Co ciekawe w końcu wygrali ten mecz :) I oczywiście euforia polskiego środowiska, bo pokazali charakter, wojownicy blablabla. Ten zjebany etos jest tak mocno zakorzeniony, że u nas Merat Gabunia grał nr 8, kurwa gość który w najlepszym wypadku mógł być propem, a generalnie powinien być pacjentem szpitala dla otyłych grał na najbardziej mobilnej pozycji w młynie, na pozycji gdzie graja tacy wirtuozi z piłką jak Parisse czy Harinodoquy. U nas cała formacja młyna wyglądała jakby 99% treningów spędzała na siłowni bo w przeciwnika wchodzimy na "pełnej"...