Skocz do zawartości

Lukaszp

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    144
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Lukaszp

  1. Spodziewany komentarz... Po prostu chciałem opisać wszystko to, o czym Miles wspominał na blogach (stąd układ) i chciałem, żeby wyszło to w miarę uczciwie, stąd te wzmianki o demie w przypadkach, kiedy ograniczenia dema uniemożliwiały mi szczegółową recenzję danej kwestii. Dlatego też tekst nie nazywa się "Recenzja (pełnego) Football Managera", tylko "Przegląd nowości", czyt. "Przegląd nowości, o których Miles wspominał na blogach". Kwestia dotyczy bodaj tylko newgenów i pominiętego w tym tekście modułu "manage anywhere". Reszta (10 z 11 omówionych w tekście sekcji) spokojnie dała się zrecenzować w oparciu o demo. Dokładnie...
  2. ... to dzisiaj nazywa się kradzieżą tożsamości internetowej :roll: Całkiem świeże przepisy k.k (patrz kazus posłanki Kępy), ale to tak zupełnie na marginesie. A co ma piernik do wiatraka? Mają żale, bo to co zrobiłeś robiłeś jako Seju a nie jako CM Rev. Naważyłeś piwa, wypij... proste.
  3. Hm... nie zauważyłem jakoś wcześniej tego tekstu, ale pozwolisz Czarls, że się odniosę nieco do Twoich słów. Rozumiem o co Ci chodzi, że zamiast przyciągać użytkowników cukierkowym tekstem o nowościach, publikujemy straszydło. Nie widzę jednak zależności pomiędzy tonem artykułu a ew. odstraszaniem naszych użytkowników. Nie sądzę, żeby jeden felieton był w stanie odstraszyć od kupna gry czytelników Centrum, którzy w większości przypadków są już doświadczonymi fanami serii i którzy mają swój pogląd dotyczący tej gry. Sam ton tego artykułu też nie wydaje mi się zbyt negatywny w stosunku do samej gry. Jest negatywny w stosunku do SI Games, ale też rozumiem ich sytuację, bo taka jest ich rola. Po prostu w zapowiedziach SI Games nie jest obiektywne, podsyca ekscytację i czasami maluje przed nami nieprawdziwy obraz. I Ty i ja i każdy, kto śledzi co roku zapowiedzi doskonale zdaje sobie z tego sprawę i to w pełni rozumie, bo SI ma w tym swój interes. Dla mnie niezrozumiałe jest to, że my zbyt pochopnie podzielamy ten entuzjazm. I o tym jest ten tekst. A elementy, które pojawiają się w tekście - w mojej ocenie - popierają moją tezę. Centrum zrobiło małe faux pas przy okazji pierwszej zapowiedzi FM 12, co też trafnie wytknął nam Henkel w komentarzach na Facebooku. Mnie to zastanowiło i postanowiłem sprawdzić jak było z wcześniejszymi zapowiedziami. Rachunek był dla mnie oczywisty - niewiele opcji (które miały być hitem wg. SI) zasługiwało na tak entuzjastyczne przyjęcie. I w tym tekście przestrzegam przed tym optymizmem. Tym bardziej że rozmawiamy o czymś, czego jeszcze nie mieliśmy nawet w rękach, a informacje produkowane są przez twórców mających swój interes w tym, aby o grze mówić i to mówić wyłącznie w superlatywach. Zaś co do terminu publikacji, cóż... Była zapowiedź, a tekst odnosi się do tej zapowiedzi. Po premierze byłby kotlet. Może lepiej pasowałby do newsów o bugach, których po premierze zawsze szukamy, ale trąciłby stęchlizną.
  4. Lukaszp

    Kącik prawny

    I tu się zgadzamy. Nie, skoro ustawodawca określił, że w tym przypadku usiłowanie jest karalne, to jest. Pytanie, co to jest to usiłowanie... Mnie uczono, że usiłowanie jest stadium bezpośrednio poprzedzającym dokonanie czynu zabronionego (zamiar -> przygotowanie -> usiłowanie -> dokonanie). Jeśli więc za czyn zabroniony (dokonany) uznajemy spożycie alkoholu, to za (karalne) usiłowanie jego spożycia należałoby uznać ruch zmierzający bezpośrednio do spożycia - otworzenie butelki, a jeszcze lepiej uniesienie jej do ust bez przechylania flaszki. To są czynności bezpośrednio poprzedzające spożycie alkoholu. A to, co zastosował policjant kwalifikowałoby się raczej jako przygotowanie do spożycia (przysposabianie środków etc.) - a przygotowanie jest przecież karalne tylko, gdy kodeks tak stanowi.
  5. Lukaszp

    Kącik prawny

    Gacku, zabronione jest spożywanie alkoholu i to tylko w określonych miejscach, więc samo niesienie zamkniętej butelki nie jest w żaden sposób karalne. Rozumiem, że argumentacją było usiłowanie, ale w tych przypadkach musi być jakiś ruch kolesia, bezpośrednio zmierzający do spożycia alk w miejscu zabronionym. A to, że niesie samą butelkę - i to zamkniętą - to przecież nie jest usiłowanie. Ewidentnie bujna wyobraźnia miśka... Inna sprawa, że bodaj w zeszłym roku sądy karne karały właściciela osmolonej fifki jak za posiadanie narkotyków, więc tym bardziej policjantów stać na takie wybiegi. Ale w takich sytuacjach polecam zawsze pytać o podstawę prawną, to zawsze nieco peszy policjantów.
  6. Lukaszp

    Idzie FM 12

    Skandali (rozbijania samochodów, przekroczeń prędkości, WAG's) nie będzie, mówił o tym Miles w jednym wywiadzie, który ukazał się po zapowiedziach. Zamierzają skupić się na pozytywnej stronie futbolu. W sumie racja, bo niby czemu miałoby to służyć?
  7. Lukaszp

    Kolarstwo szosowe

    To jest forum kolarstwa, ja poszukuję forum Europsport o kolarstwie. Swego czasu, jakieś 2/3 lata temu, Eurosport miało własne fora, ale po scaleniu z Yahoo wszystko się pokomplikowało. Chodzi mi o coś na kształt polskiego forum snookera (snookerowych Snoof) na tych forach, kolarstwa jakoś nie można tam znaleźć. Na TdF, T. Jaroński i K. Wyrzykowski komentowali na antenie wpisy pod swoim blogiem ("starzy ale jarzy"), a teraz cały czas jest mowa o jakimś forum.
  8. Lukaszp

    Kolarstwo szosowe

    Jedno pytanie - orientuje się może ktoś jaki jest adres forum, o którym cały czas jest mowa w komentarzu T. Jarońskiego? Szukałem na Yahoo, ale tam są tylko fora anglojęzyczne.
  9. Lukaszp

    Stuck in a moment

    Z czasem wrócę do tamtej formy. Na razie zależy mi jednak, żeby dość szybko przemielić kilka sezonów i zrównać się z sejwem. Do tego jeszcze długa droga, a w tamtej formie byłaby jeszcze dłuższa ---------- W grudniu czekały nas dwie potyczki i obydwie z wymagającymi rywalami. Jako pierwszy w szranki stanął z nami Lech Poznań, który na przestrzeni obecnego sezonu i tego zakończonego z potentata przeobraził się w ligowego średniaka. Cały czas jednak drzemała gdzieś ta nuta dawnych ambicji, która zakała mi patrzeć na rywala z dużą dozą szacunku. Inna sprawa, że sytuacji w Poznaniu nie poprawiała dokonana w międzyczasie zmiana szkoleniowca. W połowie listopada Jacek Zieliński musiał pożegnać się z niegdysiejszym Mistrzem Polski zaś jego miejsce na ławce trenerskiej zajął Stefan Majewski. Zmiany personalne odbiły się czkawką na taktyce. Z moich obserwacji wynikało bowiem, że w tym sezonie Lech zdążył już grywać w systemie 4-5-1, 4-4-2, zaś w spotkaniach poprzedzających konfrontację z Widzewem Stefan Majewski zwykł wychodzić w ustawieniu 3-5-2. Miałem pomysł jak zneutralizować to ostatnie ustawienie, ale zanim to nastąpiło, Lech zdołał skonstruować składną akcję, którą na gola zamienił Grzegorz Wojtkowiak. Lech miał swoje problemy, Widzew miał też swoje dylematy – nas dręczyła plaga goli traconych w pierwszych minutach spotkania. Za tym szło niepotrzebne zdenerwowanie i presja jak najszybszego wyrównania stanu meczu, pełne odkrycie kart i groźba straty kolejnej bramki. Dlatego też w swym notesie na czerwono zapisałem, że w ramach przygotowania do rundy wiosennej trzeba popracować nad koncentracją i ustawieniem w pierwszych minutach meczów. Paradoksalnie, kiepska pierwsza połowa zwykle przynosiła też wyrównanie. Tak było w meczu z Legią i sprawy przybrały podobny obrót w konfrontacji w Poznaniu, zmienił się tylko egzekutor. Poprzednio był nim Tomas Radzinevicius, zaś teraz do siatki trafił Darvydas Sernas. Na tym koniec analogii, druga połowa zaczęła się od czerwonej kartki dla Mauro Cantoro, co w znacznej części ustawiło losy tego spotkania. Pomimo przewagi jednego zawodnika poznaniacy z trudem wypracowywali sobie dogodne sytuacje, długo też na tablicy wyników utrzymywał się stan z pierwszej połowy. Przełom nastąpił w 72. minucie, kiedy to obrońca Lecha Poznań wykorzystał dośrodkowanie z rzutu rożnego i wywiódł gospodarzy na prowadzenie. Trudno było się spodziewać, że grając w osłabieniu uda się wrócić z Poznania z jakimkolwiek dorobkiem punktowym. Mimo to postanowiłem uruchomić skrajnych napastników w nadziei, że indywidualne szarpnięcie któregoś z nich odmieni losy tej rywalizacji. Najwyraźniej miałem więcej szczęścia niż rozumu, bo trick sprawdził się w stu procentach, zaś wyrównanie przyszło w ostatniej minucie regulaminowego czasu gry. Ostatni mecz w tym roku był prawdziwą wisienką na torcie. Kibice już od dłuższego czasu zacierali ręce na wizytę samego Jose Mourinho w Łodzi. Nikt jednak nie sądził, że to spotkanie będzie miało aż tak duże znaczenie. Nic więc dziwnego, że tego wtorkowego wieczora Łódź wydawała się miastem wyludnionym. Wszelkie znaki życia dochodziły tylko i wyłącznie z okolic stadionu. Komplet publiczności i niesamowita determinacja kibiców jeszcze bardziej podgrzewały temperaturę tego spotkania. Wszyscy pragnęli igrzysk... i krwi. Zgodnie jednak twierdzono, że będzie to nasza krew. Widzew pokazał jednak, że ośli upór w połączeniu z dobrą organizacją może przynieść odpowiednie efekty. Liczyło się też zaskoczenie i małe zagrywki, które miały obracać fortunę w naszym kierunku. Jednym z nich były stałe fragmenty gry w ofensywie, które ostatnimi czasy regularnie w zmaganiach ligowych wykorzystywali środkowi obrońcy. Jakie było więc zaskoczenie, kiedy to już w drugiej minucie spotkania Sebastian Madera wbiegł w pole karne i potężnym strzałem z główki oszukał Ikera Casillasa. Nikt się tego nie spodziewał – ani bramkarz przyjezdnych, ani chyba sam strzelec. Ja natomiast spodziewałem się odwetu ze strony „The Special One”. Receptą na rozjuszonych gości miał być ostry pressing i kasowanie akcji już w środkowej strefie boiska. To zaś oznaczało wysyp żółtych kartek, ale mimo wszystko gra warta była świeczki. Takie zabiegi długo trzymały renomowanego oponenta na dystans. Tyle tylko, że Mourinho miał w swych szeregach nieprzeciętnych wirtuozów, którzy jednym zagraniem potrafili odmienić losy rywalizacji. Jednym z nich był Marek Hamsik, który w 38. minucie zagrał prostopadłą piłkę do Karima Benzemy, zaś Francuz zwieńczył dzieło doprowadzając do wyrównania. Po cichu liczyłem na to, że Mourinho zadowoli się tym jednym punktem i pozwoli swym zawodnikom na znacznie swobodniejsze operowanie piłką. Przeliczyłem się, zawodnicy Realu Madryt dalej schematycznie wypełniali polecenia swego trenera, momentami doprowadzając mnie do palpitacji serca. Z ręką na sercu mogę przyznać, że pierwszy raz rywal zdołał totalnie odciąć Widzew od jakichkolwiek akcji ofensywnych. Nawet przy ciężkich bojach czy to z Salzburgiem, czy nawet z Schalke udawało nam się odgryzać i wyprowadzać szybkie akcje, które zmuszały rywala do myślenia o zabezpieczeniu własnych tyłów. W tym przypadku było zupełnie inaczej. Real kontrolował grę, a my – owszem – próbowaliśmy wyprowadzać akcje, ale tylko do wysokości linii środkowej boiska. Zaskakuje jedynie fakt, że przyjezdni nie byli w stanie zdobyć rozstrzygającego gola. Remis na własnym stadionie z pretendentem do ostatecznego tryumfu w rozgrywkach obiektywnie należy uznać za spore osiągnięcie. I z perspektywy czasu faktycznie należy to tak postrzegać. Tyle tylko, że jeden punkt to minimum w kontekście walki o pierwszą rundę eliminacyjną. Natychmiastowo więc wziąłem za telefon i zadzwoniłem do naszego scouta – Pawła Sibika... 02.12.2011 - Ekstraklasa [17/30] Lech Poznań – Widzew Łódź 2:2 7' Grzegorz Wojtkowiak 1:0 45+3' Darvydas Sernas 1:1 72' Michał Stasiak 2:1 90' Tomas Radzinevicius 2:2 Ekstraklasa [17/30] Arka Gdynia – Cracovia Kraków 0:4 Lech Poznań – Widzew Łódź 2:2 Polonia Warszawa – Polonia Bytom 2:0 Jagiellonia Białystok – Zagłębie Lubin 3:1 Wisła Kraków – Górnik Zabrze 0:0 GKP Gorzów Wielkopolski – Piast Gliwice 3:2 Lechia Gdańsk – Śląsk Wrocław 1:1 Korona Kielce – Legia Warszawa 1:0 06.12.2011 – Liga Mistrzów gr. A [6/6] Widzew Łódź – Real Madryt 1:1 2' Sebastian Madera 1:0 38' Karim Benzema 1:1
  10. Lukaszp

    Stuck in a moment

    Zmieniam nieco formę pisania tego opowiadania. Od teraz pojawiać się będą miesięczne podsumowania podzielone na część opisową i statystyczną. ------------ Listopad 2011 W listopadzie czekał nas prawdziwy sprawdzian naszych umiejętności. Już na samym początku czekała nas rywalizacja przed własną publicznością z niewygodnym Ajaxem. W tym meczu można było się spodziewać wszystkiego, nawet chaotycznej i nieco desperackiej wymiany ciosów. Liczyły się bowiem tylko punkty i to trzy punkty. Mecz rozpoczęliśmy jednak ostrożnie, chcąc uśpić nieco rywala i wraz z upływem czasu przejąć inicjatywę. Graliśmy więc piłką, wyprowadzając ją głęboko, od pary środkowych obrońców poprzez defensywnego pomocnika, który zwykle zagrywał jakiegoś przełomowego crossa do bocznych napastników. W ten sposób udało nam się wykreować dwie groźne sytuacje, ale za każdym razem na posterunku stał Martin Stekelenburg. Przełom nastąpił w 44. minucie, kiedy to Mapou Yanga Mbwia skierował piłkę do własnej siatki. Gol do szatni zdezorientował nieco Martina Jola, nie chcę myśleć co też nagadał młodemu Francuzowi, ale ten po zmianie stron szybko odkupił swoje winy wpisując się na listę strzelców – tym razem po odpowiedniej stronie. W odpowiedzi Widzew raz jeszcze szarpnął, chcąc za wszelką cenę wydrzeć cenne trzy punkty. Jak zwykle w takich sytuacjach najwięcej zimnej krwi zachowywał Darvydas Sernas, który w 63. minucie wywiódł Widzew na prowadzenie. Teraz trzeba było utrzymać korzystny wynik do samego końca. Udało się tylko połowicznie, gdyż w ostatniej akcji meczu szalę zwycięstwa wyrównał Mounir El Hamaoudi. Szkoda było tego wyniku, gdyż plan, który zawodnicy mieli zrealizować w przeciągu tych 90. minut wypalił w 99 procentach. Ten jeden brakujący procent stanowiła feralna trzecia minuta doliczonego czasu gry. Nie było zbytnio czasu na rozpamiętywanie dwóch zgubionych punktów, bowiem teraz musieliśmy skupić się na ligowej rywalizacji z Legią Warszawa. Jak zwykle w ostatnich kilku spotkaniach, zaspaliśmy nieco na samym początku meczu i przyjezdni skrupulatnie to wykorzystali, posyłając prawdziwą petardę w okienko bramki strzeżonej przez Maćka Mielcarza. Potem następował klincz obydwu ekip i wzajemne roszady celem zdobycia przewagi w środkowej strefie boiska. Gdyby nie Tomas Radzinevicius roszady te trwałyby w nieskończoność, a tak po pierwszych czterdziestu pięciu minutach schodziliśmy z wynikiem 1:1. Koncert zaczął się wraz ze zmianą stron, zaś pierwsze skrzypce zagrał Marcin Robak, dwukrotnie pokonując bramkarza warszawskiej Legii. Stołeczni nie byli w stanie skutecznie odpowiedzieć na trafienia lewonożnego napastnika Widzewa, a dodatkowo jeszcze jednego gola dołożył Mindaugas Panka. Zdecydowana wygrana z silnym rywalem przed własną publicznością umocniła nas na pozycji lidera rozgrywek. Sytuacji tej nie zmieniło również kolejne ligowe spotkanie, w którym Widzew podejmował Jagiellonię Białystok. Zespół był w świetnej formie, funkcjonował niczym dobrze naoliwiona maszyna i wraz z kolejnymi spotkaniami nabierał wiary we własne umiejętności. Zawodnicy Widzewa w każdej kolejce notowali również wysokie wyniki, nie tracąc przy tym zbyt wielu goli. Podobnie było w konfrontacji w Białymstoku, skąd wracaliśmy bogatsi o komplet punktów i cztery gole wbite kolejno przez Harisa Handzicia, Mindaugunasa Pankę, Sebastiana Maderę i Igora Nedeljkovica. Rozpędzony, choć nieco przemeblowany, zespół zmiótł po drodze także Koronę Kielce aplikując trzy bramki, ale tracąc przy tym jednego gola. Ten wynik był o tyle satysfakcjonujący, że uzyskany w większości przez zawodników drugiego sortu, którzy umożliwili pierwszemu garniturowi regenerację sił przed kluczową potyczką z Schalke. Wyjazdowe spotkanie z Niemcami miało dla nas kluczowe znaczenie. Wszyscy zdawali sobie bowiem sprawę, że ugranie na trudnym terenie kompletu punktów stanowić będzie przepustkę do wiosennych rozgrywek pucharowych. Zawodnikom powtarzałem jednak, aby nie odkrywali kart już na samym początku meczu. Było pewne, że to gospodarze zechcą powetować sobie serię porażek z innymi grupowymi ekipami i to oni zaatakują od pierwszego gwizdka. Nie myliłem się, na nasze szczęście zawodnicy grali konsekwentnie w obronie i rzadko kiedy dopuszczali rywala w pobliże pola karnego. Nic więc dziwnego, że Felix Magath zdecydował się na częstsze strzały z dystansu, licząc że któryś z nich przebije się przez zagęszczony środek boiska. Dopiero wraz ze zmianą stron postanowiłem odkryć nieco karty i poleciłem szybszą wymianę piłek na skrzydłach. Ten zabieg okupiliśmy stratą gola, zaś zaangażowanie bocznych obrońców w kreowanie akcji ofensywnych wykorzystał Jose Manuel Jurado. Wraz z objęciem prowadzenia Schalke cofnęło się nieco, zwiększając tym samym dystans pomiędzy formacjami. Luki te wykorzystywali środkowi pomocnicy Widzewa, którzy zaczęli rozrywać linię defensywną prostopadłymi piłkami. Kilka z nich powędrowało na skrzydło do Tomasa Radzineviciusa, zaś Litwin spożytkował dwie z nich. Pierwszą uderzył bezpośrednio po przyjęciu w kierunku dalszego słupka, co przyniosło oczekiwane przeze mnie wyrównanie. Natomiast drugi cross zamienił na dośrodkowanie w pole karne, w obrębie którego szalał Darvydas Sernas. Litewski duet wywiódł Widzew na prowadzenie i tym samym zapewnił łódzkiej ekipie wiosenne występy w rozgrywkach kontynentalnych. Wciąż jednak otwarte pozostawało pytanie, czy będzie to Liga Mistrzów, czy też Puchar UEFA. Faktem jest, że do awansu do kolejnej rundy Champions League potrzebne były jeszcze korzystne rezultaty innych ekip. W ostatniej kolejce mierzyliśmy się bowiem z Realem Madryt, z którym ciężko było liczyć na jakieś punkty. Wariant optymistyczny zakładał, że zarówno Widzew, jak i Ajax nie zmienią swego dorobku, co pozwoli nam awansować z drugiej lokaty wyprzedzając Holendrów o jeden punkt. Mogłem co prawda zakładać, że uda nam się pokonać Hiszpanów i awansować bez oglądania się na wyniki drugiego spotkania, ale byłoby to zbyt optymistyczne założenie. Trudny (ale i udany) listopad kończyliśmy domową konfrontacją z Arką Gdynia. Zespół z wybrzeża nie raz już dał nam się we znaki i podobnie było i tym razem. Gdynianie szybko wykorzystali nasze gapiostwo w początkowej fazie meczu i – standardowo – musieliśmy gonić wynik. Przebudzenie graczy Widzewa nastąpiło w drugiej części zawodów, zaś koncertowe 45. minut rozegrał Igor Nedeljkovic, popisując się dwoma trafieniami. Zwycięstwo z Arką przedłużyło naszą serię ligowych spotkań bez porażek, która trwała już niemal trzy miesiące. W czterech ligowych meczach, które miały miejsce w listopadzie udało nam się ustrzelić maksimum, co należy uznać za ogromny sukces, gdyż w międzyczasie walczyliśmy również i na innych frontach. W Lidze Mistrzów brakowało nieco szczęścia. Mogliśmy i powinniśmy mieć na swym koncie o dwa punkty więcej, co już teraz powinno dawać nam bezpieczny awans do dalszej rundy rozgrywek. Rzeczywistość jest jednak odmienna i o dalszą rundę Champions League będziemy musieli walczyć z najgorszym z możliwych rywali. 01.11.2011 – Liga Mistrzów [A 4/6] Widzew Łódź – Ajax Amsterdam 2:2 44' Mapou Yanga Mbwia (sam.) 1:0 57' Mapou Yanga Mbwia 1:1 63' Darvydas Sernas 2:1 90+3' Mounir El Hamaoudi 2:2 Liga Mistrzów [A 4/6] Schalke 04 Gelsenkirchen – Real Madryt 1:3 Widzew Łódź – Ajax Amsterdam 2:2 05.11.2011 – Ekstraklasa [13/30] Widzew Łódź – Legia Warszawa 4:1 7' Nemanja Milic 0:1 45+1' Tomas Radzinevicius 1:1 63' Marcin Robak 2:1 68' Marcin Robak 3:1 77' Mindaugas Panka 4:1 Ekstraklasa [13/30] Polonia Bytom – Korona Kielce 2:3 Wisła Kraków – Lechia Gdańsk 4:2 Śląsk Wrocław – Zagłębie Lubin 2:0 Lech Poznań – GKP Gorzów Wielkopolski 3:1 Widzew Łódź – Legia Warszawa 4:1 Piast Gliwice – Cracovia Kraków 3:1 Polonia Warszawa – Arka Gdynia 0:1 Górnik Zabrze – Jagiellonia Białystok 2:0 09.11.2011 – Ekstraklasa [14/30] Jagiellonia Białystok – Widzew Łódź 0:4 29' Haris Handzic 0:1 46' Mindaugas Panka 0:2 52' Sebastian Madera 0:3 60' Igor Nedeljkovic 0:4 Ekstraklasa [14/30] Arka Gdynia – Polonia Bytom 1:0 Cracovia Kraków – Śląsk Wrocław 1:0 GKP Gorzów Wielkopolski – Wisła Kraków 0:2 Jagiellonia Białystok – Widzew Łódź 0:4 Korona Kielce – Górnik Zabrze 3:2 Lechia Gdańsk – Polonia Warszawa 2:1 Legia Warszawa – Piast Gliwice 3:0 Zagłębie Lubin – Lech Poznań 0:1 20.11.2011 – Ekstraklasa [15/30] Widzew Łódź – Korona Kielce 3:1 12' Milos Mladenovic 1:0 54' Andrzej Niedzielan 1:1 67' Darvydas Sernas 2:1 90+2' Piotr Grzelczak 3:1 Ekstraklasa [15/30] Polonia Bytom – Lechia Gdańsk 1:1 Wisła Kraków – Lech Poznań 1:1 Zagłębie Lubin – Cracovia Kraków 3:1 Piast Gliwice – Jagiellonia Białystok 1:3 Śląsk Wrocław – Legia Warszawa 2:2 Polonia Warszawa – GKP Gorzów Wielkopolski 3:0 Górnik Zabrze – Arka Gdynia 0:3 Widzew Łódź – Korona Kielce 3:1 23.11.2011 – Liga Mistrzów [A 5/6] Schalke 04 Gelsenkirchen – Widzew Łódź 1:2 50' Jose Manuel Jurado 1:0 57' Tomas Radzinecivius 1:1 78' Darvydas Sernas 1:1 Liga Mistrzów [A 5/6] Real Madryt – Ajax Amsterdam 3:0 Schalke 04 Gelsenkirchen – Widzew Łódź 1:2 Tabela grupy A [5/6] 1. Real Madryt [15 pkt | w: 5 | r: 0 | p: 0 | br: +10] 2. Widzew Łódź [6 pkt | w: 1 | r: 3 | p: 1 | br: 0] 3. Ajax Amsterdam [5 pkt | w: 1 | r: 2 | p: 2 | br: -5] 4. Schalke 04 [1 pkt | w: 0 | r: 1 | p: 4 | br: -5] 26.11.2011 – Ekstraklasa [16/30] Widzew Łódź – Arka Gdynia 2:1 17' Tomasz Mikołajczak 0:1 49' Igor Nedeljkovic 1:1 65' Igor Nedeljkovic 2:1 Ekstraklasa [16/30] Śląsk Wrocław – Jagiellonia Białystok 1:2 Polonia Warszawa – Lech Poznań 1:1 Górnik Zabrze – Lechia Gdańsk 1:0 Widzew Łódź – Arka Gdynia 2:1 Zagłębie Lubin – Wisła Kraków 4:1 Polonia Bytom – GKP Gorzów Wielkopolski 1:3 Piast Gliwice – Korona Kielce 2:0 Cracovia Kraków – Legia Warszawa 0:2
  11. Lukaszp

    Stuck in a moment

    28.10.2011 – Ekstraklasa [12/30] Stadion przy ul. Józefa Kałuży, Kraków. Cracovia Kraków - Widzew Łódź Skład: Mielcarz – Lisowski (41' Paraiba), Ukah, Kursa, Broź – Pinheiro (79' Panka) – Grgurovic, Miloseski – Robak, Nedeljkovic, Radzinevicius (79' Sernas). Ostatnie spotkanie w październiku przyszło nam rozegrać w Krakowie. Miejscowa Cracovia w tym sezonie nie spisywała się zbyt dobrze, notując gównie remisy z zespołami ze środka stawki i sumiennie oddając punkty wyżej notowanym rywalom. Krakowianie postanowili nas jednak nieco zaskoczyć i już od pierwszego gwizdka przypuścili zdecydowany atak. Jego pokłosiem było podyktowanie rzutu karnego za faul Tomasza Lisowskiego. Jedenastkę wykorzystał Bartosz Ślusarski i po ośmiu minutach gry można było mówić o sporej niespodziance. Jednak ekipa Widzewa nie zwykła rozdawać rywalom prezentów i zawodnicy szybko się pozbierali. Wyrównanie przyszło wraz z 27. minutą meczu, kiedy to Igor Nedeljkovic wykorzystał dośrodkowanie Tomasza Lisowskiego. Po tym trafieniu Cracovia cofnęła się jeszcze bardziej i mocno utrudniała nam konstruowanie akcji ofensywnych. Ich zasieki udało się przełamać dopiero na pięć minut przed końcem pierwszej połowy, zaś gola do szatni wbił Bruno Pinheiro. Zmiana stron nie przyniosła zmiany nastawienia gospodarzy. Pomimo faktu, iż to oni zmuszeni byli gonić wynik, koncentrowali się raczej na defensywie. To zaś umożliwiło graczom Widzewa konsekwentne nękanie „Pasów”. W efekcie Radosław Kursa zdołał podwyższyć rezultat, a w jego ślady poszedł także Marcin Robak, który dwukrotnie zdołał wpisać się na listę strzelców. Przekonujące wyjazdowe zwycięstwo było odpowiednią prognozą przed czekającą nas potyczką z Ajaxem Amsterdam. Cracovia Kraków – Widzew Łódź 1:5 8' Bartosz Ślusarski (kar.) 1:0 27' Igor Nedeljkovic 1:1 40' Bruno Pinheiro 1:2 65' Radosław Kursa 1:3 74' Marcin Robak 1:4 81' Marcin Robak 1:5 Ekstraklasa [12/30] Cracovia Kraków – Widzew Łódź 1:5 Legia Warszawa – Górnik Zabrze 5:1 Zagłębie Lubin – GKP Gorzów Wielkopolski 5:1 Śląsk Wrocław – Piast Gliwice 0:3 Arka Gdynia – Wisła Kraków 0:2 Korona Kielce – Polonia Warszawa 0:1 Jagiellonia Białystok – Polonia Bytom 4:2 Lechia Gdańsk – Lech Poznań 1:0
  12. Lukaszp

    Stuck in a moment

    25.10.2011 – Puchar Polski [3. Runda] Stadion GOSiR, Gdynia. Arka Gdynia – Widzew Łódź Skład: Fabiniak – Paraiba, Madera, Bieniuk (85' Luizão), Ben Radhia – Pinheiro – Cantoro (72' Grgurovic), Panka – Handzic, Mladenovic (72' Nedeljkovic), Radzinevicius. Ostatni tegoroczny mecz w ramach Pucharu Polski przyszło nam rozegrać w Gdyni. Miejscowi zawodnicy w sierpniu, jako jedyni w stawce zdołali wydrzeć nam komplet punktów. Oczywiście powtórki z sierpniowej konfrontacji nie brałem pod uwagę, miałem natomiast nadzieję, że zawodnicy szybko rozstrzygną losy tego meczu i przez drugą połowę będzie można skupić się tylko i wyłącznie na dowiezieniu wyniku do końca. I rzeczywiście, piłkarze Widzewa posłuchali moich rad i szybko ustawili losy tego spotkania. Rozpoczął w 13. minucie Milos Mladenovic, którego nieco eksperymentalnie postanowiłem przenieść na pozycję środkowego napastnika (do tej pory zawodnik grywał jako prawonożny atakujący). Ten sam zawodnik poprawił kilkanaście minut później, popisując się umiejętnością gry tyłem do bramki i nienaganną techniką. Najwidoczniej Serb dobrze się czuł w roli nieco bardziej cofniętego napastnika, który operował w tym sektorze boiska, w którym zwykle działo się najwięcej. Przez resztę spotkania nie wydarzyło się nic konkretnego. Widzew wypracował sobie jeszcze kilka akcji, ale zmiennicy szturmowali bramkę gospodarzy bez zbytniego zaangażowania. W sumie, wypracowaliśmy sobie w tym meczu sześć stuprocentowych okazji, oddając przy tym 19 strzałów na bramkę Norberta Witkowskiego. Natomiast Arka tylko raz zmusiła do interwencji Bartosza Fabiniaka. Arka Gdynia – Widzew Łódź 0:2 13' Milos Mladenovic 0:1 24' Milos Mladenovic 0:2
  13. Lukaszp

    Stuck in a moment

    22.10.2011 – Ekstraklasa [11/30] Stadion im. Ludwika Sobolewskiego, Łódź Widzew Łódź – Śląsk Wrocław Skład: Mielcarz – Lisowski (81' Paraiba), Madera, Kursa, Broź – Ceglarz – Miloseski, Kuklis (73' Cantoro) – Robak, Sernas, Nedeljkovic (76' Grzelczak). Trzy dni później czekała już na nas ekipa z Wrocławia. Wśród wielu zespołów z Ekstraklasy, wrocławian nie lubiłem bodaj najbardziej. Grali dla mnie bardzo niewygodnie i potrafili pokrzyżować mi plany. Nic więc dziwnego, że zawodnikom zapowiedziałem, że to nie będzie jeden z kolejnych spacerków. Receptą na pierwsze 45. minut miała być ostra gra, oparta na nieustannym pressingu zawodników środkowej strefy boiska. Nic więc dziwnego, że po pierwszej połowie sędzia Tomasz Mikulski aż czterokrotnie sięgał do swojej magicznej kieszonki. Poza żółtymi kartkami, arbiter z Lublina odnotował jeszcze dodatkowo trafienie Darvydasa Sernasa z 15. minuty. Prawdziwe zawody zaczęły się jednak po zmianie stron. Widzew szybko przejął inicjatywę i zaczął kreować coraz groźniejsze sytuacje bramkowe. Jedną z nich ponownie wykorzystał Litwin, co rozjuszyło tylko przyjezdnych. Wrocławianie zaczęli się odgryzać, wypracowując sobie kilka dogodnych sytuacji, z których co najmniej jedna powinna zostać zamieniona na kontaktowe trafienie. Szarża przyjezdnych odbiła się jednak czkawką w 73. minucie, kiedy to szybki kontratak wykorzystał Marcin Robak i podwyższył rezultat. W efekcie z rywali uszło powietrze, a dzieła zniszczenia dokończył lewonożny napastnik, którego poczynaniom coraz baczniej przyglądali się obserwatorzy z Auxerre, FC Midtjylland i Valenciennes. Widzew Łódź – Śląsk Wrocław 4:0 15' Darvydas Sernas 1:0 58' Darvydas Sernas 2:0 73' Marcin Robak 3:0 86' Marcin Robak 4:0 Ekstraklasa [11/30] Piast Gliwice – Zagłębie Lubin 1:4 Wisła Kraków – Korona Kielce 1:1 Widzew Łódź – Śląsk Wrocław 4:0 Górnik Zabrze – Cracovia Kraków 2:0 Lech Poznań – Arka Gdynia 1:0 GKP Gorzów Wielkopolski – Lechia Gdańsk 0:3 Polonia Warszawa – Jagiellonia Białystok 2:1 Polonia Bytom – Legia Warszawa 1:1
  14. Lukaszp

    Stuck in a moment

    19.10.2011 – Liga Mistrzów [A 3/6] Amsterdam Arena, Amsterdam. Ajax Amsterdam – Widzew Łódź Skład: Mielcarz – Lisowski, Pinheiro, Luizão, Ben Radhia – Panka – Grgurovic (74' Cantoro), Kozak – Handzic (74' Robak), Mladenovic (78' Sernas), Radzinevicius. Przedsezonowy plan na Ligę Mistrzów musiał zostać przeze mnie zweryfikowany. Zakładałem bowiem, że w meczu u siebie zdołamy pokonać Schalke, a tymczasem rywalizacja w Łodzi dała nam tylko jeden punkt. Aby rachunek się zgadzał, trzeba było w przedostatniej kolejce zgarnąć komplet punktów. W dwumeczu z Ajaxem liczyłem na cztery punkty. Szkoda, że konfrontację z Holendrami zaczynaliśmy od potyczki wyjazdowej. U siebie moglibyśmy ich nieco zaskoczyć, a tak będą już znali nasze nawyki i kluczowych zawodników. Sztab szkoleniowy Ajaxu odrobił swoje zadanie domowe. Podeszli nas wysoko, związując w środku pola, a przy tym nie otwierali się zbytnio na skrzydłach. Szybko też wypracowali sobie pierwszą dogodną sytuację, zaś w krytycznym momencie ostrą interwencję w polu karnym podjął Jak Kozak. Sędzia Andre Marriner nie wahał się ani przez moment i wskazał na wapno. Do piłki podszedł kapitan Damy de Zeuw, ale uderzył zbyt mocno i piłka poszybowała ponad poprzeczką bramki strzeżonej przez Macieja Mielcarza. Tym razem nam się upiekło. Nieoczekiwanie ta sytuacja podłamała gospodarzy, którzy wraz z upływem czasu zaczęli nam oddawać środek pola. Postanowiłem rzucić wszystko na jedną kartę i zagrać dokładnie tak, jak zwykliśmy do czynić w zmaganiach ligowych. Ten zabieg sprawił, że Ajax dławił się w środku boiska, gubił piłkę aż wreszcie cofnął się do defensywy. Widzew był w natarciu, ale brakowało szczypty szczęścia, zwłaszcza pod koniec pierwszej połowy, kiedy to Milos Mladenovic obił słupek bramki Martina Stekelenburga. Druga połowa nie była już tak jednostronna jak pierwsze czterdzieści pięć minut. Ajax zaczął się odgryzać, co z kolei zmusiło mnie do zastosowania bardziej zachowawczej taktyki. Na nasze szczęście gospodarze również seryjnie marnowali swe okazje, a największym pechowcem z pewnością był Luiz Suarez, który zmarnował dwie „setki”. Widzew nie pozostawał dłużny, a zmęczenie graczy Ajaxu otworzyło przed nami możliwość wyprowadzania szybkich akcji oskrzydlających. Po jednej z nich piłka powędrowała w pole karne, a Vurnon Anita postanowił przeciąć dośrodkowanie ręką. Wreszcie los się do nas uśmiechnął... i pokazał języka. Tomas Lisowski powielił błąd rywala i nie zamienił jedenastki na gola, a zamiast tego wolał obijać poprzeczkę. Byłem wściekły, bo taką okazję trzeba było wykorzystać. Szybkie zmiany przyniosły odpowiednie rezultaty, a zespół jeszcze bardziej podkręcił tempo. Gospodarze jeszcze raz dali się zamknąć na własnej połowie, co wykorzystał wprowadzony na boisko Mauro Cantoro, popisując się trzydziestometrowym „rogalem”, posyłając piłkę w okienko. Martin Stekelenburg nie był w stanie podjąć skutecznej interwencji, gdyż był totalnie zasłonięty przez głęboko wycofaną linię obrony. Miałem tylko nadzieję, że przez resztę spotkania uda nam się trzymać Ajax na dystans. I faktycznie, długo udawało się realizować ten plan, ale na cztery minuty przed końcem regulaminowego czasu gry gapiostwo Bruno Pinheiro wykorzystał Mounir El Hamdaoui i z Amsterdamu wracaliśmy z jednym punktem. Tylko jednym punktem, bo ten mecz powinniśmy byli wygrać... Ajax Amsterdam – Widzew Łódź 1:1 76' Mauro Cantoro 0:1 86' Mounir El Hamdaoui 1:1 Liga Mistrzów [A 3/6] Ajax Amsterdam – Widzew Łódź 1:1 Real Madryt - Schalke 04 Gelsenkirchen 1:0 Na półmetku zmagań w fazie grupowej nasza sytuacja nie była zła. Zgodnie z planem, poza zasięgiem był Real Madryt, który odniósł trzy zwycięstwa i nad kolejnym Ajaxem miał już pięć punktów przewagi. Co ciekawe, Królewscy w trzech spotkaniach stracili tylko jednego gola, wbitego na Bernabeu przez Marcina Robaka. Drugą lokatę okupował Ajax z czterema punktami. Wyjazdowa wygrana z Schalke nieco zmąciła moje przewidywania przed inauguracją rozgrywek. Trzecie miejsce należało do Widzewa. Dwa remisy z zespołami, które faktycznie będą walczyć o drugą lokatę pozwoliły nam zostać w grze. Problem polegał na tym, że aby myśleć o czymś więcej, trzeba było uzbierać komplet punktów z Niemcami. A z nimi grało nam się znacznie gorzej aniżeli z Ajaxem. Grupa A [3/6]: 1. Real Madryt [9 pkt | w: 3 | r: 0 | p: 0 | br: +5] 2. Ajax Amsterdam [4 pkt | w: 1 | r: 1 | p: 1 | br: -2] 3. Widzew Łódź [2 pkt | w: 0 | r: 2 | p: 1 | br: -1] 4. Schalke 04 [1 pkt | w: 0 | r: 1 | p: 2 | br: -2]
  15. Lukaszp

    Stuck in a moment

    16.10.2011 - Ekstraklasa [10/30] Stadion przy ul. Okrzei, Gliwice. Piast Gliwice – Widzew Łódź Skład: Mielcarz – Paraiba, Madera (52' Ukah), Bieniuk, Ben Radhia – Ceglarz (74' Cantoro) – Miloseski, Kuklis – Handzic, Sernas (45' Radzinevicius), Nedeljkovic. Piętnaście dni przerwy po wrześniowym sprincie były istnym zbawieniem. W tym czasie do treningów zdążył wrócić Luizão, a reprezentacja Polski zdążyła dostać łomot od Japonii (4:2). My natomiast wypoczęci przystępowaliśmy do pojedynku z Piastem Gliwice. Mecz z zespołem okupującym przedostatnią lokatę miał przynieść nam komplet punktów. I rzeczywiście tak się stało, bowiem już po 17. minutach na listę strzelców wpisał się Haris Handzic. Trzeba jasno powiedzieć, że ostatnimi czasy Bośniak złapał wiatr w żagle, przyswoił sobie grę na pozycji napastnika i świetnie się w tej roli czuł. Wtórował mu Darvydas Sernas, który również postanowił powiększyć swój dorobek strzelecki. Zmiana stron nie przyniosła już zbyt wielu emocji. Widzew operował piłką w środkowej strefie boiska, raz na jakiś czas zmuszając do interwencji Kamila Gołębiewskiego. Grający na luzie Widzew zdołał jeszcze podwyższyć rezultat, wykorzystując rzut karny podyktowany za faul na Dejanie Miloseskim. Zwycięstwo w Gliwicach było szóstą wygraną z rzędu i jednocześnie ósmym kolejnym spotkaniem bez przegranej. Dziennikarze zaczęli się zastanawiać jak długo ta passa może jeszcze potrwać. Faktem jest, że w najbliższych dniach czekali na nas wymagający rywale, m.in. Śląsk Wrocław i Legia Warszawa. Wcześniej czekał nas jednak wyjazd do Amsterdamu. Piast Gliwice – Widzew Łódź 0:3 17' Haris Handzic 0:1 24' Darvydas Sernas 0:2 72' Dudu Paraiba (kar.) 0:3 Ekstraklasa [10/30]: Śląsk Wrocław – Górnik Zabrze 2:1 Jagiellonia Białystok – Wisła Kraków 2:2 Cracovia Kraków – Polonia Bytom 1:0 Arka Gdynia – GKP Gorzów Wielkopolski 2:2 Legia Warszawa – Polonia Warszawa 1:1 Zagłębie Lubin – Lechia Gdańsk 2:1 Piast Gliwice – Widzew Łódź 0:3 Korona Kielce – Lech Poznań 1:1
  16. Lukaszp

    Stuck in a moment

    01.10.2011 – Ekstraklasa [9/30] Stadion im. Edwarda Szymkowiaka, Bytom Polonia Bytom - Widzew Łódź Skład: Kaniecki – Lisowski, Madera, Kursa, Broź – Ceglarz (70' Cantoro) – Grgurovic (59' Miloseski), Grzeszczyk – Grzelczak (70' Handzic) , Mladenovic, Nedeljkovic. Z europejskim kacem przystąpiliśmy do kolejnej ligowej potyczki. Tym razem los był dla nas łaskawy, bowiem czekała nas wizyta w Bytomiu, gdzie mieliśmy zmierzyć się ze słabiutką Polonią. Mecz w środku tygodnia wymusił oczywiście zmiany w wyjściowym ustawieniu, ale na szczęście nie odbiło się to zbytnio na jakości gry. Przez pierwszą część spotkania, to Widzew był stroną dominującą, kilka razy zmuszając gospodarzy do desperackiej obrony. Bytomianie odgryzali się tylko sporadycznie, zwykle szarżując skrzydłami i kończąc akcje strzałami z dystansu. Mimo ogromnej przewagi, Widzew nie był w stanie prześliznąć się przez zaparkowany w bramce gospodarzy autobus. Wraz ze zmianą stron, łodzianie przeszli do zdecydowanego szturmu. Wynik otworzył Milos Mladenovic, popisując się plasowanym strzałem w narożnik bramki strzeżonej przez Marcina Juszczyka. Dwanaście minut później ten sam zawodnik wykorzystał dośrodkowanie z prawej flanki i Widzew miał już dwubramkową przewagę. Wynik spotkania ustalił natomiast Łukasz Grzeszczyk. Polonia Bytom – Widzew Łódź 0:3 47' Milos Mladenovic 0:1 59' Milos Mladenovic 0:2 65' Łukasz Grzeszczyk 0:3 Ekstraklasa [9/30] Lech Poznań – Cracovia Kraków 1:1 Arka Gdynia – Korona Kielce 1:0 Polonia Bytom – Widzew Łódź 0:3 Polonia Warszawa – Piast Gliwice 3:0 Wisła Kraków – Śląsk Wrocław 0:0 GKP Gorzów Wielkopolski – Legia Warszawa 0:2 Górnik Zabrze – Zagłębie Lubin 2:2 Lechia Gdańsk – Jagiellonia Białystok 1:0
  17. Lukaszp

    Stuck in a moment

    28.09.2011 – Liga Mistrzów [A 2/6] Santiago Bernabeu, Madryt Real Madryt – Widzew Łódź Skład: Mielcarz – Paraiba, Ukah, Luizão (34' Madera), Ben Radhia – Pinheiro (66' Grgurovic) – Kozak, Panka – Robak, Sernas (58' Mladenovic), Radzinevicius. Nawet w najśmielszych snach nie spodziewałem się, że będzie mi dane krzyżować rękawice z bodaj najbardziej genialnym umysłem taktycznym obecnych czasów. Już sama wizyta w Madrycie, widok fasady stadionu, rozgrzewka na murawie stanowiły dla mnie i dla wielu piłkarzy spełnienie dziecięcych marzeń. Przecież każdy z nas związał swój los z piłką nożną akurat w czasach, w których Madryt był sercem europejskiej piłki. Obecny Real jest już tylko namiastką dawnych „Galacticos”, który w swych szeregach zrzeszał prawdziwych herosów. Brakuje gdzieś kunsztu Zidane'a, Figo, oddania Fernando Hierro. Dziś jest tylko Mourinho i jego żołnierze, ślepo podążający za swoim przywódcą. Nie ma tu miejsca na magię, jest cel i jego realizacja. Nic więcej. Cel Realu jest jednak zbieżny z założeniami z minionej epoki. Faza grupowa stanowi tylko przygrywkę do tego, co będzie się działo na wiosnę, kiedy to w stawce pozostaną już tylko najsilniejsze ekipy Starego Kontynentu. Nas dzieliły od tego etapu prawdziwe lata świetlne. Nic więc dziwnego, że zawodników poprosiłem tylko o to, by cieszyli się grą. Liczyłem na to, że magia tego miejsca przetopi się w magię na boisku. Konkretnie na ułamek magii – jedną sytuację, którą moglibyśmy wykorzystać. Widziałem mętlik w głowach zawodników – na ligowym podwórku to my rozdawaliśmy karty, my prowadziliśmy grę, zwykle to my schodziliśmy z boiska z podniesionymi głowami. Tego środowego wieczoru trzeba było jednak realnie wycenić swoje szanse. Liczyłem na to, iż Mourinho rzuci do ataku ofensywnie usposobionych bocznych pomocników, co z kolei otworzy nam możliwość wymiany dwóch trzech piłek na skrzydle i szybkie przetransportowanie futbolówki w pole karne Ikera Casillasa. Na cóż więcej mogłem liczyć? Atmosfera od pierwszego gwizdka była nerwowa. Real grał na podwójnych obrotach, już na początku spotkania oddając dwa strzały, po których piłka minimalnie szybowała nad poprzeczką. Tak jak można było się tego spodziewać, Portugalczyk przy każdej okazji starał się wykorzystywać bocznych pomocników – Mesuta Özila i Pedro Leona. To otworzyło boczne sektory boiska, natychmiast więc nakazałem grę tymi korytarzami oraz podawanie piłki wprost do napastników. Specjalistą w ekspresowym wyprowadzaniu piłki stał się Souhaiel Ben Radhia, który zwykle pokonywał jakieś dwadzieścia, trzydzieści metrów po czym zagrywał piłkę za kołnierz Sergio Ramosa. Doświadczony obrońca Realu Madryt kilka razy złapał się na tego typu sztuczki, zaś do tak zagranej piłki raz skutecznie dopadł Marcin Robak. Lewonożny napastnik Widzewa pognał co sił w nogach i wpadając w pole karne huknął z impetem... Casillas stał jak zaczarowany, podobnie jak reszta Santiago Bernabeu. Pierwsza okazja strzelecka od razu przyniosła otwarcie wyniku. Wiedziałem, że gniew Mourinho będzie srogi, a naszych defensorów czekają ciężkie 82 minuty meczu. Wraz z upływem czasu, napór Realu wzrastał, zaś Widzew coraz bardziej desperacko bronił się przed wyrównującym trafieniem. Mur padł w 28. minucie, zaś największym sprytem wykazał się Lassana Diara, wykorzystując chaotycznie wybitą piłkę i popisując się fantastycznym wolejem. Kilka minut później okrutny, piłkarski los spłatał mi najgorszego figla... Boisko na noszach musiał opuścić Luizão – nieoceniony walczak, prawdziwa opoka Widzewa w formacji obronnej, szybki i nieustępliwy, a do tego świetnie grający głową. Zmiana personalna w szeregach obronnych pociągnęła za sobą modyfikację ustawienia całego zespołu. Sebastian Madera nie był wszak tak szybki i pewny w odbiorze jak Luizão, trzeba więc było cofnąć blok defensywy, a wraz z nim defensywnego pomocnika i parę zawodników z drugiej linii. Zwiększał się jednocześnie dystans pomiędzy środkowymi pomocnikami i Darvydasem Sernasem, to oczywiście nie wróżyło najlepiej. Jeszcze raz musieliśmy liczyć tylko i wyłącznie na błyskawiczną kontrę i spryt Litwina. Tyle tylko, że wraz z upływem czasu boczni obrońcy zaczęli oddychać rękawami i mimowolnie skupiali się tylko i wyłącznie na destrukcji, a ponadto napór Realu Madryt wzrastał z każdą minutą. Mimo niezbyt sprzyjających okoliczności, długo utrzymywaliśmy korzystny remis. Kluczowa była jednak 64. minuta, kiedy to prostopadła piłka rozerwała nasze szyki obronne, a na listę strzelców wpisał się młodziutki Stanley Okoro. To ustawiło dalsze losy spotkania – Widzewowi brakowało argumentów w ofensywie, zaś Real Madryt jakoś niezbyt kwapił się do zrugania kopciuszka, a jeśli już się do tego przymierzał, to czynił to bardzo niefrasobliwie. W sumie gospodarze oddali aż 19 strzałów na bramkę Macieja Mielcarza, ale tylko cztery razy golkiper Widzewa był zmuszony do interwencji. Natomiast zawodnicy Widzewa czterokrotnie szturmowali bramkę Ikera Casillasa, dwukrotnie zmuszając reprezentanta Hiszpanii do interwencji. W sumie nie miałem podstaw do narzekania, tym bardziej, że wszyscy wróżyli nam powrót do Łodzi z nadbagażem ok. trzech, czterech goli. Real Madryt – Widzew Łódź [A 2/6] 2:1 8' Marcin Robak 0:1 28' Lassana Diara 1:1 64' Stanley Okoro 2:1 Liga Mistrzów [A 2/6]: Real Madryt - Widzew Łódź 2:1 Schalke 04 Gelsenkirchen - Ajax Amsterdam 0:1
  18. Lukaszp

    Stuck in a moment

    25.09.2011 – Ekstraklasa [8/30] Stadion im. Ludwika Sobolewskiego, Łódź Widzew Łódź – Zagłębie Lubin Skład: Mielcarz – Lisowski, Pinheiro, Bieniuk, Broź – Ceglarz – Cantoro (81' Miloseski), Kuklis – Handzic, Sernas (45' Mladenovic), Radzinevicius (45' Grzelczak). Domowy pojedynek z Zagłębiem Lubin był ostatnim przetarciem przed czekającą nas za trzy dni batalią na Santiago Bernabeu. W związku z powyższym wolne dostali nominalni środkowi pomocnicy oraz czteroosobowy blok defensywny. Rytm meczowy natomiast musieli utrzymać ci, od których zależeć miało najwięcej – Darvydas Sernas i Tomas Radzinevicius. Pomimo rotacji, Widzew wlał w serca kibiców masę radości. W przeciągu pierwszych czterdziestu pięciu minut zmiennicy roznieśli wywala aplikując przyjezdnym cztery gole. Festiwal rozpoczął Bruno Pinheiro, który wykorzystał rzut karny podyktowany po faulu Petara Pavlovicia na Harisie Handziciu. Ledwie pięć minut później na listę strzelców wpisał się Darvydas Sernas, wykorzystując dośrodkowanie z lewej flanki. Po stracie drugiej bramki, Zagłębie zdołało odbudować swoje szeregi obronne, co przy nieustannym naporze piłkarzy Widzewa pozwalało dość długo utrzymać dwubramkową stratę. Kanonada Widzewa trwała jednak w najlepsze, a spustoszenie w szeregach rywali siał Haris Handzic, który przed zmianą stron dograł jeszcze dwie kluczowe piłki. Pierwsza (w 36. minucie) powędrowała wprost pod nogi Darvydasa Sernasa i została przekłuta w trafienie na 3:0, druga natomiast dzięki ofiarnej interwencji obrońcy Zagłębia odbiła się od nóg Tomasa Radzineviciusa. Tyle tylko, że zamiast Litwina, na listę strzelców wpisał się Haris Handzic, zaliczając tym samym pierwsze trafienie i nieformalną czwartą asystę. Zmiana stron przyniosła małe przemeblowanie w formacji ataku, bowiem Sernas i Radzinevicius musieli być gotowi do pojedynku z madryckim Realem. Zmiennicy nie rozrywali już tak obrony przyjezdnych, ale w dalszym ciągu na boisku pozostał nieobliczalny Bośniak, który dołożył jeszcze jedno trafienie. W sumie zanotował on fenomenalny występ – dwa gole i trzy asysty... i pomyśleć, że nominalnie ustawiany był na pozycji lewego pomocnika. Na marginesie należy odnotować honorowe trafienie Szymona Pawłowskiego w doliczonym czasie gry. Widzew Łódź – Zagłębie Lubin 5:1 14' Bruno Pinheiro (kar.) 1:0 19' Darvydas Sernas 2:0 36' Darvydas Sernas 3:0 44' Haris Handzic 4:0 78' Haris Handzic 5:0 90+1' Szymon Pawłowski 5:1 Ekstraklasa [8/30] Lechia Gdańsk – Arka Gdynia 2:1 Wisła Kraków – Legia Warszawa 3:0 Górnik Zabrze – Piast Gliwice 0:0 Polonia Warszawa – Cracovia Kraków 2:2 Lech Poznań – Jagiellonia Białystok 5:0 Polonia Bytom – Śląsk Wrocław 1:2 GKP Gorzów Wielkopolski – Korona Kielce 2:5 Widzew Łódź – Zagłębie Lubin 5:1
  19. Lukaszp

    Stuck in a moment

    21.09.2011 – Puchar Polski [2. Runda] Stadion przy Al. Jana Pawła II, Łęczna Górnik Łęczna - Widzew Łódź Skład: Kaniecki – Paraiba (81' Lisowski), Kursa, Luizão, Bozhkov (71' Madera) – Pinheiro – Kozak (75' Grgurovic), Panka – Robak, Nedeljkovic, Mladenovic. Druga połowa września oznaczała dla Widzewa otwarcie kolejnego frontu zmagań. Z jednej strony prezes nie przywiązywał do tych rozgrywek większej wagi, ale z drugiej strony... zeszłoroczna figurka ładnie prezentowała się w jego gabinecie. Spodziewałem się, że jako perfekcjonista będzie chciał kolejnego trofeum, choćby po to, żeby zachować na swej półce symetrię. Niespodziewanie, zażądał tylko i wyłącznie dobrej postawy, kwitując, że zadowoli się półfinałem tych rozgrywek. Przedtem należało jednak stoczyć walę o awans do trzeciej rundy z pierwszoligowym Górnikiem Łęczna. W szeregach zawodników z Łęcznej dało się dostrzec znajomą twarz Prejuce Nakolumy – napastnika rodem z Burkiny Faso, który w minionym sezonie grał w Widzewie na zasadzie wypożyczenia. W sumie w dwunastu występach zaliczył pięć trafień, ale i tak były to zbyt słabe argumenty w walce z Tomasem Radzineviciusem. Miałem nadzieję, że napastnik Górnika w akcie zemsty nie zechce pokrzyżować mi planów. Pierwsza połowa potwierdzała moje nadzieje, bowiem napastnicy i jednej i drugiej drużyny niezbyt kwapili się do szukania sobie okazji. Mecz nabrał rumieńców wraz ze zmianą stron, kiedy to wynik otworzył Igor Nedeljkovic. Było to długo oczekiwane trafienie młodego Serba, bowiem niektórzy kibice po cichu wypominali mi ten transfer. Dziesięć minut później poprawił kolejny zawodnik, któremu wszyscy na trybunie „pod zegarem” odliczali długie minuty od ostatniego trafienia – Marcin Robak. W sumie lewonożny snajper trafił pierwszy raz od ponad miesiąca. Kamień spadł mi z serca... prosto na stopę, bowiem dziewięć minut później kontaktowe trafienie zaliczył Adrian Bartkowiak. Na szczęście zawodnicy Widzewa nie dopuścili rywala we własne pole karne, dowożąc tym samym bezpieczny wynik do samego końca meczu. Górnik Łęczna - Widzew Łódź [2. Runda] 1:2 56' Igor Nedeljkovic 0:1 66' Marcin Robak 0:2 75' Adrian Bartkowiak 1:2
  20. Lukaszp

    Stuck in a moment

    Jeden punkt, to trochę mało w kontekście walki o drugie miejsce, ale cóż... Zobaczymy jak rozłożą się punkty w starciu Ajax - Schalke. ------------- 18.09.2011 – Ekstraklasa [7/30] Stadion im. Ludwika Sobolewskiego, Łódź Widzew Łódź – Górnik Zabrze Skład: Mielcarz – Lisowski, Ukah, Madera, Ben Radhia (74' Broź) – Cantoro – Miloseski, Kuklis – Grzelczak, Nedeljkovic (44' Kursa), Radzinevicius. Powrót do ligowego marazmu miał przynieść odpowiedź na zasadnicze pytanie, czy mecze w środku tygodnia odbiją się na postawie zespołu w Ekstraklasie. Pierwszy test miał nastąpić w meczu z Górnikiem Zabrze, który w tym sezonie fundował swoim fanom prawdziwą huśtawkę nastrojów. Widzew zaczął z impetem, chcąc najwyraźniej jeszcze raz przypomnieć sobie jak to jest być myśliwym. Inaczej niż w przypadku konfrontacji z Schalke, w meczu z Górnikiem mogliśmy pokazać pełnię swoich umiejętności, atakując czy to środkiem boiska, czy też uruchamiając skrzydła. Zawodnicy postawili na prostopadłe podania kierowane od środkowych pomocników w kierunku bramki przeciwnika. Wysunięta linia defensywna gości rwała się i trzeszczała w podstawach, co mogło oznaczać prawdziwy koncert w wykonaniu łódzkiej ekipy. Już w 11. minucie spotkania na listę strzelców wpisał się Piotr Grzelczak, wykorzystując zagranie w uliczkę od Piotra Kuklisa. Ten sam zawodnik podwyższył wynik spotkania jedenaście minut później, popisując się mierzonym strzałem w narożnik bramki strzeżonej przez Sebastiana Nowaka. Jedynie bezmyślny faul Ugochukwu Ukaha z 43. minuty, za który otrzymał drugą żółtą kartkę, pokrzyżował nam nieco plany. Zmiana stron przyniosła napór gości, którzy wykorzystywali przewagę jednego zawodnika, co z kolei umożliwiło Danielowi Quaye wpisanie się na listę strzelców. Wysiłek gości zmarnował jednak Locó, który w 61. minucie meczu również został odesłany do szatni po zgromadzeniu dwóch żółtych kartek. To pozwoliło przejść Widzewowi do ataku pozycyjnego i powolnego konstruowania akcji ofensywnych. Górnik ograniczał się tylko do szybkich wypadów pod bramkę Macieja Mielcarza, ale i tak to do graczy Widzewa należało ostatnie zdanie. Wynik, już w doliczonym czasie gry, ustalił Tomas Radzinevicius. Widzew Łódź – Górnik Zabrze 3:1 11' Piotr Grzelczak 1:0 22' Piotr Grzelczak 2:0 56' Daniel Quaye 2:1 90+3' Tomas Radzinevicius 3:1 Ekstraklasa [7/30] Jagiellonia Białystok – GKP Gorzów Wielkopolski 3:0 Cracovia Kraków – Wisła Kraków 1:2 Śląsk Wrocław – Polonia Warszawa 1:2 Zagłębie Lubin – Arka Gdynia 1:0 Legia Warszawa – Lech Poznań 3:0 Piast Gliwice – Polonia Bytom 1:3 Korona Kielce – Lechia Gdańsk 1:4 Widzew Łódź – Górnik Zabrze 3:1
  21. Lukaszp

    Stuck in a moment

    Długo, oj długo Łódź i cała Polska czekała na swojego przedstawiciela w fazie grupowej elitarnej Ligi Mistrzów. Co ciekawe, klub który jako ostatni zdołał tego dokonać, ponownie miał przecierać europejskie szlaki. Po trzynastu latach przerwy. W międzyczasie zmieniali się krajowi mistrzowie, którzy zaprzepaszczali swoje szanse na europejską przygodę, zmieniały się zasady kwalifikacji... jedno pozostawało niezmienne – brak polskiego klubu w Lidze Mistrzów. Plany o podboju Europy brały w łeb, zaś udział w fazie grupowej Ligi Mistrzów stawał się najpierw odległym celem, potem marzeniem, aż w końcu koszmarem. Historia zatoczyła koło... Widzew, który jako ostatni wyważył drzwi do Ligi Mistrzów, ponownie zaczął się do nich dobijać. Recepta na sukces była oczywista – trzeba było za wszelką cenę zatrzymać w klubie najlepszych piłkarzy, wzmocnić podstawową jedenastkę o zawodników występujących na newralgicznych pozycjach i wreszcie – poszerzyć kadrę, aby wytrzymywała szaleńczą walkę na trzech frontach. Teraz przyszedł czas na spełnianie marzeń... 13.09.2011 – Liga Mistrzów [A 1/6] Stadion im. Ludwika Sobolewskiego, Łódź Widzew Łódź – Schalke 04 Gelsenkirchen Skład: Mielcarz – Paraiba (20' Lisowski), Ukah, Luizão, Broź – Pinheiro – Kozak, Panka – Robak, Sernas, Nedeljkovic (45' Radzinevicius). Widzew - obok Olimpija Lublana, Debreceni VSC i BK Hacken – był prawdziwym kopciuszkiem, który na tym etapie rozgrywek powinien się cieszyć z samej możliwości krzyżowania rękawic z najsilniejszymi drużynami Starego Kontynentu. Rzeczywiście, trudno było wskazać konkretny cel, który Widzew mógłby osiągnąć w fazie grupowej. Eksperci skazywali nas na sromotne porażki, ale ja wierzyłem, że stać nas na walkę o drugą lokatę. Real Madryt był oczywiście poza zasięgiem, ale z Ajaxem i Schalke można było powalczyć o punkty. Mój plan był prosty – w konfrontacji na własnym stadionie z Holendrami i Niemcami trzeba było uzbierać komplet punktów. Na wyjazdach liczyłem co najmniej na remisy. „Galacticos”? Liczyłem po prostu, że Jose Mourinho postąpi wbrew sobie i zlekceważy przeciwnika, co pozwoli nam uczknąć w dwumeczu choćby jeden punkt. Ponoć w piłce nożnej wszystko jest możliwe... Nakręceni jak nigdy, z wiarą we własne umiejętności i z przekonaniem o sile kolektywu wyszliśmy na murawę, aby przy pełnym stadionie stoczyć ciężki bój o komplet punktów. Zawodnicy wiedzieli, że nie ma taryfy ulgowej, że nie wolno zadowalać się byle czym... remis będzie porażką – takie były fakty. Zaczęliśmy spokojnie, bowiem oczywistym było, iż to Niemcy ruszą z impetem, chcąc upokorzyć kopciuszka. Różnica pomiędzy rozgrywkami ligowymi a Ligą Mistrzów była przytłaczająca. Jedno niefortunne zagranie, jeden krok postawiony w nieodpowiednim momencie mógł mieć znaczenie. Ekstraklasa wybaczała błędy i techniczne niedociągnięcia, a Widzew na krajowym podwórku był zwykle myśliwym goniącym ofiarę. Nic dziwnego, że trudno było nam przyzwyczaić się do roli królika, którego goniły ujadające psy. Ograniczaliśmy się więc tylko i wyłącznie do zagrań na skrzydło, skąd boczni obrońcy mieli wyprowadzać bezpośrednio piłkę do skrajnych napastników. Niemiecki dryl krzyżował nam nieco plany i wszelkie dośrodkowania w pole karne na głowę Darvydasa Sernasa były, albo przecinane przez Weligtona lub Benedikta Höwedesa, albo też wyłapywał je Manuel Neuer. Jedyny plus, że po czterdziestu pięciu minutach zachowywaliśmy w dalszym ciągu czyste konto. Zmiana stron wniosła ze sobą nadzieję, że Niemcy pękną kondycyjnie, co w końcu pozwoli nam na konstruowanie akcji środkiem boiska. Czas mijał, a Schalke zamiast ustępować, coraz bardziej napierało. Z opresji ratował nas jednak Luizão na spółkę z Ugochukwu Ukahiem, a wtórował im Maciej Mielcarz. To właśnie dzięki ich postawie udało się dowieźć do końca meczu bezbramkowy remis. Widzew Łódź – Schalke 04 Gelsenkirchen 0:0 Liga Mistrzów [A 1/6]: Ajax Amsterdam – Real Madryt 0:3 Widzew Łódź – Schalke 04 Gelsenkirchen 0:0
  22. Lukaszp

    Stuck in a moment

    Back again... ------------------- 10.09.2011 – Ekstraklasa [6/30] Stadion im. Ludwika Sobolewskiego, Łódź Widzew Łódź – Polonia Warszawa Skład: Kaniecki – Lisowski, Luizão, Bieniuk (80' Kursa), Ben Radhia – Cantoro (77' Panka) – Miloseski, Grzeszczyk (77' Kozak) – Robak, Mladenovic, Radzinevicius. Zgodnie z moimi planami, przyjazd do Łodzi ekipy Polonii Warszawa miał być doskonałą okazją do przewietrzenia szerszego zaplecza Widzewa. Miał być, bowiem plany uległy nieznacznej modyfikacji w ostatniej kolejce, kiedy to ekipa Waldemara Fornalika rozgromiła na własnym stadionie Górnik Zabrze. Strata punktów z teoretycznie słabszym rywalem nie wchodziła w grę, toteż w protokole meczowym – obok zawodników drugiego sortu – znalazło się miejsce dla kilku pewniaków. W szatni nie owijałem w bawełnę – byliśmy faworytami tego starcia, więc mecz przed własną publicznością należało wygrać. Zespół wziął sobie do serca moje uwagi i od pierwszych minut prowadził grę, rzadko dopuszczając rywala w okolice pola karnego. Z czasem gra przeniosła się już tylko i wyłącznie na połowę rywali, co oznaczało, iż Widzew lada moment zacznie zadawać nokautujące ciosy. Pierwszy wyprowadził Milos Mladenovic, wykorzystując prostopadłą piłkę od Dejana Miloseskiego. Trener Fornalik roztropnie cofnął nieco zespół i zagęścił środek boiska, przez co zahamował ofensywne zapędy środkowych pomocników. Na dalsze „sierpy” i „podbródkowe” trzeba było czekać niemal czterdzieści minut. Wszak oczywistym było, iż nieustanny pressing przyjezdnych w środkowej strefie boiska odbije się czkawką na kondycji piłkarzy z Warszawy. Rozluźnienie w drugiej linii wykorzystał Dejan Miloseski, popisując się kolejną asystą, dzięki czemu na listę strzelców ponownie mógł wpisać się Milos Mladenovic. Kilka minut później, dzieła zniszczenia dokonał Łukasz Grzeszczyk popisując się precyzyjnym strzałem z ponad trzydziestu metrów. Widzew Łódź - Polonia Warszawa 3:0 21' Milos Mladenovic 1:0 64' Milos Mladenovic 2:0 68' Łukasz Grzeszczyk 3:0 Ekstraklasa [6/30] Górnik Zabrze – Polonia Bytom 1:1 Śląsk Wrocław – Lech Poznań 5:1 Zagłębie Lubin – Korona Kielce 3:2 Widzew Łódź – Polonia Warszawa 3:0 Piast Gliwice – Wisła Kraków 1:5 Legia Warszawa – Lechia Gdańsk 3:1 Cracovia Kraków – GKP Gorzów Wielkopolski 0:0 Jagiellonia Białystok – Arka Gdynia 3:1
  23. Lukaszp

    Stuck in a moment

    31.08.2011 – Ekstraklasa [5/30] Stadion Miejski im. Henryka Reymana, Kraków Wisła Kraków - Widzew Łódź Skład: Mielcarz – Lisowski (90' Paraiba), Madera, Luizão, Ben Radhia (56' Ukah) – Pinheiro – Kozak, Panka – Robak, Sernas, Radzinevicius (75' Nedeljkovic) Po wizycie w Krakowie mieliśmy uzyskać pełny obraz sytuacji Widzewa. Niektórzy już zdążyli zwątpić, czy walcząc w sumie na trzech frontach zdołamy obronić mistrzowski tytuł. Wielu przewidywało zachłyśnięcie się europejskimi pucharami i potraktowanie zmagań ligowych nieco po macoszemu. Było w tym źdźbło prawdy, bo przecież podstawowa jedenastka nie mogła rozgrywać całego sezonu, w którym spotkania miały być rozgrywane średnio co trzy dni. Wobec powyższego pierwszy garnitur Widzewa Łódź w lidze występował tylko w konfrontacjach z ekipami z górnej części tabeli. Wisła Kraków była jedną z tych drużyn. Mecz zaczął się od naporu gospodarzy, którzy za wszelką cenę chcieli szybko objąć prowadzenie. To sprawiło, ze momentami pod bramką Maćka Mielcarza robiło się naprawdę gorąco. Stoperzy jednak długo nie popełniali błędów, w czym największą zasługę miał Luizão – to on sterował czteroosobowym blokiem defensywnym i z zadania tego wywiązywał się bez zarzutu. Do momentu, w którym pod własne pole karne nie zapędził się Bruno Pinheiro, który w tym meczu pełnił rolę defensywnego pomocnika. W 29. minucie podjął interwencję w walce o górną piłkę i oszukał Macieja Mielcarza. Na szczęście zespół szybko otrząsnął się z całej sytuacji i błyskawicznie podjął próbę zmiany rezultatu. Dwa kąśliwe uderzenia na bramkę Milana Jovanica zmusiły Roberta Maskaanta do cofnięcia defensywy, co wykorzystał Jan Kozak oddając piękny strzał z dystansu. Zasłonięty bramkarz mógł tylko odprowadzić piłkę wzrokiem. Zmiana stron nie wniosła zbyt wiele w poczynania obydwu ekip, które w ogromnej większości przepracowały ten okres meczu na wzajemnym neutralizowaniu poczynań rywala w środkowej strefie. Ostra wymiana ognia trwała zarówno po jednej, jak i po drugiej stronie murawy, ale nie przynosiło to większych efektów. Losy spotkania mógł odwrócić, albo indywidualny błąd jakiegoś zawodnika, albo przebłysk geniuszu. Wygrało to drugie, a zbawcą Widzewa okazał się Mindaugas Panka, który wykorzystał prostopadłą piłkę z drugiej linii. To trafienie podziałało niczym płachta na byka. Wisła Kraków podjęła ostateczny szturm na bramkę Macieja Mielcarza, ale poza jedną wpadką, defensywa Widzewa stanowiła istny monolit. Wisła Kraków – Widzew Łódź 1:2 29' Bruno Pinheiro (sam.) 1:0 36' Jan Kozak 1:1 77' Mindaugas Panka 1:2 Ekstraklasa [5/30] Arka Gdynia – Legia Warszawa 1:1 GKP Gorzów Wielkopolski – Śląsk Wrocław 2:2 Korona Kielce – Jagiellonia Białystok 2:0 Lech Poznań – Piast Gliwice 2:0 Lechia Gdańsk – Cracovia Kraków 2:2 Polonia Bytom – Zagłębie Lubin 0:1 Polonia Warszawa – Górnik Zabrze 4:0 Wisła Kraków – Widzew Łódź 1:2
  24. Lukaszp

    Stuck in a moment

    Damy radę, wykosimy Krystynę, Raula, Suareza i będzie dobrze --------- 26.08.2011 – Ekstraklasa [4/30] Stadion im. Ludwika Sobolewskiego, Łódź Widzew Łódź – Lech Poznań Skład: Mielcarz – Lisowski, Ukah, Luizão, Ben Radhia – Cantoro (43' Grzeszczyk) – Miloseski, Panka – Robak, Sernas, Radzinevicius (82' Nedeljkovic) W trakcie podróży powrotnej z Nyonu prezes Cacek już liczył grube miliony, które zasilą konto Widzewa, już planował wypłatę dywidendy, już wyobrażał sobie siebie w nowym Astonie Martinie. Ostudziłem nieco jego zapędy szorstkim stwierdzeniem, że przydałoby się nieco zainwestować w klub – przeznaczyć nieco pieniędzy na transfery, zwiększyć fundusz płacowy, rozbudować obiekty młodzieżowe, bazę treningową, poszukać jakiegoś klubu filialnego, do którego moglibyśmy wypożyczać zawodników nie mieszczących się w meczowej osiemnastce... Zatrwożył się. „To może tego Astona kupie w przyszłym roku?” - skwitował po czym zanurzył się w lekturze Przeglądu Sportowego. Po powrocie do Łodzi czekała na nas ekipa Lecha Poznań. Lecha, który w tym sezonie zanotował remis z Górnikiem Zabrze, porażkę z Polonią Warszawa i skromną wygraną w Bytomiu. Dalej jednak była to drużyna, która potrafiła wykorzystać nasze zmęczenie spowodowane występem w środku tygodnia. „Europejski kac” dał się we znaki już w 5. minucie, kiedy to Joel Tshibamba wygrał pojedynek biegowy z naszym stoperem i stanął oko w oko z Maciejem Mielcarzem, po czym prostym balansem ciała położył naszego golkipera na łopatki i wbił futbolówkę do pustej bramki. Szybkość i przyspieszenie reprezentanta Konga zmusiły nas do cofnięcia nieco defensywy, a to zaś stworzyło dość dużą przestrzeń pomiędzy obroną i drugą linią. Wypełniał ją Mauro Cantoro, ale Argentyńczyk musiał opuścić boisko wskutek kontuzji. W rolę defensywnego pomocnika wcielił się Mindaugas Panka, który jeszcze przed przerwą długim crossem obsłużył Tomasa Radzineviciusa, co umożliwiło Litwinowi wpisanie się na listę strzelców. Po zmianie stron liczyłem na kolejne trafienia, ale w poczynania Widzew wkradła się niedokładność i kluczowe zagrania do napastników często przerywali pomocnicy i obrońcy gości. Lech odgrażał się poprzez akcje oskrzydlające zakończone dośrodkowaniami, ale w środku obrony iście profesorskie zawody rozegrał Luizão, który czyścił wszelkie górne piłki. W efekcie końcowym wynik nie uległ zmianie. Remis przed własną publicznością nie był zachwycający i stawiał nieco pod znakiem zapytania losy wyjazdowej konfrontacji ze znacznie silniejszą Wisłą Kraków. Widzew Łódź – Lech Poznań 1:1 5' Joel Tshibamba 0:1 44' Tomas Radzinevicius 1:1 Ekstraklasa [4/30] Zagłębie Lubin – Jagiellonia Białystok 0:0 Widzew Łódź – Lech Poznań 1:1 Śląsk Wrocław – Lechia Gdańsk 0:2 Polonia Bytom – Polonia Warszawa 2:0 Piast Gliwice – GKP Gorzów Wielkopolski 3:0 Cracovia Kraków – Arka Gdynia 3:3 Górnik Zabrze – Wisła Kraków 1:1 Legia Warszawa – Korona Kielce 4:1
×
×
  • Dodaj nową pozycję...