Skocz do zawartości

Spajk

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    875
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Spajk

  1. Największą sztuką to jest zrobić coś, co działa i sprawdza się samemu.
  2. W związku z końcem czerwca rusza kolejne głosowanie na karierę miesiąca. Jednocześnie przypominamy o trwającym konkursie - Wakacyjny konkurs literacki, dzięki któremu możecie zyskać status przyjaciela na okres trzech miesięcy oraz awans tematu do Opowiadań. Czerwiec oprócz upałów niemalże niemożliwych do wytrzymania przyniósł nam również pokaźną liczbę 18 opków. Klasycznie głosowanie potrwa do 10 lipca.
  3. Spajk

    Co rano to samo

    O kurde, ale wtopa. Dzięki za sprostowanie.
  4. Spajk

    Livescore Euro 2016

    Świetny turniej, mega emocje, ale wciąż nie potrafię zrozumieć, po co zostawiać tę jedną zmianę i z niej nie skorzystać. Przecież najlepszym posunięciem byłoby wpuszczenie Boruca na karne. Po Szwajcarii było widać, że mocną stroną Łukasza jest gra, a zdecydowanie gorzej idzie mu w serii jedenastek.
  5. Spajk

    Co rano to samo

    Sami daliśmy ciała, że roztrwoniliśmy dwubramkową przewagę, ale ten rzut karny... Szkoda gadać.
  6. Spajk

    Co rano to samo

    @MaKK: Nie odważyłbym się z góry skreślić Benfici. Natomiast remis z Chelsea na wyjeździe uważam za dobry prognostyk. @yaneck1: Myślę, że my nie mamy się co martwić frekwencją ;) Obecnie pod tym względem w lidze ustępujemy jedynie Romie. Po osiągnięciu dobrego wyniku w Anglii udaliśmy się możliwie jak najkrótszą drogą na lotnisko. Przy obecnej nikłej rozpiętości terminarza nie mogliśmy pozwolić sobie na podziwianie angielskiego krajobrazu przepełnionego wszechobecną szarością i smutkiem. Dzięki Bogu ktoś kiedyś wpadł na pomysł, ażeby ludzie przemieszczali się nie tylko drogą lądową czy morską, ale również i powietrzną. Dzięki temu zyskaliśmy sporo czasu, oszczędziliśmy siły, a jednocześnie trenowaliśmy jak nigdy. Takiego podejścia wymagała od nas zaistniała sytuacja. Ciężko bowiem nie starać się bardziej aniżeli kiedykolwiek, gdy na horyzoncie zarysowują się spotkania z takimi markami jak Roma czy Juventus. Rzymianie mimo kryzysu formy i bardzo słabego wejścia w obecną kampanię wciąż byli dla nas równorzędnymi rywalami. Siedemnasta lokata nie miała znaczenia. Prędzej czy później musieli odpalić, a naszym zadaniem było dopilnowanie tego, żeby przełamanie nie nastąpiło właśnie w bezpośredniej konfrontacji z nami. Do gry nie wystawiałem najsilniejszej jedenastki, którą analogicznie oszczędzałem na zdecydowanie ważniejszy pojedynek ze Starą Damą. Stąd też obecność w wyjściowej jedenastce takich piłkarzy jak Rizzotto, Scuglia czy Wilson nie powinna nikogo dziwić. W mecz weszliśmy zdecydowanie lepiej aniżeli gospodarze. Już we wczesnych minutach przyłożyliśmy rywalom nóż do gardła. Graliśmy bardzo szybko, wysokim pressingiem, a wszelkie próby ataku z ich strony były zażegnywane tuż za linią środkową. Można rzec, iż zdusiliśmy ich w zarodku. Zdeterminowani, a jednocześnie sfrustrowani Rzymianie przez nadszarpnięte nerwy porywali się bardzo często z motyką na słońce. Nie kalkulowali, nie liczyli się z tym, czy stanie się komuś krzywda, czy też nie, po prostu nagminnie faulowali. Skrupulatny sędzia odgwizdywał niemalże każde przewinienie, jednakże kartoniki przyznawał tylko nam. Pierwszą akcję przeprowadziliśmy w 12. minucie. Podłączający się Djurovic został sfaulowany w okolicach dwudziestego metra. Do rzutu rożnego podszedł El Sayed. Egipcjanin nie kalkulował, a rozegrał to tak, jak ćwiczyliśmy to na treningu. Krótka wrzutka na bliższy słupek do krytego przez niższego rywala Wilsona. Amerykanin dzięki swoim fantastycznym warunkom fizycznym bez problemu przeskoczył rywala i mocnym uderzeniem głową w kierunku dalszego słupka dał nam całkowicie zasłużone prowadzenie. Wobec tak dobrej gry z naszej strony rywale byli niemalże bezsilni. Kolejny popis świetnej gry zespołowej zademonstrowaliśmy kilka minut później. Kapitalną kontrę w jednym momencie wykreował odbiór Djurovicia na połowie Rzymian. Serb ani myślał zastanawiać się co począć z piłką i mocnym prostopadłym podaniem wzdłuż linii końcowej uruchomił Diaza. Paragwajczyk w pojedynku sam na sam z obrońcą nie miał jakichkolwiek problemów z minięciem go, a gdy już zbliżył się na wystarczającą odległość do linii końcowej, wrzucił futbolówkę na piąty metr. Tam zgodnie z moimi przewidywaniami najlepiej zachował się Wilson, który uciekł spod krycia i mocnym strzałem po ziemi pokonał bezradnego Begovicia. Bośniak był wyraźnie zażenowany postawą swojego bloku defensywnego i w kilku niecenzuralnych słowach podsumował ich dotychczasową pracę. Wszystko wyglądało doskonale, a po chwili zaczęło się, runęło jak domek z kart. W 27. minucie kosztowny błąd, którego konsekwencją była bramka samobójcza popełnił Scuglia. Młody obrońca usilnie starał się przeciąć tor lotu piłki, a gdy tego dokonał, niefortunnie wpakował ją do własnej bramki. Wtedy do naszej gry wkradła się nerwowość. Na szczęście dzięki kolejnej kontrze w 45. minucie piłkarze mogli być spokojniejsi. Świetne przejęcie Eliasa w środkowej strefie boiska. Brazylijczyk ruszył z piłką środkiem, a następnie przerzucił ją do Wilsona. Rosły napastnik zaskoczył mnie kapitalnym technicznym zagraniem. Zamiast przyjmować opadającą futbolówkę i zabrać się z nią w kierunku bramki, strącił ją piętką do wybiegającego zza pleców El Sayeda. Egipcjanin w sytuacji sam na sam z bramkarzem nie mógł się pomylić i strzałem tuż przy słupku pokonał bezradnego Bośniaka. W przerwie pochwaliłem chłopaków. Niestety ci rozluźnienie słowami pochwały zagrali drugie, tragiczne czterdzieści pięć minut. W 53. minucie straciliśmy bramkę po bramce Marchizzy. W 64. minucie po absolutnie kuriozalnej sytuacji rzekomego przytrzymywania w polu karnym drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę otrzymał Diaz. Prezent od arbitra w postaci jedenastki wykorzystał Dżeko, który dwie minuty później ponownie wpisał się na listę strzelców. Przykro mi z jednego powodu. Sędzia wypatrzył wynik spotkania swoją błędną decyzją. Zresztą poziom trzymania tego meczu w ryzach stał na dalekim od doskonałości pułapie. Świadczy o tym najlepiej statystyka - przyznane 13 żółtych kartek, 2 czerwone (w 94. minucie Castan otrzymał drugą żółtą kartkę), 1 rzut karny z kapelusza.
  7. Spajk

    4:40, słońce wstaje

    16-1 Jeszcze się zdziwią.
  8. Spajk

    Liczy się Calcio 2

    Cesare Albe jeszcze dużo do mnie brakuje
  9. Spajk

    Co rano to samo

    Mój debiut w Lidze Mistrzów przypadał na siedemnasty dzień września. Owszem miałem wcześniej styczność z barażami o najwyższe miejsce, ale wierzcie mi, iż one nie równają się jakkolwiek fazie grupowej. Inna stawka, inne emocje, sześć kolejek nieustannej walki. Dotarcie w to miejsce kosztowało mnie cztery lata i jedną zmianę drużyny. Teraz dumny przystępuję do potyczki z angielską Chelsea. The Blues powoli odbudowują swoją formę po porażce z Arsenalem w spotkaniu o Tarczę Wspólnoty. My z kolei obecną kampanię rozpoczęliśmy wzorowo od pewnych zwycięstw w meczach z łatwiejszymi rywalami. Teoretycznie to gospodarze mieli zdecydowanie większe szansę na triumf i dobre wejście w rozgrywki, ale po cichu liczyłem na to, iż sprawimy nie lada sensację na Stamford Bridge. Do składu z miejsca wskoczyli wszyscy podstawowi zawodnicy wraz z zawodzącym Icardim na czele. Uznałem, że tak ważny, prestiżowy mecz będzie dla niego najlepszą okazją na przełamanie niemocy strzeleckiej. W końcu Argentyńczyk miał mierzyć się z zespołem, który jeszcze miesiąc, może półtora temu zabiegał o niego ze wszystkich sił. Pierwsze minuty nie należały do szczególnie interesujących. Tempo było wolne, a gospodarze skupiali się na utrzymywaniu piłki. My z kolei cofnęliśmy się nieco głębiej, oczekując na sposobność do przeprowadzenia kontrataku. Szybka wymiana ciosów również nie zaowocowała jakąkolwiek bramką. Dopiero w 13. minucie spotkanie rozpoczęło się na dobre. Wówczas kapitalnym przerzutem na prawe skrzydło do podłączającego się Nelsona Semedo błysnął Diego Costa. Portugalski obrońca bez trudu urwał się spod krycia w pojedynku biegowym z Alonso i po centrze na bliski słupek omal nie obsłużył doskonale napastnika Chelsea. Na szczęście kapitalną interwencją popisał się Juan Jesus, który zablokował dośrodkowanie. Wydawało się, iż niebezpieczeństwo zostało zażegnane, ale było to jak najbardziej mylne twierdzenie. Po kilku sekundach futbolówka wróciła w obręb szesnastki i trafiła pod nogi Costy. Hiszpan pierwszym strzałem nie zaskoczył dobrze dysponowanego Handanovicia, ale bezlitosną dobitką pod poprzeczkę nie pozostawił naszemu bramkarzowi żadnych szans. Byłem sfrustrowany tym, jak łatwo do strzału doszedł snajper gospodarzy. Absolutnie niezrozumiałe było dla mnie oddanie dwóch strzałów mimo ścisłego krycia dwójki obrońców. Oprócz popisu gry w obronie zaprezentowaliśmy się w ataku. 28. minuta na zegarze. Wrzut z autu na wysokości pola karnego egzekwuje D'Ambrosio. Jest to wręcz wymarzona okazja do wykreowania sobie sytuacji podbramkowej. Wyrzut do najbliżej stojącego Icardiego wymiana podań i uprzejmości, a następnie świetny przerzut do niepilnowanego Praeta. Belg opanował piłkę w okolicach osiemnastego metra, przełożył ją sobie na prawą wiodącą nogę i potężnym finezyjnym strzałem z dystansu wpakował piłkę prosto w okienko bramki strzeżonej przez Courtoisa. Ależ bramka! Żaden golkiper na świecie nie byłby w stanie zablokować tak doskonałego strzału. Dalej nie działo się właściwie nic. Chelsea zaczęła grać bardziej zachowawczo, a my skupiliśmy się na przetrzymywaniu piłki, co minimalizowało liczbę ataków gospodarzy. Do przerwy wytrwaliśmy z niezmienionym rezultatem bramkowym, a po powrocie na murawę emocji nie brakowało. W 61. minucie rzut wolny z odległości około siedemnastu metrów egzekwował Barkley, który mocnym strzałem ponad murem w lewy róg bramki pokonał wyciągniętego jak struna Handanovicia. Nie pozostaliśmy jednak dłużni angielskiej drużynie i w 69. minucie ponownie doprowadziliśmy do wyrównania. D'Ambrosio popisał się fantastycznym prostopadłym zagraniem wzdłuż linii końcowej, którym uruchomił Campbella. Kostarykanin dopadł do piłki przed obrońcami i w pełnym biegu wrzucił ją do ustawionego na jedenastym metrze Icardiego. Niezwykle precyzyjna centra trafiła pod nogi Argentyńczyka, a ten potężnym wolejem w kierunku dalszego słupka pokonał Belga. Nieprawdopodobny zwrot akcji! Jako drużyna, która teoretycznie miała zostać zdeklasowana pod wszystkimi względami, pokazaliśmy charakter, stawiliśmy opór i ugraliśmy jeden, cenny punkcik. Benfica 4:0 Ludogorec 1945 Razgrad
  10. Hmmm. Spróbuj przenieść wszystkie pliki z editor data na pulpit, wystartuj z serwerem i wrzuć je z powrotem do folderu ;)
  11. Spajk

    Co rano to samo

    W to celujemy, ale jak wyjdzie przekonamy się w dalekiej przyszłości :P
  12. Spajk

    Co rano to samo

    Trzynastodniowa przerwa bardzo dobrze wpłynęła na zespół. Dzięki niej piłkarze mieli czas na odpoczynek i regenerację sił. Końcówkę tegoż okresu wykorzystaliśmy przede wszystkim na opracowywanie i wcielanie w życie nowych schematów taktycznych. Nasza gra opierała się głównie na nieszablonowości, ale zawsze dzięki schematom byliśmy przygotowani na każdą ewentualność. O słuszności takiego działania z naszej strony miała przekonać się Genoa, którą podejmowaliśmy na własnym obiekcie 14 września. Początek obecnej kampanii w ich wykonaniu nie należał do szczególnie udanych, ale ciężko wymagać dobrych wyników, gdy w nowym sezonie wita cię Roma, a niespełna tydzień później przyjeżdża do ciebie największy turyński klub. Współczuję im z całego serca, ale w piłce nożnej nie ma miejsca na sentymenty. Trzeba zawsze grać na własny rachunek w tej bezlitosnej branży. Szansę na grę od pierwszej minuty ku zaskoczeniu ekspertów otrzymał pomijany przeze mnie, zepchnięty na trzeci plan Radu. Osobiście nie pokładam wielkich nadziei w Rumunie, a jedynie postrzegam go jako solidnego zmiennika. Na prawej flance defensywy nie powinna już nikogo dziwić obecność Djurovicia. Młody Serb coraz bardziej, acz wciąż powoli oswaja się z obecną rolą, jaką odgrywa. Mimo młodego wieku jest pewnym punktem obrony, świetnie podłącza się do akcji ofensywnych i nie przejawia jakichkolwiek wahań formy. Myślę, iż jest to idealny materiał na zmiennika, a w przyszłości gracz, który na stałe zadomowi się w wyjściowej jedenastce. Nagatomo i D'Ambrosio młodsi już na pewno nie będą, a więc przed Stefanem pojawia się naprawdę ogromna szansa. W mecz weszliśmy zdecydowanie lepiej. Jak przystało na gospodarzy, szanowaliśmy piłkę, nie pozbywaliśmy się jej na siłę oraz co najważniejsze nie uginaliśmy się pod wysokim pressingiem ze strony rywali. Ci z kolei przejawiali ogromną ambicję i chęć odniesienia upragnionego zwycięstwa. Ze względu na taki, a nie inny sposób gry byli oni bardzo łatwi do skontrowania. O ile ten mecz zaczął się lepiej właśnie dla nich, o tyle to my zdobyliśmy pierwszą bramkę. W 9. minucie prostopadłe podanie od Goriego w uliczkę trafiło pod nogi Sowa, który w sytuacji sam na sam przegrał pojedynek z Radu. Senegalczyk zachował się fantastycznie, wyczekując bramkarza, a następnie uderzając mocno po ziemi w kierunku dalszego słupka. Na szczęście mimo nikłego doświadczenia Rumun zostawił za sobą wyprostowaną nogę, dzięki czemu udało mu się sparować strzał do boku. Ze swojej pierwszej poważnej szansy skorzystaliśmy w 17. minucie. Wszystko zapoczątkował całkowicie zasłużony rzut wolny podyktowany za faul na rozpędzonym Poulsenie. Duńczyk wykorzystywał słabość kryjącego go obrońcy. Gdy jego mankamenty wyszły już na jaw, skupialiśmy się głównie na atakowaniu właśnie tą konkretna flanką. Stały fragment gry z okolic prawego narożnika boiska egzekwował Elias. Brazylijczyk początkowo wrzucił futbolówkę w pole karne, a gdy ta wybita przez jednego z defensorów wróciła pod jego nogi, postanowił zgrać ją do znajdującego się na szesnastym metrze Palazziego. Krótkie zagranie do stojącego tyłem względem bramki Poulsena, zastawienie się przed napierającym obrońcom i odegranie do boku do niepilnowanego Camary. Gwinejczyk poprawił sobie jedynie piłkę, uciekł minimalnie do boku i mocnym strzałem wpakował piłkę do pustej bramki. Gdzie był bramkarz tak naprawdę trudno określić. W polu karnym panował istny chaos, byłem pod wrażeniem, iż w takim tłumie udało nam się rozegrać tak koronkową akcję. Oczywiście nie poprzestaliśmy tylko i wyłącznie na jednej bramce. W 24. minucie rzut rożny z prawego narożnika egzekwował nie kto inny jak Elias. Można rzec, iż 34-latek wiedzie monopol na bicie stałych fragmentów gry i jest to jak najbardziej prawda. Z tak doskonale ułożoną prawą nogą nie mógłbym wyznaczyć kogokolwiek innego. Świetna centra na krótszy słupek została przecięta przez nabiegającego Takacsa, który mocnym strzałem głową pokonał bezradnego bramkarza, jednocześnie zaskakując obrońcę ustawionego na bliższym słupku. Tak właśnie wyglądało to na treningach i tak właśnie wygląda to w trakcie meczu. Na przerwę schodziliśmy w fantastycznych nastrojach żegnani chwilowo przez kibiców gromkimi brawami. Do końca spotkania byliśmy stroną zauważalnie lepszą, ale zbyt późno podjąłem decyzję o cofnięciu się, czego konsekwencją była stracona bramka. W 92. minucie świetną kontrę na gola zamienił Matarese. Mimo wszystko słowa pochwały należy kierować w kierunku Nianga, który zrobił z naszą obroną, co tylko chciał i wystawił piłkę wspomnianemu napastnikowi na tacy. Obecnie ciężko w to uwierzyć, ale nasz obrońca/defensywny pomocnik Takacs ma więcej bramek aniżeli Icardi. Jeżeli dalej tak pójdzie Argentyńczyk, będzie zmuszony znaleźć sobie nowego pracodawcę.
  13. Spajk

    Co rano to samo

    Pokonanie takich ogórków to obowiązek. Szczerze spodziewałem się cięższej przeprawy po ich dobrej postawie w lidze, a w meczu z nami zostali po prostu stłamszeni. Zarówno na wyjeździe, jak i u siebie.
  14. Obiecujący start. Jestem ciekaw, co na dłuższą metę będzie w stanie zaoferować twojej drużynie Gallagher.
  15. Spajk

    Co rano to samo

    Posłucham panie MaKK, bo pana rady zazwyczaj są trafne :>
  16. Spajk

    Co rano to samo

    Tak już przywykłem po wgraniu tego fake name fixa. Jeżeli komuś jeszcze to przeszkadza, to dajcie znać, poprawię na skrócone nazwy :P
  17. Spajk

    Co rano to samo

    Między poszczególnymi spotkaniami mieliśmy naprawdę bardzo mało czasu na szlifowanie taktyki czy nawet kluczowy w tymże przypadku odpoczynek. Mimo wszystko wciąż byliśmy profesjonalistami i nie znaleźliśmy się w takowej sytuacji po raz pierwszy. Dzięki zastosowaniu rotacji udało nam się zachować świeżość przy jednoczesnym zachowaniu wysokiego stopnia ogrania kluczowych piłkarzy. Dzięki temu mogliśmy podejść do ligowej potyczki z Ceseną w pozytywnych nastrojach jako murowany kandydat do odniesienia końcowego triumfu. Menedżer rywali sprawiał w mediach wrażenie przytłoczonego bezpośrednim starciem z naszym zespołem. Oczywiście wszystkie jego reakcje, słowa, uwagi przyjmowałem z przymrużeniem oka. Roberto Beni dobrze wiedział, co chce osiągnąć jeszcze przed pierwszym gwizdkiem arbitra. Prawdę powiedziawszy, jestem odrobinę zaskoczony, iż trudni się obecnie menedżerką. Na stadionie panowała fantastyczna atmosfera. Gdziekolwiek by nie spojrzeć, można było zauważyć kibiców w czarno-granatowych barwach tudzież z transparentami w tej samej tonacji kolorystycznej. Mecz rozpoczęliśmy znakomitym akcentem, wyprowadzając pierwszą groźną akcję już w 5. minucie. Ta sytuacja udowodniła, iż nie bez powodu jesteśmy okrzyknięci mianem faworytów. Wówczas środkiem boiska mimo naporu ze strony defensorów rywala przedzierał się El Sayed. O ile Egipcjanin uwolnił się spod krycia, o tyle po dosłownie sekundę tuż przy nim znajdował się drugi, asekurujący obrońca. Dzięki takiemu rozwarciu bloku defensywnego z wytworzonego miejsca najlepiej skorzystał Praet, który wbiegł w powstała lukę i prostopadłym podaniem na skrzydło uruchomił Marcosa Alonso. Hiszpan będący ostatnio w niesamowicie dobrej dyspozycji przełożył piłkę na swoją lepszą prawą nogę i zagrał ją do środka do ustawionego na jedenastym metrze Perisicia. Chorwat wiedząc, iż nie ma czasu na podjęcie decyzji, huknął zewnętrzną częścią stopy z pierwszej piłki w kierunku dalszego słupka. Futbolówka momentalnie nabrała rotacji i po odbiciu od wewnętrznej krawędzi słupka zatrzepotała w siatce. Niesamowite jak łatwo udało nam się rozmontować bardzo defensywnie grającą Cesenę. Kolejny popis dobrej gry ofensywnej zaprezentowaliśmy w 44. minucie. W sposób bezpardonowy wykorzystaliśmy dekoncentrację gospodarzy, którzy myślami znaleźli się za drzwiami szatni. Ku mojemu zdziwieniu akcję na skrzydle rozprowadzał Origi, który chwilowo zamienił się miejscami z Deulofeu. Po wymianie podań między tą dwójką doszło do kolejnej zamiany pozycji. Hiszpan zagrał krótko do znajdującego się kilka metrów za jego plecami El Sayeda, a ten przyśpieszając grę, fantastycznie wyekspediował piłkę na skrzydło do podłączającego się D'Ambrosio. Całkowicie zdezorientowana defensywa Bianconeri próbowała na próżno odbudować ustawienie. Prawy obrońca co prawda wrzucał piłkę na znajdującego się dalej Perisicia, ale w sposób niezwykle umiejętny jej tor lotu w decydującej fazie przeciął Origi czym całkowicie zaskoczył bramkarza. W drugiej połowie graliśmy zauważalnie słabiej, bardziej zachowawczo. W głupi sposób pozwoliliśmy gospodarzom na przeprowadzenie kontry, czym w 57. minucie przypłaciliśmy utratą bramki. Ciano zamknął na dalszym słupku bardzo dobre dośrodkowanie Vutova i mocnym strzałem pod poprzeczkę nie dał szans Handanoviciowi. Kolejne trzy punkty są nasze, a więc zaliczamy bardzo udany start w obecnej kampanii. Teraz następuje trzynaście dni przerwy, a po nich potyczka z Genoą, a następnie wyjazdowy mecz z Chelsea. W tym przypadku najwięcej w kwestii wyniku jaki uzyskamy w potyczce z angielskim gigantem, będzie zależne od rotacji w meczu ligowym. Transfery: czerwiec 2019 Transfery: lipiec 2019 Transfery: sierpień 2019 Transfery: wrzesień 2019
  18. Spajk

    Co rano to samo

    Byliśmy nieco rozczarowani. W Grecji oczekiwaliśmy trudnej przeprawy, wymagającego rywala, który będzie dla nas prawdziwym sprawdzianem umiejętności przed ewentualnym awansem do fazy grupowej Ligi Mistrzów. Tymczasem zmierzyliśmy się z drużyną, która nie do końca poradziła sobie z presją i wygórowanymi oczekiwaniami kibiców. Dzięki zaliczce uzyskanej przed tygodniem szansę na grę od pierwszych minut otrzymali m.in. Rizzotto czy Torin. Osobiście wiele oczekiwałem sobie po występie tego pierwszego. W obliczu kapitalnej dyspozycji, jaką przejawia ostatnimi czasy Handanović włoski bramkarz nie ma szans na grę. W szatni kazałem im jedynie zaprezentować się z jak najlepszej strony. W głębi duszy czułem, iż gramy dalej, ale nie chciałem tego okazywać. Rozluźnienie w zespole i nadmiar pewności siebie to dwie ostatnie rzeczy, jakich wówczas potrzebowaliśmy. Spotkanie zaczęliśmy w bardzo spokojnym tonie. Nie szarżowaliśmy niepotrzebnie, a jedynie cofnęliśmy się na własną połowę, rozgrywaliśmy piłkę krótko i cierpliwie. Swoje szanse upatrywaliśmy głównie w kontratakach, gdyż po porażce w pierwszym spotkaniu gracze Olympiakosu byli wręcz zmuszeni do otwarcia się. W 14. minucie wrzut z autu na wysokości pola karnego z niemalże prawego narożnika boiska egzekwował Nagatomo. Pierwsza próba Japończyka została jednakże zablokowana przez dobrze ustawionych defensorów. Na szczęście ostatecznie futbolówka wróciła pod nogi Yuto, który krótkim podaniem obsłużył znajdującego się najbliżej Torina. Wychowanek Interu przejawił niesamowitą wręcz mądrość doświadczonego napastnika. Początkowo zastawił się, sugerując zejście do lewej nogi, ażeby po chwili obrócić się z piłką w prawo i dośrodkować po ziemi. Co prawda na oślep, ale w punkt najbardziej zagęszczony przez naszych piłkarzy, a więc jedenasty metr. Zagranie to trafiło pod nogi El Sayeda, a ten po zamarkowaniu uderzenia wyrzucił się nieco do boku. Na szczęście jego pozycja była na tyle klarowna, iż mógł zdecydować się na bezpośredni strzał na bramkę mimo wyraźnego pressingu ze strony, aż trzech obrońców. Egipcjanin nie pomylił się i potężnym strzałem tuż przy słupku przełamał rękawice interweniującego Roberto. Świetna zespołowa akcja, w którą tytaniczną pracę odwalił ten, od którego oczekiwałem w tymże przypadku najmniej. Szybko zdobyta bramka pozwoliła nam jeszcze bardziej uspokoić grę. Co prawda z takowym założeniem nie do końca zgadzali się piłkarze, którzy wciąż przejawiali chęć zdobywania goli. Ich starania miały raczej wymierny efekt, a w akcie frustracji posuwali się oni do niepotrzebnych zagrań takich jak podcięcie szarżującego rywala, pociągnięcie za koszulkę czy uderzenie łokciem w twarz podczas walki o zawieszoną w powietrzu piłkę. Do przerwy dzięki hojności arbitra nazbieraliśmy zaledwie dwa żółte kartoniki. W 39. minucie przeprowadziliśmy kolejną koronkową akcję, która winna zaowocować bramką. Praet, który podłączył się do skrzydła podczas fragmentu gry, w którym głównie broniliśmy, wyłuskał futbolówkę spod nóg Wellingtona Silvy. Belg co prawda początkowo nakreślił sobie plan ścięcia do środka i szukania tam szczęścia, ale ostatecznie postanowił obsłużyć na skrzydle podłączającego się Alonso. Hiszpan zgrał piłkę do środka do Praeta, ten do El Sayeda, Egipcjanin do Sampera, a Samper próbował szczęścia w przerzucie piłki na skrzydło. Zupełnie przypadkowo na linii zagrania pojawił się Aogo, a piłka odbita od Niemca wykreowała Torinowi sytuację sam na sam. Niestety brak doświadczenia był tutaj nader widoczny. Włoch, zamiast podholować piłkę w okolice piątego metra i zdecydować się na strzał, huknął z okolicy jedenastki. W decydującym momencie pewnie zmierzającą tuż przy słupku futbolówkę sparował bramkarz Greków. W 75. minucie straciliśmy bramkę po kapitalnym przerzucie do Fortounisa i jego strzale z półwoleja. Jak się później okazało, sędzia liniowy miał rację, słusznie wznosząc chorągiewkę. Pułapka ofsajdowa wykonana bezbłędnie. Zwyciężamy w dwumeczu, będąc drużyną lepszą zarówno na wyjeździe, jak i u siebie. W grupie już czekają na nas Chelsea (ENG), Benfica (POR) oraz Ludogorec Razgrad (BUL). (Grupy A-D) - (Grupy E-H) Dzień Godzina Przeciwnik TV Miejsce Rozgrywki Wto, 17/9/2019 19:45 Chelsea TV W Champions League Grp. B Śro, 2/10/2019 19:45 Benfica TV D Champions League Grp. B Śro, 23/10/2019 19:45 Ludogorec Razgrad TV D Champions League Grp. B Wto, 5/11/2019 19:45 Ludogorec Razgrad TV W Champions League Grp. B Śro, 27/11/2019 19:45 Chelsea TV D Champions League Grp. B Wto, 10/12/2019 19:45 Benfica TV W Champions League Grp. B
  19. Spajk

    Liczy się Calcio 2

    7 milionów to kasy jak lodu. Sam w Gianie nie miałem ani grosza dopiero po zmianie właściciela i awansie do Serie A mogłem pozwolić sobie na jakieś ciekawsze gotówkowe wzmocnienia.
  20. Spajk

    Co rano to samo

    Póki co wygląda na to, że będą. Zresztą ja nie mam prawa narzekać, bo zrobiliśmy świetny run z jedenastego miejsca na trzecie. Co do transferów innych klubów nie tylko włoskich wszystko wstawię na zakończenie okienka ;)
  21. Spajk

    Livescore Euro 2016

    Draxler i Boateng pewnie razem trenują te woleje :P
  22. Spajk

    Co rano to samo

    W związku z nikłą elastycznością terminarza pomiędzy meczami, których stawką jest awans do fazy grupowej Ligi Mistrzów, rozpoczniemy również zmagania na krajowym podwórku. Przed własną publicznością podejmiemy solidne, acz nie rewelacyjne Palermo, które ubiegłoroczną kampanię przepracowało przyzwoicie. Dzięki fantastycznej postawie bramkarza Marchettiego Rosanero zdołali uplasować się na jedenastej lokacie. Za mojej kadencji w Interze miałem tylko raz okazję ścierać się z tymże zespołem. Wówczas żadna z drużyn nie przechyliła szali zwycięstwa na swoją korzyść, a nudny mecz zakończył się bezbramkowym remisem. W tymże wypadku miało być zupełnie inaczej. Zależało nam przede wszystkim na dobrym wejściu w sezon 2019/20, które mogliśmy zaliczyć jedynie, notując trzy punkty w meczu otwarcia. Wyjściowa jedenastka znacząco różniła się względem tej, która ścierała się z grecką drużyną przed czterema dniami. Dużym zaskoczeniem dla większości kibiców okazała się obecność Djurovicia już od pierwszych minut spotkania. Młody Serb, wychowanek naszego klubu dotychczas nie występował w żadnym meczu o stawkę, a teraz w sposób iście brutalny został rzucony na głęboką wodę. Dużą dozą zaufania obdarzyłem również Palazziego oraz Guarina, który powrócił do Interu po rocznym wypożyczeniu. Do samego spotkania podchodziłem bardzo spokojnie. W szatni zapewniłem chłopaków o tym, że grając taką piłkę, jaką lubimy najbardziej, wygramy bez problemu. Dobre nastroje udzieliły się niemalże całej drużynie. Od początku bardzo mocno naciskaliśmy na gości, którzy pod wpływem naszego wysokiego pressingu grali bardzo niedokładnie. Przekładało się to oczywiście na liczne straty z ich strony i możliwości na przeprowadzenie kontrataków. Skorzystaliśmy z takiej możliwości po raz pierwszy w 12. minucie. Wówczas świetnym przerzutem do boku błysnął Palazzi. Precyzyjne zagranie już po chwili wylądowało pod nogami Deulofeu, który rozpoczął szaleńczy rajd w kierunku linii końcowej boiska, starając się przy tym opędzić od jednego z defensorów. Ostatecznie Hiszpan wygrał kreatywnością i po zwodzie ściął do środka, schodząc na swoją lepszą prawą nogę. Mocny strzał ukierunkowany na dalszy słupek nie zaskoczył dobrze ustawionego Matheusa, który opuszkami palców przeniósł futbolówkę nad poprzeczką. Całą akcję wraz z trybunami skwitowaliśmy gromkimi brawami, na które w pełni zasługiwał popis Gerarda. Dalsza część pierwszej połowy upłynęła bardzo wolno. Nie wiele akcji, strzałów. Ciężar gry skupiał się głównie w środkowej strefie boiska. Ciężko było nam przeforsować bardzo dobrze zaciśnięte szyki defensywne Palermo. W przerwie dokonałem kilku zmian w taktyce oraz jednej personalnej. Grającego zdecydowanie poniżej swoich możliwości Poulsena zastąpił wówczas Cermak. Tym samym młody Czech występuje w barwach naszego klubu już po raz ósmy w wieku zaledwie 16 lat. Mimo moich zmian w grze nie zmieniło się wiele. Wciąż byliśmy bezradni, a Palermo zmotywowane. Wykorzystaliśmy ich naiwność i po wciągnięciu ich na własną połowę przeprowadziliśmy wzorową kontrę. Cała sytuacja miała miejsce w 77. minucie. Wówczas piłkę rozrzuconą do boku przejął Marcos Alonso. Lewy obrońca nie zastanawiając się długo, zgrał do przodu do najbardziej wysuniętego Diaza. Chilijczyk zachował się bardzo przytomnie, przetrzymując piłkę przez moment i pozwalając na uwolnienie się Cermakowi, a gdy ten wybiegł zza pleców obrońcy, otrzymał kapitalne podanie ponad linią defensywną. Czech bez trudu uciekł pilnującemu go obrońcy, wyszedł sam na sam z bramkarzem i bardzo mocnym, ale jakże precyzyjnym strzałem tuż przy słupku w okienko bramki pokonał bezradnego golkipera przyjezdnych. Zaistniała sytuacja wymusiła na mnie dokonanie kolejnej niezbędnej zmiany. Za dobrze grającego Palazziego na boisku zameldował się Samper. Hiszpan został cofnięty na pozycję defensywnego pomocnika, ażeby wraz z Guarinem zabezpieczać tyły. Wygraliśmy pierwsze spotkanie, zagraliśmy zdecydowanie lepiej, czego w jakikolwiek sposób nie oddają statystyki. Co najważniejsze Palermo nie przeprowadziło żadnej akcji, która mogłaby zagrozić bramce strzeżonej przez Handanovicia.
  23. Spajk

    Livescore Euro 2016

    Przecież jedenastka + Lewy = Egzekucja rywala
  24. Spajk

    Livescore Euro 2016

    Milik ostatnio i lewej nogi nie ma :/
×
×
  • Dodaj nową pozycję...