Skocz do zawartości

A grande Berimbau! Ajude-nos!


polarinho

Rekomendowane odpowiedzi

Nadszedł czas mojego jubileuszu. Dwusetny mecz Zawiszy, który poprowadzę. Będzie jednak ciężko, bo do Bydgoszczy przyleciał zespół Rubinu Kazań, z którym będziemy walczyć o wyjście z grupy.

 

21.10.2014, Liga Mistrzów Grupa H [3/6]

Stadion im. Zdzisława Krzyszkowiaka, Bydgoszcz

Zawisza Bydgoszcz – Rubin Kazań

Zawisza: Frąckowiak – Rafinha, Markowski, Naifu, Cichy – Paulista, Błąd, Juszkiewicz, Tshabalala – Lebedyński, Emmanuel

 

W tym pojedynku mieliśmy walczyć o wszystko. O cały nasz byt. W końcu w tym sezonie liczyła się tylko Liga Mistrzów i chęć powtórzenia zeszłorocznego sukcesu. Pamiętając jak daleko zaszliśmy w zeszłym roku, nie powinniśmy mieć strachu w sobie. A jednak… trzęśliśmy portkami, potykaliśmy się o własne nogi wychodząc z tunelu, każdy miał ochotę po prostu stąd uciec. Ale nie mogliśmy… ten ryk ponad dwudziestu tysięcy gardeł dawał nam to coś. A już wraz z pierwszym gwizdkiem sędziego, gdy doping niósł się po całej Bydgoszczy, nabraliśmy sił. Rzuciliśmy się do przodu i już w czwartej minucie dwa bardzo groźne, acz minimalnie niecelne strzały z dystansu oddał Łukasz Juszkiewicz. Po dłuższej chwili dośrodkowanie Paulisty zamykał uderzeniem głową Tshabalala, niestety i on niewiele się pomylił. I to na tyle nam sił wystarczyło… Poszła szybka kontra Rubinu, Gorokhov znalazł się sam na sam z Frąckowiakiem i… Przemek wyszedł górą z pojedynku! Odetchnąłem z ulgą i tylko zacząłem krzyczeć, mobilizować swoich podopiecznych. Rubin zaczął powoli nabierać swojego tempa, lecz nie mógł nic zdziałać. Ponownie mecz rozgorzał dopiero od 20. minuty, od której to szły akcja za akcją. Strzały Gorokhova, Suareza i Noboi bronił Frąckowiak, to my odpowiedzieliśmy minimalnie niecelnym uderzeniem najaktywniejszego dziś Juszkiewicza. Coraz bliżej było już przerwy, piłkarze myślami powoli schodzili do szatni… i tak, k***a, jeeeeest! 1:0 dla Zawiszy! Aż wyskoczyłem z siedzenia obijając sobie głowę o zadaszenie nad ławką. Sprint w stronę narożnika boiska zaliczyłem lepszy niż niegdyś Jurgen Klopp, podejrzewam, że pokonałbym samego Usaina Bolta! W drugiej minucie doliczonego czasu gry Juszkiewicz dośrodkował z rzutu rożnego, a ze zbiorowego błędu defensywy Rubinu, która nie wiedziała kto ma wybić piłkę, skorzystał Awudu Nafiu i skierował ją do siatki obok bezradnego Ryzhikova! Nie wiem, kto przemawiał w szatni Rubinu podczas przerwy, czy to był tylko trener, czy połączono się internetowo z Kremlem, skąd z ust Putina padło wiele niemiłych słów, ale piłkarze z Rosji wyszli na drugą połowę wyszli bardzo zmotywowani i już dwie minuty po gwizdku sędziego powinni z nami remisować. Odjidja uderzył z „szesnastki” tak, że Frąckowiak był bezradny. Przemek tak, ale wyręczyła go poprzeczka! Późnie ratowały nas dwukrotnie nieporadność Suareza oraz Przemek po uderzenie Volkana Sena. My pierwszy raz ruszyliśmy z atakiem w 70. minucie i… 2:0, 2:0, 2:0!!! Adrian Błąd prostopadłym podaniem uruchomił Marcelinho Paulistę, a ten nie miał problemów z pokonaniem Ryzhikova! Wtedy już się uspokoiłem, bo przez wcześniej prawie pół godziny przeżywałem stan przedzawałowy… a piłkarze z Rosji już definitywnie się poddali. A my ruszyliśmy do ataku, dwie swoje szanse po stałych fragmentach miał Awudu Nafiu. Niestety nasz najlepszy defensor minimalnie się mylił i skończyło się na wyniku 2:0!

 

Zawisza Bydgoszcz - Rubin Kazań 2:0 (1:0)

Bramki: Nafiu (45+2), Paulista (70)

Frekwencja: 20500 widzów

Tabela po trzech kolejkach Ligi Mistrzów

 

Tak w ogóle to zapomniałem wspomnieć o wynikach Widzewa łódź w grupie J Ligi Mistrzów. Rozgrywki te nie zaczęły się dobrze dla łódzkiego klubu, odniósł on porażki 3:1 z Metalistem i 0:3 z FC Porto. Dopiero trzecia kolejka LE przyniosła komplet punktów, zdobyty na własnym obiekcie dzięki zwycięstwu nad Apoelem 2:0.

Tabela grupy J Ligi Europejskiej

Odnośnik do komentarza
  • 2 tygodnie później...

Nowym menedżerem Wisły Kraków został Jacek Zieliński, który musi zmierzyć się z misją wyciągnięcia „Białej Gwiazdy” ze strefy spadkowej.

 

24.10.2014, Ekstraklasa [11/30]

Stadion przy ul. Bułgarskiej, Poznań

Lech Poznań – Zawisza Bydgoszcz

Zawisza: Frąckowiak – Rafinha, Aguirre, Nafiu, Cichy – Paulista, Błąd, Juszkiewicz, Tshabalala – Lebedyński, Emmanuel

 

Już po pierwszej minucie próbowałem przekrzyczeć cały stadion Kolejorza słowami: „Co to k***a było?!”… jedyny plus tego, co się wydarzyło to to, że dwadzieścia tysięcy kibiców nie musiało zrywać się z miejsc, bo jeszcze nie zdążyli ich zająć. Lech przeprowadził pierwszą akcję, Pietrzak otrzymał piłkę na lewym skrzydle, ograł trzech moich defensorów i bez problemów mocnym strzałem pokonał Frąckowiaka! Nie taki początek meczu sobie wymarzyłem, lecz nie zajęło nam wiele czasu wyrównanie rezultatu. Błąd popełnił Talhetti, któremu przy przyjęciu odskoczyła piłka. Dopadł do niej Błąd, prostopadle dograło do wychodzącego Lebedyńskiego, a ten nie miał problemu z pokonaniem Arkadiusza Malarza. Stracona bramka podziałała na Lechitów jak czerwona płachta na byka i ruszyli na nas jak na trzymających ją torreadorów… nie przewidzieli jednak, że w świetnej formie będą zarówno Frąckowiak, który wybronił piękne uderzenie z dystansu Kiełba, jak i Aguirre, którzy doścignął będącego sam na sam z Przemkiem Talhettiego i czystym wślizgiem od tyłu odebrał mu piłkę. Mecz zrobił się bardzo wyrównany, z lekkim wskazaniem na Lecha, lecz żadna ze stron nie zeszła na przerwę prowadząc. Najbliżej tego byli Poznaniacy, gdy Frąckowiak wyszedł z bramki i obronił strzał Talhettiego, a dobijający to Zahorski minimalnie pomylił się przy swoim lobie. Kolejorz grał lepiej i nikt się nie spodziewał, że w 55 minucie to my wyjdziemy na prowadzenie. Perfekcyjnie rozegrany przez Juszkiewicza rzut rożny i świetny w tym meczu Aguirre nie mógł tego spudłować! Po tym naszym trafieniu coś się jakby zacięło i nic nie działo się do momentu, gdy zostało ostatni kwadrans spotkania… Wtedy to mieliśmy szansę na udokumentowanie zwycięstwo, lecz Paulista nie potrafił celnie uderzyć z ostrego kąta z kilku metrów, ale można było mu to wybaczyć. Odpowiedź Lecha była prawie natychmiastowa, oko w oko z Frąckowiakiem stanął Woźniak, nasz golkiper okazał się jednak lepszy. My już graliśmy zachowawczo, staraliśmy się bronić wyniku, a prawie wszystko zeszłoby na marne przez błąd Nafiu w doliczonym czasie gry. W jego efekcie na siódmym metrze, niepilnowany, mający przed sobą tylko Przemka, stanął Tomasz Zahorski. I strzelił wprost w naszego bramkarza, marnując piłkę meczową! Odnieśliśmy ważne w kontekście walki o tytuł zwycięstwo!

 

Lech Poznań – Zawisza Bydgoszcz 1:2 (1:1)

Bramki: Pietrzak (1) – Lebedyński (5), Aguirre (55)

Frekwencja: 20380 widzów

Tabela Ekstraklasy po jedenastu kolejkach.

Odnośnik do komentarza

Niezbyt fajnie ułożony terminarz, ale co ja mogę zrobić?... Po meczu ligowym z Lechem Poznań przyszło nam podjąć w Pucharze Polski właśnie Kolejorza. A w najbliższej perspektywie jeszcze spotkania z Legią Warszawa i Rubinem Kazań...

 

29.10.2014, Puchar Polski Trzecia Runda

Stadion im. Zdzisława Krzyszkowiaka, Bydgoszcz

Zawisza Bydgoszcz – Lech Poznań

Zawisza: Frąckowiak – Rafinha, Markowski, Nafiu, Cichy – Soldecki, Prado, Juszkiewicz, Wójcicki – Róbson, Goluch

 

W mecz lepiej weszli goście, oddając dwa groźne strzały, z których jeden sprawił troszkę problemów Frąckowiakowi. Nic to jednak przy naszej odpowiedzi! Goluch wpadł w pole karne, lecz jego dośrodkowanie odbiło się od obrońcy. Piłka spadła na nogę stojącego na szesnastym metrze Prado, który mając puste pół bramki trafił idealnie… w poprzeczkę. Na szczęście dupę Argentyńczykowi uratował Róbson umieszczając futbolówkę w bramce. W 19. minucie Talhetti powinien wyrównać stan meczu, jednak z pojedynku jeden na jeden górą wyszedł nasz golkiper. Kwadrans później poszła zaś piękna wymiana ciosów zakończona naszym sukcesem. Zaczęło się od groźnej akcji Lecha i uderzenia w poprzeczkę Kiełba z odległości około czterech metrów. Poszła nasza kontra prawą stroną i po błędzie popełnili Tenconi i Łągiewka. Od pierwszego odbiło się pierwsze podanie, a drugi przepuścił drugie zagranie, do wychodzącego na czystą pozycję Róbsona, który nie miał zaś problemów z pokonaniem Arkadiusza Malarza. Do przerwy swoje szanse mieli jeszcze i Brazylijczyk na skompletowanie klasycznego hat-tricka, i Kiełb po świetnej, indywidualnej akcji na gola kontaktowego, lecz w obu przypadkach zwycięsko ze starć wychodzili bramkarze. Kwadrans po przerwie kolejna wymiana ciosów na naszą korzyść. Frąckowiak zatrzymał strzał Pierkarskiego, a po chwili na listę strzelców wpisał się Wójcicki, asystę prostopadłym podaniem na wolne pole zaliczył Cristian Prado. W 67. minucie honorowego gola zdobył Woźniak, który wpadł w pole karne, zakręcił Aguirre i potężnym strzałem nie dał szans Frąckowiakowi. Nie minęło 120 sekund od gola dla Lecha, a z boiska za wejście obunóż od tyłu w Soldeckiego wyleciał Adrian Basta i Lech musiał kończyć spotkanie w dziesiątkę. Gra w osłabieniu paradoksalnie sprawiła, że Lech przejął inicjatywę, kończyło się jednak na naszej szczelnej dziś defensywie. Nam zaś nie chciało się dokonać dzieła zniszczenia na Kolejorzu, nie chcieliśmy go upokarzać, stąd wynik ostateczny to „tylko” 3:1…

 

Zawisza Bydgoszcz – Lech Poznań 3:1 (2:0)

Bramki: Róbson (8, 35), Wójcicki (62) – Woźniak (67)

Frekwencja: 14663 widzów

 

I w tej rundzie Pucharu Polski nie obyło się bez niespodzianek. Arka Gdynia wyeliminowała przy Łazienkowskiej Legię, Tur Turek po karnych pokonał Odrę Wodzisław. Coraz mniejszą niespodzianką są już zaś porażki Wisły, która tym razem w karnych nie sprostała Świtowi Nowy Dwór Mazowiecki.

Wszystkie wyniki trzeciej rundy Pucharu Polski.

Odnośnik do komentarza

W ćwierćfinale Pucharu Polski zmierzymy się z drużyną Polonii Bytom. Nie sądzę, by miał być to ciężki dwumecz, więc swoją szansę dostaną rezerwowi.

 

01.11.2014, Ekstraklasa [12/30]

Stadion im. Zdzisława Krzyszkowiaka, Bydgoszcz

Zawisza Bydgoszcz – Legia Warszawa

Zawisza: Frąckowiak – Rafinha, Markowski, Nafiu, Cichy – Lebese, Prado, Juszkiewicz, Wójcicki – Róbson, Goluch

 

Był to pojedynek z akcentem osobistym dla Daniela Golucha, wszak było on zawodnikiem Legii, lecz stołeczny klub nie zechciał przedłużyć z nim kontraktu. A może inaczej – opierdalał się z przedstawieniem nowej propozycji i my to wykorzystaliśmy. A Daniel żył odtąd chęcią zemsty, na której zrealizowanie dostał tego wieczoru szansę. Jak ostatnimi czasy staje się to tradycją, w mecz lepiej weszli nasi rywale. Póki jednak nie zdobywają goli, nie ma się czym martwić. Tak też było w tym przypadku – daliśmy się Legii wyszumieć, oddać dwa niegroźne dla Frąckowiaka strzały, nie pozwalając jednocześnie Wojskowym na zdobycie gola, a dodatkowo sami go strzeliliśmy w 26. minucie. Goluch wypuścił na wolne pole Róbsona, a ten strzałem przy krótkim słupku nie dał GIkiewiczowi żadnych szans. Niecałe dziesięć minut później Daniel sam wpisał się na listę strzelców. To była koronkowa akcja w naszym wykonaniu… Prado przerzucił piłkę ponad głowami obrońców do Wójcickiego, Kuba zgrał ją głową do Golucha, a ten z półwoleja zasadził piłkę w samo okienko. Jeszcze przed przerwą szansę na kontaktowego gola miała Legia, lecz świetny strzał z dystansu Górskiego jeszcze lepiej sparował Frąckowiak. A w 48 minucie… nawet nie będę opowiadał, wymienię tylko nazwiska – Juszkiewicz i Nafiu. Żeby za kolorowo nie było, niedługo później z boiska wyleciał Aguirre. Zasłużona czerwona kartka za faul taktyczny na wychodzącym na czystą pozycję Hubniku, więc nie było nawet co dyskutować. Robakowski w miejsce Róbsona i graliśmy już jednym napastnikiem. Strzał z rzutu wolnego Romario świetnie odbił Frąckowiak, czym uratował nas od straty gola. Legia zaczęła przeważać, coraz częściej zamykała nas we własnym polu karnym, a okres swej przewagi zakończyła straceniem bramki na niewiele ponad kwadrans przed końcem spotkania. Wójcicki popisał się pięknym, niewiarygodnie mocnym strzałem zza pola karnego, po którym piłka odbiła się od słupka i wpadła do bramki. To była z jedna z nielicznych kontr, końcówka oczywiście również należała do stołecznego klubu – miał on dwie sytuacje na zdobycie gola, jedną Janusza Gola w zamieszaniu podbramkowym po rzucie rożnym, drugą po strzale z dystansu Romario, obie były świetne, ale co z tego, skoro nieskuteczne? Pewna wygrana 4:0 nad Legią i dzięki wyjazdowemu remisowi Lecha Poznań (3:3 z Koroną Kielce) umacniamy się na fotelu lidera.

 

Zawisza Bydgoszcz – Legia Warszawa 4:0 (2:0)

Bramki: Róbson (26), Goluch (34), Nafiu (48), Wójcicki (74)

Frekwencja: 19894 widzów

Tabela po dwunastu kolejkach.

Odnośnik do komentarza

@Marlen: Dlatego nie ukrywam, ze moim priorytetem jest Champions League, próba jej wygrania. A potem szukanie niedużego klubu, z którego mógłbym zrobić drugiego Zawiszę :)

 

@ A tak do wszystkich: Przyjmijcie życzenia spokojnych, rodzinnych świat Wielkanocy. Nie będę się tu długo rozpisywał - życzę Wam dużo zdrowia, szczęścia i spełnienia wszystkich, szczególnie tych najgłębiej skrytych w sercach, marzeń :)

 

 

 

 

 

Teraz jedno z najważniejszych spotkań w tym sezonie. Wylatujemy do Rosji, aby w mało przyjemnej temperaturze zmierzyć się z Rubinem Kazań. Jeżeli zremisujemy, to zakładając naszą wygraną z Arisem i biorąc pod uwagę mecz Rubinu z Chelsea w następnej kolejce, musiałaby się zdarzyć katastrofa, byśmy nie wyszli z grupy.

 

Tymczasem zainteresowanie moją osobą wyraził Erwin Staudt, prezes VFB Stuttgart. Drużyna ta zajmuje dopiero jedenaste miejsce w Bundeslidze, co sprawiło, że jej szkoleniowiec, Manuel Pellegrini został zwolniony. Ja jednak postawiłem sytuację jasne – jakiekolwiek oferty dopiero po zakończeniu sezonu.

 

05.11.2014, Liga Mistrzów Grupa H [4/6]

Stadion Kazań, Kazań

Rubin Kazań – Zawisza Bydgoszcz

Zawisza: Frąckowiak – Rafinha, Markowski, Nafiu, Cichy – Paulista, Błąd, Juszkiewicz, Tshabalala – Lebedyński, Emmanuel

 

To uczucie… gdy wychodzisz na murawę stadionu, na którym dwadzieścia tysięcy kibiców życzy jest przeciw Tobie i najchętniej rozszarpałoby Cię na kawałki… jest bezcenne… Rubin Kazań ofensywny, chcący nas dziś upokorzyć, bo tylko wtedy mógłby jeszcze liczyć na awans. I my, których marzeniem jest jeden, marny punkt. Zaczęło się! Zgodnie z przewidywaniami gospodarze od razu przejęli inicjatywę i ruszyli do przodu. W dziewiątej minucie Frąckowiak obronił strzał Volkana Sena, później w świetnych okazjach pudłowali Gorokhov i Tadić. Dla nas nie do przejścia była linia środkowa boiska, gdzie nasze kontry kończyły się albo na Gonzalo Rodriguezie, albo na Sane. Rywale dalej atakowali, niecelny strzał Odjidji, obronione uderzenie aktywnego dziś Tadicia. W 33. minucie z bardzo daleka huknął Mario Suarez i sprawił tym dużo kłopotów naszemu bramkarzowi. Nie istnieliśmy i źle to rokowało na najbliższą godzinę gry. A najgorsze było to, że zupełnie nie miałem pojęcia, co zmienić. Byliśmy po prostu w piekle, sami przeciw jedenastce Rubinu i jego fanatycznym kibicom i nawet Putinowi na trybunach. A po przerwie tak niewiele zabrakło, a byśmy uciszyli cały stadion! Gdyby tylko Lebedyńskiemu w sytuacji sam na sam z Ryzhikovem nie zabrakło zimnej krwi… chwilę później podobną okazję zmarnował Suarez i zaczynało robić się ciekawie. Po upływie niewiele ponad godziny meczu świetne dośrodkowanie Emmanuela zmarnował niestety Paulista, a odpowiedź gospodarzy była natychmiastowa. Dośrodkowanie Kisliaka z rzutu wolnego przypadkowym strzałem na gola zamienił Tadić. Robiliśmy co mogliśmy, żeby zmienić ten rezultat, lecz nasze ataki pełzły na niczym. Odbijaliśmy się od defensywy Rubinu, która natychmiast rozpoczynała kontrę. Dopiero w 73. minucie mieliśmy świetną okazję, lecz strzał z ostrego kąta Emmanuela pewnie sparował Ryzhikov. Rosyjski zespół już się tylko bronił, wszak ten wynik w zupełności satysfakcjonował, a i tak miał przewagę. W 84. minucie po kolejnym spokojnym, zachowawczym ataku i zablokowanym strzale Odjidji do naszej bramki trafił Kisliak, sędzia jednak odgwizdał spalonego… I to był błąd arbitra. I tym samym uratował on nas, bo w ostatniej akcji meczu wyrównaliśmy!!! Kuriozalne to było trafienie! Potężnym strzałem zza pola karnego popisał się Lebedyński, piłka odbiła się od Ryzhikova, poprzeczki, słupka, jeszcze raz od bramkarza i spadła pod nogi niekrytego Tshabalali, który mocnym uderzeniem z najbliższej odległości dał nam remis!

 

Rubin Kazań – Zawisza Bydgoszcz 1:1 (0:0)

Bramki: Tadić (64) – Tshabalala (90+1)

Frekwencja: 23444 widzów

Tabela po czterech kolejkach Ligi Mistrzów

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...