Skocz do zawartości

Ralf

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    3 477
  • Rejestracja

  • Wygrane w rankingu

    2

Zawartość dodana przez Ralf

  1. Paul Cochlin pozwolił sobie na zbyt odważną wypowiedź dla mediów, w której zaczął wieszać na mnie psy opowiadając, jaki to jestem zły, a on jak to bardzo pragnie odejść z Margate. W związku z tym nie zamierzałem uprzykrzać mu życia, od razu do siebie wezwałem, a gdy się stawił, po prostu wręczyłem mu kartonowe pudło i powiedziałem, że ma pół godziny na opróżnienie swojej szafki i zniknięcie mi z oczu. Skończył tym samym jak Beswethernick, a ja nie przejmowałem się tym, czy jakiś klub będzie raczył na niego spojrzeć – po prostu spełniłem jego życzenie. W ten sposób suma 2 900 euro, jaką dostaliśmy na otarcie łez po odpadnięciu z Vans Trophy, zostały spożytkowane jako część siedmiotysięcznej rekompensaty za rozwiązanie kontraktu w trybie natychmiastowym. A zostając przy pucharach, od razu po jednym przystępowaliśmy do następnego, tym razem do czwartej rundy eliminacyjnej Pucharu Anglii, w której podejmowaliśmy na Hartsdown Park zespół Windsor & Eton. Wynik tej konfrontacji mógł być tylko jeden, już po kwadransie było po wszystkim, a mi pod koniec było nawet szkoda rywali. Dostali od nas tęgą dwucyfrówkę, a na szczegółowy opis rywalizacji mogłaby nie wystarczyć nawet średniej grubości książka. Najbardziej wyróżniającym się zawodnikiem mojego zespołu był Bridge-Wilkinson, autor pięciu bramek, w tym dwóch z rzutów karnych, z reszty drużyny hat-tricka ustrzelił Bye, dwa gole zaaplikował Pulis, a po jednym trafieniu zdobyli Robertson, Noakes, Molango i Hall. Na dwadzieścia celnych strzałów, bramkarz Drench obronił jedynie sześć, goście nie oddali ani jednego strzału w stronę Searle, a gdy dodać do tego czerwoną kartkę, jaką w drugiej połowie otrzymał Hogges za kopnięcie jednego z moich graczy, obraz ich tragedii był pełny.
  2. Tom, jeśli mogę coś doradzić, po napisaniu posta odpal sobie najpierw podgląd i przeczytaj wszystko dokładnie. Wtedy wyłapiesz wszystkie błędy, literówki, powtórzenia i tym podobne. Gdy jest poprawione, wysyłaj - warto poświęcić te kilka minut więcej, by tekst był schludny, a czytelnicy wnet skupią się stricte na karierze, a nie na technicznej stronie publikacji.
  3. Chwilę przerwy od ligowych zmagań mieliśmy w nowym pucharze, w którym braliśmy udział, a była to pierwsza runda południowej strefy Vans Trophy. Czekało na nas Exeter, a ja nie mogłem zabrać z zespołem Fangzhuo Donga, który otrzymał powołanie do reprezentacji Chin na eliminacyjne spotkanie z Indonezją. Gdy wychodziliśmy na murawę, na tablicy był już przygotowany wynik 0:1, bo trzydzieści sekund po pierwszym gwizdku gospodarze z dziecinną łatwością urządzili sobie slalom między tyczkami w granatowych koszulkach i po błyskawicznym objęciu prowadzenia już tylko pilnowali bezpiecznego dla nich z naszej perspektywy wyniku. Ciężko było powiedzieć, na ile zaszkodził nam brak naszego najlepszego strzelca, bo niemal cały zespół, bez pytania mnie o zdanie, uznał Vans Trophy za zbyt mało wartościowe i postanowił ograniczyć się jedynie do wzięcia w nim udziału. Wobec tego niespodzianką było, gdy w 88. minucie dynamicznie w pole karne wbiegł Bye i doprowadził do dogrywki, która skończyła się konkursem rzutów karnych. Ten wyglądał wręcz komicznie, bowiem kibice oglądali niemal wyłącznie strzały prosto w bramkarzy obu drużyn. Z naszej strony jedenastkę jako jedyny porządnie wykonał Robertson, robiąc to dopiero w trzeciej serii – Bridge-Wilkinson, Cochlin, Murray i Nicolau zgodnie masakrowali bramkarzowi wątrobę –, a rywale byli niewiele lepsi, ale jednak lepsi, i po dwóch trafieniach Jonesa i Hartsliefa bez problemu nas wyeliminowali. -----------
  4. Reprezentacja Polski nadal rozczarowywała kibiców, w eliminacjach do południowoafrykańskiego turnieju najpierw o mały włos nie dając się zaskoczyć w Chorzowie Azerbejdżanowi, ostatecznie wygrywając skromnie 2:1, a kilka dni później ulegając na wyjeździe Chorwacji 1:2. Na spotkanie przeciwko Forest Green nie mogłem zabrać do autokaru leczącego uraz twarzy Gradleya oraz powołanego do kadry U-19 Walii Seana Eardleya. W zamian za nich pojechali z nami Paul Cochlin i wracający po kontuzji Nicky Nicolau. Gospodarze drugi sezon z rzędu nie mogli oderwać się od dołu tabeli, choć teraz znajdowali się bliżej środka. Po kilku świetnych meczach przyszła pora na nieco słabsze, dlatego przez lwią część meczu kibice nie oglądali goli, a mimo pomeczowych relacji, jakoby to mój zespół miał przewagę, tak naprawdę to my długo byliśmy drużyną słabszą. Świetne sytuacje miało Forest Green, nie mogąc ich jednak wykorzystać, z kolei pod koniec meczu doskonałą okazję zmarnował Gatting, z pięciu metrów uderzając kompletnie nie tam, gdzie trzeba. Chwilę później piłkę meczową na nodze miał Dong po grzechu zaniechania Boomera, jego strzał szczęśliwie w bok odbił Etheridge, a gdy wszyscy, łącznie ze mną, myśleli, że jest już po akcji, Fangzhuo nagle znalazł się przy piłce i lobującą dobitką do pustej bramki zapewnił nam zwycięstwo. Dzięki temu po raz pierwszy za mojej kadencji awansowaliśmy w tabeli do strefy barażowej! ----
  5. Właśnie, w Regionallidze sprawę utrudnia konieczność wystawiania w meczowej osiemnastce określonej liczby niemieckich graczy U-21 i U-24. Czasem potrafi to napsuć krwi, gdy jakiś mocny 21-latek złapie kontuzję i trzeba wystawić jego nieporównywalnie słabszego rówieśnika, by spełniać ligowe wymogi. Na szczęście jeszcze nigdy moja przygoda w tej klasie rozgrywkowej nie trwała dłużej, niż jeden sezon i szybko miało się szersze pole manewru przy bardziej liberalnych zasadach 2. Bundesligi :> Liczę na obiecujące występy co najmniej w Pucharze UEFA za kilka sezonów, bo w lidze niemieckiej inaczej się po prostu nie da :P
  6. Otwierający październik mecz na Hartsdown Park z Bury miał, zdaniem mediów, zakończyć się nieznacznym zwycięstwem gości. Rywale zaczęli sezon słabiutko, musieli się mozolnie wspinać z dolnych rejonów tabeli, więc mogłem liczyć na odwrócenie przewidywań bukmacherów, zwłaszcza w obliczu naszej zwyżki formy. Początek spotkania i w ogóle cała pierwsza połowa nie przebiegała po naszej myśli, głównie się broniliśmy, a wiele zawdzięczaliśmy nikomu innemu, jak Crookesowi, który instynktownie przenosił piłki nad poprzeczkami i nie dawał się zaskoczyć zrykoszetowanym dośrodkowaniom. Z takimi plecami byliśmy względnie bezpieczni, a z akcji Bury nic wielkiego nie wynikało. W drugiej części gry szalę zwycięstwa przechyliła jedna akcja i jeden błąd – Dong doszedł do dośrodkowania Wintersa, a zamiast przerzucić jego strzał nad bramką, Anyon sparował go prosto pod nogi nadlatującego Robertsona, który strzałem bez przyjęcia zdobył jedynego gola meczu. Tym razem skromniej, ale powiększyliśmy nasz dorobek o kolejne trzy punkty.
  7. Przyznawane na koniec każdego miesiące nagrody zostały na przełomie września i października niemal zdominowane przez Margate. Młodym Piłkarzem Miesiąca został Jordan Robertson, tytuł Piłkarza Miesiąca zasłużenie powędrował w ręce naszej "orientalnej" gwiazdy Fangzhuo Donga, natomiast ja dostąpiłem zaszczytu odebrania nagrody dla Menedżera Miesiąca Angielskiej Conference National i z satysfakcją przyglądałem się wygrawerowanemu "Mr. Ralf" na pucharku. Jedynie konkurs na najlepszą bramkę września obył się bez naszego udziału. Wrzesień 2008 Bilans: 5-2-0, 20:3 Conference National: 10. [+0 pkt nad Morecambe, -2 pkt do Halifax] FA Cup: - FA Trophy: - LDV Vans Trophy: - Finanse: -517 tys. euro (-13,99 tys. euro) Gole: Fangzhuo Dong (11) Asysty: Joseph Bye i Jordan Robertson (po 4) Ligi: Anglia: Arsenal Londyn [+2 pkt] Francja: Bordeaux [+2 pkt] Hiszpania: Betis Sevilla [+3 pkt] Niemcy: Fürth [+1 pkt] Polska: Wisła Kraków [+1 pkt] Rosja: Spartak Moskwa [+4 pkt] Szwajcaria: Young Boys [+1 pkt] Włochy: Inter Mediolan [+1 pkt] Liga Mistrzów: - Puchar UEFA: - Górnik Łęczna, Pierwsza runda, 0:1 i 0:2 ze Steauą Bukareszt; out - Legia Warszawa, Pierwsza Runda, 1:1 i 2:0 z Dynamem Kijów; awans, gr. H Reprezentacja Polski: - 03.09, el. MŚ 2010, szósta grupa, Łotwa - Polska, 1:1 Ranking FIFA: 1. Brazylia [1105], 2. Holandia [1096], 3. Anglia [1079], ..., 38. Polska [643]
  8. Tego roku piłkarska "polska złota jesień" będzie miała miejsce tylko (a może aż?) przy Łazienkowskiej, gdyż w przedsionku fazy grupowej Pucharu UEFA Górnik Łęczna nie potrafił nawet pokonać bramkarza bukaresztańskiej Steauy, przegrywając dwumecz 0:3 (0:1 i 0:2), a Legia Warszawa wyeliminowała Dynamo Kijów (1:1 i 2:0) i zagra w grupie H. W jednym z trudniejszych meczów rundy jesiennej czekał na nas spadkowicz z League Two, zespół Aldershot. Na wyjazd nie mogłem zabrać Mahety Molango, który w poprzednim starciu obił sobie głowę i musiałem zabrać za niego Joe Gattinga. Faworyzowani rywale określani byli mianem rozczarowania dotychczasowego sezonu, bowiem jak na drużynę walczącą o rychły powrót do wyższej ligi, zajmowali słabe piąte miejsce. Było to również widać na boisku i standardowo w pierwszych minutach błysnął znakomity Fangzhuo Dong, który wykorzystał nieprzecięcie przez Lyncha podania Robertsona i z woleja dał nam prowadzenie. Później gospodarze umiejętnie się bronili, aż w końcu w doliczonym czasie pierwszej połowy rzut karny podarował nam Gregory Lake, a Bridge-Wilkisnon pewnie podwyższył z jedenastu metrów. W drugiej połowie Aldershot niepokojąco przeszło do zmasowanych ataków i wielokrotnie akrobatycznymi interwencjami ratował nas pokazujący wielką klasę Crookes. Jednak nie bez powodu rywale rozczarowywali swoich kibiców i najpierw w 88. minucie za sfaulowanie wychodzącego sam na sam z bramkarzem Donga czerwoną kartkę obejrzał Young, a moment później Ratherford wycofywał piłkę do bramkarza, gdzie już czekał Fangzhuo, odegrał piłkę do Gattinga, któremu nie pozstało nic innego, jak trzeci raz zmusić Lancastera do skłonu po piłkę do bramki.
  9. Zaczynała krystalizować się już podstawowa jedenastka, na jakiej prawdopodobnie będzie się opierać w tym sezonie Margate. Nasza gra nareszcie wyglądała należycie i wobec tego nie widziałem powodów, by zmieniać cokolwiek w składzie na mecz z Morecambe, które na zakończenie poprzedniego sezonu pokonaliśmy skromnie 1:0. Tym razem goście wyszli na nas identycznym ustawieniem, a ja pamiętałem, jaką bronią ich wówczas załatwiliśmy i wykorzystałem ten sam kaliber. Efekt był jednak znacznie bardziej wymierny – po półgodzinie gry Joseph Bye zdecydował się na silny strzał z dystansu i przełamał w końcu obronę Morecambe, a bezpośrednio po wznowieniu gry Robertson dośrodkował niemalże na linię bramkową, Robinson podjął nieudaną próbę piąstkowania, w wyniku czego strącił piłkę pod nogi Donga i na tablicy wyników widniało już miłe dla moich oczu 2:0. Jeszcze przed przerwą Fangzhuo zdobył swoje drugie trafienie, będące jednocześnie dziesiątym w barwach Margate, do czego przyczynił się Noakes, świetnie podając prostopadle między obrońców. Szkoda, że w drugiej połowie na wyniku pojawiła się skaza w postaci bramki Stotta, ale najważniejsze były kolejne trzy punkty, którymi powoli zacieraliśmy beznadziejne wrażenie z początku sezonu.
  10. Mister Ralf bardzo dziękować :> --------------------------------------- Po ostatniej strzelaninie prezes Baslett nie mógł się nachwalić drużyny za jej grę, mnie za przygotowanie zespołu i dobranie taktyki, a mój asystent Kendall rozpływał się nad kunsztem Donga, sugerując, że Fangzhuo już teraz stał się kluczowym elementem drużyny. Najpierw wszakże należało pokazać, że ostatni pogrom nie był przypadkiem i drzemie w nas prawdziwy potencjał do odnoszenia przekonujących zwycięstw, a doskonałą, choć bardzo trudną okazję ku temu mieliśmy w spotkaniu z będącym w czołówce York. Wpajałem piłkarzom, by nie patrzyli na to, jak się rywal nazywa, tylko szli do przodu, tak jak ćwiczymy to na treningach, dzięki czemu już w 6. minucie Noakes wyrzucił z autu do Robertsona, Jordan posłał ostrą wrzutkę w pole karne, gdzie Dong przeskoczył dwóch rywali i strzałem głową otworzył wynik spotkania. Faworyzowani goście zostali przez nas przyduszeni do parteru, jak zwykł robić to Mamed Khalidov, a nasze prowadzenie poważnie zagrożone było tylko w 36. minucie, kiedy swój pierwszy rzut karny w Margate sprokurował Manuel Redondo, a bramkarz Crookes zaczynał wyrastać na specjalistę od jedenastek i pewnie obronił uderzenie Bishopa. Tego dnia nie tylko goście mieli okazję z jedenastu metrów, bo dwadzieścia minut po przerwie po drugiej stronie boiska rzut karny sprezentował nam Price, a Eardley pokazał rywalom, jak się takie prezenty wykorzystuje i bez problemu podwyższył na 2:0. Pod koniec meczu zadaliśmy jeszcze jeden cios, gdy Bye błyskotliwie wypuścił na wolne pole Molango, Kongijczyk podholował piłkę w pole karne i wyłożył ją Robertsonowi, który ustalił wynik meczu. Tym samym już trzeci rywal w tym sezonie boleśnie się na nas przejechał, tym razem ze ścisłej czołówki.
  11. No i smok się przebudził :] ------------------------------- Nadal poszukując właściwej ścieżki, postanowiłem przywrócić z rezerw Marca Bridge-Wilkinsona, który już się wystarczająco napokutował, a był zbyt dobrym zawodnikiem, by go nie uwzględnić. Od razu zastąpił on w wyjściowym składzie na mecz z Hinckley Matta Martina, który przed trzema dniami zepsuł nam wynik. Chińczyk Dong od jakiegoś czasu zaczynał się rozkręcać i to on w 6. minucie wykorzystał zgraną przez Bye'a na jedenasty metr centrę Murray'a, bez problemu pakując piłkę do siatki. Staraliśmy się iść za ciosem, a obiecujące ataki powiodły się po półgodzinie gry, kiedy to Noakes głęboko dośrodkował niemalże z samego narożnika, a Fangzhuo z najbliższej odległości podwyższył na 2:0. W szatni apelowałem, by nie odpuszczać, a piłkarze w drugiej połowie pokazali, że wzięli to sobie do serca, oj wzięli... Zaczęło się co prawda dość zwyczajnie, kiedy po kilku minutach od wznowienia gry Murray posłał wrzutkę z prawego skrzydła do Noakesa, a Michael z defensorem na plecach spokojnie złożył się do strzału i nie dał szans Haysteadowi, dając Fredowi zaliczyć swoją drugą asystę. Później kontrolowaliśmy grę, aż rozpoczęło się ostatnie dziesięć minut meczu, a kibice obejrzeli współczesną wersję "Wejścia smoka". Najpierw w 81. minucie Dong skompletował hat-tricka przeskakując dwóch rywali na raz w walce o dośrodkowanie, po chwili wymienił podania na jeden kontakt z Wintersem i z bliska zdobył swoją czwartą bramkę, a na zakończenie salw armatnich ponownie ośmieszył obrońców, pakując piłkę głową do siatki z centry Bye'a. Przed ostatnim gwizdkiem na trybunach byli już niemal wyłącznie nasi kibice, z resztą trudno się dziwić, bo Mr. Han w postaci Hinckley został przez nas wgnieciony w murawę.
  12. Pierwsze mecze Fangzhuo miał rzeczywiście nie najlepsze, ciężko mu było w ogóle trafić w bramkę, czy zagrać otwierające podanie, ale od pewnego momentu jakby zaczynał się rozkręcać. Podobnie ma Jordan, choć on akurat jest jeszcze bardzo młody i dotychczas mogła go zjadać trema. Ja i tak będę utrzymywał, że poziom wyników jest wprost proporcjonalny do poziomu linii obrony. Cały czas nad tym pracuję, a na razie grunt, że po moich zmianach widać poprawę w ofensywie, mimo że brakuje jeszcze dobrego wykończenia.
  13. Po ostatnim spotkaniu zapytano mnie, co sądzę na temat świetnego debiutu Redondo, a ja oczywiście zaaprobowałem dobrą ocenę postawy Hiszpana. Szkoda jednak, że Manuel okazał się mięczakiem i po zapoznaniu z moją wypowiedzią zaczął trząść gaciami, jakbym oczekiwał od niego na już przenoszenia gór siłą umysłu. Szansę wyprowadzenia mnie z ewentualnie błędnej oceny jego mentalności miał już w wyjazdowym meczu ze Scarborough. Po zmianie sposobu grania piłek dało się zauważyć polepszenie efektywności przeprowadzanych akcji na boisku, a ja miałem nadzieję, że pójdą za tym również wyniki. Udało się nam uzyskać lekką przewagę, a niedługo przed przerwą Robertson przedłużył głową do Donga dalekie podanie za obrońców, Fangzhuo wpadł w pole karne, jego strzał obronił Logan, ale akcję zamykał Jordan i objęliśmy prowadzenie. Liczyłem na dobicie rywali drugim golem, ale nieco ponad kwadrans przed końcem stało się to, co często kosztowało nas przez ostatni rok wiele punktów, a więc samobójcze ambicje losowych zawodników. Tym razem w rolę dezertera wcielił się Matt Martin, po prostu dośrodkowując z prawego skrzydła w naszą szesnastkę do Clifforda i mogliśmy zapomnieć o wywiezieniu ze Scarborough kompletu punktów. Po raz kolejny w tym sezonie, po małej przerwie na wygraną z poprzedniej kolejki.
  14. Wyjechały do Stanów. Później wrócą i opowiedzą to i owo :> -------------------------------------- Reprezentacja Polski średnio udanie rozpoczęła eliminacje do Mistrzostw Świata 2010, już na starcie gubiąc punkty w Rydze z Łotwą, po remisie 1:1. Tymczasem w Margate po ostatnim meczu było dość ciekawie. Oczywiście Bristow otrzymał ode mnie w szatni taki ochrzan, że aż mu w pięty poszło, ale największy kubeł pomyj czekał na niego ze strony... prasy. W kilku dziennikach porannych przeczytałem podobnie brzmiące wzmianki o tym, że Jason zaczyna się oszczędzać na boisku i grać na szkodę klubowi. Było w tym sporo prawdy, więc nie powstrzymywałem się, gdy zaczepił mnie reporter lokalnej rozgłośni radiowej, i dorzuciłem do całej sprawy swoje trzy grosze. Tymczasem na Hartsdown Park przyjeżdżała silna ekipa Halifax, by przerobić nas na konfitury. Tak twierdziły też media, a ja kontynuowałem testowanie nowych poleceń taktycznych, związanych z długimi podaniami przy przechodzeniu do kontrataku. Eksperyment wyglądał coraz bardziej obiecująco, bo po półgodzinie gry Dong sięgnął właśnie tak zagranej piłki z obrony, zgrał ją do Bye'a, który następnie oddał ją na wolne pole Fangzhuo, a ten pewnym strzałem otworzył wynik spotkania. Później przez bardzo długi czas umiejętnie trzymaliśmy rywali w klinczu, aż pięć minut przed końcem wywalczyliśmy korner, po którym futbolówkę przez gąszcz nóg przepchnął Pulis, nie dając szans zasłoniętemu golkiperowi! Teraz nie mogło się nam stać już nic złego, a jeszcze w doliczonym czasie Tyrone Thompson przewrócił w szesnastce Donga, a z rzutu karnego wynik na 3:0 ustalił Sean Eardley, zdobywając swojego pierwszego gola dla Margate i nareszcie odnieśliśmy zwycięstwo. W tym spotkaniu zadebiutował Redondo i jak na pierwszy mecz spisał się nad wyraz obiecująco.
  15. Jeszcze przed końcem sierpnia do klubu dołączył nowy obrońca, Hiszpan Manuel Redondo (23 l., O Ś, Hiszpania) za 1 000 euro (50%) z rezerw drugoligowego Blackpool. Na swój debiut musiał jednakże poczekać, bo stawił się na Hartsdown Park ze sporymi brakami kondycyjnymi. A już drugiego września graliśmy na wyjeździe z Mansfield, które było naszym przeciwieństwem i okupowało pozycję w czołówce tabeli. W trzeciej minucie spotkania gospodarze ruszyli z kontratakiem, z którego Bristow wycisnął wszystkie soki – najpierw nie przeciął piłki do Dawsona, następnie gdy go dogonił, poczekał spokojnie, aż ten znajdzie się w polu karnym i bezceremonialnie powalił na murawę, prezentując rywalom rzut karny, a nas osłabiając czerwoną kartką. "Super, po prostu rewelacja" – stałem oparty o zadaszenie ławki trenerskiej, nie będąc specjalnie zaskoczonym. Na szczęście popisał się Crookes, broniąc jedenastkę i dobitkę z trzech metrów, aż wreszcie Somner posłał piłkę w niebyt. Odpowiednimi gestami wyrównałem linię obrony, decydując się zostać przy formacji 3-4-2, co przyniosło taki oto efekt, że, o dziwo, faworyzowani gospodarze nie mogli sobie z nami poradzić. W szatni oprócz motywacyjnego kopa, poleciłem zdecydowanie częstsze zagrywanie długich piłek za defensywę, bo widać było, że Mansfield tak skupiło się na usiłowaniu wykorzystania przewagi jednego zawodnika, że zaczęło zapominać o obronie. Była to bardzo trafiona decyzja, ale by zadziałała w stu procentach, potrzeba było jeszcze skuteczności zawodników, a to był w tym przypadku szkopuł. Najlepiej było to widać w 65. minucie, kiedy Gradley, Dong i Robertson wyszli w trzech na samego Montgomery'ego, ale ten pierwszy, próbując zagrać do środka po ściągnięciu na siebie bramkarza, spartaczył okazję po polsku, ekspediując piłkę za linię końcową... To mogło się skończyć tylko w jeden sposób i już minutę później rywale przeprowadzili akcję, którą strzałem z najbliższej odległości zamknął Beardsley. W końcówce całkowicie porzucili myśli defensywne i zupełnie wbrew margate'owskim zwyczajom zostali za to ukarani, do tego w najgorszy z możliwych sposobów. W doliczonym czasie Somner wybił piłkę daleko na połowę gospodarzy, gdzie przejął ją Martin, podciągnął w pole karne, po czym zgrał na środek do Donga, który po trzech meczach nareszcie zdołał trafić w światło bramki i nieoczekiwanie uratował nam remis. Sędzia wznowił jeszcze grę, ale tylko po to, by po jednym podaniu zagwizdać po raz ostatni.
  16. Jon Beswethernick wykazał się totalnym brakiem inteligencji i wyczucia, od razu po spotkaniu krytykując mnie na łamach mediów. Bezpośrednio zawalił nam gola, zostając wraz z Wainwrightem współautorem braku zwycięstwa, a teraz jeszcze się rzucał, więc w trybie natychmiastowym wezwałem go do siebie i kazałem się pakować, bo właśnie przestał być piłkarzem Margate przez wylanie z klubu na przysłowiowy zbity pysk. Zarząd się nie wtrącał i nie zablokował tego ruchu, godząc się na wypłacenie niewydarzonemu obrońcy 9 000 euro odszkodowania. -------- Sierpień 2008 Bilans: 0-3-3, 7:10 Conference National: 20. [+0 pkt nad Bury, -1 pkt do Gravesend] FA Cup: - FA Trophy: - LDV Vans Trophy: - Finanse: -369 tys. euro (+134 tys. euro) Gole: Joe Gatting i Jordan Robertson (po 2) Asysty: Phil Walsh (2) Ligi: Anglia: Chelsea Londyn [+0 pkt] Francja: Bordeaux [+0 pkt] Hiszpania: - Niemcy: Werder Brema [+1 pkt] Polska: Legia Warszawa [+0 pkt] Rosja: Spartak Moskwa [+5 pkt] Szwajcaria: St. Gallen [+1 pkt] Włochy: Perugia [+0 pkt] Liga Mistrzów: - Legia Warszawa, 3 runda el., 0:2 i 1:1 z Szachtarem Donieck; out Puchar UEFA: - Korona Kielce, 2 runda kw., 0:3 i 1:0 z Grasshopper Zurych; out - Górnik Łęczna, 2 runda kw., 1:0 i 1:1 z Hearts; awans, vs. Steaua Bukareszt - Wisła Kraków, 2 runda kw., 1:2 i 0:0 z MTK Budapeszt; out Reprezentacja Polski: - Ranking FIFA: 1. Brazylia [1085], 2. Holandia [1079], 3. Anglia [1070], ..., 40. Polska [625]
  17. Na zakończenie beznadziejnego sierpnia przypadł nam w udziale mecz z Woking, które też mogło pochwalić się passą sponsorowaną przez liczbę 3, tyle tylko, że w przeciwieństwie do nas była to seria meczów bez porażki. Do bramki wrócił Crookes, a w nagrodę za dobry występ do wyjściowej jedenastki wskoczył Robertson. Raz jeszcze postanowiłem spróbować zaatakować od początku i tym razem przyniosło to wyczekiwany skutek. W czwartej minucie McIlwain w niechlubny sposób stracił piłkę na rzecz Robertsona, który od razu ruszył w pole karne i zaliczył swoje trafienie w drugim meczu z rzędu, jednocześnie po raz pierwszy w tym sezonie dając nam prowadzenie. Później mieliśmy jeszcze kilka niewykorzystanych sytuacji, a Dong nie potrafił celnie uderzyć nawet na pustą bramkę. Mimo tylko jednobramkowej różnicy, mogliśmy czuć się pewnie, bo Woking nie potrafiło nam zagrozić, aż w końcu w 62. minucie wszystko efektownie spieprzył Beswethernick, jak skończony frajer dając odebrać sobie piłkę tuż przed polem karnym, co skończyło się golem Rodgersa. To jednak jeszcze nie było to, co doprowadziło mnie do szału. Już w doliczonym czasie McIlwain podarował nam rzut karny, a Neil Wainwright z jedenastu metrów posłał piłkę tak wysoko ponad bramką, że miałby spore szanse na przekopanie niejednego budynku na Manhattanie. Najwidoczniej po moich zawodnikach już wszystkiego można się było spodziewać, a Neil otrzymał ode mnie zakaz zbliżania się do piłki w przypadku rzutu karnego.
  18. Ralf

    Teraz albo nigdy

    To w '14 w drużynach U-19 da się prowadzić pełny trening? W 2006 zawsze obserwuję graczy poniżej siedemnastki, i jak tylko skończą ten wiek, przenoszę niezwłocznie do rezerw.
  19. Ralf

    Piłka po grecku

    Ahh, skąd ja znam te bundesligowe zapaście ^^
  20. Jako że i tak traciliśmy gole, spróbowałem coś zmienić poprzez wymianę bramkarza na Nielsena – zaczynałem mieć poczucie, że nie mamy nic do stracenia –, a zgodnie z zapowiedzią w rezerwach wylądował Edkins, łapiąc się jeszcze na krytykę w mediach. Tym razem postanowiłem, że rozpoczniemy mecz z innym nastawieniem i mieliśmy zagrać twardszą, bardziej zdecydowaną i ofensywną piłkę. W pierwszych minutach meczu z Dag & Red nawet wydawało mi się, że to była dobra decyzja. I miałem rację, wydawało mi się. Od pierwszego gwizdka moi podopieczni rzeczywiście grali z większym wigorem i zagrażali bramce Begovicia, a punktem kulminacyjnym było uderzenie Donga w słupek. Później jednak szala zaczynała gwałtownie przechylać się w kierunku gospodarzy, aż w końcu w 17. i 21. minucie dostaliśmy dwie szybkie bramki i było po zawodach. Najpierw Benjamin z palcem w nosie przeskoczył Beswethernicka w walce o dośrodkowanie Griffitsa, a niedługo później z rzutu wolnego z dobrych 30 metrów uderzał Shaw, a Nielsen jednak dalej rozczarowywał i po prostu przepuścił piłkę między rękami. Po ostrym ochrzanie w szatni, drugą połowę również zaczęliśmy nieźle i tak samo szybko uszło z nas powietrze. A jednak kwadrans przed końcem Dong wygrał pojedynek główkowy z Huntingtonem, zgrał na wolne pole do Jordana Robertsona, który wreszcie się przełamał i umieścił piłkę w siatce. Natychmiast przeprowadziłem odpowiednie roszady w ustawieniu i ruszyliśmy z kopyta do walki o wyrównanie, lecz nie udało nam się zdziałać nic więcej. To była już trzecia porażka z rzędu, ale jakimś cudem udało się nam odwlec zagoszczenie w strefie spadkowej co najmniej do przyszłej kolejki.
  21. Polskie kluby nie spisały się dobrze w eliminacjach europejskich pucharów i już tylko Górnik Łęczna reprezentował nadwiślański futbol na arenie międzynarodowej; w ostatniej fazie kwalifikacji Ligi Mistrzów Legia Warszawa przegrała dwumecz z Szachtarem Donieck (1:2 i 1:1), natomiast w Pucharze UEFA, oprócz zespołu z Łęcznej, grała jeszcze krakowska Wisła i Korona Kielce. Biała gwiazda nie popisała się przeciwko MTK Budapeszt (bezbramkowy remis i porażka 1:2), zaś kielczanie dali się wyeliminować Grasshopper Zurych (0:3 i 1:0). Z pekińskiej imprezy powrócił nareszcie Fangzhuo Dong, który z drużyną U-23 Chin dotarł do ćwierćfinału, i od razu wskoczył do wyjściowego składu na domowy mecz z Kidderminster. Miało się okazać, jaki potencjał może w nim tkwić. Nieco później przyszedł do mnie Raine i poinformował, że jego zdaniem Luke Graham nie radzi sobie z presją ciążącą na nim w pierwszym zespole. Wspólnie doszliśmy do wniosku, że najlepszym wyjściem będzie dać mu odpocząć. Nie były to jedyne zmiany, bo na lewym skrzydle musiałem wystawić Toma Wintersa, który zastąpił kontuzjowanego Nicolau. W poprzednim sezonie z zespołem gości radziliśmy sobie nieźle, więc liczyłem po cichu na pierwsze w sezonie 2008/09 zwycięstwo. My jednak z każdą kolejką graliśmy coraz gorzej, pogrążając się w bezsilności, braku ambicji i pogłębiającej się beznadziei. Rywale robili z nami co chcieli, a ja nie potrafiłem zrozumieć, jakim cudem tak długo zachowywaliśmy czyste konto. Dopiero w 65. minucie Winters – do teraz nie wiem, czy chciał grać do Crookesa, czy do Bristow – wycofał piłkę do tyłu, precyzyjnie podając w uliczkę do Daly'ego, a ten nie zmarnował prezentu, szyderczo zabawił się z obrońcą i wystawił futbolówkę Sidhu, który dał prowadzenie Kidderminster. Jak się spodziewałem, był to kluczowy moment meczu i oczywiście przegraliśmy. Niektórzy fachowcy ostatnio zauważali, że słabe wyniki to kwestia braku Donga, ale Fangzhuo niestety nie pokazał choćby jednego ciekawego zagrania. Mój zespół nadal pozostawał bez zwycięstwa, mało tego, ani przez minutę nie obejmował nawet prowadzenia w żadnym z meczów i nic nie zapowiadało, by miało się to zmienić, a teraz wisieliśmy tuż nad strefą spadkową, w której zapewne znajdziemy się już po następnym spotkaniu. Dodatkowo drugi fatalny mecz z rzędu zagrał Edkins, czym skazał się na zesłanie do drużyny rezerw.
  22. Póki co, Dong nie wystąpił na razie w ani jednym oficjalnym meczu o stawkę, więc nie jest powiedziane, że nie dostosuje się do poziomu reszty drużyny. Na razie zaczyna niepokoić mnie fakt, że nie widać nawet drobniutkich zalążków zmian na lepsze.
  23. W ciągu następnych dni zatrudniłem z wolnego transferu młodziutkiego Andy'ego Simpsona (17 l., O Ś, Anglia), który został drugim juniorem – pierwszym był napastnik Richard Henry –, który dołączył do drużyny rezerw. Trzecia kolejka ligowych rozgrywek oznaczała mecz z Accrington, które widniało na mojej czarnej liście od czasu rzeźni 1:6 w poprzednim sezonie. Tym razem też padł grad bramek, a ja byłem wkurzony tylko nieznacznie mniej, niż wtedy. Zaczęło się w 26. minucie, gdy Flynn zabrał piłkę Nicolau, oczywiście nikt w obronie nie krył Jamesa, który dostał podanie, radośnie wbiegł w pole karne i otworzył wynik spotkania. Jeszcze przed przerwą na 0:2 podwyższył McSweeney, któremu piłkę podarował ofiara Eardley i było po zawodach. A jednak po przerwie w przeciągu sześciu minut zrobiło się 2:2, gdy najpierw w 49. minucie po dośrodkowaniu Grahama piłkę w bramkarza wstrzelił Gatting, ale ta spadła pod nogi Walsha, a chwilę później już sam Joe wykorzystał podanie od Phila, który wraz z nim znalazł się sam przed bramkarzem i z 35 metrów posłał piłkę do pustej bramki. Po kolejnych kilku minutach bramkarz Crookes podarował Accrington jakże znajomy rzut karny, który następnie sam obronił, ale koniec końców po raz kolejny przegrywaliśmy, kiedy w 61. minucie łatwego gola zdobył Proctor. Nie wszyscy zdążyli to jednak zauważyć, gdyż od razu po tym piłkę przed polem karnym gospodarzy wyłuskał fatalny do tej pory jak mało kto Somner i zaskakująco pewnym strzałem wyrównał po raz trzeci. Dziesięć minut przed końcem dostaliśmy dar od losu, gdy drugą żółtą kartkę zebrał Cavanagh, ale kiedy zastanawiałem się, jakby tu wykorzystać przewagę jednego zawodnika, dziurawa jak ser szwajcarski obrona po raz tysięczny ósmy zaprosiła rywali w pole karne, dzięki czemu James swoim drugim golem zapewnił Accrington trzy punkty.
  24. Spokojnie panowie, to, że zamarudziłem, nie oznacza, że zamierzam od razu wysadzać Statuę Wolności na orbitę. Między innymi dlatego czekam, by się przekonać, jak to będzie po kilku spotkaniach, ale z drugiej strony do zgrania były przeznaczone sparingi. Dodam jeszcze, że mecze opisuję "na gorąco", bezpośrednio po ich zakończeniu, więc czasem mogą się pojawiać skrajne emocje i komentarze. ----------------------- Przed wyjazdowym spotkaniem z typowanym do awansu Exeter musiałem przeprowadzić szereg zmian w składzie, które podyktowane były względami kondycyjnymi – kilku piłkarzy nie popracowało nad tym elementem wystarczająco należycie w trakcie okresu przygotowawczego. Tak oto na środku obrony zagrał Graham, na lewym skrzydle Noakes, na prawym Wainwright, a w ataku Molango, zaś jako rezerwowy napastnik pojechał z nami Walsh. Oczywiście nie mogliśmy wygrać tego meczu, ale przynajmniej gospodarze musieli czekać na gola aż do 62. minuty, kiedy to Byrne przy centrze z największą łatwością przeskoczył naraz Wainwrighta z Eardleyem i dał swojej drużynie przewidywalne prowadzenie. Gdy wyczerpałem limit zmian, usiadłem obojętnie na ławce pogodzony z porażką, aż nagle na kwadrans przed końcem Nicolau zagrał świetną piłkę za obrońców, Walsh podholował ją w pole karne, ściągnął na siebie bramkarza i wyłożył do Molango, który podaniem do pustej bramki uratował nam punkt. Końcówka stanowiła niemal kopię sytuacji sprzed trzech dni i zmarnowaliśmy dwie świetne okazje do zdobycia zwycięskiego gola, a tym razem w rolę maestro gry na nerwach wcielił się sam Maheta. Ciekaw byłem, czy ten remis był wynikiem szczęśliwego zbiegu okoliczności, czy też światełkiem w tunelu, zakładając, że nie były to reflektory nadjeżdżającego pociągu. Czas miał pokazać.
  25. Rychło nadszedł ten moment, w którym 9 sierpnia inaugurowaliśmy nasz drugi sezon w Conference National. Naprzeciw nam wyszła na Hartsdown Park ekipa Farnborough, ta sama, z którą wiosną omal nie przekręcił nas sędzia. Szkoda, że dalej w swojej ojczyźnie na Olimpiadzie przebywał Dong, tym bardziej, że 90 minut później przypominając sobie strzały co poniektórych graczy w granatowym trykocie, chciało mi się jedynie rzygać. Prowadzenie gry utrudniał silny porywisty wiatr i to jego podmuchy, przynajmniej w pierwszej połowie, kreowały większość groźnych akcji, nieco częściej drużynie gości. Pierwszą wszakże mieliśmy my, kiedy piłkę w kiepskim stylu stracił jeden z defensorów, a Gatting zdecydowanie zbyt długo zwlekał z oddaniem strzału, który w konsekwencji został zablokowany. Później kilka okazji miało Farnborough, aż po pół godzinie gry piłkę na naszą połowę wybił Allen-Page, obrona tradycyjnie zgubiła krycie, urwał się Kift, po czym oddał słabiutki strzał po ziemi, a nasz nowy bramkarz Crookes, który miał obowiązek pewnie wygarnąć bezpańską futbolówkę, postanowił wepchnąć ją sobie do siatki. Podczas przerwy w szatni było bardzo głośno i ostrzegłem piłkarzy, że bez choćby punktu nie mają po co wracać do szatni. Prawdą było, że rywale wcale nie grali wielkiego meczu, a moim asom wystarczyłaby odrobina dobrej woli, by wklepać im ze dwie-trzy ładne bramki. W drugiej połowie w miarę upływu czasu wzrastał we mnie zew masowego mordu. Długo utrzymywał się wynik 0:1 i dopiero w 71. minucie Nicolau posłał piłkę głową pod nogi Gattinga na piąty metr, a Joe nareszcie się wykazał i zdobył wyrównującego gola. Później jeszcze w ostatnich pięciu minutach Sam Hall miał na nodze aż dwie doskonałe piłki meczowe, ku mojej irytacji obie wykopując poza stadion. Po meczu, gdy już wypuściłem z gardła trawiący je ogień, oznajmiłem: "macie pięć kolejek, aby mnie przekonać, że warto tu dalej pracować". Nasza gra ani trochę nie różniła się od tej, jaką prezentowaliśmy przez 3/4 ubiegłego sezonu i tylko dlatego, że to był dopiero pierwszy mecz, postanowiłem poczekać.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...