Skocz do zawartości

Stuck in a moment


Lukaszp

Rekomendowane odpowiedzi

Komu jak komu, ale tobie to chyba nie powinienem tłumaczyć, że z drużynami bałkańskimi nigdy nie ma lekko łatwo i przyjemnie. Nie raz było tak że z Bałkanów nawet najlepsi wyjeżdżali z kwitkiem. Przykład: 3 runda eliminacji LM roku 2015, dwumecz Ac Milan - Steaua. Milan u siebie wygrywa 4:1. Na wyjeździe dostaje 3:0. Dogrywka nic nie daje. I dopiero w cuglach po karnych awansuje dalej. (oczywiście opisuje to na przykładzie mojej kariery)

Odnośnik do komentarza

bieniek12 - taktyka, to 4-3-3, a dokładniej 4 - 1(DPŚ)- 2(PŚ) - 3(NŚ)

Fenomen - a ja już znam wynik tej konfrontacji :czarodziej: Zaś co do samego losowania, to faktycznie miałem nieco szczęścia, bo było kilka drużyn, z którymi ciężko byłoby powalczyć o awans.

---------------

 

07.08.2011 – Ekstraklasa [1/30]

Stadion OsiR, Gorzów Wielkopolski

GKP Gorzów Wielkopolski - Widzew Łódź

 

Skład: Fabiniak – Paraiba, Madera, Pinheiro, Ben Radhia – Cantoro (76' Panka) – Miloseski (76' Grzeszczyk), Kuklis – Grzelczak (11' Sernas), Radzinevicius, Robak

 

Na inaugurację sezonu ligowego czekał nas wyjazd do Gorzowa Wielkopolskiego, gdzie przyszło nam zmierzyć się z beniaminkiem. Nietrudno więc zgadnąć czego oczekiwali eksperci i czego oczekiwałem ja sam. Zresztą... Rokowania na obecny sezon Ekstraklasy były dla nas pomyślne – obok Wisły Kraków i Legi Warszawa byliśmy głównym pretendentem do tytułu. Podobne cele na ten sezon przedstawiłem prezesowi.

 

Mecz zaczął się od spodziewanego naporu zawodników Widzewa. Już w 3. minucie spotkania na listę strzelców wpisał się Piotr Grzelczak, który pewnie wykonał „dobitkę” po strzale Tomasa Radzineviciusa. Objęcie prowadzenia zaraz na starcie pozwoliło zawodnikom na prowadzenie gry, spodziewałem się więc gradu bramek, które zwykły padać właśnie w okresach dominacji łódzkiej drużyny. Samo założenie było wszak takie, że w efekcie stroniliśmy od kontrataków – wykorzystywaliśmy je tylko z silniejszymi drużynami w Polsce i w zmaganiach z drużynami europejskimi. Koncepcja doznała lekkiej modyfikacji w 11. minucie, bowiem strzelec bramki musiał opuścić boisko na noszach. Przesunięcia personalne w formacji ataku nie spowodowały jakiegoś uszczerbku w jakości, co też pozwoliło podwyższyć rezultat w 16. minucie. Widząc nasze poczynania w ataku Marek Pawlak zdecydował się cofnąć zespół do głębszej defensywy. W efekcie Widzew zyskał jeszcze większą przewagę na boisku, ale bił głową w mur. Zmiana stron nie przyniosła ani zmiany obrazu gry, ani też początkowo zmiany rezultatu. Dopiero wraz z upływem czasu gorzowianie przeprowadzali coraz śmielsze akcje oskrzydlające. Próbowali również stawiać większy opór w środkowej strefie boiska, przez co posypały się żółte kartki, a Souhaiel Ben Radhia musiał opuścić boisko na noszach. Problem był na tyle duży, że limit zmian został wykorzystany pięć minut wcześniej. Grając w przewadze gorzowianie jeszcze raz przypuścili szturm ze skrzydeł. Po jednym z nich Bruno Pinheiro fatalnie interweniował w polu bramowym i w końcowym rezultacie oszukał Macieja Mielcarza.

 

GKP Gorzów Wielkopolski – Widzew Łódź 1:2

3' Piotr Grzelczak 0:1

16' Marcin Robak 0:2

87' Bruno Pinheiro (sam.) 1:2

 

Ekstraklasa [1/30]

Korona Kielce – Cracovia Kraków 0:1

Wisła Kraków – Polonia Bytom 2:0

Polonia Warszawa – Zagłębie Lubin 2:2

Lechia Gdańsk – Piast Gliwice 4:0

GKP Gorzów Wielkopolski – Widzew Łódź 1:2

Arka Gdynia – Śląsk Wrocław 1:0

Jagiellonia Białystok – Legia Warszawa 1:0

Lech Poznań – Górnik Zabrze 1:1

Odnośnik do komentarza

13.08.2011 – Ekstraklasa [2/30]

Stadion GOsiR, Gdynia

Arka Gdynia - Widzew Łódź

 

Skład: Kaniecki – Lisowski, Ukah, Bieniuk, Broź – Pinheiro (60' Panka) – Grgurovic, Kozak – Handzic, Mladenovic, Nedeljkovic (72' Radzinevicius)

 

Każdy ekspert piłkarski, każdy bukmacher tłoczący się gdzieś przy okienku kolektury, powie Wam, że trudno cokolwiek wróżyć na podstawie rezultatów pierwszej kolejki. Fakt jest jednak taki, że na otwarcie sezonu ligowego gdynianie pokonali faworyzowany Śląsk Wrocław. Trudno było stwierdzić, czy więcej w tym szczęścia, chwilowego przebłysku geniuszu, czy raczej zaczątki nowej, problematycznej drużyny ze środka stawki. A takich drużyn nie lubiłem, bo potrafiły płatać spore figle...

 

Nie mogliśmy sobie pozwolić na komfort wystawienia do gry najmocniejszego składu, bowiem w środku tygodnia czekała nas wizyta w Sofii. Zastosowałem więc jeszcze raz sprawdzoną metodę przemieszania podstawowych zawodników z typowymi zmiennikami. Problem był taki, że niektórzy z nich, albo byli zupełnie nieograni w meczach o stawkę, albo przejawiali pierwsze oznaki dołka kondycyjnego. To odbiło się na jakości gry, bowiem Widzew zaczął spokojnie, starał się uśpić przeciwnika i wypunktować go w chwili, w której zdobędzie przewagę. Gdynianie mieli się nieco wyszaleć i zgasnąć... ale szaleli dość długo, a i chęci do gry mieli ogromne. W efekcie po pierwszych czterdziestu pięciu minutach widniało sensacyjne 3:0 dla Arki. Mi nie pozostało nic innego, jak wygłoszenie gorzkiej mowy, która poddawała w powątpiewanie przydatność niektórych piłkarzy Widzewa. Liczyłem na przejaw sportowej złości ze strony bardziej ambitnych graczy, zwłaszcza tych młodych, dla których to spotkanie miało być szansą na nawiązanie rywalizacji z bardziej doświadczonymi kolegami. Szybko okazało się, że niektórym brakuje tej iskry, a boisko równie szybko pokazało, kto jest faktycznym liderem zespołu. Sprawy w swoje ręce (a w zasadzie nogi) wziął Jan Kozak, dwukrotnie wpisując się na listę strzelców. To jednak było zbyt mało i w efekcie z Gdyni wracaliśmy na tarczy...

 

Arka Gdynia – Widzew Łódź 3:2

24' Denis Glavina 1:0

27' Miroslav Bozok 2:0

45+2' Miroslav Bozok 3:0

47' Jan Kozak 3:1

51' Jan Kozak 3:2

 

Ekstraklasa [2/30]

Jagiellonia Białystok – Śląsk Wrocław 2:0

Lech Poznań – Polonia Warszawa 1:3

Arka Gdynia – Widzew Łódź 3:2

Lechia Gdańsk – Górnik Zabrze 0:1

Wisła Kraków – Zagłębie Lubin 4:2

GKP Gorzów Wielkopolski – Polonia Bytom 1:2

Korona Kielce – Piast Gliwice 3:0

Legia Warszawa – Cracovia Kraków 0:0

Odnośnik do komentarza

16.08.2011 - Liga Mistrzów [mistrzowie, baraż 1/2]

Stadion Slavia, Sofia

[bUL] Slavia Sofia - Widzew Łódź [POL]

 

Skład: Mielcarz – Paraiba, Madera (77' Luizão), Kursa, Ben Radhia – Panka – Grgurovic (45' Cantoro), Kuklis (67' Grzeszczyk) – Robak, Sernas, Radzinevicius

 

Nasz plan na rozegranie tego dwumeczu był następujący – w pierwszym spotkaniu wbijamy gole, tak aby w rewanżu spokojnie można było się bronić. Prawda jest taka, że w poprzednich konfrontacjach udawało się realizować takie założenia, bo przecież w każdym wyjazdowym spotkaniu w ramach eliminacji do Ligi Mistrzów trafialiśmy do bramki gospodarzy. W tej konfrontacji liczyłem na zabójcze trio, ochrzczone przez dziennikarzy mianem „tria RSR”... Mało w tym inwencji twórczej dziennikarzy, nieprawdaż?

 

Przebieg tego pojedynku rozplanowaliśmy podobnie, jak każdy inny – pozwalamy wyszumieć się przeciwnikowi, a następnie przejmujemy inicjatywę i wyprowadzamy kilka nokautujących ciosów. Nowinką natomiast była rezygnacja z rozkładania ciężaru gry wyłącznie na środek boiska. Oczywiście samo ustawienie zawodników było niezmienne, jednak piłkarze mieli teraz wykorzystywać boczne sektory boiska. To pozwalało bardzo szybko przenieść się pod pole karne rywala, bowiem boczny obrońca zagrywał trzydziestometrowego "crossa" do schodzącego napastnika, a ten organizował strukturę ataku w końcowej fazie. Nie przewidziałem tylko jednego, że menedżer Emil Velev obierze zupełnie inną taktykę aniżeli tą, którą zwykł stosować. Pierwsze minuty meczu zweryfikowały faktyczne rozmieszczenia zawodników na boisku. Bułgarom co prawda udało się wykorzystać nasze zaskoczenie i otworzyli wynik spotkania już w 17. minucie, ale od tego momentu Widzew przejął inicjatywę. W efekcie ofensywni, boczni pomocnicy rywala musieli cofać się bliżej własnej połowy, a niejednokrotnie również wspierali środkowych pomocników pressingiem. Kilka szybszych podań w środkowej strefie boiska pozwalało więc w miarę łatwo związać przeciwnika w środku boiska, dzięki czemu otwieraliśmy boczne korytarze. Jeszcze przed przerwą właśnie w taki sposób piłka trafiła pod nogi Tomasa Rzadzineviciusa, który stosunkowo łatwo zwiódł w polu karnym stopera gospodarzy i zwieńczył akcję swym firmowym uderzeniem w kierunku dalszego słupka. Bramkowy remis był niezłym rezultatem w kontekście rewanżu, ale to było zdecydowanie zbyt mało, ażeby być spokojnym o losy awansu. W szatni nie pozostało więc nic innego jak jeszcze bardziej zmotywować piłkarzy. I oni i ja czuliśmy podskórnie, że znaleźliśmy skuteczną metodę, jak za pomocą jednego kluczowego podania błyskawicznie rzucić rywala na kolana. Nasza niespodzianka taktyczna przynosiła zaskakujące rezultaty, a wraz z każdą wykreowaną w ten sposób sytuacją Slavia cofała się nieco głębiej. W końcu doszło do tego, że po dośrodkowaniu ze strony Tomasa Radzineviciusa piłkę do własnej bramki skierował Yordan Petkov. Slavia próbowała odpowiedzieć, ale czyniła to na tyle niefortunnie, że większość strzałów była blokowana przez interweniujących obrońców Widzewa. My natomiast graliśmy konsekwentnie w ofensywie i nie rezygnowaliśmy ze skutecznych metod – to dało odpowiednie rezultaty i pozwoliło wywindować ostateczny wynik.

 

[bUL] Slavia Sofia - Widzew Łódź [POL] 1:4

17' Daniel Peev 1:0

34' Tomas Radzinevicius 1:1

57' Yordan Petkov (sam.) 1:2

79' Marcin Robak 1:3

90+3' Marcin Robak 1:4

Odnośnik do komentarza

20.08.2011 – Ekstraklasa [3/30]

Stadion im. Ludwika Sobolewskiego, Łódź

Widzew Łódź – Lechia Gdańsk

 

Skład: Kaniecki – Lisowski, Ukah, Bieniuk, Zawadzki (68' Broź) – Pinheiro – Miloseski, Grzeszczyk (84' Kozak) – Handzic (54' Robak), Mladenovic, Nedeljkovic

 

Na półmetku starcia o awans do elitarnej Ligi Mistrzów czekała na nas inauguracja rozgrywek ligowych przed własną publicznością. Na stadion przy Al. Józefa Piłsudskiego zawitała ekipa Lechii Gdańsk. Dla zawodników miałem więc dwie nowiny – dobrą i złą. Zła była taka, że Lechia zawsze zawieszała nam wysoko poprzeczkę, zaś dobra, że w tym sezonie chyba znalazłem skuteczną metodę na drużyny ustawione właśnie w takiej formacji jak Arka Gdynia. Ogromnym znakiem zapytania była jedynie postawa niektórych zawodników...

 

Tym razem nie było ulgi – ci, którzy zawaliliby ten mecz, ryzykowali spędzenie reszty sezonu na ławce rezerwowych albo na trybunach. Na widelcu było kilku delikwentów, którzy nie spełniali moich oczekiwań i co do których powoli zaczynałem tracić cierpliwość. Wśród nich dwaj napastnicy - Haris Handzic i Milos Mladenovic, którzy mieli już za sobą pełny sezon w szeregach pierwszej drużyny i już dawno zakończyli okres aklimatyzacji. Na szczęście dla nich ten pierwszy w 35. minucie meczu popisał się asystą, zaś Milos Mladenovic dwukrotnie pokonał bramkarza Arki Gdynia. Wszystko miało miejsce w trakcie pierwszej części spotkania, przez co druga połowa meczu obfitowała wyłącznie w walkę w środku pola. Zawodnicy Widzewa nie szczędzili rywala, ale też przyjezdni wraz z upływem czasu coraz mniej panowali nad swoimi nerwami. W efekcie końcowym sędzia Daniel Stefański pokazał aż dziewięć żółtych kartek (z czego aż siedem dla zawodników Widzewa Łódź) i jedną czerwoną, którą został upomniany bohater meczu i strzelec dwóch goli – Milos Mladenovic.

 

Widzew Łódź – Lechia Gdańsk 2:0

35' Milos Mladenovic 1:0

43' Milos Mladenovic 2:0

 

Ekstraklasa [3/30]

Cracovia Kraków – Jagiellonia Białystok 1:2

Polonia Warszawa – Wisła Kraków 1:4

Widzew Łódź – Lechia Gdańsk 2:0

Śląsk Wrocław – Korona Kielce 2:1

Piast Gliwice – Arka Gdynia 0:1

Górnik Zabrze – GKP Gorzów Wielkopolski 2:0

Zagłębie Lubin – Legia Warszawa 0:2

Polonia Bytom – Lech Poznań 0:1

Odnośnik do komentarza

22.08.2011 - Liga Mistrzów [mistrzowie, baraż 2/2]

Stadion im. Ludwika Sobolewskiego, Łódź

[POL] Widzew Łódź – Slavia Sofia [bUL]

 

Skład: Fabiniak – Paraiba, Kursa, Madera, Broź – Ceglarz (90' Pinheiro) – Kuklis (76' Panka), Kozak – Grzelczak, Sernas, Radzinevicius (87' Robak)

 

Dziesięć tysięcy kibiców zgromadzonych na stadionie w Łodzi chciała być świadkiem przełomowego awansu polskiej drużyny do fazy grupowej Ligi Mistrzów. Wszyscy zdawali sobie sprawę, że awans jest na wyciągnięcie ręki, wystarczy tylko dowieźć bezpieczny wynik do końca rywalizacji. Przewaga, jaką zapewniliśmy sobie w pierwszym spotkaniu pozwoliła na skorzystanie ze zmienników, którzy jeszcze raz mieli okazję do udowodnienia swojej przydatności.

 

Od piłkarzy nie oczekiwałem zwycięstwa, chciałem tylko, ażeby trzymali jak najdłużej piłkę i zmuszali rywala do bezcelowego biegania. Wszak nie będąc przy piłce nie można strzelić gola. Przy takim założeniu trudno było się spodziewać porywającego widowiska, bowiem gra toczyła się niemal wyłącznie w środkowej strefie boiska. Tylko momentami większą przewagę uzyskiwali bardziej zdeterminowani goście, ale nie potrafili przekłuć tej dominacji na odpowiedni rezultat. Pierwsza połowa przebiegała więc bardzo leniwie, ale kibice nie mieli mi tego za złe – liczyło się coś zupełnie innego. Po zmianie stron mecz nabrał nieco rumieńców, a wynik otworzył napastnik Slavii – Todor Kolev. Zawodnicy Widzewa grali swoje, konsekwentnie wyprowadzając kolejne ataki pozycyjne. To pozwalało z jednej strony na sprytne podkradanie cennego czasu, z drugiej na zepchnięcie niemal całej jedenastki gości na własną połowę. Jeszcze raz zdecydowałem się wykorzystywać boczne sektory boiska i to przyniosło spodziewany efekt w 72. minucie meczu, kiedy to Darvydas Sernas wykorzystał dośrodkowanie z lewej flanki i zwieńczył akcję celnym uderzeniem z główki. Wyrównujące trafienie ewidentnie spuściło z przyjezdnych powietrze, więc gra przeniosła się już niemal zupełnie na połowę Slavii. My natomiast spokojnie wymienialiśmy dużą liczbę podań, próbowaliśmy strzałów z dystansu, ale piłka z trudem przedostawała się przez gąszcz obrońców. Wreszcie marzenia stały się faktem – gwizdek kończący spotkanie oznaczał, że Widzew zagra z najlepszymi drużynami w Europie.

 

[POL] Widzew Łódź – Slavia Sofia [bUL] 1:1 (dwumecz 5:2)

48' Todor Kolev 0:1

70' Darvydas Sernas 1:1

Odnośnik do komentarza

Być może to próżność, albo zwykłe lansowanie swojej osoby, ale nie odmówiłem sobie przyjemności związanej z wizytą w Nyonie. Zbyt długo i ja i reszta Polski czekała na ten moment... W towarzystwie prezesa Sylwestra Cacka stanowiliśmy oficjalną delegację Widzewa Łódź, która zjawiła się w siedzibie UEFA, aby śledzić przebieg losowania. Nie byłem wybredny, nie mierzyłem zbyt wysoko, bo przecież już samo dotarcie do tej fazy rozgrywek było sukcesem, o którym jeszcze do niedawna mogłem tylko śnić. Wreszcie zgaszono światło i rozpoczęło się mieszanie ręką w szklanych pojemnikach... Efekt?

 

Liga Mistrzów:

 

Grupa A: Real Madryt [ESP], Ajax Amsterdam [NED], Schalke 04 Gelsenkirchen [GER], Widzew Łódź [POL]

Grupa B: Arsenal Londyn [ENG], Juventus Turyn [iTA], Galatasaray Stambuł [TUR], Olimpija Lublana [sVN]

Grupa C: Bayern Monachium [GER], Citta di Palermo [iTA], Benfica Lizbona [POR], Dinamo Moskwa [RUS]

Grupa D: Manchester United [ENG], Paris Saint-Germain [FRA], Olympiakos Pireus [GRE], Partizan Belgrad [sRB]

Grupa E: FC Liverpool [ENG], Napoli [iTA], Bayer 04 Leverkusen [GER], Dinamo Bukareszt [ROU]

Grupa F: Olympique Lyonnais [FRA], AS Roma [iTA], Dynamo Kijów [uKR], Debreceni VSC [HUN]

Grupa G: Chelsea Londyn [ENG], Atletico Madryt [ESP], Rubin Kazań [RUS], FC Zurych [sUI]

Grupa H: FC Barcelona [ESP], Panathinaikos Ateny [GRE], AJ Auxerre [FRA], BK Hacken [sWE]

 

Analizując naszą grupę, trzeba stwierdzić jasno, że murowanym faworytem w wyścigu jest Real Madryt. W konfrontacji z "Galacticos" możemy liczyć co najwyżej na zlekceważenie i to będzie nasza jedyna szansa na zebranie jakichkolwiek punktów z Hiszpanami. Patrząc optymistycznie, można dojść do wniosku że pozostałe drużyny stoczą walkę o kolejne lokaty. Oczywiście Widzew jest na spalonej pozycji ze względu na doświadczenie w tego typu rozgrywkach, a w zasadzie jego brak. Plan jest oczywisty – z zespołami, z którymi mamy jakąkolwiek szansę coś ugrać, musimy przed własną publicznością zgromadzić komplet punktów. W walce z Realem Madryt chciałem po prostu uniknąć blamażu. Natomiast w wyjazdowych starciach z Niemcami i Holendrami po cichu liczyłem na ugranie choćby remisu. Wypełniając taki plan moglibyśmy nawet liczyć na drugie miejsce w grupie. Ja natomiast za cel minimum stawiałem sobie trzecią lokatę, która sprawi, że na wiosnę będziemy występować w Lidze Europejskiej.

 

Liga Europejska:

 

Grupa A: Villarreal [ESP], Sporting Braga [POR], Red-Bull Salzburg [AUT], Slavia Sofia [bUL]

Grupa B: Sampdoria Genua [iTA], CSKA Moskwa [RUS], AEK Ateny [GRE], Kayserispor [TUR]

Grupa C: LOSC Lille [FRA], CFR Cluj [ROU], Celtic Glasgow [sCO], Czerno More [bUL]

Grupa D: Aston Villa [ENG], AS Saint-Etienne [FRA], Valencia [ESP], Slovan Liberec [CZE]

Grupa E: Sevilla [ESP], Wolfsburg [GER], Maccabi Hajfa [iSR], Dnipro Dnietropietrowsk [uKR]

Grupa F: AC Milan [iTA], Spartak Moskwa [RUS], Steaua Bukareszt [ROU], FC Midtjylland [DEN] 

Grupa G: Zenit Sankt Petersburg [RUS], Odense Boldklub [DEN], Standard Liege [bEL], FC Basel [sUI]

Grupa H: Sporting Lizbona [POR], FC Twente [NED], Espanyol Barcelona [ESP], Rapid Bukareszt [ROU]

Grupa I: FC Porto [POR], Feyenord [NED], FC Kopenhaga [DEN], Arminia Bielefeld [GER]

Grupa J: Rangers [sCO], Lazio Rzym [iTA], Fenerbahce Stambuł [TUR], FC Utrecht [NED]

Grupa K: Szachtar Donieck [uKR], Hapoel Tel-Awiw [iSR], AZ Alkmaar [NED], Viking FK [NOR]

Grupa L: HSV Hamburg [GER], Anderlecht Bruksela [bEL], Nottingham Forest [ENG], CSKA Sofia [bUL]

 

Występy polskich klubów w eliminacjach do Ligi Europejskiej:

 

Śląsk Wrocław:

1. Runda: [POL] Śląsk Wrocław – Gandzasar Kapan [ARM] 4:1 (2:1, 2:0)

2. Runda: [POL] Śląsk Wrocław – Rudar Velenje [sVN] 1:0 (1:0, 0:0)

3. Runda: [POL] Śląsk Wrocław – GSS Panionios [GRE] 0:5 (0:4, 0:1)

 

Górnik Zabrze:

2. Runda: [POL] Górnik Zabrze – Szirak Glumri [ARM] 5:0 (5:0, 0:0)

3. Runda: [POL] Górnik Zabrze – Ałania Władykaukaz [RUS] 3:3 (2:2, 1:1)

4. Runda: [POL] Górnik Zabrze – Dnipro Dnietropietrowsk [uKR] 0:6 (0:3, 0:3)

 

Legia Warszawa:

3. Runda: [POL] Legia Warszawa – Dinamo Zagrzeb [CRO] 1:0 (0:0, 1:0)

4. Runda: [POL] Legia Warszawa – VFL Wolfsburg [GER] 1:7 (1:4, 0:3)

Odnośnik do komentarza

Damy radę, wykosimy Krystynę, Raula, Suareza i będzie dobrze :polska:

 

---------

 

26.08.2011 – Ekstraklasa [4/30]

Stadion im. Ludwika Sobolewskiego, Łódź

Widzew Łódź – Lech Poznań

 

Skład: Mielcarz – Lisowski, Ukah, Luizão, Ben Radhia – Cantoro (43' Grzeszczyk) – Miloseski, Panka – Robak, Sernas, Radzinevicius (82' Nedeljkovic)

 

W trakcie podróży powrotnej z Nyonu prezes Cacek już liczył grube miliony, które zasilą konto Widzewa, już planował wypłatę dywidendy, już wyobrażał sobie siebie w nowym Astonie Martinie. Ostudziłem nieco jego zapędy szorstkim stwierdzeniem, że przydałoby się nieco zainwestować w klub – przeznaczyć nieco pieniędzy na transfery, zwiększyć fundusz płacowy, rozbudować obiekty młodzieżowe, bazę treningową, poszukać jakiegoś klubu filialnego, do którego moglibyśmy wypożyczać zawodników nie mieszczących się w meczowej osiemnastce... Zatrwożył się. „To może tego Astona kupie w przyszłym roku?” - skwitował po czym zanurzył się w lekturze Przeglądu Sportowego.

 

Po powrocie do Łodzi czekała na nas ekipa Lecha Poznań. Lecha, który w tym sezonie zanotował remis z Górnikiem Zabrze, porażkę z Polonią Warszawa i skromną wygraną w Bytomiu. Dalej jednak była to drużyna, która potrafiła wykorzystać nasze zmęczenie spowodowane występem w środku tygodnia. „Europejski kac” dał się we znaki już w 5. minucie, kiedy to Joel Tshibamba wygrał pojedynek biegowy z naszym stoperem i stanął oko w oko z Maciejem Mielcarzem, po czym prostym balansem ciała położył naszego golkipera na łopatki i wbił futbolówkę do pustej bramki. Szybkość i przyspieszenie reprezentanta Konga zmusiły nas do cofnięcia nieco defensywy, a to zaś stworzyło dość dużą przestrzeń pomiędzy obroną i drugą linią. Wypełniał ją Mauro Cantoro, ale Argentyńczyk musiał opuścić boisko wskutek kontuzji. W rolę defensywnego pomocnika wcielił się Mindaugas Panka, który jeszcze przed przerwą długim crossem obsłużył Tomasa Radzineviciusa, co umożliwiło Litwinowi wpisanie się na listę strzelców. Po zmianie stron liczyłem na kolejne trafienia, ale w poczynania Widzew wkradła się niedokładność i kluczowe zagrania do napastników często przerywali pomocnicy i obrońcy gości. Lech odgrażał się poprzez akcje oskrzydlające zakończone dośrodkowaniami, ale w środku obrony iście profesorskie zawody rozegrał Luizão, który czyścił wszelkie górne piłki. W efekcie końcowym wynik nie uległ zmianie. Remis przed własną publicznością nie był zachwycający i stawiał nieco pod znakiem zapytania losy wyjazdowej konfrontacji ze znacznie silniejszą Wisłą Kraków.

 

Widzew Łódź – Lech Poznań 1:1

5' Joel Tshibamba 0:1

44' Tomas Radzinevicius 1:1

 

Ekstraklasa [4/30]

Zagłębie Lubin – Jagiellonia Białystok 0:0

Widzew Łódź – Lech Poznań 1:1

Śląsk Wrocław – Lechia Gdańsk 0:2

Polonia Bytom – Polonia Warszawa 2:0

Piast Gliwice – GKP Gorzów Wielkopolski 3:0

Cracovia Kraków – Arka Gdynia 3:3

Górnik Zabrze – Wisła Kraków 1:1

Legia Warszawa – Korona Kielce 4:1

Odnośnik do komentarza

31.08.2011 – Ekstraklasa [5/30]

Stadion Miejski im. Henryka Reymana, Kraków

Wisła Kraków - Widzew Łódź

 

Skład: Mielcarz – Lisowski (90' Paraiba), Madera, Luizão, Ben Radhia (56' Ukah) – Pinheiro – Kozak, Panka – Robak, Sernas, Radzinevicius (75' Nedeljkovic)

 

Po wizycie w Krakowie mieliśmy uzyskać pełny obraz sytuacji Widzewa. Niektórzy już zdążyli zwątpić, czy walcząc w sumie na trzech frontach zdołamy obronić mistrzowski tytuł. Wielu przewidywało zachłyśnięcie się europejskimi pucharami i potraktowanie zmagań ligowych nieco po macoszemu. Było w tym źdźbło prawdy, bo przecież podstawowa jedenastka nie mogła rozgrywać całego sezonu, w którym spotkania miały być rozgrywane średnio co trzy dni. Wobec powyższego pierwszy garnitur Widzewa Łódź w lidze występował tylko w konfrontacjach z ekipami z górnej części tabeli. Wisła Kraków była jedną z tych drużyn.

 

Mecz zaczął się od naporu gospodarzy, którzy za wszelką cenę chcieli szybko objąć prowadzenie. To sprawiło, ze momentami pod bramką Maćka Mielcarza robiło się naprawdę gorąco. Stoperzy jednak długo nie popełniali błędów, w czym największą zasługę miał Luizão – to on sterował czteroosobowym blokiem defensywnym i z zadania tego wywiązywał się bez zarzutu. Do momentu, w którym pod własne pole karne nie zapędził się Bruno Pinheiro, który w tym meczu pełnił rolę defensywnego pomocnika. W 29. minucie podjął interwencję w walce o górną piłkę i oszukał Macieja Mielcarza. Na szczęście zespół szybko otrząsnął się z całej sytuacji i błyskawicznie podjął próbę zmiany rezultatu. Dwa kąśliwe uderzenia na bramkę Milana Jovanica zmusiły Roberta Maskaanta do cofnięcia defensywy, co wykorzystał Jan Kozak oddając piękny strzał z dystansu. Zasłonięty bramkarz mógł tylko odprowadzić piłkę wzrokiem. Zmiana stron nie wniosła zbyt wiele w poczynania obydwu ekip, które w ogromnej większości przepracowały ten okres meczu na wzajemnym neutralizowaniu poczynań rywala w środkowej strefie. Ostra wymiana ognia trwała zarówno po jednej, jak i po drugiej stronie murawy, ale nie przynosiło to większych efektów. Losy spotkania mógł odwrócić, albo indywidualny błąd jakiegoś zawodnika, albo przebłysk geniuszu. Wygrało to drugie, a zbawcą Widzewa okazał się Mindaugas Panka, który wykorzystał prostopadłą piłkę z drugiej linii. To trafienie podziałało niczym płachta na byka. Wisła Kraków podjęła ostateczny szturm na bramkę Macieja Mielcarza, ale poza jedną wpadką, defensywa Widzewa stanowiła istny monolit.

 

Wisła Kraków – Widzew Łódź 1:2

29' Bruno Pinheiro (sam.) 1:0

36' Jan Kozak 1:1

77' Mindaugas Panka 1:2

 

Ekstraklasa [5/30]

Arka Gdynia – Legia Warszawa 1:1

GKP Gorzów Wielkopolski – Śląsk Wrocław 2:2

Korona Kielce – Jagiellonia Białystok 2:0

Lech Poznań – Piast Gliwice 2:0

Lechia Gdańsk – Cracovia Kraków 2:2

Polonia Bytom – Zagłębie Lubin 0:1

Polonia Warszawa – Górnik Zabrze 4:0

Wisła Kraków – Widzew Łódź 1:2

Odnośnik do komentarza
  • 1 miesiąc później...

Back again...

-------------------

 

10.09.2011 – Ekstraklasa [6/30]

Stadion im. Ludwika Sobolewskiego, Łódź

Widzew Łódź – Polonia Warszawa

 

Skład: Kaniecki – Lisowski, Luizão, Bieniuk (80' Kursa), Ben Radhia – Cantoro (77' Panka) – Miloseski, Grzeszczyk (77' Kozak) – Robak, Mladenovic, Radzinevicius.

 

Zgodnie z moimi planami, przyjazd do Łodzi ekipy Polonii Warszawa miał być doskonałą okazją do przewietrzenia szerszego zaplecza Widzewa. Miał być, bowiem plany uległy nieznacznej modyfikacji w ostatniej kolejce, kiedy to ekipa Waldemara Fornalika rozgromiła na własnym stadionie Górnik Zabrze. Strata punktów z teoretycznie słabszym rywalem nie wchodziła w grę, toteż w protokole meczowym – obok zawodników drugiego sortu – znalazło się miejsce dla kilku pewniaków.

 

W szatni nie owijałem w bawełnę – byliśmy faworytami tego starcia, więc mecz przed własną publicznością należało wygrać. Zespół wziął sobie do serca moje uwagi i od pierwszych minut prowadził grę, rzadko dopuszczając rywala w okolice pola karnego. Z czasem gra przeniosła się już tylko i wyłącznie na połowę rywali, co oznaczało, iż Widzew lada moment zacznie zadawać nokautujące ciosy. Pierwszy wyprowadził Milos Mladenovic, wykorzystując prostopadłą piłkę od Dejana Miloseskiego. Trener Fornalik roztropnie cofnął nieco zespół i zagęścił środek boiska, przez co zahamował ofensywne zapędy środkowych pomocników. Na dalsze „sierpy” i „podbródkowe” trzeba było czekać niemal czterdzieści minut. Wszak oczywistym było, iż nieustanny pressing przyjezdnych w środkowej strefie boiska odbije się czkawką na kondycji piłkarzy z Warszawy. Rozluźnienie w drugiej linii wykorzystał Dejan Miloseski, popisując się kolejną asystą, dzięki czemu na listę strzelców ponownie mógł wpisać się Milos Mladenovic. Kilka minut później, dzieła zniszczenia dokonał Łukasz Grzeszczyk popisując się precyzyjnym strzałem z ponad trzydziestu metrów.

 

Widzew Łódź - Polonia Warszawa 3:0

21' Milos Mladenovic 1:0

64' Milos Mladenovic 2:0

68' Łukasz Grzeszczyk 3:0

 

Ekstraklasa [6/30]

Górnik Zabrze – Polonia Bytom 1:1

Śląsk Wrocław – Lech Poznań 5:1

Zagłębie Lubin – Korona Kielce 3:2

Widzew Łódź – Polonia Warszawa 3:0

Piast Gliwice – Wisła Kraków 1:5

Legia Warszawa – Lechia Gdańsk 3:1

Cracovia Kraków – GKP Gorzów Wielkopolski 0:0

Jagiellonia Białystok – Arka Gdynia 3:1

Odnośnik do komentarza

Długo, oj długo Łódź i cała Polska czekała na swojego przedstawiciela w fazie grupowej elitarnej Ligi Mistrzów. Co ciekawe, klub który jako ostatni zdołał tego dokonać, ponownie miał przecierać europejskie szlaki. Po trzynastu latach przerwy. W międzyczasie zmieniali się krajowi mistrzowie, którzy zaprzepaszczali swoje szanse na europejską przygodę, zmieniały się zasady kwalifikacji... jedno pozostawało niezmienne – brak polskiego klubu w Lidze Mistrzów. Plany o podboju Europy brały w łeb, zaś udział w fazie grupowej Ligi Mistrzów stawał się najpierw odległym celem, potem marzeniem, aż w końcu koszmarem. Historia zatoczyła koło... Widzew, który jako ostatni wyważył drzwi do Ligi Mistrzów, ponownie zaczął się do nich dobijać. Recepta na sukces była oczywista – trzeba było za wszelką cenę zatrzymać w klubie najlepszych piłkarzy, wzmocnić podstawową jedenastkę o zawodników występujących na newralgicznych pozycjach i wreszcie – poszerzyć kadrę, aby wytrzymywała szaleńczą walkę na trzech frontach. Teraz przyszedł czas na spełnianie marzeń...

 

13.09.2011 – Liga Mistrzów [A 1/6]

Stadion im. Ludwika Sobolewskiego, Łódź

Widzew Łódź – Schalke 04 Gelsenkirchen

 

Skład: Mielcarz – Paraiba (20' Lisowski), Ukah, Luizão, Broź – Pinheiro – Kozak, Panka – Robak, Sernas, Nedeljkovic (45' Radzinevicius).

 

Widzew - obok Olimpija Lublana, Debreceni VSC i BK Hacken – był prawdziwym kopciuszkiem, który na tym etapie rozgrywek powinien się cieszyć z samej możliwości krzyżowania rękawic z najsilniejszymi drużynami Starego Kontynentu. Rzeczywiście, trudno było wskazać konkretny cel, który Widzew mógłby osiągnąć w fazie grupowej. Eksperci skazywali nas na sromotne porażki, ale ja wierzyłem, że stać nas na walkę o drugą lokatę. Real Madryt był oczywiście poza zasięgiem, ale z Ajaxem i Schalke można było powalczyć o punkty. Mój plan był prosty – w konfrontacji na własnym stadionie z Holendrami i Niemcami trzeba było uzbierać komplet punktów. Na wyjazdach liczyłem co najmniej na remisy. „Galacticos”? Liczyłem po prostu, że Jose Mourinho postąpi wbrew sobie i zlekceważy przeciwnika, co pozwoli nam uczknąć w dwumeczu choćby jeden punkt. Ponoć w piłce nożnej wszystko jest możliwe...

 

Nakręceni jak nigdy, z wiarą we własne umiejętności i z przekonaniem o sile kolektywu wyszliśmy na murawę, aby przy pełnym stadionie stoczyć ciężki bój o komplet punktów. Zawodnicy wiedzieli, że nie ma taryfy ulgowej, że nie wolno zadowalać się byle czym... remis będzie porażką – takie były fakty. Zaczęliśmy spokojnie, bowiem oczywistym było, iż to Niemcy ruszą z impetem, chcąc upokorzyć kopciuszka. Różnica pomiędzy rozgrywkami ligowymi a Ligą Mistrzów była przytłaczająca. Jedno niefortunne zagranie, jeden krok postawiony w nieodpowiednim momencie mógł mieć znaczenie. Ekstraklasa wybaczała błędy i techniczne niedociągnięcia, a Widzew na krajowym podwórku był zwykle myśliwym goniącym ofiarę. Nic dziwnego, że trudno było nam przyzwyczaić się do roli królika, którego goniły ujadające psy. Ograniczaliśmy się więc tylko i wyłącznie do zagrań na skrzydło, skąd boczni obrońcy mieli wyprowadzać bezpośrednio piłkę do skrajnych napastników. Niemiecki dryl krzyżował nam nieco plany i wszelkie dośrodkowania w pole karne na głowę Darvydasa Sernasa były, albo przecinane przez Weligtona lub Benedikta Höwedesa, albo też wyłapywał je Manuel Neuer. Jedyny plus, że po czterdziestu pięciu minutach zachowywaliśmy w dalszym ciągu czyste konto. Zmiana stron wniosła ze sobą nadzieję, że Niemcy pękną kondycyjnie, co w końcu pozwoli nam na konstruowanie akcji środkiem boiska. Czas mijał, a Schalke zamiast ustępować, coraz bardziej napierało. Z opresji ratował nas jednak Luizão na spółkę z Ugochukwu Ukahiem, a wtórował im Maciej Mielcarz. To właśnie dzięki ich postawie udało się dowieźć do końca meczu bezbramkowy remis.

 

Widzew Łódź – Schalke 04 Gelsenkirchen 0:0

 

Liga Mistrzów [A 1/6]:

Ajax Amsterdam – Real Madryt 0:3

Widzew Łódź – Schalke 04 Gelsenkirchen 0:0

Odnośnik do komentarza

Jeden punkt, to trochę mało w kontekście walki o drugie miejsce, ale cóż... Zobaczymy jak rozłożą się punkty w starciu Ajax - Schalke.

-------------

 

18.09.2011 – Ekstraklasa [7/30]

Stadion im. Ludwika Sobolewskiego, Łódź

Widzew Łódź – Górnik Zabrze

 

Skład: Mielcarz – Lisowski, Ukah, Madera, Ben Radhia (74' Broź) – Cantoro – Miloseski, Kuklis – Grzelczak, Nedeljkovic (44' Kursa), Radzinevicius.

 

Powrót do ligowego marazmu miał przynieść odpowiedź na zasadnicze pytanie, czy mecze w środku tygodnia odbiją się na postawie zespołu w Ekstraklasie. Pierwszy test miał nastąpić w meczu z Górnikiem Zabrze, który w tym sezonie fundował swoim fanom prawdziwą huśtawkę nastrojów.

 

Widzew zaczął z impetem, chcąc najwyraźniej jeszcze raz przypomnieć sobie jak to jest być myśliwym. Inaczej niż w przypadku konfrontacji z Schalke, w meczu z Górnikiem mogliśmy pokazać pełnię swoich umiejętności, atakując czy to środkiem boiska, czy też uruchamiając skrzydła. Zawodnicy postawili na prostopadłe podania kierowane od środkowych pomocników w kierunku bramki przeciwnika. Wysunięta linia defensywna gości rwała się i trzeszczała w podstawach, co mogło oznaczać prawdziwy koncert w wykonaniu łódzkiej ekipy. Już w 11. minucie spotkania na listę strzelców wpisał się Piotr Grzelczak, wykorzystując zagranie w uliczkę od Piotra Kuklisa. Ten sam zawodnik podwyższył wynik spotkania jedenaście minut później, popisując się mierzonym strzałem w narożnik bramki strzeżonej przez Sebastiana Nowaka. Jedynie bezmyślny faul Ugochukwu Ukaha z 43. minuty, za który otrzymał drugą żółtą kartkę, pokrzyżował nam nieco plany. Zmiana stron przyniosła napór gości, którzy wykorzystywali przewagę jednego zawodnika, co z kolei umożliwiło Danielowi Quaye wpisanie się na listę strzelców. Wysiłek gości zmarnował jednak Locó, który w 61. minucie meczu również został odesłany do szatni po zgromadzeniu dwóch żółtych kartek. To pozwoliło przejść Widzewowi do ataku pozycyjnego i powolnego konstruowania akcji ofensywnych. Górnik ograniczał się tylko do szybkich wypadów pod bramkę Macieja Mielcarza, ale i tak to do graczy Widzewa należało ostatnie zdanie. Wynik, już w doliczonym czasie gry, ustalił Tomas Radzinevicius.

 

Widzew Łódź – Górnik Zabrze 3:1

11' Piotr Grzelczak 1:0

22' Piotr Grzelczak 2:0

56' Daniel Quaye 2:1

90+3' Tomas Radzinevicius 3:1

Ekstraklasa [7/30]

Jagiellonia Białystok – GKP Gorzów Wielkopolski 3:0

Cracovia Kraków – Wisła Kraków 1:2

Śląsk Wrocław – Polonia Warszawa 1:2

Zagłębie Lubin – Arka Gdynia 1:0

Legia Warszawa – Lech Poznań 3:0

Piast Gliwice – Polonia Bytom 1:3

Korona Kielce – Lechia Gdańsk 1:4

Widzew Łódź – Górnik Zabrze 3:1

Odnośnik do komentarza

21.09.2011 – Puchar Polski [2. Runda]

Stadion przy Al. Jana Pawła II, Łęczna

Górnik Łęczna - Widzew Łódź

 

Skład: Kaniecki – Paraiba (81' Lisowski), Kursa, Luizão, Bozhkov (71' Madera) – Pinheiro – Kozak (75' Grgurovic), Panka – Robak, Nedeljkovic, Mladenovic.

 

Druga połowa września oznaczała dla Widzewa otwarcie kolejnego frontu zmagań. Z jednej strony prezes nie przywiązywał do tych rozgrywek większej wagi, ale z drugiej strony... zeszłoroczna figurka ładnie prezentowała się w jego gabinecie. Spodziewałem się, że jako perfekcjonista będzie chciał kolejnego trofeum, choćby po to, żeby zachować na swej półce symetrię. Niespodziewanie, zażądał tylko i wyłącznie dobrej postawy, kwitując, że zadowoli się półfinałem tych rozgrywek.

 

Przedtem należało jednak stoczyć walę o awans do trzeciej rundy z pierwszoligowym Górnikiem Łęczna. W szeregach zawodników z Łęcznej dało się dostrzec znajomą twarz Prejuce Nakolumy – napastnika rodem z Burkiny Faso, który w minionym sezonie grał w Widzewie na zasadzie wypożyczenia. W sumie w dwunastu występach zaliczył pięć trafień, ale i tak były to zbyt słabe argumenty w walce z Tomasem Radzineviciusem. Miałem nadzieję, że napastnik Górnika w akcie zemsty nie zechce pokrzyżować mi planów. Pierwsza połowa potwierdzała moje nadzieje, bowiem napastnicy i jednej i drugiej drużyny niezbyt kwapili się do szukania sobie okazji. Mecz nabrał rumieńców wraz ze zmianą stron, kiedy to wynik otworzył Igor Nedeljkovic. Było to długo oczekiwane trafienie młodego Serba, bowiem niektórzy kibice po cichu wypominali mi ten transfer. Dziesięć minut później poprawił kolejny zawodnik, któremu wszyscy na trybunie „pod zegarem” odliczali długie minuty od ostatniego trafienia – Marcin Robak. W sumie lewonożny snajper trafił pierwszy raz od ponad miesiąca. Kamień spadł mi z serca... prosto na stopę, bowiem dziewięć minut później kontaktowe trafienie zaliczył Adrian Bartkowiak. Na szczęście zawodnicy Widzewa nie dopuścili rywala we własne pole karne, dowożąc tym samym bezpieczny wynik do samego końca meczu.

 

Górnik Łęczna - Widzew Łódź [2. Runda] 1:2

56' Igor Nedeljkovic 0:1

66' Marcin Robak 0:2

75' Adrian Bartkowiak 1:2

Odnośnik do komentarza
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...