Skocz do zawartości

Ralf

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    3 477
  • Rejestracja

  • Wygrane w rankingu

    2

Zawartość dodana przez Ralf

  1. Skoro to był teoretycznie najłatwiejszy mecz rundy wiosennej, to rzeczywiście ligowy byt maluje się w najróżniejszych odcieniach czerni...
  2. Zarząd zaczyna już powoli marudzić, czy nadal jest "usatysfakcjonowany osiąganymi wynikami"? Ogólnie ciężka sytuacja. Nawet ze "współkandydatami" do spadku piekielnie trudno o chociaż punkt. Trochę mi to przypomina SKA Chabarowsk z "Prostej rzeczy", tyle że tam, z tego co pamiętam, nie było aż takich łomotów. Tutaj chyba za duża przepaść między poszczególnymi szczeblami rozgrywek.
  3. Spróbować zawsze można, a raz się trafiła Sborna już na etapie East Stirlingshire, choć w późniejszych częściach takie "cuda" się może już nie zdarzają. A pytałem po części ogólnikowo, bo w większości dłuższych karier nie mogło się obyć bez jakiejś kadry
  4. Widzę, że w tym FM'ie liga izraelska wydaje się "działać" podobnie, jak francuska w FM 2006 (przynajmniej u mnie) - zamiatanie wszystkich w niższej lidze, by po awansie mieć kłopoty z utrzymaniem nie tylko w pierwszym sezonie, ale również w następnych, pomimo pozornie poważnych wzmocnień. W Nimes po trzech sezonach mnie wywalił zarząd, bo ciągle walczyliśmy w Ligue 2 do ostatniej kolejki o zachowanie drugoligowego statusu, a niedawno sam wyniosłem się z Troyes, bo efekt podobny. Zamierza skipper spróbować objąć jakąś reprezentacje po EURO 2016?
  5. Jeśli, odpukać, Maccabi okaże się klubem bez przyszłości (np. permanentne zadłużenie, brak funduszy na wzmocnienia lub zawodnicy na Bosmanie, którzy nie chcą nawet słyszeć o przejściu klubu), to będzie jakieś nowe wyzwanie, tak jak to było w opku "If it moves, kick it", czy raczej koniec, jak w "Długim marszu"? Rzeczywiście, najsympatyczniejsze pod względem zasad ligowych wydają się "drabinki" Anglii i Niemiec. W FM 2006 przerobiłem już oba te kraje i za każdym razem awans do wyższej klasy rozgrywkowej nie musiał oznaczać rozpaczliwej walki o utrzymanie, ponadto promocja oznacza zastrzyk gotówki za prawa telewizyjne. W Izraelu tego nie ma?
  6. Pewne, bezdyskusyjne zwycięstwo na zakończenie sezonu - przynajmniej taka osłoda po tym spektakularnym (tylko dwa zwycięstwa od 07.03.2015 - dobrze widzę?) leju po bombie, która rąbnęła i skuteczność taktyki poszła się kochać. Oby tylko w ekstraklasie nie było nadal widocznych skutków zarazy braku skuteczności i zdecydowania. Rywale, z tego co widzę, jednak też swoimi wynikami rozdawali prezenty, niczym Mikołaj w grudniu. Bez tego awans raczej stałby pod znakiem zapytania do ostatniej kolejki. Winszuję mistrzostwa drugiej ligi
  7. Ale zapaść :/ Jednak spirala utraty formy nakręciła się w pełnej okazałości. Fotel lidera zagrożony, czy jest już tylko wspomnieniem?
  8. Patrząc na okoliczności, to nie jest do końca taki zły wynik; zawsze mogło się skończyć typowo dla FM'a - kretyńskim rzutem karnym w doliczonym czasie lub złamaniem linii obrony i golem na 2:3 ;) Coś takiego miałem wczoraj i myślałem, że osiwieję, bo stawką było przybliżenie do awansu do 2. BuLi. Tutaj smród kupy szczęścia zdaje się jeszcze dać zamaskować odświeżaczem. Pytanie tylko, jak długo będzie to zdawać egzamin.
  9. O, nie sądziłem, że będę mógł śledzić tutaj "na żywo" karierę Psora, a nie tylko kończyć wynajdywać perełki w archiwum Pomyślności i równiutkiej murawy!
  10. Na dobry początek miesiąca urazu pięty na treningu doznał Tino Semmer, wypadając ze składu na dwa tygodnie. Wrzesień zaczynaliśmy meczem z rezerwami Herthy Berlin. Już po dwóch minutach miałem ochotę wbiec na boisko i udusić Renana, gdyż jego głupi faul na linii pola karnego był równoznaczny z golem dla berlińczyków, z którego cieszył się Cairo. Niedługo później w odpowiedzi Penev uderzał z pięciu metrów, ale oczywiście prosto w bramkarza, który przeniósł piłkę nad bramką. Po pół godzinie gry Wejsfelt postanowił zemścić się na egzekutorze rzutu wolnego z trzeciej minuty, swoją interwencją odsyłając go na izbę przyjęć do najbliższego szpitala. W drugiej połowie pierwszym sygnałem do naszej przegranej była żałosna główka Hermanna, bezpośrednio po której Romulo zawitał w pole karne, odegrał w poprzek do Stachnika, który stanął przed pustą bramką, lecz tym razem jeszcze w nią nie trafił. Ale co się nie udało zaraz po przerwie, w 60 minucie wyszło już perfekcyjnie. Piłkę z rzutu wolnego zagrał Muller, a przy długim słupku doskoczył do niej Romulo i bez zbędnej żenady wpakował do siatki, po raz pierwszy pokonując Burmeistera. Nie namyślałem się długo, wykorzystałem limit zmian, a zespołowi nakazałem ultraofensywę. 0:2, czy 0:8 – co za różnica? Było oczywiste, że kolejne bramki paść muszą. I padły. Już cztery minuty później po raz kolejny cholerny Romulo dostał się w nasze pole karne i bez trudu podwyższył na 0:3. W odpowiedzi Bakadal obił piłką wątrobę berlińskiemu bramkarzowi. Gola jednak o dziwo zdobyliśmy, gdy w 74. minucie na strzał rozpaczy zdecydował się Herrmann, a piłka jednak wpadła do siatki. Piłkarze Herthy zapomnieli o defensywie i już cztery minuty później sam na sam z Pellatzem wyszedł ponownie Bakadal, ale wolał upewnić się, że wątroba golkipera na pewno solidnie spuchła i raz jeszcze zafundował mu soczysty strzał w ten jakże ważny narząd. Claude szedł za ciosem, lecz kolejne kilka minut później próbował złamać Pellatzowi ręce piłką, co raczej się nie udało, gdyż ten po odbiciu strzału wstał i tylko zakasał rękawy bluzy. W 81 minucie Romulo zaliczył hat-tricka, a ja z ławki trenerskiej podziwiałem widoki 231 kibiców zmierzających do wyjścia. Przyznam, że sam miałem nieodpartą ochotę do nich dołączyć i pójść do domu. Chwilę później Altin wpakował nam jeszcze jedną bramkę, a w 90. minucie Bakadal pokazał, że potrafi trafić chociaż do pustej bramki, lecz i tak nic to nie zmieniało. I tak wynik ustalił się dopiero w ostatniej akcji meczu, gdy Romulo zdobył swojego czwartego gola. Po meczu, gdy już zdarłem sobie doszczętnie gardło w szatni, poszedłem do najbliższego komputera z drukarką i zredagowałem swoją rezygnację, ubiegając w tym z resztą prezesa Roccę. Tymczasem w eliminacjach do mistrzostw Europy 2008 Polacy dostosowali się do poziomu Saksonii i przegrali w Chorzowie z Litwą 1:2.
  11. Sezon 2006/07 Miesiąc: sierpień Bilans spotkań (z-r-p): 1-2-1 Bilans bramkowy (zd-str): 7:7 Regionalliga: 10. Różnica z poprzednim miesiącem: --- Finanse: 2,36 mln zł (klubowe konto), 144.590 zł (budżet transferowy) Nagrody: --- Fotele lidera: Anglia: Arsenal Francja: Monaco Hiszpania: --- Niemcy: Bayern Polska: Arka Gdynia Rosja: CSKA Moskwa Szkocja: St. Mirren Włochy: Torino Polskie kluby w Europie: --- - LM: * 3r Kw: Wisła (1:1, 1:0 z Maccabi Hajfa); awans do fazy grupowej - P UEFA: * 2r Kw: Groclin (2:1, 3:0 z Santa Coloma); awans Polonia (3:1, 0:0 z OFK Belgrad); awans Legia (1:0, 1:1 z FC Zurych); awans Reprezentacja Polski: - El. ME: Francja 2 : 0 Polska Czołówka rankingu FIFA + reprezentacja Polski: 1. Anglia; 2. Brazylia; 3. Argentyna; (…) 32. Polska.
  12. W trzeciej rundzie eliminacji Ligi Mistrzów krakowska Wisła poradziła sobie z Maccabi Hajfa, wygrywając w dwumeczu 2:1 i zapewniając sobie udział w fazie grupowej. Los przydzielił wiślakom w grupie triumfatorów poprzedniej edycji - Juventus, a także Schalke i Olympiakos Pireus. Natomiast w rewanżowych meczach drugiej rundy kwalifikacji Pucharu UEFA wszystkie trzy polskie kluby nie przyniosły wstydu kibicom. Groclin pewnie pokonał w Grodzisku andorską Santę Colomę 3:0, a Polonia i Legia zremisowały na wyjazdach z OFK Belgrad i FC Zurych odpowiednio 0:0 i 1:1, dzięki zaliczkom z pierwszych spotkań zapewniając sobie awans do kolejnej rundy. Kolejnym w ciągu ostatnich kilku dni wydarzeniem był Superpuchar Europy, w którym zmierzyły się zespoły Newcastle i Juventusu Turyn. Włosi udowodnili, dlaczego to oni wygrali Champions League, wbijając Anglikom trzy bramki autorstwa Trezegueta, Camoranesiego i Ibrahimovicia. Rywali stać było tylko na jedno trafienie, a uczynił to w 71 minucie Chopra. My natomiast w czwartej kolejce pojechaliśmy do Leverkusen, na mecz z rezerwami miejscowego Bayeru. W autokarze zabrakło miejsca dla Guneya, który w ostatnim czasie grał poniżej oczekiwań, do składu wrócił natomiast Bakadal. W Lipsku zostali również Watzka i Wejsfelt, by mieli czas na przemyślenie swojej postawy, mającej ostatnio tendencję spadkową. Pierwszy kwadrans bezapelacyjnie należał do gospodarzy. W piętnastej minucie po kiepskim wybiciu piłki groźnie uderzał Fuchs, ale na nasze szczęście piłka musnęła krótki słupek i ugrzęzła w bocznej siatce. Pięć minut później Bayer II otrzymał od nas ostrzeżenie na piśmie, gdy Semmer wpakował co prawda piłkę do bramki gospodarzy, ale sędzia dopatrzył się spalonego. Można mieć wątpliwości, ale jeśli rzeczywiście Tino znajdował się na pozycji spalonej, to dosłownie o centymetry. Z kolejnymi minutami groźne sytuacje stwarzały oba zespoły. Najpierw Burmeister fantastycznie bronił strzały gospodarzy, a niedługo później Semmer zmusił do wysiłku Fernandeza, natomiast chwilę później Herrmann przedrylował kilku rywali i uderzył w taki sposób, że z niepokojem patrzałem na trybunę położoną za bramką gospodarzy, czy czasem nie ucierpiał jeden z kibiców. Dobra, jeśli chodzi o naszą grę, pierwsza połowa zakończyła się bezbramkowym remisem. Po przerwie przewagę mieli gospodarze i potrzebowaliśmy dziesięciu minut, by zagrozić bramce Fernandeza. Niestety po centrze w pole karne Aykurt wstrzelił się z piłką wprost w nogę najbliższego obrońcy, co omal nie skończyło się opłakaną w skutkach kontrą. Przez kolejne minuty co chwilę wypatrywałem na trybunie za bramką ustrzelonych kibiców, gdy w 66 minucie partner z zespołu wycofał piłkę do Mullera, którego świeżo wprowadzony na boisko Surdykowski zaatakował, odebrał piłkę i strzałem na krótki słupek otworzył nareszcie wynik spotkania. Niestety chwilę po tym po stadionie rozległ się mój ostry wrzask pełen przekleństw, bo z prowadzenia cieszyliśmy się niecałe 30 sekund. Zaraz po wznowieniu gry najpierw Aykurtowi nie chciało się ruszyć do rywala, a już po chwili piłka znalazła się w naszej bramce po łatwym strzale Fuchsa. W sumie racja, miał trochę fuksa, gdyż Burmeister nie zdążył wstać po odbiciu pierwszego strzału. W 82 minucie odchudziłem swój portfel po zdemolowaniu jakiejś dykty w boksie gości, gdy Ferl fantastyczną asystą przy golu Lazarevicia zapewnił nam pierwszą przegraną w sezonie. Z resztą Daniel grał dzisiaj na tyle beznadziejnie, że wyceniłem jego postawę na kwotę odpowiadającą wysokości jego tygodniowych poborów. Sabotażu tolerował nie będę.
  13. W trzeciej kolejce w Lipsku gościliśmy aktualnego lidera Regionalligi Nord, zespół Paderborn. Jako że w poprzednim meczu graliśmy całkiem nieźle, wystawiłem niemal identyczny skład. Jedyna zmiana to Guney, który zagrał od pierwszej minuty w miejsce zmęczonego Bakadala. Mecz zaczęliśmy całkiem nieźle, już w 8 minucie przed szansą stanął Semmer, ale w idealnej sytuacji z najbliższej odległości nie trafił w bramkę. Po kwadransie okazję na objęcie prowadzenia mieli piłkarze Paderborn po faulu na 20. metrze, ale świetną interwencją popisał się Burmeister, nie tylko broniąc strzał z rzutu wolnego, lecz jeszcze utrzymując piłkę. Chwilę przed przerwą Jan raz jeszcze uratował nas po strzale z szesnastu metrów, więc na przerwę schodziliśmy przy wyniku 0:0. W szatni z boiska zdjąłem beznadziejnych tego dnia Watzkę i Wejsfelta, zastępując ich odpowiednio Nielsenem i Ferlem. Daniel co prawda nie jest nominalnie lewym obrońcą, ale w miarę przyzwoicie gra lewą nogą, toteż na pewno będzie z niego większy pożytek, niż z dzisiejszej postawy Szweda. Druga połowa zaczęła się od groźnej, acz niecelnej główki w wykonaniu piłkarza rywali, a chwilę później Aykurt zmarnował obiecującą sytuację. Ciężko powiedzieć, czy strzelał, czy starał się grać do Semmera, gdyż piłka uderzona została słabo, a Tino nie miał możliwości do niej dojść. W 59 minucie już nic nie uchroniło nas przed stratą gola, gdy po akcji lewym skrzydłem w pole karne poszybowała odchodząca piłka, a pozostawiony bez opieki na piętnastym metrze Jongeling uderzeniem głową posłał ją do siatki. Dziesięć minut później odżyły nadzieje na korzystny wynik, gdy prostopadłe podanie znalazło w polu karnym Semmera, który uderzył z półobrotu, nie dając szans Langnerowi. Była to ostatnia warta uwagi akcja tego meczu i spotkanie skończyło się sprawiedliwym podziałem punktów, choć można oczywiście żałować chwili nieuwagi z 59 minuty. Świetną zmianę dał dzisiaj Nielsen, który w kolejnym meczu dostanie szansę od pierwszej minuty.
  14. W pierwszej rundzie kwalifikacyjnej Pucharu UEFA polskie kluby poradziły sobie całkiem nieźle. Oba warszawskie kluby ekstraklasy grały w tym samym czasie w stolicy. Polonia pokonała przy Konwiktorskiej OFK Belgrad 3:1, natomiast skromniejszy rezultat ugrała Legia, wygrywając przed własną publicznością z FC Zurych 1:0. Na wyjeździe walczył natomiast Groclin, zgarniając w Andorze dobrą zaliczkę 2:1 z tamtejszym Santa Coloma. Tymczasem w Lipsku, podobnie jak ostatnio, i tym razem na konferencji pomeczowej zostałem spytany o ocenę mojego zawodnika. Tym razem ciekawość dziennikarza wzbudziła osoba Bakadala. Nie pozostało mi nic innego, jak pochwalić jego grę, gdyż dzisiejsze zwycięstwo odnieśliśmy w dużej mierze dzięki niemu. Sam Francuz był wyraźnie ucieszony moją wypowiedzią. W przeciwieństwie do analogicznej sytuacji z Renanem przed tygodniem, kiedy to Brazylijczyk sprawiał wrażenie, jakby miał zaraz pobiec wypłakać się do mamy. Będę musiał w przyszłości zastanowić się nad jego rolą w klubie, bo chcę mieć w drużynie twardych graczy, a nie beksy.
  15. W drugiej kolejce Regionalligi Nord podejmowaliśmy na Zentralstadion rezerwy Kolonii. Po cichu liczyłem na trzy punkty. Początek meczu zwiastował jednak zupełnie co innego. Mimo że w pierwszych akcjach meczu to my byliśmy stroną przeważającą, to jednak rywale otworzyli wynik spotkania. Już w drugiej minucie po strzale gości piłka zatrzymała się dopiero w naszej bramce. Mimo szybko straconego gola nadal dyktowaliśmy tempo gry, co nareszcie znalazło odzwierciedlenie w 38 minucie, kiedy to Bakadal wykorzystał przedłużenie głową podania przez Herrmanna i z woleja umieścił piłkę w bramce przyjezdnych. Po przerwie przewaga nadal była po naszej stronie. Już po chwili wyprowadzaliśmy groźną akcję, którą przerwał sędzia odgwizdując spalonego, mimo że zawodnik był… kilka metrów przed linią spalonego. W 81 minucie skonstruowaliśmy składną akcję, która zaczęła się od bramkarza, a skończyła na centrze Wejsfelta i Aykurt strzałem z powietrza zmieścił piłkę między bramkarzem, a krótkim słupkiem bramki, ustalając wynik spotkania. Nie musieliśmy długo czekać na pierwsze zwycięstwo w lidze i zdobyliśmy bardzo ważne trzy punkty.
  16. Zanim zdążyłem wsiąść do autokaru, dopadł mnie dziennikarz z pytaniem, co sądzę na temat dzisiejszej gry i przyszłości w drużynie Renana. Wypowiedziałem się pozytywnie na jego temat, dzisiaj pokazał, że warto na niego stawiać, ponadto to po jego interwencji rozpoczęliśmy jedną z akcji bramkowych. Dzień po meczu do naszego zespołu z wolnego transferu dołączył młody bramkarz Nicolas Skvereve (18 l., Holandia, BR, U-19). Oczywiście dołączył do pierwszego zespołu jako drugi golkiper, który miał nas ratować w sytuacjach, gdyby Burmeister (odpukać w niemalowane) był kontuzjowany. Rene Twardzik natomiast nieodwołalnie wylądował w rezerwach i na liście transferowej. Byłem zdziwiony, gdy otrzymałem aż dwie oferty jego kupna. W Lipsku z wolnego transferu zjawił się jeszcze jeden golkiper, Daniel Kraus (22 l., Niemcy, BR). Wraz z Nicolasem będą walczyć między sobą o miejsce drugiego bramkarza w Saksonii. Z resztą Kraus tuż po podpisaniu kontraktu wręcz palił się do pracy, chcąc przebić się przebojem do pierwszej jedenastki. Twardzik natomiast za 50% kwoty następnego transferu przeszedł do amatorskiego SV Yesilyurt Berlin.
  17. Start sezonu coraz bliżej, a tymczasem posypały się oferty na kolejnych zawodników pierwszej drużyny. Chyba tylko głupiec zdecydowałby się rozbić zespół będąc już prawie w szatni przed pierwszym meczem, więc wszystkie z nich bez wahania odrzuciłem. Dotyczyły one Peneva, Guneya, Brandyego i Seiferta. Ten pierwszy, Władimir, zaczyna budzić coraz większe zainteresowanie. Zaczęły się o niego starać już trzy kluby. Nic z tego. Wreszcie nadszedł czas na ingaurację ligi. Już na pierwszy ogień zostaliśmy rzuceni na wyjazdowe spotkanie z faworyzowanym Wuppertal. Ustawiłem zespół na grę z kontry. Zgodnie z moimi przewidywaniami gospodarze od początku usiedli na nas i gra toczyła się wyłącznie na naszej połowie. Przez pierwszy kwadrans broniliśmy się w miarę umiejętnie, ale już w 18 minucie po rzucie rożnym dla Wuppertal piłkę wybił poza pole karne Brandy, lecz tam przejął ją Pfingsten, odegrał do Lejana, który z powrotem posłał futbolówkę w naszą szesnastkę, a Gensler uderzył głową w poprzek bramki i zatrzymała się dopiero w siatce. Przekląłem i pomyślałem, że właśnie się zaczęło. Miałem rację i po chwili było 0:2. Po krótkiej walce w środku pola piłkę stracił Penev, rywale od razu ją rozegrali. Po kilku podaniach na 25 metrze po ziemi strzelił Dos Santos, a Burmeister w kompromitującym stylu, w ogóle nie ruszając się do piłki, wpuścił ją przy słupku w stylu Rene Twardzika. Nie ma co, piękna ingauracja. Usiadłem na ławce trenerskiej, czekając na dwucyfrówkę. Jeszcze w 37 minucie odpowiedzieć próbował Aykurt, ale piłka po jego strzale z dystansu wyleciała poza stadion, tak więc na przerwę schodziliśmy z wynikiem 0:2 i nikłymi szansami na ugranie choćby punktu. W przerwie zażądałem zdecydowanie lepszej gry, bo doskonale wiedziałem, że stać nas na to. Po kilku żołnierskich słowach zawodnicy ruszyli w kierunku tunelu. W szatni zostawiłem tylko Aykurta, który w pierwszych 45 minutach wybił piłką za dużo szyb w okolicznych domach. W drugiej połowie z początku przewagę nadal mieli piłkarze Wuppertal, ale z czasem to my zaczęliśmy dochodzić do głosu. Tak też w 66 minucie Renan wybił piłkę sprzed pola karnego, w środku pola przejął ją Herrmann, odegrał na skrzydło do Wejsfelta, który podholował pod pole karne rywali, dośrodkował, a tam znikąd wyrósł Watzka, pięknym szczupakiem pakując ją do siatki. Przy linii bocznej uniosłem ręce w geście triumfu, ciesząc się z naszego pierwszego ligowego gola. Zaraz po wznowieniu gry piłka znowu znalazła się w naszym posiadaniu, Berger obsłużył podaniem Semmera, który ruszył prawym skrzydłem, zszedł do środka na wysokości pola karnego i uderzył płasko po ziemi. Normalnie bramkarz złapałby tę piłkę. Grünberger właśnie to chciał zrobić, ale w efekcie wrzucił sobie piłkę do bramki. 2:2! Sześć minut później ten sam Semmer znalazł się sam na sam z bramkarzem, lecz tym razem przegrał pojedynek. Gospodarze przeszli na 4-2-4, a my na kontrataki skrzydłami i grę na czas. Wszystko zdawało się zmierzać w stronę podziału punktów, gdy w 86 minucie wprowadzony na boisko Weller powalił w szesnastce Pfingstena. Na boisku rozległ się gwizdek sędziego, przy linii bocznej moje przekleństwa, a rzut karny na gola zamienił Bayertz. Teraz to my przechodzimy na 4-2-4 i już w doliczonym czasie gry w sporym zamieszaniu pod bramką Wuppertal piłkę w akcie rozpaczy uderzył Semmer, a ta wpadła do siatki obok zdezorientowanego Grünbergera! Przeboksowałem powietrze pięściami z radości, przypominając sobie, że przecież to jest liga niemiecka, a tutaj gra się do końca, jak to Niemcy mają w zwyczaju.
  18. Sezon 2006/07 Miesiąc: lipiec Bilans spotkań (z-r-p): --- Bilans bramkowy (zd-str): --- Liga: --- Różnica z poprzednim miesiącem: --- Finanse: 2,56 mln zł (klubowe konto), 147.114 zł (budżet transferowy) Nagrody: --- Fotele lidera: Anglia: --- Francja: Sochaux Hiszpania: --- Niemcy: --- Polska: Arka Gdynia Rosja: CSKA Moskwa Szkocja: Glasgow Rangers Włochy: --- Polskie kluby w Europie: --- - LM: * 3r Kw: Wisła (1:1, 2:1 z FH); awans do trzeciej rundy kwalifikacyjnej Reprezentacja Polski: --- Czołówka rankingu FIFA + reprezentacja Polski: 1. Anglia; 2. Brazylia; 3. Argentyna; (…) 32. Polska.
  19. Następnego dnia na moim biurku czekała już oferta z Dusseldorfu dotycząca Peneva, którego nie zamierzałem się pozbywać, więc bez zbędnej żenady została odrzucona. Ostatnim rywalem przed startem sezonu była drużyna Bad Hamburg. Pierwsza połowa tego meczu stanowiła festiwal nieskuteczności i zmarnowanych okazji. Nieliczna widownia obejrzała w niej tylko jeden celny strzał na bramkę, w dodatku w wykonaniu rywali. Druga była już nieco lepsza. Wprowadzony w przerwie na boisko Guney zdobył bramkę, a niedługo później padł drugi gol, lecz sędzia odgwizdał spalonego. Teraz pozostaje czekać na pierwszy mecz sezonu, w którym to okaże się, co nas czeka przez kolejne kilka miesięcy.
  20. W międzyczasie ze składu wypadł Janusz Surdykowski, który z urazem łokcia musiał przerwać treningi na dwa tygodnie. Cztery dni po meczu z Zittau podejmowaliśmy kolejnego rywala w okresie przygotowawczym, tym razem zespół Bamberg. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki – mój zespół nareszcie grał w piłkę, niektóre akcje naprawdę były wysokiej klasy. Niespełna trzystu widzów na trybunach oglądało całkiem miłą dla oka grę, i choć brakowało nadal trochę skuteczności, to w dziesiątej minucie dobrą akcję wykończył celnym strzałem Penev. Kolejne dziesięć minut później rzut karny sprezentował rywalom Renan, ale strzał Maula z jedenastu metrów zatrzymał Burmeister. Dwie minuty przed końcem wynik ustalił Semmer i można było z nutką optymizmu patrzeć na nadchodzący start sezonu. Jednak przed nami jeszcze ostatni sprawdzian.
  21. Po dwóch sparingach miałem już pierwsze spostrzeżenia. Jednym z nich było to, że w chwili obecnej mam w składzie tylko jednego bramkarza, Burmeistera. Rene Twardzik był właściwie tylko karykaturą golkipera, rywalom wystarczyło kopnąć na oślep piłkę w kierunku naszej bramki i było 90% szansy, że wpadnie ona do siatki. Czech przepuszczał takie piłki, które nawet przedszkolak co najmniej by odbił, jeśli nie złapał. Jan mimo że też wpuszczał gole, to jednak był pewniejszy i potrafił coś wybronić. Pewne również było, że mamy dziurawą obronę, ale pozostaje mieć nadzieję, że to tylko brakuje jeszcze zgrania, gdyż na razie niełatwo znaleźć lepszych zawodników niż ci, których zakontraktowałem do tej pory. Ważną sprawą stało się morale w drużynie, które po dwóch klęskach zaczęło lecieć na łeb, na szyję, a kolejne egzekucje były nam niewskazane. Odwołałem więc dotychczasowe sparingi z zespołami ligi włoskiej i holenderskiej, w ich miejsce kontraktując mecze z drużynami krajowymi. Przed trzecim sparingiem skład Saksonii zasilili Andre Moller (23 l., Niemcy, P PL) za 20 000 zł z Fichte Bielefeld, Marc Nielsen (21 l., Niemcy, P P) 20 000 zł z Kilonii, Sebastian Bonig (24 l., Niemcy, DBP P, DP, P P) za 30 000 zł z Neuruppin oraz napastnik Claude Bakadal (30 l., Francja, N) za kwotę 30 000 zł z Chemnitz. Naszym czwartym sparingpartnerem była drużyna Zittau. W pierwszej połowie graliśmy dość obiecująco, ale Penev z najbliższej odległości posyłał piłki… ponad bramką. Druga połowa wyglądała podobnie, choć tym razem w 82 minucie Guney wyszedł za obrońców dochodząc do podania i plasowanym uderzeniem przy słupku posłał piłkę do siatki. Po końcowym gwizdku sędziego uśmiechnąłem się przy linii bocznej. Nie dość, że nareszcie zaczynaliśmy coś grać, to do tego wygraliśmy. To na pewno jeszcze nie było to, czego oczekiwałem, ale jest jakiś postęp.
  22. Moi zawodnicy nadal kondycyjnie wyglądali jak półtorej nieszczęścia, byłem zmuszony odwołać drugi w kolejności mecz kontrolny. Z takim wyczerpaniem nie dotrwaliby do ingauracji sezonu, gdyby nie dostali trochę więcej przerwy między spotkaniami. Niemiej jednak martwię się tą kwestią coraz bardziej. Od prezesa dostałem zadanie utrzymania klubu w Regionallidze Nord, więc ciężko będzie wywiązać się z niego, jeśli piłkarze nadal będą wyglądać, jakby wrócili z Bagdadu. Kolejne dni nie oznaczały ciszy w obozie Saksonii i w barwach lipskiego klubu zjawili się z wolnego transferu Oliver Brocke (20 l., Niemcy, P P), Christoph Weller (20 l., Niemcy, P L), Henning Lichte (21 l., Niemcy, P P), a za sumę 10 000 zł z Weiden wyciągnąłem Dominika Heimwera (21 l., Niemcy, O/DBP P). Oprócz tego zatrudniłem również trzech trenerów - Miltona Rodrigueza (46 l., Ekwador), Stanislava Parmonova (44 l., Białoruś) i Lucio Novellego (40 l., Brazylia). Z godnie z moimi przewidywaniami nie wszyscy zawodnicy chcieli przechodzić na kontrakty zawodowe. Jednakże sporo z nich przystało na moją propozycję i w taki sposób w składzie profesjonalistami było 16 na 26 piłkarzy. Nadszedł w końcu dzień sparingu z belgijskim KV Kortrijk, nasz pierwszy domowy mecz pod moją wodzą. Wreszcie kondycyjnie zaczęliśmy wychodzić na prostą, tak więc miałem nadzieję na więcej życia w naszej grze. Nic bardziej mylnego. Moi zawodnicy dalej człapali po boisku, jakby każdy dźwigał worek cementu na plecach, straciliśmy trzy bramki w siedem minut, a Penev potrafił tylko uderzać wprost w bramkarza. Po półgodzinie zanosiło się na srogą dwucyfrówkę. Po przerwie zmieniło się tylko tyle, że Burmeister w przeciwieństwie do Twardzika bronił, ale i tak nie uchroniło nas to przed stratą jeszcze jednego gola. Nadal graliśmy żenujący futbol, więc albo szybko weźmiemy się do roboty, albo czeka nas rozpaczliwa (i zapewne nieudana) walka o utrzymanie.
  23. Ostatnie chwile przez pierwszym sparingiem spędziłem na próbach namówienia zawodników na kontrakty profesjonalne. Jedynie dwóch z nich takowy posiada, a kontrakty amatorskie większości piłkarzy uniemożliwiają prowadzenie efektywniejszego treningu. Mam nadzieję, że nie będzie problemu i przynajmniej tych kilku ważniejszych graczy przystanie na moją propozycję. Jeszcze przed pierwszym meczem udało mi się namówić do gry w Saksonii czterech zawodników. Dołączyli do nas Ferry Manteufel (21 l., Niemcy, O PŚ), którego przyjście wywołało entuzjazm wśród kibiców, Thomas Litjens (21 l., Holandia, O PŚ), środkowy obrońca Renan (23 l., Brazylia, O Ś) i pomocnik Klaus Herrmann (26 l., Niemcy, P LŚ). Oczywiście przed meczem tylko Renan był w stanie używalności, całej reszcie doskwierały braki kondycyjne. Jednak i piłkarze naszego pierwszego sparingowego rywala, zespołu SV Meppen, również nie wyglądali na pierwszej świeżości. Samo spotkanie zaczęło się w ślimaczym tempie, pierwsza minuta zdawała się trwać wieczność. Jednak wobec tego Litjens, na dobry początek swojej przygody w Saksonii, wycofał piłkę do Burmeistera tak niefortunnie, że nasz bramkarz nie zdążył się dobrze ustawić i padła kuriozalna bramka samobójcza. Pięć minut później w sporym zamieszaniu pod bramką Meppen wyrównującego gola zdobył Guney. W drugiej połowie zmiennicy prezentowali się na pewno nie lepiej od wyjściowej jedenastki, a nawet słabiej. Na ten przykład w 60 minucie Czech Twardzik przepuścił w kiepskim stylu niegroźny strzał po ziemi Donkora z około 20 metrów, natomiast w 90 minucie obrona zgubiła na szesnastym metrze Piwowarczyka, który ze stoickim spokojem po otrzymaniu podania ruszył na bramkę i nucąc jakąś swoją ulubioną piosenkę ustalił wynik meczu na 1:3. Owym wynikiem może i nie zamierzałem się przejmować, ale naszą kiepską grą już jak najbardziej. Czeka nas jeszcze bardzo dużo pracy, choć optymizmem mógł napawać fakt, że momentami widać było przebłyski składnej gry.
  24. Wraz z początkiem lipca do klubu dołączył scout Sergio Nunes (51 l., Brazylia). Od razu po naszym spotkaniu wyruszył na wędrówkę po Niemczech w poszukiwaniu niemieckich graczy nie starszych niż 23 lata. Przepisy trzeciej ligi utrudniają sprawę, ale są bezlitosne i trzeba się ich trzymać. Już kilka dni później odbył się wielki finał mistrzostw świata. W Berlinie naprzeciw siebie wyszły reprezentacje Anglii i Argentyny. Po dziewięćdziesięciu minutach na trybunach berlińskiego Olympiastadion szał radości ogarnął biało-błękitną część kibiców, gdyż to Argentyńczycy przechylili szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Już w trzynastej minucie Anglicy sprezentowali rywalom rzut karny, który wykorzystał Riquelme. Wyrównującego gola zdobył w 36 minucie Defoe, ale w 61 wynik meczu na 2:1 ustalił Lopez, zatem Javier Zanetti mógł unieść w górę puchar świata. Tymczasem do Lipska powrócili piłkarze, którzy zaraz po przedstawieniu mnie pierwszego dnia, wyjechali na urlopy. Czterech z nich, Semmer, Seifert, Ferl i wyciągnięty z rezerw Karau pojawili się w klubie skrajnie przemęczeni, więc zgodnie z zaleceniami fizjoterapeuty wysłałem ich jeszcze na tydzień odpoczynku. W ogóle cała kadra zjawiła się w klubie niespecjalnie wypoczęta, tak więc zastanawiałem się, czy byli oni na urlopie, czy w obozie pracy. W takim wypadku z niepokojem patrzałem na jutrzejszą datę, kiedy to mamy rozegrać pierwszy mecz sparingowy w ramach przedsezonowych przygotowań. Jeśli o sparingach mowa, dwa z nich musiałem przekontraktować na spotkania u siebie, bowiem tylko jeden mecz towarzyski mieliśmy grać w Lipsku, a całą resztę na wyjazdach. Te mecze też są bardzo ważne, ale warto zagrać i coś domowego. Nie potrzeba nam długich i męczących podróży po Europie.
  25. Prawa pomoc: - Maximilian Watzka (20 l., Niemcy, P P) – poza dobrym zrywem do piłek, nie wyróżnia się dosłownie niczym. Prawdopodobnie będzie jednym z pierwszych do odstrzału w linii pomocy. - Sebastian Seifert (20 l., Niemcy, OP P, N) – podobnie jak poprzedni, choć troszkę broni się techniką i również znakomitym przyspieszeniem. - Tino Semmer (20 l., Niemcy, OP P, N) – kolejna kserokopia dwóch poprzednich. Wnioski: zawodnicy skrajnie przeciętni, warto zainwestować w jednego, może dwóch dobrych graczy na prawą flankę. Środek pomocy: - nie stwierdzono; jeden z zawodników co prawda może grać również na środku, ale większy pożytek będzie z niego na lewej flance. Wnioski: sprawa oczywista – trzeba znaleźć kilku dobrych graczy na środek pola. Lewa pomoc: - Andreas Aykurt (23 l., Niemcy, P LŚ) – podobnie jak większość graczy Saksonii, zawodnik przeciętny, żeby nie powiedzieć słaby. Gdy w Lipsku zaczną pojawiać się lepsi gracze, nasza współpraca nie potrwa długo. - Soren Brandy (21 l., Niemcy, OP LŚ) – początkowo prawdopodobnie będzie wygrywał rywalizację z Aykurtem, lecz po czasie czekać go będzie podobny los. Wnioski: kolejna pozycja, która wymagać będzie wzmocnienia. Właściwie mógłbym tego zdania używać przy każdym wniosku, bo cała Sachsen Lipsk potrzebuje lepszych zawodników. Napastnicy: - Nico Breikopf (22 l., Niemcy, OP/NŚ) – kolejny przeciętniak, choć dobrze współpracuje na boisku. - Janusz Surdykowski (18 l., Polska, OP/NŚ) – przybyły do klubu chwilę po podpisaniu przeze mnie kontraktu. Na razie pewnie trafi do drużyny rezerw, bym mógł ocenić, czy będzie można go uważać za wartościową inwestycję na przyszłość. - Benjamin Fraunholz (20 l., Niemcy, N) – według mojego asystenta zawodnik z potencjałem, choć na chętniej przyjrzałbym mu się w rezerwach wraz z Januszem. - Oktay Guney (25 l., Turcja, N) – filar zespołu, napastnik potrafiący dobrze wykończyć akcję zespołu, pomimo kiepskich warunków fizycznych. - Wladimir Penew (21 l., Niemcy, N) – klasyczny „farbowany lis”, Niemiec bułgarskiego pochodzenia. Drugi, obok Guneya, przyzwoity napastnik w klubie. Wnioski: Jedyna formacja Saksonii, która nie straszy już na wstępie. Niemniej jednak warto ściągnąć jakiegoś zdolnego napastnika i wkomponować go w pierwszy zespół.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...