Skocz do zawartości

martin

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    2 380
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    2

Zawartość dodana przez martin

  1. Powiem tak - cudów nie oczekujmy, ale mechanika gry została dobrze dostosowana do realiów Westeros (no właśnie, gra się tylko na zachodniej wyspie, ale to chyba dobre rozwiązanie). Bardzo fajnie rozwiązane bunty, bo mimo, że lordowie są wasalami Króla, to na czas wojny stają się niezależni i mogą się opowiedzieć po której chcą stronie albo siedzieć cicho (co jest zgodne z realiami książki, gdzie choćby Lannisterowie do prawie samego końca Rebelii Roberta byli neutralni), mogą też skorzystać z zamieszania i wybić się na niepodległość na stałe i ogłosić się królem na swoim terytorium. Dla fanów książek pozycja obowiązkowa.
  2. http://forum.paradoxplaza.com/forum/showthread.php?594436-Project-Balance&p=15325406&viewfull=1#post15325406 Nie wiem, czy to najnowsza wersja. Musisz wcześniej zarejestrować grę na paradoxplazie. Jeśli z jakichś powodów (nie wnikam ;) ) nie chcesz/nie możesz jej zarejestrować, to musisz poszperać po internecie. Mod nie robi jakiejś rewolucji w grze (bo po co?), ale poprawia trochę rzeczy. Między innymi, jak sama nazwa wskazuje, balans gry. Teraz HRE nie jest już wymiataczem, z którym nie da się rywalizować, taka Francja czy Anglia spokojnie może się pokusić o walkę z nim. Do tego, jak pisałem, bitwy mają znacznie większy wpływ na wynik punktowy wojny (jak rozniesiesz kilka razy duże stacki rywala, to może wystarczyć nawet do zwycięstwa) i poprawione prawa koronne, trochę fajnych eventów. Ogólnie polecam. No i polecam też moda A Games of Thrones, jak ktoś jest fanem, miodny ;)
  3. Tak, prosimy! Ja ostatnio wchodzę tu na forum głównie po to, by poczytać ten temat Ostatnio spróbowałem gry rządzącej hrabstwem Neapolu dynastią Spartenosów. Jakby ktoś się nie orientował - na początku gry to ostatni grecki przyczółek w Italii. Od razu złożyłem hołd cesarzowi z Konstantynopola i zaraz zacząłem się rozbijać po bucie pod protekcją Imperium. Szybko utworzyłem Królestwo Neapolu, a później także Sycylii. Zdobyłem również Rzym, wyganiając papieża... do Mauretanii, którą to zdobył w jednej z krucjat. Gdy dzięki kilku wojnom i inteligentnym małżeństwom skompletowałem ziemie de iure Królestwa Sycylii, zainteresowałem się rdzennymi greckimi terytoriami i stwierdziłem, że można by zastąpić kilku tamtejszych książąt ludźmi bardziej kompetentnymi... Oczywiście przypadkowo wszyscy z nich, to zaproszeni przeze mnie do mojego królestwa i obdarowani zamkami claimanci. ;) Wkrótce nie niepojony przez nikogo (fakt, że cesarz nie zareagował w porę na tak bezczelne zachowania uważam za niewytłumaczalny) kontrolowałem połowę cesarstwa i stało się kwestią czasu, gdy to ja zostanę obwołany Bazyleusem... albo sam się nim obwołam. Nie chciało mi się czekać na tę pierwszą opcję, więc wywołałem rewoltę, którą poparli praktycznie wszyscy wasale Imperatora. Ten został sam, czekając na nieuniknione w swoim pałacu w Konstantynopolu. Wojna trwała dosłownie kilka miesięcy, szybko rozbiłem wojska cesarskie (gram na modzie Balance Project, w którym bitwy mają znacznie większy wpływ na wynik wojny, co jest moim zdaniem bardzo rozsądne), po czym po triumfalnym wejściu (z bramą) do Konstantynopola cesarz skapitulował. W dziejach Imperium rozpoczęła się nowa era. Korona cesarska tylko dodała mi animuszu. Nie było dla mnie godnych rywali (na zewnątrz) i gdyby nie DLC Legacy of Rome, dający dodatkowe ciekawe eventy i decyzje dla Bizancjum (oraz elekcyjny system w Bizancjum, który sprawia, że utrzymanie władzy w tak ogromnym państwie przypomina jazdę na mechanicznym byku), to gra stałaby się nudna. Tak mam cel - znieść Wielką Schizmę i odtworzyć Imperium Rzymskie. Do tego pierwszego nie mam daleko - kontroluję już całą Pentarchię i jedyne, czego potrzebuję, to żeby mój aktualny Cesarz nie zszedł za szybko z tego świata, bo musi uzbierać 2000 punktów pobożności (wiele mu nie brakuje). Wczoraj podjąłem potencjalnie najgorszą decyzję w przeciągu co najmniej ostatniego roku. Kupiłem EU4... Losy mojej pracy inżynierskiej są zagrożone
  4. martin

    Siłownia

    Ale w czym problem? Nie, nie układam sobie diety. Nie wiem dokładnie, co będę jutro jadł na obiad czy kolację (na śniadanie tak, bo już zakupy jakieś zrobiłem ). Ale orientuję się, że jak zjem owsiankę z mlekiem, to wyjdzie circa 30g białka. Jak zjem na obiad pierś z kurczaka z ryżej to wyjdzie mniej więcej ileś tam. Co do kalorii, to tak trochę "na czuja". Wiem, hardkorowe koksy mnie przeklną, ale efekty jak dla mnie nie są złe. Szkoda mi czasu i energii, żeby przeliczać każdy posiłek pod względem białka, węgli i tłuszczów, czasem zwyczajnie nie mam możliwości zaplanowania sobie posiłków (jak wyjeżdżam na parę dni, jak teraz często w wakacje). Wiadomo, że jak ktoś jest kulturystą albo chce porządnie przypakować lub zredukować, to bez tego się nie obejdzie, ale na moje warunki takie odżywianie jest wystarczające.
  5. martin

    Siłownia

    Pięknie Lagren napisał. Ja od roku tak coś robię w kierunku nabrania masy. Bez żadnego szczegółowego planu żywieniowego, bo brak czasu i szczerze mówiąc po prostu mi się nie chce. Co najwyżej tak orientacyjnie liczę ilość białka, żeby zawsze jakieś tam założone minimum w siebie wepchać, no i gówna jak słodycze czy chipsy, nie mówiąc o słodkich napojach unikam ;) No i ćwiczę. Efekty są naprawdę fajne, koleżanka, z którą się rok nie widziałem nie mogła się nadziwić, jak mi od tamtego czasu bary urosły ;) Pewnie jakbym sobie ułożył profesjonalną dietę, to sylwetka byłaby jeszcze bardziej imponująca, ale tak naprawdę... po co? Kulturystą być nie planuję, obecny wygląd mnie zadowala i w sumie to zastanawiam się swoją drogą, co dalej ze sobą zrobić. Póki co zrobiłem sobie kilka tygodni przerwy od ćwiczeń (trochę wymuszoną, a trochę lenistwo :P ). Na siłownię wkrótce wrócę, bo tak poza kwestią sylwetki to sprawia mi to po prostu mnóstwo radochy
  6. martin

    Polityka wewnętrzna

    Może tak, może nie. Dziś możemy tylko spekulować. Fakt jest taki, że Amerykanie nawet nie próbowali znaleźć innego sposobu zakończenia wojny, niż rzucenie Japonii w ten lub inny sposób na kolana.
  7. martin

    Polityka wewnętrzna

    Co dla zabawy? Gdzie dla zabawy? Wojna była nieunikniona, USA mieszały się w sprawy wschodnioazjatyckie, wspierały chińską partyzantkę, jak się robi takie rzeczy, to się trzeba liczyć, że druga strona w końcu odpowie (i ja tu nie bronię Japończyków, ani nie mówię, że amerykańskie działania były złe, po prostu w punktu widzenia Japonii musiało być to traktowanie jako akt agresji). Obie strony miały swoje interesy, które trudno było zrealizować pokojowo, więc lepiej zaatakować pierwszemu, efekt zaskoczenia jest wtedy po ich stronie. Atak na USA miał przecież na celu głównie zneutralizowanie ciągle wiszącego nad głową zagrożenia amerykańskiego przez szybką operację i podpisanie rozejmu na korzystnych warunkach. Chodziło bardziej o zrzeczenie się roszczeń do zagarniętych wcześniej ziem i zaakceptowanie ich utraty oraz prawa okupanta do zadecydowania o ich losie, bo wiadomo, że de facto były one już poza ich kontrolą. Do tego trochę strategicznie położonych wysepek na Pacyfiku, reparacje wojenne i rozbrojenie. Jak dla mnie sensowne rozwiązanie. USA jak wspomniałeś, były stroną broniącą się, więc ich głównym celem nie powinno być rzucenie przeciwnika na kolana, a obronienie swojego kraju przed agresją i zagwarantowanie sobie bezpieczeństwa, co zaproponowane przeze mnie warunki by według mnie na długie lata zapewniły. Oczywiście, też nie wiadomo, czy Japończycy by taki układ zaakceptowali, ale tu nawet nie było próby rozmowy o czymkolwiek innym, niż bezwarunkowa kapitulacja. A myślę, że ci zamknięci na swoich rdzennych wyspach byliby gotowi do układania się na rozsądnych warunkach (legendarny japoński honor honorem, ale ludzie u sterów władzy takimi rzeczami się kierują dość rzadko, szczególnie jeśli dałoby im to szanse na zachowanie władzy, a przynajmniej głowy, co w prawdziwej wersji historii nie wszystkim się udało). Taki pokój byłby dla USA może i średnio korzystny, bo zagrożenie japońskie nie zostałoby zlikwidowane raz na zawsze. W Japonii na pewno pojawiałyby się nastroje rewizjonistyczne, być może po jakimś czasie pojawiłaby się pokusa odwetu. Czy Amerykanie mieli prawo za likwidację tego problemu zapłacić życiem kilkudziesięciu tysięcy cywilów, to już pozostawiam do oceny. Chciałem pokazać jedynie, że jak najbardziej były inne opcje, niż inwazja na wyspy lub bomba.
  8. martin

    Polityka wewnętrzna

    Proponuję zakończenie wojny na bolesnych, ale możliwych do zaakceptowania dla Japończyków warunkach (czyli nie bezwarunkowa kapitulacja, tylko na przykład zwrot zagarniętych w trakcie wojny terytoriów, częściowe rozbrojenie i reparacje wojenne). Ale Amerykanom się zamarzyła bezwarunkowa kapitulacja, bo to było zgodne z ich interesami (ostateczne pozbycie się jedynego godnego rywala na Pacyfiku). USA zapłaciły śmiercią dziesiątek tysięcy cywilów za realizację własnych interesów, bo przecież nie cudzych. Gdyby nie bomba, to zapłaciłyby za ich realizację śmiercią tysięcy cywilów i jeszcze mnóstwa żołnierzy z obu stron barykady. Możliwe że bomba była bardziej humanitarna, ale to wciąż mordowanie ludzi dla własnych korzyści. Może nie ludobójstwo, ale też nic godnego pochwały. Tak to widzę... Tylko nie rozśmieszajcie mnie tekstami, że Amerykanie chcieli uwolnić Japończyków od zbrodniczego reżimu. Jakoś nie spieszyło im się z pchaniem do wojny, gdy zbrodnicze reżimy hulały po świecie, dopóki sami nie zobaczyli swojego interesu w interwencji (tak, wiem, że to USA zostały zaatakowane, ale wybuch wojny był tu i tak kwestią czasu, Japończycy za bardzo naruszali amerykańskie interesy, żeby ci mieli w nieskończoność pozostawać neutralni).
  9. martin

    Polityka wewnętrzna

    Wracając do uchwały w sprawie zbrodni wołyńskiej: Jeśli wydarzenia z Wołynia nie wyczerpują tej definicji, to jakie wydarzenie w historii świata je wyczerpuje? Jest ktoś w stanie wytłumaczyć, jaki sens ma uchwała w takim kształcie?
  10. martin

    Polityka wewnętrzna

    A ja zmienię na chwilę temat i udam się do Elbląga. Kandydat PiS otrzymał 51,74% głosów i został prezydentem tego miasta. Ożywienie wśród tych, którzy boją się "recydywy IV RP" (stwierdzenie absurdalne, tak jakby IV RP kiedykolwiek została wprowadzona), jak i tych, którzy mają nadzieję na "Budapeszt w Warszawie". Bo to jednak wynik cokolwiek symboliczny i obalający pewne tezy, które tak mocno weszły do głównego nurtu publicystycznego, że właściwie już się z nimi nie dyskutowało. Jak na przykład to, że PiS ma żelazny elektorat w granicach 25-30%, a reszta zagłosowałaby choćby na diabła, byle nie na tę partię. Jak widać bzdura, w dużym mieście w regionie, który od lat jest zdecydowanie platformerski (42% w ostatnich wyborach parlamentarnych) znalazła się większość, która, może nie popiera PiS-u, ale jest w stanie poprzeć tę partię w pewnych warunkach. Obala to teorię o żelaznym, nieprzekraczalnym elektoracie. Pewnie, że miało tu wpływ skompromitowanie lokalnych struktur PO, ale jednak widać przynajmniej brak obrzydzenia PiS-em (istnienie którego niektórzy uparcie sugerują) i gotowość do poparcia go, jeśli konkurencja nie jest przekonująca. Co to oznacza w skali kraju? Na razie trudno wyciągać jakieś daleko idące wnioski, ale widać, że idzie nowe (stare?), a kolejne sukcesy na szczeblu samorządowym wydają się potwierdzać ostatnie trendy w sondażach. Na dzisiaj trudno sobie wyobrazić inny scenariusz, niż zwycięstwo PiS-u w następnych wyborach. Po prostu nie widać na horyzoncie jakichkolwiek przesłanek, aby wierzyć, że PO jeszcze się podniesie. PiS oczywiście może się potknąć, ale to oznacza po prostu powrót do tych 25-30%. I tak więcej, niż za rok-dwa będzie mieć Platforma, szczególnie jeśli dalej będzie ponosić wizerunkowe klęski jak ta. Utrata Warszawy byłaby gwoździem do trumny tej formacji, która po tylu ciosach w najbliższych elekcjach może nie bić się o zwycięstwo, tylko o 2. miejsce z SLD.
  11. martin

    Polityka wewnętrzna

    No proszę Cię, bądź poważny. Wygląda na typowy internetowy trolling (całkiem fajny swoją drogą)... Co do całej sprawy - zachowanie narodowców oczywiście idiotyczne i przeciwskuteczne, biorąc pod uwagę to, co chcieli osiągnąć. Ale jakoś trudno mi się rozczulać nad Baumanem, biorąc pod uwagę jego nierozliczoną przeszłość. Gdyby jeszcze podobnie jak na przykład Grass w Niemczech przyznał się, że jego działalność w dawnych czasach to błąd i żałuje tego, to bym był w stanie przejść nad tym do porządku dziennego. Jednak on najwyraźniej nie widzi nic złego w działalności w ramach zbrodniczego reżimu. Trudno mi z kimś takim w ogóle dyskutować.
  12. Nie czytałem jeszcze. Zastanawiałem się, za którą książkę się teraz zabrać, dzięki za propozycję Widzę że tematyka podobna, co w "Szachiście", w sumie nic dziwnego, sam Łysiak nieraz okazywał w swoich książkach i felietonach swoją fascynację Napoleonem i tamtymi czasami.
  13. Ciekawe, że przez tyle stron nikt chyba nie wspomniał o Waldemarze Łysiaku. Jego działalność jako publicysty oczywiście nie musi się podobać, ale jako pisarz jest absolutnie świetny. Mało kto w Polsce ma tak błyskotliwe pióro co on. Ja dopiero ostatnio go odkryłem i z miejsca się zachwyciłem. Przeczytałem choćby rewelacyjnego "Szachistę", sfabularyzowaną opowieść o nieudanej (niby spoiler, ale to i tak się domyśli każdy orientujący się mniej więcej w historii ;) ) brytyjskiej akcji mającej na celu porwanie Napoleona i zastąpienie go sobowtórem. Dodam, że wszystko jest oparte na faktach (w co momentami naprawdę trudno uwierzyć, bo niektóre akcje są godne Jamesa Bonda czy tam innego Indiany Jonesa), zapiskach z pamiętnika głównego bohatera oraz innych źródłach. Autor wkroczył ze swoją wyobraźnią jedynie tam, gdzie w źródłach pojawiła się jakaś luka, którą trzeba było jakoś zalepić, żeby całość książki zachowała spójność. Rezultat wyszedł, co tu dużo mówić, rewelacyjnie. Jak ktoś jeszcze nie czytał, to oczywiście polecam, nie tylko miłośnikom historii.
  14. martin

    Kącik prawny

    W międzyczasie znalazłem to: Ze strony MSW, więc chyba można polegać na tej informacji.
  15. martin

    Kącik prawny

    Skoro już o paszportach mowa - czy obecnie można już składać wniosek o paszport w dowolnym biurze paszportowym w kraju? Czy nadal trzeba się udać tam gdzie jest się zameldowanym? Bo wiem, że uchwalono już przepisy umożliwiające składanie wniosku gdziekolwiek w kraju, ale nie wiem, czy weszło już to w życie.
  16. martin

    Kącik złamanych serc

    No bo jak dajecie kobietom do zrozumienia, że są dla was całym światem, uwielbiacie je i nie możecie bez nich żyć, to nie dajecie im żadnego pola, żeby się wykazały w związku, powalczyły o was i, co za tym idzie, bardziej się zaangażowały. Świat nie kończy się na dupach, trzeba to sobie wbić do głowy, mieć własne życie, pasje, znajomych. To recepta na większość naszych problemów z kobietami. I nie, nie chodzi o to, żeby być zimnym chujem i skurwysynem, który kobiety traktuje jak szmaty. To wcale nie jest, wbrew temu, co niektórzy tu piszą, warunkiem koniecznym do sukcesu w życiu uczuciowym.
  17. martin

    Siłownia

    Zależy jak ćwiczysz. Jeśli robisz coś w stylu FBW (robisz wszystkie partie na jednym treningu) to zdecydowanie bym odradzał chodzenie dwa dni z rzędu. Mięśnie nie będą miały czasu na regenerację i w rezultacie efekty mogą być nawet gorsze, niż przy jednym treningu tygodniowo. Jak robisz splita, to wydaje mi się, że nie ma sprawy. Tylko postaraj się dobrać ćwiczenia tak, żeby w jednym dniu robić współpracujące grupy mięśni (np. nogi-plecy-biceps i klatka-barki-triceps).
  18. martin

    Wisła Kraków

    No właśnie rzecz w tym, że ten też zaraz pewnie do klubu przyfrunie. I będzie prawdziwy dream team: Bednarz-Kapka-Smuda. Do tego może jeszcze Kulawik jako asystent. Świetlana przyszłość czeka ten klub...
  19. martin

    Wisła Kraków

    Kapka dyrektorem sportowym. Czy tylko mnie przestało już to denerwować, a zaczęło śmieszyć?
  20. martin

    Wisła Kraków

    Czy mecz życia od razu? Dwie bramki walnął, znalazł się akurat tam gdzie trzeba, ale wielkiego spotkania nie rozegrał. Generalnie rozczarowuje mnie trochę, bo z tego co pamiętam go z ME, to miałem wobec niego naprawdę duże oczekiwania, a póki co gra trochę nieprzekonująco. Może się jeszcze wyrobi, póki co zrobił postępy jeśli chodzi o wytrzymałość w stosunku do jesieni, gdy nie umierał na boisku po 40 minutach gry. Podobają mi się Stolarski i Uryga. Ten drugi już rok temu pokazywał, że będą z niego ludzie, szkoda, że w międzyczasie doznał kontuzji.
  21. martin

    Polityka wewnętrzna

    Z tego co przebilo sie do mnie z medialnego zgielgu, to sedzia Ryfinski wyrok uzasadnil nielegalnoscia metod zbierania dowodow. Juz pomijajac fakt, czy te metody faktycznie byly nielegalne - czy w polskim orzecznictwie praktyka odrzucania nieprawidlowo zebranych dowodow ma jakies tradycje? Wiem, ze zasada "owocow zatrutego drzewa" obowiazuje w prawodawstwie amerykanskim. Natomiast bylem przekonany, ze w Polsce nie ma czegos takiego, podkreslal to chyba nawet sad w ktoryms z glosnych procesow ostatnich lat (nie pytajcie mnie w ktorym, nie jestem nawet pewien, ze cos takiego mialo miejsce). Jak to jest i jaka jest dotychczasowa praktyka w takich przypadkach? Byly podobne sytuacje?
  22. martin

    Wisła Kraków

    Inaczej - pewnie że warto stworzyć akademię, o ile znalazłyby się na to pieniądze. Wynika z tego mnóstwo potencjalnych korzyści. Ale nie oczekujmy, że zbawi to Wisłę, a już tym bardziej nie rozważajmy tego w kategoriach szansy na zmniejszenie długu, bo tu raczej (w krótkiej perspektywie czasowej, a to przecież właśnie najbliższe miesiące/lata zapowiadają się najtrudniejsze pod względem finansów) będzie wręcz przeciwnie.
  23. martin

    Wisła Kraków

    Ok, tylko: - Nie wszyscy z legijnej młodzieży to produkty ich akademii. Sporo z nich przyszło w wieku 17-18 lat z innych klubów. - Nie wiadomo na dobrą sprawę, ile już pieniędzy akademia Legii pochłonęła. Czy aby na pewno te pieniądze już się zwróciły? - Jeśli nawet, to akademia zacznie się zwracać za dobrych kilka lat. Żeby nie było, jestem jak najbardziej za akademią. Ale też uważam, że można rozsądnie zbudować klub i bez tego, problem w tym, że wywiad z Cupiałem zapowiada powtarzanie wszystkich starych błędów. Na pewno na tę chwilę ważniejsze od akademii jest zbudowanie w końcu bazy treningowej z prawdziwego zdarzenia, bo obecne obiekty Wisły to kpina.
  24. martin

    Wisła Kraków

    Kosa jest mniej więcej w podobnej sytuacji, co Saganowski pół roku temu. Ten też przychodził ze spadkowicza, gdzie specjalnej furory nie robił, a w Legii do czasu kontuzji był przydatny. Pewnie, że różnie może być, ale nie ma co Kamila już na starcie skreślać.
  25. martin

    Kącik absurdalny

    Gdyby za zaadresowaną na czyjś adres przesyłkę można było posłać go do więzienia, to jest trochę osób, którym chętnie posłałbym pocztą działkę dobrego towaru. ;)
×
×
  • Dodaj nową pozycję...