Skocz do zawartości

Błędny rycerz


Hammer

Rekomendowane odpowiedzi

Ostatnia kartka kalendarza...

 

Powoli kończył się rok 2004. Gruba warstwa śnieżnego puchu przykryła całe miasto, które w tej aurze wyglądało naprawdę wspaniale. Dotychczas ta szara metropolia odstraszała swoją surowością, teraz jednak wystarczył śnieg, aby uczynić stolicę najpiękniejszym miejscem w kraju, a może i na całym świecie. Ludzie opatuleni szczelnie ciepłymi czapami i szalikami poruszali się żwawo i szybko, jakby wyjście z domu w taką pogodę było dla nich smutnym obowiązkiem. Samochody poruszały się powoli trąbiąc klaksonami na przechodzących przez jezdnię emerytów, którzy z racji sędziwego wieku przemieszczali się dostojnie aczkolwiek powoli i lekko ślamazarnie.

 

Stanąłem przez budynkiem, który jeszcze wczoraj był moim domem. Taszczyłem ze sobą kilka ciężkich walizek w których zmieściłem cały dorobek swojego życia. Ścisnąłem mocno pięści i w ułamku kilku sekund przewinąłem przez swój zmęczony umysł całe swoje krótkie, 30-letnie życie. Zrobiłem rachunek sumienia, bilans zysków i strat, który okazał się dla mnie miażdżący - nie dorobiłem się niczego, byłem bogaty, ale rodziny już nie miałem, a przyjaciele? Czy ja miałem kiedykolwiek przyjaciół? Najpierw jako zatwardziały dziennikarz sportowy skupiałem się na swojej pracy i pasji - miałem w nosie wszystko i wszystkich. Interesowało mnie tylko to, aby odkryć bombowy temat, który przysporzy mi chwały i spowoduje, że będzie się o mnie długo mówiło. Początkowo miałem propozycje różnych wypadów ze znajomymi, ale nigdy nie miałem ani czasu ani ochoty. Uważałem się za lepszego - ja osiągnąłem coś, byłem cenionym redaktorem w poważnym piśmie, natomiast moi koledzy i koleżanki musieli się dowartościowywać moją obecnością - właśnie tak uważałem i postanowiłem, że nie dam im tej satysfakcji. Zasługiwałem na lepszych przyjaciół, którzy byli "na poziomie" i obracali się w towarzystwie znanych osobistości. Wstyd się przyznać, ale nawet wtedy myślałem o pracy. Liczyłem na to, że poznając cenionych ludzi, poznam również ich sekrety i wykorzystam je.

 

Wiele zmieniło się na przełomie 1999/2000 roku, kiedy obudziłem się w szpitalu. Jak się okazało, w trakcie polowanie na gorącego newsa zostałem zaatakowany przez kilku kiboli z południowej Polski, którzy mieli mnie na swoim celowniku po artykule w którym ujawniłem wizerunek śląskich kiboli, którzy w trakcie meczów siali terror i spustoszenie na stadionie. To właśnie dzięki mojej pracy zostali złapani i siedzieli w więzieniu, ale oczywiście na wolności mieli swoich ludzi, którzy postanowili skończyć ze mną raz na zawsze. Jednak nie powiodło im się to - z lakonicznej opowieści policji dowiedziałem się, że spłoszyła ich grupa przechodniów, którzy wracali z zakrapianej imprezy i uratowali mi tym samym życie. Po raz pierwszy wtedy poczułem do kogoś wdzięczność i zastanawiałem się nad swoim życiem, które w mojej ocenie było przegrane.

 

Od tego momentu zmieniło się naprawdę wiele. Skończyłem przygodę z dziennikarstwem i zamknąłem się w domu. Żyłem dotychczas skromnie, gdyż moim marzeniem było odłożenie sporej gotówki, która pozwalałby mi na wcześniejszą emeryturę. Zarabiając naprawdę przyzwoite pieniądze na życie odkładałem absolutne minimum, resztę chowając na przyszłość. Nie spodziewałem się jednak, że tak szybko będę musiał z tego korzystać. Moja egzystencja stała się naprawdę monotonna - rano wstawałem, wychodziłem do sklepu po bułki i prasę, wracałem do domu i popijając kawę robiłem przegląd gazet. Następnie odpalałem komputer i czytałem portale informacyjne. Później albo czytałem książki albo kładłem się spać i tak mi mijał dzień. W samotności, ale przez tyle lat zdołałem już się do tego przyzwyczaić i naprawdę nie widziałem w tym problemu.

 

Nadszedł czas kiedy zaoszczędzone pieniądze zaczęły się kurczyć. Do pracy naprawdę się nie śpieszyłem, ale do mojego monotonnego życia dodałem jedną rozrywkę - sporo czasu spędzałem na stadionie miejscowej drużyny. Naprawdę wciągnąłem się w futbol na nowo, regularnie śledziłem losy trenera i zawodników, stałem się aktywnym użytkownikiem forum, gdzie często wypowiadałem się na temat formy drużyny, nierzadko w ostry i stanowczy sposób. Moja praca została doceniona - na jednym z meczów ligowych zająłem miejsce w trybunie honorowej, gdzie wraz z prezesem dyskutowaliśmy na temat przyszłości. Pozwoliłem sobie na kilka uwag, które boss zdecydował się wcielić w życie i jak się później okazało, były one trafne. Pozycja ówczesnego szkoleniowca była z tygodnia na tydzień coraz mniejsza, natomiast ja czułem się naprawdę jak w swoim żywiole - podrzucałem propozycję na temat optymalnego zestawienia, taktyki i treningów. Szybko stałem się oficjalnym konsultantem, aż z biegiem czasu zaproponowano mi funkcję trenera!

 

- Masz smykałkę do tego - usłyszałem. - Oczywiście nie masz doświadczenia, ale twoje uwagi są trafne, znasz tę drużynę lepiej niż wielu innych, którzy są z nią od wielu lat.

 

Cieszyły mnie te słowa. Pracowałem ciężko, ale tym razem wiedziałem, że bez pomocy ludzi z zewnątrz jestem nikim. Potrzebowałem porad i różnorodnych analiz, na podstawie których mogłem przygotowywać nasz zespół do meczów. Prezes zapraszał mnie do swojej wilii na wystawne kolacje, kibice skandowali moje nazwisko w trakcie spotkań, a u zawodników widziałem podziw w oczach - czułem się jak w raju. Byłem świadom tego, że realizuję się i jestem naprawdę dobry. Prawdziwe zaskoczenie przeżyłem, gdy podczas jednej z imprez podszedł do mnie krępej budowy ciała mężczyzna z siwymi włosami i chytrym spojrzeniu. Szybko przeszedł do rzeczy:

 

- Chcę ciebie - rzucił, uśmiechając się tajemniczo. - Jestem w stanie przebić pensję jaką oferuje ci ten gamoń i sprawić, że będziesz żył jak w Madrycie. Oczekuję jedynie prowadzenia mojej drużyny z podobnym wynikiem jak to robisz tutaj. Wiem, że nie odmówisz - zakończył, wyciągając rękę.

 

W tym momencie uświadomiłem sobie, że nie robiłem tego dla pieniędzy. Liczyło się dla mnie przede wszystkim zaufanie u zawodników, kibiców i zarządu. Nie mogłem ich zawieść:

 

- Pan nie rozumie - odparłem, akcentując wyraźnie "pan" - mnie nie można kupić, nie jestem tutaj dla pieniędzy tylko dla tych ludzi, którzy we mnie wierzą. Nie zawiodę ich dla tych srebrników - tym razem to ja pozwoliłem sobie na uśmieszek i widząc jego wściekłość, powiedziałem sobie w duchu: "Brawo chłopie!".

 

Pod koniec roku 2004 w klubie nastąpiło olbrzymie trzęsienie ziemi. Nagle wycofali się sponsorzy, prezes popadł w olbrzymie długi i choć jak na ten poziom jego majątek był naprawdę spory, nie stać go już było na finansowanie drużyny piłkarskiej. Załamałem się. Kibice robili wszystko, włącznie ze zbiórką pieniędzy, ale była to ledwie kropla w morzu potrzeb - zespół z dnia na dzień przestał istnieć. Po raz ostatni wszedłem do swojego gabinetu, gdzie czekał już na mnie pracodawca.

 

- Chyba nie myślałeś, że po tym co dla mnie zrobiłeś, zostawię ciebie na lodzie - powiedział i wręczył mi kopertę z biletem samolotowym i jeszcze innym papierkiem, który spowodował, że nagle uwierzyłem w to, że mogę stać się kimś wielkim.

 

Tak się właśnie zaczyna moja historia...

Odnośnik do komentarza

Miło, że ktoś się cieszy :)

 

Wylądowałem na lotnisku Keflavik i pierwsze co zwróciło moją uwagę to niewątpliwie straszny mróz, jaki wówczas panował w Islandii. Trzęsąc się i zgrzytając zębami z zimna odebrałem swoje bagaże i czekając na dalsze instrukcje spocząłem na drewnianym krzesełku racząc się kawą z automatu. Wśród miejscowych byłem na pewno ciekawym zjawiskiem przyrodniczym - wszyscy okryci w grube futra, ja natomiast miałem na sobie cienką kurtkę i czapkę z daszkiem, choć był to środek zimy. Popijając sobie rozgrzewający napój zauważyłem, że w moją stronę zmierza dwóch tęgich i barczystych mężczyzn, a pomiędzy nimi znajdował się znacznie niższy, z widocznymi przerzedzeniami na głowie starszy pan z wyraźnym brzuchem. Zatrzymali się parę metrów obok mnie i mówiąc coś szeptem wskazywali w moim kierunku palcami. Ja zaś starałem się to zupełnie zignorować do czasu, aż ten w środku podszedł do mnie i usiadł obok.

- Czekaliśmy na pana. Nasz wspólny znajomy poinstruował mnie kiedy możemy się pana tutaj spodziewać, ale nie sądziliśmy, że lot opóźni się aż tak bardzo. Trochę to zmienia nasze plany. Mam nadzieję, że poza tym lot minął spokojnie?

 

- Tak - odpowiedziałem odrobinę zbity z tropu. - Ja przepraszam, ale mógłbym się w końcu dowiedzieć o co tutaj chodzi? Szef mi powiedział, że nie zostawi mnie na lodzie, dał mi odprawę, bilet samolotowy i jeszcze jakiś papierek. Dodał, że tutaj dowiem się wszystkiego. Możecie mnie więc oświecić?

 

- Oczywiście - rzucił współrozmówca uśmiechając się lekko. - W Polsce był pan trenerem, co prawda amatorskim i bez żadnego doświadczenia, ale słyszałem o tym, że sprawdza się pan. Pańskiemu byłemu szefowi zawdzięczamy tutaj bardzo wiele i ufamy mu jak nikomu innemu, dlatego od razu zdecydowaliśmy się zaproponować panu pracę w nowym zawodzie. Przepraszam za tę konspirację, ale chcieliśmy za wszelką cenę uniknąć wycieku informacji. Nie chcemy, aby ktoś poznał nowego szkoleniowca...

 

- Ale... alee - wycharczałem już naprawdę zdezorientowany - jak? co? kiedy?! Zaraz, muszę sobie poukładać wszystko - dodałem, łapiąc się za głowę. - Czyli ja mam tu pracować, tak? Ale jak jako szkoleniowiec? Czego szkoleniowiec?

 

- Teraz, jak pan pewnie się domyśla, znajdujemy się w Keflavik. Za drzwiami portu lotniczego znajduje się nasz samochód, którym zostanie pan odwieziony do Ólafsvík, pana nowego miejsca pracy - dodał towarzysz i jednym skinięciem głową zaprosił dwóch towarzyszy, którzy wzięli moje walizki, a on sam biorąc mnie pod rękę zaprowadził w stronę wyjścia.

 

==================================

FM: 6.0.3 75482

DB: Normal

Ligi NORMAL (34/11): Anglia (1-6), Francja (1-3), Grecja (1-2), Hiszpania (1-3), Holandia (1-2), Islandia (1-2), Niemcy (1-3), Polska (1-2), Portugalia (1-3), Szkocja (1-4), Włochy (1-4)

Ligi BASIC: Brak

Zachowani piłkarze: Brak

Pliki EDT: Bomboniera MEGA SUPA 1.0 © Prof 2007

Zasady: HC

Odnośnik do komentarza

Czarna limuzyna wesoło mknęła przez zaśnieżone ulice. Podróż mijała szybko i nawet się nie spostrzegłem, kiedy zatrzymaliśmy się przed starą kamienicą. Wygramoliłem się nie bez problemów z auta i idąc w ślady mojego przewodnika przekroczyłem próg domu i wspinając się po drewnianych schodach dostaliśmy się na drugie piętro, gdzie moim oczom ukazały się duże, mosiężne drzwi ze złotą tabliczką.

 

- Jeszcze pusta - powiedział mężczyzna, jakby czytając w moich myślach - ale niedługo już pojawi się tam pańskie nazwisko. Zapraszam do środka - małym palcem pchnął w drzwi, a te otworzyły się na oścież i już z zewnątrz mogłem podziwiać bogato ozdobione mieszkanie. Na podłodze znajdowały się płytki w złotym kolorze. Na ścianie wisiały obrazy przedstawiające faunę Islandii, zaś po przeciwnej stronie znajdowało się duże okno, wychodzące na duże pole. Obok stał spory stół, nieopodal natomiast fotel, który był odpowiednim miejscem na odpoczynek po dniu pracy. Wreszcie naprzeciw dużego dwuosobowego łóżka znajdował się wielki telewizor plazmowy. Byłem w prawdziwym szoku. Przeglądałem wystrój jak zaczarowany, co mój rozmówca skwitował śmiechem.

 

- Robi wrażenie. Ale to jeszcze nie koniec - jeszcze dzisiaj oddamy panu do dyspozycji laptopa z internetem. Nasze miasteczko może nie jest bogate, ale pański były szef dał nam wyraźne polecenie, że ma tutaj być panu lepiej niż w domu. Ale teraz najważniejsze, proszę mi podać zawartość koperty, jaką dostał pan w Polsce.

 

Grzecznie oddałem mu wszystko, a on po chwili wyjął z niej dwa pisma.

 

- To - pokazał pierwszy dokument - jest pańskie pozwolenie na prowadzenie klubu piłkarskiego, natomiast to jest ubezpieczenie. Teraz mamy pewność, że wszystko jest w porządku. Proszę rzucić okiem na to - tym razem wyjął zza pazuchy teczkę i położył ją na stole - jest to pańska umowa z zespołem. Roczna umowa warta 230€ tygodniowo. Mam nadzieję, że są to uczciwe warunki. Proszę przejrzeć dokumenty i złożyć stosowny podpis, natomiast jutro o godzinie dziewiątej przyjedzie po pana nasz kierowca i zawiezie na trening. Może być?

 

- Chyba taaak - powiedziałem, wciąż pozostając nie do końca świadom tego, co się stało. - Tak, na pewno tak. Ja.. dziękuję, cieszę się.

 

- W takim razie proszę się rozpakować i czuć jak w domu. Dzisiaj dostanie pan jeszcze ogólny raport o zespole na adres pocztowy, dlatego proszę o odpowiedź, jeśli e-mail dojdzie. To tyle, do zobaczenia jutro - zakończył rozmowę mężczyzna, podając mi rękę.

 

Otumaniony podałem mu swoją dłoń i już po chwili zostałem sam. Rzuciłem walizki pod stół i rzuciłem się na łóżko. Było to zdecydowanie za dużo emocji jak na jeden dzień - moje życie zmieniło się o 360 stopni. Trafiłem do Islandii i miałem zostać trenerem drużyny Vikingur Ólafsvik. Jeszcze przez kilkanaście minut starałem się przekonać samego siebie, że nie jest to sen, aż w końcu zasnąłem.

 

Tak, to był naprawdę pracowity dzień.

Odnośnik do komentarza

Nigdy nie byłem fabularny i raczej nie będę :(

 

Poranek rozpoczął się od treningu. Wszystkie sprawy organizacyjne sprawiały mi spore trudności, a na dodatek zaledwie kilka osób z drużyny władało językiem angielskim w stopniu komunikatywnym, stąd miałem utrudniony kontakt z zawodnikami. Zdecydowałem, aby osoby, z którymi można się porozumieć, tłumaczyły moje polecenia innym. Na razie wystarczało, ale nie dało się ukryć, że albo ja się nauczę islandzkiego albo oni angielskiego - z dwóch opcji do wyboru, ta pierwsza była mimo wszystko bardziej prawdopodobna.

 

Pierwszego dnia to nie ja prowadziłem zajęcia. Trening poprowadził jedyny trener będący w sztabie szkoleniowym - Sverrir Sveinsson (55, ISL). Oprócz niego w zespole miałem jednego fizjoterapeutę Saevara Stefánssona (35, ISL) oraz skauta Einara Sigurjónssona (56, ISL). Niezwłocznie poinformowałem zarząd, że będę starał się za wszelką cenę poszerzyć grono współpracowników. Dalej zająłem się analizą składu, opierając się głównie na historii występów, ale również na pierwszych wrażeniach:

 

Na bramce mieliśmy aż czterech zawodników. Numerem jeden najprawdopodobniej będzie Vilbert Ingi Kristjánsson (29, GK; Islandia) zawodnik naprawdę solidny i jeden z lepszych w całej drugiej lidze. Sporym atutem jest to, że świetnie sobie radzi z wykopami, prezentując iście wyspiarski styl gry między słupkami. Jego najgroźniejszym rywalem do bluzy z numerem jeden zapewne będzie młodziutki Snæbjörn Aoalsteinsson (18, GK; Islandia), który wcześniej był trochę niedoceniany, ale teraz to się zmieni. Kolejne dwa nazwiska to kandydaci do odstrzału: Einar Hjörleifsson (28, GK; Islandia) jest w wieku, który nie rokuje poprawy umiejętności natomiast Gunnar Örn Arnarson (21, GK; Islandia) jest na dzień dzisiejszy za słaby nawet jak na nasze możliwości.

 

W obronie mamy pod kątem liczebności szeroki wachlarz możliwości, ale znacznie trudniej jest wybrać tych najlepszych. Boki obrony powinny być jednak domeną Serbów - Predraga Milosavljevicia (33, D/WBL; Serbia i Czarnogóra) oraz Aleksandara Linty (30, D/WBR; Serbia i Czarnogóra). Problemem może być tylko to, że obaj są już po trzydziestce i z pewnością jest im bliżej końca kariery niż jej rozkwitu. Ich można uznać za doświadczonych, ale Zikreta Pór Mehicia (41, DC; Serbia i Czarnogóra) oraz Ejuba Purisevicia (37, D/MC; Serbia i Czarnogóra) trzeba było uznać za emerytów, którzy w Islandii szukali bezpiecznej przystani i dorabiali sobie do emerytury. Obaj zostali wystawieni na listę transferową, gdyż nie widziałem powodu, by ich zatrzymywać. Jeszcze jednym graczem będącym po trzydziestce jest Suad Begic (34, DRC, Bośnia) z którego może być naprawdę solidny rezerwowy. Całość kompletowała potężna rzesza młodzianów: Ragnar Már Agnarsson (21, DR; Islandia), Ragnar Smári Guomundsson (19, DR; Islandia U-19), Vilhjálmur Pétursson (19, D/LC; Islandia), Jón Sigurosson (23, DC; Islandia), Elinbergur Sveinsson (24, DC; Islandia), Tryggvi Hafsteinsson (20, D/WBR; Islandia) i Ari Bent Ómarson (20, D/WBR; Islandia). Ich przyszłość jest niepewna, ale wiadomo, że kilku z nich z zespołem pożegna się na pewno.

 

Druga linia nie była wcale mniej przeludniona. Jedynym prawym pomocnikiem był Aron Baldursson (22, MR; Islandia) i był to jasny sygnał, że poszukiwać będziemy jeszcze jednego zawodnika na tę pozycję. Po przeciwnej stronie wybór był odrobinkę większy: o ile Jóhann Ragnarsson (21, ML; Islandia) był wystawiony na listę transferową i nie zamierzałem go ściągać, o tyle Steve Mackay (24, AML; Szkocja) wyglądał naprawdę dobrze i był jednym z niewielu piłkarzy z którego byłem w pełni zadowolony. W środku pola było natomiast totalne szambo. Znajdowało się naprawdę wielu średnio utalentowanych młodzianów, w większości bez perspektyw. Jón Pétur Pétursson (22, MC; Islandia), Hrannar Már Asgeirsson (23, MC; Islandia) oraz Ólafur Helgi Ólafsson (22, MC; Islandia) byli jedynymi, którzy mogli tworzyć o sile Vikinguru.

 

Pierwszą linię tworzyło ledwie trzech napastników, co znacznie ułatwiło mi planowanie ewentualnych wzmocnień. Na najsolidniejszą markę wyglądał Hallur Kristján Asgeirsson (28, ST; Islandia) i to on był numerem jeden. O pozycję tego drugiego walczyć mieli Hermann Geir Pórsson (26, AM/FC; Islandia) i Kristmundur Ólafsson (21, ST; Islandia).

Odnośnik do komentarza

Liczę na to :>

 

Pierwszy sparing rozegraliśmy na wyjeździe z amatorskim Skallagrimur. Nie oczekiwałem wielkiego widowiska, raczej prawdziwej kopaniny i raczej ślamazarne tempo, gdyż był to dopiero początek okresu przygotowawczego i większość zawodników z przygotowaniem kondycyjnym było w lesie. Doszło nawet do tego, że musiałem już w przerwie przeprowadzić zmianę prawego pomocnika, ponieważ Baldursson z 5% kondycji nie nadawał się absolutnie do niczego. Mimo wszystko odnieśliśmy zwycięstwo 1-0, a gola po ostrej centrze w pole karne zdobył Asgeirsson.

 

04.01.2006, Skallagrimsvollur, Borgarbyggo: 75 widzów

TOW: [AMA] Skallagrimur — [2L] Vikingur Ólafsvik 0:1 (0:0)

 

0:1 H.K. Asgeirsson 49.

 

MoM: Aleksandar Linta (D/WBR; Vikingur Ólafsvik) — 8

Odnośnik do komentarza

Trzy dni później zgromadzona na naszym obiekcie publiczność w liczbie 83. fanów zobaczyła niezłe widowisko, choć był to kolejny mecz towarzyski. Naprzeciw nas stanął kolejny amatorski zespół, tym razem był to Leiknir Reykjavik. Piłkarze ze stolicy narzucili nam naprawdę trudne warunki. Przede wszystkim skupili się na grze szybkościowej i kombinacyjnej, co sprawiało nam sporo problemów. Jednak z każdą minutą powoli wchodziliśmy na wyższy bieg i ostatecznie po emocjonującym spotkaniu wygraliśmy 3:2, po bramkach strzelonych przez Kristmundura Ólafssona, Hrannara Mára Asgeirssona i samobójczemu trafieniu z 66. minuty Jóhann Asgeirsson.

 

07.01.2006, Olafsvikurvöllur, Olafsvik: 83 widzów

TOW: [2L] Vikingur Ólafsvik — [AMA] Leiknir Reykjavik 3:2 (1:2)

 

0:1 D. Guómundsson 3.

1:1 K. Ólafsson 34.

1:2 O. Asgeirsson rz. k. 43.

2:2 H. M. Asgeirsson 56.

3:2 J. Asgeirsson sam. 66.

84. H. Gunnarson cz. k. [LR]

 

MoM: Jóhann Ragnarsson (ML; Vikingur Ólafsvik) — 8

Odnośnik do komentarza

Mając powoli dosyć czekania na odpowiedź z biura pracy, zaproponowałem rolę asystenta Sverrirowi Sveinssonowi licząc na to, że łatwiej znajdę odpowiednich ludzi do roli trenera, która wymaga nieco mniej umiejętności. Mając już do dyspozycji swoją prawą rękę, powierzyłem mu rozgrywanie meczów towarzyskich, natomiast ja w tym czasie przydzieliłem zadanie Einarowi Sigurjónssonowi, który miał przeglądać miejscowy rynek w poszukiwaniu wzmocnień do klubu.

 

Kontynuowaliśmy serię potyczek towarzyskich z amatorami, a tym razem przyszła kolej na Afturelding. Z przesłanego mi raportu dowiedziałem się, że byliśmy jedynie tłem dla przeciwników, ale znacznie lepiej radziliśmy sobie w defensywie i dzięki szczelnemu blokowi defensywnemu uniknęliśmy blamażu, jakim niewątpliwie byłaby porażka. Ważną informacją było jednak to, że otrzymałem kilka raportów odnośnie graczy Aftureldinga i obiecałem, że przyjrzę się im dokładnie i dopiero wtedy podejmę decyzję odnośnie ewentualnych ruchów transferowych.

 

13.01.2006, Olafsvikurvöllur, Olafsvik: 86 widzów

TOW: [2L] Vikingur Ólafsvik — [AMA] Afturelding 0:0 (0:0)

 

MoM: Guojón Aoalsteinn Guomundsson (AMRC/FC; Afturelding) — 8

 

------

 

Osobiście wydaje mi się, że w Ólafsviku próżno szukać dwupiętrowych kamienic :czarodziej:

Wybudowali na moją cześć, w końcu wszystko musi być tip-top :P

Odnośnik do komentarza

W składzie był po prostu burdel. Nie można tego było inaczej skomentować. Pracę znacznie utrudniał mi fakt, że w Islandii nie było drużyn rezerw, dlatego wszystkich niepotrzebnych zawodników musiałem jak najszybciej wyrzucić z drużyny. Jako pierwsi — i to chyba nie będzie żadną niespodzianką — z zespołem pożegnali się Ejub Purisević (37, DC, Serbia i Czarnogóra) [17 - 0 - 0 - 0] oraz Zikret Pór Mehić (41, DC, Serbia i Czarnogóra) [1 - 0 - 0 - 0]. Był to dopiero początek czystek, kolejne planowane były na dniach.

 

Lżejsi o zbędny bagaż przystąpiliśmy do konfrontacji towarzyskiej z najgroźniejszym dotychczasowym rywalem, zespołem z islandzkiej Ekstraklasy — Grindavik. Zaskoczyło mnie to, że zagraliśmy całkowicie bez respektu dla przeciwnika i chociaż ostatecznie przegraliśmy 1-3, mecz był bardzo wyrównany i śmiem twierdzić, że przy posiadaniu lepszej skuteczności moglibyśmy odnieść nawet zwycięstwo. Nie potrafiliśmy jednak skorzystać z szans, goście nie mieli żadnych skrupułów i opuścili Olafsvik jako zwycięzcy.

 

19.01.2006, Olafsvikurvöllur, Olafsvik: 103 widzów

TOW: [2L] Vikingur Ólafsvik — [EKS] Grindavik 1:3 (1:1)

 

1:0 G. V. Helgason sam. 14.

1:1 S. P. Steingrimsson 42.

2:1 A. E. Jóhansson 64.

3:1 A. I. Pjetursson 68.

 

MoM: Eysteinn Húni Hauksson (MC, Grindavik) — 8

Odnośnik do komentarza

Moim zadaniem było znalezienie przyszłych pracodawców dla szrotu, jaki znajdował się w naszym składzie, ale mimo moich usilnych próśb i gróźb, nie było nikogo, kto zechciałby zdjąć ze mnie ten ciężar, dlatego kolejnymi wyrzuconymi z drużyny byli Johann Ragnarsson (21, ML, Islandia) oraz Helgi Reynir Guómundsson (25, MC, Islandia) [17 - 1 - 0 - 0]. Jóhann był postacią zupełnie anonimową dla kibiców, w przeciągu swojej kariery nie zagrał w ani jednym oficjalnym meczu z kolei Helgi dwa sezony temu był podstawowym zawodnikiem, ale kontuzja i słaba dyspozycja po powrocie zaowocowały tym, że w zeszłym sezonie nie pojawił się na boisku ani razu.

 

Nie próżnowałem również jeśli chodzi o transfery do klubu i tak mogłem swojemu skautowi pogratulować odnalezienia Sigmundura Pétura Astpórssona (22, AM/FC; Islandia) [12 - 0 - 0 - 0]. Pełnił on rolę głębokiego rezerwowego w FH, ale u nas będzie kolosalnym wzmocnieniem pierwszego składu.

 

Koniec stycznia to ostatnie ruchy transferowe w wielkich klubach, ale u nas było to coś znacznie większego. Bowiem do naszej małej mieściny przyjechał bowiem zespół FH, jedna z najbardziej utytułowanych ekip w islandzkiej piłce. Sam mecz był typowym pojedynkiem Davida z Goliatem, który przegraliśmy gładko 0:5, ale przychody za zorganizowanie spotkanie w wysokości 20.000€ w znacznym stopniu poprawiły mi nastrój.

 

29.01.2006, Olafsvikurvöllur, Olafsvik: 2.819 widzów

TOW: [2L] Vikingur Ólafsvik — [EKS] FH 0:5 (0:5)

 

0:1 T. Guómundsson 9.

0:2 T. Guómundsson 12.

0:3 B. Bett 17.

31. E. Sveinsson cz. k. 31.

0:4 J. P. Stefánsson rz. k. 32.

0:5 P. Sigurósson 36.

 

MoM: Jón Porgrimur Stefánsson (AMRC/FC, FH) — 10

Odnośnik do komentarza

Stały czytelnik, stały czytelnik, a później bieda z nędzą :P

Styczeń 2006

 

Bilans (Vikingur Ólafsvik): 0-0-0 bramki 0:0

Islandzka 1. liga: —. [—]; —. pkt, bramki —:—

Puchar Islandii: —

Puchar Niższej Ligi: 6. miejsce (Fjölnir, Haukar, KFS, Númi, Tindastóll, VIKINGUR)

Finanse: 6.74€ (w ostatnim miesiącu: -+8.84€)

Budżet transferowy: 0€, pozostało: 0€

Budżet płacowy: 2.970€, pozostało: 2.500€

Nagrody: —

 

Transfery (Polacy):

1. Arkadiusz Głowacki (26, DC; Polska: 16/0) z Wisły do Anderlechtu [bEL] za 1.600.000€

2. Piotr Włodarczyk (28, ST; Polska: 4/2) z Legii do Anderlechtu [bE] za 1.400.000€

3. Radosław Sobolewski (29, DM; Polska: 9/1) z Wisły do Birmingham [ENG] za 1.300.000€

 

Transfery (cudzoziemcy):

1. Carlos Tevez (21, AM/FC; Argentyna: 12/2) z Corinthians [ARG] do Chelsea [ENG] za 18.250.000€

2. Nicolas Anelka (26, ST; Francja: 28/6) z Fenerbahçe [TUR] do Herthy [GER] za 10.750.000€

3. Hatem Trabelsi (29, D/WBR; Tunezja: 49/3) z Ajaxu [NED] do Portsmouth [ENG] za 9.500.000€

 

Ligi Europy:

Anglia: Arsenal [+6]

Francja: Sochaux [+4]

Grecja: Panathinaikos [+11]

Hiszpania: Mallorca [+0]

Holandia: Ajax [+5]

Islandia: —

Niemcy: Bayern [+5]

Polska: Korona Kielce [+0]

Portugalia: Sporting [+8]

Szkocja: Rangers [+4]

Włochy: Juventus [+5]

 

Ranking FIFA: 1. Brazylia (907), 2. Czechy (868), Holandia (862)... 21. Polska (744)

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...