Skocz do zawartości

Moralny idiotyzm


TheDoctor

Rekomendowane odpowiedzi

„Czujemy się oszukani. To tak, jakby ktoś obiecywał ci wielką nagrodę za dobrze wykonaną pracę. Naharujesz się jak wół, jesteś mokry od potu, a za to wszystko masz jedynie kopniaka w tyłek. Jak zrozumieć postępowanie federacji? Gdzie znaleźć sens? Ta sprawa musi mieć drugie dno”.

 

„To pośmiewisko przed całą Europą. Jesteśmy cywilizowanym krajem, kibice z innych państw doceniają nasze zaangażowanie w doping, a teraz musimy świecić przed nimi oczami i to przez władze. Niektórzy śmieją się z nas, że nie potrafimy się sprzeciwić, ale co więcej możemy zrobić ponad to, co robimy do tej pory. Bezczelnie pluje się nam w twarz”.

 

„Nie potrafię powiedzieć czegoś sensownego”. Łzy napływają mi do oczu. Jestem fanem tego zespołu od lat i teraz, gdy świętowaliśmy wielki sukces, nagle odmówiono nam wszystkich zasług. Po co wysyłano nas na ten mecz, skoro wszystko i tak już było ustalone? Dlaczego dano nam nadzieje, a potem nam ją brutalnie odebrano? To niepojęte.”

 

 

- Słyszałeś nowinki? Ponoć klub jest dogadany z nowym sponsorem. Planują zainwestować w kilku obszarach. Kwota ma nie być kosmiczna, ale chcą podwyższyć budżety transferowe i płacowe. W gazecie piszą, że szykuje się rewolucja. – powiedział Paddy i wziął łyk piwa. – Nie wierzę w te bzdury. Za takie pieniądze nie da się przeprowadzić rewolucji. To jeszcze bardziej nas pogrąży.

 

- Mówisz tak, jak gdybyś sam nie działał jako rewolucjonista. – celnie zauważył Shane i wyrwał koledze gazetę. - Pokaż no... Firma budowlana, kilkadziesiąt tysięcy euro, rewolucja finansowa i sportowa... – przewertował błyskawicznie, po czym odłożył gazetę na bok. – Może i masz rację. Tylko co nam pozostało? Nie sądzę, że nagle będziemy pławić się w luksusach. Wyłożą trochę kasy na sprawy bieżące, a w samej drużynie pewnie będą czekać nas cięcia. Mieliśmy w tym sezonie grać na samym szczycie. Tony ponoć mówił, że jeśli tak nie będzie, czeka nas wejście na brutalną drogę oszczędności. Zastanawia mnie tylko jedno...

 

- Co firma budowlana szuka w takim klubie?Paddy starał się odgadnąć myśli kolegi.

 

- Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o kasę, prawda? Albo nawet i coś więcej.

 

- Chyba wiem, co masz na myśli...

 

 

- Halo?... To głupie pytanie... Logiczne, że spałem... Tak, tak... Co?! - zerwał się nagle z łóżka Malcolm. - Żartujesz sobie... Kiedy? Teraz?... Dobra, dobra, już lecę.

 

Podniósł się z łóżka w ekspresowym tempie. Za oknem typowa zimowa pogoda – mróz, śnieg, gdzieniegdzie breja powstała przez rozjeżdżaną przez samochody mieszankę śniegu, ziemi oraz soli drogowej. Tylko latarnie rozświetlały ciemne alejki miasta, choć zza horyzontu powoli podnosiło się słońce. Malcolm, po uprzedniej walce z otworzeniem samochodu, wyruszył w stronę Cambrickville. Przez parę poprzednich miesięcy miał wiele pracy. Najpierw wielka euforia, rozpoczęcie organizacji klubu pod grę w pierwszej lidze, a później zawód spowodowany nagłym odebraniem tego przywileju. Następnie już nie było nic, poza wielką niepewnością. Styczeń ciągle przynosił nowe nowinki związane z promocją i degradacją konkretnych drużyn, więc można było spodziewać się wszystkiego, ale Malcolm nie miał już wątpliwości. Z utęsknieniem czekał na zmiany, które, jak już było wiadomo jakiś czas temu, musiały nadejść. Dosłownie w kilka minut przejechał dystans, który zazwyczaj pokonuje w kilkanaście. Wyrwany ze snu, roztrzepany i nieogolony wpadł do gabinetu gotowy, aby usłyszeć najnowsze wieści.

 

- O, jesteś już! Świetnie! - powiedział Tony. - Usiądź proszę. - dodał i jednocześnie wskazał na jedyne wolne krzesło. Na pozostałych dwóch, przed biurkiem Tony'ego spoczywali uśmiechnięci panowie, których Malcolm widział pierwszy raz w życiu. – Przedstawiam ci dwóch biznesmenów. Oto Marius Cobalt i Danny Cobalt. Panowie reprezentują firmę Stex.

 

- Malcolm Mohan, miło mi. – przedstawił się, po czym podał ostrożnie swoją dłoń, lecz z uśmiechem na ustach.

 

Nie trzeba było być nadzwyczajnie inteligentnym i spostrzegawczym, żeby zorientować się, że mężczyzn łączy coś więcej niż biznes, ale Tony nie chciał opowiadać o niczym innym poza biznesem i futbolem. – Zadzwoń po prasę, niech będą za dwie godziny, mam do przekazania parę rzeczy. – powiedział Tony, jednocześnie uśmiechając się do milczących gości. – A jak to zrobisz, to wyjaśnię ci o co chodzi. – Malcolm był człowiekiem, którego nie dało się łatwo omotać, więc i tym razem nie potrafił zaufać Cobaltom. Polecenie szefa było jednak ważniejsze, mimo że ten zazwyczaj konsultował z nim takie decyzje. Brak wcześniejszej rozmowy to był znak, że Tony chciał utrzymać pewne rzeczy w tajemnicy...

 

Odnośnik do komentarza
  • 2 tygodnie później...

Malcolm Mohan miał to szczęście i znalazł pracę w swoim wymarzonym zawodzie. Ukończył studia dziennikarskie w Dublinie, a na północ wygnała go pogoń za spełnianiem marzeń. Jako nastolatek często dzielił naukę z fizyczną pracę w magazynie w jednej z hurtowni artykułów dziecięcych. Pieniądze odkładał najczęściej na podróże. Zwiedził niemal całą Europę, ale od zawsze pragnął wylecieć za Kaukaz i poznać najbardziej oddalone zakątki Azji. Część niedużej wypłaty oddawał matce, która mieszkała razem z nim w małym mieszkaniu w centrum Dublina. Malcolm nigdy nie narzekał na swoje życie, pomimo świadomości, że w ówczesnej pracy nie dokona niczego, co mogłoby go usatysfakcjonować. Pogoń za zawodowymi marzeniami rozpoczął tuż po otrzymaniu dyplomu. Od początku wiedział, że chce pozostać w Irlandii, lecz pomimo tego, że był obieżyświatem, Dublin był dla niego za dużym miejscem. Pracę na północy kraju załatwił mu znajomy ze szkoły średniej – niejaki Ryan Wilson. Ryan zawsze miał w życiu z górki. Jego kontakty i sympatia do Malcolma pozwoliły mu na wepchnięcie go do redakcji, w której sam pracował. Na początku pracował jako wysłannik lokalnego radia i jeździł po każdym miejskim festynie, robiąc reportaże i pytając różnych ludzi jak im smakuje wata cukrowa i czy są zadowoleni ze swojego życia. Był bardzo solidnym pracownikiem, mimo że nie ukrywał nigdy, że nie czuje się do końca zadowolony.

 

Przełom przyniósł rok 2005, kiedy niespodziewanie wysłano Malcolma na Cambrickville, aby przybliżyć sylwetkę Tony'ego O'Kane'a – człowieka zadowolonego z życia, pozycji w lokalnej społeczeństwie i prowadzącego dobrze prosperujący biznes. „Tony O'Kane – i jego piłkarskie eldorado” – tak brzmiał wstęp do wywiadu z prezesem irlandzkiego klubu piłkarskiego – Dundalk. Reporter lokalnego radia nigdy nie zajmował się sportem i w tamtym wywiadzie też nie skupiał się tylko na nim. Prezesowi spodobała się jednak dociekliwość Malcolma i oczywiście to, że łechtał jego ego miłymi epitetami oraz określeniami. Miesiąc później już pracował jako asystent prezesa, żeby z czasem awansować na pozycję rzecznika prasowego zespołu Tony'ego.

 

Od tego czasu Malcolm stał się najbliższym współpracownikiem swojego szefa. Był dla niego jak Tom Hagen dla Vito Corleone. Tony otaczał się wieloma dyrektorami, brał porady od wielu fachowców w dziedzinach ekonomii czy piłki nożnej, ale swoistą wyrocznią, drugim sumieniem, a nawet mózgiem był niewysoki brunet z Dublina. Żadna z decyzji sternika zespołu nie została pozostawiona bez konsultacji Mohana. Aż do tego momentu, kiedy do klubu zawitali Cobaltowie. O Stexie i całej sytuacji orientował się tylko przez pocztę pantoflową oraz niejasne komunikaty lokalnej prasy. Sam, jako dziennikarz, również próbował się dowiedzieć czegoś więcej, ale jak wiadomo źródłem najszczerszej informacji był w tym momencie Tony, a on nie powiedział nigdy niczego wprost. Zawsze unikał odpowiedzi albo zmieniał temat. Miał świadomość o kiepskiej sytuacji finansowej klubu i czuł odpowiedzialność za wyprowadzenie go z tego dołka. Malcom miał jednak inne zdanie i jego podejrzenia zostały tylko jeszcze bardziej powiększone po dość bliskim, jak się później okazało, spotkaniu z Cobaltami w dniu przedstawienia nowego trenera.

 

***

 

Ostatni łyk wody... oddech... Spojrzał jeszcze raz na salę wypełnioną dziennikarzami, spojrzał na jeszcze pustą ławę, gdzie mieli zasiąść bohaterowie konferencji. W końcu weszli – z uśmiechem na ustach i przy blaskach fleszy. Tylko Malcolm siedział z ponurą miną i czerwoną, pokrytą kroplami potu twarzą. – Witam wszystkich bardzo serdecznie na konferencji prasowej prezesa Dundalk FCTony'ego O'Kane'a. Najpierw prezes będzie mówił o sprawach bieżących, a po przemówieniu będzie można zadawać mu pytania. Przed tym proszę o przestawienie się z imienia i nazwiska oraz nazwy mediumarrow-10x10.png, jakie państwo reprezentują. Tymczasem oddaję już głos prezesowi. – odsunął mikrofon od ust i drżącą ręką przekazał go Tony'emu, który zauważył ciężką dyspozycję Malcolma. Domyślał się, o co chodzi, ale tym razem zachował pokerową twarz, aby nie zdradzić żadnych emocji przed prasą.

 

- Witam Państwa i dziękuję za przybycie na konferencję. Pozwolicie, że od razu przejdę do konkretów, ponieważ rozumiem, że artykuły muszą się ukazać jak najszybciej. – pozwolił sobie na chwilę rozluźnienia, po czym dodał. – Jak wiecie, klub znajduje się w kiepskiej kondycji finansowej. Powinienem jednak powiedzieć, że znajdował się, ponieważ od dzisiejszego dnia to się zmienia. Większościowy pakiet udziałów przejmuje od dzisiaj firma Stex – własność Mariusa Cobalta, który siedzi tuż obok mnie – i jednocześnie staje się głównym źródłem finansowania zespołu. – mina Malcolma zrzedła już do końca, ale to nie był koniec wypowiedzi Tony'ego. – Razem z nowymi właścicielami ustaliliśmy również najciekawsza dla was rzecz, czyli to, kto obejmie fotel trenera zespołu w najbliższym sezonie. Twarz wydaje się nieznajoma, ale zapewniam was, to fachowiec pierwszej klasy! Przedstawiam Marca Millera!

 

Malcolm nagle się ożywił. Jego głowa podniosła się do góry, oczy zrobiły się wielkie jak brytyjskie monety, a wzrok został skierowany na Tony'ego, który, jak wydawało się Mohanowi, stracił zmysły. Jego reakcja spotkała się z przenikliwym spojrzeniem Mariusa, a Malcolm jeszcze miał świeżo w pamięci wydarzenia sprzed konferencji, które w pełni powstrzymały go od skierowania jakiejkolwiek uwagi. Zresztą – czy prostowanie informacji prezesa i właścicieli byłoby odpowiednim pomysłem? Taka myśl przemknęła przez głowę rzecznika i pozostał z nią w głowie, która nagle zrobiła się ciężka, a umysł w niej już przestał pracować. Mohan miał świadomość tego, że został wkręcony, i że z tego bagna nie ma już wyjścia. On – jako twarz drużyny – będzie odpowiadał twarzą za wszystkie decyzje klubu. Klubu, który, mimo że miał wyjść na prostą, według niego zaczynał zmierzać w kierunku dna.

Odnośnik do komentarza
  • 3 tygodnie później...

- Marc Miller? Co do cholery kombinujesz Tony! - wykrzyczał w twarz prezesa Malcolm, w ogóle nie zwracając uwagi na Cobaltów, którzy mieli nietęgie miny i chyba obawiali się o dogadanie się w tym interesie.

 

- Słuchaj, chcę ratować klub, nie mamy kasy, ja nie jestem sponsorem i nie mogę pozwolić sobie, aby opróżniać sobie kieszenie. – odpowiadał zdenerwowany Tony. – Mam swoje życie, a przecież nie mam w ogródku drzew z kasą.

 

- Ale masz kontakty! Czy na rynku nie ma nikogo mniej podejrzanego?! – krzyczał Malcolm, jakby w ogóle nie widział w tym pokoju Danny'ego i Mariusa, a w szczególności tego drugiego, który nie mógł już dłużej wytrzymać w spokoju.

 

- Zamknij mordę! Siadaj i słuchaj! Malcom oniemiał. – Potrzebujecie kasy, tak? My chcemy wam pomóc, ale nic za darmo. Obracamy się w środowisku wielkiego biznesu. Nasza firma nie jest jeszcze znana w Irlandii i zanim na dobre wejdziemy w interesy, chcemy zachować pewną anonimowość. Stąd ten Marc Miller. Wyobrażasz sobie miny kolegów zza granicy, którzy dowiedzą się, że Danny ma być szkoleniowcem?

 

- Mieliby rację. – odezwał się, już spokojnie, Malcolm, przerywając monolog.

 

- Gówno mnie to obchodzi. Danny zostaje szkoleniowcem od zaraz i potrzebuje przykrywki, aby nie załamać sobie kariery biznesowej. Ja natomiast przejmuję władzę nad klubem, ponieważ chcę go wyciągnąć z dołka. Zaufajcie nam, nie możemy po prostu całkowicie się prześwietlić, a przecież mamy sponsorować klub piłkarski!

 

Malcolmowi zapaliła się żółta lampa kontrolna w głowie. Nie chcą się prześwietlać? I jednocześnie stają się głównym sponsorem jednego z najbardziej utytułowanych klubów w Irlandii? Jego myśli pałętały się po jego głowie bez celu, ale do połączenia faktów brakowało mu jeszcze spoiwa. Postanowił na razie dać pracować Cobaltom, choć ci niemal przyprawili go kolejny raz o zawał serca.

 

- Ale to nie wszystko. Zmieniamy zasady funkcjonowania drużyny. Od dziś w klubie mogą zagrać tylko zawodnicy, którzy urodzili się w Irlandii. Co więcej, muszą to być wychowankowie lub piłkarze, którzy mieli jakąś przeszłość w tym mieście. Chcemy stworzyć ekipę z ludzi, którzy oddadzą serce za ten klub, a nie tylko są najemnikami za kasę. Dla takich nie ma miejsca w Dundalk od dziś. - powiedział z dumą Marius i na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. W drużynie nie było praktycznie w ogóle obcokrajowców, ale było wiadomo, że połowa składu będzie musiała pożegnać się z klubem, ponieważ w większości nie urodzili się oni, ani nigdy wcześniej nie występowali w Dundalku. Malcolm tylko opuścił głowę i z taką posturą wyszedł na konferencję prasową.

 

***

 

- Shane, Shane! Czytałeś już?! – rozemocjonowany Paddy przybiegł do kolegi i podrzucił mu pod nos najnowszą gazetę. – Miller nowym trenerem! Będzie stawiał na młodych! Genialnie, nie?

 

-Czekaj, czekaj... – zamilkł na moment Shane, wczytując się w pierwsze kolumny rubryki sportowej – kim jest Miller? Twarz jakaś nieznajoma, nazwisko tym bardziej... „Były szkoleniowiec wielu drużyn młodzieżowych w Australii i Nowej Zelandii. Zdobywca wielu lokalnych nagród dla najlepszego szkoleniowca zespołów U-18 i U-21”. Hmmm... Nie wydaje ci się to podejrzane? - Paddy wyrwał gazetę z rąk kumpla i jeszcze raz dokładnie to przejrzał.

 

- No może trochę – stwierdził po chwili i dodał – ale czy dla nas powinno być to ważne? Gość wydaje się konkretny, chce stawiać na młodych i na tych, którzy chcą oddać za klub serce. Czy to nie jest to, o co przez lata staraliśmy się walczyć? Czy musimy teraz drążyć?

 

- Tak, Paddy, wydaje mi się, że musimy. Jednym sloganem nie zdobywa się naszego zaufania. Wieje od niego populizmem i chyba będzie chciał coś zacierać. Pytanie tylko co. W każdym razie na pewno się tego dowiemy... Dobra, dopijam piwo i wychodzimy. Zbierz chłopaków i powiedz im, że zaczynamy robotę. Pewnie niedługo i nas zaproszą do gabinetów. - uśmiechnął się Shane i nieświadomy przyszłości duszkiem wypił resztki złocistego napoju...

 

 

 

Wersja: FM 2008

Klub: Dundalk (2 klasa rozgrywkowa w Irlandii)

Zasady:

- ściąganiearrow-10x10.png zawodników wyłącznie z obywatelstwem Irlandii

- granie piłkarzami, którzy są wychowankami zespołu, są urodzeni w Dundalku, występowali w przeszłości w Dundalku bądź ich ulubionym zespołem jest Dundalk.

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...