Skocz do zawartości

Los Leones


Marlen

Rekomendowane odpowiedzi

Przed meczem z Rayo Vallecano starałem się nie nie zwracać uwagi na uszczypliwe komentarze trenera naszych rywali, który stwierdził, że w tym sezonie na pewno nie włączymy się do walki o mistrzostwo. Mecz zapowiadał się bardzo ciekawie. Nasi przeciwnicy bardzo udanie weszli w nowy sezon i obecnie zajmują piąte miejsce w tabeli, smaczku dodaję także fakt, że moje relację z coachem Rayo są bardzo napięte.


Spotkanie mogło zacząć się dla nas fantastycznie. Już w pierwszej akcji meczu mogliśmy pokusić się o bramkę, ale strzał Llorente zatrzymał się na słupku. Na pierwszą bramką w tym dniu, kibice musieli poczekać do 30. minuty. Wtedy to właśnie Markel Susaeta wykorzystał niefrasobliwość obrońców rywali i sprytnym strzałem z woleja pokonał zdezorientowanego Daniego. Nasza przewaga nie ulegała dyskusji, górowaliśmy nad przeciwnikami w każdym aspekcie gry. Tylko Bóg jeden wie, dlaczego na przerwę schodziliśmy z jednobramkowym prowadzeniem, choć okazji co do zmiany rezultatu mieliśmy bez liku. Druga część meczu była bliźniaczo podobna do pierwszej. Nadal to my nadawaliśmy ton w tym spotkaniu, ale brak skuteczności pod bramką rywala spowodował tylko moją irytację i zdenerwowanie. Przez cały mecz miażdżyliśmy rywala w każdy możliwy sposób, a jednak na tablicy wyników nadal nic się nie zmieniało. Odetchnąć z ulgą mogłem dopiero w doliczonym czasie gry, kiedy to po dośrodkowaniu De Marcosa piłkę do siatki skierował młodziutki Soneira, który zameldował się na placu gry kilka minut wcześniej. Odnosimy pewną i zasłużoną wiktorię, jednak stosunek tego zwycięstwa powinien być zdecydowanie wyższy.


Liga BBVA [5/38]

26.09.2012 - Estadio de Vallecas

[5] Rayo Vallecano 0:2 Athletic Bilbao [2] (0:1)

30' - M. Susaeta 0:1

90+2' - S.R. Soneira 0:2


Widownia - 12792

MoM - M. Susaeta [7.6]


Notes:

Na plus: Wypracowaliśmy sobie gigantyczna przewagę, co na pewno cieszy.

Na minus: Ale co z tego, skoro nasza skuteczność wołała o pomstę do nieba.

Odnośnik do komentarza
Dzięki zwycięstwu w poprzedniej kolejce z Rayo Vallecano awansowaliśmy na pozycję lidera. W następnej kolejce podejmujemy drużynę Levante, która jak na razie nie zdobyła ani jednego punktu i z zerowym dorobkiem punktowym okupuje ostatnie miejsce w tabeli. Liczyło się tylko zwycięstwo, choć doskonale zdawałem sobie sprawę, że nasi rywale będą się chcieli przełamać i zdobyć swoje pierwsze punkty.


Tradycyjnie już, początek spotkania należał do naszego zespołu. Zamknęliśmy gości na ich połowie i bardzo mądrze rozgrywaliśmy piłkę. Nasi rywale sprawiali wrażenie przestraszonych i zagubionych. Trzeba szczerze powiedzieć, że byli zespołem o dwie klasy gorszym i wcale nie dziwiło mnie to dlaczego zajmują ostatnie miejsce w tabeli. Tuż przed końcem pierwszej połowy Markel Susaeta wreszcie dał nam prowadzenie. Nasz skrzydłowy wykorzystał swoją szybkość i na pełnym luzie wbiegł w pole karne, po czym oddał soczysty strzał na dalszy słupek. Po zmianie stron w szeregach naszych rywali pojawił się Vicent Iborra, który napsuł nam sporo krwi, po jego niekonwencjonalnych zagraniach jego koledzy z zespołu mieli kilka świetnych okazji na to by odmienić losy tego meczu, jednak jak zawsze pewny w takich sytuacjach okazał się Gorka Iraizoz. Dominacja gości nie trwała zbyt długo, pierwotna sytuacja znów wróciła do normy i to nasz zespół dyktował warunki tego spotkania. W końcówce meczu włączyliśmy wyższy bieg, dzięki któremu udało nam się strzelić drugą bramkę i definitywnie rozwiać marzenia Levante. Jon Aurtenetxe posłał kapitalną piłkę za linię obrony, tam niespodziewanie odnalazł się Susaeta i sprytnym strzałem tuż pod poprzeczkę zdobył swojego drugiego gola w tym dniu.


Liga BBVA [6/38]

29.09.2012 - San Mames

[1] Athletic Bilbao 2:0 Levante [20] (1:0)

44' - M. Susaeta 1:0

90+2' M. Susaeta 2:0


Widownia - 39429

MoM - M. Susaeta [8.8]


Notes:

Na plus: Powoli stajemy się specjalistami od bramek w końcówkach.

Na minus: Fernando Llorente.

Odnośnik do komentarza
Październik zaczynamy od występu w Lidze Mistrzów. Na San Mames będziemy gościć, bowiem drużynę Olympique Lyon. Drużyna z Francji na pewno ma duże aspiracje na to by awansować do fazy pucharowej. Wbrew zapowiedziom ze strony dziennikarzy na to spotkanie zdecydowałem się zastosować wariant ofensywny, który miał na celu zepchnięcie rywala do głębokiej defensywy. Jak się później okazało był to strzał w samo sedno.


Podobnie, jak poprzednie mecze, tak i to spotkanie rozpoczęliśmy z dużym animuszem. Na tle tak dobrego przeciwnika prezentowaliśmy się wyśmienicie, jednak cały czas szwankowała skuteczność. Goście nie kwapili się zbytnio do ataku, a gdy już taki się zdarzył to nasza linia defensywna skutecznie go rozbijała. Zniechęceni Francuzi cofnęli się głęboko do obrony, co było ich błędem. W 41. minucie precyzyjne dośrodkowanie z rzutu rożnego doskonale zamknął San Jose, który mocnym strzałem głową umieścił futbolówkę w siatce. Bramka w końcówce pierwszej połowy dodała nam pewności siebie. W drugiej części meczu nadal nie opuszczaliśmy połowy przeciwnika, a w 52. minucie za sprawą Fernando Llorente prowadziliśmy już różnicą dwóch bramek. W końcu do głosu doszedł Olympique Lyon, jednak tego dnia Francuzi razili niedokładnością i nieporadnością. Ostatni kwadrans spotkania był w naszym wykonaniu iście mistrzowski. W 79. minucie na listę strzelców wpisał się Amorebieta, który skopiował wyczyn Mikela San Jose z pierwszej połowy. W ostatnich dwóch akcjach meczu zadaliśmy rozstrzygające ciosy. Najpierw w 88. minucie do siatki trafił Llorente, po tym jak obrona gości lekko się zdrzemnęła i pozwoliła Hiszpanowi na wejście z piłką w pole karne. Gwóźdź do trumny przeciwników wbił Iker Muniain, który już w doliczonym czasie gry mocnym strzałem z woleja omal nie zabił na bramce Hugo Llorisa. Rozgrywamy fenomenalne zawody gromiąc przy tym Mistrza Francji, w takiej formie możemy śmiało bić się o najwyższe cele. W drugim meczu naszej grupy Bayern Monachium nie bez problemów ograł u siebie Włoskie Palermo 2:1 i z czterema punktami zajmuję miejsce tuż za naszymi plecami.


Liga Mistrzów - Faza Grupowa [2/6]

5.10.2012 - San Mames

[1] Athletic Bilbao 5:0 Olympque Lion [3] (1:0)

41' - M. San Jose 1:0

52' - F. Llorente 2:0

79' - F. Amorebieta 3:0

88' - F. Llorente 4:0

90+2' - I. Muniain 5:0


Widownia - 40000

MoM - Fernando Llorente [9.2]


Notes:

Na plus: Niewątpliwie był to nasz najlepszy mecz za mojej kadencji.

Na minus: Możemy jedynie żałować, że takie spotkania nie przytrafiają nam się częściej.

Odnośnik do komentarza
  • 2 tygodnie później...
Przepraszam za mały przestój, teraz powinno się to poprawić :)

-----------------------------------------------------

Opromieni pucharowym zwycięstwem powróciliśmy do rozgrywek ligowych. Tym razem udajemy się do stolicy Katalonii, gdzie czeka nas mecz z Espanyolem. Nareszcie mogłem skorzystać z usług Iraoli, który wyleczył już kontuzję i od razu wrócił na swoją nominalną pozycję.


Od początkowych minut meczu przeczuwałem, że to spotkanie nie będzie dla nas lekką przeprawą. Co prawda nasza gra nie wyglądała najgorzej, ale było nam bardzo trudno przedrzeć się przez szyki obronne gospodarzy. Na domiar złego kontuzji nabawił się Iker Muniain, który został potraktowany dość ostro przez przeciwnika i nie dał rady kontynuować gry. Bezbramkowy remis do przerwy na pewno nie był sprawiedliwym wynikiem, jednak miałem nadzieję, że w drugiej części spotkania przechylimy szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Po zmianie stron obraz gry praktycznie się nie zmienił, nadal katowaliśmy rywala tysiącami podań, które jednak w żaden sposób nie znalazły przełożenia na wynik. Z każdą upływającą minutą rywale grali coraz ostrzej, co świadczy choćby liczba kartek, które udało im się zdobyć. W tak trudnych warunkach w końcu udało nam się dopiąć swego. W 87. minucie celne dośrodkowanie Benata z rzutu rożnego znakomicie zamknął Mikel San Jose, który ze stoickim spokojem umieścił piłkę w siatce. Dość szczęśliwe, aczkolwiek zasłużone zwycięstwo dało nam kolejne trzy punkty i dodało pewności siebie przed kolejnymi spotkaniami.


Liga BBVA [7/38]

7.10.2012 - Estadi Cornella-El Prat

[17] Espanyol 0:1 Athletic Bilbao [1] (0:0)

87' - M. San Jose 0:1


Widownia - 34365

MoM - M. San Jose [8.2]


Notes:

Na plus: Od kilku tygodni końcówki spotkań są w naszym wykonaniu piorunujące.

Na minus: Strata Muniaina. Młody skrzydłowy będzie pauzował przynajmniej siedem tygodni.

Odnośnik do komentarza
W ósmej serii spotkań na San Mames zawita drużyna Sevilli, która w ligowej tabeli znajduję się tuż za naszymi plecami. Zaskakująca forma drużyny z Andaluzji nie była przypadkowa. W fenomenalnej dyspozycji był Alvaro Negrego, który może być gorącym towarem w zimowym okienku transferowym. Hiszpan w siedmiu meczach zdobył aż dwanaście bramek i jeśli utrzyma taką formę, to może śmiało myśleć o wywalczeniu korony króla strzelców.


Spotkanie zaczęliśmy dosyć ofensywnie, dzięki temu od początkowych minut zarysowała się nasza lekka przewaga. Podobnie jak w poprzednim spotkaniu znów w naszych szeregach zawodziła skuteczność Drużyna Sevilli skupiła się raczej na obronie i od czasu do czasu wychodziła z groźną kontrą. Jeden taki kontratak zakończył się dla nas fatalnie w skutkach, bowiem w polu karnym przewinienia ze strony Iraoli dopatrzył się arbiter. Pewnym egzekutorem rzutu karnego okazał się Hedwiges Maduro i do szatni schodziliśmy z niekorzystnym wynikiem. Po zmianie stron drugi cios wyprowadził niewidoczny w pierwszej części spotkania Alvaro Negrego i nasze szansę na odniesienie zwycięstwa znacznie zmalały. Po stracie drugiej bramki jeszcze bardziej się otworzyliśmy, by gonić wynik. Mieliśmy mnóstwo sytuacji, żeby zmienić wynik w tym meczu, jednak świetne zawody w tym dniu rozgrywał Diego Lopez. Tuż w końcówce spotkania wreszcie udało nam się dopiąć swego. Aritz Aduriz wykorzystał niefrasobliwość stoperów Sevilli i w sytuacji sam na sam w końcu znalazł sposób na golkipera drużyny przyjezdnej. Kontaktowa bramka na nic nam się zdała, bowiem komplet punktów powędrował na konto ekipy z Andaluzji. Twierdza na San Mames w końcu została zdobyta, a tym samym tracimy pozycję lidera. Mam nadzieję, że ta porażka była jedynie wypadkiem przy pracy i w kolejnych meczach zobaczymy już prawdziwe oblicze Basków.


Liga BBVA [8/38]

21.10.2012 - San Mames

[1] Athletic Bilbao 1:2 Sevilla [2] (0:1)

36' - H. Maduro 0:1

47' - A. Negredo 0:2

85' - A. Aduriz 1:2


Widownia - 40000

MoM - Diego Perroti [8.5]


Notes:

Na plus: Nasza gra wyglądała bardzo dobrze.

Na minus: Jednak znów dopadł nas syndrom nieskuteczności.

Odnośnik do komentarza
Nasze trzecie spotkanie w Lidze Mistrzów to już starcie z aktualnym mistrzem Niemiec Bayernem Monachium. Bawarczycy od początku tego sezonu grają w kratkę, ale dość szczęśliwie gromadzą punkty. Wielką siłę Niemieckiej drużyny stanowią oczywiście skrzydłowi, których za wszelką cenę musimy powstrzymać.


Jak nie trudno było przewidzieć i oczekiwać to drużyna przyjezdnych od samego początku meczu rozdawała karty. Największe zagrożenie z naszej strony stanowiły stałe fragmenty gry, których niestety nie udało nam się odpowiednio wykorzystać. Spore zamieszanie w naszych szeregach siał Benat, który bardzo często decydował się na strzały z dystansu. Jednak Manuel Neuer udowodnił, że jest wybitnym fachowcem i cały czas świetnie sobie radził. Przełamanie nastąpiło już w doliczonym czasie pierwszej połowy, kiedy to niepilnowany w polu karnym Gaizka Toquero, dostał wyśmienite podanie od Susaety. Hiszpański napastnik bez najmniejszych problemów dopełnił formalności i wyprowadził naszą drużynę na prowadzenie. W drugiej odsłonie meczu coraz śmielej atakował Bayern. Ofensywne zapędy drużyny z Monachium zostały udokumentowane już w 52. minucie, kiedy to Thomas Muller strzałem zza pola karnego pokonał kompletnie zdezorientowanego Iraizoza. W 73. minucie Mario Gomez urwał się naszym obrońcom i atomowym strzałem z kilkunastu metrów zdobył pięknego gola. Graliśmy bardzo ambitnie i walecznie, dlatego nie mogliśmy pozwolić by Bawarczycy wyjechali z San Mames z kompletem punktów. W 89. minucie na dość rozpaczliwy strzał z trzydziestu metrów zdecydował się Fernando Llorente. Piłka zmierzała w okienko bramki strzeżonej przez Niemieckiego bramkarza i właśnie tam znalazła ona miejsce. Przepiękna bramka Fernando dała nam jakże cenny punkt, który w kolejnych spotkaniach może okazać się dla nas bezcenny. W drugim meczu naszej grupy Palermo ograło u siebie Olympique Lyon 3:1 i szanse Francuzów na awans do rundy pucharowej są czysto iluzoryczne.


Liga Mistrzów - Faza Grupowa [3/6]

24.10.2012 - San Mames

[1] Athletic Bilbao 2:2 Bayern Monachium [2] (1:0)

45+1' - G. Toquero 1:0

52' - T. Muller 1:1

73' - M. Gomez 1:2

89' - F. Llorente 2:2


Widownia - 40000

MoM - M. Gomez [7.9]


Notes:

Na plus: Kolejny raz uratowały nas bramki w końcówce.

Na minus: Szkolne błędy w defensywie.

Odnośnik do komentarza
Kolejnym przystankiem w naszej walce o mistrzostwo, jest drużyna Getafe, aktualnie zajmująca osiemnastą pozycję w tabeli. Liczyliśmy na zainkasowanie trzech punktów i powrót na ligowy piedestał. Sezon dopiero nabiera rozpędu, ale zawsze dobrze jest mieć przewagę, zwłaszcza że Real i Barcelona naprawdę rzadko będą gubić punkty.


Od pierwszego gwizdka arbitra moi podopieczni śmiało zaatakowali bramkę gospodarzy, co bardzo szybko znalazło odzwierciedlenie w wyniku. W 11. minucie meczu Ander Herrera został popchnięty w polu karnym przez jednego z zawodników Getafe. Sędzia Perez Lasa bez zastanowienia wskazał na "wapno". Do piłki pewnym krokiem podszedł Mikel San Jose i atomowym uderzeniem w prawy róg nie dał szans bramkarzowi drużyny przeciwnej. Kilka minut później prowadziliśmy już różnicą dwóch goli. Na listę strzelców wpisał się niezawodny Fernando Llorente. Zawodnik urwał się obrońcom i dobiegł do futbolówki zagranej idealnie w tempo za plecy defensywy Getafe, co pozwoliło mu na spokojne przygotowanie uderzenia. W 26. minucie zadaliśmy trzeci, ostateczny cios. Dośrodkowanie Benata z rzutu rożnego kapitalnie wykończył San Jose, dla którego była to druga bramka w tym spotkaniu. Co ciekawe nasz stoper zdobył bramkę nogą, co zdarza mu się niezwykle rzadko. Świetna gra w pierwszej połowie i jeszcze lepszy wynik dały nam gwarancję, że tego spotkania przegrać nie możemy. O drugiej połowie można powiedzieć jedynie tyle że się odbyła. Na boisku niewiele się działo, a piłkarze obu ekip zbytnio się nie szanowali i cały czas dochodziło do ostrych spięć. W końcowej fazie meczu honorową bramkę dla swojej drużyny strzelił Lucas, który pozostawiony bez opieki w polu karnym, strzałem głową pokonał Iraizoza. Jak można podsumować ten mecz? Świetna postawa w pierwszej połowie, a o drugiej chcemy jak najszybciej zapomnieć.


Liga BBVA [9/38]

27.10.2012 - Coliseum Alfonso Perez

[18] Getafe 1:3 Athletic Bilbao [2] (0:3)

11' - M. San Jose 0:1

16' - F. Llorente 0:2

26' - M. San Jose 0:3

89' - Lucas 1:3


Widownia - 9617

MoM - M. San Jose [9.2]


Notes:

Na plus: Niezastąpiony Mikel San Jose.

Na minus: Kompletna olewka w drugiej odsłonie.

Odnośnik do komentarza
W czwartej rundzie pucharu Hiszpanii losowanie ułożyło się po naszej myśli i trafiliśmy na rywala zdecydowanie słabszego od nas. Badalona to zespół, który gra obecnie na trzecim stopniu rozgrywek, dlatego z awansem do kolejnej rundy nie powinno być problemu.


Już w pierwszej akcji meczu dostaliśmy niespodziewany prezent od rywali. Niezdecydowanie stoperów przeciwnika umiejętnie wykorzystał Gaizka Toquero, który w iście profesorskim stylu wykończył akcję soczystym uderzeniem w prawy róg bramki Ricardo Moliny. Jakaż była radość miejscowych kibiców, gdy w 16. minucie gospodarzom udało się wyrównać. Victor precyzyjnie zacentrował piłkę w pole karne, a tam Juanjo wygrał walkę o piłkę z Amorebietą i mocnym strzałem tuż pod poprzeczkę zaskoczył Aranzubie. Zareagowaliśmy niemal od razu. Znów w roli głównej wystąpił Toquero, który wykorzystał świetne prostopadłe podanie od Moisesa i bez najmniejszych skrupułów umieścił futbolówkę w bramce. W pierwszej części gry więcej bramek nie padło, choć nasza ogromna przewaga nie podlegała dyskusji. Po zmianie stron zdecydowałem się dać szansę młodym zawodnikom i to właśnie po ich akcji padła bramka numer trzy dla naszego zespołu. Rodrigo przebiegł kilkadziesiąt metrów środkiem boiska, po czym doskonale wyłożył piłkę do niepilnowanego Soneiry. Młody napastnik ośmieszył nieco golkipera drużyny przeciwnej i umieścił piłkę w siatce tuż pod jego nogami. Na więcej bramek nie starczyło już czasu. Odnosimy nikłe, lecz zasłużone zwycięstwo i w meczu rewanżowym musimy tylko dopełnić formalności.


Puchar Hiszpanii - 4 Runda, Pierwszy mecz [1/2]

31.10.2012 - Avenida de Navarra

Badalona 1:3 Athletic Bilbao (1:2)

3' - G. Toquero 0:1

16' - Juanjo 1:1

20' - G. Toquero 1:2

71' - S. Soneira 1:3


Widownia - 6693

MoM - G. Toquero [8.8]


Notes:

Na plus: Moises, Soneira, Rodrigo.

Na minus: Strata bramki z takim przeciwnikiem chluby nie przynosi.

Odnośnik do komentarza
Listopad zaczynamy domowym spotkaniem z Mallorcą, która w poprzedniej kolejce sprawiła nie lada sensacje i przed własną publicznością ograła Real Madryt. Mimo tak prestiżowego zwycięstwa podopieczni trenera Michaela Laudrupa zajmują dziesiątą pozycję w tabeli grając przy tym bardzo nierówno. Liczyłem przede wszystkim na zwycięstwo oraz dobrą grę, zwłaszcza że już kilka dni później czeka nas arcyważne spotkanie z Bayernem Monachium.


W pierwszych minutach spotkania moi podopieczni zadbali o to bym nie nudził się na trenerskiej ławce. Każdą akcję kreowaliśmy fantastycznie, ale znów dopadła nas nieskuteczność, która powoli zaczęła mnie przerastać. Zdawałem sobie sprawę z tego, że niewykorzystane sytuację lubią się mścić, jednak na nasze szczęście nasi przeciwnicy również nie grzeszyli skutecznością. Do przerwy utrzymał się bezbramkowy remis, ale nie mogło obyć się bez zmian. Za bezproduktywnego Llorente wszedł młody Soneira, natomiast ospałego Toquero zastąpił Aduriz. Przetasowania w formacji ofensywnej były konieczne, bowiem wspomniana dwójka kompletnie nie radziła sobie na boisku. Początek drugiej części spotkania do złudzenia przypominał ten z pierwszej, jednak z tą różnicą, że w końcu udało nam się zdobyć bramki. W 67. minucie po doskonałym zagraniu Herrery tor lotu piłki końcem buta zmienił Aduriz, pakując tym samym piłkę do siatki. Dziesięć minut później ten sam zawodnik wpisał się na listę strzelców po raz drugi. Tym razem jednak wykorzystał niezdecydowanie jednego z obrońców i mocnym strzałem tuż przy słupku zdobył bramkę. Już w końcowej fazie spotkania Aduriz skompletował hat-tricka, a tym samym uratował nas przed stratą punktów.


Liga BBVA [10/38]

3.11.2012 - San Mames

[2] Athletic Bilbao 3:0 Mallorca [10] (0:0)

67' - A. Aduriz 1:0

77' - A. Aduriz 2:0

88' - A. Aduriz 3:0


Widownia - 38769

MoM - A. Aduriz [9.4]


Notes:

Na plus: Show Aduriza.

Na minus: Skuteczność. Ten mecz powinien się zakończyć już w pierwszej połowie.



Odnośnik do komentarza
Wracamy do Ligi Mistrzów i spotkania rewanżowego z Bayernem Monachium. W pierwszym meczu padł sprawiedliwy rezultat 2:2, jednak dziś znacznym faworytem tych zawodów są Bawarczycy. Bardzo chcieliśmy sprawić sensację i zdetronizować miejscowych, jednak zdawaliśmy sobie sprawę, że czeka nas bardzo trudne zadanie. Jak się później okazało po końcowym gwizdku arbitra nie mieliśmy powodów do świętowania.


Szczerze mówiąc nie spodziewałem się tak dobrego początku w naszym wykonaniu. Graliśmy bardzo mądrze i rozważnie, co przyniosło nam upragniony cel w postaci bramki. Na stadionowym zegarze nie minął jeszcze kwadrans, a Gaizka Toquero uciszył całą Allianz Arene. Niestety, był to jedyny pozytywny aspekt w tym dniu, potem nastąpiła lawina nieszczęść. Najpierw straciliśmy dwie szybkie bramki, które zdawały się ustawić to spotkanie. W 27. minucie katastrofalny błąd Amorebiety wykorzystał Claudio Pizzaro. Nasz stoper tak niefortunnie wybił piłkę z pola karnego, że ta trafiła pod nogi Peruwiańskiego napastnika, który nie zwykł marnować takich prezentów. Pięć minut później Toni Kroos wykorzystał serię błędów naszej defensywy i bez najmniejszych problemów wyprowadził swój zespół na prowadzenie. Koszmarna gra naszych obrońców znacznie pomogła gospodarzom, którzy w odpowiedni sposób je wykorzystali. Na domiar złego tuż przed końcem pierwszej połowy fatalnej kontuzji nabawił się Gaizka Toquero i na przerwę schodziliśmy przygnębieni i rozczarowani. Druga połowa zaczęła się dla nas jeszcze gorzej, bowiem Aritz Aduriz również musiał zejść z boiska wskutek kontuzji, której doznał po jednym ze starć z Boatengiem. Cały czas na boisku panowała tylko jedna drużyna. Podopieczni Juppa Heynckesa całkowicie nas zdominowali i z każdą upływającą minuta zdawali się z nami bawić. Tylko kwestią czasu było kiedy powiększą swoje prowadzenie. W ostatnich dziesięciu minutach spotkania zadali dwa ostateczne ciosy. Podobnie jak w pierwszej połowie na listę strzelców wpisali się Kroos i Pizzaro. Zagraliśmy najgorszy mecz w tym sezonie i całkowicie zasłużenie zostajemy rozbici przez Bayern. W drugim meczu naszej grupy Olimpique Lyon wzięło rewanż na Palermo i przed własną publicznością ograło Włochów 2:0.


Liga Mistrzów - Faza Grupowa [4/6]

7.11.2012 - Allianz Arena

[2] Bayern Monachium 4:1 Athletic Bilbao [1] (2:1)

12' - G. Toquero 0:1

27' - C. Pizzaro 1:1

32' - T. Kroos 2:1

79' - T. Kroos 3:1

88' - C. Pizzaro 4:1


Widownia - 65072

MoM - Toni Kroos [9.0]


Notes:

Na plus: ---

Na minus: Fatalna postawa defensywy, niemrawi napastnicy. Oraz kontuzje. Dla Toquero sezon już się zakończył, bowiem pauzował on będzie aż 10 miesięcy. Aritz Aduriz będzie odpoczywał przez dwa tygodnie. O tym spotkaniu chcemy jak najszybciej zapomnieć.

Odnośnik do komentarza
Po sromotnej porażce w Monachium powróciliśmy do ligowej rzeczywistości, gdzie czekało nas wyjazdowe spotkanie z Elche. Drużyna beniaminka ligi radzi sobie całkiem przyzwoicie, jednak w meczu przeciwko naszej drużynie stoją oni przed piekielnie trudnym zadaniem. Z racji konieczności miejsce w ataku tuż obok Fernando Llorente musiał zająć młodziutki Soneira, dla którego była to ogromna szansa do wywalczenia sobie miejsca w podstawowym składzie.


Mecz rozpoczęliśmy od wysokiego "C". Już pierwsza akcja w tym spotkaniu dała nam korzyść bramkową. Fernando Llorente w sytuacji sam na sam z bramkarzem rywali zachował zimną krew kierując tym samym piłkę do siatki. Dwadzieścia minut później prowadziliśmy już różnicą dwóch bramek. W olbrzymim zamieszaniu w polu karnym najlepiej zachował się Llorente, który w dość bezczelny sposób pokonał Fernandeza. Nasz rosły napastnik nie miał zamiaru poprzestać i kilka minut później zdobył hat-tricka. Tym razem wykorzystał on swoje warunki fizyczne i strzałem głową zapewnił nam wysokie prowadzenie do przerwy. Koncertowa gra Fernando była dla mnie świetną wiadomością, zwłaszcza teraz gdy mamy taki kłopot z napastnikami. Nasza świetna gra z pierwszej połowy była kontynuowana również w drugiej części. W środkowej części boiska piłkę wyłuskał Herrera, który przeprowadził fantastyczny rajd. Kiedy wbiegł już w pole karne, padł jak długi, a główny arbiter tych zawodów bez wahania ukarał sprawcę tego faulu oraz podyktował rzut karny. Jedenastkę na gola zamienił San Jose, który wyrasta powoli na prawdziwego killera. W ostatnich minutach spotkania wbiliśmy gwóźdź do trumny Elche. Po raz czwarty piłkę w bramce umieścił Llorente, który udowodnił tym samym, że nagroda dla piłkarza meczu słusznie mu się należy. Powetowaliśmy sobie porażkę sprzed kilku dni i po fantastycznej grze upokorzyliśmy rywala na jego stadionie.


Liga BBVA [11/38]

10.11.2012 - Estadio Manuel Martínez Valero

[12] Elche 0:5 Athletic Bilbao [1] (0:3)

2' - F. Llorente 0:1

23' - F. Llorente 0:2

34' - F. Llorente 0:3

64' - M. San Jose 0:4

88' - F. Llorente 0:5


Widownia - 16383

MoM - F. Llorente [9.8]


Notes:

Na plus: Llorente jako Wysunięty napastnik? To może być nasz klucz do sukcesu.

Na minus: ---


Odnośnik do komentarza
  • 2 tygodnie później...
Fenomen - Zanotował jedną asystę. Ogólnie zagrał całkiem przyzwoicie.

Morpheus - Tak, dokładnie.

-------------------------------------------------------

Dla naszego zespołu rozgrywki o puchar Hiszpanii są tylko przetarciem przed walką w lidze i Champions League. Oczywiście nie możemy sobie pozwolić na kompromitację i lekceważenie przeciwników, ale otwarcie przyznaję, że jeśli nie zdobędziemy tego trofeum nikt w klubie płakał na pewno nie będzie.


Tuż po pierwszym gwizdku arbitra śmiało ruszyliśmy do ataku. Dla drużyny gości już sam fakt, iż grają oni z mistrzem Hiszpanii musiało być niesamowitym przeżyciem, dlatego ambicji i woli walki nie byłbym w stanie im odmówić. Postanowiliśmy jednak nie oszczędzać przeciwników i cały czas gościliśmy w ich polu karnym. Pierwsza bramka w tym spotkaniu padła dopiero w 41. minucie, kiedy to po rzucie rożnym wykonywanym przez Susaete piłkę do siatki skierował niezawodny Mikel San Jose. Jednobramkowa przewaga po pierwszej połowie na pewno nie odzwierciedlała naszej olbrzymiej przewagi i dominacji nad rywalem, ale musieliśmy się cieszyć z tego co było. Na nasze szczęście w drugiej odsłonie meczu poprawiliśmy skuteczność i bez żadnych skrupułów trafialiśmy do siatki rywala. W 48. minucie prostopadłe podanie od Roya wykorzystał młodziutki Soneira, który nie dał szans bramkarzowi Badalony i posłał piłkę tuż przy lewym słupku.Akcja tych dwóch młodych zawodników mogła się podobać, a co najważniejsze - przyniosła nam zdobycz bramkową. Kilka minut później na listę strzelców wpisał się Fernando Llorente. Hiszpański napastnik wykorzystał swoje atrybuty fizyczne i mocnym strzałem głową zaskoczył Molinę. Tuż w końcowej fazie spotkania fantastycznym strzałem z dystansu popisał się Rodrigo, który w godny sposób zastąpił Benata ustalając tym samym wynik tego meczu na 4:0.


Puchar Hiszpanii - 4 Runda, Rewanż [2/2]

14.11.2012 - San Mames

Athletic Bilbao 4:0 Badalona

41' - M. San Jose 1:0

48' - R. Soneira 2:0

55' - F. Llorente 3:0

80' - Rodrigo 4:0


Widownia - 38087

MoM - F. Llorente [8.9]


Notes:

Na plus: Co można powiedzieć po takim spotkaniu? Cieszy wygrana i awans do kolejnej rundy, tyle.

Na minus: ---

Odnośnik do komentarza
  • 3 tygodnie później...
Dwunasta kolejka ligowa to już przeprawa z Deportivo La Coruna. Los Blanquiazules zajmują odległą szesnastą pozycję, ale potencjał tego zespołu jest stanowczo wyższy i nie zasługują na to by znajdować się na tak dalekiej lokacie. Na jednym z treningów kontuzji nabawił się Moises, który coraz śmielej puka do drzwi pierwszego składu. Młody pomocnik będzie pauzował co najmniej przez miesiąc.
Podobnie jak w poprzednich spotkaniach tak i dzisiaj zdecydowałem się na ofensywne ustawienie zespołu, co miało na celu wypunktowania drużyny przeciwnej. Mimo, że nasza gra wyglądała obiecująco przez długi okres czasu nie mogliśmy znaleźć skutecznej recepty na Germana Luxa. Przełamanie nastąpiło dopiero w 33. minucie, kiedy to Mikel San Jose po jednym z rzutów rożnych wpakował piłkę do siatki. Po raz kolejny w tym sezonie udowodniliśmy, że stałe fragmenty gry stanowią naszą olbrzymią siłę. Minuty upływały, a na tablicy wyników rezultat pozostawał bez zmian. Trzeba otwarcie stwierdzić, że druga część spotkania zawiodła oczekiwania naszych fanów, bowiem nie działo się nic wartego uwagi. Dopiero ostatni kwadrans meczu był emocjonujący i kibice zgromadzeni na Sam Mames ujrzeli jeszcze dwie bramki. Prawdziwe wejście smoka zanotował Aritz Aduriz, który przebywał na boisku raptem kilka minut, a jednak sprytnym strzałem z dystansu podwyższył nasze prowadzenie. W 83. minucie bramkę kontaktową zdobył Aythami, lecz był to gol na otarcie łez, bowiem drużyna gości w tym spotkaniu była znacznie słabsza i całkowicie zasłużenie odnieśli porażkę.
Liga BBVA [12/38]
25.11.2012 - San Mames
[1] Athletic Bilbao 2:1 Deportivo La Coruna [16] (1:0)
33' - M. San Jose 1:0
76' - A. Aduriz 2:0
83' - Aythami 2:1
Widownia - 39358
MoM - Benat [8.0]
Notes:
Na plus: Stałe fragmenty gry.
Na minus: Kompletne olewanie zadań taktycznych. Po raz pierwszy od dłuższego czasu piłkarze uprawiali na boisku samowolkę.

Piąta seria spotkań w Lidze Mistrzów to już spotkanie u siebie z Palermo. W pierwszym meczu dość gładko ograliśmy Sycylijczyków na ich terenie 2:0. Na podobny rezultat liczyłem także w meczu rewanżowym, zwycięstwo dawało nam pewny awans do fazy pucharowej, dlatego motywacja w tym dniu była ogromna.
Przed spotkaniem wyszliśmy z założenia, że trzeba jak najszybciej strzelić bramkę, a potem na spokojnie kontrolować przebieg meczu. Nasze ofensywne zapędy dość skutecznie rozbijała jednak ekipa przyjezdnych, która gołym okiem miała chrapkę na zdobycie kompletu punktów. W 18. minucie dostaliśmy drobny upominek od sędziego głównego. Zdaniem Howarda Webba, Gervinho dopuścił się przewinienia na Benacie i ku zaskoczeniu wszystkich wskazał na wapno. Radość z uzyskanej "jedenastki" popsuł fakt, że nie udało jej się wykorzystać. Golkiper Palermo doskonale wyczuł zamiary Mikela San Jose i instynktownie odbił futbolówkę. Goście przeprowadzili szybki kontratak, po którym udało im się pokonać Iraizoza. Kibice zgromadzeni na San Mames przecierali oczy ze zdumienia, w kilkadziesiąt sekund ich nastroje diametralnie się zmieniły. Moi zawodnicy na przerwę schodzili ze spuszczonymi głowami, fakt faktem wynik był dla nas bardzo niekorzystny, a moim zadaniem było sprawić by w drugiej części spotkania trzy punkty powędrowały na nasze konto. Drugą połowę zaczęliśmy z wielkim animuszem i non stop oblegaliśmy bramkę przeciwnika. Skutkiem takiej gry była bramka zdobyta w 57. minucie przez Aritza Aduriza, który w asyście dwóch obrońców i tak posłał piłkę do siatki. Po zmianie stron absolutnie zdominowaliśmy rywali, którzy ograniczali swoje ataki jedynie do długich piłek granych na napastników. Kiedy wydawało się, że mecz zakończy się remisem, dał o sobie przypomnieć de Galarreta, który strzałem z dwudziestu metrów pokonał bramkarza rywali, który na dobrą sprawę tego gola powinien zapisać na swoje konto. Dzięki temu zwycięstwu zapewniliśmy sobie awans do kolejnej rundy i znajdziemy się w najlepszej szesnastce klubów z Europy.
Liga Mistrzów - Faza Grupowa [5/6]
28.11.2012 - San Mames
[2] Athletic Bilbao 2:1 Palermo [4] (0:1)
19' - O. Ighalo 0:1
57' - A. Aduriz 1:1
88' - I. de Galarreta 2:1
Widownia - 39552
MoM - O. De Marcos [7.6]
Notes:
Na plus: Kompletna dominacja w drugiej połowie + Oscar De Marcos, który bez wątpienia był najlepszym zawodnikiem w moim zespole.
Na minus: Dużo by tego wymieniać. Frajersko stracona bramka, proste błędy w defensywie, nieskuteczność napastników oraz brak dokładności w szeregach niektórych piłkarzy. Dobrze, że nasi rywale nie potrafili tego wykorzystać.
Odnośnik do komentarza
Nadchodzące spotkania będą dla nas prawdziwym sprawdzianem. Terminarz tak się dla nas ułożył, że w najbliższych meczach bardzo ciężko będzie nam myśleć o jakichkolwiek punktach. Pierwszym poważnym testem będzie starcie z Realem Madryt. "Królewscy" w tym sezonie spisują się nadzwyczaj słabo, a nad szkoleniowcem Jose Mourinho zawisły czarne chmury. Chcieliśmy wykorzystać słabą formę przeciwników i zdobyć punkty na trudnym terenie w Madrycie, jednak Santiago Bernabeu jest prawdziwą twierdzą nie do zdobycia, dlatego staliśmy przed bardzo trudnym zadaniem.


Ofensywna taktyka gospodarzy na ten mecz wcale mnie nie zaskoczyła. Na domiar złego już po kilkudziesięciu sekundach gry nasz plan taktyczny na to spotkanie legnął w gruzach. Zdaniem głównego arbitra tych zawodów Angel Di Maria był faulowany w polu karnym przez Markela Susaete i już w 2. minucie gospodarze stanęli przed olbrzymią szansą na prowadzenie. Pewnym egzekutorem okazał się Karim Benzema, który jak na doświadczonego zawodnika przystało umieścił piłkę w siatce. Strata bramki już w początkowej fazie spotkania na napawała optymizmem, jednak wierzyłem w swój zespół, zwłaszcza że odrabianie strat było naszą domeną. Co prawda w pierwszej części gry nie udało nam się odwrócić losów rywalizacji, to w grze moich podopiecznych można było zauważyć sporo pozytywnych aspektów. Drugą połowę meczu zaczęliśmy z niesamowitą werwą i walecznością, co niemal natychmiast przyniosło skutek. Po jednym z rzutów rożnych wykonywanych przez Andera Herrere futbolówkę w bramce Realu dość szczęśliwie umieścił Fernando Amorebieta. Na taki rozwój sytuacji nie mógł pozwolić szkoleniowiec ekipy gospodarzy, który w ciągu kilku minut wykorzystał limit zmian. Przez sporą część spotkania głównie broniliśmy dostępu do naszej bramki, co wychodziło nam iście perfekcyjnie. "Królewscy" górowali nad nami praktycznie w każdym elemencie gry, lecz na tablicy wyników rezultat pozostawał bez zmiany. Koniec końców nie padło już więcej bramek, a my mogliśmy cieszyć się ze zdobytego punktu, który na gorącym terenie w Madrycie może okazać się bezcenny.


Liga BBVA [13/38]

1.12.2012 - Santiago Bernabeu

[7] Real Madryt 1:1 Athletic Bilbao [1] (1:0)

2' - K. Benzema 1:0

50' - F. Amorebieta 1:1


MoM - G. Iraizoz [8.2]

Widownia - 80354


Notes:

Na plus: Momentami nasza gra wyglądała dosyć dobrze. Na pewno na słowa uznania zasługuję Gorka Iraizoz, który w tym dniu uratował nasz zespół przed stratą punktów.

Na minus: Fernando Llorente do spółki z Aritzem Adurizem. Dwójka napastników zagrała bardzo kiepskie zawody, bardzo często przeszkadzając sobie na boisku.

Odnośnik do komentarza
Kolejna ligowa kolejka zapowiadała się bardzo fascynująco. Na San Mames zawita, bowiem Atletico Madryt, drużyna, która w bardzo słabym stylu rozpoczęła sezon, ale z meczu na mecz ich forma ulega poprawie. Mimo wszystko chcieliśmy odnieść zwycięstwo i zainkasować trzy punkty, musieliśmy jednak bardzo uważać na Radamela Falcao, który w ostatnim czasie znacząco się odrodził.


Obraliśmy dość ofensywną strategię jak na to spotkanie, ale wierzyłem, że moi napastnicy zagrają lepsze spotkanie niż te sprzed kilku dni z Realem. W 9. minucie meczu udało nam się dopiąć swego i wyjść na prowadzenie. W roli głównej wystąpił oczywiście niezawodny Mikel San Jose, który mocnym strzałem głową pokonał golkipera ekipy przyjezdnej. Co prawda zawodnicy Atletico protestowali u sędziego, bo ich zdaniem Mikel zdobył gola ręką, arbiter jednak nie miał zamiaru tego słuchać i bardzo słusznie podjął decyzję o zaliczeniu bramki. Piętnaście minut później wspaniałym dograniem z głębi pola popisał się Iker Muniain, piłka zaadresowana była do Aritza Aduriza. Baskijski napastnik tuż po przyjęciu futbolówki nie zastanawiał się nawet chwili i atomowym uderzeniem nie dał szans Falconowi. Niestety, tuż przed końcem pierwszej połowy groźnej kontuzji nabawił się Benat. Jego miejscu na środku pomocy zajął Carlos Gurpegi, który stanął przed olbrzymią szansą na to by udowodnić swoją prawdziwą wartość. Trzeba sobie otwarcie powiedzieć, że pierwsza część spotkania była w naszym wykonaniu świetna. Zdominowaliśmy rywala w każdym elemencie gry, przez co ataki gości ograniczały się jedynie do kontrataków. Tuż po zmianie stron nasi rywale zdobyli bramkę kontaktową. Gapiostwo naszych stoperów wykorzystał Adrian i ze stoickim spokojem umieścił piłkę tuż przy lewym słupku bramki Iraizoza. Kilkanaście minut później ten sam zawodnik sprawił, że na tablicy wyników zrobiło się 2:2. Duża w tym zasługa Mikela San Jose, który fatalnym podaniem do Amorebiety sprokurował całą sytuację, dzięki której padła bramka dla Atletico. Tak naprawdę w drugiej połowie niewiele się działo, jednak goście wykorzystali błędy w naszej defensywie i dość nieoczekiwanie doprowadzili do wyrównania. Na domiar złego straciliśmy również Oscara De Marcosa, który podobnie jak Benat nabawił się kontuzji. Ten mecz był doskonałym przykładem na to, jak bardzo piłka jest nieobliczalna i niesprawiedliwa. Nam pozostaję zacisnąć zęby i należycie przygotować się do następnych spotkań, które zapowiadają się emocjonująco.


Liga BBVA [14/38]

5.01.2012 - San Mames

[1] Athletic Bilbao 2:2 Atletico Madryt [8] (2:0)

9' - M. San Jose 1:0

24' - A. Aduriz 2:0

47' - Adrian 2:1

64' - Adrian 2:2


MoM - Adrian [8.7]

Widownia - 40000


Notes:

Na plus: Świetna postawa w pierwszej połowie.

Na minus: Fatalne błędy w obronie, które w bezlitosny sposób zostały wykorzystane przez rywali.

Odnośnik do komentarza
Kolejka numer piętnaście to już przeprawa z drużyną Valencii. Podopieczni Mauricio Pellegrino mają aspirację, by włączyć się do walki o ligowe podium i wcale nie stoją na straconej pozycji, bowiem ich obecna forma pozwala wierzyć w to, że na zakończenie sezonu ujrzymy "Nietoperzy" w ścisłej czołówce.


Już od pierwszego gwizdka arbitra zdecydowanie zaatakowaliśmy rywala, co natychmiast przyniosło skutek w postaci bramki. Fantastycznym dośrodkowaniem z prawej strony popisał się Iraola, a Iker Muniain dopełnił tylko formalności i stojąc kilka metrów przed pustą bramką bez najmniejszych problemów umieścił piłkę w siatce. Poszliśmy za ciosem i już dwadzieścia minut później prowadziliśmy 2:0. Na listę strzelców wpisał się Fernando Llorente, który w sytuacji sam na sam nie dał szans bramkarzowi drużyny gości. W pierwszej części spotkania padły jeszcze dwie bramki, obie były autorstwa Markela Susaety. Najpierw w 37. minucie Markel zdobył gola po prostopadłym podaniu od Muniaina, a tuż przed przerwą wbił gwóźdź do trumny Valencii po indywidualnej akcji, którą zwieńczył fantastyczną bramką. Całkowicie zasłużone i pewne prowadzenie w pierwszej połowie było zasługą głównie naszego ofensywnego trio Muniain-Susaeta-Llorente. Po zmianie stron obraz gry nieco się zmienił. Wreszcie do głosu zaczęli dochodzić nasi przeciwnicy, którzy za wszelką cenę chcieli w tym spotkaniu zdobyć jakąkolwiek bramkę. Ta sztuka udała im się w 75. minucie, kiedy to po rzucie rożnym i fatalnym błędzie Iraizoza rozmiary porażki zmniejszył Ricardo Costa, który najlepiej zachował się w tej sytuacji i dość szczęśliwie wpakował piłkę do siatki. W 89. minucie dość nieoczekiwanie do bezpańskiej piłki w polu karnym dopadł Pablo Piatti. Argentyński skrzydłowy nie dał szans naszemu golkiperowi i ostatecznie na San Mames padł wynik 4:2 dla gospodarzy.


Liga BBVA [15/38]

8.12.2012 - San Mames

[1] Athletic Bilbao 4:2 Valencia [4] (4:0)

3' - I. Muniain 1:0

27' - F. Llorente 2:0

37' - M. Susaeta 3:0

41' - M. Susaeta 4:0

75' - R. Costa 4:1

89' - P. Piatti 4:2


MoM - M. Susaeta [8.8]

Widownia - 40000


Notes:

Na plus: Markel Susaeta. Nasz skrzydłowy rozegrał fenomenalne zawody i w pełni zasłużenie odebrał nagrodę za najlepszego zawodnika tego meczu.

Na minus: Fantastyczna pierwsza połowa dała nam zwycięstwo w tym spotkaniu, jednak po przerwie zagraliśmy bardzo słabo. W kolejnych meczach musimy być skoncentrowani przez pełne 90 minut.

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...