Skocz do zawartości

I'm Forever Blowing Bubbles . . .


Rekomendowane odpowiedzi

Sierpień się kończył, dni były coraz krótsze, moje życie nabrało rozpędu. Zacząłem chodzić na basen, trenowałem razem z chłopakami, zależało mi na tym aby utrzymać formę. Przestałem pić, ograniczałem się jedynie do lampki szampana na spotkaniu zarządu klubu. Zaczęto mnie postrzegać wraz ze Stevem byliśmy rozpoznawani. Na jednym z takich spotkań prezes klubu przedstawił nam menadżera pierwszej drużyny, mojego imiennika Lucasa o tajemniczym nazwisku.

 

- To są właśnie ludzie dzięki, którym będziesz miał do dyspozycji więcej takich piłkarzy jak choćby Hall - rzekł prezes

- Miło mi was poznać, jestem Lucas - śmiesznym akcentem odpowiedział trener, podając nam ręce.

 

Bardzo dobrze nam się rozmawiało, mieliśmy podobne poglądy dotyczące piłkarzy, szkolenia młodzieży. Menadżer zaprosił nas również na najbliższe spotkanie pucharowe z Notts County, bez wahania zgodziliśmy się, pierwszy raz miałem okazję siedzieć na ławce trenerskiej z rezerwowymi, fizjoterapeutami i całym sztabem.

W dniu meczu było właśnie tak jak sobie wymarzyłem, oglądanie widowiska z ławki trenerskiej było fenomenalnym przeżyciem. Lucas bardzo nam zaimponował wystawiając na te spotkanie jedenastkę złożoną z młodych piłkarzy i tych, którzy na co dzień nie dostają szans występów. Obserwowaliśmy poczynania naszych zawodników, konsultując się raz po raz z menadżerem oraz wymieniając się spostrzeżeniami. Mecz zakończył się wynikiem 2:0 dla nas. Po meczu Lucas zaprosił nas do szatni, żebyśmy mogli poczuć pełnię atmosfery pomeczowej.

Dzień ten był pełen wrażeń, byłem zadowolony ze spędzonego czasu z trenerem i Stevem.

Odnośnik do komentarza

Okres wakacji kończył się, dni były coraz krótsze, a pracy coraz więcej. Właśnie w taki zwykły dzień na trybunach boiska treningowego zasiadła ona, średniego wzrostu farbowana blondynka z piękną buzią. Steve kilkakrotnie przywoływał mnie do porządku ze względu na to, że zamiast obserwować chłopaków, ja patrzyłem się na nią , na pewno wyglądało to co najmniej dziwnie. W głębi duszy zastanawiałem się kim może być ta piękna kobieta i co ona tu robi. W pewnym momencie podjąłem decyzję, że po treningu podejdę do niej i zagadam, tak też zrobiłem.

- Cześć, nigdy Cię tu nie widziałem, co taka piękna istota jak ty robi w takim miejscu jak to - zapytałem z uśmiechem na ustach

- Nie ładnie tak - odpowiedziała,

Przez chwilę zastanawiałem się o co jej chodzi, czy coś zrobiłem nie tak? Po chwili dodała:

- Jak to jest, że nawet się nie znamy, a ty zamiast zapytać mnie o imię od razu rzucasz tanie teksty na podryw.

Speszyłem się, nie spodziewałem się takiej odpowiedzi, dziewczyna po prostu mnie zgasiła, nie wiedziałem co powiedzieć. Na moje szczęście po chwili odezwała się ponownie.

- Mam na imię Cameron - powiedziała szczerząc zęby

- Miło mi Cię poznać, jestem Lu..,

- Wiem jak masz na imię - rzekła , Muszę już iść - dodała,

Zostawiła mnie samego, przez kilka minut nie mogłem dojść do siebie po tej dziwnej sytuacji...

 

Kilka godzin później siedziałem już na stadionie obok, Lucasa i Steve'a, tam teraz było moje miejsce. Wszystkich wokół dziwiło to, że nie reagowałem na to co dzieje się na boisku, co robią nasi piłkarze, ignorowałem nawet kolegów z ławki. Siedziałem tak cały mecz, na koniec podszedł do mnie prezes, kazał spojrzeć na tablicę z wynikiem.

 

West Ham 3:2 Reading

26' Kebe

48' Cole

66' Obita

70' Digne

90+3' Tomkins

 

Spojrzałem jednak nic mi to nie mówiło, stałem jak wryty, prezes się uśmiechnął.

- Spodobała ci się ?

- Kto? - odpowiedziałem zdziwiony

- Moja córka, widziałem jak rozmawialiście - odpowiedział

- To p, p, pana córka? - wyjąkałem

Prezes tylko się uśmiechnął i odszedł.

- O k***a, co ja narobiłem ...

Edytowane przez verlee
Nie używamy tagu center.
Odnośnik do komentarza

Już 3 dni później mieliśmy zaplanowany wyjazdowy mecz z Barnsley, incydent z córką prezesa bardzo mnie przytłoczył, miałem problemy ze skupianiem się na swoich obowiązkach w klubie. Z tego wszystkiego przy wejściu na stadion okazało się, że zapomniałem swojej legitymacji trenerskiej i niestety musiałem zasiąść na trybunach, prezes zaprosił mnie na trybunę vipowską. Zgodziłem się, bo co niby miałem zrobić w końcu był to mój przełożony, całą i tak już nieciekawą sytuację podsumowała obecność Cameron na owej trybunie. Dziewczyna wskazała na wolne miejsce obok siebie, usiadłem obok niej, byłem lekko stremowany. Po chwili odezwała się:

- Mam nadzieję, że już wiesz skąd znam twoje imię? - zapytała

- Tak, tak już wiem - odpowiedziałem z trudem

- Chyba nie spodziewałeś się, że zwykła dziewczyna będzie interesowała się poczynaniami juniorów i ich trenerów...

Kolejny raz mnie zamurowało, na szczęście to był koniec nieprzyjemności, dziewczyna wyraźnie spuściła z tonu kiedy to obok mnie usiadł jej ojciec. Zaczęliśmy we trójkę rozmawiać na temat klubu, pracy i tego co dzieje się na boisku, nie sądziłem, że owa kobieta, która tak mnie zgasiła ostatnim razem okaże się miłą, dobrze wychowaną córeczką prezesa. Zauroczyła mnie. Była pewna siebie i do tego te jej jasne włosy - tonąłem w marzeniach. Korzystając z tego, że prezes wyszedł na stronę zagadnąłem do niej:

- Ee, słuchaj nie wiem jak to powiedzieć

- Cii, może ja powiem , spodobałam ci się - powiedziała pewna siebie

Po raz trzeci mnie zamurowało. Zarumieniłem się nieco.

- Pewnie chcesz mnie zaprosić na kawę i nie wiesz co na to mój ojciec - dodała

- Czytasz w moich myślach - odpowiedziałem zapatrzony w jej wielkie oczy

- No to chodźmy póki nie ma ojca, nasi i tak wygrywają już 2:0, rozerwijmy się

Bez wahania chwyciłem ją za rękę i ruszyliśmy w dół do wyjścia. Po chwili siedzieliśmy już w kawiarni, rozmowa kleiła się, bez wątpienia leciała na mnie, myślałem w duchu gdy nagle, tak stało się, poczułem jej usta, dziewczyna pocałowała mnie, to było świetne uczucie. Kiedy oderwała się ode mnie, wstała i powiedziała:

- Wygraliśmy 3:0 niech to będzie premia za wkład włożony w pracę.

Tyle ją widziałem, znowu mnie zostawiła, siedziałem, mając w pamięci smak jej ust, kolor oczu...

Odnośnik do komentarza

Dzisiaj, czekał nas wyjazd na mecz ligowy z Leeds, miałem nadzieję, że kolejny raz uda mi się zobaczyć Cameron. Całą historię opowiedziałem Stevowi. Kolega życzył mi powodzenia w zdobywaniu jej serca, wspólnie doszliśmy do wniosku, że dobrym pomysłem będzie ponowne zapomnienie legitymacji trenerskiej, tym razem celowe. Miałem nadzieję, że i tym razem znajdziemy się w tym samym miejscu co ostatnio. Jednak nie wszystko okazało się tak proste jak myślałem.

Na wejściu na obiekty, gdy sztab dowiedział się, że kolejny raz nie mam papierów, zostałem nieźle opierdzielony, nie chcieli tolerować mojej sklerozy, ale bądź co bądź udało mi się dopiąć swego, tak oto znalazłem się na trybunie. Wielkie było moje zdziwienie gdy okazało się, że na górze nie ma ani prezesa, ani jego córki. Strasznie się zasmuciłem, nie dość, że musiałem oglądać mecz w towarzystwie osób mi nieznanych to jeszcze mój plan spalił na panewce. Zniechęcony ciągiem zdarzeń zaopatrzyłem się w pożywienie, puszkę coli i zacząłem śledzić poczynania zawodników, którzy wyszli w następującym zestawieniu:

 

Stech - Ilunga, Reid, Tomkins, Spence - Boa Morte, Hitzlsperger, Nolan, Parker, Stanislas - Cole

 

Zdziwił mnie brak Turnera między słupkami, chociaż po chwili zdałem sobie sprawę, że puszczał masę bramek. Mecz rozpoczął się bardzo dobrze dla naszego zespołu w 20 minucie bramkę zdobył jeden z moich ulubieńców Stanislas. Dostał on świetną piłkę od Luisa Boa Morte i trafił z bańki. Bramkę do szatni na 2:0 zdobył Nolan, sprawiło to że na mojej twarzy pojawił się lekki uśmiech mimo niepowodzenia wcześniejszego spisku. Po przerwie na boisku pojawiło się kilku rezerwowych, a gospodarzy zdołał dobić, zawodnik który zaliczył w tym meczu asystę przy bramce młodego Anglika.

Rozległ się końcowy gwizdek, Lucas w triumfalnym geście wyciągnął w górę prawą rękę i ruszył na boisku gratulować zawodnikom. Było to kolejne pewne zwycięstwo West Hamu, umacnialiśmy się na pozycji lidera.

Odnośnik do komentarza

Następnego dnia zadzwonił do mnie prezes:

- Dlaczego znowu zapomniałeś papierów? Co się z tobą dzieje? - zapytał

- Nic, zresztą nieważne

- Wiesz co mam pomysł, wyjedź gdzieś na urlop, mogę i załatwić pobyt w naszej filii w Australii

- Hmm, bardzo ciekawa propozycja, muszę się zastanowić, za jakiś czas dam panu odpowiedź

 

Odłożyłem słuchawkę i zacząłem rozmyślać o tym co mogłoby spotkać mnie na tamtym kontynencie. Przecież zawsze chciałem zobaczyć kangura. Ze względu na sytuację z córką prezesa nie chciałem powtarzać tej sytuacji więc urlop był dla mnie dobrym wyjściem, oddzwoniłem do szefa, a ten powiedział mi, że bukuje samolot na dziesiątą.

Czas do wylotu minął bardzo szybko, siedząc w samolocie myślałem nad swoim życiem, myślałem o Cameron, dlaczego zachowuje się tak dziwnie w stosunku do mnie.

 

Następnego dnia rano wylądowaliśmy, udałem się do hotelu w Sydney na zasłużony odpoczynek. Poprosiłem pokojówkę o dostarczenie mi przeglądu sportowego, chciałem zobaczyć wynik meczu z Cardiff. Przez ten czas zdążyłem się rozpakować, wykąpać i wrzucić coś na ruszt.

Dwie godziny później otrzymałem gazetę "Australian Sport", odszukałem rubrykę dotyczącą Premier League i czytam:

 

Mecz ligowy pomiędzy drużyną West Hamu, a Cardiff zakończył się zwycięstwem londyńczyków, goście zdobyli dwie bramki nie tracąc przy tym ani jednej.

 

Zadowolony z wyniku, położyłem się na łóżku, wziąłem telefon do ręki i zarezerwowałem bilet do naszej Australijskiej akademii Stirling Lions. Miałem wyruszyć jutro rano więc miałem cały dzisiejszy dzień dla siebie.

Kilka minut później włóczyłem się po Sydney, od czasu do czasu spoglądając na urocze Australijki. Idąc dalej dotarłem do jakiegoś baru, w którym, mimo że od dłuższego czasu nie piję, zamówiłem browarka. Przesiedziałem tam jakiś czas, następnie wróciłem do hotelu, gdzie ponownie ułożyłem się na łóżku i zasnąłem.

Odnośnik do komentarza

Przebywając w naszej filii w Australii byłem pod wrażeniem tego co tam zobaczyłem, bardzo podobała mi się atmosfera panująca w tamtejszym miejscu, wkład zawodników w trening, widać było, że na boisku zostawiali całe swoje serce. Pewnego razu, gdy byłem na treningu Lwów zadzwonił do mnie Steve

- Cześć, słuchaj muszę ci coś powiedzieć, coś bardzo ważnego

- No wal - odparłem

- Do naszej bazy treningowej było włamanie, nic nie zginęło, ale wszystko jest zdewastowane

- O k***a, ciekawe kto..

I tu mój głoś zadrżał, w gardle momentalnie mi zaschło.

- Kto ? - zapytał Steve

- Pamiętasz co mówił Pete, wtedy gdy uratowaliśmy tego kibica? - zapytałem

- Że to jeszcze nie koniec?

- Dokładnie, no to mamy pierwszych podejrzanych, na razie nie mów o tym prezesowi ani Lucasowi, dzisiaj zabukuje bilet, jutro wieczorem będę już w Londynie

Rozłączyłem się, byłem zdecydowany na powrót do Anglii, wiedziałem, że mam tam coś do załatwienia choć nie byłem w stu procentach pewny, że to akurat oni zniszczyli nam bazę.

Następnego dnia spakowałem się, kupiłem w kiosku kilka gazet co by mi się w samolocie nie nudziło i pojechałem na lotnisko. Czekała mnie kilkugodzinna podróż.

Klika godzin później byłem już w drodze, słuchając radia dowiedziałem się, że West Ham kolejny raz zdobył komplet punktów, ty razem pokonując Hull City. Bramki zdobyli Carlton Cole i Winston Reid. Bardzo mnie to ucieszyło, jak na razie pewnie zmierzaliśmy po awans.

Godziny lotu mijały bardzo powoli, czytałem, spałem, słuchałem i tak w kółko. Nie mogłem się doczekać kiedy znowu poczuję atmosferę meczową, usiądę na ławce, zobaczę Cameron, a przede wszystkim chciałem dorwać sprawców.

Odnośnik do komentarza

Kiedy wysiadłem z samolotu, moje zdziwienie nie znało granic, Cameron czekała na mnie na lotnisku. Żeby tego było mało, gdy do niej podszedłem ona rzuciła mi się na szyję i zaczęła mocno przytulać. Było mi bardzo miło z tego powodu, a jednocześnie ta dziewczyna coraz bardziej mnie intrygowała.

- Co ty robisz? - zapytałem

- Ja.., nic, witam cię w domu, nie podoba ci się? - odparła

- No podoba się, ale raz mnie zostawiasz, a później się do mnie kleisz, co to ma być?

- Oj dobra, cicho - przyłożyła mi palec do ust, złapała za rękę i zaprowadziła do samochodu gdzie czekał już prezes wraz ze Stevem.

Gdy wsiadłem odezwał się prezes:

- Słuchaj, twój kolega powiedział nam, że sprawcami tego zajścia mogą być wasi dawni koledzy, prawda to?

- Ee, tak przypuszczam, ale pewności nie mam, choć nikt inny nie przychodzi mi do głowy - odpowiedziałem

- Teraz jedziemy do klubu, Lucas już o wszystkim wie, tam zdecydujemy co z tym wszystkim zrobić.

Byłem zadowolony z takiego przebiegu zdarzeń, choć początkowo nie chciałem, aby reszta dowiedziała się o moich przypuszczeniach.

Po kilkunastu minutach byliśmy już na miejscu, tam czekał Lucas wraz z resztą członków sztabu. Na spotkaniu wraz ze Stevem opowiedzieliśmy naszą historię, opisaliśmy zajście z kibicem i wszystko co powinni na ten temat wiedzieć. Wspólnie zdecydowaliśmy się na zorganizowanie prowokacji, miała ona polegać na tym, że ja, Steve, Lucas i paru przebranych w cywilne stroje policjantów spotkamy się w pubie Jeremy'ego i tam spróbujemy sprowokować chłopaków do przyznania się do tego. Prowokacja miała odbyć się podczas meczu pucharowego z Charltonem więc Lucasa musiał zastąpić jego asystent.

 

W końcu nadszedł dzień meczu, godzina 16.00 siedzieliśmy w pubie i tak jak przypuszczaliśmy pojawili się Pete, Doug oraz Jeremy. Na początku wpatrywaliśmy się w ekran telewizora, na którym transmitowane było spotkanie pucharowe naszej drużyny. Następnie, zaczęliśmy głośno rozmawiać o zdarzeniu jakie miało miejsce w naszej bazie treningowej i wtedy się zaczęło. Podszedł do nas Pete, śmiał się nam prosto w oczy, po chwili zapytał:

- Jak wam się podoba wasza odnowiona baza treningowa, to jakaś abstrakcja? - zapytał, śmiejąc się w głos

Zacisnąłem zęby i skinąłem na policjantów, którzy wyciągnęli odznaki i bez większego problemu skuli Pete i jego kompanów. W pubie nastał chaos, tłukły się kufle z piwem, na szczęście udało nam się nad tym zapanować. Kazaliśmy wszystkim opuścić lokal, Steve mając jeszcze klucze od zaplecza przyniósł nam po piwie i wspólnie oglądaliśmy mecz ciesząc się z rozwiązania sprawy.

Naszą radość spotęgował koniec meczu, gdy nasi piłkarze cieszyli się z awansu do kolejnej rundy wygrywając 3:1.

Odnośnik do komentarza

Kilka dni później, w dzień meczu ligowego z Middlesbrough, gdy Pete i reszta siedzieli w areszcie, spotkaliśmy się wszyscy na naradzie dotyczącej ich losów. Spotkanie odbywało się w zdewastowanym centrum treningowym. Wraz ze Stevem wpadliśmy na pomysł, żeby zamiast wysyłać ich za kraty kazać im odnowić bazę oraz spróbować zatrudnić ich jako dozorców lub coś w tym stylu w naszym klubie. Wszakże mieliby się zajmować, przygotowaniem boiska, koszeniem trawy, wyznaczanie linii i wszelkiego rodzaju pracami z tym związanymi. Okazało się to dobrym pomysłem, wszyscy łącznie z prezesem zgodzili się na takie rozwiązanie, musieliśmy jeszcze jedynie dogadać się z chłopakami.

Kilka godzin później byliśmy już na komendzie gdzie zorganizowano nam widzenie, przedstawiliśmy im nasz plan, a oni zgodzili się, w sumie nie mieli wyjścia, chyba, że woleli siedzieć za kratkami. Pete podsumował nasze spotkanie mówiąc:

- No to zajebiście, będziemy mieli robotę w klubie i jeszcze będą nam za to płacić, no i nie pójdziemy do pierdla.

Reszta także wyraziła zgodę na taki wymiar kary, pierwszy miesiąc mieli pracować za darmo , za szkody wyrządzone klubowi, a w kolejnych normalnie otrzymywać pensję. Pracy w klubie towarzyszyły także darmowe wejściówki na mecze na Upton Park.

Po uzgodnieniu, prezes zdecydował się wycofać zarzuty i dzięki nam chłopaki zostali wypuszczeni na wolność. W ten sam dzień mieli zacząć remontować bazę, do roboty były m.in drzwi, większość okien, trzeba było pomalować ściany, a także wymienić murawę na boisku treningowym.

Gdy chłopaki ciężko pracowali, my wybraliśmy się na spotkanie ligowe, tym razem nie zapomniałem legitymacji, a nawet udało mi się zaprosić Cameron na ławkę trenerską.

W szatni przed meczem Lucas desygnował do gry następujący skład:

 

Stech - Ilunga, Reid, Upson©, Faubert - Boa Morte, Hitzlsperger, Gudjohnsen, Parker, Stanislas - Cole

 

Już od pierwszych minut nasi piłkarze ruszyli do ataku tak jak tego chciał trener. W piętnastej minucie spotkania z rzutu rożnego dośrodkowywał Boa Morte piłkę zgrał Upson, a jeden z obrońców gości popełniając błąd umieścił piłkę we własnej bramce. Kolejne pół godziny meczu było spokojne, gra toczyła się w środku boiska, aż do czterdziestej piątej minuty kiedy po strzale głową bramkarza gości pokonał świetny ostatnio Reid. W drugiej połowie piłkarze znacznie spuścili z tonu, gości w doliczonym czasie gry dobił wprowadzony w drugiej połowie Nolan.

 

West Ham 3:0 Middlesbrough

15' Tylor(sam)

45' Reid

90+4' Nolan

 

Mimo zwycięstwa Lucas nie był do końca zadowolony ze spotkania, ponieważ kontuzje odnieśli Faubert oraz Boa Morte. Następnie udaliśmy się we czwórkę na konferencję prasową.

 

Jak pan ocenia grę swoich podopiecznych?

 

Cóż mogę powiedzieć, nie mam zastrzeżeń do żadnego z nich, wszyscy na pewno dają z siebie wszystko, natomiast bardzo cieszy mnie forma jaką ostatnio prezentuje nasz młody forstoper Reid.

 

Czy sądzi pan, że awansujecie w tym sezonie do najwyższej klasy rozgrywkowej w Anglii?

 

Jestem dobrej myśli, jak na razie nie widzę przeszkód.

 

Jakieś plany transferowe na zimę?

 

To temat rzeka, na pewno pożegna się z nami kilku zawodników, wśród nich znajdzie się Faye, być może także McCarthy. Co do zakupów, na pewno przyda nam się lewoskrzydłowy, ponieważ Boa Morte nie ma zmiennika, pomyślimy też nad zakupem paru młodych talentów do szkółki, wszystko zależy od budżetu jaki udostępni nam zarząd.

 

To było ostatnie pytanie na konferencji, po niej wyszliśmy z obiektu i rozjechaliśmy się do domów.

Odnośnik do komentarza

Wreszcie nadszedł ten czas, Lucas jak i zarówno Steve,i ja zakończyliśmy pierwszy miesiąc pracy w klubie, nie licząc oczywiście okresu przygotowawczego. Z tego względu prezes postanowił zorganizować spotkanie dla wszystkich chętnych, kibiców, działaczy jak i ludzi z zewnątrz.

Na spotkaniu pojawił się cały sztab szkoleniowy wraz z piłkarzami, kibicami i wszystkimi osobami zainteresowanymi naszymi poczynaniami.

Spotkanie prowadzić miał Lucas, w planie było m.in podsumowanie miesięcznych meczów, forma zawodników i tego typu sprawy.

- Na początku chciałbym przedstawić wyniki kolejek zaczynając od pierwszej z nich, będę także zaznaczał strzelców bramek.

 

West Ham 3:0 Barnsley - Boa Morte, Hitzlsperger, Tomkins

 

West Ham 3:0 Leeds - Stanislas, Nolan, Boa Morte

 

West Ham 2:0 Cardiff City - Stanislas

 

West Ham 2:0 Hull City - Cole, Reid

 

West Ham 3:0 Middlesbrough - Reid, Nolan

 

West Ham 2:2 Ipswich Town - Cole, Stanislas

 

Jak widać, zespół jest w dobrej formie, w ostatnim miesiącu zdobyliśmy 12 bramek, tracąc tylko 2.

 

1. West Ham 29pkt.

2. Nottingham Forest 23pkt.

3. Millwall 23pkt.

 

W tabeli mamy 6 punktów przewagi nad drugim Nottingham Forest i trzecim Millwall.

 

Przechodzimy do pucharów :

 

W Carling Cup dotarliśmy już do czwartej rundy po drodze pokonując takie zespoły jak : Torquay United, Notts County oraz Charlton Athletic, teraz czeka nas bardzo trudny pojedynek z Aston Villą.

 

Piłkarzem miesiąca w naszej lidze został wybrany Winston Reid z czego jestem bardzo zadowolony, bo chłopak naprawdę sobie na to zasłużył. W klasyfikacji strzelców prowadzi Carlton Cole mając na swoim koncie dziewięć trafień, natomiast najwięcej asyst jak dotąd zaliczył Luis Boa Morte - osiem.

 

Teraz przyszedł czas na nagrody dla menadżerów, bardzo mi miło ze względu na to, że wybrano mnie menadżerem miesiąca, na podium w tej klasyfikacji znaleźli się także Adrian Boothroyd z Coventry City, a także Kenny Jackett z Millwall.

 

Momentalnie wszyscy zgromadzeni wstali, rozległy się brawa, Lucas zarumienił się, a ludzie zaczęli krzyczeć "Dziękujemy".

Odnośnik do komentarza

W dzień moich urodzin, tj. drugiego października czekał nas mecz z Blackpool. Wstając rano na dobry początek udało mi się przyłożyć głową w otwarte drzwi od szafki. Kiedy chciałem coś zjeść, jak zwykle lodówka była pusta, potrzebowałem kobiety. Wtedy właśnie zdecydowałem się zaprosić na kolację Cameron, przecież wreszcie było mnie stać na wyjście do restauracji.

Po ogólnym ogarnięciu się udałem się do siedziby klubu, gdzie ją spotkałem, ku mojemu zdziwieniu dziewczyna bez wahania zgodziła się na moją propozycję. Ustaliliśmy, że spotkamy się po meczu, nie mówiłem jej o moich urodzinach. Następnie zajrzałem na boisko treningowe, aby zobaczyć jak chłopakom idzie remont. Spotkałem tam także prezesa:

- Witam cię, słuchaj Lucas ma dziś urodziny, słyszałeś o tym?

- Oo - wybąkałem lekko zmieszany, Ja też mam dzisiaj urodziny - dodałem

Prezes lekko się zmieszał, a po chwili rzekł:

- No to wszystkiego najlepszego, po meczu zorganizujemy dla was przyjęcie.

Zamilkłem, gdy wreszcie udało mi się zaprosić Cameron na kolację to muszę iść na idiotyczne przyjęcie.

Trochę zdenerwowany poszedłem do domu, aby odpocząć przed wyjściem na mecz.

Minęło kilka godzin, przebrałem się i wyruszyłem na stadion, jak zwykle siedziałem na ławce szkoleniowej, kiedy pojawił się menadżer, zdziwiłem się, bo podszedł i złożył mi życzenia, odwdzięczyłem się tym samym.

- Mam dla ciebie prezent - powiedział Lucas

- Ee, dla mnie? Jaki? - zapytałem zdumiony

- Ustalisz dzisiaj skład meczowy - odrzekł zadowolony z siebie

Zatkało mnie, nie wiedziałem co powiedzieć, byłem jedynie pewien tego, że muszę wybrać odpowiednich zawodników. Do gry desygnowałem:

 

Stech - Digne, Reid, Upson, Spence - Boa Morte, Hitzlsperger, Nolan, Parker, Stanislas - Cole

 

Mecz rozpoczął się, na początku nic specjalnego się nie działo, dopiero, gdy w 21 minucie bramkarza gości pokonał Stanislas odetchnąłem z ulgą, nie chciałem, żeby klub stracił punkty przeze mnie. Na szczęście swoją drugą bramkę do szatni na 2:0 zdobył Stanislas. Byłem z siebie bardzo zadowolony, Lucas pogratulował mi pierwszej połowy. W drugiej nic się nie zmieniło, zwiększyło się jedynie nasze prowadzenie, trzecią bramkę zdobył Pablo Barrera. To nie był jednak koniec emocji w dniu dzisiejszym, straciliśmy jedną bramkę, na szczęście udało nam się dowieźć do końca wynik dający trzy punkty.

 

Po meczu wybiegłem szybko ze stadionu, w domu przebrałem się, kupiłem butelkę drogiego wina - miał to być prezent dla Lucasa.

Na spotkaniu bawiliśmy się świetnie, moją radość spotęgowała obecność Cameron, która podeszła i złożyła mi życzenia, co bardzo mnie ucieszyło. Wieczór był świetny, miałem nadzieję, że to nie nasze ostatnie wspólne spotkanie.

Odnośnik do komentarza
  • 2 tygodnie później...
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...