Skocz do zawartości

Dość nietypowa kariera...


Casines

Rekomendowane odpowiedzi

Witam wszystkich.

Nikt pewnie mnie nie pamięta, ponieważ swoją pierwszą karierę na forum porzuciłem. Konkretnie, nie została ona przeze mnie porzucona, awaria dysku twardego zniechęciła mnie jednak do gry i przez to kariery dalej nie prowadziłem po naprawie sprzętu. Postanowiłem powrócić z pomysłem, jak w temacie - dość nietypowym. Sami zobaczycie o co chodzi w pierwszej części mojego opowiadania. Jest to sytuacja, która naprawdę może się zdarzyć, a odbudowa potęgi, której wielkość zostaje tak nagle załamana jest dla mnie bardzo ciekawa. Pamiętajmy, że to tylko fikcja ;)

 

FM 12

Baza danych: Duża

Aktywne Kraje: Anglia, Niemcy, Włochy (Najwyższe klasy rozgrywkowe), Hiszpania (1,2 i 3 liga)

Edytor: Użyty do usunięcia wszystkich "znikniętych" piłkarzy i sztabu szkoleniowego.

 

 

Na elektronicznym budziku wybiła godzina 6:00 kiedy z podłączonych podeń głośników zabrzmiał głos hiszpańskiego spikera ogłaszającego światu... cóż cokolwiek. Powoli zwlokłem się z łóżka i praktycznie samą siłą woli udałem się pod prysznic. Półprzytomnie kierując się w kierunku łazienki zrzuciłem z szafki mój identyfikator UEFA. Tak, byłem młodym trenerem na szkoleniu UEFA - wysłanym aby pobierać nauki w największym klubie świata - Realu Madryt. Kiedy dowiedziałem się, że będę stacjonował w Madrycie moje podniecenie sięgnęło zenitu, jednak okazało się, że moim największym osiągnięciem była możliwość prowadzenia Realu Madryt C przez kilka dni. Marzyłem o objęciu profesjonalnego klubu, jednak możliwość poznawania technik szkolenia młodzierzy, nawet w trzeciej madryckiej drużynie była całkiem optymistyczna.

Zdążyłem się ubrać kiedy mój telefon z pełną zuchwałością zaczął wygrywać znaną melodię MC Hammer'a. Nie patrząc nawet na wyświetlacz odebrałem połączenie.

- Stefan, włącz telewizor - powiedział do mnie jakiś zapłakany głos i nim zdążyłem odpowiedzieć rozłączył się.

Pewnie jakiś idiota - przemknęło mi przez myśl, ale podszedłem do telewizora i nacisnąłem przycisk, a przed moimi oczyma ukazał się znany mi program informacyjny - jedyna stacja nadająca po angielsku. Na obrazku w tle widać było klubowy samolot, a spikerka odczytywała wiadomość.

Minęło już 5 godzin odkąd samolot Realu Madryt zniknął z radarów. Drużyna była w drodze do Brazylii, gdzie mieli rozegrać dwa spotkania towarzyskie. Nasz specjalista twierdzi iż samolot został uprowadzony, lub uległ wypadkowi.

Dalej, spikerka odczytywała listy pasażerów i jakieś dodatkowe informacje, których w ogóle nie słuchałem lub nie chciałem słuchać.

 

* * *

 

"Minęły już dwa tygodnie odkąd zaginął samolot z członkami drużyny Realu Madryt, klub pozostaje w żałobie." - takie nagłówki dominowały w Hiszpańskich mediach. Dla wszystkich stawało się jasne, że samolot nie wyląduje nagle gdzieś na lotnisku, a trener królewskich nie powie, że był to jeden wielki żart. Od czasu "incydentu" jak zwali to zjawisko zniknięcia samolotu ludzie, nie chodziłem do pracy. Wielki Real Madryt, nie funkcjonował. Do czasu, jak się miało okazać...

Kiedy zadzwonił telefon z sekretariatu biur przy Concha Espina 1 z wezwaniem do siedziby klubu, byłem pewien, że to koniec mojego stażu. Jak zawsze powitały mnie te same wypolerowane podłogi, jednak sekretarki, zwykle z przemiłymi uśmiechami, teraz witały wszystkich ponurym spojrzeniem niczym Chares przewożący śmiertelników przez Styks.

- Nazywam się Stefan Casines - powiedziałem z udawanym uśmiechem, jednak dziewczyna nawet nie spróbowała go odwzajemnić.

- Drugie piętro gabinet na wprost od windy. - powiedziała tylko i wróciła do pisania na klawiaturze. Zrozumiałem, że dziś tylko na tyle ją stać.

Udałem się więc na wskazane piętro, jednak kiedy podszedłem do opisywanych przez hiszpańską piękność drzwi coś przestało mi grać. Stałem przed drzwiami samego Floro Pereza! Postanowiłem połowicznie zaufać dziewczynie i cichutko zapukałem do drzwi prezesa, myśląc jak wydobyć numer telefonu od damskiej odpowiedniczki Charesa, jednak moje myśli zostały szybko przerwane przez otwierające się drzwi. Zinedine Zidane stanął przede mną i zaprosił mnie do środka.

Florentino siedział za biurkiem, które mimo swoich potężnych rozmiarów w tak wielkim gabinecie nie wyróżniało się w jakikolwiek sposób. Usiadłem spokojnie za biurkiem nie wiedząc czego się spodziewać.

- To jest twoja umowa. - powiedział Perez patrząc mi w oczy i wyciągając jakiś świstek.

- J-j-ja trenerem Realu? - wydukałem patrząc na umowę, gdzie jednoznacznie było napisane jaką posadę miałbym piastować.

- Nie mogę sobie pozwolić na zatrudnianie trenera, który będzie chciał zarabiać krocie i miliony na transfery. Ty wyróżniałeś się podczas szkoleń, dlatego dam Ci szansę. Jeżeli uda ci się utrzymać w tym sezonie, podejmiemy dalszą współpracę.

- Dziękuję panu bardzo, nie zawiodę pana! - powiedziałem ochoczo nie zwracając uwagi na składnię mojej wypowiedzi. Floro wyjaśnił mi tylko szczegóły kontraktu i po załatwieniu formalności kazał przyjść jutro.

Odnośnik do komentarza

Jeżeli komukolwiek fabuła nie pasuje, nie nakłaniam do czytania, robię to bardziej dla siebie z braku motywacji do gry. Grałem już na wszelkie możliwe sposoby dlatego postanowiłem pobawić się w ten sposób :)

 

 

Kiedy elektroniczny budzik, jak zwykle przemówił monotonnym głosem hiszpańskiego spikera przetarłem oczy. Wczoraj nie miałem czasu zastanawiać się nad tym, co tak naprawdę podpisałem, ale teraz wątpliwości zaczynały mnie ogarniać. Zostałem menagerem zespołu, który nie ma jakiejkolwiek kadry, liczyłem na spore fundusze na transfery. Do tego, po tym, co się stało z drużyną morale sięgało zera. Postanowiłem na

razie się tym nie martwić i udać się na naradę z prezesem. Tym razem ponętna hiszpanka w sekretariacie uśmiechnęła się do mnie, postanowiłem w najbliższym czasie zdobyć jej numer, jednak moje hulaśne myśli zostały przerwane, kiedy tylko znalazłem się w gabinecie Pereza.

- Jak sam wiesz, nie jest dobrze - przeszedł od razu do konkretów rozkładając przede mną stertę papierów. - W klubie jest tylko pięciu graczy, którzy zostali ściągnięci z wypożyczenia, kluby nie robiły żadnych przeszkód, kiedy poprosiłem o zwrot tych piłkarzy. W skrócie mówiąc, pierwszy zespół składa się z: Pedro Leona, Roystona Drenthe, Fernando Gago, Sergio Canalesa i Davida Mateosa. Jeżeli chodzi o sztab szkoleniowy, w zespole jest cała grupa scoutów, oraz trzech trenerów juniorów i myślę, że powinieneś zmienić ich kontrakty na trenerów pierwszego zespołu, żeby ciąć koszty. Reszta posad jest wolna i musisz je jakoś zagospodarować. Daję Ci... 25 milionów euro.

- Co? - spytałem z niedowierzaniem.

- Wiem, że to bardzo mało, ale musisz coś z tym zrobić. Wiesz, jaki masz cel, utrzymaj ten klub w lidze, wierzę w ciebie.

Jeżeli tak mają wyglądać wszystkie rozmowy, byłem bliski rzucenia tej roboty, jednak wiedziałem, że to moja jedyna szansa w życiu. Za swój pierwszy cel obrałem zatrudnienie asystenta.

 

* * *

 

Moim asystentem został oficjalnie Sidnei Lobo, dotychczas asystent trenera brazylijskiej drużyny narodowej. Z możliwych kandydatów był on o lata świetlne przed resztą. W międzyczasie rozegrała się moja konferencja powitalna, na której jednak głównie pytano Pereza o niedawne wydarzenia, więc praktycznie nie musiałem nic mówić.

 

* * *

 

Rozpoczęliśmy przygotowania do wejścia na rynek transferowy. Stawka, jaką dostaliśmy nie była oszałamiająca, a branie zbyt wielu kredytów na zespół mogło grozić destabilizacją finansów. Postanowiłem nie szczędzić grosza na klasowego bramkarza a reszta… cóż jakoś się ułoży. Miałem już pewien plan odnośnie kilku graczy z pola. Było to bardzo proste rozwiązanie – sprowadzenie kilku graczy starej gwardii, którzy oddawaliby serce za drużynę, którą kochają. Oprócz tego trzeba było sprowadzić jednak jeszcze kilku graczy, którzy pomogliby w utrzymaniu, lub chociaż pozostawieniu klubu w środku tabeli. Pod koniec dnia złożyliśmy oferty za kilku piłkarzy: Raula, Roberto Carlosa, Michela Salgado, Geremiego Ndjitapa, Steviego Mandandę oraz Anatoliyego Tymoschuka.

 

* * *

 

Kilka tygodni później, udało mi się już podpisać kontrakt z kilkoma piłkarzami, mianowicie wszystkimi wymienionymi w ostatnim wpisie, oraz rezerwowym bramkarzem Markiem Schwarzerem oraz obrońcą Ivicą Dragutinoviciem. Ostatnim moim ruchem przed rozpoczęciem przygotowań przedsezonowych było ściągnięcie z Getafe piłkarza z klauzulą pierwokupu – Pablo Sarabii. W chwili obecnej moja 25 uzupełniona graczami Castilli wyglądała następująco:

 

Bramkarze:

Steve Mandanda (26 lat)

Mark Shwarzer (38 lat)

Tomas Mejias (22 lata)

Tutaj sprawa jest jasna – pierwszym bramkarzem zostaje Mandanda, Schwarzer jest jego zastępcą, a Mejias zapchajdziurą bez szans na występy.

 

Boczni Obrońcy:

Michel Salgado (35 lat)

Daniel Carvajal (19 lat)

Roberto Carlos (38 lat)

Jorge Casado (22 lata)

Królestwo Carlosa I Salgado, których jednak będą musieli wzmacniać wychowankowie. Pozycje słabo obsadzone, ale piłkarze będą musieli sobie poradzić.

 

Środkowi Obrońcy:

Ivica Dragutinovic (35 lat)

David Mateos (24 lata)

Nacho (21 lat)

Pablo Gil (22 lata)

Bardzo słabo obsadzona formacja, może być problem z powodu ich słabej jakości.

 

Środek Pomocy:

Anatoliy Tymoschuk (32 lata)

Alex Fernandez (18 lat)

Fenando Gago (25 lat)

Geremi Ndjitap (32 lata)

Victor Merchan (21 lat)

Tutaj nie jest źle, myślę, że środek pola poradzi sobie przez ten jeden sezon, potem nastąpią wzmocnienia.

 

Skrzydłowi i ofensywni pomocnicy:

Sergio Canales (20 lat)

Royston Drenthe (24 lata)

Pedro Leon (24 lata)

Juanfran (22 lata)

Denis Cheryshev (20 lat)

Pablo Sarabia (19 lat)

Jako rozgrywający będzie grał Canales, skrzydła również są nieźle obsadzone, myślę, że to najlepsza formacja w mojej drużynie.

 

Napastnicy:

Raul (34 lata)

Alvaro Morata (18 lat)

Jese (18 lat)

Doświadczony Raul będzie wspierany przez dwójkę młodzików, mam nadzieję, że skutecznie.

 

Po dokonaniu tych wszystkich transferów w mojej kasie dźwięczą pustki, a muszę jeszcze zatrudnić kilku trenerów. Zaczyna robić się nieprzyjemnie…

Odnośnik do komentarza

@tio

Oczywiście, że Charon, nie mam pojęcia dlaczego napisałem inaczej :o Można to jakoś poprawić, gdyż przycisku edytuj przy poście po prostu nie ma?

Ten epizod będzie trochę przeskoczony, bo nie lubię sparingów przedsezonowych :D

 

 

 

Rozpoczęła się szalona gonitwa po trenerów, aby ci młodsi piłkarze mogli zdobywać wiedzę, ponieważ ci starsi i tak już o to nie dbali. W międzyczasie zgodnie z dawną klubową tradycją wybrałem czwórkę kapitańską. Pierwszym kapitanem został oczywiście Raul, dalej kolejno: Roberto Carlos, Salgado, Ndjitap.

Rozpocząłem również przygotowania do niechybnie rozpoczynających się sparingów podczas których chciałem grać wszystkimi zawodnikami, po 45 minut, w polu miałem akurat 20 piłkarzy, ponieważ Morata i Sarabia byli na zgrupowaniu młodzieżowej reprezentacji.

 

* * *

 

Podczas pierwszego sparingu miny kibiców były zróżnicowane. Nikt nie wiedział czego się spodziewać po nowym Realu Madryt. Drużyna nie zawiodła i grała jak stary zespół, zamieniając jednak Cristiano Ronaldo na Pedro Leona, a Sergio Ramosa na Davida Mateosa. Mimo wszystko w pierwszej połowie gdzie wyszedł pierwszy skład drużyny, zawodnicy pokazali klasę. Dobrze zaprezentowali się Drenthe i Raul. W drugiej, kiedy na boisku zameldowali się chłopaki z Castilli było więcej rozgardiaszu, ale również udało się strzelić bramkę.

 

Real Madryt – Benfica 3:0

Bramki: Drenthe, Raul, Jese.

Nie grali: Sarabia, Morata (reprezentacja), Merchan (kontuzja).

 

* * *

 

Po całkiem niezłym pierwszym sparingu postanowiłem zasiąść z moim asystentem i zastanowić się nad propozycjami trenerów. Wziąłem stosy papierów ze sobą i usadowiłem się w starym VW Golfie trzeciej generacji. Muszę zmienić auto – składałem sobie to postanowienie kilka razy dziennie, jednak natłok codziennych obowiązków skutecznie odciągał mnie od salonów samochodowych. Postanowiłem złożyć sobie obietnicę – kiedy zatrudnię wszystkich trenerów, zakupię auto. Pojechałem do swojego małego mieszkanka w dzielnicy Barajas, postanowiłem na razie nie wydawać pieniędzy na większe mieszkanie, bo nie wiedziałem ile czasu będę zarabiał 22 tysiące € tygodniowo jako trener Realu Madryt. Moja przygoda z tym klubem mogła przecież potrwać bardzo krótko. Odłożyłem tymczasowo myśli o sprawach finansowych i zająłem się moimi przyszłymi współpracownikami. Od razu odrzuciłem kilka umów, ponieważ nie było mnie stać na płacenie odszkodowań klubom, w których wcześniej pracowali. Na chwilę obecną wybrałem fizjoterapeutów: Gary Lewin i Aldo Esposito oraz trenerów: Philippe Bergeroo i Gian Nicola Bisciotti. Był to dopiero początek naboru trenerów, ale byłem zadowolony z pracy jak na jeden wieczór. Musiałem zacząć przygotowania do następnego meczu towarzyskiego z Real Salt Lake.

 

* * *

 

Drugi sparing w mojej trenerskiej karierze postanowiłem zagrać w identycznym stylu co pierwszy – po prostu dać zagrać wszystkim zawodnikom po 45 minut. Do składu wrócił Victor Merchan, jednak kontuzję złapał Cheryshev co jednak nie było dla mnie problemem, ponieważ ani jeden, ani drugi nie odkrywają większej roli w mojej drużynie. Miałem nadzieję dostać jakieś pieniądze po sezonie gdyż na chwilę obecną mój skład nie był oszałamiający.

Ku mojemu zdziwieniu sparing rozpoczął się przewagą gości, jednak po upływie 10 minut wszystko wróciło do normy i mój zespół zaczął pokazywać swoje atuty. Pierwsza połowa zakończyła się jednak bezbramkowym remisem i zacząłem się poważnie zastanawiać czy rezerwy wpuszczone na drugą połowę dadzą radę strzelić bramkę. Jednak młodzież mnie nie zawiodła. Po świetnym podaniu Jesego, bramkę zdobył Alex występujący dzisiaj na pozycji ofensywnego pomocnika. Następnie świetne dośrodkowanie Drenthe wykorzystał Gil i było już 2:0. Pomimo wygranej martwił mnie trochę styl gry, który nie przeszedłby w hiszpańskiej ekstraklasie. Pogratulowałem chłopakom chcą podnieść ich trochę na duchu, a sam udałem się do domu wznowić poszukiwania trenerów.

 

Real Madryt – Real Sal Lake 2:0

Bramki: Alex Fernandez, Pablo Gil.

Nie grali: Sarabia, Morata (reprezentacja), Cheryshev (kontuzja).

 

W międzyczasie dostałem raport dotyczący występu Sarabii w meczu reprezentacji U20, niestety Morata siedział tylko na ławce w tym spotkaniu.

 

* * *

 

Na trzeci już sparing z uwaga, uwaga… koreańskim Busan I’PARK nie przygotowałem się inaczej niż na poprzednie dwa. Znowu w pierwszym szeregu wybiegli gracze podstawowi. Ku mojemu przerażeniu mimo olbrzymiej przewagi do przerwy na tablicy wyników ponownie widniał wynik 0:0. Niestety po wejściu rezerw nasza gra wyglądała tragicznie i przeniosło się to na tablicę wyników, gdzie po bezpośrednim strzale z rzutu wolnego straciliśmy bramkę. Następnie było tylko gorzej… Myślę, że najlepszym podsumowaniem będzie, iż przegraliśmy to spotkanie 0 do 2.

 

Real Madryt – Busan 0:2

Bramki: Kim Soon-Ki x2

Nie grail: Sarabia, Morata (reprezentacja), Cheryshev (kontuzja).

 

Niestety ten mecz pokazał mi jak bardzo nieprzygotowani jesteśmy do rozpoczęcia sezonu. Bałem się dwumeczu w ramach superpucharu Hiszpanii z Barceloną i wiedziałem, że trener Guardiola nie odpuści i będzie chciał mój zespół po prostu poniżyć.

 

* * *

 

Lista powołanych do kadry reprezentacji Hiszpanii została całkowicie zdominowana przez zawodników Barcelony. Czekałem na to jak wyglądać będzie teraz pierwsza jedenastka Hiszpanów i jak poradzą sobie na Euro. Postanowiłem również opracować nowe ustawienie, oprócz używanego obecnie ofensywnego 4-2-3-1, również ustawienie defensywne bazujące na kontrach. Niestety nie miałem okazji przetestować go w ostatnim sparingu, ponieważ rozgrywałem go z zespołem Beijing, który raczej nie był do mnie wyzwaniem. Niestety, z powodu sparingów reprezentacji miałem do dyspozycji tylko 13 zawodników, przez co musiałem dość improwizować z pierwszą jedenastką. Mimo tego graliśmy, bardzo dobrze co przeniosło się na bramkę już w trzeciej minucie meczu. W 28 minucie meczu z boiska musiał zejść Fernando Gago co w obliczu zbliżającego się meczu z Barceloną jeszcze bardziej pogrążało nasze szanse. Końcówkę pierwszej połowy ustawił Raul bramką na 2:0. Druga połowa upłynęła na kopaninie w środku pola i tak skończyły się nasze przedsezonowe sparingi.

 

Real Madryt – Beijing 2:0

 

Mejias – Salgado (65’ Gil), Dragutinovic, Mateos, Roberto Carlos – Merchan, Gago (28’ Casado), Pedro Leon, Juanfran, Jese – Raul

 

3’ Yongxiang (sam.)

38’ Raul

Odnośnik do komentarza

Niestety raport mojego fizjoterapeuty nie był dla mnie pomyślny. Fernando Gago na pewno nie zagra w najbliższym meczu z FC Barcelona, co zachwiało trochę moim pomysłem na Barcę tzn. cofnięcie rozgrywającego i przejście z 4-2-3-1 na 4-2-1-2-1 z dwoma zawodnikami środka pola odpowiadającymi tylko za odbiór piłki. Liczyłem na szybkość moich skrzydłowych w kontratakach.

Moi piłkarze powrócili ze zgrupowań reprezentacji i mogłem zacząć przygotowania do meczu z Barceloną. Mimo, że sztab szkoleniowy uzupełnili Angel Valves i Massimo Bonini to zespół szkoleniowy był wciąż niepełny i Sidney Lobo wciąż szukał dla mnie kolejnych wzmocnień.

Wielką hecą było dla mnie przydzielanie numerów piłkarzom, ponieważ wszyscy zawodnicy musieli dostać nowe numery. Kadra na sezon 2011/2012 wraz z numerami przedstawiała się następująco:

 

1. Mandanda

13. Schwarzer

25. Mejias

 

2. Salgado (3 kapitan)

3. Roberto Carlos (2 kapitan)

12. Mateos

16. Gil

17. Casado

19. Carvajal

22. Nacho

24. Dragutinovic

 

4. Tymoschuk

5. Gago

6. Drenthe

8. Sarabia

10. Canales

14. Alex

15. Geremi Ndjitap (4 kapitan)

18. Juanfran

20. Pedro Leon

21. Cheryshev

23 Merchan

 

7. Raul (kapitan)

9. Morata

11. Jese

 

* * *

 

Nadszedł czas na spotkanie z odwiecznym rywalem. Postanowiłem wystawić defensywne ustawienie – tzw. Trivote z trzema środkowymi pomocnikami. W wyniku nieobecności Gago, jego miejsce na boisku zajmie Ndjitap, a przed nimi zagra Canales. Skrzydła utworzą Pedro Leon oraz Sarabia, który pomimo tego, że nie zagrał żadnego meczu w sparingach dobrze grał podczas Mistrzostw Świata U20 i pomimo tego, że Hiszpania odpadła z tego turnieju mogę być z niego zadowolony.

Guardiola nas nie oszczędził i wystawił swój najmocniejszy skład, jedynie Messi usiadł na ławce rezerwowych. Od pierwszych minut spotkanie wyglądało na wyrównane, Barca grała na krótkie podania jednak z dala od naszego pola karnego. Świetnie na lewej flance szalał Sarabia, na prawej zawodził Leon, który wyglądał jakby stawka spotkania go zdecydowanie przerosła. Prawdziwym ciosem w plecy była jednak kontuzja, jakiej doznał Sergio Canales. Wprowadzony za niego Alex Fernandez był o kilka klas gorszym piłkarzem. Drugą połowę Barcelona zaczęła świetnie, pomimo dwóch interwencji Mandandy do piłki podskoczył Pedro i wpakował ją do siatki. Odpowiedziałem na to zmianą bezproduktywnego Pedro Leona za Drenthe. Niestety jednak od momentu zejścia Canalesa z boiska gra ofensywna praktycznie nie istniała. Do końca meczu wynik nie uległ zmianie i w swoim debiucie na Estadio Santiago Bernabeu przegrałem z Blaugraną 0 do 1.

 

Superpuchar Hiszpanii - Estadio Santiago Bernabeu

 

Real Madryt – FC Barcelona 0:1 (0:0)

 

Mandanda – Salgado, Mateos, Dragutinovic, Roberto Carlos – Ndjitap (82’ Casado), Tymoschuk, Canales (41’ Alex Fernandez) – Pedro Leon (64’ Drenthe), Sarabia – Raul

 

0:1 Pedro 49’

 

* * *

 

Szczęśliwie okazało się, że kontuzja Canalesa była tylko powierzchowna i będzie on mógł być generałem podczas następnego pojedynku z Barceloną, czyli rewanżu Superpucharu Hiszpanii rozgrywanym tym razem na Camp Nou. Postanowiłem nie zmieniać założeń, ponieważ w pierwszym meczu zespół zagrał całkiem przyzwoicie jak na posiadaną kadrę. Wyjściowa jedenastka pozostała taka sama, dokonałem jedynie małych korekt na ławce rezerwowych i byłem już gotowy do pojedynku.

Zwiastunem czarnego scenariusza była żółta kartka, którą Geremi otrzymał już w 30 sekundzie meczu. W pierwszych 25 minutach gra toczyła się w środku pola, naszą jedyną okazją był niezły strzał Carlosa, obroniony jednak przez Valdesa. Dopełnieniem była bramka strzelona przez Rodriego, po podaniu główką od Afellaya. Gol do szatni praktycznie zniszczył moje marzenia o tytule i zamiast walczyć dalej postanowiłem w drugiej połowie dać odpocząć dwóm kluczowym zawodnikom. Na boisku zameldowali się Drenthe oraz Merchan zmieniając Carlosa i Geremiego. W 60 minucie zmieniłem Sarabię, który doznał drobnego urazu i wprowadziłem Juanfrana, na boisku panowała dalej kopanina w środkowej części boiska. W ostatnim kwadransie jednak rozległ się ryk publiczności, kiedy Canales po podaniu Raula wpakował piłkę do siatki zza pola karnego. Końcówka była bardzo wyrównana jednak nie udało się nam wyprowadzić skutecznego kontrataku i mecz skończył się remisem 1:1. Mimo wszystko publika z Madrytu oklaskiwała naszą drużynę. Statystyki również były dla nas bardzo dobre, okazało się, że oddaliśmy więcej celnych strzałów od przeciwnika.

 

Superpuchar Hiszpanii - Camp Nou

 

FC Barcelona – Real Madryt 1:1 (1:0)

 

Mandanda – Salgado, Mateos, Dragutinovic, Roberto Carlos (45’ Drenthe) – Ndjitap (45’ Merchan), Tymoschuk, Canales – Pedro Leon, Sarabia (66’ Juanfran) – Raul

 

1:0 Rodri 41’

1:1 Canales 77’

 

* * *

 

Po –mimo porażki – niezłym początku sezonu poszedłem do pierwszej kolejki ligi bez strachu. Postanowiłem zagrać ofensywnie i bez skrupułów z Osasuną. Postanowiłem dać tylko odpocząć Canalesowi, który wydawał się być nie w pełni sił przed spotkaniem i usiadł na ławce. Mecz rozpoczął się już w 3 minucie, kiedy po strzale Sarabii, odbitego przez któregoś z obrońców piłkę do bramki wbił Pedro Leon. Do końca połowy atakowali głównie gracze Osasuny, jednak bardzo dobrze radził sobie Mandanda. Druga bramka dla mojej drużyny padła po genialnym zagraniu długiej piłki za obronę do Pedro Leona, który ponownie wykorzystał sytuację. W drugiej połowie mój zespół kontrolował już sytuację, do czasu, kiedy dotychczasowy bohater – Pedro Leon – złapał czerwoną kartkę. Postanowiłem wycofać wtedy zespół i przez ostatni kwadrans bronić wyniku. Końcówka meczu była dla nas walką o przetrwanie, dziury w drużynie wykorzystali rywale strzelając bramkę po dośrodkowaniu z lewego skrzydła. Zespół bronił się walecznie do samego końca i mimo wielkiego naporu rywala udało się utrzymać wynik.

 

1 kolejka Liga BBVA – Reyno da Navarra

 

Osasuna – Real Madryt 1:2 (0:1)

 

Mandanda – Salgado (65’ Carvajal), Mateos, Dragutinovic, Roberto Carlos – Tymoschuk, Ndjitap – Pedro Leon, Sarabia (74’ Juanfran), Drenthe – Raul (55’ Morata)

 

0:1 Pedro Leon 3’

0:2 Pedro Leon 54’

Czk. Pedro Leon 73’

1:2 Kike Sola 83’

Odnośnik do komentarza

Przed najbliższym meczem z Getafe nie miałem zbytnich problemów kadrowych. Niedostępni byli tylko kontuzjowany Pablo Gil i zawieszony za kartkę w poprzednim meczu Pedro Leon. Na szczęście do składa wrócił Gago, którego brakowało podczas poprzednich meczy i w swoim debiucie w meczu o stawkę w tym sezonie liczyłem na jego dobrą grę. Pierwszy mecz, choć bardzo dramatyczny dał nam ważne 3 punkty, które liczyły się w kontekście utrzymania zespołu. Dobrym znakiem była porażka naszych rywali w poprzednim meczu, z tego powodu postanowiłem ponownie wystawić ustawienie ofensywne, które w trakcie meczu mogło ulec elastycznej przemianie w defensywne.

Okazało się, że Pedro Leon będzie pauzował trochę dłużej. Komisja dyscyplinarna ukarała go karą bardzo surową – będzie pauzował równą liczbę trzech meczy!

Losowanie grup Ligi Mistrzów okazało się dla mnie bardzo pomyślne – trafiliśmy na CSKA Moskwa, Olympiacos Pireus oraz Partizan Belgrad. Wcześniej nie myślałem nawet o Lidze Mistrzów, ale chyba mamy szansę awansować do fazy pucharowej.

 

* * *

 

Na treningu przed meczem urazu doznał Nacho Fernandez, faulowany przez swojego brata Alexa i wyleciał ze składu na około 2 miesiące co sprawiało, że nie miałem zmiennika na środek obrony.

Skład, który wybiegł od pierwszej minuty nie odbiegał od tego desygnowanego przeze mnie ostatnio, jedyną zmianą było przesunięcie na prawą stronę Sarabii, a na lewej wystąpić ma Drenthe. Spowodowane jest to pauzą Pedro Leona. Do drużyny wskoczył również wracający po kontuzji Gago.

Gra od początku wyglądała dobrze, naciskaliśmy odpowiednio przeciwnika, nie zapominając jednak o obronie. Jednak to Getafe po wyprowadzeniu świetnego kontrataku wyszło na prowadzenie. Mimo naszego naporu kontry Getafe były świetne i musieliśmy na nie uważać. Kilka świetnych okazji na wyrównanie miał Drenthe, jednak nie mógł dzisiaj wstrzelić się w bramkę. Mimo, że nasza gra wyglądała całkiem dobrze, nie mogłem być zadowolony, gdyż potrzebowaliśmy punktów. Postanowiłem więc wprowadzić drugiego napastnika – Jese za piłkarza rozprowadzającego piłki czyli Canalesa. Jednak wyrównanie przyszło z nieoczekiwanej strony. Po wrzutce Drenthe świetną główką popisał się Mateos. Ten sam Mateos popełnił katastrofalny błąd po którym Colunga wbił piłkę praktycznie do pustej bramki i pogoń za wynikiem rozpoczęła się na nowo. Wyrównanie jednak nadeszło… w wyrównanym czasie gry Gago zagrał długą piłkę do Moraty, który wykończył akcję bramką.

 

2 kolejka Liga BBVA – Estadio Santiago Bernabeu

 

[6] Real Madryt – [15] Getafe 2:2 (0:1)

 

Mandanda – Salgado, Mateos, Dragutinovic, Roberto Carlos (76’ Casado) – Tymoschuk, Gago – Sarabia, Canales (60’ Jese), Drenthe – Raul (67’ Morata)

 

0:1 Colunga 25’

1:1 Mateos 62’

1:2 Colunga 67’

2:2 Morata 93’

 

* * *

 

Po meczu z Getafe nastąpiła przerwa reprezentacyjna, którą mogłem wykorzystać na podsumowanie pierwszych dwóch miesięcy pracy w klubie. Rozegraliśmy cztery sparingi, w których pokazaliśmy, że mamy zadatki do osiągnięcia czegoś w lidze, następnie przyszedł dwumecz w ramach superpucharu Hiszpanii z Barceloną, który po walce do samego końca przegraliśmy. Dwa mecze ligowe, z których jeden wygraliśmy, a drugi pechowo zremisowaliśmy. Florentino był całkiem zadowolony z wyników drużyny jednak udał głuchego kiedy powiedziałem, że praktycznie nie posiadam ławki rezerwowych. No cóż… ten typ tak ma. Po dwóch kolejkach zajmowaliśmy szóste miejsce w Hiszpańskiej ekstraklasie. Na zgrupowania pierwszych drużyn swoich reprezentacji zostali powołani: Mandanda, Drenthe, Tymoschuk, Ndjitap i Schwarzer. Na zgrupowanie reprezentacji młodzieżowej udali się Cheryschev, Sarabia, Morata, Canales i Carvajal. Uznałem, że skoro kilku zawodników zostało w domu będę miał dużo czasu aby przećwiczyć założenia taktyczne. Zorganizowałem więc wewnętrzny sparing z Real Madryt Castillą. Mecz ten miał utrzymać piłkarzy, którzy nie mieli meczy reprezentacyjnych w dobrej formie. Sparing zakończył się niespodziewanym remisem 3:3 spowodowanym faktem, iż na 3 celne strzały w światło naszej bramki, Mejias każdą zawalił. Cóż wiedziałem, że nie zagra już w żadnym meczu o stawkę.

 

* * *

 

Ustawienie pierwszego zespołu znowu wyglądało tak samo, z powodu braku zmienników po prostu musiałem stawiać na tą samą jedenastkę. Zaczęliśmy bardzo dobrze, świetną okazję zmarnował Canales. Genialny strzał głową Dragutinovica sparował Kameni. Aż do 18 minuty kiedy dośrodkowanie w pole karne wykorzystał Weiss i przegrywaliśmy 0 do 1. To sprawiło, że moi zawodnicy rzucili się ze zdwojoną siłą. Podanie za linię obrony od Gago otrzymał Sarabia i z zimną krwią wykorzystał sytuację. Pod koniec połowy wspaniałą samotną akcję przeprowadził sędziwy Raul i wyprowadził nas na prowadzenie. Po pierwszej połowie pochwaliłem zawodników i nakazałem im jeszcze większą walkę o wygraną dla drużyny. W 60 minucie fantastyczne dośrodkowanie z rzutu wolnego wykorzystał Mateos. Jednak chwilę później błąd Roberto Carlosa wykorzystał Weiss, który odebrał piłkę i celnie dograł ją do Datolo. Mieliśmy 3:2 dla moich zawodników. Wtedy nastąpił przełom – Forlin otrzymał czerwoną kartkę za brutalny faul co dało nam na boisku więcej swobody. 10 minut później sędzia pokazał kolejne czerwo jego koledze z drużyny co całkowicie dało nam spokój w rozegraniu piłki. Dzieła zniszczenia dopełniło dwóch jokerów – podanie Alexa do Moraty zakończyło wszelkie emocje w tym spotkaniu. Graczem meczu – zresztą słusznie został Pablo Sarabia.

 

3 kolejka Liga BBVA – Estadi de Cornella – El Prat

 

[16] Espanyol – [7] Real Madryt 2:4 (1:2)

 

Mandanda – Salgado, Mateos, Dragutinovic, Roberto Carlos (66’ Casado) – Tymoschuk, Gago – Sarabia, Canales (76’ Alex Fernandez), Drenthe – Raul (79’ Morata)

 

1:0 Weiss 18’

1:1 Sarabia 21’

1:2 Raul 41’

1:3 Mateos 60’

2:3 Datolo 62’

Czk. Forlin 65’

Czk. Mattioni 75’

2:4 Morata 91’

Odnośnik do komentarza

Zbliżający się mecz z Olympiacosem w ramach Ligi Mistrzów był dla mnie zagwozdką. Wiedziałem, że nie dam rady ciągnąć ligi hiszpańskiej, pucharu oraz Ligi Mistrzów jednym składem, z drugiej jednak strony chciałem uniknąć blamażu w tym pojedynku i najlepiej uzyskać remis. Postanowiłem zagrać jak w meczach z Barceloną – trivote z nastawieniem na kontry. Wystawiłem bardzo rezerwowy skład, wierząc w nich do samego końca… może się uda? Mimo, że to my mieliśmy grać z kontry, atakowaliśmy już od pierwszej minuty. Pierwsza połowa zakończyła się bezbramkowym remisem mimo naszej leciutkiej przewagi. Druga połowa była bardzo podobna do pierwszej, zagraliśmy świetnie w obronie, ale z przodu było zbyt mało graczy aby strzelić bramkę. Remis jednak był mi na rękę.

 

1 kolejka fazy grupowej Ligi Mistrzów – Georgios Karaiskakis

 

Olympiacos – Real Madryt 0:0 (0:0)

 

Mandanda – Carvajal, Mateos, Dragutinovic, Casado (62’ Drenthe) – Ndjitap, Merchan, Alex Fernandez – Pedro Leon (69’ Juanfran), Jese (67’ Cheryshev) – Morata

 

* * *

 

Następny mecz zapowiadał się bardzo emocjonująco, ponieważ dotyczył on zespołu na drugim i trzecim miejscu w tabeli. Nasze bilanse spotkań były identyczne – dwa zwycięstwa i remis. Mimo wszystko postanowiłem zaatakować Betis i spróbować strzelić im bramkę na początku spotkania. Okazało się, ze plan raczej nie wypali, na początku Betis wykazywał większą aktywność do gry. Boiskowy marazm trwał aż do 78 minuty kiedy to Canales huknął zza pola karnego wprost w okienko bramki gości. Betis wtedy rzucił się do ataku co przełożyło się na nasze agresywne kontry, ale wynik pozostał bez zmian.

 

4 kolejka Liga BBVA – Estadio Santiago Bernabeu

 

[2] Real Madryt – [3] Betis 1:0 (0:0)

 

Mandanda – Salgado, Mateos, Dragutinovic, Roberto Carlos (57’ Casado) – Tymoschuk, Gago – Sarabia, Canales, Drenthe (78’ Jese) – Raul (78’ Morata)

 

1:0 Canales 78’

 

* * *

 

Kolejny mecz w ramach Ligi BBVA to spotkanie z Granadą, spotkanie to miałem zamiar po prostu wygrać. Wystawiłem ofensywny skład i miałem zamiar po prostu zdominować przeciwnika. Niestety już w 11 minucie kontuzji doznał jeden z naszych najlepszych zawodników- Canales. Przesunąłem więc Sarabię do środka, a na lewą stronę wskoczył Drenthe. Niestety bez Canalesa nasze akcje nie były zbyt składne, po pierwszej połowie na tablicy widniał standardowy już wynik 0:0. Druga połowa upłynęła pod znakiem wzajemnego atakowania z obu stron. Dopiero w 69 minucie Sarabia padł faulowany w polu karny i sędzia wskazał na wapno. Do piłki podszedł Raul i… jego strzał został wybroniony! Jego morale spadło tak nisko, że postanowiłem od razu go zmienić. Szok, zdenerwowanie. Jak ten mecz można było zremisować? No właśnie, jak?

 

5 kolejka Liga BBVA – Estadio Santiago Bernabeu

 

[2] Real Madryt – [10] Granada 0:0 (0:0)

 

Mandanda – Salgado, Mateos, Dragutinovic, Roberto Carlos – Tymoschuk (45’ Ndjitap), Gago – Pedro Leon, Canales (12’ Canales), Sarabia – Raul (70’ Morata)

 

* * *

 

Tragedia. Canales nie będzie mógł zagrać przez najbliższe… trzy do czterech miesięcy! Najważniejszy piłkarz mojego zespołu wyleciał właśnie ze składu, a najbliższy mecz będzie istnym pogromem, ponieważ udajemy się na Mestalla zmierzyć się z wielką Valencią. Było dla mnie jasne, że na Valencię wyjdziemy mocno defensywnie, licząc po prostu na kontry. Niestety kluczową postać mojej drużyny – Canalesa, w tej formacji będę musiał zastąpić Gago, a jako rygle zagrają Ndjitap i Tymoschuk.

Strzelanie rozpoczęło się już w 8 minucie kiedy po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Soldado skoczył najwyżej i umieścił piłkę w naszej siatce. Niestety ten mecz przypominał tak zwaną obronę Częstochowy, mogę dziękować bogu, że drugą bramkę straciłem dopiero w 36 minucie. Do końca spotkania wynik nie uległ zmianie, a całość tej sytuacji oddała statystyka oddanych strzałów – udało nam się strzelić raz i to niecelnie.

 

6 kolejka Liga BBVA – Mestalla

 

[7] Valencia – [4] Real Madryt 2:0 (2:0)

 

Mandanda – Salgado, Mateos, Dragutinovic, Roberto Carlos (55’ Casado) – Ndjitap, Tymoschuk, Gago – Pedro Leon, Sarabia (59’ Drenthe) – Raul (45’ Jese)

 

1:0 Soldado 8’

2:0 Soldado 36’

 

Prasa nie zostawiła na nas suchej nitki. Szczególnie krytykowany za słabą grę był Raul, oraz ja za użycie wyjątkowo defensywnej taktyki. Cóż… w następnym ważnym meczu wyjdę ofensywnie, zobaczymy jak wyjdzie.

 

* * *

 

Następny w kolejce przypadł mi mecz grupowy Ligi Mistrzów z rosyjskim CSKA Moskwa. Uznałem, że nie definitywnie nie dam rady ciągnąć Ligi Mistrzów i Ligi krajowej dlatego postanowiłem wypuścić ponownie rezerwy. Dlatego ten mecz był idealną okazją do przepalenia kilku moich graczy, a podstawowi mogli troszeczkę odpocząć. Mój lineup był wręcz śmieszny w porównaniu do ofensywy CSKA – Dzagoev, Honda, Vagner Love, Doumbia… zacząłem obawiać się blamażu. Nie miałem więc dużych nadziei, jednak kiedy sędzia wskazał na wapno po faulu na Juanfranie moje nadzieje odżyły. Niespodziewanie nawet dla mnie, do piłki podszedł Carvajal i… pewnie wykorzystał rzut karny! Moi zawodnicy grali świetne zawody, co biorąc pod uwagę, że niektórzy pierwszy raz wybiegli w pierwszym składzie budziło mój podziw. Jedyną zmianą w przerwie była zmiana napastnika, Jese był dużo bardziej ruchliwy od Moraty co mogło pomóc przy szybkich kontratakach i piłkach za plecy obrońców. Kiedy w 58 minucie czerwoną kartkę ujrzał Semberas zacząłem naprawdę wierzyć, że możemy ten mecz wygrać. Kiedy pięć minut później Alex posłał piłkę pod porzeczkę Akinfeeva byłem już tego pewien.

 

 

2 kolejka fazy grupowej Ligi Mistrzów – Estadio Santiago Bernabeu

 

Real Madryt – CSKA Moskwa 2:0 (1:0)

 

Mandanda – Carvajal, Mateos, Dragutinovic (74’ Gil), Casado (64’Drenthe)– Ndjitap, Merchan, Alex Fernandez – Juanfran, Cheryshev – Morata (45’ Jese)

 

1:0 Carvajal 23’

Czk. Semberas 58’

2:0 Alex 64’

Odnośnik do komentarza

Kibice długo bawili się świętując wygraną z CSKA, ale ja zacząłem już skupiać się na kolejnym meczu ligowym. Czekała mnie bardzo ciężka przeprawa z baskijskim Athleticiem. Świetny bilans (4/2/0) i drugie miejsce w tabeli mówiły mi, że nie jest to mecz, w którym mogę szukać punktów. Postanowiłem mimo wszystko spróbować urwać im ten mały punkcik bazując na dobrym samopoczuciu drużyny po wygranej rezerwami z CSKA. Nie było sensu odkurzać na to spotkanie ustawienia ofensywnego, w tym meczu kluczowe będą kontry. I nie myliłem się. Po 90 minutach na tablicy wyników widniał wynik 0:0. W erze Cristiano Ronaldo po takiej grze zostalibyśmy wygwizdani, ale teraz fani dziękowali nam owacją na stojąco.

 

7 kolejka Liga BBVA – Estadio Santiago Bernabeu

 

[7] Real Madryt – [2] Athletic Bilbao 0:0 (0:0)

 

Mandanda – Salgado, Mateos, Dragutinovic, Roberto Carlos – Ndjitap (73’ Alex Fernandez), Tymoschuk, Gago – Pedro Leon, Sarabia (73’ Drenthe) – Raul (73’ Jese)

 

Okazało się również, że Sarabia złapał drobny uraz, ale jako, że czekała nas październikowa przerwa reprezentacyjna było prawdopodobne, że wykuruje się na następne spotkanie.

 

* * *

 

Losowanie Pucharu Hiszpanii, skojarzyło nas z trzecioligową Orihuelą, rywal dobry i prawdopodobnie będzie to okazja dla Schwarzera do debiutu w klubie.

Tymczasem zbliżał się pojedynek z Villarealem, trzecią drużyną w tabeli. Kolejny raz zdecydowałem się na ustawienie defensywne, które dawało pozytywy, można było z jego pomocą urwać trochę punktów drużynom silniejszym.

Zgodnie z przewidywaniami Villareal (wyposażony w Roberta Lewandowskiego) zaatakował nas od pierwszej minuty bardzo agresywnie. Bardzo dobrze radziliśmy sobie jednak w ataku pozycyjnym, niestety rozgrywaliśmy piłkę z dala od bramki przeciwnika. W 38 minucie białe sektory widzów ryknęły, kiedy Mateos wbił piłkę do siatki. Piłkę z rzutu rożnego dośrodkowywał Leon, Dragutinovic przegrał pojedynek, ale do bezpańskiej piłki podskoczył Ndjitap i podał do Mateos, który wtoczył piłkę do pustej bramki. Minutę później odpowiada jednak Lewandowski, który wbija piłkę do bramki po zamieszaniu w polu karnym po rzucie rożnym. Pierwszą połowę mogłem jednak zaliczyć na plus. W drugiej połowie Villareal zamknął nas na swojej połowie. Wszystko skończyło się jednak dobrze, bezbramkowy remis daje nam kolejne punkty.

 

8 kolejka Liga BBVA – El Madrigal

 

[3] Villareal – [8] Real Madryt 1:1 (1:1)

 

Mandanda – Salgado, Mateos, Dragutinovic, Roberto Carlos (65’ Casado) – Ndjitap, Tymoschuk, Gago (77’ Alex Fernandez) – Pedro Leon, Drenthe – Raul (45’ Morata)

 

0:1 Mateos 38’

1:1 Lewandowski 40’

 

* * *

 

Zbliżające się spotkanie z Partizanem Belgrad w ramach Ligi Mistrzów miałem zamiar potraktować jak wszystkie poprzednie mecze fazy grupowej, czyli po prostu wystawić skład rezerwowy. Postanowiłem jednak tym razem postawić na formację ofensywną, ponieważ Partizan wydawał mi się zespołem, z którym moje rezerwy mogły dać sobie radę.

Okazało się, że mam rację i już w 3 minucie Cheryshev trafił w słupek. Kilka minut później to na naszej poprzeczce zatrzymał się strzał i Partizan ruszył do ataku. Jednak to w 24 minucie Juanfran otworzył wynik tego spotkania. Chwilę potem fantastycznym strzałem na dwa do zera popisał się Morata. Wynik na 3:0 wyśrubował Morata, który po świetnym podaniu Jese skierował piłkę do pustej bramki. Po faulu na Pedro Leonie, do piłki podszedł zmierzający po hat-tricka Morata i wpakował piłkę do siatki.

 

3 kolejka fazy grupowej Ligi Mistrzów – FK Partizan

Partizan Belgrad – Real Madryt 4:0 (2:0)

 

Mandanda – Carvajal, Mateos, Gil, Casado – Merchan, Alex Fernandez (63’ Tymoschuk) – Juanfran (63’ Pedro Leon), Jese (73 Raul), Cheryshev – Morata

 

1:0 Juanfran 24’

2:0 Morata 33’

3:0 Morata 65’

4:0 Morata 76’

 

* * *

 

Na zbliżający się mecz z Mallorcą postanowiłem ponownie ustawić mój zespół ofensywnie. Mallorca, która zaliczyła w tym sezonie pięć porażek mogła być dobrym dostarczycielem punktów. Cieszył mnie powrót Sarabii po kontuzji, pod nieobecność Canalesa to na nim opierałem rozegranie piłki w ofensywie.

Okazało się jednak, że Mallorca nie jest wcale taka uboga w ofensywie, dobrze jednak dysponowany był Mandanda. Po pierwszej połowie mieliśmy remis i mocno zrugałem zawodników, co najwidoczniej się im nie spodobało. Wynik 0:0 niestety nie odzwierciedlał moich ambicji i byłem zawiedziony postawą moich graczy.

 

9 kolejka Liga BBVA – Estadio Santiago Bernabeu

 

[7] Real Madryt – [15] Mallorca 0:0 (0:0)

 

Mandanda – Salgado (86’ Carvajal), Mateos, Dragutinovic, Roberto Carlos – Tymoschuk, Gago - Pedro Leon, Sarabia (66’ Jese), Drenthe – Morata (55’ Raul)

 

* * *

 

Najbliższy mecz z Orihuelą miał być meczem, o którym nie będzie się potem mówiło. Po prostu trzeba było wygrać i zapomnieć o tym spotkaniu. Mecz toczył się spokojnie, moi rezerwowi okazywali spokój w środku pola przy rozegraniu piłki. Pierwszą bramkę zdobył Juanfran, który otrzymał świetne podanie na wolne pole. Drugą bramkę strzelił głową Gil. Wynik 2:0 w zupełności mnie zadowalał tego wieczora.

 

4 runda Pucharu Hiszpanii – Los Arcos

 

Orihuela – Real Madryt 0:2 (0:1)

 

Schwarzer – Carvajal, Nacho, Gil, Casado – Ndjitap, Alex Fernandez – Juanfran (86’ Raul), Jese (90’ Merchan), Cheryshev (71’ Sarabia)- Morata

 

Juanfran 36’

Gil 71’

 

* * *

 

Spotkanie ze Sportingiem, które miałem teraz rozegrać miało dla mnie bardzo dużą stawkę. Zespół okupujący doły tabeli był zespołem, który miał w końcu dać nam trzy punkty. Byłem tego pewien.

Drużyna z Gijonu wyszła niepewnie, świadoma tego, że mój zespół ma w tym sezonie lepszą passę. Raul po raz kolejny pokazał, że nie jest już godny grać w Realu, nie strzelił bramki od ponad 400 minut! Zmarnował kolejną świetną sytuację w momencie, w którym potrzeba było klubowi lidera. Kiedy coraz bardziej wieszałem na nim psy z lewej strony w pole karne dośrodkował Drenthe, a RAUL z półwoleja trafił do siatki. Rozległ się ryk na trybunach. W drugiej połowie Real naciskał coraz bardziej, goście nawet nie próbowali wyprowadzać kontrataków mimo tego, że przegrywali. Dragutinovic wykorzystał wrzutkę z rzutu rożnego i trzy punkty zaczęły się już materializować. Był to pierwszy mecz ligowy, w którym nasza przewaga była aż tak widoczna. Zdecydowanie podobał mi się.

 

10 kolejka Liga BBVA – Estadio Santiago Bernabeu

 

[8] Real Madryt – [18] Sporting Gijon 2:0 (1:0)

 

Mandanda – Salgado, Mateos, Dragutinovic, Roberto Carlos (58’ Nacho) – Tymoschuk, Gago – Pedro Leon, Sarabia (58’ Morata), Drenthe – Raul (69’ Jese)

 

1:0 Raul 41’

2:0 Dragutinovic 68’

Czk. Galan 88’

Odnośnik do komentarza

Po 10 kolejkach ligowych zajmowaliśmy dobre siódme miejsce. Za czasów Cristiano Ronaldo, Mesuta Ozila i Xabiego Alonso była by to kompromitacja, ale teraz był to świetny rezultat. Dobre wyniki osiągane przez mój zespół w fazie grupowej Ligi Mistrzów i całkiem fajny początek pucharu Hiszpanii z Orihuelą dawały mi dużo pozytywów na resztę sezonu. Od jakiegoś czasu zacząłem analizować skład mojego zespołu. Byłem pewien, że kilku zawodników będzie musiało pożegnać się z klubem, a kilka wzmocnień będzie musiało zostać poczynionych. Na razie nie chciałem wchodzić w nazwiska, poprzestawałem na obserwacji. I wtedy właśnie nastąpił przełom…

 

* * *

 

- Pablo, agresywniej! – Krzyczałem do Sarabii ubrany w trenerski kostium królewskiej ekip z Madrytu. Ten odebrał piłkę Salgado i wyłożył czystą piłkę Jese, który pewnie pokonał Schwarzera.

- Super! – Powiedziałem klaszcząc i przeglądając wzrokiem ustawienie pięciu zawodników ubranych w czerwone koszulki cieszących się ze zdobytej bramki. Na drugim boisku zmagania pozostałych pięcioosobowych grup nadzorował Sidney Lobo.

Wibracje w kieszeni oznaczały, nadchodzące połączenie. Od niechcenia wyjąłem telefon jednak, kiedy zobaczyłem czyje nazwisko wyświetla stara Nokia, od razu oprzytomniałem.

- Angel, przejmij tą grupę! – Krzyknąłem do Valvesa i nacisnąłem zieloną słuchawkę.

- Stefan Casines słucham?

- Dzień dobry tu biuro przy Concha Espina, pan Perez chciałby pana widzieć, to chyba coś ważnego – usłyszałem w słuchawce anieli głos dziewczyny z sekretariatu. – Prosił, aby stawił się pan jak najszybciej w jego gabinecie.

- Okej na pewno będę, dzięki. – Powiedziałem i od razu się rozłączyłem.

Poszedłem do mojego biura w miasteczku sportowym Valdebas. Miałem zwyczaj po prostu przyjeżdżać na trening w dresie, dlatego nie miałem za bardzo, w co się ubrać na tą rozmowę. Porwałem jakieś spodenki treningowe, do tego klubową polówkę i adidasy i ruszyłem do biura.

Kiedy wysiadłem z mojego, tak tak VW Golfa i przeszedłem przez drzwi wejściowe nie dbałem o swój wygląd. Martwiłem się, że może chodzi o sportowe wyniki? Na początku sezonu prezes powiedział mi, aby utrzymał klub, więc 7 miejsce nie powinno być takie złe. W holu „moja” sekretarka wybałuszyła oczy widząc jak idę na spotkanie z prezesem.

- Ja dzisiaj na sportowo – powiedziałem z uśmiechem kierując się ku przeznaczeniu.

Zapukałem, tak jak podczas pierwszej wizyty bardzo cichutko jednak od razu usłyszałem energiczne „proszę!”. Otworzyłem drzwi i od razu chciałem odgadnąć emocje z twarzy Pereza.

- Usiądź – wskazał mi krzesło z kamienną twarzą.

- Panie prezesie… - zacząłem jąkając się. – Poprawimy wyniki, obiecuję.

- Nie chodzi mi o wyniki. – Przerwał mi szybko nonszalancko machając ręką. – To znaczy chodzi, ale nie dostaniesz reprymendy, jak na razie idzie Ci świetnie i dlatego postanowiliśmy coś dla Ciebie zrobić.

Teraz już kompletnie nie rozumiałem, Floro uznał moje milczenie za pozwolenie na kontynuację, więc ciągnął temat:

- Dostaniesz od klubu dodatkowe 55 milionów euro na transfery. – Rzekł bez ogródek.

- O Jezu! – Wyrwało mi się, nie potrafiłem zastopować myśli o tym, kogo do klubu sprowadzić.

- Tak, postaraj się sprowadzić do klubu jakiegoś cracka, nasi kibice na to zasługują. – Zakończył z uśmiechem.

 

* * *

 

Przed meczem z Partizanem postanowiłem wystawić ponownie rezerwowy skład. Uznałem, że będzie to też dla nich sprawdzian, skoro miałem trochę kaski do wykorzystania chciałem zakupić jakiś graczy. Jese i Morata stawali się zgranym duetem, ten drugi wykorzystywał podania pierwszego. Tak właśnie padła pierwsza bramka dla naszego klubu. Podwyższył Cheryshev dobrym zejściem ze skrzydła i zakończeniem akcji przy bliższym słupku. Przed samym końcem połowy Morata ponownie wykorzystał podanie Jesego. W 51 minucie cała ławka poderwała się, kiedy Morata został zniesiony z boiska na noszach.

 

4 kolejka fazy grupowej Ligi Mistrzów – Estadio Santiago Bernabeu

 

Real Madryt – Partizan Belgrad 3:0 (3:0)

 

Mandanda – Carvajal (69’ Salgado), Gil, Nacho, Casado – Ndjitap, Alex – Juanfran (77’ Pedro Leon), Jese, Cheryshev – Morata (52’ Merchan)

 

1:0 Morata

2:0 Cheryshev

3:0 Morata

 

* * *

 

Następny mecz mógł obniżyć morale zespołu do końca sezonu. Przyszło nam mierzyć się z samą Barceloną. W międzyczasie rozpocząłem od robienia miejsca w zespole. Pierwszym zawodnikiem, którego wystawiłem na listę transferową był jedyny gracz, który nie zagrał w żadnym meczu o stawkę – Tomas Mejias. Lecz nie to jest ważne w tym wpisie. Na spotkanie z Barceloną oczywiście ustawiłem się wyjątkowo defensywnie, czekając na ataki rywala.

Barca grała tradycyjnie swoje, już od pierwszych minut spotkania. Nasza obrona robiła, co mogła, jednak byliśmy bardzo dobrzy w odbiorze, jednak nasza ofensywa nie istniała. I tak do końca meczu! Bezbramkowy remis z Barceloną był zdecydowanym sukcesem mojej drużyny.

 

11 kolejka Liga BBVA – Estadio Santiago Bernabeu

 

[7] Real Madryt – [1] FC Barcelona 0:0 (0:0)

 

Mandanda – Salgado (65’ Carvajal), Mateos, Dragutinovic, Roberto Carlos – Ndjitap, Tymoschuk (45’ Casado), Gago – Pedro Leon, Drenthe (67’ Sarabia) – Raul

 

* * *

 

Na mecz rewanżowy z Orihuelą wystawiłem praktycznie tą samą jedenastkę, jedynie do składu wskoczył Sarabia zmieniając Cherysheva, który udał się na zgrupowanie młodzieżowej reprezentacji.

Duet Jese-Morata ponownie wyprowadził nas na prowadzenie. Ci dwaj piłkarze po prostu musieli być razem na boisku. Ostatecznie mecz skończył się 1:0, zaś dwumecz 3:0. Byłem zadowolony, przeszliśmy do następnej rundy

 

4 runda Pucharu Hiszpanii – Estadio Santiago Bernabeu

 

Real Madryt – Orihuela 1:0 (1:0)

 

Schwarzer – Carvajal, Gil, Nacho, Casado(77’ Dragutinovic) – Merchan, Alex Fernandez – Juanfran (58’ Pedro Leon), Jese, Sarabia – Morata (68’ Raul)

 

1:0 Morata 27’

Odnośnik do komentarza

Dwutygodniowa listopadowa przerwa dała nam trochę czasu na zatrudnienie nowych piłkarzy. Udało ‘mi się zaklepać już transfer tzw. „cracka”. Fantastyczny napastnik wzmocni nasz skład od stycznia. Postanowiłem wzmocnić jeszcze obronę, ponieważ część opłaty za mojego cracka została rozbita na raty. Miałem na oku całkiem dobrego prawego obrońcę, chciałem jeszcze kupić kogoś na środek pola, bo para Mateos – Dragutinovic mogła grać, co najwyżej w Castilli. W następnej rundzie Pucharu Króla los skojarzył nas z Valencią i to niestety będzie chyba nasze pożegnanie z tym pucharem. Gil i Merchan zaczęli narzekać na to, że klub nie odnosi sukcesów. W porządku, w ten sam dzień wystawiłem ich na listę transferową. Nikt niestety nie był nimi zainteresowany, więc zaproponowałem innym klubom wzięcie ich za darmo. Okazało się, że i za darmo nikt ich nie chce, więc postanowiłem rozwiązać z nimi kontrakt w styczniu. Miałem na oku jeszcze świetnego prawego obrońcę, którego chciałem sprowadzić w najbliższym okienku.

 

* * *

 

Najbliższe spotkanie, jakie mnie czekało to mecz z Sevillą. Drużyna z Andaluzji zajmuje obecnie drugie miejsce w tabeli i jakiekolwiek punkty przywiezione z tego meczu napawałyby mnie optymizmem. Ustawiłem zespół tradycyjnie defensywnie, czekając na kontry silnej Sevilli. Wynik spotkanie sensacyjnie otworzył Sarabia po kontrze całego zespołu. Okazało się, że wynik się nie zmienił i udało nam się wygrać!

 

12 kolejka Liga BBVA – Estadio Santiago Bernabeu

 

[7] Real Madryt – [2] Sevilla 1:0 (1:0)

 

Mandanda – Salgado, Mateos, Dragutinovic, Roberto Carlos – Tymoschuk, Ndjitap, Gago (51’ Alex Fernandez) – Pedro Leon, Sarabia (80’ Drenthe) – Raul (86’ Jese)

 

1:0 Sarabia 23’

 

Niestety, okazało się, że Gago wypada ze składu na trzy tygodnie, przez co ominie go kilka następnych spotkań.

 

* * *

 

Na następny mecz fazy grupowej Ligi Mistrzów z Olympiacosem ponownie wystawiłem rezerwowy skład. Mecz ten był ostatnią szansą dla Merchana i Gila żeby pokazać, że im jeszcze zależy. Niestety, po meczu byłem pewien, że nie będę już na nich stawiał. Przegraliśmy to spotkanie, jednak mówiąc szczerze… tego się spodziewałem.

 

5 kolejka fazy grupowej Ligi Mistrzów – Estadio Santiago Bernabeu

 

Real Madryt – Olympiacos 0:1

 

Mandanda – Salgado, Nacho, Gil, Casado – Ndjitap (63’ Tymoschuk), Merchan, Alex Fernandez – Juanfran (45’ Pedro Leon), Jese (75’ Cheryshev)- Morata

 

0:1 Fejsa 28’

 

* * *

 

Prowadziłem poważne negocjacje z kolejnymi graczami, aby wzmocnić się w zimowym okienku. Jak na razie przyklepałem jeden klasowy transfer, teraz szukałem wzmocnień defensywy. Jednak teraz musiałem skupić się na następnym meczu, tym razem było to spotkanie, które trzeba było wygrać bez względu na wszystko. Mecz z okupującą ostatnie miejsca w tabeli drużyną Rayo musiał skończyć się dobrze. Postanowiłem ustawić moich graczy ofensywnie i dać im wolną rękę w ataku. Oczywiście Rayo wyszło do tego pojedynku wyjątkowo zmotywowane i postanowili akurat w tym meczu odmienić złą passę. Udało im się ukąsić nas bramką do szatni. Nie wiedziałem, kogo mogę wprowadzić, moja ławka była tak słaba, że nie warto było osłabiać drużyny zmianą. Ostatecznym ciosem była czerwona kartka dla Carvajala, który zastępował dzisiaj zawieszonego Salgado.

 

13 kolejka Liga BBVA – Estadio de Vallecas

 

[18] Rayo Vallecano – [6] Real Madryt 1:0 (1:0)

 

Mandanda – Carvajal, Mateos, Dragutinovic, Roberto Carlos (72’ Casado) – Tymoschuk, Ndjitap (89’ Nacho) – Pedro Leon, Sarabia (72’ Morata), Drenthe - Raul

 

1:0 Michel 45’

Czk. Carvajal 88’

 

* * *

 

Nadszedł grudzień i jako, że planowałem zakup, co najmniej czterech nowych zawodników, postanowiłem zrobić im miejsce w zespole. Wyrejestrowałem Jesego, który nie skończył 19 lat i mógł grać bez rejestracji – jego numer pozostał wolny, a on będzie występować z 26. Na szafot poszli również Mejias, Merchan i Gil, – jeżeli nie znajdą sobie pracodawcy rozwiązuje z nimi kontrakt natychmiastowo.

Najbliższy mecz z Levante mógł być jednym ze spotkań kluczowych w tym sezonie. Po porażkach z Olympiacosem i Rayo musieliśmy odbić się od dna. Czekałem na przybycie nowo zakupionych piłkarzy – przyklepałem już trzy transfery klasowych graczy.

Już w 18 minucie Valdo zniszczył nasze marzenia egzekwując rzut karny. Podwyższył kilka minut Aranda. Mateos dał nam nadzieję w 30 minucie, kiedy po wrzutce Leona strzałem głową pokonał bramkarza. Niestety nie wystarczyło to do wygrania spotkania i znowu zostaliśmy pokonani, a na horyzoncie czekał mecz z CSKA.

 

14 kolejka Liga BBVA – Estadio Santiago Bernabeu

 

[6] Real Madryt – [14] Levante 1:2 (1:2)

 

Mandanda – Salgado, Mateos, Dragutinovic, Roberto Carlos (74’ Casado) – Tymoschuk, Ndjitap (52’ Alex Fernandez) – Pedro Leon, Sarabia, Drenthe – Raul

 

0:1 Valdo 19’

0:2 Aranda24’

1:2 Mateos 32’

 

Merchan i Gil otrzymali w końcu oferty od innych klubów, choć słowo „oferty” były mocno przesadzone, po prostu w trzeciej lidze hiszpańskiej znalazły się drużyny, które chciały ich przygarnąć za darmo. Pomyślałem sobie, że może lepiej jak Ci piłkarze znajdą się w drugiej połowie sezonu w drużynie Castilli gdzie brakowało zawodników na ich pozycje.

Odnośnik do komentarza

Niestety w czasie wakacji nie będę w stanie często dodawać wpisów, może się nawet zdarzyć, że będą to wpisy bardzo sporadyczne, ale po wakacjach będe pisał już normalnie. Przykro mi nawał obowiązków : (

 

Najbliższy mecz z CSKA był ostatnim w fazie grupowej LM i był dla mnie dość problematyczny. Okazało się, że mam szansę awansować do następnej rundy Ligi Mistrzów jednak do tego potrzebuję, co najmniej remisu z Rosyjską drużyną. W przypadku porażki, w drugim meczu Olympiacos nie mógł wygrać z Partizanem, co raczej było mało prawdopodobne. Postanowiłem w tym spotkaniu zagrać na remis i walczyć o ten wynik do końca. W tym celu postawiłem na dość defensywne ustawienie, które miało dać mi dobry rezultat. Dobicie piłki po zamieszaniu w polu karnym autorstwa Dragutinovica spowodowało wybuch radości śnieżnobiałej części trybun. Na sam koniec pierwszej połowy piłkę do bramki wbił Doumbia uciszając naszą część trybun. Fantastyczna kontra w naszym wykonaniu, zakończona strzałem Moraty ponownie wyprowadziła nas na prowadzenie. Toporov wyprowadził CSKA na remis w tym meczu w samej końcówce, ale to nie miało znaczenia, bo remis w zupełności nam wystarczał. Udało się! Znaleźliśmy się w fazie pucharowej Ligi Mistrzów!

6 kolejka fazy grupowej Ligi Mistrzów – Łużniki

 

CSKA Moskwa – Real Madryt 2:2 (1:1)

 

Mandanda – Salgado, Mateos, Dragutinovic, Roberto Carlos (63’ Casado) – Ndjitap, Tymoschuk, Alex Fernandez – Pedro Leon, Sarabia (59’ Drenthe) - Raul (75’ Morata)

 

0:1 Dragutinovic 16’

1:1 Doumbia 45’

1:2 Morata 78’

2:2 Toporov 93’

 

* * *

 

Kolejny pojedynek był starciem dwóch zespołów środka tabeli, czyli Realu Madryt i Sociedadu. Przed meczem pewny byłem, że Merchan i Gil odchodzą z klubu, obydwaj przyjęli ofertę z Badajoz. Nie interesował mnie ich los, od kiedy nie chcieli ze mną współpracować. Mecz z Sociedadem pokazał, że jesteśmy w dołku. Kolejny remis dawał nam tylko jeden punkt do walki o ligowe miejsce.

 

15 kolejka Liga BBVA – Anoeta

 

[10] Real Sociedad – [8] Real Madryt 0:0 (0:0)

 

Mandanda – Salgado, Mateos, Dragutinovic, Roberto Carlos – Tymoschuk, Ndjitap – Pedro Leon (65’ Juanfran (75’ Alex Fernandez)), Sarabia, Drenthe – Morata (45’ Jese)

 

* * *

 

Losowanie 1/8 Ligi Mistrzów skojarzyło nas z Lille, drużyną z Francji, z którą mieliśmy całkiem niezłe szanse na awans dalej. Na początku nie celowałem w jakikolwiek wynik w tych rozgrywkach, ale okazało się, że mogę zajść całkiem daleko i dzięki temu zdobyć trochę pieniędzy.

Na najbliższy mecz z Saragossą, postanowiłem rzucić cały swój asortyment i zagrać ofensywnie, ponieważ potrzebowałem punktów, a uważałem, że dam radę wygrać spotkanie przeciw nim. Niestety Saragossa wyszła na to spotkanie wyjątkowo defensywnie licząc na kontry po jednym z naszych ataków. 5 minut po pierwszym gwizdku Raul wpakował piłkę do siatki, ale znajdował się na pozycji spalonej. Kilka minut później ten sam Raul trafił w poprzeczkę po świetnym prostopadłym podaniu od Leona. Kolejne pięć minut później bramkarz rywala wybija piłkę z linii bramkowej po główce Mateosa. Mimo niesamowitego natarcia, pierwsza połowa zakończyła się bez bramek. A jednak… w 3 minucie doliczonego czasu gry do pierwszej połowy na lewej stronie szarpnął Roberto Carlos i dośrodkował prosto na głowę Pedro Leona, który wyprowadził Real Madryt na prowadzenie. W 60 minucie Sarabia posłał prostopadłe podanie do Raula, który podwyższył wynik. Dwie minuty później obrona Saragossy nie wytrzymała i Raul był faulowany w polu karnym. Sędzia wskazał na wapno, a zmysłem snajpera znowu błysnął Raul. Czwartą bramkę zdobył dla nas Sarabia świetnym uderzeniem ze skraju pola karnego. Byliśmy dzisiaj niepokonani.

 

16 kolejka Liga BBVA – Estadio Santiago Bernabeu

 

[7] Real Madryt – [8] Real Saragossa 4:0 (1:0)

 

Mandanda – Salgado, Mateos, Dragutinovic, Roberto Carlos (60’ Casado) – Tymoschuk, Gago (83’ Alex Fernandez) – Pedro Leon, Sarabia, Drenthe (65’ Jese) – Raul

 

1:0 Pedro Leon 48’

2:0 Raul 61’

3:0 Raul 64’

4:0 Sarabia 82’

 

* * *

 

Przed rozpoczęciem okienka transferowego czekało nas jeszcze spotkanie w ramach pierwszego meczu piątej rundy pucharu Hiszpanii przeciwko Valencii. Nie liczyłem na wygraną, ale może, choć na remis w pierwszym meczu, abym miał szansę powalczyć po przyjściu wzmocnień. Ustawiłem skład wiec defensywnie, pozostawiając na ławce Drenthe, który pewnie wejdzie w drugiej połowie spotkania. Pierwsza połowa była zdecydowanie na remis. Mimo tego, że moi piłkarze byli zdecydowani wygrać nie udało im się strzelić bramki. Dostrzegałem jednak w naszej grze pewne pozytywy. Zaraz po przerwie piłkę do naszej bramki wpakował Aduriz, moi obrońcy odpuścili, krycie został z Mandandą sam na sam. Nasza odpowiedź miała nadejść kilka minut później jednak Raul trafił w słupek. Niestety, tego meczu nie udało nam się wygrać.

 

5 runda Pucharu Hiszpanii – Mestalla

 

Valencia – Real Madryt 1:0 (0:0)

 

Mandanda – Salgado, Mateos, Dragutinovic, Roberto Carlos (80’ Drenthe) – Ndjitap, Tymoschuk, Gago (83’ Alex Fernandez) – Pedro Leon, Sarabia – Raul

 

1:0 Aduriz 52’

Odnośnik do komentarza

Po zakończonym meczu z Valencią postanowiłem dać moim graczom tydzień wolnego. Gil i Merchan dostali zaś pozwolenie na udanie się na treningi do Badajoz, ich nowego klubu. Żałowałem, że odeszli w taki sposób, ale w sytuacji, kiedy klub odbudowuje się od zera, nie ma miejsca dla osób, które narzekają. Kiedy orzekłem, że mogą już nie wracać z urlopu i udać się do nowego klubu miny im zrzedły. Ja sam zaś postanowiłem wykorzystać ten tydzień przerwy i udałem się do Polski żeby spędzić te święta z rodziną. Ostatni raz byłem w Polsce jeszcze zanim zostałem trenerem królewskiego Realu. W czasach, kiedy byłem tu tylko na stażu dostawałem czasem trochę wolnego, ale jako trener Realu nie miałem chwili wytchnienia. Wybrałem lot do Gdańska, chciałem zobaczyć jak zostało przebudowane tamtejsze lotnisko w związku z nadchodzącym Euro 2012. Właśnie… Euro. Zastanawiałem się czy któryś z moich piłkarzy się tam wybierze. Jedynym graczem, który faktycznie mógł zagrać na Mistrzostwach był Tymoschuk. Widziałem w kadrze również Sarabię i Canalesa, ale była to melodia przyszłości. Również Morata miał duże szanse, aby współtworzyć przyszłą reprezentację. Może któryś z moich nowych nabytków? Kto wie…

 

* * *

 

Dojechałem właśnie do Mielna, mojego rodzinnego miasta, wypożyczoną w Gdańsku starą Audi A4. U moich rodziców paliły się światła. Ojciec prawnik, spędzał dużo czasu poza domem, ponieważ pracował w Szczecinie, matka zaś przesiadywała w domu, prowadziła internetowy sklep z ubraniami dla kobiet w ciąży i niemowląt. Postanowiłem nie uprzedzać ich wcześniej o swojej wizycie i sprawić im niespodziankę. Rodzice zupełnie zaskoczeni powitali mnie w progach swojego domu.

Przerwa świąteczna minęła w bardzo przyjemnej atmosferze jednak trzeba było wracać do swoich zawodników. Miałem jeszcze jeden dzień wakacji w Madrycie, który sobie skrzętnie zaplanowałem. Wyjeżdżałem właśnie z salonu nowiutkim sportowym Mercedesem. Swojego starego i wysłużonego Golfa oddałem jednemu z domów dziecka. Załatwiłem jeszcze kilka spraw formalnych i byłem gotowy na powrót do gry.

 

* * *

 

Neymar, Gregory van der Wiel, Nicolas Otamendi, Mikel San Jose – te nazwiska były głównym tematem we wszystkich mediach sportowych na świecie po ogłoszeniu, że cała czwórka podpisuje kontrakty już 2 stycznia. Odejście Gila i Merchana zwolniło nam dwa miejsca w 25 osobowej kadrze. Okazało się, że Jese nie musi być zgłoszony, ostatnie miejsce zwolnić miał Mejias. Kadra była gotowa. Po wyrejestrowaniu Jese otrzymał numer 27, Neymar 11, van der Wiel 23, San Jose 16, a Otamendi 25. Z pewnością niektóre numery zmienią się w przyszłym sezonie, miałem taką świadomość.

 

* * *

 

Na rewanż z Valencią postanowiłem wytoczyć najlepsze działa, czyli moją transferową czwórkę. Postanowiłem mimo wszystko zagrać defensywnie, nie wiedziałem czy moi nowi gracze tak szybko zżyją się z resztą. Miałem nadzieję, że aklimatyzacja przebiegnie wyjątkowo szybko.

Już w 8 minucie załamałem ręce, kiedy Sarabia kontuzjowany opuścił boisko. Moich najbardziej utalentowanych piłkarzy nękały ciągłe kontuzje, nie mogłem tego zrozumieć. W 14 minucie mój nowy Ronaldo – Neymar wbił piłkę po podaniu Drenthe. Zaraz po przerwie, ukąsił po raz drugi. Z przewagą 2:0 mogliśmy zacząć naprawdę powoli budować nasze ataki. Udało się! Wygraliśmy 2:0 i będziemy grać dalej!

 

5 runda Pucharu Hiszpanii – Estadio Santiago Bernabeu

 

Real Madryt – Valencia 2:0 (1:0)

 

Mandanda – van der Wiel, Otamendi, San Jose, Roberto Carlos – Ndjitap, Tymoschuk, Gago (Canales 72’) – Pedro Leon, Sarabia (Drenthe 9’) – Neymar (Raul 65’)

 

1:0 Neymar 14’

2:0 Neymar 49’

 

* * *

 

Sarabię czekała dwumiesięczna rozłąka z futbolem. Postanowiłem załatwić mu jakieś zastępstwo na ten czas. Drenthe zaś miał zostać przesunięty na lewą obronę. Mejias odszedł już z klubu – trafił do Realu Sociedad.

Najbliższy mecz z Racingiem miał być dla nas spokojną przeprawą po punkty. Okazało się, że kontuzje mnie nie omijają. W tym meczu oglądałem znoszonego na noszach San Jose. Dopiero w 40 minucie pierwszą bramkę ku mojej uciesze zdobył Pedro Leon. W 60 minucie doszło do wyrównania. Niestety mój zespół wciąż nie miał odpowiedniego zgrania. W 78 minucie niesamowity Roberto Carlos atomowym uderzeniem z lewej obrony wpakował piłkę do siatki. Coś niesamowitego! Daliśmy sobie radę. Przeważaliśmy i udało się to spotkanie wygrać.

 

17 kolejka Liga BBVA – El Sardinero

 

[17] Racing Santander – [8] Real Madryt 2:1 (1:0)

 

Mandanda – van der Wiel (87’ Salgado), Otamendi, San Jose (15’ Nacho), Drenthe – Tymoschuk, Gago – Pedro Leon, Canales (59’ Roberto Carlos), Raul – Neymar

0:1 Pedro Leon 41’

1:1 Acosta 58’

1:2 Roberto Carlos 78’

Czk. Colsa 86’

 

* * *

 

Zbliżający się mecz przeciwko Villareal był dużym sprawdzianem umiejętności. Dopiąłem właśnie ostatni transfer. Do klubu dotarł Andres Guardado. Postanowiłem, że miejsce dla niego zwolni Jorge Casado. Mój nowy nabytek wystąpi już w następnym spotkaniu. Niestety okazało się, że Villareal jest niezwykle silny. Pierwsza połowa niestety wyszła bardzo słabo, przegrywaliśmy 1:0. Drugą połowę zaczęliśmy od bramki magicznie nieuznanej przez sędziego. Co się odwlecze, to nie uciecze i Neymar zdobył bramkę wyrównującą.

 

Puchar Hiszpanii – Estadio Santiago Bernabeu

 

[6] Real Madryt - [3] Villareal 1:1 (0:1)

 

Mandanda – van der Wiel, Mateos, Otamendi, Drenthe – Tymoschuk, Gago – Pedro Leon (90’ Jese), Canales (58’ Raul), Sarabia – Neymar

 

0:1 Rossi 24’

1:1 Neymar 67’

Odnośnik do komentarza

Przede mną ważny mecz przeciwko Maladze, radzącej sobie w tym sezonie wyjątkowo słabo.

Wynik spotkania otworzył już w 40 sekundzie Raul Gonzales Blanco. Podawał Neymar, który grał dzisiaj na pozycji lewoskrzydłowego. Podwyższył Gago, główką po rzucie rożnym. Wrócił wielki Real, który pamiętam za czasów Ronaldo i Ozila. Zmieniłem w przerwie zmęczonego Canalesa, który nie doszedł do siebie po kontuzji, przez co Raul zajął jego miejsce na boisku, a na szpicę powędrował Neymar. Guardado, który wszedł zajął pozycję lewoskrzydłowego. Druga połowa zaczęła się niestety gorzej, bo od straty bramki. Po wpakowaniu nam drugiej bramki zrozumiałem, że słowa o odrodzeniu Realu są zdecydowanie przedwczesne. Wynik remisowy spowodował moją najwyższą wściekłość…

 

18 kolejka Liga BBVA – Estadio Santiago Bernabeu

 

[7] Real Madryt – [15] Malaga 2:2 (2:0)

 

Mandanda – van der Wiel (67’ Salgado), Mateos, Otamendi, Roberto Carlos (77’Drenthe) – Tymoschuk, Gago – Pedro Leon, Canales (45’ Guardado), Neymar – Raul

 

1:0 Raul 1’

2:0 Gago 25’

2:1 Plasil 47’

2:2 Eliseu 63’

 

* * *

 

Na zbliżający się mecz rewanżowy z Villareal postanowiłem zagrać defensywnie. Może tak uda się wygrać? Świetnie rozpoczął spotkanie Leon, strzelając gola z rzutu wolnego w stylu Cristiano Ronaldo. Pod sam koniec drugiej połowy niepokorny Neymar dostał czerwoną kartkę. Nakazałem im dograć tą połowę do końca i wymyśleć coś w przerwie. Zareagowałem wprowadzając Juanfrana i Raula. Niestety, kiedy gra się z ubytkiem w postaci zawodnika zawsze jest gorzej. Szybko strzelono nam bramkę wyrównującą. Dopiero w dogrywce nasze marzenia o wygranej runęły.

 

Puchar Hiszpanii – El Madrigal

 

Villareal – Real Madryt 2:1 [3:2]

 

Mandanda – Salgado, Otamendi, San Jose, Roberto Carlos – Tymoschuk (45’ Raul), Gago, Canales – Pedro Leon (45’ Juanfran), Guardado (62’Jese) – Neymar

 

1:0 Pedro Leon 17’

Czk. Neymar 42’

1:1 Rossi 46’

1:2 Rossi 98’

Czk. Cani 90’

 

* * *

 

Porażka bolała, ale nadszedł czas skupić się na Lidze, ponieważ moi piłkarze wydawali się zażenowani naszym poziomem w tym sezonie. Dlatego dzisiejszy mecz przeciwko Osasunie, (która była tylko o jedną pozycję w tabeli niżej) był meczem prawdy.

Świetnym przechwytem Pedro Leon zapewnił sobie czystą sytuację i strzelił bramkę. Potem nastąpił moment przez, który momentalnie zerwałem jakiekolwiek więzi przyjaźni z Osasuną. Jeden z gości faulował Tymoschuka i korzystając z tego, że nie ma go w obronie zamiast wybić piłkę strzelili bramkę… Zaraz potem dobicie w postaci drugiej bramki i sam przestałem wierzyć w swój zespół. Wiarę przywrócił mi Neymar, który zdobył wyrównującą bramkę. Po przerwie z rzutu rożnego bramkę głową strzelił San Jose wyprowadzając nas na prowadzenie. Było to jego pierwsze trafienie w Realu. Następnie piękna akcja Neymar-Raul-Guardado-Neymar i bramka na 4:2! Na 10 minut przed końcem meczu Neymar skompletował hat tricka.

 

19 kolejka Liga BBVA –Estadio Santiago Bernabeu

 

[7] Real Madryt – [8] Osasuna 5:2 (2:2)

 

Mandanda – van der Wiel, San Jose, Otamendi, Drenthe – Tymoschuk (27’ Alex Fernandez), Gago – Pedro Leon (74’ Salgado), Raul (58’ Jese), Guardado - Neymar

 

1:0 Pedro Leon 20’

1:1 Sola 27’

1:2 Lolo 36’

2:2 Neymar 37’

3:2 San Jose 51’

4:2 Neymar 56’

5:2 Neymar 80’

 

* * *

 

Z dużą dozą spokoju powitałem fakt, że następnym rywalem mojego zespołu będzie Getafe. Niedostępna była masa zawodników takich jak Pedro Leon, Dragutinovic, Tymoschuk, Sarabia, Morata, Ndjitap, Gago. Praktycznie nie posiadaliśmy środka pola i w związku z tym na pozycji defensywnego pomocnika musiał wystąpić… Roberto Carlos! Pomimo początkowej dominacji getafe to Neymar otworzył wynik spotkania mocnym starłem po ziemi. Na drugą połowę przeciwnicy wyszli bardzo zmotywowani. Jednak 9 minut po rozpoczęciu tej części gry wspaniałe prostopadłe zagranie od Canalesa wykorzystał Neymar. Na ostatnie 20 minut przeprowadziłem potrójną zmianę, aby dać odpocząć kluczowym graczom. Szansę gospodarzom dał Palanca na 15 minut przed końcem meczu, kiedy przelobował Mandandę. Jednak Jese po idealnym strzale w samo spojenie uspokoił fanów. Niestety w protokole bramka była przyznana, jako samobójcze trafienie Ustariego, ale ja zapamiętam świetny strzał Jese.

 

20 kolejka Liga BBVA – Coliseum Alfonso Perez

 

[19] Getafe – [6] Real Madryt 1:3 (0:1)

 

Mandanda – van der Wiel, Otamendi, San Jose, Drenthe – Roberto Carlos (71’ Nacho), Alex – Raul (71’ Juanfran), Canales (71’ Jese), Guardado – Neymar

 

0:1 Neymar 24’

0:2 Neymar 53’

Czk. Miguel Torres 68’

1:2 Palanca 75’

1:3 Ustari (sam.) 83’

 

* * *

 

20 kolejka krajowej ligi zapowiadała się ciekawie, naszym rywalem był zespół Espanoylu. Klub z Barcelony zajmował 13 pozycję w tabeli i mieliśmy okazję zdobyć kolejne punkty. Niestety ponownie zostałem zmuszony do ustawienia z Carlosem, jako ryglem defensywy, ale miałem nadzieję, że na takiego rywala to wystarczy. W 15 minucie super strzałem głową popisał się Pedro Leon. Trzy minuty później piłkę do bramki wpakował Neymar i byłem już spokojny. Jednak to nie koniec atrakcji – na ziemię sprowadził mnie Forlin i było 2:1. Przed zakończeniem pierwszej połowy Forli wyrównał stan mecz znowu strzelając głową. Na drugą połowę wyszli zmotywowani, aby odmienić losy meczu. Niestety… remis w tym spotkaniu przyjąłem ze szczerą wściekłością.

 

21 kolejka Liga BBVA – Estadio Santiago Bernabeu

 

[6] Real Madryt – [13] Espanyol 2:2 (2:2)

 

Mandanda – van der Wiel (43' Salgado), Otamendi, San Jose, Drenthe – Roberto Carlos, Gago – Pedro Leon (71' Raul), Canales, Guardado – Neymar

 

1:0 Pedro Leon 15’

2:0 Neymar 17’

2:1Forlin 20’

2:2 Forlin 38’

Odnośnik do komentarza

Ostatnia porażka nie była jedynym złym wydarzeniem tego tygodnia. Okazało się, że van der Wiel będzie pauzował do końca tego sezonu co łamało wszystkie moje plany. Trzeba było jednak przeboleć tą sytuację i przygotować się na kolejne spotkanie, tym razem przeciwko drużynie Betisu. Postanowiłem dać kilka minut młodemu Enzo Zidane, synowi wielkiego Zizou, który zapowiadał się na całkiem dobrego piłkarza. Postanowiłem przesunąć również do pierwszej drużyny Derika, środkowego obrońcę, który w przyszłości mógłby predysponować do zastępowania podstawowych obrońców. Okazało się, że jest to spotkanie na kolejny remis. Zero komentarza…

 

22 kolejka Liga BBVA – Villamarin

 

[13] Betis – [7] Real Madryt 0:0 (0:0)

 

Mandanda – Salgado, Mateos, Otamendi, Roberto Carlos – San Jose, Gago – Pedro Leon, Canales, Guardado (‘ Drenthe) – Neymar

 

* * *

 

Kolejna kontuzja w moim zespole. Guardado został wyłączony z gry na ponad miesiąc, co bardzo komplikowało sytuację, a czekał nas kolejny mecz tym razem w ramach Ligi Mistrzów z Lille. Postanowiłem wystawić rezerwę – trzeba było rzucić wszelkie siły w Ligę Hiszpańską i zostawić Ligę Mistrzów na przyszły rok. Traf był dla nas szczęśliwy bo Lille grało od 7 minuty w 10. Pierwszą połowę kończyliśmy wygrywając jeden do zera po bramce Jese. W samej końcówce spotkania wyrównał Hazard. Aby dopełnić negatywny obraz meczu, Morata na sam koniec zszedł z powodu kontuzji.

 

1/8 Ligi Mistrzów – Estadio Santiago Bernabeu

 

Real Madryt – LOSC Lille Metropole 1:1 (1:0)

 

Mandanda – Nacho (67’ Salgado), Mateos, Derik, Drenthe – Ndjitap (76’ Roberto Carlos), Alex Fernandez, Zidane – Juanfran (57’ Raul), Jese – Morata

 

Czk. Balmont 7’

1:0 Jese 45’

1:1 Hazard 82’

 

* * *

 

Pojedynek z Valencią miał być spotkaniem, które raz na zawsze miał zamknąć usta krytykom i pokazać, że Real potrafi wrócić na szczyt. Zaczęliśmy spokojnie wyczekując swoich sytuacji. Ta pierwsza nadarzyła się już w 2 minucie kiedy po wrzutce Leona piłkę w siatce umieścił San Jose. Druga bramka padła kilka minut później – to Otamendi tym razem pokazał jak należy grać głową. Przed zakończeniem pierwszych 15 minut Valencia już strzeliła bramkę kontaktową. I wyrównali w 25. Wściekłem się i wiedziałem, że ten mecz raczej mamy z głowy. Piłkarze wydawali się wyjątkowo podminowani. W przerwie postanowiłem zmienić zupełnie bezproduktywnego Jese i wprowadzić weterana Raula. Zaraz po rozpoczęciu drugiej połowy Valencia wyszła na prowadzenie i wtedy zdecydowałem się na zmianę na ofensywne ustawienie. Punktem kulminacyjnym była czerwona kartka dla Salgado, który zawalił wcześniej dwie bramki. Po czwartej bramce dla Valencii postanowiłem wprowadzić młodego Enzo Zidane, aby Canales mógł sobie odpocząć, bo mecz był już spisany na straty. Kiedy już wołałem Enzo z boiska za czerwoną kartkę zszedł Neymar. Brak komentarza.

 

23 kolejka Liga BBVA – Estadio Santiago Bernabeu

 

[7] Real Madryt – [5] Valencia CF 2:5 (2:2)

 

Mandanda – Salgado, Otamendi, San Jose, Drenthe – Gago, Tymoschuk (64’ Ndjitap), Canales (71’ Zidane)– Pedro Leon, Jese (45’ Raul) – Neymar

 

1:0 San Jose 2’

2:0 Otamendi 10’

2:1 Piatti 13’

2:2 Aduriz 25’

2:3 Piatti 47’

Czk. Salgado 64’

2:4 Aduriz 67’

Czk. Neymar 70’

2:5 Maduro 77’

 

* * *

 

Potrzebowałem zwycięstw jak nigdy wcześniej. Dlatego, po krótkiej konferencji prasowej, kiedy udałem się do moich piłkarzy powiedziałem im wprost – muszą po prostu wygrać. Udało się wyjść na prowadzenie pod koniec pierwszej połowy dzięki bramce Canalesa. Nie potrafiłem zrozumieć jednak sytuacji z 75 minuty kiedy San Jose wpakował piłkę atomowym strzałem zza pola karnego… do swojej bramki. W tym momencie wstałem i wyszedłem ze stadionu polecając asystentowi dokończyć to spotkanie jako trener. Na domiar złego kontuzję złapał jeszcze Pedro Leon. Gorzej być już nie mogło.

 

24 kolejka Liga BBVA – Estadio Santiago Bernabeu

 

[7] Real Madryt – [11] Granada 1:1 (1:0)

 

Mandanda – Nacho (58’ Mateos), Otamendi, San Jose, Roberto Carlos (72’ Dragutinovic) – Tymoschuk, Gago – Pedro Leon (89’ Juanfran), Canales, Drenthe - Morata

 

1:0 Canales 42’

1:1 San Jose (sam.) 75’

 

* * *

 

Dwumiesięczny rozbrat z futbolem czekał Pedro Leona, a ja stawałem się coraz bardziej załamany. Na zbliżający się mecz z Athletic postanowiłem wystawić dosyć ofensywny skład i spróbować zaatakować. Pomimo olbrzymich braków w kadrze spowodowanych kontuzjami postanowiłem zaatakować od pierwszej minuty. Oczywiście już na samym początku mój piłkarz złapał kontuzję – w tym wypadku Roberto Carlos. Na 1:0 wyprowadził nas San Jose, który ponownie pokazał napastnikom jak się strzela bramki. Szybko jednak wyrównał Llorente. Strzał Susaety z rzutu wolnego wyprowadził Bilbao na prowadzenie. W 55 minucie nastąpiła kolejna kontuzja! Tymoschuk zszedł z boiska. Trochę nadziei dał nam Jese strzałem w stylu Cristiano Ronaldo wyprowadzając wynik na 2:2. Szok, niedowierzanie. Nie potrafię wyrazić słowami tego co dzieje się na boisku. Wystarczy tylko, że wspomnę iż w 90 minucie piłkę do własnej bramki skierował Drenthe.

 

25 kolejka Liga BBVA – San Mames

 

[5] Athletic Bilbao – [7] Real Madryt 3:2 (2:1)

 

Mandanda – Otamendi (84’ Nacho), San Jose, Mateos, Roberto Carlos (11’ Jese) – Tymoschuk (58’ Alex Fernandez), Gago – Raul, Canales, Drenthe - Neymar

 

0:1 San Jose 25’

1:1 Llorente 29’

2:1 Susaeta 46’

2:2 Jese 61’

3:2 Drenthe (sam.) 89’

Odnośnik do komentarza

Kolejne półmiesięczny kontuzje Carlosa i Tymoschuka nakazały mi zatrudnić kolejnego fizjoterapeutę. Nie wiedziałem czy to coś da, ale postanowiłem mimo wszystko spróbować. Najbliższy mecz, który mnie czekał był spotkaniem z Lille. Na rewanżowy mecz Ligi Mistrzów zdecydowałem się nie wystawiać najsilniejszej jedenastki i biorąc pod uwagę ilość kontuzji raczej dać zagrać graczom słabszym, aby przegrać i mieć już te rozgrywki z głowy. To była okazja dla Enzo Zidane, aby trochę się ograł w pierwszym składzie.

Pierwsza połowa była zadowalająco dobra, skończyła się wynikiem 0:0. Oczywiście na 15 minut przed końcowym gwizdkiem spotkała mnie następna kontuzja… Tym razem Enzo Zidane zszedł z boiska. Ostatecznie mecz zremisowaliśmy, przez co odpadamy z Ligi Mistrzów, ale dla mnie to dobrze, bo chcę skupić się na lidze i utrzymaniu 7 miejsca w tabeli.

 

1/8 Ligi Mistrzów – Villeneuve- d’Ascq

 

Lille Metropole – Real Madryt 0:0 (0:0) [1:1]

 

Mandanda – Salgado, Mateos, Dragutinovic, Nacho – Derik (73’ Ndjitap), Alex Fernandez, Zidane – Juanfran (59’ Neymar), Cheryshev (53’ Raul) – Jese

 

* * *

 

Najbliższe tygodnie miały być dla nas wyjątkowo ciężkie. Czekały nas mecze z samą czołówką. Na pierwszy ogień szedł zespół Villarealu.

Już w 6 minucie na prowadzenie wyprowadził nas Neymar, grający dzisiaj na lewym skrzydle. Neymar stał się bohaterem, kiedy zbiegł z lewego skrzydła zaabsorbował sześciu obrońców i podał na skrzydło prawe gdzie czekał Raul, który pięknym strzałem pokonał bramkarza. Trzecia bramka przyszła kilka minut później. Raul przejął piłkę pod swoim polem karnym, posłał długą piłkę Moracie, który odegrał do Neymara. Ten przebiegł kilka metrów i strzelił w poprzeczkę. Piłka spadła prosto pod nogi Moraty, który wbił ją do pustej bramki.

 

26 kolejka Liga BBVA – Estadio Santiago Bernabeu

 

[7] Real Madryt – [3] Villareal 3:0 (1:0)

 

Mandanda – Otamendi, San Jose, Mateos, Drenthe – Ndjitap (64’ Nacho), Gago, Canales (59’ Alex Fernandez) – Raul, Neymar – Morata (75’ Sarabia)

 

1:0 Neymar 6’

2:0 Raul 53’

3:0 Morata 63’

 

* * *

 

Po fantastycznym meczu z Villareal postanowiłem wystawić podobną jedenastkę w najbliższym nadarzającym się pojedynku z zespołem Atletico.

Niestety już w pierwszych minutach straciliśmy bramkę, co znacznie utrudniło nam walkę. Niestety bramki już nie udało się strzelić, choć wynik 1:0 nie jest jakąś straszną tragedią. Tą porażką jednak straciliśmy szansę na osiągnięcie miejsca wyższego niż 7 w krajowej lidze.

 

27 kolejka Liga BBVA – Vicente Calderon

 

[6] Atletico Madryt – [7] Real Madryt 1:0 (1:0)

 

Mandanda – Salgado, Otamendi, San Jose, Drenthe – Gago, Ndjitap, Canales – Raul, Sarabia (87’ Jese) – Neymar

 

1:0 Miranda 5’

 

* * *

 

28 ligowa kolejka była kolejką, po której bardzo liczyłem na trzy punkty na moim koncie. Mallorca była zdecydowanie zespołem w naszym położeniu. Oczywiście wystawiłem przeciw nim ustawienie ofensywne. I już od pierwszych minut zaatakowaliśmy. Canales strzelił ładną bramkę jednak została ona unieważniona przez sędziego. I pomimo ogromnej przewagi… remis.

 

28 kolejka Liga BBVA – Iberostar Estadi

 

[15] Mallorca – [7] Real Madryt 0:0 (0:0)

 

Mandanda – Salgado, San Jose, Otamendi, Drenthe (81’ Nacho) – Ndjitap, Gago – Raul, Canales (71’ Alex Fernandez), Sarabia (76’ Guardado) – Neymar

 

* * *

 

Kolejne spotkanie ligowe to zaległy mecz jednej z poprzednich kolejek, w skrócie czekał nas kolejny mecz z Atletico Madryt. Na Santiago Bernabeu moi zawodnicy nie mogli pozwolić sobie na porażkę. Z powodu zawieszenia Drenthe i kontuzji Roberto Carlosa nie miałem nikogo na lewej stronie boiska. 15 minuta rozpoczęła spotkanie, bo wtedy właśnie wyleciał Gago za całkowicie brutalny i niepotrzebny faul w środku pola. Pod koniec pierwszej połowy to my wyszliśmy jednak na prowadzenie za sprawą Neymara. W 65 minucie Brazylijczyk strzelił drugą bramkę i mimo przewagi zawodnika Atletico wyglądało bardzo blado. Po końcowym gwizdku w końcu mogłem być zadowolony z moich zawodników.

 

29 kolejka Liga BBVA – Estadio Santiago Bernabeu

 

[7] Real Madryt – [6] Atletico Madryt 2:0 (1:0)

 

Mandanda – Salgado, San Jose, Otamendi, Dragutinovic – Ndjitap, Gago, Canales (76’ Morata) – Sarabia (65’ Raul), Guardado (76’ Jese) – Neymar

 

1:0 Neymar

2:0 Neymar

 

* * *

 

Nasz następny rywal – Sporting Gijon zajmował 19 pozycję w tabeli przed przystąpieniem do pojedynku z królewskim Realem, więc liczyłem w tym spotkaniu na trzy punkty. Pierwsza połowa skończyła się jednak wynikiem bezbramkowym. Moim królem został tego wieczoru Sergio Canales, który w końcówce spotkania strzałem z dystansu dał nam wygraną.

 

30 kolejka Liga BBVA – El Molinon

 

[19] Sporting Gijon – [7] Real Madryt 0:1 (0:0)

 

Mandanda – Salgado (68’ Mateos), San Jose, Otamendi, Drenthe – Tymoschuk, Ndjitap – Sarabia, Canales (89’ Raul), Guardado (71’ Morata) – Neymar

 

0:1 Canales 88’

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...