Skocz do zawartości

Fenomen

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    19 898
  • Rejestracja

  • Wygrane w rankingu

    50

Zawartość dodana przez Fenomen

  1. Fenomen

    W Drodze Na Szczyt

    pierwszego posta nie da rady usunac ;)
  2. ała... ma prawo boleć
  3. oho, skad my to znamy :roll:
  4. Maj 2012: Rozgrywki: Premiership: 38/38, 06.05.2012, Tottenham – Wigan, 0:0 W ostatnim meczu sezonu zmierzyliśmy się z Wigan i pewnie byśmy to spotkanie wygrali, gdyby nie durnowate zachowanie Assou-Ekotto, który zaraz na początku popełnił brutalny faul, za co obejrzał czerwoną kartkę i niemal całe spotkanie graliśmy w osłabieniu. Rywale gorąco walczący o utrzymanie starali się to wykorzystać i gra nam się wyraźnie nie układała. Mieliśmy wiele szans na zdobycie bramek, ale żaden gol nie padł. W efekcie mecz zakończył się bezbramkowym remisem. Tymczasem swój mecz wygrał Liverpool i w efekcie wyprzedził nas w ligowej tabeli dosłownie rzutem na taśmę. Nie ma to jednak aż tak wielkiego znaczenia, bowiem i tak zagramy w Lidze Mistrzów bez eliminacji. Trzecie miejsce to i tak znakomity rezultat, który potwierdza, że Tottenham staje się coraz bardziej znaczącą siłą w Anglii. Mam nadzieję, że transfery, które mam zaplanowane, pomogą nam odzyskać tytuł Mistrza Anglii za rok. Finanse
  5. Kwiecień 2012: Rozgrywki: Premiership: 34/38, 07.04.2012, Sunderland – Tottenham, 2:0 35/38, 15.04.2012, Tottenham – Manchester United, 2:1 (Keane, Pawliuczenko) 36/38, 21.04.2012, Tottenham – West Bromwich, 3:0 (Defoe x3) 37/38, 29.04.2012, Liverpool – Tottenham, 1:2 (Palacios, Modrić) Porażka w pierwszym meczu kwietnia z Sunderlandem bardzo skomplikowała naszą sytuację. Zwłaszcza jeśli dodamy do tego wygraną Liverpoolu, który nam ucieka. Na szczęście w kolejnym spotkaniu piłkarze Hodgsona zremisowali z Wolves, dzięki czemu my wygrywając prestiżowe spotkanie z Manchesterm United (mimo wyniku 0:1 do 80 minuty) przybliżyliśmy się do The Reds. W kolejnym meczu pewnie pokonaliśmy West Bromwich, ponownie zbliżając się do Liverpoolu już na odległość tylko dwóch oczek. Dlatego ostatni mecz tego miesiąca miał dać odpowiedź, czy będziemy w stanie wyprzedzić Liverpool na koniec rozgrywek. Na New Anfield zaprezentowaliśmy kawał bardzo dobrego futbolu i dzięki temu udało się pokonać groźnego rywala. Tym niemniej szans na mistrzostwo już nie mamy absolutnie żadnych. Nowym Mistrzem Anglii zostanie Arsenal, a nam zostaje walka do ostatniej kolejki o drugie miejsce. W ostatnim meczu sezonu zagramy z walczącym o utrzymanie Wigan, więc jest spora szansa, że to drugie miejsce utrzymamy.
  6. Fenomen

    Wielka rodzina

    ale Cie Qcz wyruchal... :roll:
  7. peżet, do pierwszej drużyny przed sezonem dołączyło pięciu graczy: Walker, M'Poku, Button, Wallace i Kane... to mało? :> Marzec 2012: Rozgrywki: Premiership: 29/38, 04.03.2012, Tottenham – Chelsea, 3:1 (Cole [og], Defoe x2) 30/38, 17.03.2012, West Ham – Tottenham, 3:2 (Defoe x2) 31/38, 24.03.2012, Tottenham – Leicester, 1:1 (Keane) 32/38, 28.03.2012, Chelsea – Tottenham, 0:0 33/38, 31.03.2012, Blackburn – Tottenham, 2:3 (Bale, Defoe x2) Liga Europejska: 1/8 finału, 1 mecz, 14.03.2012, Inter – Tottenham, 3:1 (Bentley) 1/8 finału, rewanż, 21.03.2012, Tottenham – Inter, 0:2 Rozgrywki Premiership wielkimi krokami zbliżają się ku końcowi. W marcu rozegraliśmy znów pięć spotkań ligowych, które jednak nie wyszły nam tak, jak byśmy chcieli. Rozpoczęło się obiecująco, od pokonania na White Hart Lane Chelsea po doskonałym meczu Defoe. Potem jednak przyszła porażka z West Hamem, której uniknięciu nie pomogły nawet dwa gole naszego najlepszego strzelca. W następnym spotkaniu znów zagraliśmy poniżej oczekiwań, tylko remisując na własnym obiekcie z beniaminkiem z Leicester. Niedługo potem rozgrywaliśmy drugi mecz ligowy z Chelsea (tak niewielki odstęp czasowy pomiędzy oboma spotkaniami wynikał z przełożenia pierwszego meczu z terminu wczesnozimowego na wiosenny). Na koniec, nieco na osłodę pokonaliśmy Blackburn, ale czołówka nam ucieka. Niestety nie udało nam się powtórzyć sukcesu z dwumeczu z Interem sprzed roku. Tym razem Mediolańczycy nas bez problemów pokonali, wygrywając oba mecze. Porażka na White Hart Lane była szczególnie bolesna. W Premiership na pięć kolejek przed końcem zajmujemy czwarte miejsce i będzie nam bardzo ciężko obronić tytuł. Tracimy już bowiem pięć punktów do Liverpoolu, cztery do Manchesteru United i trzy do Arsenalu.
  8. Luty 2012: Rozgrywki: Premiership: 24/38, 04.02.2012, Wolves – Tottenham, 1:0 25/38, 08.02.2012, Arsenal – Tottenham, 3:1 (Defoe) 26/38, 12.02.2012, Tottenham – Everton, 3:2 (Defoe x3) 27/38, 20.02.2012, Bolton – Tottenham, 0:2 (Palacios, Pawliuczenko) 28/38, 26.02.2012, Tottenham – Aston Villa, 1:1 (Pawliuczenko) Liga Europejska: 1/16 finału, 1 mecz, 16.02.2012, Twente – Tottenham, 3:2 (Bale, Defoe) 1/16 finału, rewanż, 23.02.2012, Tottenham – Twente, 2:0 (Lennon, Palacios) W poprzednim sezonie udało nam się niemal przez całe rozgrywki zachować maksymalną formę i koncentrację, ale niestety luty 2012 pokazał, że w tym ta sztuka nam się nie uda. Straciliśmy bowiem za dużo punktów w tym zimowym miesiącu. Rozpoczęło się od sensacyjnej porażki z Wolves na Molineux. W następnym meczu polegliśmy w derbach Północnego Londynu z Arsenalem będąc drużyną bardzo wyraźnie gorszą. Ta porażka jednak trochę ocuciła moich podopiecznych i w trzech kolejnych spotkaniach już spisaliśmy się znacznie lepiej. Najpierw pokonaliśmy Everton. Zwycięstwo w tym spotkaniu zapewnił nam Defoe, kompletując hattricka, a następnie pokonaliśmy w meczu wyjazdowym Bolton. Na koniec rozgrywek ligowych w lutym dość pechowo zremisowaliśmy z Aston Villą, chociaż przez większą część spotkania prowadziliśmy. W lutym wznowiliśmy również rozgrywki Ligi Europejskiej. Naszym rywalem w 1/16 finału było holenderskie Twente. W pierwszym meczu rozgrywanym na stadionie rywala dość niespodziewanie przegraliśmy, ale na szczęście w rewanżu odrobiliśmy straty z pierwszego spotkania i awansowaliśmy dalej. W walce o ćwierćfinał zmierzymy się z Interem Mediolan. Włosi na pewno mają z nami pewne rachunki do wyrównania za rozgrywki fazy grupowej Ligi Mistrzów w poprzednim sezonie. Dwie porażki i remis w meczach ligowych w lutym sprawiły, że utraciliśmy prowadzenie w ligowej tabeli, dając się wyprzedzić Liverpoolowi. Co więcej, wyprzedził nas również Manchester United, ale nasza strata do lidera wynosi zaledwie dwa punkty, a do Czerwonych Diabłów jeden punkt mniej, więc wszystko jest jeszcze do odrobienia.
  9. Puchar Ligi w tym sezonie zdobyła drużyna Carlisle, która w finale na Wembey pokonała Middlesbrough 3:1. Właśnie z Carlisle zagramy następny mecz ligowy i na pewno mamy świadomość, że morale w obozie przeciwnika jest bardzo wysokie, ale u nas również jest niezłe po wygranej nad Villarreal, która przybliża nas do awansu do ćwierćfinału Ligi Mistrzów. Niestety w składzie cały czas mamy szpital. Wciąż kontuzjowani są Marshall, Webb, Bailey oraz Youngjohns, a teraz jeszcze doszło zawieszenie za czerwoną kartkę Murphy’ego. Do składu jednak wrócił Tounkara, a na ławce usiadł Brichkus. Curtis – Hammani, Wachowiec, Howard, Vazquez – Tounkara, Morris, Anderson, Morgan – Chibueze, Rodriguez Od pierwszych chwil widać było, że ten mecz to będzie nieustanna wymiana ciosów. W 1 minucie groźnie, acz niecelnie uderzał Ghezzi, na co trzy minuty potem odpowiedzieliśmy strzalem Chibueze, przy którym van der Laan musiał się wykazać. W 19 minucie padł gol otwierający wynik tego meczu, a strzelił go Tounkara, zamykając akcję Morrisa. Po chwili Rodriguez mógł podwyższyć prowadzenie, ale zupełnie nie wiem, czemu uderzył wprost w bramkarza gości. W 28 minucie raz jeszcze próbował Rodriguez po podaniu Morgana, ale i ta próba była nieudana. Wreszcie w 38 minucie, do trzech razy sztuka, Rodriguez zdobył gola, tym razem wykorzystując precyzyjne dośrodkowanie Hammaniego z prawego skrzydła. Jeszcze przed przerwą rywali dobił Anderson, strzelając gola po podaniu Chibueze, który znów wyrasta na króla asyst. Zaraz na początku drugiej połowy przed szansa podwyższenia prowadzenia stanął wprowadzony w przerwie Marshall, ale uderzył niecelnie. W 63 minucie goście zmniejszyli straty za sprawą gola Ghezziego, ale to dlatego, że my już tak nie trzymaliśmy szyków i nieco się rozluźniliśmy. Bałem się, czy to nie skończy się przykrą niespodzianką, ale w 70 minucie uspokoił mnie Meijer, który strzelił czwartego gola, popisując się efektowną akcją indywidualną. Co prawda, w końcówce Millan jeszcze zmniejszył stratę rywali, ale nasze zwycięstwo pozostawało bezdyskusyjne. Premiership, 28/38, 27.02.2041 McCain Stadium, 27224 widzów [4] Scarborough – [16] Carlisle, 4:2 (TOUNKARA ’19, RODRIGUEZ ’38, ANDERSON ’44, Ghezzi ’63, MEIJER ’70, Millan ‘89) MoM: Joe Morris (Scarborough) Co ciekawe, nie jesteśmy jedyną drużyną, która w ostatnich tygodniach przeżywała kryzys i dzięki korzystnym wynikom w czubie tabeli, do pierwszego Mansfield tracimy zaledwie osiem punktów, chociaż przed serią nieudanych dla nas meczów było tych punktów o jeden więcej. W meczu z Aston Villą spróbujemy jeszcze ten dystans zmniejszyć. Curtis – Hammani, Wachowiec, Howard, Vazquez – Tounkara, Morris, Anderson, Morgan – Chibueze, Rodriguez Zaczęło się trochę niebezpiecznie, bo w 1 minucie groźnie uderzał Walsh, ale czujność zachował Curtis. Potem przez blisko pół godziny na boisku nie działo się nic ciekawego. Po prostu z minuty na minutę powoli odzyskiwaliśmy pole gry. W 29 minucie wreszcie przeprowadziliśmy pierwszy atak w wyniku błędu Schwabe, ale Rodriguez nieznacznie chybił celu. W 33 minucie padł gol dla gości, a strzelił go Chibueze po znakomitym podaniu od Morrisa. Błyskawicznie podwyższyliśmy prowadzenie, wykorzystując zagubienie gospodarzy po utracie pierwszego gola i po strzale Rodrigueza prowadziliśmy już dwoma golami. Przed przerwą dobiliśmy rywala drugim golem Rodrigueza i prowadziliśmy różnicą trzech goli. Trudno było oczekiwać, że w drugiej połowie roztrwonimy tę przewagę, ale nakazałem swoim podopiecznym nadal grę na maksymalnej koncentracji. W 52 minucie Vazquez znakomicie zablokował strzał Andersena, ratując nas przed utratą gola, bowiem Curtis już był „złapany na wykroku”. Siedem minut potem nasz bramkarz obronił jeszcze uderzenie Taylora, a w doliczonym czasie gry jeszcze jedną okazje miał Andersen. Jednak i tym razem dobra interwencja Curtisa uratowała nas przed utratą gola, a tym samym dała mu kolejne czyste konto do dorobku. Premiership, 29/38, 02.03.2041 Villa Park, 41425 widzów [7] Aston Villa – [4] Scarborough, 0:3 (CHIBUEZE ’33, RODRIGUEZ ’34, RODRIGUEZ ’45) MoM: Juan Carlos Rodriguez (Scarborough)
  10. Skupiam się na esencji gry, a nie na graficznych wodotryskach ;) Styczeń 2012: Rozgrywki: Premiership: 19/38, 03.01.2012, Sheffield United – Tottenham, 0:1 (Palacios) 20/38, 14.01.2012, Tottenham – Stoke, 2:0 (Gallas, Bentley) 21/38, 18.01.2012, Wigan – Tottenham, 0:3 (Defoe x2, Bentley, Bassong) 22/38, 21.01.2012, Tottenham – Burnley, 2:0 (Defoe x2) 23/38, 31.01.2012, Manchester City – Tottenham, 3:2 (Defoe, Gallas) FA Cup: 3 runda, 07.01.2012, Portsmouth – Tottenham, 2:1 (Kranjcar) Carling Cup: Półfinał, 1 mecz, 10.01.2012, Birmingham – Tottenham, 3:0 Półfinał, rewanż, 25.01.2012, Tottenham – Birmingham, (Keane, Dawson) Nowy Rok rozpoczęliśmy z nowymi nadziejami, zwłaszcza jeśli chodzi o kontynuowanie dobrej passy w Premiership. I rzeczywiście zaczął on się dla nas pozytywnie. Wygraliśmy bowiem pierwsze cztery mecze ligowe w styczniu i dopiero na sam koniec miesiąca szejki z Manchesteru City potrafiły znaleźć na nas sposób. We wcześniejszych czterech meczach udało nam się strzelić osiem bramek, ale co najważniejsze, żadnej nie straciliśmy. Wielu uzna, że to żaden sukces, gdy spojrzy się na klasę rywali, z jakimi toczyliśmy pojedynki, ale moim zdaniem właśnie w meczach z drużynami środka tabeli, czy walczącymi o utrzymanie, rozstrzygają się losy mistrzostwa. Jeżeli w tych spotkaniach nie traci się punktów, wówczas jest dużo łatwiej wywalczyć tytuł mistrzowski. Z drugiej jednak strony, źle nam się wiodło w rozgrywkach pucharowych. Najpierw dość sensacyjnie przegraliśmy z Portsmouth już w III rundzie Pucharu Anglii, odpadając od razu z rywalizacji. Potem dostaliśmy srogie baty na St. Andrews w pierwszym meczu półfinałowym Pucharu Ligi i chociaż w rewanżu pokonaliśmy Birmingham, nie udało nam się awansować ze względu na gorszy wynik w dwumeczu. Mimo porażki w ostatnim meczu ligowym, nadal utrzymujemy trzypunktową przewagę nad drugim w tabeli Liverpoolem.
  11. Grudzień 2011: Rozgrywki: Premiership: 14/38, 03.12.2011, Manchester United – Tottenham, 2:4 (Pawliuczenko, Palacios, Defoe, Gallas) 15/38, 10.12.2011, Tottenham – Blackburn, 1:0 (M’Poku) 16/38, 17.12.2011, West Bromwich – Tottenham, 1:0 17/38, 20.12.2011, Tottenham – Liverpool, 1:0 (Kranjcar) 18/38, 31.12.2011, Tottenham – Fulham, 4:1 (Defoe x3, Palacios) Liga Mistrzów: 6/6, 06.12.2011, Tottenham – Ajax, 4:0 (Kranjcar x2, Defoe, Keane) W ostatnim miesiącu roku 2011 przyszło nam rozegrać aż pięć meczów ligowych, a także kończyliśmy nasz udział w rozgrywkach fazy grupowej Ligi Mistrzów. W meczu szóstej serii spotkań pokonaliśmy pewnie Ajax, ale zwycięstwo to, choć efektowne, zupełnie nic nam nie dało, bowiem wszelkie rozstrzygnięcia w naszej grupie zapadły wcześniej. W rozgrywkach Premiership zanotowaliśmy niezłe rezultaty, choć nie udało się wygrać wszystkich meczów, ale dwanaście punktów w pięciu meczach to też dobry wynik. Zaczęło się od pokonania na Old Trafford Manchesteru United, choć już nie tak bezdyskusyjnie, jak rok temu. Nie zmienia to jednak faktu, że potrafimy strzelać bramki Czerwonym Diabłom w Teatrze Marzeń. Następnie pokonaliśmy na własnym obiekcie Blackburn, a jedynego gola strzelił M’Poku, który z meczu na mecz gra coraz lepiej. Wszystko byłoby super, gdyby nie porażka w kolejnym meczu przeciwko West Bromwich. Gospodarze mieli z nami rachunki do wyrównania za Tarczę Wspólnoty, ale nie zmienia to faktu, że jechaliśmy na to spotkanie z zamiarem zainkasowania trzech punktów. Na zakończenie zanotowaliśmy jeszcze dwa zwycięstwa, w tym bardzo cenne nad Liverpoolem w meczu na szczycie angielskiej ekstraklasy (meczu pomiędzy liderem, a wiceliderem). W ostatnim meczu 2011 roku zapewniliśmy kibicom sporo radości, wbijając lokalnemu rywalowi z Craven Cottage aż cztery gole. Na koniec roku zajmujemy w Premiership pierwsze miejsce z przewagą trzech oczek nad Liverpoolem.
  12. tam osemka miala byc a nie szostka ;)
  13. Barcelona - Levante, 2:1 (Pedro '48, Pedro '59, Stuani '79) Pierwszy mecz Barcelony w roku 2011 zakonczony zostal zwyciestwem, ale pomimo zdobyciu trzech punktow, trudno byc zadowolonym z dyspozycji, jaka Barcelona dzis zaprezentowala. Pierwsza polowa to bicie glowa w mur, ktory jednak okazal sie na tyle szczelny, ze zakonczyla sie ona bezbramkowym remisem, mimo przygniatajacej przewagi Dumy Katalonii. W drugiej polowie Barcelona konsekwentnie grala swoje, liczac na bledy obroncow i bramkarza Levante i na szczescie, takowe sie pojawily, a Barca potrafila je wykorzystac. Dwie bramki Pedro i dwie asysty Alvesa udowadaniaja, ze ta para znakomicie sie rozumie na boisku. Mam nadzieje, ze Rossell wreszcie dojdzie do porozumienia z Alvesem w sprawie nowej umowy dla Brazylijczyka. Trzeba jeszcze odnotowac, ze Barcelona do tego meczu przystepowala dosyc oslabiona. Zabraklo miedzy innymi kontuzjowanych Pique i Puyola oraz Messiego, ktory dostal od Guardioli wiecej wolnego. Oceny indywidualne: Valdes - 6 - przy bramce nie mial wiele do powiedzenia, ale byl dzis wyjatkowo niepewny, zwlaszcza w pierwszej polowie i kilkukrotnie swoja nonszalancja prokurowal grozne sytuacje Alves - 8 - bardzo dobre zawody, dwie asysty to wynik potwierdzajacy, ze jest w wysokiej formie, ale fatalnie zachowal sie w akcji przy stanie 2:1, kiedy mial dwoch partnerow przeciwko samemu bramkarzowi Levante, ale podal niecelnie Maxwell - 7 - mniej widoczny niz jego rodak po drugiej stronie boiska; w obronie nie mial wiele pracy, ale dzieki temu staral sie czesto podlaczac do akcji ofensywnych Abidal - 7 - jesli chodzi o zadania defensywne, to najlepszy pilkarz Barcelony w tym spotkaniu; emanowal spokojem, nie popelnial bledow i dobrze wspieral Busquetsa Busquets - 7 - przetestowany na nowej dla niego pozycji stopera spisal sie niezle, choc prawde mowiac, wystepowal jako wysuniety obronca lub nawet defensywny pomocnik Mascherano - 7 - robil przewage w srodkowej strefie w pierwszej polowie, ale malo bylo z niego pozytku w ofensywie, dlatego szybko w drugiej polowie zostal zmieniony Xavi - 7 - bez szalu, dwie okazje z rzutu wolnego, ale strzaly niecelne; troche niedokladnych podan i za malo geniuszu, jakiego mozna od niego oczekiwac; ten mecz bedzie jednak dla niego wyjatkowy, bo wyrownal rekord ilosci spotkan rozegranych dla Barcy - 549 Iniesta - 7 - aktywny w pierwszej polowie, mogl szybko zdobyc gola, ale jego strzal obronil bramkarz Levante; w drugiej odslonie zgasl, ale walczyl, staral sie, szukal miejsca na dokladne podania Bojan - 6 - nieudany mecz Bojana, ktory po prawdzie jednak nie mial zbyt wielu szans; nie szukal ich jednak w sposob, jak powinien to czynic srodkowy napastnik Villa - 7 - mial dwie okazje na zdobycie bramki; pokazal sie z dobrej strony w akcji indywidualnej w drugiej polowie, kiedy mijal rywali niczym Messi; niestety tez bez gola Pedro - 8 - w pierwszej polowie najbardziej niewidoczny jesli chodzi o sile ofensywna Barcy, ale w drugiej to on zapewnil zwyciestwo, a mial nawet okazje ustrzelic hattricka Teraz przed Barcelona rewanz z Bilbao w Pucharze Krola, a za tydzien spotkanie z Deportivo, ktore bedzie podbudowane dzisiejszym zwyciestwem wlasnie nad Bilbao. Visca!
  14. Szkoda to jest, jak świnia wejdzie w pomidory ;) To tylko puchar Zdrowie Webba staje się dla mnie powodem do coraz większych zmartwień. Wszystko za sprawą kolejnego urazu Australijczyka – skręconej kostki, który wyeliminował go z gry przynajmniej na najbliższy miesiąc, choć mówi się nieoficjalnie, że może wrócić do gry już za dwa tygodnie, ale ja w to nie wierze. Dlatego już bez niego będziemy musieli sobie radzić w bardzo ciekawie zapowiadającym się meczu ligowym z Arsenalem na Emirates. Curtis – Hammani, Wachowiec, Howard, Murphy – Tounkara, Morris, Anderson, Morgan – Chibueze, Rodriguez Początek był wyjątkowo niezły. W 2 minucie Tounkara stworzył sobie pierwszą okazję bramkowa, a sześc minut potem uderzenie Chibueze z najwyższym trudem obronił Pedro. Potem jednak sytuacja się skomplikowała. W 13 minucie czerwoną kartkę za desperacki faul na Ceccherinim ujrzał Murphy, a co gorsza, gospodarzom przyznany został rzut karny, który na gola zamienił Rocca. Co ciekawe jednak, grając w osłabieniu, niemal natychmiast udało nam się wyrównać, kiedy po akcji Morgana piłka trafiła do Chibueze, a ten pokonał portugalskiego bramkarza gospodarzy. W 29 minucie jednak gospodarze znów prowadzili. Tym razem Bates ograł Wachowca na skrzydle, dośrodkował w pole karne, a akcję celnym strzałem zakończył po raz drugi Rocca. Niemal natychmiast rywale mogli nas pogrążyć, gdy przed szansą stanął James, ale uderzył niecelnie. W 41 minucie i tak gospodarze dopięli swego, a Ceccherini strzelił gola na 3:1 i nic nie wskazywało na to, abyśmy grając w osłabieniu, mieli jeszcze podjąć walkę z Londyńczykami. Druga połowa zaczęła się jednak obiecująco od długiego podania Howarda do Chibueze, który wyszedł na pozycję, ale zgubił po drodze piłkę. W 61 minucie Pedro z najwyższym trudem obronił strzał rezerwowego Marshalla a dziewięć minut potem pomógł mu w obronie kolejnego strzału angielskiego skrzydłowego Turner, który wyblokował uderzenie, redukując impet i prędkośc piłki. W 75 minucie gospodarze strzelili jednak czwartego gola, gdy z rzutu wolnego celnie przymierzył Bates. Na osłodę udało nam się zmniejszyć rozmiary porażki, kiedy w końcowych minutach Tounkara pokonał na razy Pedro i dał nam drugiego gola. Premiership, 27/38, 13.02.2041 Emirates Stadium, 57732 widzów [3] Arsenal – [4] Scarborough, 4:2 (Rocca (k) ’15, CHIBUEZE ’17, Rocca ’29, Ceccherini ’41, Bates ’75, TOUNKARA ‘89) MoM: Mike Bates (Arsenal Londyn) W obliczu tej gorszej formy, pierwszy mecz w Lidze Mistrzów na wiosnę nie zapowiadał się dla nas miło. O Villarreal w międzyczasie dowiedziałem się tyle, że mają ciekawego bramkarza, który to otrzymał niedawno nagrodę dla najlepszego bramkarza w Europie. Wyróżnienie wskazujące, że między słupkami w meczu ze Scarborough stanie fachowiec, ale ja mam nadzieję, że moi podopieczni udowodnią, że również są fachowcami i pokażą klasę. W obliczu kontuzji, które nas trapią (do grona kontuzjowanych dołączyli Yongjohns oraz Marshall), czeka nas bardzo trudne zadanie… Curtis – Hammani, Wachowiec, Howard, Murphy – Edwards, Morris, Anderson, Morgan – Chibueze, Rodriguez Pierwsze dziesięć minut minęło na badaniu się obu drużyn i sprawdzeniu czujności obu bramkarzy. Najpierw z dobrej strony pokazał się Vitor, broniąc uderzenie Chibueze, a trzy minuty potem Curtis znakomicie wybronił strzał Sancheza. W 12 minucie raz jeszcze próbował Sanchez, ale i tym razem lepszy okazał się nasz bramkarz .Dwie minuty później po raz kolejny uderzał Sanchez lecz Curtis pozostawał niepokonany. Dopiero, gdy dwie minuty potem celnie z rzutu wolnego przymierzył Neto, Curtis skapitulował. Trzy minuty potem Chibueze doprowadził do remisu, ale sędzia bramki nie uznał, dopatrując się pozycji spalonej Nigeryjczyka w momencie podania od Morrisa. Wreszcie jednak w 32 minucie gol remisowy padł, a strzelił go Rodriguez po akcji Edwardsa. Po chwili fatalnego błędu Munoza nie wykorzystał Chibueze, a miał już przed sobą pustą bramkę. Nie spodziewał się chyba nigeryjski napastnik, że obrońca gospodarzy przepuści piłkę zagraną od Morrisa. W 44 minucie mieliśmy jeszcze jedną okazję do zdobycia bramki, ale tym razem po kombinacji Rodrigueza i Andersona gol nie padł. W drugiej połowie obie drużyny stwarzały sobie dogodne sytuacje do zdobycia gola, ale dobrze bronili obaj bramkarze. Tak było do 65 minuty, kiedy sędzia podyktował rzut karny dla gości za faul w szesnastce na Rodriguezie. Co prawda, Edwards nie wykorzystał jedenastki bezpośrednio, ale dobił swój strzał i dał nam prowadzenie. Dwie minuty potem mogliśmy prowadzić wyżej, ale Chibueze przegrał pojedynek sam na sam z Vitorem, który tym samym udowodnił swoją klasę i fakt, że nagroda dla niego nie była przypadkiem. W 72 minucie raz jeszcze fenomenalnie interweniował Vitor, tym razem po strzale Morgana z osiemnastu metrów. W końcówce mogliśmy jeszcze podwyższyć prowadzenie, ale swojej szansy nie wykorzystał Meijer, który na boisku pojawił się na ostatni kwadrans. Liga Mistrzów, 1/8 finału, 1 mecz, 20.02.2041 Estadio El Madrigal, 14719 widzów Villarreal – Scarborough, 1:2 (Neto ’16, RODRIGUEZ ’32, EDWARDS ‘65) MoM: Juan Carlos Rodriguez (Scarborough)
  15. Listopad 2011: Rozgrywki: Premiership: 11/38, 09.11.2011, Tottenham – West Ham, 2:0 (Defoe, Dawson) 12/38, 19.11.2011, Leicester – Tottenham, 0:3 (Corluka, Defoe, Pawliuczenko) 13/38, 26.11.2011, Tottenham – Sunderland, 0:0 Liga Mistrzów: 4/6, 01.11.2011, Barcelona – Tottenham, 3:0 5/6, 23.11.2011, Sampdoria – Tottenham, 2:2 (Dawson, Palacios) Carling Cup: Ćwierćfinał, 29.11.2011, Tottenham – Fulham, 2:0 (Keane x2) Mam poważne dylematy, jak ocenić grę drużyny w listopadzie na różnych frontach. Z jednej strony w Premiership zanotowaliśmy udany miesiąc, gromadząc siedem punktów w trzech spotkaniach i nie tracąc żadnej bramki, ale jednak kibice chyba odczuwają niedosyt w związku ze stratą punktów w ostatnim meczu ligowym z Sunderlandem. Dużo gorzej jest w Lidze Mistrzów, gdzie idzie nam jak po grudzie. Właściwie to już wszystko jest rozstrzygnięte. Porażka z Barceloną w meczu, w którym absolutnie nie mieliśmy nic do powiedzenia oraz potem pechowy remis z Sampdorią (mimo, że długo prowadziliśmy) sprawiły, że wszelkie rozstrzygnięcia w naszej grupie już zapadły. Niestety na wiosnę nie zagramy już w Lidze Mistrzów, ale na osłodę pozostaje nam gra w Lidze Europejskiej, bowiem trzeciego miejsca na rzecz Ajaxu na pewno nie stracimy. O wszystkim zadecydowała ta nieszczęsna porażka z Włochami na White Hart Lane. W Pucharze Ligi nadal radzimy sobie zupełnie dobrze. Awansowaliśmy do półfinału, pokonując Fulham po dwóch bramkach Keane’a, który doskonale wywiązuje się ze swoich zadań i choć nie gra dużo, gdy wychodzi na boisko, strzela bramki. W dwumeczu o finał zmierzymy się z Birmingham.
  16. Jermain Defoe Jest i Mason, ale bardzo przeciętny. Październik 2011: Rozgrywki: Premiership: 7/38, 01.10.2011, Tottenham – Wolves, 2:1 (Defoe, Modrić) 8/38, 14.10.2011, Everton – Tottenham, 2:2 (King, Defoe) 9/38, 22.10.2011, Tottenham – Bolton, 3:1 (Defoe x2, Pawliuczenko) 10/38, 29.10.2011, Aston Villa – Tottenham, 1:2 (Palacios, Modrić) Liga Mistrzów: 3/6, 19.10.2011, Tottenham – Barcelona, 1:1 (Alves [og]) Carling Cup: 4 runda, 26.10.2011, Tottenham – Arsenal, 1:0 (M’Poku) W październiku, chociaż nie graliśmy olśniewającego futbolu, byliśmy bardzo efektywni. Dość powiedzieć, że wygraliśmy trzy z czterech spotkań ligowych, zgromadziliśmy dziesięć punktów, a do tego zanotowaliśmy cenny remis z Barceloną w Lidze Mistrzów. Wisienką na torcie było pokonanie rezerwowym składem odwiecznego rywala zza Tamizy, Arsenalu w Pucharze Ligi. W Premiership walkę rozpoczęliśmy od pokonania Wolves, chociaż do przerwy sensacyjnie przegrywaliśmy. W meczu z Evertonem graliśmy bardzo słabo, ale w końcówce udało się strzelić gola na wagę remisu, dzięki czemu utrzymywaliśmy kontakt z czołówką. Z Boltonem rywale nie mieli specjalnie szans. Znów doskonałe zawody zagrała nasza dwójka napastników. Ostatni zaś mecz ligowy to popis naszego zespołu jeśli chodzi o ryglowanie środkowej strefy. Palacios z Modriciem świetnie zneutralizowali Irelanda i Sidwella, którzy nic nie mogli zdziałać. Efektem dobrej gry był awans na pierwsze miejsce w tabeli. Dlatego rozgrywki Premiership w październiku kończymy na pozycji lidera z trzema punktami przewagi nad drugą Chelsea i trzecim Liverpoolem.
  17. 38 bramek. A ile gram... musiałbym odpalić FM'a, a chwilowo nie mam do niego dostępu. Zwycięstwo w ostatnim meczu na Old Trafford bardzo podbudowało podupadające morale zespołu, co miało niebagatelne znaczenie, bowiem w następnym meczu podejmowaliśmy Everton. Mecz ten był ze swej strony szczególny, bowiem naprzeciw mnie, jako menedżera gospodarzy, stanął mój były podopieczny z Luton, Sivok, dla którego praca w Evertonie jest pierwszą w roli pierwszego menedżera zespołu. Curtis – Hammani, Wachowiec, Howard, Murphy – Tounkara, Morris, Youngjohns, Morgan – Chibueze, Webb Rozpoczęliśmy od ciekawej akcji w 7 minucie meczu, gdy na lewym skrzydle pokazał się Morris i dośrodkował w pole karne, gdzie akcje zamykał Webb, ale Dunne w porę zdążył zablokować strzał Australijczyka. Dziewięć minut potem po kolejnej akcji Morrisa do piłki dopadł Morgan, ale i on nie potrafił oddać celnego strzału. Dwie minuty potem w swojej następnej szansie nie popisał się Webb, fatalnie pudłując. W 24 minucie goście zaś w swoim pierwszym ataku potrafili strzelić gola, a konkretnie uczynił to Ferreira. W 29 minucie byliśmy bliscy wyrównania lecz strzał Chibueze po akcji bardzo aktywnego Morrisa obronił znakomicie Burns. W 38 minucie kontuzji doznał Youngjohns i musiał go zastąpić Anderson. Jeszcze zaś przed przerwą mieliśmy jedną bramkową okazję, ale tej nie wykorzystał, po raz drugi w tym spotkaniu, Morgan. W drugiej połowie szło nam ciężko i byliśmy potwornie nieskuteczni. W 52 minucie niecelnie uderzał Chibueze, a cztery minuty potem nieznacznie obok bramki uderzał z dystansu Anderson. Dwie minuty potem przed szansą stanął nawet Howard, ale jego strzał obronił znakomicie Burns, popisując się fenomenalnym refleksem. W 67 minucie raz jeszcze przed szansą stanął Chibueze lecz i ta próba zakończyła się fiaskiem. W 77 minucie po akcji Ferreiry przed szansą na pogrążenie gospodarzy stanął Gartner, ale na nasze szczęście, beznadziejnie przestrzelił. W końcówce jeszcze jedną okazje miał Chibueze, ale Burns tego dnia nie był do pokonania. Premiership, 26/38, 02.02.2041 McCain Stadium, 27202 widzów [3] Scarborough – [12] Everton, 0:1 (Ferreira ’26) MoM: Kevin Burns (Everton) Statystyka strzałów: 16/5 – 5/1. Tomas znakomicie przygotował swoją drużynę na to spotkanie, czego efektem jest pierwsze ligowe zwycięstwo od sześciu kolejek. Szkoda, że trafiło akurat na nas. W najbliższym tygodniu jednak piłkarze mieli przerwę od meczów klubowych i udali się na sparingi reprezentacji. Były one szczególne dla graczy Scarborough. Po pierwsze dlatego, że swoje 50. spotkanie w reprezentacji Irlandii Północnej zagrał Murphy, ale przede wszystkim dlatego, iż w reprezentacji Anglii zadebiutował Curtis! W meczu powtórkowym Pucharu Anglii z Blackburn jednak on i tak nie zagra, podobnie jak wszyscy gracze pierwszego składu. Sanchez – Magnusson, Cevallos, Morgan, Vazquez – Tounkara, Flores, Rosario, Edwards – Moreno, Meijer Udało nam się narzucić rywalom nasz styl gry i zmusić rywali do obrony od pierwszych chwil. W 8 minucie groźnie, ale minimalnie niecelnie uderzał Edwards, a dziesięć minut potem podobnie nieznacznie pomylił się Flores. W 26 minucie dość przypadkowo straciliśmy gola, kiedy piłke po dośrodkowaniu Virgano wybijał Morgan, ale trafił w plecy Vazqueza i piłka wpadła do naszej bramki. W 36 minucie po akcji dwójki napastników byliśmy o włos od wyrównania, ale zabrakło nieco szczęścia, gdy uderzał Moreno. W drugiej połowie walczyliśmy o gola wyrównującego. W 57 minucie znów niecelnie uderzał Edwards, a cztery minuty potem mocny strzał rezerwowego Mohammeda minął bramkę gospodarzy. Wreszcie po chwili gol wyrównujący padł, kiedy dośrodkowanie Magnussona na bramę zamienił Meijer, dla którego było to dziesiąte trafienie w tym sezonie. W 81 minucie gospodarze mieli szansę przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę, ale na nasze szczęście, niecelnie uderzał Rodriguez. W 87 minucie mieli oni jeszcze jedną okazję lecz tym razem spudłował Novello. Konieczna zatem była dogrywka. Jej obie połówki jednak nie przyniosły rozstrzygnięcia, a zatem do wyłonienia ćwierćfinalisty należało rozegrać rzuty karne. Te obie drużyny wykonywały bezbłędnie z małym wyjątkiem. Ten wyjątek nazywa się Rob Meijer… FA Cup, IV runda, mecz powtórkowy, 09.02.2041 Ewood Park, 11716 widzów [P] Blackburn – [P] Scarborough, 1:1 (VAZQUEZ [og] ’26, MEIJER ‘65), k.5-4 MoM: Magnus Magnusson (Scarborough)
  18. A kto to jest Mason? :> Poważnie nie wiem... Wrzesień 2011 Rozgrywki: Premiership: 4/38, 10.09.2011, Stoke – Tottenham, 1:0 5/38, 17.09.2011, Tottenham – Manchester City, 2:1 (Defoe x2) 6/38, 24.09.2011, Burnley – Tottenham, 2:4 (Van der Vaart, Pawliuczenko, Defoe x2) Liga Mistrzów: 1/6, 13.09.2011, Tottenham – Sampdoria, 0:1 2/6, 26.09.2011, Ajax – Tottenham, 2:5 (Defoe x4, Van der Vaart) Carling Cup: 3 runda, 20.09.2011, Tottenham – West Ham, 1:1 (Keane), k. 3:0 Wrzesień rozpoczął się dla nas fatalnie. W pierwszym meczu tego miesiąca sensacyjnie przegraliśmy ze Stoke na terenie rywala, a potem na inaugurację rozgrywek fazy grupowej Ligi Mistrzów przegraliśmy na White Hart Lane z Sampdorią. Ten mecz może nas bardzo drogo kosztować, jeśli weźmiemy pod uwagę, że oprócz włoskiej drużyny, w grupie czekają nas jeszcze spotkania z Ajaxem (pierwszy z dwóch meczów udało nam się wygrać pod koniec miesiąca), ale przede wszystkim z Barceloną. Po porażce z Sampdorią nasza forma na szczęście zaczęła rosnąć. Efektem tego było wygranie z Manchesterem City, na który chyba mamy patent, bo to już trzecie z rzędu spotkanie z The Citizens, które wygrywamy, choć to już nie tak przekonywująco jak w poprzednim sezonie. Następnie po trudnych bojach pokonaliśmy w Carling Cup West Ham. Tu potrzebne były do wyłonienia zwycięzcy rzuty karne, które jednak wykonywaliśmy dużo lepiej od rywala. Na koniec miesiąca odnieśliśmy jeszcze jedno ligowe zwycięstwo nad beniaminkiem z Burnley, chociaż dwie stracone bramki sprawiają, że mamy nad czym myśleć, jeśli chodzi o grę w obronie. Wrzesień kończymy na drugim miejscu w tabeli ze stratą jednego punktu do Chelsea.
  19. Sierpień 2011 Transfery do klubu: Harry Kane (ANG, 18, AM / F C) <= rezerwy Kyle Walker (ANG, 21, D RC) <= rezerwy David Button (ANG, 22, GK) <= rezerwy Paul Jose M’Poku (BEL, 19, 4u21-A / 1G, M / AM RLC) <= rezerwy Transfery z klubu: Rozgrywki: Towarzyskie: Community Shield: 07.08.2011, Tottenham – West Bromwich, 4:1 (Pawliuczenko, Palacios, Defoe x2) Premiership: 1/38, 14.08.2011, Tottenham – Arsenal, 2:1 (Defoe, Ekotto) 2/38, 20.08.2011, Fulham – Tottenham, 0:0 3/38, 27.08.2011, Tottenham – Sheffield United, 5:2 (Defoe x3, Bale, Dawson) W sierpniu rozpoczęliśmy nowy sezon pierwszym meczem o stawkę i o kolejny puchar. W meczu o Tarczę Wspólnoty nie daliśmy żadnej szansy West Bromwich i efektownie weszliśmy w nowy sezon. Płynnie dzięki temu przeszliśmy do rozgrywek ligowych. Te rozpoczęliśmy od niezwykle prestiżowej i istotnej wygranej nad Arsenalem, ale na gola zwycięskiego czekaliśmy aż do doliczonego czasu gry. W drugiej serii spotkań znów, podobnie jak rok temu, graliśmy z Fulham i znów Fulham ukradło nam dwa punkty, tak jak przed rokiem. W ostatnim meczu sierpnia zostałem zawieszony i nie mogłem prowadzić z ławki drużyny w starciu z Sheffield w związku z moimi zastrzeżeniami do pracy sędziego w meczu z Fulham. Mój asystent, Bond, poradził sobie jednak znakomicie i nie dał szans beniaminkowi. Poznaliśmy tez rywala w trzeciej rundzie Pucharu Ligi. Zagramy w niej na własnym obiekcie z West Hamem. Miesiąc kończymy na trzecim miejscu w Premiership.
  20. Lipiec 2011: Transfery do klubu: Transfery z klubu: Giovani dos Santos => Udinese, 4,6 mln euro Rozgrywki: Towarzyskie: 16.07.2010, Bradford – Tottenham, 0:4 (Defoe x3, Keane) 20.07.2010, Coventry – Tottenham, 2:0 24.07.2010, Xerez – Tottenham, 0:4 (Huddlestone, Keane x2, Pawliuczenko) 27.07.2010, Wallsall – Tottenham, 2:2 (Crouch, M’Poku) 29.07.2010, San Jose – Tottenham, 1:3 (Defoe, Crouch, Kijestan [og]) W lipcu drużyna skoncentrowała się na szlifowaniu formy w meczach towarzyskich. Mieliśmy na to cały miesiąc, ale zaczęliśmy rozgrywać sparingi dopiero w połowie miesiąca. Sparingi nie ułożyły się dla nas tak korzystnie jak w okresie przygotowawczym przed poprzednim sezonem. Zaczęliśmy od pewnego ogrania Bradfordu. W meczu tym z dobrej strony pokazał się Defoe, który potwierdził, że nie stracił formy strzeleckiej. Następnie dość zaskakująco przegraliśmy z Coventry, by potem pokonać na wyjeździe Xerez. W ostatnich dwóch sparingach z udziałem Tottenhamu padały po cztery bramki. Najpierw zremisowaliśmy z Wallsall po golach Croucha i M’Poku (młody Belg coraz wyraźniej puka do drzwi pierwszej drużyny, do której został przesunięty) oraz wygraliśmy z naszym klubem filialnym, San Jose Earthquakes.
  21. Pokażę, ale nie dziś ;) Czerwiec 2011: Transfery do klubu: James Wallace (ANG, 19, M / AM C) <= Everton, free transfer Transfery z klubu: Carlo Cudicini => Bristol City, free transfer Ben Alnwick => Coventry, free transfer Oscar Jansson => Grimsby, free transfer Jonathan Woodgate => Aberdeen free transfer Rozgrywki: Towarzyskie: W czerwcu skupiliśmy się na oczyszczeniu kadry z piłkarzy niepotrzebnych, którzy już od dawna byli na wylocie. W ten sposób pożegnaliśmy się między innymi z Cudicinim oraz Woodgatem. Obaj od razu znaleźli sobie nowe kluby i mam nadzieję, że znajdą w nich miejsce w podstawowym składzie. Warto jeszcze wspomnieć, że najbliższe pół roku będziemy grać swoje mecze ligowe na placu budowy, bowiem nasz obiekt będzie rozbudowany o, bagatela, szesnaście tysięcy miejsc! Jedynym transferem do klubu, jaki zatwierdziłem, było sprowadzenie młodzika z Evertonu, Jamesa Wallace’a, za którego nie zapłaciliśmy ani grosza. Po wypełnieniu swojego pierwszego zawodowego kontraktu w The Toffees, nie znalazł uznania w oczach Davida Moyesa, co stworzyło szansę zatrudnienia młodziana.
  22. no domyslilem sie, co tam mialo byc
  23. Fenomen

    Kajdany z ołowiu

    chyba zle podlinkowales profil Carvalho - wyswietla mi sie profil Thiago :-k
  24. zaiste ciekawa konstrukcja jezykowa ;)
×
×
  • Dodaj nową pozycję...