Power Rangers Zacznijmy od tego, że to się mogło nie udać. I to koszmarnie mogło nie udać. A wyszło praktycznie wszystko! Najnowsza adaptacja Power Rangers będzie sukcesem. Udało się zarówno złapać ducha lat 90tych i niemało kiczu jest w filmie widoczne, ale to dobry, sentymentalny kicz. To co trzeba było unowocześnić wyszło naprawdę dobrze. Zaskakiwać może fakt, że 80% filmu to
Ale film na tym zyskuje. Ktoś stwierdził, że warto nadać odrobinę logiki historii Rangerów i każdy z bohaterów jest naprawdę solidnie opowiedziany i przedstawiony widzom. Wielki, osobny plus należy się aktorowi grającemu niebieskiego Rangera - kradnie większość scen. Sprawdza się Cranston jako Zordon (świetna animacja), Hader jako Alpha 5 (nawet design jest sympatyczny!). Może odrobinę rozczarowuje Rita, ale to tylko przez małą ilość czasu ekranowego. No i easter eggi. Te są doskonałe! Nawiązania do kultowych scen, których jest masa i wypadają świetnie! Przy pierwszym "It's morphin time" miałem ciarki, podobnie jak usłyszałem fragmenty oryginalnego motywu muzycznego, który niestety jest za krótki tutaj. Mamy też przyjemne cameo
To miał być film dla fanów (stąd też obecność około 30 latków na sali) i jest nim. Pozostali mogą podchodzić do tego sceptycznie, jak i do serialu ;)