Skocz do zawartości

A big chance for a big success.


gilik

Rekomendowane odpowiedzi

Począwszy od 1 maja roku 2004 wszystkie kraje Unii Europejskiej przeżywały najazd ludzi, potencjalnych pracowników, i nie inaczej było w Anglii. Prym wiedli Polacy i to ciągle się nie zmienia. Ja nie miałem ochoty emigrować z kraju ojczystego, ale powoli żądza „chleba” zmuszała mnie do tego. Po roku od otwarcia granic dobrałem się więc z grupką przyjaciół, których ja namówiłem do podróży, i w miarę szybko od podjęcia decyzji byliśmy w Londynie. Jechaliśmy trochę w ciemno, gdyż nie mieliśmy załatwionej żadnej roboty. Pocieszaliśmy się trochę tym, że o pracę nie powinno być trudno. Był to początek maja, a więc liczna rzesza studentów z Polski nie zalewała jeszcze brytyjskiego rynku pracy.

 

Na początek chciałem pojechać tylko na okres letni, trzy do czterech miesięcy. Nie wiedziałem czy sobie poradzę i czy wytrzymam bez bliskich. Nie liczyłem też na jakieś duże zarobki. Koło 500 funtów miesięcznie by mi wystarczyło. Nie miałem też żadnych określonych preferencji co do stanowiska pracy. Nie miałem także pojęcia gdzie będę pracował. Nie robiło mi to żadnej różnicy czy zostanę w Londynie czy też będę szukał po całej Anglii.

 

Na miejscu było jednak o wiele gorzej niż myśleliśmy z przyjaciółmi. Chodziliśmy to tu, to tam w poszukiwaniu pracy. Nic jednak z tego nie wynikało. Nie zarabialiśmy nic, a przecież trzeba było coś do zjedzenia kupić i gdzieś się przespać. Nawet nasi rodacy mieszkający już na stałe w stolicy Anglii nie chcieli nam pomagać. Byliśmy jednak wytrwali i dalej staraliśmy się gdzieś zatrudnić.

 

Ja miałem najmniej szczęścia. Wszyscy znajomi powoli znajdowali jakieś zajęcia, a ja dalej nic nie robiłem. Chciałem wracać, ale nie miałem za co. Ci z którymi przyjechałem obiecywali mi pożyczyć jak tylko coś zarobią. Ciągnęło się to jednak niemiłosiernie. Myślałem nawet, że już o mnie zapomnieli. A to dzięki mnie mogli coś zarobić, a nie ciągle siedzieć na wyrze przed telewizorem i z piwem w ręku. Robiłem się coraz bardziej sfrustrowany i byłem skłonny zacząć żebrać na londyńskiej ulicy.

 

 

====================

 

FM 2006.0.3

Ligi: Anglia (1-6), Polska (1-2)

Baza: Normalna

Zasady: gilikowe, czyli wymyślane w trakcie gry

Odnośnik do komentarza

Przed tym aktem desperacji wpadłem na jeden, obiecałem sobie że już ostatni pomysł. Po prostu zacząłem dzwonić po ludziach z którymi przyjechałem do Anglii myśląc, iż są moimi przyjaciółmi. W większości rozmów z mojej strony padały mocne słowa i kończyły się nasze znajomości. Niemniej podczas jednej z rozmów byłem bardzo zaskoczony, pozytywnie na szczęście. Dowiedziałem się, że jest ciekawa robota i bym się do niej nadawał. Jednak kończyły się fundusze na rozmowę z budki i przerwało mi rozmowę. Usłyszałem tylko, że mam się udać na południowe wybrzeże Anglii do Weymouth.

 

Dwa dni później byłem na miejscu. Tyle zajęła mi podróż autostopem. Długo szukałem miejskiego rynku, gdzie miał czekać na mnie znajomy. Po kilku godzinach udało się. Pracował on przy przeróbce ryb. Praca niby nie ciężka, ale podobno męcząca. Jak się okazało zarobki były bardzo dobre, około 600 funtów na miesiąc z zakwaterowaniem, ale bez jedzenia. Co jak co, ale takiego zadania nie podjął bym się. Jakże się ucieszyłem, gdy usłyszałem, że chodzi o inną robotę, taką jaka mi pasuje. Podobny było już wszystko ugadane, a ja miałem tylko podpisać niezbędne papiery i zaczynać pracę. Aby to jednak zrobić, zgodnie ze wskazówkami znajomego miałem udać się do pobliskiego Dorchester i szukać rozwalającego się baraku na obrzeżach miasta przy największej budowli w okolicy.

 

Tak też zrobiłem. Nie było to większym kłopotem, gdyż te paręnaście kilometrów zajęło mi zaledwie trzy godzinki piechotką, gdyż przez ten czas ani jedno auto nie zmierzało w kierunku Dorchester. Szybko znalazłem ten barak i pewnym krokiem wkroczyłem do niego. A gość w środku chciał na mnie spojrzeć, jednak nie można było nic dostrzec przez dym z papierosów.

 

- Who are you? –wrzeszczącym i nieprzyjaznym głosem zapytam mnie.

-Yyyy, jjjjj… jjjj… Dżob – odparłem i podszedłem bliżej i wreszcie zauważyłem coraz to weselszą twarz mężczyzny.

- Oh, great! I was waiting for you! – odparł a ja zgłupiałem. Gdzie ja się miałem angielskiego uczyć? A czy mi się chciało? Na szczęście dostałem jakiś papierek do ręki. U góry pisało Dorchester Town, a na dole mężczyzna wskazał mi miejsce gdzie mam podpisać. Jednak się trochę wstrzymałem. Przeglądnąłem go, ale nie wiedziałem nic z niego. No może oprócz dwóch dat: 10.07.2005 i 10.07.2006. Oznaczało to chyba od kiedy do kiedy będę pracował, a także 100£ per week, czyli zarobki 100 funtów miesięcznie. Tak więc niezwłocznie podpisałem umowę o pracę i zacząłem wychodzić z budynku.

- I,m Eddie Belt, Chairman of Dorchester Town. And remember, tomorrow at 10.

Odnośnik do komentarza

Dorchester Town

 

Bardzo stary klub, założony już w 1880 roku. Jednak wiek nie przełożył się na sukcesy klubu, gdyż ich nie było. W związku z tym jest to tylko półzawodowy zespół rozgrywający swoje spotkania na Avenue Stadium, mogącym pomieścić 5009 osób, z czego tylko 697 może dostąpić zaszczytu oglądania spotkania na siedząco. Poza tym jeśli mówimy o bazie treningowej, to jest w stanie tragicznym. Aktualnie The Magpies walczą na szóstym froncie południowym w Anglii.

 

Jednak nawet gorzej od bazy treningowej wyglądali moi przyszli współpracownicy. Najbliższy z nich, ten który ma mi zawsze asystować i ma być moim cieniem, Brain Benjafield (44, Anglia) to zapewne podobnie jak i ja człowiek z ulicy. Podobnie zresztą Paul Morrel (44, Anglia), jedyny trener. Natomiast znachor Geoff Dine (55, Anglia) mógł bardziej zaszkodzić zawodnikowi, aniżeli pomóc mu. Śmiem twierdzić, że już łowczy Tom Hudson (42, Anglia) byłby lepszy na stanowisku Dine’a. Wniosek był taki, że potrzeba całkowitej wymiany sztabu szkoleniowego.

 

Od asystenta dowiedziałem się jedynie tyle, że w klubowej kasie znajduje się około czterech tysięcy funtów, więc jak chcę kogoś zatrudnić to jedynie z wolnego transferu lub sprzedając kogoś z klubu. Jednak to też nie gwarantowało powodzenia transferu, aby nie zostawić po nim czkawki w klubowej kasie, gdyż na płacę dla wszystkich pracowników możemy wydawać na tydzień aż 3,600£.

Odnośnik do komentarza

Na szczęście to nie mój sztab miał decydować o lasach meczów, tylko zawodnicy. Tak więc przegląd kadr zacząłem od szatni, gdzie czekało na mnie aż 26 chłopa. Jednak to trening miał pokazać kogo na co stać. A ten pokazał mi, że mam tu do czynienia z 26 nieudacznikami.

 

Bramkarzy miałem dwóch, dwóch młokosów na dodatek. Ten starszy, wychowanek Portsmouth, 20-letni Craig Bradshaw (BR, 20, Anglia) mógł się pochwalić dobrą koncentracją i walecznością. Drugi, młodszy Nick Jones (BR, 17, Anglia) umiał tylko dobrze piąstkować. Po szkole, a przed treningiem pewnie lubił wpaść na siłownię lub na ring bokserski.

 

Najliczniejszą grupą liczącą 11 osób była formacja obronna. Filarem wydawał się być doświadczony Alex Brown (OŚ, 32, Anglia), który pomimo swojego wieku był niezwykle wytrzymały. Na środku powinien partnerować mu wychowanek Reading Gary Middleton (OŚ, 20, Anglia). Gary podobnie jak Alex brylował tym, że wytrzymał cały trening. Z nimi walczyć powinni Andy Harris (OŚ, 31, Anglia), Daniel Bulley (OŚ/NŚ, 20, Anglia) i Nathan Walker (OŚ, 18, Anglia). Lewą część defensywy powinien zabezpieczyć niezwykle agresywny Scott Morgan (OLŚ, 30, Anglia). Jego atutem są stałe fragmenty gry. Oprócz niego na tej pozycji nominalnie grywają Simon Radcliffe (OL, 24, Anglia), Jack Cannon (OL, 18, Anglia) i Peter Monks (O/PL, 18, Anglia). Po przeciwległej stronie boiska było nieco mniejsze zagęszczenie. Tylko dwóch zawodników ustawiało się na tej pozycji. Żaden z nich nie przypadł mi jednak ani trochę do gustu. Mowa tu o Carl’u Poore (OP, 22, Anglia) i Anthony’m Griffin’ie (O/DBPP, 26, Anglia).

 

W pomocy było dużo gorzej. Wybór był na środek pola był duży. W miarę uniwersalny Jamie Gleeson (DP/OPŚ, 20, Anglia) wyglądał najlepiej z defensywnych dzięki swej pracowitości. Trochę słabszy był defensywny Mark Jermyn (DP, 24, Anglia). Natomiast najgorzej prezentował się Gareth Keeping (PŚ, 23, Anglia). Jako ofensywny najlepszy był Glenn Howes (OPŚ, 23, Anglia). Natomiast Dave Allen (OPŚ, 21, Anglia) wyglądał wręcz fatalnie. W razie potrzeby w środku pomocy mogli grać także Mark Robinson (OPPŚ, 30, Anglia) i kreatywny Jamie Brown (OPŚ/N, 23, Anglia). Na skrzydłach miałem solidarnie po jednym zawodniku, więc nie miałem jak porównać i ocenić. Z lewej strony boiska biegał Justin Keeler (OPL/N, 27, Anglia), a po prawej jedyny obcokrajowiec w zespole Larbi Mekchiche (OPP, 22, Francja).

 

Napastników w zespole było aż czterech, z czego jednego można było nazwać gwiazdą zespołu. Niezwykle zdeterminowany i pracowity, a do tego dobrze wykańczający akcje Matt Groves (N, 25, Anglia) to wychowanek Portsmouth i to on właśnie był tą gwiazdą. Zdecydowanie słabiej wyglądał Warren Byerley (N, 20, Anglia), a umiejętności dwóch osiemnastolatków Matthew Wonnacotta (N, 18, Anglia) i Seana Smitha (N, 18, Anglia) lepiej przemilczeć.

 

Podjąłem decyzję, że jestem skłonny sprzedać każdego zawodnika, ba, wszyscy z wyjątkiem Grovesa, Browna i Jonesa zostaną wystawieni na listę transferową. Tak więc trzeba się spodziewać dużych ruchów kadrowych tego lata w Dorchester.

Odnośnik do komentarza

Od następnego dnia zabrałem się do pracy na moim nowym stanowisku nie mając żadnego doświadczenia. Pierwszy mecz sezonu mieliśmy rozegrać w Eastbourne z miejscowym Borough 13 sierpnia, a do tego czasu będziemy grać sparingi. Mój asystent dobrał następujących przeciwników: Grays, Corinthian Casuals, Frickley, Notts Country, rezerwy Aston Villi, a na koniec Redbridge.

 

Pierwszą moją decyzją, poza wystawieniem prawie wszystkich zawodników na listę transferową, było umieszczenie w miejscowej prasie informacji o poszukiwaniu dobrego lekarza i asystenta. Natomiast Tom Hudson dostał dyspozycję, aby przeszukiwał angielski rynek piłkarski i szukał potencjalnych nowych zawodników Dorchester.

 

Pierwszy transfer zaklepany przeze mnie to sprzedaż jednego z zawodników. Cena jednak była ogromna jak na warunki szóstoligowe. Chodzi tu o sumę 30,000 funtów, które wydało Shrewsbury Town za Craiga Bradshawa. Shrewsbury to klub League Two, czyżbym więc nie poznał się na talencie Craiga? Szybko jednak wynagrodziłem sobie jego sprzedaż sprowadzając na jego miejsce 19-letniego Irlandczyka Conrada Logana (BR, 19, IRL). Przyszedł on do nas z rezerw Leicester za £2,000.

 

Na pierwszy sparing pod moją wodzą przyszło 59 kibiców – byli to sami zapaleńcy. Ja wystawiłem nie wiem czy najlepszy skład, ale taki był moim zdaniem. Z taktyką nie eksperymentowałem – było to klasyczne 4-4-2. Na boisku było jednak widać, że zawodnicy dopiero rozpoczynali treningi, jak i to, że byli po prostu bardzo słabi. Można ich było jednak pochwalić za dużą waleczność, dzięki której mecz zakończył się bramkowym remisem.

16.07.2005 TOW

Avenue Stadium, widzów: 59

Dorchester [CPd] – Grays [Con] 2-2 (1-0)

1-0 Keeler k.6’

1-1 Morgan sam.49’

1-2 Thurgood 60’

2-2 Byerley 65’

 

MoM: Thurgood 8

Odnośnik do komentarza

Przed drugim ze spotkań sparingowych doszło do kolejnych ruchów transferowych i to w obie strony. Po 2,000 funtów dostaliśmy za Seana Smitha (Frickley) oraz Simona Radcliffe’a (Billericay), natomiast do klubu było więcej ruchu. Zaczęło się od poważnego wzmocnienia środka pola doświadczonym Paulem Huguesem (PPŚ, 29, Anglia) zakupionym z rezerw Luton za £5,000. Jest to bardzo kreatywny zawodnik i często asystujący, a więc liczę na niego. Zaraz po nim na Avenue Stadium zawitał Michael Sisson (OPŚ, 26, Anglia). Wyłuskałem go za darmo z Matlock Town. Kolejnym nabytkiem był kolejny środkowy pomocnik, tym razem nieco młodszy, bo 19-letni. Wydałem na niego 1,000 funtów z Lincoln City II, a mowa tu o Lee Frecklingtonie (PŚ, 19, Anglia). W dniu meczu z Corintian Casuals zakontraktowałem byłego zawodnika Torquay uniwersalnego reprezentanta Grenady, Tony Bedeau (OPPŚ/N, 26, Grenada 2/0). Kosztował on 2 tysiące funtów.

 

W sparingu zagrali już nowi zawodnicy, ale pomimo tego obraz gry nie uległ pozytywnej zmianie. Graliśmy słabo, bez ładu i składu. Na domiar złego Dorchester przegrało, a to może się źle odbić na morale zespołu. Może, a nie musi, bo i tak pierwsza jedenastka w sezonie będzie się znacząco różniła od meczu z Corintian. Jeśli mogę kogoś pochwalić to tylko Huguesa, który w pojedynkę starał się napędzić trochę strachu bramkarzowi drużyny przeciwnej.

21.07.2005 TOW

King George’s Field, Tolworth, widzów: 77

Corintian Casuals [Ama] – Dorchester [CPd] 1-0 (1-0)

1-0 Clark 2’

 

MoM: Clark 8’

Odnośnik do komentarza

W sparingu z Frickley zagrali kolejni nowi zawodnicy. Mowa o Richard’zie Evans’sie (OPL, 22, Walia), który został zakupiony z rezerw Sheffield Wednesday za 10 tysięcy funtów, co jest najwyższą kwotą wydaną na zawodnika w historii klubu Dorchester! Kolejnym zawodnikiem, który podpisał kontrakt z zespołem z Avenue Stadium był Mark Bonner (PŚ, 31, Anglia). Kosztował on nas okrągły £1,000 funtów i będzie walczył z wcześniej sprowadzonymi zawodnikami o grę na środku pola. Tym samym raczej zakończyłem sprowadzanie pomocników. Z klubu zdążył odejść natomiast Daniel Bulley, którego za 7,000 funtów odkupiło od nas Gainsborough.

 

Spotkanie z Frickley to mecz bez historii, aczkolwiek zwycięski. Nie o to jednak w tym spotkaniu chodziło. Mieliśmy powoli zgrywać ze sobą nowych zawodników, wprawdzie jeszcze nie w komplecie, szczególnie w środkowej linii. I z każdą minutą współpraca pomocników wyglądała coraz lepiej. Pierwszą bramkę spotkania zdobył w 12 minucie Hugues strzałem głową po rucie rożnym , a drugą Keeler w sytuacji sam na sam, na którą wyprowadził go świetnym podaniem Bedeau.

 

24.07.2005 TOW

Westfield Lane, South Elmsall, widzów: 80

Frickley [Ama] – Dorchester [CPd] 0-2 (0-2)

0-1 Hugues 12’

0-2 Keeler 19’

 

MoM: Keeler 8

Odnośnik do komentarza

W sparingu z czwartoligowym Notts Country zagrał kolejny nowy zawodnik. Tym razem napastnik. Był nim 18-sto latek zakupiony za 3 tysiące funtów z Grays, Gary Hooper (N, 18, Anglia). Pomimo swojego młodego wieku będzie podstawowym zawodnikiem i bardzo na niego liczę w kontekście walki na szóstym froncie w Anglii. W tym samym spotkaniu nie zagrało także trzech kolejnych zawodników, którzy opuścili Dorchester. Mowa tu o Marku Robinsonie, sprzedanym za £3,000 do Worcester, Jamie Gleesonie (€5,000 -> Thurrock) i Jacku Cannonie (2,000 funtów i 25% następnego transferu ->Team Bath).

 

Nie liczyłem na nawiązanie walki z dużo lepszą od nas ekipą, a w tym sparingu liczyłem tylko na dalsze zgrywanie się zawodników. Okazało się jednak, że walczyliśmy przez cały mecz jak równy z równy, lecz błędy nie wzmocnionej jeszcze defensywy zapewniły nam porażkę. Więcej mieliśmy z gry, więcej oddaliśmy strzałów, a po prostu graliśmy lepiej od przeciwników i to bardzo cieszy. Teraz pozostało tylko wzmocnić defensywę i możemy zacząć walkę o ligowe punkty.

 

29.07.2005 TOW

Avenue Stadium, widzów: 99

Dorchester [CPd] – Notts Country [LT] 0-2 (0-2)

0-1 White 27’

0-2 Long 31’

 

MoM: Wilson 9

Odnośnik do komentarza

Początek sierpnia przyniósł wreszcie oczekiwane wzmocnienie linii obrony. Za 10 tysięcy funtów z rezerw Leicester przywędrował do Dorchester 22-letni Irlandczyk, Partick McCarthy (OŚ, 22, Irlandia). Liczę, że wydane na niego pieniądze szybko zwrócą się. Nie obyło się także bez sprzedaży zawodników. Carl Poore i Dave Allen razem za £3,000 odeszli do amatorskiego Chesham. Za Dave’a, jeśli zmieni klub, to otrzymamy 25 procent sumy jego transferu. Glenn Howes za 7,000 funtów i 25% następnego transferu do Morecambe. Jednak najgłośniej w Dorchester mówiło się o sprzedażach Justina Keelera do Accorington i Marka Jermyna do Exeter. Za obu dostaliśmy po 20 tysięcy funtów, a dodatkowo jeśli Justin strzeli 50 bramek dla Accorington, to ta drużyna przeleje na nasze konto £40,000!

 

W pierwszym sierpniowym sparingu zagraliśmy z drugą drużyną Aston Villi. To właśnie goście atakowali, a my skupialiśmy się na grze w defensywie. Bardzo dobrze kierował nią McCarthy i dzięki temu ciężko było strzelić nam bramkę. Kontrowaliśmy za to przeciwników i dzięki temu w 32 minucie Bedeau wyprowadził The Magpies na prowadzenie. Dopiero rozluźnienie na początku drugiej połowy sprawiło, że Logan wyciągał piłkę z naszej siatki po strzale Lunda. Do końca spotkania dzielnie broniliśmy się, a wynik nie uległ zmianie.

2.08.2005 TOW Avenue Stadium, widzów: 92

Dorchester [CPd] – Aston Villa II [Ama] 1-1 (1-0)

1-0 Bedeau 32’

1-1 Lund 47’

 

MoM: Logan 8

Odnośnik do komentarza

Kolejne dni przynosiły kolejne ruchy transferowe do Dorchester. Ich efektem było zakupienie doświadczonego bramkarza, grającego dotychczas w Doncaster, Andy Warringtona (BR, 29, Anglia). Ma on wprowadzić spokój w szeregach obronnych, a także w pełni zabezpieczyć ewentualne kontuzje. Zapłaciłem za niego 2 tysiące funtów. Za taką samą kwotę z Chester przybył do nas prawy obrońca, Scott McNiven (O/DBP P, 27, Szkocja). Właśnie zawodnika na tą pozycję w tej chwili najbardziej potrzebowałem i mój kłopot został rozwiązany. Teraz jeszcze znaleźć tylko lewego i środkowego obrońcę, o co łatwo nie jest.

 

Sparingi kończyliśmy spotkanie z amatorami Redbrigde. Zagraliśmy taktyką, którą będziemy grać w sezonie, a która ewoluowała przez cały okres przygotowawczy. Jest to taktyka ofensywna, skierowana w szczególności do napastników, którzy mają zdobywać dużo bramek. Tak też było i w tym meczu. Wszak sześć bramek nie strzela się na co dzień. Trzy były dzieła Hoopera, po jednej Bedeau i Grovesa oraz jedna nie napastnika, a obrońcy McCarthy, strzelona głową po rzucie rożnym.

 

6.08.2005 TOW

Oakside, Barkingside, widzów: 71

Redbrigde [Ama] – Dorchester [CPd] 0-6 (0-5)

0-1 Hooper 1’

0-2 Hooper 4’

0-3 Bedeau 22’

0-4 Hooper 41’

0-5 McCarthy 44’

0-6 Groves 52’

 

MoM: Hooper 10

Natomiast na kontynę cie kończyły się powoli kwalifikacyjne rundy LM. W nich, przystępująca od trzeciej rundy krakowska Wisła sensacyjnie pokonała w pierwszym spotkaniu Liverpool 1-0 po golu Pawła Brożka.

 

W PUEFA polskim drużynom nie poszło jednak tak dobrze. Wprawdzie Legia W-wa rozgromiła u siebie 4-0 islandzki IBV (Janczyk, Zjawiński, Klat, Grzelak), ale Groclin tylko zremisował u siebie z Dinamo Tbilisi 1-1 (Sikora), a Wisła Płock poległa w Łoweczu z miejscowym Litexem 3-0.

Odnośnik do komentarza

Dzień 13 sierpnia był dla mnie dniem historycznym – po raz pierwszy zasiadłem na ławce trenerskiej w oficjalnym meczu. Działo się to na stadionie Priory Lane w Eastbourne w meczu z miejscowymi Borogh. Mogło jedynie dziwić, że to my byliśmy faworytami spotkania. Na szczęście wszyscy zawodnicy mogli grać i wyszliśmy na boisko w optymalnym ustawieniu.

 

Spotkanie rozpoczęło się dla nas kapitalnie. Już zaraz po rozpoczęciu spotkania przeprowadziliśmy dobrą akcję skrzydłem, dokładnie Bedeau, zgrał po ziemi do McNivena, a ten kapitalnie dośrodkował na nogę Grovesa, który znalazł się oko w oko z bramkarzem gości. Nie chybił i od 25 sekundy cieszyliśmy się prowadzeniem.

 

Gol dał zawodnikom więcej pewności siebie, ale i tak było wyraźnie widać, że gospodarze są drużyną lepszą. To oni częściej stwarzali groźne okazje pod naszą bramką aniżeli my pod ich. Na szczęście obronną ręką z tych sytuacji wychodził Andy Warrington. Niestety do 44 minuty, kiedy to nieporozumienie w pilnowaniu przeciwników przez moich obrońców wykorzystał Danny Marney zdobywając wyrównującą bramkę, bramkę do szatni.

 

Druga połowa bez historii. Obie drużyny nie miały ochoty zaatakować, bądź ataki były szybko kasowane. To była taka kopanina w środkowej części boiska. Nie wydarzyło się nic godnego uwagi, a więc i wynik nie uległ zmianie. A ja jestem zadowolony z jednego punktu.

 

13.08.2005 CPd [1/42]

Priory Lane, Eastbourne, widzów: 359

Eastbourne [-] – Dorchester [-] 1-1 (1-1)

0-1 Groves 1’

1-1 Marney 44’

 

MoM: McCarthy 8

Warrington – McCarthy, Browne – McNiven, Morgan, Hugues – Bedeau, Evans, Bonner – Groves (74’ Sisson), Hooper

Odnośnik do komentarza

Już trzy dni później graliśmy kolejny mecz. Tym razem na Avenue Stadium z Weymouth. Spotkanie rozpoczęliśmy w identycznym ustawieniu jak w poprzednim. Zresztą na początku prawie wszystko było jak w poprzednim.

 

Już w 1 minucie Gary Hooper zdobył pierwszą bramkę spotkania. Dostał piłkę poza polem karnym, ale tak umiejętnie zakręcił trzema obrońcami, że ich minął i nie zmarnował sytuacji sam na sam z bramkarzem. I znów przeciwnicy przejęli inicjatywę. Tym razem krócej czekaliśmy na utratę bramki. W 21 minucie Chukki Eribenne wyrównał strzałem głową wykorzystując podanie Pursera z prawej strony. Jeszcze dobrze nie otrząsnęliśmy się ze straty bramki, a tu po ośmiu minutach ponownie Eribenne umieścił futbolówkę w naszej siatce. Była to kopia poprzedniej sytuacji.

 

Zacząłem głośno opieprzać piłkarzy i zaczynało to skutkować. I w 33 minucie McNiven dośrodkował do Grovesa. Ten jednak ledwo przyjął piłkę na polu karnym, a już leżał jak długi na trawie. Był brutalnie faulowany przez Watermana, który zobaczył czerwoną kartkę, a my mieliśmy karnego pewnie wykorzystanego przez Bedeau. Do przerwy staraliśmy się zdobyć bramkę, jednak dobrze bronił bramkarz gości.

 

Od początku drugiej połowy zaczęliśmy ponownie grać piach. I to pomimo tego, że graliśmy w przewadze jednego zawodnika. Przeciwnicy wykorzystali to i stwarzali sobie bardzo często okazje do zdobycia bramki. Na nasze szczęście w nieszczęściu przez całą część gry wykorzystali tylko jedną. Autorem tej bramki był Kirk Jackson w 71 minucie. Dzięki tej bramce ponieśliśmy porażkę, bo której zawodnicy nasłuchali się dużo nieprzyjemnych słów ode mnie w szatni.

 

16.08.2005 CPd [2/42]

Avenue Stadium, widzów: 172

Dorchester [11] – Weymouth [7] 2-3 (2-2)

1-0 Hooper 1’

1-1 Eribenne 21’

1-2 Eribenne 29’

Cz.k. Waterman 33’

2-2 Bedeau 34’

2-3 Jackson 71’

 

MoM: Eribenne 8 [Wey]

 

Warrington – McCarthy, Browne – McNiven, Morgan YC, Hugues (63’ Sisson) – Bedeau, Evans, Bonner – Groves (71’ Wonnacott), Hooper

Odnośnik do komentarza

Na trzeci mecz ligowy udaliśmy się do Sutton na mecz z United. Przeciwnicy w dwóch dotychczasowych spotkania spisali się nieco lepiej od nas, gdyż zdobyli dwa punkty. United zaskoczyli nas nieco ustawieniem, ponieważ od początku spotkania zagrali systemem 4-2-4.

 

Była to jednak woda na młyn dla moich piłkarzy. Mogliśmy narzucić nasz styl gry i zrobiliśmy to. A bramki były tylko kwestią czasu, a na dodatek nie kazaliśmy czekać na nie kibicom zbyt długo. Pierwszą zdobył Groves głową po dośrodkowaniu Hoopera w 14 minucie, a drugą ten sam zawodnik minutę później strzelając płasko po ziemi po kapitalnym podaniu Bonnera ze środka pola. Po tych dwóch bramkach dalej przeważaliśmy, ale bramkarz drużyny przeciwnej, Emberson, zaczął bronić bardzo dobrze.

 

Trzecią bramkę zdobył Hughes w 35 minucie strzałem zza linii pola karnego. W międzyczasie w jednej z interwencji jakiegoś urazu doznał Warrington i musiał opuścić boisko. Jak się okazało ostatnią bramkę spotkania zdobył w ostatniej minucie pierwszej połowy wprowadzony wcześniej Sisson strzałem głową, czym wykorzystał dośrodkowanie Bedeau z prawego skrzydła.

 

W przerwie zawodnicy dostali dyspozycję, aby oszczędzali siły. Wprowadzili to w życie i w drugiej połowie ani przez chwilę nie forsowaliśmy tempa. A gospodarze przez cały mecz nie zaistnieli, grali po prostu beznadziejnie. W całym spotkaniu oddali jeden strzał na naszą bramkę. Tak więc wynik nie mógł ulec już żadnej zmianie.

20.08.2005 CPd [3/42]

Gander Green Lane, Sutton, widzów: 416

Sutton Utd [14] – Dorchester [17] 0-4 (0-4)

0-1 Groves 14’

0-2 Groves 15’

0-3 Hughes 35’

0-4 Sisson 45’

 

MoM: Bedeau 10

 

Warrington (21’ Logan) - McCarthy, Browne – McNiven, Morgan YC, Hugues (81’ Middleton) – Bedeau, Evans (35’ Sisson), Bonner – Groves, Hooper

 

Po meczu dostałem raport od jednego z lekarzy na temat Warringtona. Jego uraz okazał się na szczęście niezbyt poważny, gdyż Andy stłukł sobie żebro. Pomimo tego może nie zagrać do dwóch tygodni.

Odnośnik do komentarza

W rewanżowym meczu eliminacyjnym do LM Wisła nie sprostała Liverpoolovi przegrywająca na wyjeździe 2-0 i teraz będzie grać w Pucharze UEFA. Natomiast w eliminacjach do tegoż Pucharu Legia pomimo porażki z islandzkim IBV 2-0 awansowała do dalszych gier, Groclin wygrał 1-0 po golu Radzewicza z Lokomotivem Tbilisi i także awansował. Odpadła za to Wisła Płock wygrywając wprawdzie w drugim spotkaniu 1-0 (Jeleń) z Liteksem.

 

Do meczu z Yeading przystępowaliśmy z nowym defensorem. Za tysiąc funtów z Wycombe ściągnąłem Ghanijczyka, Willa Antwiego (OŚ, 22, Ghana). Natomiast nie mogłem skorzystać z usług Richarda Evansa, który nadciągnął mięsień uda.

 

Samo spotkanie bardzo zawiodło swoim poziomem i stylem gry obu drużyn. W całym meczu były tylko dwa ciekawe momentu. Pierwszy już w 5 minucie, kiedy Morgan pociągnął lewym skrzydłem i dośrodkował w obręb szesnastki. Tam znalazł się Groves, który przyjął piłkę, minął jednego z obrońców i posłał piłkę po ziemi do siatki gości. Przez cały mecz po bramce nie działo się nic. Aż do 90 minuty. Wtedy to przeprowadziliśmy bardzo ciekawą akcję. Zagraliśmy kapitalnie z pierwszej piłki i dzięki temu Groves jeszcze przed polem karnym miał przed sobą tylko bramkarza. Nie zdążył jednak oddać strzału, gdyż został brutalnie sfaulowany od tyłu przez Bezhadiego, który od razu zobaczył czerwoną kartkę. Niestety rzut wolny nie przyniósł nam żadnych korzyści, a chwilę później sędzia gwizdnął po raz ostatni w meczu.

 

27.08.2005 CPd [4/42]

Avenue Stadium, widzów: 156

Dorchester [7] – Yeading [17] 1-0 (1-0)

1-0 Groves 5’

Cz.k. Bezhadi 90’

 

MoM: Morgan 8

 

Logan - McCarthy, Browne – McNiven, Morgan, Hugues – Bedeau (82’ Griffi), Sisson (74’ Frecklington), Bonner – Groves, Hooper

Odnośnik do komentarza

Sprzedając do Morecambe Garetha Keepinga za 3,000 funtów odciążyłem nieco wydatki za płacę zwiększyłem konto klubowe.

 

Pierwszym wrześniowym meczem był wyjazd do 19 w tabeli Hayes. Mimo swojej niskiej lokaty w dotychczasowych meczach grali dobrze i brakowało im trochę szczęścia, aby wygrywać i plasować się wyżej w tabeli.

 

Od początku spotkania Hayes postawili nam wysoko poprzeczkę. Zaatakowali nas i kilka razy groźnie strzelali, jednak na posterunku stał Logan. Ich ataki przerwaliśmy w 16 minucie wyprowadzając pierwszą kontrę. I właśnie po niej Groves wyprowadził nas na prowadzenie. Stracona bramka podcięła skrzydła gospodarzą i oddali nam inicjatywę. Niestety nie byliśmy w stanie oddać celnych strzałów na bramkę Daviesa. Gospodarze za to z czasem coraz groźniej kontratakowali i dzięki temu na dwie minuty przed końcem spotkania doprowadzili do wyrównania, a strzelcem bramki okazał się nasz McNiven.

 

W drugiej połowie tempo zdecydowanie opadło, ale często kotłowało się pod obiema bramkami. Szczególnie dużo kłopotów moim defensorom sprawiał szybki Michael Bartley. Z jego strony szło największe niebezpieczeństwo pod bramką Logana. U nas natomiast Markowi Bonnerowi najbardziej zależało na zwycięstwie. Biegał od jeden do drugiej bramki. Jednak bohaterem spotkania został Matt Groves, który w 66 minucie strzelając na 2-1 dla nas ustalił wynik spotkania.

10.09.2005 CPd [5/42]

Church Road, Hayes, widzów: 438

Hayes [19] – Dorchester [4] 1-2 (1-1)

0-1 Groves 16’

1-1 McNiven s.43’

1-2 Groves 66’

 

MoM: Groves 8

 

Logan – McCarthy YC (66’ Antwi), Browne – McNiven, Morgan, Hugues – Bedeau, Sisson (66’ Frecklington), Bonner – Groves, Hooper(86’ Wonnacott)

Odnośnik do komentarza

W pierwszej rundzie Pucharu UEFA polskie drużyny grały ze zmiennym szczęściem. Wisła Kraków po dwóch bramkach Kryszałowicza pokonała mołdawskie Baszkimi, Legia Warszawa niespodziewanie wygrała u siebie z Besiktasem 3-2 (Piechna x2, Malinowski). Poległ tylko Groclin, który musiał uznać wyższość Middlesbrough przegrywając 1-0.

 

W drugim wrześniowym meczu podejmowaliśmy Thurrock. Graliśmy jednak bardzo słabo, żeby nie powiedzieć fatalnie. A do naszego poziomu dostosowali się i goście. Oni jednak no początku drugiej połowy zdobyli bramkę, zrobił to dokładniej Boniek Forbes, i musieliśmy gonić rezultat. Szło nam to bardzo opornie i dopiero w 90 minucie dopięliśmy swego za sprawą niezawodnego Grovesa. Tę bramkę zdobył on strzałem głową wykorzystując dośrodkowanie z rzutu wolnego McNivena.

17.09.2005 CPd [6/42]

Avenue Stadium, widzów: 559

Dorchester [4] – Thurrock [13] 1-1 (0-0)

0-1 Forbes 53’

1-1 Groves 90’

 

MoM: McFarlane [Thu]

 

Logan – McCarthy, Browne – McNiven, Morgan, Hugues – Bedeau, Evans (78’ Sisson), Bonner – Groves, Hooper (78’ Wonnacott)

Odnośnik do komentarza

19 września odbyło się losowanie par 2. Rundy eliminacyjnej FA Cup. Los przydzielił nam Vauxhall Motors z Konferencji Północnej. Mecz miał odbyć się już za pięć dni na stadionie Vauxhall.

 

A w meczu szybko strzelona bramka przez Grovesa ustawiła cały mecz. W myśl zasady, że najlepszą obroną jest atak przycisnęliśmy od razu gospodarzy. Drugiej bramki nie zdobyliśmy, gdyż fantastycznie bronił Maltańczyk Saviour Darmanin. Gospodarze z rzadka zaglądali pod nasze pole karne, a więc i nie zagrażali bramce której strzegł wracający po kontuzji Warrington.

 

Dzięki temu skromnemu zwycięstwu awansowaliśmy do kolejnej rundy. Otrzymaliśmy także 3,800 funtów.

 

24.09.2005 2.Rnd. FA Cup

Vauxhall Sports Ground, Ellesmere Port, widzów: 1146

Vauxhall [CPn] – Dorchester [CPd] 0-1 (0-1)

0-1 Groves 14’

 

MoM: Antwi 9

 

Warrington – Antwi, McCarthy - McNiven, Morgan, Hughes (77’ Browne) – Bedeau, Evans (77’ Monks), Bonner – Groves, Hooper

 

W kolejnej rundzie spotkamy się ze zwycięzcą spotkania Clitheroe i Stafford Rangers. Lepszym i łatwiejszym do przejścia przeciwnikiem byliby ci pierwsi.

Odnośnik do komentarza

Podbudowani awansem pojechaliśmy na mecz z Farnborough. Znajdowało się ono przed meczem na 11. pozycji i w tym sezonie nie zdobyli w meczu więcej niż jedną bramkę. Musiałem być optymista i liczyć na spokojne i łatwe trzy punkty.

 

Już w 3 minucie zdobyliśmy pierwszą bramkę, trochę przypadkową. Gospodarze zaatakowali, a Antwi wybił piłkę na oślep do przodu. Dopadł do niej Groves i po minięciu dwóch przeciwników oddał celny strzał z dystansu. Po dwóch minutach przeciwnicy znowu musieli wyjmować piłkę z siatki. Tym razem Mark Bonner zdobył bramkę, i tak jak Groves, strzałem zza pola karnego. Piłkarze Farnborough starali się szybko odrobić straty, ale zostali skarceni za takie poczynania. Ponownie Bonner pokonał ich bramkarza. Wykazał się celną główką z ostrego kąta po dośrodkowaniu Bedeau.

 

Po trzech bramkach tempo gry spadło. Oba zespoły stanęły i wzajemnie podawały sobie futbolówkę. Ani jedni ani drudzy nie mięli po co atakować. Zwycięzca meczu był już praktycznie ustalony. Niemniej jednak na cztery minuty przed końcem pierwszej połowy Hooper podwyższył na 4-0. To była już ostatnia ciekawa akcja spotkania.

 

27.09.2005 CPd [7/42]

Cherrywood Road, Farnborough, widzów: 695

Farnborough [11] – Dorchester [4] 0-4 (0-4)

0-1 Groves 3’

0-2 Bonner 5

0-3 Bonner 12’

0-4 Hooper 41’

 

MoM: Bedeau 9’

 

 

Warrington – Antwi, McCarthy - McNiven, Morgan, Hughes (67’ Browne) – Bedeau, Evans (67’ Monks), Bonner – Groves, Hooper (77’ Wonnacott)

Odnośnik do komentarza

W powtórzonym meczu 2. Rundy eliminacyjnej FA Cup Clitheroe wygrało 2-1 z Stafford Rangers i to ni będą naszym przeciwnikiem w następnej rundzie. Mecz odbędzie się na naszym Avenue Stadium.

 

Również w rewanżowych meczach 1. Rundy PUEFA dobrze zaprezentowały się polskie ekipy. Wisła Kraków na wyjeździe pokonała 1-0 Baszkimi (Olszar) i awansowała dalej. Legia Warszawa niespodziewanie wyeliminowała Besiktas remisując u nich 1-1 (Zilic). Odpadł tylko Groclin przegrywając w rewanżu z Middlesbrough aż 3-0 i to u siebie.

 

Październik otwieraliśmy meczem u siebie z wiceliderem, Cambridge City. Goście do tej pory wygrali ostatnie pięć meczy i są bardzo groźnym przeciwnikiem. W ostatnich trzech meczach strzelali po trzy bramki. Musiałem uczulić obrońców na bardzo groźnych napastników City.

 

Spotkanie to zaczęło się tak jak większość naszych meczy, czyli zdobyciem przez nas bramki. 300 sekund po pierwszym gwizdku sędziego Gary Hooper strzelił gola z linii pola bramkowego. Ładnym prostopadłym podaniem popisał się Groves.

 

Staraliśmy się szybko podwyższyć na 2-0 aby grać nieco spokojniej. Moi zawodnicy często wiec strzelali, ale większość piłek lądowała albo w rękach Lovella albo u kibiców. Jednak nasze starania przyniosły efekt. Były to wprawdzie ostatnie sekundy pierwszej połowy, ale to nie było ważne. W zamieszaniu podbramkowym w tych sekundach najwięcej zimnej krwi zachował Evans i to on wpakował piłkę do siatki.

 

Drugą połowę znów zaczęliśmy z wielkiego C, gdyż Gary Hooper ponownie pokonał Lovella. Z prawej strony dośrodkowywał McNiven i dograł tak dokładnie na szósty metr przed bramkę, że nasz napastnik mógł tylko dołożyć nogę i cieszyć się.

 

Od razu poszła ode mnie dyspozycja, aby zacząć oszczędzać siły na kolejne spotkania. Piłkarze wykonywali to w prawie 100 procentach. Prawie, gdyż na pięć minut przed końcem spotkania rezerwowy Sisson sfaulował wychodzącego na czystą pozycję Dobsona i te ostatnie minuty graliśmy w 10. Bramki na szczęście nie straciliśmy.

 

1.10.2005 CPd [8/42]

Avenue Stadium, widzów: 543

Dorchester [3] – Cabbridge [2] 3-0 (2-0)

1-0 Hooper 5’

2-0 Evans 45’

3-0 Hooper 49

Cz.k. Sisson 85’

 

MoM: Hooper 8

 

Warrington – Antwi, McCarthy - McNiven, Morgan YC, Hughes – Bedeau(78’ Monks), Evans, Bonner (45’ Sisson RC) – Groves, Hooper (74’ Wonnacott)

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...