Skocz do zawartości

Feanor

Przyjaciel Forum
  • Liczba zawartości

    11 088
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    173

Zawartość dodana przez Feanor

  1. Upadek Brek Zaritha Zwieńczenie minicyklu Brek Zarith nie ma już takiego ciężaru emocjonalnego jak dwie poprzednie części. Ot, opowieść o korupcjogennym wpływie władzy będąca pretekstem do wprowadzenia postaci Jolana i jego nadnaturalnych talentów. Na uwagę zasługuje kolejny pokaz zamiłowania Grzegorza Rosińskiego do architektury monumentalnej i ponowne pojawienie się przedstawiciela tej dziwnej rasy wielkich humanoidów, którzy stanowili gwardię Życzliwych w Aran (i afaik to jest ostatni ich występ). Strona techniczna wydania Orbity znowu przedstawia sobą trochę do życzenia, ale jest lepiej niż w poprzedniej części. 7,5/10 (wiem, że teraz tytuł nie odmienia nazwy królestwa Shardara Mocnego (który chyba nawet przydomek zmienił), ale ja żyję erą Orbity )
  2. Ponad Krainą Cieni Jaki to jest dojmująco smutny komiks! Ale i dobry, bo to taki mądry smutek, wręcz z katharsis na końcu. Tutaj Shaniah nie jest już bohaterką epizodyczną, ona tu jest postacią bodaj ważniejszą niż sam Thorgal. Nawet nie wiem, jak to opisać. Ale moją ocenę tej konkretnej części Thorgala obniża o punkcik warstwa edytorska. Kolory, liternictwo i kreska wyglądają w mojej Orbicie miejscami po prostu ohydnie. Są przesunięcia, są dziwne zaniki kreski... początkowa scena w gospodzie wygląda po prostu nieczytelnie. Ciekaw jestem, czy to przywara tylko tego wydania... 8/10 Co to ma być?? Potem się to poprawia, ale znakomicie nie jest prawie nigdzie.
  3. Czarna galera Pamięć płata mi czasem dziwne figle. Gdy zabierałem się za czytanie „Czarnej galery”, to nie pamiętałem z niej wiele. Zniewieściały następca tronu, Thorgal pochwycony w niewolę i rozdzielony z Aaricią. A potem spojrzałem na pierwszą stronę, zobaczyłem Shaniah czekającą na powrót Thorgala ze żniw i wspomnienia nagle wróciły ogromną falą. Shaniah to taki piękny i okrutny pomysł na bohatera drugoplanowego, że pozostał gdzieś tam w moich bankach pamięci i czekał jedynie na graficzne hasło, by znowu stać się dostępny. To w sumie prosty pomysł, przyznaję, ale jest siła w tej prostocie. Jak się czyta to po wielu latach od pierwszego razu i wie, jak ta cała historia nabierze tempa i jaki znajdzie finał w „Ponad Krainą Cieni”... no ja na widok tej dziewczynki poczułem teraz drobny dreszcz. Zawsze twierdziłem, że moją ulubioną fazą thorgalowej sagi jest tetralogia Qa, ale teraz przypomniałem sobie, jak blisko niej poziomem jest też trylogia Brek Zarith. A ten komiks to przecież nie tylko Shaniah (ona się tam pojawia epizodycznie w końcu)! To też Ewing, to te cudowne kadry wewnątrz pokładu wioślarzy (te brązy i kreska wyglądają dla mnie idealnie), to wreszcie ten niesamowity pojedynek na końcu (ten pasek kilku kadrów ze zbliżającym się Aegirssonem do dziś robi na mnie wrażenie). Rosiński/van Hamme osiągnęli już tu swoją szczytową formę. I jeśli pamięć zmącona nostalgią mnie nie myli, pozostaną w niej na wiele następnych zeszytów. 9/10
  4. Jaka to jest dobra marka jak na tak niedobrą markę! Mam wkrętarkę na aku, mam wiertarkę bez aku, obie od wielu lat działają znakomicie.
  5. WOW, jest strajk chłopski, o którym niemal zupełnie zapomniano
  6. Trzech starców z krainy Aran Trzecie spotkanie po latach z Thorgalem nadal jest satysfakcjonujące. Po raz pierwszy van Hamme bawi się tu z podróżami w czasie - motyw, który w tym cyklu kilkukrotnie powróci. Muszę też zaznaczyć od razu, że nie jest to mój motyw ulubiony - podobnie jak w przyszłości, tak i tutaj musimy mocno przyjmować rozwiązania fabularne „na wiarę” (po co Życzliwym cały ten cyrk z turniejem, dlaczego nie wyprodukują Wody Nocy Dziejów po raz kolejny, jeśli tego nie potrafią, to skąd ją ciągle biorą tysiąc lat wcześniej, na czym właściwie polega koncept z tym końcowym rozwiązaniem zastosowanym przez Thorgala). Tym niemniej: jest tu naprawdę dużo dobra. Rosiński tworzy coraz szczegółowsze kadry, pełne fajnych drobiazgów (te głowy obok Bram Ognia, Powietrza i Wody! Ci dziwni strażnicy Życzliwych!), pokazuje jak wielki ma talent w kreowaniu masywnych fortyfikacji (od razu mi się Szninkiel przypomniał), dobrze bawi się światłocieniem. No i pojawia się Strażniczka Kluczy! 7,5/10
  7. @Gabe Jest jeszcze jedna sprawa, która rzuca mi się w oczy jak widzę Twoje screeny: moja wersja, wersja Orbity (drukowana na początku lat dziewięćdziesiątych) miała wyraźne problemy z kolorami. Piszę to ze smutkiem, bo drukowane to było tuż pod moim bokiem, w Pile. Kolory są tam miejscami zdecydowanie zbyt nasycone, przez co Thorgal i Bjorn wyglądają jak mulaci, szczególnie przy zdecydowanie bledszych tubylcach z Wyspy. Ale mgliście pamiętam, że w przyszłości będzie jeszcze gorzej z niektórymi zeszytami spod znaku Orbity.
  8. Wyspa Lodowych Mórz Drugi powrót do thorgalowej Skandynawii jest jeszcze lepszy. Pierwsza rzecz, która się rzuca w oczy gdy patrzy się na Solveig i Aaricię stojące na tym klifie na początku tomiku, to skokowy wzrost jakości kreski Rosińskiego - do znakomitego kadrowania z poprzedniej części Polak dorzucił też sporo nowego rysowniczego skilla. Poza tym, to jest przecież odcinek ze sceną, która na skali szoku widza plasuje się niewiele poniżej punktu „i am your father” Vadera, twistem historii który nadał jej niespodziewanej głębi i na zawsze już będzie wyróżniał thorgalowe opowieści z innych wikińskich produkcji popkulturowych. Dylogia Slivii to zdecydowanie komiksowa klasyka, która w ogóle się nie zestarzała. 8,5/10 BTW: ten komiks ma już 40 lat!!!
  9. Zdradzona czarodziejka Ostatnio trafiły do mnie nowe albumy opowieści o Aegirsonie (nie takie nowe: tomy 30-33), postanowiłem więc najpierw odbyć sentymentalną podróż przez poprzednie części cyklu. „Zdradzona czarodziejka” w sumie mnie zaskoczyła. Bałem się jej trochę, pamiętając o prostszej kresce i krótkiej w sumie historii (tam się przecież jeszcze nowelka „Rajska grota” zmieściła!), ale niepotrzebnie! Nostalgia (pierwszy raz czytałem to chyba jeszcze w erze generała Jaruzelskiego w jakimś „Relaksie” ) tym razem nie kłamała: kreska jest prosta, ale nie prymitywna, o fabule w sumie mogę powiedzieć to samo (ten Gandalf Szalony to naprawdę fajny koncept adwersarza, co szczególnie podczas spotkania z Baaldami wychodzi). Dziwnie trochę się zrobiło w momentach mocnej fantasy - o braciach w górskiej wieży myślę, a szczególnie o przywołaniu lodowego drakkaru, bo przecież mocno się to kłóci z kosmicznym drugim dnem opowieści o pani Wyspy Wśród Lodów (która miała nią być, wedle słów Gandalfa, już od całych stuleci). Tym niemniej, komiks (u mnie w wydaniu Orbity, do dziś pamiętam swój zachwyt po tym, jak wreszcie przejęli licencję od KAW i mogli to ponownie wydać) nadal się broni. 7,5/10
  10. Tak. Pierwszy na totalnym luzie, prawie bezobjawowo. Drugi ciężko, nie mógł spać, gorączka, brak smaku i węchu, ale nie miał duszności, więc przechorował w domu.
  11. Feanor

    Gry bitewne

    Raport z mojego malowania za ostatnie 7 miesięcy: https://minaskolmar.blogspot.com/2021/04/gray-overlord-triumphant.html Mały sneak peak
  12. Leśniczy, który jest przełożonym mojego brata zachorował dwukrotnie. Pierwszy raz chyba wczesnym latem, drugi raz bodajże w styczniu/lutym.
  13. Feanor

    Gry bitewne

    Faza V (na razie ostatnia) Poszła miedź i srebro na niewidoczny tu plecak z silnikiem wspomagającym pancerz. Trochę rozjaśniłem żółte strefy. Pomalowałem rękawice i ostatnie kawałki pancerza. Domalowałem na czarno rant podstawki, no i dokleiłem model. To już właściwie koniec, aczkolwiek mam jeszcze kalkomanie, których nienawidzę jak cholera... a ponieważ ten model maluję dla brata, to uznałem że to on będzie się z tym męczył. Panowie, oto K-379, funkcjonariusz patrolu K-Zeta-Indigo z sił Palanite Enforcers (strzegących kruchego porządku w mieście-kopcu Hive Primus na planecie Necromunda): Ostatnia faza to 25 minut. Razem: 1 godzina, 46 minut. Raczej dobry czas, aczkolwiek przyznam szczerze, że jakoś entuzjastycznie do efektu malarskiego nastawiony nie jestem (w ogóle pancerze to nie jest najukochańsza rzecz dla mnie do malowania)
  14. Hohenzollernowie Grzegorz Kucharczyk Zacznę od drobnego zarzutu: to nie jest historia rodu Hohenzollernów, wbrew tytułowi. Dzieje dynastii przed Wielkim Elektorem streszczone są w jednym rozdziale, liczącym sobie 19 stron. Potem jednak jest już lepiej, choć często miałem wrażenie, że autor momentami był już znużony i dokonywał wielkich przeskoków (największy widać w rozdziale o Fryderyku Wilhelmie III, gdzie całe dziesięciolecia jego panowania po śmierci królowej Luizy zbyto trzema bodaj stronami). Tym niemniej: bardzo dobrze mi się to czytało, szczególnie ze względu na tych schowanych w cieniu historii władców Prus między Fryderykiem II a Fryderykiem Wilhelmem IV. No i rozdział dotyczący Wilhelma II to naprawdę znakomita analiza tej zawikłanej postaci z okresu zmierzchu Hohenzollernów. 7,5/10
  15. Feanor

    Gry bitewne

    Faza V Poszły elementy materiałowe (czarny wash), okucia butów (srebro plus brudny brązowy wash), same buty w ciemnym brązie, elementy skórzane i broń (srebro i czarny wash). Za chwilę chyba dodam trochę przejaśnień i cieni na tych żółtych elementach. 21 minut.
  16. Obudziłem się chyba na 3 minuty przed kontaktową
  17. Imvincible 1 Dawno już nie czytałem komiksu superbohaterskiego, właśnie nadrobiłem. Invincible podchodzi do tematu i na poważnie i pastiszowo jednocześnie. Z jednej strony mamy oklepane do bólu origin story i pierwsze bardzo standardowe przygody naszego supka, z drugiej co chwila wchodzą wstawki, by traktować to wszystko lekko i z przymrużeniem oka (Strażnicy Planety będący wykręconą kopią Ligi Sprawiedliwości to jeden z przykładów), z trzeciej... no właśnie ta trzecia strona jest najbardziej interesująca. To naprawdę niebywała odwaga: przez pierwsze sześć zeszytów prowadzić historię tak banalnie, by w siódmym nieco znudzonego już i przysypiającego widza uderzyć obuchem. Nie będę tu pisał nic o tym POTĘŻNYM twiście fabularnym, ale przyznam, że był dla mnie niczym rażenie gromu. I w tym momencie robi się interesująco, bo przestajesz wierzyć w bardzo wiele rzeczy z fabuły, kolejne kadry traktując ze wzrastającą podejrzliwością. Oby ten potencjał nie został zmarnowany w następnych częściach (druga już czeka na półce). 7,5/10
  18. Wygląda elegancko, nawet niepomalowana podbitka nie razi
  19. Feanor

    Polityka wewnętrzna

    Świętego Pawła pewnie by chciał ukrzyżować!
  20. Feanor

    Polityka wewnętrzna

    Najpierw czytam: jakaś Pawłowska przeszła do Porozumienia. Potem czytam, że to posłanka. Potem, że Lewicy! Potem, że wiceprzewodnicząca klubu parlamentarnego Lewicy
  21. Biały piasek 1 Pojawił mi się ostatnio kłopot z Sandersonem, a z drugiej strony dobra passa komiksowa. „Biały piasek” miał mi Sandersona uleczyć... nie udało się, przynajmniej na razie. Pierwsza część komiksowej opowieści z Cosmere jest niestety moim zdaniem słaba. Nie przypadła mi do gustu lekko rozedrgana kreska, a to przecież komiksowy fundament (choć z kolei dobór kolorów jest znakomity). Historia jest... ledwie poprawna. Najgorsi są jednak bohaterowie: ten główny, czyli Kenton, jest kompletnie nieprzekonujący, niespójny. Chłopak, który cudem prztrwał kolosalną masakrę budzi się, spotyka nieznajomych i gawędzi sobie z nimi jakby nigdy nic? Popisuje się swoją wiedzą o pustyni? Rozczarowanie. 5,5/10
  22. Feanor

    Gry bitewne

    Faza IV Drobne sprawy na podstawce. Na pionie poszedł kolejny niebieski wash no i pojawiły się żółte detale. Niestety... uwypukliły one jakieś drobne zniekształcenia formy, więc w ruch musiała iść szlifierka. Po niej znowu żółta farba, plus zielone wizjery. 27 minut
  23. Feanor

    Gry bitewne

    Faza III W ruch poszła podstawka (bez rantu). Najpierw klasyczne srebro, potem trzy kolejne washe (czyli wrzucanie mocno rozwodnionej farby), najpierw brązowy, potem dwa niebieskie. To samo, ale na razie z dwoma washami, na pancerzu Enforcera. 9 minut (nie liczę tu przerw na schnięcie).
  24. Saga winlandzka 7 No i dotarłem do końca polskiej inkarnacji „Sagi winlandzkiej”. Swoją drogą, mam trochę szczęścia że cykl zacząłem czytać akurat teraz, gdyż siódma część naprawdę sporo wątków domyka (chyba). Zacznę od drobnego zaskoczenia: to najsłabsza moim zdaniem część opowieści o Thorfinnie. To nie znaczy, że tomik jest słaby: nie jest nawet dobry, jest bardzo dobry! Tym niemniej, poprzednie odcinki zawiesiły poprzeczkę tak wysoko, że siódemka jej już nie potrafiła dla mnie przeskoczyć. Ocenę obniża mi przede wszystkim końcówka, konfrontacja Thorfinna i Kanuta, bardzo nienaturalna, wypełniona słabymi dialogami, zakończona rozwiązaniem, które niekoniecznie przypadło mi do gustu. Poza tym jednak nadal jest świetnie, konfrontacja na ketilowym majątku bardzo udana (poza finałem ), napięcie długo dawkowane jest w znakomitym stylu. No i wielki powrót Ylvy, dla tych kilku kadrów wiele mogę tomikowi wybaczyć 8/10
  25. Saga winlandzka 6 O słodki jeżu... Po klimatycznym zwolnieniu akcji z dwóch poprzednich tomów, część szósta (czyli zbiór oryginalnych tomików nr 11-12) nagle znowu przyspiesza... i to jak przyspiesza! Intryga Kanuta, szaleństwo Olmara, wejście smoka Thorgila, wątek tajemniczego zbiegłego niewolnika, pogłębienie postaci Węża, końcowa konfrontacja, epilog.... to wszystko dało mi jakąś eksplozję endorfin i adrenaliny, rzadko spotykaną przeze mnie w komiksie. Wszystko jest tu idealnie spasowane, momenty wytchnienia i wejścia szalonej akcji, akcji niegłupiej zresztą. To nie jest jedynie bezmyślne wyżynanie kolejnych hord wrażych szwarccharakterów. Co to jest za komiks! I czemu został mi na razie tylko jeden tomik!? 10/10
×
×
  • Dodaj nową pozycję...