Skocz do zawartości

Kolarstwo szosowe


Kamtek

Rekomendowane odpowiedzi

Zdziwiłbym się bardzo, gdyby dzisiaj ekipy, które mają w swoich składach dobrych sprinterów, pozwoliły na odjazd i rozstrzygnięcie etapu w inny niż sprinterski sposób. Chłopaki z pro-cycling.org stawiają na kogoś z tercetu Hushovd-McEwen-Freire. Dorzuciłbym tu jeszcze Stu O'Grady'ego i Filippo Pozzato - myślę, że ktoś z tej piątki dzisiaj wygra. Szanse McEwena i Freire (w stosunku do Hushovda) oceniłbym nieco wyżej, bo płaska niczym stół końcówka to wymarzony teren dla nich. Kiedyś nie byłoby pewnie mocnych na Zabela, ale Erik nieco zdziadział - nie te lata, nie te możliwości.

Odnośnik do komentarza

Mam nadzieję, że na dzisiejszym etapie Cunego straci dość czasu do czołówki, by Szmyd dostał wolną rękę. Mógłby wtedy pokazać na co go stać. Cunego w fatalnej formie nie jest, jednak gdy będzie dosyć wysokie tempo to powinien ponieść stratę. Przynajmniej wskazują na to poprzednie etapy, gdzie nie zaprezentował się najlepiej.

Odnośnik do komentarza

Sylwek poszarpał trochę, bo w towarzystwie Cunego pozostali Bruseghin i Tiralongo. Później jednak grzecznie wrócił do peletonu i do mety dojechał na końcu pierwszej grupy, tuż obok Piepolego. Nie był to raczej efekt decyzji kierownictwa Lampre, a raczej kwestia zmęczenia.

 

Ricco znów błysnął. Facet ma wszelkie predyspozycje, by w najbliższych latach rządzić podczas górskich wspinaczek. Do tego ten niewyparzony jęzor, który klepie to, co mu na niego ślina przyniesie ;] Ma szansę stać się postacią tyle wybitną, co i barwną oraz kontrowersyjną.

 

Szkoda Evansa, który zaliczył upadek. Zastanawiająca była dla mnie natomiast spokojna jazda Caisse d'Epargne - Perreiro Sio i s-ka nie szarpali przesadnie, wioząc swojego lidera grzecznie do mety. Sądziłem jednak, że Valverde pokusi się o atak na pirenejskich przełęczach. Może dzisiaj zdecyduje się pociągnąć na Tourmalet?

 

Na niewielką uwagę zasługuje też Beltran, którego złapano na stosowaniu EPO. Sam kolarz Liquigasu twierdzi, że nic nie brał i domaga się kontrekspertyzy. Na ten moment został jednak zawieszony przez swój zespół, ale sam twierdzi, że cały szum wokół niego to efekt jego trzyletniej współpracy z Lancem Armstrongiem (zarzuca władzom ASO, że piętnują go, bo przez 3 lata pomagał nielubianemu we Francji Amerykaninowi wygrywać Wielką Pętlę)...

Odnośnik do komentarza

Niedzielny etap, który oglądałem na raty (końcowy podjazd na żywo, podjazd pod Tourmalet w retransmisji), definitywnie chyba pogrzebał szanse Valverde na zwycięstwo w tegorocznym Tourze. Jak przyznał po zakończeniu etapu sam zawodnik oraz Eusebio Unzue, menedżer Cd'E, Alejandro był dużo słabszy niż na czerwcowym Dauphine. Obaj przyznali również, że jazda kolarzy CSC ze Schleckiem na czele (postawa Fraenka wzbudziła wielkie uznanie w peletonie, a Mienszow przyznał, że poważnie obawia się Luksemburczyka na kolejnych etapach) oraz Saunier Duval w osobach Piepolego, Cobo i Ricco (tego ostatniego rzecz jasna najmniej na finałowych kilometrach) była czymś wyjątkowym.

 

Dzisiaj kolejny etap z podjazdami się szykuje, ale po raz kolejny może zdążę na końcówkę albo pozostanie mi retransmisja. Trochę szkoda, bo końcówka na zjeździe, a nie jest to to, co tygryski lubią najbardziej ;] Wydaje mi się, że dzisiaj poharcują zawodnicy z dalszych miejsc, którzy nie dadzą sięzgubić na Col de Portel. Jeśli w czołówce utrzymają się spece od klasyków, można ewentualnie i ich wziąć pod uwagę (ostatnia wspinaczka na premię trzeciej kategorii i następnie zjazd do mety to dla nich chleb powszedni). A może powalczy Sylwek Szmyd, który po niedzielnym etapie pisał: "I co mam powiedzieć? Super się czułem pod Tourmalet to na pewno. A dalej wszyscy widzieli jak poszło. Dużo gonienia pod wiatr, co mnie trochę kosztowało, a poza tym pod Hautacam w tej sytuacji lepiej mi było już odpuścić i oszczędzić nogę na kolejne dni. Damiano słaby, że aż dziwne i niepodobne to do niego. A mi w końcu za to płacą żeby na lidera pracować i po to mnie ostatecznie na Tour zabrali tak więc musze być spokojny. Zauważyłem, ze mam mnóstwo kibiców hiszpańskich. Jak były koło drogi grupy przeważnie Basków to prawie wszyscy wołali mi po imieniu, że aż miło. Moje myśli są teraz skoncentrowane na kolejnych etapach górskich. Jaka będzie nasza dalsza taktyka dziś jeszcze nie wiem, ale podejrzewam że w zaistniałej sytuacji będę miał więcej luzu." Panowie z pro-cycling.org widzą w Polaku nawet jednego z kandydatów do miejsc na podium na tym etapie...

 

A z innej beczki:

17 ekip kolarskiej elity, które uczestniczą w Tour de France, ogłosiły we wtorek we wspólnym komunikacie, że nie będą się ubiegać o licencje Pro Tour w przyszłym roku. Faktycznie oznacza to koniec idei Pro Tour, cyklu, który miał skupiać najlepsze wyścigi i najlepsze drużyny.

 

Na spotkaniu w Pau, w dniu przerwy w Tour de France, ekipy elity postanowiły jednogłośnie zrezygnować z licencji Pro Tour w sezonie 2009. Jednocześnie poinformowały, że podpisały umowę z organizatorami trzech wielkich wyścigów narodowych: stowarzyszeniem ASO (Tour de France), RSC (Giro d'Italia) i Unipublic (Vuelta a Espana).

 

- Ekipy pracują nad rozwojem nowego systemu organizacji kolarstwa zawodowego - napisano w komunikacie.

 

Z 18 zespołów elity, tylko jedna - Astana nie startuje w Tour de France, gdyż nie dostała zaproszenia od organizatorów.

 

Pro Tour, powołany do życia pod koniec 2004 roku przez Międzynarodową Unię Kolarstwa (UCI), miał być kolarską Ligą Mistrzów. Ekipy z licencjami Pro Tour były zobligowane do startu we wszystkich wyścigach Pro Tour (jednym z nich był Tour de Pologne). Jednak od początku istniał konflikt między UCI a organizatorami trzech największych wyścigów narodowych, którzy sami chcieli decydować kto i na jakich zasadach będzie w nich uczestniczyć.

 

W tym roku stowarzyszenie ASO wyłączyło dwa ze swoich wyścigów - Paryż-Nicea i Tour de France - spod jurysdykcji UCI. Tour de France, podobnie jak w marcu Paryż-Nicea, odbywa się pod egidą Francuskiej Federacji Kolarstwa.

 

"Ekipy jeszcze raz uległy presji ze strony ASO, którego celem od czterech lat było zniszczenie UCI Pro Tour. Ta decyzja była łatwa do przewidzenia, biorąc pod uwagę spotkania ostatnio organizowane między grupami zawodowymi a dyrekcją ASO" - skomentowała Międzynarodowa Unia Kolarska, dodając, że stosowne decyzje podejmie po dokładnym poznaniu sytuacji.

Sypie się Pro-Tour, oj sypie...

 

A na zakończenie coś na rozbawienie:

Wim Vansevenant ma wielkie marzenie - zająć ostatnie miejsce w Tour de France, najbardziej prestiżowym i wyczerpującym kolarskim wyścigu świata. A to jest bardzo trudne

 

Jeśli Belgowi się uda, pobije rekord. W wyścigu startował trzy razy, dwukrotnie - w 2006 i 2007 roku - finiszując na końcu stawki. Kolejne powtórzenie tego wyniku byłoby wyczynem bez precedensu w historii wyścigu.

 

Sztuka polega na tym, żeby nie jechać ani za szybko, ani za wolno. Jeśli Belg przyspieszy, wyprzedzi innych maruderów. Jeśli przesadnie zwolni, grozi mu dyskwalifikacja. - Stracić tyle czasu, ile się chce, na płaskich etapach, to nic trudnego, ale w górach już igra się z ogniem - mówi Vansenevant. - Trzeba dokładnie wiedzieć, kiedy przyjechał zwycięzca etapu, by nie przekroczyć dopuszczalnego limitu. Inaczej wypadasz z wyścigu.

 

Limit dozwolonej straty ustala się osobno dla każdego etapu, w zależności od pogody i tego, czy trasa prowadzi przez góry, czy po płaskim terenie. - Taki kolarz jest cały czas na ostrzu noża - dodaje Czesław Lang, wicemistrz olimpijski z 1980 roku, dziś dyrektor Tour de Pologne. - Musi sobie wszystko arcyprecyzyjnie wykalkulować, a jeśli jedziesz w górach dwie godziny dłużej niż zwycięzca, to wcale nie znaczy, że jesteś od niego mniej zmęczony.

 

Na razie Vansevenant radzi sobie znakomicie. Na pierwszym etapie trwającego od półtora tygodnia wyścigu zajął miejsce 176., czyli czwarte od końca, ze stratą blisko pięciu minut do zwycięzcy. Dzień później poszło mu lepiej - był 171., za nim finiszowało aż ośmiu rywali, w klasyfikacji generalnej zsunął się na przedostatnie miejsce. Cel osiągnął na następnym etapie. Co prawda minął metę 176., ale jechał tyle wolniej od konkurentów z końca stawki, że wreszcie spadł na ostatnie miejsce. Zajmuje je do dziś. W połowie wyścigu traci do lidera blisko dwie godziny.

 

Liderem jest jego partner z belgijskiej drużyny Silence-Lotto Australijczyk Cadel Evans, który wcale nie udziela więcej wywiadów niż kolega z drugiego końca stawki. A niekiedy nawet mniej.

 

Szefowie Silence-Lotto pogodzili się już z tym, że Evans walczy o triumf w Tour de France, a Vansevenant o ostatnie miejsce. - Ma za zadanie pracować dla nas przez pierwsze 100 kilometrów. Potem potem niech robi, co chce - mówi menedżer grupy Philip Demyttenaere.

 

Robotnikiem, czyli kolarzem, który pracuje dla swoich liderów, we wczesnej fazie etapu nadając mu odpowiednie tempo, jeździ po bidony z wodą, pilnuje, czy z peletonu nie uciekają najgroźniejszy rywale, jest Vansevenant wspaniałym. - Wolę faceta z ostatniej pozycji, który haruje dla nas, niż kogoś, kto nie robi nic i przyjedzie na setnej pozycji - mówi kolega z drużyny Christophe Brandt.

 

Przez kilkanaście lat ścigania Vansevenant zdołał wygrać dwa razy. "To były chyba jakieś błędy młodości" - komentuje "Le Monde". Do historii sportu przejdzie jako ten ostatni. Ma przydomki "Van Ostatni", "Ostatni z ostatnich" i "Czerwona latarnia". - Po co to robię? Żeby się pobawić, dla reklamy. Lepiej być ostatnim niż przedostatnim - mówi 37-letni Belg, który w przyszłym roku rekordu już nie ustanowi. Kończy karierę.

 

- Kiedyś w Giro d'Italia była prowadzona klasyfikacja o czarną koszulkę. Dla ostatniego w wyścigu - opowiada Lang. - I taki kolarz był nie mniej popularny niż zwycięzca. Walka o "malia nera" przypominała zabawę w chowanego. Niektórzy zatrzymywali się i ukrywali przed przeciwnikami, byle jakoś dojechać na końcu. Prawdę mówiąc zastanawiam się, czy nie wprowadzić podobnej klasyfikacji w Tour de Pologne.

Odnośnik do komentarza

I drugi hiszpański misiek wpadł na dopingu,. Tym razem 19. w klasyfikacji generalnej Moises Duenas z Barloworldu. Z samego rana 30 francuskich żandarmów zrobiło rewizję w hotelu Rex de Tarbes, gdzie zatrzymały się ekipy Bouyges i Barloworld, po czym zabrali Duenasa na przesłuchanie do miejscowego komisariatu. Bagno wciąż żywe...

Odnośnik do komentarza

Mówiłem, że bagno żywe. Człek zaklina się przez kilka miesięcy, że nie spojrzy na tych kanciarzy, po czym siła, która ciągnie go do telewizora jest niebywała, a po 2 tygodniach znów przeżywa rozczarowanie. Wiemy, że zwykle biorą, ale łudzimy się, że nie tym razem, po czym sru i po zawodach - oto cała prawda o kibicach kolarstwa... :roll:

Odnośnik do komentarza

Miałem nadzieję na choć jeden Tour, w którym ani jeden z czołowych kolarzy nie zostałby przyłapany na dopingu... Po fenomenalnej jeździe Sauniere Duval w czasie morderczego niedzielnego etapu kibicowałem im i miałem nadzieję, że jeszcze namieszają w wyścigu. Teraz - po 20 minutach transmisji dzisiejszego etapu dla mnie Tour de France już się skończył. :/ Szkoda, że za rok znowu będzie to samo - jak to już napisał Kamtek :/

Odnośnik do komentarza

TDF ssie :/. Wielki wyścig umiera i ciągnie całe kolarstwo za sobą. Nie ma już czystych kolarzy, ta rywalizacja nie ma sensu. Kiedyś uwielbiałem oglądac TDF. Teraz gdy mam świadomośc że większośc z tych kolarzy walczy nie fair a o zwycięstwie decyduje to kto da sobie więcej w żyłę, śledzenie tego wyścigu nie daje mi żadnej radości.

Odnośnik do komentarza

Szkoda mi było wczoraj strasznie Sylwka Szmyda. Widać, że facet jest w formie i ma szansę nawiązać do najlepszych na 16 etapie TdF. Ale znowu się zesrało dzięki (co było do przewidzenia) słabej formie Cunego, którego Szmyd musiał za uszy wciągnąć na ostatni podjazd. Kosztowało go to mnóstwo sił. Co ciekawe, jeszcze dwa lata temu Sylwkowi w ciągnięciu Cunego pomagał Tadej Valjavec, który wczoraj mógł się popisywać własnymi umiejętnościami (jako kolarz AG2R). Może i Polak wreszcie odejdzie z Lampre i spróbuje powalczyć o coś dla siebie (tegoroczne Dauphine pokazało, że stać go na wiele). Z drugiej strony, we włoskiej grupie ma dobrą kasę i pewne miejsce w najważniejszych wyścigach...

 

Poza walczącym Szmydem bardzo podobał mi się po raz kolejny młodszy z braci Schlecków. Lider wyścigu, Frank, zawdzięcza bratu Andy'emu niewiarygodnie dużo. Cancellara, Voigt cyz Arvesen to naprawdę znaczące wsparcie dla Franka, ale najwięcej pracy na jego rzecz wykonuje właśnie Andy. Co ciekawe, problemem obecnego lidera TdF są nie tylko rywali z innych grup (z Evansem, Kohlem i Mienszowem na czele), ale również jego kolega z zespołu, Carlos Sastre, który ma ochotę ugrać coś dla siebie i niespecjalnie pomaga, a chwilami wręcz zdaje się destabilizować układ stworzony przez jego własną grupę wokół liderującego Schlecka.

 

Dzisiaj podjazd pod Alpe d'Huez - mityczna stacja narciarska ma być miejscem, gdzie być może rozstrzygną się losy tegorocznego Touru. Kolarze CSC muszą zgubić Evansa i Mienszowa, bo nie wydaje mi się, by z nimi miał szansę Schleck podczas czasówki. Tam straci zapewne ok. dwóch, może trzech minut, więc dzisiaj musi powalczyć o powiększenie przewagi. Dwa lata temu wygrał etap kończący się właśnie w tym kurorcie. Z jednej strony trochę mi żal, że etapu nie obejrzę, a z drugiej, jeśli znów mają się szachować przez cały etap i pozorować walkę na ostatnim kilometrze, to dziękuję. Wielcy ostatnich dwóch dekad pokroju Induraina, Armstronga czy Pantaniego nie bawili się w kalkulacje. Najwięksi w historii (Merckx, Bahamontes, Coppi, Hinault, Anquetil) nawet o kalkulacjach nie myśleli...

Odnośnik do komentarza

Ja oglądam tegoroczny TdF chyba tylko z dwóch powodów. Te powody to Jaroński i Wyrzykowski. Na rywalizację kolarzy zwracam mniejszą uwagę. Po co mam się wzniecać, jak potem się okaże, że bohater jest koksiarzem. Fajne są też krajobrazy, można podpatrzeć technikę jazdy (co mnie w ostatnich czasach się przydaje ;)). Ale bez emocjonowania się wyścigiem. Za mało walki, za dużo kalkulacji, za dużo koksu.

Odnośnik do komentarza

Koksu za dużo w tym roku? Przestań. Koksu jest tyle, co we wszystkich poprzednich latach. Ani grama mniej, ani grama więcej. W zeszłym roku popłynęła Astana z Winokurowem na czele. W tym roku Saunier Duval z Ricco i Piepolim (rozwiązanie kontraktu z tym drugim nieco zaskakujące, ale i odpowiedź Leo na pytanie szefów teamu, czy jest czysty, była dość dwuznaczna - "brałem to, co Ricco" (albo brali obaj, albo Leo twierdzi, że Ricco był niewinny ;]). A przypadek Beltrana świadczy tylko o tym, że niektórzy dają się złapać w pojedynkę.

 

Broń Boże nie twierdzę, że doping jest OK. Sugeruję jedynie, że nie jest gorzej niż było. A liczba wpadek jest wprost proporcjonalna do liczby przeprowadzanych kontroli. W kolarstwie jest ich bez liku, więc i o złapanie dopingowiczów łatwiej. Podobnie w lekkoatletyce czy podnoszeniu ciężarów. Sądzisz, że gdyby piłkarze testowano równie często, przypadków dopingu byłoby nadal jak na lekarstwo?

 

BTW - w 2007 r. Szmyd w wywiadzie dla Wyborczej powiedział: "Jeśli ktoś się łudzi, że tylko u nas jest doping, to nie chciałbym go pozbawiać złudzeń. Myślę nawet, że w kolarstwie jest go w tej chwili najmniej, bo jesteśmy najczęściej kontrolowani. W żadnej innej dyscyplinie lekarze albo karabinierzy nie przeszukują pokojów hotelowych albo mieszkań. Krew do badań musimy oddawać kilkadziesiąt razy w roku."

 

Ktoś kiedyś słyszał, by włoscy karabinierzy wpadli do hotelu, gdzie po meczu Serie A przebywałaby pierwszoligowa włoska drużyna piłkarska? Albo żeby francuscy żandarmi zajmowali się przesłuchiwaniem piłkarzy Ligue 1 na komisariatach w antydopingowej krucjacie?

 

Bagno więc żywe. WCIĄŻ. Tak samo jak rok czy dwa lata temu.

Odnośnik do komentarza
jeśli znów mają się szachować przez cały etap i pozorować walkę na ostatnim kilometrze, to dziękuję. Wielcy ostatnich dwóch dekad pokroju Induraina, Armstronga czy Pantaniego nie bawili się w kalkulacje. Najwięksi w historii (Merckx, Bahamontes, Coppi, Hinault, Anquetil) nawet o kalkulacjach nie myśleli...

tóż to. Mnie tegoroczny TdF nie rozczarowuje z powodu afer dopingowych. To żadna nowość – nie chce mi się wierzyć, że są jacyś czyści kolarze, chyba tylko nie złapani. Mimo to od 15 lat oglądam wyścig i co roku czekam na etapy górskie. W tym roku niestety wieją one nudą. Wczorajszy etap to była jedna wielka żenada. Pomimo, że miedzy najlepszymi jest tylko kilka, kilkanaście sekund to niektóre wyścigi w których zwyciężał Armstrong były dużo ciekawsze. Pojedynki Amerykanina z Ullrichem i Belokim przejdą do historii – co chwila ktoś próbował naciskać na Lance’a, coś się działo. Miejmy nadzieję, że dzisiejszy etap wreszcie ucieszy kibiców. Ja nastawiłem sobie nagrywarkę na 14.30 i po powrocie z pracy planuje zasiąść przed telewizorem i przeżyć wielkie emocje :)

Odnośnik do komentarza

Trzeba było nastawić na wcześniej - Galibier też jest warte uwagi. A końcówkę to sobie w retransmisji wieczornej na Eurosporcie możesz obejrzeć ;]

 

Co do Belokiego - błysnął w 2002 r., ale już rok później (jako jeden z kandydatów do detronizacji Armstronga) zajmował się jedynie kontrolowaniem poczynań Amerykanina i w zasadzie nie spróbował ani jednej akcji. Był dla mnie wielkim zaskoczeniem in minus TdF2003 i tak naprawdę zapamiętałem go głównie jako pechowca, który wyścig zakończył po 9 etapie z poważną kontuzją, która na dobrą sprawę zakończyła jego karierę (później w Saunier i w Liberty Seguros - powrót do Manolo Sainza, u ktyórego ścigał się w latach 2001-03 w barwach ONCE - niczym specjalnym już nie zabłysnął).

Odnośnik do komentarza

Tylko, ze pod Galibier niewiele się dzieje, a zaczynając o 14.30 i tak zaliczę jeszcze dwie premie HC;) Ja zawsze lubiłem Belokiego i mocno mu kibicowałem. Poza Ullrichem tylko on był w stanie nawiązać walkę z Armstrongiem. Byc może w 2003 roku nie zdążył powaznie zaatakować przed tym niesczęsnym upadkiem. Szkoda też, że nie udało mu się dojść do pełnej sprawności i zdaje się zakończył już karierę.

Odnośnik do komentarza

Nie tyle nie zdążył, co nie potrafił. Pamiętam tamten wyścig doskonale. Choć kibicowałem "Pocztowcom" i Armstrongowi, to liczyłem, że ktoś wreszcie zmusi do wysiłku Amerykanina i ten będzie musiał udowodnić, że jest jednym z 8-10 najwybitniejszych kolarzy w historii tej dyscypliny. Tak się jednak nie stało, a Beloki wzorem Ullricha (który przejechał się na swojej próbie ataku bodaj rok wcześniej - odskoczył od Lance'a i wydawało się, że złamał Amerykanina, po czym zarobił taką kontrę, że nie mógł się pozbierać przez dwa kolejne etapy, a wzrok przemykającego obok męczącego się niemiłosiernie Niemca Lance'a pamiętam do dziś) taszczył się za Amerykaninem, broń Boże nie atakując i nie narażając się na zemstę lidera US Postal ;]

 

Tak, Joseba już nie jedzie. Przy okazji powrotu do ekipy Manolo Sainza (Liberty Seguros zmieniającego się w Astanę-Wuerth) zahaczył o aferę z udziałem doktora Eufemino Fuentesa (słynne "Operacion Puerto") i choć został oczyszczony z zarzutów o doping, do kolarstwa już nie wrócił.

Odnośnik do komentarza

No to mamy wyjaśnienie, kto ze strony CSC ma walczyć na czasówce z Cadelem Evansem. Sastre wczoraj błysnął i myślę, że ITT ma spokojnie szansę powalczyć z Australijczykiem o utrzymanie prowadzenia w TdF. Szkoda trochę Franka Schlecka, ale to było raczej do przewidzenia. Czasowiec z niego niemal żaden i niewykluczone, że do Evansa straci znacznie więcej niż mógłby ugrać pod Alp d'Huez. A tak, CSC miało asa w rękawie i go wykorzystało...

 

Znów zawiódł Cunego, ale niemal pewnym jest, że na tegorocznym TdF wygrał coś dla siebie Sylwek Szmyd. Ma 30 lat i przed sobą jeszcze 3-4 lata ścigania się na najwyższym poziomie. Ma ogromne doświadczenie i wielkie umiejętności (wydaje mi się, że z typowych pomocników tylko Voigt i s-ka z CSC była lepsza od Sylwka), które potwierdził w ostatnich dniach. Przyszłość Polaka w zawodowym peletonie zdaje się więc rysować w coraz lepszych barwach - sam wczoraj stwierdził na blogu, że "po etapie dzwonili do mnie z jednej z najsilniejszych drużyn świata z propozycją kontraktu. Proszę na razie bez spekulacji, bo różne głosy są. Jak będzie czarno na białym i odpowiedni moment, to powiem gdzie będę jeździć. Chcę lidera! Widzę, że na Tour de France naprawdę jest superokazja na pokazanie, ile się jest wartym".

Odnośnik do komentarza

Andy szaleje na tegorocznym Tourze niemal od początku. Ogromny potencjał, który przekłada się na genialną pracę na rzecz liderów. Jak na 23-latka osiągnął już całkiem sporo (drugi kolarz zeszłorocznego Giro i najlepszy młody kolarz tej imprezy, lider klasyfikacji młodzieżowej tegorocznego Touru), a jeszcze więcej przed nim.

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

Ładowanie
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...