Skocz do zawartości

Feanor

Przyjaciel Forum
  • Liczba zawartości

    11 088
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    173

Zawartość dodana przez Feanor

  1. Kraina Qa Początek cyklu Qa po prostu mnie olśniewa. To część wprowadzająca, ustawiająca pionki na szachownicy, nie dzieje się tu bardzo wiele (choć jest ta wspaniała bitwa powietrzna na końcu!), ale jakie to jest wprowadzenie! Tu wszystko jest na miejscu: i kreska, i kadry, i kolory, i historia, i bohaterowie. W dodatku polska edycja jest wreszcie na wysokim poziomie, choć mój egzemplarz to nadal Orbita drukowana w tej samej drukarni w Pile. Wejście w stylistykę pseudoazteków to pomysł kapitalny, szczególnie dzięki powiązaniu tego z całym tym kosmicznym kontekstem thorgalwersum. No i jeszcze raz: te rysunki! Moim faworytem jest kadr ze składaniem ofiar w Mayaxatl, ile się tam dzieje, jaka to jest mikroopowieść zaklęta w jednym obrazku... 9,5/10
  2. Biały piasek 2 Jakiż ten komiks jest nijaki! I dlaczego ja tracę czas, by go czytać?! Nic mnie tu nie pociąga: kreska jest paskudna (choć w ostatnim rozdziale się zmienia), fabuła tuszuje swoją prostackość dziesiątkami niezrozumiałych terminów, ŻADEN bohater nie jest interesujący, może poza admirałem i Khriss... Nie polecam. 4/10
  3. Tak wygląda front zachodni (fotka już jakiś czas temu zrobiona, ale nadal aktualna):
  4. U mnie trwa reenactment I wojny światowej. Totalny zastój na froncie francusko-niderlandzkim. Na froncie greckim odebrałem Grekom kawałek ich Tracji, po czym wycofałem swoje siły nad granicę z ZSRR, bo Stalin wycofał się z paktu o nieagresji... ale po pół roku nadal nie wypowiedział mi (na szczęście) wojny. Amerykanie i Brytyjczycy męczą mnie i Włochów desantami - aktualnie przejęli Genuę i mój Szlezwik (za późno zareagowałem niestety), będzie ciężko ich stamtąd wyrzucić. Z dobrych wieści: atak mojej 1. Armii Pancernej w końcu przełamał front włosko-francuski i zdobyłem Marsylię, niestety planowany marsz na północ ugrzązł... Japonia, jak w realu, gra w totalnego psychola. Dała się niemal zupełnie wypchnąć z Chin, ale skutecznie zajęła 2/3 holenderskiej Indonezji i chyba przymierza się do lądowania w Australii. Turcja przyłączyła się do wojny po stronie Aliantów i jej uderzenie rozcięło Bułgarię na dwie części... wtedy jednak wjazd do jej wschodnich prowincji zrobili Sowieci. Jest połowa 1942 roku, Brunhilda już działa, ale Fafnir rozbłyśnie dopiero najwcześniej za dwa lata Nie wiem, czy doczekam
  5. Koedyś, jak Pan Bóg przykazał, w Tekstowym. Teraz tutaj :) Jak skończę męczyć HoI, muszę wrócić
  6. Nie czytałeś moich Ostrzy Wuppertalu
  7. Feanor

    Gry bitewne

    Raport z mojego kwietniowego malowania: https://minaskolmar.blogspot.com/2021/05/raport-kwietniowy.html?m=1 No i sneak peak:
  8. Jak dotąd KAŻDA moja przygoda ze Stellaris kończyła się zmiażdżeniem przez sąsiadów
  9. Feanor

    Gry planszowe

    Pierwsze podejście do podziemi pod Czarnym Kurhanem - klęska. Nasza wesoła trójka pokonana została przez brak kart, to zaś w dużej mierze spowodowane zostało kilkukrotnym wyzerowaniem naszych hapeków. Tym razem pierwszy padł Kraken, który w ogóle często cierpiał: szczytem wszystkiego było ułożenie fajnego komba, które zastopowane zostało przez strzałę herszta bandy, która przyszpiliła Konrada do podłogi i uniemożliwiła dopadnięcie wroga. W dodatku: aktywna w tym miejscu klątwa niezwykle skutecznie paraliżowała nasze działania: Kraken raz padł jej ofiarą, mój Tulkaion dwukrotnie, Castiga aż trzy! Dwa przypadki dotyczyły sytuacji, gdy słaniający się na nogach Herszt mógł zginąć na względnie wczesnym etapie starcia. A chyba tylko to mogłoby przynieść nam zwycięstwo. Zdolności dowódcy bandy sprawiły, że z tury na turę zalewała nas coraz większa fala nieumarłych. Fajnie jest to pomyślane, ale nie potrafiliśmy aż tak dobrze kontrolować tego tłumu. A gdy już wymyślaliśmy jak to robić, do gry wchodziła klątwa. Ostatecznie ubiliśmy Herszta, ale nie mieliśmy już szans skasowania reszty. Castiga, gdy pozostała sama, miała do skasowania jeszcze sześciu wrogów. Pokonała dwóch, zanim zawiodła ją ręka...
  10. Nie, mam jedynie "Death or Dishonor", "Battle for the Bosporus" i "Together for Victory". No i kilka kosmetycznych też, np niemieckie tanki oczywiście Z takimi dużymi dodatkami to czekam zazwyczaj na jakąś wyprzedaż, aczkolwiek na "Barbarossę" (?) chyba wydam pieniądze od razu.
  11. Pierwsza bomba, na razie przewidywana, nazywać się będzie "Fafnir" Nawiasem mówiąc: mam zajoba z nazywaniem jednostek wojskowych w HoI. Teraz nie mam na to trochę czasu, więc przemianowuję jedynie dywizje które zdobyły jakieś stolice, ale wcześniej prawie każdą nową
  12. Czekaj, czekaj, pierwszy niemiecki reaktor atomowy Brunhilda nadal się buduje (już tylko 300 dni chyba )
  13. Oczywiście moi sojusznicy idioci wpakowali mnie w wojnę. Tzn ją eskalowali, zacząłem ja W maju 1941 Stalin uderzył na Polskę, nie chcąc by sowiecka granica pod Berlin mi podjechała musiałem przyłączyć się do zabawy, tym samym bez sojuszu z Sowietami stałem się stroną ich wojny z Aliantami. Równolegle uderzyłem na Jugosławię, bo jak już się bawić, to się bawić. W dwa tygodnie było po sprawie, ale... Włosi władowali się do Grecji. Oczywiście sobie w tych górach nie radzili, więc by czasem Grecy nie zrobili wjazdu na północ, podesłałem tam dwa związki armijne, co zmieniło wojnę w pozycyjną. Wesprzeć ich musiałem w samej Italii również, bo na granicy z Francją radzili sobie Ka Ta Stro Fal Nie. Na Linii Maginota Dziwna Wojna na pełnej dziwce. Zacząłem próbować przeciągnąć na swoją stronę Holandię, miałem już nawet 31% popularności nazistów... i wtedy zaktywizowała się Japonia. Nie jest jeszcze moim sojusznikiem, ale zaatakowała Holandię, co pchnęło ją w ramiona Aliantów, co sprawiło z kolei, że wypowiedziała mi wojnę to się stało tak nagle, że nawet nie miałem przygotowanych sił na holenderskim froncie. Przesłałem tam korpusy ekspedycyjne Rumunów i Węgrów, wsparłem tworzonym powoli korpusem SS... i teraz bawię się w tej Holandii w cholerny Stalingrad, wypierając powoli te pomarańczowe bestie wspierane przez dywizje Anglików, Francuzów i Amerykanów. Tak, Amerykanów. To też wina tej przeklętej Japonii. Jest już wrzesień 1941, Holendrom zostały 3 prowincje i straciłem już 50k ludzi
  14. No właśnie. Nie wiem, będę musiał się uważniej przyjrzeć suwakom na początku sejwa następnym razem, bo jeśli te historyczne uwarunkowania są domyślne, to ja je mam BTW, przypomina mi to EU2, gdzie wszystko było masakrycznie spętane takimi eventami z real history, brrr
  15. To nie mam pojęcia, nie zauważyłem takiego wyboru, wybierałem jedynie Ironmana i ten środkowy poziom trudności Generalnie jak miałbym wybierać, to nie pętałbym AI wyborami historycznymi, od historii to ja mam historię
  16. W HoI4 obecnie prowadzę drugiego sejwa w życiu, zainspirowany zbliżającym się dlc Barbarossa. Pierwszy grałem Rzeszą i beznadziejnie zagrzebałem się na froncie wschodnim. Teraz... też gram Rzeszą, ale poprzysiągłem sobie, że wkroczę do wojny najpóźniej jak można, za to z gotową już atomówką. Mam obecnie czerwiec 1940 i faktycznie nadal nie jestem w wojnę zaangażowany, choć pewnie długo to już nie potrwa, bo mój włoski sojusznik szykuje się do wojny z Jugosławią. Trwa zwyczajowa rzeź na Dalekim Wschodzie (zginęło tam już milion Japończyków i TRZY MILIONY Chińczyków), a od miesiąca rozpoczęła się wojna Aliantów z Kominternem. Nie poszło o Polskę, poszło o... Litwę. Sowieci ją najechali i honorowi Anglicy dołączyli do wojny. Litwa padła chyba w tydzień, na razie zero innych walk, ciekawy bardzo jestem, czy alianci zdobędą się gdzieś na operację desantową. A może zrobią to Sowieci?
  17. Feanor

    Gry planszowe

    Wczoraj Gloomhaven zawitało u nad po raz drugi, po raz drugi też szturmowaliśmy Czarny Kurhan. Tym razem udanie! Nie obyło się bez strat: Castiga po oczyszczeniu pierwszej komnaty wpadła do korytarza, gdzie wpadła w huraganowy ogień łuczników wroga. Nie pomogło przywołanie sobie familiara ani sukurs Krakena - gdy strzelcom gangu dostała się akcja z atakowaniem dwóch przeciwników w rundzie, to i Tkaczka i jej chowaniec padli. Pozostała dwójka sobie jednak poradziła, choć na koniec działała już na swoim limicie: Krakenowi na końcu scenariusza w grze pozostały zaledwie 3 karty akcji, mojemu Tulkaionowi 4, z punktami życia nie było dużo lepiej... W nagrodę wylosowały nam się pogłoski o kontrakcie dla miejskich alchemików na Wichrowych Wyżynach. Tam pójdziemy jednak później, bo Czarny Kurhan okazał się mieć jeszcze podziemia! Było znakomicie!
  18. Łucznicy Kiedyś uważałem, że jest to najlepsza część Thorgala, jaką czytałem. Nadal tak uważam. Seria przeżywała swoje wielkie chwile. Za mną jest już wspaniały Alinoe, przede mną cykl Qa, a przed chwilą przeczytałem „Łuczników” i po raz kolejny jestem tak samo pod wrażeniem, jak wielowymiarowo dobry jest ten komiks. Kreska jest nadal świetna (ach, to przerażenie na twarzy Tjalla podczas strzelania na 90 kroków!), kadrowanie fantastyczne (turniej to po prostu mistrzostwo świata), fabuła znakomita jak na tak mały format (jak oni zdołali tyle zmieścić na 48 stronach?!), no i bohaterowie... Pojawia się Kriss de Valnor (w mojej Orbicie jeszcze bez „de”), absolutna ulubienica fanów z tą swoją zadziornością i urodą, niegdyś również moją... ale gdy teraz czytam to po latach, wiedząc jaki będzie finał jego wątku, serce skrada mi absolutnie Tjall Porywczy. Ta jego nieporadność, wieczny optymizm, naiwność i fatalne zauroczenie Kriss... Nie ma chyba innej postaci w thorgalwersum, która wzbudzałaby we mnie tyle dobrych uczuć. Nawet znając finał. No i te wszystkie zgryźliwe docinki Drewnianej Stopy! Ten Thorgal witający się pierwszy raz z Tjallem (pięścią; Aegirsson w ogóle ma tendencję do takich rozwiązań )! Te refleksy światła i plamy cienia na twarzy Kriss obserwującej strzelającego Tjalla! Ta prezentacja bogatej kolekcji strzał Arghuna! Nie mogłem ocenić tego niżej 10/10
  19. Alinoe Ósma część thorgalowej sagi to małe, zamknięte w sobie arcydzieło. Opowieść o Jolanie, który kreuje zielonowłosego chłopca i potem traci nad nim kontrolę staje się w pewnym momencie opowieścią o zaszczuciu, o strachu który potrafić nastawić przeciw sobie (na szczęście na krótko) kochających się matkę i syna, opowieścią o samotności. Staje się subtelnym horrorem, który wywoływał ciary we wczesnolicealnym Marcinie. Nastroju nie zmieniają nawet przepiękne po prostu jesienne pejzaże wyspy, na której osiedliła się rodzina Aegirssona (z najpiękniejszą wersją Aaricii, jaką widziałem w całej serii). Grzegorz Rosiński robi tutaj po prostu cuda, tutaj nie chodzi tylko o sprawną kreskę, lecz również o oddanie emocji Jolana i jego matki (emocje Alinoe też się tam pojawiają, a jakże). Mały klejnot. 9,5/10
  20. Gwiezdne dziecko Być może ze względu na sukces komiksu „Ponad Krainą Cieni” duet van Hamme/Rosiński zaczął co jakiś czas eksplorować motyw mitologiczny w swoim cyklu. „Gwiezdne dziecko” korzysta zarówno z mitów nordyckich jak i własnych - mocno pogłębia bowiem ta miniantologia wątek kosmicznej przeszłości rodziny Thorgala. I ta kosmiczna część wypada chyba najlepiej - część o odnalezieniu maleńkiego Thorgala w ogóle by mnie nie obeszła gdyby nie ta kapsuła (no i młody Gandalf Szalony!), a peregrynacje z Tjahzim nie za bardzo są rozwinięte, chyba van Hamme miał pomysł, ale nie miał do niego wiele serca. To ostatnia część (Talizman) przypomina poziomem poprzednie pozycje serii - widać w niej zresztą denikenowski duch czasu (swoją drogą statek kosmiczny nasunął mi skojarzenia z... „Lądowaniem w Andach” ). No i ta końcówka, gdy Leif pokazuje na czym polega prawdziwa więź rodzinna, choćby i przyszywana. 7/10
  21. Chyba zmiksowały Ci się Oczy Tanatloca i Alinoe Ale ponieważ opis sugeruje psychodelę, stawiam na Alinoe - to już za 3 części I w związku z tym niedługo, po krótkim grimdarkowym interludium wracam do podróży przez Northland (i na Alinoe potem znowu zrobię krótki postój, bo potem Opus Magnum, Qa).
  22. Marneus Calgar Marneus Calgar jest zbiorem wszystkich pięciu numerów marvelowskiej miniserii stanowiącej origin story jednego z najważniejszych Astartes czterdziestego tysiąclecia, chapter mastera Ultramarines. I jest to historia udana, choć ma swoje rysy. Autorzy zakładali chyba, że większość czytelników stanowić będą ludzie zupełnie nieobeznani z uniwersum, stąd czasem nieco nużące momenty objaśniające czym jest na przykład Space Marine lub na czym właściwie polega ta cała afera z Długą Wojną. Poza tym, historia jest naprawdę nieskomplikowana, Marneus idzie przez nią niczym czołg... którym w sumie w pewnym sensie jest. Mam też zastrzeżenie w stosunku do przedstawionych tu Adeptów Mechanicum - są naprawdę mocno ludzcy, mało jest w nich tego pochodzącego z Marsa chłodu. Tym niemniej: graficznie przedstawia się to naprawdę dobrze, kilka drobnych zwrotów akcji urozmaica jej monotonię, a pod koniec Calgar nauczył się nawet rzucać udane onelinery. No i to jest wh40k, na Imperatora! 7/10
  23. Feanor

    Gry planszowe

    Dziś przeżyłem swój chrzest bojowy w Gloomhaven. Niby dziś, ale przygotowania zaczęły się kilka dni temu. Wydłubywanie tych wszystkich setek (!) żetonów, tokenów, map, znaczników trwało u mnie chyba godzinę, zrobiłem to zapobiegliwie przedwczoraj. Od kilku dni też czytałem instrukcję: zasady nie są może jakoś przesadnie trudne, aczkolwiek jest ich bardzo wiele i dziś kilka z nich przeoczyliśmy. Wreszcie kupiłem też insert (z e-Raptora), który okazał się bardzo pomocny, aczkolwiek składanie tych cholernych przegródek na karty akcji przeciwników trochę ostatnich czarnych włosów na mojej głowie mi posrebrzyło. No ale dziś byłem już gotowy i wreszcie przeszliśmy do mięsa rozgrywki. Do eksploracji okolic Gloomhaven stanęło trzech poszukiwaczy przygód (Kamratów Krakena): - Kraken, inoksyjski Kark (mój syn Konrad, 9 lat - poziom skomplikowania reguł go nie przerósł, aczkolwiek wymagał kilka razy drobnej asysty) - Castiga, orchidiańska Tkaczka Zaklęć (Drzewiec, mój brat) - Tulkaion, sawwasański Skałosercy (ja ) Po drodze do pierwszej lokacji (Czarnego Kurhanu) delikatnie pomogliśmy aprowizacyjnie straży miejskiej oraz przetrwaliśmy atak barbarzyńców dzięki pomocy zaprzyjaźnionego (jak się okazało) drakona. A potem nadszedł atak na leże bandytów... Zostaliśmy pokonani. Zdołaliśmy oczyścić pierwszą salę, ale ciężko nas poturbowano: szczególnie boleśnie odczuł to Kraken, który próbował tankować. Zjechał afaik do circa 4 hp. W sali drugiej znajdowało się już doborowe towarzystwo, dwóch elitarnych bandytów. Pierwszy padł Kraken, potem ja, ostro się odgryzając. Trzymająca się z tyłu Castiga przetrwała i położyła trupem ostatniego bandytę, ale... pokonała ją mechanika wyczerpania. Słaniając się na nogach, wycofała się, wyciągając rannych towarzyszy z kurhanu. Było znakomicie! Były co prawda przestoje, szczególnie na początku, gdy musieliśmy wertować instrukcję, ale gdy rozpoczęła się faza scenariuszowa, to niemal zupełnie zniknęły. I tak nie uniknęliśmy pomyłki, która zresztą chyba kosztowała nas porażkę - w modyfikatorach ataku potworów losowaliśmy z talii razem z klątwami i błogosławieństwami GRACZY - i właśnie błogosławieństwo (obrażenia x2) położyło Karka, a potem mojego Skałosercego. Poza tym, nie doceniliśmy zagrożeń płynących z mechaniki wyczerpania, czego ofiarą stała się Tkaczka (a i mi w chwili zejścia zostały tylko 4 karty). CO ZA GRA. insert początek starcia
  24. We Francji jest afaik drzewko bonapartyzmu, co jest w międzywojniu podobnie niedorzeczne Ja lubię takie zupełne odjazdy historyczne
×
×
  • Dodaj nową pozycję...