Skocz do zawartości

Ralf

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    3 477
  • Rejestracja

  • Wygrane w rankingu

    2

Zawartość dodana przez Ralf

  1. Wyglądało na to, że Dong jest jedynym pazernym zawodnikiem w moim zespole, bo gdy jeden z dziennikarzy ponownie zaczął wypytywać o możliwość odejścia Bye'a, a ja tak samo stwierdziłem, że zostaje w Margate, Joseph ucieszył się i stwierdził, że moje słowa go uspokoiły. Kilka klubów robiło też podchody pod Bridge-Wilkinsona, wśród nich Wycombe i Southend, ale oczywistym było, że musiały obejść się smakiem. Na wyjazd z Kidderminster, które z palcem w nosie ograło nas w sierpniu, musiałem zostawić w domu zawieszonych za kartki Bye'a i Gradleya, w ich miejsce wystawiając Pulisa i debiutującego w barwach Margate Agostiniego. Ostatni raz w lidze przegraliśmy dokładnie 25 sierpnia, a więc przez te ponad cztery miesiące zdążyłem odwyknąć od tego typu wątpliwych przyjemności. Był to zatem najgorszy możliwy moment, by sobie smród porażki przypomnieć. Właśnie teraz moi zawodnicy ani przez chwilę nie byli zainteresowani strzelaniem goli i postanowili zagrać tak gówniany futbol, jakiego nie prezentowaliśmy już od dłuższego czasu. Zaczęło się od seryjnych błędów obrony, od których wykręcało mi zęby, i już po niecałym kwadransie doprowadziło to do oczywistego finału, czyli wyjścia Daly'ego sam na sam z Crookesem w miejscu, w którym powinien się on odbić od torsu Grahama, i w trymiga przegrywaliśmy. Co gorsza, to wcale nie oznaczało podrażnienia ambicji u moich graczy, a bezskuteczny ochrzan w szatni jasno dowodził, że byłem tego dnia jedynym pod granatowymi barwami, któremu zależało na wygranej, jednak przecież sam nie mogłem wbiec na boisko. W drugiej połowie coraz głośniej nakazywałem totalną ofensywę, ale oczywiście wołałem do słupów soli i w 79. minucie losy meczu rozstrzygnął Sidhu. Najbardziej nienawidziłem porażek po grze bez grama ambicji, a skoro tak właśnie było w tym przypadku, wracałem do Margate pociągiem. W tym spotkaniu zadebiutował środkowy obrońca Baudry i był jednym z niewielu, którzy wypadli trochę barwniej.
  2. Pewnie tak, bo on sam twierdzi, że odpowiednio skonstruowana oferta mogłaby go skłonić do pozostania w Margate, ale na tym się kończy - nie mam szklanej kuli, a co za tym idzie pojęcia, co on rozumie przez odpowiednio skonstruowaną ofertę. Nie widzę możliwości, by za rok nadal był naszym graczem, a szkoda, bo strzela jak na zawołanie. Przynajmniej na lato szykują się ciekawe transfery. --------------------------- Byłem bardzo zadowolony z pracy moich scoutów, dzięki którym zbierałem prawdziwe żniwa w kontekście letnich transferów. Tym razem było dość międzynarodowo, bo oprócz krajowego podwórka, czerpaliśmy z francuskiego Championnat National oraz niższych lig szwajcarskich i niemieckich. Tak oto wstępne kontrakty z Margate podpisali Phil Stansfield (20 l., O P, Anglia) z Chesterfield, Mulopo Kikunda (24 l., O Ś, DR Konga) ze szwajcarskiego Bex, utalentowany Lee Hales (19 l., P Ś, Anglia) z rezerw West Hamu oraz Jérôme Segreto (24 l., DP, Francja) z francuskiego trzecioligowca Libourne St-Seurin – wszyscy na prawie Bosmana –, a nadal trwały negocjacje z jeszcze kilkoma ciekawymi zawodnikami. Oprócz tego, z początkiem stycznia sfinalizowały się zapowiadane jesienią wzmocnienia, i tak oto dołączyli do nas Mathieu Baudry (20 l., O Ś, Francja) i Willian Agostini (19 l., P Ś, Francja). Szczególnie liczyłem na Mathieu, który wyglądał na świetnego obrońcę. W otwierającym rok 2009 meczu z Accrington obaj jeszcze nie wystąpili, gdyż musieli wypocząć po podróży i wrócić do rytmu treningowego. Miałem wielką chrapkę na pokonanie gości, ponieważ w ostatnich spotkaniach szło im z nami zdecydowanie zbyt dobrze. Tym razem moi gracze spisali się już na miarę lidera Conference National i po niespełna 20 minutach Nicolau tak mocno wybił piłkę z naszej połowy, że ta poszybowała aż w pole karne, gdzie Dong podciął ją nad bramkarzem i spokojnie wtoczyła się ona do bramki. Później w 45. minucie po rzucie rożnym dla Accrington futbolówkę wybił Somner, na połowie rywali zagranie przyjął Fangzhuo, uciekł goniącemu go obrońcy i ze stoickim spokojem zwiększył rozmiary naszego prowadzenia. W drugiej połowie wolałem zdjąć aspirującego do zawalenia nam meczu Nicolau, który w 59. minucie sam zapędził się w kozi róg, będąc sukcesywnie spychanym z piłką przez dwóch rywali na naszą połowę, a zamiast bezpiecznie wybić futbolówkę na aut, Nicky wolał zagrać przed nasze pole karne, by zaliczyć samobójczą asystę przy golu naszego byłego gracza, Elliotta Frosta. Na szczęście pokazaliśmy gościom, kto tu rządzi i kwadrans przed końcem Robertson obsłużył w polu karnym Murraya, Fred zagrał piłkę ustawionemu przed nim Gradleyowi i Pat wyrafinowanym strzałem ustalił wynik meczu.
  3. A teraz oczywiście dla odmiany niemalże kompromitacja z kandydatem do spadku :| -------------------------------- Do świątecznego meczu z walczącym o utrzymanie Gravesend przystępowaliśmy bez kontuzjowanych Molango i Bridge-Wilkinsona oraz wykartkowanego Murraya. Tymczasem inne kluby straciły na szczęście zainteresowanie Dongiem, ale ten akurat zaczynał mnie powoli denerwować swoim zachowaniem. Jak na lidera, który odesłał drugi zespół ligi do domu w plastikowym worku, zagraliśmy żałośnie nędzne spotkanie. Obrona była dziurawa jak na początku sezonu i w połowie poprzedniego na dokładkę, i gdy wreszcie przed przerwą po raz n-ty stoperzy puścili Silvę samego na Crookesa, musiało się to w końcu skończyć łatwym golem, a ten moment nastał właśnie tym razem. W szatni, co oczywiste, zespół przechodził z mojej strony gehennę, ale niestety niewiele to zmieniło, poza wykorzystanym zaraz po wznowieniu gry rzutem wolnym Bye'a, który w pojedynkę uratował nas przed kompromitującą porażką. Nie zdołał jednakże ocalić nam pozostałych dwóch punktów, toteż w autokarze przez pół drogi powrotnej do Margate nie raczyłem drużyny specjalnie pochlebnymi słowami, a Eardley, który drugi raz z rzędu zagrał fatalnie, dowiedział się o degradacji do zespołu rezerw.
  4. Rundę rewanżową zaczynał od razu mecz na szczycie, co oznaczało, że do Margate przyjeżdżali wiceliderzy z Exeter. Wychodziłem na ten mecz z mieszanymi uczuciami, ponieważ Dong cały czas palił głupa i nie mówił wprost, ile chciałby zarabiać, a proponowanych umów nie zamierzał podpisać. Na domiar złego dowiedziałem się, że obserwuje go grające w Premiership Middlesborough, zapewne czekając, aż będzie dostępny na prawie Bosmana, więc mogłem się zacząć przygotowywać na jego odejście. Fangzhuo jest jedną z wiodących postaci w moim zespole, więc szkoda by było, gdyby okazał się tylko jednosezonowym antybiotykiem na kiepską grę. Pierwsza połowa w zasadzie tylko się odbyła, szale równoważyły się, zatrzymując ciężar gry w środku pola. Dopiero drugie 45 minut przyniosło kolosalną odmianę oraz wynik, którego nie spodziewałbym się w najśmielszych snach. Murawa na Hartsdown Park nadal pozostawiała sporo do życzenia, ale to nie przeszkodziło chwilę po przerwie dośrodkować Murrayowi za plecy obrońców wprost do Donga, który od razu strzelił i dał nam prowadzenie. Kolejne dziesięć minut wstrząsnęło gośćmi – najpierw Fred zaliczył drugą asystę, dzięki czemu Bye efektowną torpedą z dystansu przełamał ręce Garnerowi, a niedługo po tym Joseph nadal był bezlitosny dla golkipera i z rzutu wolnego podwyższył na 3:0. To jeszcze nie był koniec i niebawem rywali dobił nasz chiński smok, dynamicznie startując do dobitki po obronionym uderzeniu Robertsona, co skończyło się podarowaniem rywalowi nowej formuły 4.0. Dzięki tej deklasacji mieliśmy już bezpieczną, sześciopunktową przewagę nad drugim w tabeli naszym dzisiejszym rywalem, ale wielka szkoda, że przyszło nam za to zapłacić pękniętymi żebrami Molango i urazem stawu skokowego Bridge-Wilkinsona – sędzia pozwalał gościom na stanowczo zbyt dużo.
  5. Nadszedł czas na rozegranie meczu pierwszej rundy FA Trophy, a choć w losowaniu, nie licząc nas, brały udział 63 zespoły, trafiliśmy oczywiście na dobrze nam znane Morecambe, którego zaczynałem mieć powoli dosyć. Grę utrudniał pięciostopniowy mróz i gromadzące się na murawie kryształki lodu, w efekcie czego miała ona bardzo jasny, niemal siwy odcień i zaistniała konieczność użycia pomarańczowej piłki. Z futbolówką na takim podłożu działy się cuda, nagle zatrzymywała się w miejscu lub dostawała gwałtownego przyspieszenia, co sprawiało na przemian miłe oraz frustrujące niespodzianki. Z naszej strony dodatkowo rywale mogli robić Grahama jak tylko chcieli, a zmarnowane przez nich aż trzy sytuacje sam na sam zawinione przez Luke'a po prostu nie miały prawa zakończyć się nigdzie indziej, jak tylko w naszej bramce. Niewykorzystane okazje lubią się mścić, więc w jednej z ostatnich akcji przed przerwą Noakes krótko dośrodkował niemal na linię bramkową, gdzie znalazł się niewidoczny dotąd Dong i z dziecinną łatwością dał nam prowadzenie. W drugiej odsłonie piłkarze Morecambe opadali już z sił, a zdradziecka w takich warunkach murawa sprzyjała poślizgom, co po stronie gości skończyło się boleśnie dla Huntera i Blackburna, a ja musiałem profilaktycznie zdjąć Donga i Noakesa, zanim pogłębią im się drobne urazy. Już do końca spotkania trwała loteria, ale to my mieliśmy zwycięski los i awansowaliśmy do kolejnej rundy.
  6. Legia Warszawa w Pucharze UEFA grała mecz o wszystko na wyjeździe z Besiktasem Stambuł, i tylko zwycięstwo dawało stołecznej drużynie awans do fazy pucharowej. Tak się nie stało, padł bezbramkowy remis i warszawiacy zajęli w grupie H ostatnie miejsce, pozostając bez zwycięstwa. Rozpoczynałem w Margate pierwsze ruchy transferowe skupiające się na wzmocnieniach pod kątem przyszłego sezonu. Wpierw udało mi się dokręcić pierwsze w historii klubu w pełni międzynarodowe transfery, uzgadniając z francuskimi klubami Ligue 2, Le Havre i Bastią, formalności transakcji dotyczących odpowiednio Matthieu Baudry'ego (20 l., OŚ, Francja) i Williama Agostiniego (19 l., P Ś, Francja), obaj za 50% wartości kolejnych sprzedaży. Poprosiłem też scoutów o opinie na temat kilku interesujących graczy, jako że nie wiadomo, jak do końca sezonu spisywać się będzie mój zespół i chciałbym zabezpieczyć się na każdą ewentualność. Conference National 2008/09, runda jesienna:
  7. Po raz pierwszy w nowej roli dumnego lidera Conference National przystępowaliśmy do meczu z Farnborough, które na starcie ligi zatrzymało nas na Hartsdown Park (1:1). Do gry powrócili nareszcie Dong z Byem, a na lewe skrzydło Noakes, więc do pełnej siły składu brakowało tylko Redondo. Gospodarze tkwili w strefie spadkowej, więc byłem zaniepokojony, gdy od początku zdecydowanie częściej byli przy piłce i to na naszej połowie. Ten stan utrzymywał się dość długo, ale od czego są tacy gracze, jak Dong, czy Molango – chwilę przed przerwą właśnie Maheta ruszył z pressingiem na bramkarza Whincupa, który radośnie paradował z piłką przed polem karnym, spokojnie mu ją odebrał i posłał do pustej bramki. W drugiej połowie, zwłaszcza po zdjęciu z boiska Bridge-Wilkinsona, który dwukrotnie był bliski sprezentowania rywalom gola wyrównującego, spokojnie kontrolowaliśmy grę i wróciliśmy do Margate z trzema punktami. Media utrzymywały, że było to nudne spotkanie, ale niewiele mnie te opinie obchodziły. ----------------- Tabela rundy jesiennej pojawi się wkrótce.
  8. Dong z uporem maniaka szedł w zaparte i nie miał zamiaru podpisać nowej umowy. Utrzymywał co prawda, że odpowiednio atrakcyjna oferta mogłaby go skłonić do zmiany zdania, ale w tym przypadku znaczenia frazy "odpowiednio atrakcyjna" nie odgadłby nawet Konfucjusz. Nie widziałem sensu przeciągania negocjacji, toteż urwałem je i zamierzałem poczekać do czasu, aż w praniu zweryfikuje się cel, w jaki mierzyć będzie w tym sezonie Margate. Pierwszy mecz grudnia graliśmy u siebie przeciwko typowanemu do spadku Weymouth. Nadal bez Fangzhuo, który kończył urlop dzień po spotkaniu, ale za to z powracającymi do składu Bridge-Wilkinsonem i Robertsonem, choć ten drugi najpierw w roli rezerwowego. Nasza gra początkowo nie wyglądała zachęcająco i trzeba było czekać nieco ponad pół godziny na przełom. Wtedy to Molango zszedł na lewe skrzydło, podciągnął na wysokość pola karnego i dośrodkował w zamyśle pod adresem Amoako, ale Wilson źle obliczył tor lotu piłki i wpadła mu ona za kołnierz. Po przerwie w 64. minucie wprowadziłem na boisko rekonwalescenta Robertsona i to on już chwilę później przeprowadził z Gradleyem dwójkową akcję, zakończoną prostopadłym podaniem Jordana w uliczkę do Molango, dzięki czemu Kongijczyk zdobył swojego drugiego gola i rozstrzygnął losy spotkania. Po meczu przybiliśmy z Hassanem i Raine piątki, a na trybunach rozległa się wrzawa uradowanych kibiców, gdy spiker doniósł o porażce Exeter 0:1 z Morecambe. W skrócie rzecz ujmując – Margate liderem!
  9. Porażka z Peterborough była wliczona w koszta występu w drugiej rundzie FA Cup, ale jeśli w najbliższym spotkaniu ligowym coś się zatnie, zapewniam, że postawię tu stracha na wróble :> ---------------------------- Końcówka miesiąca upłynęła mi na przedłużaniu kontraktów z zawodnikami. Rozsądkiem wykazali się Pulis, Smith, Martin i Edkins, związując się z Margate na kolejne sezony, natomiast lekkomyślnie w lufę nabitej broni zaczęli zaglądać tacy gracze jak Hall, Searle, Bristow, Walsh oraz Dong. O ile ci pierwsi z drugiej grupy, z małym wyjątkiem Halla, nie mieli w klubie wystarczająco silnej pozycji, by móc pozwolić sobie na strojenie fochów, o tyle na zatrzymaniu Fangzhuo zależało mi najbardziej i miałem nadzieję, że nie okaże się łasym na kasę dupkiem, ale lojalnym i wdzięcznym zawodnikiem. Ponownie o Margate było dość głośno w kontekście comiesięcznych nagród. Ja tym razem byłem drugi w plebiscycie na Menedżera Miesiąca, Jordan Robertson został Piłkarzem Miesiąca, Michael Noakes zajął drugie miejsce w konkursie na Młodego Piłkarza Miesiąca, natomiast Fangzhuo Dong był autorem najładniejszego gola listopada, wpisując się efektownym wykończeniem równie efektownego rajdu przez pół boiska przeciwko Kettering. Sukcesy mojego zespołu były zauważane przez scoutów innych klubów i otrzymałem ofertę z czwartoligowego Colchester dotyczącą Freda Murraya. Była ona na tyle śmieszna, że bez wahania ją odrzuciłem. Listopad 2008 Bilans: 5-1-1, 17:7 Conference National: 2. [+2 pkt nad Grays, -3 pkt do Exeter] FA Cup: 2R, 0:1 z Peterborough FA Trophy: - LDV Vans Trophy: - Finanse: -441 tys. euro (+61,79 tys. euro) Gole: Fangzhuo Dong (17) Asysty: Jordan Robertson (11) Ligi: Anglia: Manchester United [+2 pkt] Francja: AS Monaco [+0 pkt] Hiszpania: Valencia [+2 pkt] Niemcy: Werder Brema [+1 pkt] Polska: Wisła Kraków [+9 pkt] Rosja: Spartak Moskwa [M] Szwajcaria: Young Boys [+3 pkt] Włochy: AC Milan [+7 pkt] Liga Mistrzów: - Puchar UEFA: - Legia Warszawa, grupa H, 0:2 u siebie z Newcastle Reprezentacja Polski: - 08.11, Mecz towarzyski, Polska - Islandia, 2:0 - 12.11, Mecz towarzyski, Polska - Brazylia, 0:0 Ranking FIFA: 1. Brazylia [1124], 2. Holandia [1089], 3. Anglia [1069], ..., 39. Polska [632]
  10. Ralf

    Ural!

    Ja osobiście życzenie Ci powodzenia pomnożę razy sto, bo skoro awans jest "wymęczony", a nie zgarnięty pewnym ruchem dłoni, to będzie o stokroć ciężej w Premier Lidze. Niemniej jednak liczę, że zdołasz się tam utrzymać.
  11. Przed ostatnim meczem listopada, który miał być spokojną drogą Peterborough do trzeciej rundy FA Cup, zdecydowałem wysłać na tygodniowy wypoczynek Fangzhuo Donga, od paru dni narzekającego na przemęczenie. Dostałem też powiadomienia o powrocie do treningów Bridge-Wilkinsona i Bye'a, toteż nasze główne działa odzyskiwały z wolna moc bojową. W tym spotkaniu faworyt był oczywiście tylko jeden, a my nie mieliśmy prawa być autorami niespodzianki. Gospodarze ewidentnie oszczędzali siły na ligę, bo do ataku rzucili się tylko na początku i gdy w ósmej minucie objęli prowadzenie za sprawą Guilherme, wycofali się i spokojnie czekali na końcowy gwizdek, trzymając nas wyprostowanym ramieniem za czoło, byśmy czasami nie sięgnęli pięścią ich nosa. To na nas w zupełności wystarczyło, mógłbym przysiąc, że przez pozostałe 82. minuty dało się nawet słyszeć chrapanie w niektórych miejscach na trybunach, i planowo odpadliśmy z dalszej rywalizacji. Teraz przynajmniej więcej amunicji mogliśmy zostawić na ligę, jako że już drugi puchar mieliśmy z głowy. Szkoda jedynie, że w Pucharze Anglii nie ma nagród pocieszenia dla przegranych, tak jak w FA Trophy i Vans, bo mała sumka zawsze dobrze by nam zrobiła.
  12. Dong to już wrócił, ale chyba będzie musiał odpocząć, bo mimo dobrej kondycji narzeka na przemęczenie. By the way, w poprzednim poście wdarł mi się mały błąd w składzie formacji obronnej - na lewej flance obrony wystąpił oczywiście Eardley. ----------------------------- Zawsze przychodzi w trakcie sezonu taki moment, że kontuzje nie opuszczają, dlatego kolejnym, który musiał przerwać treningi był niestety od razu Robertson, nasz drugi najlepszy napastnik. W przypadku Jordana na szczęście zdiagnozowano tylko niegroźne stłuczenie żeber i niedługo wróci do gry. W spotkaniu z ostatnim z czwórki beniaminków, zespołem Kettering, wystąpić musiał za niego Joe Gatting. Keep up the good work, mówili. Po dwunastu minutach Dong najpierw uruchomił z prawego skrzydła środkowych pomocników, a następnie przebiegł sprintem 25 metrów i gdy strzał Gradleya sparował Abbott, Fangzhuo był już gotowy do skutecznej dobitki. Niedługo później w ciągu 120 sekund nasz chiński smok na długości dobrych kilkunastu metrów sam przeszedł dwóch rywali i strzałem na krótki słupek podwyższył na 2:0, a następnie odzyskał piłkę w okolicy linii środkowej, przebiegł z nią pół boiska i jeszcze precyzyjnie uderzył, nie dając Abbottowi żadnych szans i po 20 minutach było pozamiatane. W drugiej połowie niewiele się już działo, a przynajmniej chciałbym, żeby tak było, bo kilka minut przed końcem zbyt rozluźniły się nasze szyki obronne, co wykorzystał Elding wykańczając dośrodkowanie i w niemiecki sposób wpychając honorowego gola. Zawsze bardzo nie lubiłem, gdy ostatnie słowo nie należało do mojej drużyny, a zwłaszcza, gdy niepotrzebnie stracony gol padał w końcówce, więc to zdarzenie nieco zmąciło moją satysfakcję ze zwycięstwa.
  13. Tyły jakby się trochę uszczelniły, choć nieco jeszcze brakuje.
  14. Cholera, a ja myślałem, że to moje kamienne spojrzenie :-k ------------------------------- Redondo w teorii wrócił do pełnego treningu, a w praktyce był ciągle kontuzjowany, bo zanim w ogóle zdążył przebrać się na pierwsze po urazie zajęcia, od razu musiał się potknąć o próg drzwi i nadwyrężyć kostkę. W efekcie Manuel jeszcze pierwszego listopada zakończył swój udział w rundzie jesiennej. Natomiast w przedostatnim meczu ligowym tego miesiąca podejmowaliśmy przed własną publicznością beniaminka i zarazem czerwoną latarnię ligi, zespół Tamworth. Goście wygrali tylko jeden mecz, cztery zremisowali, resztę przegrywając, więc mieliśmy wręcz obowiązek zatrzymać trzy punkty. Na lewe skrzydło z obrony przesunąłem Nicolau, w jego miejscu zagrał Eardley, a Hutchinson usiadł na ławce. Przystępowaliśmy do tego spotkania nieco podrażnieni, bo Grays wygrało swój zaległy mecz i zepchnęło nas w tabeli na trzecią lokatę. Tym razem jednak z moimi piłkarzami stało się coś bardzo niedobrego, pierwsza połowa wyglądała tak, jakby to Margate zamykało ligową stawkę, a na dodatek w 38. minucie Eardley dał się wyciągnąć aż na środek boiska, w luce po nim pod pole karne swobodnie przebiegł Cartlidge, a po kilku kolejnych podaniach Arnold przeszedł w szesnastce po Wainwrightcie niczym walec drogowy i sensacyjnie przegrywaliśmy. Byliśmy nieporadni jak dzieci we mgle, a mi tylko ręce opadały. W szatni latały więc krzesła i stoły, za Pulisa wszedł Hall, a w słowach, które nie nadawałyby się do publicznego powtórzenia nawet po 22:00, zażądałem trzech punktów. Faktem było, że porażka w takim stylu i z takim rywalem byłaby jak zebranie srogiego wpierdolu na ulicy od 90-centymetrowego karła. Świeżo zmieszani z błotem zawodnicy wzięli się do roboty i od razu po wznowieniu gry Graham zagrał długą piłkę po pole karne, Gradley zgrał ją na wolne pole do Robertsona, który nareszcie zdobył gola wyrównującego. Na prowadzenie wyszliśmy dopiero dwadzieścia minut później, gdy rzut karny podarował nam Curtis, a Neil Wainwright, który złamał mój zakaz zbliżania się do piłki, z jedenastu metrów szczęśliwie trafił. Później zdominować rywali nie pomogła nam nawet czerwona kartka Cartlidge'a, a w końcówce dowiezienie zwycięstwa utrudniał sędzia, który mimo oficjalnego przedłużenia gry o cztery minuty, przeciągał mecz aż minut sześć. Tym razem skończyło się dla nas szczęśliwie jak rzadko. --------------------------
  15. Kolejnym, który zaczął narzekać na pomijanie przy ustalaniu składu, był Tom Winters. W jego przypadku było to o tyle irracjonalne, że przecież występował regularnie, jeśli nie od pierwszych minut, to wchodząc z ławki w miażdżącej większości spotkań tego sezonu. Tym razem jeszcze dałem naszemu skrzydłowemu szansę do zrozumienia jego gafy i uznałem jego żale za niebyłe. Później przyszedł do mnie jeszcze Grigorjew i poinformował, że na treningu Bye rozciął sobie nogę i musi przerwać grę do czasu zabliźnienia się rany. Doznaliśmy tym samym kolejnego osłabienia, bo Gatting dalej wojował z angielską młodzieżówką, a Dong nie doszedł jeszcze do siebie po reprezentacyjnych sparingach. Spotkanie z wiceliderem z Grays, poza kilkoma groźnymi strzałami gości, było dosyć jednostronne, co najdobitniej pokazywał wynik tej konfrontacji. Nim minęło dziesięć minut, Murray malowniczo dośrodkował spod linii bocznej na szósty metr, dzięki czemu Robertson po raz pierwszy pokonał bramkarza rywali. Gdy zegar wskazywał pół godziny, Nicolau uruchomił na skrzydle Noakesa, który poradził sobie z Tonge'iem, posłał miękką centrę, a w polu karnym Jordan uderzył z główki i od słupka podwyższył nasze prowadzenie. Michael robił dużą przewagę w lewej strefie boiska, więc było daleko od okej, kiedy w trakcie gwizdka na przerwę, był znoszony z obitymi żebrami na noszach i w szatni musiałem zastąpić go Wintersem. Na boisku na naszym lewym skrzydle w zespole gości musiał grasować jakiś przecinak, bo już po kilkunastu minutach i Tom zaczął utykać, a jego grymas wyraźnie mówił, że coś jest nie tak. Dotrwał on co prawda do końca spotkania, ale szybko okazało się, że naciągnął ścięgno podkolanowe i zostaliśmy bez dwóch podstawowych lewych skrzydłowych, z jednym tylko dziadkiem Hutchinsonem. Wobec tego nie hamowałem radości, gdy chwilę przed końcem przeprowadziliśmy udany kontratak, po którym Walsh wyłożył piłkę Robertsonowi i Jordan skompletował hat-tricka. Dzięki tej wygranej to my oficjalnie byliśmy teraz wiceliderem Conference National, a z zaledwie trzypunktową stratą mieliśmy dobre perspektywy na przejęcie pozycji lidera. ------------------
  16. Joseph Bye, mimo odrzuconej oferty Rochdale, okazał się jednak lojalny i podpisał z Margate nowy, czteroletni kontrakt. Później Scott Hadland, nie mając zbyt wielkich szans na wdrapanie się do pierwszego zespołu, postanowił polecieć z płaczem do mediów, by domagać się występów. Nikt nie będzie mi mówił, co mam robić, toteż taką odpowiedź uzyskał. Niemal momentalnie nasz skrzydłowy zażądał wystawienia na listę transferową, na której momentalnie się znalazł i nie zaprzątałem sobie nim dalej głowy. Najważniejsze było przygotowanie zespołu do wyjazdu na mecz z Shrewsbury, drugim z kolei beniaminkiem w naszym terminarzu. Przystępowaliśmy do tego spotkania poważnie osłabieni, bo do chińskiej kadry powołany został Fangzhuo Dong, do zespołów U-21 Anglii i Walii odpowiednio Gatting i Eardley, a Bridge-Wilkinson kończył ostatnią potyczkę z urazem stopy i na kilka tygodni mogliśmy o nim zapomnieć. Pierwsza połowa, pomimo gola Molango, który już w trzeciej minucie wykorzystał zagranie w uliczkę od Robertsona, nie wyglądała zachęcająco. Na domiar złego po półgodzinie gry Somner dał się przeskoczyć na przedpolu w walce o górną piłkę, ta trafiła na wolne pole do McMenamina, a skoro Nicolau pechowo złamał linię spalonego, zrobiło się 1:1. W szatni bez pardonu opieprzyłem zespół i przeprowadziłem od razu dwie zmiany – za wodzonego przez rywali za nos Halla wszedł Graham, następnie zdjąłem słabego Martina, wpuszczając Gradleya. To wszystko dało piorunujący efekt i diametralnie zmieniło obraz gry na boisku. W 50. minucie Gradley zabrał piłkę Proctorowi, Robertson wymienił podania z Noakesem, który odegrał mu w pole karne i Jordan przywrócił nam prowadzenie. Później gra się jeszcze uspokoiła, ale ostatni kwadrans efektownie położył gospodarzy na deski – najpierw na jego początku Gradley dośrodkowywał tak mocno, że wsadził piłkę Wattsowi za kołnierz, trzy minuty później graliśmy w przewadze po czerwonej kartce Villisa, a od razu po tym Walsh wyskoczył na dziesiątym metrze wyżej niż Gusterson i mecz był wygrany. To nie sprawiło jednak, że moi piłkarze odpuścili i w doliczonym czasie Phil po podaniu Bye'a zdobył z ostrego kąta swoją drugą bramkę, ustalając jednocześnie wynik spotkania. -----------------------
  17. Diabeł tkwi w jakości defensorów, środkowych zwłaszcza. Mi zwykle potrzeba kogoś, kto złapie resztę za przysłowiowy pysk i będzie trzymał w ryzach. U Ciebie jeszcze najwyraźniej tego nie ma, ale kwestia trafienia w raportach scoutów na odpowiedniego gracza :>
  18. Dziennikarskie spekulacje nie wzięły się jednak z nieba i dostałem w końcu od trzecioligowego Rochdale ofertę kupna Josepha Bye'a za 10 000 euro i jakiegoś przeciętniaka z ich składu – oczywiście została ona odrzucona. Choć przez chwilę zastanawiałem się nad postawieniem zaporowej ceny w odpowiedzi, by nie ryzykować zbieszenia się Josepha, ostatecznie nie chciałem zaliczyć efektownego strzału w kolano, gdyby okazało się, że kupcy jednak dysponują taką kwotą. Z innej beczki, jak nie mieć szczęścia w losowaniach, to na całego, i już w drugiej rundzie FA Cup trafiliśmy na barykadę w postaci czwartoligowego Peterborough. Ale z tym akurat będziemy musieli się zmierzyć za dłuższy czas, a na pierwszym planie było wyjazdowe spotkanie ze słabiutkim Weston-super-Mare, tegorocznym beniaminkiem Conference National. Postawiłem na ten sam skład, dając co poniektórym szansę rehabilitacji za to coś, co pokazali w końcówce ostatniego pucharowego meczu. Czy ci wszyscy z tej szansy rozsądnie skorzystali? Polemizowałbym... Nie graliśmy może pięknie, ale jednak pewnie, dzięki czemu gospodarze nie mieli kompletnie nic do powiedzenia i mogli jedynie pomarzyć o klarownych sytuacjach pod naszą bramką. Z naszej strony natomiast w 25. minucie Dong uruchomił Robertsona, ten następnie zakręcił jednym z rywali, zagrał w pole karne do Bye'a, a Joseph wysunął piłkę Bridge-Wilkinsonowi, który wiedział co z tym zrobić i prowadziliśmy 1:0. Mieliśmy jeszcze szansę do podwyższenia rezultatu, ale nawet dwie dobitki pod rząd kończyły się na bramkarzu. Natomiast niedługo po rozpoczęciu drugiej połowy imbecyl Somner zupełnie niepotrzebnie i bezmyślnie faulował na linii pola karnego, a Walker bez najmniejszego trudu z rzutu wolnego pozbawił nas dwóch ważnych punktów, nie bez pomocy Crookesa. W szatni podszedłem do naszego obrońcy, który w pojedynkę zawalił nam korzystny wynik i powiedziałem mu krótko: "dzisiaj wracasz do domu pociągiem".
  19. U mnie narzekasz na mało zdobywanych bramek, to ja z kolei u Ciebie powiem, że coś dużo tych goli tracisz
  20. Przed rozpoczynającym listopad pucharowym spotkaniem FA Cup byłem niepocieszony, gdy Grigorjev doniósł mi o kontuzji Redondo, który upuścił sobie sztangę na klatkę piersiową, eliminując się z gry na prawie miesiąc. Manuel był naszym podstawowym obrońcą, a jego brak na boisku dał się boleśnie odczuć. W pierwszej rundzie zasadniczej trafiliśmy średnio, bo zamiast na jeden z wielu zespołów z niższych klas rozgrywkowych, wpadliśmy na naszego ligowego rywala Weymouth, tyle dobrze, że walczące aktualnie w dole tabeli. W 12. minucie dalekie dośrodkowanie spod linii bocznej posłał Robertson, w polu karnym najwyżej wyskoczył Dong i objęliśmy prowadzenie. Kwadrans później Toulson popchnął w szesnastce Halla, a Bridge-Wilkinson z rzutu karnego postawił gospodarzy w bardzo złej sytuacji, a po przerwie w 74. minucie Bye sięgnął krótkiej centry Noakesa, przyjął piłkę i strzałem po ziemi na krótki słupek rozstrzygnął losy awansu. I wtedy właśnie rozsypała się obrona, w efekcie czego mało brakowało, a z promocji byłyby przysłowiowe nici. Najpierw cztery minuty później gola zawalił nam Crookes do spółki z Somnerem – nasz bramkarz będąc daleko przed polem karnym podał do przeciwnika, a obrońca nie kwapił się choćby do próby dojścia do zagrania Petera –, co skończyło się trafieniem Eribenne'a do pustej bramki z 45 metrów, a w 90. minucie ten sam zawodnik w naszym polu karnym był kryty na radar, golkiper interweniował wyjątkowo nieudolnie i było już tylko 3:2. Mieliśmy sporo szczęścia, że na tym się skończyło. Mimo zwycięstwa, awansu i nagrody pieniężnej byłem bardzo niezadowolony z tego, co wydarzyło się między 78. a 90. minutą, więc nie było nic dziwnego w tym, że w szatni ograniczyłem się do opieprzenia Crookesa, który zbyt szybko zaczynał wierzyć w swoją nietykalność, oraz ostrzegawczych spojrzeń w kierunku środkowych defensorów.
  21. Ledwo zdążyłem się przyzwyczaić do codziennego widoku pucharku dla Menedżera Miesiąca za wrzesień w moim domowym salonie, a już ustawiałem obok niego kolejne trofeum, jako że zwyciężyłem w tym plebiscycie drugi raz z rzędu. Tym razem nazwa naszego klubu pojawiła się również w konkursie na Bramkę Miesiąca, zajmując drugą pozycję – autorem drugiego najładniejszego gola października był nie kto inny, jak Fangzhuo Dong, zapewniając sobie ten zaszczyt zwycięskim trafieniem przeciwko Forest Green. Po ostatnim meczu jeden z napotkanych dziennikarzy zaczął mnie wypytywać o Josepha Bye'a. Okazało się, że podobno kilka klubów ostrzy sobie na niego zęby, a wśród nich ekipy z drugiej, trzeciej i czwartej ligi. Joseph jest jednym z kluczowych zawodników, na których opieram w tym roku budowę zespołu, musiałbym upaść na głowę, by od tak go oddać, więc bez wahania stwierdziłem, że nigdzie się nie wybiera. Początkowo pomocnik zaczął kręcić nosem, ale szybko o tym zapomniał i skupił się na trenowaniu. Październik 2008 Bilans: 4-1-0, 19:1 Conference National: 5. [+2 pkt nad Morecambe, -1 pkt do York] FA Cup: 4R el., 14:0 z Windsor & Eton FA Trophy: - LDV Vans Trophy: Płd. 1R, 1:1k z Exeter Finanse: -517 tys. euro (-13,86 tys. euro) Gole: Fangzhuo Dong (13) Asysty: Jordan Robertson (8) Ligi: Anglia: Manchester United [+1 pkt] Francja: Bordeaux [+1 pkt] Hiszpania: Betis Sevilla [+1 pkt] Niemcy: Werder Brema [+4 pkt] Polska: Wisła Kraków [+3 pkt] Rosja: Spartak Moskwa [+2 pkt] Szwajcaria: Young Boys [+1 pkt] Włochy: AC Milan [+2 pkt] Liga Mistrzów: - Puchar UEFA: - Legia Warszawa: ~ Grupa H, 0:0 u siebie z Austrią Wiedeń; ~ Grupa H, 1:3 na wyjeździe z Lazio Rzym Reprezentacja Polski: - 04.10, el. MŚ 2010, szósta grupa, Polska - Azerbejdżan, 2:1 - 08.10, el. MŚ 2010, szósta grupa, Chorwacja - Polska, 2:1 Ranking FIFA: 1. Holandia [1108], 2. Brazylia [1102], 3. Anglia [1078], ..., 35. Polska [69]
  22. Mnie to nie interesuje, klub oficjalnie ma status półzawodowy :> ------------------------------ Po rozrywce w Pucharze Anglii miło było wrócić do ligowych pojedynków, a w tych od razu czekało nas starcie z wiceliderem z Crawley. Zimą padł remis 1:1, ale wtedy goście, podobnie z resztą jak my, nie prezentowali zachwycającego poziomu i dopiero teraz miało się okazać, kto rozwija się lepiej. Do składu na to spotkanie wrócił wypoczęty wreszcie po reprezentacyjnym zgrupowaniu Dong, więc mogłem powiedzieć, że wystawiłem nasze najmocniejsze zestawienie. Teraz nie mogło być już mowy o dwucyfrówce z naszej strony, więc należało bezwzględnie wykorzystywać wszystkie nadarzające się okazje i w pierwszej połowie wyszło to perfekcyjnie. Zaczęło się w 13. minucie, kiedy Murray prostopadle dośrodkował na głowę Donga, który zgrał piłkę do Robertsona, a Jordan w doskonałej sytuacji strzałem między rękami Smitha dał nam prowadzenie. Nieco ponad kwadrans później Redondo dalekim wybiciem uruchomił Noakesa, ten ograł na skrzydle Younghusbanda i zacentrował w pole karne, gdzie piłki sięgnął Dong i z pięciu metrów podwyższył na 2:0. Po przerwie mieliśmy jeszcze kilka razy sposobność do zadania kolejnego ciosu, lecz teraz już nie było tak łatwo. Goście starali się coś wskórać, jednak gdy nie potrafili celnie wykończyć akcji, komplet punktów po prostu musiał zostać w Margate, i tak się też stało.
  23. Nie "amatorami" - to byli półzawodowcy
  24. If you want goals, you've got it :>
×
×
  • Dodaj nową pozycję...