Skocz do zawartości

One of a Kind


Hammer

Rekomendowane odpowiedzi

Październik otwieraliśmy meczem przed własną publicznością z Newcastle. Goście zajmują dopiero 16. miejsce w tabeli i na pewno ten sezon nie układa im się po myśli. Nie ukrywam zatem, że liczyłem na pewne zwycięstwo i trzy punkty. I rzeczywiście, nie przeliczyłem się. Nawet my, z dosyć przeciętną formą, zdołaliśmy zamknąć rywali na własnej połowie przez długie minuty. Strach pomyśleć, co by się z nimi stało, gdyby na naszym miejscu był zespół, który potrafi kończyć z zimną krwią akcje podbramkowe. Już w 6. minucie prowadzenie dał nam Fernando Llorente, wykańczając zagranie naszego lewoskrzydłowego, Leightona Bainesa. Ten sam piłkarz odwalił kawał dobrej roboty w 41 minucie, gdy przedarł się w pole karne, umiejętnie zastawił piłkę i został w efekcie sfaulowany przez jednego z Fabricio Colocciniego. Sędzia podyktował jedenastkę, a tę na gola zamienił Phil Jagielka i tym samym ustalił wynik meczu na 2-0. W następnej kolejce, która odbędzie się po meczach reprezentacyjnych, jedziemy na Stamford Bridge.

 

02.10.2011, Goodison Park, Liverpool, widzów: 43.307
PRM 7/38: [4.] Everton - [16.] Newcastle 2:0 (2:0)

1:0 F. Llorente 6'
2:0 P. Jagielka rz. k. 41'

MoM: Phil Jagielka (O Ś; Everton) - 8.5

Odnośnik do komentarza

Z Chelsea byliśmy skazani na pożarcie. Z The Blues gra nam się zdecydowanie najtrudniej, jeśli weźmiemy pod uwagę wszystkie największe kluby w Anglii. Każda, negatywna nawet seria musi zostać przełamana i po cichu liczyłem, że ostatnie przyzwoite wyniki dadzą nam kopniaka i siłą rozpędu ogramy faworyzowanych mistrzów Anglii. Po pierwszej części gry mogłem mieć mieszane uczucia. Z jednej strony wynik brzmiał 0-0, gra nie była taka najgorsza, a więc istniała realna szansa na ugranie czegoś więcej, niż bezbramkowy remis. I rzeczywiście już dwie minuty po wznowieniu spotkania w wyniku małego zamieszania w linii środkowej piłka trafiła pod nogi Jamesa Vaughana. Anglik dostrzegł ładnie wybiegającego z prawej strony Mikela Artetę, a ten wpadł w pole karne i pokonał młodego Mateja Deleca, zastępującego kontuzjowanego Petra Cecha. Minuty mijały powoli, ale nic nie wskazywało na to, że Chelsea zamierza odebrać nam trzy punkty. I wtedy nadeszła 90. minuta meczu. Frank Lampard zagrywa do Nicolasa Anelki, ten uderza zza pola karnego i... 1-1. Mieliśmy ogromną szansę na pokonanie mistrza kraju, a skończyło się tylko na podziale punktów.

 

15.10.2011, Goodison Park, Liverpool, widzów: 43.307
PRM 8/38: [8.] Chelsea - [4.] Everton 1:1 (0:0)

0:1 M. Arteta 47'
1:1 N. Anelka 90'

MoM: Mikel Arteta (P PLŚ, OP P; Everton) - 7.5

Odnośnik do komentarza

Jako ciekawostkę podam, że Bayer Leverkusen, a więc drużyna eliminująca nas z rozgrywek Ligi Mistrzów, trafiła do grupy z Palermo, Atletico Madryt i AIK...

 

FC Braşov to teoretycznie najsłabszy zespół w naszej grupie. W rzeczywistości również, ale warto odnotować, że w pierwszej kolejce zdołali wywalczyć dwa punkty w meczu z Porto, a w zeszłej kolejce przegrali co prawda 2-4 z Lokomotiwem Moskwa, ale prowadzili przez długie minuty. Dlatego trzeba było podejść do tego spotkania ze stuprocentowym zaangażowaniem, bez lekceważenia przeciwników. I zadanie to wykonaliśmy na szóstkę, bo właśnie tyle bramek strzeliliśmy klubowi z Braszowa. Już w 6. minucie wynik otworzył Christian Benitez, następnie na listę strzelców kolejno wpisywali się: Fernando Llorente (56'), Joseph Yobo (62'), Ivan Rakitić (71'), Phil Jagielka (75') i ponownie Yobo (82'). Co najciekawsze, środkowy obrońca reprezentacji Nigerii miał szansę na klasyczny hattrick, ale nie wykorzystał rzutu karnego w 87. minucie meczu. Ostatecznie i tak demolujemy naszych przeciwników, jednocześnie dając fanom odrobinę satysfakcji.

 

20.10.2011, Goodison Park, Liverpool, widzów: 35.609
EURO 3/6: [1.] Everton - [4.] FC Braşov 6:0 (1:0)

1:0 C. Benitez 6'
2:0 F. Llorente 56'
3:0 J. Yobo 62'
4:0 I. Rakitić 71'
5:0 P. Jagielka 75'
6:0 J. Yobo 82'

MoM: Mikel Arteta (P PLŚ, OP P; Everton) - 9.4

 

@Fenomen - nieaktualne ;)

Odnośnik do komentarza

Zaczęło mi wariować i musiałem usunąć i jeszcze raz to przepisać, ale chyba już jest ok ze wszystkim.

 

Następny mecz muszę opisać w maksymalnym skrócie, ponieważ nie ma sensu rozpisywać się tutaj i mówić o niesamowitym, piłkarskim spektaklu, bo byłaby to przesada i to gruba. Dlatego ograniczę się do stwierdzenia, że pokonaliśmy Bolton 1-0 po bramce strzelonej w 10. minucie przez Fernando Llorente. Nie to jednak było najważniejsze. Co prawda zdobyliśmy trzy punkty, ale zapłaciliśmy za to naprawdę dużo - w 3. minucie z boiska przez kontuzję zszedł Leighton Baines (badania wykazały naciągnięte ścięgno podkolanowe: 2-3 tygodnie pauzy), a już w doliczonym czasie gry murawę opuścił również Fernando Llorente (złamany palec u nogi: 7 tygodni - dwa miesiące). Wydawać by się mogło, że Hiszpan powoli przyzwyczaja się do naszego stylu gry i rozpoczyna wielkie strzelanie dla Evertonu, a tutaj taka kontuzja na pewno nie okaże mu się w tym pomocna.

 

23.10.2011, Goodison Park, Liverpool, widzów: 41.243
PRM 9/38: [2.] Everton - [14.] Bolton 1:0 (1:0)

1:0 F. Llorente 10'

MoM: Fernando Llorente (N; Everton) - 7.9

Odnośnik do komentarza

Październik zamknęliśmy domową konfrontacją z Wolverhampton. To był idealny rywal, aby nieco nabić sobie bramek, bo z kim, jeśli nie z drużynami takiego pokroju? Zaczęło się całkiem udanie, gdyż już w 2. minucie Ivan Rakitić dał nam prowadzenie. Goście co prawda zdołali odpowiedzieć w 20. minucie trafieniem Nenada Milijasa, ale jeszcze przed przerwą po raz drugi wyszliśmy na prowadzenie, tym razem za sprawą Jamesa Vaughana. Po zmianie stron bezpiecznie kontrolowaliśmy przebieg meczu - w 55. minucie na 3-1 podwyższył Phil Jagielka, natomiast w 77. Vaughan zdobył swojego drugiego gola w tym meczu i było już 4-1. Wilki znów zdołały zmniejszyć nieco wynik, za sprawą Ashley Hemmingsa z 85. minuty, ale już w doliczonym czasie gry Vaughan ustrzelił hattricka, tym samym ustalając wynik meczu na 5-2. W następnym meczu zmierzymy się w czwartej serii spotkań EURO, podejmując na wyjeździe FC Braşov.

 

29.10.2011, Goodison Park, Liverpool, widzów: 42.423
PRM 10/38: [2.] Everton - [13.] Wolverhampton 5:2 (2:1)

1:0 I. Rakitić 2'
1:1 N. Milijas 20'
2:1 J. Vaughan 42'
3:1 P. Jagielka 55'
4:1 J. Vaughan 77'
4:2 A. Hemmings 85'
5:2 J. Vaughan 93'

MoM: James Vaughan (N; Everton) - 9.6

Odnośnik do komentarza

Nie da się ukryć, że byliśmy murowanymi (żelaznymi, stalowymi) faworytami do wygrania meczu z FC Braşov. Wystarczy spojrzeć na wynik pierwszego meczu, kiedy rozbiliśmy ich u siebie 6-0. Rewanż mieliśmy rozegrać w Braszowie i dlatego wcale nie musiało być tak łatwo o kolejne trzy punkty. Ale było. Tak naprawdę, to wynik meczu załatwiliśmy w 23. minuty. Zaczęło się wszystko w jedenastej, a skończyło w trzydziestej czwartej i właśnie w tym okresie czasu padły trzy gole dla The Toffees. Najpierw na listę strzelców wpisał się, niesamowicie skuteczny w tym sezonie, Phil Jagielka, chwilę później Christian Benitez i James Vaughan. Po zmianie stron gospodarzy stać było na honorowe trafienie autorstwa Sergiu Predy. Warto zaznaczyć, że mecz ten nie był spotkaniem najwyższych lotów. W drugiej części byliśmy już myślami gdzie indziej, a konkretnie nasze głowy zajęte były przemyśleniami na temat zbliżającego się meczu derbowego z Liverpoolem i następującej po niej konfrontacji z Manchesterem United. Ale i tak zdołaliśmy wygrać bezpieczną, dwubramkową przewagą i już po czterech meczach mamy zapewniony awans z pierwszego miejsca do dalszej rundy. Za nami (12 pkt) jest FC Porto (7 pkt), Lokomotiw (3 pkt) i FC Braşov (1 pkt).

 

03.11.2011, Silviu Ploieştean, Braszów, widzów: 8.499
EURO 4/6: [4.] FC Braşov - [1.] Everton 1:3 (0:3)

0:1 P. Jagielka 11'
0:2 C. Benitez 13'
0:3 J. Vaughan 34'
1:3 S. Preda 85'

MoM: Mikel Arteta (P PLŚ, OP P; Everton) - 8.7

Odnośnik do komentarza
  • 1 miesiąc później...

Następne derby Liverpoolu nie były tylko potyczką prestiżową, bowiem ewentualna wygrana Liverpoolu spowodowałaby, że "The Reds" przeskoczą nas w tabeli, a my mogliśmy spaść z pierwszego miejsca na trzecie. Był to jednak czarny scenariusz, którego nie braliśmy wcale pod uwagę. Naszym celem była wygrana i kontynuowanie dobrej serii spotkań już od samego początku rozgrywek. Zagrać nie mógł, oprócz Fernando Llorente, również John Heitinga i obie te absencje były dla nas poważnym problemem.

 

O meczu tym powinniśmy jednak jak najszybciej zapomnieć. Gra się nam zupełnie nie układała, brakowało pomysłu na rozegranie piłki i wykończenie każdej z kilku akcji, jakie sobie stworzyliśmy. W barwach "The Reds" było podobnie, z tym wyjątkiem, że mieli w swoich barwach jednego piłkarza, który wygrał dla nich ten mecz w pojedynkę. A piłkarzem tym jest znany fanom znad Wisły... Kalu Uche. Reprezentant Nigerii wskoczył do składu Liverpoolu w ostatniej chwili i, jak czas pokazał, słusznie, ponieważ dwukrotnie skierował piłkę do siatki i wydarł nam punkt. Cóż, pocieszające przynajmniej było to, że walka toczyła się na terenie rywali, dzięki czemu nie słuchaliśmy stosu obelg, jaki towarzyszył nam na pierwszym treningu, który odbył się dzień później.

 

08.11.2011, Anfield, Liverpool, widzów: 45.362
PRM 11/38: [3.] Liverpool - [1.] Everton 2:0 (0:0)

1:0 K. Uche 48'
2:0 K. Uche 63'

MoM: Kalu Uche (OP PLŚ/N; Liverpool) - 8.8

Odnośnik do komentarza

Na rozpaczanie nie mieliśmy czasu, ponieważ w następnej kolejce do Liverpoolu przyjechał wielki Manchester United. Rotacji kadrowych nie przewidziałem większych, choć fakt faktem, że nawet chcąc... nie miałem dużego wyboru. Z Liverpoolem zagrali najlepsi, a mimo to zawiedli. Gdybym zdecydował się dać szansę tym potencjalnie słabszym, mógłby to być strzał w stopę. Ale czy zostawienie tego samego składu nie było samobójstwem? Jeśli oceniałbym to spotkanie po pierwszych dziesięciu minutach, przyznałbym, że popełniłem błąd. Już w 8. minucie Nani z bliska skierował piłkę do siatki, dając Czerwonym Diabłom prowadzenie. Widmo kompromitacji przed własnymi kibicami pojawiło się w mojej głowie, kiedy to każda kolejna minuta upłynęła pod atakami United. Przystopował ich w 25. minucie... Ryan Shawcross, który wyleciał z boiska za czerwoną kartkę. Od tego momentu nasza gra zmieniła się o 180 stopni! Pierwszą połowę skończyliśmy z wynikiem 0-1, ale po zmianie stron już kompletnie dominowaliśmy i na efekty nie trzeba było długo czekać: w 55. minucie Tim Cahill pokazał, że w trudnych momentach można na niego zawsze liczyć. Nieco później piłkę z siatki Edwin van der Saar musiał wyciągać po raz drugi, ponieważ ładnym strzałem głową pokonał go Phil Jagielka. Dwie połowy, dwa różne oblicza Evertonu, ale co najważniejsze - trzy punkty, które były nam bardzo potrzebne.

 

19.11.2011, Goodison Park, Liverpool, widzów: 44.908
PRM 12/38: [3.] Everton - [4.] Manchester United 2:1 (0:1)

0:1 Nani 8'
1:1 T. Cahill 55'
2:1 P. Jagielka 62'

MoM: Nani (P PL/OP PL; Manchester United) - 8.3

Odnośnik do komentarza

Liverpool, Manchester, jeden... ;)

 

Po serii dwóch ciężkich meczów nadszedł czas na odrobinkę wytchnienia, kiedy to przyszło nam się zmierzyć z Burnley. Różnica klas między nimi a naszymi wcześniejszymi dwoma rywalami była widoczna i z pewnością miało to swój wpływ na dokonania na boisku. Swój wpływ na to miało również podejście naszych przeciwników, którzy chyba jeszcze przed pierwszym gwizdkiem pożegnali się z nadzieją na jakiekolwiek punkty, bo pozwalali nam na stanowczo zbyt wiele. Już w 19. minucie wykorzystaliśmy ich bierność w defensywie, kiedy to Ivan Rakitić zauważył wysuniętego bramkarza i posłał futbolówkę "za kołnierz" golkipera gospodarzy. Pięć minut później ustaliliśmy wynik spotkania na 2-0, a konkretniej zrobił to Jonathan Cristaldo, wykorzystując długą piłkę w pole karne od Jacka Rodwella.

 

23.11.2011, Turf Moor, Burney, widzów: 16.123
PRM 13/38: [18.] Burnley - [3.] Everton 0:2 (0:2)

0:1 I. Rakitić 19'
0:2 J. Cristaldo 24'

MoM: Ivan Rakitić (P Ś/OP Ś; Everton) - 7.9

Odnośnik do komentarza

Spotkania w następnej, czternastej już kolejce Premier League z Tottenhamem wyczekiwałem z zainteresowaniem. Taka konfrontacja była odpowiednim momentem, by sprawdzić, na co nas stać w tym sezonie. Nasz zespół, jak i "Koguty", dysponujemy podobnej klasy zespołem, dlatego starcie dwóch równych ekip mogło pokazać, która z nich jest lepsza. Po meczu jednak trzeba sobie odpowiedzieć, że pytanie to pozostanie bez odpowiedzi. I bynajmniej nie z powodu braku rozstrzygnięcia, bo do niego doszło, a przebiegu samego meczu. Na boisku rządziła tylko jedna drużyna - Tottenham. Oddali 22 strzały na naszą bramkę (przy 8 z naszej strony), szybko poczuli się jak w domu na naszej połowie i, korzystając z gościnności, zostawali na niej niemalże przez całe spotkanie. A mimo to... przegrali! W 23. minucie Jonathan Cristaldo udowodnił, że jego forma powoli rośnie i wpisał się na listę strzelców, kiedy to wykorzystał zamieszanie podbramkowe i z bliska wpakował piłkę do siatki. Bramka być może urodziwa nie była, ale ważne, że dała nam kolejne trzy oczka.

 

26.11.2011, White Hart Lane, Londyn, widzów: 33.928
PRM 14/38: [7.] Tottenham - [1.] Everton 0:1 (0:1)

0:1 J. Cristaldo 23'

MoM: Tim Howard (BR; Everton) - 9.2

Odnośnik do komentarza

Starcie z Lokomotiwem miały ułatwić nam dwie rzeczy. Pierwszą był powrót po kontuzji Johna Heitingi, który od razu znalazł się w wyjściowym ustawieniu. Drugą i nieco ważniejszą sprawą było... zapewnienie sobie już awansu do kolejnej rundy, dzięki czemu zszedł z nas ten ciężar i mogliśmy do tego starcia podejść na większym luzie. Skład, jaki desygnowałem do gry, mógł się wydawać odrobinę eksperymentalny. Na stadion w Moskwie wyszliśmy w następującym składzie: Howard - Neville, Rodwell, Cahill, Baines - Osman, Diarra, Heitinga, Aogo - Baxter, Vaughan.

 

Istniały obawy, że tyle zmian w składzie może spowodować problemy z komunikacją, ale chciałem sprawdzić, na kogo mogę liczyć i wymieszać tych podstawowych piłkarzy z tymi, co na co dzień mają mniejsze szanse na grę. Początek był daleki od ideału i tak w 15. minucie Wagner pokonał Tima Howarda, wykorzystując potworny tłok w polu karnym po rzucie rożnym. Gospodarze z prowadzenia cieszyli się ledwie dwanaście minut, gdyż w 27. minucie do wyrównania doprowadził James Vaughan. Lokomotiw od tego czasu rozpoczął polowanie na nogi naszego napastnika i, kiedy po jednym ze wślizgów ledwo co wstał, zdecydowałem się go zmienić, by przerwać ten żałosny spektakl i zarazem nie narażać Jamesa na jakąś poważniejszą kontuzję. W 36. minucie wyszliśmy na prowadzenie, które poprzedziliśmy naprawdę świetną kontrą. Piłkę sprzed własnego pola karnego wybił Baxter, futbolówkę przejął Dennis Aogo i popędził lewym skrzydłem, przebił się w obręb szesnastki Lokomotiwu i wystawił piłkę do Johna Heitingi, który uderzył z linii pola karnego niesamowicie precyzyjnie - piłka odbiła się od poprzeczki i zatrzepotała w siatce. W drugiej połowie nie działo się nic specjalnego - gospodarze bili głową w mur, ja natomiast zdecydowałem się nie ryzykować i wpuściłem do obrony Phila Jagiełkę, aby pilnował tam porządku.

 

30.11.2011, Lokomotiw, Moskwa, widzów: 13.997
EURO 5/6: [3.] Lokomotiw Moskwa - [1.] Everton 1:2 (1:2)

1:0 Wagner 15'
1:1 J. Vaughan 27'
1:3 J. Heitinga 36'

MoM: John Heitinga (O PŚ, LB, DP, P Ś; Everton) - 7.4

Odnośnik do komentarza

Po powrocie na ligowe boiska czekał nas ciężki mecz przed własną publicznością z jedenastą w tabeli Aston Villą. Przyjezdni przyjechali jak na wojnę i rzeczywiście, mecz był naprawdę bardzo ciężki. Dochodziło do częstej wymiany ciosów, kiedy to jedna drużyna była o włos od strzelenia gola, by chwilę później musieć ratować się przed jej stratą. W 12. minucie AV nie dała rady tego dokonać i wyszliśmy na prowadzenie. Piłka wędrowała jak po sznurku, aż trafiła pod nogi Jacka Rodwella, który wystawił ją do wbiegającego w pole karne Ivana Rakiticia. Przez następne minuty wiało nudą, AV nie przypominała tej samej drużyny, która wyszła bardzo odważnie na to spotkanie, natomiast my staraliśmy się przede wszystkim utrzymać ten wynik i kontrolować to, co dzieje się na murawie. I taka bezbarwna gra utrzymała się do 87. minuty, kiedy to Joseph Yobo po wrzutce z narożnika boiska ustalił wynik na 2-0 dla Evertonu.

 

03.12.2011, Goodison Park, Liverpool, widzów: 44.908
PRM 15/38: [1.] Everton - [11.] Aston Villa 2:0 (1:0)

1:0 I. Rakitić 12'
2:0 J. Yobo 87'

MoM: Joseph Yobo (OŚ; Everton) - 8.3

Odnośnik do komentarza

Nasza forma była naprawdę bardzo wysoka i trzeba było udowodnić to już w następnej kolejce, kiedy to wyjechaliśmy do Sunderlandu. Na Stadionie Światła zmierzyliśmy się z drużyną prowadzoną przez Steve'a Bruce'a, której obecnie idzie naprawdę świetnie i zajmują wysokie, piąte miejsce. Oprócz dobrych wyników w lidze dokładają do tego również efektowne mecze w Pucharze Ligi, gdzie doszli do ćwierćfinału, przegrywając w rzutach karnych z Arsenalem. Na rozpędzony Everton było to zdecydowanie za mało! Prawdziwym bohaterem meczu okazał się Jonathan Cristaldo, który skompletował klasycznego hattricka w dwadzieścia minut i udowodnił, że jest piłkarzem na którego zawsze można liczyć. Gospodarze odpowiedzieli jedynie skromnym trafieniem Mathieu Dosseviego z 36. minuty. W drugiej połowie emocji piłkarskich już nie ujrzeliśmy, ale za to straciliśmy Cristaldo: nasz młody piłkarz z Argentyny został sfaulowany przez obrońcę gości i nie zagra przez trzy tygodnie. Mimo tej straty zdołaliśmy utrzymać korzystny wynik z pierwszej części gry.

 

10.12.2011, The Stadium of Light, Sunderland, widzów: 43.073
PRM 16/38: [5.] Sunderland - [1.] Everton 1:3 (1:3)

0:1 J. Cristaldo 5'
0:2 J. Cristaldo 24'
0:3 J. Cristaldo 25'
1:3 M. Dossevi 36'

MoM: Jonathan Cristaldo (N; Everton) - 9.5

Odnośnik do komentarza

Fazę grupową Pucharu EURO zakończyła potyczka dwóch drużyn, które grę w następnej rundzie miały już zagwarantowaną. FC Porto, bo właśnie to oni byli naszymi przeciwnikami, mieli za sobą burzliwą grę w grupie, kiedy to po słabym początku, w dalszej fazie wzięli się w garść i kroczyli od zwycięstwa do zwycięstwa. Nie ma zatem nic dziwnego w tym, że starcie naszych drużyn na Goodison Park wyglądało, niczym poważniejsza rozgrzewka. Nie długo fani czekali na dobre otwarcie z naszej strony: w 24. minucie Mohamadou Diarra huknął zza pola karnego w okienko bramki Porto i dał nam prowadzenie w tym prestiżowym spotkaniu. Wszystko wskazywało na to, że to właśnie tak skończy się ten mecz, ale wiele zmieniła czerwona kartka dla Ivana Rakiticia z 75. minuty. Goście zdołali uratować punkt w 88. minucie, kiedy to celnym strzałem z narożnika pola karnego popisał się Souza. Trochę szkoda, że nie zdołaliśmy utrzymać tego wyniku do końca, ale należy się cieszyć z tego, że przez całą fazę grupową byliśmy niepokonani.

 

14.12.2011, Goodison Park, Liverpool, widzów: 43.921
EURO 6/6: [1.] Everton - [2.] FC Porto 1:1 (1:0)

1:0 M. Diarra 24'
1:1 Souza 88'

MoM: Mohamadou Diarra (DP/P Ś; Everton) - 8.3

Odnośnik do komentarza

Niedługo musieliśmy czekać na poznanie następnych rywali w pierwszej rundzie eliminacyjnej pucharu EURO. Naszymi rywalami będzie ciekawy przeciwnik z Hiszpanii - Real Sporting S.A.D. Jeśli nam się uda i wyeliminujemy ich, wtedy w następnej rundzie czekać na nas będzie zwycięzca dwumeczu Fulham-Inter Mediolan.

 

No i właśnie z Fulham przyszło nam się mierzyć w następnym meczu ligowym, zatem fani - przy pomyślnym rozwiązaniu - mogli dostać przedsmak tego, co ujrzą w rozgrywkach europejskich. Ale trzeba uczciwie oddać, że to, co dziś zobaczyli, to było prawdziwe święto. Piłkarskie święto. Zaczęło się zgodnie ze wszystkimi przypuszczeniami i w 18. minucie uśmiechnięty Mikel Arteta wjechał z piłką do siatki. Zawsze prowadzenie dawało nam mały komfort i pozwalało nieco się otworzyć, ale nie tym razem. Trzy minuty później Daniel Güiza doprowadził do wyrównania, natomiast następne sześć minut później z rzutu karnego na 1-2 poprawił Bobby Zamora. Zrobiło się nerwowo i widmo utraty punktów zajrzało nam w oczy, lecz tym razem skończyło się na strachu. Niedługo po utracie drugiego gola było już 2-2 za sprawę niezawodnego Mikela Artety z rzutu karnego, po zmianie stron zaś przypomniał o sobie Ivan Rakitić i dwukrotnie: w 69. i 92. minucie meczu pokonał Marka Schwarzera.

 

18.12.2011, Goodison Park, Liverpool, widzów: 43.288
PRM 17/38: [1.] Everton - [9.] Fulham 4:2 (2:2)

1:0 M. Arteta 18'
1:1 D. Güiza 21' 
1:2 B. Zamora rz. k. 27'
2:2 M. Arteta rz. k. 33'
3:2 I. Rakitić 69'
4:2 I. Rakitić 92'

MoM: Ivan Rakitić (PŚ/OP Ś; Everton) - 9.2

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...