Skocz do zawartości

London Calling


Wrona

Rekomendowane odpowiedzi

Gdy sześć lat temu wyjeżdżał z Anglii, swój powrót wyobrażał sobie zupełnie inaczej. Prasa miała pękać od artykułów o jego sukcesach, a kibice z niecierpliwością wyczekiwać aż obejmie zespół z Premier League i poprowadzi go do sukcesów. Takie myśli towarzyszyły mu gdy czekał na lotnisku Heathrow na swój samolot, którym miał dostać się do Rygi, a stamtąd ruszyć w stronę Gulbene. To miał być początek wspaniałej kariery, jego drogi na szczyt. Na koniec sezonu w pierwszej lidze łotewskiej FB Gulbene zajęło czwarte miejsce. Ten wynik, a także kilku dobrze zapowiadających się graczy, powodowało, że optymistycznie spoglądał na nadchodzący drugi sezon. Tak było do chwili gdy prezes wpadł do jego gabinetu z uśmiechem pięciolatka malującym się na twarzy. Wiedział już Drinkwater, że to dobrze się nie skończy i miał rację. Usłyszał wtedy, że prezes sprzedał trzech najlepszych zawodników, i to za śmieszne pieniądze! Anglik, jak to na dżentelmena przystało, podziękował wpierw prezesowi i spakował swoje manatki. Postanowił poszukać nowego pracodawcy, Przygarnięto go w Valmieras FK, także pierwszoligowcu. Z swojego poprzedniego klubu wyciągnął kilku zawodników, namówił też asystenta Igora Laizansa, aby przyłączył się do drużyny

 

O następnych dwóch latach kibice na Łotwie dyskutują do dziś, był to dobry czas dla młodego menadżera. Wpierw po roku awansował do Virslīgi, a w następnym sezonie Valmieras wywalczyło tytuł wicemistrzów kraju. Dotarli także w do półfinału Pucharu Łotwy. Wszyscy zastanawiali się co wydarzy za rok, czy wygrają ligę? Zespół Drinkwatera miał też powalczyć o przyzwoity wynik w europejskich pucharach. Wydarzyło się jednak coś zupełnie innego i nie przewidział tego żaden kibic, ani najbardziej pesymistycznie nastawieni dziennikarze. Chyba nawet prezes klubu z Valmieri nie przewidywał, że gdy przyjdzie pogratulować i zaproponować nowy kontrakt Anglikowi, to w jego gabinecie zastanie tylko kilka kartonów wypełnionych papierami, płytami z meczami i rezygnacje na biurku menadżera. W klubie nie było już też Laizansa, który w swoim pokoju pozostawił taki sam zestaw pożegnalny. Sportowa prasa na Łotwie aż huczała od plotek, upatrywano, że ten młody zdolny menadżer zostanie na dniach szkoleniowcem Metalurga Lipawy albo FK Ventspils. Nic z tych rzeczy, Drinkwater i Laizans byli już na Słowacji, gdzie negocjowali swoje kontrakty z FC Rimavská Sobota.

 

Dlaczego opuścili Łotwę? Część kibiców uważała, że Anglik miał dość pogody, która panowała w tym nadbałtyckim kraju, inni mówili, że dobijała go prawie półroczna przerwa między sezonami. Jak było naprawdę, pewnie nigdy się już nie dowiemy. Słowacki etap jego kariery przyniósł kolejne sukcesy. W pierwszym sezonie Rimavská zajęła szóste miejsce, a w drugim zespół wygrał rozgrywki pierwszej ligi, dzięki czemu wywalczył awans do Corgoň liga. Trzeci sezon zaczęli jako beniaminek i przez pierwszą część sezonu, zespół pod wodzą Drinkwatera, był rewelacją rozgrywek, tracąc do lidera na półmetku ledwo pięć punktów. Słabsza wiosna spowodowała, że Rimavská Sobota ukończyła Corgoň ligę na piątym miejscu. Wcześniej odpadli też w ćwierćfinale Pucharu Słowacji. Dobre wyniki miały zapewnić mu nowy kontrakt, który wygasał z końcem czerwca. Dlaczego tak się nie stało? Pewnie znów trzeba będzie obejść się bez poznania prawdy, możemy się oprzeć jedynie na domysłach. W środowisku słowackich dziennikarzy krąży plotka, że prezes nie był wstanie sprostać oczekiwaniom menadżera i nie chodziło tutaj o wysokość pensji, a o długość kontraktu (proponowano mu tylko umowę na jeden rok) oraz brak zgody na rozbudowę obiektów treningowych, czy położenie podwalin pod akademię piłkarską. Udało ponoć dogadać się im tylko co do wcześniejszego rozwiązania kontraktu.

 

George’a Drinkwatera i Igora Laizansa widziano ponoć jeszcze kilka dni później w Bratysławie i choć następnego dnia prasa sugerowała, że mogą wkroczyć do Slovana, prawda była inna. Łotysz postanowił wrócić do swojej ojczyzny, by spróbować sił jako menadżer, a Anglik uznał, że to dobry czas aby wrócić na Wyspy i poszukać sobie zatrudnienia w rodzimej lidze.

 

FM: 12.0.4

DB: Duża

Ligi (46/22): Anglia (6), Belgia (2), Dania (2), Finlandia (2), Francja (2), Grecja (2), Hiszpania (2), Holandia (2), Islandia (2), Irlandia (2), Irlandia Północna (2), Niemcy (2), Norwegia (2), Polska (2), Portugalia (2), Rosja (1), Szkocja (2), Szwecja (2), Turcja (2), Ukraina (2), Walia (1), Włochy (2)

Zasady: własne (bez żadnych pomiotów szatana itp ułatwień)

Odnośnik do komentarza

- Nazywam się Moore, Barry Moore.

Tak, wiem to był kiepski żart. Znajomi, rodzina czy współpracownicy wciąż mi powtarzają, że opowiadam tylko kiepskie dowcipy i powinienem sobie dać na wstrzymanie. Ale nie potrafię, to jest silniejsze ode mnie. A o czym to ja miałem mówić? Ah tak, o Drinkwaterze. Jakim jest człowiekiem? Poznaliśmy się dopiero kilka dni temu, gdy prezes przedstawił nam nowego menadżera. Póki co niewiele się odzywa, dużo za to notuje i obserwuje chłopaków pod czas treningów. Gdybym nie usłyszał na własne uszy, że się z nami wita, to chyba nie uwierzyłbym w to, że nie jest niemową.

 

Po trzecim, bądź czwartym treningu poprosił mnie bym następnego dnia poprowadził zespół rezerw w meczu przeciwko pierwszemu zespołowi. Mocno nas zbili, ale czemu się dziwić jeśli w drugiej drużynie prawie sami szaracy? Dobrze, że McKenzie strzelił, bałem się, że nic nie pokaże, a to była by niezła wtopa, po tym co nawygadywałem.

 

BromleyBromley II 5:0 (3:0)

(Savva 4', 51'; Gray 22', 33'; McKenzie 55')

 

Ale dość tego przynudzania, mam dla was coś ekstra. Kilka dni po spotkaniu otrzymałem od Drinkwatera kopie jego zapisków w których analizuje zespół. To chyba wam się przyda, prawda?

 

******

Bramka:

Paul Agu (BR, ENG, 22) – z całej obecnej w pierwszym składzie trójki bramkarzy na tę chwile wydaje się mieć najlepsze umiejętności, ale są one niewystarczające bym z czystym sumieniem mógł wystawić go do pierwszego składu.

Matt Chapman (BR, ENG, 17) – będzie chyba numerem dwa, jeśli tylko uda mi się sprowadzić do klubu pierwszego bramkarza.

Stuart Warren (BR, ENG, 16) – niewiele się różni od Chapmana, będzie z nim rywalizował na początku o ławkę rezerwowych.

 

Konkluzje: Potrzebny nam nowy bramkarz, mamy młodych, nie mamy pierwszego, Paul Agu to pierwszy kandydat do opuszczenia zespołu.

 

Lewa strony obrony:

Reis Boyle (OL, ENG, 20) – typowa zapchaj dziura, szans na grę w pierwszym składzie raczej nie ma, chyba, że przy nieszczęśliwym dla zespołu, splocie wydarzeń. Co gorsza jako jeden z niewielu zawodników pobiera z klubowej kasy pieniądze, i to aż 1/5 naszego budżetu płacowego. Po sezonie pewniak do odejścia.

Jordan Harris (OL(P), ENG, 16) – Harris mimo, że ma dopiero szesnaście lat wydaje się być pewniakiem na lewą stronę obrony, ani Patterson ani Boyle nie stanowią dla niego zagrożenia. W dodatku młody obrońca wykazuje spory potencjał, więc pewnie się ładnie rozwinie.

Marlon Patterson (O/P/OPL, ENG, 28) – tylko dzięki większemu doświadczeniu ma szanse pełnić role zmiennika Harrisa. Tragedii nie ma, na plus można mu zaliczyć możliwość występowania na dwóch innych pozycjach.

 

Konkluzje: Nie jest źle, Harris będzie numerem jeden, a dwóch bardziej doświadczonych kolegów będzie musiało pogodzić się z rolą zmienników. Wzmocnienia nie planowane.

 

Środek obrony:

David Williams (OŚ(L), ENG, 17) – przyszłość zespołu, niewiele brakuje mu do pierwszej dwójki, za sezon dwa, to raczej on będzie grał w pierwszym składzie, jeśli tylko będzie potrafił ustabilizować formę,

Joe Dolan (OŚ, NIR, 31) – nie ma co ukrywać, że najlepszy środkowy obrońca w zespole. Przemawiają za nim nie tylko umiejętności ale też i doświadczenie, prawdopodobnie kapitan zespołu.

Ian Morris (OŚ, ENG, 17) – tak samo jak Williams ma szanse za jakiś czas stać się wiodącą postacią w klubie. Musi popracować na pewno nad szybkością i być bardziej skoncentrowanym podczas spotkań. To samo zresztą tyczy się drugiego młodego obrońcy.

Liam Harwood (OŚ, ENG, 23) – będzie partnerem Dolana w obronie, nie wiele mu do niego brakuje, z czasem może stać się numerem jeden w Bromley.

 

Konkluzje: Jeśli tylko nikogo nie stracimy, to o środek obrony jestem spokojny, nie planuje żadnych wzmocnień.

 

Prawa strona obrony:

Ugo Udoji (OP, ENG, 22) – solidny zmiennik, raczej nie zagrozi młodszemu koledze ale w przypadku kontuzji czy spadku formy może zagrać.

Rian Kane (OP, ENG, 16) – nie po raz pierwszy i nie ostatni młodszy zawodnik ma szansę wygrać rywalizację o miejsce w podstawowej jedenastce. Już na Łotwie pozbawiłem się obaw przed stawianiem na młodzież. A Kane jest po prostu lepszym obrońcą niż Udoji.

 

Konkluzje: Będę się rozglądał za kimś na prawą obronę, ale pośpiechu nie ma.

 

Lewoskrzydłowi:

Carlos Jimenez (OPL, ENG, 17) – w moim zespole nie wiek a umiejętności się liczą, dlatego Jimenez na duże szanse by wygryźć ze składu Dolby’ego. Tak samo jak Gray powinien poprawić celność podań i dośrodkowań, ale za to w miarę pewnie wykonuje rzuty karne.

Ryan Dolby (WO/P/OPL, ENG, 20) – kolejny już wszechstronny piłkarz na lewej stronie w naszym zespole. W przeciwieństwie do Pattersona lepiej spisuje w linii pomocy niż obrony.

 

Konkluzje: Na wszelki wypadek kilka nazwisk w notesie na tę pozycję będę trzymał.

 

Środkowi pomocnicy:

Tutu Henriques (DP/PŚ, ENG, 29) – od ośmiu lat gra już w Bromley, prawdopodobnie wicekapitan i mam nadzieje, że czołowa postać naszego środka pola. Jeśli się nie sprawdzi to ten ósmy sezon będzie zaraz ostatnim.

François Kambou (PŚ, CIV, 17) – partner Henriques, młody Iworyjczyk raczej do reprezentacji swojego kraju się nie załapie, ale czemu miałby nie pograć w naszym klubie jeśli umiejętnościami pozostawia w tyle pozostałych dwóch zawodników?

Jeff Allen (OPŚ, ENG, 17) – gdyby nie to, że gramy ustawieniem gdzie nie ma miejsca dla ofensywnych środkowych pomocników, Allen mógłby często wychodzić na boisko w pierwszej jedenastce. Jako środkowy pomocnik spisuje się gorzej więc i ławka rezerwowych jest mu pisana.

Salifou Ibrahima (PŚ, CMR, 30) – w zasadzie to kolejny już zawodnik, który póki co zostaje w zespole, dostanie szansę ale jeśli jej nie wykorzysta to nie będzie drugiej i najpóźniej po sezonie opuści klub.

 

Konkluzje: przydałby się jeszcze ktoś do środka pomocy, tak aby zwiększyć rywalizacje i zabezpieczyć się przed kontuzjami.

 

Prawoskrzydłowi:

Orlando Smith (P/OPP, ENG, 23) – murowany kandydat do opuszczenia zespołu, z braku alternatywy póki co zmiennik Gray’a.

Jake Gray (P/OPP, ENG, 17) – murowany kandydat do gry w pierwszym składzie. Prezentuje przyzwoitą szybkość i błyskotliwość, jeśli tylko poprawi jakość swoich podań i dośrodkowań będziemy mieli z niego spory pożytek.

 

Konkluzje: Konieczne poszukać dobrego zmiennika dla Jake’a Gray’a. Smith się nie nadaje.

 

Atak:

Tamer Tuna (OPŚ/N, TUR, 19) – Tuna może grać nie tylko jako napastnik (naturalną rolą wydaje się być dla niego „Lis pola karnego”) ale też i skrzydłach (czy to prawym czy lewym). Zdaje się być drugim/trzecim napastnikiem, o pozycji w zespole zdecyduje kilka pierwszych kolejek.

Ernie Kenton (OPŚ/N, ENG, 17) – młoda gwiazda zespołu. Chłopak ma już spore umiejętności, a wygląda na to, że i spory potencjał jeszcze. Już na pierwszym treningu kupił mnie swoimi rzutami wolnymi i rożnymi. Murowany kandydat do ich wykonywania.

Antonis Savva (OPŚ/N, CYP, 17) – młodzieżowy reprezentant Cypru, to chyba coś niespotykanego w szóstej lidze angielskiej. Zapewne będzie walczył o pozycje drugiego napastnika z młodym Turkiem Tuną.

Hakeem Araba (N, ENG, 21) – wydaje się być najsłabszym napastnikiem w zespole, ale sezon jest długi I czasem kontuzje, czasem zła kiepska forma czy trzeba dać odpocząć lepszym, dlatego Araba zostaje.

Leon McKenzie (N, ENG, 26) – Barry Moore mając wskazać najlepszego napastnika w zespole, zasugerował, że będzie to właśnie McKenzie. Już na pierwszym treningu zauważyłem, że wcale nie jest lepszy od Antonisa Savvy czy Tamera Tuny. Na pewno nadrabia doświadczeniem ale nie wiem czy pozwoli mu to na częste występy w pierwszym składzie.

 

Konkluzje: jestem zadowolony z liczebności napastników, tutaj, jeśli nie stracimy za wielu w czasie okienka, nie przewiduje wzmocnień.

 

 

******

- To chyba wam się przyda, prawda?

- Prawda panie Moore. To ciekawy materiał, myślę, że będę mógł go wykorzystać. Dziękuje.

Odnośnik do komentarza

- Pyta się pan o początek przygotowań?

Pierwszy mecz to była tragedia. Że pierwszy sparing przed sezonem? No i co z tego. Nikt nie lubi jak jego zespół przegrywa w słabym stylu. Tym bardziej, że skrzyknęliśmy się z chłopakami i była nas ponad setka na meczu, doping od pierwszej do ostatniej minuty. A Histon to żaden rywal, powinniśmy takich ogrywać. Z zamkniętymi oczami!

 

BromleyHiston 1:2 (0:1)

(Allen 70’ – Harris sam. 37’; Stevenson 50’)

 

Dzień później doszły nas kolejne złe wieści, straciliśmy jednego z zawodników. Marlon Patterson przeszedł ponoć do Tonbridge, choć grał u nas tylko za premie to każda strata wartościowego piłkarza boli. Złość jednak wywołał dopiero następny transfer z klubu. Altrincham zabrało nam Leona McKenziego, a menadżer ponoć nic nie zrobił by zatrzymać tego zawodników.

 

Kolejny sparing graliśmy z zespołem z niższej ligi, Great Wakering nie powinno nam sprawić problemów ale w świetle ostatnich wydarzeń, szczególnie osłabień jakich doznał nasz zespół, nie byliśmy dobrej myśli.

 

Great WakeringBromley 0:6 (0:4)

(Jimenez 14’; Henriques 27’; Savva 30’; Harwood 36’; Hockton kar. 80’; Williams 87’)

 

Pewna wygrana, którą zafundowali nam nasi piłkarze trochę uspokoiła atmosferę. Przyda się taki powiew optymizmu gdyż za kilka dni gramy z Crystal Palace, a to już rywal, który określi w jakim miejscu jest obecnie Bromley. Przyjdzie na mecz sporo osób, zaczniemy też wtedy zbierać fundusze na oprawę, pod koniec lipca zawita do nas sam Celtic, więc musimy się zaprezentować z dobrej strony.

 

Menadżer się w końcu zlitował i ściągnął do zespołu nowego zawodnika. Kim jednak jest Phil Towler (PŚ, ENG, 18) nie bardzo wiadomo, ponoć może grać w środku pola. Oby nie był to żaden ogórek, tego byśmy nie zdzierżyli.

 

Bromley - Crystal Palace 2:3 (1:1)

(Jimenez 34’; Kenton 88’ – Iversen 32’; Zaha 61’, 66’)

 

Na stadion pofatygowało się ponad trzy tysiące fanów, to jest coś! Dawno już nie widzieliśmy tak zapełnionych trybun, a jak wspaniale brzmiał doping wydobywający się z tylu gardeł. Chłopaki z zespołu też się postarali. Choć przegraliśmy to dzielnie walczyli, szkoda, że zawiodła skuteczność. Remis z Crystal Palace to byłoby coś dużego!

 

Szkoda tylko, że humory popsuło nam odejście Liama Harwooda do Eastleigh. Trzecie osłabienie, a poza jednym transferem, wzmocnień jak nie było tak nie ma!

 

Bishop's StortfordBromley 1:0 (0:0)

(Prestedge 76’)

 

Bishop’s to klub z północy występujący na tym samym szczeblu rozgrywek co my. W naszej ocenie zespół słabszy, ale zawodnicy mieli widać inne zdanie. Samego spotkania nie widziałem, w tym czasie kończyliśmy z chłopakami niespodziankę na mecz z Celtikiem. Ponoć niewiele straciliśmy.

 

Dzień przed wielkim wydarzeniem, jakim ma być spotkanie z wielokrotnymi mistrzami Szkocji, dołączył do nas były zawodnik Crystal Palace, mianiowicie Charlie Mann (BR, ENG, 19). Znajomy pracownik klubu wspominał, że menadżer upatruje w nim pierwszego bramkarza. No cóż, bycie lepszym od Paula Agu nie będzie trudne.

 

BromleyCeltic 1:1 (0:1)

(Araba 68’ – Watt 1’)

 

Co za mecz! Choć Szkoci nie przywieźli najsilniejszego składu, a i tak daliśmy im popalić. Pewni swego, na co dzień rezerwowi, wyszli aby nas zniszczyć ale Bromley się im nie dało. Walczyliśmy, pięknie walczyliśmy. Araba świetną główką zapewnił nam remis z renomowanym rywalem. A kto za parę lat będzie pamiętał nazwiska i jakie role wtedy pełnili zawodnicy w zespole? Nikt! Na Hayes Lane po ostatnim gwizdu zapanowała euforia, prawie pięć tysięcy gardeł dziękowało krukom. Szkoda tylko, że ktoś ukradł nam przed meczem przygotowaną wcześniej sektorówkę, na której widniało nowe hasło na zbliżający się sezon „Ravens can't be stopped!” Może ten Drinkwater nie będzie takim złym menadżerem?

 

Szóstego sierpnia zaczyna się liga, zagramy u siebie z Eastbourne Borough.

 

******

 

- Kim ja jestem? Callum Holyoak! Najważniejszy i najwierniejszy z kibiców Bromley. Całe życie poświęciłem klubowi i jestem z tego dumny!

Odnośnik do komentarza

- W co ja się wpakowałem? Na Słowacji miesięcznie przelewano mi na konto więcej pieniędzy niż mogę wykorzystać na płace dla zespołu przez cały sezon. Paranoja! Jak niby mam zaradzić transferom takich graczy jak McKenzie czy Harwood jeśli nie mogę przystać na ich finansowe wymagania? Harwood na przykład chciał 17 tys., to tylko o osiem mniej niż wynosi mój cały budżet.

- Ale to nie nasza wina panie menadżerze. Przecież nic z tym nie możemy zrobić.

- Jak to nic? Przecież proponowałem, zróbmy małe tournée po Australii, mogliśmy zarobić około 400 tysięcy ale dla zarządu to za daleko. Z resztą dla nich nawet popłynąć na drugą stronę kanału La Manche to za daleko!

- Zostawmy ten temat, mieliśmy dziś omówić zbliżające się spotkanie.

- Ah, prawda. Masz coś do notowania? – zapytałem, widząc, że Moore wyciąga notes i długopis, podyktowałem mu wyjściową jedenastkę na jutrzejszy mecz.

Mann – Udoji, Dolan, Williams, Harris – Tutu, Allen – Gray, Jiminez – Kenton, Tuna.

- Masz jeszcze jakieś pytania?

- Właściwie to tak. Nie myślał pan o zmianie ustawienia?

- Znów zaczynasz? Przecież wałkowaliśmy ten temat już wiele razy, nie będzie żadnej zmiany, gramy 4-2-2-2. Koniec dyskusji.

 

******

 

Inauguracja sezonu, na stadion pofatygowało się prawie sześćset osób, to tym bardziej zobowiązuje nas do dobrej gry. Trochę obawiałem się tego spotkania, bo tak naprawdę nawet fantastyczne wyniki w sparingach mogą nie mieć przełożenia na ligę. Czasem tak się po prostu dzieje

 

Mecz zaczął się dla nas wyśmienicie, pierwszą kontrę wykorzystał już w trzynastej minucie Tuna, a trzy minuty później drugą bramkę dołożył Kenton, po indywidualnej akcji. Ten chłopak coraz bardziej mi się podoba, będzie z niego czołowa postać w zespole, jeśli tylko sodówka nie uderzy do głowy. Tym czasem rywale zmniejszyli naszą przewagę, błąd defensywy przy stałym fragmencie wykorzystał Judith. Później gra się uspokoiła, by przeradzać się powoli w chaos. Dopiero w ostatniej minucie Gray po rzucie wolnym podwyższył na 3:1. W przerwie uczuliłem zawodników, że mecz jeszcze się nie skończył i że muszą do ostatniego gwizdka być skoncentrowani. Byli, ale do 84 minuty, gdy rozpędzony Elphick wpadł w nasze pole karne i plasowanym strzałem pokonał Manna. Jakoś przetrwaliśmy małą nawałnice, którą w końcówce meczu rozpętali zawodnicy Eastbourne i pierwsze trzy punkty stały się faktem.

 

Blue Square Bet South [1/42], 6.8.2011:

[-] Bromley - Eastbourne Boro [-] 3:2 (3:1)

(Tuna 13’; Kenton 16’; Gray 45’ – Judith 19’; Elphick 84’)

Widzów: 608

MoM: Carlos Jimenez - 8,2 (Bromley)

 

******

 

Potyczka z Havant może przejść do historii jako najnudniejszy mecz jaki widziałem na własne oczy. Głupio stracona bramka po rzucie rożnym i dla nas (ale też i przeciwników) mecz się skończył. W pewnej chwili kibice dla urozmaicenia sobie czasu, zaczęli liczyć niecelne podania, wynik był zatrważający. Będzie opieprz jutro na treningu i to ostry.

 

Blue Square Bet South [2/42], 13.8.2011:

[14] Havant & W - Bromley [8] 1:0 (1:0)

(Holland 19’)

Widzów: 901

MoM: Chris Holland - 7,9 (Havant & W)

 

 

******

- Szefie, ma szef minutkę?

- Mam Charlie, co się stało?

- Jakiś jegomość czeka przed stadionem, mówi, że jest ogrodnikiem. To znaczy pracuje dla Dover i zajmuje się tam murawą. Monroe się zwie, jeśli dobrze zapamiętałem.

- Ale czego on chce od nas?

- Ponoć obejrzeć stan naszej nawierzchni przed meczem, mówi, że taki mają tam zwyczaj.

- To niech sobie wchodzi, przecież nie trzymamy na płycie żadnych tajnych informacji.

 

******

 

Pierwsza połowa spotkania z Dover w naszym wykonaniu przypominała poprzedni koszmarny mecz. Szybko stracona bramka i przeciwnik cofnął się do defensywy, a my nawet nie próbowaliśmy mu zagrozić. W szatni aż wrzało, byłem wściekły bo nie tak mieliśmy grać. Powiedziałem zawodnikom co myślę o ich grze i że oczekuje zdecydowanej poprawy w drugiej połowie. Przypomniałem im też, że okienko transferowe jeszcze jest otwarte.

 

Przemowa w przerwie zmobilizowała chłopaków do lepszej gry, minutę po rozpoczęciu drugiej połowy był już remis. Dośrodkowanie Kentona z rzutu rożnego wykorzystał Dolan. Dziewięć minut później tym razem Kenton skorzystał z podania Gray'a i wyprowadził nas na prowadzenie. Staraliśmy się kontrolować grę, nie dopuszczając przeciwników pod nasze pole karne. Niestety w doliczonym czasie gry błąd Towlera w środku pola wykorzystał Forster. Chwilę później sędzia zakończył spotkanie.

 

Blue Square Bet South [3/42], 20.8.2011:

[11] BromleyDover [7] 2:2 (0:1)

(Dolan 46’; Kenton 55’ - Forster 6 , 90+2’)

Widzów: 574

MoM: Nicky Forster – 8,8 (Dover)

Odnośnik do komentarza

Początek sezonu nie należał w naszym wykonaniu do najlepszych. W trzech meczach zgromadziliśmy ledwo cztery punkty, choć inauguracja wypadła obiecująco to później nie potrafiliśmy zagrać tak samo. Musiałem znaleźć też przynajmniej dwóch nowych zawodników do zespołu. Obrońcę, który mógłby grać na lewej stronie, jak i w środku. Przydałby się też jeszcze jeden napastnik. Przekazałem moje wytyczne naszym scoutom, po czym sam zająłem się przygotowaniem zespołu do kolejnego spotkania.

 

Rywal wydawał się być w naszym zasięgu, a po pechowym remisie z Dover chciałem aby chłopaki sobie odbili stratę dwóch punktów. Najwyraźniej moje chęci to za mało, i zaczynam powątpiewać w moje umiejętność zmotywowania ich do dobrej. W całym spotkaniu zdołaliśmy oddać tylko jeden celny strzał, nasza gra naprawdę zaczyna źle wyglądać. W drugiej połowie zachęciłem zawodników do większego angażowania się w poczynania ofensywne. Niestety, skończyło się źle. Jedna kontra Eastleigh i od 69 minuty przegrywaliśmy po bramce Gillespiego. Na nic się zdały zmiany, do końca rezultat nie uległ już zmianie.

 

Blue Square Bet South [4/42], 27.8.2011:

[9] Eastleigh - Bromley [13] 1:0 (0:0)

(Gillespie 69’)

Widzów: 495

MoM: Billy Joe King - 7,4 (Eastleigh)

 

Kilka godzin przed pojedynkiem z Woking udało się nam w końcu zakontraktować nowego gracza. Mowa o Ryanie Carolanie (OŚ(L), IRL, 22), którego ściągnęliśmy na miejsce dwóch wcześniej utraconych obrońców. To już drugi zawodnik w naszym zespole, który wcześniej reprezentował barwy Crystal Palace. Zagra jednak dopiero przeciw Basingstoke.

 

To był brzydki mecz, sędzia pokazał w sumie 14 żółtych kartek, z czego my zebraliśmy aż osiem. Goli było zdecydowanie mniej, za to fauli bardzo dużo, my przerywaliśmy grę nieprzepisowo aż dwudziestokrotnie, rywale szesnastokrotnie. Mieliśmy też problemy z oddawaniem strzałów. Dobrze zorganizowane w obronie Woking pozwolił na to trzy razy, a co nie jest codziennością, wszystkie były celne. Na pierwsze trafienie trzeba było czekać jednak aż do 90 minuty, gdy po samotnym rajdzie Tuna pokonał bramkarza rywali. Gdy wydawało się, że wygramy, niesprawiedliwe, ale wygramy, w trzeciej minucie doliczonego czasu gry McNerney wykorzystał gapiostwo Dolana i kolejny remis stał się faktem.

 

Blue Square Bet South [5/42], 30.8.2011:

[15] Bromley - Woking [8] 1:1 (0:0)

(Tuna 90’ - McNerney 90+3’)

Widzów: 490

MoM: Ernie Kenton – 7,6 (Bromley)

 

Kiepska postawa naszych napastników oraz fakt, że McKenzie odszedł z zespołu zmusiła nas do poszukania nowego gracza. W raportach scoutów udało mi się wypatrzeć ciekawego zawodnika. Dali Gomez (N, ARG, 22) wydawał się idealnym wzmocnieniem, miał wszystko czego oczekiwałem od napastnika na tym poziomie ligowym. W dodatku był do wzięcia za darmo i nie miał wygórowanych oczekiwań finansowych.

 

Basingstoke wydawało się być zespołem w naszym zasięgu, ale już nie pierwszy raz tak było, a kończyło się różnie, albo remisem, albo porażką. Mecz, jak to ostatnio bywało, w pierwszej połowie nie prezentował się zbyt ciekawie, nuda wiało na boisku, piłkarze nie byli zbyt chętni do atakowania, i to piłkarze obu stron. W okolicach 58 minuty wprowadziłem na boisko Tunę za Kentona i machina odpaliła, świetny rajd tego pierwszego wykończył Jimenez. W 71 minucie Tuna wywalczył rzut karny, a strzelec pierwszego gola pewnie go wykorzystał. Było dwa zero. Młody Turek postawił kropkę nad i w 83 minucie podwyższając wynik na 3:0. Druga wygrana była na wyciągnięcie ręki, musieliśmy tylko tego nie zepsuć. Gdy sędzia zakończył spotkanie, na ławce rezerwowych zapanowała euforia.

 

Blue Square Bet South [6/42], 10.9.2011:

[5] Basingstoke - Bromley [17] 0:3 (0:0)

(Jimenez 61’; kar. 72’, Tuna 83’)

Widzów: 439

MoM: Carlos Jimenez – 8,8 (Bromley)

Odnośnik do komentarza

- Chyba żartujesz, ile Salisbury wydaje na pensje?

- Przecież wyraźnie mówiłem panie menagerze, że ponad 400 tys. £. Niewiele mniej płacą w Eastleigh, a ponad trzy razy więcej od nas wydaje choćby Thurrock.

- To przecież kpina, z takim budżetem nie sklecimy przecież drużyny. A tym bardziej nie utrzymamy obecnego składu.

- Ale więcej zarząd nam nie da. Próbował pan już nie raz ich przekonać.

- Wiem Barry, wiem. Ale jak nie chcą po dobroci, to weźmiemy ich z zaskoczenia!

******

 

Przed nami ciężki pojedynek, na Hayes Lane przyjedzie aktualny lider Blue Square South, Chelmsford, który jest też jednym z kandydatów do wygrania naszej ligi. To będzie doskonały sprawdzian dla naszej taktyki i piłkarzy, staram się patrzeć optymistycznie, szczególnie, że wygląda na to, że zespół zaczął łapać o co chodzi w taktyce. Późno, ale lepiej niż wcale.

 

Mecz mógł się podobać kibicom, tempo było szybkie, oba zespoły stwarzały zagrożenie pod bramką swoich rywali. Zabrakło tylko jednego, goli. To, że Chelmsford nic nie strzeliło to zasługa tego, że nasza linia defensywna zagrała bardzo dobre zawody, a, że sami nie strzeliliśmy, możemy mieć pretensje do napastników, brak skuteczności wciąż nas nęka ale po raz pierwszy byłem też zadowolony z remisu. Szkoda tylko, że na trybunach, z meczu na mecz, jest coraz mniej osób. To pewnie niezbyt dobra gra Bromley zniechęca ludzi do przychodzenia na Hayes Lane. W samym Londynie jest kilka bardziej utytułowanych klubów, konkurencja jest ogromna.

 

Blue Square Bet South [7/42], 17.9.2011:

[15] Bromley - Chelmsford [1] 0:0 (0:0)

Widzów: 400

MoM: Joe Dolan – 7,5 (Bromley)

 

Małe debry Londynu przed nami, jedziemy na Beveree Stadium zmierzyć się z Hampton & Richmond. Choć w tym sezonie H&R prezentuje się bardzo słabo, to wiadomo, że derby rządzą się własnymi prawami. Na pewno nie podłożą się i nie wygramy kilkoma bramkami, bój będzie zacięty.

 

Ale nie spodziewałem się, że aż tak bardzo zacięty choć wszystko zaczęło się dobrze dla nas. Już w 9 minucie doskonałą akcję przeprowadził na skrzydle Jimenez, minął dwóch rywali i wpadł w pole karne, chwilę później było jeden zero. Rywale, tak jak przewidywałem, tanio skóry sprzedać nie zamierzali. Piętnaście minut później Tarpey ośmieszył naszą obronę i doprowadził do wyrównania, remis długo się nie utrzymał, gdyż parę chwil później faulowano w polu karnym Kentona, a jedenastkę na bramkę zamienił Jimenez. Rywale jednak zdążyli wyrównać jeszcze przed końcem pierwszej połowy. Ponownie w głównej roli wystąpił Tarpey, który nad wyraz łatwo radził sobie z naszą linią obroną. Dziesięć minut po przerwie napastnik rywali po raz trzeci pokonał naszego bramkarza, robiło się nie ciekawie. Tarpey zdawał się mieć na nas patent, wychodziło mu dziś wszystko. Tym razem to jednak my pokazaliśmy charakter i trzy minuty później Savva mocnym strzałem zza pola karnego doprowadził do stanu 3:3. Po tej bramce gra się uspokoiła, kibice głośno dopingowali ale piłkarze chyba zbierali siły na końcówkę. W końcu w 89 minucie Allen wyprowadził nas na prowadzenie. Wspólnie z Kentonem przeprowadzili koronkową akcje, nawet nie wiedziałem, że potrafią tak ładnie rozegrać piłkę. Niestety koszmar trzeciej doliczonej minuty dopadł nas i tym razem. Bramkę dla H&R strzelił Jackson, który chwile wcześniej został wprowadzony na boisko. Stało się, w małych derbach Londyny padł wynik 4:4. Kibice na pewno będą długo ten mecz wspominać, a ja mogę się tylko wściec. Znów wypuściliśmy zwycięstwo w ostatniej chwili z rąk.

 

Blue Square Bet South [8/42], 20.9.2011:

[21] Hampton & Richmond - Bromley [14] 4:4 (2:2)

(Tarpey 24’, 40’, 55’; Jackson 90+3’ – Jimenez 9’, kar. 32’; Savva 58’; Allen 89’ )

Widzów: 309

MoM: Dave Tarpey – 9,6 (Hampton & Richmond)

 

Ostatnie spotkanie we wrześniu zagramy z Salisbury. Tak, z tym Salisbury, który wydaje ponad 400 tys. £ na płace rocznie. Dobrze jednak, że pieniądze nie grają, w innym wypadku niemielibyśmy czego szukać.

 

Początek meczu był trochę nerwowy, wyraźnie nikt nie chciał stracić szybko bramki. Dopiero w 23 minucie po doskonałej centrze Kentona z rzutu rożnego bramkę zdobył Carolan. Siedem minut później, świetną akcją na skrzydle (w dodatku nie pierwszą w tym sezonie) popisał się Jimenez. Było dwa do zera. Pod koniec pierwszej połowy, znów rzut rożny i świetne dośrodkowanie Kentona wykorzystał Carolan. Wszystko dziś układało się tak jak chciałem, szło nam za łatwo, dlatego w przerwie uczuliłem zawodników, że mecz jeszcze się nie zakończył. Druga połowa zaczęła się podobnie do pierwszej. Trochę nerwówki, trochę niedokładności. Jako pierwsi pozbierali się piłkarze Salisbury i w 66 minucie zmniejszyli rozmiary porażki, dzięki atomowemu uderzeniu Reida. Ten mecz jednak należał do nas i chwilę później czwartą bramkę strzelił Kenton.

 

Dziś rozegraliśmy bardzo dobre zawody, solidna wygrana cieszy. Zła informacja, Jimenez wypada ze składu na 6 tygodni. Dolby dostanie swoją szansę, oby ją wykorzystał.

 

Blue Square Bet South [9/42], 24.9.2011:

[16] Bromley - Salisbury [6] 4:1 (3:0)

(Carolan 23’, 42’; Jimenez 30’; Kenton 69’ – Reid 66’)

Widzów: 453

MoM: Ryan Carolan – 9,3 (Bromley)

Odnośnik do komentarza

Bonito, Fenomen: Dzięki i będę się starał.

 

Październik miał być miesiącem rozgrywek pucharowych, czekało na nas tylko jedno spotkanie w lidze i jeśli wszystko potoczyłoby się dobrze, trzy w FA Cup. Zarząd oczekiwał, że w pucharze dojdziemy do czwartej rundy kwalifikacyjnej, ja chciałem dojść przynajmniej o krok dalej, a kto wie, może i doczekać się spotkania z kimś z Premier League.

 

W drugiej rundzie kwalifikacyjnej skrzyżowaliśmy miecze z Truro, rywalem z tej samej grupy Blue Square. Mecz nie zaczął się dla nas zbyt dobrze, już w 9 minucie zaspała nasza linia defensywna i Hayles nie miał problemu z umieszczeniem piłki w siatce obok bezradnego Manna. Rzuciliśmy się do odrabiania strat, graliśmy jednak zbyt chaotycznie by się to udało. Na drugą połowę wyszliśmy ze zmienioną strategią, mniej miało być gry środkiem, a więcej skrzydłami. Przeważaliśmy tak jak w pierwszej połowie, rywale choć oddali przez ten czas kilka strzałów, to wszystkie poza tym pierwszym, leciały z daleka od bramki. Sytuacje w meczu mieli tylko jedną, my już kilka. Wynik był jednak dla nas niekorzystny. Dopiero w 77 minucie po faulu na Arabie sędzia podyktował jedenastkę, którą na bramkę zamienił Dolan. Do końca spotkania wynik nie uległ już zmianie, więc za kilka dni to Truro przyjedzie na Hayes Lane.

 

FA Cup 2. Runda Kwal., 1.10.2011:

[bSBS] TruroBromley [bSBS] 1:1 (1:0)

(Hayles 9’ – Dolan kar. 77’)

Widzów: 403

MoM: Jordan Harris – 7,2 (Bromley)

 

Uczuliłem chłopaków przed meczem, żeby byli skoncentrowani od pierwszej sekundy, jeśli Truro znów strzeli nam na początku bramkę, będzie powtórka z rozrywki, znaczy cofną się, by od święta ruszyć z jakąś kontrą.

 

Przez pierwszy kwadrans niewiele się działo, my staraliśmy się grać piłką, spokojnie i cierpliwie, a rywale czyhali na okazje do kontr. W 25 minucie Tuna jednak minął dwóch piłkarzy z przeciwnej drużyny przed polem karnym i precyzyjnym uderzeniem pokonał bramkarza rywali. Cały pomysł na grę Truro w tej chwili się rozsypał. Musieli zaatakować, a my mogliśmy grać jak do tej pory, czyli uważnie w obronie i cierpliwie w ofensywie. Musieliśmy tylko wypunktować rywala i zrobiliśmy to. A dokładnie zrobił to Kenton strzelając bramki w 32, 42 i 47 minucie. Gdy bramkarz Truro puścił czwartego gola, dwie minuty po rozpoczęciu drugiej połowy, przeciwnik zupełnie zatracił chęć do gry. Mogliśmy jeszcze podwyższyć ale zmarnowaliśmy dwie dogodne sytuacje.

 

FA Cup 2. Runda Kwal. Powt., 5.10.2011:

[bSBS] Bromley Truro [bSBS] 4:0 (3:0)

(Tuna 25’; Kenton 32’, 42’, 47’)

Widzów: 370

MoM: Ernie Kenton – 9,6 (Bromley)

 

W trzeciej rundzie los sparował nas z St. Albans City F.C., zespołem z SFL Premier Division, który jeszcze w ubiegłym sezonie występował w naszej grupie. Rywal, wydawałoby się łatwy, szczególnie jeśli spojrzy się na naszą rosnącą ostatnio formę. Nie zostało mi nic innego jak powiedzieć zawodnikom by zagrali tak samo jak w powtórzonym spotkaniu z Truro.

 

I tak też zagrali. Wszystko zaczęło się tym razem od świetnej akcji Kentona, który na pełnej szybkości wpadł w pole karne i uderzył nie do obrony. St. Albans podupadło na duchu po utracie bramki, szybko jednak się pozbierali i do końca pierwszej połowy nie dali nam szansy na podwyższenie wyniku. W przerwie zbeształem trochę zawodników z przednich formacji, bo dobra gra w defensywie przeciwnika, moim zdaniem, wynikła z małego zaangażowania chłopaków. Zrozumieli, że mecz sam się nie wygra i w 53 minucie wynik na tablicy uległ zmianie, po golu Gomeza. Cztery minuty później przeciwnicy odpowiedzieli i było 2:1, a z bramki cieszył się Williamson. Podziałało to na nas jak czerwona płachta na byka i do końca meczu nie schodziliśmy już z połowy St. Albans. Swoją przewagę udokumentowaliśmy jeszcze dwoma trafieniami, wpierw w 65 minucie z dystansu, piekielną bombę, posłał Towler, a w 80 Gray, po ładnej indywidualnej akcji. Dzięki temu zwycięstwu oczekiwania zarządu zostały spełnione, a teraz czas na spełnienie moich, drogi zarządzie.

 

FA Cup 3. Runda Kwal., 15.10.2011:

[sFLPD] St. Albans City F.C. – Bromley [bSBS] 1:4 (0:1)

(Williamson 57’ – Kenton 22’; Gomez 53’; Towler 65’; Gray 80’)

Widzów: 618

MoM: Jake Gray – 8,3 (Bromley)

Odnośnik do komentarza

Po FA Cup przyszedł czas na powrót do ligi, czekało nas w tym miesiącu spotkanie z Staines. Przeciwnik nie prezentował się zbyt mocno, ba, byłem przekonany, że jeśli tylko go nie zlekceważymy, to powinno być dobrze. Liczę też, że Kenton utrzyma formę, zaczął w końcu grać na miarę swoich możliwości.

 

Kibice zgromadzeni tego dnia na Wheatsheaf Park zobaczyli bardzo ładne zawody w wykonaniu przyjezdnych, czyli nas. Ewidentnie złapaliśmy wiatr w żagle, a do stylu nie mam w ogóle zastrzeżeń. Zaczęło się od bramki Dolby’ego w 16 minucie. Dolby zresztą sprawia, że nie tęsknimy tak bardzo za Jimenezem, spisuje się lepiej niż oczekiwałem. W 36 minucie przypomniała o sobie nasza młoda gwiazda, świetnie wykonany rzut wolny z 25 metrów i było 2:0. Tuż przed przerwą, wynik spotkania podwyższył Gray. Druga połowa to wciąż koncertowa gra w naszym wykonaniu. W 66 minucie po dwójkowej akcji z Kentonem, do siatki trafił Gomez, w 77 wynik meczu ustalił młody obrońca Williams. To nasza najwyższa i najbardziej efektowna wygrana w tym sezonie.

 

Blue Square Bet South [10/42], 22.10.2011:

[15] Staines - Bromley [11] 0:5 (0:3)

(Dolby 16’; Kenton 36’; Gray 42’; Gomez 66’; Williams 77’)

Widzów: 332

MoM: Ernie Kenton – 9,3 (Bromley)

 

Tydzień później wróciliśmy do pucharów, w czwartej rundzie kwal. mierzyliśmy się z Nuneaton (Blue Square Bet North), postanowiłem nic nie zmieniać w składzie, który tak pięknie poradził sobie w lidze. Ruszyliśmy na rywala od pierwszej minuty, nie dając ani chwili wytchnienia. Efekt? W ósmej minucie z rzutu karnego trafił Kenton, a pięć minut później w zamieszaniu w polu karnym Nuneaton najlepiej zachował się Caroaln, pakując piłkę do bramki z pięciu metrów. Na trzy do zera w 24 minucie podwyższył Gray, gol ten obudził zespół rywali i próbowali zagrozić naszej bramce, wtedy też nacięli się na kontrę. Gray zagrywał ze skrzydła do Kentona, ale tego uprzedził Caines. Zrobił to jednak na tyle niefortunnie, że piłka wturlała się do bramki, zamiast za linię końcową. W drugiej połowie dzieło zniszczenia dopełnił Dolan, wykorzystując idealną wrzutkę Kentona. W ten efektowny sposób awansowaliśmy do 1. Rundy FA Cup.

 

FA Cup 4. Runda Kwal., 29.10.2011:

[bSBS] Bromley - Nuneaton [bSBN] 5:0 (4:0)

(Kenton kar. 8’; Carolan 13’; Gray 24’; Caines sam. 35’; Dolan 72’)

Widzów: 406

MoM: Jake Gray – 8,3 (Bromley)

 

Dzień po meczu kontuzji na treningu nabawił się nasz środkowy pomocnik, Tutu Henriques. Godzinę wcześniej podpisał nowy kontrakt, to się nazywa pech. Co gorsza, pierwsze rokowania nie są za dobre. Rozbrat z piłką może potrwać do pięciu miesięcy, co oznaczałoby, że to koniec sezonu dla naszego najlepszego środkowego pomocnika. Muszę rozejrzeć się za jakimś uzupełnieniem składu.

 

Czułem w kościach, że Weston tanio skóry nie sprzeda. Co z tego, że zajmowali przedostatnie miejsce w tabeli. Takie zespoły często grają bardziej ambitnie, szukając punktów, które na koniec sezonu zapewniłyby im utrzymanie.

 

Pierwsze półgodziny wyglądało tak jak się spodziewałem, dopiero czerwona kartka dla Jamiego Lairda, kapitana zespołu, zmieniła obraz gry. Dwie minuty po tym wydarzeniu na prowadzenie wyprowadził nas Dolby, a trzy minuty później podwyższył Ibrahima. Wydawało się, że będziemy kontrolować przebieg spotkania. Jednak to Weston przycisnęło, ale bez żadnego rezultatu. W 66 minucie na 3:0 podwyższył Kenton, doskonale wykorzystał prostopadłe podanie od Ibrahima, chwilę później wprowadziłem na plac gry świeżych zawodników, Weston było uparte i wcale nie miałem pewności czy nie napsują nam jeszcze krwi. W końcu dopięli swego, ale ambicji starczyło im tylko na jednego gola, którego zdobył Ben Hunt.

 

Blue Square Bet South [11/42], 1.11.2011:

[21] Weston-super-Mare - Bromley [6] 1:3 (0:2)

(Hunt 90+1’ - Dolby 33’; Ibrahima 36’; Kenton 66’)

Widzów: 150

MoM: Salifou Ibrahima –7,9 (Bromley)

 

*****

Kilka dni po spotkaniu z Weston zadzwonił do mnie Igor. Trochę ponarzekał na brak pracy, na Łotwie nikt nie chciał go zatrudnić, wszyscy pytali czy przyjadę z nim, a gdy wyjaśniał, że nie, bo pracuje obecnie w Anglii, to grzecznie lub nie, odrzucali jego podanie o pracę. Chciałem go nakłonić do przyjazdu do Anglii, przydałby mi się w Bromley, ale uparł się. Teraz chce szturmować Danie, w której już od kilku tygodni przebywa.

- Zagadujesz mnie, a dzwoniłem do Ciebie w konkretnym celu.

- O! Co tam masz dla mnie?

- Spotkałem niedawno poczatkującego scouta. Christian Kruse, bo to o nim mowa, jest gotów przyjechać pracować do Anglii. Powiedział mi, że nie oczekuje stałej pensji, a jedynie opłacania środków transportu i noclegów. Widziałem kilka jego raportów, spodobają Ci się.

- To się świetnie składa, wczoraj zarząd zgodził się na zatrudnienie nowych „szperaczy”. Niech ten Kruse przyjeżdża w takim razie, i koniecznie przywiezie ze sobą raporty! Dzięki Igorze, jesteś wielki!

- Spoko, spoko. Kiedyś mi się odwdzięczysz.

- Na pewno! A najlepiej to żebyś przyjechał razem z tym Duńczykiem.

- Nie ma szans, ale dzięki za chęci.

Odnośnik do komentarza

Na początku tygodnia do klubu zajechali nowi scouci. Przede wszystkim Christian Kruse (DEN, 39), którego poleciał mi Laizans i tak jak obiecał, przywiózł ze sobą kilkadziesiąt raportów, głównie piłkarzy z Danii. Będzie w czym przebierać. W klubie pojawił się też i Allan Nielsen, nasz drugi duński scout, razem z nim przyjechało dwóch zawodników, których obserwowaliśmy już od jakiegoś czasu. Obaj ponoć zgodzili się dołączyć do nas. Billy Goddard (PŚ, ENG 19 – wcześniej Portsmouth) miał wzmocnić rywalizacje w środku pola, ale i tak musimy poszukać kogoś na miejsce Tutu. Drugim piłkarzem był Brandon Hall (BR, ENG, 18 – wcześniej Charlton), potrzebowaliśmy drugiego bramkarza, gdyż ani Agu, ani naszych dwóch młodych nie zapewnią nam spokoju na tej pozycji w przypadku kontuzji czy słabszej dyspozycji Manna. Pozostałe nowe twarze w sztabie szkoleniowym to David Wyatt (ENG, 39), Ricky Harvey (ENG, 39) i Jens Wohlfarth (GER, 37). Chwilę po tym jak się przywitaliśmy i przekazaliśmy wytyczne, wszyscy scouci ruszyli na łowy.

 

W sobotę mierzyliśmy się już po raz trzeci w tym sezonie z Truro. Znaliśmy ich dobrze, ale oni pewnie i nas równie dobrze rozpracowali. Wiedziałem, że będą chcieli zrewanżować się za porażkę w FA Cup. Przeciwnicy nas nie zaskoczyli, oczywiście się cofnęli i wyczekiwali okazji do skontrowania. W pierwszej połowie zagraliśmy jednak bardzo uważnie, a już w 12 minucie Dolan strzelił pierwszą bramkę, jak zwykle świetnym dośrodkowaniem popisał się Kenton, a piętnaście minut później sam wpisał się na listę strzelców, wykańczając świetne skonstruowaną przez kolegów akcję. W drugiej połowie próbowaliśmy grać tak samo, ale najwyraźniej udzieliła nam się niechęć do gry, którą emanowali piłkarze przeciwnika. Dopiero w 84 minucie, sędzia chyba też głodny wrażeń, wyczarował karnego z kapelusza i Truro dzięki Walkerowi zmniejszyło rozmiary porażki.

 

Blue Square Bet South [12/42], 5.11.2011:

[5] Bromley - Truro [10] 2:1 (2:0)

(Dolan 12’; Kenton 27’ – Walker kar. 84’)

Widzów: 454

MoM: Joe Dolan –7,4 (Bromley)

 

Dwa dni przed meczem zakończyliśmy negocjacje z dwójką zawodników. Kontrakty podpisali Rune Pedersen (DP/PŚ, DEN, 18 – wcześniej FC Nordsjælland) oraz przede wszystkim Morten Christiansen (PŚ, DEN, 33). Ten doświadczony duński pomocnik ma na swoim koncie 101 występów Viasat Sport Division oraz 31 w Superligaen w barwach Lyngby i dziewięć w Adeccoligaen. Tak doświadczonego piłkarza jeszcze w naszej kadrze nie ma.

 

Dziś przed nami druga odsłona małych derbów Londynu, tym razem zmierzymy się na własnym stadionie z Sutton United. Nie będę przypominał zawodnikom, że takie mecze rządzą się własnymi prawami, oni doskonale to już wiedzą. Jak to bywa w derbach początek nerwowy, żaden z zespołów nie chce stracić gola. Dopiero gdy nakazałem aby grali jeszcze bliżej siebie niż zazwyczaj, udało się przełamać obronę. Wpierw jednak do rzutu rożnego podszedł Kenton, tym razem zagrywał na krótki słupek, a tam czyhał na piłkę już Carolan i sekundę później było 1:0. Trzy minuty przed przerwą, w polu karnym faulowano Kentona, który sam wymierzył sprawiedliwość. Piłkarze Sutton w przerwie meczu musieli zrozumieć, że jeśli dalej będą tak biernie przyglądać się naszym poczynaniom, skończy się blamażem. Rzucili się na nas i na efekt nie trzeba było długo czekać, już w 64 minucie Woods-Garness ograł naszego środkowego obrońcę i było 2:1. Na szczęście 71 minucie Kenton pokazał, że jest zawodnikiem wyróżniającym się na tle ligowej szarzyzny i po indywidualnej akcji podwyższył na 3:1, niestety chwilę później brak koncentracji w naszych szeregach wykorzystał Taggart i mocnym uderzeniem spoza pola karnego zdobył bramkę. Końcówka była nerwowa ale udało się nam dowieźć przewagę do końca.

 

Blue Square Bet South [13/42], 9.11.2011:

[5] Bromley - Sutton Utd [19] 3:2 (2:0)

(Carolan 34’; Kenton kar. 42’, 71’ – Woods-Garness 64’; Taggart 74’)

Widzów: 656

MoM: Ernie Kenton – 8,6 (Bromley)

 

Los nie był dla nas łaskawy i w 1 rundzie FA Cup wyswatał nas z zespołem Hartlepool, grającym na co dzień w League One. Wcześniej jednak zakontraktowaliśmy kolejnych dwóch zawodników i tym razem obaj pochodzili z Danii. Jako pierwszy kontrakt podpisał Søren Nørgreen (OŚ(P), DEN, 20), młody i zdolny środkowy obrońca, wychowanek Esbjergu. Parę godzin później swój podpis na umowie złożył też Jens D. Kristiansen (N, DEN, 23), grać w piłkę uczył się w Odense, a swego czasu na jeden sezon został wypożyczony do Werderu Brema.

 

Nie mogę powiedzieć, że byliśmy blisko drugiej rundy, Hartlepool był w tym meczu zespołem lepszym, my jednak przeciwstawiliśmy im ambitną i twardą grę. Niestety zaczęło się dla nas nie najlepiej, wpierw Brown dał swojemu zespołowi prowadzenie w 13 minucie atomowym strzałem spoza pola karnego A dziesięć minut później Nish podwyższył prowadzenie, strzelając nam z najbliższej odległości. Honorowym trafieniem popisał się debiutujący w zespole Kristiansen. Na więcej, mimo prób do ostatniej minuty, nie było nas stać.

 

FA Cup 1. Runda 12.11.2011:

[L1] Hartlepool United - Bromley [bSBS] 2:1 (2:1)

(Brown 13’; Nish 23’ – Kristiansen 32’)

Widzów: 1,502

MoM: Colin Nish - 8,0 (Hartlepool)

Odnośnik do komentarza

Następnego dnia zostałem wezwany do prezesa i to jeszcze zanim zdążyłem dotrzeć na trening. Byłem ciekaw czy chce nam pogratulować występów w FA Cup, czy może zorientował się, że przekraczamy budżet płacowy o 45 tys. £.

- Panie Drinkwater, nie wiem co sobie wyobrażaliście…

- Rozumiem panie prezesie, też bardzo chcieliśmy wygrać z Hartlepool, ale chłopakom zabrakło umiejętności.

- Ja nie o tym mówię! A wy dobrze wiecie co mnie tak zdenerwowało! Nie wiem co sobie wyobrażaliście zatrudniając kolejnych piłkarzy. Pół biedy gdyby grali tylko za premie, ale nie, obiecaliście im stałą pensje! Księgowy dziś mało co nie oszalał, gdy zobaczył, że przekraczamy budżet o 45 tys. £. Skąd mamy wziąć na to pieniądze?

- Panie prezesie, ja rozumiem, że jest to niemiła sytuacja. Ale nie wiem czy pan wie, że nawet Thurrock wydaje na pensje więcej niż my. Nawet w tej chwili też. Nie wiem skąd pan weźmie dodatkowe pieniądze, to nie moje zmartwienie. Chciał pan odmienić styl gry zespołu? Chciał, ale żeby to było możliwe to trzeba wpierw zainwestować. Tym bardziej jeśli dobra gra ma się nie skończyć po jednej rundzie. A po sezonie, może uda się nam kogoś wypromować i sprzedać za dobrą cenę.

- Oszaleliście Drinkwater, oszaleliście! To nie Słowacja czy Łotwa, to szósta liga angielska!

- I co z tego? Zasady są te same wszędzie, ja buduje zespół, zarząd dba o to by budżet się zbilansował.

- Chyba nie chcecie stracić posady, co Drinkwater?

- Niech mnie pan nie straszy panie prezesie, nawet jak mnie zwolnicie to finansów to nie zmieni. Nie pamięta pan, że płaci mi symboliczne 35 £ miesięcznie? Ciekawe gdzie pan znajdzie innego naiwnego, co będzie pracował za takie pieniądze.

- Wyjść Drinkwater, wyjść!

Nie wiedziałem, że Ashley Reading to taki furiat, ale tym razem chyba się nam upiekło.

 

 

*****

 

Naszym następnym rywalem był zespół Dorchester, który zajmował na tamtą chwilę czternaste miejsce w tabeli. Mecz nie należał do najładniejszych, tak mi się wydaje, że po ostatnich efektownych wygranych nadszedł czas na zwykła ligową młóckę. W dwudziestej minucie sędzia tego spotkania nie podyktował dla nas rzutu karnego. Nie wiem czy może zapomniał zabrać z domu okularów czy inny pies. Gra się faktycznie nam dziś nie układała, na szczęcie w 42 minucie Walker otrzymał czerwoną kartkę. Będzie nas o jednego więcej. Mimo ogromnej przewagi w drugiej połowie, dopiero w 80 minucie Dolby zdobył gola podkręconym strzałem, zapewniając nam 3 pkt.

 

To było nasze szóste zwycięstwo z rzędu w lidze, dzięki temu awansowaliśmy na 3. miejsce w ligowej tabeli.

 

Blue Square Bet South [14/42], 19.11.2011:

[14] Dorchester Town - Bromley [4] 0:1 (0:0)

(Dolby 80’)

Widzów: 407

MoM: Ryan Dolby – 8,3 (Bromley)

 

Trzy dni później czekał nas mecz z czerwoną latarnią ligi. Kolejny mecz i kolejna kontrowersja, tym razem już w pierwszej minucie powinniśmy mieć szanse na bramkę z karnego, obrońca rywali ewidentnie zatrzymał piłkę ręką, a ta już zmierzała do pustej bramki. Ale co się odwlecze to nie uciecze. W 18 minucie, Carolan zebrał wybitą przed pole karne futbolówkę i mocnym uderzeniem w same okienko bramki, zapewnił nam prowadzenie. Oczekiwałem, że Thurrock teraz się otworzy, przeliczyłem się. Postanowili bronić tego wyniku do samego końca. Szkoda tylko, że zabrakło nam skuteczności. Za cztery dni czeka na nas trzecia runda kwalifikacyjna FA Trophy, zagramy z Staines i chyba wystawię głównie rezerwowych.

 

Według prasy pokazaliśmy rywalom na czym polega prawdziwy futbol. Szkoda tylko, że nie pokazaliśmy im jak strzela się dużo bramek.

 

Blue Square Bet South [15/42], 22.11.2011:

[22] Thurrock - Bromley [3] 0:1 (0:1)

(Carolan 18’)

Widzów: 206

MoM: Rian Kane – 7,7 (Bromley)

 

Rozgrywki FA Trophy nie były dla nas priorytetem, można było oczywiście zarobić na nich kilka tysięcy funciaków i w finale zagrać na Wembley. Uznałem jednak, że lepiej dać odpocząć kilku kluczowym zawodnikom. Efekt końcowy przerósł moje najśmielsze oczekiwania. Wszystko zaczęło się już w pierwszej minucie, gdy Savva sprytnie uderzył piłkę w zamieszaniu w polu karnym. Później nadszedł czas Tamera Tuny, który skompletował klasycznego hat-tricka (21’, 31’, 44’). W drugiej połowie na bramki trzeba było czekać do 68 minuty, wtedy pierwsze swoje trafienie w meczu zaliczył Kenton. Pięć minut później dołożył drugiego gola, w 76 znów perfekcyjnie dośrodkował i z bramki mógł cieszyć się Carolan. Dzieła zniszczenia dokończył w 87 minucie Karypidis, starczyło, że dołożył nogę do kapitalnego podania Smitha.

 

Kibice byli w euforycznym nastroju, to była chyba najwyższa wygrana w historii klubu, nawet prezes wyglądał na zachwyconego. Po meczu dowiedziałem się też, że zostałem uznany za najlepszego menadżera w listopadzie.

 

FA Trophy 3. Runda Kwal. 26.11.2011:

[bSBS] Bromley - Staines [bSBS] 8:0 (4:0)

(Savva 1’; Tuna 21’, 31’, 44’; Kenton 68’, 73’; Carolan 76’; Karypidis 87’)

Widzów: 425

MoM: Tamer Tuna – 9,8 (Bromley)

Odnośnik do komentarza

Na Hyes Lane czekały na nas ostatnie w tej rundzie małe derby Londynu. Tym razem mieliśmy zmierzyć się z Welling. Kibice nie zawiedli, na mecz przybyło ich ponad dziewięciuset. Nie mogliśmy popsuć im tego piłkarskiego święta. Nie spodziewałem się, że niespełna tysiąc osób może aż tak głośno dopingować, nie wiem czy to sama stawka tego meczu, czy właśnie ten doping ale graliśmy źle. Nogi jak z waty, zero pomyślunku przy konstruowaniu akcji. W końcu kapitan Welling, Parkinson, dał rywalom prowadzenie w 29 minucie. Do końca pierwszej połowy obraz gry się nie zmienił ale doping stawał się coraz głośniejszy.

 

Tym razem postanowiłem przypomnieć zawodnikom, o co w tym wszystkim chodzi, szczególnie, że w zespole było kilka nowych twarzy. Nie mówiłem długo, wyliczyłem tylko ilu rywali mamy, że oprócz Sutton i AFC Wimbledonu, także Welling należy do ich grona i żeby pamiętali, że nawet jak nie wygramy ligi, to możemy liczyć na wybaczenie, pod warunkiem, że przeciwnicy zejdą dziś z murawy pokonani.

 

Na drugą połowę wyszliśmy przemienieni, tylko czy to wystarczy na pokonanie rywala? Moje obawy w 51 minucie rozwiał Kristiansen. Przyjął piłkę przed polem karnym, odwrócił się z nią, gubiąc przy okazji obrońcę i spokojnym, mierzonym uderzeniem pokonał bramkarza. Na trybunach radość. Jeszcze większa euforia zapanowała w 69 minucie, gdy Kristiansen skopiował swoją poprzednią akcję, obrońcy znów się dali nabrać i było 2:1. Niestety 8 minut później Clarke doprowadził do wyrównania. Chwilę później zdjąłem z boiska Kentona, a na jego miejsce wszedł Tuna i to była doskonała zmiana. W 88 minucie Jimenez odebrał piłkę obrońcy i od razu podał w pole karne do Tuny, któremu pozostało tylko pokonać bramkarza rywali. Na trybunach zapanowała euforia, wygraliśmy z Welling!

 

To było już ósme zwycięstwo z rzędu i dzięki niemu właśnie się rozsiadaliśmy na fotelu wicelidera.

 

Blue Square Bet South [16/42], 3.12.2011:

[3] Bromley - Welling [6] 3:2 (0:1)

(Kristiansen 51’ 69; Tuna 88’ - Parkinson 29’; Clarke 77’)

Widzów: 916

MoM: Jens D. Kristiansen – 8,8 (Bromley)

 

Dzień po meczu w klubie czekał na mnie Joe Dolan, nasz kapitan. Ciekaw byłem, czy chce przyznać się do tego, że prowadził ostatnio negocjacje z dwoma północnoirlandzkimi klubami. Okazało się, że dobrze przewidziałem cel tego spotkania, Dolan zdecydował się wrócić do swojej ojczyzny. Byłem rozczarowany, choć nasz kapitan ostatnio stracił miejsce w wyjściowym składzie, to liczyłem, że zostanie z nami. Wybrał jednak ofertę Ards, mówi się trudno. Zdecydowałem, że nowym kapitanem będzie Morten Christiansen.

 

Na mecz w FA Trophy desygnowałem podstawowy skład ponieważ chciałem zawalczyć o awans do kolejnej rundy. Mierzyliśmy się z Chelmsford na ich boisku i mecz nie zaczął się dla nas zbyt dobrze. Już w 3 minucie przeciwnik wyprowadził szybką kontrę i po golu Akuranga przegrywaliśmy. Jednak chwilę później do wyrównania doprowadził Kenton, który wykorzystał świetne podanie od Kristiansena. W 14 minucie Brown znów wyprowadził na prowadzenie gospodarzy, zrobił to zdobywając bramkę zza pola karnego. Po tym szalonym kwadransie gra się uspokoiła i do końca pierwszej połowy wynik nie uległ zmianie. W przerwie starałem się nakłonić zawodników do większego wysiłku, przyniosło to efekt w 61 minucie, gdy Christiansen przechwycił piłkę na środku boiska i posłał kapitalne prostopadłe podanie w kierunku Kristiansena, ten wyskoczył zza pleców obrońców i popędził z piłką w kierunku bramki. Nie zostało mu nic innego jak zdobyć gola. Mecz zakończył się remisem, mimo kilku szans z obu stron, teraz czekała nas powtórka na własnym boisku.

 

FA Trophy 1. Rnd. 10.12.2011:

[bSBS] Chelmsford - Bromley [bSBS] 2:2 (2:1)

(Akurang 3’; Brown 14’ – Kenton 6’; Kristiasen 63’)

Widzów: 564

MoM: Jermaine Brown – 8,3 (Chelmsford)

 

W rewanżu na Hayes Lane nie było już tak różowo, napięty terminarz zmusił mnie do wystawienia rezerwowego składu, co wyraźnie odbiło się na naszej grze. Znów po trzech minutach przegrywaliśmy, tym razem świetne wykonany stały fragment i Chelmsford po główce Tanna prowadziło. Chłopaki próbowali doprowadzić do wyrównania, ale tego dnia nic nam nie wychodziło. W drugiej połowie obraz gry się nie zmienił, my atakowaliśmy, przeciwnicy kontrowali. W 81 minucie po jednej z takich kontr Udoji faulował przeciwnika w polu karnym, a bramkę z jedenastu metrów zdobył Lordan. Szkoda tej porażki ale liga jest ważniejsza od hipotetycznej możliwości zagrania na Wembley.

 

FA Trophy 1. Rnd. Powt. 14.12.2011:

[bSBS] Bromley - Chelmsford[bSBS] 0:2 (0:1)

(Tann 3’; Lordan kar. 81’)

Widzów: 391

MoM: Adam Tann – 8,4 (Chelmsford)

Odnośnik do komentarza

Po odpadnięciu z FA Trophy została nam już tylko liga. Do końca roku, jak i pierwszej rundy pozostało nam pięć spotkań. Media, i część szkoleniowców rywali, zaczęły nas upatrywać w roli kandydatów do awansu. Cieszy taka nagła zmiana, ale musieliśmy to wpierw potwierdzić na boisku.

 

Mecz z Dartford miał być spacerkiem, my na fotelu wicelidera, oni na osiemnastym miejscu. Nawet jeśli wziąć pod uwagę, że na wyjazdach gramy odrobinę słabiej niż u siebie, to nic nie przemawiało za tym, że tego meczu nie wygramy. Tym bardziej, że już w 13 minucie na prowadzenie wyprowadził nas Gray. Dostał piłkę na skrzydle, zbiegł do środka i oddał strzał, futbolówka jeszcze odbiła się od słupka i wpadła do bramki. W 32 minucie nadzieje kibicom gospodarzy przywrócił Wallis, doprowadzając do wyrównania. Stan ten nie trwał jednak długo, gdyż parę chwil później Kristiansen wykonał swoją popisową akcje i było 2:1. W 41 minucie na 3:1 podwyższył Kenton, strzelając pierwszego w tym sezonie gola z rzutu wolnego. Druga połowa miała też należeć do nas, ale stało się inaczej. Nie wiem dlaczego zawodnicy zlekceważyli przeciwnika, ale będę się starał aby to już się więcej nie powtórzyło. W 57 minucie bramkę kontaktową zdobył Goodacre, a w 85 do remisu, po ładnej kontrze, doprowadził Akwuegbu. Dawno już nie byłem tak wściekły na swój zespół.

 

Blue Square Bet South [17/42], 17.12.2011:

[18] Dartford - Bromley [2] 3:3 (1:3)

(Wallis 32’; Goodacre 57’; Akwuegbu 85’ – Gray 13’; Kristiansen 35’; Kenton 41’)

Widzów: 739

MoM: Jon Wallis – 8,5 (Dartford)

 

Ostatnio nam nie szło, licząc FA Trophy nie wygraliśmy już od trzech spotkań, ostatni raz dokonaliśmy tego na początku grudnia, czas było pozbierać się do kupy. Nawet gdyby to miało być wymęczone 1:0. Chciałem by chłopaki przed Świętami byli w dobrych humorach, trochę odpoczną w rodzinnym gronie i domowym ciepełku, a później w ciągu sześciu dni czekają nas trzy spotkania do rozegrania.

 

Wszystko zaczęło się dla nas znakomicie, już w drugiej minucie atomowym strzałem popisał się Savva i było 1:0. Środkowym obrońca Maidenhead, Henry, wyrównał jednak w 26 minucie, kierując piłkę do siatki, z dwóch, może trzech metrów. 360 sekund przed końcem pierwszej połowy Carolan zrewanżował się naszym przeciwnikom identycznym zagraniem. Druga połowa w naszym wykonaniu to był kawał solidnego futbolu, szkoda tylko, że przeciwnik nie próbował już atakować. Zamurowali bramkę, a my nie potrafiliśmy się przebić. Dopiero w 90 minucie rzut karny na bramkę zamienił nasz nowy kapitan.

 

Blue Square Bet South [18/42], 21.12.2011:

[3] Bromley - Maidenhead United [15] 3:1 (2:1)

( Savva 2’; Carolan 41’; Christiansen 90’ – Henry 26’ )

Widzów: 470

MoM: Antonis Savva - 8,1 (Bromley)

 

Następnego dnia piłkarze rozjechali się na trzydniowy urlop, stawić w klubie mieli się 25 grudnia. Ja także wyjechałem z Londynu, ale jeszcze w dniu meczu, w pewnym sensie uciekając przed rodziną, która zapewne spróbuje mnie odwiedzić w Święta. Za nim wyjechałem z Anglii na sześć lat, co roku przeżywałem ten sam schemat, wpierw pojednanie z ojcem i matką, ich przyjazd, by już na początku drugiego dnia nastąpiło pogorszenie stosunków i deklaracja ojca, że mnie wydziedziczy. Strata dolegliwa, w końcu podupadła ferma kurczaków to było marzenie mojego życia. Dlatego w tym roku udałem się do Oksfordu, już kilka tygodni wcześniej zarezerwowałem sobie pokój w hotelu, więc nie obawiałem się o brak noclegu. Planowałem dwa dni przesiedzieć w The Eagle and Child i Lamb and Flag, dwóch miejscach w których zbierali się Inklingowie. Ostatni dzień wolny poświęcić zamierzałem wyłącznie błogiemu lenistwu, od sierpnia praktycznie na nic, poza klubem, nie miałem czasu.

 

Zawodnikom obu drużyn udzieliła się chyba jeszcze świąteczna atmosfera, a w brzuchach ciążyć musiało świąteczne jadło. To był najnudniejszy mecz jaki widziałem w tym sezonie, gdyby nie przytomność umysłu, którą wykazał się w 7 minucie Kambou mecz skończyłby się pewnie bezbramkowym remisem. Po tym spotkaniu powróciliśmy na fotel wicelidera. Więcej o spotkaniu powiedzieć się nie da.

 

Blue Square Bet South [19/42], 26.12.2011:

[6] Farnborough - Bromley [3] 0:1 (0:1)

(Kambou 7’)

Widzów: 708

MoM: François Kambou – 7,4 (Bromley)

Odnośnik do komentarza

Przedostatnie w tym roku spotkanie, Tonbridge Angels to kolejny średniak na naszej drodze i dobrze wiem, że musimy się do takich spotkań przykładać tak samo jak do tych z teoretycznie mocniejszymi rywalami. A zaczęło się wyśmienicie, już w drugie minucie pierwszą bramkę strzelił Kristiansen. Obrońcy rywali, nie tylko dzisiejszych, nie radzą sobie z nim. Muszę przyznać, że był to bardzo udany transfer. Tak jak Christiansen panuje w środku pola, Nørgreen wraz z Carolanem królują w defensywie, to Kristiansen wraz z Kentonem stanowią zabójczy duet. W 7 minucie ten ostatni podwyższył na 2:0, po tej bramce piłkarze Tonbridge jakby stracili chęć do gry i najchętniej opuścili by Hayes Lane już teraz. Nam też jakby przestało się chcieć, utrzymywaliśmy się przy piłce, nie stwarzając jednak zbyt wielkiego zagrożenia pod bramką rywali. Dopiero w 30 minucie ten stan rzeczy się zmienił gdy po rzucie rożnym bramkę zdobył Morris. Do końca spotkania wynik już nie uległ zmianie, a dzięki potknięciom rywali wdrapaliśmy się na fotel lidera.

 

Blue Square Bet South [20/42], 28.12.2011:

[2] Bromley - Tonbridge Angels [15] 3:0 (3:0)

(Kristiansen 2’; Kenton 7’; Morris 30’)

Widzów: 463

MoM: Ian Morris – 8,4 (Bromley)

 

31 grudnia 2011 roku, to był dzień w którym gwiazdą spotkania zoostał Steve Creighton z zespołu Referee. Nie wiem czy jego zachowanie spowodowane było moim nieprzychylnymi komentarzami na temat pracy jego kolegów, ale trzeba przyznać, że ukradł show obu zespołom. Nie pozwolił nam atakować przeciwnika, gdy ten był przy piłce, każde starcie kończyło się wolnym dla Boreham, a w 25 minucie rywal widział, że nie da rady dobiec do bramki z piłką to się potknął o kępkę trawy. Nestety w jego pobliżu znalazł się Harris, a Creighton pokazał mu czerwoną kartkę. Długo przeciwnicy próbowali nam coś strzelić, bezskutecznie. I tym razem z pomocą przyszedł im sędzia. Chyba zauważył, że dwie doliczone minuty to za mało więc w pod koniec spotkania podyktował rzut karny, za to, że przeciwnik trafił piłką w rękę naszego obrońcy. Przegraliśmy, choć byłem wściekły na sędziego, to bardziej oberwało się zawodnikom. Wiedziałem, że nie toczyli równej walki, ale i tak zagrali słabo. Przez tę porażkę straciliśmy pozycję lidera.

 

Blue Square Bet South [21/42], 31.12.2011:

[8] Boreham Wood - Bromley [1] 1:0 (0:0)

(Clements kar. 90+2’)

Widzów: 163

MoM: Ollie Palmer – 7,1 (Boreham Wood)

 

Zawodnik meczu: Ollie Palmer (Boreham Wood)

Frekwencja: 163

 

Blue Square Bet South [22/42], 2.1.2012:

[10] Eastbourne Boro - Bromley [2] -:- (-:-)

Mecz nie odbył się z powodu gigantycznej ulewy nad stadionem, spotkanie przełożone na 18 stycznia 2012

Widzów: -

MoM: - (-)

 

Niektórzy mówią, że dzięki ulewie Eastbourne Boro uciekło spod topora, ale mówią o tym tak, tylko dlatego, że wiedzą co się wydarzyło pięć dni później w Londynie. Czy tamten mecz miałby podobny przebieg? Trudno powiedzieć, fakt byliśmy wściekli po porażce z Boreham, chcieliśmy się zemścić nie ważne na kim i się nam udało. H&W to był aktualny lider, wykorzystali nasze porażkę pod koniec zeszłego roku i rozgościli się na pierwszym miejscu BSBS. Spadek w tabeli bolał ich jednak chyba bardziej niż nas.

 

Pierwsze półgodziny nie zapowiadało pogromu. Mecz toczył się w szybkim tempie, oba zespoły stwarzały sobie sytuacje ale skuteczność zawodziła. Dopiero w 30 minucie Kristiansen wykorzystał błąd Rayana i nie zmarnował okazji bramkowej. Siedem minut później Gray przedarł się skrzydłem, wpadł w pole karne i strzelił bramkę. W ostatnich chwilach pierwszej połowy, po faulu na Kentonie sędzia podyktował rzut karny, wykorzystał go Christiansen. Po przerwie piłkarzom H&W chyba odechciało się grać, sześć minut po gwizdku sędziego, Kenton przeprowadził akcje meczu. Minął trzech rywali by na końcu przelobować wychodzącego do niego bramkarza. W 62 minucie kolejny faul w polu karnym i kolejna jedenastka zamieniona przez Christiansena na gola. Siedem minut przed regulaminowym końcem spotkania Morris świetnie znalazł się w polu karnym i skierował głową piłkę do bramki rywali. Pogrom na Hayes Lane stał się faktem, my się cieszyliśmy, rywale ze spuszczonymi głowami schodzili z boiska. Nic dziś nie mogli poradzić na naszą grę, ale na fotel lidera jeszcze nie wróciliśmy.

 

Blue Square Bet South [23/42], 7.1.2012::

[3] Bromley - Havant & Waterlooville [1] 6:0 (3:0)

(Kristiansen 30’; Gray 37’; Christiansen 45’, 62’; Kenton 51’; Morris 83’)

Widzów: 579

MoM: Ernie Kenton – 9,4 (Bromley)

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...