Skocz do zawartości

I przeminę z wiatrem


Rekomendowane odpowiedzi

Zabierzcie mnie stąd, proszę...

_____________________________________________________________

 

 

Extremenya - najsłabszy zespół drugiej ligi andorskiej. Zważywszy na to, że od jakiegoś czasu nie gramy jakoś super, a do tego ostatni mecz przegraliśmy, taki rywal mógł być w sam raz na porządne przełamanie. Niestety, przed meczem nie mogłem skorzystać z usług, aż czterech zawodników, więc na ławce rezerwowych znalazła się tylko trójka osób. Mecz zaczęliśmy po swojemu, czyli od ataków. Na początku dobrze spisywał się bramkarz gości, ale koniec końców, w 30 minucie skapitulował po rzucie rożnym. Swoją pierwszą bramkę w tym sezonie zdobył Czwórka. Parę minut później mieliśmy znów rożnego i po wrzutce w polu karnym został sfaulowany jeden z naszych zawodników. Mimo zagorzałych protestów przeciwników, sędzia wskazał na wapno. W takich momentach klasycznie odnajduje się Karo. W drugiej połowie wyszliśmy na trzybramkowe prowadzenie. Liroy wywalczył piłkę przed polem karnym i zagrał ją do Slanga, który wszedł w pole karne jak w masło i w sytuacji sam na sam pokonał golkipera. W 80 minucie kolejna prostopadła piłka rozdarła obronę gospodarzy. Do piłki dopadł Kret i fantastycznym uderzeniem pokonał Fernandeza Salamance. :foto:Firana musiał popisać się swoimi umiejętnościami, marnymi z resztą, dopiero po bramce na 4:0, ale i tak napastnik Extermenya(jak to się k***a odmienia?) był na spalonym. Sędzia doliczył minutę, co jest tutaj po prostu chyba tradycją, i my szczęśliwi zostaliśmy na kartoflisku, kiedy to gospodarze zbierali się już do domu by robić konfitury na ciężką zimę.

 

8/26 2L, 29.10.11r

(10)Extremenya 0:4 Jenlai(2) (Czwórka 31', Karo /kar 37', Slang 51', Kret 80')

MoM: Slang(Carlos Galan) 8.4

Nie ma sensu wstawiać jedenastki zespołu przy tak wąskiej kadrze. Wiadomo, że grali wszyscy. :D

 

Tak w ogóle nie napisałem co tam słychać u naszych polskich klubów, jeśli chodzi o sytuację w europejskich pucharach. A więc Lech Poznań przegrał w dwumeczu z Karpatami Lwów w 4 rundzie eliminacyjnej Ligi Europa. Legia Warszawa przegrała już w 3 rundzie eliminacyjnej Ligi Europa, ale rywala miała znacznie trudniejszego niż Lech, albowiem mierzyła się z Anzhi Maczimpakała(nie chce mi się sprawdzać :D). Ruch Chorzów tak samo jak Legia skończył na 3 rundzie, przegrał z Maritimo, a nasz mistrz kraju, Śląsk Wrocław przegrał w ostatniej rundzie eliminacyjnej do Ligi Mistrzów z Anderlechtem, ale tym samym gra w Lidze Europa. Sląsk trafił do grupy H z Livepoolem, Hereenven oraz BATE i jak na razie, po 3 kolejkach, zajmuje 3 miejsce, raz wygrywając(BATE) i dwa razy przegrywając.

 

Ale wróćmy do poważnego futbolu. A więc... przed meczem z rezerwami Lusitans wróciła do nas dwójka zawodników(Bajlando i Czopek), więc siła ławki rezerwowych zwiększyła się. Naprawdę poziom brutalność w tej lidze jest na dosyć wysokim poziomie, głupoty także. W ogóle brak niebezpieczeństwa z naszej strony, ale obrońca gospodarzy i tak fauluje Faryda, przez co mamy jedenastkę za darmo, zabawa. :szczerba: Nie muszę pisać kto w 12 minucie meczu wykorzystał tego karnego? Nie musieliśmy jednak długo czekać na odpowiedź gospodarzy bo deorganizację naszej obrony wykorzystał Meza, napastnik o niezidentyfikowanych personaliach. Nie minęło jeszcze pół godziny, a znów wyszliśmy na prowadzenie, dokładne podanie od Slanga w uliczkę i Kret wychodzi jeden na jednego z osranym bramkarzem Lustians. Strzał przy słupku, delikatny, ale zabójczy!! W 38 minucie dopuściliśmy Andre Fernandesa do przebywania z piłką w polu karnym i tracimy bramkę. Zal na to patrzeć, 2 strzały, dwa gole, a my się męczymy. Niedługo po wznowieniu meczu znów wychodzimy na prowadzenie, gola strzelił Liroy, który zawsze w polu karnym czuje się bardzo dobrze. W 73 minucie znów mieliśmy remis. Nie pojmuję czemu wszyscy, których postawię na prawej obronie się tak szybko męczą, to jakaś przeklęta pozycja. W 81 minucie ja się załamałem, gdy nieprzepełnione trybuny szalały. Rzut rożny dla gospodarzy i po raz pierwszy, i pewnie już ostatecznie, wyszli na prowadzenie. Jednak moje przypuszczenia nie sprawdziły się, w 89 minucie Kret wrzuca w pole karne, a Don Juan nabiega na piłkę z takim impetem, ze ta wpadając do bramki rozerwała siatkę i skończyła, gdzieś w strumyku. Jeśli tracimy punkty z takimi parówkami, to nie mamy co myśleć o awansie. :no:

 

9/26 2L, 7.11.11r

(9)Lusitans B 4:4 Jenlai(2) (Karo /kar 12', Meza 19', Kret 28', Fernandes 38', Liroy 53', Castro 73', Fonseca 81', Don Juan 89')

MoM: Kret(Javier Rodriguez Castanon) 9.1

 

Ciągle trzymamy się drugiego miejsca, a przypomnę, że według prognoz mediów powinnismy skończyć lige na miejscu ósmym.

 

Jak mieliśmy ponad tydzień przerwy między ostatnimi meczami, to teraz mamy tylko trzy dni. Do tego gramy trzeci wyjazd pod rząd i gramy z zespołem, z którym niedawno graliśmy, czyli z FC Ranger's. No k***a, kto ten terminarzy rzeźbił, jakiś pijany zając? :picard: Naprawdę ta liga mocno od siebie odstrasza. Ja nie wiem co tu się dzieje w ogóle, dwóch moich nie gra, ponieważ zostali powołani do U-19, jeden kontuzjowany, a reszta zmęczona jak po trzygodzinnym waleniu konia. ŁADAFAK. Zmotywowałem piłkarzy tak "Zagrajcie tak, żeby kibice nie żałowali pieniędzy wydanych na bilet". :D Przypomnę, że bilet na wiejskie obsrane boisko kosztuje jedno wielkie NIC. Pierwsza połowa to festiwal niecelnych zagrań i strzałów, szczególnie w naszym wykonaniu. Druga nie zaczęła się wcale lepiej. Rozwaliło mnie to co zrobił zawodnik gospodarzy, niejaki De La Paz - znany w mięsnym półświatku jako szara eminencja przemysłu masarniczego, uderzył zza pola karnego, ale tak mocno, ze piłka nawet nie doleciała do rękawic Firany. Zatrzymała się gdzieś na linii 5 metra, no brawo, ktoś tu nie jadł śniadania. Jak można nie dokopnąć do bramki z 20 metrów? :co_jest: W końcu zdarzyło się coś ciekawego, w 67 minucie kontuzji doznał Jajo, ale na szczęście miałem jeszcze wolne zmiany. W samej końcówce meczu stało się coś niesamowitego, Karo posyła prostopadłą do Kreta, a ten płaskim strzałem pokonuje bramkarza gospodarzy sprzedając mu tzw. pachówkę. 3 punkty w tym meczu dały nam bezpośrednią przewagę nad dzisiejszym przeciwnikiem do czterech punktów.

 

10/26 2L, 10.11.11r

(3)FC Ranger's 0:1 Jenlai(2) (Kret 91')

MoM: Kret(Javier Rodriguez Castanon) 7.6

 

Christian Xinos występem w wieku 42 lat i 185 dni w meczu Pucharu Andory został najstarszym piłkarzem w historii tych rozgrywek. Xinos to Argentyńczyk, zawodnik Saint Julia, znany z występów w m.in. FC ChujWieGdzie. To taka ciekawostka na zakończenie. :D

Odnośnik do komentarza

- Słuchaj Victor, jesteś tego pewien? - zapytałem - Definitywnie? - jak to w swoim programie ma zwyczaj Hubert Urbański.

- Tak, spokojnie. W końcu to nie jest ciężka praca - radośnie odpowiedział - Tak sądzę - dodał, przez co przez chwile na jego młodej twarzy pojawiła się oznaka wątpliwości, ale zniknęła wraz z podaniem nam kawy przez Marie.

- Dziękujemy Mario - powiedziałem kulturalnie. - A więc Victor, witaj w naszej drużynie! - podniosłem lekko głos, aby nadać większą powagę sytuacji, a także podkreślić to jak szczęśliwa jest to chwila.

 

Uścisnęliśmy sobie ręce jakby na znak tego, że wszystko jest umówione. Taki gest to metaforyczne przedstawienie podpisania kontraktu, no bo prawda jest taka, że tutaj w Jenlai inaczej się kontraktów nie podpisuje. Przynajmniej w drużynie. Victor Sola to 32-letni mężczyzna pracujący na co dzień, tak jak ja, w szkole. Jednak Victor jest nauczycielem matematyki. Jego umiejętności logicznego myslenia, a także łatwość do rozwiązywania zawiłych łamigłówek na pewno przyda się w drużynie, choćby podczas rozgryzania taktyki rywala już podczas trwania meczu. Poza pracą Sola to wielki fan piłki nożnej, szczególnie tej hiszpańskiej. Często podczas jakichś spotkań popołudniowych dochodzi między nami do sprzeczek, ponieważ ten jegomość jest zagorzałym fanem Barcelony, a ja nigdy za tym klubem nie przepadałem. Oczywiście, nigdy nie doszło między nami do żadnych poważnych spięć, jeśli chodzi o ten temat. Victor od dawna marzy, aby odwiedzić Camp Nou. Niestety, zarobki w pracy nie pozwalają mu obecnie na szaleństwo, a praca w Jenlai raczej nie wzbogaci jego konta.

 

- Może porazmawiajmy o aspiracjach klubu. - zaczął niemrawo 32-letni brunet. Chyba za bardzo wczuł się w role, ale w sumie podobało mi sie to.

- A więc tak - uśmiechnąłem się lekko - Klub nie ma żadnych aspiracji. Póki co mamy szanse na awans co jest wręcz sensacją, więc należy się z tego cieszyć.

- A dyrektor? Yyy, to znaczy prezes?

- Ten pajac nie wkłada żadnych pieniędzy w klub. - odparłem obrażając przy tym mojego pracodawcę. Wyraźnie speszyłem tym Victora, który poprawił kołnierz znajdując usprawiedliwienie dla zdjęcia ze mnie wzroku.

- Jak to - zaczął rysować niewidome rysunki na zarysowanym blacie - Przecież ponoć drużyna została zaopatrzona w nowy sprzęt.

- Tak, ale to nie on za nie płacił, tylko federacja, która dostała wymóg od FIFA by zaopatrzyć w ten sprzet wszystkie kluby z Andory. Coś w celu "zwiększenia szans", taka dziwna akcja, ale w sumie, az dziwne, że on tego nie ukradł.

- Czyli pieniędzy w klubie nie ma?

- Nie ma, nie było i pewnie nie będzie. Co najlepsze, dostaje co miesiąc jakieś podsumowania i wychodzi, że mimo braku pobierania pieniędzy z klubowej kasy, tracimy forsę i jesteśmy na minusie. - powiedziałem wzburzony. Mój nowy asystent nie miał już nic do powiedzenia w sprawie Jenlai. Zmienił temat i radość z picia kawy oraz dysputy wróciła na nowo.

 

Minęła godzina. Na sklepieniu nieba leniwie pokazywały się kolejne gwiazdy. Niestety, szybko ten uroczy widok przysłoniły chmury. Coś u góry wzburzyło się i nadeszła ulewa.

- Czas mnie goni Victor - wstałem - będę musiał się już żegnać.

- Nie przeczekasz tej ulewy? Przecież nie masz nawet kurtki! - mądrze spotrzegł, ale nie miałem czasu.

- Trudno, do domu nie mam daleko - podałem mu dłoń. - Do jutra, na meczu!

- Na razie trenerze - spojrzał przez okno z wystraszoną miną i poprosiła Marie gestem ręki, żeby do niego podeszła.

 

############################################################################

 

- Słuchaj, nie będzie mnie dzisiaj na meczu - kaszlałem do słuchawki.

- Słyszę, że podróż do domu jednak nie była najlepszym wyborem.

- Trudno - wciągnąłem smarki - Zastąpisz mnie w roli trenera.

- Cóż, nie ma problemu - Sola chyba tylko na to czekał. A to dopiero pierwszy dzień jego pracy.

 

Parę godzin później...

 

"A teraz czas na sport. Reprezentacja Andory przegrała na własnym terenie z Grecją zero do siedmiu, a gole...", wyłączyłem telewizor. W tym momencie mocno zaszumiało mi w głowie. Ta choroba chyba szybko nie przejdzie. Wziąłem łyka ciepłej zielonej herbaty. Zaraz potem zadzwonił telefon.

- Cztery zero do przodu - powiedział pewnym głosem Victor, choć słyszałem, ze ciężko było mu trzymać radość.

- No to bardzo dobrze! - ucieszyłem się sięgając po kolejną paczkę chusteczek higienicznych - Kto strzelił?

- Najpierw była totalna średniawa, ale tak po pół godzinie walnął Kret. Potem już pod koniec pierwszej połowy Slang. Ogólnie to Slang walnął dwie bramy. Jedną jeszcze sam na sam tak w połowie drugiej połowy. Pod koniec klasycznie Frodo sieknął z bani i po ptakach. - zdał szybką relację.

- To świetnie, a jak drużyna się czuła przed meczem?

- Kiepsko - przejęcie przejęło głos Victora - Mieliśmy trzech rezerwowych, do tego połowa składu zmęczona. Musiałem wstawić Firanę w pole.

- To kto stał na bramce?! - poruszyła mnie ta wiadomość.

- Jajo.

- k***a, że nic nie wpuścił - przypomniałem sobie mecz z Santa Coloma B - A jak ogólnie przebiegało spotkanie? - drążyłem.

- Powiem trenerze, że mecz był wyrównany, a tutaj zaważyła skuteczność. Już po pierwszej bramce cofnąłem trochę pomocników, bo widziałem, że mają mało sił. Ale kontry poskutkowały i moja taktyka zdała egzamin - powiedział ucieszony Victor.

- Jakieś kartki, kontuzje? - pytanie, na które bałem się poznać odpowiedź.

- Luzik arbuzik, Romek tylko dostał żółtą... Eee, dobra trenerze. Ja muszę kończyć. - rozłączył się nagle.

 

11/26 2L, 14.11.11r

(2)Jenlai 4:0 Principat B(7) (Kret 27, Slang 45+1', 68, Frodo 78')

MoM: Kret(Javier Rodriguez Castanon) 9.1

 

Mieliśmy jeden dzień przerwy między kolejnym spotkaniem, ahhh ten terminarz. Do tego Bajlando wrócił ze zgrupowania U-18 z kontuzją. NO I CI PEŁNI ENERGII CHŁOPCY. :frocket: Kolejny trudny mecz nas czekał, ale już ze mną jako głównym dyrygentem. W 10 minucie Jose Oliveira, obrońca gości, sfaulował w polu karnym. Pierwszy raz do piłki podszedł kto inny niż Karo, był to El Torro no i k***a bramkarz obronił jego mizerny strzał... Mijały minuty, a bramkarz rywali - Soares, bronił jak w transie. Nam też brakło wykończenia. Raz nasz "bramkarz" Firana trafił w sytuacji sam na sam prosto w niego, a raz uratował go(bramkarza gości) słupek. Mimo ogromnego zmęczenia graliśmy ładną piłkę. Już w przerwie spotkania dokonałem wszystkich trzech zmian. Zaraz po wznowieniu gry mieliśmy kolejnego karnego. Tym razem do piłki już podszedł Karo, który wszedł z ławki. No i strzelił bramkę! Rezerwy Lustians naprawde nie miały dużo do powiedzenia do tego momentu gry. Jednak goście zmienili taktykę. Zaczęli grać brutalnie i ta taktyka zaczęła sie sprawdzać. W 62 minucie musiał zejść Czopek więc graliśmy w dziesiątke. Reszta była już ledwo zywa, ale trzymaliśmy się twardo. I wytrzymaliśmy do końca spotkania.

 

12/26 2L, 16.11.11r

(2)Jenlai 1:0 Lustians B(8) (Karo /kar 47')

MoM: Kret(Javier Rodriguez Castanon) 7.3

 

I taka mała ciekawostka. Mamy obecnie 5 kontuzjowanych zawodników, co oznacza, że liczba dostepnych do gry zawodników wynosi, uwaga... TRZYNAŚCIE!

Odnośnik do komentarza

Chyba podziękuję...

_____________________________________________

 

 

"Jenlai zdecydowanym faworytem" - tak wyglądały nagłówki lokalnych brukowców, których jest niewielka liczba w tym regionie, o naszym najbliższym meczu. Co prawda gra u siebie z najsłabszym obecnie zespołem drugiej ligi to niby drobnostka, ale jeśli ma się zmęczony skład, a przy tym jedynie dwóch rezerwowych i nominalnego bramkarza w polu, to sytuacja nie wygląda tak różowo. I faktycznie, moje sceptyczne przekonanie co do mojego meczu częściowo się sprawdzało. Do 30 minuty jeszcze jakoś to wyglądało. Potem fenomenalną bramkę z dystansu zdobył Liroy no i nasza gra właśnie w tym momencie się skończyła. Potem było to po prostu granie w stylu trenerskim Piotra Świerczewskiego, czyli "gramy na chaos". Wyjeb jak najdalej, pobiegnij jak masz siły, a jak nie to się nie ruszaj z obrony. I tak kilka razy Firana musiał interweniować i w dużej mierze dzięki niemu zdobyliśmy 3 punkty. Oczywiście nie obyło się bez grania w dziesiątke. W 76 minucie musiał zejść strzelec bramki, ale po meczu okazało się, że kontuzja nie jest groźna. Całe szczęście... :_winkle:

 

13/26 2L, 20.11.11r

(2)Jenlai 1:0 Penya(10) (Liroy 30')

MoM: Ivan Maza 7.6

 

Jak na początku ligi graliśmy co kilkanaście dni i podczas jednego dnia odbywał sie tylko jeden dzień, to tak teraz jest istny zapierdol. Gramy co 2-3 dni, a podczas jednego dnia odbywają się po 3-4 mecze. Ładnie, ładnie... Sowity wpierdziel od Santa Coloma, gdzie wyruszamy, wcale nikogo by nie zdziwił. Przyznam szczerze, wynik 3:0, który otrzymaliśmy od gospodarzy wziąłbym nawet przed meczem w ciemno. Nie oddaliśmy nawet celnego strzału, a opisywać, aż szkoda bo i po co? Tylko serce boli. Hat-trick zaliczył Juli Sanchez, zawodnik już po trzydziestce, który w pierwszy zespole zagrał tylko raz.

 

14/26 2L, 23.11.11r

(1)Santa Coloma B 3:0 Jenlai(2) (Juli Sanchez 11', 35', 56')

MoM: Juli Sanchez 9.6

 

W następnym meczu mieliśmy już do dyspozycji jednego rezerwowego, reszta składu z kondycją na poziomi 78 procent. :) Już po niecałych trzydziestu minutach gry musiałem dokonać pierwszej, ale i ostatniej zmiany, ponieważ z boiska z powodu kontuzji musiał zejść Faryd. Naprawdę ciągła obrona swojej bramki wykańczała moich chłopaków, ale nic innego nam nie pozostawało przy takich atakach gości. W przerwie poprosiłem ich jeszcze o krztę wysiłku. W 60 minucie gola z dystansu zdobył Firana, tak ten Firana, który zazwyczaj stoi na bramce. Tym razem w roli środkowego pomocnika spisał się bez zarzutu, ale był tak zmęczony, że zaraz po tym zamieniłem go pozycjami z broniącym do tej pory Jajem. W bramce także Firana grał bardzo dobrze broniąc m.in. groźnego wolnego. Pod koniec meczu gola zdobył Castanos i myślałem, że już Atletic wyjedzie z jednym punktem, ale sędzia boczny uniósł chorągiewke i podyktowano spalony. Mimo wszystko nie pomyliłem się bo w doliczonym czasie gry Gonzalez uderzył z dystansu, coś w stylu Firany, no i naszemu bramkarzowi nie udało się obronić tego strzału. :glaskac: A było tak blisko. I tak jestem dumny z chłopaków.

 

15/26 2L, 26.11.11r

(2)Jenlai 1:1 Atletic d'Escardes(6) (Firana 60, Gonzalez 92')

MoM: Firana(Ignacio Martinez) 7.5

 

 

SZPITAL! SZPITAL! SZPITAL! :cop:

Czwórka doznał podczas meczu kontuzji, ale nie dał mi znać i grał do końca. To pogorszyło jego stan i będzie pauzował około 5 tygodni. Fatalna wiadomość po raz kolejny. Next one plz... Faryd zerwał więzi i będzie pauzował przez 2-3 miesiące. SUPER. Zostały mi cztery mecze w grudniu, a ja na dzień obecny mam jednego rezerwowego. Dzień później na treningu Hernan za mocno potraktował wślizgiem Liroya i ten nie będzie zdolny do gry przez 3 miesiące. Więc reasumując: obecnie nie mam ani jednego rezerwowego. :)

Odnośnik do komentarza

Dzięki wam za wsparcie. Przydaje się i daje motywacje. :)

________________________________________________________

 

Zacisnąłem pięść i uderzyłem nią energicznie w blat. Biurko trzęsło się przez chwile roznosząc na swoją całą konstrukcję drżenie fal. Pan Juan był wyraźnie zaskoczony moim bezkompromisowym podejściem. Osobnik ten jest przyzwyczajony raczej do tego, że każdy kto go spotka jest dla niego nadzwyczaj miły i potulny, tak aby nie narazić się na jego wszechobecne, choć coraz bardziej przekształcające się w role legend, kontakty.

- Panie prezesie, no i co ja mam teraz zrobić?! - byłem wściekły. Prezes zmarszczył czoło posępnie i lekko drżącym głosem odpowiedział.

- Nie mam pojęcia. Nie moja wina, że tak wymęczyłeś chłopaków, że aż im mięśnie zwiotczały. - zarzucił.

- Niewiarygodne co pan mówi. - odparłem - Mamy terminarz jaki mamy, nic nie mogę poradzić na to. Nie mam obecnie ani jednego rezerwowego!

- No to weź kogoś z poza szkoły. - zasugerował prezes drapiąc się za uchem.

- Kogo?

- Pod sklepem u Javiera jest sporo ludzi, którzy marzyli o tym aby spełnić się piłkarsko, lecz brutalna rzeczywistość odcięła im drogę do sukcesu.

- Pan chyba sam nie wierzy w co mówi - roześmiałem się nieprzyjemnie - Przecież to jest zwykła, pospolita żuleria!

- Dasz im wino i zagrają. Proste. - pokiwał głową jakby był przekonany o genialności swojego przed chwilą wymyślonego pomysłu.

- Absurd! Absurd! - krzyczałem po gabinecie dyrektora, ale ten najwyraźniej już mnie nie słuchał, gdyż zadzwonił do niego telefon. Musiał być to ktoś bardzo ważny, a sprawa była najwyraźniej niecierpiąca zwłoki.

- Przepraszam Mustapha, mam ważną sprawę, muszę wyjść - wstał nieudolnie ze swojego krzesła, zapiął ostatni guzik koszuli i wybiegł z placówki jakby paliło się w jego domu.

 

Wyszedłem powoli za nim. W sekretariacie siedziała Marica. Wcześniej po prostu nie zwracałem na nią uwagi. Troche głupio było mi z nią rozmawiać, gdy po feralnym wtargnięciu pana Juana do gabinetu podczas naszej rozmowy przestałem się do niej odzywać. Zachowałem się jak cipa. "Teraz albo nigdy", pomyślałem.

- Cześć Marica - spojrzałem na nią niepewnie. - Jak tam nasza umówiona kawa? - zaskoczyłem ją chyba tym pytaniem.

Marica szeroko otworzyła oczy i spojrzała na mnie lekko naburmuszona.

- Człowieku, minęły dwa miesiące, a Ty się teraz obudziłeś? - powiedziała dosć cicho lecz stanowczo. - Nie wiesz, że jestem obecnie w związku z obecnym dyrektorem naszej szkoły? - zszokowała mnie.

- Coo? - krzyknąłem.

- Ciszej - przytknęła palec wskazujący do swoich namiętnych warg - Nie mylisz się, więc przykro mi, ale obecnie nie mam ochoty na spotkanie z Tobą. - spławiła mnie szybko.

"O Ty, Ty, Ty... BITCH", pomyślałem i zwiszając wzrok odszedłem przybity. Nie pożegnałem się. Prawda jest taka, że zaprzepaściłem swoją szansę.

 

####################################################################

 

W meczu z Extremenya nie byliśmy już faworytem. Wrócił do nas Pirat, ale jest ledwo co po urazie, więc raczej wejdzie w końcówce meczu. Mieliśmy tydzień przerwy od ostatniego meczu, co spowodowało, że chłopacy są wypoczęci i mimo problemów kadrowych nie wygląda to tak beznadziejnie jak wyglądało jeszcze kilka dni temu. Na początku meczu uśmiechnął się do nas los, samobója strzelił Coli po naszym rzucie rożnym. Jednak pod koniec tej połowy Ortega popisał się naprawdę fenomenalnym uderzeniem z dystansu i Firana nie miał szans, ponieważ piłka leciała dokładnie koło słupka. To plus nasza słaba gra sprawiło, że nie zaliczymy tej połowy meczu do udanych. Kontuzje spowodowały, że po prostu muszę wystawiać zawodników na pozycjach, z którymi nie mieli wcześniej do czynienia przez co nie odnajdują się za bardzo w nowych rolach. W drugiej połowie byliśmy już zdecydowanie lepsi, ale zabrakło nam wykończenia i Hernandez, bramkarz gości, nie musiał interweniować nawet w sytuacjach sam na sam, ponieważ moi podopieczni walili panu Bogu w okno.

 

16/26 2L, 6.12.11r

(2)Jenlai 1:1 Extremenya(7) (Coli /sam 3', Ortega 41')

MoM: Ezequiel Ortega 7.3

 

- Wstawaj Mustapha - siostra klepnęła mnie w twarz.

- Co jest grane?

- No jak to co? Macie dzisiaj mecz! - obruszyła się.

- Jak to?! - krzyknąłem - Który dzisiaj?

- 7 grudnia baranie - biło od niej powagą.

- Przecież graliśmy wczoraj, coś musiało Ci się pomylić - nie miałem wątpliwości.

- To patrz - podsunęła mi terminarz Jenlai, który wisi niedaleko flagii Indii. Faktycznie, dzisiaj mamy mecz. Dzień po dniu.

- k***a, co to jest - powiedziałem zrezygnowany i podniosłem się z łóżka.

 

- Panie Mustapha, niech się pan pośpieszy! - krzyknął kierowca autokaru, pan Marco Bertolo. - Bo się jeszcze spóźnimy - faktycznie, miał rację. Nigdy nie bałem jeździć się z naszym kierowcą. Już wcześniej miałem przyjemnosć być odwożony, m.in. do domu, gdy zbyt dużo wypiłem. Sam Marco stronił od alkoholu i na jakiś lokalnych balecikach czy imprezach często robi za odwożącego.

- Jezus Maryja - wydech - Jedźmy! Jedźmy!

Przejechaliśmy kilkadziesiąt metrów, gdy mijaliśmy sklep u Javiera. Przez głowę przeszły mi słowa z wczorajszej rozmowy z panem Juanem.

- Zatrzymaj się pan na chwilę! - wstałem z siedzenia i wyszedłem z autokaru. Przy sklepie siedziało dwóch meneli. Pierwszy raz będę z nimi rozmawiał, ale tonący brzytwy się chwyta.

- Panie, umiesz pan grać w piłkę? - krzyknąłem tak aby dokładnie mnie usłyszeli. Trzeba przyznać, że nie wyglądali najlepiej, a stopień ich upojenia alkoholowego był dość spory.

- Ujem - zabełkotał, a z jego ust wypłynął odór tak potężny, że jego kolega z ławki się wywalił na garba.

- A pana kolega? - udawałem spokojnego, choć byłem strasznie zestresowany - Umie?

- Uje, a bo co? - odbiło mu się.

Wszedłem do sklepu, kupiłem dwa tanie wina, wyszedłem i podszedłem ponownie do nich.

- Jak zagracie to wam dam - pomachałem. Zadziałało.

- Ty, Laurent, eeee, yyyy, wsawaj! - szarpnął go, a ten z prędkością błyskawicy wstał na nogi.

- Coeee? - nie otworzył jeszcze oczu.

- WINO - zaśmiał się - chodź do autokaru.

Zataczając się, dwaj delikwenci weszli do autokaru. Szyby od razu zaparowały od alkoholu. Wszyscy patrzyli na mnie jak na debila.

- Dobra - powiedziałem głośno - Nikt inny o tym się nie dowie, rozumiecie? - zapytałem i nawet nie poczekałem na odpowiedź tylko usiadłem na swoim miejscu.

 

W 10 minucie dostaliśmy karnego. Nasz etatowy wykonawca, Karo zdobył bramkę, a ja odetchnąłem z ulgą. Zaraz obok mnie siedzieli Laurent i Inigo, którzy odetchnęli, gdy podałem im wino. Wydawało się, że kontrolujemy grę, ale w 43 minucie straciliśmy bramkę. Moi już nie mieli sił i obawiałem się, że niedługo będę musiał dokonać zmian. W 52 minucie wrzutkę wykorzystał Kret i zdobył gola na 2:1. Ja obróciłem się w lewą stronę spojrzałem na moich rezerwowych powiedziałem:

- Panowie, rozgrzani jesteście?

- Zaraz - powiedział szczerbaty Inigo. Wyciągnął ze spodenek setke i wypił ją na raz, przy okazji rozlewając trunek po brodzie. - Już jestem rozgrzany.

- No to dawaj pan.

Ten wstał, potem upadł, wstał, upadł.

- Pomóż mu - powiedziałem do Laurenta.

- Dobre - powiedział. Wstał, upadł na Inigo i leżeli.

- k***a mać.

Sędzia zobaczył, że chcę dokonać zmiany, więc podszedł.

- A-ale co to jest? - zapytał zdziwiony.

- Oni się tylko tak się wygłupiają. - uśmiechnąłem się szeroko - No dalej, gramy, gramy.

Weszli niepewnym krokiem, ale co ciekawe grali świetnie. Jeden z nich miał duży udział przy bramce w 60 minucie, którą zdobył Firana. Niestety, 10 minut później Laurent stracił piłkę, ponieważ musiał zwymiotować. No, a że stał z piłką niedaleko naszego pola karnego to i my straciliśmy bramkę. Widać, że oddanie ustnie tego, co wypił wcześniej, zrobiło mu dobrze, bo żul wziął się za grę.

- Nie oddawaj pan moczu na boisku - krzyknąłem do Inigo w 85 minucie.

- A dzieee?! - powiedział skonsternowany.

- Idź pan w pizdu - załamałem ręce.

Jeszcze na koniec meczu znów kontuzji nabawił się Pirat i graliśmy w dziesięciu, z dwoma żulami w składzie.

- Nie na tą bramkę, gdzie, GDZIE?! - zdzierałem gardło.

- Bo mnie trenerzeee nie szanuesz - stanął. - Potrzebee więcej swobody. Ja jestem legendą, legendą.

Sędzia udawał, że nie widzi co się dzieje na boisku. I poza nim. Co ciekawe gospodarze wcale nie przejmowali się widokiem, który ich napotykał i grali w piłkę. Mimo wszystko, nie udało im się wyrównać.

 

17/26 2L, 7.12.11r

(3)Engordany 2:3 Jenlai(2) (Karo /kar 11', Cordon 43', Kret 52', Firana 60', Saiz 70')

MoM: Kret(Javier Rodriguez Castanon) 8.2

 

- Dzięki panowie, macie tu wino i mi się więcej na oczy nie pokazujcie. - powiedziałem grzecznie, wręczyłem im piwo i wszedłem do autokaru.

- Nima za soo - powiedział jeden i odeszli w niewiadomym kierunku. Marco wcisnął pedał gazu i odjechaliśmy.

- Trenerze, a oni nie wracają? - mądre pytanie Kreta.

- Faktycznie - złapałem się za głowe, ale po chwili wyluzowałem się - A w dupie to mam. Gazu panie Marco, gazuu!

Odnośnik do komentarza

Wesołych :)

__________________________________________

 

Po meczu okazało się, że Pirat będzie musiał pauzować przez 8 dni, więc nie zagra w najbliższym meczu. Podczas treningu urazu doznał także Jajo i nie będzie grał przez 3 tygodnie. Walczymy z czasem, bo obecnie mamy 10 dostępnych zawodników. Okazało się, że jednak żaden z zawodników nie wyleczył się do meczu. Mimo wszystko wygraliśmy na wyjeździe po bramkach Froda, Kreta i Don Juana. Dla gospodarzy honorową bramkę zdobył Dionisio Lopez. Podczas meczu zejść z boiska z powodu kontuzji musieli Karo i Romek, ale kontuzje nie okazały się groźne.

 

18/26 2L, 11.12.11r

(10)Principat B 1:3 Jenlai(2) (Frodo 17', Don Juan 60, Lopez 64', Kret 84')

MoM: Don Juan(Juan Miguel Agaudo) 8.5

 

I w tym momencie skończyłą się pierwsza faza rozgrywek. Po osiemnastu kolejkach tabelę podzielono na dwie grupy: mistrzowską i niemistrzowską. Oczywiście ta druga nazwa jest pojęciem sztucznie wymyślonym. Nie można jej nazwać 'spadkową' bo po prostu nikt z ligi niżej spaść nie może. Tabela wygląda następująco:

 

 

| Poz | Inf | Zespół | | M | Wyg | R | P | ZdG | StG | R.B. | Pkt |

| -----------------------------------------------------------------------------------------------------------|

| 1. | | Santa Coloma B | | 18 | 13 | 1 | 4 | 66 | 20 | +46 | 40 |

| -----------------------------------------------------------------------------------------------------------|

| 2. | | Jenlai | | 18 | 11 | 5 | 2 | 42 | 24 | +18 | 38 |

| -----------------------------------------------------------------------------------------------------------|

| 3. | | FS Massana | | 18 | 9 | 5 | 4 | 31 | 22 | +9 | 32 |

| -----------------------------------------------------------------------------------------------------------|

| 4. | | Engordany | | 18 | 7 | 8 | 3 | 32 | 23 | +9 | 29 |

| -----------------------------------------------------------------------------------------------------------|

| 5. | | Atlètic d'Escaldes | | 18 | 8 | 4 | 6 | 32 | 35 | -3 | 28 |

| -----------------------------------------------------------------------------------------------------------|

| -----------------------------------------------------------------------------------------------------------|

| 6. | | FC Ranger's | | 18 | 6 | 6 | 6 | 27 | 30 | -3 | 24 |

| -----------------------------------------------------------------------------------------------------------|

| 7. | | Extremenya | | 18 | 4 | 6 | 8 | 26 | 39 | -13 | 18 |

| -----------------------------------------------------------------------------------------------------------|

| 8. | | Lusitans B | | 18 | 3 | 5 | 10 | 27 | 45 | -18 | 14 |

| -----------------------------------------------------------------------------------------------------------|

| 9. | | Penya Encarnada | | 18 | 2 | 6 | 10 | 20 | 39 | -19 | 12 |

| -----------------------------------------------------------------------------------------------------------|

| 10. | | Principat B | | 18 | 2 | 4 | 12 | 19 | 45 | -26 | 10 |

| -----------------------------------------------------------------------------------------------------------|

| | | | | | | | | | | | |

| -----------------------------------------------------------------------------------------------------------|

 

Liga wraca dopiero w lutym co oznacza, że czeka nas ponad miesiąc odpoczynku. Co ciekawe, panowie od logistyki po raz kolejny popisali się swoimi niebywałymi umiejętnościami. Okazało się, że liga startuje 11 lutego, a 18 stycznia miejsce ma ćwierćfinał Pucharu Andory. No po prostu nie dowierzam.

 

 

Teraz jakieś takie tanie informacje :D

  • Leo Messi zdobył Złotą Piłkę. Zawodnik Barcelony wyprzedził kolejno Sneijdera(Inter) oraz swojego klubowego kolegę Xaviego.
  • Śląsk Wrocław zajął 3 miejsce w grupie H Ligi Europy. Podopieczni Stanislava Levy'ego wygrali dwa mecze, oba z BATE Borysów, a resztę przegrali. Z tej grupy awansowali FC Liverpool i SC Heerenveen.
  • Klubowe Mistrzostwo Świata dla Santosu. Brazylijski zespół pokonał w finale Chelsea Londyn 2:1(Borges, Dracena - Lampard). 3 miejsce zajęło meksykańskie Monterrey.
  • Piłkarzem Roku na świecie został Wesley Sneijder(Inter). Drugie miejsce zajął Lampard(Chelsea), a trzecie Ozil(Real Madryt).

Odnośnik do komentarza

Przepraszam wszystkich, którzy liczyli na podbicie andorskiej ligi...

___________________________________________________________

 

Saint Julia to wicelider andorskiej pierwszej ligi, czyli nasze szanse na zwycięstwo oscylują koło 1 procenta. Dobra wiadomość jest taka, że wróciło do nas kilku kontuzjowanych zawodników i na ławce zasiadło 4 piłkarzy. Poleciłem piłkarzom, żeby grali na luzie, bez żadnej presji. Po prostu, żeby pokazali co potrafią. No i od samego początku to skutkowało, w końcu w 24 minucie Czopek dostał dobrą piłkę w polu karnym i pokonał bramkarza, który wcześniej kilka razy ratował swój zespół przed utratą bramki. Gdy od naszej drużyny biło zaangażowaniem to u gospodarzy najbardziej widoczny był brak umiejętności wykorzystywania akcji, bo naprawdę kilka ich było w pierwszej połowie, ale napastnicy nie sprawdzali się. Na początku drugiej połowy z rzutu wolnego wrzucał Karo, Czopek wyskoczył do piłki wraz z bramkarzem Aure i właśnie on popełnił błąd. Piłka mu wypadła z rąk, a Czopek dopadł do niej i strzelił do pustej bramki. W 55 minucie gospodarze strzelili kontaktowego gola, bo niedopilnowany w polu karny był Rodriguez-Sanchidrian. 5 minut później, Don Juan kiepskim podaniem sprokurował karnego, ponieważ rozpaczliwie próbował ratować sytuacje Frodo. Do piłki podszedł Varela i wykorzystał karnego. Sytuacja z karnym, tylko z drugiej strony boiska, powtórzyła się. Hat-tricka skompletował Czopek. Do końca graliśmy składną piłkę i gospodarze mieli zbyt mało sił by przeprawdzić jakiś groźny atak.

 

Puchar Andory 1/4[1/1], 18.1.12r

(1L)Saint Julia 2:3 Jenlai(2L) (Czopek 24', 49', /kar 78', Rodriguez-Sanchidrian 55', Valera /kar 62')

MoM: Czopek(Cristobal Alcantarilla) 9.5

 

- Czemu nie pan wzywał? - zapytałem prezesa.

- Słuchaj Mustapha, jest poważna sprawa. - splótł palce u dłoni.

- Jaka?

- Wylatujesz. - był chłodny jak stal.

- Co? Jakim cudem? - niedowierzałem

- Rozwiązuje klub, raczej ostatecznie. - powiedział ze smutną miną - I to bardziej Twoja wina, niż moja.

- Niech pan mnie nie wkurwia!

- Słuchaj, sprawa nie jest skomplikowana. Jenlai idzie za dobrze, do tego Ci młodzi chłopacy. Klub jest biedny jak kościelna mysz. Mimo tak dobrej gry nie zyskaliśmy na popularności, a wręcz przeciwnie straciliśmy większosć składu na rzecz klubów, które są obecnie niżej w tabeli niz my. Odeszło ośmiu zawodników, a wychodzi na to, że odejdą następni.

Nie dowierzałem. Małe skurwysyny mnie wyrolowały... Prezes ciągnął dalej.

- Przyjechał tutaj pewien Nigeryjczyk, który grał w tamtejszej drugiej lidze i namówiłem go na grę, ale niestety nawet jeśli pan Bashiree Mohammed Abbas zacznie grać to nie wypełnimy luk. Jestem bezradny.

- Rozumiem... A więc żegnam pana.

- Mam nadzieję, że pozwoli to Tobie w pełni skupić się na pracy nauczyciela. - uśmiechnął się krzywo.

- Tak... Być może...

Odnośnik do komentarza

Co dodam od siebie:

 

No sorry panowie, ale jak jedyną osobą, które moge ściągnąć jest jakis Nigeryjczyk, któremu skończył się kontrakt w drugiej lidze nigeryjskiej, a przychodzi okienko transferowe i odchodzi z mojego zespołu 10 zawodników to co ja mam zrobić? Grać ludźmi, którzy są sztucznie wstawieni, żeby niby zapełnić kadre? Tymi, którzy w ogóle nawet w grze jako newgeni nie istnieją? Odszedłem.

 

Po drugie, zagrałem pół roku jeszcze jako bezrobotny. Nikt z 3 ligi polskiej nawet nie chciał mnie zatrudnić. Okazało się, że dostałem fajną ofertę z Indii, z ekstraklasy. No i popełniłem teraz ja błąd, bo posprzedawałem beznadziejnych Hindusów, nakupywałem tanich, ale zajebistych czarnuchów z Mozambiku itd, ale jak amator nie zajrzałem do zasad ligi, gdzie potem wyszło, że mogę zarejestrować tylko 4 zagranicznych piłkarzy...

 

Więc, no trudno, zrezygnowałem z Dempo(tak nazywał się ten klub) i dalej szukałem pracy. Niestety ani w Polsce, ani w Andorze mnie nie chcieli. Więcej lig nie miałem załadowanych, a był już sierpień, wiec postanowiłem dodać ligi z Ameryki Południowej, dodałem m.in. Urugwaj i gdy miało dojść do ładowania zawodników, tych prawdziwych i sztucznych, którzy mieli występować, to wystąpił jakis crash dump, gra się wyłączyła i teraz sejw w ogóle nie chce się odpalić.

 

Sam jestem rozczarowany tą sytuacją, no bo mogłem to pociagnać w Indiach, co pewnie też byłoby ciekawe, ale to już mój błąd. :/ Sami widzieliście, ze też się wkręciłem w tą karierę ostatnimi czasy i nie poddawałem się nawet, gdy nie miałem 11 piłkarzy do gry, bo tylu było kontuzjowanych, ale jak ma się 7 no to już się grać nie da.

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...