Skocz do zawartości

It's America!


TheDoctor

Rekomendowane odpowiedzi

@Abruś: Miło mi to słyszeć, dzięki :) .

@Dlayser: Dzięki za wytknięcie błędu. Czasami się zdarzają ;)

-----------------------------------------

11.4.2007

 

Pachuca                                                   D.C United  

1. Humberto Hernandez                                     1. Jose Carvallo 
2. Braulio Godinez                                        2. Bryan Namoff  
3. Julio Manzur                                           3. Marc Burch
4. Fernando Salazar                                       4. Brandon Owens
5. Marvin Cabrera                                         5. Gonzalo Martinez (c)
6. Fausto Pinto                                           6. Clyde Simms 
7. Gabriel Caballero (c)                                  7. Felipi
8. Damian Alverz                                          8. Ben Olsen
9. Jaime Correa                                           9. Richard Mulrooney
10. Ruben Omar Reyes                                      10. Marcelo Gallardo 
11. Luis Gabriel Rey                                      11. Franco Niell

 

Nadszedł czas spotkania o wszystko. Albo wóz albo przewóz. W pierwszym spotkaniu przegraliśmy z Pachucą 4:3 na własnym stadionie, więc musieliśmy strzelić co najmniej dwie bramki i liczyć na to, że gospodarze nie trafią ani razu do naszej siatki. Zadanie wydawało się bardzo ciężkie i ja dobrze o tym wiedziałem. Trzeba było postawić wszystko na jedną kartę, więc nakazałem zawodnikom atakowanie. Jeżeli Pachuca szybko strzeli nam gola to wrócimy do zwykłej gry. W meczu nie mógł wystąpić Christian Gomez. Zastąpił go na skrzydle Clyde Simms.

 

Pierwszy gwizdek zabrzmiał i kibice zasiedli na miejscach, aby oglądać to spotkanie. Nasi fani już od samego początku musieli użyć swoich palców i ust, aby wygwizdać Jaime Correę. Przez jego ostre wejście w 2 minucie spotkania murawę musiał opuścić Ben Olsen. Już zaczęły się problemy... Amerykanin nie zagra pewnie przez około dwa tygodnie. Szybko musiałem wykorzystać pierwszą zmianę. Za kontuzjowanego Olsena pojawił się deRoux. Jamajczyk zajął miejsce na prawym skrzydle, a do środka poszedł Simms. Moi zawodnicy byli głodni zemsty, więc postanowili zmusić rywala do defensywy. Poskutkowała ta taktyka, ponieważ Pachuca nie spodziewała się zmasowanych ataków. Wszystkie próby kończyły się fiaskiem aż do 19. minuty. Gallardo dośrodkowywał ze skraju pola karnego. Futbolówka została posłana na krótki słupek, gdzie przejął ją Felipi. Brazylijczyk odkręcił się twarzą w kierunku bramki i uderzył płasko. GOOOOOLLLL!!! Nadzieje na awans do finału odżyły! Strzelec gola szybko wyciągnął piłkę z siatki i popędził z nią na środek boiska. Niestety później było gorzej. Niby gola nie traciliśmy, lecz nadal nie brakowało nam trochę do awansu. Gospodarze skupili się na defensywie, a my nie mogliśmy oddać żadnego celnego uderzenia. Chwilę nieuwagi wykorzystali nasi rywale. Przeprowadzili znakomitą kontrę, którą strzałem wykończył Reyes. Na nasze szczęście to wszystko nie skończyło się stratą gola. Należało się otrząsnąć i ruszać do kolejnych ataków. Simms otrzymał futbolówkę w środku i rozciągnął grę do deRouxa. Jamajczyk z pierwszej piłki zacentrował w szesnastkę. Tam strzałem głową popisał się Niell. Bramkarz się rzucił... nie zdążył! GOOOOOLLL!!! Szala w tej chwili przechylała się na naszą korzyść. Utrzymaliśmy korzystny wynik do końca pierwszej części i mogliśmy zejść do szatni na zasłużony odpoczynek.

 

Miałem kwadrans na zmotywowanie swoich zawodników. Linia pomiędzy awansem a porażką była bardzo cienka i balansowaliśmy po niej jak cyrkowiec. Należało jednak się spodziewać nerwówki i ciężkiej przeprawy. Gospodarze potwierdzili to atakując już od gwizdka wznawiającego drugie 45 minut. Caballero długo nie czekał i uderzył już w 60 sekundzie. Można było odetchnąć z ulgą, gdy futbolówka zatrzepotała w bocznej siatce. Potem na boisko wytworzyło się piekło. adrenalina była wiele ponad normę, więc zawodnicy wyładowywali gniew faulując się nawzajem. Od 51 minuty do 61 trzech piłkarzy obejrzało żółte kartoniki. Na szczęście później zaczęła się w miarę czysta gra. No może nie na szczęście, ponieważ to Pachuca poświęcała wszystko dla ataku. Bliski pokonania Carvallo był Cacho, lecz Peruwiańczyk popisał się niewiarygodną robinsonadą i sparował ten strzał nad poprzeczkę. Emocje były coraz większe w miarę upływu czasu. Wprowadzony na murawę po przerwie Torres chciał za wszelką cenę zostać bohaterem, lecz jego egoistyczne zamiary okazały się niekorzystne dla reszty zespołu. Koledzy złapali się jak jeden mąż za głowy w czasie, gdy Jose Francisco wyekspediował piłkę daleko w trybuny. Owens nie wytrzymał presji i również on doczekał się indywidualnej kary w postaci żółtej kartki. Mecz wkraczał w decydującą fazę. Zostało 10 minut do końca i prowadziliśmy 2:0. Wynik ten dawał nam awans, ale nie mogliśmy sobie pozwolić na przepuszczenie bramki, ponieważ w takim wypadku promocja zostałaby nam odebrana. Postanowiłem wykorzystać ostatnią roszadę. Bohater meczu - Felipi opuścił plac gry, a w jego miejsce pojawił się Amerykanin Cordeiro. W doliczonym czasie gry emocje i nerwy osiągnęły apogeum. Otóż w 90 minucie przeprowadzaliśmy ostatnią akcję w meczu. DeRoux otrzymał futbolówkę na prawej stronie i pognał z nią do przodu. Zauważył niepilnowanego Luciano Emilio. Brazylijczyk otrzymał zagranie od skrzydłowego i wpadł w pole karne. Nadbiegał jednak obrońca gospodarzy, a konkretnie Salazar. Nasz napastnik musiał się decydować na strzał z trudnej pozycji. Mimo wszystko spróbował szczęścia. Futbolówka wyraźnie nie zmierzała w światło bramki... ale z pomocą przybył właśnie stoper drużyny przeciwnej. Piłka odbiła się od niego jak od słupa, kompletnie zmyliła golkipera i wpadła obok słupka bramki!!! JEEEESSTTT!!! Nic już nie mogło nam odebrać awansu. Luciano Emilio uciszył cały stadion. Tak naprawdę nie było czego, bo fani miejscowych zaczęli się szybko zbierać do domów. Piłkarze Pachuci zostali skrzywdzeni przez naszych zawodników. Nikt nie dawał nam szans przed pojedynkiem, lecz dziś lekcję pokory otrzymali wszyscy krytycy oraz sama drużyna prowadzona przez Enrique Mezę. Ostatni gwizdek i nasi kibice wybiegli na murawę stadionu!!! Przebili się przez siatki, ochroniarzy tylko po to, aby pogratulować idolom. Ja w tym czasie zamieniłem parę słów ze szkoleniowcem Meksykanów i pobiegłem świętować awans do finału. W finale zmierzymy się z kolejną ekipą z kraju tortilli i sosu salsa. Atlante już na nas czeka, a raczej my na nich, bo pierwsze spotkanie zostanie rozegrane na RFK Stadium. Go for glory!

 

Mecz sponsorowały słowa p. Dariusza Szpakowskiego:

 

"Czy to jest ta akcja? Tak to jest ta akcja, [...] tak to jest ten cud!"

 

Puchar Mistrzów Ameryki Północnej, Półfinał, 2 mecz

11.4.2007, Estadio Hidalgo, Pachuca, 23129 widzów

 

Club Deportivo Pachuca [MEX] 0:3 (0:2) D.C United [uSA] (1 mecz: 4:3, dwumecz: 4:6)

 

3'- Owens (ktz., D.C)

19'- Felipi (0:1)

41'- Niell (0:2)

90'- Luciano Emilio (0:3)

 

Żółte kartki: Salazar, Cabrera, Correa, Aguillar (Pachuca), Namoff, Owens, Martinez (D.C)

Arbiter: Andy Chapin [uSA], ocena: 8

Gracz meczu: Felipi (D.C), ocena: 8, 1 gol, 11/17 celnych podań, 1/3 celnych strzałów

 

Zmiany:

 

Pachuca: Aguillar za Godineza (42'), Torres za Caballero (45'), Cacho za Reyesa (62')

D.C: deRoux za Owensa (3'), L.Emilio za Niella (60'), Cordeiro za Felipiego (82')

 

Inne wyniki:

 

Houston [uSA] 0:2 Atlante [MEX] (1 mecz: 1:2, awans: Atlante)

Odnośnik do komentarza

14.4.2007

 

D.C United                                                Kansas City 

12. Jose Carvallo                                         1. Kevin Hartman
23. Gonzalo Martinez (c)                                  3. Chance Myers 
4. Marc Burch                                             13. Wade Barrett
3. Tony Schmitz                                           4. Amir Lovery
2. Brandon Owens                                          6. Hector Lopez   
21. Stephen deRoux                                        5. Kerry Zavagnin (c)
16. Ryan Cordeiro                                         9. Eddie Gaven 
15. Rod Dyachenko                                         2. Michael Harrington
18. Richard Mulrooney                                     10. Carlos Marinelli
10. Marcelo Gallardo                                      16. Quavas Kirk 
9. Franco Niell                                           19. Scott Sealy

 

Skłamałbym, gdybym powiedział, że nie jesteśmy zmęczeni nadmiarem meczów oraz mierzymy w nieziemską passę zwycięstw z rzędu. Starcie z Kansas City było sprawdzianem naszej wytrzymałości i czy pomimo zmęczenia i osłabień jesteśmy w stanie zgarnąć trzy oczka. Osłabienia były przerażające. Środek pola ucierpiał na tym najbardziej. Simms nadal był zawieszony, a Olsen nabawił się kontuzji. Gomez również przebywał w szpitalu i pewnie ujrzymy go na murawie dopiero na początek czerwca. Dwóch zawodników musiało zostać przesuniętych z rezerw, a konkretnie byli to Troy Barton oraz Chuck Washington. W każdym razie trzeba było sobie jakoś poradzić. Nie oczekiwałem cudów, ale miło by było zgarnąć przynajmniej jeden punkt.

 

Powiem szczerze - wyglądało to fatalnie. Zawodnicy niczym dzieci we mgle biegały po placu gry nie wiedząc jak zabrać się za konstruowanie akcji. Nie przebudziły nas nawet dwie groźne okazje gości. Na naszą bramkę uderzali Myers oraz Lowery, lecz obaj chybili i to znacznie. Dopiero po kwadransie gry trochę się ocknęliśmy. Franco Niell urwał się obrońcy na przedpolu, spróbował technicznego uderzenia. Zabrakło precyzji i zachowania zimnej krwi. W 27 minucie wymuszoną zmianę musiał zastosować menedżer Kansas. Lowery odniósł kontuzję uniemożliwiającą mu kontynuowanie występu. Hohlbein zmienił poszkodowanego partnera z zespołu. Dużo ta zmiana nie wniosła, ponieważ i tak świeżo wprowadzony gracz nie zagrażał specjalnie swoimi umiejętnościami. Za to inni piłkarze przyjezdnych mieli dobre argumenty. Marinelli otrzymał futbolówkę po podaniu głową Kirka. Ten na pełnej szybkości odprawił defensorów z kwitkiem, strzelił jednak słabo. To wszystko co można powiedzieć na temat pierwszej połowy. Głównie broniliśmy się przez ten czas, ale stworzyliśmy sobie groźną kontrę. Oczywiście to nie jest usprawiedliwienie, bo mimo wszystko gra była kiepska.

 

Sprawa się jeszcze bardziej skomplikowała wraz z gwizdkiem wznawiającym grę w drugiej odsłonie. W 52 minucie Carvallo musiał wyciągać futbolówkę z siatki. Kirk zagrał na 16 metr do Marinelliego. Ten uderzył z pierwszej piłki w sam róg i mógł cieszyć się ze zdobytego gola. Spodziewałem się tego, ponieważ z taką postawą nie było szans na korzystny wynik. Myślałem jednak, że Kansas pójdzie za ciosem i da nam dobrą lekcję, lecz się pomyliłem. Gości zwolnili zdecydowanie grę i nie kwapili się specjalnie do zabójczych ataków. Taki stan rzeczy miał miejsce do 71 minuty. Wtedy stało się coś, czego bym się w życiu nie spodziewał. Młody zawodnik z rezerw - Washington rozegrał wyśmienitą dwójkową akcję z Luciano Emilio. Amerykanin zagrał prostopadle, za linię obrony. Zza pleców stoperów wybiegł nasz napastnik i skierował futbolówkę do siatki! Tak jest! Zadaniem było utrzymać dobry rezultat do końca. Jednak sprawiedliwość na tym świecie jeszcze istnieje. Około 180 sekund później Zavagnin posłał bardzo dobrego loba w kierunku Kirka. Zawodnik Kansas bez przyjęcia uderzył po długim rogu i trafił do siatki. Znów na naszych twarzach pojawił się smutek. Co można było zrobić? Niestety nic, bo moi podopieczni nie mieli tego dnia niczego do zaprezentowania. Na sam koniec jeszcze Marcelo Gallardo próbował strzałem rozpaczy z 30 metrów wywalczyć remis, lecz to nie było możliwe. Ponosimy klęskę na własnym obiekcie. Liczę na poprawę w konfrontacji z Atlante. Będzie ciężko, ale trzeba wierzyć w sukces.

 

Major Soccer League, 2 kolejka

14.7.2007, RFK Stadium, Waszyngton, 16460 widzów

 

D.C United [WSCH] 1:2 (0:0) Kansas City Wizards [WSCH]

 

28'- Lowery (ktz., Kansas)

52'- Marinelli (0:1)

71'- Luciano Emilio (1:1)

74'- Kirk (1:2)

 

Żółte kartki: Dyachenko (D.C), Myers (Kansas)

Arbiter: David White [uSA], ocena: 7

Gracz meczu: Quavas Kirk (Kansas), ocena: 8, 1 gol, 1 asysta, 14/19 celnych podań, 2/3 celnych strzałów

 

Zmiany:

 

D.C: Felipi za Cordeiro (45'), Washington za Dyachenkę (65'), Luciano Emilio za Niella (65')

Kansas: Hohlbein za Lowery'ego (28'), Kovalenko za Harringtona (75'), Watson za Kirka (81')

Odnośnik do komentarza

14.4.2007

 

Jeszcze w dniu meczu udało nam się zakontraktować nowego zawodnika. Brazylijczyk a amerykańskim paszportem dołączył do drużyny. Leonardo de Oliveira dołączył do ekipy na zasadzie wolnego transferu. Nominalnie jest to lewoskrzydłowy, ale równie dobrze może grać na prawej stronie pomocy. Przyda się nam, ponieważ mamy niesamowicie krótką ławkę rezerwowych. W związku z tym Brayan Namoff stracił miejsce wśród zawodników powołanych na ten sezon. Opuścił naszą drużynę, lecz nadal mamy do niego prawa.

 

15.4.2007

 

Ostatni dzień okienka transferowego, więc należało wykonać ostatnie ruchy na rynku. To też zrobiłem i na RFK Stadium zawitało dwóch młodych Amerykanów. Bobby Burlingoraz Cory Elenio to zawodnicy raczej mający na celu poszerzenie kadry. Nie sądzę, aby któryś na stałe uzyskał miejsce w wyjściowej jedenastce, choć wszystko się może zdarzyć.

 

28.4.2007

 

Columbus Crew                                             D.C United

18. Pat Onstad                                            12. Jose Carvallo 
6. Tim Regan                                              23. Gonzalo Martinez (c)
4. Rusty Pierce                                           4. Marc Burch
24. Jed Zayner                                            20. Bobby Burling
14. Chad Marshall                                         2. Brandon Owens
16. Brian Carroll                                         21. Stephen deRoux 
8. Duncan Oughton                                         17. Leandro de Oliveira
2. Frankie Hejduk (c)                                     14. Ben Olsen
11. Ned Grabavoy                                          18. Richard Mulrooney
7. Guillermo Barros Schelotto                             10. Marcelo Gallardo 
12. Ante Razov                                            9. Franco Niell 

 

W końcu terminarz okazał się dla nas łaskawy. Jeszcze przed Finałem Północnoamerykańskiej Ligi Mistrzów przyszło nam się zmierzyć z Columbus Crew na wyjeździe. Naszym zadaniem na ten mecz było wywalczenie przynajmniej punktu. Byliśmy wypoczęci, do gry wrócił Ben Olsen, ściągnęliśmy trzech zawodników, więc spokojnie mogliśmy walczyć o remis. Na minus można było zaliczyć to, że gospodarze to ekipa lepsza a na dodatek nie występujemy na RFK Stadium. W wyjściowej jedenastce pojawili się De Oliveira oraz Burling. Postanowiłem zobaczyć jak spiszą się nowi piłkarze.

 

Początek spotkania... i znów kontuzja. Byłem wściekły na sędziego, że nie ukarał zawodnika gospodarzy. Najpierw Gomez, później Olsen, a teraz nasz kapitan, czyli Martinez. Tony Schmitz pojawił się na placu gry. Z kolei opaskę przejął Ben Olsen. W 12 minucie została przeprowadzona pierwsza ciekawa akcja. Franco Niell popisał się niezłym strzałem z około 10 metrów, lecz Onstad zdołał wybić piłkę poza boisko. Ogólnie współczuję kibicom, którzy musieli patrzeć na tak żenującą grę obu zespołów. Dopiero kwadrans później udało stworzyć się cokolwiek. Sytuację stworzyła sobie para moich środkowych pomocników. Olsen wraz z Mulrooneyem próbowali przedrzeć się przez zasieki obronne rywala. Udało im się to, wszystko wykańczał ten drugi, który jednak został powstrzymany przez bramkarza rywali. Niewykorzystane sytuacje się tym razem zemściły, choć my również dużo ich nie mieliśmy. Schelotto wykonywał korner. Dośrodkowanie wybił z pola bramkowego Ben Olsen, lecz wystawił futbolówkę wprost pod nogi Oughtona. Gracz miejscowych spokojnie przymierzył po krótkim rogu i w rezultacie Carvallo został pokonany. Byłem wściekły, ponieważ dostaliśmy bramkę do szatni. Musieliśmy się otrząsnąć po tym ciosie i mieliśmy na to około 10 minut przerwy.

 

Nie wyszliśmy do końca skoncentrowani na drugą odsłonę. Już 180 sekund po pierwszym gwizdku Carvallo musiał się wykazać swoimi umiejętnościami. Schelotto spróbował szczęścia z dystansu. Peruwiańczyk zatrzymał piłkę na raty. Nasza odpowiedź miała miejsce w 58 minucie. Nowy zawodnik w D.C - Leandro de Oliveira otrzymał zagranie na skrzydło od Owensa. Brazylijczyk starał się ścinać do środka, ale nie udało mu się uzyskać całkowicie klarownej pozycji. Musiał więc strzelać z ostrego kąta, co zakończyło się na bocznej siatce. Columbus pokazał nam jednak miejsce w szeregu i jako faworyt doprowadził do stanu 2:0. Carrol zagrał piłkę na przedpole do Regana. Ten zaś podał w poprzek do Ante Razova, który zakończył akcję golem. Może i nie zasługiwaliśmy na porażkę, bo swoje akcje stworzyliśmy, jednak to nasi rywale zrobili wystarczająco dużo, aby prowadzić. Przed tym trafieniem wpuściłem standardowo na murawę Luciano Emilio, który wyciągał nas zawsze z największego bagna. Niestety i on nie był w stanie nam pomóc, a co gorsza piłkarze w czarnych koszulkach nie dawali za wygraną. Carvallo cały czas miał sporo pracy, lecz można jego występ udać za przyzwoity. Bronił to co się dało, a przy obu golach nie zawinił. Z czasem gra się zaostrzała i w ostatnich 10 minutach aż trzy razy sędzia wyciągał żółtą kartkę. Kiedy arbiter techniczny uniósł tabliczkę z numerkiem 4, pomyślałem "to koniec". Myliłem się... 90 minuta na zegarze, ruszamy z atakiem. Burling do środka, tam znajduje się Olsen. Amerykanin ma dużo miejsca i czasu, więc wyśmienicie podaje piłkę do wybiegającego zza obrony Luciano Emilio. Brazylijczyk przejmuje ją na skraju pola karnego, przebiega trzy metry, uderza po krótkim słupku! Wpada! JEEEEEEESSSSSST!!! Snajper szybko zabiera futbolówkę z siatki i przenosi ją ja środek boiska. To jeszcze nie koniec. Od środka rozpoczyna Columbus. Szybkim i agresywnym odbiorem popisuje się Burch i pędzi do przodu! Zagrywa do de Oliveiry, który kontynuuje rajd bokiem. Znajduje ustawionego w polu karnym Marcelo Gallardo, który otrzymuje podanie na 10 metrze. Argentyńczyk postanawia jeszcze wycofać akcję na przedpole do Mulrooney'a. Amerykanin zamyka oczy i uderza z niesamowitą siłą... Czy będzie bramka?! TAAAAAKKK!!! Cóż za radość w obozie gości. Trener, asystent, masażyści, wszyscy z D.C United cieszą się ze zdobytego gola. Mulrooney bohaterem! I tak oto wychodzimy z niesamowitych opresji i pokazujemy wszystkim, że walka do ostatnich minut opłaca się. Jeżeli z taką wolą walki zagramy w finale Pucharu Mistrzów to mamy szansę wywieźć korzystny wynik.

 

Major League Soccer, 3 kolejka

28.4.2007, Columbus Crew Stadium, Columbus, 21727 widzów

 

Columbus Crew [WSCH] 2:2 (1:0) D.C United [WSCH]

 

41'- Oughton (1:0)

63'- Razov (2:0)

90'- Luciano Emilio (2:1)

90'+2'- Mulrooney (2:2)

 

Żółte kartki: Pierce, Marshall, Carroll, Hejduk (Columbus), Burling, de Oliveira (D.C)

Arbiter: David White [uSA], ocena: 6

Gracz meczu: Ante Razov (Columbus), ocena: 8, 1 gol, 18/21 celnych podań, 2/4 celnych strzałów

 

Zmiany:

 

Columbus: Moreno za Pierce'a (74'), Thomas za Razova (74'), Coral za Carrolla (90')

D.C: Schmitz za Martineza (4'), Vanney za Schmitza (45'), L.Emilio za Niella (61')

Odnośnik do komentarza

30.4.2007

 

Gol Luciano Emilio, którego strzelił przeciwko Columbus Crew został wybrany najlepszym trafieniem tygodnia.

 

Kwiecień 2007

 

Puchar Mistrzów: finał z Atlante

MLS: Kon. Wschodnia - 3 miejsce

Finanse: 3.357.272 mln $ (+ 1.028.621 mln $)

 

Transfery (Świat):

 

1. Jean Coral: Criciuna ---> Columbus za 2 mln $

2. Hildenes: Atl. Pateugi ---> Uniao Barbarense za 2 tys. $

3. Eduardo Moreno: Junior ---> Juventude za 1 tys. $

 

Transfery (Polska): -

 

Ligi Świata:

 

Kolumbia: Pasto [+1]

MLS: Wschód - New England [0], Zachód - FC Dallas [+4]

 

Ranking FIFA:

 

1. Brazylia - 1648 pkt.

2. Włochy - 1589 pkt.

3. Francja - 1487 pkt. [+1]

--------------------------

23. Polska - 855 pkt. [+6]

24. USA - 848 pkt. [-2]

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...