Skocz do zawartości

Qu.

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    1 961
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    2

Zawartość dodana przez Qu.

  1. Nie, nie chodzi mi o odrzucenie oferty, tylko o to że masz takiego fachowca w DRUGIEJ lidze szkockiej.
  2. Chwila, jesteś w drugiej lidze Szkockiej i odrzucasz oferty warte 8 milionów euro, tak?
  3. Qu.

    Od zera do...

    Niefortunnie laptop się zepsuł. Od początku wiedziałem, że coś z dyskiem, bo już kilka razy miewałem z nim problemy. Tym razem systemowi zabrakło jednego pliku, żeby móc uruchomić kompa i wszystkie dane przepadły. Tak powiedział informatyk i nie mogłem z tym nic zrobić. Jak można zauważyć, strasznie długo zajęło mi dojście do siebie i zebranie się do kupy, żeby kontynuować tą karierę bo nie miałem zamiaru jej porzucić. Boli mnie jednak, że zaszedłem troszkę daleko i to wszystko przepadło, bo miałem zamiar stworzyć z Boreham coś podobnego jak Makk z Lurgan. No nic, pozostaje mi kontynuować wszystko na nowo! __________________________________ Wygrane przeplatane remisami i przegranymi spowodowały, że grubas w końcu zdecydował się mnie zwolnić. Tak jak zapowiadałem, jeśli to zrobi to zniszczę jego, jego klub i wszystko, co sprawia mu przyjemność. Cały sztab szkoleniowy oczywiście się rozpadł. Kilku piłkarzy ogłosiło, że nie zamierzają grać dłużej w tym klubie u boku innego trenera(m.in Semedo, Owusu, Tilney, Cliffordzi) i tak po prostu kasowali tylko kasę... Ale do pewnego momentu. Długi były tak wysokie, że klub zbankrutował, prezes trafił za kratki(czarne interesy, omijał podatki) i wszystko legło w gruzach. Bawiło mnie czytanie o tym w internecie. U mnie jednak kolorowo nie było. Wszystko się układało do Września, a konkretnie jego końca. Wtedy Kasia rodziła rzekomo mojego syna, ale... był czarny. Nie macie pojęcia jak się sprułem przez trzy kolejne dni. W trakcie ciąży nie chcieliśmy się przeprowadzać i zostaliśmy w Boreham, miałem sporo kasy i to nam wystarczało na wszystko czego chcieliśmy. Kłamstwo, zdrada i czarnuch zniszczyły wszystko. Czułem się jak gówno, nie umiało to do mnie dotrzeć. W pierwszą noc piłem whisky, wódę, w drugą paliłem trawę i popijałem wódą, a w trzecią piłem co mi w ręce wpadło. Przyleciała do mnie siostra z mężem. Była dużo młodsza, pocieszali mnie. Mieli już dziecko, a ten fakt tylko mnie dołował. Nie miałem co ze sobą zrobić i w końcu stwierdziłem, że wszystko rzucę w pizdu i wylecę. Sprzedałem mieszkanie, wszystko co miałem. Zgromadziłem prawie pół miliona złotych. Najpierw wyleciał na 2 tygodnie do Hiszpanii. Tam zrobiłem parę miejscowych, kąpałem się w jacuzzi i codziennie zamawiałem wieczorny masaż. Później zwiedziłem Argentynę i Brazylię, zahaczyłem o Chile. W międzyczasie zadzwonił do mnie Adam Sarkowicz, prezes Piasta Gliwice. Ku mojemu zdziwieniu zaoferował mi pracę w Piaście. Zebrałem wszystkie swoje rzeczy do jednej walizki i wyruszyłem do Polski. Byłem tam dzień później. Spotkałem się z prezesem, wytłumaczył mi wszystko, oprowadził po całym budynku i przedstawił oczekiwania. Byłem strasznie zadowolony, bo mogłem wrócić do swojego miasta i prowadzić ukochaną drużynę. Jednak po trzech dniach... Zostałem wyjebany. Potraficie to zrozumieć? Dostałem maila. Kto sprawdza mail'e? NIKT. W tamten dzień przyjechałem więc do klubu, a wszyscy na mnie patrzyli i ze mnie kpili. Przedstawiono mi nowego trenera, pieprzonego Niemca z przeszłością w Bundeslidze. Ależ ja byłem głupi, popierdolony. Wszystko było ustawione, wmawiał mi, że umowę podpiszemy w następnym tygodniu, a teraz mam sobie niczym nie zawracać głowy. Byłem wyjściem awaryjnym, w przypadku niepowodzenia w negocjacjach ze starym, zasiwiałym kutasem. A co po tym? Kuba, Malediwy i Dubai...
  4. Dzielnie walczył w ćwierćfinale Ligi Mistrzów z zeszłym sezonie. Odpowiedź nasuwa się sama.
  5. Teraz tylko podtrzymać passę zwycięstw i brnąć ku górze tabeli, by awansować. Będę trzymał kciuki. Fajnie czyta się Twoje teksty, piszesz płynnie i na temat, na dodatek bardzo logicznie i przejrzyście.
  6. Qu.

    Black and White

    Zapowiada się ciekawie, fajny wstęp. Ciekawe do jakiej ligi trafi pan Rafał :>
  7. Ale fakt, że nie ustawiam mu jego naturalnej roli, może spowodować, że będzie grał dużo gorzej?
  8. Mam pytanko. Ciekawi mnie bardzo jakie wy przyznajecie rolę swoim zawodnikom. Np: Suarez ma pełne kółko przy Kompletnym Napastniku, jednak w taktyce chcielibyście uwzględnić rolę Fałszywej '9'. Na nieszczęście Luis na fałszywej dziewiątce ma mniej zapełnione kółko. Co wtedy robicie? Nadal mimo wszystko przyznajecie mu tą rolę, gdzie gwiazdki umiejętności z czterech spadają mu do trzech, czy wolicie dać Kompletnego Napastnika? Jakie to ma znaczenie?
  9. Qu.

    Kataloński sen

    Co raz lepiej wygląda ta Twoja Barca.
  10. Chaos przez pracowitość = zrobione. Nie trzeba specjalnie nic dodawać
  11. absurd to co Ty wyprawiasz. Chyba już mogę gratulować awasu
  12. Mały błąd przy MVP w ostatnim spotkaniu :P Oj widać, że nowa taktyka wprowadziła powiew świeżości, a co najważniejsze, wyniki są w tej odsłonie na bardzo wysokim poziomie. Nie przegrałeś meczu, a grałeś z ciężkimi rywalami - oby tak dalej.
  13. Qu.

    Wspinaczka

    Ooo, od razu lepiej się czyta takie wyniki, ale strzelców bym nie pogrubiał ;)
  14. Qu.

    Od zera do...

    Szczęśliwego nowego roku _________________________ -Dzisiaj mamy przyjemność gościć Mateusza Proka, 40-letniego menadżera czwarto-ligowego Boreham Wood. - powiedział w stronę kamery łysawy facet, ja lekko poprawiłem krawat i wygodnie usadowiłem się na krześle. -Mateusz pochodzi z Polski, dokładniej z Gliwic. Powiedź nam, co Cię sprowadziło w nasze strony? -Oczywiście pieniądze. W Anglii pensja jest dosyć wysoka i przeliczając ją na polskie złotówki, jest się bogatym będąc tutaj osobą poniżej przeciętnej. Rozumiesz? - kiwnąłem do niego głową z uśmiechem na ustach. -Tak, jasne... Jak to się stało, że Boreham Wood Cię zatrudniło? -Miałem odpowiednie licencje, jedynie brakowało mi doświadczenia, bo przecież wcześniej oprócz prowadzenia młodzieżowych drużyn i wyjazdów na szkolenia nie miałem innych styczności z menadżerskimi dokonaniami. Przeglądałem biura pracy i dowiedziałem się, że parę drużyn w Anglii już zwolniło swoich menadżerów. Vanarama National League była odpowiednim miejsce żeby zacząć piłkarską przygodę, więc zadzwoniłem do ich prezesa, a on oddzwonił i oznajmił, że da mi szansę. -I ją wykorzystałeś... - natychmiast dodał. -No tak, wszystko ułożyło się idealnie, wygraliśmy ligę a teraz dzielnie walczymy o jak najwyższą lokatę. -O jak najwyższą lokatę? Po takiej serii na pewno Ty, jak i Twoi zawodnicy oraz sztab szkoleniowy wierzycie w awans! -Nie mamy presji. Wchodząc na różne portale, które interesują się 4-tą ligą, zauważyłem, że każdy z nich ustawia nas jako pierwszy team do spadku. Nie dają nam żadnych szans. Moim osobistym, najważniejszym celem, jest bezpieczne utrzymanie na pięć meczów przed końcem ligi. -Wielu zarzuci panu brak ambicji... -Dlaczego brak ambicji? Wydaje mi się, że oceniam to wszystko realistycznie. - natychmiast powiedziałem. -Aktualnie jesteście na czwartym miejscu. Notujecie serię siedmiu meczów bez porażki. Cztery z tych spotkań wygraliście. Nie wydaje się panu, że przy odrobinie szczęścia jesteście w stanie awansować? -Wolałbym przy odrobinie umiejętności, niż szczęścia. - starałem się być przekonujący, jednak on nie dawał za swoje. -A te z pewnością posiadacie, skoro w ostatniej minucie na boisku Portsmouth doprowadzacie do wyrównania. - dobry był. -Zawsze gramy do końca, wierząc w strzeleniu bramki. Tym razem nie było inaczej. -0:0 z Tranmere, 2:0 z Hartlepool, 3:1 z Stevenage, 2:0 z Leyton Orient, 1:1 z Oxford, 4:1 z Accrington oraz 1:1 z Portsmouth. Robi wrażenie, jak na beniaminka, który rok temu miał walczyć o przetrwanie w niższej lidze. Teraz też stwierdzi pan, że nie macie szans wywalczyć awansu? -Gdzie powiedziałem, że nie mamy takich szans? Naszym celem po prostu nie jest awans, a bezpieczne utrzymanie. -Krążą plotki i doniesienia, że klub tonie w długach. Płace i wydatki przerastają dochody, to prawda? -Nie będę ukrywał, że tak. Już od samego początku nie podobało mi się takie zarządzanie, jeśli tak dalej pójdzie, to koniec końców piłkarze nie będą dostawali swoich pieniędzy i klub zostanie zdegradowany, a tego wszyscy chcemy uniknąć. -Aż tak źle? -Proszę sobie wyobrazić, że gdyby nie Arsenal Londyn, to dzisiaj klub miałby debet w wysokości miliona funtów. -Rozumiem. Jednak pan jest menadżerem, który raz: wizerunek klubu poprawił, dwa: ściągnął do klubu piłkarzy, którzy są młodzi i już mieszają w lidze. W kim pokłada pan największe nadzieję? -Ciężko powiedzieć, bo tych młodych piłkarzy jest sporo. No na pewno patrząc przez pryzmat początku sezonu, a dnia dzisiejszego, Kellan Gordon zrobił ogromne postępy i widać, że w przyszłości może na prawdę namieszać. Nie bez powodu nalegałem, żeby przedłużyć z nim kontrakt do 2019 roku i zapisać w nim klauzulę, która odstraszy kluby z trzecich lig, ale te z Championship i BPL spokojnie takie pieniądze by wyłożyły. Dlaczego tak? Uważam, że przejście do drugiej ligi czy BPL byłoby dla niego wskazane, mógłby się dalej rozwijać, a my byśmy zarobili niezłe pieniądze które są niezbędne. -I tylko on? Tylko Gordon ma potencjał na granie w Barclays? -Nie. Są przecież jeszcze Tilney, Sweeney, Semedo, Collins, Owusu, Gardiner czy Byrnes. Niestety pierwszych pięciu jest wypożyczonych, jednak na pewno gra u nas im pomaga. Tilney niesamowicie dojrzał, z dnia na dzień poprawia swoje umiejętności, Sweeney przypomina mi Michael'a Owen'a, jednak kontuzje mogą go wykończyć i mam nadzieję, że będzie twardy i nadal robił takie postępy, jak dotychczas. Owusu już teraz wykracza poziomem ponad ligę, a jest jeszcze młody i przyszłość przed nim. Mamy grupę na prawdę utalentowanych piłkarzy. -Jakieś kluby wykazują nimi zainteresowanie? Pojawiają się telefony? -Cisza. Podejrzewam, że skauci kontaktują się z klubami macierzystymi piłkarzy. To be continued...
  15. Qu.

    Od zera do...

    -Za 30 minut mamy wizytę, pamiętasz? - spytała Kasia chodząc jednocześnie rozłoszczona po całym mieszkaniu. -Jasne, jasne. - szybko odpowiedziałem i zacząłem się szykować. Ubrałem na siebie bawełnianą koszulę w kratkę, jeansy ze ściągaczami i bordowe New Balance. Na lewej ręce widniał jeden już z sześciu G-Shocków, które posiadam, a wtedy zakomunikowałem, że jestem gotowy by wyruszyć. Zegarki dosłownie podbiły moje serce. Miałem różne modele, w różnych kolorach, a moja przyszła narzeczona powiedziała, że mam coś z głową. No nic, pasja to pasja. Był drugi dzień Lutego. Mój humor był wspaniały, jeśli można użyć tego określenia. Prowadziłem auto, nuciłem sobie pod nosem i non-stop komplementowałem moją miłość. Po paru minutach zjawiliśmy się w gabinecie ginekologicznym. Na początek pani doktor poprosiła, żeby Kasia sama weszła do środka. Korzystając z wolnej chwili chciałem przypomnieć sobie ostatnie dni. Często tak robiłem, będąc w ciszy i spokoju, oczekując na coś. Chodziło o to, żeby zabić czas. Zamknąłem oczy i zacząłem rozmyślać... Po fantastycznym meczu z Morecambe, przyszedł czas na Shrewsbury. Drużyna nieprzewidywalna, błąkająca się w okolicach sterfy spadkowej i środkowej części tabeli. Ostatnie zwycięstwo pozwoliło nam wskoczyć na 6-ste miejsce, przedostatnie gwarantujące baraże o Sky Bet League 1. Godzinę przed pierwszym gwizdkiem sędziego zadzwonił do mnie redaktor naczelny z, uwaga, "The Guardian", i powiedział, że jeśli nasza drużyna zacznie notorycznie wygrywać mecze, to chętnie przyjedzie ze swoją ekipą, i zrobią na nasz temat mały reportaż. Trochę mnie to nabuzowało, bo na pewno znaczna większość zainteresowałaby się naszymi poczynaniami. 22 mecze do końca ligi, nikt nie odpadł z rywalizacji o trzeci stopień rozgrywek. Oczywiście są faworyci, jednak możliwość ma każdy. Dzisiejszym meczem mogliśmy dołożyć kolejne trzy punkty. Zaczęliśmy mocno. Szturmowaliśmy bramkę i kapitalnie graliśmy w defensywie, nie dopuszczając przeciwników do groźnych akcji. Najjaśniejszą postacią był Tilney, który podłączał się do ofensywnych akcji drużyny i świetnie bronił na skrzydle. Po przerwie nie zwolniliśmy tempa i za sprawą Shakesa wyszliśmy na prowadzenie. Odblokował się, to był jego pierwszy gol w sezonie! Od jakiegoś czasu lepiej wyglądał na treningach i sprawiał wrażenie dobrze dogadującego się z innymi z zespołu. Niestety, byliśmy zmęczeni. Shrewsbury nas dopadło, i przy furze szczęścia najpierw doprowadziło do remisu, a później strzałem życia jednego z zawodników wyszli na prowadzenie, które utrzymali do końca spotkania. Porażka, ale po naszej grze było widać, że jesteśmy lepsi. Jedyne, niestety marne, pocieszenie. Później graliśmy z Tranmere, czyli drugim obok nas beniaminkiem ligi. Wow, ponad pięć tysięcy ludzi przyszło na ten mecz... Byłem w szoku. Trema nas nie zżarła i dowieźliśmy remis, choć powinniśmy wygrać ten mecz - kontrolowaliśmy przebieg gry i stwarzaliśmy sobie lepsze sytuacje. Zawiodła skuteczność. 0:0. Poczucie wiary we własny zespół i zwycięstwo były większe niż dotychczas. Czułem, że nasza gra co raz lepiej wygląda, a mecz z Hartlepool to potwierdził. Przed meczem i Liburd, i Rigg obiecali mi, że przerwą passę nieskuteczności. Ten pierwszy nie strzelił bramki od 17 godzin... Niezły napastnik, co? Drugi natomiast nie wstrzelił się od ponad tysiąca minut. Skandal. Po tym spotkaniu do pełnej sprawności miał wrócić Sweeney, 17-latek, i on miał wziąć na siebie odpowiedzialność za gole. Jendak Rigg mnie zaskoczył, zagrał dobry mecz zwieńczony golem i to mnie bardzo ucieszyło. Mieliśmy lekkie utarczki związane z jego formą i dyspozycją, ale powoli zanikały... Brisley dołożył drugiego gola i było po meczu. Wygrana. Nakręceni kapitalnymi wynikami ruszyliśmy do Stevenage, które pożegnało Teddy'ego Sherringhama, zwalniając go z pracy. Zdziwiłem się, przecież to niewiadomo kto, zawodowy piłkarz i tak dalej... Ale zwolnili go. Mają jaja. Stevenage ugościło nas przy prawie 3 tysięcznej publiczności. Zdecydowałem się postawić na młodego Sweeneya. Miał potencjał i liczę, że w przyszłości wystrzeli, a ja będę mógł się chwalić, że miałem go na rok. Nie przeliczyłem się. W tym meczu trafił do siatki dwukrotnie, trafienie dołożył jeszcze Shakes i wygraliśmy. 3:1 na wyjeździe to dobry wynik. Stracona bramka mnie nie zmartwiła. Nie minęła chwila, a ja lekko oszołomiony otworzyłem oczy. -Pani doktor pana wzywa. - rzekła jedna z pielęgniarek. Jak się domyślacie, miałem zostać ojcem. Cholernie się cieszyłem, to właśnie przez to miałem taki humor. No, wiadomo, wyniki też mi go poprawiły, ale fakt, że za mniej więcej osiem miesięcy będę miał dziecko... Coś pięknego. Siedziałem z Kasią trzymając ją za rękę w gabinecie jeszcze jakieś pół godziny. Otrzymaliśmy rady jak powinniśmy postępować, co robić i tak dalej... Doktor ustaliła termin na koniec Września, a już w Maju-Czerwcu powinniśmy się dowiedzieć jakiej płci będzie nasz mały skarb. Dawno nie czułem się tak fenomenalnie. Po przyjeździe do domu skonsumowaliśmy obiad, Kasia poszła się położyć a ja zerknąłem jeszcze raz na najciekawsze transfery tego okienka w Styczniu. [25 kolejka Sky Bet 2] (6.) Boreham Wood 1-2 Shrewsbury (17.) (Shakes) [26 kolejka Sky Bet 2] (15.) Tranmere 0-0 Boreham Wood (11.) [27 kolejka Sky Bet 2] (11.) Boreham Wood 2-0 Hartlepool (17.) (Brisley, Rigg) [28 kolejka Sky Bet 2] (20) Stevenage 1-3 Boreham Wood (10.) (Sweeney 2x, Shakes) Styczeń, 2016 3-1-2, 9:4 Finanse: -320.355 funtów Sky Bet League 2: 28 meczów, 11/9/8, +4, 42 punkty Capital One Cup: 1 runda (vs. Peterborough 1-2) F.A. Cup: 1 runda (vs. Northampton 1-4) JPT: 1/2 (vs. Swindon 2-4) Najlepszy strzelec: Daniel Sparkes - 11 Najwięcej asyst: Nana Owusu - 9 Najwyższa średnia: Nana Owusu - 7.40
  16. Qu.

    Od zera do...

    Po otwarciu powiek jedyną rzeczą, o której marzyłem, był jakikolwiek bezalkoholowy trunek położony na wyciągnięcie ręki. Dzięki Kasi marzenie się spełniło i natychmiast połknąłem sporą ilość wody niegazowanej, która wraz z karteczką była położona przy naszym łóżku. Na białym kawałku papieru wyrwanym z zeszytu widniał napis: "Tabletki leżą przygotowane w kuchni na stoliku. Wylecz się, a ja koło 15 wpadnę zrobić coś dobrego." Idealna, można by pomyśleć. Ból głowy nie dawał mi spokoju. Pomimo, że wziąłem więcej niż zalecaną porcję tabletek przeciwbólowych, leżałem w ciszy i spokoju, to i tak czułem się cholernie źle. Nie wypiłem nie wiadomo ile, standardowo, parę kieliszków, jedno piwko i tyle. Zwykły, jak na moje standardy zestaw, można by rzec. W końcu postanowiłem się przebrać i wyjść na krótki spacer. Zegarek wskazywał na drugą po południu, więc nie zapuszczałem się w głąb miasta. Przebyłem drogę wokół jednego z pobliskich parków i wróciłem do wynajmowanego mieszkania. Włączyłem laptopa i od razu moją uwagę przykuły najnowsze wieści ze świata futbolu. Ogłoszono laureatów prestiżowych nagród, między innymi Złotej Piłki. Najcenniejszą indywidualną statuetkę zgarnął Cristiano Ronaldo, za jego plecami uplasował się Leo Messi, a na najniższym stopniu podium uplasował się klubowy kolega Argentyńczyka, Luis Suarez. Identyczne miejsce Ci piłkarze zajęli w plebiscycie Piłkarza Roku. Nie zdziwiła mnie specjalnie czwarta koronacja Portugalczyka, rozegrał świetny sezon, prowadząc Real Madryt do zwycięstwa w Lidze BBVA, a teraz notując kolejne świetne występy pozwalające 'Królewskim' myśląc pozytywnie na przyszłość. Ciekawie wyglądała jedenastka roku wygłoszona przez FIFA. Courtois - Lahm, Laporte, Hummels, Rodriguez - J. Rodriguez, Mata - Ronaldo, Aguero, Suarez - Messi. Myślę, że z nimi bym awansował do Sky Bet League 2. Przelotnym przeglądem dalszych informacji dowiedziałem się, że Lewy znów jest Polskim Piłkarzem Roku, a Złotym Chłopcem Luke Shaw. Dziękowałem Bogu, że jutrzejszy mecz graliśmy na własnym boisku. Z takim samopoczuciem nie było żadnej opcji, żebym udał się na wyjazdowe spotkanie. Niespodziewanie, w trakcie dnia, przed powrotem Kasi, znów zasnąłem. -Wstawaj, za godzinę masz odprawę przedmeczową, właśnie Paweł dzwonił. - mówiła Kasia myjąc jednocześnie zęby. Ja byłem totalnie zniesmaczony i jedyne o czym marzyłem, to o powrocie do łóżka. Elegancka koszula wraz ze spodniami czekały na wieszakach. Moja partnerka zawsze dbała o to, bym chodził czysto i schludnie ubrany. Wskoczyłem pod prysznic, szybko się wykąpałem i ubrałem przygotowane rzeczy. Długo rozmyślałem nad wyborem wyjściowej jedenastki, ale koniec końców postanowiłem, że dam szansę innym chłopakom, tym, którzy nie grali z Newport. Naszym rywalem było Morecambe, które podobnie jak Newport County, zajmuje miejsce na dole tabeli. Przed spotkaniem z moim Boreham byli na 22 pozycji. My natomiast dzielnie walczyliśmy na górze, lokata 11 z małymi stratami punktowymi. Ten mecz był dla nas prostym znakiem - musimy go wygrać, by wspinać się wyżej i unikać głupich strat punktowych z rywalami w naszym zasięgu. Ku mojemu zaskoczeniu w szatni wszyscy zachowywali się nader profesjonalnie. W trakcie rozgrzewki również wyglądało to obiecująco i wiele sobie po tym oczekiwałem. Zaczęliśmy świetnie, a głównym aktorem pierwszych jedenastu minut był Billy Clifford. Wychowanek Chelsea strzelił dwie bramki, w tym jedną pięknej urody. Z nim bywało różnie, raz grał jak z nut, jak w tym przypadku, a raz nie stwarzał zagrożenia. Takich piłkarzy jest niestety na pęczki. W przerwie zmotywowałem chłopakom, ostrzegłem ich przede wszystkim przed rozluźnieniem czy brakiem koncentracji. Posłuchali mnie, bo w 50 minucie Howell strzelił na 3:0 i było po meczu. No, 1 200 ludzi na stadionie nie pożałowało przyjścia nas oglądać. Pod koniec goście zdołali strzelić honorowego gola. Po zakończeniu, rozmowie w szatni i licznych gratulacji, sprawdziłem na swoim ajfonie aktualną tabelę. Nieźle, awansowaliśmy na 6(!) miejsce. To pokazuje, jak małe różnice punktowe dzielą kluby w Sky Bet League 2. Całe szczęście, że następny mecz za pięć dni... Masa czasu, żeby odpocząć i do końca się odświeżyć. [24 kolejka Sky Bet 2] (11.) Boreham Wood 3-1 Morecambe (22.) (B.Clifford x2, Howell)
  17. Odnośniki byłyby lepsze od spoilerów
  18. Qu.

    Od zera do...

    31 Grudnia, Sylwester. To właśnie tego dnia w zeszłym roku poznaliśmy się z Kasią. Minął już rok. Wydaje mi się, że bardzo szybko zleciał. Niestety nie powtórzymy zabawy z poprzedniej imprezy, bo nie ma możliwości wylotu do Polski i imprezowania w najlepszym, a przede wszystkim rodzinnym gronie. W dzisiejszym dniu podejmujemy Newport County na wyjeździe, co całkowicie uniemożliwia spotkanie z siostrą czy innymi znajomymi w Gliwicach. Kiedy usłyszałem, że nie ma możliwości rozegrania tego meczu w innym dniu, było mi przykro, ale przyjąłem to do wiadomości i wspólnie z Kasią zdecydowaliśmy się nie kombinować i spędzić ten wyjątkowy dzień właśnie w Anglii. Umówiliśmy się z naszymi dobrymi znajomymi, między innymi z Pawłem oraz Matt'em Brown'em i jego żoną. Odpowiadało mi takie towarzystwo, Kasi zresztą też. Czytając poranne wydanie gazety przeczytałem wiele ciekawych wiadomości. Okazuje się, że Chelsea pod wodzą Mourinho odbierze tytuł Liverpool'owi. Na półmetku ligi mają 5-cio punktową przewagę nad drugim Manchesterem United. Przeczytałem wiele plotek transferowych, choć jedna była szczególna. Manchester United podobno chce pozyskać Martina Montoye oraz Arde Turana, obu graczy Blaugrany. Unai Emery, menadżer Czerwonych Diabłów zapewne chcę sprawdzić piłkarzy, z którymi już miał do czynienia, bo przecież prowadził Sevillę i nie raz mierzył się z tymi piłkarzami. Ja wolałem jednak skupić się na spotkaniu, odłożyłem papierowe kartki i rozmyślałem nad składem. Udało mi się skleić jedenastkę z powracającym po kontuzji Semedo. Co ciekawe, po tym meczu był sylwester, oczywiście 1-ego nie mieliśmy grać, ale drugiego już tak... I jak ja wtedy stworzę skład? To był ciężki orzech do zgryzienia, jednak na początek najważniejszy był mecz z Newport, które okupowało dolne strefy tabeli. Wyszliśmy na to spotkanie skoncentrowani, głodni zwycięstwa i przełamania tej fatalnej formy. Zdawałem sobie sprawę z tego, że nie jesteśmy faworytami w żadnym meczu. Przecież awansowaliśmy będąc skazywani na spadek już w tamtej lidze. Ja jednak czułem, że możemy uprzykrzyć życie bukmacherom, czy innym statystykom niższych lig angielskich... Zaczęliśmy spokojnie. Staraliśmy się kontrolować przebieg meczu. Wymienialiśmy krótkie podania, zmienialiśmy stronę, blok defensywny przesuwał jak należy i nie dopuszczał napastnika z piłką na 20-25 metrze w świetle bramki. Niestety gospodarze także grali rozsądnie, szczególnie w defensywie, gdzie ciężko było nam się przedrzeć. Co jakiś czas dochodziliśmy do sytuacji, ale żadna z nich nie była na tyle groźna, by otworzyć wynik spotkania. Nie odpuszczaliśmy, nadal parliśmy i dopięliśmy swojego w 82 minucie. Sparkes wykorzystał świetną centrę Owusu i ustalił wynik meczu. 1:0. Wygrana, mogę odetchnąć, iść spokojnie na sylwka. "Dzięki, panowie..." - pomyślałem i poszedłem do szatni. [23 kolejka Sky Bet 2] (22.) Newport County 0-1 Boreham Wood (13.) (Sparkes) Grudzień 2016 1-1-3, 7:14 Sky Bet League 2: 23 mecze, 8/8/7, -1, 32 punkty Capital One Cup: 1 runda (vs. Peterborough 1-2) JPT: 1/2 (vs. Swindon 2-4) F.A. Cup: 1 runda (vs. Northampton 1-4) Najlepszy strzelec: Daniel Sparkes - 11 Najwięcej asyst: Nana Owusu - 8 Najwyższa średnia: Nana Owusu - 7.37
  19. Qu.

    Hertha Berlin

    Serio skaut odradza Ci kupna piłkarza i wykładasz za niego 5-cio krotność jego wartości?
  20. Ten kolor przy wyniku jest zbędny. Wywaliłbym też rezultat do przerwy i oczywiście podawał tam strzelców. Możesz gdzieś tam też wpakować frekwencje. Ogólnie przejrzyście to wygląda i fajnie się czyta.
  21. Qu.

    Od zera do...

    Niestety Weston nie mają menadżera, który wyrwie ich z Vanaramy South. Może w Pucharze, w co wątpie. __________________________________________ -Sto lat, stooo lat, niech żyje żyję naaam! Sto lat, stoo lat, niech żyje żyję naaam.... - cała szatnia wrzała i śpiewała. Najpiękniejsze w tym wszystkim było to, że chłopaki nauczyli się tej melodyjki w moim ojczystym, polskim języku. Wspaniałe przeżycie. Teoretycznie wolałbym uniknąć podobnej sytuacji, bo przecież stałem na środku szatni czerwony jak burak czekając na koniec polskiego utworu. Oczywiście liderzy szatni, najwięksi żartownisie zaczęli śpiewać także angielskie odpowiedniki. Byłem lekko speszony, jednak nigdy wcześniej nie przeżyłem czegoś podobnego. Duma mnie rozpierała. Tak wiem, źle to brzmi, ale inaczej tego opisać się nie da. Czułem się "kimś", a nie marnym człowiekiem rozmawiającym z 4-ema osobami na krzyż. Z przodu pojawiła się czwórka. Ta, 40 lat. Nieźle, jeszcze 30 lat temu, będąc małym chłopcem z wyobraźnią wyobrażałem siebie dzisiaj, jako multimiliardera, pod którego willą czekają codziennie tysiące ludzi prosząc o autograf na czole, czy też innej części ciała. Stfu. W zasadzie to jeszcze nikomu autografu nie dałem, a nawet brudny Harry który przychodzi do klubu naprawiać zasrane kible nie ma do mnie szacunku. Zamiast willi mam wynajmowane przez grubego prezesa mieszkanie, no i nie jestem multimiliarderem, ale mimo wszystko trochę pieniędzy już odłożyłem. Teraz już moim marzeniem nie jest bycie multimiliarderem i piłkarzem, którym kurwa jak widać nie jestem, tylko powrót do Gliwic, objęcie Piasta i mieszkanie w domku przy Gliwicach. Dreams come true. Wracałem do domu, stałem w korkach. Łot? Korki w Borehamwood? Po dojechaniu do domu, wejściu i przebraniu się w fajne rzeczy, żeby dobrze wyglądać przy Kasi, dostałem dziwnego smsa od Pawła: "Tsa." - pomyślałem sobie. Kolejne spierdolone urodzinki. Dzięki, chłopaki. Dzięki, gruby zjebie. Nie pozostało mi nic innego jak wskoczyć do używanego wcześniej Lexus'a i udać się w podane miejsce. O co mogło chodzić? Jakiś terrorysta ich przetrzymuje? Wplątali się w handel i konkurencja chce ich zlikwidować? Whichelow na takiego wyglądał, zresztą często słyszałem o jego lewych interesach. Po paru minutach, inną, nie główną drogą, dojechałem na miejsce. Paweł wyglądał na roztrzęsionego. Przypominał ciułałę z amerykańskich filmów. To nie było czas na żarty, więc szybko tam podeszliśmy. Paweł wyjął dwa pistolety zza siebie, co mnie bardzo zdziwiło. Zacząłem się co raz bardziej bać. Kazał mi wejść od frontu, on poszedł na tył. Policzyłem do 10 i otworzyłem drzwi. Rozległ się wielki hałas i znów wszyscy zaczęli śpiewać urodzinową piosenkę. Na suficie był wywieszony napis: "Hepi Bersdej". Wtedy zrozumiałem o co chodzi, a sam byłem w lekkim szoku. Wiecie jak się czułem? Jakbym miał 41 stopni gorączki, taki czerwony byłem słysząc chór tych wszystkich zgromadzonych osób. Paweł mądrze to sobie wymyślił. Mówiąc szczerze z początku wydawało mi się to dziwne, ale jak wyjął prawdziwy pistolet, to pomyślałem: "Hej, to nie są żarty." Wspaniała niespodzianka. Dostałem masę prezentów. Kasia podała mi wielkie pudło, dodała, że drugi prezent czeka na mnie w domu. Przy tym puściła oczko. Od chłopaków dostałem wielki barek do domu, dokupili też 5 butelek rzadkich alkoholów. Paweł dał mi hajs, a reszty nie chce mi się opowiadać, bo to same pierdółki, ale miłe upominki. Najbardziej podobał mi się prezent chłopaków. Zawsze chciałem ten barek i zastanawiałem się skąd oni o tym kuźwa wiedzieli. Dopóki nie wróciłem do domu, nie wiedziałem, że najlepsze prezenty dopiero na mnie czekają... Wspaniała noc dość szybko minęła. Na następny wieczór, przed meczem ze Swindon z puchar JPT, byłem umówiony z chętnymi z drużyny. Nie był to mądry pomysł, ale pomyślałem: "Hej, czemu nie?" Wyjechaliśmy w podróż po Londynie. Alkohol lał się litrami. Robiliśmy różne wyzwania. W pewnym momencie straciłem kontrolę nad sobą. Z tego wieczoru zapamiętałem jedynie jak Paweł trzymał mnie za jedną rękę, a ja w stronę drugiej zwymiotowałem wszystko co zjadłem. Szedłem zygzakiem większym, niż początkujący narciarz zjeżdżający z trochę stromego stoku. Zamiast iść w stronę sypialni, to poszedłem do łazienki, gdzie zostałem do samego ranka. Spałem tam jak największy żul. Kasia miała niezły ubaw i do dziś się śmieje z tej sytuacji. Obudziłem się z ogromnym kacem, głowa bolała mnie jak nigdy, a co najgorsze graliśmy mecz - na wyjeździe. Swindon to o dwie klasy lepszy zespół, przede wszystkim nie mają budżetu na debecie. Ale w tym dniu miałem wszystko w dupie. Chciałem po prostu już wrócić do domu. Muszę przyznać, że nawet nie widziałem bramek. Oczy same mi się zamykały, a z szatni po przerwie wyszedłem o jakieś 15 minut za późno. Chłopacy mieli niezły ubaw, przegraliśmy 2:4 w półfinale i dopiero po powrocie do domu tego żałowałem. Mimo wszystko doszliśmy na prawdę daleko i nie mogłem być na siebie oraz chłopaków zły. W sobotnie popołudnie przyjechał Wimbledon. Historii tego klubu przypominać nie trzeba. MK Dons wykupili zespół, przenieśli i zmienili nazwę, zabierając całą historię. Wstyd. Kibice byli oburzeni i stworzyli zespół, który od 2011 gra na 4 poziomie angielskiej piłki. Faworyta ciężko było określić. Koniec końców, po nudnym spektaklu, jeśli można to w ogóle tak nazwać, zremisowaliśmy 0:0. To nawet nie był cenny punkt. Po tym meczu skupiłem się przede wszystkim na sobie. W Grudniu dostanę kolejną wypłatę. Mój pierwszy kontrakt był warty 2 200 funtów miesięcznie. Dostawałem te pieniądze przez siedem kolejnych miesięcy, czyli licząc na polskie złotówki zarobiłem 88 088, bo 2 200 funtów x7 wypłat razy kurs, czyli 5,72, daje nam taką kwotę. Pokaźna jakby nie patrzeć. Doliczając do tego pieniądze z nowego kontraktu, wartego więcej o 500 funtów miesięcznie, zarobiłem jeszcze 108 108 tysięcy złotych, a łącznie to daje prawie 200 kafli polskich złotówek! Pomyśleć, że to tylko podstawa, nie? Doszły do tego premię. Za sam awans prezes mi dał 10 tysięcy funtów. Do tego pojedyncze wygrane i inne pierdoły. Łącznie na moim koncie siedzi teraz nieco ponad 150 tysięcy złotych. To pokaźna kwota, która będzie się zwiększać i liczę, że niedługo zainwestuje w nieruchomości albo w Londynie, albo w Polsce. Kupię mieszkanie i je po prostu wynajmę. Miałem już 40-tkę na karku, więc trzeba było myśleć o rodzinie, o dzieciach. Byliśmy z Kasią niemal przekonani, żeby założyć rodzinę. To wiążę się z kolejnymi wydatkami, między innymi mieszkaniem, albo domkiem, który trzeba byłoby kupić. Wracając do realności futbolu, czyli mojej pracy, kolejne dwa mecze zakończyły się klęską. Najpierw polegliśmy z Coventry, później z Carlisle. Coventry nieznacznie wygrało 2-1, a drugi zespół, Carlisle, spuścili nam ostre lanie 8-3. Gdzie była obrona? Nie wiem. Ale tak ich opierdoliłem, że widziałem, po raz pierwszy, przygnębienie na ich twarzy. Śmiesznie to wyglądało. Teraz czekał nas mecz z Newport County. Są na dole tabeli i musieliśmy z nimi wygrać. Porażka oznaczałaby WIELKI kryzys w naszej ekipie. [JPT 1/2] (3L) Swindon 4-2 Boreham Wood (4L) (Clifford, Sparkes) [20 kolejka Sky Bet 2] (9.) Boreham Wood 0-0 AFC Wimbledon (10.) [21 kolejka Sky Bet 2] (9.) Coventry 2-1 Boreham Wood (8.) (Sparkes) [22 kolejka Sky Bet 2] (8.) Carlisle 8-3 Boreham Wood (11.) (Gordon, C.Clifford, Sparkes)
  22. Qu.

    Hertha Berlin

    Czytaj przed wysłaniem, bo wkradają się takie małe pojedyncze błędy jak:
×
×
  • Dodaj nową pozycję...