Ponieważ wszystko wskazuje na pogrom EFC, to pamiętając o ym, że mamy do czynienia z LFC któremu od jakiegoś czasu idzie bardzo dobrze, zakładam porażkę 0:2 (pierwsza po jakimś potwornym farfoclu Mignolet/Sakho, druga w ostatnich minutach po odsłonięciu się The Reds). To po prostu pewnik, w przypadku Liverpoolu dobra passa nie może być tak długa. Skończy się tam, gdzie zaboli, czyli na przykład zakończeniem 17 lat Evertonu bez zwycięstwa na Anfield Road.