Skocz do zawartości

Iwabik

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    3 544
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Iwabik

  1. Lukaku dwie piękne piłki od KDB zmarnował
  2. Szkoda że Tielemans z Francją nie grał, bo dziś bardzo fajnie się prezentuje
  3. Iwabik

    [FM18] Kronika

    Koniec roku 2037 to dobry moment na chwilę przerwy i spojrzenie w przeszłość. Moją dotychczasową karierę już prześledziliśmy, więc teraz zobaczymy, co wydarzyło się w świecie futbolu przez te 20 lat. Anglia Angielski futbol mieliśmy okazję śledzić przez długi okres, bo na Wyspach spędziłem aż 12 lat. Dwie dekady nie przyniosły w zasadzie żadnych zmian, wciąż możemy obserwować dominację klubów z Manchesteru, zwłaszcza Manchesteru City, który na przestrzeni 20 lat zdobył aż 10 tytułów. Niespodzianka w postaci mistrzostwa Bournemouth miała miejsce w sezonie 2026/27, co zresztą mieliśmy okazję zaobserwować "na bieżąco". Kolejne dwa lata niespodziewanie zdominował Arsenal, który przecież dwukrotnie uciekał mojemu Huddersfield. Pomijając zatem te trzy lata, to można powiedzieć, że w Anglii wszystko po staremu. Francja O Francji nie ma co się rozpisywać, obrazek mówi wszystko. Hiszpania W Hiszpanii sytuacja podobna jak w Anglii i wszystko po staremu. Rzuca się w oczy jednak dominacja Realu Madryt, który na w ciągu minionych 20 lat ligę wygrywał aż 14 razy. Wydaje się jednak, że suche lata w Barcelonie już się skończyły, bo 3 ostatnie sezony należały do Dumy Katalonii. Niemcy W Niemczech podobnie jak w Anglii, mieliśmy okazję uczestniczyć w historii rozgrywek. Dziwić może kiepska forma Bayernu, który wydawało się miał monopol na ligę niemiecką. Tymczasem po sezonie 2021/22 tytuł zdobyli tylko raz, a poza podium byli siedmiokrotnie! Ich miejsce w roli hegemona przejął Bayer Leverkusen, który to przecież zreanimowałem po 4 kiepskich latach. Polska Na naszych rodzimych boiskach w latach 2017-2029 panowała Legia Warszawa, która tylko raz (sezon 2022/23) ustąpiła Lechii. Potem jednak stołeczny zespół mocno wyhamował, a na tron wstąpił Lech Poznań. Dość zaskakujące było też mistrzostwo Wisły Płock w 2030/31 roku, ale można powiedzieć, że wtedy w Polsce panowało bezkrólewie, co Płocczanie skrzętnie wykorzystali. Włochy We Włoszech bez sensacji - dominacja Juventusu przerywana okazyjnymi triumfami Napoli. Liga Mistrzów Zdobywcy Ligi Mistrzów byli różni, ale w oczy rzucają się trzy kluby: Manchester City, Real Madryt i PSG, zwłaszcza w późniejszej fazie rozgrywki. 20 lat to: 5x PSG, 4x Real Madryt, 3x Man City (w tym raz obroniony tytuł), 3x Chelsea, 2x Leverkusen i po jednym zwycięstwie Tottenhamu, Barcelony oraz Atletico. Ogólnie rzecz biorąc, bez większych niespodzianek i sensacji. Warto odnotować, że The Citizens zaliczyli 33 (!) mecze bez porażki z rzędu w Lidze Mistrzów (14.09.2032-25.04.2035). Kolejną ciekawostką jest zespół z największą liczbą strzelonych bramek w trakcie sezonu - a jest to moje Leverkusen w sezonie w sezonie 2034/35 (w tym samym sezonie rekordową liczbę 18 bramek zanotował Campos). Jeżeli chodzi o polskie kluby w LM to tak: Legia - 4x Faza grupowa (w 24 meczach - 4 punkty, 4 bramki strzelone, a straconych nie ma sensu liczyć), Lech - 1x Faza grupowa (2 bramki i 1 punkt) Reprezentacja Polski Jeżeli uważa się, że nasza reprezentacja skompromitowała się w prawdziwym świecie, to co mogę powiedzieć o FMowym odpowiedniku tychże mistrzostw? Biało-czerwoni nie zdobyli nawet punktu będąc w grupie z Urugwajem (1:2), Arabią Saudyjską (0:1) i Irlandią Północną (1:4). Na kolejny Mundialowy występ jeszcze czekamy... Lepiej było z Mistrzostwami Europy, w 2020 roku udało nam się nawet wyjść z grupy z Walią, Anglią i Grecją. W 1/8 Chorwacja okazała się za mocna, ale tym razem wstydu nie było. Był za to w 2024 roku, kiedy to nie zdobyliśmy nawet bramki, nie mówiąc już o punktach. Kolejne Euro z udziałem polaków to dopiero rok 2032 i jeden punkt w mocarnej grupie z Norwegią, Szwajcarią i Szkocją. 2036 rok był już lepszy, bo z grupy wyszliśmy, pokonując nawet Francję! W 1/8 zostaliśmy zdeklasowani przez... Ukrainę. Mistrzostwa Europy W piłce europejskiej jedyną sensacją było zwycięstwo Szwajcarii w 2024 roku. Dużo bardziej zaskakujące były drużyny, które zajmowały drugie miejsce: Rosja, Rumunia, Czechy, Dania, Austria. Mistrzostwa Świata Mistrzostwa Świata cały czas zdominowane przez Europejczyków. W 2022 football finally came home, a Anglicy w finale pokonali... reprezentację USA. Poza tym wielki sukces Włochów - Mistrzostwo Świata w 2030 roku, a 4 lata później udana jego obrona. Złota Piłka Nazwiska zdobywców Złotej Piłki raczej nie zaskakują. Neymarowi udało się uciec z cienia Messiego dopiero w wieku 30 lat, a ZP zdobył dwukrotnie. Potem jednak lepszy od niego był jego klubowy kolega - Mbappe. W ogóle nagroda ta została dość mocno zdominowana przez piłkarzy PSG w latach 2022-2031. Co warto podkreślić, trzy razy pod rząd nagroda dla najlepszego piłkarza trafiała do mojego podopiecznego - raz był to Grek Balabanis, a dwukrotnie Campos. Jeżeli ktoś życzy sobie zobaczyć jakiś klub/ligę/cokolwiek poza piłkarzami (bo ich statystyk już nie mam niestety), to proszę pisać, służę screenami.
  4. Iwabik

    [FM18] Kronika

    Valencia Po zakończeniu przygody z Leverkusen odpocząłem sobie troszkę od futbolu. Długo czekałem na jakąś ciekawą ofertę, a taką dostałem dopiero pod koniec stycznia 2036 roku, a więc ponad pół roku pod odpuszczenia Niemiec. Przed moim przyjściem Valencia grała kiepsko, na 20 rozegranych meczy wygrali tylko 8, przegrali tyle samo. Po przejrzeniu historii klubu okazało się jednak, że taki stan rzeczy jest normalny, a Valencia to już typowy średniak i już baaardzo dawno niczego nie osiągnęli. Sezon 2035/36 Valencię objąłem 22 stycznia, ale mimo zaledwie nieco ponad tygodnia do końca okienka, udało mi się wydać 23 mln euro. No i na tym w zasadzie można podsumować moje osiągnięcia w tym sezonie. Objęta przeze mnie Valencia wciąż grała kiepsko, ja ciągle coś tam grzebałem w taktyce szukając optymalnego ustawienia, no ale mogłem sobie na to pozwolić, bo przecież nikt nie oczekiwał, że przez 4 miesiące wydarzy się coś niesamowitego - a reszta sezonu to tak naprawdę preseason przed kolejnym, całym sezonem. Na 18 meczy wygraliśmy 9, 8 przegraliśmy, a jedno starcie zakończyło się remisem. Pod koniec sezonu zaczęliśmy grać naprawdę nieźle i nadzieje przed nowym sezonem jakieś są. Sezon 2035/36 kończymy na 9. miejscu, szkoda że nie udało się dostać chociaż do Ligi Europy, bo do 7. miejsca zabrakło tylko 4 punkty. Sezon 2036/37 Drugi sezon w Valencii był wciąż daleki od ideału. Pieniędzy na wzmocnienia nie było, a skład wymagał odświeżenia. W związku z tym musiałem się skupić na sprowadzaniu zdolnej młodzieży za małe pieniądze, aniżeli gwiazd do pierwszego składu. W piłkę graliśmy nieźle, ale do najmocniejszych ekip wciąż dużo nam brakowało. Niemniej jednak, było dużo lepiej niż w poprzednim sezonie. Wciąż graliśmy trochę w kratkę, cały czas jeszcze trochę eksperymentowałem, no ale rezultaty jako takie były. Co warto odnotować, to fakt że u siebie nie przegraliśmy ani z Atletico (0:0), ani z Realem (1:1 i 2:1 na wyjeździe!), ani z Barceloną (3:1). Miałem nadzieję na awans do Ligi Mistrzów, ale niestety, znowu zabrakło nam 4 punktów. Szkoda. Sezon 2037/38 W nowy sezon weszliśmy naprawdę dobrze, a do grudnia ograliśmy Atletico (3:1 W), Barcelonę (2:1 D) oraz Real Madryt (2:0 D). Kilka wpadek nam się przydarzyło, ale można było odnieść wrażenie, że to mógł być ten sezon. Z dużo gorszej strony pokazaliśmy się w Lidze Europy, z którą to pożegnaliśmy się już w fazie grupowej. Nie potrafiliśmy wyjść z grupy z Tottenhamem, Genk oraz Asterasem Tripolis. Wygrywaliśmy tylko z Grekami, więc nie mogliśmy nawet myśleć o awansie. Jak już pisałem, do grudnia graliśmy nieźle, a potem... a potem dostałem ofertę, której odrzucić nie mogłem.
  5. Iwabik

    [FM18] Kronika

    Leverkusen Ofertę od Leverkusen dostałem będąc jeszcze menedżerem Schalke. Leverkusen to w Niemczech spora marka, a w latach 2022-2028 tylko raz nie wygrali ligi. Potem przyszły jednak 4 lata posuchy, skończyły się lata świetności dla większości gwiazd Aptekarzy no i krótko mówiąc potrzebne było odświeżenie składu. Szczerze powiedziawszy gdybym nie dostał tej oferty, pewnie spróbowałbym powalczyć jeszcze raz w Gelsenkirchen, a głównym, o ile nie jedynym, powodem zmiany klubu była Liga Mistrzów, do której przecież moje Schalke się nie dostało. Sezon 2032/33 Chociaż sporo zawodników w Leverkusen było w słusznym wieku, to postanowiłem za bardzo ze składem nie kombinować, bo jakość jaką mieliśmy powinna spokojnie wystarczyć w ligowych bojach. Kilka wzmocnień oczywiście było, ale generalnie lato można uznać za spokojne. Sezon ligowy potwierdził to, czego się spodziewałem - mieliśmy fantastyczny skład i nikt w lidze, przynajmniej na papierze, nie mógł się z nami równać. W składzie mieliśmy 3 fenomenalnych napastników, którzy łącznie zdobyli 83 bramki! Najwięcej bramek (34 bramki w 45 meczach) ustrzelił Grek Dimitris Balabanis uchodzący za jednego z najlepszych napastników swojego czasu. Partnerował mu Dennis Frodl (23/28), który od najmłodszych lat szkolił się w klubowej akademii, chociaż karierę zaczynał w Koln. Ligę wygraliśmy w cuglach, drugi Lepizig tracił do nas aż 12 punktów straty, a prawie 3 bramki strzelone przy mniej niż 1 straconej na mecz mówią same za siebie. Z mniejszym powodzeniem graliśmy w pucharach, z krajowego odpadliśmy w półfinale, a w Lidze Mistrzów również nic szczególnego nie osiągnęliśmy. Chociaż samo wyjście z grupy można uznać za spore osiągnięcie, bo mierzyliśmy się z Manchesterem City, Monaco oraz RB Salzburg. W 1/8 znowu dostałem Atletico, ale tym razem z Hiszpanami sobie poradziliśmy dosyć pewnie. U siebie wygraliśmy 2:0, a w rewanżu... 5:4. Szalony był to mecz. Losowanie ćwierćfinałowe ucieszyło mnie, gdyż trafiła nam się Marseille. Łatwiej byłoby tylko w przypadku Gladbach... a tak przynajmniej myślałem. Okazało się, że nie doceniłem rywala i musieliśmy obejść się smakiem. Na wyjeździe 2:3, u siebie 1:2 i to Francuzi grali dalej. A że są mocnym zespołem, udowodnili dochodząc aż do finału (po drodze eliminując Barcelonę), gdzie jednak ulegli City. Sezon 2033/34 Letnie okienko w tym sezonie było krótko mówiąc szalone. Z rąk do rąk przeszło ponad 360 mln euro! Całe to szaleństwo rozpoczął Manchester United, który kupił naszego BRAMKARZA Gabriela Henrique za, uwaga, 90 MILIONÓW EURO! Nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek widział, aby AI kupiło bramkarza za taką kwotę. Pieniądze za Gabriela spożytkowałem na zakup kilku niezłych zawodników, ale było to bardziej poszerzanie kadry, aniżeli wielkie wzmocnienia. Prawdziwa bomba transferowa spadła dopiero ostatniego dnia okienka, kiedy to PSG wykupiło najgorszego z mojej trójki fantastycznych napastników (Arroyo, w poprzednim sezonie 26 bramek w 33 meczach) za 65 mln euro. Nie jest to co prawda kwota pokroju tej otrzymanej za Henrique ani równie spektakularny transfer, ale... dzięki temu miałem zarówno motywację jak i środki na zakup Manuela Camposa - najlepszego napastnika, jakiego nosił ten sejw i jest to wciąż aktualne w 2056 roku, przynajmniej w mojej opinii. W kwestii Bundesligi nie ma za bardzo co pisać. Mając na szpicy śmiercionośny duet Campos-Balabanis ligę roznieśliśmy w pył. Nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek miał lepszy duet napastników w jakimkolwiek FMie swoją drogą. Obaj przekroczyli średnią 8, Campos miał 37 trafień i 17 asyst w 35 meczach (6 razy z ławki), Grek 34 trafienia, liczby asyst niestety nie znam. No i nie wolno zapominać o Dennisie Frodlu, który ustrzelił tyle samo bramek co Balabanis, chociaż zagrał mniej spotkań. Pamiętam jednak, że Grek miał sporo asyst i to właśnie dlatego on był wyborem numer jeden. Ligę oczywiście wygraliśmy, tym razem przekraczając średnią 3 bramek na mecz. Dorzuciliśmy jeszcze Puchar i Superpuchar Niemiec, więc dominacja krajowa była kompletna. Niestety, ponownie zabrakło nam szczęścia w Lidze Mistrzów. W grupie dostaliśmy Marseille, więc mogliśmy się zemścić za poprzedni rok i tak też było (4:0 u siebie i 1:1 na wyjeździe). W 1/8 trafiliśmy na Barcelonę. Z Dumą Katalonii poradziliśmy sobie może nie bez problemu, ale awans chyba nigdy nie był zagrożony. U siebie wygraliśmy 3:1, a rewanż na hiszpańskiej ziemi był podobny do tego sprzed roku w Madrycie. Tym razem jednak starcie zakończyło się naszą klęską, ale bramek nie brakowało. 3:4 dawało nam jednak awans, więc smutku nie było. Ćwierćfinał to kolejne ciężkie wyzwanie - drużyna PSG. Największym wyzwaniem było jednak zmierzenie się z mistrzem Francji bez leczącego uraz Camposa, co okazało się przeszkodą nie do przejścia. W Paryżu było 0:1, a w rewanżu 2:1. Znowu odpadamy w ćwierćfinale, ale przegrana z późniejszym mistrzem wstydu nie przynosi. Sezon 2034/35 Po rollercoasterze w poprzednim okienku kibice być może spodziewali się kolejnych wyczynów w tym roku. Nic podobnego, a okienko można uznać za małe rozczarowanie: z klubu za darmo odszedł Balabanis (do Manchesteru City szlakiem pieniądza), a jedyny transfer do klubu to... kupno środkowego obrońcy za 58 mln euro. Biorąc pod uwagę fakt, iż Balabanis odszedł za darmo, w kładzie miałem świetnego przecież Frodla i utalentowaną młodzież, a kupno napastnika na poziomie Greka byłoby niewykonalne z finansowego punktu widzenia (i sportowego też, bo jedyny napastnik na poziomie Balabanisa był w składzie Leverkusen), zdecydowałem się postawić na młodzież i Dennisa Frodla. Czy była to dobra decyzja? W skrócie: tak. Ligę wygraliśmy w tym sezonie wyjątkowo łatwo, a drugie Schalke traciło do nas aż 16 punktów. Nie mieliśmy już co prawda tak dużej siły rażenia, ale i tak nikt w kraju nie mógł się z nami równać. Puchar i Superpuchar też trafiły w nasze ręce. Fazę grupową Ligi Mistrzów ponownie przebrnęliśmy bez trudu. W 1/8 uśmiechnęło się do nas szczęście i trafiliśmy na francuskie Dijon. Tym razem nie zlekceważyłem rywala, a zasilane potężnym... polskim kapitałem Dijon pokonaliśmy. W dwumeczu 3:1. Na tym jednak żarty się skończył - ćwierćfinał to było już starcie z drużyną dominującą ligę hiszpańską przez ostatnie 14 sezonów - Realem Madryt. Przyznam szczerze, że ekipy Królewskich mocno się obawiałem i spodziewałem się, iż ponownie nie zajedziemy dalej niż ćwierćfinał. Na szczęście inne nastawienie mieli moi zawodnicy, bo po kwadransie było już 2:0, a gdy w 48. minucie Campos podwyższył wynik na 4:0, odetchnąłem z ulgą. Nawet stracona w 67. minucie bramka nie zmąciła mojego spokoju i już zastanawiałem się, z kim zagramy w półfinale. Los przydzielił nam Arsenal Londyn i jeżeli jest coś, co przez ostatnie dwie dekady w piłce się nie zmieniło to jest to właśnie Arsenal, który wciąż jest, no co tu dużo mówić - Arsenalem. Sprawa awansu do finału rozstrzygnęła się już w Leverkusen. Chociaż rozpoczęliśmy od straty bramki, to potem Campos pokazał swój kunszt, a 4 bramki Francuza wysłały nas prosto do finału! A tam... radzić musieliśmy sobie bez niego, bo znowu z gry wykluczyła go kontuzja. Finał wielkim meczem nie był, mieliśmy trochę szczęścia, pierwsza bramka była samobójem, a drugą strzeliliśmy już w samej końcówce, kiedy City musieli się odkryć. Koniec końców - ograliśmy Obywateli 2:0 i wreszcie mogłem świętować pierwsze w karierze trofeum Ligi Mistrzów! Po tym sukcesie stwierdziłem, że mój czas w ekipie Mistrza Niemiec dobiegł końca. Były to piękne, okraszone sukcesami 3 lata. Kontrakt miałem jednak do tego lata i nie widziałem motywacji, aby go przedłużać. Drużna ta była skazana na sukces, bo mieli naprawdę fantastyczną kadrę i to im należą się największe brawa. Jak najlepiej podsumować te 3 lata zatem? Hmm..., proszę wyobrazić sobie lodówkę, którą ktoś przypadkiem odłączył od prądu. Ja byłem tylko gościem, który podłączył ją z powrotem do prądu, zanim jedzenie zdążyło się zepsuć. No i ewentualnie wymieniłem jakieś filtry, czy co tam można w lodówce wymienić. Tak czy inaczej - czas na nowy kierunek!
  6. Chyba Cofnięty pomocnik (z angielskiego halfback, nie mam pewności czy po polsku tak jak napisałem)
  7. No wreszcie, niech się coś zacznie dziać
  8. Odejście Hazarda z miejsca to coś pięknego
  9. Teraz z kolei Augusto zmarnował świetną sytuację
  10. Czy mi się wydawało, czy Neymar właśnie zrobił symulke, a jak zobaczył że sędzia chce var, to jednak stwierdził że się potknął?
  11. Iwabik

    [FM18] Kronika

    Schalke Po 12 latach na Wyspach przyszła pora na zmianę otoczenia. Kierunek niemiecki był dla mnie bardzo ciekawy i nie pamiętam już, kiedy ostatnio prowadziłem jakiś klub w Bundeslidze. Dlatego też długo się nie zastanawiałem i ofertę od Schalke przyjąłem bez dłuższego rozrachunku. Sezon 2029/30 Mój pierwszy sezon w Niemczech można opisać jednym słowem: katastrofa. Być może powodem tego była duża ilość transferów, zwłaszcza tych wychodzących oznaczająca małą rewolucję w składzie. Długo też kombinowałem z taktyką i... nie mogłem znaleźć odpowiedniego ustawienia przez prawie cały sezon. Bardzo bolała nas gra obronna, zwłaszcza z tymi największymi: z Bayernem straciliśmy 7 bramek, z Borussią 6, z Leverkusen 5. Podsumowując: miała być Liga Mistrzów, może nawet coś więcej, a wyszła kompromitacja i cudem uniknąłem zwolnienia - kończymy na 7 miejscu. Dużo lepiej za to było w LE. Doszliśmy aż do finału, eliminując po drodze takich rywali jak Ajax czy Athletic. W finale mieliśmy dość niespodziewanego rywala, bo była nim Barcelona. Jak się łatwo można domyślić, z Dumą Katalonii nie mieliśmy większych szans. Przegraliśmy 0:1. Sezon 2030/31 Nastroje przed moim drugim sezonem w Schalke nie były zbyt duże. Po ogromnej wpadce w poprzednim sezonie kibice raczej spodziewali się mojego zwolnienia, aniżeli dobrych wyników. Jakże wielkie musiało być ich zdziwienie, gdy pomimo braku spektakularnych transferów po rundzie jesiennej byliśmy na 1. miejscu z bilansem 12-3-1. W rundzie rewanżowej graliśmy już troszkę gorzej, zdarzyła nam się też wpadka w postaci porażki 1:6 z Bayernem, ale mimo to nikt nie był w stanie nas dogonić i w maju świętowaliśmy Mistrzostwo Niemiec! Pierwsze w historii, jeśli FM się nie myli. Warto wyróżnić w tym momencie fantastyczne występy młodzieży z Gelsenkirchen. Dodatkowo wygraliśmy jeszcze Puchar Niemiec, więc na krajowym podwórku byliśmy bezdyskusyjnie najlepszym zespołem. Sezon 2031/32 Kolejny sezon i znowu obyło się bez większych transferów. Ba, zarobiliśmy nawet 60 mln euro! Mimo to znowu wprowadziłem do zespołu fantastycznych zawodników z drużyn młodzieżowych, którzy w tym sezonie zdobyli łącznie 62 bramki. Ale nawet z tak fantastyczną młodzieżą nie byliśmy w stanie powtórzyć wyniku sprzed roku. W tym sezonie graliśmy mocno w kratkę i dość regularnie zdarzały nam się wpadki. Sezon ten zakończył się kolejną kompromitacją - 5. miejsce w lidze. Nie poszaleliśmy również i w Lidze Mistrzów. Już w 1/8 finału trafiliśmy na PSG, do którego niestety nie mieliśmy podejścia. Przegraliśmy zarówno u siebie jak i na wyjeździe i już w marcu żegnaliśmy się z Ligą Mistrzów. No i... na tym zakończyłem moją przygodę z Schalke. Dwie kompromitacje w ciągu trzech lat to dla mnie za dużo. Potencjał co prawda był w tej drużynie duży, a co roku do pierwszej drużyny trafiali juniorzy o naprawdę sporych umiejętnościach i potencjałach. Tak się jednak złożyło, że po zajęciu 5. miejsca w lidze ani ja nie miałem za bardzo ochoty zostać w Gelsenkirchen, ani za bardzo nikt nie miał ochoty, żebym został w Gelsenkirchen. A to tego wszystkiego dostałem jeszcze bardzo ciekawą ofertę...
  12. No i proszę, udało się wreszcie Anglikom
×
×
  • Dodaj nową pozycję...