Skocz do zawartości

I'm Forever Blowing Bubbles . . .


Rekomendowane odpowiedzi

I'm dreaming dreams,

I'm scheming schemes,

I'm building castles high.

They're born anew,

Their days are few,

Just like a sweet butterfly.

And as the daylight is dawning,

They come again in the morning.

 

I'm forever blowing bubbles,

Pretty bubbles in the air,

They fly so high,

Nearly reach the sky,

Then like my dreams,

They fade and die.

Fortune's always hiding,

I've looked everywhere,

I'm forever blowing bubbles,

Pretty bubbles in the air.

 

Słychać było na trybunach, gdy tylko zawodnicy wbiegali na murawę, To swego rodzaju hołd składany przed każdym meczem,

wiara oraz przywiązanie, nie tylko do klubu, zawodników ale przede wszystkim do tego magicznego miejsca. Kiedy pierwszy

raz usiadłem na trybunach tego wspaniałego stadionu, zobaczyłem jak kibice ich kochają, zrozumiałem, że nic innego

się nie liczy.

Od tamtego czasu starałem się regularnie bywać na meczach, udzielać się w grupach kibicowskich oraz wspierać tą drużynę

jak tylko mogłem. Na mecze chodziliśmy razem, naszą nierozłączną paczką. Było nas pięciu, ja, Pete, Steve, Jeremy oraz

Doug.

Jeremy wraz ze Stevem prowadzili pub, w którym przesiadywaliśmy przed telewizorem wpatrzeni w ekran, wsłuchani w głos

komentatora, tak było wtedy gdy nie było nas stać na bilety, mimo to byliśmy za drużyną całym sercem. Nieodłączną częścią

każdego spotkania był alkohol, często wracałem do domu pijany bądź też nie wracałem, bo po prostu nie dawałem rady, wielokrotnie

zdarzało się mi zasnąć na stole. Śniłem wtedy o stadionie, zawodnikach, widziałem naszą paczkę walczącą z kibicami innych drużyn z

czego zawsze wychodziliśmy obronną ręką. Kiedy budziłem się mając w swojej podświadomości obraz z tamtych

snów zaczynałem fantazjować i rozmyślać czy to w ogóle możliwe, płacić krwią, czasem nawet ryzykować życie w obronie swojego

ukochanego klubu? Nigdy nie mogłem sobie odpowiedzieć na to pytanie i za każdym razem coraz bardziej mnie to męczyło...

Odnośnik do komentarza

22-05-2011 (17:00)

 

To był wielki dzień pełni nadziei udaliśmy się w stronę stadionu z szalikami owiniętymi wokół szyi popijając piwo, które wręczył nam

Jeremy. To był bardzo ważny mecz nasz ukochany zespół grał o życie, utrzymanie, a przede wszystkim o honor, a naszym przeciwnikiem był Sunderland zajmujący pozycję w środku stawki. Nikt z nas nie chciał oglądać zespołu w niższej lidze, ponieważ jego miejsce było wśród najlepszych. W pewnym momencie zauważyliśmy, że Doug jest bardzo zdenerwowany, jednym chwytem ścisnął puszkę piwa wylewając z niej zawartość. Zapytałem:

-Co się dzieje chłopie ?

On spojrzał na mnie ze złości zaciskając zęby.

- Jak to co się dzieje gramy o utrzymanie z zespołem, który w tym sezonie jest od nas dużo lepszy. Co się stanie jak spadniemy?

- Dougie, jest jeszcze szansa musimy wierzyć, wszystko w nogach naszych piłkarzy i w naszych gardłach, musimy im pomóc - wtrącił Jeremy chwytając go za ramię.

- Dobra chłopaki, dopijać browara, musimy iść, bo się spóźnimy - powiedział Steve.

 

Minęło może z 5 minut , my już minęliśmy bramki, kontrolerów zajęliśmy miejsca na trybunie i w oczekiwaniu na pierwszy gwizdek sędziego zaintonowaliśmy hymn I'm Forever Blowing Bubbles .., po chwili śpiewali z nami wszyscy kibice, to było piękne uczucie.

Kiedy skończyliśmy rozległ się gwizdek arbitra, piłka w grze. Nasi chłopcy wyglądali na zdenerwowanych w sumie nie ma się im co

dziwić - walczyli o utrzymanie...

Minęło pierwsze 15 minut spotkania, Pete zdążył już dwa razy odwiedzić toaletę, bo jak to powiedział "Lać mi się chce ze zdenerwowania". Minuty upływały nieubłaganie, niestety w 17 minucie bramkę dla gości zdobył Zenden.

- Ja pier***e - krzyknęliśmy wspólnie ze zdenerwowania.

Na trybunach rozległy się gwizdy, poleciały pierwsze kubki po piwie. Steve odpalił papierosa i patrząc nerwowo na poczynania naszych zawodników na boisku rzucił w ich stronę zapalniczkę.

- Co wy do jasnej cholery robicie, atakujcie.

Niestety jak na złość piłkarze nie posłuchali go do przerwy wynik 1:0, na tą chwilę nie ma nas w pierwszej lidze.

Nastąpiła piętnastominutowa przerwa. Pete kolejny raz ruszył do kibla, a Steve odpalał trzecią już fajkę. Ja siedziałem

spokojnie od czasu do czasu spoglądając na nich czy nie robią niczego głupiego.

Rozpoczęła się druga połowa, kolejna bramka dla Sunderlandu. Pełni nerwów, zniesmaczenie poczynaniami naszych, zaczęliśmy "rzucać mięsem" w kibiców przeciwnika. Czas płynął nieubłaganie 90 minuta - trzecia bramka dla gości, West Ham za burtą . Na trybunach słyszeliśmy gwizdy, wiele ludzi płakało mi natomiast, kiedy wychodziliśmy ze stadionu napotkaliśmy drwiących z nas kibiców Sunderlandu wtedy przypomniał się sen. Wiele razy rozmawiałem na ten temat z chłopakami. Alkohol spotęgował emocje spojrzałem na chłopaków, skinąłem głową i bez wahania ruszyliśmy na nich z pięściami. Za West Ham krzyczał Pete, po chwili targał się na ziemi z jakimś czarnuchem, Doug, który już przed meczem był wkurwiony zobaczył leżącą deskę, która po chwili rozbiła się o głowę jednego z nich. Wpatrzony w działania chłopaków, nie zdążyłem się uchylić i w pewnym momencie poczułem pięść na mojej wardze, zobaczyłem krew, wpadłem w furię. Sprawca widząc moje opętanie zaczął uciekać. Po chwili było już po wszystkim, poczuliśmy jak to jest bić się za ukochany klub. Trochę poobijani dumni z siebie wspólnie ruszyliśmy przed siebie nucąc I'm forever blowing bubbles...

 

------------------------------------------------------------

FM 11, 11.3 Revolution Update.

Anglia, Brazylia, Holandia, Hiszpania, Włochy, Portugalia, Polska, Niemcy, Argentyna, Francja, Szkocja

Odnośnik do komentarza

Kilka dni później ...

 

Obudziłem się rano w swoim łóżku, oznaczało to, że nigdzie nie balowałem. Wygramoliłem się z legowiska, rozciągnąłem i ruszyłem do kuchni żeby wrzucić coś lekkiego na ruszt. Po drodze przypomniałem sobie, że na wycieraczce powinna leżeć już poranna gazeta, a w niej moja ulubiona ostatnia strona - sport. Wziąłem gazetę po czym rzuciłem ją na stół i sięgnąłem do lodówki, niestety jak zwykle była pusta.

Nie robiąc z tego większej afery, wciągnąłem na siebie jeansy i t-shirt, usiadłem i zacząłem przeglądać gazetę.

 

"The Times" pisze:

 

Sezon w Premier League zakończony, z ligą pożegnały się West Ham, Birmingham i Blackpool.

 

- Jakbym k***a nie wiedział - pomyślałem w duchu.

 

Opuściłem parę linijek, aż dotarłem do artykułu dotyczącego Młotów :

 

Po nieudanym sezonie w klubie pracę stracił Avram Grant wraz z nim z klubu odejść może również kilku trenerów, wszakże nie wiadomo co stanie się z dotychczasowym asystentem byłego już trenera. Z dotychczasowych zawodników z klubem rozstał się Roy Carrol oraz niepewna jest przyszłość Upsona, który wciąż negocjuje umowę. Nowym szkoleniowcem piłkarzy z Londynu zostanie Lucas ...

- Eee, że co tu jest napisane Z.., co to w ogóle? Imię znajome w końcu mam takie same, ale te nazwisko jakoś dziwnie mi brzmi -pomyślałem.

 

Zdziwiłem się lekko, gdy w internecie przeczytałem, że ten oto człowiek to były reprezentant Anglii. Dalsze dociekanie całkowicie rozwiało moje wątpliwości, jego nazwisko jest takie "dziwne", bo jest z pochodzenia Polakiem.

W tym momencie uśmiechnąłem się, przecież Polacy strasznie cieniują w piłkę nożną.

- Ha, pewnie dlatego wyjechał do Anglii - zaśmiałem się w duchu.

 

Czytając dalej, dotarłem do terminarza :

 

24.7 Celtic - West Ham

28.7 Kilmarnock - West Ham

31.7 West Ham - Catania Calcio

 

- No proszę, najpierw tourne w Szkocji, a później "makaroniaże" przyjeżdżają, będzie ciekawie.

Na tym skończyłem czytanie, zamknąłem gazetę, wziąłem portfel i poszedłem na miasto wrzucić coś na ruszt.

Odnośnik do komentarza

Był pierwszy sierpnia, wraz z chłopakami siedzieliśmy w pubie, popijaliśmy zimnego Carlsberga i wcinaliśmy chipsy. Nagle do lokalu wbiegł zdyszany Doug, który trzymał w rękach dzisiejsze wydanie gazety.

- Słuchajcie - krzyknął

Otworzył gazetę na wybranej stronie i zaczął czytać.

 

Nowy trener Młotów nie ma łatwo, z pierwszych trzech sparingów wygrał tylko jeden, co też nie rokuje zbyt dobrze na przyszłość. Dobrą wiadomością jest na pewno podpisanie umowy z Upsonem naszym wieloletnim kapitanem i ostoją naszej drużyny.

 

- Co o tym myślicie chłopaki - zapytał Dougie

- Ano ciężko powiedzieć jak na razie menageiro daje dupy - naśmiewał się Pete

- Wiecie panowie nie wieszajcie jeszcze psów na chłopaku, na pewno się stara, pewnie zobaczymy jakieś dobre wyniki na początku ligi, gdy zaczniemy dopingować - wtrąciłem

 

Po tej krótkiej rozmowie każdy z nas wziął łyka piwa i Jeremy włączył telewizor gdzie akurat leciał magazyn sportowy. Była w nim m.in mowa o słabej dyspozycji naszego zespołu, a szczególnie defensywy, która straciła aż dziewięć bramek w trzech spotkaniach.

Nie wiedzieliśmy co mamy o tym wszystkim myśleć. Wtedy właśnie Pete wpadł na pomysł:

 

- Chłopaki, może zorganizujemy jakieś stowarzyszenie kibicowskie, coś w rodzaju grupy wsparcia

- Good idea - krzyknąłem

- Ale potrzebujemy lokalu. . . - powiedział zniechęcony Pete

- Panowie, spokój bo się burdel robi, z lokalem nie ma problemu przecież mam nasz kochany pub - powiedział zdenerwowany Jeremy

- Więc ustalone.

 

Wznieśliśmy kufle z piwem i krzyknęliśmy :

 

- Za West Ham !!!

- Dobra, dobra panowie ale każda grupa musi mieć jakąś nazwę, ma ktoś jakiś pomysł? - zapytał Steve

- Mam k***a pomysł! - krzyknąłem

- Green Street Elite. Co o tym myślicie?

- No zajebista nie powiem, że nie - powiedział Doug

- A jak z Wami? - zapytałem

- Jest git - odpowiedzieli

- No to panowie za West Ham i GSE...

Odnośnik do komentarza

Tak, w końcu nadszedł ten dzień, pierwsze oficjalne spotkanie z zespołem i co najważniejsze otwarte i darmowe dla kibiców. Na spotkaniu mieliśmy poznać nowe nabytki, oczekiwania oraz plany na sezon. Spotkaliśmy się z chłopakami w ustalonym miejscu i ruszyliśmy na Upton Park, gdzie miało odbyć się zebranie. Po chwili byliśmy na miejscu.

Prezes klubu, przedstawił kibicom trenera i oddał mu głos:

 

- Witam wszystkich serdecznie - powiedział śmiesznym dla Anglików akcentem

- Może skorzystam z okazji, że mam za sobą telebim i wyświetlę na nim kadrę zespołu i krótkie omówienie.

 

Nagle przed nami pojawił się wielki spis zawodników. Doug, aż się zląkł i zaczął się pocić.

 

- Tego jeszcze k***a nie widziałem - wyszeptał

 

Bramkarze

 

Iain Turner

Ruud Boffin

Marek Stech

 

Tutaj przed sezonem mieliśmy kłopot, na szczęście udało nam się dogadać z agentem Turnera i od tego sezonu będzie bronił naszych barw.

 

Prawi obrońcy

 

Jordan Spence

Julien Faubert

 

No cóż tutaj bogactwa nie mamy , Faubert to bardziej pomocnik niż obrońca, ale ze względu na nasze małe możliwości finansowe będzie przesuwany na tą pozycję. Pierwszym obrońcą na tą chwilę jest młody Spence.

 

Środkowi obrońcy

 

Winston Reid

Matt Fry

Matthew Upson

James Tomkins

Abdoulaye Faye

Holmar Eyjolfsson

 

Ta formacja na tle innych prezentuje się bardzo solidnie, pierwsze skrzypce będzie grać doświadczony Upson, a w parze z nim, no właśnie tu jest problem, na tą chwilę jest to Tomkins.

 

Lewi obrońcy

 

Herita Ilunga

Jordan Brown

 

Też zbyt dobrze nie jest, w pierwszym składzie będziemy oglądać Ilungę, główną zaletą młodego zmiennika jest jego uniwersalność, może grać na prawej jak i lewej stronie defensywy.

 

Defensywni pomocnicy

 

Scott Parker

 

Jedyny zawodnik mogący tu grać, przy tym ustawieniu będzie pewniakiem na tej pozycji.

 

Środkowi pomocnicy

 

Thomas Hitzlsperberger

Mark Noble

James Collison

Gary O'Neil

 

Podstawową parą środkowych będą Hitzlsperberger i w.w Parker. Chociaż reszta nie jest bez szans.

 

Ofensywni pomocnicy

 

Kevin Nolan

Eidur Gudjohnsen

 

Pierwsze skrzypce grał będzie doświadczony Islandczyk, Nolan będzie najczęściej dostawał szansę na środku pomocy.

 

Skrzydłowi prawi

 

Pablo Barrera

Junior Stanislas

 

Dużego wyboru nie ma, na razie Barrera, zobaczymy co młody pokaże w meczach o mniejszą stawkę i wtedy zobaczymy.

 

Skrzydłowi lewi

 

Luis Boa Morte

Frank Nouble

 

No tu jest straszna bieda, gdy Boa Morte dozna kontuzji będzie musiał go zastąpić napastnik mogący grać na skrzydle Nouble.

 

Napastnicy

 

Benni McCarthy

Carlton Cole

Fred Sears

Frederic Piquionne

Robert Hall

Christian Montano

 

Tutaj mam nie lada orzech do zgryzienia, zamierzał grać jednym napastnikiem a mam ich sześciu, będzie rotacja.

 

- To by było na tyle moi drodzy, jakieś pytania?

- Tutaj - Pete podniósł rękę

- Więc słucham

- Możesz się spodziewać zajebistego dopingu na trybunach - krzyknął.

 

Szkoleniowca zamurowało, nie wiedział co powiedzieć , nas za to wywalili ze spotkania.

Odnośnik do komentarza

Wreszcie nadszedł ten upragniony dzień, mecz inaugurujący rozgrywki Championship. Przeciwnikiem naszej drużyny miało być Watford, rozmyślałem tak siedząc na swoim fotelu i przełączając kanały telewizyjne. Wybiła godzina 16, zamknąłem mieszkanie i wyruszyłem w miasto, do meczu pozostawała godzina, zastanawiałem się jaki skład wystawi manager i jak pójdzie naszym chłopakom. Wtem zadzwonił Steve :

- Siema , stary mam sprawę - rozpoczął rozmowę

- No, słucham Ciebie - odpowiedziałem

- Niby wcieliliśmy w życie te całe GSE, ale nic nie działamy

- A co masz na myśli chcesz się znowu napierdalać? - zapytałem

- Hm, mogłoby być ciekawie nie sądzisz, ciekawe jak biją się Ci z Watford?

- Weź się ogarnij, oni nigdy na nas nie bruździli więc odpuśćmy, poczekamy na Milwall

- Ano racja, to oni k***a grają w tej lidze? - zapytał podjarany Steve

- No raczej - odpowiedziałem, dobra kończę, spotykamy się przy bramkach.

Zakończyłem rozmowę i poszedłem w stronę stadionu.

Po 10 minutach byłem już na miejscu, gdzie czekali chłopacy. Minęliśmy bramki i zajęliśmy miejsca na trybunie, było spokojnie, bardzo spokojnie. Piłkarze wbiegali na murawę i oczywiście nie obeszło się bez hymnu. Po jego odśpiewaniu spiker ogłaszał składy zespołów, nas interesował głównie West Ham.

 

Turner - Ilunga, Tomkins, Upson©, Spence - Boa Morte, Hitzlsperger, Gudjohnsen, Parker, Stanislas - Piquionne

 

- O kurde udało im sie dogadać Gudjohnsena i ciekawe jak spisze się ten bramkarz? - zastanawiałem się w duchu

Rozległ się pierwszy gwizdek sędziego i momentalnie zaczął się głośny doping. Niestety nasi jakoś nie kwapili się za bardzo do ataku, co denerwowało nie tylko mnie ale całą publiczność. Pierwsza połowa minęła jak z chuja strzelił, Pete ciągle latał do kibla tym razem miał srakę po ostatnim obiedzie jaki zjadł u swojej matki. Steve dalej palił fajkę za fajką, tylko ja, Doug i Jeremy siedzieliśmy zasępienie czasem pokrzykując. Rozpoczęła się druga połowa, piłkarze zaczęli żwawiej poruszać się po boisku, trener na pewno i opierdolił - pomyślałem. Nastąpiła upragniona 60 minuta, Cole dostał zajebistą piłkę od Niemca i zajebał bramkę. Wrzawa na trybunach, owacje, pierwsza bramka w drugiej lidze zdobyta. Cieszyliśmy się jak dzieci, naszą radość spotęgowała końcówka spotkania, kiedy to bramkarza gości pokonał Collison.

Końcowy gwizdek, na tablicy :

 

West Ham 2:0 Watford

60' Cole

90+1' Collison

 

Dumni z zespołu wspólnie wyszliśmy z obiektu, pożegnaliśmy się i jako, że nie mieliśmy kasy, rozeszliśmy się do domów.

Odnośnik do komentarza

Kolejne dni mijały, kończyła mi się kasa, a roboty jak nie było tak nie ma. Pieniędzy zostało mi już tak niewiele, że odmawiałem sobie alkoholu, bałem się, że może nie starczyć mi na bilet na mecz, a zbliżał się pierwszy mecz pucharowy. Postanowiłem spotkać się ze Stevem, bo on akurat zawsze kombinował kasę, miałem nadzieję, że znajdzie dla mnie jakąś sensowną robotę. Umówiłem się z nim w parku, kameralnym miejscu nie chciałem, żeby reszta chłopaków wiedziała, że mam problemy z forsą. Byłem z nim umówiony na dwunastą, przyszedłem wcześniej, bo nie chciałem żeby na mnie czekał. Zjawił się punktualnie, podał mi rękę na przywitanie i zagadał :

- No co to za problem, o którym chciałeś ze mną pogadać

- Wstyd się przyznać ale kończy mi się kasa i chciałem zapytać czy nie masz jakieś roboty na oku? - zapytałem

- Wiesz w sumie w ostatnim czasie mi też kasy strasznie ubywa, sam czegoś szukałem i można powiedzieć, że znalazłem...

- Jaka to robota? - zapytałem zaciekawiony

- Wyśmiejesz mnie..

- Przestań, mów - powiedziałem lekko zmieszany

- Hmm, pamiętasz, kopałeś kiedyś piłkę, grałeś chyba w młodzikach tak? - zapytał niepewnie

- Racja, odległe czasy, ale tego się nie zapomina, więc w czym rzecz ?

- W West Hamie potrzebują dwóch trenerów młodzieży

- O, super szczerze mówiąc nigdy nie myślałem, żeby związać się z piłką - odparłem ochoczo

- Tylko jest jeden problem - odparł Steve

- Jaki?

- Co powiemy chłopakom?

- Robota jak robota poza tym myślę, że to zrozumieją w końcu mamy zamiar kształcić przyszłość klubu - odpowiedziałem

- A jak z kasą ?

- Podobno na początek dają po 2 tysiaki miesięcznie na łebka.

- O k***a, to prawie tyle co szwagier zarabia na poczcie, bierzemy to !

 

Na tym skończyła się nasza rozmowa, zadowoleni z rozwiązania problemu, idąc zastanawialiśmy się czy w ogóle nadajemy się do tej roboty i czy nas wezmą.

Odnośnik do komentarza

Następnego dnia podekscytowany wyszedłem z łóżka, dzisiaj wielki dzień - mój pierwszy dzień pracy, zastanawiałem się czy będą ze mnie zadowoleni. Oprócz tego, swój mecz w Carling Cup grał nasz West Ham, przeciwnikiem było słabe Torguay United. Niestety na mecz nie mogłem się udać ze względu na to, że kolidował on z moją nową robotą.

Po ogólnej kosmetyce i doprowadzeniu się do stanu używalności, wyciągnąłem z szafy stary dres Umbro, który miał dziurawe kieszenie. Bardzo zależało mi na robocie, chciałem wyglądać jak człowiek.

Wraz ze Stevem ustaliliśmy, że na razie nie będziemy nic mówić reszcie, a dzisiaj po prostu nie mamy czasu iść na mecz. Chłopaki obiecali nam zdawać relację telefoniczną ze stadionu, bez wahania zgodziliśmy się.

 

Była godzina 13, na miejscu czekał już na mnie Steve, byliśmy bardzo podekscytowani. Prezes klubu przywitał nas i początkowo zaprosił na kawę, następnie zaprowadził na boisko, przedstawił młodzieńcom i zlecił przeprowadzenie trening według własnego uznania.

Stanęliśmy, pozostawieni sam na sam z dzieciakami, przyszłością West Hamu.

Przystąpiłem do sprawdzania obecności:

- Cowler ?

- Tutaj - odpowiedział

- Driver ?

- Jest

- Fanimo ?

- Również - odpowiedział młodzieniec

- Hall ? - zapytałem

 

Nikt niestety się nie zgłosił, powtórzyłem więc nazwisko i dalej nic, zdziwiłem się. Dopiero gdy jeden z chłopców powiedział, że został powołany na mecz pucharowy sprawa się wyjaśniła, bardzo ucieszyłem się z tego powodu i dostałem pozytywny bodziec do pracy. Wierzyłem, że i mnie uda się wychować dobrego juniora.

 

Po kilku minutach zleciliśmy młodym rozgrzewkę w postaci 4 okrążeń boiska, następnie kilka ćwiczeń poprawiających kontrolę piłki.

Cały ten cyrk zajął nam połowę wyznaczonego czasu. Potem rzuciłem chłopakom gałę i zleciłem grę w dziadka.

W pewnym momencie zadzwonił telefon Steve'a.

- Halo

- Słuchajcie, mecz skończył się remisem , będzie dogrywka i możliwe, że jedenastki - powiedział podniecony Doug

- No to k***a nieźle - odpowiedział, Jak skończą napisz mi wynik sms-em - dopowiedział

 

Steve przekazał mi wiadomości dotyczące meczu i przystąpiliśmy do meczu treningowego, podział drużyn był prosty - czarni na białych. Niezwykłą radość sprawiała nam zabawa z piłką. Po treningu młodzi wyrazili swoje zadowolenie z zajęć skandując nasze imiona, usłyszał to prezes obserwujący nas zza szyby i bez wahania podsunął nam pod nos umowy, a my je podpisaliśmy.

Gdy wracaliśmy dostałem sms, West Ham wygrał w karnych, zwycięstwo dał jakiś młodziak Holl" czy tam "Hall" .

Pokazałem wiadomość dla Steve, on uśmiechnął się do mnie i powiedział:

- To będzie dopiero robota

- Dokładnie, jak nam uda się wychować takiego koksa jak ten Hall to będziemy bogaci

Tak zakończył się ten dziwny dzień, dzień, w którym dostałem zajebistą robotę, a West Ham awansował dalej.

Odnośnik do komentarza

Kolejne dni mijały jak z chuja strzelił, treningi przeplatały się ze spotkaniami z ziomkami, wraz ze Stevem byliśmy bardzo zadowoleni z roboty jaką dostaliśmy, sprawiała nam ona satysfakcję. Wreszcie nadszedł ten dzień pierwszy mecz wyjazdowy z Doncasterem. Umówiliśmy się z chłopakami w pubie na 9 rano aby omówić szczegóły dotyczące wyjazdu. Kiedy byli już wszyscy Pete zaczął spotkanie:

- No to jak wszyscy jadą czy ktoś ma ciekawsze zajęcia? - zapytał

Steve podniósł się i powiedział :

- Ja i Lucas nie możemy, jutro rano mamy się stawić w robocie

- Pierdol w robotę, tylko mecz się liczy - powiedział zdenerwowany Pete

- Gdzie wy w ogóle robicie? - zagadnął Doug

- Na razie nie możemy wam nic więcej powiedzieć - odpowiedziałem

 

Zaczęliśmy się kłócić, skutkiem tego było opuszczenie pubu przeze mnie i Steve'a, dzięki wspólnej pracy zbliżyliśmy się do siebie i poczuliśmy więź koleżeńską, można by rzec, że dorośliśmy , w końcu najwyższy czas, bowiem mieliśmy już po 23 lata.

Po drodze zajrzeliśmy do kiosku po "The Times'a", otworzyłem go na ostatniej stronie i czytam :

 

Angielskie klubu przeprowadzają znaczące wzmocnienia, Chelsea Londyn negocjuje kontrakt z Amerykaninem Donnovanem, zaś jego lokalny rywal złożył propozycję wypożyczenia młodego zawodnika LOSC Lille - Lucasa Digne.

 

- To pewnie przez tą kontuzję Ilungi - powiedziałem głośno myśląc

- No raczej - dopowiedział Steve

Postaliśmy jeszcze może ze 20 minut i rozeszliśmy się każdy w swoją stronę.

Gdy wróciłem do w mojej głowie panował chaos, nie wiedziałem co będzie z GSE, które rzekomo wcieliliśmy w życie.

- Ale przecież nie wolno mi się napierdalać, jestem trenerem młodych chłopaków, którzy chcą coś osiągnąć, powinienem być dla nich przykładem - biłem się z myślami.

Przez to wszystko całkiem zapomniałem o meczu, z ciekawości sprawdziłem wynik w internecie, a tam :

 

Doncaster Rovers 2:2 West Ham

 

Przez większą część meczu stroną przeważającą byli gospodarze, goście uratowali remis w doliczonym czasie gry - bramkę głową po dośrodkowaniu z rzutu rożnego zdobył kapitan Mattew Upson

 

- I ch** im w krzyż pomyślałem - miałem oczywiście na myśli zawodników Doncasteru.

Zamknąłem laptopa, wykąpałem się i położyłem na łóżku, rozmyślając o przyszłości.

Odnośnik do komentarza

Im dłużej pracowałem jako trener tym lepiej dogadywałem się ze Stevem, chciało mi się żyć, budziłem się z bananem na ryju. Tego dnia nie było inaczej, wstając rano jak co dzień czytałem "The Timesa":

 

Włodarze Lille dogadali się w sprawie wypożyczenia młodego obrońcy Lucasa Digne do West Hamu, zawodnik ten od dzisiaj trenował będzie z Anglikami.

 

Czytając ten artykuł uśmiechałem się pod nosem, byłem zadowolony, że klub tak chętnie stawia na młodzież. Stawiało to mnie i Steve'aw bardzo korzystnej sytuacji. Z terminarza wyczytałem także, że gramy dzisiaj z Coventry City, nie zastanawiając się zbytnio wziąłem telefon i zadzwoniłem do przyjaciela.

- Cześć , co tam słychać? - zapytałem

- Wszystko ok, wiesz, że dziś gramy z Coventry?

- Tak,tak, naturalnie, właśnie dzwonie żeby się zapytać czy idziemy czy co robimy? - odpowiedziałem

- No w sumie dzisiaj mamy wolne, to jak?

- Może jednak sobie odpuścimy, nie lepiej zobaczyć go w telewizji?

- No jak uważasz, to wpadaj do mnie, będzie piwko - zaproponował Steve

- No, ok to będę u Ciebie o 16:30

Rozłączyłem się i poszedłem do sklepu co by nie iść z pustymi rękami do przyjaciela.

W sklepie spotkałem Pete, chciałem z nim porozmawiać, ale on olał mnie ciepłym moczem, więc nie robiąc sobie nadziei na polepszenie naszych stosunków chwyciłem czteropak Carlsberga, paczkę Laysów i poszedłem do domu.

Minęło kilka godzin, ja stałem już z wałówką przed drzwiami Steve'a, po chwili otworzył mi i zaprosił do środka. W pokoju stała 40 calowa plazma, na ścianach były wymalowane herby West Hamu. Zdziwiłem się gdy do pokoju weszła dojrzała kobieta.

- To moja mama - rzekł Steve

Poznałem się z kobietą, zrobiła na mnie dobre wrażenie.

Pięć minut później siedzieliśmy już na fotelach, oglądając mecz. Na ekranie wyświetliła się nasza jedenastka.

 

Turner - Brown, Reid, Upson©, Faubert - Boa Morte, Hitzlsperger, Nolan, Parker, Stanislas - Cole

 

Rozpoczął się mecz, my popijaliśmy piwo objadając się chipsami. Początek meczu świetna akcja wykończona przez Cole'a, później tempo trochę ustało dopiero w 42 minucie swoją drugą bramkę zdobył reprezentant Anglii. Na kolejną bramkę nie musieliśmy długo czekać, bo 3 minuty później znowu trafił Cole. Piłkarzom wychodziło wszystko, na drugą połowę wyszli z bananami na ryju, my też bawiliśmy się świetnie wspólnie komentując poczynania zawodników. W końcówce meczu trafił jeszcze Noble, a gości dobił najlepszy w dzisiejszym spotkaniu Anglik.

Po zakończonym meczu na ekranie pojawił się wynik :

 

West Ham 5:0 Coventry City

5, 42, 45, 83' Cole

79' Noble

 

Byle tak dalej - podsumowaliśmy występ naszych ulubieńców.

Odnośnik do komentarza

Mijały kolejne dni , cieszyłem się gdy widziałem postępy naszych podopiecznych, owocem naszej pracy było podpisanie zawodowych kontraktów z dwoma naszymi wychowankami. Bardzo dużo czasu spędzałem razem, ze Stevem, zostaliśmy przyjaciółmi. Wszystko dzięki naszej kłótni, wtedy to współpracę w pubie zakończyli Jeremy i właśnie on mój przyjaciel.

W końcu nadszedł wielki dzień, derby Londynu, graliśmy z Crystal Palace. Podjęliśmy decyzję, że nie odpuścimy tego widowiska, bądź co bądź derby to coś więcej niż mecz. Na miejsce dotarliśmy 15 minut przed rozpoczęciem spotkania, kupiliśmy bilety, wałówkę i zajęliśmy miejsca na trybunie zachodniej. Atmosfera była świetna, żadnych burd, wyzwisk tylko przednia zabawa. Drużyny weszły na murawę komentator podał skład:

 

Turner - Brown, Reid, Upson©, Spence - Boa Morte, Hitzlsperger, Gudjohnsen, Parker, Stanislas - Cole

 

- Bardzo cieszy mnie, że trener stawia na Reida i Cole'a - zagadnął Steve

- Racja, chłopy dają radę - odpowiedziałem

 

Rozległ się pierwszy gwizdek sędziego, zepchnęliśmy rywali do defensywy, bronili się rozpaczliwie, ich osamotniony snajper był bezradny, nie dostawał żadnych piłek. Dwudziesta minuta spotkania świetną piłkę dostaje Boa Morte i GOOL, owacja na trybunach, kibice przyjezdnych tańczą.

- Tak macie grać - krzyknąłem, spoglądając ukradkiem na trenera Lucasa

Na kolejną bramkę nie musieliśmy długo czekać, wspaniała indywidualna akcja Stanislasa, podanie do Islandczyka Gudjohnsena i 2:0. Trener gospodarzy łapie się za głowę, Lucas jest ściskany przez rezerwowych.

- Dobra decyzja z tym sprowadzeniem do nas blondasa, w końcu grał kiedyś w Barcelonie - powiedział Steve.

W drugiej połowie nic się nie zmieniło, gospodarzy dobił niezawodny Anglik i nasz najlepszy dotychczas strzelec Carlton Cole.

Z obiektu wychodziliśmy uradowani, kolejne punkty do tabeli myślałem, że nic nie może zepsuć nam tego dnia - myliłem się. Nagle usłyszałem głos tłuczonego szkła i nie pomyliłem się, to Pete, Doug i Jeremy torturowali kibica gospodarzy.

- Tak nie może być, trzech na jednego? No k***a - krzyknął Steve

Dopadliśmy do nich, odpychając ich od bezbronnego człowieka.

- Co wy k***a robicie - zapytałem

- Nie twoja sprawa - odpowiedział Pete

- Odpierdol się od nas.

Tyle ich widzieliśmy, wtedy też zrozumiałem, że to jeszcze nie ostatnie słowo z ich strony.

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...