Skocz do zawartości

Hjordtrast


sneogg

Rekomendowane odpowiedzi

Na początku wcale nie było słowa, była tylko pusta przestrzeń, w dodatku nietknięta ludzką ręką. Kilka drzew, niewielka rzeczka wpadająca do niewielkiego jeziora. Dopiero później pojawił się pierwszy dom. Powstał, tak samo jak ta kraina, z pustki. Wieczorem jeszcze wszystko było po staremu ale rano, nieopodal jeziora, stał już niewielki budyneczek. Z komina ulatniał się siwy dym, a w oknach odbijało się światło z lamp. Następnego poranka krajobraz ponownie się zmienił. Tym razem było więcej nowych elementów. Pojawiło się kilka nowych domów, niewielki ryneczek z ratuszem oraz pomost przy którym cumowały łódki.


Pierwszy człowiek zjawił się wraz z pierwszym płatkiem śniegu spadającym z nieba. Nadchodził z północy, z workiem przerzuconym przez ramię i pierwszymi siwymi włosami na głowie. Dziarskim krokiem władyki kierował się do ratusza, a gdy już znalazł się przy drzwiach, z kieszeni wyjął klucz i wsadził do zamka.


Przekręcił...

Odnośnik do komentarza
- Przeklęty wójt! - zabrzmiało w pierwszym domu. - Jak on śmiał tak skraść mi początek? Kto mu w ogóle pozwolił, w tak teatralny sposób, wejść do wioski?

Kobieca postać nie potrafiła ustać w miejscu. Chodziła po kuchni, rzucając kolejne uwagi w kierunku niedawno przybyłego mieszkańca. W końcu jednak usiadła przy stole, walnęła jednak pięścią w stół.

- Ja mu jeszcze dam popalić, polityk zakichany. - po ostatnich słowach splunęła na ziemię.


A śnieg wciąż padał i nie zanosiło się na to aby miał przestać. Im więcej go zaległo na ziemi, tym więcej mieszkańców zjawiało się na miejscu. Wieś, czy jak wolał wójt - miasteczko, zaczynało tętnić życiem, a przynajmniej tak uważał właśnie władyka. Postronny obserwator nie zgodził by się z takim postawieniem sprawy. Ludzie snujący się jak lunatycy, zamknięta kawiarnia czy zamknięty pub “Pod Pijanym Dzikiem” nie były oznakami zdrowego organizmu. Wójtowi to jednak nie przeszkadzało, uważał, że taki stan rzeczy jest najlepszy. Nikt się nie będzie buntował, nie będzie opozycji, żadnych żądań.


To jednak miało się niebawem zmienić. Już teraz krążyły plotki, że “Dzik” ma być niebawem otwarty. Ktoś widział ostatnio zapalone nocą światła na zapleczu karczmy, inny ktoś dostrzegł z rana ślady na śniegu prowadzące z, lub do, lasu. Tajemnicza kobieta także nie próżnowała, jej miejscem pracy, w ciągu dnia, miała być kawiarnia. Teraz jednak całą energię skupiała na ważnym specjale, który będzie tam podawała. Miał on występować w dwóch odmianach. Specjalna mieszanka kawy, a także herbaty, miały pobudzić lunatykujących mieszkańców do życia.

Odnośnik do komentarza
Nietrudno zgadnąć gdzie trafiają menadżerowie, którzy odnieśli sukces. Ich miejsce jest w galerii sław czy na pierwszych stronach gazet. Dziennikarze sportowi śledzą każdy ich krok, uważnie wsłuchują się w każde wypowiedziane słowo czy każdy gest na treningu jest poddawany starannej analizie. A czy zastanawialiście się kiedyś co dzieje się z tymi, którym się nie udało? Co na powierzchni unosili się tylko przez chwilę i zaraz odeszli w zapomnienie? Albo tymi, którzy próbowali prowadzić klub z głębokiej prowincji i nawet to im się nie udało? Nie rozpływają się w powietrzu, szczególnie Ci przesadnie ambitni. Nie dla nich karnet na sezon, skręcali by się z wściekłości jako kibice. Nie dla nich krzesło i kufel piwa w pubie, ani kanapa przed telewizorem w domowym zaciszu. Oni muszą odejść z tego świata, żyć w miejscu o którym nie tylko Bogowie, ale i ludzie zapomnieli.


Dookoła były tylko góry, kilka wysokich szczytów pilnie strzegących niewielkiej wioski w dolinie. Góry chroniły nie tylko piłkarski świat przed mieszkańcami, ale również tych biedaków przed opinią publiczną czy żarłocznymi spojrzeniami polityków. W końcu to był jedyny skrawek niezagospodarowanej ziemi, który nie leżał na którymś z biegunów. Miejsce z jednej strony urokliwe w którym mógłbyś spędzić swoje ostatnie lata, z drugiej odrobinę przerażające. Taka właśnie jest dolina Hjordtrast. Kiedyś zamieszkiwali tutaj zapomniani prorocy, fajtłapowaci generałowie czy prawdomówni politycy. Teraz zamieszkują ją przegrani menadżerowie.


Nikt też nie potrafił opowiedzieć na pytanie jak tutaj trafił. Wszyscy powtarzają tę samą historię. Wieczorem zasypiali we własnym łóżku, a rano budzili się w zupełnie nieznanym im miejscu. Nie potrafili się także wydostać stąd na zewnątrz. Zawsze gdy wstępowali na jedną z dwóch ścieżynek prowadzących, wydawało by się, na zewnątrz, po kilku godzinach pojawili się na drugiej. Innych dróg nie było, każdy trakt, dukt czy większa dróżka omijała Hjordtrast szerokim łukiem.

Odnośnik do komentarza
To, że Hjordtrast przemienia się nocą, już wiemy. Ale, że mieszkańcy zaraz po śniadaniu wychodzą na zewnątrz aby zobaczyć czy coś się nie zmieniło, już nie. Wychodzą przed swoje domy, rozglądają się czy może jakiś nowy dom przybył, albo komuś udało się wyrwać? Wtedy też pozdrawiają się nawzajem, a Ci którzy są w przyjacielskich stosunkach, udają się na mały ryneczek aby wymienić się najnowszymi ploteczkami. Tam przy kawie i papierosie, a czasem herbacie, zaczyna się wioskowe życie. Hjordtrast ma także kilku ważniejszych mieszkańców, którzy nie należą do “kasty” menadżerów. Choćby wójta Haralda. On każdego dnia przechodzi się wśród mieszkańców, z większością zamieni kilka słów, komuś doradzi, innego przestrzeże przed popełnieniem głupstwa. Jest też konstabl William, który stara się pilnować porządku. Może i pracy nie ma za dużo, ale czasem jak się jeden z drugim zapomną w dyskusji, to i do rękoczynów potrafi dojść. Emma natomiast pracuje w kawiarni, ale lepiej znana jest z jako miejscowa znachorka, która to wśród mieszkańców określana bywa wieloma imionami. Oczywiście zawsze wtedy, gdy wydaje im się, że ona tego nie słyszy. Przykłady? Od pospolitej wiedźmy, tej która się czepia, cholernego babska czy wcielenia zła. Nie można zapomnieć o karczmarzu Mikaelu, który dla sporej grupy mieszkańców Hjordtrast, jest najważniejszą osobą w okolicy.


Każdy także oczekuje z wytęsknieniem wiosny i krótkiego lata. Nie tylko ze względu na możliwość wygrzania swych kości w promieniach słońca ale też dlatego, że do doliny ściągają w tym czasie kupcy. Wtedy też organizuje się Festiwal Lata, jedyna okazja aby nabyć trochę nowych rzeczy, zrobić zapasy na zimę czy posłuchać o tym co w szerokim świecie słychać. Miejscowi zajmują się dekorowaniem ryneczku, kupcy ustawiają swoje stragany, a wszystko to odbywa się w całkiem przyjaznej atmosferze.
Odnośnik do komentarza
Zima to najdłuższa pora roku.


Na północnej ścieżce pojawiła się sylwetka człowieka, co wywołało niemałe poruszenie w wiosce. O tej porze roku nikogo się nie spodziewano. Tym bardziej, że ostatnio nie było żadnych śmiałków, którzy próbowali wydostać się o własnych siłach. Pewnej grupie mieszkańców serca zaczęły bić szybciej, o to pojawiła się szansa, że spełnią się właśnie ich marzenia. Ich przedstawiciel wyruszył naprzód aby przywitać gościa jeszcze przed wójtem czy Emmą.


- Monter kablówki? - padło w kierunku nieznajomego.

- Słucham?

- Pytam się czy jest pan monterem od kablówki. Ze dwa tygodnie temu zamówiliśmy ją ale do tej pory firma się nie odezwała.

- Wciąż nie wiem o czym pan mówi. Ja tutaj do pracy idę, pomocnikiem karczmarza mam zostać.

- Tego nie zamawialiśmy…


Nieznajomy skinął głową “miejscowemu” i ruszył w kierunku wioski.


*


- Stówa moja! Przegrałeś Haraldzie! - rzekła powoli Emma.

- A skąd masz pewność, że pytał o tę kablówkę? - opowiedział wójt.

- Och Haraldzie. - westchnęła. - Może jeszcze mi powiesz, że nie zauważyłeś zawodu jaki wymalował się na twarzy tamtego biedaka? I tego jak szybko zgasł jego entuzjazm?

- Poczekajmy na Emeryka to się dowiemy o czym rozmawiali.

- Jak sobie życzysz.
Odnośnik do komentarza

Istniał taki pomysł, ale po wstępnej selekcji klubów został odrzucony.

 

W dalszej drodze do „Pijanego Dzika” Emerykowi już nikt nie przeszkadzał. To, że będzie pomocnikiem karczmarza, oznaczało dla sporej części miejscowych, przynajmniej chwilowy koniec marzeń o kablówce, telewizji satelitarnej czy innej podobnej usłudze zapewniające dostęp do meczów piłkarskich. Oczywiście wielu, po chwili zastanowienia, zaczęło doceniać fakt, że Mikael będzie miał wsparcie. Nawet Ci najbardziej rozczarowani, nie mogli zaprzeczyć, że karczmarz swoje lata ma i więcej czasu na odpoczynek by się mu przydało.
Drzwi do karczmy ponownie się otworzyły, ale tym razem do środka wszedł nie klient, a nowy pracownik. Mikael jak zwykle podniósł głowę aby sprawdzić kogo niesie, a gdy zobaczył nieznajomego pozwolił sobie na mały uśmieszek. Uprzedzając młodzieńca od razu odezwał się.
- Emeryk, zgadza się?
- Tak proszę pana - odpowiedział przybysz.
- Nie mamy w tej chwili czasu na powitania, więc idź od razu na zaplecze i przebierz się. - Mikael wskazał Emerykowi kierunek. - I nie zapomnij umyć rąk!
Jeszcze przez parę dni rozmawiano o przybyszu, jedni chwalili, że pracowity z niego człek, inni wciąż nie mogli się pogodzić z tym, że nie przybył w celu otwarcia tak upragnionej furtki na piłkarski świat. Były także osoby które sobie chwaliły, że Emeryk to urodzony słuchacz. Zawsze, jak znajdzie chwilę, wysłucha, nie przerywa i co najważniejsze, nie kłóci się. W końcu jednak przyzwyczajono się do jego obecności, piłkarskie tematy znów były na topie i życie w Hjordtrast wróciło na swoje dawne tory.
Odnośnik do komentarza
W Hjordtrast wydawało się, że wszystko jest po staremu. Minęło kolejne lato, a wraz z nim Festiwal, podczas którego mieszkańcy nabyli trochę dóbr, w tym sporo nowej literatury zaległo na półkach. Krótka jesień także nie przyniosła żadnych nowych wydarzeń, spokojnie wykorzystano te pięć tygodni na ostateczne przygotowania do prawie siedmiomiesięcznej zimy, która, lada chwila, miała zaatakować. Pod koniec okresu mrozów wójt zaczął się niepokoić. Do nadejścia wiosny zostały dwa tygodnie, zawsze w tym czasie śnieg zaczynał topnieć, by kilka dni później zupełnie zniknąć. Tym razem jednak mróz trzymał, a ostatniej nocy znów pruszyło.


- Nie wydaje Ci się, że powinno się powoli już ocieplać? - spytał się Harlad.

Emma nie odpowiedziała od razu, wstała od stołu i podeszła do okna. Odwrócona plecami do wójta wyjrzała przez okno, śnieg znowu zaczynał padać.

- Mamy problem, Haraldzie - odezwała się po chwili. - Masz rację, że zima powinna już ustępować. Dokładnie za siedem dni, nie powinno być już śladu po śniegu. Obawiam się jednak, że w tym roku możemy nie doczekać się lata.

- Ale jak to? - prawie krzyknął zdziwiony wójt. - Jeszcze nigdy czegoś takiego nie było.

- Nie rozumiem jeszcze w pełni tego zjawiska, ale jakaś siła odcina nas w jeszcze większym stopniu od prawdziwego świata.

- I co my teraz poczniemy?

- Przede wszystkim nie ma powodu aby panikować. - znachorka odwróciła się i spojrzała na władykę. - A po drugie, na pewno coś wymyślimy.

Odnośnik do komentarza
Kolejne dni mijały, a sytuacja w Hjordtrast nie ulegała zmianie. Zima wciąż mocno trzymała i dłużej nie dało się ukryć przed mieszkańcami faktu, że dzieje się coś niedobrego. Przeciągający się mróz stał się głównym temat rozmów w wiosce. Krążyły oczywiście przeróżne wytłumaczenia. Niektórzy twierdzili, że to kara za brak łączności ze światem, a winni temu są wójt Harald i Emma. Trafiały się także głosy, że to kara za odwrócenie się od Boga, bo w dolinie nie było żadnego kościoła. Były też osoby, które postanowiły do całej sytuacji podejść z pragmatyzmem i od dwóch dni przyjmowały zakłady. Można było obstawiać datę przyjścia wiosny czy początku odwilży. Chętnych było całkiem sporo, dzięki czemu interes kręcił się całkiem dobrze.


Za zamkniętymi drzwiami w ratuszu, ponownie spotkali się wójt z miejscową znachorką. Przez ostatni tydzień takie spotkania stały się normą, niestety do tej pory nie udało im się niczego dowiedzieć. Nie trafiło się nic, co mogłoby pomóc w rozwiązaniu tej sytuacji. Zasępiony wójt siedział przy swoim biurku i spoglądał na Emmę. Coś w wyrazie jej twarzy nie pasowało mu, nie było w niej już tyle smutku co wczoraj. W oczach dostrzec się dało błąkającą się iskrę.


- Ty coś wiesz Emmo? - zapytał w końcu.

- Możliwe. - odpowiedziała. - Pamiętasz może moją siostrę Ruth?

- Musisz mi ją przypominać? - skrzywił się na brzmienie tego imienia.

- Oczywiście. To w końcu przez waszą kłótnię musiałam tutaj przybyć.

- Nigdy mi nie odpuścisz, prawda? Ale teraz mamy palący problem na głowie, może skupimy się na nim?

- Mężczyźni - prychnęła ostentacyjnie. - Ale niech Ci będzie. Dostałam dziś rano wiadomość od Ruth. Przejrzała wszystkie nasze zapiski na temat Hjordtrast, które zgromadziłyśmy w rodzinnym archiwum. Okazało się, że taka sytuacja kiedyś się już wydarzyła. Sprawa z jednej strony jest prosta, to zbyt duża ilość “beznadzieji” zgromadziła się w wiosce i świat zaczyna się jeszcze szczelniej odcinać od nas. Z drugiej strony recepta nie jest taka prosta. Trzeba kogoś z wioski posłać w świat, a wybraniec musi dokonać czegoś wielkiego. W innym wypadku po prostu tu zamarzniemy.

Odnośnik do komentarza
- Ale jak mamy tego dokonać? Przecież ta zgrają nie dałaby rady wygrać z przedszkolakami. Nawet gdyby mogli oszukiwać.

- W tym punkcie masz rację. Dlatego musimy poszukać kandydata w innej grupie.

- Ale kogo? Ty, tak samo jak ja, nie możesz się stąd ruszyć. William nadaje się tylko do pilnowania, a Mikael jest już za stary.

- Czasami mnie zaskakujesz Haraldzie. - odparła z uśmiechem. - Widzę, że zmierzamy w tę samą stronę.

- Ale on nie ma pojęcia o piłce, nie ma też od kogo się uczyć!

- Z tym drugim się nie zgodzę. Może to trochę zwariowane, ale Eemryk jednego na pewno się zdążył już nauczyć.

- Czego niby od tej bandy nieudaczników?

- Chyba najważniejszej rzeczy. A mianowicie jak się tego nie robi. Wie już jakich błędów unikać, więc powinno być mu łatwiej podejmować słuszne decyzje.

- No nie wiem Emmo, no nie wiem.


Wójt jednak dał się w końcu przekonać, a ze już wcześniej Emma namówiła Emeryka, zostało jej tylko dopełnić formalności. Miała pewne kontakty w Nigerii, które już wcześniej uruchomiła. Victor, z pozoru zwykły pastuch, był najlepszych fałszerzem jakiego znała. Kilka razy nawet Harald dał się nabrać na podrobione rozporządzenia, które niby sam podpisał.


- Victor?

- Ja, ja, ja.

- Wszystko w porządku? Papiery gotowe?

- Papers? Dla twój człowiek? Są OK!

- Kiedy je przyślesz?

- Money, money, money!

- Wpierw przesyłka, później pieniądze. Tak się umawialiśmy.

- No! Wpierw money!

- Victorze chcesz by twoje stado znów zachorowało, a kobieta od ciebie odeszła!

- No! Papers w drodze!

Odnośnik do komentarza
Na drzwiach karczmy “Pod Pijanym Dzikiem” pojawiła się z rana kartka informująca, że dziś będzie nieczynne. W środku, oprócz Mikaela i Emeryka, byli tylko wójt i Emma. Cała czwórka zgromadziła się przy jednym stoliku i prowadziła ożywioną rozmowę. Karczmarz wciąż nie mógł się pogodzić z faktem, że niedawno pozyskany pomocnik ma opuścić dolinę. Nie bardzo pojmował co takiego może zrobić ten młodzieniec, czego nie mógł by ktoś inny. Emeryk jednak był zdecydowany podjąć się tego wyzwania. Starał się ukryć podekscytowanie jakie wywołała w nim prośba Emmy. Nie chciał urazić Mikaela, ale marzyło mu się coś więcej niż ciężka praca w karczmie do końca życia. A to miała być jego szansa. Możliwe, że jedyna.


- Wiemy już jaki klub poprowadzę? - Emeryk zapytał się zebranych.

- Tak, ale żeby nie kusić losu, nazwę poznasz dopiero po opuszczeniu doliny. - Emma spojrzała po zebranych, ale że nikt nie chciał zabrać głosu, kontynuowała. - Teraz mogę powiedzieć Ci tylko, że nie będzie to łatwe zadanie. Trafisz do zespołu, który kandyduje do ostatniego miejsca w lidze. Ponoć też miejscowi nie za bardzo garną się do pracy w nim.

- A jakieś dobre wieści?

- Mamy już wszystkie potrzebne papiery i jeśli nic niespodziewanego nie wyskoczy, to wszystkie formalności są już załatwione. Brakuje tylko twojego podpisu na umowie.

- Widzę, że nie ma już odwrotu. - odezwał się Mikael. - Pozwolicie, że odprowadzę Emeryka?

- Oczywiście kochaniutki. - Emma zdążyła nadepnąć wójtowi na palce u nóg, widząc, że ten chciałby zaprotestować. - Powodzenia.


Śnieg dalej prószył, nic nie robiąc sobie z gniewnych spojrzeń, jakie Emma posyłała w kierunku nieba. Stała teraz samotnie na wzniesieniu z którego mogła obserwować północną ścieżkę, którą Emeryk miał opuścić dolinę. Opatuliła się mocniej płaszczem i spoglądała na dwie postacie zmierzające powolnym krokiem do granicznego miejsca. Gdy w końcu się zatrzymały, przymknęła powieki i usłyszała ostatnie słowa, jakie wymielili między sobą karczmarz i jego były pomocnik.


- Dlaczego idziesz Emeryku? - zapytał Mikael. - Może Harald i Emma znajdą inny sposób?

- Dlaczego idę? - odwrócił się w kierunku Hjordtrast. - Bo, musi się tutaj, kurwa, wreszcie komuś coś udać.
Odnośnik do komentarza
Po drugiej stronie bariery świat wyglądał tak samo. Tak samo białym puchem pokryta była ziemia, a w powietrzu także pełno było płatków śniegu. W pierwszej chwili Emeryk nie zdawał sobie nawet sprawy, że opuścił dolinę. Krajobraz na pewno na to nie wskazywał. Jego cel podróży wydawał się jeszcze bardziej nieosiągalny. Miał iść cały czas przed siebie aż dojdzie do kopalni złota. Teraz jednak uzmysłowił sobie, że zupełnie nie ma pojęcia jak może owa kopalnia wyglądać. Liczył się z tym, że trochę pobłądzi ale w końcu będzie musiał trafić na jakąś żywą duszę.


- Ej koleżko! Uważaj jak stąpasz! - dobiegło spod śniegu, a Emeryk cofnął prawą nogę. Zdezorientowany, jeszcze przez chwilę rozglądał się po okolicy. Nagle, zaraz obok niego, przez śnieg przebiła się czyjaś ręka, później głowa i druga ręka. A po chwili cała ludzka sylwetka. Nieznajomy, który przed chwilą się odezwał, wyłonił się, niczym zaprawiony w bojach komandos, ze swojej kryjówki.

- Masz może ognia? - padło pytanie. - No co? Języka w gębie zapomniał, że tylko się gapi?

Emeryk faktycznie się gapił. Postać, która teraz przed nim stała, wyglądała jakby ją ktoś z innej epoki przeniósł. Facet odziany był w drelichowe spodnie, walonki i kufajkę. Z kieszeni spodni wystawała butelka z dziwnym fioletowym płynem, a pod czerwonym nochalem sterczał papieros bez filtra.

- Jesteś niemową, koleżko? - zagadnął znowu nieznajomy. - Mareczek jestem i chyba właśnie na Ciebie czekałem. Muszę jednak przyznać, że wygodnie w tym śniegu się leżało. Ale teraz to bym jednak zapalił.

- Na mnie? Dlaczego pan tak sądzi?

- W końcu się odezwał. Ruth wspominała że będziesz tędy lazł i żeby mieć oko na Ciebie. - Mareczek znów zaczął grzebać w kieszeniach ale nic nie znalazł. - A może chlebek masz?

Odnośnik do komentarza
Emeryk nie bardzo wiedział jak pozbyć się nowego towarzysza podróży. Co gorsze Mareczkowi gęba się nie zamykała, zdążył przez pół dnia opowiedzieć o swojej młodości w Polsce, o tym jak w 1989 roku musiał z niej uciekać, bo powstająca grupa mafijna w jego mieścinie, wyznaczyła górę złota za jego głowę. W końcu jednak przelała się czara goryczy i Emeryk się zatrzymał.

- Czego u licha pan ode mnie chce? - zapytał w końcu.

- Ja? Niczego. Już mówiłem, że Ruth prosiła by się tobą zaopiekować.

- Wciąż pan powtarza te imię. Kim, do cholery, jest Ruth?

- Dobra duszą, wiedźmą i siostrą Emmy. Nie konieczne w takiej kolejności. Tylko nie powtarzaj tego w jej obecności, bo obcięte jaja będą twoim najmniejszym problemem.

- Siostrą Emmy? Tej Emmy? - zapytał zdziwiony Emeryk.

Mareczek tylko wzruszył ramionami i ruszył znowu przed siebie.

- Lepiej się pośpieszmy jeśli przed wieczorem chcemy znaleźć jakieś schronienie.


Wieczorem faktycznie znaleźli samotną chatkę stojącą u podnóża sporego pagórka. W środku panował niewiele mniejszy ziąb niż na zewnątrz, ale był to tylko stan przejściowy. Mareczek szybko rozpalił w piecu i już po półgodzinie zaczęło robić się cieplej. W milczeniu zjedli skromny posiłek, a później Emeryk ułożył w się w miarę wygodnie na jednym z kilku wolnych materacy. Zasnął bardzo szybko.


Kilka następnych dni wyglądało podobnie. Poranna pobudka, wywołana najprawdopodobniej rozchodzącym się zapachem świeżo parzonej kawy, szybkie śniadanie i w drogę. W ciągu dnia, Mareczek, niezarażony milczeniem swojego towarzysza, odpowiadał o swoich przygodach, a wieczorem jakimś cudem znajdowali kolejną chatynkę w której mogli przenocować. Po tygodniu, Emeryk sam w duchu przyznał, że bez tego dziwnego jegomościa, pewnie dawno temu zgubił by drogę i zamarzł w jakieś dziurze.


Wieczorem siódmego dnia na horyzoncie pojawiło się jakieś miasto. Mareczek zatrzymał się i odwrócił się.

- To Skellefteå, cel twojej podróży. Dziś przenocujemy poza miastem. Masz jeszcze jedną noc spokoju, od jutra zacznie się twoje zadanie.


Emeryk pokiwał tylko głową.

Odnośnik do komentarza
Nastał świt. Mareczek przygotował kawę i skromny posiłek dla Emeryka. Sam zjadł wcześniej. Teraz nadeszła jego pora, zebrał swoje graty do worka podróżnego. Na stole zaś zostawił wcześniej przygotowaną notatkę. Dla pewności położył na niej nieotwartą paczkę papierosów. Rozejrzał się jeszcze po pomieszczeniu, niczego chyba nie zapomniał. Wychodząc, specjalne zamknął tak drzwi by wydały z siebie głośne skrzypnięcie, które i nieumarłego bu obudziło


***


Poranek ósmego dnia zaczął się inaczej. Obudził mnie tym razem nie zapach kawy, a skrzypienie drzwi. Cholernie głośne skrzypnięcie. Jedyna izba w chacie, w której zatrzymaliśmy się na noc, była pusta. Ogień w kominku dawno już zgasł. Ale na stole czekała gorąca kawa, pajda chleba i gomółka sera. Czegoś mi brakowało. Jeszcze za nim zdążyłem wziąć łyka kawy, zrozumiałem, że brakowało mojego towarzysza podróży. Zawsze siedział przy dogasającym kominku, w jednej ręce trzymając kubek, w drugiej papierosa.


Podszedłem do stołu i dopiero w tej chwili dojrzałem kartkę papieru przyciśniętą paczką Mocnych. Wziąłem ją do ręki i starałem rozszyfrować umieszczone na niej bazgroły.


Emeryku,


W tym miejscu kończy się moje zadanie. W mieście zapytasz się o siedzibę klubu, to ludzie na pewno Cię pokierują. Gdybyś jednak potrzebował pomocy, w paczce z papierosami jest urządzenie, notabene przypominające fajka, które pozwoli Ci wysłać mi krótką wiadomość. Dokładną instrukcje znajdzie na odwrocie tej notatki.


Mareczek,

Twój druh


Kartkę złożyłem i schowałem do notesu, papierosy włożyłem do kieszeni płaszcza, a śniadanie oczywiście spożyłem. Półgodziny później maszerowałem już w kierunku miasta. Dwie godziny zajęło mi odnalezienie siedziby klubu. W końcu jednak stanąłem przed bramką stadionu Skogsvallen IP.


FM 2015, 15.1.3

Baza danych: Duża

Kraje (10/24): Anglia (2), Dania (3), Finlandia (2), Francja (2), Hiszpania (2), Islandia (2), Niemcy (2), Norwegia (3), Szwecja (4), Włochy (2),

Zasady: mHC

Odnośnik do komentarza

Malutkie ogłoszenie:

Jako, że FM zrobił mnie na szaro i po 10 kolejkach zostałem wywalony (nie ma co się dziwić przy ośmiu porażkach z rzędu), będę rozgrywkę zaczynał od nowa, tym samym klubem oczywiście. Niestety dziesięć opisanych spotkań poszło sobie na spacer i już nie wróci, tak samo jak opisany okres przygotowawczy, a ostała mi się częściowo prezentacja składu (są nowi losowi juniorzy). Miałem ambitny plan posiadać pewien zapas opisanych meczów, ponieważ grywam głównie w weekendy, wtedy mam czas. Dlatego zapewne do następnej soboty za dużo dziać się tutaj nie będzie.

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...