Skocz do zawartości

Nameless

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    34
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Nameless

  1. Może mi ktoś wrzucić jakiś plik .ddt dodający piłkarzy? Będę bardzo zobowiązany!
  2. Mam w planach coś nowego, ale tak jak mówiłem najpierw opracuję sezon, a później będę publikował. Jeśli się uda będę ciągnął dalej. bacao - Kluby z Glasgow nie liczyły się tak bardzo w tamtej rozgrywce. peżet - Literówki były przez moje niedbalstwo, bo chciałem publikować w miarę szybko. Gwarantuję, że następnym razem wszystko będzie takie jak powinno być!
  3. - Gdzie ja jestem? - zapytałem zdezorientowany podnosząc się z łóżka. - Siostro! Siostro! - wołał głos z mojej lewej strony. - Obudził się! Podbiegła do mnie jakaś kobieta. Widziałem tylko jej sylwetkę, obraz ciągle był nieostry. - Gdzie ja jestem? - odezwałem się ponownie. - Wszystko w porządku, proszę się nie martwić. - uspokajała mnie. - Pytałem, gdzie ja k***a jestem?! - krzyknąłem. - Miał pan wypadek, proszę się nie denerwować... Jest pan w uzdrowisku. Jeden z pana znajomych poprosił o przeniesienie tutaj, żeby nie musiał pan leżeć w szpitalu. - Jakie uzdrowisko? - zdziwiłem się. - Jaki wypadek?! - Uczestniczył pan w bójce, w barze w Aberdeen. - Nic nie pamiętam... Jaki dziś dzień? - dociekałem. - 25 kwietnia 2019 roku. - To niemożliwe! - Był pan w śpiączce. - wyjaśniła. - Spowodował ją odłamek szkła z kufla rozbitego na pańskiej głowie, który dostał się pod strzaskaną potylicę... - Muszę stąd wyjść! - zawołałem. - Mam pracę do wykonania. - Spokojnie. Proszę to wziąć. - podała mi kubek z pigułkami. - Czeka pana kolejne kilka miesięcy rehabilitacji. Nie mogę panu pozwolić nigdzie wyjść, ale mogę powiadomić ludzi, którzy do pana przychodzili o przebudzeniu. - Dobrze. - odetchnąłem czując narastający ból z tyłu głowy. - Proszę to zrobić. Ja się prześpi... Straciłem przytomność... ____________________________________________________________________________________________________________________________ Przepraszam, że koniec nastąpił tak szybko, ale gra Aberdeen sprawiała mi więcej bólu niż przyjemności. Następnym razem przygotuję coś porządnego i będę publikował w równych odstępach czasu, a nie na "żywca". Dziękuje wszystkim, którzy przeczytali chociaż część. Mam nadzieję, że kolejnym razem poznacie ciekawszą historię!
  4. 17 sierpnia 2018, Aberdeen, Beach Boulevard Obudziłem się przed szóstą w wynajętym mieszkaniu. Na nogi postawiły mnie dwie pięćdziesiątki jakiejś podrzędnej wódki, którą kupiłem wracając od Kelly, której dzień wcześniej udzieliłem wywiadu. Jak na pierwszą poważną rozmowę z prasą przystało był beznadziejny niczym obrona Aberdeen. O dwunastej mięliśmy wyruszyć do Dundee by zjeść obiad i odbyć popołudniowy trening na ich obiekcie. Kiedy piłem drugą kawę i paliłem na balkonie porannego papierosa doznałem olśnienia… - Archie!? – krzyknąłem do słuchawki. – Archie, wyślij wszystkim wiadomość, spotykamy się dwie godziny wcześniej, musimy zmienić ustawienie! 18 sierpnia 2018, Dundee, Tannadice Park Już od jakiegoś czasu było widno kiedy przechadzałem się w pobliżu stadionu Dundee United. Kioskarz wystawiał na ladę nowe numery porannych gazet, które przed kilkoma minutami dostarczono mu starym busem. Podszedłem do niego by kupić paczkę papierosów. - Żółte Camele. – rzuciłem podając mu dwa banknoty. - Może ma pan funty? – zapytał szukając reszty w metalowej skrzynce. - Niestety. Wezmę jeszcze gazetę, reszta dla pana. – odpowiedziałem podnosząc miejscowe wydanie ogólnokrajowej gazety. - Dziękuję. – podniósł wzrok w moim kierunku, a następnie przyjrzał się okładce czasopisma trzymanego w ręce. – To pan. – stwierdził pokazując moją sylwetkę na zdjęciu. - Tak, to ja. – przyznałem mu rację. – Dzięki za fajki i gazetę, muszę lecieć. – odszedłem od stoiska. Po przejściu kilkudziesięciu metrów usiadłem na ławce i rozłożyłem zakupioną gazetę. Nagłówek niemalże krzyczał do czytelnika „Zaczyna się!”. Artykuł chyba miał dotyczyć rozgrywek ligowych, jednak już po trzech zdaniach cały jego temat zszedł na konkretne spotkanie. Dundee United – Aberdeen FC. New Firm Derby. Skoczyło mi ciśnienie. Zdawałem sobie sprawę, że sezon zaczynamy meczem derbowym, ale nie wiedziałem o jego ogólnokrajowym wydźwięku. „Derby Nowych Firm” były drugim najważniejszym piłkarskim wydarzeniem w Szkocji po spotkaniach zespołów z Glasgow. Może nie było to starcie na miarę wojny Izrael – Palestyna, ale w dużym stopniu zbliżone do konfliktów rozwścieczonych afrykańskich plemion. Nie wróciłem do hotelu na śniadanie. Próbowałem jeszcze raz przemyśleć wszystkie założenia taktyczne. Nadszedł czas na zweryfikowanie moich umiejętności i potencjału zespołu, który zebrałem. 15:00… Szatnia płonęła. Do tej pory nie rozumiem jakim sposobem wszyscy nowi piłkarze ulegli atmosferze spotkania. Nie musiałem nic mówić. Mogłem tam wejść by jedynie skinąć głową i tak każdy wiedziałby co ma robić. Rzuciłem jedno zdanie: „Na pierwszy ogień idą oni, później reszta ligi”. Pierwsza połowa przyniosła remis ze wskazaniem na gospodarzy. Schodząc z płyty boiska Archie głośno myślał powtarzając coś o za małym zaangażowaniu ze strony niektórych zawodników. Wydaje mi się, że domyślili się o co mu chodzi już w trakcie spotkania, ponieważ osobiście sam nie widziałem dawno człowieka, który tak bardzo na wszystko by kurwił. Kiedy zebraliśmy się razem, do kilku słów asystenta o olewaniu spotkania dołożyłem swoje kilkadziesiąt o graniu na pół gwizdka. Wychodząc z szatni na drugą część spotkania zauważyłem, że moje „przemówienie” musieli słyszeć także przeciwnicy, ponieważ rzucali mi przerażone spojrzenia. I faktycznie. Mieli do tego prawo. Druga połowa okazała się być rzeźnią. Rzeźnią ze wskazaniem na nas jako rzeźników. Nawet zawodnicy, których technika była najmocniejszym atutem zachowywali się niczym Edgar Davids. Stadion oszalał, a ja nie mogłem się nadziwić jak pięknie mogą grać ludzie, którzy w sparingach błądzili znudzeni po boisku. Dwadzieścia siedem fauli, dziewięć żółtych kartek, jednak kontuzja, dwie bramki. Bilans pierwszych „New Firm Derby” w sezonie 2018/2019. Tego samego dnia wieczorem kiedy w końcu udało mi się wrócić do domu włączyłem laptopa żeby zobaczyć jak prasa sportowa oceniła nasz występ. Przeczytałem jedynie kilka nagłówków: „Aberdeen zbiera owoce rewolucji! Po sprowadzeniu 12 nowych zawodników Aberdeen otworzyło rozgrywki świetnym meczem z Dundee…”; „Widowisko!”; „Taktyka kluczem do sukcesu. Po słabym okresie przygotowawczym Aberdeen FC przegrupowało swoje szeregi, jak się okazało…”; Chwilę po tym zasnąłem. To były długie i męczące dwa dni. Na szczęście już się skończyły. Druga połowa sierpnia… Drugiego września byliśmy po wszystkich meczach przed przerwą reprezentacyjną. Miałem chwilę by ochłonąć i zebrać myśli. Tuż po rozgrywkach kadr narodowych czekało nas spotkanie z Hamilton Academical, a później z Rangersami. Kolejne, mniejsze, derby. Jak do tej pory sytuacja wyglądała naprawdę bardzo dobrze. Dwudziestego piątego sierpnia, w drugiej kolejce, spotkaliśmy się z Kilmarnock FC z którym wygraliśmy 5:1. Już wtedy zaczynałem wierzyć, że mój Anioł Stróż przypomniał sobie o moim istnieniu. W Insuance Cup przeszliśmy do kolejnej rundy wygrywając 0:2, w połowie rezerwowym składem, z Cowdenbeath FC. Na zakończenie, w rocznice rozpoczęcia II Wojny Światowej, po fatalnej pierwszej i dużo lepszej drugiej połowie, wyjazdowe spotkanie z St. Mirren FC zakończyło się podziałem punktów przy stanie 1:1. Początek sezonu wyglądał dużo lepiej niż się spodziewałem, przynajmniej na boisku… Schody zaczęły się kiedy trzeciego września. Po ciężkim wieczorze spędzonym z działaczami i sztabem szkoleniowym w barze u Smith’a obudziłem się zbombardowany przez whisky w domu… niestety nie swoim.
  5. 8 sierpnia 2018, Aberdeen, Aberdeen FC Okres przygotowawczy miał zweryfikować wszystkie plany, które postawiliśmy sobie na obecny sezon. Jak się okazało był to dla mnie największy zawód od kiedy objąłem Aberdeen FC. Pomimo wszystkich wzmocnień jakich dokonałem w trakcie okna transferowego całemu zespołowi szło jak kurwie w deszcz czego efektem były trzy porażki, remis i dwa zwycięstwa we wszystkich sparingach z dość przeciętnymi rywalami. Przed ostatnim spotkaniem kontrolnym postanowiłem zwołać zebranie… - Panowie. – zacząłem dość oficjalnie. – Wiem, że współpracujemy ze sobą bardzo krótko, momentami, tak jak w przypadku Gabina, Andy’ego i Jozo, mówimy tutaj o dniach, ale nie rozumiem dlaczego pomimo takiego potencjału gracie tak słabo. W grupie zauważyłem poruszenie, a nawet lekkie oburzenie. - Gramy taki piach, że nie wiem dlaczego na nasze mecze przychodzą kibice… - kontynuowałem. – Jeśli z takim nastawieniem wyjdziemy na otwarcie ligi z Dundee to rozjadą nam dupy bez mydła. - Szefie, z Birmingham nie było tak źle. W końcu rozumiemy o co chodzi w naszych założeniach taktycznych, powoli wszystko się rozrusza. – odezwał się Leskovic. - Mam nadzieję, bo inaczej najpierw was, a później mnie ukamienują kibice. - Osiągniemy to co sobie wyznaczyliśmy! – krzyknęło kilku na raz. - Dobrze, na dzisiaj macie wolne. Jutro widzimy się godzinę wcześniej. Dziesiątego ostatni sparing, chcę pogromu! – zawołałem i wyszedłem z szatni. 10 sierpnia 2018, Aberdeen, Pittodrie Stadium Czułem się lekko spięty przed pierwszym gwizdkiem sędziego. Miało wyjść na jaw czy moi podwładni faktycznie słuchają tego co mam do powiedzenia czy w ogóle ich to nie obchodzi. Myślę, że nie tylko ja na nich liczyłem. Wszyscy chcieli tego zwycięstwa, tak, żeby w sezon wejść z jak najwyższym morale. Przez prawie dwie godziny w skupieniu obmyślałem każdy ruch. Chciałem wykorzystać do granic możliwości ostatnie dziewięćdziesiąt minut mojej drużyny przed rozpoczęciem pierwszej kolejki. Zwycięstwo 2:1. Zapowiadał się niezwykle ciężki sezon… Linia frontu została ustalona.
  6. bacao - też tak zareagowałem, aż sam się dziwię dlaczego dali go na wolny transfer W odnośnikach macie wyniki spotkań na MŚ '18. __________________________________________________________________________________________ 2 lipca 2018, Aberdeen FC, biuro prezesa - Gratuluję! – zawołałem wchodząc do biura. - Witam pana i dziękuję. – Stuart Ross wydawał się zdecydowanie dużo bardziej wesołym człowiekiem niż poprzedni prezes. – Oglądał pan spotkania grup E-H na Mistrzostwach? - Tak, widziałem niektóre mecze. – opowiedziałem siadając w skórzanym fotelu. – Ale przyszedłem do pana w innej sprawie. - Jak mogę pomóc? – zapytał kładąc ręce na blacie. – Mam nadzieję, że nie chce pan zwolnić kolejnych zawodników. – zażartował. - Właściwie to… - przerwałem. – Nie, nie chce już ich zwalniać, za to chciałbym zatrudnić tych. – podałem mu dokumenty potencjalnych celów transferowych. Wziął teczki do ręki i przejrzał nazwiska zapisane na ich stronach tytułowych. - Nie mówi pan poważnie? – tym razem przyjął oficjalny ton. - Oczywiście, że tak. – odpowiedziałem wykazując dużą pewność siebie. - Przecież to niemożliwe żeby do nas przeszli. Klubowa kasa nie dysponuje taką gotówką. – wyjaśnił. - Wszystko przemyślałem. – zacząłem – Jeśli pieniądze z transferów przeznaczymy na pensje będziemy w stanie spełnić wymagania finansowe każdego z tych zawodników. Oczywiście, czasami będzie trzeba iść na pewne ustępstwa, ale wolę mieć profesjonalistę przez pół sezonu i go oddać gdzieś za darmo niż trzech amatorów za te same pieniądze. - W tej kwestii nie ma wątpliwości, że ma pan rację. – wyglądał na bardziej spokojnego. - Właśnie. - W większości to zawodnicy ofensywni. Co z defensywą? - Żaden poważny piłkarz grający z tyłu nie chce przejść do naszego zespołu. Nie mam pojęcia dlaczego. - Dobrze. Zostawiam panu wolną rękę. Proszę zakontraktować tych zawodników. – powiedział oddając mi plik dokumentów. 14 lipca 2018, Aberdeen, Douglas Hotel Wróciłem do hotelowego pokoju zmęczony po całym dniu biegania od jednej konferencji prasowej do drugiej. Piętnastego miałem zadebiutować jako menedżer Aberdeen w meczu towarzyskim, a dodatkowo na każdym kroku proszono mnie żebym wyjaśnił jakim cudem udało mi się ściągnąć do Szkocji piłkarzy takiego kalibru. Na dzień dzisiejszy podpisanych zostało pięć umów, a szóstka była w trakcie negocjacji. W niektórych przypadkach sam nie mogłem uwierzyć, że zgodzili się na takie warunki. Takim sposobem do klubu przeszli: Hanzel (doświadczony polski pomocnik mający łatać dziury w środku pola w razie kartek lub kontuzji), Jugovic (chorwacki playmaker), Iturbe (skrzydłowy pochodzący z Hiszpanii), Lindegaard (duński, trzydziestoczteroletni bramkarz mający zapanować nad dosztukowaną obroną) oraz Sociedade (Francuz z portugalskim obywatelstwem nominalnie grający na lewej stronie pomocy). 15 lipca 2018, Aberdeen, Silver Darling Restaurant - Cieszę się, że znalazłeś czas na obiecany wywiad. – powiedziała popijając czerwone, półsłodkie wino. - Jak sama powiedziałaś obiecałem, że będziesz mieć wyłączność. – odpowiedziałem. – Jednak dzisiaj go nie przeprowadzimy. Dzisiaj możemy się zrelaksować przy obiedzie. Niebawem czeka mnie debiut… - Tak wiem o tym. Robiłam okładkę dzisiejszego wydania. – Kelly uśmiechnęła się. – Mam nadzieję, że nie będziesz miał mi za złe, że wykorzystałam twoje zdjęcie z pobytu w Neapolu kiedy oglądałeś piłkarzy tamtejszego klubu? - Zdjęcie? – zdziwiłem się. - Tak, sprzed dwóch lat. – wyjaśniła. - Nie powinno być żadnych zdjęć. – opowiedziałem. – To co tam wtedy robiłem nie mogło wyjść do jakiejkolwiek prasy. - I nie wyszło. – uśmiechnęła się. – Widzisz ja też mam kontakty. Dał mi je twój znajomy, Tomasz, stwierdził, że to zdjęcie z wakacji podczas których wspólnie obserwowaliście jeden z treningów przy młodzieżowych obiektach… - A… to zdjęcie! – krzyknąłem. – Faktycznie, przypominam sobie, że ktoś mi je robił na wakacjach. – skłamałem. - Swoją drogą, mam pytanie. - Słucham. - Myślałam, że tylko w pracy chodzisz w garniturach. – upiła łyk wina. - Nie. Ubieram się w nie także na co dzień. - Co do naszego wywiadu. Kiedy będzie najbardziej odpowiedni termin? – zapytała. - Teraz po Mistrzostwach Świata zaczyna się okres przygotowawczy do nowego sezonu. Myślę, że najbardziej optymalnym momentem będzie krótka przerwa między ostatnim sparingiem, a pierwszym meczem o punkty. – zaproponowałem. - Świetnie! To idealny moment, pewnie każdy będzie chciał przeczytać jak oceniasz swoje nowe nabytki. - Tak. Dzisiaj wszystko się wyjaśni. - Szukam małej sensacji… Może dasz mi coś do jutrzejszego numeru? – poprosiła. - Chyba nie mogę. - Daj spokój. Wiem, że coś się dzieje. - Jeśli szczęście nam dopisze będzie jeszcze jeden transfer tego samego kalibru co wszystkie poprzednie. – rzuciłem prosząc kelnera o popielniczkę. - Mówisz poważnie? – niedowierzała. - Tak. – odpowiedziałem z uśmiechem na ustach. - Nazwisko. Muszę mieć nazwisko! – uśmiechała się i naciskała. - Zapomnij. – odpowiedziałem odpalając papierosa. Przez kolejną godzinę rozmawialiśmy o wszystkim byle tylko uniknąć tematu futbolu. Ostatecznie rozstaliśmy się w klubie gdzie ona udała się do sali dla dziennikarzy, a ja do szatni, zadebiutować jako menedżer.
  7. Czerwiec 2018, Szkocja, Aberdeen Czerwiec zapowiadał się niezwykle obiecująco. Szczególnie dlatego, że udało mi się podpisać umowę z gwiazdą ligi jaką niewątpliwie był bramkostrzelny Ross Robertson. Powoli zaczynałem wprowadzać swoje rządy do klubu. W ciągu tygodnia pracę straciło trzydziestu zawodników, łącznie z juniorami, którym zaproponowałem rozwiązanie umów z możliwością podpisania kontraktów zawodowych jeśli będą imponować na treningach. Niestety wciąż brakowało wzmocnień. Po wielu telefonach do znajomych skautów znalazłem kilku zawodników, którzy mogliby reprezentować barwy Aberdeen FC jednak problemem stało się brytyjskie pozwolenie o pracę. Renoma klubu także nie napawała optymizmem. Nie powiodło się nawet wypożyczenie dwóch młodych Walijczyków z Manchesteru United, którzy woleli oglądać mecze z trybun niż przeprowadzić się do Szkocji. W podobnym tonie zachował się także młody skrzydłowy Liverpoolu, który to był moim klubem partnerskim. Jeśli chodzi o Mistrzostwa Świata, swoje mecze rozegrały do końca grupy A-D. Największą sensację wzbudziła grająca katastrofalnie Argentyna (ostatnie miejsce w grupie) i fantastycznie prezentujący się piłkarze Mali, którzy wygrali swój koszyk. Dwudziestego drugiego czerwca doszło do przejęcia klubu. Prezes Milne oddał swój fotel panu Rossowi. Dla mnie ta zmiana miała niezwykłe znaczenie. Przez kilka dni kiedy przychodziłem do klubu wydawało mi się, że za chwilę ktoś podejdzie i wręczy mi wymówienie. Na szczęście tak się nie stało. Nowy prezes podchodził do wszystkich zmian, które wprowadzałem z jeszcze cieplejszym nastawieniem niż poprzedni. Poza tym nie tylko jemu, ale także wszystkim kibicom imponowały nowe twarze, które przyszły do klubu pod moją wodzą. Był to między innymi wspomniany wcześniej Robertson czy Francuz grający w Killmarnock FC Gros, ale także nowy skaut, legenda Realu Madryt, Hiszpan Guti. Do ostatniej chwili o swoje stanowiska drżeli moi najbliżsi współpracownicy. Ostatecznie z zespołem pożegnał się jedynie trener bramkarzy, który nie spełniał moich oczekiwań. Asystent, Archie Knox, okazał się całkiem dobrym fachowcem, który od początku pomagał mi wprowadzić w życie każdy pomysł na jaki wpadłem. Aberdeen zaczynało przypominać zespół. Myśleliśmy jeszcze o kilku porządnych wzmocnieniach i walce o górną połowę tabeli. Żeby wprowadzić ten plan w życie należało poczekać, aż kontrakty zawodników obserwowanych przez skautów stracą ważność i będzie można zaproponować im warunki nie do odrzucenia.
  8. Dzięki za wsparcie. Powiedzcie mi jeszcze czy chcecie jakąś relację z MŚ 2018, które się odbędą niestety bez Polski (3 miejsce w grupie, 3 pkt straty do drugiej Turcji i 14 do Ukrainy)?
  9. Mam problem (dość poważny patrząc na fakt, że jest to save z "opkiem") mianowicie dorzuciłem szkocką ekstraklasę i mam w niej tylko pierwszy zespół, brak juniorów i rezerw, kiedy dostanę zaproszenie od związku do tych rozgrywek tak żeby w miarę podzielić wszystkie sekcje?
  10. 29 maja 2018, Aberdeen, Douglas Hotel Dochodziła trzecia nad ranem, a ja nadal siedziałem w swoim pokoju zastanawiając się co zrobić. Jeszcze nieco ponad tydzień wcześniej w ogóle nie myślałem o prowadzeniu jakiekolwiek klubu. W tej chwili miałem dwie ciekawe propozycję jak na debiutanta. Wydawało mi się, że druga liga francuska mimo wszystko będzie lepszym miejscem na start niż ciężka, twarda szkocka piłka, a z drugiej strony Aberdeen FC było dużo bardziej utytułowanym zespołem niż US Boulogne. Wyciągnąłem telefon i wybrałem numer Tomasza. - Podpisałeś?! – krzyknął tuż po odebraniu. - Jeszcze nie. – odpowiedziałem. - Dlaczego? Byli tobą zachwyceni. Rozmawiałem z nimi po twoim wyjściu, ale nie chcieli powiedzieć jak wygląda sytuacja. – opowiadał. – Nad czym się jeszcze zastanawiasz? - Ciąglę myślę o Ligue Deux. – zacząłem. – Tam nie ma takiego ciśnienia na wyniki jakie zastałem tutaj… - Weź gazetę! – zawołał. – Człowieku, oni zaczynają wyprzedaż. Piłkarze już teraz stamtąd uciekają. Myślisz, że ty ich zatrzymasz? – zapytał poddenerwowany. - Mógłbym spróbować. - Uruchomiłem kilku swoich informatorów. Nie zrobisz nic. Na transfery dostaniesz może dwieście tysięcy funtów, a płace będziesz musiał obciąć żeby nie wpędzić klubu w zadłużenie. – przerwał na chwilę. – Aberdeen chce wrócić na szczyt i jak pewnie zauważyłeś nie szczedzą na to pieniędzy. - Jest zdecydowanie lepiej niż we Francji. – zgodziłem się z jego opinią. - Więc? - Muszę się z tym przespać. – odpowiedziałem kończąc rozmowę. Południe… W klubie zjawiłem się dużo wcześniej niż każdy się spodziewał. Wszyscy pracownicy patrzyli na mnie niepewnym wzrokiem. Podobnie jak grupa kibiców, którą spotkałem pod stadionem. Przeszedłem przez długi korytarz i zapukałem do biura prezesa. - Zapraszam. – usłyszałem tubalny męski głos. W środku siedział on i dyrektor Miller. Na biurku leżały dokumenty. - Jaka jest pana decyzja? – zapytał Milner. - Wchodzę w to! – powiedziałem wyciągając rękę po pióro. Aberdeen Football Club Aberdeen Football Club nie odniosło żadnego znaczącego sukcesu od wielu lat. Ostatnie większe osiągnięcie datowane jest na koniec dwudziestego wieku. Czas świetności szkockiego klubu skończył się wraz z odejściem sir Alexa Fergusona do Manchasteru United. Po prawie dwudziestu ośmiu latach kibice z północy znów chcą świętować zdobycie ważnego krajowego, a później międzynarodowego trofeum. Zostałem zatrudniony by spełnić ich marzenie… Na szkockim froncie rozpoczęto działania wojenne.
  11. 28 maja 2018, Aberdeen, Aberdeen FC Kiedy przedyskutowaliśmy sprawy natury finansowej, w końcu chciałem zobaczyć co by mnie czekało gdybym zdecydował się prowadzić jedną ze szkockich upadłych potęg. Prezes oraz dyrektor do spraw sportowych zabrali mnie na krótką wycieczkę po obiektach klubu, a także spotkanie ze sztabem szkoleniowym. W trakcie kilku godzin rozmów dowiedziałem się niemal wszystkiego co pozostawało dla mnie do tamtego momentu zagadką. Poprzedni menedżer połączył pierwszy zespół z rezerwami i młodzieżówką, jak się okazało, nikt nie wiedział dlaczego. W samym klubie panowała dezinformacja. Nie było osoby, która potrafiłaby w jakiś sposób zaradzić tej sytuacji. Piłkarze w większości byli tylko cieniami zawodników niegdyś występujących w klubie. - Powiedziałbym, że macie lekki chaos, ale… - przerwałem na chwilę – Ten klub wygląda jak Pearl Harbor po ataku Japończyków. - Niestety, próbowaliśmy wielu ruchów żeby temu zaradzić… - Ostatecznie doprowadziły one do prowadzenia „burdelu” wartego ponad szesnaście milionów funtów? – wciąłem się w zdanie dyrektora ds. sportowych Willie Millera. - Jak pan może! – krzyknął. - Will, daj spokój. – odezwał się prezes Milne. – Przecież dobrze wiesz, że ma rację. Naszym największym osiągnięciem w ciągu ostatnich kilku sezonów uniknięcie gry w grupie spadkowej… - przerwał. – Nie wydaje mi się, żeby to był powód do dumy... - Może ma pan rację, panie prezesie, ale mimo wszyskto ten człowiek nie może obrażać naszego zespołu. – już wtedy domyślałem się, że nie przypadniemy sobie z Millerem do gustu. - Przepraszam. Może źle dobrałem słowa. Chociaż z drugiej strony sami dobrze wiecie, że potrzeba zmian. Tomasz opowiadał wam jakie mam podejście do tej pracy. - Tak, dostaliśmy na piśmie jak wyglądają twoje metody pracy. – odpowiedział prezes. - Jednak mimo wszystko wydaje mi się, że to i tak za mało… - zacząłem – Jakie są założenia na przyszły sezon? - Górna połowa tabeli, a w najbliższej przyszłości powrót do Europy. – usłyszałem od dyrektora. - W takim razie chce całkowitej kontroli. Tutaj niewolno działać doraźnie. Jedynym słusznym wyjściem jest rewolucja! - Co masz na myśli? – powiedzieli niemal jednocześnie. - Osiemdziesiąt procent składu jest do odstrzału. – wyjaśniłem. – Sztab szkoleniowy jest za słaby. Obiekty treningowe, także. Trzeba zdecydowanie podnieść standard tego klubu! - Istnieje ryzyko, że jeśli zacząłbyś działać w ten sposób zniszczysz jeszcze to co pozostało. – wycedził prezes. - Oczywiście. Jest taka opcja. – odpowiedziałem zdecydowanym tonem. - Jesteś w stanie zapewnić nam jakąś gwarancję? – odezwał się Miller. - Jeżeli zacząłbym wprowadzać w życie swój plan gwarantuję, że unikniemy spadku, a później będziemy piąć się w górę… - A jeśli będzie inaczej? – dopytywał Milne. - Sam po połowie sezonu podam się do dymisji tak, żeby mój następca mógł dokonać wzmocnień w zimowym oknie. – zagwarantowałem. - To ciekawa propozycja. Myślę, że możemy się na nią zgodzić. – uśmiechnął się prezes. – Chodźmy do biura, moja sekretarka za chwile przygotuje wszystkie dokumenty. - Ale panie prezesie. – zacząłem. – Ja jeszcze nie podjąłem decyzji. - Przecież przedstawiłeś konkretne podejście do pracy w naszym zespole. – oburzył się Miller. – Więc jakim cudem nie podjąłeś jeszcze decyzji?! - Chciałbym zadzwonić do Francji. To tamten klub jako pierwszy złożył mi ofertę. Proszę jeszczę tylko o jeden dzień… Na chwilę zapadła niezręczna cisza, którą przerywał jedynie niedosłyszalny przeze mnie szept prezesa i dyrektora. Kiedy skończyli dyrektor zbliżył się do mnie i wyraźnie niezadowolony brakiem ultimatum ze strony prezesa rzucił. - Widzimy się jutro!
  12. Przepraszam za chwilowy przestój... 27 maja 2018, Szkocja, Aberdeen Chwilę po moim pojawieniu się w Aberdeen działacze miejscowego klubu zaprosili mnie do negocjowania konktraktu. Otrzymałem dość ciekawą ofertę, która co prawda niewiele, ale jednak, przebijała propozycję z Francji. Zgodnie z tym co postanowiłem chciałem poczekać z decyzją. Trzy i pół tysiąca funtów tygodniowo nie było w stanie zmusić mnie do przejęcia klubu bez jakiegokolwiek rozeznania o jego stanie. Tego wieczora wróciłem do hotelu i spokojnie zacząłem analizować wszystkie możliwości. Po dwóch godzinach spędzonych nad różnymi dokumentami i statystykami postanowiłem wybrać się do portu poodychać świeżym powietrzem. Pół godziny później… Spokojnie spacerowałem po molo paląc kolejne papierosy, kiedy za swoimi plecami usłyszałem nieznajomy, damski głos. - Więc to prawda? – zapytała niezbyt wysoka kobieta powoli zmierzająca w moim kierunku. - Co takiego? - Będzie pan tutaj pracował? – dociekała. - Kim pani jest? – zapytałem zdezorientowany. - Nazywam się Kelly Smith. – wyciągnęła dłoń w moim kierunku. – Pracuję dla miejscowej gazety. - Tak myślałem… - odpowiedziałem. – Jestem… - nie zdążyłem skończyć. - Dobrze wiem kim pan jest. – przerwała mi. – Całe miasto to wie. - To miłe. - Nie do końca. Wszyscy chcą wiedzieć czy klub jest na tyle zdesperowany by zatrudnić menedżera bez przeszłości. – wyjaśniła. - Z tego co zdążyłem zauważyć „zdesperowani” są tutaj wszyscy. Każdy chce żeby w końcu coś zaczęło się dziać… - To prawda. – oparła się o barierkę molo. – Tylko czy pan temu podoła? Bez doświadczenia, kontaktów, rozpoznawalnego nazwiska… - Przypominam, że nie powiedziałem pani, że będę tutaj pracował. – uśmiechnąłem się pod nosem wiedząc, że prowokuje mnie by się czegoś dowiedzieć. - Ale gdyby tak było, co zmieniłby pan w klubie…? - Bez komentarza. – odpowiedziałem wyrzucając niedopałek do wody. - Przecież to nie wywiad. – rzuciała lekko speszona. - Jeśli chce pani wyłączności proszę zostawić mi swój numer telefonu. Jeżeli zdecyduję się na objęcie posady w Szkocji zadzwonię by zaprosić panią na obiad. – zaproponowałem. - To nieprofesjonalne! – zaprotestowała. - Naprawdę? - zaśmiałem się. – Proszę zapytać starszych koleżanek w jaki sposób zdobywa się najlepsze tematy. – odpowiedziałem powoli odchodząc coraz dalej. Po kilkunastu krokach poczułem jak łapie mnie za ramię. - Proszę. – podała mi kartkę wydartą z notesu. Złożyłem ją na pół i wrzuciłem do tylnej kieszeni spodni. Po czym bez słowa udałem się w stronę miasta.
  13. 25 maja 2018, Warszawa, Sąd Rejonowy - Nie będziemy rozpoczynać postępowania. - sędzina wstała od stołu, od początku wiedziałem, że tak to się skończy. - To jest skandal! - krzyknął Wiśniewski. - Dobrze pan wie, że nie mogę nic zrobić. Od wielu lat jest pan prawnikiem. - Mimo wszystko nie może mu to ujść na sucho, przecież to jest bezprawie… - zaczął swój lament. - Jeśli ponownie skończyliśmy chciałbym już iść, jestem umówiony. – wyciągnąłem rękę w stronę pani Łęckiej. - Tak, oczywiście. To wszystko. - Dziękuję bardzo. Do zobaczenia za rok… - spojrzałem na Wiśniewskiego. – A może wcześniej, panie Wiśniewski? - Ty…! - Proszę się uspokoić! – sędzina uderzyła ręką w stół. – Skończyliśmy. Warszawa, Hard Rock Cafe - Co ty mu zrobiłeś? – zapytał Tomek popijając mleko z kawą. - Jak możesz to pić?! – uniknąłem odpowiedzi. - To kawa. - To była kawa zanim dostałeś ją w swoje ręce. - Po prostu lubię latte. – wyjaśnił. - Kiedy stąd wyjdziemy kupię ci karton mleka. – zaśmiałem się. - Oczywiście. – upił kolejny łyk stworzonego roztworu. – Nie odpowiedziałeś na moje pytanie… - drążył temat. - A po cholerę mam na nie odpowiadać? – podniosłem glos. - Chcę wiedzieć z kim współpracuję. W ciągu ostatniego tygodnia dowiedziałem się o tobie więcej niż w ciągu dwóch lat… - To długa i głupia historia. - Więc ją streść. – naciskał. - Morał jest taki, że niektórzy ludzie nie są do końca normalni i pomimo upływu lat zawsze będą chcieli zrobić ci koło dupy. - Rozumiem, że mówisz tutaj o niejakim Wiśniewskim… - Tak. – odpowiedziałem. – Wszystko zaczęło się od… - Mniej więcej tak to wyglądało… - skończyłem. - K***a, szczerze? – spojrzał na mnie z uśmiechem na ustach. – Nie wiem dlaczego, ale spodziewałem się tego po tobie… - wybuchł śmiechem. – A jego córka, co z nią? - Nie wiem, teraz pewnie już pracuje, może wyszła za mąż, szczerze jakoś mnie to nie obchodzi… - odpowiedziałem. - Poprawiłeś mi humor tą historią. – powiedział zadowolony. - Nie należała do wesołych. - Nie, ale mimo wszystko była nieco zabawna. – sięgnął do aktówki. – Słuchaj, mam coś dla ciebie. – podsunął mi bilet. - Edenburg? – zapytałem sam siebie. – Nie jest to wakacyjny kurort. Nie wmówisz mi, że znowu zapomniałeś o moim urolopie. - Nie. – odpowiedział niemal automatycznie. – Myślałeś, że pozwolę Ci siedzieć we francuskiej drugiej lidze? - Nie bardzo rozumiem. – czułem się nieco zdezorientowany. - Uruchomiłem kilka swoich kontktów, zadzwoniłem do różnych ludzi i… - przerwał. - I? - I pojutrze masz stawić się w siedzibie Aberdeen FC. Chcieliby usłyszeć jaki masz pomysł na prowadzenie zespołu. Od 17 maja szukają nowego menedżera. - Nie mówisz poważnie… - byłem w szoku. – Ligue Deux byłoby wyróżnieniem, ale to jest szkocka ekstraklasa…Nie ma najmniejszych szans żeby mnie przyjęli... - Są, i to spore. - Skąd możesz to wiedzieć? - zapytałem. - US Boulogne już przygotowało twój kontrakt. Powinni zadzwonić w tym tygodniu. Mówi się także o ofercie z zaplecza Bundesligi. Jesteś rozpoznawalny... ludzie cię szanują za pomoc przy transferach. - Jestem tak rozpoznawalny, że nie chcą mnie wpuścić na Old Trafford, bo myślą, że to ja jestem tym gościem który dał Rooneyowi w twarz cztery lata temu. I tak nie wierzę w to co mówisz... - to co usłyszałem wydawało mi się nierealne. - Jak chcesz, ale nie podpisuj pierwszego lepszego kontraktu. Jedź do Szkocji, zapłacą więcej, poza tym będziesz miał więcej swobody w działaniu. - Muszę to przemyśleć, coś czuję, że może to być strata czasu.
  14. 22/23 maja 2018, Boulogne-sur-Mer, Ibis Hotel Spędzając noc w najdroższym hotelu Ibis w jakim byłem w swoim życiu postanowiłem zrobić pewne notatki dotyczące zawodników miejscowego zespołu. Chciałem być przygotowany na jutrzejszy dzień by nie tracić czasu na niepotrzebne wyłapywanie najlepszych graczy. Około trzeciej w nocy kończyłem oglądać skróty kilku ligowych spotkań jakie zagrali w zakończonym już sezonie. US Boulogne nie wyglądała tak źle jak miejsce w tabeli, które zajęli. Drużyna nie prezentowała się wybitnie, ale także nie była to grupa drwali. Grali piach przez trenera. Wtedy też przypomniałem sobie to na co wcześniej nie zwróciłem uwagi. Sekretarka wspominała o fakcie, że każda kandydatura jest rozpatrywana. Miałem jeszcze prawie nie używaną licencję trenerską. Kilka pomysłów na skład. Mógłbym je następnego dnia przedstawić przezesowi… Co najważniejsze w końcu nie musiałbym oglądać Katarzyny raz na jakiś czas kiedy jestem zmuszony pojawić się w Polsce. Nawet taka praca nie była w stanie zapewnić mi ochrony przed nią. Obudziłem się pół godziny przed rozpoczęciem zajęć otoczony pustymi butelkami po piwie i masą papierów dotyczących możliwych ustawień, przyszłych transferów oraz rozwiązań taktycznych jakie mógłbym zastosować. Nie wiedziałem skąd ta nagła chęć prowadzenia klubu. Nie robiłem tego od ukończenia studiów, kiedy to prowadziłem sekcję piłkarską i wydałem pieniądze ze stypendium na licencję… Na porannym rozruchu zebrała się cała rada nadzorcza. Już któryś dzień próbowali znaleźć najlepsze rozwiązanie by zaradzić beznadziejnej postawie swoich piłkarzy w lidze. Widziałem jak rozmawiają kiedy wyłapywałem zawodników, którzy mogliby zostać wytransferowani za przyzwoite pieniądze. Swoje CV zostawiłem poznanej dzień wcześniej sekretarce, która zobligowała się do dostarczenia go prezesowi. Błędem było zostanie dłużej na stadionie. Z daleka zobaczyłem jak Danny Hogg odkłada teczkę z moimi dokumentami kilka chwil po podniesienia jej ze stołu. Mój entuzjazm przepadł. Wstałem i wyszedłem poza obiekt. Miałem wszystko czego chciał Tomek. 24 maja 2018, Boulogne-sur-Mer, deptak Do Tomasza zadzwoniłem dopiero dzień później by chociaż przez chwilę poczuć się tak jakbym miał wolne. Nie wydawał się zbytnio przejęty tym faktem. Nie interesowały go także informacje, które zebrałem. - Dlaczego nie powiedziałeś, że masz ważną licencję?! – zawołał do słuchawki. - Skąd to wiesz? - Kto ma informację ten ma władzę. – odpowiedział złowieszczym głosem próbując przybrać groźny ton… nie udało mu się. – Połowa naszych ludzi mówi o tym, że złożyłeś podanie o prace w US Boulogne. - Zapomniałem, że przed wami nie da się niczego ukryć… - westchnąłem. - Więc dlaczego nie mówiłeś, że masz licencję? – ponowił pytanie. - Pewnie z tego samego powodu z którego nie powiedziałem ci, że kiedyś byłem, żonaty. – odpowiedziałem. - Nie rozumiem cię… - nie skończył. – W sumie to dobrze, że dzwonisz. Kontaktowała się ze mnie prokuratura rejonowa w Warszawie. Masz stawić się w sądzie dwudziestego szóstego. Z tego co powiedzieli sprawa o obrazę mienia. - Po cholerę było ci to wiedzieć?! – uniosłem się. - Zapytałem z ciekawości, nie wiedziałem, że miałeś problemy z prawem, kiedy się poznaliśmy mówiłeś, że nie skończyłeś aplikacji… - To długa historia. - Ja mam cza… – powiedział ze znanym dla siebie entuzjazmem w głosie. - Nie przeginaj. – przerwałem mu. – Spotkamy się w stolicy.
  15. 22 maja 2018, Francja, Laval Zapowiadał się kolejny ciężki tydzień spędzony w podróży. Urlop stał się jedynie złudnym marzeniem na które będę musiał poczekać do początku jesieni. Spakowałem się i ruszyłem w kolejną trasę. Od miasta pierwszego spadkowicza, dzieliło mnie 230 kilometrów. Po trzech godzinach byłem na miejscu. Zgodnie z moim przewidywaniami już od pół roku nie było tam zbyt wielu wartościowych zawodników, nie wspominając o takich, którzy nadawali się na sprzedaż do większego klubu. Drugim klubem, któremu powrót do Ligue Une się nie powiódł było U.S. Boulogne. Od Boulogne-sur-Mer dzielił mnie dystans dwa razy dłuższy niż poprzednim razem. Na szczęście udało mi się złapać ostatni kurs TGV z Le Mans w tamtym kierunku oszczędzając kilka godzin jazdy. Francja, Boulogne-sur-Mer Kiedy dotarłem na miejsce od razu ruszyłem do centrum treningowego. - Allo! Stop! Monsieur, stop! – usłyszałem zbliżając się w okolicach godziny osiemnastej na teren klubu, biegł za mną starszy jegomość, wyglądał na stróża. - Do you speak english? – zapytałem od razu kiedy tylko podszedł na odpowiednią odległość. Jak na typowego Francuza przystało, zamiast usłyszeć magiczne „Yes” zobaczyłem jedynie oczy szukające rozumu. - Non. – odpowiedział na chwilę załkowicie się zacinając. - Kur… - wymamrotałem pod nosem. - Hey! – odwróciłem się słysząc język, który rozumiem – How can I help you? – wołała do mnie kobieta stojąca bezpośrednio przy drzwiach wejściowych sekretariatu. Stróż popchnął mnie w jej stronę. - Witam. – zawołałem pochodząc bliżej. - Dzień dobry. W czym mogę pomóc? – zapytała trzymając w ręku odpalonego papierosa. - Cóż, czy można jeszcze wejść na trening pierwszej drużyny? - Niestety, to niemożliwe. – natychmiast odpowiedziała. - Przyjechałem z drugiego końca Francji, jestem Polakiem, chciałem zobaczyć kilku zawodników. – próbowałem w jakiś sposób ją przekonać. - Pan nie rozumie. – podała mi zapalniczkę widząc, że sięgam pod swoją paczkę. – Treningi zostały wstrzymane. - Dlaczego? - Po nieudanym sezonie został zwolniony menedżer, a drugi trener jeszcze nie przygotował wszystkich zajęć… - wypuściła dym i spojrzała w kierunku boiska treningowego. - Rozumiem, a czy jutro będzie to możliwe? – zapytałem z uśmiechem oddając jej ogień. - Wszystko się okaże, to zależy od asystenta. Chyba, że znajdziemy do tamtego momentu człowieka, który mógłby ponownie wprowadzić ten zespół do Ligue Une. Ostatni sezon pokazał, że nazwisko nie ma znaczenia, dlatego każda kandydatura brana jest pod uwagę… - O której odbywa się pierwszy rozruch? – za wszelką cenę próbowałem wyciągnąć kiedy będę mógł zobaczyć piłkarzy. - Około dziewiątej. – odpowiedziała. – Serdecznie zapraszam. - Dziękuję. Odwróciłem się na pięcie i ruszyłem w kierunku bramy wyjściowej. Po całym dniu pracy nie marzyłem o niczym innym niż gorąca kąpiel i zimne piwo.
  16. 21 maja 2018, Lorient, Hotel La Perriere Siedziałem w hotelu na tarasie patrząc na molo powoli popijając wodę z cytryną. Dochodziła szesnasta. Czekałem na telefon by przekazać dodatkowe informacje, których nie umieściłem w raporcie i rozkoszowałem się przyjemną bryzą bijącą od Atlantyku. W końcu aparat leżacy na szklanym stole zaczął wibrować. Odebrałem nie sprawdzając rozmówcy. - Jak już pewnie wiesz wszystko załatwione. – powiedziałem zadowolony z siebie. - Co jest załatwione? – z drugiej strony usłyszałem damski głos. – Mateusz o czym ty mówisz? - Boże, to znaczy, Katarzyna. – rozmawiałem z byłą żoną. – Co się dzieje?! - To bardzo poważna sprawa. – zmieniła ton głosu. – Chciałbym się z toba spotkać. - Niestety jestem teraz nieosiągalny. Obecnie przebywam we Francji, nie wiem kiedy wrócę. – próbowałem brzmieć wiarygodnie. – Nie możemy załatwić tego przez telefon? - Mogę mniej więcej przedstawić ci sytuację. – zaczęła. – Chodzi o dom letniskowy w Bieszczadach od twoich rodziców… - Spalił się?! Co z rodzicami?! – wrzasnąłem. - Nie. Wszystko z nimi w porządku. – uspokoiła mnie – Chodzi o to, że podczas rozwodu nie uwzględniliśmy go przy podziale majątku. – niestety, tylko na chwilę. Ponad sześć lat po rozwodzie domaga się jedynego miejsca na tej cholernej planecie w którym mam ciszę i spokój… - Co z tego? – zapytałem najbardziej opryskliwym tonem na jaki tylko było mnie stać. - Bo widzisz… - na moment przerwała – potrzebuję pieniędzy i pomyślałam, że jeśli połowa należy do mnie… Rozłączyłem się. Sam nie wiem jak mogłem spotykać się z tą kobietą. Studia to czas kiedy człowiek podejmuje naprawdę głupie decyzje. Rozstaliśmy się na początku 2011 roku, jeszcze przed tym jak wyleciałem z aplikacji sędziowskiej pół roku przed jej ukończeniem. Telefon znowu wibrował. Tym razem spojrzałem na ekran by sprawdzić numer. To ona. Próbowała się dodzwonić kilka razy, aż w końcu przysłała wiadomość: „Odezwij się po powrocie do kraju.”. 20 minut później… Hotelowy taras zamieniłem na pokój, a wodę z cytryną na gin z tonikiem. Kiedy kończyłem pić trzecią szklankę zadzwonił Tomasz. - Witam! – krzynął zadowolony. – Przepraszam, że tak późno, ale miałem tutaj małą awarię systemu. - Dobra, nie tłumacz się. – odpowiedziałem. - Co jest? – był zaskoczony. – Odwaliłeś kawał dobrej roboty. W Cardiff są zadowoleni. Ciągle chodzi o ten urlop? - Nie k***a. Nie chodzi o urlop. – rzuciłem dodając lód do drinka. – Mam problemy z byłą żoną. - Nie mówiłeś, że masz byłą żonę. – zdziwił się jeszcze bardziej. - Dla twojego dobra. - Skoro tak uważasz… - zamilkł, by po chwili dodać – Jak ma na imię? - Tomek! – podniosłem głos. - Dobra, już daję spokój. Mów co z Collinsem. – zmienił temat. - Nic nadzwyczajnego, młody chłopak, nada się do Premiership, ale postępów już raczej nie zrobi. Jeśli tak to niewielkie. – przedstawiłem swoją opinie. – Lepiej nie przesadzać z nagonką na niego. Niech idzie do Cardiff powinien znaleźć sobie tam miejsce i przy takiej cenie i tak nieźle zarobimy ustawiając ten transfer. - Niech będzie. Mam nadzieję, że masz rację, nie tak jak ostatnim razem. – przypomniał mi sytuację kiedy Olympique Lyon podpisał umowę z nastolatkiem z Brazylii zanim zdążyłem go zobaczyć w akcji. - Spokojnie. Wszystko będzie dobrze. – uspokoiłem go. - Dziękuję za pomoc. Wracasz do Polski? – zapytał. - Nie. - A może masz ochotę poprawcować? – ściszył głos spodziewając się mojego krzyku. - Jest mi to obojętne. Co miałbym zrobić? – musiałem się czymś zająć byle nie wracać do kraju. - Chciałbym żebyś przejrzał zeszłorocznych spadkowiczów z Ligue Une, którym w tym roku nie udało się tam wrócić. W tych klubach pewnie dojdzie do masowej ewakuacji. – wyjaśnił. - Niech będzie, odezwę się jeśli znajdę coś ciekawego. - Jasne. Udanych łowów! - Do zobaczenia. – połączenie zostało zakończone.
  17. Zobaczymy co z tego będzie... 20 maja 2018, Warszawa, Mokotów. ­- Absolutnie to k***a nie wchodzi w grę! – krzyczałem do słuchawki. – Człowieku czy ty zdajesz sobie sprawę jaki dziś dzień tygodnia, a przede wszystkim która godzina?! - Daj spokój, to bardzo ważne. - Do cholery, jest szósta trzydzieści, niedziela! Nie-dzie-la. – powtórzyłem. – Nawet Pan Bóg miał wolne w niedziele. - Rozumiem, że jesteś zmęczony, ale nie mogę czekać. - W ciągu tego tygodnia przeleciałem sześć tysięcy kilometrów… - zacząłem. – Nie masz innych ludzi, którzy mogliby mnie zastąpić? - Wszyscy są w rozjazdach. – wyjaśnił. – Klient wchodzi mi na głowę. Daję Ci podwójną stawkę plus zakwaterowanie w najlepszym hotelu. - Z kim ty zacząłeś robić interesy? – zdziwiłem się. – Z ukraińską mafią?! - Nic z tych rzeczy. Po prostu przez to całe zamieszanie muszę wszystko załatwić najszybciej jak się da. – chciał wszystko wytłumaczyć, ale nie miałęm ochoty go słuchać. - Dobrze. Gdzie mam lecieć i o której? – zapytałem zrezygnowany. - To zależy gdzie teraz jesteś… - Gdzie mogę być podczas urlopu? – rzuciłem jeszcze bardziej podirytowany. - Urlopu… Stary… Ja… - czekałem aż zacznie się wycofywać ze wszystkiego co powiedział kilka chwil wcześniej. – Ja… niewiedziałem, że to już teraz. Myślałem, że chcesz wolne dopiero za tydzień, musiałem coś popieprzyć w papierach… Naprawdę przepra… - Dobra. Zamknij się i podaj połączenie z Okęcia. – wszedłem mu w zdanie. - Ale między nami w porządku? - Jesteś mi winien trzy godziny snu i butelke wódki. – powiedziałem masując obolałe oczy. - Nie ma problemu. – odpowiedział. – Lecisz z Warszawy do Paryża o 9:30. Później we Francji wsiadasz w TGV do Le Mans i z tamtąd zwykłym pociągiem kieruj się do Lorient. - Wybrzeże? – zdziwiłem się. – Może jednak wybaczę ci, że zapomniałeś o moim urlopie. – przeciągnąłem się. – Zabukuj mój bilet i prześlij resztę informacji na maila, jeśli wszystko dobrze pójdzie powinienem dotrzeć tam wieczorem. - Nawet nie wiesz jak bardzo jestem ci wdzięczny… - rozłączyłem się. *** Francja, N24 - Jestem za Rennes. – rzuciłem tuż po odebraniu telefonu. - Świetnie. - Czy ty czasami odpoczywasz? – zapytałem od niechcenia. – Wiesz sen, jedzenie, teatr, kino, seks…? - Bardzo śmieszne. – odpowiedział chłodnym tonem. – Zdajesz sobie sprawę, że zawsze tak jest pod koniec maja. To co się tutaj dzieje przypomina front. - Dlatego w tym roku wywiesiłem białą flagę, ale jak się okazało nie było mowy o kapitulacji. - Ile jeszcze razy będę musiał cię za to przepraszać? – zapytał lekko speszony. - Dobra. Wyluzuj się. Tylko żartowałem. Załatwie to i obaj będziemy szczęśliwi. Odezwę się po wszystkim.
  18. Właśnie, jak wygląda poziom reprezentacji z tymi zawodnikami?
  19. Który masz rok rozgrywki? Jeśli jest to początek to proponuję talent z poprzednich FMów jakim był Verratti. W późniejszych latach wyczynia cuda w pomocy, jest doskonałym wykonawcą stałych fragmentów gry, ma także niesamowite "ostatnie" podanie i bardzo dobre strzały z dystansu. Myślę, że pieniądze, których będą za niego chcieć nie będą problemem prowadząc Man City.
  20. Tak się zbieram do napisania czegoś ciekawego w dziale "Kariery". Jak myślicie byłoby duże zainteresowanie rozgrywką, która startuje pod koniec tej dekady (np. 2019 rok) i ma przyzwoitą fabułę?
  21. Chętnie wezmę udział w kolejnej odsłonie! Jakieś przewidywania, kiedy może wystartować?
  22. Kocham FMa! To taki inteligentny symulator... "Zawodnik nie jest na pozycji spalonej, jeżeli: (...) - otrzymuje piłkę bezpośrednio z rzutu od bramki, wrzutu z autu lub rzutu z rogu" Mój efem postanowił troszeczkę zmienić zasady i uznać, że spalony jednak obowiązuje po wyrzucie z autu. Dzięki niemu w cudownym stylu odpadłem z Pucharu Anglii... Mieliście takie przypadki? Skoro już mogę wyrzuć swoją frustrację to: należy poprawić reakcje sędziów, którzy spalone gwiżdżą dopiero po strzeleniu gola i informują wszystkich, że bramka nie zostanie uznana!
  23. Wiecie, fabuła jak fabuła. Nie chcę tutaj uderzać w jakieś niesamowite sytuacje. Chcę po prostu opisać "życie" menadżera, który prowadzi klub z niskiej angielskiej ligi... skoro twierdzicie, że może mieć wzięcie to postaram się podzielić te pierwsze trzy miesiące na jakieś w miarę spójne, nazwijmy to rozdziały i wrzucę w odpowiednie miejsce na forum. ; )
  24. Zacząłem pisać opka problem polega na tym, że MS Word wypluł już prawie 14 stron, a gram zaledwie półtora miecha. Fabuła sporo zjada - to normalne, ale cholera, czy ktoś będzie miał chęć to czytać?
  25. Ponawiam pytanie czy jest możliwość żeby dać całej drużynie wolne od treningu po meczu? ( by mieli czas na regenerację sił )
×
×
  • Dodaj nową pozycję...