Skocz do zawartości

Find yourself


Debrecen

Rekomendowane odpowiedzi

Football Manager 2015.2.1
Baza danych: średnia
Ligi: Argentyna (1-2), Boliwia (1-2), Brazylia (1-3), Chile (1-2), Ekwador (1-2), Kolumbia (1-2), Paragwaj (1-2), Urugwaj (1-2)
Zasady: własne, bez różnorakich edytorów
Uwagi: 1 sezon na urlopie, potem wybór jakiegoś ciekawego beniaminka.


Miałem dość. Miałem dość przewidywalności i monotonii w moim życiu. Wstaje rano, idę do pracy, w której już wiem, co będę robić, bo robię to samo od kilku lat. Przychodzę do mieszkania, jem obiad, pije piwo oglądam jakiś mecz i idę spać. Większość dni z ostatnich 5 lat tak właśnie wyglądała. Podczas powrotu z pracy słuchałem oczywiście Trancu. Ta czynność akurat mi nie przeszkadzała, bo w tym gatunku muzycznym odnajdywałem uspokojenie i sens życia. Podczas jednej nuty Find yourself” w głowie zrodził się pomysł aby rzucić to w pizdu i wyjechać. Sprzedać wszystko i zacząć gdzieś w odległym zakątku świata nowe życie.
Od zawsze chciałem zwiedzić Oceanię i zobaczyć jak żyje się na tych malutkich wysepkach. Obrałem kierunek ogólny, nad szczegółami miałem zastanawiać się później.
Po kilkunastu godzinach spędzonych w samolocie i kilkudziesięciu na różnego rodzaju łodziach wylądowałem / dobiłem do Kiribati. Kraj, gdzie wyspy rozciągają się ze wschodu na zachód na ok. 4000 km a z północy na południe do ponad 2000 km. Duża rozbieżność. Osiedliłem się na atolu Tarawa, gdzie znajdowała się stolica kraju Bairiki. Mój dom stał na obrzeżach stolicy, była to niczym nie wyróżniająca się chatka, który miała łóżko, stół, dwa krzesła i małą lodówkę. Ciężko było mi się przyzwyczaić do panującego tu klimatu. Duchota jak dla mnie, jednak spodobało mi się tu.

Ludzie tutaj żyli zupełnie, inaczej jak w Europie. Każdy uśmiechnięty, życzliwy i, mimo iż byłem dla nich obu, to nie czułem skrępowania w rozmowach z tubylcami. Nie miałem problemu z porozumiewaniem się, bo językiem urzędowym był tu angielski.
Zakup biletu, łodzie i zakup tego mojego nowego lokum pochłonął lwią część moich wszystkich oszczędności. Trzeba było poszukać jakiejś roboty. Dużego wyboru nie było, zostałem rybakiem jak większość z mieszkańców. Przy szukaniu pracy bardzo pomógł mi poznany podczas podróży z wysp Salomona do Bairiki Antone Sidibe. 29 letni Francuz urodził się w Lyonie, ale już za młodych lat przeprowadził się do Nowej Kaledonii. W Kiribati się ożenił, ale historii jak poznał kobietę z tego kraju nie chciał mi powiedzieć, a musiała być to niezwykle ciekawa historia.

 

-----

nie hejtujcie :D Może i banalne, ale chce spróbować wreszcie jakiegos wstępu ;)

Odnośnik do komentarza

Z Antone podczas weekendu lubiliśmy sobie trochę wypić. Takie „popijawy” bardzo nas zbliżyły i dowiedziałem się, że Antone często w interesach lata do Chile czy Argentyny. Dużo opowiadał mi o tym jak wygląda piłka nożna w Ameryce Południowej. Był wiernym kibicem River Plate co dodatkowo nas zbliżało.

Po roku mieszkania w tym pięknym i przyjaznym kraju ludzie darzyli mnie szacunkiem. Byłem pomocy, gdy ktoś miał problem przychodził do mnie, czy to popsuty kran czy problemy w szkole z jakimś przedmiotem. Lubiłem miejscowych dzieciaków, po kilku miesiącach pobytu zauważyłem, że kilku z nich ma pojęcie o piłce nożnej.

Zaczęliśmy grac na „orliku” a z czasem stworzyliśmy swój team, gdzie ja z racji bycia najstarszym zostałem wytypowany na opiekuna nowo stworzonego zespołu. W wielkim turnieju, gdzie prawie, że z każdego atolu brała udział jedna drużyna udało wywalczyć się zwycięstwo co nie przeszło bez echa.

Moją osobą zainteresował się klub - Arorae. Zespół, który w 2002 roku wygrał amatorka ligę Kiribati. Zgodziłem się, lubiłem zawsze dowodzić, a że nie potrzeba było żadnych papierów to podpisanie kontraktu nie było problemem. Drużynę prowadziłem przez niecałe pół roku. Przez ten czas moja renoma jako szkoleniowca bardzo się podniosła i zdobyłem nawet nagrodę jako odkrycia w lokalnej lidze. Roboty jako rybak nie porzuciłem, bo za trenerkę nie dostawałem ani grosza.

Antone podczas jednej z popijaw zasugerował, że może mi załatwić robotę jak trener w Chile. Uśmiechnąłem się tylko, bo ten chłop lubił czasem śmieszkować i opowiadać różne dziwne historie.
- Antone, nie pij już więcej, bo znów uruchomia Ci się wyobraźnia
- Eee… -, ledwo wydukał.
- No co „eee”, ochlałeś się już tak, że nie możesz nawet mówić. Oj, Antone, Alice znów będzie miała do mnie pretensje, że Cię upijam, a to Ty zwykle przynosisz piwa
- Eeee, nie pierdo**e. Poleć ze mną do Chile a się przekonasz. Stawiam Ci bilet!
Po tym zdaniu padł. Nie miał mocnej głowy, a dziś przesadził. Świętowaliśmy mój sukces, odkrycie roku.

Następnego dnia spotkałem się z moim przyjacielem na łodzi. Widać było, że ma potężnego kaca.
- Pamiętasz coś z wczoraj? Mówiłeś coś o Chile o tym, że możesz mi tam załatwić robotę.
- Pamiętam, pamiętam. Lecę do Chile za tydzień. Chcesz się przekonać czy nie kłamałem? Poleć ze mną.
- W sumie mogę, stawiasz bilet przecież lekko się uśmiechnąłem.
- Co?! „Polako” zwariowałeś do reszty?
- Sam mi to zaoferowałeś.
- Kiedy?
- Wczorajszego wieczora.
- Tego nie pamiętam, nie mogło tak być.
- Było, ale dobra. Mam trochę odłożonej kasy, lecimy!

 

(...)

Odnośnik do komentarza

Lecąc ciągle myślałem nad tym czy Antone mówił prawdę. Nigdy nie byłem za tym aby zostać profesjonalnym trenerem, papierów brak i wiedzy o tym wszystkim też brak. Antone ciągle mnie uspokajał, że sprawy papierkowe niech nie zajmują miejsca w mojej głowie.
Dolecieliśmy do Santiago, a potem kolejnym samolotem, bardziej awionetką dolecieliśmy do Talcahuano. Tam odebrał nas człowiek, który na twarzy miał tatuaż i prezentował się jako taki typ, którego nie chciałbyś spotkać na swojej drodze. Trochę się wystraszyłem, ale stres przeszedł, gdy owy Pan przedstawił się.
- Nazywam się Ronald Mena, przyjaciele Antonyego również moimi przyjaciółmi. Słyszałem co nie co o Tobie i wiem jak ci pomóc.
Głos jak aksamit, bardzo przyjazny i troskliwy. Czułem się zaskoczony.
- Słuchaj, jest możliwość ogarnięcia roboty w 2 lidze na Tm stadionie, który jest za Tobą.
Odwróciłem się i ujrzałem tylko płot.
-Tam jest stadion? Widzę tylko betonowy płot.
- Jest jest. Może pomieścić 7 tysięcy widzów, posiada sztuczna nawierzchnię.
- O proszę. Powiedzmy, że bym był zainteresowany. Problemem jest to..

Nie zdążyłem dokończyć, a Ronald wyciągnął jakieś papiery z teczki.
- O to Ci pewnie chodzi. Trzymaj.
- Licencja trenerska? Moje dane, pieczątka. Przecież to nie legalne.
- Spodziewałeś się czegoś legalnego? Anton, mówiłeś, że to kumaty chłopak.
Stałem przed dylematem. Wrócić na Kiribati i dalej prowadzić spokojne życie, czy zarabiać znaczne większe pieniądze, przenieść się do nowego kraju, a do tego dostać pracę na „lewej” licencji.
- Słuchaj
pewnym i stanowczym głosem odezwał się Ronald
- Daję Ci gwarancję, że jak dobrze odbędziesz rozmowę z prezesem to nawet w papiery nie będzie Ci patrzeć. Znam człowieka, zobaczy pieczątkę i tyle.
- Powiedzmy, że się zgadzam. Ile chcesz za to?
- 2 tysiące dolarów. Może być?
- Ile?! 2 patyki?!
- Mm przy sobie 2 tysiące, nie dam Ci wszystkiego. Mogę Ci dać 800 $ a resztę w ratach.
- Zgoda
przybiliśmy „piątkę” na znak zawarcia umowy.
- Teraz mów coś więcej o tym jak mam mówić na spotkaniu, bo Anton mówił, że jestem już umówiony.
- Wszystko jest ugrane. Mówiłem już, że znam człowieka. Garrido to człowiek o wielkiej ambicji, musisz go przekonać, że dasz radę awansować do Ekstraklasy i grac ofensywny futbol.
- Awansować do Ekstraklasy? Przecież jak powiem taki frazes to go nie spełnię.
- Skąd wiesz? Powiedzieć zawsze możesz. Garrido lubi ludzi, który pewni siebie i stawiają sobie ambitne cele. Nikt nie mówi, że awans ma być już teraz. Powiesz, że chcesz pracować ciężko, że będziesz stawiać na ofensywny futbol, który przyciągnie na stadion dużo ludzi, a przy tym stawiać na kilku wychowanków to z miejsca wyciągnie papierek i będziesz miał ta robotę. Uwierz mi na słowo.
- Nie pozostaje mi nic innego niż tylko uwierzyć w Twoje słowa. O, której to spotkanie?
- Za kwadrans. Ruszaj, będziemy tu czekać na Ciebie.

Odnośnik do komentarza

Wstałem i ruszyłem w kierunku budynku przy stadionie. Ochroniarz wpuścił mnie bez żadnego pytania. Być może mój strój wywarł na, nim takie wrażenie, że człowieka tak ubranego nie należy pytać o cokolwiek.

(…)

- „Polako”! I jak?
- Ronald, powiedział wszystko to o czym wspominałeś.
- Udało się?
- Wiecie, co to było dziwne spotkanie. Trwało jak sami zauważyliście niecałe 15 minut.
- Widzę, widzę, ale udało się? Anton Az piszczał z podniecenia.
- Udało się. Przed wami stoi nowy trener beniaminka Primera Division B.
- I gitara. Mieszkanie? Gdzie będziesz mieszkać?
- Prezes dał mi numer do typa, który pomoże mi wszystko ogarnąć. Od razu
zadzwonię.
Wybrałem podany numer, a komórka w kieszeni Ronalda zaczęła dzwonić. Okazało się, że to kolega mojego przyjaciela była osoba, która miała mnie wprowadzić w miasto.
Szybko uwinęliśmy się z mieszkaniem i na wieczór zostałem sam. Z hotelu miałem piękny widok na ocean, w którym odbijał się księżyc. Myślałem nad tym, czy dam rade. Czy to nie za wysokie progi? Teraz nie było odwrotu. Złożyłem podpis pod 2 letnim kontraktem.
Otworzyłem teczkę i zacząłem przeglądać papiery, które dostałem przy podpisywaniu umowy.

Osiągnięcia klubu Naval:

  • Finał Copa Chile: 1983
  • Mistrz regionu Bio Bio (7): 1949, 1951, 1952, 1953, 1954, 1955, 1957
  • Wicemistrz regionu Bio Bio (4): 1956, 1958, 1959, 1960
  • Mistrz drugiej ligi (Primera B): 1971 (jako Naval Talcahuano)
  • Mistrz trzeciej ligi (Tercera división chilena) (2): 1999 (jako Deportes Talcahuano), 2008

 

  • Rok złożenia: 1944
  • Status: zawodowy
  • Liga: Primera Dicision B
  • Prognoza mediów: 13
  • Miasto: Talcahuano
  • Stadion: El Morro (7152)
  • Rok budowy: 1949 (modernizacja 2012)
  • Stan stadionu: bardzo dobry
  • Nawierzchnia: syntetyczna (nowa generacja miękka)
  • Baza treningowa: podstawowa
  • Obiekty młodzieżowe: podstawowe
  • Szkolenie młodzieży: minimalne
  • Wyszukiwanie juniorów: podstawowe
Odnośnik do komentarza

Kolejna kartka była prawie pusta. Miała tylko nagłówek: sztab szkoleniowy. Nie miałem nikogo do dyspozycji, żadnego trenera, obserwatora, fizjoterapeuty NIKOGO. Za 4 dni miałem rozegrać swój pierwszy mecz i to nie towarzyski, ale mecz w Copa Chile. Byliśmy w grupie D, gdzie rozegraliśmy już dwa spotkania (2:1, 1:1).

9.07.2015.
Mój priorytetowy transfer został w miarę szybko osiągnięty. Nowym asystentem został Hugo Gonzalez (52l.,). To nie był typowy no-name. Przy tym transferze pomógł mi nie, kto inny niż Ronald.

10.07.2015.
Karuzela transferowa sztabu ruszyła na dobre. Nelson Guzman (CHI, 38l.,) został głównym obserwatorem, Moises Villarroel (CHI, 39l.) i Alvaro Becerra (CHI, 33 l.,) nowymi trenerami. Za siłę odpowiedzialny będzie także nowo pozyskany Ricardo Bravo (CHI, 38l.,). Wszyscy oczywiście przybyli do nas za darmo.

12.07.2015.
Jeszcze przed moim debiutem dokonałem pierwszego wzmocnienia. Francisco Santander (27l., Chile, DR/DMC). Zawodnik po rozwiązaniu kontraktu z Conquimbo Unido był dostępny za darmo. Zawodnika polecił asystent, bo jeszcze nie mam obeznania na obecnym rynku transferowym.

Przed pierwszym meczem miałem cholerna tremę. Na Kiribati atmosfera przed meczem była lajtowa. Dużo śmiechu, żarty z kibicami a i czasem tańce się zdarzały. Tutaj było, inaczej, status klubu zawodowego zobowiązuje. 6,5 tysiąca widzów zgromadziło się na stadionie La Porada w La Serenie. Mierzyliśmy się z II ligowcem Deportem La Serena. Dotychczas gospodarze pozostawali bez punktów w naszej grupie.
Mecz się rozpoczął i pierwsze co rzuciło się w oczy to brak zgrania i komunikacji. Pierwszy strzał oddaliśmy pod koniec połowy. A do szatni schodziliśmy przegrywając 0-1. W 28 minucie Hidalgo zaskoczył mojego golkipera strzałem głową.

W przerwie szybkie zmiany w taktyce, rozmowa z piłkarzami, którzy nie znali mnie ani ja ich. O dziwo przyniosło to efekt w postaci lepszej, szybszej i bardziej skutecznej gry. Co prawda 2 minuty po wznowieniu meczu straciliśmy drugiego gola (rzut kary, bo ewidentnym faulu Henriqueza), ale od tego momentu ruszyliśmy do ataku. Upłynęły 3 minuty a sędzia odgwizdał kolejny rzut karny, tym razem na naszą korzyść. Bolados niepewnie, ale skutecznie wpisał się na listę strzelców.
W 68 minucie Pinar posłał piłkę zza plecy obrońców, a Cuellar, mimo iż został trochę wyrzucony w bok, zdołał dokładnie dośrodkować mimo asysty 3 rywali. Piłka spadła wprost na głowę Soto, który z 3 metrów nie miał problemów z pokonaniem Parady.
Ucieszyłem się, bo widziałem, że gra się nam układa i możemy wywieźć nie tylko punkt, ale i całą pulę z tego trudnego terenu. Mimo ataków nasz bilans bramkowy w tym meczu nie uległ zmianie, a co najgorsze rywale w 82 minucie ukąsili nas po raz 3. Munoz zobaczył, że Riquelme niezbyt krótko kryje Pinto i wyłożył piłkę skrzydłowemu na kraj pola karnego. Pinto mając dużo miejsca przed sobą złożył się do strzału idealnie. Uderzył po dłuższym słupku, czym nie dał szans bramkarzowi.
Przegraliśmy, ale nie dziwi mnie to. Odbyłem z drużyna tylko jeden trening, a taktyka wymaga jeszcze wielu poprawek i udoskonaleń.

Copa Chile Grupa D (3/6)
La Porada, La Srena (6,518 widzów)
Deportem La Serena (B, 4) (B, 2) Naval 3:2 (1:0)
(D. Hidalgo ’28, M. Salazar ’47 /k/, E. Pino ’82 P. Bolados ’50 /k/, G. Soto ’68)

P. Pinto M. Tauber, L. Henriquez, C. Arancibia, O. Riquelme F. Santander (’38 W. Ramirez) U. Castagnoli, P. Bolados A. Pinar (’86 J. Fleitas) D. Cuellar (’74 L. Cabezas), G. Soto

 

Odnośnik do komentarza

Przed meczem przeciwko Union Espaniola (A) doszło do kilku zmian w wyjściowym składzie. W bramce postawię na 35 letniego Morę, kontuzjowanego Santandera zastąpi grający ostatnio na prawej obronie Teuber. Hidalgo wybiegnie na prawej flance defensywy.

Po drobnych i lekko wymuszonych zmianach w składzie przystąpiliśmy do walki o punkty z wyżej notowanym rywalem. Od pierwszego gwizdka było widać poprawę naszego nastawienia mentalnego. Rzuciliśmy się na rywali jak wygłodniałe sępy na pustyni. W 50 sekundzie, Pinar zagrał pomiędzy stoperów gospodarzy a przyczajony Soto wystartował do podania i uderzeniem bez przyjęcia posłał piłkę do siatki. Długo nie cieszyliśmy się z prowadzenia, bo 5 minut po wyjściu na prowadzenie na tablicy widniał wynik remisowy. Za głęboko się cofnęliśmy i daliśmy rywalom zbyt dużo miejsca na skrzydłach. Efektem tego była centra Astaburuagii na krótki słupek. Henriquez dał się wyprzedzić Rossowi, który z 4 metrów nie dał szans golkiperowi.
Do przerwy i po przerwie nie padł kolejny gol, co nie oznacza, że nie było ku temu okazji. Mecz był żywy i obie strony grały bardzo ofensywnie. Do szewskiej pasji doprowadzał mnie Cuellar. Diego miał dziś 5 szans na zdobycie gola, a w żadnej z nich nie trafił w światło bramki. Słabo zagraliśmy na bokach obrony, bo stamtąd przychodziło najczęściej zagrożenie ze strony rywali. Podział punktów z wyżej notowanym rywalem bardzo mnie ucieszył i pokazał, że potrafimy grać w piłkę.

Copa Chile Grupa D (4/6)
Santa Laura, Santiago (3,105 widzów)
Union Espanola (A, 3) (B, 2) Naval 1:1
(C. Ross `6 G. Soto `1)

J. Mora– A. Hidalgo, L. Henriquez, C. Arancibia, O. Riquelme M. Tauber U. Castagnoli (`45 J.P. Anarzua), P. Bolados (`73 W. Ramirez) A. Pinar D. Cuellar (’73 L. Cabezas), G. Soto

 

Odnośnik do komentarza

Do meczu przeciwko Deportes La Serena w Copa Chile, przystąpiliśmy z jedna zmianą. Na lewej obronie zagra Di Gregorio , który zastąpił Riquelme. Omar nie radził sobie w ostatnim meczu z powstrzymywanie rywali.

Poprzedni mecz przeciw Deportes La Serena zakończył się naszą porażką i, wtedy debiutowałem jako szkoleniowiec Naval. 10 dni pod moja opieką trochę zmieniło zespół. Chłopaki powoli zaczynają wierzyć w siebie i na boisku całkiem fajnie to wygląda. Przed tym meczem pracowaliśmy głównie nad zgraniem zespołu, bo te całe rozgrywki zastępują nam spotkania towarzyskie. Poprawę widać było szczególnie w obronie. Przez całe 90 minut nie daliśmy rywalom oddać celnego strzału na bramkę. To na plus. Na minus zaś pozostaje nasza skuteczność.

Stwarzamy sobie co prawda okazje do zdobywania bramek, ale brakuje tego ostatniego podania, które pozwoliło, by napastnikom coś strzelić. Przez cały mecz nie udało nam się zorganizować 100% sytuacji. Na bramkę Parady aż 21 razy, lecz tylko 4 uderzenia trafiały między słupki. Im dalej od obrony tym gorzej. Słabo wygląda gra ofensywnej trójki: Pinar , Cuellar i Soto. Ten pier wszy dość niechlujnie dogrywa piłki do kolegów, a pozostała dwójka ma problemy z celnością. Remis, podział punktów i bardzo nudny mecz. Kolejne spotkanie, gdzie nie zaznaliśmy smaku zwycięstwa.

Copa Chile Grupa D (5/6)
El Morro, Talcahuano (1,415 widzów)
Naval (B,2) – (B,4) Deportes La Serena 0:0

J. Mora– A. Hidalgo, L. Henriquez, C. Arancibia, M. Di Gregorio – M. Tauber (’70 L. Cabezas) – U. Castagnoli (`45 W. Ramirez)), P. Bolados – A. Pinar – D. Cuellar, G. Soto

 

Odnośnik do komentarza

Przeglądając kilkanaście raportów do mojego jedynego obserwatora natknąłem się na Benjamina Inostrozę (18l., CHI, ST). O wykupieniu go z Universidad de Chile nie było mowy, żądali 500 tys. . Gdy zaproponowałem wypożyczenie wszyscy byli zadowoleni. Klub, że młody będzie się ogrywać oraz sam zainteresowany. Benjamin to niski (160 cm) napastnik, który bazuje przede wszystkim na szybkości i technice.

Również na wypożyczenie dołączył do nas Jorze Araya (19l., CHI, DMC) oraz Matias Gutierrez (20l., CHI 1/0, DR/DMR) z Colo Colo.

Do składu na lewą obronę na mecz z Palestino powraca Riquelme, a świeży nabytek Gutierrez wybiegnie od pierwszych minut na drugim biegunie defensywy. Będącego w mizernej formie Castagnoliego na środku pomocy zmieni Ramirez.

Palestino to typowy średniak z Premiera Division i z nimi kończyliśmy rozgrywki grupowe Copa Chile. Goście mieli już zapewniony awans i ten mecz miał przesądzić o tym, kto awansuje prócz naszych rywali. Union Espanola w przypadku wygranej z Deportes i naszej porażki grało, by dalej. Nas mógłby ratować nawet remis, ale marzyło mi się aby wreszcie wywalczyć zwycięstwo.
Nie zaczęliśmy dobrze, bo w przeciągu 10 minut rywale strzelili nam dwa gole, ale ryzykowna gra na spalonego się opłaciła. Sędzia Gamboa i jego asystenci byli bardzo czujni. Gdy już powoli dochodziliśmy do bardziej składnej i lepszej gry, Arancibia dotknął piłki ręką w polu karnym. Munoz pewnie podszedł do jedenastki, ale Mora wyczuł jego intencje i w pięknym stylu wyjął strzał po ziemi. To był moment, w którym uwierzyliśmy w siebie. Nasze ofensywne akcje przeprowadzane był na tyle skutecznie, że Lobos miał pełne ręce roboty.

Do 77 minuty utrzymywał się wynik bezbramkowy, ale właśnie, wtedy najniższy na boisku Inostroza (debiutujący w zespole) po centrze Riquelme umieścił piłkę w siatce głową! Świetny pierwszy mecz tego młodego napastnika. Pojawił się na boisku po przerwie i wniósł sporo ożywienia. Atakowaliśmy dalej, ale musieliśmy uważać na szybkie kontry gości. Graliśmy na tyle rozsądnie w obronie, że żadna z nich nie przyniosła efektu. W doliczonym czasie gry, kapitan zespołu Cuellar wraz z Soto rozmontowali defensywę rywali kilkoma podaniami i Diego ustalił wynik meczu.
Awansowaliśmy dalej i przed ligowym debiutem jestem dobrej myśli. W obronie gramy coraz szczelniej, a jedynym mankamentem jest brak solidnego rozgrywającego. To był kolejny mecz, gdzie środkowi pomocnicy nie grali rewelacyjnie.


22.07.2015. Copa Chile Grupa D (6/6)
El Morro, Talcahuano (1,311 widzów)
Naval (B,2) (B,1) Palestino 2:0 (0:0)
(B. Inostroza `77, D. Cuellar `90+1)

J. Mora– M. Gutierrez, L. Henriquez, C. Arancibia, O. Riquelme* M. Tauber (’67 J. Araya) W. Ramirez, P. Bolados G. Soto D. Cuellar, A. Pinar (`45 B. Inostroza)

 

Odnośnik do komentarza

W poszukiwaniu wzmocnienia na środek pomocy przyszedł mi z pomocą mój scout. Penetrował rynek Paragwaju i tam trafił na Edera Alfaro (26l., PAR, MC/ST). Całkiem solidny gracz i zdałem się w 100% na raport jaki otrzymałem od Guzmana. Ever kosztował nas 190 , które zostało przelane na konto Cerro Porteno.

Na pierwszy mecz ligowy przeciw Cobresal zmuszony byłem przeprowadzić kilka zmian w podstawowym składzie. Kontuzjowanego Henriqueza (zapalenie ścięgna podkolanowego) zastąpi Carrera. Zmęczonego Ramireza zmieni nowy nabytek Alfaro, a w ataku od pierwszych minut postawię na Inostrozę.

3 mecz z rzędu gramy na własnym obiekcie i znów wiernych fanów jak na lekarstwo. W pucharze na stadion przychodziło ponad tysiąc ludzi, a na pierwszy mecz ligowy zawitało raptem 860 kibiców. Stadion świecił pustkami, ale nie przeszkadzało nam to w ruszenia na rywali od pierwszego gwizdka.

Inostroza robił niesamowita robotę w ataku, raz po raz zagrażając bramce Pericia. Benjamin marnował dogodne sytuacje i zemściło się to w 12 minucie. Centra z lewej strony, Carrera przegrywa pojedynek w powietrzu z Gomezem i przegrywamy. Obraz gry się nie zmienił. Mieliśmy przewagę, byliśmy lepsi pod każdym aspektem gry, ale liczby w statystykach nie grają.

Po przerwie dalej to samo. Goście ograniczyli się do lakonicznych podań i było wiadomo, że będą bronić wyniku za wszelką cenę. Punktem zwrotnym była czerwona kartka dla obrońcy Cobresal w 71 minucie. 4 minuty po tym zdarzeniu wyrównaliśmy. Główkował Soto po rożnym, a piłkę do własnej bramki wbił Perić. Podkręciliśmy tempo, kazałem zwiększyć pressing i grac ofensywną szybką piłkę. Taka zagrywka taktyczna była wprost genialna. W 84 minucie Riquelme potężną bombą z 25 metrów wyprowadził nas na prowadzenie. Nie minęły 3 minuty, a na naszym koncie były już 3 gole. Wprowadzony za bezbarwnego Alfaro, Castagnoli wyskoczył najwyżej na 5 metrze i świetna centra Inostrozy zamieniła się na bramkę. Nastoletni napastnik był też w centrum uwagi w 94 minucie. To jego faulowano w polu karnym, a Bolados mocnym uderzeniem ustalił wynik meczu na 4:1.

26.07.2015. Primera Division B, Otwarcie (północ)
El Morro, Talcahuano (860 widzów)
Naval (-) (-) Cobresal 4:1 (0:1)
(B. Persic `75, O. Riquelme `84, U. Castagnoli `87, P. Bolados `90+2 J.P. Gomez `12, CzK R. Bogado `71)

J. Mora– M. Gutierrez, C. Carrera (`80 J. Fleitas), C. Arancibia, O. Riquelme* M. Tauber E. Alfaro (`71 U. Castagnoli), P. Bolados G. Soto D. Cuellar( `45 A. Pinar), B. Inostroza

 

Odnośnik do komentarza

W 2 rundzie Copa Chile trafiliśmy na pierwszoligowy Union La Calera.

Do kolejnego spotkania w Primera Division przystąpiliśmy bez żadnej zmiany w składzie. Rywal ma za sobą serię 6 porażek z rzędu i postaramy się aby ta seria przedłużyła się o jeden mecz.
Znów zaczęliśmy dobrze. Z łatwością dochodziliśmy do strzeleckich okazji, ale znów dała o sobie znać nasza fatalna skuteczność, a może to brak umiejętności? Brakiem umiejętności można nazwać dośrodkowania jakie szły w pole karne w pierwszej połowie. Za mocne, za wysokie, za słabe. Wszystko było złe, niedokładne i nie dało się na to patrzeć. Graliśmy ofensywnie i bramka dla nas wisiała wręcz w powietrzu. Niestety, tuz przed przerwą po stałym fragmencie gry tracimy gola i do szatni schodziliśmy z wynikiem 0-1.
W przerwie zmobilizowałem chłopaków do tego aby się nie poddawali i znów poskutkowało. Podania były dokładniejsze, a pod bramką Jary byliśmy wreszcie bezlitośni. Pierw doprowadziliśmy do wyrównania za sprawą bramki samobójczej. Poszliśmy za ciosem i w przeciągu 7 minut strzeliliśmy 3 bramki. Przy golach Boladosa i Pinara, znakomitym przeglądem pola popisał się przesunięty na prawą obronę Teuber. Wynik ustalił Inostroza, który z meczu na mecz gra coraz pewniej.

2.08.2015. Primera Division B, Otwarcie (północ) [2/6]
Bicentenario German Becker, Temuco (3,534 widzów)
Deportem Temuco (6) (1) Naval 1:4 (1:0)
(S. Domingez `44 P. Salas /s/ `50, P. Bolados `52, A. Pinar `58, B. Inostroza `59)

J. Mora– M. Gutierrez (`45 J. Araya), C. Carrera, C. Arancibia, O. Riquelme M. Tauber* E. Alfaro, P. Bolados G. Soto D. Cuellar( `45 A. Pinar), B. Inostroza

 

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...