Skocz do zawartości

Los Blanquiazules


Miki_

Rekomendowane odpowiedzi

Football Manager 2012

Baza danych: Duża

 

W sezonie 2003/2004 ten zespół mierzył się w III rundzie kwalifikacji do Ligi Mistrzów z Rosenborgiem Trondheim. Po remisie w mroźnej Norwegii i zwycięstwie 1:0 u siebie piłkarze tego klubu rozpoczęli niezwykle udany, najlepszy w historii klubu występ w tych elitarnych rozgrywkach. W meczach grupowych na uwagę zasługuje z pewnością klęska z AS Monaco 3:8. Ta wpadka nie przeszkodziła jednak na wyjście z grupy i z dorobkiem 10 pkt. awansowali do 1/8 finału. Tam zmierzyli się z Juventusem, dwa zwycięstwa po 1:0, pewny awans. Ćwierćfinałowy bój z Milanem zapamiętają na długo wszyscy kibice. Po porażce w Mediolanie 1:4, nikt nie liczył na awans. Jednak kapitalny mecz na Riazor i efektowne zwycięstwo 4:0 pozbawiło Milan złudzeń. W półfinale nie było już tak różowo, po bezbramkowym remisie w Porto i przegranej u siebie po bramce z rzutu karnego pożegnali się z Ligą Mistrzów. To nie zmienia faktu ,że występ ten był bardzo udany. I to nawet bardzo, bo przypomnijmy, że w finale podopieczni Jose Mourinho pokonali AS Monaco 3:0 sięgając po trofeum. O kim mowa? Oczywiście o Deportivo La Coruna. Moim ulubionym klubie z dzieciństwa głównie za sprawą owej potyczki z Rossoneri. Jednak mimo sukcesów w Lidze Mistrzów Los Blanquiazules cały czas pozostawali ligowym średniakiem z jednym tytułem mistrzowskim na koncie z 2000 roku. Po zdobyciu mistrzostwa kraju zespół z Royem Makaay'em na czele utrzymywał się aż do sezonu 2003/2004. Potem Deportivo stało się średniakiem a w sezonie 2010/2011 zajmując 18. lokatę w tabeli spadło po 21 latach do Ligi Adelante. Mój cel jest jasny! Znów poprowadzić mój ukochany klub na szczyt!

Odnośnik do komentarza

Bramkarze:

Daniel Aranzubia (ESP, 31, £1.7mln )

Germán Lux (ARG, 29, £800tys.)

Marc Martínez (ESP, 21, £26tys. )

 

Jedna rzecz jest pewna. Martinez pozostaje najsłabszym z trójki golkiperów jakich posiadam, więc najprawdopodobniej będzie musiał się pogodzić z rolą trzeciego bramkarza. Może dostanie jedną, góra dwie szanse w Pucharze Króla. Pozostała dwójka będzie się musiała bić o miejsce w wyjściowej jedenastce pomiędzy słupkami naszej drużyny. Obaj mają bardzo zbliżone umiejętności, które zresztą są na bardzo przyzwoitym poziomie, więc nie planuje żadnych wzmocnień.

 

Obrońcy:

Manuel Pablo (ESP, 35, £400tys.)

Claudio Morel Rodríguez (PAR, 33, £275tys.)

Stefan Deak (SRB, 20, £10tys.)

Zé Castro (POR, 28, £1.3mln)

Diego Colotto (ARG, 30, £1.4mln)

Aythami (ESP, 25, £725tys.)

David Rochela (ESP, 21, £500tys.)

Laure (ESP, 26, £1.3mln)

Ayoze (ESP, 29, £1.5mln)

 

Cóż na tej pozycji mam chyba największy problem. Można rzecz, że chodzi tutaj o pozytywny kłopot przepychu dobrych zawodników. Jako, że zamierzam grać taktyką z czterema obrońcami mam już dwóch pewniaków. Na prawej flance grywać będzie doświadczony Manuel Pablo, natomiast w środku Diego Colotto. Pozostali gracze będą się musieli sporo natrudzić, aby znaleźć miejsce w wyjściowym składzie mojego wielkiego Deportivo. Na lewej stronie bardzo zbliżony poziom prezentują Morel Rodríguez oraz Ayoze. Obaj są solidnymi graczami, lecz po ewentualnym awansie do Premiera Divison będę musiał się rozejrzeć za nowymi graczami. Lecz to w przyszłym sezonie. Pozostali zawodnicy zawodnicy nie liczą beznadziejnego Stefana Deaka, wyglądają całkiem w porządku, więc na pewno każdy z nich będzie dostawał swoją szansę.

 

Pomocnicy:

Andrés Guardado (MEX, 24, £1.7mln)

Borja (ESP, 30, £1.4mln)

Jesús Vázquez (ESP, 31, £975tys.)

Saúl (ESP, 26, £1.1mln)

Iván Pérez (ESP, 25, £200tys.)

Pablo Álvarez (ESP, 31, £425tys.)

Juan Domínguez (ESP, 21, £1.6mln)

Diogo Salomão (POR, 22, £1mln)

Juan Carlos Valerón (ESP, 36, £300tys.)

 

Guardado. To nazwisko chyba mówi wszystko. Gwiazda zespołu, oraz całej ligi. Aż szok, że tak młody zawodnik jest wart tak mało. Dla mnie to i tak dobrze, bo nie zamierzam go sprzedawać, nawet jeśli będzie się opierał. To właśnie Andrés będzie brylował na lewej stronie pomocy, ewentualnym jego zmiennikiem będzie wypożyczony ze Sportingu Lizbona Diogo Salomão. Problem rodzi się po drugiej stronie boiska. Pablo Álvarez i Saúl po pierwsze nie prezentują takiego poziomu, jakiego bym oczekiwał, a po drugie obaj są kontuzjowani na co najmniej miesiąc. Jeśli nie uda mi się nikogo ściągnąć to bardzo prawdopodobne, że z konieczności będą tam musieli grać albo Pérez, albo Riki. Środek pomocy będzie należeć do Jesús Vázquez, oraz świetnie rokującego na przyszłość Juana Domíngueza. No i zostaje nam legenda klubu, który na pewno, mimo podeszłego wieku będzie miał pewne miejsce w składzie. Juan Carlos Valerón, o nim mowa. Przyszedł do klubu w 2000 roku i od tego czasu stał się ulubieńcem kibiców z Riazor. Jedyny problem Juana to jego kondycja fizyczna, więc raczej będzie grywał po 50-60 minut.

 

Napastnicy:

Riki (ESP, 31, £1.5mln)

Lassad (TUN, 25, £1.1mln)

Rodolfo Bodipo (EQG, 33, £220tys.)

 

Tutaj wielkiego wyboru nie mam, zwłaszcza kiedy Riki będzie musiał przez jakiś czas grywać na prawej stronie pomocy. Wcześniej w klubie wypożyczony był także Xisco, lecz to robota poprzedniego trenera, i kiedy zobaczyłem jaką część budżetu płacowego pożera postanowiłem odesłać do z powrotem do Newcastle. Wracając do naszych grajków. Bodipo już został wystawiony na sprzedaż, a ja zaczynam poszukiwania rezerwowego snajpera.

Odnośnik do komentarza

Niestety prezes Augusto César Lendoiro nie okazał się dla mnie zbyt łaskawy. Na start dostałem zaledwie 188tys. euro na transfery, lecz to nie jest aż taki wielki problem. Najgorsze jest to, że kompletnie nie wyrabiamy się z budżetem płacowym, przez co przeznaczony dla mnie budżet i tak jest przekraczany o 44tys. tygodniowo. Jest to olbrzymie utrudnienie dla mnie, bowiem zarząd nie daje mi praktycznie żadnych funduszy na zakup jakiegokolwiek zawodnika. Przez to na panewce spalił transfer Ivana Bandalovskiego czy próby wypożyczenia z Barcelony takich zawodników jak Christian Tello, Isaac Cuenca czy Marti Riverola. I tak najbardziej mnie boli anulowanie transferu Emiliano Armentero, naprawdę taki zawodnik bardzo by mi się przydał. Chłopak szybki, ze świetną techniką i dryblingiem no i co najważniejsze dla mnie wykończeniem akcji. Jednak Lendoiro stwierdził, że nie jest mu w stanie płacić 3 tysięcy tygodniowo. Choć prezesowi nie mogę zarzucić jednej rzeczy, stara się i po naszym spotkaniu zapowiedział rozbudowanie obiektów młodzieżowych, oraz poszukanie klubu patronackiego. Przy okazji tematu moje szefa. W mediach pojawiły się informacje, że dotychczasowy sternik Deportivo ma sprzedać klub, a ten ma wpaść w ręce bogatego inwestora. W sumie? Całkiem by mi to było na rękę, trochę pieniążków w budżecie by się przydało. Oczywiście nie chciałbym, że do klubu wpadł szejk, który kompletnie zapomniałby o historii. Ale sezon pomalutku się rozkręca.

 

S.D. Negreira 0:4 Deportivo La Coruña

5' Saúl (0:1)

14' Riki (0:2)

44' Lassad (0:3)

60' Morel Rodríguez PK. (0:4)

 

Laracha C.F. 0:4 Deportivo La Coruña

6' Lassad (0:1)

21' Lassad (0:2)

61' Guardado (0:3)

90' Guardado (0:4)

 

Benevento 2:2 Deportivo La Coruña

3' Riki (1:0)

26' Pintori (1:1)

56' Arcidicono (2:1)

86' Riki (2:2)

 

Atalanta Bergamo 1:1 Deportivo La Coruña

7' Denis (1:0)

86' Salomão (1:1)

 

Jak widać sparingi szły pełną parą. Zwłaszcza ten ostatni mecz z Atalantą pokazał, że mimo wszystko nie jesteśmy tacy słabi, bo to właśnie mój zespół przeważał przez całe spotkanie, natomiast gospodarze z Włoch wyprowadzili jedną kontrę i strzelili bramkę. W pozostałych spotkaniach obraz gry był podobny, jednak z jedną różnicą. Nie daliśmy sobie wyprowadzić kontry a remis z Benevento zawdzięczamy naszym beznadziejnym defensywnym stałym fragmentom gry. Jednak całe szczęście to były tylko sparingi, Riki wraz z Lassadem wykazywali się świetnym wykończeniem akcji. Co najważniejsze ten pierwszy był wystawiany jako skrzydłowy i szło mu całkiem nieźle, co jest dobrym prognostykiem przed nadchodzącym sezonem ligowym. Przypomnijmy, że startujemy 21. Sierpnia podejmując na Riazor Gimnãstic Tarragona.

Odnośnik do komentarza

Inauguracja zbliżała się wielkimi krokami. Na Riazor podejmowaliśmy Gimnastic. Mecz zaczęliśmy od mocnego uderzenia. Już w czwartej minucie mieliśmy świetną sytuację, po strzale Juana Domingueza z narożnika pola karnego bramkarz drużyny gości musiał się sporo napracować, aby ostatecznie sparować piłkę poza linię końcową boiska. Kolejną dobrą akcję w 20 minutcie gry zaliczył Dominguez, który tym razem podawał do Guardado, lecz meksykanin uderzył z 16 metra ,minimalnie ponad bramką. Andres popisał się genialnym rajdem piętnaście minut później, lecz i ten, kolejny strzał nie znalazł drogi do bramki zatrzymując się na poprzeczce. Chwilę później sędzia odgwizdał rzut rożno, po rzekomym dotknięciu piłki przez bramkarza. Jak sie okazało była to kolejna sytuacja na zdobycie bramki, lecz po genialnej centrze Valerona, Colotto uderzył tuż ponad bramką. W 41 minucie znów do piłki dopadł Guardado, który na 20 metrze został znów sfaulowany przez bezradnego Alexa Ortiza, który został wyrzucony z boiska. W przerwie przeprowadziłem jedną zmianę. Słabego Lassada zastąpił Diego Salomao, który został przesunięty na prawe skrzydło, natomiast Riki grał na szpicy. Tuż po wznowieniu gry kolejną bombą postraszył Juan Dominguez, jednak i tym razem bramkarz wyszedł zwycięsko z tego pojedynku. W 62 minucie nasz wychowanek znów dorwał się do piłki jak Reksio do szynki i oddał potężny strzał, strzał, który dał nam prowadzenie w tym spotkaniu. Ruben Perez był absolutnie bez szans. Czternaście minut później goście stworzyli sobie pierwszą sytuację w tym spotkaniu. Powel zagrał kapitalną piłkę pomiędzy dwójkę naszych stoperów a tam znalazł się Rey, który uderzył technicznie, po ziemi, lecz Aranzubia zdążył zareagować i odbić piłkę do boku. W 89 minucie powinniśmy podwyższyć prowadzenie. Po rajdzie Diego Salomao Portugalczyk zgrał piłkę w pole karne, lecz tam Riki zachował się gorzej niż młodzieżowiec i skierował piłkę obok słupka. I tak mecz się zakończył. Wygrywamy 1:0, lecz powinniśmy znacznie więcej. 26 strzałów z czego zaledwie osiem celnych. Przed nami sporo pracy.

 

21.08.2011, Riazor, 18273

Liga Adelante (1/42), [?] Deportivo La Coruña – [?] Gimnãstic Tarragon 1:0 (0:0)

63' Dominguez

 

Deportivo: Aranzubia – Pablo, Colotto, Aythami, Rodriguez (79. Ayoze) – Xabi Alonso – Vazquez, Dominguez, Valeron (70. Perez) – Riki, Guardado, Lassad (45. Salomao)

Odnośnik do komentarza

W porównaniu z poprzednim spotkaniem zdecydowałem się zrobić tylko jedną zmianę. Riki został przesunięty na atak, a jego miejsce zajął Ivan Perez. W 12 minucie z bardzo groźną kontrą wyszli gospodarze. Juanlu Hens dostał piłkę w środkowej strefie boiska i pomknął w stronę naszej bramki przy okazji mijając trzech rywali, a na końcu dogrywając do będącego w środku Coro, którego uprzedził Aythami wybijając piłkę na korner. 11 minut później to my mieliśmy dogodną sytuację do objęcia prowadzenia. Riki ruszył z piłką, ściągając na siebie uwagę trzech obrońców dograł piłkę do wychodzącego na wole pole Andresa Guardado, lecz meksykanin będąc oko w oko z bramkarzem gości fatalnie przestrzelił. Jednak w 25 minucie było już 1:0. Po fantastycznej wrzutce Valerona piłkę do siatki skierował Aythami. Chwilę później powinniśmy zwiększyć prowadzenie, jednak Riki, który odebrał piłkę obrońcy strzelił wprost w ręce Santamarii. Jednak ten sam zawodnik zrehabilitował się dosłownie minut później strzelając przepiękną bramkę z 25 metrów po podaniu Valerona. 37 minuta i mamy 3:0! Po strzale głową bramkę strzelił Ivan Perez a asystował nie kto inny jak niezawodny Juan Carlos Valeron, który ustrzelił asystowego hattricka. Tuż po przerwie poważnie poturbowany został Riki, więc aby nie ryzykować postanowiłem wprowadzić w jego miejsce Lassada, który chwilę później strzałem sprzed pola karnego postraszył kibiców na trybunach. 58 minuta i prowadzimy już czterema bramkami. Znów strzałem głową po rzucie rożnym strzela Aythami, lecz tym razem asystował Vazquez. Co prawda zepchnęliśmy Girone do defensywy, lecz w 69 minucie Aranzubia musiał wyciągać piłkę z siatki po strzale z najbliższej odległości Iona Veleza, który został obsłużony kapitalnym podaniem przez Juanlu Hensa. Jednak nie daliśmy za wygraną i odpowiedzieliśmy w kapitalnym stylu pięć minut później. Andres Guardado strzelając z lewej flanki zmusił do piąstkowania Santamarie, a do piłki dopadł Ivan Perez strzelając swoją drugą bramkę. Po tej bramce zarówno My jak i Girona przystopowaliśmy i do końca spotkania kibice nie oglądali już zbyt ciekawego widowiska. Piękna wygrana w świetnym stylu, choć szkoda tej jednej straconej bramki...

 

 

27.08.2011, Montilivi, 7121

Liga Adelante (2/42), [7] Girona Fútbol Club – [6] Deportivo La Coruña 1:5 (0:3)

25' Aythami (0:1)

28' Riki (0:2)

37' Ivan Perez (0:3)

58' Aythami (0:4)

69' Ion Velez (1:4)

74' Ivan Perez (1:5)

 

Deportivo: Aranzubia – Pablo, Colotto, Aythami, Rodriguez – Vazquez, Dominguez (78. Rochela), Valeron (58. Bodipo) – Perez, Guardado, Riki (45. Lassad)

Odnośnik do komentarza

Nie dość, że przed sezonem wypadło nam dwóch pomocników to teraz jeszcze nie mogliśmy skorzystać z Morela Rodrigueza, Andresa Guardado oraz Lassada. Cała ta trójka wyjechała na zgrupowania swoich kadr, przez co mocno nas osłabili. W miejsce pierwszej dwójki w wyjściowym składzie znajdzie się Ayoze oraz Diogo Salomao. W dodatku na ławce pojawią się powracający po urazach Saul a także Laure. Pierwszą akcję mieliśmy dopiero w 17 minucie kiedy to po wrzutce Salomao, Riki zgrał piłkę głową do Juana Domingueza, a nasz wychowanek huknął minimalnie ponad bramkę z narożnika pola karnego. W 22 nasi obrońcy doprowadzili do bardzo groźnej sytuacji. Marquintos wpadł w pole karne, lecz piłka została mu odebrana przez Manuela Pablo, który podał futbolówkę do Colotto, który kompletnie się w tym nie połapał a potężną bombę Aranzubi zaserwował Manucho. Jednak nasz golkiper świetnie się spisał wybijając piłkę na rzut rożny. Minutę później to my mieliśmy akcję podbramkową, kiedy to Jesus Vazquez popędził w pole karne i oddał silny strzał w lewy róg bramki Jaime, który zdołał wybić piłkę po za linię końcową boiska. W 36 minucie kibice na Estadio Riazor oszaleli, po tym jak po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Juana Carlosa Valerona przepiękną bramkę w samo okienko strzelił Aythami. Po przerwie to goście z Valladolid stworzyli sobie dobrą okazję. Manucho przed polem karnym wystawił piłkę do Alemana, a ten bez namysłu uderzył po ziemi, lecz nie na tyle mocno aby pokonać naszego bramkarza. Natarcie rywala trwało nadal. Aleman wykonując aut dostrzegł, że Jorge Alonso jest niepilnowany, ten kiedy otrzymał piłkę natychmiast się odwrócił i oddał piekielnie silny strzał, lecz znów na wysokości zadania stanął Aranzubia. Póki co nie mogę narzekać na to, że to właśnie on stoi między naszymi słupkami. W dalszej części meczu to my nadal przeważaliśmy, lecz Riki, który dostawał od naszych skrzydłowych piłki idealna marnował je na potęgę. Zresztą wprowadzony później Bodipo nie spisywał się wiele lepiej. Znów jesteśmy wielce nieskuteczni. 18 strzałów i zaledwie cztery z nich w światło bramki.

 

04.09.2011, Riazor, 20161

Liga Adelante (3/42), [3] Deportivo La Coruña– [18] Real Valladolid 1:0 (1:0)

36' Aythami (1:0)

 

Deportivo: Aranzubia – Pablo, Colotto, Aythami, Ayoze – Vazquez, Dominguez, Valeron (80. Rochela) – Perez, Salomao, Riki (80. Bodipo)

Odnośnik do komentarza

Dzięki! :)

---

 

Niestety znów nie będę mógł skorzystać ze swojej fantastycznej dwójki Guardado - Rodriguez. Trudno, to tylko puchar więc wystąpią zawodnicy trochę świeżsi. Co prawda nie za wielu takich mam ale jednak są. W 3 minucie pierwszy groźny strzał. Po wymianie główek między dwoma zespołami pod polem karnym Herculesa Juan Dominguez chyba się lekko zdenerwował i kiedy piłka była tuż nad ziemią skierował ją w stronę bramki rywala. Jednak Juan Carlos był czujny i zdołał sparować piłkę. w 13 minucie Hercules oddał pierwszy strzał po akcji dwójkowej Juanra - Lasimant, którzy zrobili jak dziecko Stefana Deaka. Całe szczęście Juanra strzelił zdecydowanie obok bramki. Kolejna akcja rywali ze strony za którą odpowiedzialny ma być Deak miała miejsce w 16 minucie. Po wrzutce Lasimanta, Tiago Silva z najbliższej odległości uderzył wprost w Germana Luxa. Dwie minuty później odpowiedzieliśmy potężną bombą Domingueza, lecz tym razem golkiper rywali pewnie chwycił ten strzał w ręce. W 20 minucie Deak sprokurował rzut karny. Coś czuje, że ten j***ny patałach już więcej w barwach wielkiego Deportivo nie wystąpi. Jedenastkę na bramkę zamienił doświadczony David Aganzo. Przed przerwą staraliśmy się jak mogliśmy, aby zmienić wynik spotkania, lecz bezskutecznie. Dominguez dwoił się i troił, strzelał i podawał, lecz piłki dogrywane do Bodipo, były przez tego drugiego marnowane na potęgę. Czy to w bramkarza, czy w trybuny. Po przerwie stan rzeczy wyglądał identycznie z jedną różnicą. Kiedy wszedł Laure gra nagle się uspokoiła i to my mogliśmy spokojnie atakować. W 60 minucia Saul doprowadził do wyrównania. Salomao popisał się świetną centrą z narożnika boiska wprost na głowę Hiszpana. Do końca regulaminowego czasu gry nie działo się już nic ciekawego. A szkoda, bo za parę dni gramy z Elche i kilku z naszych chłopaków będzie przemęczonych. Tuż po wznowieniu gry nasze zapędy ostudził Alberto Esacssi, który potężnym strzałem wyprowadził gości na prowadzenie, Lux mógł tylko patrzeć i podziwiać. Byłem zrezygnowany, wiedziałem, że już tego nie wygramy. Ale co się dziwić, skoro Salomao wrzuca piłkę w pole karne w 120 minucie meczu a Riki trafia w słupek?! No i ch**, j***ny Deak niech się pożegna z pensją przez dwa tygodnie! Moje wkurwienie sięgnęło dna, ten złamas jeszcze się ze mną kłócił, więc dałem temu cieciowi dwa tysiące w kieszeń i solidnego kopa w dupe oraz króciutkie "wypierdalaj".

 

 

 

08.09.2011, Riazor, 12108

Puchar Króla, [L2] Deportivo La Coruña – [L2] Hercules C.F. 1:2 (0:1)

21' Aganzo PK. (0:1)

61' Saul (1:1)

91' Escassi (1:2)

 

Deportivo: Lux – Pablo, Ze Castro, Rochela, Deak (53. Laure) – Vazquez, Dominguez, Perez – Saul, Salomao, Bodipo (98. Riki)

Odnośnik do komentarza

Gramy z outsiderem więc wypadałoby to wykorzystać. Elche zwietrzyło swoją szansę na początku, lecz po czystym wślizgu Aythamiego na murawę padł Nielsen. Całe szczęście to ten drugi dostał żółtą kartkę za symulowanie. W 6 minucie bramkarzowi gospodarzy musiało zrobić się ciepło w gaciach. Juan Dominguez posłał potężną bombę, niestety dla nas tylko w poprzeczkę. Juan Carlos nawet się nie ruszył. W dalszych minutach obraz gry był taki sam. Dominguez strzelał z każdej możliwej pozycji, Skrzydłowi dorzucali kapitalne piłki Rikiemu, a ten marnował je na potęgę miażdżyliśmy przeciwnika w posiadaniu piłki (34:66). W 38 minucie mamy rzut rożny. Chyba wiecie jak to się kończy? Valeron centruje w pole na głowę Colotto, a ten daje nam prowadzenie. Minutę później Elche nas zaskoczyło. Nielsen urządził sobie rajd przez całe boisko, ostatecznie wychodząc sam na sam z Aranzubią, jednak i tym razem nasz bramkarz pokazał swój kunszt, wybijając piłkę na rzut rożny. W 54 wkurwił mnie Riki, najpierw był faulowany w polu karnym, lecz się nie wywrócił i gra trwała dalej. Chwilę później znów został sfaulowany, a sędzia delikwenta z Elche nawet kartką nie pokarał. No ale był to stały fragment gry, który na bramkę zamienił Aythami strzałem głową po dośrodkowaniu Valerona. Stary ale jary, chce się powiedzieć. Mimo wieku nadal jest ostoją zajebistości w naszym zespole, nawet Guardado się do niego nie umywa. W 67 minucie wymieniony wcześniej Guardado uruchomił Rikiego, który wpadł w pole karne. Dosłownie i w przenośni, faulował go bowiem Sergio Pelegrino. Do jedenastki podszedł sam Andres Guardado, który strzelając płasko po ziemi nie dał szans bramkarzowi rywali. W 89 minucie mogliśmy stracić bramkę na 1:3. Błąd popełnił Colotto, który kompletnie nie zorientował się w zagraniu Morela Rodrigueza a do piłki doskoczył Perico, lecz uderzył wysoko ponad bramką strzeżoną przez naszego golkipera. Na tym skończyły się emocje, w lidze nadal pozostajemy nie pokonani i wskakujemy na pozycje lidera!

 

10.09.2011, Martinez Valero, 9947

Liga Adelante (4/42), [20] Elche – [3] Deportivo La Coruña 0:3 (0:1)

38' Colotto (0:1)

56' Aythami (0:2)

68' Guardado PK. (0:3)

 

Deportivo: Aranzubia – Pablo, Colotto, Aythami, Rodriguez – Vazquez, Dominguez (45. Lassad), Valeron (69. Saul) – Perez, Guardado, Riki

Odnośnik do komentarza

Już w pierwszej minucie mamy genialną akcję! Valeron dogrywa długą piłkę do wychodzącego na wolne pole Salomao, jednak młodziutki Portugalczyk trafia w słupek, piłka odbija się jeszcze od pleców golkipera rywali, lecz na posterunku był jeszcze Josemi, który wybił piłkę na aut. Lepiej niż Riki, ten to by pewnie strzelił w bramkarza, albo kibica. Jednak już w siódmej minucie Valeron dał nam prowadzenie strzałem z piątego metra. Warto dodać, że kapitalną asystę zaliczył Ivan Pere, który najpierw z gracją minął Manu, a potem wykazał się genialnym przeglądem pola. Cztery minuty później Cartagena stworzyła niesamowicie groźną sytuację. Najpierw Colotto stracił piłkę na rzecz Ivana Bolado, który strzelił w samo okienko naszej bramki, jednak Daniel Aranzubia wyciągnął się jak struna wybijając piłkę z linii bramkowej. Chwilę później to goście byli w opałach, bowiem Guardado urwał się obrońcom i zagrał dobrą piłkę do Diogo Salomao, ten jednak przy próbie przelobowania Reiny przeliczył się i piłka poszybowała tuż nad poprzeczką. Sędziemu Amoedo Chasowi ewidentnie zależało na tym, aby Cartagena jednak punkty w tym meczu zdobyła, bowiem od 14 minut graliśmy już bez Diego Colotto. W 21 minucie bliźniaczo podobny faul tym razem jednak to Guardado został poturbowany, a zawodnik Cartageny nie został nawet upomniany. Śmiech na sali. W doliczonym czasie gry pierwszej części spotkania mieliśmy jeszcze jedną okazję do podwyższenia prowadzenia. Diego Salomao urwał się obrońcom i będąc oko w oko z Reiną strzelił w samo okienko. Niestety bramkarz rywala wyczuł jego intencje i zdołał wybić piłkę na rzut rożny. W drugiej połowie Cartagena mimo gry w przewadze nie była w stanie stworzyć żadnej klarownej sytuacji. Większość ich strzałów to były uderzenia z dystansu, zdecydowanie obok bramki. W 67 minucie prowadziliśmy już 2:0. Riki, który w międzyczasie zastąpił kontuzjowanego Saula odebrał piłkę jednemu z obrońców i przelobował Reine. Póki co Riki jeśli strzela to bardzo efektownie. W dalszej części meczu goście chyba nie mieli już zamiaru atakować, więc dowieźliśmy kolejne zwycięstwo do końca.

 

 

18.09.2011, Riazor, 18664

Liga Adelante (5/42), [1] Deportivo La Coruña – [10] Cartagena 2:0 (0:1)

8' Valeron (1:0)

68' Riki (2:0)

 

Deportivo: Aranzubia – Pablo, Colotto, Aythami, Rodriguez – Vazquez, Dominguez (45. Lassad), Valeron (14. Ayoze) – Perez, Guardado, Salomao (45. Saul, 62. Riki)

Odnośnik do komentarza

Już w pierwszej minucie mamy genialną akcję! Valeron dogrywa długą piłkę do wychodzącego na wolne pole Salomao, jednak młodziutki Portugalczyk trafia w słupek, piłka odbija się jeszcze od pleców golkipera rywali, lecz na posterunku był jeszcze Josemi, który wybił piłkę na aut. Lepiej niż Riki, ten to by pewnie strzelił w bramkarza, albo kibica. Jednak już w siódmej minucie Valeron dał nam prowadzenie strzałem z piątego metra. Warto dodać, że kapitalną asystę zaliczył Ivan Pere, który najpierw z gracją minął Manu, a potem wykazał się genialnym przeglądem pola. Cztery minuty później Cartagena stworzyła niesamowicie groźną sytuację. Najpierw Colotto stracił piłkę na rzecz Ivana Bolado, który strzelił w samo okienko naszej bramki, jednak Daniel Aranzubia wyciągnął się jak struna wybijając piłkę z linii bramkowej. Chwilę później to goście byli w opałach, bowiem Guardado urwał się obrońcom i zagrał dobrą piłkę do Diogo Salomao, ten jednak przy próbie przelobowania Reiny przeliczył się i piłka poszybowała tuż nad poprzeczką. Sędziemu Amoedo Chasowi ewidentnie zależało na tym, aby Cartagena jednak punkty w tym meczu zdobyła, bowiem od 14 minut graliśmy już bez Diego Colotto. W 21 minucie bliźniaczo podobny faul tym razem jednak to Guardado został poturbowany, a zawodnik Cartageny nie został nawet upomniany. Śmiech na sali. W doliczonym czasie gry pierwszej części spotkania mieliśmy jeszcze jedną okazję do podwyższenia prowadzenia. Diego Salomao urwał się obrońcom i będąc oko w oko z Reiną strzelił w samo okienko. Niestety bramkarz rywala wyczuł jego intencje i zdołał wybić piłkę na rzut rożny. W drugiej połowie Cartagena mimo gry w przewadze nie była w stanie stworzyć żadnej klarownej sytuacji. Większość ich strzałów to były uderzenia z dystansu, zdecydowanie obok bramki. W 67 minucie prowadziliśmy już 2:0. Riki, który w międzyczasie zastąpił kontuzjowanego Saula odebrał piłkę jednemu z obrońców i przelobował Reine. Póki co Riki jeśli strzela to bardzo efektownie. W dalszej części meczu goście chyba nie mieli już zamiaru atakować, więc dowieźliśmy kolejne zwycięstwo do końca.

 

 

18.09.2011, Riazor, 18664

Liga Adelante (5/42), [1] Deportivo La Coruña – [10] Cartagena 2:0 (0:1)

8' Valeron (1:0)

68' Riki (2:0)

 

Deportivo: Aranzubia – Pablo, Colotto, Aythami, Rodriguez – Vazquez, Dominguez (45. Lassad), Valeron (14. Ayoze) – Perez, Guardado, Salomao (45. Saul, 62. Riki)

Odnośnik do komentarza

Slim_Shady49: Wiem, że będzie kurewsko ciężko o odzyskanie mistrza kraju, no ale, cóż wyzwanie jest, trzeba wielkie Deportivo wyciągnąć znów na szczyt.

---

Podejmujemy wielką Barcelone. Co prawda rezerwy, ale jednak Blaugrana to klub klasowy. Obawiam się trzech piłkarzy. Isaac Cuenca, Christian Tello no i przede wszystkim Jonathan Dos Santos. Widać, że chłopak to rodzina Giovanniego Dos Santosa, który także czarował. Jonathan w pięciu spotkaniach strzelił już sześć bramek, więc nasi stoperzy będą mieli ciężkie zadanie. Już w 19 sekundzie mogliśmy wyjść na prowadzenie, lecz dogodną sytuację zmarnował Riki. W trzeciej minucie meczu ten sam zawodnik miał kolejną okazję, będąc sam na sam z bramkarzem Barcelony strzelił obok bramki. W 8 minucie do głosu doszli gospodarzy. Po indywidualnej akcji Isaac Cuenca skierował piłkę na poprzeczkę bramki strzeżonej przez Aranzubie. Minutę później znów podopieczni Eusebio stworzyli groźną sytuację. Po podaniu Tello, Lobato stanął naprzeciwko naszego golkipera, który wyszedł zwycięsko z tego pojedynku. Po kwadransie gry Guardado dopadła sportowa wściekłość. Przyjął piłkę i pognał ile tylko sił w stronę bramki podając do Ivana Pereza, który został faulowany przez Planasa. Sędzia Crespo odgwizdał tylko rzut rożny. 18 minuta, kolejna akcja Guardado. Meksykanin odegrał piłkę do Rikiego a ten wystawił ją niepilnowanemu Vazquezowi, który oddał silny strzał. Niestety połapał się w tym Oier Olazabal i na tablicy nadal widniał wynik 0:0. 3 minuty później było bardzo groźnie pod naszą bramką. Po wielu żmudnych podaniach do piłki doszedł Cuenca, który oddał strzał na bramkę Aranzubi a piłka znów zatrzymała się na poprzeczce. W 41 minucie wyszliśmy na prowadzenie. Po genialnej wrzutce z głębi pola Ivana Pereza w polu karnym piłkę głową sięgnął Riki. Boże cóż to była za asysta! W drugiej części meczu Duma Katalonii zdecydowanie przygasła, nie stwarzając już sobie więcej sytuacji. Jak widać ścisłe krycie założone na Jonathana dos Santosa dała nam naprawdę wiele, bowiem ten zawodnik był kompletnie wyłączony z gry w tym spotkaniu. My także nie mieliśmy już tylu sytuacji co w pierwszej części, a nawet jeśli to kapitalnie między słupkami spisywał się Olazabal. Naprawdę kibice, którzy przyszli oglądać to spotkanie nie mogli być zawiedzeni poziomem widowiska. Cieszą trzy punkty, a przede wszystkim to, że zostaliśmy samotnym liderem. Huesca, bowiem zremisowała 1:1 z Herculesem.

 

24.09.2011, Miniestadi, 7807

Liga Adelante (6/42), [5] F.C. Barcelona B. – [1] Deportivo La Coruña 0:1 (0:1)

42' Riki (1:0)

 

Deportivo: Aranzubia – Pablo, Rodriguez, Aythami, Ayoze (Laure) – Vazquez, Dominguez, Valeron (Pablo Alvarez) – Perez, Guardado (Salomao), Riki

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...