Skocz do zawartości

Marlen

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    735
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Marlen

  1. Marlen

    Los Leones

    Piąta kolejka Ligi Europejskiej miała przynieść niesamowite emocje. Mieliśmy już zapewniony awans do kolejnej rundy, ale walka toczyła się o drugie miejsce premiowane awansem. Sporting Lizbona po czterech meczach miał na koncie zaledwie trzy punkty i żeby zagrać na wiosnę w kolejnej rundzie Ligi Europy Lwy Portugalii na własnym boisku musiały pokonać nasz zespół. Początek spotkania był bardzo spokojny i senny w wykonaniu obu zespołów. Moi podopieczni potraktowali ten mecz w ramach sparingu, dlatego na boisku gołym okiem widać było luźny styl grania. Gospodarze chyba nie wierzyli już w awans, bowiem ich gra nie wyglądała najlepiej. Trzeba szczerze powiedzieć, że była to nasza najsłabsza połowa jaką rozegraliśmy dotychczas. W ataku raziła nieporadność, w środku pola chaos. Jedynie linia obrony zachowywała stały, równy poziom. Wszystko zmieniło się po przerwie. Już kilkanaście sekund po rozpoczęciu gry Fernando Llorente zdobył dość kontrowersyjną bramkę. Obrońcy Sportingu byli przekonani, że Hiszpan był na spalonym, jak pokazały powtórki arbiter mógł podjąć błędną decyzję o uznaniu tej bramki, bo Llorente był jednak minimalnie za jednym z obrońców drużyny przeciwnej. Druga bramka była już całkowicie prawidłowa. Na listę strzelców wpisał się Mikel San Jose, który już całkowicie pogrążył gospodarzy. W drugim meczu naszej grupy Trabzonspor ograł na wyjeździe 3:1 drużynę Tromso i to właśnie Turcy zagrają w 1/16 Ligi Europy. Liga Europejska - Faza Grupowa [5/6] 30.11.2011 - Estadio Jose Alvalade [4] Sporting Lizbona 0:2 Athletic Bilbao [1] (0:0) 46' - F. Llorente 0:1 77' - M. San Jose 0:2 Widownia - 22282 MoM - M. San Jose [8.3] Notes: Na plus: Świetna gra w defensywie. Na minus: "Wakacyjna" gra w pierwszej połowie.
  2. Marlen

    Piłka po grecku

    O proszę, kto wrócił Swoją drogą nie jest za wesoło :-k
  3. Marlen

    Mały kraj

    Świetnie Ci idzie, gratuluję wyników. Swoją drogą możecie tak grać do końca sezonu
  4. Marlen

    Los Leones

    lew77 - Dzięki. Faktycznie, masz rację. ------------------------------------ Kolejna ligowa przeprawa to wyjazd do Madrytu na mecz z Rayo Vellecano. Gospodarze tego meczu znajdują się tuż na strefą spadkową i nic nie zapowiada na to, że to miejsce polepszą. Ostatnie mecze w ich wykonaniu to istna katastrofa, a nad trenerem Jose Ramonem Sandovalem zawisły czarne chmury. Czyżby mecz z naszą drużyną miałby być dla niego ostatnim? Dominacja od pierwszych minut meczu nie była dla nikogo zdziwieniem. Na pierwszą bramkę kibice musieli czekać do 20. minuty. Dla nich jednak była to bardzo zła wiadomość, bowiem to ich ulubieńcy musieli wyjmować piłkę z siatki. Strzelcem bramki był Fernando Llorente, który fantastycznym rajdem przez pół boiska wyprowadził nasz zespół na prowadzenie. Gospodarze niesieni dopingiem swoich kibiców postanowili utrudnić nam zadanie w odniesieniu zwycięstwa. W 38. minucie Adrian wykończył podręcznikowy kontratak swojej drużyny i wlał nadzieję w serca swoim kolegom. Nasi rywale z remisowego rezultatu nie pocieszyli się jednak zbyt długo. Bramkę do szatni zdobył bowiem Aritz Aduriz i zdawało się, że wszystko wraca do normy. W przerwie trener Rayo Vallecano musiał użyć ciężkich słów, gdyż jego podopieczni na drugą połowę wyszli niesamowicie zdeterminowani. W 61. minucie ich dobra gra znalazła przełożenie na wynik. Stefano Guberti sprytnie uciekł naszym obrońcom i na raty pokonał Iraizoza. Odrabianie strat jest naszą specjalnością, nie inaczej było i tym razem. W 67. minucie Ander Herrera kolejny raz w tym sezonie popisał się fenomenalnym uderzeniem z dystansu i uciszył trybuny w Madrycie. Ambitna postawa gospodarzy nie przyniosła im żadnej zdobyczy punktowej, my natomiast po niezłej grze zgarniamy komplet punktów i bez kompleksów rozsiadamy się w fotelu lidera. Liga BBVA [14/38] 26.11.2011 - Estadio de Vallecas [16] Rayo Vallecano 2:3 Athletic Bilbao [1] (1:2) 20' - F. Llorente 0:1 38' - Adrian 1:1 42' - A. Aduriz 1:2 61' - S. Guberti 2:2 67' - A. Herrera 2:3 Widownia - 11918 MoM - A. Herrera [9.0] Notes: Na plus: Ander Herrera. Nasz rozgrywający jest w świetnej dyspozycji. Na minus: Niepewna gra stoperów.
  5. Marlen

    Los Leones

    Szumina - Staram się ------------------------------------ W dobrych humorach udajemy się na spotkanie z nieobliczalną drużyną Realu Sociedad. Ta drużyna posiada kilku ciekawych piłkarzy, którzy swoją postawą mogą rozstrzygnąć mecz. Po kilku tygodniach absencji treningi wznowił Muniain, ale tak naprawdę gotów do gry będzie od następnej kolejki. Głównym atutem naszego zespołu są skrzydła, oraz umiejętnie wykorzystywanie stałych fragmentów gry. Już od pierwszej minuty pokazaliśmy gospodarzom, że nie przez przypadek jesteśmy liderem ligi. Niestety w pierwszej połowie nie potrafiliśmy odpowiednio udokumentować naszej przewagi. Największe zagrożenie siały rzuty rożne i rzuty wolne, ale ani MIkel San Jose ani Borja Ekiza nie potrafili oddać celnego strzału w światło bramki. Po zmianie stron nasza nieskuteczność została przerwana. Tym razem Borja Ekiza nie dał szans golkiperowi miejscowych i od 57. minuty w końcu objęliśmy prowadzenie. Kilkanaście minut później Fernando Llorente definitywnie rozwiał marzenia Realu. W swoim stylu wykorzystał swoje warunki fizyczne i mocnym strzałem głową pokonał Claudio Bravo, który przez pierwszą część spotkania sprawował się iście wzorowo. Ostatni gwizdek był zbawieniem dla gospodarzy, którzy tego dnia wyglądali wręcz fatalnie. Znów na nasze konto wędrują trzy punkty, a trzynasta kolejka była dla nas jak najbardziej owocna. Liga BBVA [13/38] 23.11.2011 - Anoeta [7] Real Sociedad 0:2 Athletic Bilbao [1] (0:0) 57' - B. Ekiza 0:1 71' - F. Llorente 0:2 Widownia - 32000 MoM - Benat [7.9] Notes: Na plus: Świetna gra w środku pola. Na minus: Znów zawodzi nieskuteczność.
  6. Marlen

    Los Leones

    Kolejny przystanek w ligowym kalendarzu to mecz z Levante. "Granotas" mieli przed sezonem aspiracje do walki o Europejskie Puchary. Rzeczywistość okazała się jednak brutalna i jak na razie bliżsi są degradacji niż Ligi Europy. Spotkanie ułożyło się dla nas bardzo źle. Nie dość, że po pierwszym kwadransie straciliśmy bramkę to na dodatek czerwoną kartkę zobaczył Jon Aurtenetxe i przez resztę meczu graliśmy w osłabieniu, co znacznie utrudniło nam zadanie w osiągnięciu zwycięstwa. Choć przewaga rywala nie ulegała dyskusji na szczęście udaję nam się dowieźć do przerwy jednobramkową stratę. Nie obyło się bez roszad i zmian taktycznych, wierzyłem, że ten mecz można jeszcze wygrać. Tuż po zmianie stron odważnie ruszyliśmy na rywala, taka gra szybko przyniosła pożądane efekty. W 49. minucie fantastycznym strzałem zza pola karnego popisał się Ander Herrera. Swoją drogą ta bramka może śmiało kandydować do najpiękniejszych w tym miesiącu. W 62. minucie byliśmy już na prowadzeniu. W olbrzymim zamieszaniu w polu karnym zimną krew zachował Benat i precyzyjnym strzałem przy słupku pokonał golkipera drużyny przyjezdnej. Kilkanaście minut później dobijamy rywala ostatecznie. Borja Ekiza wykorzystał dośrodkowanie Susaety i mocnym strzałem głową zapewnił nam trzy punkty. Po raz kolejny w tym sezonie pokazaliśmy niesamowitą wolę walki i ambicję, które w końcowym rozrachunku dały nam zwycięstwo i komplet punktów. Liga BBVA [12/38] 20.11.2011 - San Mames [1] Athletic Bilbao 3:1 Levante [14] (0:1) 15' - S. Ballesteros 0:1 49' - A. Herrera 1:1 62' - Benat 2:1 76' - B. Ekiza 3:1 Widownia - 38751 MoM - Benat [8.7] Notes: Na plus: Niesamowita waleczność i odrobienie strat. Na minus: Jon Autrenetxe i jego postawa.
  7. Marlen

    Los Leones

    Dzięki! ---------------- Po raz kolejny w środku tygodnia musimy rozegrać mecz pucharowy, tym razem jest to puchar Hiszpanii i mecz rewanżowy z Vecindario. Do tego spotkania podchodzimy na wielkim luzie, oczywiście szansę dostają młodzi zmiennicy. Przyjezdni byli na pewno zaskoczeni gdy zobaczyli, że trybuny na San Mames zapełniły się niemal co do ostatniego miejsca. Mecz zaczynamy imponująco, po kilkunastu sekundach golkiper drużyny rywala musiał wyjmować piłkę z siatki. Autorem pierwszej bramki był Gaizka Toquero. Widać było strach i paraliż w grze przyjezdnych, nie wróżyło to dla nich nic dobrego zwłaszcza, że w 17. minucie prowadziliśmy już 2:0. Tym razem na listę strzelców wpisał się Aritz Aduriz, który celnym strzałem głową niemal nie rozerwał siatki. Dość niespodziewanie goście zdobywają bramkę kontaktową. W protokole meczowym zapisał się Pollo, który po zdobyciu gola aż tak się ucieszył, że został ukarany przez sędziego żółtą kartką za ściągnięcie koszulki. W 29. minucie Gaizka Toquero zdobywa swoją drugą bramkę w tym spotkaniu. Świetna współpraca z Anderem Iturraspe zaowocowała bramką. Do przerwy więcej bramek już nie padło, choć mieliśmy gigantyczną przewagę nad przeciwnikiem. Po zmianie stron nieco odpuściliśmy. Umiejętnie rozgrywaliśmy piłkę, a bezradny rywal mógł tylko przyglądać się jak piłka krąży od nogi do nogi moich podopiecznych. Kibice zgromadzeni na San Mames nie ujrzeli już żadnej bramki, choć niewątpliwie powinniśmy ich strzelić nieco więcej. Puchar Hiszpanii, 4 Runda - Rewanż 9.11.2011 - San Mames Athletic Bilbao 3:1 Vecindario (3:1) 1' - G. Toquero 1:0 17' - A. Aduriz 2:0 19' - Pollo 2:1 29' - G. Toquero 3:1 Widownia - 39041 MoM - G. Toquero [8.8] Notes: Na plus: Atak pozycyjny. Na minus: Postawa obrony. Strata bramka z takim przeciwnikiem dumy nie przynosi.
  8. Faktycznie antyfutbol :-k
  9. Marlen

    Na dobre zakończenie

    No proszę jaką Lech ma formę, a i Brożek gra prawie jak za najlepszych lat
  10. Marlen

    Los Leones

    W 11 kolejce ligowej oczy piłkarskiej Hiszpanii były zwrócone na Camp Nou. Barcelona dowodzona przez Tito Vilanovę zajmowała dopiero trzecie miejsce w tabeli, oraz miała pięć punktów straty do naszego zespołu. Stali przed ogromną szansą zmniejszenia strat, ale warunkiem było zwycięstwo. W tym sezonie nie poznaliśmy jeszcze goryczy porażki, statystyki były po naszej stronie, ale mimo wszystko zdecydowanym faworytem była "Duma Kataloni". Mecz zaczyna się dla nas koszmarnie. Już po kilkudziesięciu sekundach gry David Villa wykorzystuję prostopadłe podanie od Xaviego i nie daję szans naszemu bramkarzowi. Dziewięćdziesiąt tysięcy ludzi wpadło w euforię. Byliśmy pod ścianą, wszystkie założenia taktyczne i plan na ten mecz runął już po dwóch minutach spotkania. Gospodarze chcieli pójść za ciosem, ale skutecznie odpychaliśmy ich ataki. Mimo, że to Katalończycy byli stroną przeważającą w pierwszej połowie to śmiało można powiedzieć, że mogliśmy nawet prowadzić, ale brak szczęścia i zimnej krwi pod bramką rywala spowodowało, że na przerwę schodziliśmy w smutnych nastrojach. Zagrożenie pod bramką Valdesa stanowili głównie nasi skrzydłowi, którzy w tym meczu pokazali się z jak najlepszej strony. Wyłączenie z gry Leo Messiego było strzałem w dziesiątkę. Argentyńczyk był cieniem samego siebie, ale mimo to Barcelona nie miała problemów ze stwarzaniem sobie klarownych sytuacji. Dobrze zorganizowana defensywa rywala strasznie uprzykrzała nam życie, cały czas biliśmy głową w mur, nie mogąc znaleźć recepty na sfinalizowanie jakieś akcji. Kiedy wydawało się, że doznamy swojej pierwszej porażki w sezonie na ratunek przyszedł nam Carlos Gurpegi. Nasz defensywny pomocnik wykorzystał ogromne zamieszanie w polu karnym i płaskim strzałem po ziemi zaskoczył Victora Valdesa! Wkrótce główny arbiter zagwizdał po raz ostatni. Wywozimy jakże cenny punkt z Barcelony i nadal utrzymujemy pięć oczek przewagi nad "Blaugraną". Liga BBVA [11/38] 6.11.2011 - Camp Nou [3] Barcelona 1:1 Athletic Bilbao [1] (1:0) 2' - D. Villa 1:0 90+2' - C. Gurpegi 1:1 Widownia - 90794 MoM - Xavi [7.4] Notes: Na plus: Realizowanie planów taktycznych. Na minus: ---
  11. Marlen

    Los Leones

    ajerkoniak - Otóż to, wszystko jest na pograniczu. smigler - Glass'12. Tu wrzucam link do pobrania. --------------------------------------- Z początkiem listopada przyszedł czas rozegrać mecz w fazie grupowej Ligi Europejskiej. Naszym rywalem była drużyna Trabzonsporu, która cały czas walczy o wyjście z drugiego miejsca. Wyzwanie nie lada, bo Sporting Lizbona i Tromso też ostrzą sobie pazury na ten sam cel. Żeby być pewnym awansu musieliśmy wygrać z Turkami. Wiedzieliśmy jednak, że łatwo nie będzie, zwłaszcza, że przyszło nam grać na gorącym terenie rywala. Nasi przeciwnicy od pierwszych minut imponowali spokojem i pewnością w grze. Nasz zespół natomiast był już chyba myślami przy ligowym meczu z Barceloną. Miejscowi dobrze wiedzieli o co grają, strata punktów byłaby dla nich olbrzymim ciosem, dlatego to właśnie oni rozdawali karty w pierwszej części spotkania. Gorka Iraizoz spisywał się bez zarzutu i to głównie dzięki niemu zawdzięczamy bezbramkowy remis do przerwy. Trzeba otwarcie przyznać, że to było najgorsze 45. minut w naszym wykonaniu w tym sezonie. W drugiej odsłonie pokazaliśmy już swoje prawdziwe oblicze. Cały czas atakowaliśmy bezradnego rywala i kwestią czasu było kiedy wreszcie piłka wyląduję w siatce Trabzonsporu. W 71. minucie wreszcie dopieliśmy swego. Markel Susaeta po profesorsku wykończył akcję całego zespołu i celnym trafieniem zapewnił nam komplet punktów. Jesteśmy już pewni awansu, ale niesamowicie emocjonująco zapowiada się walka o drugie miejsce w naszej grupie. Tromso, które przez ekspertów było skazywane na pożarcie ograło u siebie faworyzowany Sporting 2:1 i awansowało w tabeli na drugie miejsce. Każda z tych trzech drużyn ma porównywalne szanse na awans, będzie ciekawie. Liga Europejska - Faza Grupowa [4/6] 3.11.2011 - Huseyin Avni Aker [2] Trabzonspor 0:1 Athletic Bilbao [1] (0:0) 71' - M. Susaeta 0:1 Widownia - 21036 MoM - M. Susaeta [7.5] Notes: Na plus: Postawa drużyny w drugiej połowie. Na minus: Skandaliczna gra w pierwszej.
  12. Marlen

    Los Leones

    Duch Fena wiecznie żywy :P ------------------------------------------------ Na mecz z Betisem wyszliśmy w niemal najsilniejszym składzie. Mało tego, zdecydowałem się zagrać na trzech napastników, co mogło być tragiczne w skutkach. Dla mnie osobiście najważniejsze było to, żeby strzelić kilka bramek i poprawić skuteczność, która w ostatnich meczach szwankowała. Od pierwszej minuty spotkania z niesamowitym impetem zaatakowaliśmy rywala, goście mieli trudności z wydostaniem się z własnego pola karnego! Ofensywna gra w parze z wysokim pressingiem wkrótce przyniosły pożądane efekty. W 11. minucie Oscar De Marcos wykorzystał świetne podanie od Andera Herrery i bez najmniejszych problemów umieścił piłkę w siatce. Cztery minuty później prowadziliśmy już 2:0. Markel Susaeta wykorzystał swój instynkt strzelecki i na mojej twarzy zagościł delikatny uśmiech. W pierwszej połowie bramek już nie zobaczyliśmy, ale nie mogę mieć pretensji do zawodników bowiem grali wyjątkowo ambitnie i walecznie. Druga połowa była niemal kopią pierwszej, z tą różnicą jednak, że bramkę strzelamy już po pięciu minutach od wznowienia. Tym razem na listę strzelców wpisał się Mikel San Jose, który wyrósł nam na czołowego strzelca drużyny. Więcej zdobytych bramek ma tylko Fernando Llorente, ale akurat po nim należało się tego spodziewać. Dość nieoczekiwanie w 57. minucie rywale zdobywają bramkę, która dała im nadzieje na osiągnięcie korzystnego rezultatu. Akcję z niczego sfinalizował Ruben Castro. Strata bramki zdecydowanie nas podłamała, przeciwnicy zwietrzyli swoją szansę i groźnie atakowali, ale tu należą się słowa uznania dla naszej obrony, która radziła sobie bardzo dobrze. Już w doliczonym czasie gry swój dorobek bramkowy poprawia Fernando Llorente, który w podręcznikowy sposób wykończył akcję sam na sam z bramkarzem. Wygrywamy przed własną publicznością po bardzo dobrym meczu, wariant z trzema napastnikami sprawdził się naprawdę nieźle. Liga BBVA [10/38] 30.10.2011 - San Mames [2] Athletic Bilbao 4:1 Betis [9] (2:0) 11' - O. De Marcos 1:0 15' - M. Susaeta 2:0 50' - M. San Jose 3:0 57' - R. Castro 3:1 90+1' - F. Llorente 4:1 Widownia - 40000 MoM - A. Herrera [8.8] Notes: Na plus: Nowa formacja. Na minus: --- Tabela
  13. Marlen

    Los Leones

    W 4 rundzie pucharu Hiszpanii trafiliśmy na zespół Vecindario, ten mecz chcieliśmy wygrać łatwo, szybko i przyjemnie. Z podstawowych zawodników pierwszego składu grał tylko Fernando Llorente i Mikel San Jose. Kolejną szansę dostali młodzi gniewni z naszej drużyny, liczyłem na to, że któryś z nich oczaruję mnie swoją grą. Prowadzenie uzyskujemy już w 8 minucie. Fernando Llorente przedarł się w pole karne gospodarzy i soczystym strzałem prawą nogą posłał piłkę do siatki. Jak było się można spodziewać Vecindario ograniczyło się jedynie do wybijania piłek poza własną połowę. Na drugą bramkę musieliśmy czekać aż do 44 minuty, wtedy to właśnie Llorente wykorzystał swoje warunki fizyczne i wbił futbolówkę do siatki gospodarzy. Po zmianie połów obraz gry nie zmienił się. Jednak w naszym zespole panował wielki nieład i chaos, przez co nie udało nam się strzelić kolejnych bramek. Nasi rywale próbowali konstruować jakieś akcje, ale wychodziło im to z mizernym skutkiem. Wygrywamy po średniej grze, z takim przeciwnikiem wynik powinien być okazalszy - no cóż w tym dniu wyraźnie brakowało skuteczności. Puchar Hiszpanii - 4 Runda 26.11.2011 - Municipal Vecindario 0:2 Athletic Bilbao (0:2) 8' - F. Llorente 0:1 44' - F. Llorente 0:2 Widownia - 2500 MoM - F. Llorente [8.8] Notes: Na plus: Młodzi gniewni. Na minus: Skuteczność, skuteczność i skuteczność.
  14. Marlen

    Los Leones

    Naszym kolejnym ligowym przeciwnikiem była drużyna Getafe, która w tym sezonie nieźle sobie poczynia i jak na razie znajduję się na miejscu premiowanym awansem do Ligi Europy. Co prawda sezon jest długi i sporo jeszcze przed nimi, ale patrząc na ich grę można stwierdzić, że ich plany mogą mieć odzwierciedlenie w rzeczywistości. Już w 4. minucie Gorka Iraizoz musiał wyjmować piłkę z siatki. Alvaro wykorzystał błędy naszej defensywy i bez najmniejszego problemu umieścił piłkę w siatce. Kubeł zimnej wody został wylany na nasze głowy. Strzelona bramka podziałała na gospodarzy jak płachta na byka, robili z nami co chcieli, trzeba szczerze przyznać, że nie istnieliśmy na boisku. Kwestią czasu było tylko kiedy strzelą następne bramki. Broniliśmy się dzielnie do 45. minuty, wtedy to właśnie nasi obrońcy nie upilnowali Angela Lafity, który strzelił nam bramkę do szatni. Po zmianie stron nasza gra uległa stopniowej poprawie, gospodarze skupili się na bronieniu rezultatu co było dla nich zgubne w skutkach. Co prawda długo nie mogliśmy znaleźć recepty na obronę "Azulones", ale w końcu przełamał się Oscar De Marcos, który atomowym strzałem przywrócił nam wiarę w uzyskanie korzystnego rezultatu. Jeden punkcik uratował nam jednak Ibai Gomez. Młody napastnik wykorzystał swoją szansę i pokonał bramkarza rywali. Ten mecz był jeszcze do wygrania, już w doliczonym czasie gry Fernando Llorente trafił w słupek. Pierwsza strata punktów w tym sezonie przez nasz zespół stała się faktem, cieszy jednak to, że potrafiliśmy się podnieść i wyrwać remis na gorącym terenie, gdzie wiele uznanych drużyn potraciło już punkty. Liga BBVA [9/38] 23.10.2011 - Coliseum Alfonso Perez [5] Getafe 2:2 Athletic Bilbao [1] (2:0) 4' - Alvaro 1:0 45' - A. Lafita 2:0 75' - O. De Marcos 2:1 87' - I. Gomez 2:2 Widownia - 15360 MoM - A. Lafita [8.3] Notes: Na plus: Waleczna postawa moich zawodników. Na minus: Strata frajerskich bramek, które de facto były błędami fatalnej w tym spotkaniu defensywy.
  15. Po tytule opka myślałem, że chodzi o ŁKS, patrzę a tu Widzew niestety. Mimo to powodzenia życzę
  16. Marlen

    Los Leones

    Naszym ostatnim rywalem w fazie grupowej Ligi Europy był Trabzonspor. Turcy po dwóch meczach zgromadzili cztery punkty i są tuż za nami w tabeli. Czekało na nas trudne zadanie by pokonać dobrze zorganizowanego rywala, jednak w tym sezonie na naszym stadionie nie takie drużyny musiały uznać naszą wyższość. Mecz od samego początku toczył się pod nasze dyktando, jednak nie potrafiliśmy swojej dobrej gry przełożyć na bramki. Goście natomiast skupili się na obronie i trzeba przyznać, że całkiem nieźle im to wychodziło. W pierwszej połowie kibice nie zobaczyli żadnego gola, ale na brak emocji raczej nie mogli narzekać, bo cały czas stwarzaliśmy zagrożenie pod bramką rywala. Drugą część meczu mogliśmy zacząć fatalnie, ale na nasze szczęście Gorka Iraizoz fantastycznie obronił rzut karny wykonywany przez Didiera Zakorę! To był czas, by wreszcie strzelić bramkę. Próbowaliśmy wykorzystać naszych świetnych skrzydłowych, jednak tego dnia kapitalnie spisywał się bramkarz drużyny Tureckiej - Onur Kivrak. Długo nie mogliśmy znaleźć recepty by go pokonać, aż do 85. minuty. Wtedy to właśnie dwójkową akcję przeprowadzili Markel Susaeta i Fernando Llorente. Nasz napastnik bez żadnego problemu wreszcie pokonał golkipera Trabzonsporu zapewniając nam tym samym kolejne zwycięstwo i komplet punktów. W trzech meczach zdobywamy 9 punktów i teraz czeka nas runda rewanżowa. W drugim meczu naszej grupy drużyna Sportingu Lizbona zdobyła swoje pierwsze punkty w Lidze Europejskiej. Portugalczycy u siebie pokonali Tromso 2:0 i dzięki temu zachowali szansę na wyjście z grupy. Liga Europejska - Faza Grupowa [3/6] 20.10.2011 - San Mames [1] Athletic Bilbao 1:0 Trabzonspor [2] (0:0) 85' - F. Llorente 1:0 Widownia - 32909 MoM - Benat [7.8] Notes: Na plus: Stwarzamy sobie mnóstwo okazji podbramkowych.. Na minus: których jednak nie możemy wykorzystać.
  17. Marlen

    Los Leones

    Real Saragossa to drużyna nieobliczalna. Potrafią wygrać z Barceloną, by tydzień później zebrać tęgie baty od Granady. Dobre mecze przeplatają słabymi i właśnie przez to nie wiedzieliśmy za bardzo co zaprezentują tym razem. Niestety dalej nie będziemy mogli skorzystać z Ikera Muniaina, bez młodej gwiazdy drużyny nasze skrzydła straciły sporo polotu i dynamiki. Mecz od samego początku układał się po naszej myśli. Szybko przejęliśmy inicjatywę i umiejętnie ją powiększaliśmy. Nasza dobra gra od razu przełożyła się na wynik. W 18. minucie do siatki trafia Llorente, a cztery minuty później za sprawą Mikela San Jose prowadziliśmy już 2:0. Goście sprawiali wrażenie przestraszonych i zagubionych, nasz zespół nie spuszczał z tonu i raz za razem wściekle atakował. Bramka numer trzy padła w końcówce pierwszej połowy. Borja Ekiza wyskoczył najwyżej do piłki zagrywanej przez Benata i umieścił ją tuż przy lewym słupku bramki Roberto. Druga połowa byłaby równie dobra jak pierwsza, gdyby nie jeden mały, lecz istotny szczegół - brak skuteczności. Ten mecz powinniśmy wygrać zdecydowanie wyżej, lecz Ibai Gomez do spółki z Llorente pudłowali strzał za strzałem. Zdobywamy kolejne punkty i utrzymujemy trzy oczka przewagi nad drugim w tabeli Realem. W meczach z lepszymi rywalami takie dogodne sytuacje jakie były w tym spotkaniu, trzeba będzie wykorzystywać z zamkniętymi oczami. Liga BBVA [8/38] 16.10.2011 - San Mames [1] Athletic Bilbao 3:0 Real Saragossa [13] (3:0) 18' - F. Llorente 1:0 22' - M. San Jose 2:0 43' - B. Ekiza 3:0 Widownia - 40000 MoM - B. Ekiza [8.5] Notes: Na plus: Bodaj najlepszy mecz w naszym wykonaniu. Na minus: Szwankowała skuteczność, zwłaszcza w drugiej połowie.
  18. Marlen

    Los Leones

    Fenomen - Gram ustawieniem 4-1-2-1-2. Jeżeli chodzi o nastawienie to standardowa lub kontrola. -------------------------------------------------------- Po wojażach w Norwegii wróciliśmy do kraju, aby rozegrać siódmą kolejkę ligową. Tym razem naszym rywalem była drużyna Osasuny, która z meczu na mecz zdawała się co raz bardziej rozkręcać i zdobywać punkty. Cel był jeden - zwycięstwo. Dobrze wiedzieliśmy, że nie będzie to łatwa sztuka, zwłaszcza, że rywal dysponował dobrze zorganizowaną obroną. Początek spotkania był w naszym wykonaniu iście spokojny. Najwyraźniej niektórzy z moich piłkarzy mieli jeszcze w nogach mecz z Tromso, więc stwarzanie jakichkolwiek sytuacji przez nasz zespół przychodziło nam niezwykle trudno. Wszystko odmieniło się tuż przed zakończeniem pierwszej części meczu. W 38. minucie Toquero wykorzystał zawahanie obrony rywala, przejął piłkę popędził z nią w pole karne i oddał mocny strzał po ziemi i pokonał zdezorientowanego golkipera przyjezdnych. Kilkanaście sekund przed przerwą sędzia wskazał na "wapno", po tym jak Joan Verdu sfaulował Herrerę. Do piłki pewnie podszedł San Jose i mocnym strzałem w prawy róg bramki wyprowadził nas na dwubramkowe prowadzenie. Po zmianie stron nasza skuteczna gra w przodzie utrzymała się. W 51. minucie Fernando Llorente z zimną krwią zakończył akcję całego zespołu. Widać było, że drużyna gości nieźle się wkurzyła, bowiem kilkanaście minut później udało im się zmniejszyć straty. W roli głównej wystąpił Kike Sola, który strzałem z ponad dwudziestu metrów pokonał Iraizoza. Stracona bramka wcale nas nie podłamała, a wręcz przeciwnie. W 77. minucie Susaeta padł jak rażony pod polem karnym rywala, po tym jak Ruben zapolował na jego nogi. Pewnym egzekutorem rzutu wolnego okazał się Benat, dla którego była to pierwsza zdobyta bramka w nowym klubie. Rywala definitywnie dobił Iraola, który odważnym wejściem w pole karne ustalił wynik tego spotkania na 5:1. Kolejny zwycięstwo i dobry mecz w naszym wykonaniu. Nasza forma jest naprawdę imponująca, oby utrzymała się jak najdłużej. Liga BBVA [7/38] 2.10.2011 - San Mames [1] Athletic Bilbao 5:1 Osasuna [11] (2:0) 38' - G. Toquero 1:0 45'+2' - M. San Jose 2:0 51' - F. Llorente 3:0 66' - K. Sola 3:1 77' - Benat 4:1 90' - A. Iraola 5:1 Widownia - 40000 MoM - G. Toquero [8.8] Notes: Na plus: Skuteczna gra w ofensywie. Na minus: Atak pozycyjny jest do poprawy.
  19. Marlen

    Los Leones

    Cztery dni później graliśmy już w Lidze Europy. Naszym kolejnym rywalem była drużyna Tromso, która w pierwszym meczu grupowym dość nieoczekiwanie zremisowała z faworyzowanym Trabzonsporem 1:1. Na podróż do odległej Norwegii zdecydowałem się nie zabierać kilku kluczowych piłkarzy z pierwszego składu, by dać im odpocząć. Lecz mimo to, byliśmy zdecydowanym faworytem tego spotkania. Tak jak się spodziewałem Norwedzy od pierwszych minut meczu pokazali, że nie będą chłopcami do bicia. Umiejętnie kreowali swoje akcje, nie robili nam jednak zbyt dużo krzywdy, gdyż ich akcje kończyły się zazwyczaj na trzydziestym metrze naszej bramki. W tym spotkaniu postawiłem na wielu młodych piłkarzy, liczyłem na to, że któryś z nich będzie mógł powalczyć o pierwszy skład w kolejnych spotkaniach. Młodzi gniewni próbowali, szarpali, ciągnęli grę do przodu, ale bezskutecznie. Kilkadziesiąt sekund przed końcem pierwszej połowy wreszcie udaję nam się dopiąć swego. Młodziutki Alberto Ruiz wspaniale dograł piłkę do niepilnowanego De Marcosa, a ten kapitalnym strzałem pod poprzeczkę dał nam prowadzenie. O drugiej połowie można powiedzieć tylko tyle, że się odbyła. Tromso próbowało strzelić wyrównującą bramkę, ale widać było, że brakuję im dokładności i celności. Moi podopieczni wyczekiwali tylko końcowego gwizdka i kolejnego meczu ligowego, który był dla nich zdecydowanie ważniejszy niż przeprawa z Norwegami. Trzeba oddać szacunek drużynie Tromso, ich waleczność i ambicja pokazała, że wcale nie stoją na przegranej pozycji, jeżeli chodzi o wyjście z grupy. Liga Europejska - Faza Grupowa [2/6] 29.9.2011 - stadion Alfheim [3] Tromso 0:1 Athletic Bilbao [1] (0:1) 45' - O. De Marcos 0:1 Widownia - 6500 MoM - O. De Marcos [8.3] Notes: Na plus: Postawa młodych zawodników. Na minus: Zlekceważenie rywala i chaotyczna gra w środku pola.
  20. Marlen

    Los Leones

    lew77 - Nie wiem czemu, ale mam z tym drobny kłopot, często mi się to myli :-k ------------------------------------------------------- Opromienieni prestiżowym zwycięstwem nad Realem udaliśmy na kolejny mecz. Tym razem na przeciwko nam stanie drużyna Mallorci. Zwycięstwo w meczu z liderem na pewno podziałałoby na nich niezwykle motywująco, my musieliśmy się pilnować przed zlekceważeniem rywala. Gospodarze tego pojedynku wyszli na boisko niezwykle skoncentrowani i skupieni. Walczyli o każdy centymetr boiska, grając przy tym bardzo agresywnie zaliczając przy tym kilka żółtych kartek. Taka gra w końcu im się opłaciła. W 25. minucie Antonio Lopez znalazł się oko w oko z naszym bramkarzem i jak łatwo idzie się domyśleć nie pomylił się i wyprowadził swój zespół na prowadzenie. Trzeba szczerze powiedzieć, że na to zasłużyli. Prowadzili otwartą, szybką i konsekwentną grę, przez co mieliśmy wiele kłopotów. Tuż przed końcem pierwszej połowy dość nieoczekiwanie udaję nam się wyrównać. W roli egzekutora wystąpił Borja Ekiza, który wykorzystał świetne dośrodkowanie Andera Herrery. W przerwie zdecydowałem się na jedną zmianę bezproduktywnego Llorente zastąpił Toquero i jak się później okazało był to strzał w dziesiątkę. Gaizka wykorzystał swój spryt w polu karnym i zdobył bramkę na wagę trzech punktów. Mimo, że wygraliśmy to spotkanie na trudnym terenie to pewien niesmak pozostał. Na domiar złego z powodu kontuzji boisko musiał opuścić Muniain. Iker będzie pauzował przez trzy, cztery tygodnie. Miejmy nadzieję, że strata tak ważnego gracza zmotywuję innych piłkarzy i nie odczujemy jego straty tak strasznie. Liga BBVA - [6/38] 25.9.2011 - Iberostar Estadi [12] Mallorca 1:2 Athletic Bilbao [1] (1:1) 25' - A. Lopez 1:0 44' - B. Ekiza 1:1 72' - G. Toquero 1:2 Widownia - 19360 MoM - B. Ekiza [7.9] Notes: Na plus: Gaizka Toquero. Na minus: Postawa większości zawodników, którzy myślami byli chyba jeszcze przy poprzednim meczu.
  21. Marlen

    Los Leones

    ajerkoniak - Poniższy mecz wcale tego nie pokazał ---------------------------------------- Mecz z Realem Madryt w 5 kolejce ligowej był dla nas najważniejszym sprawdzianem, z którego chcieliśmy wyjść obronną ręką. Podopieczni Jose Mourinho pierwsze mecze przeszli niczym burza nie dając żadnych szans swoim rywalom. Co prawda byliśmy w znakomitej formie, ale dobrze jednak wiedzieliśmy jak silni są Królewscy. Pierwsze minuty spotkania były dla jednych i drugich bardzo ciężkie. Umiejętne sprawdzanie rywala kosztowało obie drużyny mnóstwo sił. Po naszej stronie panował chaos, nieład i mnóstwo niecelnych zagrań. Goście natomiast grali bardzo spokojnie i uważnie, czekając cierpliwie na swoją szansę. Z perspektywy kibiców mecz stał na kiepskim poziomie i kiedy wydawało się, że żadna z drużyn nie pokusi się o zmianę rezultatu stało się coś niespodziewanego. Kilka magicznych minut, które wstrząsnęły Realem. W 39. minucie swoja pierwszą ligową bramkę zdobywa Ibai Gomez, który zastąpił w tym meczu kontuzjowanego Aritza Aduriza. Młody zawodnik wprawił w zachwyt miejscowych kibiców dając im nadzieję, że tego meczu wcale nie trzeba przegrać. Już w doliczonym czasie gry Fernando Llorente zamienił rzut karny na bramkę, po tym jak w polu karnym Marcelo "wyciął" Ikera Muniaina. Końcówka pierwszej połowy była w naszym wykonaniu rewelacyjna i to faworyzowany Real musiał się głowić nad tym jak zagrać w drugiej połowie by odmienić losy tego spotkania. Mimo, że Królewscy mieli nad nam sporą przewagę w drugich 45 minutach gry, to żadnemu z piłkarzy nie udało się pokonać Iraizoza. Minuty upływały, a na tablicy wyników nic się nie zmieniało. Podopieczni Jose Mourinho stawali na głowie w poszukiwaniu bramki, jednak nasza obrona grała po prostu perfekcyjnie. Ostatni kwadrans to już istna dominacja gości, którzy postawili wszystko na jedną kartę, narażając się przy tym na kontrę. W końcu zabrzmiał końcowy gwizdek w tym spotkaniu, a radości nie było końca. Takie mecze jak ten dobitnie pokazały, że w walce o mistrzostwo może nie liczyć się tylko Real i Barcelona. Liga BBVA [5/38] 21.9.2011 - San Mames [2] Athletic Bilbao 2:0 Real Madryt [1] (2:0) 39' - I. Gomez 1:0 45+2' - F. Llorente 2:0 Widownia - 40000 MoM - Goika Iraizoz [8.5] Notes: Na plus: Świetna gra obronna + Goika Iraizoz. Na minus: ---
  22. Marlen

    Los Leones

    bacao - Niekoniecznie. Po pierwsze, Radzionau jak dziecko okiwał Iraole i przez to zdobył bramkę. Po drugie, gdy nasi boczni obrońcy już podłączyli się do ataku to ich wrzutki w pole karne kończyły się na przelobowaniu bramki, albo przerzuceniu boiska. Pewnie uważasz, że się czepiam, ale w meczu było to widoczne gołym okiem. ---------------------------------------------------------- Trzy dni po meczu w Lidze Europy przyszedł czas na powrót do ligowej rzeczywistości. W czwartej kolejce przyszło nam zmierzyć się z Valencią, która ma spore aspiracje by walczyć o Ligę Mistrzów. Chcieliśmy uzyskać korzystny wynik, ale w nadspodziewanej formie był napastnik Nietoperzy Roberto Soldado. Hiszpan w trzech meczach strzelił aż pięć bramek, więc nasi obrońcy musieli na niego szczególnie uważać. Na Estadio Mestalla każdemu przeciwnikowi gra się bardzo trudno, nie inaczej było również w naszym przypadku. Pierwsze dziesięć minut to istna dominacja Valencii i gdyby nie nasz wspaniały bramkarz, to po kilku minutach mecz mógłby się zakończyć. Niewykorzystane sytuacje lubią się mścić i właśnie one zemściły się na gospodarzach tego spotkania. W 16. minucie meczu Fernando Llorente zakończył bramką, świetny atak całego zespołu. W 33. minucie prowadziliśmy już dwoma bramkami. Po raz kolejny w tym sezonie udaję nam się wykorzystać atut stałych fragmentów gry. Oczywiście w roli egzekutora wystąpił Mikel San Jose, który bez problemów pokonał Diego Alvesa. To nie koniec strzeleckich popisów naszego zespołu. W 41. minucie daję o sobie przypomnieć niewidoczny przez większą część meczu Herrera. A kilka minut później Valencię pogrąża Llorente, który udowodnił, że może w tym sezonie powalczyć o koronę króla strzelców. Druga połowa była już strasznie nudna i monotonna. Gospodarze próbowali pograć piłką i oddawać częste strzały z dystansu - bezskutecznie. Wzorowo się broniliśmy i nie pozwalaliśmy rywalom na zbyt wiele. Każdy z moich zawodników wyczekiwał końcowego gwizdka. Tuż przed końcem meczu Valencia miała doskonałą sytuację, żeby zdobyć bramkę, jednak rzut karny zmarnował Soldado. Zdobywamy komplet punktów w tym spotkaniu i razem z Realem Madryt przewodzimy w lidze. Liga BBVA [4/38] 18.9.2011 - Estadio Mestalla [7] Valencia 0:4 Athletic Bilbao [2] (0:4) 16' - F. Llorente 0:1 33' - M. San Jose 0:2 41' - A. Herrera 0:3 45+1' - F. Llorente 0:4 Widownia - 50506 MoM - Fernando Llorente [9.4] Notes: Na plus: Świetna postawa w pierwszej połowie. Na minus: Bardzo słaby mecz Ikera Muniaina.
  23. Marlen

    Los Leones

    Pierwszy mecz w fazie grupowej Ligi Europejskiej przypadł nam z najgroźniejszym rywalem w naszej grupie. Sporting Lizbona to zespół zawsze bardzo groźny i na pewno będzie chciał uzyskać jak najlepszy wynik w starciu z naszą drużyną. Szczególnie będziemy musieli uważać na Rickiego van Wolfsfinkela, który jest największym zagrożeniem ze strony Zielono-Białych. Po raz kolejny w tym sezonie początek spotkania układa się dla nas fantastycznie. Już w 8. minucie za sprawą Fernando Llorente wychodzimy na prowadzenie. Bask odnalazł się w olbrzymim zamieszaniu w polu karnym i bez najmniejszych problemów posłał piłkę do siatki. Strzelona bramka bardzo nas uśpiła, przez co mieliśmy pewne problemy w defensywie, lecz na nasze szczęście pewnie tego dnia bronił Goika Iraizoz, dzięki któremu na przerwę schodziliśmy w radosnych nastrojach. Drugą część spotkania zaczynamy równie dobrze co pierwszą. W 50. minucie Mikel San Jose wykorzystał swoje warunki fizyczne i mocnym strzałem głową podwyższył nasze prowadzenie. W tym momencie podrażniliśmy tylko Portugalski zespół. Kilkadziesiąt sekund później udaję im się strzelić bramkę kontaktową. Vitali Radzionau popisał się fantastyczną samodzielną akcją i przywrócił nadzieję swoim kolegom z boiska. Przez dobre pół godziny na boisku niewiele się działo, uważnie kontrolowaliśmy wynik, a Sporting próbował od czasu do czasu odgryźć się jakimś kontratakiem. Tuż przed końcowym gwizdkiem po raz drugi w tym spotkaniu na listę strzelców wpisał się Llorente rozwiewając przy tym marzenia gości. Wkrótce potem główny arbiter zagwizdał po raz ostatni, a my z czystym sumieniem mogliśmy się cieszyć z pierwszych punktów zdobytych w tej edycji Ligi Europy. Liga Europejska - Faza Grupowa [1/6] 15.9.2011 San Mames [?] Athletic Bilbao 3:1 Sporting Lizbona [?] (1:0) 8' - F. Llorente 1:0 50' - M. San Jose 2:0 52' - V. Radzionau 2:1 88' - F. Llorente 3:1 Widownia - 40000 MoM - Ander Herrera [9.0] Notes: Na plus: Ander Herrera, nasz ofensywny pomocnik popisał się aż trzema asystami. Na minus: Boczni obrońcy, którzy prawie wcale nie podłączali się do akcji ofensywnych, a w defensywie grali bardzo bojaźliwie.
  24. Marlen

    Los Leones

    steken - Fakt, mój błąd. Przepraszam. ----------------------------------------------------- W trzeciej kolejce ligowej podejmujemy Espanyol, zespół który zanotował dość dobry start w nowym sezonie, zdobywając cztery punkty. Dużo mówi się o tym, że to właśnie drużyna z Barcelony może być czarnym koniem w ligowej walce. Po rozbiciu Sevilli morale w naszym zespole były bardzo duże, musieliśmy tylko uważać, żeby nie zgubiła nas pewność siebie. Jak zwykle początek w naszym spotkaniu był obiecujący. Szybko objęliśmy inicjatywę i nie pozwalaliśmy gościom na wiele. W 17. minucie udało się nam wyjść na prowadzenie, dzięki sprytnemu strzałowi Andera Herrery, który pokonał bramkarza strzałem zza "szesnastki". Bramka stracona przez Espanyol kompletnie ich sparaliżowała, a już pięć minut później prowadziliśmy 2:0. Carlos Gurpegi znalazł się zupełnie sam w polu karnym, a po fantastycznym zagraniu piłki przez Susaete z zimną krwią wpakował piłkę do siatki. To nie był koniec bramek w tej połowie. Chwilę później wynik podwyższył Markel Susaeta, który wykorzystał niefrasobliwość obrońców i strzelił bramkę numer trzy w tym spotkaniu. Tuż przed przerwą zadaliśmy dwa ostateczne ciosy. Najpierw w 42. minucie gola zdobył San Jose, a trzy minuty później rywala dobił Llorente. Pierwsza część spotkania wyszła nam iście genialnie, a cały zespół funkcjonował wręcz wzorowo. Druga połowa nie była już w naszym wykonaniu tak porywająca jak pierwsza i ostatecznie nie zdobyliśmy już żadnej bramki, choć mieliśmy olbrzymią przewagę nad przeciwnikiem. Złożyło się na to przede wszystkim nieskuteczność i brak szczęścia pod bramką rywala. Moi podopieczni natomiast pokazali miejsce w szeregu ekipie Espanyolu i dali jasny sygnał, że walka o Europejskie Puchary będzie dla nich nie lada wyzwaniem. Liga BBVA - [3/38] 11.9.2011 - San Mames [2] Athletic Bilbao 5:0 Espanyol [6] (5:0) 17' - A. Herrera 1:0 23' - C. Gurpegi 2:0 30' - M. Susaeta 3:0 42' - M. San Jose 4:0 45' - F. Llorente 5:0 Widownia - 40000 MoM - M. Susaeta [9.3] Notes: Na plus: Postawa drużyny w pierwszej połowie. Na minus: Nieskuteczność w drugiej części spotkania.
  25. Marlen

    Latics

    Dlaczego zabrakło miejsca dla Canalesa i Muniaina?
×
×
  • Dodaj nową pozycję...