Dobroczynność to jebany bumerang, który powraca i cie trafia. Jakos latem w programie telewizyjnym widziałem ogłoszenie, że tam ktoś podrzucił psa głuchego jak pień. I ten pies po prostu żyje w jakimś totalnym matriksie, bo nie zna głosu pana, musi być cały czas czujny i w ogóle. No pies brzydki jak noc listopadowa, ale po prostu mnie rozjebał. I wpłaciłem hajsy na tę fundację (poniżej 100 zł) co się nim opiekuje, a oni mi przysłali kalendarz ze zwierzakami, którym mogę pomóc. No kurwa, jak nie pomóc, jak te zwierzęta wszystkie takie kochane, a na ostatniej stronie jest w ogóle epitafium dla tych, którym się nie udało.
No ale, że nie ma tam tego pieseła, na którego dałem hajsy, to jak jest ciemno gaszę światło i udaję, że mnie w domu nie ma ;) ;)