Skocz do zawartości

Old Fashioned


Marcello

Rekomendowane odpowiedzi

James Brown? Nie, zdecydowanie zbyt szalony na dziś. Marvin Gaye? Ten zaś pasowałby, gdyby po mieszkaniu przechadzała się piękna kobieta w koszuli, najlepiej w prosto z mojej szafy. Al Green, Hancock, Franklin, Simone, Pendergrass? Też nie. Zawsze miałem problem z wyborem, który winyl powinien być dręczony przez zużytą igłę eliptyczną, której świadomie nie wymieniałem od lat. Lubiłem gdy zarysowane płyty trzeszczały coraz bardziej nadając każdemu kolejnemu odsłuchowi odmienny charakter. Może Isaac Hayes albo Lionel Ritchie? Nie, nie stworzą odpowiedniego nastroju podczas, gdy zacznę się stroić na bankiet. Nie jest przecież zbrodnią być najlepiej ubraną osobą w całym towarzystwie, wiedział to James Bond, wiedział Carey Grant, wiedziałem i ja. Odszedłem od szafy z płytami by zrobić łyk palonej kawy, usiadłem wygodnie na kanapie i zamyśliłem się. Moje mieszkanie, choć duże i przestronne stało zawsze puste, mimo że było nie gorzej wyposażone. Brakowało w nim jakiegoś rodzaju ciepła, ognia, którego nie nigdy nie potrafiłem wytworzyć. Będę musiał coś z tym zrobić, może jak wrócę poszukam czegoś innego. Rynek nieruchomości kwitł od dobrych kilku miesięcy. Siedziałem tak kilkanaście minut, ograniczając ruchy do minimum oddychałem jednostajnie. Pomiętosiłem jeszcze chwilę książkę Bastiata, której za nic nie mogłem skończyć, gdy w głowie coś zaświtało. Otis! Tego właśnie mi trzeba. Wygrzebałem singiel Reddinga, rocznik sześćdziesiąt osiem. Trochę starszy ode mnie. To była jedna z ciekawszych pozycji w mojej kolekcji. Przy dźwiękach (Sittin' On) The Dock of the Bay mogłem zacząć się ubierać, pogwizdując w rytm muzyki razem czarnym muzykiem zza oceanu.

 

Na pierwszy ogień poszła śnieżnobiała koszula z włoskim kołnierzykiem od Zegny, o cienkiej gramaturze, idealna na ukrop, który panował za oknem. Potem zająłem się granatowym garniturem bespoke od Massimo Artocroce, uznanego krawca z Florencji, który sprawiłem sobie kilka lat wcześniej na urodziny. Paradoks z prezentami urodzinowymi polega na tym że, gdy dostajemy gównianą rzecz od osoby, który podjęła choćby minimalny trud zrobienia nam przyjemności to zawsze dany przedmiot traktujemy z respektem. Gdy sami sobie coś kupimy, będziemy niezadowoleni. To pewnik. W mojej marynarce rękawy są trochę za długie, ale zawsze szkoda mi czasu by się z nimi uporać, prokrastynacja zabija. Na kolorowe skarpety w paski wcisnąłem wiśniowe monki marki Bexley z dość widocznymi śladami użytkowania, ale nie dość mocnymi by rezygnować z ich wygody. Podczas przerwy na drinka wybrałem dodatki: bordowy krawat z dzianiny, lnianą poszetkę, którą pieczołowicie układałem przez piętnaście minut, by wyglądała tak jakby znalazła się w brustaszy przez przypadek. Sprezzatura – pomyślałem uśmiechając się mimowolnie do lustra. Sprawdziłem spinki, były dobrane pod kolor zegarka. Przed lustrem zaczesałem włosy jeszcze raz, wygładzając je ręką. Dotknąłem wybrzuszenia w marynarce, upewniając się, że zabrałem wszystko co było mi niezbędne tego dnia. Przed wyjściem opróżniłem jeszcze szklankę, przyjmując w sumie dwie dawki Old Fashioned, byłem gotowy.

 

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...