Skocz do zawartości

Diamentowa przygoda


Cookchafer

Rekomendowane odpowiedzi

Wersja gry: Championship Manager 2001/2002

Łatka: 6.9.68

Update: brak (oryginalne składy)

Rozmiar bazy danych: maksymalna

Wybrane ligi: Chorwacja (1-2), Anglia (1-5), Francja (1-3), Niemcy (1-3), Holandia (1-2), Irlandia Północna (1-2), Irlandia (1-2)Polska (1-2), Szkocja (1-4), Hiszpania (1-3).

 

Rushden & Diamonds Football Club – angielski, profesjonalny klub piłkarski z siedzibą w miejscowości Irthlingborough, w hrabstwie Northamptonshire. Obecnie występuje na czwartym szczeblu krajowych rozgrywek. Drużyna powołana do życia została w 1992. roku – więc stosunkowo niedawno – w wyniku fuzji dwóch klubów, mianowicie Rushden Town i Diamonds Irthlingborough. Domowe mecze rozgrywa na Nene Park, kameralnym obiekcie, który może pomieścić około sześć i pół tysiąca ludzi. Ekipa, która nigdy nie osiągnęła znaczących sukcesów, z wciąż czekającą na trofea gablotą. Prognoza mediów na nadchodzący sezon z pewnością nie jest kolorowa, bo ponoć zespół zająć ma miejsce w środku stawki. Miejscowi wierzą, że za kilka lat ich ukochany zespół – pod pieczą nowego szkoleniowca – będzie znaną marką w Europie. Warto jednak odnotować fakt, iż Polak – któremu zarząd powierzył władze nad statkiem o nazwie Rushden & Diamonds – jest nowym człowiekiem w branży i musi jeszcze poznać tajniki trenerki oraz nabrać doświadczenia w tym fachu. Młokos – bo tak nazywają go kibice, ponieważ czeka go jeszcze sporo nauki – od samego początku nie ma lekko. W każdym razie ambicji nie można mu odmówić.

 

Rozmowa z prezesem trwała tylko chwilę; klubowy guru od razu przeszedł do konkretów. Zarząd postawił mi jasny cel na zbliżający się sezon – awans do League One. Zadanie to z całą pewnością nie należało do najprostszych, mimo że naprawdę – jak na warunki czwartego stopnia krajowych rozgrywek – sytuacja w klubie wyglądała znakomicie. Na ewentualne transfery dostałem pokaźną sumę sześciu i pół tysiąca funtów. O takiej kwocie większość rywalizujących z nami ekip mogło jedynie pomarzyć. Dodatkowo dobre warunki do szkolenia młodzieży sprawiały, że nasza przyszłość kreowała się raczej w różowych barwach. Również sztab szkoleniowy nadzwyczaj mnie zadowalał. Do dyspozycji miałem dwóch skautów; natychmiast po krótkiej rozmowie wysłałem ich na poszukiwania grajków, którzy mogliby wzmocnić naszą kadrę. No właśnie... Może trochę na temat kadry.

 

No  Name                       Position(s)  Nat  Born      Age  Caps Gls  Wages     Expires   Value
-----------------------------------------------------------------------------------------------------
1   Turley, Billy              GK           ENG  15.7.73   27   -    -    Ł2.5K     3.5.03    Ł190K     
13  Sollitt, Adam              GK           ENG  22.7.77   23   -    -    Ł400      30.6.03   Ł14K      
-----------------------------------------------------------------------------------------------------
2   Mustafa, Tarkan            D/DM R       ENG  28.3.73   28   -    -    Ł1.2K     1.6.03    Ł12K      
3   Underwood, Paul            D/M L        ENG  16.8.73   27   -    -    Ł1.2K     22.6.05   Ł30K      
5   Tillson, Andy              D LC         ENG  30.6.66   35   -    -    Ł1.4K     1.7.02    Ł20K      
23  Solkhon, Brett             D C          DEN  12.9.82   18   -    -    Ł200      7.6.06    Ł20K      
27  Talbot, Daniel             D L          ENG  30.1.84   17   -    -    Ł150      27.6.07   Ł20K      
33  Hunter, Barry              D C          NIR  18.11.68  32   15   1    Ł2.1K     30.6.02   Ł28K      
-----------------------------------------------------------------------------------------------------
4   McElhatton, Michael        M C          NIR  16.4.75   26   -    -    Ł1.2K     6.5.04    Ł26K      
6   Burgess, Andy              AM L         ENG  10.8.81   19   -    -    Ł500      1.6.05    Ł20K      
7   Wardley, Stuart            AM/F RC      ENG  10.9.75   25   -    -    Ł1.3K     30.6.04   Ł230K     
11  Bignot, Marcus             D/DM RC      ENG  22.8.74   26   -    -    Ł2.1K     30.9.02   Ł160K     
12  Bell, David                M L          IRL  13.5.85   16   -    -    Ł150      20.6.05   Ł20K    
15  Mills, Gary                M C          ENG  20.5.81   20   -    -    Ł500      1.6.05    Ł65K      
18  Gray, Stuart               D/M LC       SCO  18.12.73  27   -    -    Ł3.4K     29.6.02   Ł100K     
20  Hall, Paul                 AM/F R       JAM  3.7.72    29   17   8    Ł6K       1.7.03    Ł190K     
-----------------------------------------------------------------------------------------------------
8   Lowe, Onandi               S C          JAM  2.12.74   26   6    1    Ł7.5K     1.6.04    Ł150K     
10  Darby, Duane               S C          ENG  17.10.73  27   -    -    Ł2.5K     13.6.03   Ł140K     
16  Partridge, Scott           S C          ENG  13.10.74  26   -    -    Ł500      23.6.05   Ł26K      
25  Duffy, Robert              S C          WAL  2.12.82   18   -    -    Ł250      26.6.06   Ł20K      

 

Zacznijmy od obsady bramki. Przyzwoicie bronił Billy Turley, który miał dobry refleks, skoczność i – w przypadku bramkarza bardzo ważna cecha – przede wszystkim chłodną głową. Charakteryzował się on także siłą; na pewno zderzenie z nim nie było przyjemną praktyką. Jego zmiennik to Adam Sollit; jego umiejętności wystarczyły tylko na ławkę rezerwowych.

W obronie najlepiej prezentował się rutynowany obrońca reprezentacji Irlandii Południowej, Barry Hunter. Doświadczony, dobry w odbiorze, świetny w powietrzu. Wolne przyśpieszenie nadrabiał mądrym ustawianiem się. Ponadto ciekawie wyglądali młodzi Brett Solkhon oraz Daniel |Talbot. Reszta obrońców grała dość przeciętnie.

W linii pomocy najbardziej wyróżniał się Stuart Wardley. Na nim poniekąd miała opierać się nasza gra. Również pozytywne wrażenie zrobił na mnie Jamajczyk, Paul Hall. Dostrzegłem także dobrą postawę kolejnego młodziana, mianowicie Andy Burgessa. Bardzo ucieszył mnie fakt, że w naszym składzie było kilka perełek.

W ataku spory zamęt siał Onandi Lowe, który zdecydowanie był największą gwiazdą drużyny. Szybki, świetnie dryblujący, dobry w powietrzu, niezły technicznie i – co najważniejsze w przypadku napastnika – rewelacyjny pod bramką rywala; lis pola karnego. Warto zwrócić też uwagę na Duane Darby'ego; również posiadał on konkretne umiejętności.

 

Kadra nie wyglądała najgorzej, chociaż z całą pewnością nie było idealnie. W składzie było kilka gwizdek, z Onandim Love na czele, ale większość to dość przeciętni zawodnicy, których trzeba było ciągle doszkalać. Oczywistym jest, że nie miałem zarysu pierwszej jedenastki, gdyż nie zdążyłem jeszcze zaznajomić się z piłkarzami. Stosowałem żelazną zasadę, że przeszłość się nie liczy. U mnie każdy miał czystą kartę i wszystko zależało od zaangażowania na treningach, ale również prezentowania wysokiej formy w meczach. Przede mną było mnóstwo ciężkiej pracy z zespołem...

Odnośnik do komentarza

Przegląd wojsk dobitnie pokazał, że klub potrzebuje wzmocnień w niemal każdej formacji. Dlatego natychmiast rzuciłem się w wir karuzeli transferowej. Moim pierwszym ruchem było wystawienie na listę transferową kilku niepotrzebnych mi graczy. Pierwszym zawodnikiem, który odszedł z Rushden & Diamonds, był Scott Partridge. Po Anglika zgłosiło się trzecioligowe Colchester. Następnie nasze szeregi opuścił środkowy pomocnik, Michael McElhatton, zmieniając barwy na Bristol Rovers. Andy Tillson to kolejny piłkarz, który podpisał kontrakt z innym klubem. W tym przypadku było to Preston. Na tej trójce zarobiliśmy ponad 70 tysięcy funtów. Mała kwota, ale zawsze coś. Poza tym trochę odciążyliśmy budżet płac.

Naszym pierwszym nabytkiem był Adam Butterworth (D C, ENG, 19l.), młody Anglik grający na pozycji środkowego obrońcy. Tutaj muszę przyznać, że jeden z klubowych skautów naprawdę się postarał. Wyszukał prawdziwą perełkę. Na dodatek na tego piłkarza nie wydaliśmy złamanego centa. Kolejny transfer – ponownie za darmo – do klubu to John Carroll (AM R, ENG, 16l.). To dopiero diament, który w przyszłości mógł okazać się brylantem. Ledwo skończył gimnazjum, a już miałem zamiar ogrywać go w pierwszej jedenastce. Następnie zatrudniliśmy nie piłkarza, a trenera – Tonego Chiltona (ENG/ESP, 34l.) – specjalizującego się w przygotowywaniu zawodników pod względem techniki. Ostatnim – na tą chwilę – transferem do Irthlingborough był Paul Thirlwell (DM C, ENG, 22l.), defensywny pomocnik z prawdziwego zdarzenia. Na konto Sunderlandu przelaliśmy pół miliona funtów. Moim zdaniem opłacało się wydać taką skromną sumę na piłkarza, który na pewno wiele nauczył się od zawodników z zespołu występującego na boiskach Premier League. Nie marnując zbyt dużych pieniędzy, zatrudniliśmy kilku młodych piłkarzy, z przyszłością, ale mających także konkretne umiejętności. Miałem nadzieję, że na tym nie pozostaniemy i przed zamknięciem okienka transferowego dokonamy jeszcze jakiś zakupów.

 

Mecze kontrolne:

 

Nuneaton Borough - Rushden & Diamonds 0-2 (Hall 56', Darby 86')

 

Swansea City - Rushden & Diamonds 0-1 (Hall 66')

 

Macclesfield Town - Rushden & Diamonds 2-0 (Bignot 31', Burges 83')

 

Hull City - Rushden & Diamonds 1-1 (Lowe 38')

 

Efekt moich pierwszych działań w zespole mógł napawać optymizmem. W czterech spotkaniach towarzyskich zwyciężyliśmy trzykrotnie, a raz padł wynik remisowy. Mierzyliśmy się głównie z ekipami, z którymi w najbliższym czasie mieliśmy rywalizować w lidze. Tylko Nuneaton Borough był zespołem z ligi niżej. Mimo że transfery przeprowadziliśmy raczej już po meczach kontrolnych, prezentowana przez nas forma była dość wysoka. Graliśmy nieźle, jednak często szwankowała skuteczność. Dzięki tym spotkaniom dowiedziałem się, nad jakimi elementami całej układanki musieliśmy jeszcze popracować. Sezon zbliżał się wielkimi krokami...

Odnośnik do komentarza

Mój debiut w roli menedżera przypadł na inauguracyjny wyjazd do Bournemouth. Byliśmy zdecydowanym faworytem tej konfrontacji. Jedynym piłkarzem pauzującym z powodu kontuzji był środkowy obrońca, Brett Solkhon. Miałem nadzieję, że dopracowywana godzinami taktyka, która zdała egzamin w meczach kontrolnych, sprawdzi się także w tym spotkaniu. 4-2-3-1 z ofensywnym nastawieniem to miała być strategia dająca nam zwycięstwo w tym pojedynku.

 

Turley – Talbot, Butterworth, Hunter, Mustafa – Gray, Bignot – Burgess, Wardley, Hall – Lowe

 

W przeciągu całego meczu byliśmy zespołem znacznie lepszym. Idealnie odzwierciedlają to strzały; my oddaliśmy ich aż siedemnaście, a nasz przeciwnik tylko dwa. Boiskowe wydarzenia świetnie oddaje rezultat końcowy. Zaczęło się od żywych ataków moich podopiecznych. Złamanie defensywy rywala nie zajęło nam zbyt dużo czasu, bo już w 6. minucie objęliśmy prowadzenie po potężnym uderzeniu Paula Halla z 20. metra. Na tym nie mieliśmy zamiaru poprzestać i dalej intensywnie atakowaliśmy. W 14. minucie Onandi Lowe podwyższył na 2-0. Piłkę z rzutu wolnego dośrodkował Andy Burgess, Jamajczyk wyskoczył w górę, a następnie uderzeniem głową pokonał bezradnego golkipera gospodarzy. Pięć minut później ponownie Lowe zadał kolejny cios. Skuteczną, prostopadłą piłkę z głębi pola zagrał Stuart Wardley, nasz napastnik minął bramkarza, po czym skierował piłkę do siatki. Później nieco zrzuciliśmy z tonu, jednak tuż przed przerwą dobiliśmy leżącego. Wynik na 4-0 ustalił – pięknym uderzeniem z woleja – ponownie Onandi Lowe, co oznaczało, że Jamajczyk ustrzelił klasyczny hattrick. W przerwie zdecydowałem się wprowadzić na boisko Paula Thirlwella, dla którego był do debiut w naszych barwach. Druga połowa to już nie to samo widowisko co pierwsza. Rywale zbytnio nie kwapili się do ataków, a my nie chcieliśmy niepotrzebnie narzucać tępa, gdyż mieliśmy satysfakcjonujący nas wynik. W 82. minucie dałem szansę debiutu kolejnemu zawodnikowi, a był nim 16-letni John Caroll. Spokojnie utrzymaliśmy korzystny rezultat do końca spotkania i mogliśmy cieszyć się z udanej inauguracji sezonu, który zapowiadał się wyjątkowo dobrze.

 

11.08.2001r., The Fitness First Stadium, 6499 widzów

League Two (1/46)

[?] Bournemouth – [?] Rushden & Diamonds 0-4

(Hall 6', Lowe 14', Lowe 19', Lowe 45')

Odnośnik do komentarza

Przed kolejnym meczem w lidze pozyskaliśmy dwóch nowych graczy, a także fizjoterapeutę. Gavin Peacock (AM C, ENG, 33l.) – dotychczas ofensywny pomocnik trzecioligowego Queens Park Rangers – nie kosztował nas złamanego centa, ponieważ wygasł mu kontrakt z QPR i był wolnym agentem. Gavin swoim doświadczeniem mógł wiele nauczyć młodych piłkarzy naszego zespołu. Kolejny zawodnik, którego udało nam się zatrudnić, to 19-letni David Williams (AM/F L, ENG, 19l.) – przyszłość Rushden & Diamonds. Wraz z zarządem stwierdziliśmy, że przydałby się również drugi fizjoterapeuta. Bezrobotny Tony Lenaghan (ENG, 43l.) przystał na nasze warunki i razem z Simonem Parsellem był odpowiedzialny za leczenie zawodników.

 

Po wysokim zwycięstwie nad Bournemouth okupowaliśmy pierwsze miejsce w ligowej tabeli i do końca sezonu mieliśmy tam pozostać. W drugiej kolejce podejmowaliśmy przed własną publicznością Boston United. Zespół ten na inaugurację sezonu przegrał na wyjeździe z Macclesfield 1-3, co napawało optymizmem. Do tego spotkania przystępowaliśmy bez żadnych zmian w składzie. Nie chcieliśmy zawieść naszych wiernych kibiców; dla nas liczyły się tylko trzy punkty!

 

Turley – Talbot, Butterworth, Hunter, Mustafa – Gray, Bignot – Burgess, Wardley, Hall – Lowe

 

W tym meczu przewyższaliśmy rywala o klasę, a naszą przewagę oddaje rezultat końcowy. Boston miał swoją chwilę, gdy strzelił nam bramkę, ale na więcej zawodników gości nie było stać. Od samego początku intensywnie atakowaliśmy. Defensywa przeciwników pękła już w 10. minucie, kiedy Onandi Lowe wywalczył rzut karny, którego następnie sam zamienił na gola. Po tej bramce niepotrzebnie daliśmy się zepchnąć pod nasze pole karne, co było fatalne w skutkach. Baker pięknym strzałem z rzutu wolnego wyrównał na 1-1. Co ciekawe – to było jedyne uderzenie gości w pierwszej połowie. Moi podopieczni – rozwścieczeni takim obrotem sprawy – rzucili się do ataku. W 32. minucie Hall był faulowany w polu karnym przez Bennetta i sędzia odgwizdał drugą jedenastkę w tym spotkaniu. Piłkę na wapnie ponownie ustawił Lowe i niezwykle precyzyjnym strzałem umieścił piłkę w siatce. Chcieliśmy dobić rywala jeszcze przed przerwą, jednak nie udało nam się tego dokonać. W drugiej połowie nadal mieliśmy inicjatywę. Trzecia bramka była tylko kwestią czasu. W 65. minucie efektownym rajdem przy linii bocznej boiska popisał się Mustafa, następnie podał do Halla, a ten precyzyjnie zacentrował wprost na głowę Lowe, który takich okazji nie marnuję. Przy wyniku 1-3 gracze Bostonu jakby przestali wierzyć, że mogą jeszcze choćby zremisować to spotkanie. Wprawdzie próbowali zaatakować, ale nasza defensywa – z wyjątkiem sytuacji z 19. minuty – była w tym meczu niemal bezbłędna. Pomyślnie dociągnęliśmy ten wynik do ostatniego gwizdka arbitra i na nasze konto mogliśmy dopisać kolejne trzy punkty.

 

18.08.2001r., Nene Park, 3522 widzów

League Two (2/46)

[1] Rushden & Diamonds – [20] Boston United 3-1

(Lowe 10' (pen.), Lowe 32' (pen.), Lowe 65' – Baker 19')

Odnośnik do komentarza

Mecze co trzy dni to w Anglii norma. Nas to również nie ominęło. Chcieliśmy godnie zaprezentować się w pierwszej rundzie Carling Cup. Przeciwnik był trudny – Birmingham City występowało na boiskach Premier League. Różnica klas była więc widoczna. Przynajmniej na papierze. Na dodatek na to spotkanie wystawiłem rezerwowy skład, gdyż front ligowy był dla mnie znacznie ważniejszy. Ten mecz mógł nieco wypromować Rushden & Diamonds na Wyspach. Nie mieliśmy zamiaru zmarnować takiej okazji.

 

Turley – Underwood, Dempster, Hunter, Gordon – Thirlwell, Mills – Williams, Peacock, Caroll – Duffy

 

Nikt nie przypuszczałby, że możemy sprawić taką niespodziankę. Przez całe spotkanie graliśmy z Birmingham jak równy z równym. Końcowy rezultat to nie żaden przypadek. Zaczęliśmy bardzo odważnie. Zaowocowało to bramką Duffy'ego, który celnie uderzył po wrzutce z boku boiska Millsa. Szał radości naszych kibiców przerwał dwie minuty później Morrison. Irlandczyk wykorzystał – celnym strzałem głową – wrzutkę z rzutu rożnego. Pytanie; gdzie byli moi obrońcy? Takie samo pytanie mogłem zadać sobie w 27. minucie, kiedy znowu Morrison – piekielnie mocnym strzałem z lewej nogi – dał prowadzenie gospodarzom. Pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 1-2 dla Birmingham. Jak widać, rozmowa motywacyjna – przeprowadzona w szatni podczas przerwy – dała moim podopiecznym kopa. W 53. minucie Thirlwell wyrównał na 2-2 uderzeniem z 16. metra. Chcieliśmy iść za ciosem i tak też uczyniliśmy. Ściągnięty do klubu z wolnego transferu Williams wyprowadził nas na upragnione prowadzenie. Na trybunach radość kibiców Rushden & Diamonds, natomiast fani Birmingham zamilkli. Po tej bramce cofnęliśmy się na własną połowę i rozsądnie broniliśmy korzystnego rezultatu. Wprowadziłem na boisko świeżych zawodników. Liczyłem również na strzelecki nos Onandi'ego Lowe, który mógł dobić rywala. Przeciwnicy atakowali, a my wychodziliśmy z groźnymi kontrami, jednak żadna z nich nie przyniosła nam czwartego gola. Nagle zabrzmiał ostatni gwizdek sędziego. Graliśmy mądrze, z zębem, i niespodziewanie pokonaliśmy zespół, który występował na boiskach Premier League. Mogliśmy cieszyć się z awansu do kolejnej rundy Curling Cup.

 

21.08.2001r., St.Andrews, 12817 widzów

Carling Cup – pierwsza runda

Birmingham City – Rushden & Diamonds 2-3

(Morrison 14', Morrison 27' – Duffy 10', Thirlwell 53', Williams 62')

Odnośnik do komentarza

Dzień po zwycięstwie w pucharze nad Birmingham City pokazałem drzwi klubowego budynku Davidowi Bell, wyrzucając go na bruk.

 

Tymczasem w drugiej rundzie Carling Cup los przydzielił nam zespół z zaplecza Premier League, Burnley. W tym przypadku grać mieliśmy przed własną publicznością.

 

Po udanym spotkaniu w Carling Cup powracamy na front ligowy. Naszym kolejnym rywalem była ekipa Oxfordu United, która w tabeli zajmowała ósmą lokatę. Spodziewałem się trudnego pojedynku i walki z obu stron. Na ten mecz wystawiłem najmocniejszy skład. Liczyłem na zgarnięcie pełnej puli w tej konfrontacji.

 

Turley – Talbot, Butterworth, Hunter, Mustafa – Gray, Bignot – Burgess, Wardley, Hall – Lowe

 

I się przeliczyłem... Nawet statystyki wskazują na to, że w przeciągu całego spotkania Oxford było zespołem zdecydowanie lepszym. Na początku meczu to my mieliśmy inicjatywę. Intensywnie atakowaliśmy, co dało efekt w postaci bramki w 19. minucie. Andy Burgess – potężnym strzałem pod poprzeczkę – pokonał golkipera gospodarzy, jednocześnie wyprowadzając nas na skromne prowadzenie. Nic nie zapowiadało tego, co nastąpiło później. Po tym golu przeciwnik zamknął nas na własnej połowie. Graliśmy bardzo nerwowo w obronie i wiedziałem, że prędzej czy później nasz defensywa pęknie. Tak też się stało w 28. minucie, kiedy Turley skapitulował po celnym, płaskim ­strzale Omoyinmi'ego. Mimo dalszych ataków rywala pierwsza połowa zakończyła się remisem po jeden.

 

Druga część zaczęła się dla nas fatalnie, bo w 47. minucie Oxford objęło prowadzenie. Hunt – bezlitośnie wykorzystując błąd Butterwortha – wpisał się na listę strzelców. Później przeciwnicy cofnęli się pod własne pole karne, jednak my nie potrafiliśmy wyrównać. Tworzyliśmy sytuację za sytuację, ale nie marnowaliśmy je. Niestety tego wieczoru szwankowała skuteczność. Na domiar złego Stuart Wardley skręcił kolano i miał pauzować przez dwa tygodnie. Trzeba sobie otwarcie powiedzieć; byliśmy gorsi od gospodarzy i dlatego polegliśmy w tym starciu. Szkoda porażki, no ale cóż...

 

25.08.2001r., The Kassam Stadium, 6702 widzów

League Two (3/46)

[7] Oxford United – Rushden & Diamonds [1] 2-1

(Omoyinmi 28', Hunt 47' – Burgess 19')

Odnośnik do komentarza

overhill - zapeszyłeś :P

 

Już dwa dni później mierzyliśmy się przed własną publicznością z ekipą Macclesfield Town. Wcześniej pokonaliśmy ten zespół w meczu kontrolnym, co nastawiało mnie optymistycznie. Przeciwnik zajmował trzecią pozycję w ligowej tabeli, więc wiadomym było, że o dobry wynik będziemy musieli się nieźle napocić. Na to spotkanie wystawiłem rezerwowy skład, bo przecież ci sami zawodnicy nie powinni grać meczy co dwa, trzy dni. Nie daliby rady kondycyjnie.

 

Turley – Underwood, Dempster, Hunter, Gordon – Thirlwell, Mills – Williams, Peacock, Caroll – Duffy

 

Ledwo rozległ się pierwszy gwizdek arbitra, a już objęliśmy prowadzenie po strzale głową Peacocka. Przeciwnik – rozwścieczony takim obrotem spraw – rzucił się do ataku. Początkowo graliśmy w obronie bardzo dobrze, jednak potem coś zaczęło się sypać. W 23. minucie zawodnik gości, Abbey wyrównał – precyzyjnym strzałem głową – na 1-1. Moi podopieczni przestali istnieć. Przeciwnik bezlitośnie z tego skorzystał, zadając drugi cios. Dokładniej mówiąc – zadał go Priest, który pokonał Turleya płaskim uderzeniem zza pola karnego. Wynik 1-2 utrzymał się do przerwy.

 

W drugiej połowie obrazy gry nieco się zmienił. To my intensywnie atakowaliśmy; chcieliśmy wyrównać. Nic nam jednak tego dnia nie wychodziło. Nie potrafiliśmy stworzyć sobie choćby jednej dogodnej sytuacji. W 74. minucie goście strzelili trzeciego gola i nasze szanse na korzystny rezultat znacznie zmalały. Rywal dociągnął wynik do końca meczu i niestety przegraliśmy drugie spotkanie z rzędu. Jeżeli liczyliśmy na awans – trzeba było zacząć punktować i wznosić się w ligowej tabeli w górę.

 

27.08.2001r., Nene Park, 2783 widzów

League Two (4/46)

[5] Rushden & Diamonds – Macclesfield Town [3] 1-3

(Peacock 3' – Abbey 23', Priest 32', Aldridge 74')

Odnośnik do komentarza

Zmieniam styl pisania – głownie z wrodzonego lenistwa (nie chce mi się pisać długich sprawozdań z meczy), ale też dlatego że mam zamiar szybko skoczyć sezon.

 

Naszym następnym rywalem była ekipa Lincoln City. Ogólnie rzecz biorąc – mecz był nudny jak flaki z olejem. Wprawdzie raz udało nam się skierować piłkę do siatki, ale sędzia liniowy podniósł chorągiewkę. Bezbramkowy remis z całą pewnością nas nie zadowalał.

 

1.09.2001r., Sincil Bank, 5035 widzów

League Two (5/46)

[13] Lincoln City – Rushden & Diamonds [9] 0-0

Odnośnik do komentarza

Mecz z zespołem Exeter City miał być tym na przełamanie. I był... W przeciągu całego spotkania byliśmy drużyną zdecydowanie lepszą, co dobitnie odzwierciedla rezultat końcowy. Niestety kontuzji podczas meczu doznali Gray oraz Talbot. Skład powoli zaczynał mi się sypać. Nareszcie zwyciężyliśmy! I to w jakim stylu...

 

8.09.2001r., Nene Park, 3843 widzów

League Two (6/46)

[10] Rushden & Diamonds – Exeter City [20] 4-0

(Lowe 19', Talbot 48', Mustafa 54', Thirlwell 62' (pen.))

Odnośnik do komentarza

Następnie graliśmy z zespołem Bristol Rovers, który miał liczyć się w tym sezonie w walce o awans. Byliśmy lepsi od rywala, co zresztą pokazuje wynik końcowy. Drugie zwycięstwo w świetnym stylu cieszyło...

 

12.09.2001r., The Memorial Stadium, 7285 widzów

League Two (7/46)

[6] Bristol Rovers – Rushden & Diamonds [8] 0-4

(Hall 34', Lowe 39', Lowe 47', Burgess 59')

Odnośnik do komentarza

Trzy dni później mierzyliśmy się przed własną publicznością z ekipą Hartlepool United. Wprawdzie rywal miał swoją chwilę, kiedy strzelił nam gola do szatni, ale w przeciągu całego spotkania byliśmy drużyną zdecydowanie lepszą. Wynik mówi sam za siebie.

 

15.09.2001r., Nene Park

League Two (8/46)

[5] Rushden & Diamonds – Hartlepool United [14] 4-1

(Lowe 9', Wardley 56', Hall 60', Gray 82' – Humphreys 45')

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...