Skocz do zawartości

Rekomendowane odpowiedzi

@Sam1s - w lidze idzie, jak ma iść i jestem z tego zadowolony. No owszem szkoda, że zajęliśmy to ostatnie miejsce, ale sami byliśmy sobie winni. I dzięki zarówno za dobre słowo, jak i za komentarz.

 

Trzy dni po ćwierćfinale Pucharu Polski graliśmy arcyważny mecz przede wszystkim z kibicowskiego punktu widzenia, bo Cracovia do jakichś ligowych mocarzy nie należy. Tym bardziej należy więc wygrać mecz z naszymi odwiecznymi rywalami. Lepiej jednak zaczęły Pasy, bo w 10 minucie Goliński z rzutu wolnego trafił w poprzeczkę. Dwie minuty później centry Małeckiego nie wykorzystał Paweł Brożek. Kolejną okazję do strzelenia gola mieliśmy dopiero w minucie dwudziestej czwartej, kiedy to Sidibe wykopał piłkę w górne rzędy trybun stadiony przy ul. Kałuży po strzale z rzutu wolnego. W 32 minucie Paweł Brożek ładnie ograł Polczaka, lecz Marcin Cabaj ładnie obronił strzał. I to była ostatnia dobra okazja w pierwszej połowie.

 

W drugiej połowie piłkarze bardziej skupiali się na polowaniu na kości, niż na grze w piłkę. Dopiero, gdy Adrian Basta w 69 minucie zobaczył drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę, futboliści już nieco opanowali swoje emocje. W 74 minucie Paweł Brożek oddał niecelny strzał z linii pola karnego. Cztery minuty później fatalny strzał z nieprzygotowanej pozycji oddał Cebula. A w 92 minucie Dudzic mógł zostać bohaterem Cracovii, jednak na nasze szczęście Macho wyszedł obronną ręką z tej sytuacji, ratując nam jeden punkt. Po meczu piłkarzy obu drużyn żegnały moim zdaniem zasłużone gwizdy.

 

Ekstraklasa [23/30]

Stadion przy ul. Kałuży, Kraków, 6500 widzów

Cracovia - Wisła 0:0 (Basta cz/k 69`)

MoM: Łukasz Garguła (Wisła)

Odnośnik do komentarza

- Maćku, Maćku zaczekaj! - krzyknął biegnący niczym Usain Bolt po złoto olimpijskie Kazek Moskal.

- Co się stało, Kaziu? - zapytałem.

- Maćku, według mnie potrzebujemy nowego bramkarza. - oświadczył mój asystent.

- Dlaczego? Macho wybronił nam punkt na Cracovii, Ilie też się nieźle sprawuje... bez sensu wydawać kolejne kilka milionów w błoto. - odpowiedziałem.

- Ale Macho moim zdaniem młodszy już nie będzie, myślałem bardziej pod kątem jego zastępcy w Wiśle...

- No dobra, OK, a masz kogoś?

- Tak, Vladimira Disljenkovicia z Metalurha Donieck, Guilherme z Lokomotiwu Moskwa i Brada Guzana z Aston Villi.

- Wow, niezłe nazwiska. Czy mógłbyś zrobić mi raporty dotyczące tych graczy?

- Nie ma problemu.

 

Po chwili jednak obydwoje zamarliśmy. Z pokoju prezesa absolutnie wk**wiony wyszedł Yohann. Co się stało? Dlaczego wygląda, jakby miał zaraz wszystko roz****dolić? Co takiego powiedział lub zrobił Boguś Cupiał, że doprowadził tego szwajcarskiego dupka do takiego stanu? A może jest jeszcze zdenerwowany po derbach? Wszak w szatni padło kilka nieprzyjemnych słów, lecz gdy wszyscy przespaliśmy się z tym tematem, to przeprosiliśmy się wzajemnie i nasze relacje powróciły do normy.

 

- A temu to co? - rzucił Kazek.

- Też chciałbym wiedzieć... - powiedziałem wymijająco, bo nie miałem pojęcia, co Yohann szykuje.

 

Kilka godzin później...

 

Yohann błyskawicznie wpadł do swojego krakowskiego apartamentowca. Wiedział, że gdzieś w sypialni ma swoje cacko - wiatrówkę CZ 75 P-07 Duty Blow Back. Wpadł niczym rakieta do sypialni i zaczął nerwowo otwierać szuflady. Wreszcie na samym dnie ostatniej z szuflad nasz wiceprezes wydobył broń. Nie żegnając się z Kingą, wyszedł z domu. Nikt jeszcze nie wiedział, co Yohann szykuje...

 

Godziny wieczorne

 

Bogusław Cupiał wychodził ze swoich zakładów Tele-Foniki w Myślenicach. Kilkaset metrów od zakładu zaparkowało czarne, terenowe BMW. Wysiadł z niego Yohann, który miał jeden cel - zabić Cupiała. Yohann wyjął zza pazuchy broń i czekał, aż pojawi się Cupiał. Kilka sekund później tak też się stało, a szwajcarski przedsiębiorca błyskawicznie pociągnął za spust. I tak, jak piłka po strzale zawodnika leci w okienko, tak kula trafiła idealnie w głowę Cupiała. Nasz prezes upadł na ziemię, a chwilę później z jego głowy polała się wielka kałuża krwi. A Yohann ot tak sobie odjechał, jak gdyby nigdy nic...

Odnośnik do komentarza

Dwa dni po zabójstwie Cupiała, przypadkowo przechodząc obok pokoju prezesa, usłyszałem tajemniczą rozmowę Yohanna z nieznaną mi osobą:

- No, Cupiał padł, teraz już nic mnie nie powstrzyma przed byciem prezesem. - dumnie rzekł nasz szwajcarski inwestor.

- A nie boisz się, że gliny cię skują? Nie żeby coś, ale sprawa rozpowszechniła się na cały kraj, a jak psy wpadną na trop... - nieznana osoba próbowała zasiać wątpliwości w Yohannie.

- Jaki trop? Wszystko było perfekcyjnie zaplanowane, nie ma bata, żeby coś odkryli.

- A Wilczek, nasz wiceprezes?

- To d**ek, nie nadaje się na prezesa LZS-u, a co dopiero Wisły Kraków!

- No wiesz, ale on jest w klubie od dawien dawna, zarząd go zna lepiej, wiedzą, na co go stać...

- K***a...

- No właśnie.

Zapadła chwila milczenia.

- On też dostanie kulę w łeb. - podjął decyzję chłopak Kingi.

- OSZALAŁEŚ KOMPLETNIE?!?! - wykrzyczał jego towarzysz.

- Znasz powiedzenie "po trupach do celu"?

Znowu zapadła chwila milczenia, a Yohann donośnie się zaśmiał.

 

Zaraz po treningu zadzwoniłem do mojego kolegi Sławka, który jest policjantem. Tak jak ja też wyruszył do Krakowa w poszukiwaniu szczęścia i lepszych zarobków. Pochodzi z Suwałk, jest w moim wieku (tzn. 29 lat). Poznaliśmy się po jednym z meczów Wisły w Krakowie.

 

Nakreśliłem mu sytuację, a ten obiecał, że wraz ze wsparciem antyterrorystycznym zatrzymają Yohanna. Pozostało mieć nadzieję, że się uda...

 

Tego samego dnia, ok. godziny 21:00

 

Na miejscu pod domem Marka Wilczka pojawił się Sławek wraz z oddziałem antyterrorystów. Wszyscy zapewnili mnie, że akcja zakończy się sukcesem. Ja natomiast bardzo się denerwowałem. Bałem się, że coś się nie uda i cała akcja pójdzie w p***u. Ja zostałem w samochodzie, a antyterroryści zajęli się swoją robotą.

 

Już po pięciu minutach widziałem Yohanna skutego w kajdanki i wyprowadzanego przez funkcjonariuszy policji z domu Marka Wilczka. Sławek uniesionym kciukiem w górę upewnił mnie tylko, że akcja się udała. A ja poczułem nieprawdopodobną ulgę, że mój wróg wreszcie trafi do więzienia.

Odnośnik do komentarza

Zarząd w trybie natychmiastowym na nowego prezesa wybrał Marka Wilczka, dotychczasowego wiceprezesa Białej Gwiazdy. Na krótkim spotkaniu dowiedziałem się, że w funkcjonowaniu klubu nie zajdą żadne rewolucyjne zmiany. Po raz pierwszy zagaiłem też odnośnie rozbudowy naszego stadionu, ale prezes ostudził mój zapał oświadczeniem, iż stadion nie wymaga rozbudowy. Powetowałem to sobie zaklepaniem nowego piłkarza, dokładniej defensywnego pomocnika, który przyjdzie do nas 1 lipca na prawie Bosmana. A w kolejnym meczu graliśmy z czwartą w tabeli Polonią Warszawa, która w przypadku porażki będzie miała już tylko matematyczne szanse na mistrza kraju.

 

A tu już w 2 minucie trybuny stadionu im. Henryka Reymana eksplodowały radością! Andranik podał piłkę do Sidibe, ten rozegrał klepkę z Vaagan Moenem, po czym Senegalczyk wyszedł sam na sam z Przyrowskim i tę sytuację wykorzystał. Siedem minut później Garguła fatalnie uderzył z dystansu. 32 minuta, nasz rozgrywający ładnie zagrał na prawo do Małeckiego, ten dośrodkował, a Sidibe... strzelił prosto w Gliwę! Dwie minuty później minimalnie pomylił się Hanzel, aż w końcu Czarne Koszule pękły po raz drugi. Trochę na własne życzenie, bo Pawelec fatalnie wycofał piłkę do bramkarza warszawian, łaciatą przejął Vaagan Moen, który strzałem do pustej bramki zapewnił nam dwubramkowe prowadzenie do przerwy.

 

O drugiej odsłonie praktycznie można zapomnieć, ale jakimś cudem zdobyliśmy trzecią bramkę. W 86 minucie Garguła przepięknie wypuścił Sidibe sam na sam z Przyrowskim, a były napastnik Sint-Truiden nie ma w zwyczaju marnować takich sytuacji. Wygrywamy więc z czołową drużyną Ekstraklasy 3:0 i umacniamy się na fotelu lidera.

 

Ekstraklasa [25/30]

Stadion Miejski im. Henryka Reymana, Kraków, 18698 widzów

WISŁA - Polonia W. 3:0 (SIDIBE 3`, VAAGAN MOEN 45+3`, SIDIBE 87`)

MoM: Ibrahima Sidibe (Wisła)

Odnośnik do komentarza

Trzy dni po meczu z Polonią Warszawa czekał nas mecz z inną Polonią, tym razem tą z Bytomia. To był mecz rewanżowy w ćwierćfinale Pucharu Polski, więc na boisku zameldowali się zawodnicy rezerwowi, pomimo tego już w pierwszej akcji meczu objęliśmy prowadzenie. Kirm pięknie dośrodkował z lewej strony, a Łobodziński mocnym strzałem głową wyprowadził nas na prowadzenie. W późniejszych fragmentach meczu nie działo się zbyt wiele ciekawego, aż tu w 40 minucie Strugarek fatalnie przerzucił piłkę na prawą stronę, Kirm wywalczył piłkę, a jego dośrodkowanie na gola zamienił Ruben, który tak naprawdę musiał tylko dostawić nogę. I trzy minuty później Kirm bardzo dobrze podał do Ezechiela, a ten technicznym strzałem w długi róg nie dał szans Balazowi. Już w pierwszej połowie zapewniliśmy sobie występ w półfinale Pucharu Polski.

 

Pierwszą okazją po przerwie był nieudany strzał Łobodzińskiego z rzutu wolnego. Kwadrans do końca meczu, Małecki przebiegł pół boiska z piłką, oddał strzał, ale bardzo niecelny. Tuż przed końcem meczu Małecki zabawił się w futbol amerykański, fatalnie strzelając z rzutu wolnego, ale nasz awans był niezagrożony. Wisła Kraków w półfinale Pucharu Polski.

 

Puchar Polski, 1/4 finału, [2/2]

Stadion im. Henryka Reymana, Kraków, 13400 widzów

WISŁA - Polonia B. 3:0 (ŁOBODZIŃSKI 18`, RUBEN 41`, EZECHIEL 44`)

MoM: Wojciech Łobodziński (Wisła)

Odnośnik do komentarza

W meczu dwudziestej szóstej kolejki Ekstraklasy mierzyliśmy się z kielecką Koroną, która bije się o utrzymanie, zajmując miejsce w dolnej połówce tabeli. Przed meczem powiedziałem chłopakom, że w tym meczu obowiązkiem jest zdobycie trzech punktów i bojowo nastawieni wiślacy już na dzień dobry poczynili krok ku wywalczeniu pełnej puli. Już w 3 minucie Vaagan Moen podał do Sidibe, a ten z ostrego kąta strzelił bardzo ładną bramkę. Dwadzieścia cztery minuty później Senegalczyk ładnie obrócił się z obrońcą na plecach, oddał strzał, ale bardzo niecelny. W 34 minucie po dośrodkowaniu Garguły z rzutu rożnego Sidibe oddał strzał głową, ale prosto w bramkarza. A wszystko to zemściło się nam chwilę później, Gawęcki zagrał na skrzydło do Kiełba, ten z pierwszej piłki do Misana, który ładnym wolejem wyrównał stan meczu. W 40 minucie Macho pięknie obronił bombę Zganiacza! I tyle do przerwy.

 

Drugą połowę można podzielić na dwa okresy: pierwszy z nich to od 45 do 73 minuty, kiedy spokojnie można było się zdrzemnąć. Drugi to od 73 minuty do końca meczu. W tejże 73 minucie Paweł Brożek dośrodkował z prawej strony, Sidibe nie odnalazł się w gąszczu nóg i Wojciech Małecki ostatecznie spokojnie złapał piłkę. Szkoda, bo gdyby Senegalczyk zdołał odnaleźć się w tym kotle, to miałby duże szanse na skierowanie piłki do siatki. A cztery minuty później znów sprawdziło się porzekadło: "Niewykorzystane sytuacje się mszczą." Kiełb podał na dwudziesty metr do Zganiacza, jego kolejny potężny strzał odbił Macho, ale do pustej bramki trafił Misan. Trzy minuty później jednak Vaagan Moen popędził lewą stroną, dośrodkował, a Ruben mocną główką wyrównał! Ale to jeszcze nic, bo w 84 minucie Szajna fatalnie wybił piłkę, Vaagan Moen zacentrował jakby od niechcenia, a były snajper Villarealu po raz drugi pokonał bramkarza Korony! Ale w tym meczu nie dane było nam zwyciężyć, w 93 minucie Misan podał do Tomasza Nowaka, ten oddał strzał, piłka odbiła się od jednego z naszych zawodników i wpadła do siatki! K***a, zremisowaliśmy wygrany mecz!

 

Ekstraklasa [26/30]

Stadion Miejski, Kielc, 8257 widzów

Korona - Wisła 3:3 (SIDIBE 4`, Misan 35`, Misan 78`, RUBEN 80`, Ruben 84`, Nowak 90+3`)

MoM: Damian Misan (Korona)

Odnośnik do komentarza

Mecz dwudziestej siódmej serii spotkań Ekstraklasy mógł dać nam prostą drogę do tytułu mistrza Polski. Naszym rywalem był bowiem Górnik Zabrze, który był nawet wicemistrzem jesieni, ale słabsza forma na wiosnę sprawiła, że obecnie zabrzanie zajmują szóste miejsce w tabeli, ale ma dwa punkty straty do wicelidera, Lecha Poznań, z którym zmierzymy się... w następnej kolejce! Należało zatem wygrać, by mieć prostą drogę do tytułu mistrzowskiego. Mecz jednak nie zaczął się dla nas zbyt dobrze, co prawda w czwartej minucie tylko sam Marco Ruben wie, dlaczego nie strzelił gola na 1:0 głową z około 5 metrów, ale trzy minuty później straciliśmy bramkę. Bonin ograł Masilelę jak dziecko, dośrodkował, a Wodecki musiał trafić z sześciu metrów. Tak więc przegrywaliśmy już na początku meczu i należało szybko wziąć się w garść, by nie przegrać tego meczu. W 22 minucie Macho fatalnie przyjął piłkę po podaniu jednego z obrońców, Trznadel przejął piłkę, ale przestrzelił! Nie ukrywam, iż mocno mi wtedy ulżyło. Trzy minuty później goście i tak dopięli swego, Andranik zaspał przy kryciu Wodeckiego, a ten podkręconą bombą z 20 metrów po raz drugi pokonał Macho. Innymi słowy, nasza sytuacja stała się beznadziejna. W zasadzie na tym jakiekolwiek emocje w pierwszej połowie się zakończyły, co prawda Wodecki lobował, ale lepiej zrobiłby to dzieciak z naszego zepsołu juniorskiego i do przerwy zasłużenie dostawaliśmy po d**ach 0:2.

 

W przerwie wstrząsnąłem nieco moimi gwiazdeczkami, ale niewiele to dało, choć w 47 minucie powinien paść gol kontaktowy, gdy Pazdan fatalnie wybił piłkę, ale Głowacki z woleja strzelił wprost w poprzeczkę. W 55 minucie fatalny strzał głową po centrze Wodeckiego (grrr...) oddał Trznadel. Przez kolejne 21 minut nie działo się nic ciekawego, aż tu nagle Andranik strzelił z dystansu, jeden z obrońców Górnika zablokował strzał, do piłki dopadł Vaagan Moen i strzałem do pustej bramki dał nam jeszcze promień nadziei na chociaż jeden punkt. Jednak zabrzanie umiejętnie zwarli szyki obronne i do końca meczu nie dopuścili nas do żadnej sytuacji podbramkowej, przez co przegraliśmy po raz pierwszy od 29 października, kiedy to musieliśmy uznać wyższość Lechowi Poznań, z którym, jak pisałem, zagramy w następnej kolejce. Z taką grą jednak nie mamy czego szukać na Bułgarskiej.

 

Ekstraklasa [27/30]

Stadion Miejski im. Henryka Reymana, Kraków, 19394 widzów

Wisła - GÓRNIK 1:2 (Wodecki 6`, Wodecki 26`, VAAGAN MOEN 77`)

MoM: Marcin Wodecki (Górnik)

Odnośnik do komentarza

W 27* kolejce Ekstraklasy mieliśmy rozegrać futbolową wojnę, mecz na szczycie, panie i panowie - Lech Poznań vs. Wisła Kraków! My do tego meczu przystępujemy bez kontuzjowanego w Zabrzu Felipe Mattioniego, Lech jest drugi w tabeli i traci do nas 5 punktów. Generalnie chciałbym to spotkanie wygrać przede wszystkim ze względu na psychologiczny i kibicowski punkt widzenia, ale to Kolejorz pierwszy sobie stworzył dobrą okazję strzelecką już w 54 sekundzie. Ale co z tego, skoro Macho obronił strzał Nowaka. Po kwadransie gry Andranik ładnie wypuścił Pawła Brożka, ten oddał strzał, Kasprzik z trudem to obronił, a Bosacki chwilę później wybił piłkę na rzut rożny. Sześć minut później za wysoko uderzył Lewandowski. W 31 minucie Głowacki postanowił zabawić się w Xaviego, ale wyszła z tego tylko strata piłki, w powstałą lukę wszedł Nowak, który dośrodkował w pole karne, ale na nasze szczęście nie było tam nikogo z lechitów. Ale w 38 minucie objęliśmy wreszcie prowadzenie, Garguła obił jednego z piłkarzy Kolejorza, odbita piłka trafiła do Masileli, który dośrodkował, a Paweł Brożek bardzo dobrą główką z 6 metrów strzelił bramkę! To była ostatnia dobra okazja w pierwszej połowie.

 

W 51 minucie Sidibe chciał podwyższyć nasze prowadzenie, uderzając bardzo ładną, podkręconą piłkę z dystansu, ale tej próby Senegalczyk nie zamienił na gola. Co innego 9 minut później, kiedy to Lewandowski spokojnie minął zarówno Głowackiego, jak i Macho, i oddał strzał do pustej bramki, tyle że sędzia nie uznał tego gola, odgwizdując pozycję spalona tego gracza. W 66 minucie centry Vaagan Moena z lewej strony na bramkę nie zamienił nie kto inny, jak Paweł Brożek. A w 81 minucie padła bramka wyrównująca, Lewandowski oddał strzał z około 20 metrów, Macho wybronił tę próbę, ale zatrzymać dobitki Rengifo już niestety nie dał rady, choć wkurzyli mnie obrońcy, którzy we trzech stali przy "Lewym", a do Peruwiańczyka już nikt nie dobiegł. Jak się później okazało, "Renifer" ustalił wynik meczu i powiem wam, że jestem zawiedziony. Co prawda remis przed tym meczem wziąłbym w ciemno, tak teraz jestem wściekły, że tego nie wygraliśmy. Z drugiej strony, dobry remis nie jest zły...

 

Ekstraklasa [27/30]

Stadion przy ul. Bułgarskiej, Poznań, 38830 widzów

Lech - Wisła 1:1 (PAWEŁ BROŻEK 38`, Rengifo 81`)

MoM: Paweł Brożek (Wisła)

 

*niestety pokiełbasiła mi się kolejność, oczywiście mecz z Polonią W. był w 24 kolejce :/ Jeszcze raz was za to przepraszam :/.

Odnośnik do komentarza

Przerywnikiem od naszych zmagań ligowych był pierwszy mecz półfinału Pucharu Polski z Lechią Gdańsk. Drugą parę tworzą zespoły GKSu Bełchatów i Zagłębia Lubin, tak więc bez względu na wyniki półfinałów w finale będą najzwyklejsze jaja. Pierwszy mecz rozegramy na wyjeździe, tak więc fajnie by było przywieźć jakąś zaliczkę z Baltic Areny. Pierwszą okazję stworzyliśmy sobie w 6 minucie, kiedy to Ezechiel podał do Rubena, który jednak spudłował. 8 minut później były gracz Villarealu przeprowadził solowy rajd, którego oczywiście nie wykończył. Ale jak to mówią, do trzech razy sztuka, Piotr Brożek wyrzucił piłkę z autu do Ezechiela, a ten fenomenalnym uderzeniem z 25 metrów nie dał szans Bąkowi. Cała akcja miała miejsce w 20 minucie. 11 minut później nasz lewoskrzydłowy znów ładnie zacentrował na głowę reprezentanta Czadu, ale ten nie wykorzystał swojej próby. Następnie w przeciągu 3 minut zmarnowaliśmy dwie świetne okazje, najpierw w 40 minucie Piotrek Brożek nie wykorzystał sytuacji sam na sam z Bąkiem, a trzy minuty później Ezechiel strzelił głową w poprzeczkę. Te sytuacje zemściły się na nas w czwartej (!!!) minucie doliczonego czasu, kiedy to Osłowski pięknym strzałem pokonał Cebanu. Na przerwę zespoły zeszły z bezbramkowym remisem.

 

Pierwszą okazją po przerwie była centra Osłowskiego z rzutu wolnego, na szczęście Wołąkiewicz nie wykorzystał swojej szansy. W 70 minucie Ruben dostał dobre podanie od Małeckiego, oddał strzał, ale piłka odbiła się od słupka! Aj, co za pech! Na szczęście cztery minuty później Argentyńczyk przełamał swoją złą passę, wykorzystując ładne, krótkie zagranie od Ezechiela. Dwie minuty później Mareval wybił piłkę z linii bramkowej po główce stopera Lechii z rzutu rożnego! Emocje dobrze jeszcze nie opadły, kiedy w 88 minucie lewą flanką popędził Kirm, który dośrodkował, a Leszczak z najbliższej odległości pokonał Bąka! Tak więc wygrywamy po pełnym emocji meczu 3:1 i jesteśmy w komfortowej sytuacji przed rewanżem. A w drugim półfinale Bełchatów wygrał na wyjeździe z Zagłębiem 1:0 i jest jedną nogą w wielkim finale.

 

Puchar Polski, półfinał, [1/2]

Baltic Arena, Gdańsk, 12310 widzów

Lechia - WISŁA 1:3 (EZECHIEL 20`, Osłowski 45+4`, RUBEN 74`, LESZCZAK 88`)

MoM: Maciej Osłowski (Lechia)

Odnośnik do komentarza

@tomba - tak, szkoda, że IRL niewiele z niego wyszło... A oto i Seba

@ZachowajDystans - po pierwsze fajnie, że dałeś jakiś znak życia, bo przepadłeś jak kamień w wodę :D A Ezechiel jest dublerem Sidibe, który rozwala system i dlatego Czadyjczyk wiele nie gra.

@buli1992 - blisko, coraz bliżej...

I dzięki chłopaki za komentarze, to naprawdę daje kopniaka motywacyjnego.

 

Mecz 28 kolejki z Ruchem Chorzów był bardzo dziwny. Otóż my w tym meczu oddaliśmy 4 strzały, a Ruch 1, a wynik był zaskakujący: 3:1 dla nas! Najpierw w 38 minucie Łobodziński wrzucił piłkę na lewe skrzydło, gdzie znalazł się Kirm, który musiał tylko dostawić nogę i prowadziliśmy. 4 minuty później Garguła dośrodkował z rzutu rożnego na krótki słupek, gdzie pięknym wolejem piłkę do siatki skierował Ruben. W 72 minucie dwie żółte kartki skompletował Andranik i do końca meczu graliśmy w 10. Na domiar złego w 81 minucie Straka bardzo ładnie przerzucił piłkę na prawą stronę, gdzie swoje przyspieszenie wykorzystał Marcin Zając, strzelając bramkę. Kibiców i mnie uspokoił jednak Wojtek Łobodziński, który wykorzystał bardzo dobre podanie Garguły i ostatecznie dobił chorzowian. Tymczasem po meczu okazało się, iż nad drugą Polonią Warszawa mamy 6 punktów przewagi i dwa mecze do końca, co w końcowym rozrachunku daje nam to, że do obrony mistrzostwa kraju wystarczy nam wyjazdowy remis ze Śląskiem Wrocław.

 

Ekstraklasa [28/30]

Stadion Miejski im. Henryka Reymana, Kraków, 18742 widzów

WISŁA - Ruch 3:1 (KIRM 38`, RUBEN 42`, ANDRANIK cz/k 72`, Zając 81` ŁOBODZIŃSKI 89`)

MoM: Wojciech Łobodziński (Wisła)

 

Zanim jednak zagramy mecz decydujący o tym, czy już na kolejkę przed końcem sezonu będziemy świętować mistrzostwo, Lechia Gdańsk postara się odrobić trzybramkową stratę w meczu rewanżowym półfinału Pucharu Polski. Zadanie to jest tym trudniejsze, że rewanż będzie rozgrywany w Krakowie. Jednak to nasi przyjaciele stworzyli sobie pierwszą okazję bramkową, ale Lukjanovs nie zdobył gola po dośrodkowaniu Łuczaka z rzutu wolnego. A w 18 minucie Chrapek dośrodkował z rzutu rożnego, a Orekhov otworzył wynik tego meczu. Później nikomu już nie chciało się jakoś atakować, Lechia co prawda stworzyła sobie dwie okazje, ale IMO niegroźne (Rogalski w bardzo dobrej sytuacji strzelił po długim rogu w słupek, a Radosław Stępień spudłował z rzutu wolnego), my wiedzieliśmy, że mamy przed sobą mecz o obronę tytułu i nie atakowaliśmy jakoś szaleńczo i mecz zakończył się naszym skromnym zwycięstwem 1:0. Ciekawostka, w tym meczu grało połączenie drugiego garnituru i kilku młodzieżowców.

 

Puchar Polski, półfinał, [2/2]

Stadion Miejski im. Henryka Reymana, Kraków, 13454 widzów

WISŁA - Lechia 1:0 (OREKHOV 18`)

MoM: Alexandr Orekhov (Wisła)

Odnośnik do komentarza

Zaraz po naszym meczu dorwaliśmy się do klubowych telewizorów, by sprawdzić wynik meczu w Bełchatowie. Ku naszemu zdziwieniu Zagłębie Lubin wygrało z miejscowym GKSem 2:0 i po raz drugi z rzędu zespół z I ligi miał nas reprezentować w europejskich rozgrywkach; w zeszłym sezonie był to Znicz Pruszków.

 

To już dziś. Dziś możemy sobie zapewnić 4 z rzędu mistrzostwo Polski, jeżeli nie przegramy we Wrocławiu ze Śląskiem. Pomimo przyjaźni, jaką się darzymy chciałbym, aby losy mistrzostwa rozstrzygnęły się w sprawiedliwy sposób. Zaczęliśmy ostro, od szansy Brożka w 4 minucie, ale Paweł uderzał niecelnie. Cztery minuty później Gul dośrodkowywał z rzutu wolnego, ale Biliński nie wykorzystał tej szansy. W 14 minucie szansy z rzutu wolnego nie wykorzystał Spahić. 24 minuta, Mareval ładnie centruje, ale Paweł Brożek zmarnował tę okazję. Kiedy stadionowy zegar wskazywał 30 minutę, Biliński zdecydował się na piękne uderzenie głową, Macho jednak nie miał problemów z interwencją. Dwie minuty później mieliśmy jednak już trudniejsze zadanie, ponieważ Vermeulen dostał drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę. Na domiar złego w 39 minucie Sidibe nie wykorzystał sytuacji sam na sam z Vazgecem. Ta sytuacja mogła się zemścić, kiedy to Buzała ograł Głowackiego i wyszedł sam na sam z Macho, ale Austriak wyszedł z tej sytuacji obronną ręką! A w ciągu dwóch minut mieliśmy ciąg bardzo negatywnych dla nas zdarzeń. Najpierw w 44 minucie piłka po strzale Spahicia z rzutu wolnego tak odbiła się od muru, że spadła pod nogi Bilińskiemu, który praktycznie wjechał z piłką do siatki. I kiedy konstruowałem piętrowego bluzga pod adresem całej drużyny, że nie utrzymała remisu do końca pierwszej połowy, Orekhov wyciął w polu karnym Klofika! Byłem wkurzony, bo Macho specem od bronienia karnych niestety nie jest, jakież było więc moje zdziwienie, kiedy reprezentant Austrii kapitalnie wyciągnął uderzenie Gula z jedenastu metrów! Tak więc na przerwę schodziłem szczęśliwy, ale i wk***iony jednocześnie.

 

W przerwie swoją zmianą zadziwił mnie trener Tarasiewicz, w miejsce dobrze spisującego się Vazgeca wprowadził Wojciecha Kaczmarka. Tuż po przerwie ten ponad dwumetrowy bramkarz dobrze się spisał w sytuacji sam na sam, po raz kolejny niewykorzystanej przez Sidibe. Tak samo 6 minut później zachował się Łobodziński! Trzeba przyznać, iż w naszym najważniejszym meczu ewidentnie szwankuje skuteczność. Później dwie dobre okazje mieli wrocławianie, najpierw Celeban po rzucie rożnym uderzył nad bramką, a później dobrze strzelał Biliński, ale jeszcze lepiej interweniował Macho. Aż w 88 minucie Macho wybił piłkę z piątki, Ezechiel strącił ją głową do "Łobo", który przebiegł pół boiska i plasowanym strzałem pokonał Kaczmarka! Nareszcie! Później już tylko graliśmy na czas, jeszcze Ezechiel zmarnował dobrą sytuację i sędzia odgwizdał koniec meczu. W tej samej chwili wybiegliśmy na boisko i cieszyliśmy się z mistrzostwa kraju. Oj, Kraków nie będzie dziś zbyt długo spał...

 

Ekstraklasa [29/30]

Stadion Miejski we Wrocławiu, 9500 widzów

Śląsk - Wisła 1:1 (VERMEULEN cz/k 33`, Biliński 44`, ŁOBODZIŃSKI 88`)

MoM: Wojciech Łobodziński (Wisła)

 

W takich meczach zdobywa się mistrzostwo! :winner:

Odnośnik do komentarza

Mecz ostatniej kolejki Ekstraklasy z GKSem Bełchatów był o "pietruszkę", toteż posłałem w bój bardzo rezerwowy skład, mianowicie Kosiorowski - Smith, Cyzio, Zalewski, Pacuszka - Łobodziński, Coquelin, Janik, Piotr Brożek - Jałocha, Kubicki. Nasza młodzież wsparta dwoma doświadczonymi zawodnikami dała radę ligowemu średniakowi, ogrywając go 2:1. Spotkanie nie zaczęło się dla nas zbyt dobrze, ponieważ w 29 minucie Zalewski skosił w szesnastce Ujka, a karnego na gola zamienił Witkowski. Jednakże 9 minut później również odpowiedzieliśmy golem wyrównującym, Łobodziński wrzucał z prawej strony, Kubicki ściągnął na siebie uwagę obrońców, a Janik z kilku metrów nie mógł spudłować. Ale kiedy piłkarze z Bełchatowa czekali na gwizdek zapraszający obydwie drużyny na przerwę, Zalewski dośrodkował z rzutu rożnego, a Łobodziński potężnym wolejem zmusił Sapelę do powtórnej kapitulacji. Nic więcej się nie wydarzyło i miłym akcentem skończyliśmy sezon 2010/2011.

 

Ekstraklasa [30/30]

Stadion Miejski im. Henryka Reymana, Kraków, 32063 widzów (:o)

WISŁA - Bełchatów 2:1 (Witkowski 29` rz. k., JANIK 38`, ŁOBODZIŃSKI 45+2`)

MoM: Wojciech Łobodziński (Wisła)

 

Tabela Ekstraklasy 2010/2011

 

3 dni później czekał nas mecz o Puchar Polski. My byliśmy obrońcami tego trofeum, Zagłębie po roku w I lidze wracają na najwyższy szczebel rozgrywek w Polsce. Generalnie zwycięstwo z takimi rywalami to nasz obowiązek, więc od razu ruszyliśmy do ataku. W 26 sekundzie Andranik zagrał mierzone podanie do Sidibe, ten od razu odegrał do Pawła Brożka, który oddał strzał, niestety Olek Ptak nie miał problemów z interwencją. 18 minuta, Garguła nieźle zacentrował, ale Łobodziński przeniósł piłkę nad bramką. Sześć minut później Garguła mocno strzelił po ziemi, ale bardzo niecelnie. W 33 minucie Micanski podał do Plizgi, który miał dobrą pozycję do strzału, ale strzelił na wiwat. Trzy minuty przed przerwą mieliśmy bardzo dobrą okazję do objęcia prowadzenia, nasz rozgrywający zagrał za plecy obrońców Zagłębia, Sidibe postanowił lobować bramkarza lubinian, ale nie wyszło mu to kompletnie. Ale przed przerwą wreszcie rozwiązaliśmy worek z bramkami, Garguła rozrzucił piłkę na lewe skrzydło, gdzie czekał Vaagan Moen, Norweg dośrodkował, a Łobodziński musiał tylko dostawić nogę. Na przerwę schodziliśmy z golem strzelonym do szatni i jednobramkowym prowadzeniem.

 

A w drugą połowę weszliśmy kapitalnie, Łobodziński zagrał bardzo dobrego passa do Brożka, a ten strzałem w długi róg dał nam dwubramkowe prowadzenie. Siedem minut później Jasiński pociągnął Brożka za koszulkę przy rzucie rożnym, a sędzia Stefański podyktował rzut karny, który pewnie wyegzekwował Sidibe. A po godzinie gry mieliśmy na koncie już cztery gole, Łobodziński dośrodkowywał z prawej strony, a Brożek pewnym strzałem głową wyprowadził nas na czterobramkowe prowadzenie. W kwadrans "Miedziowi" zostali kompletnie znokautowani.

 

I po czwartym golu praktycznie przestaliśmy grać, a Zagłębie stwarzało sobie coraz więcej sytuacji. Najpierw dośrodkowania Surmy nie wykorzystał Banaś, a nieco później Jackiewicz niecelnie uderzał w górny róg bramki. W 88 minucie sprawdziło się jednak porzekadło, że do trzech razy sztuka, Pawłowski ograł Masilelę, Piotrowski strącił piłkę głową, a Micanski uderzeniem z kilku metrów pokonał Macho. Niewiele to jednak zmieniło i Biała Gwiazda obroniła Puchar Polski. Jeszcze tylko podsumowanie gry zawodników i urlooooooop.

 

Puchar Polski, finał

Stadion Śląski, Chorzów (wiem, że właśnie się zawiedliście...), 47202 widzów

WISŁA - Zagłębie 4:1 (ŁOBODZIŃSKI 44`, PAWEŁ BROŻEK 46`, SIDIBE 53` rz.k., PAWEŁ BROŻEK 61`, Micanski 88`)

MoM: Paweł Brożek (Wisła)

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...