Skocz do zawartości

Jamal

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    2 419
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Jamal

  1. Nie liczyłbym na to 15. W 3. kolejce polskiej Ekstraklasy podejmowaliśmy we Wronkach Cracovię Kraków, a mecz został określony pojedynkiem przyjaźni. Haczyk tkwił w tym taki, że spotkania tego typu zazwyczaj były nudne i padało w nich bardzo mało bramek, a Lech tracił ważne punkty. Najwyraźniej byliśmy świadkami zmian, bo już w 23. minucie na liście strzelców pojawił się Lewandowski, a gra bardzo nam się kleiła. Nie było problemów również w drugiej połowie, gdy dośrodkowanie z rzutu wolnego wykorzystał Arboleda pakując piłkę do bramki w 62. minucie. Krakowianie starali się coś ustrzelić, raz nawet trafili w słupek prawie zaskakując Kotorowskiego, który rozstawił bezradnie ręce. Zwycięstwo w tym meczu dało nam awans na 1. miejsce i przewagę trzech punktów nad rywalami, którzy zdążyli się już potknąć. Data: 16.08.2009 Stadion: Główny, Wronki Widzów: 5 231 Sędzia: H. Siejewicz MoM: Łukasz Merda (8,0) [Cracovia] Kotorowski – Kikut (Nawotczyński 45’), Gancarczyk, Bosacki, Arboleda – Bandrowski, Injać (Zapotoka 66’), Stilić, Peszko, Handzić – Lewandowski (Chrapek 76’) (3) Lech Poznań – (13) Cracovia Kraków 2:0 (1:0) [Lewandowski 23’, Arboleda 62’] -Ekstraklasa [3/30]
  2. Lepszy wybór od Romy, Aston Villi, Ajaxu, Evertonu :P
  3. 14. Na kolejne losowanie do Nyonu poleciał jedynie prezes w towarzystwie swoich współpracowników. Szybko dostałem od niego telefon, że w 4. rundzie zmierzymy się z Zenitem St. Petersburg. Ulżyło mi, bo mogliśmy trafić o wiele gorzej. Znając już następnego rywala w Lidze Europejskiej, spokojnie mogliśmy udać się na ligowy pojedynek ze Śląskiem Wrocław przy Oporowskiej. Od pierwszej minuty zagrał Polczak, który miał za zadanie zastąpić kontuzjowanego Bosackiego, który nabawił się lekkiego urazu w poprzednim meczu. Drugi z obrońców – Arboleda, był bliski strzelenia gola w 2. minucie, ale zamieszanie jakie powstało w polu karnym niekorzystnie zadziałało na Janusza Gancarczyka, który wpakował piłkę do własnej bramki. To trafienie ustawiło całe spotkanie, zaczęliśmy kontrolować wszystkie sektory boiska i nie dopuszczaliśmy rywali do sytuacji podbramkowych. W pierwszej połowie mieliśmy sporo stuprocentowych okazji, ale żadnej nie potrafiliśmy wykorzystać. Prowadziliśmy 1:0, ale sami nie strzeliliśmy żadnego gola. W drugiej połowie pojawił się Lewandowski, który nadal jest trochę przemęczony po wyleczeniu kontuzji. Robert zaczął przedstawiać popis swoich umiejętności, raz trafiając w słupek, a w 85. minucie zdobywając bardzo ładnego gola zmieniającego rezultat na 2:0. Po części dzięki niemu mogliśmy zapisać sobie kolejne 3 punkty na naszym koncie. Data: 9.08.2009 Stadion: ul. Oporowska, Wrocław Widzów: 8 273 Sędzia: P. Gil MoM: Manuel Arboleda (7,6) [Lech] Kasprzik – Kikut, Gancarczyk, Arboleda, Polczak (Tanevski 77’) – Bandrowski, Injać, Stilić, Peszko, Djurdjević (Cueto 68’) – Rengifo (Lewandowski 45’) (6) Śląsk Wrocław – (4) Lech Poznań 0:2 (0:1) [J. Gancarczyk sam. 2’, Lewandowski 85’] -Ekstraklasa [2/30]
  4. Szkoda...dobrze się zapowiadało.
  5. 13. Właściciel Lecha zatroszczył się o to, żebyśmy do Oslo polecieli w komfortowych warunkach. Wynajęcie prywatnego odrzutowca sprawiło, że wylądowaliśmy w Norwegii wypoczęci i w dobrych humorach. Wszystko po to, żeby nie zakłócić dobrej harmonii przed rewanżem, w którym bądź co bądź musieliśmy wygrać. Dzień przed meczem odbyła się konferencja prasowa, ale jej przebieg był daleki od ideału, bo na sali znajdował się trener Vålerengi, który słynął z wybuchowego temperamentu. - Pański zespół bardzo dobrze spisał się w meczu z Lechią Gdańsk… - Dobrze!? To jakaś kpina. Zagrali jak jakieś podwórkowe dzieciaki. Przepraszam, oni grają lepiej od tych patałachów! Dobrze to zagraliśmy my, w ostatniej kolejce – wszedł w zdanie dziennikarzowi Martin Andresen, trener norweskiego klubu. - Widzę, że kulturę zostawił pan w domu – uśmiechnąłem się szyderczo w kierunku Norwega. - Za to wy zostawiliśmy w Polsce umiejętności, a szczęście gówno wam da. Będziecie błagać o litość! – Martin skrzyżował ręce i pewny siebie rozsiadł się wygodnie na krześle. - Po remisie 1:1 we Wronkach, Lech Poznań stoi przed trudniejszym zadaniem, niż było to planowane. Jesteście w stanie osiągnąć korzystny wynik w rewanżu? – spytał się polski dziennikarz reprezentujący Wirtualną Polskę. - Pierwszy mecz nie wyszedł nam tak, jakbyśmy tego chcieli… - Aż dziwne, że w ogóle strzeliliście gola! – ponownie wtrącił się Andresen. – Mieliśmy słabszy dzień, ale przy naszej normalnej dyspozycji kwiczeli byście z bólu! - Może zaczeka pan na swoją kolej? – spytałem się zachowując stoicki spokój. – Wracając do pańskiego pytania, myślę że możemy osiągnąć korzystny wynik, ba, nawet musimy jeśli myślimy o awansie. - Marzenia ściętej głowy – głos zabrał norweski trener. – Będziecie jedynie oglądać nasze plecy. - Czemu pan tyle pieprzy bez sensu? – spojrzałem na Norwega, który zrobił się czerwony ze złości. – Ma pan jakieś problemy ze sobą? Choroba nerwicowa? Zaburzenie osobowości? – patrzyłem, jak Andresen zaciska pięści. – Nie możecie pogodzić się z tym, że jesteśmy faworytami w dwumeczu? O co chodzi? - Ja ci pokażę o co chodzi, gówniarzu! – Norweg wstał z miejsca i rzucił się na mnie z pięściami. Nie musiałem nawet reagować, bo z interwencją wparowała ochrona, która zabrała rzucającego się Andresena. Jak się dowiedziałem godzinę przed meczem, trener Vålerengi został odesłany na trybuny, a niedaleko niego zasiadło kilku ochroniarzy, którzy zamiast pilnować jego samego, bardziej chronili ludzi siedzących obok Andresena. Bez swojego trenera gospodarze byli trochę bezradni, ale nie odpuszczali sobie atakowania. Byli jedną nogą w 4. rundzie, lecz to nie dawało stuprocentowej pewności. Przed nami stało trudniejsze zadanie, strzelić gola, do tego zwycięskiego. W 16. minucie świetną sytuację sam na sam zmarnował Stilić, ale Bośniak nie zniechęcił się i w 27. minucie uderzył z dystansu na długi słupek, a piłka przeleciała obok bramkarza i zatrzepotała w siatce! W drugiej połowie na boisku pojawił się Robert Lewandowski, który do tej pory leczył swój uraz. Lekarze powiedzieli, że będzie w stanie zagrać 45 minut, więc nie wahałem się na iego postawić. Nasz napastnik miał swoją okazję już na początku drugiej odsłony gry. Błąd gospodarzy mógł ich kosztować utratę kolejnego gola, ale Robert fatalnie spudłował w dogodnej sytuacji. W 51. minucie stało się to, czego najbardziej się obawialiśmy. Dośrodkowanie z lewej strony boiska i ładna główka niekrytego Sæternesa. Na tablicy wyników remis 1:1. Ponure nastroje towarzyszyły nam tylko do 67. minuty, w której to nie kto inny jak Lewandowski wpisał się na listę strzelców dając nam prowadzenie w tym meczu! Od tej pory jakikolwiek remis dawał nam awans do kolejnej rundy! I właśnie w 80. minucie gospodarze wyrównali. Kolejne dośrodkowanie z lewego skrzydła, a niekryty Abdellaoue nie miał żadnych problemów z pokonaniem Kasprzika. Ostatnie minuty były dla nas horrorem. Cofnęliśmy się do obrony, skupiliśmy na kontratakach i to było kluczem do sukcesu! W dwumeczu zremisowaliśmy 3:3, ale taki rezultat dawał nam upragniony awans dalej! Data: 6.08.2009 Stadion: Ullevål Stadion, Oslo Widzów: 15 221 Sędzia: E. Iturralde González (ESP) MoM: Semir Stilić (7,8) [Lech] Kasprzik – Kikut, S. Gancarczyk, Bosacki, Arboleda – Bandrowski, Injać, Stilić (Cueto 80’), Peszko (M. Gancarczyk 62’), Wilk – Rengifo (Lewandowski 45’) (NOR) Vålerenga Oslo – (POL) Lech Poznań 2:2 (0:1) [sæternes 51’, Abdellaoue 80’ – Stilić 27’, Lewandowski 67’] -Liga Europejska, 3. runda el. [2/2]
  6. Buffu: Miałem milion euro. Nie mam już nic :P A cena za Polczaka najwyraźniej normalna. Za słabszych zawodników niektóre kluby chciały od miliona euro w górę! Sławoj: Jan Zapotoka 12. Sezon ligowy w polskiej lidze zaczynał się dla mnie na początku sierpnia, w niedzielne popołudnie, gdy podejmowaliśmy we Wronkach Lechię Gdańsk. Na stadionie głównym ponownie zasiadł komplet widzów lecz atmosfera była daleka od tego, co dzieje się na Bułgarskiej. Mimo to graliśmy dla naszych fanów, a zwycięstwo w pierwszym meczu byłoby jak najbardziej na miejscu. Zanim zdobyliśmy pierwszego gola, dwukrotnie trafiliśmy w słupek. Dopiero w 33. minucie Bandrowski otrzymał podanie przed polem karnym i huknął z prawej nogi. Futbolówka wleciała tuż obok słupka i ponad pięć tysięcy osób wstało z krzeseł z okrzykami na ustach. Skromne prowadzenie dowieźliśmy do przerwy. Wówczas zdecydowałem się zmienić Djurdjevicia na Handzicia. Młody Bośniak zadebiutował w barwach Lecha, ale szaleństwa z jego strony nie było i zaczął grać bardzo przeciętnie. W 51. minucie Kasprzika zaskoczył Buzała, który przypadkiem znalazł się w dobrym miejscu o dobrym czasie i jednym ruchem nogą wpakował piłkę do naszej bramki. Najlepszą zmianę przeprowadziłem 10 minut później wpuszczając na boisko Cueto za przemęczonego Stilicia. Peruwiańczyk dwie minuty przed końcem wykorzystał sytuację sam na sam z bramkarzem gości i zapewnił nam trzy punkty! Po meczu pochwaliłem Andersona, mówiąc mu, że imponuje mi swoimi umiejętnościami w tym sezonie. Data: 2.08.2009 Stadion: Główny, Wronki Widzów: 5 300 Sędzia: M. Borski MoM: Tomasz Bandrowski (7,6) [Lech] Kasprzik – S. Gancarczyk, Kikut, Bosacki, Arboleda – Bandrowski, Injać, Stilić (Cueto 61’), Peszko (M. Gancarczyk 83’), Djurdjević (Handzić 45’) – Rengifo (-) Lech Poznań – (-) Lechia Gdańsk 2:1 (1:0) [bandrowski 33’, Cueto 88’ – Buzała 51’] -Ekstraklasa [1/30] Po spotkaniu wziąłem udział w konferencji prasowej, a na sali roiło się od dziennikarzy. - Wymęczone zwycięstwo w dość łatwym meczu. Jak pan skomentuje ten wynik? - Zawsze liczą się trzy punkty, a nie to, w jakim stylu zostały zdobyte. Może powinniśmy wygrać więcej, ale teraz nie ma to najmniejszego znaczenia. - Dramatyczna bramka Andersona Cueto musiała być szczególnym przeżyciem. Jak pan ocenia tą sytuację? - Wiedziałem, że Cueto spełni się w roli typowego jokera. Cieszę się, że trafił do siatki rywali i został bohaterem dzisiejszego meczu. Będę częściej na niego stawiał, bo ten chłopak ma nieprzeciętne umiejętności. - Tomasz Bandrowski został najlepszym zawodnikiem pojedynku. Jak oceniłby pan jego występ? - Tomek w każdym meczu bardzo się stara, pomaga ofensywnym formacjom, dużo strzela z dystansu. W końcu udało mu się zdobyć gola, z czego wszyscy się cieszymy. - W prasie pojawiają się pogłoski, że sprowadzi pan jeszcze jednego piłkarza. Czy po tym meczu uważa pan to za konieczne? - Nie będzie kolejnych wzmocnień w tym roku.
  7. 11. Podsumowanie lipca: Ranking: 1. Brazylia (1604); 2. Hiszpania (1588); 3. Holandia (1376); 38. Polska Bilans spotkań: 2 (1-1-0) 4:3 Najlepszy strzelec: Bosacki, Peszko, Zapotoka, Rengifo – 1 gol Ekstraklasa: - Puchar Polski: - Liga Europejska: 3. runda el. (vs. Vålerenga 1:1 i ?:?) Finanse: € 1,250,196 (- 1,440,431) Piłkarze Lecha w reprezentacji: - Transfery (Świat): 1. Edinson Cavani (Palermo) -> Chelsea za € 22 mln 2. Jérémy Toulalan (Lyon) -> Chelsea za € 22 mln 3. João Moutinho (Sporting L.) -> Chelsea za € 18,75 mln Transfery (Polska): 1. Piotr Polczak (Cracovia Kraków) -> Lech Poznań za € 650 tys. 2. Rafał Grzyb (Polonia Bytom) -> Zagłębie Lubin za € 300 tys. 3. Łukasz Nawotczyński (Korona Kielce) -> Lech Poznań za € 200 tys. Ligi zagraniczne: USA: Konf. Wsch. – D.C. United (+1); Konf. Zach. – San Jose (+3) Anglia: - Francja: - Niemcy: - Włochy: - Holandia: - Polska: - Rosja: CSKA (+4) Szkocja: - Hiszpania: - Turcja: - Ukraina: Karpaty Lwów (+0)
  8. 10. Do kolejnego oficjalnego meczu pozostało nam jeszcze sporo czasu, więc wykorzystałem go na zagranie dwóch ostatnich sparingów wprowadzających piłkarzy w normalny rytm meczowy. Oba spotkania odbyły się we Wronkach, bo nie widziałem już sensu, żeby latać po sąsiednich krajach czy miastach i męczyć własnych graczy. Podejmowaliśmy czeski Banik Ostrava, który nie mógł oprzeć się naszym atakom i w ciągu zaledwie 23 minut stracił dwa kluczowe gole. Kolejne zwycięstwo podreperowało nieco nasze morale. [TOW] Lech Poznań – Banik Ostrava 2:0 (2:0) [Rengifo 14’, Zapotoka 23’] Data: 22.07.2009 Cztery dni później miał miejsce ostatni mecz sparingowy tego roku. Niestety, najwyraźniej mieliśmy problemy w spotkaniach z polskimi drużynami, bo wymęczyliśmy remis z Kolejarzem Stróże na wronieckim obiekcie sportowym. [TOW] Lech Poznań – Kolejarz Stróże 1:1 (0:0) [M. Gancarczyk 89’ – Kozub 82’] Data: 26.07.2009 Lipiec był dla mnie niezwykle długim miesiącem. Masa pracy, ciągłe konferencje prasowe z dziennikarzami, presja ciążąca na mnie w pierwszym meczu o stawkę i na koniec spotkanie w Lidze Europejskiej, w której Lech rok temu był rewelacją. Pierwszy pojedynek z Norwegami zaplanowany był we Wronkach. Kibice oraz działacze oczekiwali od nas wysokiego wyniku, by w spokoju polecieć za dwa tygodnie do Oslo i wywalczyć awans do kolejnej rundy. Zaczęliśmy całkiem śmiało, od razu nacierając na bramkę gości, co skończyło się szybkim golem zdobytym w 6. minucie przez Peszkę. Jego mocny strzał z dystansu nie dał najmniejszych szans bramkarzowi, który chwilę później musiał wyciągać piłkę z siatki. Norwegowi wzięli się w garść i pokazali, że nie będą dzisiejszego wieczoru chłopcem do bicia. Zaczęli kontratakować, a to zaowocowało wyrównującym golem w 20. minucie zdobytym przez Sheltona. Byłem trochę zaniepokojony, gdy do przerwy utrzymał się bramkowy remis, a gra mocno się wyrównała. Postanowiłem wprowadzić do gry Djurdjevicia, który miał za zadanie pociągnąć zespół do przodu. Efekty były wymierne. W końcu doszło do tego, że Arboleda zaczął grać kompletny piach i w 75. minucie musiałem wymienić go na Tanevskiego, który aż rwał się na boisko. Do ostatniego gwizdka sędziego jedyną przeszkodą, której nie mogliśmy pokonać był bramkarz gości. To on stał się bohaterem dla Norwegów, którzy wrócili do Oslo z ogromnymi nadziejami na awans. My natomiast musimy się sprężyć na rewanż, bo póki co, to Vålerenga jest jedną nogą w 4. rundzie. Data: 30.07.2009 Stadion: Główny, Wronki Widzów: 5 300 Sędzia: J. Laperrére (SUI) MoM: Troy Perkins (8,0) [Vålerenga] Kasprzik – Kikut, Gancarczyk, Bosacki, Arboleda (Tanevski 75’) – Bandrowski, Injać (Zapotoka 60’), Stilić, Peszko, Wilk (Djurdjević 45’) – Rengifo (POL) Lech Poznań – (NOR) Vålerenga Oslo 1:1 (1:1) [Peszko 6’ – Shelton 20’] -Liga Europejska, 3. runda kwalifikacyjna [1/2]
  9. Ale zakład długoterminowy :P Fragment o przedłużeniu kontraktu - chyba pomyliłeś Bosego z Bandrowskim. To ten pierwszy jest pewniejszy siebie, a przedstawiłeś go jako dość niepewnego. Bandrowski natomiast jest bardziej niepewny siebie, choć może sprawiać zgoła inne wrażenie. Chodziło mi bardziej o to, że Bosacki ma swoje lata i ja jako nowy trener będę chciał go zwolnić pierwszego dnia. :P
  10. 9. Gorączka przed meczem w Superpucharze Polski z Wisłą Kraków zaczęła się kilka tygodni wcześniej. Bilety były już sprzedane, ludzie zabijali się, żeby kupić jeszcze wejściówki na czarnym rynku. Do stolicy zwaliły się tłumy z Krakowa i Poznania, a Warszawiacy nie tryskali tego dnia optymizmem. Doszło do kilku mniejszych starć z sympatykami Legii, których pogoniono w oka mgnieniu. Policja miała pełne ręce roboty, żeby utrzymać porządek i bezpieczeństwo w centrum miasta. Atmosfera przed meczem nie była podsycana tylko przez kibiców, ale również znanych ludzi, takich jak Piotr Reiss, który na łamach Wirtualnej Polski powiedział, że powinniśmy uważać na szybkie ataki rywali i Pawła Brożka ustawionego na szpicy. Godzinę przed pierwszym gwizdkiem udałem się na konferencję, gdzie usiadłem obok Macieja Skorży nerwowo spoglądającego na swój zegarek. -Czy mecz o Superpuchar Polski z Wisłą Kraków będzie dla pana trudnym zadaniem? -Myślę, że na tym poziomie nie ma już meczów łatwych. -Zdradzi pan ustawienie zespołu? -Oczekuję od piłkarzy ciekawego futbolu, przede wszystkim skutecznego, żeby nie było tak, jak w sparingach. 30 strzałów, 9 celnych, tylko dwie bramki. -Spotkanie zapowiada się na jedno z najważniejszych w danym sezonie, a kibice zacierają ręce. Nie martwią pana takie oczekiwania wobec pańskiego zespołu? -Ciąży na mnie presja, bo będzie to mój pierwszy mecz o stawkę, w tym przypadku ogromną. Ale umiem sobie z tym radzić i po prostu poprowadzę zespół najlepiej jak potrafię. -Mecz zapowiada się na bardzo zacięty. W jakich stosunkach pozostaje pan z menadżerem Wisły? -Bardzo szanuję Maćka Skorżę za to jakim jest trenerem. Dużo osiągnął, przed nim rozpościera się jeszcze wielka kariera. Nawet jeśli przegramy, odpukać, nie będę żywił do niego urazu. -Na boisku nie zobaczymy kluczowego gracza Roberta Lewandowskiego. Jakie znaczenie może to mieć dla przebiegu spotkania? -To dla nas poważny cios, ale musimy sobie z tym jakoś poradzić. Mam przecież równie dobrych napastników co Robert, więc nie mam na co narzekać. -Szanse są wyrównane, bo rywale nie mogą skorzystać z Łukasza Garguły. -Łukasz to utalentowany rozgrywający i cieszę się, że nie może dzisiaj wystąpić. Wisła byłaby z nim groźniejsza. W tym samym momencie na losowaniu par do 3. rundy kwalifikacyjnej Ligi Europejskiej był prezes Kolejorza, który szybko poinformował mnie smsem, że zagramy z norweską Vålerengą Oslo. Już na samym początku pojedynku narzuciliśmy swoje tempo niezwykle łatwo. W 7. minucie Rengifo bez problemów przedostał się przez krakowską defensywę i mocnym strzałem po ziemi dał nam prowadzenie. Wiślacy przez pół godziny nie zdołali oddać nawet jednego strzału, a przegrywali już 0:2, gdy Bosacki pokonał Pawełka strzałem głową po rzucie rożnym. W przerwie uznałem, że zagramy spokojniej przez następne 45 minut, ale wprowadzenie na boisko Zapotoki za Stilicia nie oznaczało, że cofniemy się do defensywy. Cztery minuty po wznowieniu gry podwyższyliśmy na 3:0, a do siatki trafił akurat czeski pomocnik. Na tym nasza sielanka się skończyła. Rywale postanowili ruszyć dupę w troki i odrobić straty. W 61. minucie Kasprzika pokonał Łobodziński, którego uznałem za ciężkiego przeciwnika obok Brożka. I to właśnie Paweł zdobył drugiego gola dla Białej Gwiazdy w 72. minucie lobując mojego golkipera. Na szczęście na tym się skończyło i po ostatnim gwizdku sędziego mogliśmy cieszyć się z pierwszego zwycięstwa w sezonie! Początek kariery, a w moim dorobku znajduje się już Superpuchar Polski! Data: 18.07.2009 Stadion: Wojska Polskiego, Warszawa Widzów: 5 976 Sędzia: P. Gil MoM: Bartosz Bosacki (8,0) [Lech] Kasprzik – Kikut, Gancarczyk, Bosacki, Arboleda (Polczak 90’) – Bandrowski, Injać, Stilić (Zapotoka 45’), Peszko, Wilk – Rengifo (Chrapek 67’) (EKS) Wisła Kraków – (EKS) Lech Poznań 2:3 (0:2) [Łobodziński 61’, Paweł Brożek 72’ – Rengifo 7’, Bosacki 29’, Zapotoka 49’] -Superpuchar Polski
  11. Hah 8. Kolejną nową twarzą w drużynie został Piotr Polczak, środkowy obrońca z zaprzyjaźnionej Cracovii Kraków. Był to transfer z prawdziwego zdarzenia, bo Polak kosztował mnie równe 650 tysięcy euro, a to kwota mało spotykana w rodzimej lidze. Oczywiście nie musiałem zwoływać kolejnej konferencji prasowej, bo zrobił to za mnie prezes, a dziennikarze z chęcią pojawili się w Poznaniu żądni informacji. -Jak układają się stosunki między wami i dlaczego Polczak tak bardzo chciał przejść do Lecha? – spytał się Karol Bartosiewicz reprezentujący „Polski Ekspres Piłkarski”. -Dużo dobrego słyszałem o tym piłkarzu, widziałem go też kilka razy w akcji, więc wiem na co stawiam sprowadzając go tutaj. Nie oczekujcie, że od razu wskoczy do pierwszego składu, bo wszyscy wiedzą, a przede wszystkim Piotrek, że zacznie od ławki rezerwowych. -Transfer kosztował sporo pieniędzy. Dobrze wiemy, że nie śpicie na pieniądzach, tak więc będą kolejne zakupy? -Mówię po raz kolejny, czas pokaże. Czekajcie cierpliwie. -Zamierza pan kogoś sprzedać, by załatać dziurę w budżecie? -Dla mnie ten temat jest zamknięty. Nikogo nie wystawię na listę transferową, a jeżeli wpłynie jakaś oferta, to zastanowimy się trzy razy. Polczak został zaprezentowany kibicom, którzy przyjęli go z szacunkiem. Młody obrońca, utalentowany, a do tego kupiony z przyjaznego nam klubu, od razu zaskarbił sobie serca sympatyków Lecha. Kilka godzin później świat dowiedział się o kolejnym, trzecim już transferze do Lecha Poznań. Zmiennikiem Kikuta od dnia dzisiejszego miał być Łukasz Nawotczyński (nieoficjalnie ma grać do czasu wyleczenia kontuzji przez Wojtkowiaka). Prawy obrońca kosztował mnie 200 tysięcy euro, a przyszedł do nas z kieleckiej Korony. Tym razem zdecydowałem się uniknąć konferencji prasowej i dać już spokój sobie oraz dziennikarzom.
  12. Kurs póki co jest niski :P 7. Dzień po meczu zdecydowałem się oficjalnie zakończyć negocjacje ze Śląskiem Wrocław, gdzie obiektem mojego zainteresowania był Marek Gancarczyk, prawy skrzydłowy, który pasowałby idealnie na zmiennika Peszki. Wrocławianie zgodzili się przyjąć od nas skromne 12 tysięcy euro i oddali nam pomocnika za bezcen. Wywołało to ogromną burzę wśród kibiców Śląska, którzy nie mogli pogodzić się z faktem, że klub oddał tak dobrego piłkarza za tak śmieszne pieniądze, w dodatku do jednego z większych wrogów. Nie miałem ochoty przejmować się tym i zwołałem konferencję, gdy tylko Marek zadomowił się w Poznaniu. -Jest pan zadowolony ze sprowadzenia Marka Gancarczyka do klubu? – spytał się dziennikarz Wirtualnej Polski. -Cieszę się, że wykorzystałem doskonałą okazję na sprowadzenie tego pomocnika. Zapłaciliśmy grosze, nawet jak na polskie realia, a prawy skrzydłowy bardzo nam się przyda, bo nie mieliśmy żadnego rezerwowego dla Peszki. -Czy ten transfer może wywrzeć jakiś wpływ na resztę zespołu? – tym razem z miejsca wstał dobrze mi znany Rybaczuk z „Gazety Piłkarskiej Polska”. -Uważam, że doda to wszystkim skrzydeł. Tak jak mówiłem, Gancarczyk jest by wypełnić lukę w zespole, więc może tylko pomóc, nie zaszkodzić. -Czy wierzy pan, że Gancarczyk podoła zadaniu i nie spali się w ważnych spotkaniach? -Dla mnie Marek będzie typowym „jokerem”. Będzie wchodził w odpowiednim momencie, ale to, że będzie na razie rezerwowym nie oznacza, że będę od niego mniej wymagał niż od graczy z podstawowego składu. Mam nadzieję, że wytrzyma psychicznie presję, jaka będzie na nim ciążyła. -Negocjacje były utrzymywane w tajemnicy, wszystkich zaskoczył transfer pomocnika. -Dla mnie utrzymanie tajemnicy w takich momentach jest kluczową sprawą. Cieszę się, że wszystkich zaskoczył transfer zawodnika i będę tak postępował przy innych zakupach. Nie chcemy przecież, żeby konkurencja nas wyprzedziła. -Był to pański pierwszy ruch na rynku transferowym. Zamierza pan wzmocnić zespół jeszcze jakimiś piłkarzami? -Nie zaprzeczam, ale też nie potwierdzam. -Gancarczyk przyszedł za śmiesznie niskie pieniądze. To pana metoda na sprowadzanie piłkarzy? Okazyjne ceny? -Będę starał się wywalczyć w negocjacjach jak najniższą cenę za piłkarzy, ale nie oznacza to, że nie zawaham się wydać większej sumy na zawodnika, na którym naprawdę będzie mi zależało. Krótka konferencja dostarczyła na pewno potrzebnych informacji mediom, a ja skupiłem się na kolejny sparingu mojej drużyny z serbskim Boracem. Nasi rywale z Bałkanów przebywali akurat na zgrupowaniu w polskich górach i to tam rozegraliśmy mecz kontrolny numer trzy. Zaczęliśmy wspaniale, bo już w 4. minucie sędzia podyktował dla nas rzut karny. Wykorzystał go Bandrowski otwierając wynik spotkania. Chwilę później podwyższył Stilić na 2:0. Serbowie próbowali dotrzymywać nam kroku i raz po raz atakowali naszą bramkę. Ostateczne ciosy zadaliśmy pod koniec meczu, gdy na 3:0 podwyższył Cueto, a wynik spotkania ustalił Chrapek zdobywając gola w 84. minucie. [TOW] Borac Czaczak – Lech Poznań 0:4 (0:2) [bandrowski kar. 5’, Stilić 9’, Cueto 76’, Chrapek 84’] Data: 14.07.2009
  13. 6. Po powrocie do Poznania zająłem się przedłużaniem kontraktów z zawodnikami, którzy pozostawali związani z klubem ostatni rok. Przed moim biurem stała mała kolejka piłkarzy, którzy z niecierpliwością oczekiwali mojego sygnału zezwalającego wejście do środka. Brałem ich po kolei, nie chciałem załatwiać wszystkiego za jednym machnięciem ręki. Najpierw wszedł Bandrowski. -Wiesz po co cię tu ściągnąłem? – spytałem na wstępie pokazując mu wolne miejsce przy biurku. -Domyślam się, trenerze – Tomek rozsiadł się wygodnie pewny swego. -Za rok kończy ci się umowa, a powiem szczerze, że chętnie widziałbym cię dłużej w moim zespole. -Ja również nie zamierzam się stąd ruszać. Zamierzam być z drużyną na dobre i na złe. -Cieszy mnie to, co mówisz. Co powiesz na znaczną podwyżkę zarobków i przedłużenie umowy do 2013 roku? – spytałem cały czas obserwując jego wyraz twarzy. -O jakiej podwyżce mówimy? – uśmiechnął się lekko. -Będziesz jednym z najlepiej opłacanych zawodników, zarobisz 21 tysięcy euro miesięcznie, do tego 525 euro za występ i 130 euro za każdą zdobytą bramkę. -Jakiś haczyk? – Tomek wolał upewnić się w sytuacji. -Tylko jeden, standardowy. Redukcja zarobków o 25% jeżeli, broń Boże, klub spadnie. Ryzyko jest naprawdę minimalne. -Gdzie podpisać? – Bandrowski chwycił za długopis będąc zdecydowanym na przedłużenie kontraktu. Po załatwieniu formalności kazałem zaprosić mu kolejnego zawodnika do środka. Następny wszedł Bosacki, kapitan Kolejorza, z którym miałem zamiar podpisać kontrakt na dwa najbliższe lata. -Trener chciał się ze mną widzieć? – spytał Bartek wchodząc niepewnym krokiem do środka. -Tak, siadaj proszę. -O co chodzi, trenerze? -Obserwuję cię od dłuższego czasu, twoją formę, zaangażowanie, umiejętności prezentowane na danym poziomie. -Trenerze, jeśli o mnie chodzi mogę dać z siebie jeszcze więcej! – wtrącił się zdenerwowany Bosacki martwiący się najwyraźniej o swoją przyszłość w klubie. -Dobrze to słyszeć, ale ja już postanowiłem zrobić ten krok – uśmiechnąłem się w kierunku Bartka. – Oferuję ci dwuletni kontrakt, w ramach którego będziesz inkasował 9,5 tysiąca euro miesięcznie plus 240 euro premii za każdy występ. -Cieszę się, trenerze – wyraz twarzy Bosackiego zmienił się w ułamku sekundy. – A co z opaską kapitańską? -Nadal będziesz ją nosił. Wiele od ciebie oczekuję – wstałem podając mu rękę. Zostało jeszcze dwóch zawodników, z którymi miałem podpisać kontrakty. Tak samo jak z poprzednimi, przeprowadziłem z Wilkiem i Rengifo osobne rozmowy na temat ich przyszłości w klubie. Obaj piłkarze związali się nowymi umowami do 2013 roku. Hernan przyznał, że zainteresowanie zachodnich drużyn jego osobą nie zrobiło na niego większego wrażenia, a dla niego najważniejszy w tym momencie jest Lech. Mój asystent postanowił być moim źródłem informacji na temat europejskich pucharów i występów polskich drużyn w owych rozgrywkach. W 1. rundzie kwalifikacyjnej zagrała jedynie Polonia Warszawa, która ograła w dwumeczu Bananc Erywań 5:0 i wywalczyła sobie awans do kolejnego etapu gry. Drugi sparing zaplanowany w naszym okresie przygotowawczym, graliśmy w Łęcznej z pierwszoligowym Górnikiem. Niestety, ponownie raziliśmy nieskutecznością, bo przez całe 90 minut nie oddaliśmy ani jednego celnego strzału, mimo że sytuacji mieliśmy dość sporo. [TOW] Górnik Łęczna – Lech Poznań 0:0 Data: 12.07.2009
  14. Jakie "scouty" masz na myśli? :P Nie, nie korzystam i nie będę korzystał z dodatkowych programów. 5. Wykorzystałem przysługujący mi jeden dzień wolnego po podpisaniu kontraktu na zapoznanie się z suchymi faktami drużyny. Wiedziałem, że następnego dnia będę musiał pozbyć się kilku współpracowników ze sztabu szkoleniowego i zastąpić ich lepszymi fachowcami. Następnego ranka, gdy już zadomowiłem się w swoim biurze, przeprowadziłem pierwszy trening po wakacyjnej przerwie. Zameldowali się wszyscy piłkarze mający reprezentować klub w nadchodzącym sezonie. Po półtorej godziny miałem już wstępny zarys jak będzie wyglądała moja drużyna i kogo trzeba ściągnąć, żeby wypełnić brakujące dziury. Na szczęście luki nie były tak wielkie i sprowadzenie trzech zawodników nie powinno być większym problemem. Popołudniu podjąłem trudne decyzje pozbycia się kilku trenerów, u których nie pasowały mi niskie umiejętności jakimi dysponowali. Rozkazałem swojemu asystentowi rozesłanie wiadomości, że poszukujemy nowych współpracowników, w pełni profesjonalnych, którzy wzniosą Lecha na nowy, wyższy poziom sportowy. Pod wieczór zapakowaliśmy piłkarzy do samolotu i obraliśmy kurs na Czechy, gdzie czekał nas pierwszy sparing. W trakcie krótkiego lotu myślałem dużo nad taktyką i zdecydowałem się wykorzystać ustawienie 4-5-1, którym byłem zwolennikiem. Miałem odpowiednio dużą liczbę piłkarzy w drużynie, by zdecydować się na taki wariant gry. Pozostawało tylko czekać na efekty. O 16:30 następnego dnia piłkarze wybiegli na boisko utrzymane w bardzo dobrym stanie. Na „Letnim”, jak nazywał się obiekt FC Most, pojawiło się prawie 1700 kibiców, z czego może około dwustu było z Poznania. To właśnie dla nich wypadało wygrać i zaprezentować ładną piłkę. Dobre założenia przy stałych fragmentach gry zaprocentowały w 24. minucie, gdy Bosacki wykorzystał dośrodkowanie z rzutu rożnego i pokonał bezradnego bramkarza. Dominowaliśmy na boisku przez cały czas, było to widać gołym okiem, więc część czeskich kibiców w przerwie opuściła trybuny. Ci co zostali byli świadkami kolejnego gola dla Lecha zdobytego w 50. minucie. Cueto huknął z lewej nogi, z dystansu, a piłka odbiła się rykoszetem od Rengifo. Sędzia zdecydował się przypisać gola Hernanowi, u którego przypadek górował dzisiaj nad umiejętnościami. Więcej bramek już nie zobaczyliśmy, ale okazji było całe mnóstwo. W sumie oddaliśmy 28 strzałów, ale tylko 9 z nich poleciało w światło bramki. Wniosek nasuwa się sam – trzeba popracować nad skutecznością. [TOW] FC Most – Lech Poznań 0:2 (0:1) [bosacki 24’, Rengifo 50’] Data: 8.07.2009 W przerwie lekarze zajęli się Robertem Lewandowskim, który nie mógł kontynuować dalszej gry. Po meczu podszedł do mnie Piontek z informacją, że nasz najlepszy napastnik wyleciał ze składu na około 3-4 tygodnie na wskutek naciągnięcia ścięgna podkolanowego.
  15. Football Manager 2010 (10.1.0) Baza danych: duża Dodatkowi piłkarze: brak Zasady: nieograniczone Klub: KKS Lech Poznań Ligi: USA (MLS); Anglia (League Two+); Francja (Ligue 1); Niemcy (3. Bundesliga+); Włochy (Serie B+); Holandia (Eredivisie); Polska (1. liga+); Rosja (Premier-Liga); Szkocja (Premier League); Hiszpania (Liga Adelante+); Turcja (Super Lig); Ukraina (Premier-Liha) Od autora: Pierwsza kariera w nowym FM. Forma testu gry, ale co z tego wyjdzie na dłuższą metę, zobaczymy
  16. 4. Razem z Ryśkiem zeszliśmy na dół, gdzie znajdowały się pomieszczenia socjalne, sale konferencyjne, restauracja. Domyśliłem się, że znajdowaliśmy się w hotelu Olympic, dumy wronieckiego klubu Amiki, w którym zorganizowano dla mnie spotkanie z dziennikarzami. Weszliśmy do wnętrza sali i na dzień dobry dostałem po oczach fleszem aparatów, które zaczęły szumieć przez dobre kilka minut do póki starszy mężczyzna nie podszedł do mikrofonu i nie zażądał ciszy. -Witamy wszystkich zgromadzonych. Cieszymy się z waszego przybycia i już wkrótce zachęcamy do zadawania pytań. Tymczasem razem z trenerem Kowalskim na oczach wszystkich podpiszemy kontrakt – mówiąc to spojrzał się na mnie, a ja bez namysłu wstałem z miejsca i podszedłem do Andrzeja Kadzińskiego, prezesa klubu, z którym miałem pracować. Krótka, grzecznościowa wymiana zdań z moim przyszłym pracodawcą i uroczyste podpisanie dwuletniego kontraktu z Lechem Poznań, gdzie miałem pracować w charakterze trenera pierwszego zespołu. Gdyby nie szybkie wprowadzenie w realia przez Ryśka Kuźmę, siedziałbym teraz na dupie i ze strachem, i niedowierzaniem patrzył się na otaczających mnie ludzi. Przez te wszystkie lata pracy, które przepracowałem w…przyszłości, nauczyłem się rozmawiać z ludźmi futbolu, więc nie miałem problemu z zachowaniem się adekwatnie do sytuacji. Na oczach wszystkich zgromadzonych złożyłem podpis na umowach. Zarobki na poziomie dziewięciu tysięcy euro miesięcznie, milion euro na transfery, bezwarunkowe poparcie ze strony zarządu. Pasuje. Nadszedł moment, w którym dziennikarze wstali z miejsc i doskoczyli do mnie z mikrofonami. Musiałem sprostać najtrudniejszemu zadaniu dzisiejszego poranka. -Adam Rybaczuk, „Gazeta Piłkarska Polska”… - powiedział pierwszy dziennikarz dopuszczony do słowa. -Nie znam… - wtrąciłem się w zdanie. -Nieważne, dopiero wchodzimy na rynek. Jest pan wielkim kibicem Kolejorza, więc to chyba dla pana spełnienie najskrytszych marzeń? -Marzyłem o tym od zawsze, a gdy skończyłem studia, zrobiłem licencję, odbyłem staż, to wiedziałem, że kiedyś wyląduję w moim ukochanym klubie. Właściwie to coś więcej niż klub. Dla mnie to rodzina, w której czuję się doskonale. -Jakie są pańskie preferencje taktyczne? – dziennikarz zadał kolejne pytanie ze swojej przygotowanej puli. -Jak wiadomo będąc jeszcze szkoleniowcem poznańskich juniorów zawsze wpajałem chłopakom, by grali widowiskowo, skutecznie i ofensywnie. Efektem były mistrzostwa Polski w różnych kategoriach wiekowych. Takiego samego stylu gry oczekuję od piłkarzy pierwszej drużyny. -Tomasz Adamski, „Czas Sportu Wronki” – przedstawił się kolejny z żurnalistów. – Jakiego stylu pracy z drużyną możemy od pana oczekiwać? -Chcę, żeby piłkarze mi zaufali i docenili moje podejście do obowiązków. Mogą na mnie liczyć, kiedy ktoś będzie miał problem, to postaramy się go wspólnie rozwiązać. Jest to moja pierwsza taka poważna praca w zawodzie i chciałbym, żeby odbyło się to profesjonalnie. -Jak będzie wyglądało u pana zaangażowanie? -Nie będę obserwował wszystkiego z boku, chcę aktywnie uczestniczyć w sprawach drużyny. Z resztą po jakimś czasie sami ocenicie moje zaangażowanie. -Czy zgodziłby się pan ze stwierdzeniem, że już teraz wie pan, którzy zawodnicy panu odpowiadają, a z których nie jest pan do końca zadowolony? – ponownie pytanie zadał Rybaczuk. -Owszem. Doskonale znam piłkarzy Lecha Poznań, od wielu lat przyglądam się zmianom kadrowym, oglądam wszystkie mecze. Dla mnie Franciszek Smuda był doskonałym trenerem i miałem okazję sporo się od niego nauczyć. Pokazał mi również ile mogę spodziewać się po moich piłkarzach, więc tak, mniej więcej wiem już, którzy gracze mi odpowiadają. -W takim razie czy zamierza pan w najbliższym czasie uaktywnić się na rynku transferowym? -Oczywiście, drużyna wymaga wzmocnień, ale nie musi to oznaczać tego, że pozbędziemy się któryś piłkarzy. -Objął pan zespół w momencie, gdy prawdopodobnie odejdzie Manuel Arboleda. Jak pan ocenia szanse na zatrzymanie go w klubie? -Dla mnie Manuel jest piłkarzem Lecha, a działacze nie dostali jeszcze żadnej konkretnej oferty. -Karol Bartosiewicz, „Polski Ekspres Piłkarski”. Krążą pogłoski, że jest pan zainteresowany pozyskaniem białoruskiego pomocnika Sergey’a Krivetsa. Czy może pan zająć oficjalne stanowisko w tej kwestii? -Plotki zawsze pozostaną plotkami. Nic nie wiem na temat Białorusina. -Na dzisiaj to koniec panowie, dziękuję za poświęcony nam czas – powiedział rzecznik prasowy, który zakrył mój mikrofon i zwrócił się do zgromadzonych dziennikarzy. Odetchnąłem z ulgą, bo najtrudniejsze zadanie dzisiejszego dnia miałem już za sobą. Mogłem w spokoju wyjść tylnimi drzwiami z Ryśkiem Kuźmą i kontynuować gromadzenie faktów z roku 2009.
  17. 3. Obudziłem się z samego rana oślepiony blaskiem wschodzącego słońca. Leżałem w łóżku z niewyobrażalnie mocnym bólem głowy, ale nie przeszkodziło mi to w zdefiniowaniu miejsca, w którym konałem. Nie wyglądało to na hotelowy pokój utrzymany w typowym, angielskim klimacie, nie było wewnątrz żadnego nieznajomego, a za oknem rozpościerał się las. -To był tylko sen, zajebiście prawdziwy sen – skrzywiłem usta w coś, co miało przypominać uśmiech, ale kac, który postanowił być dzisiaj moim kompanem, dał o sobie znać w momencie, gdy wstałem na równe nogi. – Pytanie tylko, gdzie jestem? Rozejrzałem się jeszcze raz po pokoju, ale nie znalazłem w nim niczego, co mogłoby dać mi jakąś wskazówkę. Podszedłem do otwartej szafy wyciągając z niej ubranie, które miałem na sobie poprzedniej nocy. Zamykając drzwi komody ukazał mi się powieszony garnitur i koperta przywiązana do wieszaka. Zajrzałem do środka i przeczytałem drukowany napis „prezent na nową drogę życia”. Jest coś, o czym nie wiem? Żenię się!? – pomyślałem czytając to zdanie. Nie zastanawiając się dłużej założyłem na siebie elegancki garnitur, a kiedy skończyłem, rozległo się pukanie do drzwi. -Panie Kowalski, chyba nie zapomniał pan o spotkaniu? Za kwadrans zaczynamy – powiedział młody lokaj, który wzbudził u mnie jeszcze większe zaniepokojenie. -Polak? – zapytałem. – Gdzie jestem i co się tu dzieje? -Ciężka noc, co? – chłopak uśmiechnął się, ale szybko spoważniał. – Przepraszam, nie powinienem pytać. -Mniejsza o to, ale odpowiedz, gdzie ja, do cholery, jestem!? – powstrzymywałem się, żeby nie wrzasnąć. -Naprawdę pan nie wie? Przecież od wczoraj urzęduje pan w naszym hotelu. Wronki. Jesteśmy we Wronkach – lokaj spojrzał na mnie z politowaniem, jakby wyobrażał sobie, że poprzedniej nocy przedawkowałem narkotyki albo upiłem się do tego stopnia, że ucierpiała na tym moja pamięć. – Pan wybaczy, ale muszę wrócić do swoich obowiązków. Za piętnaście minut w sali konferencyjnej. Wpadłem w osłupienie, na tyle mocne, że nie mogłem ruszyć się z miejsca. Nie chciało mi się wierzyć, że to, co stało się wczorajszej nocy było rzeczywiście prawdą. Z trudem podszedłem do lustra, a gdy zobaczyłem w nim swoje odbicie, wrzasnąłem głośno dając się we znaki wszystkim mieszkańcom hotelu. I nie dlatego, że nie wyglądałem jak Brad Pitt, ale dlatego, że nagle pozbyłem się zmarszczek, siwych włosów i wyglądałem znowu młodo. Ponownie rozległo się pukanie do drzwi. -Kto tam? – spytałem nie otwierając. -Wszystko w porządku, trenerze? – jakiś facet odpowiedział pytaniem na pytanie. – To ja, Rysiek. Rysiek Kuźma. -Kuźma? – coś zaczęło mi świtać w głowie. – Przecież…zaraz, moment – otworzyłem drzwi i ujrzałem na wpół łysego mężczyznę ubranego w markowy garnitur, który z zaniepokojeniem przyglądał mi się przez moment. -Jesteś gotowy? – spytał. -Gotowy na co? – nadal nie wiedziałem, co los szykuje mi dzisiejszego poranka. -Gotowy na podpisanie kontraktu. Dziennikarze już czekają, działacze również. Podpisz, pogadaj chwilę i spadamy stąd – Rysiek szczerze się uśmiechnął. -Słuchaj, możliwe że poprzedniej nocy przesadziłem z alkoholem, bo niewiele pamiętam – przyznałem się przed człowiekiem, który poprawiał mi krawat. – Możesz mi wyjaśnić, w prostych oczywiście słowach, o co chodzi z kontraktem, dziennikarzami i z całym tym cyrkiem? -Naprawdę musiałeś sporo wypić – Kuźma znowu uśmiechnął się szeroko i nie kryjąc, że jest trochę rozbawiony zaistniałą sytuacją, zaczął mi spokojnie tłumaczyć fakty, z którymi miałem problem, by je zrozumieć.
  18. 2. -Co do cholery!? – wrzasnąłem jak poparzony, gdy z błogiego snu wyrwał mnie nieprzyjemny smak, który poczułem w ustach. -Pij! To ci pomoże – nad moją głową nachylał się starszy facet z metalowym kubkiem w dłoniach usiłujący wlać we mnie to ohydztwo. -Ale to jakieś ścierwo! – odwracałem twarz w drugą stronę, ale bezskutecznie. Nieznajomy, który zaopiekował się mną, gdy nietrzeźwy runąłem na ziemię londyńskiego pubu, znalazł sposób, żeby napoić mnie śmierdzącym napojem przyprawiającym o mdłości. Z trudem powstrzymałem się od zwrócenia tego gówna, które według zapewnień mojego „wybawiciela” miało mnie szybko postawić na nogi. Faktycznie, upojenie alkoholowe minęło w ciągu najbliższego kwadransa, a ja zacząłem widzieć wyraźnie i kojarzyłem przedstawiane przede mną fakty. -Ile spałem? – spytałem się nieznajomego unosząc górną część ciała na łokciach wbitych w grubą poduszkę. -Niewiele ponad godzinę – odpowiedział mi facet, który nadal ubrany był w czarny płaszcz, a na głowie miał kapelusz zasłaniający jego twarz. -Jakim cudem tak szybko wytrzeźwiałem? – spytałem z błyskiem w oczach, bo choć napój był ohydny, to zmienił mój stan o 180 stopni w ciągu 15 minut. -Specjalne zioła, idealnie nadające się do takich sytuacji – nieznajomy zabrał mi kubek i postawił na stole stojącym pośrodku małego pokoju. Jeszcze niedawno nie byłem w pełni świadomy, na dodatek chciało mi się spać, a tymczasem tryskałem energią jak na 50-latka i nie mogłem usiedzieć w jednym miejscu. Mimo to siedzieliśmy w milczeniu, a tajemniczy facet kroił coś w kuchni pochłonięty całkowicie swoim zajęciem. W końcu podszedł do mnie z talerzem, na którym leżały świeże owoce i spytał. – Więc po co mnie wzywałeś? W ułamku sekundy wpadłem w osłupienie. – Ja cię wzywałem? Coś przegapiłem? Bo niczego takiego nie pamiętam – powiedziałem to wgryzając się w soczyste owoce. -Trzy dni temu, użalałeś się nad swoim życiem, marzyłeś o tym, żeby je zmienić, cofnąć czas, zacząć wszystko od początku – nieznajomy mówiąc to nie pokazywał przy tym żadnych emocji. -Śledzisz mnie? – tylko to przyszło mi teraz do głowy. -Nie muszę – uśmiechnął się, a ja dostrzegłem jedynie białe jak śnieg, równe zęby, które przede mną obnażył. -Słuchaj, nie chcę żadnych problemów, może po prostu już sobie pójdę? – wstałem z łóżka i drżącym krokiem poszedłem w stronę drzwi. Odwracając się na pięcie, nieznajomy, który był za mną nagle pojawił się przed moją twarzą. -Nie odchodź. Mamy sprawę do załatwienia – wskazał na dwa fotele stojące naprzeciw siebie. Wbrew własnej woli podszedłem do jednego z nich i usiadłem wpatrując się w cień padający na twarz nieznajomego. -Powiesz mi o co tu, do jasnej cholery, chodzi!? – krzyknąłem w stronę faceta, który nawet nie drgnął, a przez pokój przeszedł mroźny wiatr zahaczający o firany wiszące przy oknach. -Jestem tu, aby ci pomóc, nie po to, żeby skrzywdzić – próbował mnie uspokoić i co dziwne, zacząłem mu wierzyć. – Obserwowałem cię od dłuższego czasu, z resztą nie tylko ja. Uznaliśmy, że warto dać ci jeszcze jedną szansę. -Kto mnie obserwował!? Jaką szansę!? – przez głowę przebiegało mi tysiące myśli i pytań. -Tajemnica – ponownie nieznajomy uśmiechnął się szeroko i dodał. – Chcemy dać ci szansę na nowe, lepsze życie, ale pamiętaj! – podniósł wskazujący palec do góry. – Jeżeli ją zmarnujesz, już niczego nigdy nie cofniesz. -Ty tak na serio? – spojrzałem w ciemną otchłań, która spowiła jego twarz nie dowierzając temu, co tajemniczy facet do mnie wygadywał. Wytłumaczenie było jedno – ćpun. -Najlepiej, jak sam się o tym przekonasz. Zadam ci tylko jedno pytanie i tylko raz. Jesteś gotów, żeby cofnąć się w czasie i zacząć wszystko od nowa? Pamiętaj, że wszystko co zrobiłeś do tej pory, co osiągnąłeś w życiu osobistym i zawodowym, bezpowrotnie przepadnie. W tym momencie pomyślałem sobie: a jeżeli ten facet mówi poważnie, jeżeli to nie sen tylko wszystko dzieje się naprawdę i mogę cofnąć się w czasie? Co miałbym do stracenia? Lata ciężkiej pracy jako piłkarski trener w Lechu Poznań i wielu znakomitych, europejskich klubach. Tak naprawdę to nie układa mi się w Sienie, reprezentacją wygrałem co można było wygrać, a życie osobiste jest jedną, wielką porażką, o której najchętniej zapomnę. -Ok, jakie są warunki? – spytałem całkiem poważnie nieznajomego oczekującego mojej odpowiedzi. -Warunki? Nie ma żadnych warunków. Nie podpisujesz cyrografu w diabłem, nie sprzedajesz swojej duszy. My tak nie działamy. Cofniesz się do lipca 2009 roku. Wszystko co wydarzyło się od twoich urodzin do tej daty, naprawdę się stało. To co dopiero będzie, nie jest nigdzie spisane, więc twoje dalsze życie jest wielką niewiadomą. Zwykle tego nie robimy, ale…cóż, nie skasujemy ci pamięci i zachowamy to, co przeżyłeś do 2031 roku. Niech ci służy w dobrym celu, żebyś nie popełniał błędów…”przyszłości” – nieznajomy wstał uśmiechając się szeroko, a na koniec wyciągnął do mnie rękę. Uścisnąłem mu dłoń i nagle rozbłysło jasne światło, które w oka mgnieniu pozbawiło mnie przytomności.
  19. 1. Siedząc samotnie o 2 nad ranem przy ladzie londyńskiego baru, męczyłem się z kolejnym kuflem wypełnionym po brzegi złocistym piwem o niebagatelnie gorzkim smaku. W okna stukał mocny deszcz, który nie dawał spokoju mieszkańcom od dobrych kilku dni. Stołek barowy, na którym miałem (nie)przyjemność siedzieć, zachwiał się pod moim nierozgarniętym ciałem i z hukiem runąłem na ziemię. Obraz przed moimi oczami w ciągu sekundy stał się rozmazany i nieczytelny, a dołożyłem do tego kilka angielskich przekleństw, których nawet sam nie zrozumiałem. Zamknąłem oczy wyobrażając sobie ciepłe łóżko i siebie zakopanego po uszy w grubej pierzynie. Słyszałem jedynie kroki zbliżające się do mojego bezwładnego ciała leżącego w kałuży dobrego, zmarnowanego piwa. -Nie będę tolerował takiego buractwa w moim pubie! – powiedział ze złością gruby, brodaty właściciel, który zatrzymał się tuż obok mojej głowy, w ręku trzymając zmoczoną szmatkę do podłogi. – Wyjdziesz sam, czy mam ci, do cholery, pomóc!? – grubas poczerwieniał ze złości patrząc, jak jedynie bełkoczę coś pod nosem nie mając nawet siły spojrzeć na niego. -Zostaw. Zajmę się nim – wtrącił się wysoki facet w czarnym płaszczu i eleganckim kapeluszu, rekwizytach niespotykanych w obecnych czasach. Lekkie światło panujące wewnątrz baru i cień spod kapelusza skutecznie maskowały twarz nieznajomego, który chwycił mnie pod rękę i próbował postawić na równe nogi. -Do diabła, a ty co za jeden!? – wrzasnął barman budząc dwóch Anglików smacznie śpiących na drewnianych stołach w kącie pubu. -Przyjaciel – uśmiechnął się człowiek, który pomagał mi wyjść z pomieszczenia. Nie miałem siły, żeby pytać go o to kim jest, ledwo stawiałem kroki, żeby dojść tam, gdzie mnie prowadził. Mgła, która powstała na wskutek przedawkowania alkoholu nie pozwalała mi rozszyfrować tego, gdzie się znajdowałem, choć i tak zgubiłbym się w Londynie będąc kompletnie trzeźwym. Po piętnastu minutach, które wydawały mi się wiecznością, dotarliśmy do małego hoteliku zbudowanego i zachowanego w dawnym stylu. Z trudem wspięliśmy się na pierwsze piętro, gdzie odzyskałem na moment siły, gdy tylko zobaczyłem pościelone łóżko i czym prędzej wskoczyłem pod kołdrę nie zważając na słowa wysokiego faceta usiłującego przemówić mi do rozsądku. Co było dalej? Nie wiem. Najzwyczajniej w świecie zasnąłem…
  20. Jamal

    Costa Dorada

    http://img87.imageshack.us/img87/3561/prats.jpg 24. Kilkanaście minut przed zamknięciem okna transferowego udało mi się wypożyczyć napastnika z Mallorki – Nacho Casanovę. Jednak jego umiejętności, ani pozostałych zawodników Badalony, nie były wystarczające by pokonać bramkarza Gavy i spotkanie w 23. kolejce zakończyło się kolejnym, nudnym remisem, który zaczął mnie poważnie niepokoić. Data: 3.02.2008 Stadion: Municipal La Bóbila, Gavá Widzów: 654 Sędzia: Victor Manuel González González MoM: Cristian (7) [badalona] Montero – Cerveró, Bueno, Deruda, Déhu – Lafon, Cristian, Jacobo, Isaias (Alain 71’), Gómez (Bolado 45’) – Soriano (Casanova 44’) (12) C.F. Gavá – (2) C.F. Badalona 0:0 -Segunda B3 [23/38] Tydzień później z wielkimi nadziejami jechaliśmy na mecz z ostatnim Ontinyent. Fatalna forma w ostatnich spotkaniach zaczęła budzić niepokój w drużynie i wśród kibiców, więc dla poprawienia humorów wypadało wygrać pojedynek. W 21. minucie wynik otworzył Deruda ładnym strzałem głową. Na początku drugiej połowy podwyższył Gómez i co niektórzy byli już pewni trzech punktów. I to było błędne myślenie, bo w 70. minucie Deruda wyleciał z boiska za brutalny faul, co spowodowało, że gospodarze strzelili szybko dwa gole, które przesądziły o tym, że do domu wróciliśmy z jednym punktem. Znowu. Data: 10.02.2008 Stadion: El Clariano, Ontinyent Widzów: 166 Sędzia: Gustavo Rebollo López MoM: Jordi Gómez (8) [badalona] Montero – Cerveró, Bueno, Deruda (cz.k. 70’), Déhu – Lafon, Cristian (Bolado 71’), Jacobo, De Pablos (Isaias 64’), Gómez – Prats (Casanova 71’) (20) Ontinyent C.F. – (2) C.F. Badalona 2:2 (0:1) [Espada 79’, Romero 82’ – Deruda 21’, Gómez 47’] -Segunda B3 [24/38]
  21. Jamal

    Costa Dorada

    23. Podsumowanie (styczeń) Ranking: 1. Brazylia (1744); 2. Włochy (1616); 3. Anglia (1605); 39. Polska (728) Bilans spotkań (klub): 5 (2-2-1) 7:3 Najlepszy strzelec (klub): David Prats – 5 goli Gole w sezonie: David Prats – 18 goli Asysty w sezonie: Jordi Gómez – 8 asyst Najwyższa średnia: Jordi Gómez – 7,44 Segunda División B3: 2. miejsce (14-4-4 / 37:16 / 46 pkt) [-1] Copa del Rey: odpadliśmy w 4. rundzie Finanse: € - 457 tys. (+ 394 tys.) Budżet transferowy: € 0 (20%) Budżet płacowy: € 60,47 tys. (wydatki: 86,54 tys.) Piłkarze Badalony w reprezentacji: - Transfery (Świat): 1. Diego (Werder Brema) -> Chelsea Londyn za € 40 mln 2. Pablo Aimar (Real Saragossa) -> Chelsea Londyn za € 36,5 mln 3. João Moutinho (Sporting Lizbona) -> Valencia za € 32,5 mln Transfery (Polska): 1. Grzegorz Bonin (Korona Kielce) -> Rosenborg za € 1,5 mln 2. Artur Marciniak (Lech Poznań) -> Rot-Weiβ Essen za € 140 tys. 3. Jan Mucha (Legia Warszawa) -> M. Netania za € 40 tys. Ligi zagraniczne: USA: - Belgia: Anderlecht (+5) Anglia: Liverpool (+8) Francja: Lyon (+8) Niemcy: Frankfurt (+1) Włochy: Milan (+3) Polska: Zagłębie L. (+1) Portugalia: Benfica (+1) Rosja: - Szkocja: Celtic (+6) Hiszpania: Real Saragossa (+8) Turcja: Galatasaray (+4) Ukraina: Szachtar (+6)
  22. Jamal

    Costa Dorada

    22. Rundę rewanżową zaczęliśmy od meczu z rezerwami Espanyolu, który póki co pozostaje jedynym klubem patronackim Badalony. To nie oznacza, że musimy okazywać litość naszym przyjaciołom i podkładać sobie nogę. Już w 2. minucie Prats otworzył wynik spotkania nie dając najmniejszych szans bramkarzowi gości. Utalentowany napastnik dołożył jeszcze jedno trafienie w 53. minucie i skończyło się identycznie jak w pierwszym meczu. Data: 13.01.2008 Stadion: Avenida de Navarra, Badalona Widzów: 694 Sędzia: Jesus Benjumea Alvarez MoM: David Prats (9) [badalona] Rubén – Cerveró, Bueno, Déhu (Reyes 45’), Djetou – Lafon, Cristian, Jacobo, De Pablos, Gómez (Bolado 45’) – Prats (Soriano 79’) (2) C.F. Badalona – (11) Espanyol Barcelona B 2:0 (1:0) [Prats 2’, 53’] -Segunda B3 [20/38] Przed kolejnym meczem w lidze z Sabadell na wyjeździe lekarz przyszedł do mnie z grymasem na twarzy i oświadczył, że mamy poważny problem. Na przynajmniej miesiąc ze składu wyleciał mój jedyny w miarę dobry bramkarz Rubén, który naciągnął sobie mięsień grzbietu. Dla mnie była to szokująca wiadomość, bowiem rezerwowy golkiper Montero dopiero wyleczył swój uraz, a w dodatku nie dorasta do pięt Rubénowi. Nie miałem innego wyjścia i musiałem wystawić młodego piłkarza między słupkami, a ten nie wytrzymał presji i już w 8. minucie sfaulował rywala we własnym polu karnym. Sędzia zdecydował, że nie pokaże kartki, ale podyktował rzut karny, którego już Montero nie obronił. Przegrywaliśmy z 16. drużyną aż do 73. minuty, w której to Prats zdołał wyrównał wynik spotkania. Najwyraźniej piłkarze mocno przejęli się kontuzją Rubéna, bo zagrali fatalnie. Data: 20.01.2008 Stadion: La Nova Creu Alta, Sabadell Widzów: 3 025 Sędzia: Pedro Jesus Pérez Montero MoM: David Prats (8) [badalona] Montero – Cerveró, Alain, Deruda (Djetou 45’), Déhu – Lafon, Cristian (Bolado 75’), Jacobo, De Pablos, Gómez – Prats (16) C.E. Sabadell – (1) C.F. Badalona 1:1 (1:0) [Pagés kar. 8’ – Prats 73’] -Segunda B3 [21/38] Remis trochę podłamał moich zawodników, podobnie jak kontuzja kluczowego bramkarza. Postanowiłem przejrzeć jeszcze raz notatki scoutów w poszukiwaniu nowego golkipera, ale kluby życzyły sobie gotówkę, a o wypożyczeniu mogłem zapomnieć. Przynajmniej kolejny rywal nie był wymagający, tyle że nie zachwyciliśmy w ataku i skończyło się nudnym, następnym remisem. Data: 27.01.2008 Stadion: Avenida de Navarra, Badalona Widzów: 675 Sędzia: Carlos Moreno Hidalgo MoM: Cristian (7) [badalona] Montero – Cerveró, Bueno, Deruda, Déhu – Lafon, Cristian (Bolado 88’), Jacobo, De Pablos (Alain 45’), Gómez – Prats (Soriano 75’) (2) C.F. Badalona – (15) S.E. Ibiza-Elvissa 0:0 -Segunda B3 [22/38]
  23. Jamal

    Costa Dorada

    1. Chcę awansować, żeby przychodziło więcej osób i dostać większe pieniądze z transmisji telewizyjnych. Szkoda, że nikt nie chce kupić moich niepotrzebnych piłkarzy. 2. Taki "bajer" miałem tylko przy francuskich piłkarzach (głównie przy nich), że jest limit pensji, ale najwięcej mogę zaoferować 6 tysięcy euro. W przypadku przeciętnych graczy mogę zaoferować maks 600 euro. 3. Zarząd mówi, że jest nieco zaniepokojony, ale wierzy we mnie Aha, po meczu wyjazdowym z Sevillą nagle zarobiłem ponad pół miliona euro na samych biletach! Wygląda na to, że dostałem całe dochody z rewanżu w Sewilli.
  24. Jamal

    Costa Dorada

    21. Na początku roku przyszedł do nas nowy zawodnik z wolnego transferu, francuski defensywny pomocnik Mathieu Lafon, który umiejętnościami przerastał moich dwóch piłkarzy grających na tej pozycji. Nowego gracza włączyłem do pierwszej jedenastki, która wybiegła w rewanżowym meczu Copa del Rey z Sevillą, gdzie nasze szanse na awans pogrzebaliśmy już na własnym obiekcie przegrywając 0:2. Nie liczyłem dzisiaj na zwycięstwo czy remis, ale na dobrą grę, żeby zostać zapamiętanym przez rywali, by przypomnieć się za kilka lat, gdy (mam nadzieję) awansujemy do Primera Division. Zagraliśmy bardzo ładnie. Bramkarz starał się ze wszystkich sił, żeby nie wpuścić gola, a napastnicy krążyli wokół pola karnego gospodarzy. Zabrakło jedynie szczęścia, by przechylić szalę na swoją korzyść, a w dodatku w 81. minucie Koné pokonał mojego golkipera i zapewnił zwycięstwo swojej drużynie. Warto jedynie dodać, że od 57. minuty graliśmy w dziesięciu po tym jak Bueno otrzymał czerwoną kartkę, więc i tak było lepiej niż dobrze dostając tylko 1:0 w plecy. Data: 2.01.2008 Stadion: Ramón Sánchez Pizjuán, Sewilla Widzów: 40 044 Sędzia: Francisco Javier Ontanaya López-Astilleros MoM: Arouna Koné (8) [sevilla] Rubén – Cerveró, Bueno (cz.k. 57’), Déhu, Djetou – Lafon, Cristian, Jacobo (Alain 45’), De Pablos (Isaias 77’), Bolado (Alfonso 58’) – Prats (PD) Sevilla FC – (SB3) C.F. Badalona 1:0 (0:0) [Koné 81’] -Copa del Rey [4. runda-rewanż] W drużynie i tak panował optymizm, więc do meczu w 19. kolejce z Gironą podchodziliśmy nieco na luzie. Nasza forma w rundzie wiosennej była wielką niewiadomą, a zwykle bywa tak, że druga część sezonu może być bardzo kiepska. Na szczęście nie w naszym przypadku, bo w ciągu półgodziny gry zdobyliśmy aż trzy gole i niemal zapewniliśmy sobie komplet punktów. Kolejnego gola dołożyliśmy w drugiej połowie po ładnej główce Cristiana, a honorowe trafienie dla gości zaliczył Albert. Wróciliśmy na pierwsze miejsce, z którego spadliśmy dzień wcześniej i chciałbym, że utrzymało się to do końca sezonu. Data: 6.01.2008 Stadion: Avenida de Navarra, Badalona Widzów: 688 Sędzia: Pedro Jesus Pérez Montero MoM: David Prats (9) [badalona] Rubén – Cerveró, Bueno, Déhu, Djetou – Amaro, Cristian (Bolado 74’), Jacobo, De Pablos (Isaias 45’), Gómez – Prats (Soriano 74’) (2) C.F. Badalona – (13) F.C. Girona 4:1 (3:0) [Prats 19’, 27’, Gómez 32’, Cristian 55 – Albert 89’] -Segunda B3 [19/38]
  25. Jamal

    Costa Dorada

    20. Podsumowanie (grudzień) Ranking: 1. Brazylia (1736); 2. Włochy (1610); 3. Anglia (1592); 37. Polska (734) Bilans spotkań (klub): 4 (4-0-0) 4:6 Najlepszy strzelec (klub): David Prats – 5 goli Gole w sezonie: David Prats – 13 goli Asysty w sezonie: Jordi Gómez – 7 asyst Najwyższa średnia: Jordi Gómez – 7,67 Segunda División B3: 1. miejsce (12-2-4 / 30:14 / 38 pkt) [+3] Copa del Rey: 4. runda (vs. Sevilla 0:2 i ?:?) Finanse: € - 852 tys. (- 159 tys.) Budżet transferowy: € 0 (20%) Budżet płacowy: € 60,47 tys. (wydatki: 86,23 tys.) Piłkarze Badalony w reprezentacji: - Transfery (Świat): 1. Felipe Mattione (Gremio) -> Santos Laguna za € 5,5 mln 2. Juan Carlos Cacho (Pachuca) -> Chivas za € 5,25 mln 3. Sergey Volkov (Amkar Perm) -> Lokomotiv Moskwa za € 4,8 mln Transfery (Polska): brak Ligi zagraniczne: USA: - Belgia: Anderlecht (+5) Anglia: Liverpool (+6) Francja: Lyon (+8) Niemcy: Frankfurt (+1) Włochy: Milan (+3) Polska: Zagłębie L. (+1) Portugalia: Sporting (+0) Rosja: - Szkocja: Celtic (+2) Hiszpania: Real Saragossa (+3) Turcja: Galatasaray (+2) Ukraina: Szachtar (+6)
×
×
  • Dodaj nową pozycję...