Skocz do zawartości

A grande Berimbau! Ajude-nos!


polarinho

Rekomendowane odpowiedzi

16.08. 2014, Ekstraklasa [2/30]

Stadion im. Ludwika Sobolewskiego

Widzew [7] – Zawisza [2]

Zawisza: Frąckowiak – Rafinha, Markowski, Nafiu, Cichy – Pardo, Błąd, Juszkiewicz, Tshabalala – Lebedyński, Emmanuel

 

Krótko o meczu – pierwsza połowa przebiegała pod dyktando gospodarzy. Groźniejszą szansę na zdobycie gola mieliśmy jednak my, lecz Lebedyński zmarnował sytuację sam na sam z Mielcarzem. Gracze Widzewa uderzali głównie z dystansu, aczkolwiek czynili to niecelnie. Dopiero na dziesięć minut przed końcem pierwszej części meczu stworzyli sobie piłkarze łódzkiego klubu klarowniejszą okazję, jednak po strzale Ukaha piłkę z linii bramkowej wybił Cichy. Jeszcze przed przerwą drugi pojedynek jeden na jeden z Mielcarzem zmarnował Mikołaj Lebedyński, lecz ta sytuacja mnie nie uspokoiła. Wiedziałem i widziałem, że Widzew jest dziś lepszy. No i nie minęło pięć minut drugiej połowy spotkania, a Łodzian na prowadzenie wyprowadził Gawecki wykorzystując świetne podanie z głębi pola Michalaka. Stracony gol trochę nas zmotywował… Co z tego, skoro stać nas było tylko na niecelne strzały z dystansu, a sytuację sam na sam Emmanuela na niewiele ponad pół godziny przed końcem spotkania wybronił Mielcarz? Ponownie zarysował się okres przewago gospodarzy, lecz raz uratował nas Frąckowiak, a raz piłka odbiła się od poprzeczki. Nic nie zapowiadało w Łodzi remisu, a jednak! Pardo wyłożył piłkę przed dwudziesty metr do Łukasza Juszkiewicza, a ten uderzeniem z pierwszej piłki nie dał szans Mielcarzowi i wywieźliśmy z Łodzi jeden punkt. Czy zasłużony? O tym już sami zdecydujcie…

 

Widzew – Zawisza 1:1 (0:0)

Bramki: Gawecki (49) – Juszkiewicz (90)

Frekwencja: 9724 kibiców

Tabela po drugiej kolejce.

 

Następnie musieliśmy zmierzyć się z drużyną Sparty Praga w ramach III rundy eliminacji do Champion League...

 

19.08.2014, Liga Mistrzów Mistrzowie III runda eliminacji [1/2]

Stadion im. Zdzisława Krzyszkowiaka

Zawisza – Slavia Praga

Zawisza: Frąckowiak – Rafinha, Markowski, Nafiu, Cichy – Pardo, Błąd, Juszkiewicz, Tshabalala – Lebedyński, Emmanuel

 

Byłem dziwnie spokojny przed samym spotkaniem, ale ledwie arbiter gwizdnął po raz pierwszy, a już zacząłem się troszkę bać. Czeski zespół od razu ruszył do przodu, widocznie upatrywał swej szansy na korzystne rozstrzygnięcie zanim my się rozkręcimy na boisku. Najgroźniejszy był Strnad, ich snajper, którego pierwszy rajd co prawda zatrzymaliśmy, lecz drugi mógł się skończyć o wiele gorzej. Jego uderzenie przeszło pod Frąckowiakiem i piłka toczyła się po linii bramkowej. Najwięcej przytomności zachował jednak Markowski i z niej ową futbolówkę wybił. Ogólnie to całe pierwsze 20. minut tego spotkania było na plus dla Slavii. Lecz wiadomo – jak my zaczniemy grać, to, według Hardkorowego Koksu, „nie ma lypy”… pięć minut później prowadziliśmy 1:0. Nafiu dwukrotnie próbował pokonać bramkarza gości po rzutach roznych Juszkiewicza i za drugim razem ta sztuka na szczęście mu się udała. Czesi zaskoczeni takim obrotem sprawy pozwolili nam pograć troszkę piłki, dzięki czemu uśpiliśmy odrobinę ich czujność i podwyższyliśmy na 2:0! Na listę strzelców wpisał się Sani Emmanuel, który wykorzystał podanie na wolne pole od Darrena Tshabalali. Druga połowa była znacznie nudniejsza – niewiele akcji, Slavia próbowała coś zaatakować, jednak przerywaliśmy wszystkie jej akcje, sami mając szansę na zdobycie gola, lecz Lebedyński nie wykorzystał sytuacji sam na sam z bramkarzem zespołu przyjezdnych. Na cztery minuty przed końcem spotkania wybiliśmy jednak czeskiej drużynie myśli o awansie, gdyż Prado zagrał prostopadle do Emmanuels, a ten zbiegając ze skrzydła uderzył piłkę zza pola karnego bez przyjęcia, czym kompletnie zmylił bezradnego w tej sytuacji Douglasa Piresa.

 

Zawisza – Slavia Praga 3:0 (2:0)

Bramki: Nafiu (25), Emmanuel (38, 86)

Frekwencja: 20500 widzów

Odnośnik do komentarza

@Marlen: miałem pewne kłopoty zdrowotne i prywatne, a doszły do tego jeszcze egzaminy na studiach i w efekcie nie było ani czasu, ani chęci na tworzenie czegokolwiek... ale teraz postaram się już regularnie wrzucać kolejne części :)

 

 

 

 

21.08.2014

 

Tego dnia swoje spotkania w ramach IV rundy eliminacji do Ligi Europejskiej rozgrywały m.in. Espanyol z Lechem Poznań, Widzew Łódź z Dinamo Moskwa oraz Korona Kielce z Lokomotivem Moskwa. Super naszym zespołom nie poszło, ale tragicznie też nie było:

 

Espanyol – Lech 2:1 (0:1) [Neto 61; Bojinow 70 – Kiełb 35]

Korona Kielce – Lokomotiw Moskwa 0:1 (0:0) [Aliev 89]

Widzew – Dinamo Moskwa 1:0 (1:0) [Efir 28]

 

My zaś następnego dnia podejmowaliśmy u siebie zespół Wisły Kraków.

 

22.08.2014, Ekstraklasa [3/30]

Stadion im. Zdzisława Krzyszkowiaka

Zawisza [1] – Wisła [12]

Zawisza: Frąckowiak – Rafinha, Markowski, Nafiu, Cichy - Soldecki, Prado, Juszkiewicz,Wójcicki – Lebedyński, Emmanuel

 

Jak zawsze chcieliśmy wysoko pokonać drużynę Wisły Kraków, dlatego od razu rzuciliśmy się do przodu. Nie dość, że byliśmy bardzo nieskuteczni, to goście mogli nas skarcić. Izraelski pomocnik zespołu przyjezdnych, który kandydował do gry w biało-czerwonych barwach, nie potrafił jednak wykorzystać sytuacji sam na sam z Frąckowiakiem. Mimo to przewaga należała do nas i zasłużenie objęliśmy prowadzenie. Lebedyński nam je zapewnił… trzema golami!!! Najpierw wykorzystał dośrodkowanie z rzutu wolnego Prado strzałem głową, a następnie podanie Argentyńczyka po ziemi w pole karne i uderzenie Mikołaja podwyższyło rezultat na 2:0. Goście nie otrząsnęli się jeszcze po drugiej bramce, a stracili i trzecią! Oczywiście autorstwa Lebedyńskiego…. Wyprowadziliśmy szybką kontrę, Emmanuela w sytuacji sam na sam zastopował Łukasz Skorupski, lecz piłka spadła pod nogi Mikołaja, które nie miał z kolei problemów ze skompletowaniem klasycznego hat-tricka. Wiślacy trochę się otworzyli, lecz ich strzały z dystansu i dośrodkowania nie sprawiały Frąckowiakowi żadnych problemów, natomiast my mogliśmy dobić bezradnych Krakowian – lecz uderzenie z ostrego kąta Dawida Soldeckiego odbił przed siebie Skorupski. Tak naprawdę Wisła po raz drugi groźnie zaatakowała dopiero w 51. minucie, kiedy to strzał Michalskiego sparował na rzut rożny Frąckowiak. Natychmiast odgryźliśmy się dośrodkowaniem Rafinhy, lecz w ostatniej chwili Jakub Wójcicki został uprzedzony przez bramkarza zespołu przyjezdnych. Po chwili sytuację sam na sam ze Skorupskim zmarnował Emmanuel. Wisła nie potrafiła się nam postawić, nie grała nic, jej grę trudno było określić choćby „piachem”. Krakowianie upolowali jednak trafienie honorowe – strzał Marcelinho odbił do własnej bramki Frąckowiak i to naszemu bramkarzowi przypisany został gol. Prawie natychmiast, bo dwie minuty po straconej przez nas bramce, a jednocześnie 60. sekund po rozpoczęciu doliczonego czasu gry rywali dobił był snajper Legii, Daniel Goluch. Przy dośrodkowaniu Soldeckiego uprzedził on dwóch obrońców i wślizgiem skierował piłkę do siatki obok niespodziewającego się takiego obrotu sprawy Łukasza Skorupskiego… Wygraliśmy pewnie i zasłużenie bardzo ważne spotkanie.

 

Zawisza – Wisła 4:1 (3:0)

Bramki: Lebedyński (17, 34, 36), Goluch (90+1) – Frąckowiak (sam. 89)

Frekwencja: 20145 widzów

 

No i coś, co wydawało się niemożliwe, stało się prawdą! Wisła Kraków na ostatnim miejscu w tabeli, w strefie spadkowej. A my na razie przewodzimy stawce.

 

Udało się dokonać rekordowego, jeżeli chodzi o polską Ekstraklasę, transferu. Z brazylijskiego Palmeiras przeniósł się do nas 19-letni Marcelinho Paulista za niebagatelną kwotę 30 milionów złotych! Naturalną dla niego pozycją jest środek pomocy, ale może grać też na lewym skrzydle i właśnie tam go widzę.

 

Teraz czas na rewanż ze Slavią Praga… Wszystko wydaje się być pozamiatane, zważając na 3:0 dla nas, które padło na stadionie im. Zdzisława Krzyszkowiaka. Slavii Praga nigdy nie wolno jednak lekceważyć….

Odnośnik do komentarza

@damonir24: Paulista - efekt żmudnego, samodzielnego przeszukiwania drużyn... Liga teraz mało mnie obchodzi, a Champions League... gdyby udało się wygrać LM, to byłoby wspaniałe zwieńczenie kariery w Zawiszy. Bo po tym sezonie mnie w Bydgoszczy już nie będzie.

 

 

 

 

 

27.08.2014, Liga Mistrzów Mistrzowie Baraż [2/2]

Eden, Praga

Slavia Praga – Zawisza

Zawisza: Frąckowiak – Palhares, Jordan, Aguirre, Kito – Paulista, Etoundi, Ramon, Wojcicki – Róbson, Goluch

 

Szansę debiutu w barwach Zawiszy otrzymał tego dnia Marcelinho Paulista. Powiem szczerze, że oczekuję od niego wiele, ale w końcu patrząc na kwotę, jaka musiałem na niego wydać… Podobnie jak w Bydgoszczy, tak i tu w mecz lepiej wszedł czeski zespół, z małą jednakowoż różnicą – tym razem udało się mu strzelić gola. O ile w pierwszej minucie Strnad został powstrzymany przez Frąckowiaka w sytuacji sam na sam, o tyle niedługo później po trybunach stadionu Eden przetoczyła się radość niczym trzęsienie ziemi po Japonii. Po pełnej przypadków i nieudanych wybić akcji piłkę do siatki skierował Sus wlewając jednocześnie nadzieję w serca trenerów, piłkarzy i kibiców… na trzy minuty. Tyle zajęło nam wyrównanie wyniku tego spotkania, co uczynił technicznym uderzeniem zza pola karnego Jean Etoundi. Czesi natychmiast ruszyli do przodu, czego efetem były dwie okazje Strnada, ten jednak wyraźnie nie był w formie. Przegrał kolejny pojedynek sam na sam z naszym golkiperem i spudłował z dystansu będąc zupełnie nie atakowanym. Żal nam było patrzeć, jak nieudolnie atakują gracze Slavii, no to

. Upss, to nie ten atak. W każdym razie bramkę na 2:1 atomowym uderzeniem zza pola karnego zdobył Daniel Goluch i było już kompletnie pozamiatane. Nie mogę powiedzieć, by ta lekcja dała coś gospodarzom, bo Strnad i Nemec zmarnowali kolejne dwie setki w pojedynkach z Frąckowiakiem. Trzeba jednak przyznać, że i my kapitalnych okazji nie wykorzystaliśmy, gdyż Marcelinho Paulista z dwóch metrów trafił wprost w Douglasa Piresa. Tuż przed końcem pierwszej połowy po błędzie Kovara i tuż po przerwie ze swoich szans na poprawienie dorobku bramkowego nie skorzystał Goluch…. Co się odwlecze, to nie uciecze –kwadrans później Róbson wygrał pojedynek biegowy z Kovarem i po chwili pokazał Strnadowi, jak sytuację sam na sam z bramkarzem zamienia się na gola. W 72. minucie wbiliśmy kolejnego gola bezradnej Slavii, a asystę zaliczył przy tym Marcelinho Paulista. Dośrodkował on piłkę w pole karne, Kovar źle obliczył jej lot i minął się z nią, zaś Szczepaniak błędów tych nie popełnił i nie dał szans źle dodatkowo ustawionemu Piresowi. Chwilę później Róbson miał identyczną okazję jak ta, w której strzelił gola – niestety piłka tylko odbiła się od słupka, a po sektorach naszych kibiców, które oczywiście były najgłośniejsze, przetoczył się jęk zawodu. Do końca meczu był już tylko kwadrans i jeżeli o niego chodzi, trzeba wspomnieć tylko dwie rzeczy – kolejny raz przy wykończeniu akcji zawiódł Strnad, a w doliczonym czasie gry po szybkiej kontrze Lebedyński bez problemów pokonał Piresa, przez co i ustalił rezultat spotkania na 1:5…

 

Slavia Praga – Zawisza 1:5 (1:2)

Bramki: Sus (6) – Etoundi (9), Goluch (19), Róbson (63), Szczepaniak (72), Lebedyński (90+2)

Frekwencja: 20315 widzów

 

Jak można było zauważyć, W Czechach do gry desygnowałem rezerwową jedenastkę. Nie chciałem bowiem, by mój podstawowy skład był przemęczony mając w perspektywie wyjazd do Warszawy na stadion przy ulicy Konwiktorskiej…

 

 

Tego samego dnia odbyły się również rewanżowe spotkania IV rundy eliminacji do Ligi Europejskiej. Jakieś jeszcze szanse na awans mieli piłkarze z Poznania i Łodzi. A o to rezultaty już ze meczów rewanżowych:

 

Lech – Espanyol 0:2 (0:1) [Traore 33; Bojinov 59]

Lokomotiv Moskwa – Korona Kielce 3:0 (1;0) [Obinna 3; Malyukov 63, 78]

Dinamo Moskwa – Widzew 2:2 (1:1) [Cale 36; Traore 49 – Efir kar. 9; Oziębała 54]

 

Podsumowując puchary europejskiej, w Lidze Mistrzów zagra Zawisza, a w Lidze Europejskiej Widzew. Rywale łódzkiego klubu nie są jeszcze znani…

Odnośnik do komentarza

28 sierpnia po raz kolejny chodziłem cały podenerwowany i naminowany. Odbyć się miało losowanie zespołów do grup Champions League. Nasz zespół był losowany z trzeciego koszyka… z każdym kolejnym wylosowanym zespołem nerwy były coraz większe… ale dość o tym, oto grupy Ligi Mistrzów:

 

Grupa A: At. Madrid (ESP), Zenit Sankt Petersburg (RUS) Stuttgart (GER), Feyenoord (NED)

 

Grupa B: Man Utd (ENG), Fiorentina (ITA), Besiktas (TUR), FC Kopenhaga (DEN)

 

Grupa C: Arsenal (ENG), Szachtar (UKR), Spartak Moskwa (RUS), Genoa (ITA)

 

Grupa D: R. Madrid (ESP), Leverkusen (GER), Paris Saint-Germain (FRA), SK Sturm Graz (AUS)

 

Grupa E: Barcelona (ESP), Olympique Lyonnais (FRA), Borussia Dortmund (GER), Standard Liege (BEL)

 

Grupa F: Man City (ENG), Benfica (POR), Roma (ITA), H. Tel-Awiw (IZR)

 

Grupa G: Inter (ITA), Valencia (ESP) PSV (NED), Young Boys (SUI)

 

Grupa H: Chelsea (ENG), Rubin (RUS), Zawisza (POL), Aris (GRE)

 

 

Drugi raz z rzędu trafiamy w Champions League do Grupy H, drugi raz z rzędu zagramy z Chelsea i kolejny raz rywalem jest też rosyjski klub. Sprawka chcącego wygrywać z nami Putina czy może na odwrót, chcącego rozkoszować się zwycięstwami nad Rosjanami Jarka Kaczyńskiego? Szanse uzyskania odpowiedzi na to pytanie są tak samo małe jak znalezienie odpowiedzi na pytanie: „Gdzie jest k***a Zbyszek?!”

 

W każdym razie szanse na awans są bardzo duże. Z Rubinem i Arisem bez problemów nawiążemy równą walkę, a Chelsea? Zobaczymy, w poprzedniej edycji mierzyliśmy się z nią czterokrotnie i tylko jeden raz wygraliśmy, ale to jak – w półfinale LM na Stamfors Bridge 0:2. Chęć zemsty ze strony londyńskiego klubu będzie więc wielka…

 

 

Następnego dnia przyszedł z kolei czas na losowanie drużyn do dwunastu grup Ligi Europejskiej. Przypomnijmy, do jednego z koszyków trafił również Widzew Łódź. Oto grupy LE:

 

Grupa A: Eskisehirspor (TUR), Ajax (NED), Liverpool (ENG), Cagliari (ITA)

 

Grupa B: Salzburg (AUT), Werder Brema (GER), Dnipro (UKR), CSKA Moskwa (RUS)

 

Grupa C: Partizan (SER), Karpaty (UKR), Parma (ITA), Olympiakos (GRE)

 

Grupa D: Panathinaikos (GRE), Slavia Praga (CZE), Monako (FRA), Fenerbahce (TUR)

 

Grupa E: Celtic (SCO), Espanyol (ESP), Dynamo Kijów (UKR), HJK (FIN)

 

Grupa F: Sporting Lizbona (POR), Crvena Zvezda (SER), AZ (NED), Żylina (SVK)

 

Grupa G: Fulham (ENG), IFK Goteborg (SWE), Toulouse (FRA), A.C. Milan (ITA)

 

Grupa H: NEC (NED), Villareal (ESP), Lokomotiw Moskwa (RUS), Galatasaray (TUR)

 

Grupa I: AEK (GRE), Heereveen (NED), Ankaragucu (TUR), Sevilla (ESP)

 

Grupa J: Apoel (CYP), Porto (POR), Metalist (UKR), Widzew (POL)

 

Grupa K: OM (FRA), Mogren (MNE), Anderlecht (BEL), Mainz (GER)

 

Grupa L: FC Bayeirn (GER), Inverness CT (SCO), Tottenham (ENG), Chievo (ITA)

 

 

No i za*****cie, znowu zaczną się pogróżki od jmk… Kiedy trwało losowanie grup LE, w Polsce odbywało się losowanie II rnd. Pucharu Polski i los rzucił nam na pożarcie szczecińską Pogoń. Oczywiście z mojej strony zagrają rezerwowi, ale nie oczekuję niczego innego niż tylko awansu…

 

Ale koniec myślenia o Pogoni, czas podjęcia próby narażenia się Wujkowi Przecinakowi – Polonio Warszawa, przybywamy!!!

Odnośnik do komentarza
  • 2 tygodnie później...

30.08.2014, Ekstraklasa [5/30]

Stadion przy ul. Konwiktorskiej

Polonia Warszawa – Zawisza

Zawisza: Frąckowiak – Rafinha, Markowski, Nafiu, Cichy – Paulista, Błąd, Juszkiewicz, Tshabalala – Lebedyński, Emmanuel

 

Debiut ligowy w tym spotkaniu zaliczyć miał Marcelinho Paulista, liczyłem, że zaprezentuje się dobrze i w lidze. Tradycją staje się już chyba to, że początek spotkania należy do naszych rywali – tak też było i tym razem, choć z jedną małą różnicą. Już w ciągu pierwszych dziesięciu minut Polonia miała na koncie 7. strzałów, a aż jeden, Gołębiewskiego, w światło bramki. Po kwadransie od pierwszego gwizdka mieliśmy bardzo dużo szczęścia, gdy Frąckowiak sparował strzał z dystansu Hugo Leonardo pod nogi Nowaka, który fatalnie skiksował przy swym uderzeniu. Dopiero w dwudziestej minucie wybraliśmy się pod bramkę Polonii… Juszkiewicz i Nafiu – mam dalej mówić? Uciszyliśmy kibiców Polonii, a doping słychać teraz było tylko z naszych sektorów. „Czarne Koszule” nie ustawały jednak w naporze i w końcu dopięły swego. W 39. minucie Frąckowiak zastopował co prawda strzał głową Steca z trzech metrów, ale przy dobitce tego samego zawodnika był już bezradny. Jeszcze przed przerwą mogliśmy stracić drugą bramkę, lecz Gołębiewski został powstrzymany przez naszego golkipera. W szatni nie ukrywałem rozczarowania grą zespołu. Zupełnie niezasłużony remis przy fatalnej grze to nie było to, co chciałem oglądać. Piłkarze wzięli moje słowa do serca i szybciutko wzięli się do pracy, często sprawdzając umiejętności Przyrowskiego. Ten jednak spisywał się bez zarzutu, bronił strzały . Aż w końcu, w 65. minucie, udało się złamać jego upór. Sani Emmanuel znalazł się sam na sam z bramkarzem gości i strzałem po ziemi nie dał mu żadnych szans na jakąkolwiek interwencję. Daliśmy trochę pograć gospodarzom, chcąc złapać chwilę wytchnienia i skończyło się to niespełna kwadrans później rzutem karnym dla nas. Wprowadzony kilka minut wcześnie Prado szarpnął się lewym skrzydłem i wpadł w pole karne, gdzie został zahaczony przez Kosanovicia. Do piłki podszedł Tshabalala i chyba odebrał szanse Polonii na korzystny rezultat skutecznie wykonaną jedenastką. Mogliśmy jeszcze mocnym akcentem zakończyć to spotkanie, jednak Przyrowski świetnie wybronił uderzenie Darrena z ostrego kąta. Kolejne trzy bardzo ważne punkty zdobyte w starciu z silnym rywalem.

 

Polonia Warszawa – Zawisza 1:3 (1:1)

Bramki: Stec (40) – Nafiu (20), Emmanuel (65), Tshabalala (kar. 82)

Frekwencja: 5422 kibiców

Tabela po pięciu kolejkach.

Odnośnik do komentarza

W poprzednim poście wkradł się mały błąd. Otóż mecz z Polonią Warszawa rozgrywany był w ramach czwartej, a nie piątej kolejki. Dlatego podana tam tabela pasuje dopiero do niniejszego postu.

 

 

 

 

03.09.2014, Ekstraklasa [5/30]

Stadion im. Zdzisława Krzyszkowiaka, Bydgoszcz

Zawisza – Jagiellonia

Zawisza: Szmatuła – Palhares, Robakowski, Atangana, Kito – Pardo, Etoundi, Galus, Szczepaniak – Grunt, Goluch

 

Pierwszy kwadrans spotkania przeszedł zupełnie bez echa. Ci, którzy się spóźnili, nic nie stracili. Dopiero w 19. minucie zagroziliśmy rywalom i od razu zdobyliśmy gola. Znakomite dośrodkowanie podłączającego się pod akcję ofensywną Kito dostawieniem nogi na gola zamienił Michał Grunt. Po kilku minutach mógł on wpisać się na listę strzelców po raz drugi, lecz Skrzeszewski świetnie obronił uderzenie z sześciu metrów naszego snajpera, któremu piłkę dogrywał Goluch. Następne pół godziny było tak usypiające, że ludzie o mało z krzesełek nie pospadali. Potem zrobiło się troszkę ciekawiej, bo Jagiellonia zaczęła wreszcie coś grać, choć nadal było to dalekie od pojęcia „piłka nożna”… okres gry Białostoczan zakończył się wraz z 73. minutą, kiedy to w zamieszaniu podbramkowym piłkę do własnej bramki skierował Onildo i było już pozamiatane. Wraz z tym zakończyły się również wszelkie wydarzenia boiskowe...

 

Zawisza – Jagiellonia 2:0 (1:0)

Bramki: Goluch (19), Onildo (sam. 73)

Frekwencja: 20179 kibiców

Tabela po pięciu kolejkach.

 

Wieści związane z reprezentacjami – Michał Grunt dostał powołanie do Polski U-21, a Palhares do Brazylii U-20. Tymczasem w spotkaniu Paragwaju U-20 Thomas Jordan zerwał ścięgno podkolanowe i do gry nie wróci wcześniej niż za dwa miesiące.

Odnośnik do komentarza

Tymczasem nadszedł pojedynek z Piastem Gliwice. Pan Adam Topolski wypowiadał się kurtuazyjnie, że jesteśmy pierwszymi faworytami do tytułu Mistrza Polski, odpowiedziałem mu więc równie grzecznie… że Piast spadnie ligi. Nie no, a na serio, że moim zdaniem jest na tyle dobry menedżerem, że utrzyma swój zespół w Ekstraklasie. Pojedynek między naszymi zespołami miał jednak jeden dodatkowy smaczek – osoba Wojtka Okińczyca, któremu pozwoliłem kiedyś odejść na wolny transfer, a który znalazł angaż właśnie w gliwickim klubie. Nie powiem, mimo wszystko przyjaciółmi jesteśmy i fajnie było dzień przed meczem spotkać się na kawie i porozmawiać. Wojtek absolutnie nie ma pretensji do mnie o moją decyzję, wie, że nie prezentował się dobrze i byli w zespole po prostu od niego lepsi.

 

13.09.2014, Ekstraklasa [6/30]

Stadion Okrzei

Piast Gliwice – Zawisza

Zawisza: Szmatuła – Palhares, Robakowski, Atangana, Kito – Pardo, Etoundi, Galus, Szczepaniak – Grunt, Goluch

 

Wojtek Okińczyc mimo wszystko chciał się na nas zemścić i już w pierwszych sekundach oddał dwa strzały, które sprawiły troszkę problemów Szmatule. Odgryźliśmy się w piątej minucie kiedy w pole karne dochodzącą piłkę adresował Kito, a szczupakiem uderzał ją Grunt. Pietrzkiewicz pewnie wyłapał jednak piłkę. Kibice oglądali dobry mecz, szły akcje za akcją. Chwilę po strzale Michała Okińczyc uderzył wprost w Szmatułę, a potem bombę Pardo z problemami sparował golkiper gospodarzy. Kilka minut poatakowali gospodarze, pudłując jednak, a następnie w odpowiedzi Szczepaniak strzałem swym kłopotów wiele sprawił Pietrzkiewiczowi. Tymczasem w 33. minucie gospodarze objęli niestety prowadzenie… czapa popędził środkiem boiska, zagrał prostopadło piłkę Mikołajczakowi, a ten z 16. metrów bezproblemowo pokonał Szmatułę. Ten rezultat utrzymał się do końca pierwszej połowy i sprawił, że kilka minut po rozpoczęciu drugiej części meczu zdecydowałem się na ofensywne zmiany – Róbson i Prado za kolejno Grunta i Galusa. Nasz rezerwowy Brazylijczyk pokazał się co prawda dopiero w 66. minucie, ale za to jak! Zgasił dośrodkowywaną przez Pardo piłkę, obrócił się i pewnym strzałem pod poprzeczkę wyrównał rezultat spotkania! A pięć minut później mieliśmy naprawdę bardzo dużo szczęścia. Szmatuła obronił w sytuacji sam na sam strzał Olszaka, jego dobitka zatrzymała się na słupku, do piłki dopadł Robakowski i prawie stracił ją na rzecz Okińczyca, ostatecznie jednak udało mu się wybić futbolówkę! W ostatnich minut postawiłem na grę trzema napastnikami wprowadzając w miejsce skrzydłowego Szczepaniaka napastnika Majkowskiego, lecz już po chwili skontrowali nas gospodarze i tylko niemoc Olszaka sprawiła, że przegrał on kolejny pojedynek sam na sam ze Szmatułą. Grudziński wykonał rzut rożny i… Oleksy trafił do siatki. Wola walki nasza była jednak wielka i w doliczonym czasie gry wyrównał Majkowski, który w pojedynku jeden na jeden z Pietrzkiewiczem wyminął go i skierował piłkę do siatki. Trochę szkoda straty punktów, biorąc pod uwagę to, że Lech wygrywając w Krakowie z Wisłą 2:4 zmniejszył stratę do nas do jednego punktu. Cieszy jednak nasza walka do końca, więc pozytywy i tak zauważyć można. No i lepszy remis niż porażka, która była blisko.

 

Piast Gliwice – Zawisza 2:2 (1:0)

Bramki: Mikołajczak (33), Oleksy (89) – Róbson (66), Majkowski (90+2)

Frekwencja: 7884 kibiców

Tabela po sześciu kolejkach.

 

Teboho Lebese w meczu rezerw ze Śląskiem skręcił kostkę i będzie pauzował od trzech do czterech tygodni.

 

Czas na mecz, na który oszczędzałem pierwszą jedenastkę i w którym koniecznie trzy punkty muszą być zdobyte. Do Bydgoszczy przylatuje bowiem zespół Arisu Saloniki, który będzie naszym pierwszym przeciwnikiem w walce o wyjście z grypu H Champions League. Nic dziwnego więc, że do pomocy poprosiłem Jacka Gmocha. O ile to błędem nie było, to pomyłką zdecydowanie był danie mu tablicy do rozrysowania taktyki Arisu. Nie wiedzieliśmy, co przedstawiał jego rysunek. Nawet Jacuś, gdy skończył rysować, spojrzał na swe dzieło, po czym rozległo się donośne” He He He, coś mi chyba nie wyszło”…

Odnośnik do komentarza

17.09.2014, Liga Mistrzów Grupa H [1/6]

Stadion im. Zdzisława Krzyszkowiaka

Zawisza – Aris

Zawisza: Frąckowiak – Fafinha, Markowski, Nafiu, Cichy – Paulista, Błąd, Juszkiewicz, Tshabalala – Lebedyński, Emmanuel

 

Zależało nam na szybkim zdobyciu gola i ta sztuka w pełni się udało. Niezawodny duet JuszkiewiczNafiu dał nam prowadzenie w czwartej minucie spotkania. Od tego momentu spokojnie kontrolowaliśmy przebieg spotkania jednocześnie w dalszym ciągu atakując, a rywalom pozwalając jedynie na minimalnie niecelny strzał Nery Castillo. I tuż przed upływem pół godziny gry zrobiło się zasłużone 2:0… Juszkiewicz dośrodkował w pole karne, a Dockah nieszczęśliwie skierował piłkę do własnej bramki. Piłkarze Arisu zwiesili głowy, a my nie składaliśmy broni i kilka minut później podwyższyliśmy rezultat. Dośrodkowanie Tshabalali na gola uderzeniem głową zamienił Sani Emmanuel. ”Skoro idziemy na całość, to do przerwy jeszcze raz sobie trafimy” pomyśleli moi zawodnicy i tak też się stało. Dwójkową akcję z Nigeryjczykiem rozegrał i wykończył Mikołaj Lebedyński. Druga połowa zaczęła się od nudnych dziesięciu minut, a potem od…. Wielkiego pecha Emmanuela. Mianowicie Nigeryjczyk najpierw wymanewrował bramkarza, ale atakowany trafił w słupek, zaś później przegrał pojedynek sam na sam z Kontosem,a dobitka Błąda zatrzymała się na poprzeczce. Pech, po prostu pech! W końcu, w 63. minucie z szesnastu merów uderzył Lebedyński, a piłka wleciała do bramki tuż przy słupku obok dłoni wyciągniętego jak struna Kontosa. Jeszcze na sześć minut przed końcem spotkania po rozegraniu rzutu rożnego i zamieszaniu do naszej bramki trafił Castillo i myślałem, że to koniec ciekawych wydarzeń boiskowych. A jednak nie, bo jeszcze w doliczonym czasie gry sam na sam z Frąckowiakiem znaleźli się posiadający piłkę Koke i Castillo. Koke dograł do Meksykanina, lecz jego strzał obronił interweniujący stylem „na rozpaczliwca” Frąckowiak!

 

Zawisza – Aris 5:1 (4:0)

Bramki: Nafiu (4), Dickoh (29), Emmanuel (36), Lebedyński (45, 63) – Castillo (84)

Frekwencja: 19953 widzów

 

A jednak rysunek taktyczny pana Gmocha na coś się przydał! Kapitalny początek tej edycji Champion League!

 

A w drugim spotkaniu Rubin Kazań niespodziewanie wygrał u siebie z Chelsea 3:1. Trafienia dla Rosjan zanotowali Kasaev, Sen i Gorokhov, a honorowego gola dla londyńskiego klubu zdobył Fernando Torres.

Odnośnik do komentarza
  • 3 tygodnie później...

Wiem, że bardzo się za mną stęskniliście, więc wracam z kolejnymi fragmentami :D

 

 

 

 

Piotr Rzepka wypowiedział się, że naszą serię meczów bez porażki ma przerwać jego zespół… lepszego żartu nie słyszałem. Że niby Bogdanka Łęczna ma nas zatrzymać?! Hahaha… To spotkanie musimy wygrać, by utrzymać fotel lidera, bowiem w Poznaniu Lech pokonał 3:2 drużynę Polonii Warszawa.

 

20.09.2014, Ekstraklasa [7/30]

Stadion im. Zdzisława Krzyszkowiaka

Zawisza – Łęczna

Zawisza: Frąckowiak – Palhares, Rafael, Atangana, Kito – Soldecki, Prado, Ramon, Wójcicki – Grunt, Goluch

 

Jak ważne jest dobre wejście mecz, wiedzą dobrze moi podopieczni. Nie zawsze im się to udaje, ale to przemilczmy. Najważniejsze, że tym razem się poszczęściło i w dziesiątej minucie prowadzenie dał nam Goluch zamykając dośrodkowanie Soldeckiego. Niedługo później kontuzji doznał Ramon, w jego miejsce wprowadziłem Aguirre. I to podanie Argentyńczyka, po dłuższym i nudnym okresie gry otworzyło w 34. minucie drogę do bramki Goluchowi, który strzałem zza pola karnego nie dał szans Waskowowi. Do końca pierwszej połowy, jak i przez pierwszy kwadrans drugiej kibice ziewali, obie drużyny nie grały właściwie nic. Za to później do naszej bramki w sytuacji sam na sam trafił Adrian Paluchowski i zrobiło się ciekawie. Już po chwili wyrównać mógł Stachyra, nie potrafił jednak wykorzystać identycznej sytuacji jak ta, po której padł gol kontaktowy dla Łęcznej. Nasz bramkarz świetnie zachował się w tej sytuacji. Potem do głosu doszliśmy my i na niespełna kwadrans przed końcem potężnym uderzeniem z woleja hat-tricka skompletował Daniel Goluch! Jeszcze w końcówce potężną bombę Paluchowskiego z kłopotami wybronił Frąckowiak i arbiter zdecydował się zakończyć to mimo wszystko nudne spotkanie.

 

Zawisza – Łęczna 3:1 (2:0)

Bramki: Goluch (10, 34, 76) – Paluchowski (62)

Frekwencja: 19038 kibiców

 

Po meczu okazało się, że Ramon zerwał mięsień łydki w pogoni za piłką i będzie pauzował od trzech do czterech miesięcy, co oznacza zatem, że w tym roku na boisku już go nie zobaczymy. To duża strata, ale i ogromna szansa dla kogoś z dwójki Galus Aguirre, by udowodnić mi, że mogą oni spokojnie zastąpić brazylijskiego pomocnika.

 

W szlagierze tej kolejki Legia Warszawa zremisowała z Wisłą Kraków 1:1 (Hubnik 35 – Melikson 90+1), co sprawia, że „Biała Gwiazda” z dwoma punktami na koncie w dalszym ciągu dzierży miano „czerwonej latarni” T-Mobile Ekstraklasy.

 

Tabela po siedmiu kolejkach.

Odnośnik do komentarza

damonir24: Ano miałem pewne problemy natury prywatnej - wszystko o czym marzyłem i co planowałem od jakiegoś czasu, poszło się jebać... :/ i pojawiła się deprecha, zwątpienie itd... tak to jest, jak człowiekowi wszystko się pieprzy. Dobra, kończę marudzić. Proszę, oto profil i polecenia Lebedyńskiego.

 

 

 

 

23.09.2014, Puchar Polski Druga Runda

Stadion im. Floriana Krygiera, Szczecin

Pogoń – Zawisza

Zawisza: Frąckowiak – Palhares, Rafael, Aguirre, Kito – Pardo, Prado, Galus, Wójcicki – Imeh, Goluch

 

Pierwszą część można krótko podsumować - nasza przewaga, niewykorzystana sytuacja sam na sam przez Golucha i dwa czy trzy niecelne uderzenia głową Wójcickiego,a po przeciwnej stronie boiska jeden celny strzał Smektały, z którym Frąckowiak nie miał najmniejszych problemów. Druga połowa zaczęła się od długiego posiadania i rozgrywania piłki przez Pogoń, która skonstruowała kilka nieudanych ataków. To my jednak zaatakowaliśmy groźniej i prowadzenie objęliśmy. Pardo uciekł Hricce na lewym skrzydle i dośrodkował, a Wójcicki niewiadomo który raz wygrał pojedynek główkowy. Różnica była tylko taka, że tym razem do siatki trafił. Już po chwili szczeciński klub mógł wyrównać, lecz Frąckowiak odbił uderzenie z dystansu pod nogi Pietruszki, którego dobitkę Przemek również sparował. Po niewiele ponad godzinie gry swój udział w meczu po stronie Pogoni zakończył Marcin Galus, zarabiając drugą żółtą kartkę od pana Huberta Siejewicza jmk już zaczął węszyć spisek. W 71. minucie Pogoń miała zaś olbrzymiego pecha, gdyż Smektała z dystansu obił swym strzałem tylko poprzeczkę. Bardzo uśpiliśmy grę gospodarzy, zdążyłem już w pewnym momencie przykryć się gazetką i powoli przysypiałem, gdy nagle wielkie poruszenie na ławce rezerwowych. Zerwałem się jakbym miał dupie wąż strażacki pompujący w nią hektolitry wody i popatrzyłem na tablicę wyników. Uspokoiłem się – na 2:0 w sytuacji sam na sam podwyższył techniczną podcinką nad Chrostowskim Daniel Goluch. W kierunku arbitrów natychmiast rzucili się zawodnicy Pogoni domagając się odgwizdania spalonego, którego nie było. To jednak wystarczyło jmk, który wstał, otrzepał swój czarny płaszcz i udał się w kierunku wyjścia. Zaraz potem arbiter zakończył spotkanie i mogliśmy udać się spokojnie do autokaru.

 

Pogoń – Zawisza 0:2 (0:0)

Bramki: Wójcicki (54), Goluch (90+3)

Frekwencja: 3500 kibiców

 

Było kilka niespodzianek w tej rundzie Pucharu Polski. Bo chyba można tak określić wyeliminowanie Jagiellonii przez Świt, Polonii Warszawa przez Tur Turek, Podbeskidzia przez Wartę Poznań, Cracovii przez Polonię Bytom czy Widzewa Łódź przez Odrę Wodzisław. Legia awansowała dopiero po karnych w pojedynku Piastem Gliwice, zaś Wisła Kraków z trudem pokonała GKS Katowice.

 

Tymczasem nie wiem, co za bałwan układał terminarz spotkań, ale jakbym go dorwał, to bym mu urwał nogi, wsadził je do gardła i powiesił go na moście za jaja. Trzy spotkania wyjazdowe, kolejno ze Śląskiem we Wrocławiu, z Chelsea w Londynie i Kielcach z Koroną to zdecydowanie przesada.

 

Dwa dni po naszym spotkaniu pucharowym odbyło się losowanie par trzeciej rundy Pucharu Polski. Trafiliśmy najgorzej jak mogliśmy, gdyż naszym rywalem został Lech Poznań. Łatwo nie będzie, ale będziemy mieli atut własnego boiska, co daje nam minimalną przewagę już na starcie.

Odnośnik do komentarza

@Donkey: Cieszę się, że pamiętałeś o moim opku ;) no jakoś leci w klubie, ale nudno się robi :D

 

 

 

 

27.09.2014, Ekstraklasa [8/30]

Stadion Piłkarski

Śląsk [4] – [1] Zawisza

Zawisza: Frąckowiak – Rafinha, Robakowski, Aguirre, Cichy – Pardo, Prado, Juszkiewicz, Wójcicki – Róbson, Majkowski

 

Z racji tego, że w lidze właściwie dominujemy, coraz więcej szans dostają zawodnicy rezerwowi. Tak też było w spotkaniu wyjazdowym ze Śląskiem Wrocław. Z tym zespołem zawsze grało nam się ciężko, ale liczyłem, że będzie dobrze. No i już w pierwszej minucie mogłem się przeliczyć. Po świetnym podaniu Zganiacza Wolski w sytuacji sam na sam trafił do siatki, sędzia odgwizdał jednak słusznego spalonego. Niedługo później ukąsić zza pola karnego próbował Voskamp, lecz Frąckowiak był czujny i nie dał się zaskoczyć. Mieliśmy problemy z utrzymaniem się przy piłce, ba – nawet nie mogliśmy Jej przejąć. Kwadrans później Zganiacz sam próbował szczęścia z dystansu, lecz i wtedy Frąckowiak pewnie wyłapał piłkę. Pierwszą szansę na gola mieliśmy dopiero w okolicach 30. minuty gry, lecz Róbson fatalnie spudłował w sytuacji sam na sam. Gracze Śląska szybko nam się odgryźli, jednak po trafieniu Voskampa w słupek na trybunach rozległ się jęk zawodu. Druga połowa zaczęła się od mocnego uderzenie z naszej strony, bo przy dośrodkowaniu Pardo Wójcicki uprzedził wychodzącego z bramki Szromnika i szczupakiem skierował piłkę do siatki. Sędzia dopatrzył się jednak spalonego i na tablicy wyników nadal widniał bezbramkowy remis. I o ile w pierwszej połowie strasznie cieniowaliśmy, o tyle w drugiej byliśmy zupełnie innym zespołem. Szromnik miał trochę więcej pracy, z trudem poradził sobie z uderzeniem z rzutu wolnego Sebastiana Pardo, w tylko sobie wiadomy sposób obronił strzał z trzech metrów Daniela Golucha… Chwilę później, tj. w 79. minucie fatalny błąd popełnił Gabor Straka i Róbson znalazł się sam na sam z golkiperem gospodarzy. Uderzenie minęło słupek z niewłaściwej strony o centymetry. Czując, że możemy wygrać bardzo się otworzyliśmy i prawie skarcił nas za to Rafał Wolski. Prawie, bo jego strzał z ostrego kąta kapitalnie odbił Frąckowiak. Nasza odpowiedź była natychmiastowa. Goluch popędził prawym skrzydłem, Szromnik wybiegł w kierunku Daniela, a ten wtedy dostrzegł nadbiegającego Róbsona i idealnie wyłożył mu piłkę. Brazylijczyk w tej sytuacji na szczęście się nie pomylił i dał nam prowadzenie. Gospodarze rzucili się do ataku, na boisko wpuścili nawet Lenina…. Ups, to znaczy Lenine’a. Tymczasem świetnej szansy nie wykorzystał Ćwielong, którego techniczny strzał w samo okienko bramki w niewiarygodny sposób sparował Frąckowiak. W ostatnich sekundach doliczonego czasu gry na strzał z rzutu wolnego zdecydował się jeszcze Pardo, lecz piłka poszybowała minimalnie nad poprzeczką i wtedy arbiter zakończył to ciekawe spotkanie o dwóch twarzach.

 

Śląsk – Zawisza 0:1 (0:0)

Bramki: Róbson (85)

Frekwencja: 10076 kibiców

 

Wisła Kraków opuściła ostatnie miejsce w tabeli! Tak, tak, to prawda, tak! Dzięki remisowi z Arką Gdynia 1:1 awansowała na piętnaste miejsce kosztem mającej tyle samo punktów (czyli trzy) Bogdanki Łęczna.

 

Tabela po 8 kolejce.

Odnośnik do komentarza

@Debrecen: Czekam, aż coś się zwolni, ale na razie posucha z tym. A przegapiłem to, że mogłem złożyć kandydaturę do Kaiserslautern... :)

 

 

 

 

 

Przed tym spotkaniem Roberto Mancini wypowiadał się kurtuazyjnie, że nie może doczekać się starcia jego zespołu z moim oraz że jego drużyna dołoży wszelkich starań, by dorównać mojej. Bez żartów, Chelsea ma starać się dorównać Zawiszy?! Chociaż… 0:2 na naszą korzyść w zeszłym roku, i to na Stamford Bridge, jest jednak bardzo wymowne…

 

30.09.2014, Liga Mistrzów Grupa H [2/6]

Stamford Bridge, Londyn

Chelsea – Zawisza

Zawisza: Frąckowiak – Rafinha, Markowski, Nafiu, Cichy – Paulista, Błąd, Juszkiewicz, Tshabalala – Lebedyński, Emmanuel

 

Ustawienie na ten wieczór śniło mi się każdej nocy? Zagrać tak jak zawsze czy bardzo defensywnie? Może ustawić autobus jak Mourinho? A może zagrać jak Real z Barceloną i dostać „piątkę” w plecy? Ostatecznie ustawiłem tak jak zawsze, liczyłem, że może wspomnienie zeszłorocznego, pamiętnego 0:2 na Stamford Bridge poniesie moich zawodników. Tymczasem na wysokie obroty od początku wrzucili piłkarze Chelsea i już w 9. minucie po podaniu Essiena i strzale w sytuacji sam na sam Sturridge’a kapitalnie interweniował Frąckowiak. Ja osobiście żałowałem sytuacji, która miała miejsce po kwadransie spotkania – gdyby Tshabalala chwilę wcześniej zagrał prostopadłą piłkę do Emmanuela, Nigeryjczyk znalazłby się sam przeciw bramkarzowi. A tak poszła szybka kontra i na uderzenie z dystansu zdecydował się Douglas Costa. Niechybnie wpisałby się na listę strzelców, ale w bramce stał On.. Przemek bez problemów przerzucił piłkę nad poprzeczką. Potrafiliśmy odpowiedzieć tylko wyłapanym przez Petra Cecha strzałem Lebedyńskiego, a potem właściwie do końca pierwszej połowy dominowali już tylko gospodarze. Nieskuteczność Maicona na szpicy i niecelne strzały z dystansu pozwalały wierzyć, że może coś ugramy. Tylko na sekundy przed gwizdkiem oznaczający przerwę podniosło się nam na chwilkę ciśnienie. Szybko obniżył je jednak Frąckowiak pewnie parując uderzenie z dystansu Borji Valero. Druga część meczu to ciąg dalszy dominacji Chelsea, a od mocnego uderzenia postanowił ją rozpocząć prawy obrońca „The Blues”, czyli… Ramires. Frąckowiak nie dał się jednak zaskoczyć, tak samo zresztą było w przypadku dwóch uderzeń Sturridge’a w ciągu kolejnego kwadransa. Na piętnaście minut przed końcem spotkania w niewiarygodny sposób udało nam się rozklepać defensywę Chelsea! Niestety objawił się jeszcze brak międzynarodowego doświadczenia Marcelinho Paulisty i strzał naszego lewoskrzydłowego w sytuacji sam na sam kapitalnie zatrzymał niezwykle doświadczony bramkarz reprezentacji Czech. Chwilę później po rzucie rożnym minimalnie spudłował Markowski, czego też było strasznie szkoda. Za to w 81. minucie Chelsea niestety wyszła na prowadzenie. Trzeba powiedzieć wprost – David Luiz jak zwykle zasiał popłoch swym dalekim wrzutem z autu (choć Hajto i tak robił to lepiej) i moi zawodnicy nie wiedzieli, kto ma tę piłkę wybić. W efekcie dopadł do niej Ramires i niezbyt mocnym uderzeniem posłał ją do siatki. Nasz odpowiedź mogła być natychmiastowa. I byłaby, gdyby piękne, dalekie podanie Markowskiego na bramkę w sytuacji sam na sam zamienił Sani Emmanuel. Niestety Petr Cech popisał się kolejną dobrą interwencją i właściwie rozstrzygnąl losy spotkania, ponieważ nic więcej się już nie wydarzyło.

 

Chelsea – Zawisza 1:0 (0:0)

Bramki: Ramires (81)

Frekwencja: 41735 widzów

Tabela LM po 2 kolejkach.

Odnośnik do komentarza

@Mały problem z FM-em sam ustąpił, więc jedziem z tym koksem :D

 

 

 

 

04.10.2014, Ekstraklasa [9/30]

Arena Kielce

Korona Kielce – Zawisza

Zawisza: Frąckowiak – Palhares, Atangana, Aguirre, Kito – Paulista, Prado, Błąd, Tshabalala – Lebedyński, Goluch

 

V jak Vendetta. Pod tym hasłem przebiegły przygotowania do tego spotkania, wszak ostatnim razem w pojedynku z Koroną Kielce ponieśliśmy porażkę w stosunku 1:3. Co prawda graliśmy rezerwowymi, ale chęć zemsty i tak jest. Teraz z kolei zmieszałem skład – trochę rezerwowych, ale i kilku zawodników z podstawowego składu znalazło swe miejsce w jedenastce na to spotkanie. I już w 8. minucie gospodarze mieli sporo szczęścia, gdy po strzale Aguirre piłkę z linii bramkowej wybijał Orok. Kwadrans później gospodarze odgryźli się minimalnie niecelną bombą z dystansu Kapiasa, ale nasza odpowiedź na to była po prostu genialna! Kito zagrał daleką piłkę, Tshabalala zgrał ją głową do Golucha, a ten uderzeniem zza pola karnego, bez przyjęcia pokonał Pilarza. Przez kolejny kwadrans powinny paść trzy kolejne gole, jednak Goluch i Lebedyński po naszej, a Korzym po przeciwnej stronie nie potrafili wykorzystać swych dogodnych okazji. Mimo wszystko byliśmy zespołem lepszym i w 40. minucie zasłużenie podwyższyliśmy prowadzenie. Błąd dośrodkował z rzutu wolnego, a Aguirre głową umieścił piłkę w siatce. Jeszcze przed przerwą gospodarze powinni nawiązać kontakt z nami, lecz plany popsuł im Frąckowiak. Najpierw wybronił strzał z dystansu Telichowskiego, po czym dał sobie radę z dobitką Korzyma. Druga połowa to była całkowita dominacja Korony Kielce. Od pierwszych jej sekund Kielczanie zaatakowali, ratowały nas tylko interwencje Frąckowiaka bądź źle nastawione celowniki Korzyma lub Tataja. Jednak ten gol kontaktowy musiał paść i padł, ale to jaki! Stadiony świata, klękajcie przed Marconim. Brazylijczyk huknął niemiłosiernie mocno z 30 metrów, piłka odbiła się od prawego słupka bramki, poszybowała wzdłuż linii bramkowej po to, by odbić się od lewego słupka i ostatecznie przekroczyć ową linię na korzyść graczy Korony! Do końca meczu przewaga była po stronie gospodarzy, jednak była ona tylko optyczna, zaś to mój zespół był bliższy zdobycia bramki. Ale to, że Lebedyński i Soldecki nie potrafili wykorzystać swoich sytuacji sam na sam, to już przemilczmy…

 

Korona Kielce – Zawisza 1:2 (0:2)

Bramki: Marconi (62) – Goluch (24), Aguirre (40)

Frekwencja: 10095 kibiców

Tabela po 9 kolejkach.

Odnośnik do komentarza
  • 2 tygodnie później...

@Steken: Dziękuję za tak miłe słowa :) "szczególnie na takie wyniki Zawiszy" - Bydgoszczanin? :D co do CL to nie przesądzajmy, dopiero dwa mecze za nami :P

 

 

 

18.10.2014, Ekstraklasa [10/30]

Stadion im. Zdzisława Krzyszkowiaka, Bydgoszcz

Zawisza – Górnik Zabrze

Zawisza: Frąckowiak – Palhares, Robakowski, Aguirre, Kito – Pardo,Etoundi, Juszkiewicz, Wójcicki - Róbson, Goluch

 

Wyszliśmy na boisko lekko zdekoncentrowani, a może zbyt pewni po zwycięstwie nad Koroną i od razu źle się to mogło skończyć. Górnik Zabrze wyprowadził świetny atak zakończony uderzeniem z dziewięciu metrów Jończyka, lecz na posterunku trwał ten, który wielokrotnie już ratował nam dupska. Odpowiedzieliśmy pięć minut później dośrodkowaniem z rzutu wolnego Pardo i stuprocentową okazją Aguirre, który stojąc tuż przed bramką i nie będąc atakowany nie potrafił pokonać niespełnionego talentu polskiej bramki, czyli Adama Stachowiaka. Po kwadransie od pierwszego gwizdka golkiper gości znów popisał się udaną interwencją, tym razem broniąc uderzenie zza pola karnego Róbsona, który popisał się wtedy indywidualną akcją. Powoli przejmowaliśmy jednak inicjatywę i w 21. minucie wyszliśmy na prowadzenie. Wydarzyło się to, co ciągnie się niczym „Moda na sukces”, czyli duet Juszkiewicz i Aguirre. Rywale jednak szybko wyrównali, bo już 180. sekund później. Zza pola karnego piękny strzał oddał Rodrigo Thiesen, a piłka przeleciała tuż obok wyciągniętej dłoni Frąckowiaka. Do końca pierwszej połowy mieliśmy optyczną przewagę, ale i rozregulowane celowniki – nie potrafiliśmy nawet trafić w światło bramki. Na nasze szczęście i zespół przyjezdnych miał ten sam problem co my i do przerwy schodziliśmy do szatni przy wyniku remisowym. Za to druga połowa… nie minęły trzy minuty, a znów prowadziliśmy! Po nieudanych ataku gości wyprowadziliśmy szybką kontrę, Goluch dośrodkował idealnie na nogę Róbsona, który mając pół bramki puste no za nic nie potrafił tego spudłować. Górnik natychmiast ruszył do przodu, chcąc błyskawicznie wyrównać i prawie zakończyło się to powodzeniem. Na drodze stanęła im jednak nieszczęsna poprzeczka, w którą trafił Paul Thomik. Zabrzanie natychmiast nadziali się na naszą kontrę zakończoną pewnie obronioną przez Stachowiaka główką Wójcickiego. A to wszystko wydarzyło się w ciągu zaledwie pięciu minut, więc obserwujący ten mecz kibice aż zacierali ręce, a doping wzmagał się wraz każdą kolejną chwilą. Nie minęło jednak wiele czasu, a zostali zawiedzeni, bowiem tempo meczu siadło. Górnik nie miał już chęci na nic, nawet na wyprowadzanie kontr, my zaś przez ostatnie pół godziny stworzyliśmy sobie tylko dwie okazje, jedną sam na sam Róbsona i jeden strzał głową Golucha, w obu sytuacjach świetnie interweniował jednak Stachowiak.

 

Zawisza – Górnik Zabrze 2:1 (1:1)

Bramki: Aguirre (21), Róbson (48) – Thiesen (24)

Frekwencja: 18998 kibiców

Tabela po dziesięciu kolejkach.

 

Pardo przy upadku w czasie meczu nadwyrężył kostkę i będzie pauzował od pięciu do sześciu tygodni. Tymczasem po porażce Wisły Kraków, na własnym obiekcie, z GKS-em Bełchatów 0:4 ze stanowiska menedżera zwolniono Marka Motykę. Spodziewałem się w sumie, że zrobią to wcześniej, a nie dopiero teraz, gdy jedna trzecia sezonu za nami.

Tego, który ustalił terminarz na kolejne pięć spotkań, powinno się co najmniej wykastrować… kolejnymi naszymi przeciwnikami są kolejno Rubin Kazań, Legia Warszawa, dwukrotnie Lech Poznań i ponownie Rubin Kazań. Tym razem naprawdę przesadzono… Pytam: JAK ŻYĆ?!

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...