. minuty to my byliśmy lepsi, gdyż po bramce Boly’ego prowadziliśmy, a nasi rywale tylko remisowali. Niestety, później wszystko wróciło do normy i cała trójka zapisała trzy punkty na swych kontach. Sprawa mistrzostwa pozostała otwarta do ostatniej kolejki. 0:2 (Boly, Coulibaly)

 

(Puchar Konfederacji, 2. runda, 1. mecz) Stade d’Abidjan (CIV) – Dolphins FC (NGA)

 

Przed decydującym meczem z Bingerville, graliśmy kolejne pucharowe spotkanie – z dużo silniejszym rywalem z Nigerii, którego każdy gracz byłby dla nas niemałym wzmocnieniem. Na to spotkanie po długiej kontuzji do składu wrócił Jacques Koffi N’Guessan, który niespodziewanie już w trzeciej minucie dał nam prowadzenie! Nigeryjczycy przecierali oczy ze zdumienia. Ale to nie koniec! Stwarzamy sporo akcji i… 2:0! Tym razem samobójcze trafienie bramkarza rywali po akcji Koffiego. N’Guessan trafia jeszcze w poprzeczkę, a Coulibaly marnuje stuprocentową szansę. Rywale odpłacają się nam bramką i dają sobie szeroko otwartą furtkę przed rewanżem. Szkoda tego straconego gola. 2:1 (N’Guessan, Azeez /sam./)

 

(26/26) ES Bingerville (14.) – Stade d’Abidjan (3.)

 

Czas na ostateczne rozwiązanie kwestii mistrzostwa. Jak się okazuje, także dół tabeli walczy do końca. Mimo ostatniego miejsca, nasz rywal jeszcze nie spadł i w razie zwycięstwa nad nami zapewne się utrzyma. Naszą nadzieją jest Africa Sports, która grała w środku tygodnia morderczy finał Pucharu WKS z ASEC, przegrany po dogrywce. Tak więc dwa aspekty: zmęczenie i porażka. Oby piłkarze USC Bassam walcząc o utrzymanie to wykorzystali! U nas z powodu kontuzji od pierwszych minut zagrali Konate i Edoua. Niestety, 5. minuta meczu i… gol dla Bingerville! Sensacja! Przed przerwą wyrównuje Coulibaly, ale lekko utyka N’Guessan. Postanowiłem pozostawić go na boisku, bo jest to zawodnik, który sam może wygrać mecz. W 65. minucie decyduję się jednak na zmianę. Remisujące do tej pory Sewe prowadzi, podobnie jak Africa Sports. My zwycięstwo zapewniamy sobie dopiero w 85. minucie, z rzutu karnego. W tej chwili Sewe prowadziło 4:1, a Africa Sports 1:0. Zawodnicy USC Bassam mieli pięć minut, by się utrzymać i pozwolić nam wejść do Ligi Mistrzów. W 88. minucie 20-letni Junior Amouya, defensywny pomocnik Bassam, zdobywa gola! 1:1! Africa Sports nie wytrzymała natłoku meczów i porażki w finale Pucharu. Ten gol załatwił Denguele, które spadło do drugiej ligi, załatwił też Africa Sports, która zagra tylko w Pucharze Konfederacji, zaś uratował Bassam i dał nam upragniony awans do Champions League. Niestety, niedosyt pozostaje, gdyż zabrakło jednego zwycięstwa do mistrzostwa kraju. 1:2 (Coulibaly 2)

 

(Puchar Konfederacji, 2. runda, 2. mecz) Dolphins FC (NGA) – Stade d’Abidjan (CIV)

 

Potrzebowaliśmy w Nigerii przynajmniej remisu, by awansować do 1/8 finału. Według statystyk, jedyną naszą przewagą jest szybkość ataku i skoczność obrońców. Czy raz jeszcze Guy Coulibaly zamknie usta niedowiarkom? Przyszło nam się przekonać… Już w piątej minucie z rzutu wolnego trafiamy w poprzeczkę, jednak akcja ma swój ciąg dalszy i po rzucie rożnym gola zdobywa Daouda Kabore! Cała runda na ławce i bramka w takim momencie! W tej chwili już obie drużyny mają gola zdobytego na boisku rywala, więc nawet porażka 1:2 daje rzuty karne (nie ma dogrywek w tym pucharze), a nie bezpośrednie odpadnięcie. Deniran Ortega jednak, najlepszy strzelec rywali, szybko znajduje drogę do siatki. Jest remis, a upłynął dopiero kwadrans. W przerwie schodzą kontuzjowani Kader i N’Guessan – dwie gwiazdy. Niestety, stało się. 72. minuta i gol dla „Delfinów”. Strzelec? Emeryt Victor Agali. Że mu się jeszcze chce?! Do końca meczu sytuacja się nie zmienia. Rzuty karne! Z naszej strony do piłki mają podejść w kolejności: Coulibaly, Ouattara, Bayo, Boly i Kebe. Zaczyna Guy… lewy dolny róg i 1:0! Osuchukwu (strzelec gola z Abidżanu) vs. Dimy… w sam środek. 1:1. Czas na „Narcyza”… to nie był jego sezon. Także w sam środek! Tyle że został tam Azeez. Ouattara myślami był już na wakacjach. Taiwo Adams… prawy górny róg, rzuca się tam Dimy, ale nie sięga. 1:2… Vakoun Bayo po profesorsku. Zmylony bramkarz i 2:2. Trzeba coś obronić! Anyanwu czy Dimy? Znów dobrze wyczuwa nasz golkiper, jednak ponownie nie sięga. Młody Boly… lewy róg, piękna parada Azeeza i chyba już po ptokach… Do decydującej piłki staje profesor Agali, zmyla Dimy’ego i precyzyjnie posyła piłkę w lewy róg. Odpadamy. Szkoda, bo był to dwumecz do wygrania. 1:2 k.2:4 (Kabore)

 

Podsumowanie

 

Wicekrólem strzelców, najlepszym asystentem, drugim zawodnikiem pod względem not i zwycięzcą klasyfikacji na najwięcej nagród dla Piłkarza Meczu został nasz fenomenalny Guy Coulibaly, który jeszcze rok temu grzał ławę. Taka to liga, że w jeden sezon można przebyć drogę od kiepskiego rezerwowego do gwiazdy (Coulibaly) lub odwrotną (Ouattara).

 

Tabela końcowa:

 

 

lo9InLp.png

 

 

Statystyki piłkarzy:

 

 

TwJLsUT.png

 

 

Byliśmy lepsi o 7 punktów niż ostatnio i naprawdę niewiele zabrakło, byśmy otwierali szampany. Podobnie na kontynencie. Odpadnięcie po rzutach karnych z dużo lepszym rywalem, w którego składzie gra wielki Victor Agali? Jak dla mnie - udało się nam osiągnąć bardzo wiele. Nie wiem, czy zostanę na kolejny sezon. Przedłużyłem co prawda kontrakt, ale powoli rozglądam się za zmianą klubu na lepszy. W Abidżanie nie ma pieniędzy na budowę mocniejszej ekipy, ani gruntów treningowych na szkolenie młodzieży.

Odnośnik do komentarza

Przygotowania do sezonu 2014/15

 

Jak zwykle w Wybrzeżu, okno transferowe zostało zamknięte jeszcze przed sparingami. Udało się jednak nieco odświeżyć nasz skład, więc chyba pora na szerszą prezentację.

 

Bramkarze:

 

1. Stephane Dimy - http://i.imgur.com/wWKVV56.png

Trzeci sezon u nas. Gra na przyzwoitym poziomie, jednak postanowiłem sprowadzić kogoś na jego miejsce. W pierwszym sezonie zanotował 10, a w drugim 9 czystych kont.

 

20. Ange Doumbia - http://i.imgur.com/5AzIw5O.png

Wychowanek klubu, duży talent, zadebiutował już w lidze, a w swym jedynym meczu puścił jedną bramkę. Melodia przyszłości

 

28. Naby Yattara - http://i.imgur.com/kpWkZdl.png

Reprezentant Gwinei, który zaliczył nawet dwa występy we… francuskiej Ligue 1! Nasz grający skaut, który jednak nie może być zarejestrowany aż do stycznia. W rundzie wiosennej z pewnością pierwszy bramkarz i jedna z największych gwiazd ligi. Póki co skupi się na szukaniu piłkarzy.

 

Obrońcy:

 

5. Amadou Sery - http://i.imgur.com/HtOeHilh.png

Doświadczony wychowanek drużyny. Co ciekawe, za mojej kadencji nie opuścił ani jednego meczu! Dwa pełne sezony bez kontuzji i kartek. Prawdziwy profesjonalista. Szkoda, że już dobił do trzydziestki.

 

14. Daouda Kabore - http://i.imgur.com/tzknrbph.png

Reprezentant młodzieżówki Burkiny Faso. W pierwszym sezonie niezastąpiony, w drugim grał ogony. Zasłynął głownie z gola strzelonego Dolphins FC w Nigerii. Niby talent, ale jakoś tego nie potwierdza.

 

21. Abdoulaye Kone - http://i.imgur.com/g8HCSdih.png

Wobec odejscia Abdoula Karima, promowany do pierwszego zespołu. Ma zaledwie piętnaście lat, ale rozwija się znakomicie! Oczywiście nie będzie to pierwszoplanowa postać, ale warto zapamiętać jego sylwetkę.

 

23. Guy Sangare - http://i.imgur.com/urAWI97h.png

Prawy obrońca naszej młodzieżówki, a – jak wiadomo – takiej pozycji nie ma w mojej taktyce. Trenuje więc, by stać się prawym pomocnikiem. Prochu nie wymyśli, ale jak będzie trzeba, to zagra.

 

26. Moussa Diallo - http://i.imgur.com/S9OEqAqh.png

Szesnastolatek z akademii, zagrał nawet dwa razy w poprzednim sezonie w lidze, ale te występy lepiej pominąć milczeniem. Wątpię, by dostał szansę.

 

33. Oumar Kebe - http://i.imgur.com/XMfC05Vh.png

Burkińczyk, partner Kabore z obrony młodzieżówki. Moim zdaniem dużo lepszy, ma na pewno pewniejsze miejsce w składzie Stade niż jego kolega. Materiał na kawał solidnego obrońcy.

 

34. Samba Diane - http://i.imgur.com/hX7WuHkh.png

Malijski forstoper, wciąż młody i obiecujący. Nie dostawał zbyt wielu szans, ale po odejściu Karima najprawdopodobniej się to zmieni.

 

37. Hamed Diarra - http://i.imgur.com/e8A5L8Bh.png

Kolejny z pokolenia ’99. Podobna charakterystyka, co Kone. Wysoki, ale wolny. Być może jakieś ogony pogra.

 

Pomocnicy

 

6. Georges Bile - http://i.imgur.com/kNkaoRuh.png

Jeden z pewniejszych punktów drużyny, gra bardziej defensywnego ze środkowych pomocników. Mistrz odbiorów w środku pola.

 

7. Vakoun Issouf Bayo - http://i.imgur.com/V3p6Guwh.png

Były reprezentant iworyjskiej młodzieżówki spokorniał po powrocie z Egiptu I już nie marudzi, że chce grać w lepszym klubie. Wszak lepiej zdobyć wicemistrzostwo WKS, niż spaść do drugiej ligi egipskiej, co nie Vakoun?

 

8. Ibrahim Sangare - http://i.imgur.com/hC4sVjdh.png

Poprzedni sezon przesiedział na ławce, był jednak pierwszym rezerwowym pomocnikiem. Nie zapisał się niczym godnym uwagi, aczkolwiek dzięki wszechstronności rozważam wystawianie go na skrzydle. Niestety, nie ma dośrodkowania i dryblingu, co może być małym problemem…

 

10. Sana Soro - http://i.imgur.com/QzobFVEh.png

Typowa „10”. Sęk w tym, że w mojej taktyce nie ma takiej pozycji. Stąd też trenuje grę na lewej pomocy. Jak mu to wyjdzie – zobaczymy. Przynajmniej umie dryblować. Wiążę z nim duże nadzieje.

 

15. Souleymane Diarra - http://i.imgur.com/7crX6abh.png

Niedoszła gwiazda włoskiej Serie A. Po bardzo udanym pierwszym sezonie, musiał zadowolić się miejscem na ławce, gdyż wrócił do składu Bayo. W minionych rozgrywkach na boisku pojawił się zaledwie dwukrotnie.

 

16. Ibrahima Bangoura - http://i.imgur.com/ZngJ1tAh.png

Legenda reprezentacji Gwinei. Człowiek, który rozegrał 50 spotkań we francuskiej Ligue 1. Obecnie grający skaut naszego Stade. Problem jest taki, że ostatni sezon w miarę regularnej gry Bangoura miał… osiem lat temu! Potem tylko ławka i epizody na Cyprze, w Turcji, Azerbejdżanie czy Grecji. Jako że mamy deficyt lewych pomocników, także trenuje z myślą o tej pozycji.

 

18. Habib Toure - http://i.imgur.com/uPmJQAbh.png

Wielki pechowiec. W ubiegłym sezonie stracił aż 20 tygodni na trzy różne kontuzje. Oby tym razem szczęście dopisywało mu bardziej, bo to całkiem dobrze rokujący pomocnik.

 

19. Ibrahim Konate - http://i.imgur.com/r5iinzZh.png

Defensywnie nastawiony środkowy pomocnik. Dobry odbiór i niezła szybkość, ale wiele pracy przed nim. W lidze siadał już na ławce i nawet trzy razy się z niej podniósł. Może coś z niego będzie.

 

24. Ousmane Diallo - http://i.imgur.com/wPR8p8fh.png

Kolejny utalentowany pomocnik z rocznika ’98. W przeciwieństwie do Konate, jeszcze bez debiutu w seniorskiej piłce.

 

25. Emmanuel Fofana - http://i.imgur.com/7Sgw3Ijh.png

Jako że zawsze mamy problem z bocznymi pomocnikami, mimo średnich umiejętności Fofana rozegrał już cztery ligowe spotkania. Musi popracować nad aspektami defensywnymi.

 

27. Amos Koffi - http://i.imgur.com/egbOZt4h.png

Niezawodny na prawej stronie. Nawet, gdy łapały go kontuzje, szybko wracał i notował ważne asysty. Dobre podania, dośrodkowania, drybling, szybkość. Tylko w obronie słabiutki. Niegdyś grał w Portugalii i Francji.

 

31. Mirosław Lenart - http://i.imgur.com/r8XsrbKh.png

Kompletnie nieutalentowana pokraka z Polski, ale będąc na wakacjach w Abidżanie zapisał się do Stade. Przyjąłem go z litości, w końcu warto mieć do kogo się odezwać w ojczystym języku.

 

Napastnicy

 

9. Jacques Koffi N’Guessan - http://i.imgur.com/9V3Gfsdh.png

W grudniu skończy 31 lat. Nieco chimeryczny, ale jak już złapie formę, to jest nie do zatrzymania. Na wiosnę miał problemy z kontuzjami, ale to już za nim. Jeśli będzie mu się chciało, zostanie królem strzelców.

 

11. Ange Dogba - http://i.imgur.com/3QtzDHlh.png

Aktualny mistrz WKS z Sewe. Nie odgrywał tam jednak pierwszoplanowej roli, więc zmienił klub na nasz. Mam nadzieję, że zemści się na swych byłych kolegach i wpakuje im kilka bramek.

 

12. Guy Coulibaly - http://i.imgur.com/ifGNUGBh.png

Człowiek, który poczynił największe postępy w przeciągu roku. Dwa lata temu był kiepskim rezerwowym, a ostatnie rozgrywki zakończył jako król asyst i wicekról strzelców. Skarb, po prostu skarb. Oby utrzymał formę.

 

13. Narcisse Ouattara - http://i.imgur.com/xc8HCFBh.png

Kontrprzykład dla rozwoju Coulibaly’ego. “Narcyz” zjechał ze statusu wicekróla strzelców do pozycji średniej klasy zmiennika. Może odrodzi się w tym sezonie? Będzie miał jednak trudno, bo konkurencja w ataku jest duża.

 

17. Kore Maixent Zagre - http://i.imgur.com/RiM9KPSh.png

W trzeciej lidze WKS był gwiazdą. Niezły mentalnie, a to może mieć kluczowe znaczenie. Co jest wart – okaże się w sparingach.

 

22. Serge Koutouan - http://i.imgur.com/n8gfFhmh.png

Najgorszy (poza Lenartem) z rocznika ’99. To znaczy – najgorszy z tych, którzy dostali kontrakt. Uzupełnienie składu rezerw. Jedyne co ma, to szybkość.

 

29. Mohamed Traore - http://i.imgur.com/FScTI8ih.png

Dwumetrowy kloc bez szybkości. W ubiegłym roku bez meczu. W tym pewnie czeka go ten sam los. Wolę inny typ napastników.

 

30. Mamadou Traore - http://i.imgur.com/mH8OUhPh.png

Nie jest spokrewniony z Mohamedem i stanowi jego przeciwieństwo. Dobry drybling i względna szybkość jak na ten poziom. Jak mam wybierać, biorę Mamadou.

 

32. Idrissa Diallo - http://i.imgur.com/q9hWI3kh.png

O takich graczach mówi się “jeździec bez głowy”. Szyja w dół i dzida do przodu. Nic więcej.

 

35. Adama Toure - http://i.imgur.com/h5frKJ7h.png

Ciekawe połączenie. Bardzo szybki, a jednocześnie potrafiący grać głową. Ma jednak jedną wadę – nie umie strzelać bramek.

 

36. Mamadou Domoraud - http://i.imgur.com/H9PsS4Kh.png

Ostatni z narybku ’99. Techniczne dno, ale w miarę szybki. Mimo niezłego wzrostu - wątły.

 

Co słychać u rywali?

 

SEWE

Mistrz kraju pozyskał pięciu zawodników, w tym dwóch… reprezentantów WKS (!). Są to były gwiazdor Ałanii Władykaukaz – Dacosta Goore oraz były piłkarz m.in. Blackburn, Wigan i Borussii Monchengladbach – Steve Gohouri. Obaj piłkarze to obrońcy. Defensywną pomoc wzmocnił młodziutki Choumana Coulibaly, uchodzący za jeden z największych talentów w kraju. Pulę nabytków Sewe uzupełniają bramkarz Isii Wazi – Tiasse Kone oraz napastnik Sekou Timite – najlepszy strzelec AFAD Djekanou. To są transfery, od których oko bieleje. Nie wiem w jaki sposób mam powstrzymać Sewe, ale personalnie zjadają nas na śniadanie. Na szczęście mistrzowie zanotowali także sporo strat, włączając w to legendę reprezentacji WKS – Guy Demela oraz zdobywcę czternastu bramek – Halidou Garbę.

 

AFRICA SPORTS

Po stronie zakupów niewiele. Ot, przeciętniacy. Dużo natomiast strat. Kouassi N’Goran - jeden z najlepszych obrońców całej ligi – odszedł do Esperance Tunis, a Jeunesse Abidżan wzmocnił podstawowy pomocnik Mohamed Seydou Dera. W porównaniu z Sewe, Africa Sports wygląda jak biedny kuzyn z Kambodży.

 

ASEC

Nasz lokalny rywal wzmocnił się przede wszystkim Kevinem Bolim, który zanotował niezły sezon w Stelli. Po stronie ubytków kilku zmienników, ale bez kluczowych nazwisk. Tak więc „Mimozy” postawiły na konsolidację i – jak zawsze – własną młodzież. Najlepszą przecież w kraju…

 

AFAD DJEKANOU

Akademia Diallo pozyskała paru średniaków, jednak straciła Zahuia Okou – czołowego obrońcę oraz wspomnianego wcześniej Sekou Timite, który wzmocnił mistrzowskie Sewe.

 

STELLA

Wobec kiepskich transferów rywali, wiecznie szósta Stella ma szansę ukończyć ten sezon nieco wyżej. Podopieczni Salvatore Nobile wzmocnili się utalentowanym obrońcą ASECu – Constantem Kouame, a także dwoma innymi juniorami tego klubu. Wisienką na torcie ma być transfer Zephirina Zoko – byłego reprezentanta kraju, który wrócił do domu zakończyć karierę. Po stronie strat dwóch podstawowych obrońców.

 

Podsumowując, jeśli wierzyć statystykom i czystej logice, Sewe zmiecie pozostałe drużyny z powierzchni ziemi. Mając taki skład nie powinni mieć problemów z żadną drużyną z Ligue 1.

Odnośnik do komentarza

Sparingi

 

Stade d’Abidjan – ASEC

 

Derby Abidżanu na początek. O ile „Mimozy” utrzymywały się przy piłce, to my oddawaliśmy strzały. Niestety, także to my byliśmy znoszeni na noszach. Urazów doznali Bile i Kebe. W drugiej połowie zagrali dublerzy i zmianę jakościową było od razu widać. Efekt? 2:3 (N’Guessan, Coulibaly). Jeśli chodzi o młodzież, poprawnie zagrał jedynie Fofana.

 

Stade d’Abidjan – Africa Sports

 

Jak już pisałem, Africa Sports mocno osłabiona. Mimo to, opór był niezły i nasz pierwszy skład nie zdołał spenetrować szyków obronnych rywala. Jak to w sparingach, po przerwie weszła młodzież i dała się szybko sprowadzić do głębokiej defensywy. Liczy się jednak nabyte cenne doświadczenie. Morale budować będziemy w ostatnich meczach. W końcówce wzięliśmy się w garść i za sprawą doskonałej gry Fofany (znowu!) wygraliśmy. 2:1 (Domoraud, Fofana)

 

Stade d’Abidjan – Academie JMG

 

Czas na teoretycznie łatwiejszego rywala. W składzie Academie pojawiło się dużo nowych twarzy, jednak żadna z nich nie budzi w nas respektu. Nawet moja młodzież wygląda lepiej. Postanowiłem przetestować bardziej ofensywną wersję mojej taktyki. Mimo ciągłego pressingu, niemiłosiernie pudłowaliśmy i przez to znów musiałem liczyć na młodzież wspomaganą rezerwowymi. Co prawda udało się wywalczyć remis, ale nie dosyt pozostał. 1:1 (Zagre)

 

Stade d’Abidjan – ASC Ouragahio

 

Jeszcze jedna próba ofensywnego ustawienia. Mimo braku N’Guessan (dwa tygodnie pauzy z powodu kontuzji), stwarzaliśmy sporo akcji, a z dobrej strony pokazał się pozyskany z Sewe Dogba. Niestety, rywale wcisnęli gola do szatni i chyba jednak mój nowy pomysł taktyczny należy odstawić na półkę. Młodzież wypadła całkiem dobrze i ostatecznie pewnie wygraliśmy. 4:2 (Dogba 2, Fofana, Domoraud)

 

SO Armee – Stade d’Abidjan

 

Mecz z Ouragahio był ostatnim spotkaniem sparingowym na własnym gruncie. Pozostały dwa wyjazdy, a ściślej rzecz ujmując jeden, bo drugi to przecież lokalne derby z ASEC. „Wojskowi” ukończyli ostatni sezon na wysokim siódmym miejscu i będą na pewno chcieli budować swój przyszły sukces na tym właśnie fundamencie. Oprócz N’Guessana, na liście absencji widniał także Diane, który wyjechał na mecz malijskiej młodzieżówki. Powróciliśmy do klasycznej taktyki, jednak mimo to rywale nie dawali za wygraną i pokonali naszego bramkarza. My odpłaciliśmy się bramką Kebe, jednak kolejny raz kontuzji doznał Bile. Boisko opuścił na noszach także Koffi. Co ciekawe, zwycięskiego gola zdobył dla nas Mohamed Traore. Ten sam, który umie jedynie być dużym i straszyć rywali. 1:3 (Kebe, Traore, Ouattara)

 

ASEC – Stade d’Abidjan

 

Niestety, diagnoza lekarza dla Koffiego była fatalna. Zerwane ścięgno i cztery miesiące pauzy. W rundzie jesiennej nasz niezawodny skrzydłowy nie zagra. Zastąpi go Bangoura, a Fofana promowany będzie do pierwszej drużyny. Dobrymi występami w sparingach na pewno na to zasłużył. Udało się też jeszcze dorejestrować Yattarę i Gwinejczyk będzie mógł bronić od początku sezonu. Grono kontuzjowanych poszerzył Bayo, jednak ten uraz wykluczy go tylko na dwa tygodnie. Spotkania z ASEC zawsze są dziwne. Tym razem „Mimozy” miały przewagę zarówno w strzałach, jak i w posiadaniu piłki, a jednak to my trafialiśmy do siatki. Przewrotny ten futbol bywa, zaiste. 1:4 (Soumahoro /sam./, Coulibaly, Domoraud, Ouattara)

 

Podsumowanie

 

Dziwny, bardzo dziwny okres przygotowawczy za nami. Wyniki niezłe: 4-1-1 to nie jest tragiczny bilans, choć szkoda, że nie potrafiliśmy wygrać u siebie z kiepską Akademią JMG. Na minus na pewno to, że w każdym(!) meczu straciliśmy gola. Ani razu nie udało się nam skończyć na zero z tyłu. To poważny problem. Pociesza fakt, iż większość tych goli puścił rezerwowy w tym sezonie Dimy. Yattara kapitulował zaledwie dwukrotnie. Co więcej, zachowywał czyste konta z największymi rywalami: dwukrotnie z ASEC i raz z Africa Sports. Widać ze słabszym przeciwnikiem brakuje mu koncentracji. W obronie tragedia. Poza jak zawsze solidnym Kebe, cała reszta zagrała piach. Liderem mizerii defensywnej został zaś reprezentant Mali do lat 20 – Diane. Bardzo widoczny był brak Abdoula Kadera. Wśród pomocników najgorszy Sangare i obaj podstawowi skrzydłowi, a najlepszy niespodziewanie junior Fofana, autor dwóch bramek. Wśród napastników dobrze Dogba i Coulibaly, lecz najlepszym strzelcem okresu przygotowawczego został… 15-letni Mamadou Domoraud. Co więcej, oprócz trzech bramek zanotował także dwie asysty! Nie powiem – zaskoczył mnie mocno in plus i na pewno będę bacznie obserwował jego rozwój.

Odnośnik do komentarza
  • 2 tygodnie później...

Jako że byly problemy z forum, w dużym skrócie opiszę to, co się zdarzyło przez ten czas. Nasze Stade w lidze grało nieźle i nawet przez pewien czas udawało się nam prowadzić w tabeli. Mieliśmy jednak doskonalych rywali - ASEC. Wielkie Derby Abidżanu przerodziły się w wielką batalię o mistrzostwo, z której zwycięsko wyszedł zespół... Sewe. Byliśmy tak skoncentrowani na dokopaniu "Mimozom" (a oni nam!), że zupełnie zlekceważylismy pozostałe drużyny, co okazało się tragiczne w skutkach. Co prawda przegraliśmy tylko dwa mecze w sezonie, to jednak w przekroju całego roku Sewe pokazalo największą klasę. Na pocieszenie pozostał nam Puchar WKS, który podnieśliśmy po raz drugi. Zawsze to jakiś tryumf.

 

O wiele ciekawiej było natomiast w kontynentalnych pucharach. Przygodę z nimi zaczęliśmy w Lidze Mistrzów, od rozgromienia Gor Mahia 7:0. Potem było nadal nieźle. Po wyeliminowaniu Kenijczyków trafiliśmy na mocne Stade Malien i ulegliśmy im 1:3. W rewanżu na szczęście okazaliśmy się lepsi i po rozgromieniu Malijczyków 3:0 awansowaliśmy dalej. W ostatnim meczu przed fazą grupową trafiliśmy na Vita Club z DR Konga, z którym dwumecz okazał się prawdziwą męczarnią. Porażka 2:3 u siebie w pierwszym meczu praktycznie przekreśliła nasze szanse na awans i nawet mocno swobodna postawa w rewanżu nic nam nie pomogła. Wynik? 2:5. Na szczęście przegrani nie odpadali z rozgrywek, tylko przenosili się do Pucharu Konfederacji. Tam trafiliśmy na szalenie mocne egipskie Ismaily, z którym zaledwie zremisowaliśmy u siebie. Wyjazd do Egiptu miał być jedynie wycieczką krajoznawczą, lecz skończył się naszym tryumfem 4:2. Mieliśmy fazę grupową! W niej za rywali dostaliśmy Etoile du Sahel, CRD Libolo i OC Khouribga. Ku zaskoczeniu ekspertów.... wygraliśmy grupę! Zanotowaliśmy pieć zwycięstw i jedną porażkę (z Etoile u siebie). W półfinale trafiliśmy na ghańskie Asante Kotoko, które słynęło ze świetnego bramkarza. Cóż, dość powiedzieć, że w meczu z nami puścił trzy gole i nawet porażka 0:1 w Abidżanie nie pomogła naszym rywalom. Udało się! Upragniony finał - a tam powtórka z rozrywki i dwumecz z Etoile du Sahel. W pierwszym spotkaniu remisujemy 1:1 u siebie, a rywale nie trafiają karnego. W rewanżu mamy ogromną przewagę na boisku rywala, ale... znów pada remis. Mamy rzuty karne! Prawdziwy dreszczowiec, w którym pudłują dwaj najlepsi gracze obu drużyn. NIestety, my zaliczamy słupek i poprzeczkę i na osłodę zostają nam srebrne medale.

 

Na tym postanowiłem zakończyć moją przygodę ze Stade d'Abidjan. Dwa zdobyte Puchary WKS, jeden finał Pucharu Konfederacji i jedno wicemistrzostwo kraju. Oto mój bilans. Oddałem stery asystentowi i rzuciłem się w wir poszukiwań pracy. Jak się okazało, przez prawie rok.... nikt nie chciał mnie zatrudnić! Mimo sukcesów! Dopiero gdy nie przedłużyłem wygasającego kontraktu, otrzymałem ofertę ppoprowadzenia... reprezentacji Gwinei Równikowej. W ten oto sposób znalazłem się w Malabo.

Odnośnik do komentarza

Moja przygoda z Gwineą Równikową zaczęła się w momencie, gdy reprezentacja ta rozpoczynała drugą rundę eliminacji do Mistrzostw Świata 2018. W naszej grupie rywalami były: Nigeria, Togo i Gabon. Tylko jedna ekipa awansuje do trzeciej fazy.

 

Kadra naszego zespołu złożona była głównie z potomków emigrantów do Hiszpanii za czasów krwawego dyktatora Maciasa Nguemy. W rodzimej lidze próżno szukać talentów. Na szczęście ci, którzy przeszli przez hiszpański system szkolenia wyglądają całkiem nieźle, a w naszej kadrze znajdują się znane nazwiska, jak Emilio Nsue czy Ivan Bolado. Niestety, karierę zakończyła już złota generacja Ekwatogwinejczyków: Rodolfo Bodipo, Juvenal, Danilo czy bracia Benjamin i Ivan Zarandona. Mimo to, zebrałem całkiem solidny zespół, w którym główne braki były na skrzydłach oraz w bramce. Ciekawym graczem na pewno jest Pedro Obiang z Juventusu, a także jego partner – Omar z Murcii.

 

(1/6) Gwinea Równikowa – Nigeria

Pensy – Bokung, Rolan, Carlinhos (71’ Akapo) – Portela, Omar, Obiang, Biroko (45’ Alozie) – Nsue, Bolado, Obina (71’ Ricardinho)

Spotkanie z Nigerią to prawdziwy chrzest bojowy. W drużynie gości gwiazdy europejskiej i światowej piłki, a u nas co najwyżej solidni wyrobnicy. Świetny mecz rozegrał na środku obrony Rolan, na co dzień występujący w kolumbijskim Chico. Gwiazdami jednak byli goście. Już w siedemnastej minucie bramkę zdobył nowy gracz Arsenalu – Brown Ideye, a my zostaliśmy zepchnięci do defensywy. Postanowiłem postawić wszystko na jedną kartę i zaatakować ostrzej. Na efekty czekaliśmy do siedemdziesiątej minuty, kiedy to Pedro Obiang pokonał Victora Isę. Remis z Nigerią na początek eliminacji to niesamowity sukces, zwłaszcza, że zawodnicy nie są jeszcze przyzwyczajeni do mojej formacji 3-4-3. Niestety, przed końcowym gwizdkiem kolejna akcja Nigerii i najlepszy piłkarz meczu – napastnik moskiewskiego Spartaka Emenike – umieszcza piłkę w siatce. Przegrywamy 1:2 (Obiang).

 

(2/6) Gabon – Gwinea Równikowa

Pensy – Bokung, Rolan, Carlinhos – Portela, Omar (74’ Mauricio), Obiang (74’ Judson), Biroko – Nsue, Bolado, Obina (45’ Ricardinho)

Wszyscy wiedzą, że największą gwiazdą reprezentacji Gabonu jest Pierre-Emerick Aubameyang i choćby z tego względu należało się naszych rywali obawiać. Aubame rzeczywiście szalał, ale my mieliśmy lepszy zespół. Odważnie, ofensywnie od początku meczu zagrany pojedynek dał pozytywny rezultat. Na wyżyny swoich możliwości wspięli się Nsue i Bolado, którzy ustrzelili odpowiednio dwie i trzy bramki. Gabon odpowiedział dwiema, obiema autorstwa Aubameyanga, w tym jedną z rzutu karnego. Znów znakomity mecz rozegrał dla nas Rolan, ponownie przekraczając notę 8. 2:5 (Nsue 2, Bolado 3).

Odnośnik do komentarza

(TOW) Gwinea Równikowa – Polska

Niestety, sparingi z drużynami z Europy wybitnie nam nie leżą. Pierwszy – z Polską – gładko przegraliśmy 0:3 i nie było w nim ani jednego pozytywnego aspektu. A już zaraz trzeba było kontynuować… kolejne eliminacje. Tym razem do Pucharu Narodów Afryki.

 

ePNA (4/6) Gwinea Równikowa – Gwinea

Oprócz eliminacji do Mistrzostw Świata, próbowaliśmy się także zakwalifikować do PNA, jednak tu droga była równie trudna. W pierwszej rundzie mój poprzednik przegrał z Ghaną i Gwineą, więc właściwie było pozamiatane. Z dużo silniejszymi rywalami powalczyliśmy jednak jak równy z równym i dzięki bramkom Nsue i kapitan Obiny wygraliśmy 2:1.

 

ePNA (5/6) Gwinea Równikowa – Erytrea

Mecz z cyklu: must-win. W barwach rywali ani jednego porządnego gracza, a mimo to męczarnie z naszej strony. Męczyliśmy i męczyliśmy, aż wymęczyliśmy. W roli głównej znów Nsue, ale nieźle także Biroko, Obiand i Ricardinho. Ten ostatni zdobył także bramkę (drugą strzelił Nsue) i wygraliśmy 2:0.

 

ePNA (6/6) Ghana – Gwinea Równikowa

W razie zwycięstwa z Ghaną mogliśmy marzyć o jednym z najwyższych wyników spośród drugich miejsc i modlić się o awans. Zwyciężyć z „Czarnymi Gwiazdami” i to na ich gruncie nie jest jednak łatwo. Mecz przebiegał w sposób dramatyczny. Obie drużyny oddały podobną ilość strzałów, jednak nasze zazwyczaj lądowały poza bramką. Mimo to Biroko i Bolado skierowali futbolówkę do siatki. Niestety, bracia Ayew i Majeed uczynili to o jeden raz więcej. 2:3 i wracaliśmy do domu z pustymi rękami.

 

(TOW) Gwinea Równikowa – Bułgaria

Tu postawiliśmy na frontalny atak i testowaliśmy bardziej ofensywne ustawienie. Nie wyszło. Znów zabrakło asekuracji z tyłu i skończyło się gładkim 2:4.

 

(TOW) Gwinea Równikowa – Białoruś

Z Europą jak zawsze pod górkę. Znów niezły mecz Bolado, jego bramka, ale czegoś jednak zabrakło. Konkretnie obrony. 1:2.

 

eMŚ (3/6) Gwinea Równikowa – Togo

Po tym meczu nasze miny były bardzo zadowolone! Aubameyang rozegrał popisowe spotkanie w Nigerii i nasz największy rywal zgubił punkty. Nam zostało wygrać. Świetnie wypadł cały zespół, a Togijczycy bez Adebayora to już nie ta sama drużyna. Wygrywamy 3:1 i czaimy się na ogonie „Super Orłów”…

 

eMŚ (4/6) Gwinea Równikowa – Gabon

Mecz, który przeszedł do historii. Gabon po remisie z Nigerią przyjechał nabuzowany i nastawiony na zwycięstwo, a my mieliśmy spokojnie wygrać przed meczem o awans z „Super Orłami”. Niestety, goście bardzo szybko zdobyli… trzy bramki! W takiej sytuacji musiałem postawić wszystko na atak. Bramki padały jak z magicznego kapelusza. Dla obu drużyn. Bramkarze najprawdopodobniej rozegrali najgorsze mecze w swych karierach. Zarówno my, jak i Gabon, oddaliśmy po 12 strzałów. Wynik...5:7! Ta porażka przekreśliła nasze szanse, by polecieć na Mundial.

 

eMŚ (5/6) Nigeria – Gwinea Równikowa

Z Nigerią zagraliśmy zdemotywowani i bez żadnych ambicji. Jak banda frajerów. Wynik mówi sam za siebie. 1:7.

 

(TOW) Gwinea Równikowa – Islandia

Islandczycy niespodziewanie zagrali bardzo dobrze na naszym gorącym terenie i nawet prowadzili z nami dwiema bramkami. Ku uciesze lokalnych kibiców, opanował się Bolado i uratował dla nas cenny remis. 3:3. Pierwszy raz nie przegraliśmy w meczu z Europejczykami. Rozlosowano także eliminacje do kolejnego Pucharu Narodów Afryki, gdzie do jednej grupy przydzielono nas z… Wybrzeżem Kości Słoniowej, Egiptem, Libią i Seszelami. Każde miejsce inne niż przedostatnie będzie sukcesem.

 

ePNA (1/8) Wybrzeże Kości Słoniowej – Gwinea Równikowa

Nie wiem, który mecz był gorszy – ten, czy z Nigerią. W każdym razie bez historii dostaliśmy piątkę w plecy i do domu.

 

ePNA (2/8) Gwinea Równikowa – Libia

Początek meczu zapowiadał powtórkę z rozrywki, jednak o dziwo zaczęliśmy wkrótce grać nieco lepiej i niewiele zabrakło, a ten mecz byśmy wygrali. Najpierw Nsue strzelił na 1:2, a w 76. minucie gola dającego nam remis zdobył Eyegue. Dwa mecze – jeden punkt. Wybornie.

 

Jako że gra reprezentacją Gwinei Równikowej jest nudna jak oglądanie przemów Donalda Tuska, postanowiłem znaleźć sobie klub. Zgłosiła się szwedzka Umea, ale nie mam zamiaru pracować na pół etatu na zadupiu. Następna oferta okazała się lepsza. Najważniejsze, że klub profesjonalny, a dwa – że liga solidna. Tym sposobem zostałem szkoleniowcem trzecioligowego Jerez z Hiszpanii. Póki co zostaję też w Gwinei, ale zapewne nie na długo.

Odnośnik do komentarza

ale jak bezrobotnego było stać na bilet do Afryki, taniej było by i realistycznej do Turka się dostać :>

To akurat proste. Klub chcąc sprowadzić takiego szkoleniowca na pewno zarezerwowałby bilet w jakiś liniach lotniczych ;)

 

Pomysł na karierę bardzo fajny, sam często chcę zacząć klubem z niskiej ligi i odchodzić do lepszych ale... Z biegiem czasu przywiązuję się do klubu i nie chcę odchodzić... ;x

Odnośnik do komentarza

Gwinea Równikowa

 

Sezon 2017/18 można było uznać za stracony. Wiadomo było, że eliminacje do Mistrzostw Świata są już przegrane. Podobnie kiepsko zagraliśmy w eliminacjach do Pucharu Narodów. Do tego wszystkiego doszła wymiana pokoleniowa, gdyż tacy zawodnicy jak Carlinhos, Obina czy Balboa zakończyli kariery. Z najmocniejszymi drużynami, zgodnie z przewidywaniami, przegrywaliśmy wysoko. Nieco lepiej szło nam w sparingach, gdzie pokonaliśmy Gwineę-Bissau i Gambię. W spotkaniach o punkty jedynie udało się nam wygrać z Seszelami. Najlepszymi zawodnikami naszej ekipy wciąż są Emilio Nsue, Ivan Bolado i Pedro Obiang. Sezon 2017/18 kończymy na miejscu 104. w rankingu FIFA.

 

Jerez

 

Objąłem Jerez jako beniaminka w trzeciej lidze, z beznadziejną kadrą i bez jakiegokolwiek sztabu szkoleniowego. Pierwszą decyzją było oczywiście zatrudnienie współpracowników. O dziwo rolę mojego asystenta chętnie przyjął legendarny „Osiołek” – Ariel Ortega. Jako że zawsze „el Burrito” był jednym z moich ulubionych piłkarzy, ucieszyło mnie to niezmiernie. Wykorzystując swoje znajomości w Wybrzeżu Kości Słoniowej, zatrudniłem trzech skautów z tego kraju, a do sztabu szkoleniowego dołączył mój osobisty przyjaciel – Cesar Kouassi, który towarzyszył mi zarówno w Stade d’Abidjan, jak i w reprezentacji Gwinei Równikowej. Wśród najbliższych współpracowników znalazł się także znany z występów w Primera Division Mikel Aranburu.

 

Jako że klub dysponował całkiem niezłym zapleczem treningowym, mogłem spokojnie sprowadzać młodych zawodników, którzy pod czujnym okiem mojego sztabu rozwijali swoje umiejętności. W efekcie do Jerez przybyło aż 25 nowych piłkarzy. Taki zlepek nieznających się wcześniej osobistości potrzebował rzecz jasna czasu, zanim zaczął jako tako funkcjonować. W związku z tym ten sezon przeznaczyłem na zbudowanie fundamentów. Oczywiście na kredyt, gdyż grosza prezes nie żałował, mimo kiepskiej sytuacji finansowej klubu. Sezon skończyliśmy z milionem euro na kresce, ale przynajmniej piłkarzy zatrudniliśmy niezłych. Przyszłe sukcesy zagwarantują także sukces finansowy. Ze starych znajomych dołączył do nas Adama Dembele, którego nie chciał mój następca w Stade d’Abidjan, a także dwóch pomocników z Gabonu, których pamiętałem z eliminacji afrykańskich. Linię obrony uzupełnił Carlos Akapo, mój podopieczny z Gwinei Równikowej.

 

Sparingi, delikatnie mówiąc, nie należały do udanych. W sześciu meczach zdobyliśmy jedną bramkę i wywalczyliśmy jeden remis. Pozostałe mecze to porażki. Dopiero ostatnia towarzyska potyczka z Badajoz dała nam zwycięstwo 2:1. Liga zaczęła się jeszcze gorzej, gdyż mecz u siebie z Algeciras zakończył się porażką… 0:6! W kolejnych spotkaniach bywało różnie, jednak zanim moi chłopcy zaczęli się rozumieć na boisku, minęło kilkanaście tygodni. Eksperymentowałem także z taktyką, gdyż, o ile ustawienie 3-4-3 okazywało się w ostatecznym rozrachunku najlepsze, potrzebowałem nieco doszlifować indywidualne zadania poszczególnych graczy. Ostatecznie od 17 grudnia do 24 marca nie przegraliśmy ani jednego meczu i jako beniaminek dzielnie walczyliśmy z najlepszymi. Na wiosnę porażkę odnieśliśmy tylko dwukrotnie – z Xerez i San Roque. Co ciekawe, za jednym i drugim razem u siebie. Ogólnie na wyjeździe byliśmy zdecydowanie lepsi niż na własnym gruncie, a w przekroju całego sezonu tylko Melilla i rezerwy Granady odniosły mniej klęsk niż my. Finisz rozgrywek był dla nas całkiem udany, kiedy to wygraliśmy 5 z 6 meczów, pokonując m.in. wyżej notowane Marbellę i Eciję. Ostatecznie w debiutanckim sezonie Jerez uplasowało się na bardzo wysokim siódmym miejscu, co pozwala mi patrzeć w przyszłość z optymizmem. Oczywiście o ile klubu nie wykończy komornik…

 

Oto pięć największych gwiazd Jerez:

Agustin Jimenez – lider środka pola, jedyny ofensywny gracz drugiej linii

Abel Peralta – niby skrzydlowy, jednak u mnie środkowy napastnik, bardzo skuteczny zarówno jako egzekutor, jak I creator

Jean Mata - najlepszy zawodnik drużyny, najwięcej bramek i asyst, były zawodnik Portuguesy, wciąż rozwijający swoje umiejętności

Pedro Trigueros – niezbyt doceniany przez mój sztab, jednak w przekroju sezonu zdecydowanie najlepszy obrońca Jerez. Czwarte miejsce pod względem przechwytów w lidze.

Rudy Lokando – no i na końcu nasz młody diament z Kongo, który rozegrał niecałe pół sezonu, a okazał się fantastycznym napastnikiem, świetnym w powietrzu i przede wszystkim niesamowitym, jak na swój wiek, rozwiniętym mentalnie

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...