Skocz do zawartości

Xu.

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    9
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Xu.'s Achievements

Nowy

Nowy (1/15)

2

Reputacja

  1. Xu.

    Kozakami po puchary!

    Manchesterem pograsz te dwa sezony, zrobisz Dream Team i się znudzi. Jak uważasz.
  2. Xu.

    The Pilgrims

    "Wychowanek Watfordu i Stoke City"... Coś tu niepasuje ;)
  3. Xu.

    Sparkle [MF]

    Doping pochodzący z trybun było słychać we wszystkich sąsiadujących ze stadionem dzielnicach. Kibice spisywali się wzorowo, podobnie jak moi piłkarze na początku spotkania. Graliśmy tak jak sobie zakładaliśmy - nie chcieliśmy się rozpaczliwie bronić przed 16-tką, ani otwierać na połowie Bułgarów, tym samym prowokując kontry gości, tylko spokojnie rozgrywaliśmy piłkę, boczni rozstawiali się szeroko a środek szukał sobie gry. W końcu jednak przyszedł czas na zdecydowany atak z naszej strony. Simon dostał piłkę, odegrał do Kosovicia, ten znów do naszego skrzydłowego, zza obrońcy wybiegł Ojo, dostrzegł go właśnie Krisztian i goool! Nigeryjczyk strzela na 1:0. Nie chciałem dać po sobie poznać, że strasznie się cieszę, ale tak właśnie się czułem, byłem cholernie szczęśliwy. Co ciekawe, Bułgarzy wcale na nas nie napierali, a my skutecznie kontrolowaliśmy przebieg meczu. Myślałem, że po przejęciu Litauszkiego sędzia gwizdnie koniec pierwszej części spotkania, jednak puścił grę. Balogh dograł do Suljicia, nasz skrzydłowy zagrał prostopadłą piłkę do Ojo, Afrykańczyk był dwa kroki przed obrońcą, uderzył w kierunku bramki i druga bramka! Kapitalny strzał pod poprzeczkę. Koniec pierwszej połowy. -Brawo chłopaki. Zdominowaliście ich, teraz wystarczy się skoncentrować i grać to samo. Ktoś już nie ma sił, może kogoś coś boli? - spojrzałem na piłkarzy, zero odzewu. -No, śmiało, nie macie się czego wstydzić. -Trenerze, mnie strasznie boli kostka, chyba źle stanąłem pod koniec połowy. - powiedział ze spuszczoną głową Loïc Nego -Dobra, to zostań w szatni. A reszta na boisko, nie dekoncentrujcie się! Cieszyłem się na widok grających zawodników. Byli pełni pasji i dawali z siebie wszystko. Jeśli któremuś coś nie wyszło - nie było żadnej spiny, jedynie pocieszenie i słowa "dawaj kurwa". Podobała mi się ta zgrana ekipa. Przez kolejne minuty nie działo się nic, aż w końcu dzieło zniszczenia dokonał Suljic i wtedy już było pewne, że wygramy ten mecz. Pod koniec cała jedenastka została skrzętnie wymieniona. Po spotkaniu wraz z zawodnikami podziękowaliśmy za świetny doping kibicom i zeszliśmy do szatni. Przed wejściem do naszego gniazda czekali już reporterzy. Jeden z nich chciał rozmawiać właśnie ze mną: -Dzień dobry, Ivan Todh, dziennik sportowy Budapeszt, chciałem zamienić z panem parę zdań dotyczących pańskiej dotychczasowej pracy. - powiedział szybko i zwięźle rudowłosy mężczyzna. -Jasne, nie ma problemu, proszę. - wyciągnął dyktafon razem z notesem i firmowym długopisem. -Dobra, zaczniemy od teraz. Mateusz Fibiński, czyli niedoświadczony menadżer za sterami uznanego na Węgrzech klubu. Jak radzi pan sobie z presją nowego otoczenia? -Presji jako takiej nie ma, wszyscy mamy do siebie pełne zaufanie, łącznie z prezesem, i chcemy się rozwijać. - szybko odpaliłem. -Dobre relacje z zagranicznymi klubami to dla was idealna opcja, jak i dla nich. Wy dostajecie za darmo na rok dobrych jak na Węgierską ligę piłkarzy, a oni wracają do klubu rozwinięci i ograni. Uważa pan, że na dłuższą metę taki plan wypali? -Moim zdaniem współpraca z takimi klubami, jak Standard czy Wolves, to żadna ujma. Powinniśmy się z tego cieszyć i korzystać. Na ten moment akurat jestem zadowolony z postawy moich zawodników. -Może pan narzekać, że dysponuje pan wąską kadrą. -Na dłuższą metę, grając w lidze, Lidze Europy, Pucharze ligi i Pucharze Węgier, to na pewno słabo wygląda. Wierzę jednak, że dokonamy jeszcze przed startem kwalifikacji Ligi Europy kilku wzmocnień i koniec końców będziemy mieli alternatywy na każdą pozycję. -Tak na koniec po proszę jeszcze o... - spojrzał do notesu. - Jak czuje się pan w szatni, skoro kilku piłkarzy jest starszych od pana? - to pytanie wyjątkowo zabolało. -Mam to szczęście, że zawodnicy mają do mnie szacunek i bez względu na to, ile mam lat, traktują mnie poważnie. Cieszę się, że mamy dobre kontakty. - prawdę mówiąc, to nie wiedziałem, czy dobrze zrobiłem wypowiadając te słowa, ale co innego mogłem powiedzieć? -Dziękuje bardzo za poświęcony czas. Wywiad pojawi się w jutrzejszym wydaniu, wszystko słowo w słowo. - podał mi rękę i poszedł w swoją stronę, ja natomiast skierowałem się do szatni zwycięskiej drużyny. Pochwaliłem chłopaków, ale powiedziałem również co musimy jeszcze poprawić. Wspomniałem, że analiza tego spotkania odbędzie się za dwa dni, a jutro czeka nas trening regeneracyjny. Słysząc otwieranie drzwi przerwałem swoją wypowiedź, jak się okazało był to prezes, a pomyśleć, że już miałem klnąć. -Świetna robota panowie, brawo Mateusz. - podał mi rękę. -Wygraliście z nie byle jakim zespołem, oby tak dalej, bo Liga Europy zbliża się wielkimi krokami. Dostaliśmy informację, że w drugiej rundzie zagramy z zespołem z pary Vaduz/FC Santa Coloma. Chyba nie muszę. W skrócie powiem, że Andorczycy dostali siedem bramek w pierwszym meczu, więc rywala już znacie. Zagrajcie tak jak dziś, a spokojnie znajdziemy się w trzeciej rundzie kwalifikacji. - skończył i wyszedł, zdążył mi szepnąć żebym szybko zjawił się w jego gabinecie. Zrobiłem jak kazał, sprzedałem bajeczkę piłkarzom i wbiegłem na drugie piętro, gdzie znajdowało się pomieszczenie prezesa. -O! Dobrze, że już jesteś. Słuchaj, mam parę kwestii w stosunku do Ciebie. Mam człowieka w radzie miasta, jest ustawiony bardzo wysoko, dzięki czemu udało nam się dostać grube dofinansowanie ze stolicy. Wszystko jest rozgrywane po cichu, bo sąsiedzi, wiesz o kim mówię, nie mogą się o tym dowiedzieć. Teraz pytanie do Ciebie - chcesz rozbudować bazę treningową, czy obiekty dla młodych? - zaskoczył mnie tym pytaniem. -Łof... - wziąłem głęboki oddech i chwilę się zastanowiłem. -Myślę, że młodzież. Na nich chcę stawiać. -Okej, remont potrwa ponad dobry rok, więc musisz uzbroić się w cierpliwość. Mam za to inne, bardzo dobre wiadomości. - spojrzał na kartkę leżącą na biurku. -Jack Price i Ebanks-Landell już są w drodze do Budapesztu. Zgodnie z Twoją prośbą Brockhauser ściągnął ich do nas na 3 miesiące - coś mi tu nie pasowało - a Saville, Zennaro i Moris lada moment mają podpisać umowy na rok. - teraz zrozumiałem. -Chwila, jak to kurwa na trzy miesiące? Przyjechali sobie na wakacje pokopać w piłkę na Węgrzech? To są jakieś jaja? - mój głos był bardzo donośny i możliwe, że było go słychać nawet na dole. -Uspokój się. - próbował kontynuować, ale mu nie pozwoliłem. -Ja mam się uspokoić? MAM MIEĆ ICH NA ROK. - znów donośnie. -Przekaż to swojemu pracownikowi, bo jak nie, to osobiście go stąd wypierdole. - mówiłem już będąc w drzwiach, po czym wyszedłem i trzasnąłem.
  4. Zajedziesz ich takim tempem sparingów ;)
  5. Xu.

    Sparkle [MF]

    Cześć wszystkim. Z racji tego, że FM 14 zaczął normalnie funkcjonować, postanowiłem że to właśnie w nim będę kontynuował przygodę Újpestem. Mam nadzieję, że nikomu nie zrobi to żadnej różnicy, po prostu akcja toczy się rok wcześniej, a rocznika(swojego menadżera) nie zmieniłem. Składy są identyczne, tylko rzecz jasna zawodnicy są rok młodsi. Finanse bez zmian. Jedyne co się zmienia, to brak rozgrywki u Superpuchar z Debrecynem. _____________________________________ Po kilku dniach można było wyczuć zmiany, które nastąpiły w klubie. Znacznie powiększyłem dział skautingu, ściągając do siebie Portugalczyka, Belga, a także mojego przyjaciela z Polski - Adriana Jasińskiego. Razem z moim rówieśnikiem graliśmy razem w piłę za młodu, chodziliśmy do tego samego przedszkola, podstawówki, gimnazjum i liceum. Mimo rozejścia naszych dróg po moim wyjeździe do USA, utrzymywaliśmy kontakt i notorycznie pisaliśmy do siebie na gadu, potem na skejpie. To jeszcze nie czasy 'fejsa'. Adrian studiował AWF i za pierwszym podejściem skończył studia. Robił wszelakie szkolenia pod trenerkę, jednak nie ma żadnych uprawnień. Kim był? W Piaście był skautem przez jakieś dwa lata. Udało mu się przed sezonem sprowadzić do klubu m.in Konstantina Vassiljeva. Reprezentant Estonii przez długi okres kariery grał w Rosji i spisywał się tam świetnie, podobnie ma być w Polsce, w Piaście, tyle że tutaj ma być gwiazdą całej ligi. Adrian nie ma żony, kochanki, dziewczyny, ani dzieci. Wielokrotnie rozmawialiśmy na ten temat, ale on po prostu nie chce. Dziwiło mnie jego podejście, ale nie moja broszka - nie moje życie. Widocznie tak było lepiej. Po jego przyjeździe szybko wzięliśmy się za wynajem jakiegoś mieszkania. Fajnie, bo klub zdecydował się pokryć wszystkie koszty podczas jego pobytu na Węgrzech. W ten sam dzień zapoznałem go z moimi współpracownikami. Na całe szczęście Portugalczyk i Belg śmigali po Angielsku, więc dogadać się z nimi to żaden problem. Ich praca większych skutków przez te kilka dni nie przyniosła, ale ściągnęliśmy do klubu jednego piłkarza - Henri Eninful [PŚ, 20, TOG] , były gracz Standardu Liege. Dzięki współpracy z Belgami możemy ściągać pod nasze skrzydła właśnie takich 'odrzutków', którzy u nas mogą zrobić całkiem przyzwoitą karierę. Udało nam się namówić do powrotu Pétera Kabáta [N, 35, HUN 16/0] , chociaż to głównie zasługa mojego asystenta i dzięki niemu 16-krotny reprezentant Węgier spędzi u nas kolejny sezon, najprawdopodobniej ostatni w karierze. Z drużyny u-21 przesunąłem do składu jeszcze Bojana Mihajlovicia [O(Ś), 24, BIH], Nicolasa Proesmansa [P(Ś), 21, BEL], Lansana Sagna [ŚO, 19, SEN], Bence Lazara [N, 22, HUN] i Viktora Dombaia [PŚ, 23, HUN]. Z klubem pożegnali się m.in Viktor Vadasz i Gyula Forro. Odszedł także Ahmeti, Holdampf i Tsveiba. Nie jest to najlepszy prognostyk, bo na tą chwilę mamy w kadrze mało obrońców, nawet po paru korektach z drużyny u-21, więc pozostaje czekać na listy udostępnionych do wypożyczenia z klubów partnerskich. Cały tydzień spędziliśmy na wałkowaniu nowych taktyk. Postawiłem na trzy warianty - jeden ofensywny, drugi z kontry, a trzeci w stylu - "jak będzie, tak będzie". Może to właśnie ten ostatni przyniesie nam sukcesy? Nie wiem. Miałem już pewny kształt wyjściowej jedenastki. Co ciekawe, zaledwie dwóch zawodników ma ponad trzydzieści lat, więc można powiedzieć, że liczę na młodych-gniewnych. Blok defensywny, nie licząc naszego kapitana w bramce, ma średnią wieku 22.5 lat, przecież to sami gówniarze. Na dwa dni przed spotkaniem z Ludogorcem kibice przygotowali dla mnie kapitalną niespodziankę, której za nic w świecie nie mogłem się spodziewać. Na naszym treningowym obiekcie zjawili się w potężnym gronie, myślę blisko 300 osób, z wielkim transparentem "Panie Fibiński, my wierzymy! Węgry&Polska, UTE&MKS" i kilkunastoma racami, które odpalili i zaczęli śpiewać nieznane mi pieśni o ich ukochanym klubie. Taka atmosfera utrzymała się przez ponad godzinę! Byłem w pozytywnym szoku, też nie wiedziałem jak się zachować. Na koniec sesji treningowej wziąłem worek z piłkami, podbiegłem do miejsca w którym stali i podałem im wszystkie piłki. Później przyniosłem jeszcze kilka oryginalnych koszulek z obiektu i wróciłem do szatni. -Chyba pana lubią - powiedział z uśmiechem na twarzy w moją stronę Balajcza. -Oni tak zawsze? - rzuciłem natychmiastowo w stronę chłopaków. -Pierwszy raz w życiu spotkałem się z czymś takim! - rzekł lekko zszokowany Kabat. -Panowie, chyba lepszej motywacji na mecz z Bułgarami nie mogliśmy dostać! Wracając do domu opowiedziałem o całej sytuacji Kasi. Tak bardzo weszło mi to do głowy, że nie zdążyłem zauważyć przygotowanego romantycznego obiadu, spuszczonych rolet, zapalonych świec. Kiedy uświadomiłem sobie co dla mnie przygotowała, podbiegłem do niej i mocno ją przytuliłem. Zaczęliśmy spożywać moje ulubione danie. -Bardzo Cię kocham, wiesz? - spojrzała na mnie swoimi ślicznymi ślepiami. -Pewnie, że wiem. Pewnie bardziej niż ja Ciebie. - uśmiechnąłem się w jej stronę. -Umiesz psuć romantyczne chwile... Muszę Ci coś powiedzieć. - trochę mnie to zaniepokoiło, a po tych ostatnich słowach spojrzała na swój brzuch i zrozumiałem o co chodzi. To wszystko potoczyło się tak pięknie, podszedłem do niej, wzniosłem w górę i zacząłem płakać ze szczęścia. Kolejne marzenie zaczęło się spełniać, będę miał rodzinę, a przy tym z najlepszą kobietą jaką można sobie wyobrazić. Kasia jest ode mnie starsza niecałe 2 miesiące. Poznaliśmy się już w podstawówce, ale tam nie utrzymywaliśmy kontaktu. Na nowo odnowiliśmy znajomość przez mojego przyjaciela, a zarazem kuzyna Kasi, z którym miałem przyjemność grać w piłkę, w Piaście. W pewnym momencie mieliśmy tzw. kryzys, jeszcze za młodu, ale później było już tylko lepiej i tak zostało do teraz. Brązowe włosy, niebieskie oczy, śliczne usta, wspaniała figura, notorycznie ćwiczy, uwielbia gotować i prać moje brudne skarpetki - no dziewczyna idealna! Ze swojego rodzinnego doświadczenia wiem, że przedwczesne chwalenie się takimi sprawami nie jest najlepszą opcją, więc oboje zadecydowaliśmy, że na razie tylko nasza dwójka będzie o tym wiedzieć. 29 Czerwca, 2013r. Ludogorec Razgrad to mniej znany zespół, ale na pewno był dużo wyżej notowany niż nasz Újpest. Tydzień wcześniej Bułgarzy podejmowali na terenie Polski Górnika Łęczna, z którym zremisowali 1-1. Ten rezultat pokazuje, że nie jesteśmy na straconej pozycji. Ze specjalnymi indywidualnymi poleceniami przygotowałem taktykę na sparingowe spotkanie. W wyjściowym składzie ustawiłem Balajcze na bramce, na prawej obronie wystąpi Francuz Nego, w środku defensywy Heris oraz Litauszki, blok defensywy zamyka Rojo grając na lewej stronie. W środku doświadczony Vassiljevic wraz z Baloghiem. Jeden odpowiada za defensywę, drugi łączy obronę z atakiem. Na skrzydłach można zauważyć Simona i Suljicia, a na szpicy Ojo wypożyczonego z RKC Genk. Nigeryjczyk najprawdopodobniej spędzi u nas tylko jeden sezon, bo nie zanosi się na to, żeby zarząd wydał milion euro na jednego zawodnika, przy czym musiałby płacić mu pensję wysokości ponad 10 tysięcy euro tygodniowo. Przed meczem zamierzałem jeszcze powiedzieć zawodnikom parę słów. -Słuchajcie, bezstresowo. Pierwszy sparing nigdy nie jest łatwy, oni rozegrali już jedno spotkanie i na pewno są bardziej ograni. Pamiętajcie jednak, że jesteśmy drużyną. Ponad 1000 kibiców będzie was obserwowało przed sezonem, więc doceńcie to i pokażcie dobry futbol. Wykorzystujcie warianty, które ćwiczyliśmy w tym tygodniu. Jest bardzo gorąco, więc jeśli któryś z was będzie się źle czuł, to nie bójcie się o tym wspomnieć. Przecież po to są rezerwowi. Panowie, szybka rozgrzewka, jeszcze przed początkiem zejdźcie do szatni i wejdźcie pod zimną wodę. Szabolcs, do roboty - spojrzałem na kapitana, a ten wrzasnął: - Kto wygra mecz?! -ÚJPEST! - krzyknęli wszyscy jak jeden mąż i żona.
  6. Xu.

    Sparkle [MF]

    Konferencja prasowa, spotkanie i pierwszy trening z piłkarzami oraz ustalenia z asystentami oraz sztabem szkoleniowym zajęły cały dzień. Na spotkaniu z dziesięcioma dziennikarzami było ciężko. Każdy z nich wspominał o moim braku doświadczenia, że to pierwsze poważne stanowisko i wielka presja ze strony kibiców. Wyszedłem z tego obronną ręką, podcinając skrzydła pismakom, którzy w końcu dali sobie spokój i zadawali już nieco grzeczniejsze pytania. Po konferencji i oficjalnej prezentacji mojej twarzy na stanowisku menadżera przyszedł czas na pierwsze spotkanie z piłkarzami. Z racji braku doświadczenia troszkę się tego obawiałem, ba, cholernie. Nie wiedziałem co zrobić po wejściu do szatni. "Cześć, jestem Mateusz... A wy?", "Od dziś was trenuje, a moje imię to Mateusz, miło mi.". Co? Stwierdziłem, że spontaniczność to podstawa. Wszedłem do szatni, przedstawiłem się, zrobiłem też kółko podając rękę wszystkim zawodnikom i powiedziałem w skrócie czego od nich będę wymagał oprócz stuprocentowego zaangażowania na treningach. Zarząd dał mi jasno i wyraźnie do zrozumienia, że mamy zakończyć tegoroczny sezon w górnej części tabeli. To cel jak najbardziej do zrealizowania. Wspólnie z piłkarzami stwierdziliśmy jednak, że Liga Europejska jest w naszym zasięgu i to będzie główny priorytet w tym sezonie. Co ciekawe, szatnia wyglądała na prawdę dobrze. Drużyna wyglądała na zaprzyjaźnioną, czuć było kolektyw unoszący się w powietrzu. Zawodnicy nadawali na tych samych falach, mimo, że było paru obcokrajowców. Ja szybko nauczyłem się podstawowych słówek z Węgierskiego, ale to Angielski był moim językiem przewodzącym przy przemowie. Większość mnie rozumiała, bo mówiłem wolno, prosto, zrozumiale i składnie. Po odbytej jednostce treningowej zapoznawczej mnie z umiejętnościami zawodników zrobiłem sobie parę notatek, a w tym wypisałem kadrę mojego zespołu: -Szabolcs Balajcza, BR, [HUN, 34] -David Banai, BR, [HUN, 20] -Marko Dmitrovic, BR, [sRB, 22] -Loic Nego, O(PL), [FRA, 23] -Viktor Vadasz, O(PŚ), [HUN, 27] -Robert Litauszki, O(PŚ), [HUN, 24] -Janos Nagy, O(PŚ), [HUN, 21] -Jonathan Heris, O(Ś), [bEL, 23] -Sandro Tsveiba, O(Ś), [RUS, 20] -Gyula Forro, O/WO/P(L), [HUN, 26] -Rodrigo Rojo, O/WO/P/OP(L), [uRU, 24] -Balazs Balogh, DP/P(Ś), [HUN, 24] -Jeremy Serwy, P/OP(P), [bEL, 23] -Krisztian Simon, P(PŚ)/OP(PLŚ), [HUN, 23] -Dusan Vasiljevic, P(Ś), [sRB, 32] -Nebojsa Kosović, OP(Ś), [MNE, 19] -Filip Stanisavljevic, P(Ś), [sRB, 27] -Enis Bardhi, P(Ś), [MKD, 18] -Bojan Sanković, P(Ś), [sRB, 20] -Gabor Nagy, P/OP(PŚ), [HUN, 28] -Asmir Suljic, OP(PL), N(Ś), [bIH, 22] -Gergo Holdampf, OP(Ś), [HUN, 19] -Aristote M'boma, N(Ś), [FIN, 20] -Berat Ahmeti, N(Ś), [ALB, 19] -Kim Ojo, N(Ś), [NGA, 25] Oczywiście po pierwszym treningu z całą dostępną na tą chwilę drużyną nie potrafiłem ocenić, czy jeden zawodnik jest świetny, drugi nie ma szans na 100 minut w sezonie, a trzeci z marszu leci do rezerw. Da się natomiast zauważyć podejście piłkarza do wykonania swojej pracy. Przecież na treningu jesteś tak czy siak, więc chyba lepiej dać z siebie 110 procent niż siedemdziesiąt, prawda? Kilku zawodników gryzło trawę, inni pokazywali umiejętności techniczne z mniejszą wolą walki, a znaleźli się też tacy którzy mieli po prostu wyjebane. Dziwne, bo ja zawsze chciałem wypaść jak najlepiej przed nowym trenerem. Pod koniec dnia, dostałem na swojego maila wiadomość od asystenta. Zgodnie z ustaleniami przesłał mi informację na temat wypożyczeń w klubie. Jak się okazuje, mamy czterech wypożyczonych piłkarzy; Loïca Nego z Charltonu, Rodrigo Rojo i Nebojse Kosovicia ze Standardu oraz Kima Ojo z RKC Genk. Każdy z nich ma być ponoć kluczowym zawodnikiem w kadrze, bo Zoran Campara podzielił się także przemyśleniami na temat umiejętności piłkarzy. Wypisał wszystko bardzo klarownie, mówiąc też mi 'coś więcej' o moich kopaczach. Ja z całej gromady kojarzyłem jedynie Kima Ojo, który kiedyś był uważany za wielki talent. Mój pomocnik rodem z Serbii zorganizował nam także okres przygotowawczy - rozegramy cztery gry kontrolne. Pomiędzy sparingami zmierzymy się z Debrecenem o Superpuchar Węgier. Po dniu ciężkiej pracy mogłem położyć się w wygodnym łożu blisko mojej małżonki. Nazajutrz, w piękny, słoneczny dzień, z samego ranka wybraliśmy się z Kasią na spacer po Budapeszcie. Wpadłem na świetny pomysł, dzięki któremu jednocześnie zrealizowałbym nasze wspólne marzenie - paralotnia. Nie powiem, jestem tchórzem i strachajłem od urodzenia. Ale to nie zmienia faktu, że uwielbiam adrenalinę. Bardzo szybko dojechaliśmy na miejsce, wypożyczyłem paralotnię i wzbiliśmy się na sporą wysokość, a wiatr porywał nasze włosy. Spędzić taką chwilę z kobietą Twoich marzeń to na prawdę świetna sprawa, a widok, który mogliśmy podziwiać, to tak zwana wisienka na torcie. W moich planach był jeszcze skok na bandżi, ale to po 30-tce, bo to wiek minimum do którego chcę przeżyć. Przychodząc na obiekty treningowe Újpestu w godzinach popołudniowych, spotkała mnie miła niespodzianka. Dyrektor ds. sportowych załatwił mi mój własny gabinet, który, jak na warunki klubu którego budżet wynosi lekko ponad 2 miliony euro, prezentował się bardzo przyzwoicie. No, to już mam gdzie myśleć nad taktyką!
  7. Xu.

    Sparkle [MF]

    - I co o tym sądzisz? - spytałem, wcześniej czytając każde słowo wypisane na kartce. - Sama nie wiem. Węgry? Już wolałabym wrócić do Polski. - To dla mnie wielka szansa. Pomyśl sobie, mam dopiero 26 lat, a dostałem na prawdę poważną propozycję prowadzenia klubu. Masz tam zapewnioną pracę, a przecież sporo zarobię. - A bierzesz pod uwagę to, że przegrasz pierwsze cztery spotkania i Cię zwolnią? Co wtedy? - spojrzała na mnie podejrzliwym wzrokiem. - Nie biorę pod uwagę takiego scenariusza. A nawet jeśli, to obiecuję, że wtedy od razu wracamy do Polski i tam poszukam sobie pracy. Kasia, proszę Cię. Spróbujmy. Widocznie nie byłem przekonujący, bo jej mina ani drgnęła, a paznokciem dalej obijała o kant stołu. Można było wyczuć napięcie towarzyszące w naszym mieszkaniu. Sam nie czułem się komfortowo. Teoretycznie to 'życiowa' szansa, ale Węgry? Przecież to żaden kolos, ale w sumie zawsze coś, profesjonalny klub, który 20 razy był najlepszy w swoim kraju, a siedem razy zdobył puchar. 23 Czerwca, 2014r. Ostatnie trzy tygodnie to długie loty i ciągle w ruchu. Obiecałem Kasi, że o wszystko zadbam. Przez całą naszą znajomość nie złamałem żadnej obietnicy, więc i teraz nie mogłem. Zwolniłem się ze stanowiska w LA Galaxy, gdzie podziękowali mi za pracę i życzyli powodzenia. Z drużyny uniwersyteckiej otrzymałem ogromny puchar za poświęcenie i włożony czas w przygotowywanie drużyny do wszelakich zawodów i późniejszych sukcesów. Gazeta przelała mi na konto okrągłe dziesięć tysięcy dolarów - na lepszy start. Nie wiedziałem, jak zareagować, niemniej jednak było mi miło. Zapewnili mnie, że jeśli zdecyduję się wrócić do Stanów i Los Angeles, to drzwi mam otwarte. Bardzo szybko udało nam się sprzedać mieszkanie. Zarządca nieruchomościami zdecydował się wykupić nasze gniazdko za 100 tysięcy dolarów. Może i sporo zyskaliśmy, ale pewnie będzie brakować nam tego miejsca, w końcu sporo w nim przeżyliśmy. Większość pieniędzy zostawiłem na lokacie w Polsce, zadbałem także o domek jednorodzinny, który niedługo będzie budowany. To jedna z obietnic, którą także muszę spełnić. Lecąc do Węgier omówiłem wszystkie szczegóły dotyczące kontraktu, oglądałem też parę mieszkań do wyboru i byłem mile zdziwiony. Oboje będziemy mieli blisko do pracy, a w naszych 'czterech ścianach' są cztery pokoje oraz łazienka i kuchnia. Zdecydowaliśmy się na samodzielne umeblowanie o które zadbała Kasia, która dzień później doleciała do Budapesztu. Wcześniej pożegnaliśmy się z rodzicami, po raz kolejny. W ten sam dzień prezes klubu zaprosił mnie na oficjalną prezentację mojej postaci oraz wgłębienie we wnętrze klubu. Dowiedziałem się paru ciekawych rzeczy. W klubie dali mi do zrozumienia, że pojedynki z Ferencvárosi TC są najważniejszymi spotkaniami w sezonie. Są oczywiście inne derbowe spotkania, bo w Budapeszcie drużyn jest od grona, jednak ten mecz jest szczególnie ważny. W klubowej kasie jest bezpiecznie - na transfery nie mam co liczyć, na pewno nie w tym sezonie, ale nie narzekam, bo naszymi partnerskimi klubami są Standard Liège, Charlton, Alcorcón oraz Wolves. Wierzę, że paru dobrych grajków na wypożyczenie wyciągnę, choć na początku chciałbym sprawdzić tych zawodników, którymi dysponuje. Co do stadionu, to ten mieści 13500 widzów, wszystkie miejsca są siedzące, więc nikt nie powinien narzekać. Obiekty treningowe są mocno przeciętne, lecz wcale mnie to nie zraża. Sztab szkoleniowy ulegnie zmianie, zatrudnię lepszych fachowców.
  8. Xu.

    Sparkle [MF]

    11 Lipca, 2006r. Wyjazd za granicę w wieku 18 lat to duża zmiana w życiu nastolatka. Wszyscy jednak zdają sobie sprawę z tego, że w Polsce nie ma przyszłości dla młodych ludzi. Albo Twoi starzy mają firmę prosperującą na całą Polskę i po ukończonych byle jakich studiach ją przejmujesz, albo mają niezliczoną liczbę nieruchomości, a część z nich przekazują Tobie na 'dobry start'. Niestety ani ja, ani moja miłość nie mieliśmy takiego szczęścia. Oboje po ukończeniu liceum ogólnokształcącego postanowiliśmy wyemigrować do Stanów Zjednoczonych, aby tam studiować, zbierać doświadczenie i dostać jakąś pracę. Rodzice zadeklarowali się wspierać nas finansowo - opłacać głównie studia, które do tanich nie należą, rzecz jasna. Większości osobom ciężko uwierzyć w pierwszą i ostatnią miłość. Mi także. Jednak, jeśli jesteś z kimś ponad cztery lata, uświadamiasz sobie, że stała się ona częścią Twojego życia. Wspólny wyjazd za granicę we dwójkę, nie mając żadnego finansowego zabezpieczenia oprócz rodziców też coś oznacza. Kasia postanowiła studiować architekturę. Od zawsze uwielbiała malować, a projektowanie wnętrz za młodu wychodziło jej świetnie - zaprojektowała mieszkanie swoim rodzicom, a także moim. Ja poszedłem na dziennikarstwo sportowe, futbol był częścią mojego życia, bo od małego interesowałem się tym sportem, a także aktywnie w nim uczestniczyłem. Za młodu reprezentowałem barwy Piasta Gliwice, ale trenerzy zbytnio we mnie nie wierzyli. Do rezerw się nie przebiłem, więc decyzja była prosta - Stany Zjednoczone... 1 Czerwca, 2014r. Przez blisko osiem lat spędzonych w USA zmieniło się sporo. Ukończenie studiów to jedno, znalezienie pracy to drugie. Kończąc naukę na uniwersytecie udało mi się załatwić pracę w - uwaga, Los Angeles Galaxy. Piłka Nożna nie jest tu może popularna tak samo jak NBA, ale niektórzy Amerykanie czy imigranci innych krajów lubią ten sport. Nie chciałem stracić kontaktu z tym sportem, więc znalazłem zatrudnienie jako osoba ds. mediów. Nie byłem w stosunku do klubu do końca lojalny... Dla znanego dziennika Los Angeles Times przekazywałem ważne, sprawdzone informację dotyczące składów na mecz, transferów czy innych pierdół. Dostawałem za to spore honorarium, nie powiem, że nie. Kasia natomiast stała się niezależnym projektantem z wyrobionym nazwiskiem. Co więcej, moim nazwiskiem. Tak, blisko cztery lata temu oświadczyłem się mojej ukochanej. Pierwszy Czerwca to chyba najważniejsza data w moim życiu - W 2002 roku zaczęliśmy być parą, a osiem lat później się oświadczyłem. Również 01.06.2011 roku stało się coś wyjątkowego - wtedy wzięliśmy ślub. Dziś jest trzecia rocznica ślubu oraz dziewiąta naszego stałego związku. Niezły wynik, nie powiem. To nie był koniec zmian. Jedna była wyjątkowa, bo uczelnia na której studiowałem dwa lata temu poprosiła mnie o prowadzenie tamtejszej drużyny. Wraz z UCLA Bruins w tym roku wygraliśmy rozgrywki uniwersyteckie, a ja zostałem najmłodszym trenerem UCLA w historii. Dla mnie był to spory sukces, szczególnie sportowy. Cieszył mnie przede wszystkim fakt, że wiele szkoleń, zdobywanie licencji czy tego typu sprawy nie poszły na marne. W ten wyjątkowy dzień przyszedł do mnie także list. - Kochanie, do Ciebie. Za cholerę nie umiem się rozczytać - podała mi do ręki kopertę z niezrozumiałymi dla większości znakami. Szybko otworzyłem kopertę. Od razu poznałem logo na froncie koperty.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...